M A G A Z Y N N O W O C Z E S N E G O P O Z N A N I A K A
Nr 1 / S T YC Z E Ń 2 0 1 7
pres ti żowa roz mowa
„Tęczowy” Jacek Jaśkowiak s pacerem po dzielnicy
Jeżyce – tu warto żyć! od kuchni
Pięć gwiazdek Sheratona
HANNA BANASZAK Mam ogromną potrzebę wolności
Od wydawcy Fenomen miasta z Piotrem i Pawłem w herbie ma kilka źródeł. Jednym z nich jest racjonalizm gospodarczy i mentalny oraz zamiłowanie do porządku – cechy, które gości przybywających do Poznania szokują. Miasto zaskakuje otwartością i gościnnością. Tak zresztą jest od wielu lat. To tutaj zamieszkali przed laty osadnicy z Bambergu zaproszeni przez władze miasta – bardzo szybko się zresztą asymilując. Tutaj działał ksiądz Piotr Wawrzyniak, tworząc system kas oszczędnościowych, a zręby przemysłu kładł Hipolit Cegielski. Wśród wybitnych twórców poznańskiego etosu trzeba jeszcze wymienić Jana i Tytusa Działyńskich, Karola Marcinkowskiego, Edwarda Raczyńskiego czy Władysława Zamoyskiego. 11 listopada obchodzimy w całym kraju rocznicę odzyskania niepodległości. A tego dnia w Poznaniu świętujemy imieniny patrona jednej z najważniejszych ulic miasta – świętego Marcina. Bo to znakomita okazja, aby pogratulować sobie nawzajem dobrych postaw obywatelskich i kultywowania patriotycznych tradycji. Bo Poznań to miasto wypracowanych zasad i statecznych obywateli, którzy ich przestrzegają. Etos poznaniaków. Na poznaniaku można polegać, ponieważ planuje realistycznie, wykonuje metodycznie, a zysku nie przejada, bo oszczędza. Poznaniak nie trwoni jedzenia, pieniędzy, jest schludny, przywiązany do zasad, a nowości wprowadza spokojnie, przestrzegając sprawdzonych reguł. Poznaniak buduje tym swoją zamożność, co buduje zamożną społeczność. I tak dzieje się od lat. Dowody? Choćby Stary Browar.
MAGAZYN NOWOCZESNEGO POZNANIAKA M A G A Z Y N
Nr. 1 /
N O W O C Z E S N E G O
P O Z N A N I A K A
WYDAWCA Top Media & Publishing House Sp. z o.o. PREZES: Jarosław Olewicz WICEPREZES: Karolina Kałdońska WICEPREZES: Edyta Kochman
S T YC Z E Ń 2 0 1 7
WYDAWCA Alicja Kulbicka PRES TI ŻOWA ROZ MOWA
„Tęczowy” Jacek Jaśkowiak S PACEREM PO DZIELNICY
REDAKTOR NACZELNA Edyta Kochman
Jeżyce – tu warto żyć! OD KUCHNI
Pięć gwiazdek Sheratona
HANNA BANASZAK Mam ogromną potrzebę wolności
poznanskiprestiz.pl fb.com/poznanskiprestiz
DYREKTOR ZARZĄDZAJĄCA Hanna Kowal hanna.kowal@poznanskiprestiz.pl
Część pamiętnikarzy z XVII i XVIII wieku pisało, że panowie wielkopolscy regularnie płacili podatki, lepiej zarządzali swymi dobrami, osiągali wyższe dochody i byli bardziej oszczędni w porównaniu ze szlachtą z innych regionów. Poznań nigdy nie był kulturalną pustynią. Dzięki ofiarności społeczeństwa w 1875 roku powstał Teatr Polski, który odegrał wielką rolę w krzewieniu języka i kultury polskiej. Stolica Wielkopolski stała się znaczącym ośrodkiem dziennikarskim. Ukazywały się tu ważne czasopisma, jak np.: „Dziennik Poznański”, „Dziennik Domowy”, „Kurier Poznański”, „Tygodnik Literacki”, „Przegląd Poznański” i „Zdrój”. Już w 1922 roku zaczęło działać Towarzystwo Miłośników Miasta Poznania. Miłośnik Poznania i honorowy obywatel miasta prof. Zbigniew Zakrzewski pisał: „Przeróżne przekute w czyn inicjatywy i zamierzenia w sferze przedsiębiorczości, kultury i nauki oraz w ruchu samorządowym to cenny dorobek jego mieszkańców. W tym właśnie indywidualnym i zbiorowym wysiłku, a zwłaszcza w codziennej, szarej, uporczywej pracy tkwi poważny, choć niekoniecznie wymierny wkład Poznania w ogólny dorobek kraju.” No cóż. Prestiż zobowiązuje – „Poznański prestiż”. Alicja Kulbicka, wydawca magazynu „Poznański prestiż”
REDAKTORZY PROWADZĄCY Joanna Małecka – Synoradzka joanna.synoradzka@poznanskiprestiz.pl Michał Gradowski m.gradowski@poznanskiprestiz.pl
PROJEKT GRAFICZNY I SKŁAD Sarius Grafika i Media
SPECJALISTA DS. SPRZEDAŻY Beata Pacyńska b.pacynska@poznanskiprestiz.pl tel. 510 841 097
ADRES REDAKCJI ul. Grunwaldzka 43/1 a, 60-784 Poznań tel./faks 61 831 74 20
SPECJALISTA DS. PR Anna Skoczek WSPÓŁPRACA Małgorzata Rybczyńska, Piotr Chabzda
KOREKTA Pracownia Ad Iustum
DRUK: CGS drukarnia Sp. z o.o. NAKŁAD: 5000 egzemplarzy MAGAZYN BEZPŁATNY
Redakcja nie bierze odpowiedzialności za treść reklam i nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. Przedruk w całości lub części dozwolony jedynie po uzyskaniu pisemnej zgody Wydawnictwa Top Media & Publishing House Sp. z o.o. Wszelkie przedstawione projekty podlegają ochronie prawa autorskiego i należą do osób wymienionych przy każdym z nich. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ma prawo odmówić ich publikacji bez podania przyczyny.
30
22
40 2
Spis treści
46 26
wydarzenia
4 Poznań doceniony za granicą
prestiżowa rozmowa
38 Prezydent dwóch kadencji
na okładce
6 Hanna Banaszak: Mam ogromną potrzebę wolności
moto
miejsca warte poznania
na wybiegu
12 Brama na miarę Poznania 16 Milionowe zmiany w Palmiarni
48 Praca, lubię to 50 Elegancja-nonszalancja 52 Krawcowa online
44 Auto to diabelski wynalazek
biznes po poznańsku
20 AutORSKIE projekty dobry wzór
24 Nowy symbol Poznania 27 Wilczak 20 – miejsce dla Ciebie spacerem po dzielnicy
na zdrowie
56 Zatrzymać piękno młodości miejca warte poznania
60 Avenida, czyli aleja zmian
28 Jeżyce, tu warto żyć
modny lokal
rzetelny biznes
62 Firlejka, The Time, Avocado
36 Jeżyckie okno na świat
od kuchni
64 Ernest Jagodziński szefem jutra 66 Kuchnia na miarę pięciu gwiazdek 68 Kiełbaski smażone na coca-coli familijnie
72 Ferie warto spędzić w Poznaniu podróże małe i duże
76 Zimowa Krynica Zdrój 82 Latamy z Poznania 88 Nowe rozwiązania na Ławicy ku lt u r a ln a r oz m owa
90 Boję się tłumów, ale kocham ludzi będzie się działo
94 Na scenie, w teatrze, w kinie
55
79
66
4
wydarzenia
/
Poznań doceniony za granicą Stolica Wielkopolski znalazła się w topowej dziesiątce miast, które warto odwiedzić zimą, rankingu przygotowanego przez „The Guardian�. To jedyne polskie miasto, które trafiło do tego prestişowego zestawienia. Brytyjskie media brały pod uwagę walory turystyczne, ceny, a takşe połączenia lotnicze tekst: Joanna Małecka-Synoradzka
đ&#x;ĄŹ
Brytyjscy dziennikarze polecają rogale świętomarcińskie, idealne na zimowe dni
đ&#x;ĄŹ
Dziennikarzom „The Guardian� spodobały się m.in. trykające się w samo południe koziołki
5
W
edług „The Guardian” Poznań to miasto, które trzeba zobaczyć decydując się na krótki wyjazd rekreacyjny. W zestawieniu czytamy, że sercem miasta jest Stary Rynek otoczony kolorowymi kamienicami, w których znajdują się liczne kawiarnie i restauracje. Dziennikarzom spodobały się także trykające się w samo południe koziołki. Doceniono naszą regionalną
kuchnię i wyjątkowy przysmak, jakim są rogale świętomarcińskie, które można zjeść w zimowe dni. Oprócz tego wskazano miejsca, gdzie warto się zatrzymać, czyli hotele i pensjonaty, a także atrakcje turystyczne, w tym Palmiarnię. W zestawieniu oprócz Poznania znalazły się także: Sarajewo w Bośni, Baden-Baden w Niemczech, Zagrzeb w Chorwacji czy Poprad na Słowacji.
6
na okładce
/
7
Mam ogromną potrzebę wolności Poznanianka. Pracuje nad nową płytą. Od 40 lat na jej koncerty przychodzą tłumy. Ma dwa domy: jeden mały, statyczny w Poznaniu, w którym jest zameldowana, drugi ruchomy, ciekawy świata – samochód. Jej wystawa, którą od kilku lat prezentuje w Polsce, jest opowieścią o podróży, która wypełnia większość jej życia. Najistotniejsza jest dla niej podróż w głąb siebie
FOT. AGATA PREYSS
rozmawia: Joanna Małecka-Synoradzka
Pani Hanno, jest Pani ikoną polskiej muzyki, a mało Pani w mediach, w tych poznańskich również. Dlaczego? HANNA BANASZAK: Przede wszystkim z ogromnej potrzeby wolności. Był czas, kiedy nie mogłam spokojnie przejść ulicą, bo rozpoznawał mnie każdy. To nie był mój świat. Postanowiłam realizować się inaczej, na pewnej kontrze w stosunku do obowiązujących zasad. Trochę uciekłam z mediów i w ten sposób udało mi się osiągnąć to, co chciałam, czyli realizowanie siebie jako artystki, przy równoczesnym komforcie w życiu osobistym.
Z czym najbardziej kojarzy się Pani Poznań? To miasto ludzi odpowiedzialnych i rzetelnych. Ma to swoje zarówno dobre, jak i złe strony. Jednak porównując je z wieloma innymi miejscami w Polsce, dziś doceniam to bardziej niż przed laty. Odczuwam tu również jakieś większe poczucie bezpieczeństwa…, może dlatego, że stąd pochodzę i znam każdy kąt. Jestem tu u siebie, ale jest w Polsce jeszcze kilka innych miejsc, w których czuję się podobnie, np. Trójmiasto. Od wczesnych lat życia często tam jeździłam, a teraz nawet trochę pomieszkuję. Kocham także Warszawę. Moja stolica obdarzyła mnie mnóstwem wspaniałych przeżyć i pięknych znajomości, dlatego zawsze chętnie do niej wpadam. Podobnie mam z Krakowem.
Urodziła się Pani w Poznaniu. Lubi Pani swoje miasto? Tak, jestem poznanianką i lubię Poznań, a nawet jestem dumna, że w tych skomplikowanych czasach właśnie tu mieszkam. Moje miasto jest odważne, podobnie jak jego prezydent.
Jeśli ma Pani czas i jest w Poznaniu, to gdzie można Panią najczęściej spotkać? Chętnie spaceruję po Cytadeli, Ogrodzie Botanicznym, Parku Sołackim. Jeżdżę nad Jezioro Kierskie, odwiedzam ulubione knajpki na Starym Rynku, chodzę do kin i od czasu do czasu sentymentalnie przejeżdżam przez ulicę Szamotulską, na której mieszkałam we wczesnym dzieciństwie.
Gdzie stawiała Pani pierwsze kroki? Między innymi w Domu Kultury na ulicy Bema. Właśnie tam wraz z kolegą Piotrem pod kierunkiem instruktora Zygmunta Piaseckiego stworzyliśmy duet wokalny. Choć istniał krótko, jednak sprawił, że na dobre zainteresowałam się śpiewaniem.
Lubi Pani pyry z gzikiem, szare kluchy czy raczej woli kaczkę z pyzami? Poznańska kuchnia należy do moich ulubionych, bo na niej się wychowałam. Lubię zarówno pyrki, jak i dobrze przyrządzoną kaczkę. Uważam tylko na ilość. Z wymienionych dań nie jem klusek, bo jestem bezglutenowcem.
Czy Pani zdaniem dobrze się dziś mieszka w Poznaniu? Mnie tak, ale przyznam, że nie jestem ekspertem, ponieważ co najmniej połowę każdego roku spędzam poza nim. Bardzo dużo podróżuję. Dostrzegam jednak, że w Poznań coś fajnego wnoszą współcześni młodzi ludzie i zaczyna się tu tworzyć coraz bardziej radosny i otwarty na świat klimat. Chciałabym tylko widzieć więcej dobrej, nowoczesnej architektury. Architektura wiele mówi o mieście i jej mieszkańcach. Tylko żeby decydowali o niej najwybitniejsi artyści formy, a nie przypadkowi urzędnicy. Przejdźmy do Pani kariery. W 1976 roku debiutowała Pani na scenie amfiteatru opolskiego, potem była nagroda w Sopocie. Jak Pani wspomina tamten czas? Nie wspominam wcale. Szkoda mi czasu na rozpamiętywanie przeszłości. Jestem człowiekiem TERAZ. Poza tym to było tak dawno temu. Dziś jestem już gdzieś indziej. Oczywiście wiele zawdzięczam zarówno tamtym zdarzeniom, jak i wspaniałym ludziom, których wówczas poznałam, ale obecnie raczej skupiam się na tym, co przede mną, bo bardziej mnie to zajmuje, a także jest bliżej. Przeszłość już była i jest tylko mglistym wspomnieniem, więc wolę się jej pokłonić i szybko zasuwać do przyszłości. W końcu mniejszy czy większy, ale kawałek życia jest jeszcze przede mną. Dlaczego jazz? Jazz to w moim życiu przypadek. Na początku śpiewania współpracowałam z jazzowym zespołem Sami Swoi. Ktoś mnie wtedy zaszufladkował i nazwał wokalistką jazzową. Nie składam się jednak tylko z jazzu, powiem więcej – wcale się z tym określeniem nie utożsamiam. To dla mnie za mało, za wąsko. Owszem, w swoim śpiewaniu korzystam z predyspozycji jazzowych, ale nie chciałabym się tylko do nich ograniczać. Lubię różnorodność wyzwań.
Interesuję się psychologią, fotografuję i od zawsze bardzo dużo piszę. Mam w dorobku dwie wystawy fotograficzne i wydany tomik wierszy. Interesuję się także teatrem i filmem oraz sztukami plastycznymi. Chodzi mi o to, żeby nie odcinać kuponów od kilku starych piosenek
Dlaczego nigdy nie zdecydowała się Pani na komercję? Bo jest zbyt powierzchowna i łatwa, co za tym idzie, na dłuższą metę, mało dla mnie interesująca. Co dała i ciągle daje Pani muzyka? Kiedyś muzyka wypełniała większość mego czasu, dziś to się zmieniło. Na pewno nie jest to jedyny sens mojego istnienia. Oczywiście jest ważnym elementem mego życia, ale nie oddaję się muzyce bez reszty. Jest jeszcze wiele innych obszarów, które mnie wciągają, fascynują, zaprzątają mój umysł. Może powiem tak: wszystko to, co mnie interesuje i jest dla mnie ważne, można późnej wysłyszeć w doborze repertuaru, dźwięków, interpretacji. Muzyka bywa zatem podsumowaniem tego, co dostrzegam wokół i co mnie ciekawi. Jakie ma Pani pasje poza muzyką? Od lat interesuję się psychologią. To dziedzina, którą niewątpliwie powinnam studiować. No cóż, wcześniej zaczęłam śpiewać, więc nic z moich planów nie wyszło, ale mimo to zgłębiam jej tajniki od dawna. Uważam, że powinna być jednym z istotniejszych przedmiotów w szkołach. Jestem pewna, że gdybyśmy my, Polacy, od przedszkola uczyli się psychologii, dziś bylibyśmy mniej podzieleni, bo głębiej rozumielibyśmy znaczenie słowa kompromis. Poza psychologią od czasu do czasu także fotografuję i od zawsze bardzo dużo piszę. Mam w dorobku dwie wystawy fotograficzne i wydany tomik wierszy. Interesuję się także teatrem i filmem oraz sztukami plastycznymi (kiedyś chciałam zostać grafikiem), czytam. Wymyślam sobie także część recitalowego
FOT. AGATA PREYSS
8
„
9 
đ&#x;Ą
HANNA BANASZAK w swoim artystycznym dorobku posiada
liczne nagrody i wyróşnienia. Minister Kultury i Sztuki uhonorował ją medalem Gloria Artis. Jest posiadaczką statuetek Wiktora, Kreatora, Bursztynowego Słowika, Prometeusza, laureatką kilku nagród festiwalowych. W 2013 roku od Polskiego Radia otrzymała prestişową nagrodę za dotychczasowy dorobek – tzw. Honorowy Złoty Mikrofon. W roku
„
2014 wręczono jej nominację do tytułu
Mistrz Mowy Polskiej. W tym samym roku Prezydent RP Bronisław Komorowski odznaczył ją Krzyşem Kawalerskim
Orderu Odrodzenia Polski.
Rano nie pokazuję się nikomu, biorę prysznic, potem delikatnie maluję lekko przedawnioną twarz, zakładam na nią cień uśmiechu, dokręcam gałkę z poczuciem humoru i idę jak nowa do rodaków
10
Prestiżowy kwestionariusz: Imię i nazwisko: Hanna Banaszak
repertuaru. Nie stronię również od polityki, bo dotyczy mojej Ojczyzny. Na marginesie dodam, że patriotyzm to dla mnie przede wszystkim chodzenie na wybory. Obrażony na rządzących Polak, który nie uczęszcza na nie, moim zdaniem nie ma prawa zbyt wiele od kraju oczekiwać. Gdzie możemy Pani posłuchać albo Panią zobaczyć? Odsyłam Państwa do mojej internetowej strony (www.hannabanaszak.pl). Tam można znaleźć wszelkie koncertowe aktualizacje. Nad nową płytą pracuję. Może ukaże się w przyszłym roku. Pytani przeze mnie o Panią mieszkańcy Poznania wypowiadają się w samych superlatywach: ciepła, serdeczna, nasza prawdziwa artystka. Co Pani na to? Miło mi to słyszeć. Zawsze staram się szanować publiczność. Wszak robi mi wielki zaszczyt, kupując na moje koncerty bilety. Próbuję moich odbiorców nie zawodzić artystycznie, a nie jest to łatwe, bo nie śpiewam już dawnego repertuaru. Staram się rozwijać, dbać o sens i dramaturgię recitali i nie lekceważę tych, którzy chcą ich wysłuchać i obejrzeć. Zresztą nie tylko do publiczności mam takie nastawienie. Każdy człowiek jest podobny do nas, więc dlaczego nie miałabym być dla niego serdeczna? Świetnie Pani wygląda. Jak Pani to robi? Ha,ha,ha! Rano nie pokazuję się nikomu, biorę prysznic, potem delikatnie maluję lekko przedawnioną twarz, zakładam na nią cień uśmiechu, dokręcam gałkę z poczuciem humoru, potem ubieram coś, co tuszuje moje mankamenty i idę jak nowa w kierunku rodaków. Jaka dziś jest Hanna Banaszak? Trochę zmęczona, tu i ówdzie rozczarowana, ale jednak z jasnym spojrzeniem na życie.
Wiek: 59 lat Miejsce urodzenia: Poznań Ulubione słowa: wiosna/lato/tak/przestrzeń/
spokój/rower/morze…
Na spacer najchętniej wychodzę: z dwuipółletnim
wnuczkiem
Jeśli gotuję, to najczęściej: kulinarną improwizację,
jednak ze sporą znajomością tematu
Jeśli śpiewam, to zazwyczaj: na własnych recitalach Poznań jest dla mnie: ważny Z gwary poznańskiej najczęściej używam takich słów jak:
nie używam – w moim rodzinnym domu raczej ich nie było Swoich fanów: przytulam, bo oni swą
serdecznością i mnie przytulają
Jest Pani szczęśliwa? Nie odważyłabym się powiedzieć, że nie. Wszystko zależy od tego, jakie mamy odniesienia. Gdy patrzę na to, co dzieje się w Aleppo albo na uśmiechniętych napotykanych bezdomnych, na te masy ludzi uciekających przed wojną, na znieczulicę wobec nich i nieludzkie traktowanie, albo umierające z głodu afrykańskie dzieci, to chowam swoje człowiecze „cierpiątko” do kieszeni i odpowiadam: tak, jestem szczęśliwa. Nie wolno się nad sobą roztkliwiać, gdy ma się co jeść i gdzie mieszkać. Ja mam znacznie więcej, choćby to, że na moje koncerty od prawie 40 lat wciąż bez przymusu przybywają ludzie, a w życiu codziennym otaczają mnie kochający bliscy. Moja córka jest utalentowaną fotografką (zdjęcia zamieszczone przy wywiadzie są jej autorstwa) oraz inteligentnym i pełnym empatii człowiekiem, a jej mały synek zdrowym i rozkosznym chłopczykiem… Czy to nie wystarczy do zadowolenia? Co chciałaby Pani powiedzieć poznaniakom? Mniej mówmy, więcej słuchajmy! Spróbujmy się nawzajem prawdziwie szanować! Nawet wroga nie lekceważmy w dialogu! Dajmy z siebie więcej! Tego nam wszystkim życzę na Nowy 2017 Rok!
12
miejsca warte poz nan ia
/
Brama na miarę Poznania W minionym roku Bramę Poznania odwiedziła rekordowa liczba zwiedzających. – To miejsce przywraca poznaniakom poczucie lokalnej dumy. Czasem słyszę, jak po wyjściu z ekspozycji stwierdzają z zachwytem „tyle fajnych rzeczy şeśmy tu robili� – mówi Robert Mirzyński, dyrektor Centrum Turystyki Kulturowej TRAKT rozmawia: Anna Skoczek
ROBERT MIRZYĹƒSKI: Wszystkie wskaĹşniki europejskie mĂłwiÄ…, Ĺźe olbrzymim osiÄ…gniÄ™ciem dla instytucji wystawienniczych jest frekwencja na poziomie 40 proc. My wymykamy siÄ™ z tych ram i przekraczamy 50 proc. Do poĹ‚owy grudnia ubiegĹ‚ego roku biorÄ…c pod uwagÄ™ jedynie wydarzenia biletowane odwiedziĹ‚o nas 107 tys. osĂłb na ponad 200 tys., ktĂłre moĹźemy obsĹ‚uĹźyć w ciÄ…gu 12 miesiÄ™cy. OdwiedzajÄ… nas nie tylko Polacy. LubiÄ™ czytać opinie na TripAdvisorze. Ludzie piszÄ…, Ĺźe wizyta w Bramie robi niesamowite wraĹźenie. Mamy pozytywne opinie turystĂłw m.in. z Australii, Indonezji czy Anglii. Choć sÄ… oczywiĹ›cie i tacy, ktĂłrzy nie wykazujÄ… takiego entuzjazmu.
Na ten rekord wpływ miała pewnie 1050 rocznica chrztu Polski, boicie się gorszych wyników w 2017 roku? Zrobimy wszystko, şeby utrzymać ten wynik, choć nie będzie łatwo. Ciągle rozwijamy ofertę – na przykład edukacyjną, skierowaną nie tylko do uczniów, ale teş do nauczycieli. Zdajemy sobie równieş sprawę, şe Brama musi być czymś w rodzaju „domu kultury�, który musi mieć bogatą ofertę dla róşnych odbiorców. Sama multimedialna i interaktywna ekspozycja to nie wszystko. Chcemy, şeby poznaniacy spędzali u nas wolny czas. Pracujemy nad nieodłączną
częścią Bramy, jaką jest Trakt KrólewskoCesarski. Wiosną wydajemy angielskojęzyczną wersję przewodnika po Trakcie, będziemy teş tworzyć specjalny przewodnik dla dzieci. Ma on oddziaływać na zmysły. Zachęcimy maluchy na przykład do tego, şeby wsłuchały się w dźwięki miasta i şeby tworzyły go razem z nami. Przewodnik powstanie w trakcie warsztatów, a kiedy zrobi się cieplej, nad Cybiną znów rozłoşymy leşaki.
đ&#x;ĄŹ
Robert Mirzyński, dyrektor Centrum Turystyki Kulturowej TRAKT
13 
đ&#x;Ą
FOT. BRAMA POZNANIA / Ĺ UKASZ GDAK
Brama Poznania ICHOT. Widok od strony mostu Mieszka I
„
Brama Poznania to nie muzeum, tylko pierwsze w Polsce centrum interpretacji dziedzictwa. Bycie jego dyrektorem absolutnie nie upowaşnia do przypinania sobie orderów, bo sukces to cięşka praca zespołowa
W ubiegłym roku poznaniacy z nich korzystali? Oczywiście! Latem codziennie widziałem przez okno tego samego pana, który przychodził się tu opalać. Dzieci natomiast pokochały górkę nad Cybiną od strony Śródki. Okazuje się, şe to najlepsze w Poznaniu miejsce do‌ turlania. Brama przyciąga nie tylko tych, którzy chcą poznać historię początków państwa polskiego‌ To jest nasza główna misja, ale chcemy być ciekawym miejscem dla wszystkich. Czasem
przychodzą tu grupy zainteresowane architekturą. Specjalnie dla nich stworzyliśmy ścieşkę, podczas której dowiedzą się jak budynek został zaprojektowany, jakie funkcje pełnią niektóre rozwiązania. Jak to moşliwe, şe 2/3 podstawy budynku unosi się w powietrzu? Oczywiście zdaję sobie sprawę, şe nadal są i tacy poznaniacy, dla których Brama jest najbrzydszym budynkiem w mieście. Za to wnętrze ma niepowtarzalne.
14
đ&#x;ĄŹ
Czy ta niepowtarzalność jest w stanie przyciągnąć zwiedzających częściej niş jeden raz? Rozmawiałem kiedyś z przesympatyczną starszą panią, która mówiła „Byłam u pana juş trzy razy, ale to nie koniec! Mam czworo wnucząt i jeszcze tu wrócę z kaşdym z nich�. Takie opinie są dla mnie niezwykle waşne. Interaktywność naszej ekspozycji daje nieograniczone moşliwości. Zwiedzający mają do wyboru róşne ścieşki. Wszystko w kilku wersjach językowych. I to na ludzi działa? Działa i napędza ruch turystyczny w mieście. Podczas ostatniej konferencji poświęconej
muzeom narracyjnym przedstawiono raport PricewaterhouseCooper. Wśród 10 zbadanych instytucji w Polsce tylko dwie niezwiązane z Warszawą w znaczący sposób przyciągały turystów i wpływały na wizerunek miasta. W tej dwójce jest Muzeum Emigracji w Gdyni i Brama Poznania. Okazuje się, şe w 2015 r., spośród wszystkich osób, które odwiedziły jakiekolwiek instytucje wystawiennicze i muzealne w Poznaniu, 41 proc. było w Bramie. Nie spodziewałem się aş takiego wyniku i cieszę się, şe w przyszłości w mieście powstanie więcej takich miejsc.
FOT. BRAMA POZNANIA / Ĺ UKASZ GDAK (3)
Otwarta w maju 2014 roku na Śródce Brama Poznania opowiada o początkach państwowości w nowoczesny, innowacyjny sposób. Do dyspozycji zwiedzających są wizualizacje, makiety, plansze, aranşacje przestrzenne i multimedia
Fragment wystawy multimedialnej w budynku Bramy Poznania
đ&#x;ĄŞ
Sklepienie Złotej Kaplicy (Kaplicy Królów Polskich) w archikatedrze poznańskiej
15 
đ&#x;ĄŽ
Wieşe archikatedry poznańskiej i kopuła Złotej Kaplicy widoczne w przeszkleniach Bramy Poznania
Jakie muzea są jeszcze w stanie przyciągnąć do Poznania turystów? Na pewno planowane Centrum Enigmy. To teş nie będzie muzeum, tylko centrum szyfrów, gdzie będziemy sami je łamać. Wierzę, şe kolejnym takim miejscem będzie nowe Muzeum Powstania Wielkopolskiego. Trzeba ludziom wytłumaczyć, şe to nie było tak, şe przyjechał Paderewski, powstanie wybuchło i się zakończyło. To był cały proces, fenomen modernizacji Wielkopolski w XIX wieku. Właściwie mieliśmy wtedy do czynienia z czymś na kształt dzisiejszych organizacji pozarządowych. Powstające towarzystwa samopomocy naukowej, organizujące się kobiety i męşczyźni, ruch spółdzielczy, chóralny‌ W 1918 roku Wielkopolanie po prostu juş wiedzieli, jak się organizować. Nie boi się Pan konkurencji? Ani trochę! Kaşda z poznańskich instytucji ma swoją opowieść. Dopiero jak się je poskłada, stworzą całość, której historia rozpoczyna się w Bramie, czyli miejscu, gdzie wyjaśniamy jak kształtowało się państwo polskie, a nie tylko miasto Poznań. 
16
miejsca warte poz nan ia
/
17
Milionowe zmiany w Palmiarni Ogromne panoramiczne akwaria z wyjątkowymi gatunkami ryb jeszcze w tym roku mają przyciągnąć zwiedzających do Poznańskiej Palmiarni. To nie jedyne zmiany, które zaplanowano na 2017 rok. Koszty inwestycji w wyposażenie techniczne, nowe gatunki roślin, zwierząt i remonty w Parku Wilsona wyceniono na miliony złotych tekst: Anna Skoczek
T
o będzie przełomowy rok dla Poznańskiej Palmiarni. W najbliższym czasie sporo się tam zmieni. Pojawią się między innymi nowe ryby. – Poszukujemy czworook. To gatunek, który chcemy zacząć u nas rozmnażać – mówi dr Przemysław Szwajkowski, dyrektor Palmiarni. Nową atrakcją dla zwiedzających mają być też ogromne panoramiczne akwaria. – To na pewno nie będzie konkurencja dla wrocławskiego afrykanarium, bo u nas pojawią się ryby słodkowodne – mówi dyrektor Szwajkowski. – Ale chcemy w ten sposób przyciągnąć nowych gości. Ryby zostaną ładnie wyeksponowane, a zwiedzający będą mieli komfort oglądania.
FOT. JOANNA BLEJA
Nakarmić i pogłaskać karpia Ale nie tylko egzotyczne gatunki ryb przyciągają zwiedzających do Palmiarni. Wystarczy tam wejść, żeby przekonać się, że największe tłumy gromadzą się zawsze wokół basenu z dość popularnymi karpiami koi. Pływają tam wyjątkowo dorodne gatunki, które można karmić. Karmę trzeba kupić w automacie, ale tak naprawdę do wody wystarczy zbliżyć palec. Wtedy ryby wynurzają się praktycznie do połowy i pozostają w tej pozycji nawet kilkadziesiąt sekund. – Nasze karpie
wyspecjalizowały się w żebraniu – śmieje się jeden z pracowników Palmiarni. I faktycznie coś w tym jest. To jedyne w Poznaniu ryby, które bez problemu dają się pogłaskać. Zaskakujące, szczególnie dla dzieci, jest to, że karpie koi są bardzo miłe w dotyku. Głaszcząc rybę mamy wrażenie, że przesuwamy palcami po aksamicie. Oprócz ryb w Palmiarni ogromną popularnością wśród zwiedzających cieszą się żółwie, a w tym roku do Poznania przyjadą dwa kolejne. Jeden to żółw mata-mata, a drugi to żółw dwupazurzasty. Ale ryby, żółwie czy też ptaki to tylko dodatek do tego, co w Palmiarni jest najważniejsze, czyli roślin. Żeby zwiedzanie było przyjemniejsze, wymienione zostaną tabliczki z opisem roślin. W tym roku do dyspozycji oddana będzie też ścieżka edukacyjna dla uczniów. Z myślą o nich wśród roślin powstaje powierzchnia dydaktyczna z miejscami do siedzenia i rzutnikiem. – Chcemy, żeby odbywały się u nas zajęcia i lekcje – mówi dyrektor Palmiarni. – Młodzież będzie mogła się uczyć nie tylko w przyjemnym otoczeniu, ale nawet dotykając różnych ciekawych gatunków. To możliwe, bo na potrzeby zajęć udostępnione zostaną rośliny bez większej wartości ekspozycyjnej.
18 Zmiany w Parku Wilsona W tym roku sporo zmieni się też wokół Palmiarni. Jedną z kluczowych inwestycji jest remont zabytkowej muszli koncertowej w Parku Wilsona. – To wyjątkowy obiekt w skali kraju – mówi dyrektor Palmiarni. – Muszla ma ogromną wartość historyczną, a w dodatku nadal odbywają się w niej koncerty. Poza tym remontem odnowione zostanie również zabytkowe ogrodzenie wokół parku, na rabatach pojawią się nowe kwiaty, a do stawów wpuszczone zostaną nowe ryby. Zresztą już od ubiegłego roku żyją tam karasie. – Niestety pojawienie się ryb od razu przyciągnęło do parku wędkarzy – dodaje dyrektor Palmiarni. Za łowienie grozi jednak mandat, a dodatkowo zjadanie ryb z parkowych stawów może być niebezpieczne dla zdrowia. Niestety woda w zbiornikach mimo aeratorów jest kiepskiej jakości. Jedną z największych inwestycji w Park Wilsona ma być montaż monitoringu. – Często ludzie niszczą rośliny, przestawiają ławki, a nawet wrzucają je do wody – mówi dyrektor Szwajkowski. – Dzięki systemowi monitoringu w parku będzie bezpieczniej i ładniej.
PALMIARNIA – NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE Godziny otwarcia (od 2 listopada do 1 marca): wt.-sob. – od 9 do 16 (kasa czynna do godz. 15) nd. i święta – od 9 do 17 (kasa czynna do godz. 16) Ceny biletów: normalny – 9 zł / ulgowy – 7 zł (dzieci powyżej 3. roku życia, młodzież szkolna, studenci, emeryci, renciści) / dzieci do lat 3 – wstęp bezpłatny
FOT. JOANNA BLEJA (2)
Czy wiesz, że kiedy jest mróz w Palmiarni pada deszcz? To możliwe wtedy, gdy temperatury w nocy spadają kilkanaście stopni poniżej zera. Wówczas na szklanym suficie, od wewnątrz osadza się szron. Kiedy wychodzi słońce, szron topnieje, a woda kapie na głowy gości. Zasada jest bardzo prosta: im większy mróz, tym większy deszcz.
Wolniej zdrowiej
MICHEL MORAN
znaczy
Wyciskarka wolnoobrotowa Kenwood - prosty sposób na domowe soki i koktajle PEŁNE WITAMIN I MIKROELEMENTÓW
juror programów MasterChef oraz MasterChef Junior oraz ambsador marki Kenwood zdradza przepisy na swoje ulubione koktajle tłoczone na zimno: RÓŻOWY SOK Z PIEPRZEM Liczba porcji: 1 Poziom trudności: łatwy Czas: 5 minut SKŁADNIKI Młode pomidory Lima: 3 Truskawki: 10 Marchewki: 2 (średnie) Ziarenka różowego pieprzu ½ łyżeczki Melon: 250g Różowy grejpfrut: ¼ (opcjonalnie) SPOSÓB PRZYGOTOWANIA Upewnij się, że pomidory mają temperaturę pokojową. Umyj składniki. Obierz arbuza i grejpfruta. Pokrój większe składniki na kawałki, które zmieszczą się do tuby wyciskarki Kenwood PureJuice. Wyciskaj sok ze składników porcjami, w wymienionej kolejności. Podawaj od razu. Doskonałe źródło witamin:
A
C
K
LEKKIE SMOOTHIE Liczba porcji: 1 Poziom trudności: łatwy Czas: 5 minut
SLOW DRINK CZYLI WYŻSZOŚĆ SOKÓW TŁOCZONYCH NA ZIMNO Dlaczego soki i koktajle wyciskane powoli (tylko 45 obrotów na minutę!) są zdrowsze od tych pozyskiwanych przy pomocy tradycyjnych sokowirówek? Otóż w trakcie wolnego wyciskania soki zachowują większą ilość witamin i składników odżywczych, a delikatna struktura związków zawartych w owocach i warzywach nie ulega zniszczeniu. Koktajle i napoje są bardziej jednorodne- miąższ nie oddziela się od wody, a powolne tłoczenie pozwala na zachowanie pełni smaku i koloru. Wolniejsze tempo wyciskania to także większa wydajność- czyli więcej soku w Twojej szklance.
SKŁADNIKI Woda kokosowa: 125 ml Szpinak: 1 garść Papaja: ½ Awokado: ½ Winogrona: 10 sztuk SPOSÓB PRZYGOTOWANIA Umieść przystawkę do smoothie w wyciskarce Kenwood PureJuice. Obierz awokado, usuń pestkę. Obierz papaję, usuń nasiona. Umyj winogrona i szpinak. Wlewaj wodę kokosową, wyciskając kolejne twarde składniki. Włóż korek. Upewnij się, że składniki dobrze się połączyły. Wyjmij korek. Dodaj pozostałe składniki w wymienionej kolejności. Podaj od razu. Doskonałe źródło witamin:
K
A
C
Folate
Fe
Mn
K
20
biznes po poznańsku
/
AutORSKIE projekty Czasem zdarza się, że ktoś przychodzi do mojego butiku w Starym Browarze i mówi „czy może Pani przekazać tej Orskiej, że…”. „Dobrze, przekażę” – odpowiadam. Jestem daleko od świata glamour. Uwielbiam zapach metalu i szum maszyn, bo pracownia jest moim małym światem, z którego nigdy nie zrezygnuję – mówi mieszkająca w Poznaniu Anna Orska, jedna z najważniejszych polskich projektantek biżuterii rozmawia: Michał Gradowski
21
FOT. ARCHIWUM MARKI ORSKA (6)
Rozmawiamy krótko po otwarciu Pani nowego butiku na Majorce. Skąd taki wybór lokalizacji? ANNA ORSKA: Mój biznes rozwija się organicznie. Pierwsze szlaki za granicą już przetarliśmy, mieliśmy przedstawicieli w Anglii, Włoszech i Stanach Zjednoczonych. Regularnie wystawiamy się na targach, ostatnio w Düsseldorfie. Palma de Mallorca pojawiła się trochę przypadkiem – osoba, która miała otworzyć mój butik w Hiszpanii przeprowadziła się na Majorkę, znalazła tam doskonałą lokalizację w pobliżu kilku galerii sztuki współczesnej. Bardzo ostrożnie otwieram jednak nowe butiki, bo wiąże się to z koniecznością powiększania zespołu o nowych, doświadczonych jubilerów. Nie jestem importerem, który może w dowolnej chwili sprowadzić więcej produktów. W Poznaniu na Ogrodach mam swoją fabrykę, pracownię, gdzie projektuję, ale też i realizuję wzory na produkcji z jubilerami. Są więc takie dni, kiedy jestem pełnoetatowym pracownikiem fizycznym. Zespół tworzy w sumie ok. 20 osób, żyjemy gromadnie, zależy mi na kameralnej, niemal rodzinnej atmosferze, a bliskie relacje z ludźmi są dla mnie ważniejsze niż perspektywa zwiększenia zysków.
Nie chcemy, żeby nasza biżuteria była traktowana jak eksponat dla wybranych. Raz w roku za darmo przekazujemy ją wybranym osobom – są wśród nich także mężczyźni
Czy trudno jest znaleźć balans między dochodowym biznesem, realizacją pasji i życiem prywatnym? Jestem wzornikiem przemysłowym, 16 lat projektowałam wzory wdrażane na taśmę produkcyjną, śledząc biznesowe analizy. To doświadczenie sprawia, że mocno stąpam po ziemi, przenikanie się biznesu i sztuki jest dla mnie naturalne. Codziennie chodzę do pracy i siadam przy stole jubilerskim, oprócz pracy koncepcyjnej i projektowej załatwiam też sporo spraw organizacyjnych, księgowych, logistycznych. Wiem, że ciąży na mnie odpowiedzialność za wszystkich pracowników i rentowność biznesu. Zawsze chciałam jednak, aby moja pracownia była częściowo laboratorium, w którym jest miejsce na projektowe porażki, realizację nie zawsze opłacalnych pomysłów. Czas poświęcony na przygotowanie prototypu nowego produktu jest często nieporównywalny do jego ceny, dlatego np. ogromne kolie z kolekcji RUNDO, których wykonanie trwa kilka dni, sprzedajemy właściwie poniżej kosztów. Nigdy nie zrezygnuję jednak z produkcji i jubilerskich eksperymentów, bo to jest mój świat. W warsztacie, gdzie jest brudno i głośno, zupełnie inaczej niż w butikach, czuję się najlepiej. Poza tym cieszę się jak dziecko, jeśli uda się zrealizować nowy projekt, w takich chwilach mój entuzjazm jest ciągle tak intensywny jak na początku pracy. Jeśli jednak będę czuła, że rozwój marki pod względem biznesowym mnie przerasta, nie będę miała oporów przed zatrudnieniem specjalistów. Na razie jest jednak dobrze, tak jak jest. Czuję się swobodnie
projektowo, nie zniechęcają mnie porażki, wiem, że im więcej pomysłów koncepcyjnych, tym więcej rzeczy może się udać. Mam taką idée fixe, aby ściśle rozdzielać życie prywatne od zawodowego, ciągle słabo mi to wychodzi, ale bardzo się staram. Pomaga mi w tym dwójka dzieci, które zapewniają świetny balans między pracą a życiem prywatnym. Mam teraz bardzo dobry moment w życiu, ostatnio usłyszałam, że jestem zbyt szczęśliwa, że to tak nawet nie wypada… Pani największy zawodowy sukces to… Na pewno jest nim fakt, że mogę zarabiać robiąc to, co lubię, że marka Orska się rozwija. Kiedy ją tworzyłam w 2009 roku nie miałam pojęcia, czy ten pomysł się przyjmie, czy nie otwieram galerii tylko dla siebie. Wiedziałam jednak, że muszę zaryzykować, bo bardzo bym żałowała, gdybym tego nie zrobiła. Cieszy mnie też fakt, że mam wierne grono stałych klientów, że udało się nam uświadomić ludziom, że biżuteria może wyglądać zupełnie inaczej, że można inaczej z jej pomocą kształtować swój wizerunek. Mój największy sukces związany jest jednak z podróżami do Indii i Nepalu, gdzie w małej wiosce stworzyłam pracownię od zera. Zdalnie wynajęłam tam warsztat, ale na miejscu okazało się, że jest pusty. Zorganizowanie tak szybko całego wyposażenia wydawało się nierealne. Udało się jednak go nie tylko urządzić, ale też zaangażować lokalnych jubilerskich mistrzów i w krótkim czasie stworzyć całą kolekcję. To mi dało ogromną siłę, uświadomiło mi, że jak się bardzo chce, to można osiągnąć prawie wszystko. Podobnie było w październiku
Żeglarskie liny, stare monety, kryształy, kafle, śrubki, kawałki świeczników, kły rekina – w swoich projektach wykorzystywała Pani wiele materiałów. Im coś mniej oczywistego, tym lepiej? Nie ma reguły, jeśli surowiec jest dobry i ma potencjał – warto to wykorzystać. Nie chcę jednak, aby moja marka kojarzyła się z dziwactwami. Szukam raczej rzeczy, które już pojawiły się w jubilerstwie, ale na niewielką skalę. Tak było ze spinkami z kawałkami meteorytów czy skamieniałymi zębami rekina sprzed 10 tys. lat – 8 naszyjników sprzedało się w ciągu tygodnia. Dużo jeżdżę po targach kamieni, szlifierniach i szukam takich smaczków.
Jestem daleko od świata, który jest być może łatwą drogą do sukcesu i zbudowania popularności marki, ale kłóci się z moją wrażliwością W opisie marki Orska można przeczytać, że to „specyficzne wzornictwo dla odważnych”. Projekt Hand On ma do tej odwagi zachęcać. Nie chcemy, żeby nasza biżuteria była traktowana jak eksponat dla wybranych, zależy nam też, aby zachęcić kobiety do noszenia większych form, takich jak duże naszyjniki. Raz w roku za darmo przekazujemy więc wybranym osobom – są wśród nich także mężczyźni – naszą biżuterię. Każdy z obdarowanych może nosić ją przez 10 kolejnych dni, po czym przekazuje bliskiej sobie osobie. Jedynym warunkiem jest zrobienie w dniu przejęcia biżuterii zdjęcia i wysyłania go do nas wraz z imieniem, nazwiskiem oraz miejscowością. Do piątej zmiany mamy nad tym kontrolę, później biżuteria rusza w świat. Wiemy,
FOT. ARCHIWUM MARKI ORSKA (5)
22
na Bali. Przez pierwszy tydzień nie mogłam znaleźć tam pracowni, już chciałam zrezygnować i po prostu odpocząć, ale zdałam sobie sprawę, że nie mogę tego tak zostawić i dopięłam swego. Tak powstała cała kolekcja ręcznie rzeźbionej biżuterii, z wykorzystaniem prostych, podstawowych narzędzi i wielkiej wiedzy lokalnych rzemieślników. To jedna z 10 nowych kolekcji, które zaplanowałam na 2017 rok. Bardzo widoczny będzie w nich trend ekologiczny i naturalne materiały.
23
że niektóre egzemplarze trafiły w ten sposób do Kanady, USA czy Australii. Pomysł jest spójny z moim ogólnym myśleniem o tym, czym jest biżuteria. Powinna sprawiać, że czujemy się lepiej i przekazywać dużą dawkę emocji. Bardzo bym chciała, aby moja biżuteria była kiedyś przekazywana z pokolenia na pokolenia. Co robi Anna Orska, kiedy nie projektuje? Czy ma Pani w Poznaniu swoje ulubione miejsca? Wychowałam się nad morzem, jak widzę wodę, puszczają mi wszystkie hamulce. Pływanie zajmuje dużą część mojego wolnego czasu, zdarza mi się być na basenie kilka razy w tygodniu. Mieszkam blisko jeziora Rusałka, więc czasami też biegam. Trasa Rusałka – Strzeszynek – Kiekrz to genialne miejsca. Podoba mi się to, że w Poznaniu jest coraz więcej ścieżek rowerowych – sama lubię się zmęczyć na rowerze. Widzę, że miasto się rozwija i zaczyna przywiązywać coraz większą wagę do ekologicznego transportu. Czy coraz większa popularność biżuterii marki Orska sprawia, że jest Pani postacią rozpoznawalną? Może w Poznaniu, ale w bardzo niewielkim stopniu. Nie bywam, nie przesiaduję
na eventach w Warszawie, jestem daleko od świata, który jest być może łatwą drogą do sukcesu i zbudowania popularności marki, ale kłóci się z moją wrażliwością i podejściem do życia. Obiecałam sobie, że niczego nie będę robić na siłę, nie mam już 20 lat. Oczywiście są imprezy, na które warto pojechać, ale większość z nich to z mojego punktu widzenia strata czasu, choć bardzo chętnie spotykam się z mediami i opowiadam o swojej pracy. Kiedy jednak mam wybierać pomiędzy projektowaniem w pracowni i robieniem nowych rzeczy z moim zespołem a uśmiechaniem się w błysku fleszy, to zawsze wybiorę pracownię. Pewnie dlatego czasem zdarza się, że ktoś przychodzi do butiku i mówi „Czy może Pani przekazać tej Orskiej, że…”. „Dobrze, przekażę” – odpowiadam.
24
dobry wzór
/
Nowy symbol Poznania W maju po raz pierwszy poznaniacy wypiją kawę wśród drzew na podwórku między Concordią a Bałtykiem. Sam biurowiec otwarty zostanie w czerwcu. Jedno jest pewne – nowy budynek w samym centrum miasta na lata stanie się symbolem Poznania. – Miasta bez kompleksów, miasta z ambicjami, odważnie patrzącego w przyszłość – mówi Piotr Voelkel, jeden z inwestorów tekst: Anna Skoczek
25 
đ&#x;Ą
Widok od strony mostu Uniwersyteckiego i ul. Święty Marcin (stan budowy 17 grudnia 2016)
đ&#x;Ą°
FOT. MATERIAĹ Y PRASOWE FIRMY GARVEST REAL ESTATE
Widok od strony ul. Zwierzynieckiej i hotelu Mercure (wizualizacja)
J
uş praktycznie cała powierzchnia Bałtyku jest wynajęta. Wiemy, şe na parterze od strony Kaponiery powstaje kawiarnia Starbucks, a od strony Concordii restauracja sushi. – Podwórko między Bałtykiem a Concordią będzie najbardziej klimatycznym miejscem w Poznaniu – mówi Piotr Voelkel, który wspólnie z firmą Garvest Real Estate buduje nowy architektoniczny symbol miasta. Juş teraz na podwórzu stoją ogromne donice, w których wczesną wiosną zasadzone zostaną duşe drzewa. – Chcemy, şeby ta przestrzeń była przyjemna, şeby ludzie chętnie spędzali tam czas – mówi Piotr Voelkel, który równieş w swojej Concordii wprowadzi w tym roku wiele zmian. – Otwieramy całą piwnicę Starej Drukarni. Na 1 500 m kw. powstaną cztery restauracje z wyjściem na plac. Kiedy zrobi się ciepło, miejsce ma tętnić şyciem – dodaje. Ale nie tylko podwórko będzie przyciągać poznaniaków. – Na ostatnim piętrze otworzy się klub jazzowy SQ, z muzyką na şywo. Będzie tam równieş taras widokowy z imponującą i niepowtarzalną panoramą Poznania – mówi Voelkel.
Do tego kilka wystających z bryły budynku pięter ma częściowo przeszkloną podłogę. Dlatego przechodnie z chodników będą widzieć grupy ćwiczące w Fabryce Formy albo pracowników biurowych. W Bałtyku swoje oddziały otwierają teş dwa banki, PKO i mBank, a takşe poznańskie biuro podróşy. – Chętnie współpracujemy z lokalnymi przedsiębiorcami, którzy mają pasję – mówi inwestor. Zresztą tych lokalnych akcentów w Bałtyku jest więcej. Wyjątkowa jest na przykład elewacja zaprojektowana przez działającą pod Poznaniem firmę POZ-BRUK. – Specjalnie dla nas Tomasz Nowicki stworzył okładzinę z ciemnego, hutniczego cementu i şwiru, który po zeszlifowaniu pięknie mieni się w słońcu. Dziś juş wiem, şe firma otrzymuje na ten materiał zamówienia nawet z innych krajów – mówi Piotr Voelkel. Niezwykły projekt Bałtyku jest dziełem najlepszych w Europie i jednych z najlepszych na świecie architektów z pracowni MVRDV. – Tę współpracę ułatwił nam kryzys finansowy. Bo kiedy większość inwestorów wycofywała swoje zlecenia, my mieliśmy szansę przyciągnąć najlepszych – tłumaczy Piotr Voelkel.
26
BAŁTYK W LICZBACH
15 148,5 67 16 3
tysięcy m kw. powierzchni
m n.p.m.
m nad ziemią kondygnacji nad ziemią piętra podziemne
FOT. MATERIAŁY PRASOWE FIRMY (2)
Bałtyk to pierwszy projekt studia MVRDV nie tylko w Polsce, ale także w całej Europie Środkowo-Wschodniej. O ich realizacjach, gdziekolwiek by nie powstały, można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że są banalne i przewidywalne. – Zdawaliśmy sobie sprawę z odpowiedzialności, która na nas ciąży. To budynek w samym centrum Poznania, który jest dominującym i najbardziej charakterystycznym punktem miasta – przyznaje Piotr Voelkel. Jak tłumaczy inwestor, przy projektowaniu odrzucono też twarde założenia deweloperskie. – Nie chcieliśmy zabudować całego placu, żeby wycisnąć z tego miejsca jak najwięcej metrów kwadratowych powierzchni do wynajęcia. Stworzyliśmy dobrą przestrzeń dla ludzi, nie zabudowaliśmy i nie ukryliśmy Concordii – mówi Voelkel. Po czerwcowym otwarciu inwestorzy planują zgłosić budynek do najbardziej prestiżowych konkursów architektonicznych w Polsce i na świecie. Już tylko czas pokaże czy Bałtyk rozbije bank z głównymi nagrodami.
dobry wzór
/
Wilczak 20 – miejsce dla Ciebie
27
Blisko 40 zrealizowanych inwestycji własnych, 4500 wybudowanych mieszkań oraz długa lista wyróżnień i medali. To tylko część osiągnieć spółki Agrobex, realizującej na poznańskich Winogradach inwestycję Wilczak 20, jeden z większych projektów mieszkaniowych w tej części Poznania tekst: Joanna Małecka-Synoradzka
a także zewnętrzna siłownia. Poza częścią mieszkaniową będzie także miejsce na punkty handlowo-usługowe. Docelowo na osiedlu powstanie 6 budynków, a w nich aż 550 lokali. Lokalizacja inwestycji Wilczak 20 umożliwia dogodny dojazd do centrum miasta oraz innych dzielnic Poznania zarówno samochodem, jak i komunikacją miejską. W pobliżu znajdują się przystanki autobusowe (linii 72 i 85) oraz tramwajowe (linia 3). Atrakcyjność lokalizacji niewątpliwie podnosi dobry dojazd do centrów handlowych (Plaza, Pestka, Galeria Malta) oraz bliskość terenów spacerowych i rekreacyjnych.
…z rzetelnym deweloperem
O
siedle Wilczak 20 powstaje u zbiegu ulic Wilczak i Serbskiej w Poznaniu. Już niedługo w ramach zrealizowanego III etapu inwestycji 78 mieszkań będzie oddanych lokatorom. W maju 2015 roku firma Agrobex ukończyła budowę II etapu inwestycji, w ramach którego powstały 3 budynki z 209 mieszkaniami.
Nowocześnie i wygodnie… Obecnie finalizowane są prace związane z realizacją etapu III, czyli budynku C z 78 mieszkaniami. Już niedługo rozpoczną się odbiory pierwszych z nich. Zgodnie z założonym harmonogramem realizowane osiedle uzupełnią jeszcze dwa kolejne budynki. – Wilczak 20 to nowoczesne osiedle w zabudowie wielorodzinnej o ciekawej, modnej architekturze i kolorystyce. Zgodnie z założeniami inwestycja idealnie wpisała się w krajobraz okolicy tej części Poznania – mówi Lucyna Jarczyńska, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu w firmie Agrobex. W ukończonym już budynku C powstały mieszkania o powierzchni od 34,5 do 54,0 m kw. Wszystkie mają balkony, natomiast lokale parterowe przestronne ogródki. Na osiedlu już powstało sporo elementów małej architektury, m.in.: oświetlenie, ławki, stojaki na rowery, place zabaw,
Zakup nieruchomości w spółce Agrobex to nie tylko dobra lokalizacja czy jakość. To także wybór sprawdzonej firmy, dewelopera z wizją, o niepodważalnej renomie, który konsekwentnie realizuje swoją misję, czyli twórcze łączenie doświadczenia i nowoczesności, a tym samym tworzenie bezpiecznej i przyjaznej przestrzeni mieszkaniowej i życiowej. – Staramy się, aby w naszych projektach i realizacjach zawarte było wszystko to, co jest najważniejsze dla szeroko rozumianego klienta. Różnorodność wykonanych przez wiele lat zadań oraz zdobyte doświadczenie powoduje, że mamy kompetencje, by z powodzeniem realizować najśmielsze wizje architektoniczne – wyjaśnia Krzysztof Kruszona, prezes zarządu spółki Agrobex. Co ważne, kupując dom czy mieszkanie od Agrobexu, klient „łączy się” z deweloperem, który od wielu lat systematycznie i z ogromnymi sukcesami podejmuje działania w ramach społecznej odpowiedzialności biznesu – w myśl maksymy Winstona Churchilla, że „ceną wielkości jest odpowiedzialność”.
28
s pacerem po dzielnicy
/
Jeşyce – tu warto şyć
đ&#x;ĄŹ
Na Jeşycach trwa akcja „I love Jeşyce�. To próba zachęcenia poznaniaków do robienia zakupów i spędzania wolnego czasu nie tylko w wielkich centrach handlowych, ale takşe w mniejszych lokalach na Jeşycach. To właśnie ta dzielnica oferuje – poza sklepami ze świeşymi produktami – wiele miejsc, gdzie moşna świetnie spędzić czas, takie jak kawiarnie, restauracje, kino Rialto czy instytucje kulturalne. Inicjatorami akcji są Maciej Wielgosiewicz, Piotr Krukowski i Robert Ziarkowski
To jedna z niewielu dzielnic Poznania znana takşe mieszkańcom innych miast, m.in. dzięki „Jeşycjadzie� Małgorzaty Musierowicz czy tekstom rapera Pei. Częścią Poznania są od 1900 roku, ale o ich współczesnym charakterze przesądzają ludzie, bo to oni tworzą Jeşyce. Oni i ich historie...
FOT. IWA ROSS
tekst: Joanna Małecka-Synoradzka
29 
P
rzed domem Borejków, przy ulicy Roosevelta 5 nic się nie dzieje. Poniedziałek. Jest kilka minut przed godziną 8:00. Nieśmiało zza chmur wygląda słońce. Na chodniku pusto. Gdzieś zza kamienicy wychyla się kot. – Przepraszam, czy zastałam pana Ignacego Borejko? – pytam. Nieśmiały głos w domofonie opowiada: – Ale tutaj nikt taki nie mieszka. – Ale to był dom państwa Borejków przecieş, to juş nie jest? – Nie. Kamienica Borejków, bohaterów słynnego cyklu ksiąşek Małgorzaty Musierowicz „Jeşycjada� wygląda okazale. – Pani, tu nikt taki nigdy nie mieszkał – zaczepia mnie męşczyzna z psem. Rzeczywiście‌
FOT. JOANNA MAĹ ECKA-SYNORADZKA (2)
Ze szlifierni noşyczek‌
Szyld z noşyczkami zaprowadził mnie na podwórze. – Pan ma tu wszystkie noşyczki gerlachowskie, to porządny sprzęt – mówi Adam Kudliński. – To na dwunastego pan musi mieć zrobione? – Tak na dwunastego bym prosił, bo w poniedziałek lub wtorek będę wyjeşdşał. – Nazwisko pana? – A, r, k, u. – Ulica? Co pan poda, tak napiszę. – Osiedle Śmiałego. – Tylko z tą kartką po odbiór, bo bez tego, to wie pan... – Tak, wszystko wiem, dziękuję. – Do widzenia!
đ&#x;Ą
Roosevelta 5. To w tej kamienicy mieszkała znana z ksiąşek Małgorzaty Musierowicz rodzina Borejków
đ&#x;ĄŞ
Szlifiernia niedaleko Rynku Jeşyckiego, prowadzona przez Adama Kudlińskiego, działa od 1968 roku
Szlifiernia znajduje się w podwórzu niedaleko Rynku Jeşyckiego. Czas się tutaj zatrzymał. – W ogóle to warsztat był bramę dalej – opowiada Adam Kudliński, szlifierz. – Wtedy prowadził go ojciec, od 1945 roku. Ja przejąłem zakład w 1968 i tak tu sobie działam. Przeniósł się tutaj, bo tamten budynek wyburzono. – Potem, za komuny, wskazywali lokale i tak trafiłem tutaj. Owszem, mogłem mieć większy warsztat, ale podatki były wysokie. Ostatecznie zdecydowałem się na tę lokalizację – dodaje Adam Kudliński.
30
klientka. W malutkim pomieszczeniu nie ma gdzie stanąć. – Do widzenia, dziękuję panu – rzucam w drzwiach.
đ&#x;Ą
Iwona Rychlewicz przeprowadza w swoim butiku prawdziwe metamorfozy
‌ na metamorfozę u Iwony‌
Ulica Romka Strzałkowskiego prowadzi w dół Jeşyc. Na rogu, w Barze Mlecznym, jak zwykle drzwi się nie zamykają. – Pierogi, naleśniki ze szpinakiem, kluski leniwe – krzyczy pani zza lady. Od lat nic tutaj się nie zmieniło. Nawet kolory ścian te same i klientela równie niezmienna. Czuć zapach ziemniaków, świeşej pietruszki i kompotu. Kilka kroków dalej dwie kobiety nieśmiało zerkają na wystawę do Projekt Iwona
đ&#x;ĄŽ
Z Weroniką Stefaniak właścicielką klubu Zebra Fitness trampoliny mogą być fajne
đ&#x;ĄŹ
Ulica Roosevelta krzyşuje się z Dąbrowskiego, jedną z najdłuşszych ulic w Poznaniu. I to właśnie tutaj, kilka kroków od skrzyşowania, znajduje się Teatr Nowy.
FOT. SYLWIA ROHDE (1), ZEBRA FITNESS (1), JOANNA MAĹ ECKA-SYNORADZKA (1)
61 lat pracuje w zawodzie. Dziś ma 77 lat. Kilka lat temu chorował na nowotwór, ale wygrał. Zakład otwarty jest dwa razy w tygodniu. – Dzień dobry panu. Klient otwiera paczkę, a tam kilka par noşyczek. – To trzecie pokolenie szlifierza, najlepsze w Poznaniu – mówi klient. – Jestem stałym klientem od 1970 roku. I regularnie przywoşę noşyczki do naostrzenia. Wie pani, jeşeli ja mam noşyczki za 450 zł, to wolę przynieść je tutaj, bo wiem, şe będzie porządnie zrobione. Adam Kudliński kiedyś ostrzył narzędzia szpitalne, fryzjerskie i kosmetyczne. Na zapleczu ma wysterylizowany komplet cąşek kosmetycznych. – Teraz takie ostrzę. W poczekalni pojawia się kolejna
31
Rychlewicz. – Przepraszam, wchodzą panie? – pytam. Uśmiechnięta, świetnie ubrana kobieta, idzie w moją stronę. – Iwona Rychlewicz, w czym mogę pomóc? – A, coś mi nie pasuje w ubiorze. Pomoże mi pani? – pytam. Iwona od razu bierze się do pracy. Zerka na mnie i po chwili rzuca: – Wszystko ok, ale kozaki nie pasują, powinny być czarne. I choć z modą związana jest od zawsze, nigdy nie uczyła się w tym kierunku. To pasja, którą skutecznie realizuje od lat. Z wykształcenia jest geodetką. – To pomaga mi w postrzeganiu osoby przez pryzmat równowagi, proporcji, poziomów, pionów – dodaje. Zawsze zwracała uwagę na ubiór, który był dla niej bardzo ważny, bo – jej zdaniem – rzeczy określają charakter człowieka. Dlatego w swoim butiku ma tylko polskie marki, a wśród nich propozycje sportowe, koktajlowe, miejską elegancję. – Doradzamy klientkom, pomagamy podkreślić sylwetkę. Na końcu robimy zdjęcia i pokazujemy jak prezentuje się w obiektywie – mówi Iwona Rychlewicz. – Przy okazji poplotkujemy i napijemy się kawy. Nie wyobraża sobie życia i pracy poza Jeżycami. – Tu są wspaniali, życzliwi, otwarci i ciekawi ludzie – kwituje. – Poza tym po co jechać do centrum, skoro na Jeżycach mamy wszystko?
…a potem skok do Zebry…
Nie ma tu tylko basenu – mówi Weronika Stefaniak, właścicielka Zebra Fitness na Dąbrowskiego 29. Zakochała się w Jeżycach odkąd się tu przeprowadziła. Wcześniej mieszkała na Grunwaldzie. – Właśnie kupuję tu mieszkanie – śmieje się. Filigranowa blondynka prowadzi mnie na kanapę z palet.– Osiem, siedem, sześć, pięć – odlicza ktoś za ścianą. Kilkanaście kobiet na trampolinach właśnie pracuje nad kondycją. – Zebra to kameralny klub, który specjalizuje się w zajęciach fit&jump, czyli popularnych trampolinach – opowiada z iskrą w oku. – Oczywiście mamy inne zajęcia uzupełniające, ale naszym sercem są trampoliny. To miejsce głównie dla kobiet. To tu jest czas, żeby zregenerować się po ciężkim dniu albo nabrać sił przed natłokiem obowiązków. – Dlaczego zebra? Lubi pani zebry? – pytam.
32
đ&#x;Ą
Kino Rialto. Tradycja wyświetlania filmów w tym miejscu sięga 1938 roku
Czy wiesz, şe‌ Datą przełomową w procesie przeobraşeń zachodzących na Jeşycach jest rok 1900, kiedy zostały one włączone w obręb miasta Poznania. Od tego czasu nastąpiła intensyfikacja zmian, która najbardziej widoczna była w zabudowaniu. W miejsce wiejskich niskich budynków zaczęto wytyczać nowe ulice oraz stawiać wielopiętrowe kamienice czynszowe. Zlokalizowanych było tu wiele sklepów, warsztatów i zakładów przemysłowych
‌do kina i na rynek‌
Podobnie trudno wyjść z kina Rialto, które dziś juş nie jest konkurencją dla wielkich kinowych molochów. Teraz jest miejscem spotkań rodzin, przyjaciół, dziadków. Tradycja wyświetlania filmów w tym miejscu sięga 1938 roku – Idziesz na rynek? – młody chłopak zaczepia koleşankę na rowerze. Idę za nimi. – Kilogram mandarynek, a i dla mamy ziemniaki na obiad – Artur sięga do kieszeni i wyjmuje dziesięć złotych. To tutaj są całodobowe kwiaciarnie, to tu przyjeşdşa pan ostrzący noşe, to tu kupić moşna warzywa i owoce prosto od wielkopolskich rolników – Coś dla pani? – Poproszę mandarynki. Wezmę do pracy – mówię. – Niech pani spróbuje pomarańczka, pyszne. – To moşe dorzuci pani kilo – rzucam, płacę i odchodzę. Przez plac przewijają się setki ludzi.
‌na lody na Kościelną‌
Na Kościelnej nie straszą juş opuszczone baraki i budynki. W ich miejscu powstały nowoczesne budynki mieszkalne. Jest po 13:00. Ulica łącząca Dąbrowskiego z Parkiem Sołackim dziwnie niezatłoczona. Schodzę w dół. Z daleka widać juş szyld: „Wytwórnia Lodów Tradycyjnych�. Na dworze kilka stopni ponişej zera. Mimo to do kasy ustawia się kolejka. – Poproszę śmietankowe i bananowe – słyszę w drzwiach. Kiedy klienci wychodzą, sprzedawczyni sama
FOT. KINO RIALTO (1), JOANNA MAĹ ECKA-SYNORADZKA (2)
– Lubię kolor czarny i biały. Zresztą któregoś dnia obudziłam się i stwierdziłam, şe to miejsce będzie nazywać się Zebra Fitness i tak zostało. Przynajmniej jest inaczej. Weronika skończyła ekonomię, przepracowała rok w zawodzie i doszła do wniosku, şe nie będzie się dłuşej nudzić. Została instruktorką fitness i zakochała się w trampolinach. Swoją miłość przeniosła na Zebrę, zresztą z powodzeniem. – Jak się przyjdzie raz na trampoliny, to cięşko wyjść – mówi.
nakłada sobie porcję. – Właściciel zakochał się w lodach we Włoszech i chciał przenieść do Polski tradycję jedzenia lodów – wyjaśnia Marzena Gałka, kierownik handlowy. – Lody produkujemy w sposób naturalny, czyli bez chemii. Nie uşywamy şadnych polepszaczy, środków chemicznych, nie koloryzujemy. To na tyłach lodziarni kaşdego dnia przygotowuje się lody. A wszystko według przepisu naszych babć i mam. I codziennie są tak samo pyszne. To tutaj przekonać się moşna, şe lody pistacjowe wcale nie są zielone, a sorbet cytrynowy jest biały. Dlaczego? Bo nie ma w nich chemii.
33 
‌i kawę do świata imbryków‌
Ulicą Dąbrowskiego pędzi karetka pogotowia. Słychać ją na Kościelnej. Samochody wjeşdşają na chodnik, şeby ją przepuścić. Skręca w Polną. Ja teş skręcam. Hałas niesie się pomiędzy kamienicami. Aş chciałoby się schować. Nagle, przede mną, wyrasta Imbryk Cafe. – Jest imbryk? – pytam. – Choćby pod sufitem – śmieje się Zuzanna Sterczała. Rzeczywiście, nad barem wiszą dwie lampy w kształcie imbryka. – ŝyczy sobie pani herbatę w imbryku? – pyta. Imbryk to nie przypadek. – Pamiętam jak chodziłyśmy z moją przyjaciółką Agatą po knajpach i zawsze irytowała nas herbata w filişance, na dwa łyki – mówi sympatyczna blondynka. – Nawet nie zdąşyłyśmy poplotkować, a tu po herbacie. Rozglądam się wokół. Kaşdy nawet najmniejszy element wystroju nie jest przypadkowy. – Spełniło się nasze marzenie – mamy swoją knajpkę, z ciastem własnej roboty i kakao – mówi Zuzanna. Kubek kakao ląduje na moim stole. Jest pyszne, zrobione na spienionym
đ&#x;Ą
Zawsze irytowała mnie herbata w filişance, na dwa łyki. Nawet nie zdąşyłyśmy z koleşanką poplotkować, a tu po herbacie – mówi Zuzanna Sterczała z Imbryk Cafe
mleku. Jak u mamy. – Włoşyłyśmy w to miejsce całe serce – dodaje Zuzanna. Do Imbryka moşna przyjść z psem, dzieckiem, zdjąć buty, przynieść swoje ulubione mleko, na którym dziewczyny przygotują kawę. – Zdarzyło się, şe jedna pani przyszła ze swoją kanapką, bo nie chciała jeść sama w domu – opowiada Zuzanna. W Imbryku moşna napić się gorących herbat jesiennych: z cynamonem, goździkami, pomarańczą i zjeść przepyszny sernik, codziennie z innymi dodatkami.
đ&#x;ĄŻ
‌by zamienić miasto na wieś u Natalii‌
Do WytwĂłrni LodĂłw Tradycyjnych ustawia siÄ™ kolejka nawet wtedy, gdy na dworze jest kilka stopni poniĹźej zera
Natalia Karwacka sprzedała samochód, bo na Jeşycach jest niepotrzebny. Idąc do domu mówi, şe idzie jakby na wieś, bo ulica św. Wawrzyńca przypomina trochę wiejski krajobraz. – Mamy tu jeşe, łasice, koty – wymienia. „Wytwórnia Sukcesu�, którą prowadzi to pracownia kreatywna. Jest spiritus movens działań Czwartków na Jeşycach, m. in. pomysłodawczynią filmu o Jeşycach. – My, osoby prowadzące biznes na Jeşycach, przy okazji tego filmu zaczęliśmy się poznawać – mówi Natalia. – Szkoda, şe nie wszystkich udało się namówić, aby znajomość zamienić na współpracę. Ale wszystko przed nami. Poza tym wszyscy chcieliśmy działać, jesteśmy aktywni. I stąd właśnie wzięły się „Czwartki na Jeşycach�, choć zapoczątkowała je akcja przeprowadzona przez Concordię „Chcę Jeşyce�. Spotykamy się w jeden czwartek w miesiącu na śniadaniu,
34
Natalia Karwacka prowadzi na Jeşycach „Wytwórnię Sukcesu� – pracownię kreatywną.
đ&#x;Ą
Gajowa – to tutaj powstaje nowe osiedle „Zajezdnia�
đ&#x;ĄŞ
Monika Tuta i Beata Jeşyńska w „Sztuce na Winklu�
dyskutujemy, co moşna zrobić, pomagamy sobie. Jak trzeba poşyczyć sobie krzesło czy dywan, to poşyczamy, jeśli trzeba coś przewieźć, to załatwiamy samochód. Dzielimy się informacjami, wspieramy się promocyjnie, nie konkurujemy ze sobą pomimo tego, şe skupiamy podobne biznesy. Teraz ruszamy z promocją naszych firm na Facebooku. Chcą wprowadzić w şycie Jeşycki Certyfikat Jakości. A moşe powstanie kryminał o Jeşycach?
‌zobaczyć nową zajezdnię‌
Moşna by go nakręcić na Gajowej‌ I choć w Starej Zajezdni nie ma juş tramwajów jest Zajezdnia. Kilka minut po godzinie 15:00. Przy Gajowej głośno i tłoczno. To tutaj powstaje nowe osiedle Zajezdnia. A przy okazji zyskają mieszkańcy. – Powstanie tutaj ulica Nowa, która będzie przedłuşeniem ulicy Prusa do Zwierzynieckiej. Wybudowany zostanie nowy budynek mieszkalny, oprócz tego dwukondygnacyjne budynki biurowe, a od ulicy Zwierzynieckiej apartamentowiec z widokiem na zoo. Budynek hali zajezdni będzie zrewitalizowany i odrestaurowany pod okiem konserwatora zbytków – wyjaśnia Agnieszka Maruda-Sperczak, rzecznik prasowy Zajezdni. Zajezdnia juş nigdy nie będzie taka sama, ale będzie‌ ładniejsza. Prawie wszystkie mieszkania określane jako I etap budowy zostały sprzedane. Wiosną rozpocznie się budowa kolejnego budynku mieszkalnego. Wyremontowane zostaną ulice Zwierzyniecka, Kraszewskiego i Sienkiewicza do odcinka Szamarzewskiego. Powstanie teş kącik pamięci
Starej Zajezdni. – Jeşyce to dziś małe miasteczko w wielkim mieście i jestem dumna, şe tutaj mieszkam i pracuję, juş sześć lat – dodaje Agnieszka Maruda-Sperczak. – Pamiętam, jak się tu wprowadzałam i jak otworzyła się pierwsza prawdziwa restauracja. A potem powstawały kolejne. Pamiętam teş, jak mój znajomy szukał lokalu do wynajęcia na Jeşycach pod restaurację i miał z tym ogromny kłopot, bo kaşdy lokal był i jest do dziś na wagę złota.
‌zahaczyć o winkiel‌
Obok nowoczesnych budynków, u zbiegu ulic Zwierzynieckiej i Kraszewskiego, szyld: „Sztuka na Winklu�. Wchodzę. Od progu wita mnie Ewra i dwie przemiłe dziewczyny. Tak – Ewra to pies. W „Sztuce na Winklu� nie ma niczego banalnego, niczego, co pochodzi z chińskich marketów. To kolekcje polskich projektantów. A ceny? Od 29 zł do 800 zł za ręcznie robioną sukienkę poznańskiej projektantki, Ewy Mróz. Ale ubrania to nie wszystko. – Chciałyśmy stworzyć coś innego, czyli obok ubrań mamy galerię z obrazami, rękodziełem.
FOT. JOANNA MAĹ ECKA-SYNORADZKA (5)
đ&#x;ĄŠ
Organizujemy wernisaşe, warsztaty dla dzieci, urodziny – mówią Monika Tuta i Beata Jeşyńska, choć ta druga dziś wyjątkowo szepcze. – No glos mi wysiadł, akurat dzisiaj – śmieje się. Razem z Iwoną Rychlewicz robią uliczne metamorfozy. Wychodzą na ulicę, wyłapują dziewczyny i zmieniają ich wizerunek. – Zawsze informujemy o akcji na naszym Facebooku. Przyprowadzamy panią do nas, dobieramy ubrania, wykonujemy makijaş, robimy sesję zdjęciową na terenie Zajezdni. Pamiętam jak trafiłyśmy na dziewczynę, która po metamorfozie naprawdę wyglądała jak milion dolarów – mówią Monika i Beata. Dla nich najwaşniejsze jest to, by tak doradzić klientom, şeby wyszli zadowoleni. – Pani, która u nas coś kupi, pójdzie do domu i stwierdzi, şe źle w tym wygląda, juş nigdy do nas nie wróci. A nie o to nam chodzi. Dlatego pomagamy w doborze ciuchów, nawet jak ktoś się opiera – śmieją się dziewczyny. Nie urodziły się na Jeşycach, ale przyjechały tutaj i się zakochały. W ludziach, w uliczkach. Szyją wielkie serca z materiału, by udekorować kamienicę, w której pracują.
35 
‌i wylądować w Gruv Art
A potem wszyscy spotykają się na Prusa 6. To właśnie tu, przy wielkim stole w Gruv Art, śniadania jedzą członkowie „Czwartków na Jeşycach�, czyli większość moich bohaterów. Wchodzę do świeşo wyremontowanej kamienicy. Na wprost wejścia, z biura, wychodzi otulona w ciepły koc Magdalena Nowecka. Częstuje mnie miodem i pyszną kawą. Na ścianach wiszą zapowiedzi spektakli z autografami m.in: Krystyny Jandy, Piotra Fronczewskiego, Krzysztofa Tyńca. To właśnie Gruv Art organizuje „Poznańskie Premiery� – cykl teatralny, który działa w Poznaniu od ośmiu lat. – „Czwartki na Jeşycach� to my wszyscy. W kaşdy czwartek miesiąca spotykamy się i wspieramy np. w działaniach promocyjnych – podsumowuje Magdalena Nowecka. – U nas nie ma podziałów, pomimo şe niektórzy prowadzą podobne biznesy. Naszą ideą jest wspieranie siebie i naszych działań, bo kaşdy jest dla siebie inspiracją. „Czwartki na Jeşycach� pokazały i wciąş pokazują wszystkim ludzką twarz biznesu. Na Jeşycach. 
đ&#x;ĄŹ
To właśnie Gruv Art organizuje „Poznańskie Premiery� – cykl teatralny, który działa w Poznaniu od ośmiu lat. Na zdjęciu Magdalena Nowecka
đ&#x;Ą¨
Dom Tramwajarza znajduje przy ul. Słowackiego. To kompleks kulturalno-mieszkalny w stylu neobarokowym, wzniesiony w latach 1925-1927. Miejsce spotkań, warsztatów i dyşurów radnych.
36
rzetelny biznes
/
Jeżyckie okno na świat Kiedyś mówiło się o niej „ulica okienna”. To właśnie tutaj, na Jeżyckiej, prawie 20 lat temu, jak grzyby po deszczu wyrastały salony z oknami. Wśród nich Oknoplast, który przetrwał do dziś. I choć zmienił się wystrój salonu, bo pojawiły się nowe modele i rodzaje, nie zmienił się właściciel – Aleksander Gałka, który o oknach wie wszystko rozmawia: Joanna Małecka-Synoradzka
Jeżycka 27. Co to za adres? ALEKSANDER GAŁKA: To adres mojej firmy, którą prowadzę wraz z moimi pracownikami od 1998 roku. Myślę, iż jest to miejsce rozpoznawalne, zwłaszcza że ulica Jeżycka od zawsze kojarzona była właśnie z oknami. Pamiętam jak otworzyliśmy nasz salon i zaraz otwierały się kolejne. Zresztą do dziś, kiedy rozmawiam z klientem i podaję nazwę firmy, pytają, czy to ten salon na Jeżyckiej. Dlaczego Oknoplast? Oknoplast jest w tej chwili najlepszy jakościowo nie tylko w Polsce, ale też w Europie. Nasze okna można znaleźć w sumie na trzynastu europejskich rynkach. I nie chodzi tylko o kwestie techniczne, czyli to, że te okna są ciepłe i nie wypaczają się, ale to też kwestia designu. Mamy różne rozwiązania, ciekawe kolory oklein, kształty. Nawet konkurencja niejednokrotnie wypowiada się o nas, że chcieliby dojść do takiej jakości i organizacji firmy, jaką ma Oknoplast. A to jest bardzo miłe. Zresztą wiele razy otrzymywaliśmy i wciąż otrzymujemy nagrody branżowe, które przyznaje nam m.in. konkurencja. To o czymś świadczy. Robimy w tej chwili najmocniejsze okna na rynku: są najsztywniejsze, najdłużej utrzymują swoje parametry, dajemy na nie najdłuższą gwarancję. Myślę, że to pozwala nam być na topie wśród światowych producentów okien. Wygrywacie branżowo, a klienci? Mam takich klientów, którzy przepraszają, że są dociekliwi, bo chcą wszystko wiedzieć.
Ale ja bardzo ich cenię, ponieważ zadają dużo pytań, a ja dzięki temu mogę udzielić wielu odpowiedzi i jeszcze lepiej poinformować o produkcie. Najważniejsze jest podejście do klienta i szacunek, o który dziś tak trudno. My traktujemy każdego równo, nieważne, czy zamawia jedno, czy setki okien. Równo, ale czy skutecznie? Mamy wielu klientów z poleceń. I to nas cieszy, że wracają do nas znajomi, sąsiedzi, znajomi znajomych. Przychodzi klient, siada za biurkiem i co dalej? Klient kupując okna nie wie albo zwyczajnie nie ma wyobrażenia, jak będą wyglądały u niego w domu. My jesteśmy od tego, żeby mu to pokazać. Pojedziemy na budowę, wymierzymy, doradzimy kolor, zrobimy wizualizację. Czy zdarzył się Panu jakiś wyjątkowy klient? Któregoś dna przyszła do nas starsza pani, mieszkanka Jeżyc. Chciała wymienić jedno okno. Pracownicy przygotowali dla niej ofertę. Zaproponowaliśmy cenę, na którą się zgodziła, wykonaliśmy pomiar ostateczny i finalnie okno zamontowaliśmy. Już po wszystkim pani zadzwoniła do nas podziękować, bo mieszkanie było wysprzątane, montażyści bardzo uprzejmi, a ona poczuła się wyjątkowo. A – co podkreślała – zamówiła przecież tylko jedno okno. Po miesiącu przyjechał jej syn, który akurat się budował. Starsza pani powiedziała mu, że jak okna, to tylko u nas. I rzeczywiście – kupił. A potem trzech jego kolegów. I to jest to, co ja cały czas powtarzam: jeżeli człowiek patrzy na wszystko tylko z perspektywy pieniądza i chce wyłącznie zarobić, to nie do końca zrobi biznes. Jeżeli jesteśmy wobec siebie ludźmi, o co dziś tak trudno, to wszystko działa jak należy, a pieniądze przychodzą z czasem. Uczciwość, szacunek, dokładność – co jeszcze gwarantuje sukces? Dorzuciłbym do tego jeszcze rzetelność.
đ&#x;ĄŻ
Aleksander Gałka – właściciel jeşyckiego salonu Oknoplast
37  Po co te wszystkie warstwy? Chodzi o to, şeby jak najmniej ciepła uciekało z wnętrza domu. Zresztą na to mają wpływ róşne parametry, m.in. waga okna. Ona daje informację jak grube wzmocnienie stalowe zostało zastosowane. Im wyşsza waga, tym sztywniejsze okno i w perspektywie wielu lat pewność, şe nie straci szczelności. A to gwarantuje Oknoplast. Ile waşy okno? Kaşdy klient, który dostaje od nas ofertę, ma podaną wagę konkretnego modelu. Mogę powiedzieć, şe średnio okno waşy od 80 do 200 kg. Inną kategorią są okna przesuwne – tarasowe, które waşą nawet 800 kg. Do montaşu tego typu modeli uşywamy specjalistycznych maszyn. Waga wzmacnia okna PCV, więc proszę się tym nie przeraşać.
FOT. JOANNA MAĹ ECKA-SYNORADZKA
Czyli podejście frontem do klienta to klucz do sukcesu? Coś w tym jest. Poza tym chcemy doradzać klientom w taki sposób, w jaki byśmy sobie doradzali. Ile razy jest tak, şe kupujący chce jakiś konkretny kolor okien, a ja patrzę na wnętrze i widzę, şe on nie pasuje. Próbuję doradzić inny, mając na uwadze, şe mogę stracić klienta. Zostawiam próbki, próbuję – z róşnym skutkiem. Ostatnio miałem taką sytuację, şe po weekendzie klient zadzwonił, şe jednak moja propozycja będzie lepsza. Dziś jest zadowolony. Z czego zbudowane jest okno Oknoplastu? Ościeşnica, skrzydło, okucie odwiedniowe, pakiet szybowy, a wewnątrz ram wzmocnienie stalowe wielokrotnie gięte. Pakiet szybowy składa się z kilku szyb. Wśród propozycji mamy opcję dwuszybową, która odchodzi do lamusa, pakiet trzyszybowy, a nawet czteroszybowy. Na szybach znajduje się powłoka z tlenków metali, która niweluje ucieczkę ciepła na zewnątrz. Nasze powłoki dodatkowo gwarantują, şe pomimo iş dochodzi następna szyba, nie blokuje ona dostępu światła zewnętrznego oraz energii słonecznej do pomieszczenia.
Jak zmieniały się okna w ciągu ostatnich kilkunastu lat? Kiedyś były tylko pakiety dwuszybowe, a zmieniały się powłoki zmniejszające ubytek ciepła. Od kilku lat nie zaobserwowałem duşych zmian. Dziś nowością są okna czteroszybowe i kształt, który wraca do tego sprzed lat. Mamy dwa nowe produkty: prolux (zaokrąglony) i piksel, przypominający okna aluminiowe. W obu tych przypadkach stosujemy ramy – nişsze, lşejsze. Šadnie wyglądają i powodują, şe więcej światła wpada do pomieszczenia. Jakie ma Pan okna w domu? Oknoplastu. Mieszkam w Atanerze, który jest jednym z naszych odbiorców i montuje w mieszkaniach nasze okna. Mam te okna 9 lat i jestem zadowolony, podobnie jak moja mama, u której montaş miał miejsce w 1998 r. Czy wchodząc do znajomych, rodziny, knajpy, zwraca Pan uwagę na okna? Nie, bo chyba niedobrze bym się z tym czuł. Czasem, jak jestem w hotelu, to rzeczywiście zdarza mi się zwracać na to uwagę. Dziś cięşko rozpoznać markę, bo mamy wielu producentów. Zdarza się, şe na oknach są logotypy i wtedy jestem w stanie stwierdzić, kto jest producentem. Na razie nie natrafiłem na takie, które dorównywałyby oknom Oknoplastu. 
38
pres ti żowa roz mowa
/
Prezydent dwóch kadencji Mówią o nim: odważny, z charakterem, nie boi się trudnych rozwiązań, a czasem nawet – „tęczowy Jacek”. Jacek Jaśkowiak, Prezydent Miasta Poznania, jest na półmetku kadencji. Dużo pracuje, ale tego wymagają od niego poznaniacy. Boksuje, jeździ na rowerze i podejmując nawet najtrudniejsze decyzje ceni zdanie swojej rodziny rozmawia: Joanna Małecka-Synoradzka
To już dwa lata odkąd został Pan prezydentem Poznania. Jak ocenia Pan ten czas? JACEK JAŚKOWIAK: Był pracowity. Pracujemy w intensywnym tempie. Wiele spraw trzeba nadrabiać, poprawiać. Sporo kwestii wymagało natychmiastowych działań naprawczych. W przypadku sprawowania władzy przez 16 lat gromadzą się zawsze trudne tematy, jakie wrzuca się do tak zwanej ostatniej szuflady. Jednak z drugiej strony zaufałem miejskim urzędnikom, ich kwalifikacjom, wiedzy o mieście, doświadczeniu w dziedzinach, którymi się zajmują. Wielu podchwyciło nowe podejście i razem wdrażamy zmiany, realizujemy nowatorskie projekty. Osobiście jestem bardzo zaangażowany – pracuję 50-60 godzin w tygodniu, mam dużo zajęć i obowiązków także w weekendy czy święta, zdarzają się również delegacje. Tego czasu dla siebie i rodziny mam zdecydowanie mniej. Widzę jednak efekty tej pracy i to daje mi motywację.
FOT. PAWEŁ F. MATYSIAK
Co Pana zdaniem zmieniło się w Poznaniu? Zadajmy to pytanie mieszkańcom! To dla nich zmieniamy Poznań, realizując większe i mniejsze zadania. Stawiamy na inwestycje realnie poprawiające jakość życia. Na fajerwerki, takie jak stadion czy Termy Maltańskie, miasto już wydało pieniądze. Musimy teraz zadbać o mieszkańców, ich najbliższe otoczenie, inne warunki do życia. Musimy przyciągać nowych, dlatego staramy się, by ta jakość życia stopniowo się podnosiła. Liczy się przyjazna przestrzeń publiczna, tereny zielone i rekreacyjne, dobra komunikacja miejska, oferta mieszkaniowa, dostępna kultura, opieka zdrowotna. W każdej z tych dziedzin wiele poprawiliśmy. Zawsze można więcej, szybciej i lepiej. Musimy jednak działać w ramach możliwości budżetowych. A ta kołdra zawsze jest za krótka… W mieście pojawiły się strefy tempo 30, a tym samym więcej możliwości dla rowerzystów. Uważa Pan, że to było dobre rozwiązanie? Naszym priorytetem jest odkorkowanie miasta. Rozbudowa, poszerzanie dróg to – nomen omen – ślepa uliczka. W dużych miastach europejskich już to wiedzą. Nieważne, ile będzie pasów, zawsze będą zakorkowane, bo miasta nie są
39
Staram się choć trochę oderwać od spraw służbowych. Gwarantuje to dobry spektakl, lektura czy muzyka. I koniecznie treningi
z gumy. Zrównoważony transport nie może być pustym frazesem, dlatego działamy tak, by do tej równowagi doprowadzić. Rower to popularny środek transportu w bogatych miastach Europy. Nie bez powodu. Jest najtańszy – dla użytkownika i zarządzającego miastem, nie emituje spalin, nie potrzebuje dużo miejsca do parkowania. Jednak trzeba zainwestować w infrastrukturę. I to właśnie robimy. Ścieżki rowerowe są konieczne, by wszyscy mogli z nich korzystać i czuć się bezpiecznie – także dzieci i osoby starsze. Niektórzy kierowcy przeklinają Pana za zmianę organizacji ruchu w centrum Poznania, bo takie ulice jak Ratajczaka czy Święty Marcin w szczycie komunikacyjnym są po prostu nieprzejezdne. Co chciałby Pan im powiedzieć? Że te zmiany nie są efektem jakiejś mojej osobistej antymotoryzacyjnej obsesji. Jest dla mnie oczywiste, że niektórzy po prostu muszą się poruszać samochodem, z różnych względów. Dlatego tych, którzy nie muszą, zachęcamy do zmiany na autobus czy tramwaj, bo jeden pasażer komunikacji miejskiej to jeden samochód mniej w korku. Żeby ludzie rezygnowali z auta jadąc do centrum, musimy tworzyć strefy przyjazne pieszym i rowerzystom, w ruchu musimy dawać preferencje środkom komunikacji zbiorowej. Poznań nie jest w stanie zmieścić już więcej samochodów, stąd działania ukierunkowane na rozładowanie ruchu. To jest jednak proces, takie zmiany po prostu trwają.
40
Sprzeciwił się Pan odczytaniu nazwisk ofiar katastrofy smoleńskiej podczas rocznicy Poznańskiego Czerwca. Myśli Pan, że poznaniacy mają przez to do Pana większy szacunek? To nie jest pryzmat, przez jaki postrzegam moją postawę w tej sprawie. Szacunek należy się Bohaterom i Ofiarom Powstania Poznańskiego 28 Czerwca 1956 roku. Wypełniłem też wolę kombatantów, bo tzw. apelu smoleńskiego na obchodach 60. rocznicy nie chciały dwa zrzeszające ich stowarzyszenia. Na tej uroczystości oddawaliśmy hołd bohaterom, nie uprawialiśmy bieżącej polityki. Cieszy mnie, że ten gest zainspirował innych i z odczytania tego apelu zrezygnowano w pozostałych miastach. Z ogromną satysfakcją przyjąłem również decyzję Marka Woźniaka, Marszałka Województwa Wielkopolskiego, który nie pozwolił, aby ten apel zabrzmiał na obchodach upamiętniających Powstanie Wielkopolskie. Zbojkotował Pan otwarcie Galerii Posnania. Dlaczego? Nie zbojkotowałem. Po prostu nie wziąłem udziału w otwarciu. Niektórzy mówią o Panu „tęczowy Jacek”. Co Pan na to? Nie mam nic przeciwko. W kolarstwie tęczowe koszulki noszą mistrzowie świata. Jest Pan kibicem Lecha Poznań. Ma Pan swojego faworyta wśród piłkarzy? Nie jestem fanem piłki nożnej, wolę inne dyscypliny. Owszem, w młodości kibicowałem Lechowi. Mieszkałem w bloku z kapitanem Lecha Teodorem Napierałą, który przyjaźnił się z rodzicami. Chodziłem na mecze Lecha na stadion na Dębcu – wtedy, gdy w piłce nożnej nie było jeszcze wielkich pieniędzy i zagranicznych graczy. Teraz też oczywiście chcę, by grał jak najlepiej i odnosił sukcesy. Klub piłkarski może być świetnym elementem promocji miasta.
Zmodernizowane targowisko, rozbudowana szkoła czy miejski monitoring. Właśnie takich projektów oczekują poznaniacy
Pana ulubiona dyscyplina sportu? Uprawiałem wiele – w młodości boks, wioślarstwo, później biegi narciarskie i kolarstwo. Teraz najwięcej radości ponownie sprawia mi boks. Boksował się Pan już z Dariuszem Michalczewskim i Przemysławem Saletą. Przyzna Pan, że to dość nietypowy sposób pomagania innym. Kto będzie Pana następnym przeciwnikiem? Już raz, po walce z Tigerem, obiecałem sobie, że nie wyjdę na ring z zawodowcem. Po tej walce miałem złamane żebro. Po rozmowie z profesorem Jackiem Wachowiakiem, kierownikiem Kliniki Onkologii, Hematologii i Transplantologii Pediatrycznej przy ul. Szpitalnej w Poznaniu, dałem się przekonać do walki z Przemkiem… Rozgrzesza mnie 240 tys. złotych zebrane na wsparcie budowy nowego skrzydła kliniki. Po tej walce w listopadzie znów postanowiłem, że była ostatnia. Zobaczymy… Jak ważna jest dla Pana polityka? Dla mnie najbardziej liczy się to, co mogę zrobić dla Poznania. Politykę traktuję jako narzędzie konieczne do pracy dla miasta. Jak ważna jest dla Pana rodzina? Bardzo. Ubolewam nad tym, że mam dla najbliższych tak mało czasu. Czy bliscy mają wpływ na pańskie decyzje dotyczące Poznania? Bardzo lubię słuchać innych. Doceniam odmienny punkt widzenia, dobre rady, konstruktywną krytykę. Chętnie słucham krytycznych uwag najbliższych mi osób.
FOT. PAWEŁ F. MATYSIAK
41
Prestiżowy kwestionariusz: Imię i nazwisko: Jacek Jaśkowiak
42
Wiek: 52 lata Miejsce zamieszkania: Poznań
Pana praca wymaga wielu wyrzeczeń i trzeba jej poświęcić dużo czasu. Co na to bliscy? Nie zaskoczę pewnie tą odpowiedzią – żałują. Jednak moje poprzednie zajęcie też było absorbujące. Angażowałem się również w pozazawodowe inicjatywy, np. organizację zawodów Pucharu Świata w biegach narciarskich w Szklarskiej Porębie. Najbardziej szkoda mi, że tak mało czasu mogę spędzić z wnuczką. A bardzo lubię się nią zajmować! Co robi Pan w wolnych chwilach? Staram się choć trochę oderwać od spraw służbowych. Gwarantuje to dobry spektakl, lektura czy muzyka. I koniecznie treningi. Bez nich byłoby mi trudno znaleźć równowagę codziennego dnia. Jakie zmiany czekają poznaniaków w 2017 roku? Będziemy kontynuować te, które zaczęliśmy. Mamy jasno sprecyzowane cele. Częściowo odzwierciedla je budżet. W wydatkach bieżących i inwestycyjnych największe środki przeznaczamy na oświatę, nie tylko z powodu reformy. By wyjść naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców, aż 64 miliony złotych inwestujemy w szkoły i przedszkola. Drugi duży obszar inwestycyjny to drogi i transport. Relatywnie wysokie kwoty zostaną przeznaczone na politykę społeczną. Mieszkańcy zauważą zmiany w swojej okolicy – zmodernizowane targowisko, rozbudowana szkoła czy miejski monitoring. Właśnie takich projektów oczekują poznaniacy. Co najbardziej chciałby Pan zmienić w Poznaniu? Chciałbym, żeby stał się miejscem, gdzie się dobrze żyje. By Poznań jako miasto oferował mieszkańcom komfortowe warunki w możliwie wielu zakresach. By chętnie sprowadzały się tu nowe osoby. Istotna jest także sfera symboliczna. Życzyłbym sobie, aby poznaniacy byli dumni ze swego miasta, identyfikowali się z nim. Tu nie chodzi o chwytliwe hasła promocyjne czy logotypy. Mam nadzieję, że doceniają zachodzące zmiany, ogólny trend ukierunkowany na dobro mieszkańców. Bo miasto to ludzie.
Zawód: prawnik, ekonomista Hobby/zainteresowania: sport: kolarstwo, biegi
narciarskie, boks (to moja pierwsza sportowa miłość); literatura (w tym poezja), teatr, muzyka Ulubione miejsce w Poznaniu: lubię wiele zakątków
naszego miasta, ale serce mam na Jeżycach, Dębcu i Ławicy
Ulubiony przysmak poznański: nasza lokalna kuchnia
jest smaczna, najchętniej jednak wybieram gęś z pyzami i modrą kapustą Chciałbym pojechać: moim marzeniem jest Jukon
w Kanadzie. Chciałbym kiedyś przejechać rowerem lub przejść na nartach przez te dziewicze tereny. Wiele miejsc zwiedziłem przy okazji udziału w biegach narciarskich, w niektóre chętnie bym wrócił Moje największe marzenie to: nie zawieść poznaniaków,
którzy powierzyli mi tę zaszczytną funkcję. Chciałbym przekazać następcy Poznań nowoczesny, w którym mieszkają szczęśliwi poznaniacy dumni ze swojego miasta Zawsze chciałem: możliwie najlepiej zrobić to, czego
się podejmowałem i czerpałem z tego sporo radości W nowym roku życzę sobie: więcej czasu
dla najbliższych, przyjaciół i przede wszystkim dla wnuczki Poznaniakom w nowym roku życzę: radości,
gdy idą do pracy, szkoły czy przedszkola. I takiej samej radości, gdy wracają do domu. Seniorom życzę jak najwięcej zdrowia i czasu w gronie najbliższych i znajomych. Wszystkim oczywiście wszelkiej pomyślności osobistej oraz mądrych rządów w Polsce.
Co będzie Pan robił, kiedy nie będzie Pan już prezydentem Poznania? Zdeklarowałem, że ten urząd będę pełnił maksymalnie przez dwie kadencje. Potem chciałbym wrócić do poprzedniej działalności. Jak dotąd syn, który przejął moją firmę, deklaruje, że czeka na mój powrót.
MAGAZYN NOWOCZESNEGO POZNANIAKA
Chcesz być zawsze na bieżąco? Dołącz do nas na facebooku Fb/poznański prestiż Magazyn dostępny także na www.poznanskiprestiz.pl
44
moto
/
Auto to diabelski wynalazek „Lory, rolwagi, kipry, busy i dryndy, czyli o samochodach po poznańsku. Monografia poznańskiej ulicy... zza kierownicy” – to tytuł wyjątkowej książki, której premierę zaplanowano na 2017 rok. Pierwszy rozdział tej historii wielkopolskiej motoryzacji jest napisany gwarą! O swojej pasji do samochodów opowiedział nam autor, Dobiesław Wieliński – podróżnik i dziennikarz rozmawia: Michał Gradowski
Czy gdyby urodził się Pan kilkadziesiąt lat później, Pana pasja do motoryzacji mogłaby się nie narodzić? DOBIESŁAW WIELIŃSKI: Oczywiście. Kiedy byłem młody, wszyscy chcieli posiadać własny pojazd, dla wielu to było niedoścignione marzenie. Podróż maluchem do Bułgarii to był wtedy wyczyn – pięć dni w drodze z konserwami w bagażniku oraz butlami z gazem, stolikiem kempingowym, krzesłami turystycznymi i namiotem na tylnym siedzeniu. Dziś wyjazd na wakacje przez całą Europę jest czymś zupełnie normalnym.
A gdyby miał Pan kupić nowy samochód? To byłby kłopot. Samochody są teraz brzydkie, niektóre mają tak fatalną stylistykę nadwozia, że szkoda na to patrzeć. Poza tym coraz więcej ludzi rozgląda się dzisiaj za samochodami sprzed 20 lat, bez rozbudowanej elektroniki i innych bajerów, które auta mają obecnie w standardzie. Pomoc tych wszystkich asystentów „nie przekraczaj ciągłej linii”, „nie podjeżdżaj zbyt blisko samochodu przed tobą” jest przy codziennej jeździe bardzo uciążliwa. Wiele osób przekonało się też, że system wspomagania parkowania jest czasami bezradny w zderzeniu ze słupkiem. Gdybym dziś miał kupić auto o pięknej linii, szukałbym Cadillaca z lat 50.
45 
đ&#x;Ą
DOBIESĹ AW WIELIĹƒSKI byĹ‚ jednym z goĹ›ci pierwszej edycji targĂłw Retro Motor Show, ktĂłre w listopadzie odbyĹ‚y siÄ™ w Poznaniu
FOT. MIĘDZYNARODOWE TARGI POZNAĹƒSKIE (3)
đ&#x;Ą
Cadillac Eldorado Convertible wystawiony na Retro Motor Show 2016
đ&#x;ĄŹ
Mercedes Benz 300S
Przejechał Pan 1700 km na wuesce po NRD. Gdybym powiedział komuś, şe ma przejechać taką trasę luksusowym samochodem, odebrałby to jako karę. Czy dzisiaj podróşuje się inaczej niş kiedyś? Moja podróş po NRD trwała siedem dni, ale ogólna zasada jest prosta – im wolniej się poruszasz, tym więcej widzisz. Jeśli mkniemy samochodem po autostradzie, moşemy patrzeć tylko przed siebie. Od kilku lat uşywam kampera, którym jeşdşę z prędkością 50-60 km/h. Nareszcie prowadząc samochód mogę spokojnie rozejrzeć się na boki. Poza tym jadąc wolniej i korzystając z dróg krajowych moşna poznać şycie mieszkańców. Kiedyś regularnie przemierzałem w ten sposób trasę do niemieckiej granicy, jadąc na
wystawy samochodowe. Wcześnie rano widziałem jak kraj zaczyna budzić się do şycia, jak ludzie idą do pracy, a dzieci do szkoły, moşna sobie wtedy wyobrazić jak funkcjonuje społeczeństwo. Zatrzymując się tylko na szybką kawę w McDonaldzie jesteśmy od tego bardzo daleko. Inaczej jeździ się teş bez GPS-ów, które kiedyś zastępowała mapa i rozpiska na kartce papieru. Czasem z faktu, şe ktoś się zgubił czy zabłądził wynikało coś ciekawego. Tak było np. w czasie naszej podróşy do Jugosławii w latach 70., na którą pojechaliśmy maluchem z przyczepą. Późnym wieczorem w pewnym małym miasteczku – a miasta nie były wtedy oświetlone jak dziś – szukałem miejsca na nocleg. Znaleźliśmy niewielką łączkę, na której rozbiliśmy namiot. Rano, kiedy z niego wyszedłem, a była to niedziela, zobaczyłem odświętnie ubranych ludzi idących do kościoła. Okazało się, şe rozbiliśmy się na trawie na samym środku ronda. Zjechał Pan samochodem niemal całą Europę, był Pan m.in. tarpanem na Krymie czy kamperem na Nordkappie, zwiedził Pan Stany Zjednoczone od Nowego Jorku po Las Vegas. Która z przygód w czasie tych wypraw była najbardziej niebezpieczna? Kiedy w 2001 roku razem z şoną zwiedzaliśmy Kalifornię, postanowiliśmy pojechać do Sequoia National Park. W pewnym momencie dojechaliśmy do drogi ze szlabanem. Dla Polaka szlaban nie jest jednak problemem – wystarczy go podnieść. Jadąc dalej, trafiliśmy na jedną plamę śniegu, potem drugą, aş w końcu na kolejnej hałdzie przód auta podniósł się
46
Jest Pan autorem wielu ksiąşek o samochodach, m.in. o Rolls Royce’ach, cięşarówkach okrytych legendą, tarpanach czy historii wielkopolskiej motoryzacji. Jedną z publikacji poświęcił Pan teş autom papieşy. Skąd pomysł na napisanie „Papamobile. Fabularyzowanej historii transportu watykańskiego�? Wcześniej zajmowałem się głównie motoryzacją krajową, ale temat papamobile wydał mi się bardzo ciekawy. Docieranie do konstruktorów papieskich samochodów na całym świecie było fascynującą przygodą. Do dziś stoją auta, którymi jeździł Ojciec Święty. Szczególnie Jan Paweł II miał takie şyczenie, aby samochody, którymi podróşował, były wyprodukowane na miejscu, co oczywiście
đ&#x;ĄŹ đ&#x;ĄŞ
Właśnie na takiej wuesce Dobiesław Wieliński zwiedzał NRD
nie zawsze było moşliwe. W Argentynie samochód papieski stoi w muzeum. Kiedy zapytałem o informacje na jego temat, otrzymałem odpowiedź „nie ma�. Trochę zirytowany ponowiłem pytanie i dostałem maila: „To było 28 lat temu, a ja mam 20 lat!�. W niektórych krajach Ameryki Šacińskiej, w rocznicę wizyty Jana Pawła II, papamobile jedzie przez miasto jak relikwia po dywanie z kwiatów, z portretem papieşa w środku. W Indiach papamobile stoi na honorowym miejscu, w holu przy wejściu do koncerntu Tata. Podobnie jest na całym świecie – na Filipinach, w Kanadzie, USA czy w Wielkiej Brytanii, choć tam jedno z aut papieskich zamieniono na pub z piwem. Tylko w Polsce samochód papieşa pocięto na złom po pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II. Osobówka, którą wtedy jeździł – Fiat 130 – stoi w Niepokalanowie, ale zamurowana. Zakonnicy tak się bali kradzieşy, şe zostawili tylko małe drzwi. Ciekawe są takşe początki historii transportu watykańskiego. Kiedy biskup Nowego Jorku przysłał do Watykanu pierwsze auto, papieş go nie ruszył, to był wynalazek diabła, a dostojnicy kościelni jeździli wtedy na osiołkach. Sytuacja zmieniła się dopiero w latach 20. XX w. W 2017 roku ukaşe się Pana kolejna ksiąşka. Tak, będzie to uaktualniona wersja historii wielkopolskiej motoryzacji, pt. „Lory, rolwagi, kipry, busy i dryndy, czyli o samochodach po poznańsku. Monografia poznańskiej ulicy... zza kierownicy�. Pierwszy rozdział napisany jest w całości gwarą Starego Marycha. Czym lub kim jest dla Pana samochód? To członek rodziny, który po dłuşszej podróşy zawsze jest z wdzięczności głaskany po kierownicy. Czasem czuję teş przez fotel kolana Anioła Stróşa, który siedzi na tylnym siedzeniu. 
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE D. WIELIĹƒSKIEGO (2)
na misce olejowej, a koła nie dotykały gruntu. Wysiedliśmy, şeby zobaczyć, co się stało, a w tym momencie zatrzasnęły się drzwi z kluczykami w środku. Zostaliśmy na zewnątrz w t-shirtach, w środku lasu. Kawałkiem skały wybiłem tylną szybę, odblokowaliśmy drzwi, ale wyjechać się nie dało. Próbowałem odkopać koła rękami, ale tylko pokaleczyłem sobie ręce odłamkami szkła. Do najblişszej wioski było 15 km, w komórce zero sygnału, zastanawialiśmy się, co będzie jak przyjdzie niedźwiedź? A şe było juş prawie ciemno, zapchaliśmy okno rzeczami i poszliśmy spać, stojąc na zmianę na warcie. Trochę się dogrzewaliśmy, ale musieliśmy być ostroşni, bo benzyny było juş bardzo niewiele. Ratunek przyszedł rano – w nocy zamarzły koleiny, w których zakopane było auto, zrobiła się z nich lodowa rynna i wyjechaliśmy bez problemu. Pierwsze, co zrobiliśmy, to pojechaliśmy na stację benzynową, gdzie zatankowałem, umyłem ręce, a şona ścierała w tym czasie ślady krwi z maski, şeby nie posądzili nas o morderstwo. I dalej ruszyliśmy do Los Angeles. Od tego czasu na şadne skróty juş się nie piszę.
48
na wybiegu
/
Praca, lubię to
49
Szymon Mrózek – twórca marki Diligent – opowiada nam o projektowaniu, modzie, inspiracjach, a także o wyładowywaniu złości i zbieraniu energii rozmawia: Piotr Chabzda
Czym jest dla Ciebie moda? SZYMON MRÓZEK: Moda jest bardzo ważną częścią mojego życia – tak jak dla każdego z nas. Dzięki niej podkreślamy nasze atuty, zasłaniamy niedoskonałości, komunikujemy się z innymi. Pozwala nam pokazać siebie, to, co robimy, swój charakter, ale też coś ukryć, schować, zataić i przekłamać. Jest elastyczna, plastyczna i zmienna – tak jak my.
FOT. ARCHIWUM MARKI DILIGENT
Co jest najważniejsze w Twoich projektach? Od samego początku ważne były dla mnie proporcje, detal i spójność przy tworzeniu kolekcji. Zwracałem uwagę również na jakość przy doborze tkanin oraz wykańczaniu rzeczy. Uważam, że dobrze uszyte ubrania są na lata. Takie wartości towarzyszą mi do dziś. Przy tworzeniu marki Diligent założyłem sobie, że mają to być ubrania jak najlepszej jakości, przystępne cenowo. Dlatego podzieliłem swoje kolekcje na kategorie, które zawierają zarówno produkt wysokiej klasy, jak kaszmirowo-wełniane płaszcze, ale też rzeczy, które nazywamy „basic”, wykonane z dzianin i tkanin bawełnianych często zamawianych z polskich manufaktur. Skąd czerpiesz inspiracje? Bardzo interesuje mnie architektura oraz technologia. Jestem niespokojnym duchem. Bardzo lubię podróżować. Jestem otwarty na nowe znajomości i kontakty. Moje inspiracje często są nieoczywiste i bardzo osobiste. Na przykład kolekcja GREAT DELUSION jest interpretacją komunistycznej architektury Bratysławy w kontekście współczesnej fotografii Michała Pudelki.
Na początku projektowałeś przede wszystkim dla kobiet. Jak powstała pierwsza męska kolekcja? Początek współpracy z projektantką Martą Pospieszną spowodował duże zmiany w marce. Projekty są dużo bardziej kolorowe i indywidualne. Postanowiliśmy w tych zmianach uwzględnić również mężczyzn, którzy poszukują dzięki modzie swojego języka komunikacji. Według nas współczesny mężczyzna jest dużo odważniejszy i świadomy niż kiedyś. Jest pewny siebie i tę pewność chce podkreślać. Jest męski, ale też delikatny i subtelny. Te przemyślenia doprowadziły do powstania linii dla mężczyzn, która wywodzi się z męskiej klasyki, ale została przefiltrowana przez współczesną nonszalancję w połączeniu ze sportem i wygodą. Właśnie te wartości uznaliśmy za kluczowe, również przy kontynuacji projektów dla kobiet. Kolekcja GREAT DELUSION została zaprezentowana w Budapeszcie. Co dają Ci jako projektantowi pokazy poza granicami kraju? Pozwalają na nowe możliwości i kontakty, dzięki nim wiemy, że musimy działać według kalendarza projektowego, proponować coraz to nowsze rozwiązania, projektować i promować własną, odważną i charakterystyczną estetykę, z którą jesteśmy utożsamiani. W dzisiejszych czasach produkt musi mieć „to coś”, aby został zapamiętany i pojawił się w szafie potencjalnego kupca. Diligent znaczy pracowity, co jest podobno Twoją charakterystyczną cechą. A jak spędzasz wolny czas? Od kilku lat jestem fanem crossfitu. Wyładowuję tam swoje złości i zbieram energię. Polecam poranne treningi. Dają kopa. Jestem fanem sportów. Narty, squash, basen czy bieganie. To wszystko, oczywiście w połączeniu ze zdrowym jedzeniem, daje mi energię i optymizm do pracowitego „tu i teraz”. Często moi znajomi śmieją się, że pomimo mojego młodego wieku widzą u mnie uzależnienie od pracy. Nie zaprzeczam, lubię to, co robię.
50
na wybiegu
/
Elegancjanonszalancja Nie dawno temu, nie za siedmioma wzgórzami, ale tu i teraz w Poznaniu zaczyna się bajka o spełnianiu modowych marzeń, o DILIGENT. Tak przedstawia siebie duet projektantów, Szymon Mrózek i Marta Pospieszna. Jaki będzie jej morał? tekst: Piotr Chabzda
M
arka DILIGENT została założona w 2013 roku przez Szymona Mrózka, studenta poznańskiej School of Form na wydziale Fashion Design. Przez pierwsze dwa lata proste i minimalistyczne projekty powstawały z myślą o kobietach. Debiutancką kolekcją męską była GREAT DELUSION – stworzona i zaprezentowana na finale Mercedes Benz Fashion Week w Budapeszcie. Jej motywem przewodnim stały się inspiracje czerpane ze stylistyki socrealistycznej architektury i współczesnej fotografii. W 2015 roku do zespołu twórczego DILIGENT dołączyła projektantka Marta Pospieszna, również studentka School Of Form na wydziale Fashion Design. Wzbogaciła twórczy potencjał marki o nutę ekstrawagancji – nowatorską i odważną kolorystykę. Pierwszą wspólną propozycją tego duetu była kolekcja CODE COLOUR na sezon 2016 – inspirowana energią światowych metropolii, zespolenie wyrafinowanej elegancji ze swobodą niesztampowej mody ulicznej.
diligentclothes.com
FOT. ARCHIWUM MARKI DILIGENT (6)
51 
52 
na wybiegu
/
53 
Krawcowa online Czy moşna zaprojektować sobie sukienkę przez Internet? Unikatową, wymarzoną, którą uszyje krawcowa, a nie wypluje maszyna? W „Place for dress� – wyjątkowym miejscu stworzonym przez siostry, Agatę Olszyńską i Martę Wiznerowicz – moşna. – Nie chcemy być kolejnymi szafiarkami, blogerkami, celebrytkami modowymi. Chcemy tworzyć, szyć i realizować marzenia naszych klientek – mówią poznanianki tekst: Piotr Chabzda
FOT. MATERIAĹ Y PRASOWE FIRMY
M
đ&#x;ĄŹ
Agata Olszyńska i Marta Wiznerowicz. Siostry, projektantki „Place for dress�
iędzy Agatą i Martą jest siedem lat róşnicy. Młodsza z nich, Marta, to wizjonerka, kreatorka, wolny duch. Pomaga klientkom w doborze odpowiednich fasonów sukienek. Starsza, Agata, zajmuje się sprawami logistycznymi, księgowością oraz strategią firmy. Siostry świetnie się uzupełniają. Mają do siebie zaufanie. Ale o tym później. – Podstawowym problemem, z jakim się spotkałyśmy, był brak ciekawych ubrań w sieciówkach. Wiele dziewczyn nie moşe znaleźć tej jednej, jedynej, upragnionej sukienki na wyjątkową okazję. Miałam podobnie – mówi Agata. – Problem pojawił się przy moich 18 urodzinach. Ostatecznie padło na czarną spódnicę wykończoną okropną lamówką oraz czerwoną bluzkę na ramiączkach. Nie był to mój zestaw idealny. Chciałam się wyróşnić, załoşyć coś ciekawego i wyjątkowego – opowiada. Marta miała podobnie. Przez długi czas nie mogła znaleźć czegoś odpowiedniego dla siebie. Siostry postanowiły zakasać rękawy i stworzyć miejsce, w którym nie tylko one same, ale przede wszystkim dziewczyny z kaşdego miejsca na świecie będą mogły wybrać dla siebie wyjątkową kreację. Tak powstał projekt „Place for dress�.
Sukienka – zrób to sam Zaciągnęły kredyt i rozpoczęły realizować sukienkowy projekt. Uruchomiły stronę internetową www.placefordress.com. Stworzyły miejsce, które pozwala klientkom zaprojektować wymarzoną sukienkę przez Internet. – Tu zaczęła się prawdziwa jazda bez trzymanki. Musiałyśmy zaprojektować szablony ubrań, które po pierwsze, będą podobać się naszym klientkom, po drugie – będziemy w stanie je uszyć. Ostatecznie przygotowałyśmy kilka propozycji, które pojawiły się na naszej stronie – tłumaczy Agata. – Panie często składając zamówienie przesyłają nam swoje własne pomysły na stylizację. Na początku sprawdzamy, czy damy radę to uszyć. Jeśli nasze krawcowe stwierdzą, şe tak, realizujemy zamówienie – wyjaśnia. Siostry pieczołowicie kontrolują proces powstawania sukienek. Od momentu zamówienia, po jej uszycie, włoşenie do torby i wysyłkę – wszystko to jest przez nie nadzorowane. Kaşde zamówienie jest realizowane indywidualnie, a kaşdą z uszytych sukienek traktują tak, jakby miały ją same na siebie włoşyć.
54
– Zakochujesz się w sukience od pierwszego wejrzenia, ale nie ma w sklepie Twojego rozmiaru albo okazuje się, że jest za ciasna w biuście lub o parę centymetrów za krótka? Wiemy, że to frustrujące. Same to przeżyłyśmy – opowiadają siostry
Czy da się pracować z siostrą? Na pytanie, czy obalają stereotypy, chórem pada odpowiedź: tak! – Chcemy pokazać, że z rodziną nie tylko dobrze wychodzi się na zdjęciu, ale również w biznesie. Tworzymy zgrany team, który może na sobie polegać. Rozumiemy, kiedy jedna z nas musi zająć się innymi sprawami i mniej czasu poświęca firmie. Kolejnym mitem, który chcemy obalić, jest zatrudnianie osób starszych. Dla nas ważne są umiejętności i doświadczenie, a wiek? Nie gra roli! – mówi Agata. – Pokazujemy również, że każda nasza klientka może czuć się kobieco. Dla nas najważniejsze jest to, aby pięknie wyglądała. Nie chcemy być kolejnymi szafiarkami, blogerkami, celebrytkami modowymi. Chcemy tworzyć i szyć – realizować marzenia naszych klientek – zapewnia.
Łączenie materiałów i pokoleń – Codziennie otrzymujemy po kilka zamówień na sukienki. Ze względu na przypadające w okresie zimowym święta, studniówki, połowinki, Sylwestra, czasami prosimy o pomoc
55
FOT. MATERIAŁY PRASOWE FIRMY (4)
Sukces „Place for dress” to dobrze odrobione lekcje. Dziewczyny przejechały setki kilometrów w poszukiwaniu odpowiednich materiałów. Dotykały, gniotły, sprawdzały, jak faktura zmienia się po praniu
naszą ciocię czy zaprzyjaźnione krawcowe. Wtedy liczba zamówień nagle wzrasta do kilkunastu sztuk dziennie. Oprócz tego szyjemy również suknie ślubne oraz sukienki dla druhen. Dzięki naszym kochanym paniom krawcowym dajemy radę – tłumaczy Agata. – Pomimo dość sporej różnicy wieku między nami a naszymi krawcowymi świetnie się dogadujemy. Tak naprawdę to one nas motywują do działania i tworzenia nowych rozwiązań. Są profesjonalistkami w swoim fachu. Wiedzą, jakie materiały ze sobą łączyć. Możemy na nich polegać. Są kierownikami
produkcji. Mają wiedzę, znają się na rzeczy i wspierają nas w każdych działaniach – opowiada o swoim zespole. Sukces „Place for dress” to dobrze odrobione lekcje. Dziewczyny przejechały setki kilometrów w poszukiwaniu odpowiednich materiałów. Dotykały, gniotły, sprawdzały, jak faktura zmienia się po praniu. Obecnie używają tkanin z Polski oraz z zagranicy. Rozmawiały z wieloma osobami, poznały rynek. Świetnym posunięciem było zaproszenie do współpracy blogerki modowej, Tamary Gonzalez Perery, znanej jako Macademian Girl. To właśnie z nią gościły w programie „Pytanie na śniadanie”. Dzięki współpracy ze znanymi osobami chcą jeszcze mocniej zaistnieć w świadomości polskich kobiet. A plany mają ambitne! – W przyszłości chciałybyśmy przygotować stronę internetową z ubraniami dla mężczyzn. Marynarki, spodnie, koszule – to jest to. Ale obecnie skupiamy się na kobietach i ich potrzebach. Spełniając marzenia dziewczyn, realizujemy swoje własne i to jest najpiękniejsze! – deklarują siostry.
56
na zdrowie
/
Zatrzymać piękno młodości Co w naturalny sposób stymuluje komórki do produkcji kolagenu? Z pewnością mikronakłuwanie skóry. Mieszkańcy Wielkopolski coraz chętniej korzystają z tego typu zabiegów. – Wykonuje je co najmniej połowa moich klientów – mówi Michał Kukulski, poznański lekarz medycyny estetycznej rozmawia: Piotr Chabzda
Czy popularność zabiegów medycyny estetycznej to dowód na to, że jesteśmy coraz bardziej próżni? MICHAŁ KUKULSKI: Zawsze dbaliśmy o wygląd, na przestrzeni lat zmieniały się tylko sposoby pielęgnacji skóry. Obecnie jesteśmy bardzo świadomi tego, jak chcemy wyglądać – nasza skóra ma być młoda, gładka, dobrze nawilżona, bez zmarszczek i przebarwień. Zabiegi medycyny estetycznej pomagają osiągnąć ten upragniony cel. Jednak część osób nadal utożsamia je wyłącznie z botoksem. Czym tak naprawdę jest medycyna estetyczna? Według definicji prof. Radosława Śpiewaka to dział medycyny, należący do estetologii medycznej, zajmujący się zapewnieniem wysokiej jakości życia ludzi zdrowych
poprzez działania zapobiegawcze, zorientowane w dużej mierze na profilaktykę starzenia się skóry, w kolejnym etapie natomiast rekonstrukcyjne, mające odtworzyć stan sprzed tego procesu. Medycyna estetyczna obejmuje procedury, których stosowanie wyłącznie przez lekarzy posiadających czynne prawo wykonywania zawodu jest prawnie dopuszczalne. Celem tych działań jest poprawa fizycznej atrakcyjności pacjenta. Składa się z pięciu podstawowych filarów. Pierwszy z nich to toksyna botulinowa, zwana potocznie botoksem. Można nią leczyć zmarszczki mimiczne twarzy, nadpotliwość rąk, stóp, pach, bruksizm, czyli zgrzytanie zębami. Drugi filar stanowią wypełniacze (fillery). Najbezpieczniejszym jest kwas hialuronowy. Preparaty z tej grupy używane są głównie do wypełniania zmarszczek, bruzd, nadawania
57
FOT. MATERIAŁY PRASOWE FIRMY
objętości i uzupełniania ubytków tkankowych. Kolejny stanowią peelingi chemiczne. Czwarty to mezoterapia, czyli nakłucia skóry i wprowadzenie kwasu hialuronowego lub koktajli nawilżających i regenerujących skórę. Ostatni, piąty, to lasery. Który z nich jest najbardziej rozwojowy? Urządzenia laserowe są ciągle udoskonalane i dlatego ten piąty filar rozwija się najprężniej. Spowodowane jest to dość mocnym marketingiem firm produkujących wspomniane sprzęty. Lekarz kupuje do gabinetu laser (to słowo działa na pacjentów jak wabik) i przeprowadza zabiegi, które czasem mogą skończyć się powikłaniami w postaci blizn, przebarwień lub braku oczekiwanego efektu. Urządzeń na rynku jest bardzo dużo, należy pamiętać, że tylko doświadczony lekarz
medycyny estetycznej i dobry jakościowo sprzęt są gwarancją udanego zabiegu. W takim razie jakie zabiegi najlepiej wpłyną na naszą skórę? W mojej opinii bardzo dobrze sprawdzają się zabiegi mikronakłuwania skóry (odmiana mezoterapii), które w naturalny sposób stymulują nasze komórki do produkcji kolagenu. Najbardziej popularny jest zabieg z użyciem urządzenia Dermapen™. Dzięki niemu możemy w skuteczny i małoinwazyjny sposób poprawić napięcie skóry, pozbyć się powierzchownych zmarszczek, poprawić owal twarzy, zmniejszyć przetłuszczanie się skóry czy poprawić wygląd blizn potrądzikowych. W protokole anti-aging zabieg powtarza się 5-6 razy co 3-4 tygodnie, następnie jeden raz na 6 miesięcy w celu podtrzymania efektów
58
terapii. Mikronakłuwanie stymuluje również wzrost włosów u kobiet i mężczyzn z łysieniem typu androgenowego. Które zabiegi cieszą się największym zainteresowaniem? Wspomniany zabieg mikronakłuwania skóry często łączony jest z osoczem bogato płytkowym (tzw. wampirzy lifting) czy radiofrekwencją (zabiegi z użyciem fal radiowych). Pacjenci często decydują się na zabieg z użyciem toksyny botulinowej w celu likwidacji nadmiernego pocenia. Daje on komfort i redukuje pocenie na ok. 6 miesięcy.
granicy wieku nie ma. Tak naprawdę to wskazania decydują o tym, czy np. u dwudziestoparoletniej pacjentki zastosować botoks, bo ma już np. głęboką lwią zmarszczkę lub kurze łapki, które jej przeszkadzają. Dla seniorów też można dobrać zabiegi, które poprawią wygląd. Będzie to co prawda dłuższy proces dochodzenia do osiągnięcia wymarzonego celu, ale nawet u 60, 70-latków można odmłodzić twarz o kilka lat. Należy pamiętać o tym, że u kobiety w ciąży i matek karmiących piersią nie wykonuje się zabiegów medycyny estetycznej z uwagi na bezpieczeństwo płodu i dziecka.
Czy wiek odgrywa ważną rolę w zabiegach medycyny estetycznej? Pytam, ponieważ kiedyś jeden z bardziej znanych lekarzy medycyny estetycznej w Polsce zaapelował, aby matki 12 czy 13-letnich dziewczynek mających problemy z rozstępami zajęły się ich skórą i odwiedziły gabinet medycyny estetycznej. Z zasady zabiegi medycyny estetycznej wykonywane są u osób pełnoletnich, górnej
Coraz popularniejsze za granicą, ale również w Polsce, stają się imprezy typu botoks party. Co sądzisz na ich temat? Potępiam. To komercja i chęć szybkiego wzbogacenia się lekarzy-komiwojażerów! Takich lekarzy nazywam „doktor-walizka”. Zabieg z użyciem toksyny botulinowej powinien być poprzedzony dokładnym zebraniem wywiadu lekarskiego, kwalifikacją pacjenta do zabiegu, omówieniem korzyści
đ&#x;ĄŻ
MICHAĹ KUKULSKI,
absolwent UM w Poznaniu, Wydział Lekarski I, 2005. Ukończył Podyplomową Szkołę Medycyny Estetycznej PTL w Warszawie. W latach 2005-2008 nauczyciel akademicki w Katedrze i Zakładzie Anatomii Prawidłowej UM w Poznaniu.
59 
W latach 2007-2015 asystent w II Oddziale Chirurgii Onkologicznej WCO w Poznaniu. Obecnie prowadzi prywatnÄ… praktykÄ™ lekarskÄ… QKA MEDYCYNA ESTETYCZNA (www.qka.com.pl).
i ewentualnych powikłań. Po dwóch tygodniach powinna odbyć się wizyta kontrolna i ewentualna korekta. Pacjent powinien mieć moşliwość kontaktu z lekarzem wykonującym zabieg. A z lekarzem, który wykonuje zabieg na botoks party w razie wystąpienia powikłań czy potrzeby korekty nie ma moşliwości kontaktu i pomocy. Toksyna botulinowa jest lekiem, który musi być przechowywany w ściśle określonych warunkach chłodniczych. Jeşdşenie z fiolkami i wykonywanie zabiegów w warunkach poza gabinetem lekarskim, np. salonach fryzjerskich czy gabinetach kosmetycznych, powinno być piętnowane, a lekarze, którzy wykonują takie zabiegi, powinni mieć cofnięte prawo wykonywania zawodu.
FOT. MATERIAĹ Y PRASOWE FIRMY
Czyli zabieg, bo tak trzeba nazwać wstrzyknięcie kwasu hialuronowego bądź botoksu, nie moşe być wykonany poza gabinetem lekarskim? Zgadza się, nie moşe. Tylko w gabinecie lekarskim! W Polsce jedynymi osobami uprawnionymi do wykonywania zabiegów z zakresu medycyny estetycznej są lekarze. Zabiegi wykonywane przez osoby nieposiadające wykształcenia lekarskiego (kosmetyczki, kosmetolodzy) są łamaniem prawa. Takie zabiegi nie dają gwarancji bezpieczeństwa. W gabinetach kosmetycznych nie jest prowadzona dokumentacja medyczna, normą jest niepodpisywanie zgody na zabieg, często po jego wykonaniu nie są wydawane paragony z kasy fiskalnej. Niektóre zabiegi z zakresu medycyny estetycznej mylone są z chirurgią plastyczną. Czy Polacy są Twoim zdaniem świadomi róşnic pomiędzy nimi? Z czego wynika nasz brak wiedzy? Myślę, şe tak, Polacy są coraz bardziej świadomi róşnicy pomiędzy medycyną estetyczną a chirurgią plastyczną. Głównie za sprawą programów telewizyjnych, gazet branşowych
i poradników, których jest coraz więcej na rynku. Medycyna estetyczna stara się poprawić wygląd bez uşycia skalpela, natomiast chirurgia plastyczna, często zresztą utoşsamiana z chirurgią estetyczną, działa bardziej inwazyjnie i często nieodwracalnie‌ Czy w medycynie estetycznej istnieje sezonowość, czy teş kaşdy zabieg moşe być wykonywany o dowolnej porze roku? Według mnie to rynek kształtuje sezonowość, a nie faktyczne potrzeby pacjentów. Wszystkie zabiegi z zakresu medycyny estetycznej mogą być wykonane o dowolnej porze roku, pod warunkiem przestrzegania zaleceń wydanych przez lekarza. Oczywiście po wykonanym zabiegu naleşy szczególnie dbać o skórę. W tym celu stosuje się kremy ochronne z filtrami przeciw promieniowaniu UVA/UVB czy maski nawilşające. Czy zwykły internetowy research wystarczy, aby wybrać dobrego lekarza medycyny estetycznej? Najlepszym sposobem sprawdzenia lekarza jest rozmowa z jego pacjentami, jednak, jak wiadomo, większość osób nie chce się przyznać do wykonywania zabiegów medycyny estetycznej. Warto sprawdzić w Internecie opinie na temat lekarza, kliniki czy gabinetu. Punktem, na który szczególnie trzeba zwrócić uwagę, jest to, czy lekarz ukończył podyplomową szkołę medycyny estetycznej. Ukończenie kilku „weekendowych� kursów jest niewystarczające do odpowiedniego i bezpiecznego wykonywania zabiegów z zakresu medycyny estetycznej. Waşne jest teş, czy lekarz nadal rozwija swoją wiedzę i umiejętności przez uczestnictwo w szkoleniach, warsztatach praktycznych, konferencjach. Przynaleşność do jednego z trzech liczących się w Polsce towarzystw medycyny estetycznej (SLDE, PTMEiAA, POLME) jest równieş gwarancją jego wiarygodności. 
60
miejsca warte poz nan ia
/
Avenida, czyli aleja zmian Z mapy Poznania zniknęło City Center. Galeria handlowa przy dworcu PKP przeszła w 2016 roku diametralną zmianę, ukoronowaną nową nazwą. O tym, co to oznacza dla klientów, rozmawiamy z Norbertem Fijałkowskim, dyrektorem Avenidy rozmawia: Joanna Małecka-Synoradzka
City Center – nazwa, która kojarzyła się z galerią handlową na dworcu PKP w Poznaniu – zniknęła. Dlaczego? NORBERT FIJAŠKOWSKI: Zmiana była ostatnim punktem modernizacji centrum przeprowadzonej w ubiegłym roku. Decyzja o zmianie wynikała przede wszystkim z tego, şe City Center kojarzyło się bezpośrednio z centrum miasta. Rodziło to problemy np. w przypadku umieszczenia informacji w przewodnikach turystycznych. Chcieliśmy takşe podkreślić wagę wprowadzonych zmian, które zmieniły oblicze naszej galerii. Skąd wzięła się Avenida? Poprzez nową aranşację przestrzeni centrum chcieliśmy nawiązać do światowych alei modowych. Postanowiliśmy podkreślić to równieş dosłownie, nadając centrum nazwę Avenida, co po hiszpańsku znaczy aleja.
đ&#x;ĄŹ
Norbert Fijałkowski dyrektor Galerii Handlowej Avenida
Co poza nazwą zmieniło się w galerii? Ostatnie miesiące mijały nam pod hasłem zmian. Ich efektem jest nie tylko nowy wystrój, ale takşe wprowadzenie nieobecnych do tej pory w Poznaniu marek modowych. Przebudowaliśmy ciągi komunikacyjne i zmieniliśmy ich kolorystykę. Nowe barwy są stonowane i nawiązują do kolorów ziemi,
co pozytywnie wpływa na nastrój i komfort odwiedzających nas klientów. Podobnie jak wygodne sofy i ławki, na których moşna odpocząć podczas zakupów, wyposaşone w gniazda USB oraz gniazda elektryczne. Wprowadzenie nowych znaków lokalizacyjnych ułatwia klientom dotarcie do poszczególnych miejsc w centrum, takich jak parking czy food court. Nowe, bardziej czytelne tablice informacyjne umieszczone zostały takşe w miejscach, które łączą Avenidę z dworcami PKP i autobusowym. Ponadto, aby usprawnić poruszanie się po centrum, umieściliśmy w nowej lokalizacji ruchome schody, łączące parking A z poziomem 1.
Jesteśmy poznańskim centrum handlowym i chcemy, by poznaniacy wiedzieli, şe to przede wszystkim do nich kierujemy swoją ofertę handlową i rozrywkową
Czy nowa nazwa oznacza takşe nową jakość? Ciągle się rozwijamy, aby jak najlepiej odpowiadać na potrzeby naszych klientów. Dlatego m.in. wprowadzamy nowe marki, nieobecne do tej
61
Co się wydarzy w nowym roku Avenidzie? Zaplanowano m.in.: akcję Szaleństwo zakupów, casting dla modeli oraz pokaz mody z udziałem gwiazdy muzycznej, utrzymany w stylu pokazów Victoria’s Secret. Nie zabraknie też wydarzeń o charakterze edukacyjnym czy sportowym – będzie turniej koszykówki i mecz VIP-ów, interaktywna wystawa Mathemagic, a także prezentacja rasowych kotów
FOT. MATERIAŁY PRASOWE AVENIDA
pory w Poznaniu, takie jak Peek&Cloppenburg. Klienci Avenidy mogą też skorzystać z bezpłatnej karty Premium, która zapewnia dostęp do atrakcyjnych zniżek, rabatów i ofert specjalnych w wybranych sklepach. Posiadacze karty Premium mogą dodatkowo zasięgnąć bezpłatnych porad stylistki, która – po przeanalizowaniu potrzeb – wybierze się z nimi na zakupy. Ta usługa cieszy się wśród naszych klientów bardzo dużym zainteresowaniem. Goście galerii mogą również korzystać z darmowego parkingu aż przez trzy godziny. Poza tym jako jedyni oferujemy sprzedaż bonów podarunkowych, które są wspaniałym prezentem dla niezdecydowanych i umożliwiają zrobienie zakupów w ponad stu lokalach w Avenidzie. Jaka dziś powinna być galeria handlowa? Galeria handlowa to nie tylko miejsce, do którego przychodzi się zrobić zakupy. Musi oferować także szereg propozycji przyjemnego spędzania wolnego czasu. Dlatego na klientów Avenidy czeka wiele atrakcyjnych wydarzeń – nie tylko związanych z zakupami, ale także rozrywkowych.
Co nowego zaproponuje odwiedzającym Avenida w 2017 roku? W nadchodzącym roku planujemy zorganizować wiele eventów, które będą zarówno szansą na zakupy w okazyjnych cenach, jak i ciekawym pomysłem na spędzenie wolnego czasu. Część z nich związana jest bezpośrednio z modą, np. akcja Szaleństwo zakupów, casting dla modeli Fashion TV model search czy Music fashion show, czyli pokaz mody utrzymany w stylu pokazów Victoria’s Secret, z udziałem gwiazdy muzycznej. Jednak nie zabraknie także wydarzeń o charakterze edukacyjnym czy sportowym. Warto wspomnieć o turnieju koszykówki, któremu towarzyszyć będzie mecz VIP-ów przed Avenidą, wystawie interaktywnej Mathemagic czy wystawie kotów rasowych podczas Dnia Kota. Co wyróżniać będzie Avenidę spośród innych galerii handlowych w Poznaniu? Jesteśmy poznańskim centrum handlowym i chcemy, by poznaniacy wiedzieli, że to przede wszystkim do nich kierujemy swoją ofertę handlową i rozrywkową. Mamy wyjątkową lokalizację – w sercu miasta. Dzięki niej to właśnie my jesteśmy dla wielu osób pierwszym miejscem, gdzie docierają, przybywając do Poznania. Nasza oferta jest bardzo urozmaicona i szeroka. W tym roku do naszych najemców dołączył Peek&Clopenburg, w którego ofercie dostępne są znane marki premium, takie jak Armani, Calvin Klein czy Hugo Boss. Jak już wspomniałem, chcemy podkreślać jak ważna jest dla nas moda. Dlatego też prowadzimy akcję Avenida 360˚, która zdecydowanie wyróżnia nas spośród pozostałych poznańskich galerii. Podczas akcji „przyłapujemy” stylowo ubrane osoby, których zdjęcia prezentujemy na naszym Facebooku. Jeżeli mówimy o stylu, to trzeba zaznaczyć, że liczy się nie tylko ubranie, ale także osobowość. Dlatego też z każdym uczestnikiem akcji przeprowadzamy wywiad, pozwalający przybliżyć, kim jest i czym się zajmuje. Już niedługo odbędzie się pierwsza gala podsumowująca akcję, na którą już teraz serdecznie zapraszam.
62
modny lokal
/
Restauracja Firlejka plac Kolegiacki 14/15
F
irlejka w gwarze wielkopolskiej to przyrząd kuchenny wykonany z drewna, wykorzystywany do mieszania składników surowego ciasta. W innych domach mówiono kwyrlejka/kwirlejka, a warszawiacy nazywają ją montewką. Jest jeszcze jedna definicja Firlejki – to restauracja z wielkopolskimi daniami usytuowana w pobliżu Starego Rynku w Poznaniu na placu Kolegiackim. Gospodarzami są młodzi ludzie, Ania i Grzegorz Gajkowie, którzy zakochali się w gotowaniu, a pani Ania odziedziczyła miłość do kulinariów po swojej babci Irence. – Chcemy, by można było u nas zjeść smacznie, sezonowo, regionalnie, ale mamy także swoje ambicje. Kuchnie naszych rodziców i dziadków przekładamy na restauracyjne techniki, żeby cieszyć naszych gości nie tylko smakiem, ale także wyglądem dań – mówi szef kuchni Piotr Wiśniewski. Absolutnym hitem są szyjki rakowe w aksamitnym śmietanowo-maślanym sosie, które nie znikają z karty. Można tu zjeść kaczkę z szagówkami, carpaccio z marynowanej dyni, ale także deser z koglem-moglem, w parze z zapiekaną gruszką z rokpolem pod kruszonką z migdałów. www.firlejka.pl
THE TIME Młyńska 12
R
estauracja THE TIME jest miejscem, które inspiruje stylem, atmosferą oraz pasją do smaku. Przy wspólnym stole spotykają się tu partnerzy biznesowi, rodziny i znajomi, delektując się urodą śródziemnomorskich potraw, wzbogaconych regionalnymi nutami. Szef kuchni Roman Kosmalski z wyjątkowym wyczuciem ubiera klasykę w nowoczesną formę. Restauracja mieści się w przepięknej przedwojennej kamienicy w samym centrum Poznania. www.mlynska12.pl/gastronomia
63
Avocado zaprasza smakiem Dziedziniec Serce Jeżyc przy ul. Dąbrowskiego 29
A
co gdyby się okazało, że serce miasta wcale nie musi bić w centrum? Zapraszamy Cię do Restauracji Avocado na Jeżycach, gdzie Poznań zwalnia obroty, a kulinarne fantazje unoszą się w powietrzu. Awocado to owoc, który reguluje ciśnienie i wprawia w dobry nastrój – dokładnie jak wystrój, obsługa i atmosfera w naszej restauracji. Lubimy do serwowanych dań dodawać szczyptę rozmowy, uśmiechu i dobrej muzyki, dzięki czemu każda chwila, którą u nas spędzisz będzie prawdziwą przyjemnością. W tym roku Restauracja Avocado została wyróżniona przez prestiżowy Przewodnik Gault & Millau (polska edycja). telefon: 61 307 14 45 lub 534 455 220 | kontakt@avocado-poznan.pl | www.avocado-poznan.pl | www.facebook.com/avocadorestaurantwine | www.instagram.com/avocadorestaurantwine
REKLAMA
đ&#x;ĄŻ
64
Szef kuchni restauracji Cucina 88 Ernest Jagodziński
od kuchni
/
Ernest Jagodziński szefem jutra Przewodnik Gault & Millau nadał tytuł Szef Jutra Ernestowi Jagodzińskiemu, szefowi kuchni restauracji Cucina 88. Oznacza to, iş zdaniem inspektorów Gault & Millau Ernest Jagodziński to kucharz, o którym niebawem będzie bardzo głośno. W poprzednich latach ten tytuł otrzymali m.in. Andrea Camastra i Michał Bryś
G
ala Gault & Millau Polska to najważniejsze wydarzenie w świecie polskiej gastronomii. Premiera III edycji Żółtego Przewodnika Gault & Millau Polska oraz gala wręczenia nagród najlepszym szefom kuchni 2017 roku była spektakularnym wydarzeniem odbywającym się w pięknie odrestaurowanych przestrzeniach EC 1 – Miasto Kultury w Łodzi, podczas której zasiadło blisko 600 gości. Restauracja Cucina 88 jest jedną z 13 restauracji w kraju (spośród 460), które dostały aż 3 czapki.
Pory roku smakują inaczej W restauracji Cucina 88 można zobaczyć smaki, usłyszeć zapachy i dotknąć świeżości. Poczuć tętno kuchni, bo ona tu żyje. Cucina po włosku to kuchnia. W Cucinie 88 ludzie tę kuchnię tworzą i realizują dania zgodnie z naturą, której się podporządkowują. To ona wyznacza bowiem pojawiające się w karcie propozycje – menu zmienia się wraz z porami roku. Inaczej od jesieni smakuje lato, czego innego potrzebujemy wiosną, czym innym obdarza nas zima. Dlatego w Cucinie 88 dania są przygotowane wyłącznie ze świeżych, sezonowych produktów. – Pragniemy rozpowszechniać ideę „wiem, co jem”, bo w prawdziwej kuchni dużo rozmawia się o tym, co nas syci i daje rozkosz – mówi szef kuchni.
Wyjątkowa karta, wyjątkowy kucharz Myślenie o jedzeniu Ernesta Jagodzińskiego organizuje chęć dostarczania gościom niezapomnianych, wielozmysłowych doznań. Dla niego gotowanie jest połączeniem filozofii, psychologii i zabawy. Najchętniej zrezygnowałby z tworzenia menu, zdając się na nastrój chwili, dostępność składników i dziecięcą spontaniczność w odkrywaniu smaków i kształtów. Skoro jednak karta dań w Cucinie 88 już istnieje, jest ona – zgodnie ze starożytną mądrością – rzeką, do której nigdy nie wchodzi się dwa razy.
FOT. RESTAURACJA CUCINA 88
Ambasador Drużyny Szpiku Ernest od zawsze wiedział, co chce robić w życiu – tworzyć. Spośród wszystkich kreatywnych dziedzin wybrał właśnie kuchnię. W codziennej pracy najbardziej ceni wolność twórczą i zadowolenie gości. Miłośnik słodko-gorzkich smaków. Swój zespół
traktuje jak rodzinę, którą tworzą od czterech lat, odkąd został szefem kuchni poznańskiej restauracji Cucina 88. Bardzo szanuje produkt i ludzi wokół siebie. Jest oficjalnym i pierwszym w Polsce szefem Ambasadorem Drużyny Szpiku. Twierdzi, że pracuje w ciszy, a sukces sam zrobi hałas.
65
Najlepsze śniadania w Poznaniu Cucina 88 pobudza wszystkie zmysły, a w 2017 roku zaprasza na szereg aktywności – warsztaty kulinarne i cukiernicze; kolacje degustacyjne i sensoryczne z przedstawicielami winnic z Europy i świata; romantyczną kolację walentynkową w niezwykłym wydaniu; spotkania z cyklu 88 Hands Dinner (kolejne 24.02.2017); nowo otwarty sklep z winem. Ten wyjątkowy adres działa od wczesnych godzin porannych do samego wieczora. Cucina 88 to miejsce, w którym serwują jedne z najlepszych śniadań w Poznaniu, z włoskim prosecco, bufetem słodkości i stacją life. Południe to idealna pora na szybki lunch biznesowy i pizzę z pieca na drewno, a wieczór cieszy się dużą popularnością wśród miłośników owoców morza (restauracja dysponuje własnym homarium).
Warto wspomnieć, że… Cucina 88 stworzona została według autorskiej koncepcji EightyEight Concept – filozofii, architektury, produktu i aury bliskich człowiekowi; opartej o proste i inteligentne rozwiązania, swobodną atmosferę, przypieczętowaną profesjonalizmem zespołu. Siedzibą konceptu stał się City Park Poznań, w którym to obecność pięciogwiazdkowego hotelu, centrum konferencyjnego, części mieszkalnej i biurowo-handlowej od 2008 roku tworzy szczególny wyróżnik na mapie Poznania. Pomysłodawca idei, jak sam mówi, tworzył miejsce, w którym chciałby żyć i w ten sposób powstało Ministerstwo Szczęścia. Concept 88 w swojej strategii wspiera działalność CRS i tworzy szanse dla innowacyjności i promowania rozwiązań eko i smart. Koncept zbudowany na podwalinach pięciu zmysłów daje szansę każdemu, żeby sensualnie zanurzyć się w każdym obszarze – wzroku, słuchu, smaku, węchu i dotyku… Idea obejmie kolejne miasta i kraje; po poznańskim City Park Poznań już w 2020 roku do portfolio dołączy flagowy projekt – Warszawa Modlin Smart City.
66
od kuchni
/
Kuchnia na miarę pięciu gwiazdek W restauracji hotelu Sheraton pachnie obiadem. Z otwartej kuchni, gdzie podejrzeć moşna kucharzy, wychodzi Michał Konwerski. To właśnie ten uśmiechnięty, przystojny 33-letni szef kuchni jest autorem nowego menu i niedzielnego brunchu, z którego – jak twierdzi – nikt nie wychodzi głodny. Pochodzi z Warszawy, ale zakochał się w rogalach świętomarcińskich i w poznańskich kamienicach rozmawia: Joanna Małecka-Synoradzka
Podoba się Panu w Poznaniu? Z przykrością stwierdzam, şe Stary Rynek jest o wiele ładniejszy niş warszawska starówka. Jest tu mnóstwo urokliwych, odrestaurowanych kamienic. W Poznaniu najlepiej znam drogę pomiędzy ulicą Zwierzyniecką a hotelem, bo to moja codzienna droga do pracy. Dlaczego wybrał Pan akurat zawód kucharza? To przypadek, ale dzięki temu dziś jestem szczęśliwy, bo kocham to, co robię. Pana pierwsze danie w şyciu? To chyba była jajecznica, którą zresztą przypaliłem.
Kiedy rozpoczął Pan pracę w zawodzie? Zaraz po technikum. Miałem 21 lat i to był hotel Intercontinental w Warszawie. Potem gotowałem w kilku restauracjach, w hotelu Hilton i na Stadionie Narodowym, gdzie zostałem szefem kuchni, następny był hotel w Arłamowie.
đ&#x;ĄŠ
Michał Konwerski zachęca do spędzenia rodzinnej niedzieli w restauracji hotelu Sheraton
W jakiej kuchni Pan się specjalizuje? Preferuję kuchnię międzynarodową. Zresztą taka kuchnia obowiązuje w hotelach. Codziennie mam do czynienia z gośćmi z róşnych stron świata, którzy oczekują dobrej kuchni w standardzie pięciu gwiazdek. A ja staram się ich nie zawieść, a czasem zaskoczyć czymś ciekawym. Czym zaskakuje Pan klientów w Poznaniu? Próbuję przekonać naszych gości do brunchu. Proponuję brunchy tematyczne. Mamy bardzo dobre produkty, a jestem pewien, şe smakiem, rzetelnością i pysznym niedzielnym obiadem jesteśmy w stanie przekonać poznaniaków do spędzenia rodzinnej niedzieli właśnie w hotelu Sheraton.
FOT. MATERIAĹ Y PRASOWE FIRMY (2)
G
otuje juş 13 lat. Pracował w hotelu Hilton, Arłamów w Bieszczadach, na Stadionie Narodowym, w kilku znanych restauracjach. Pełnił równieş rolę ambasadora polskiej kuchni, popularyzując rodzime smaki podczas podróşy po amerykańskich uniwersytetach. Dziś spotykamy go w poznańskim hotelu Sheraton.
Co znajduje się w menu brunchu niedzielnego? Są to stacje life station, które będą rotować. Menu zimnych przystawek i gorących dań w bufecie będzie stałe, zmieni się tematyka. Będziemy proponować kuchnię azjatycką, włoską, tex-mex. Mamy bardzo szeroki asortyment, a to nie przypadek. Każdy gość może dobrać sobie dodatki do dania. W przypadku kuchni azjatyckiej, będzie można wybrać swój ulubiony makaron czy dodatki. Chodzi o to, by każdy zjadł to, co lubi, kucharz ze wskazanych produktów przygotuje danie. To goście mają kreować rękami kucharza swoje dania, a nie odwrotnie. Ponadto w menu są dziesiątki propozycji, w tym stacja z fontanną czekolady i owocami, co stanowi atrakcję dla dzieci. Wśród zimnych przekąsek znajdują się m.in.: krewetki, łosoś, sushi, świeża szynka parmeńska. Brunch kosztuje 130 zł od osoby i naprawdę można się najeść. Zresztą nigdy nie wypuściłbym głodnych gości. Zapraszam w każdą niedzielę o godzinie 13:00. Jakie jest Pana ulubione danie? Poranne niedzielne, jajko na miękko. Na obiad lubię stek wołowy, najchętniej antrykot. Ale i tak nic nie dorówna kuchni mojej babci Basi, która wyrabia makaron i gotuje najlepszy rosół na świecie. Nie tęskni Pan za Warszawą? Co drugi weekend tam jestem.
Niedzielny Brunch w Sheraton Poznan Hotel
Poza restauracją zmienił się hotelowy pub Some Place Else. Tak. Postanowiłem urozmaicić trochę kuchnię, dodać nowe smaki. W menu zostają uwielbiane przez naszych gości steki. Pojawiły się kanapki typu burgery, ale nietypowe, czyli wieprzowina i kaczka. Pieczywo wypiekamy sami, na miejscu. Mamy też sałaty, które wszyscy znamy i kochamy, ale zrobione bez żadnej ściemy: nicejska z prawdziwym tuńczykiem, a nie tym z puszki, cezar z krewetkami.
Idealna oferta na rodzinne przyjęcia Szeroki wybór dań zimnych, ciepłych i deserów, serwowanych w formie bufetu oraz przygotowywanych przez naszych kucharzy wg Państwa życzeń.
Trudno jest dogodzić klientom hotelowym? Są to klienci bardzo wymagający. Wizytówką hotelu są śniadania. Moim celem jest, żeby były jak najlepsze. Dlatego tym bardziej cieszy mnie, kiedy goście opuszczając nasz hotel chwalą pozostałe dania z karty.
Napoje bezalkoholowe i alkoholowe w cenie. Dzieci do lat 12 – 50% ceny, dzieci do lat 6 – nieodpłatnie
130 pln od osoby
Próbuje Pan dań przed podaniem? Oczywiście. Co Pan robi, kiedy nie gotuje? Jeżdżę na rowerze. To peugeot z 1976 roku, którego odrestaurowałem, doposażyłem. Hamuję pedałując do tyłu. Uwielbiam książki, niestety te branżowe, wydawane na świecie. Książki są magiczne.
REZERWACJE
61 655 2000 REKLAMA
Czy restauracja hotelowa to jest to miejsce, w którym zawsze chciał Pan pracować? Tak, to jest moje miejsce na ziemi. Chciałbym jeszcze spróbować swoich sił za granicą. Może kiedyś…
SHERATON POZNAN HOTEL ul. Bukowska 3/9 Poznań, E reservation.poznan@sheraton.com www.sheraton.pl/poznan www.facebook.com/sheraton.poznan.hotel
2016 Starwood Hotels & Resorts Worldwide Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone. Nazwy: Preferred Guest, SPG, Sheraton oraz ich logotypy są znakami handlowymi Starwood Hotels & Resorts Worldwide Inc. lub podmiotów stowarzyszonych.
68
od kuchni
/
Kiełbaski smażone na coca-coli Jagna Niedzielska była jedną ze współorganizatorek zjazdu pięćdziesięciu food trucków, które wykarmiły całe miasto. Z Poznaniem połączył ją… meżczyzna. Pyzy lubi popić hyćką. Obmyśla autorskie przepisy, tworzy karty menu dla restauracji i organizuje zaskakujące kolacje dla obcych sobie ludzi rozmawia: Andrzej Grabarczuk
Jakie oryginalne dania przygotowała Pani w ostatnim czasie? Staram się, żeby każde nowe danie było swego rodzaju zaskoczeniem. Ostatnio pracowałam nad kartą menu do warszawskiej restauracji ŚRD/PŁD, gdzie podawane są krewetki smażone na spricie i kiełbaski smażone na coca-coli. Lubię tak igrać ze smakami. Kiedy jednak mam określone zlecenie na przygotowanie karty menu, skupiam się na tym, żeby dostosować ją do potencjalnych odbiorców, danego rynku i celu, jaki chce osiągnąć dany inwestor. Tak, by wyszła kompilacja tradycji, pewnych
przyzwyczajeń i, rzecz jasna, świeżości, nowości. Uważam, że zawsze powinien pojawić się chociaż jeden element przesuwający granicę naszego psychicznego komfortu. Proszę mnie zaskoczyć kolejnymi przykładami niebanalnych potraw. Śmiesznym połączeniem jest pieczony burak w soku z limonki z kurczakiem i chałwą domowej roboty czy użycie soku z ogórków do sosu z cebuli dymki. W mojej kuchni nie chodzi o to, żeby używać składników, które są trudno dostępne w zwykłym sklepie, jak np. agar, tylko żeby za pomocą zwykłych produktów stworzyć nową propozycję. Przykład: kiedy zmielimy w młynku do kawy chipsy z buraków, powstanie nam piękny różowy pyłek, który może ozdobić purée z ziemniaków albo makaron czy masło. Mimo ryzyka lubię szukać „nowego”. Daje mi to większą satysfakcję niż poprawna odtwórczość. Jak zaczęła się Pani przygoda ze światem kulinariów? Czasem miłość rodzi się w bólach i tak było z kulinariami. Dziewięć lat temu wyjechałam na studia do innego miasta – brak matczynej opieki gastronomicznej zmusił mnie
FOT. MATERIAŁY PRASOWE FIRMY (2)
Jakie ciekawe akcje przeprowadziła/prowadzi Pani w Poznaniu? JAGNA NIEDZIELSKA: Zjazd food truckow we współpracy i pod flagą „żarcia na kółkach”. To było ponad 50 food trucków w ciągu dwóch dni, które wykarmiły Poznań. Prowadzę także różne warsztaty kulinarne.
LubiÄ™ igrać ze smakami. UwaĹźam, Ĺźe w menu zawsze powinien pojawić siÄ™ chociaĹź jeden element przesuwajÄ…cy granicÄ™ naszego komfortu đ&#x;Ą¨
Zupa z burakĂłw i suszonych grzybĂłw z dodatkiem sera bursztyn, podawana z pierogowymi kuleczkami
đ&#x;ĄŽ
JAGNA NIEDZIELSKA Architektura Kulinarna.pl
do gotowania. Później zaczął się etap, w którym zauwaşyłam, şe mam ogromną frajdę z tego, jak ludzie reagują na moją kuchnię. To dawało mi impuls do dalszego rozwoju. Chodziłam na warsztaty, zaczęłam pomagać kucharzom, ocierałam się o róşne projekty. Słowem, nabrałam dojrzałości kulinarnej. Jest Pani równieş fotografką kulinarną. Proszę powiedzieć, jakie dania, produkty są szczególnie fotogeniczne? Z produktami jest jak z ludźmi, nie ma niefotogenicznych. Są osoby, które nie potrafią robić zdjęć. Kaşdy produkt potrafi być fotogeniczny. Nie musimy zawsze wszystkiego pokazywać dosłownie. Warto pobawić się
69 
wyobraźnią, odrobinę ją połaskotać – pokazać część łodygi, odrobinę mięsa, nadgryzione jedzenie, okruchy czy kilka kropel sosu... Zdjęcie w takim wypadku moşe wydać się ciekawsze. Kiedyś nie do pomyślenia były plamy, zdrapane naczynia, a tymczasem mamy wybuch zdjęć z uşyciem starych noşyc, odrapanych blach do pieczenia, zardzewiałych sztućców. Co prawda to nie moja estetyka, ja lubię formy, geometrię, czystość, prostotę, samo jedzenie jako głównego bohatera, ale fajnie jest na to popatrzeć. Czy mogłaby Pani podać kilka sztuczek, które wykorzystywane są w fotografii kulinarnej? Słyszałem np., şe owoce i warzywa smaruje się odrobiną oliwy, aby nadać ich skórce połysk. Tak, jest sporo sztuczek, które równieş są wykorzystywane w nagrywaniu reklam. Moje jedzenie nie jest „rasowane�, ono jest tylko układane. Chociaş wydaje się bardziej sztuczne niş to, które moşemy spotkać na większości zdjęć. Z czystym sumieniem jednak mogę powiedzieć, şe to, co na zdjęciu, ląduje na talerzu bezpośrednio do zjedzenia, tyle tylko, şe w większej porcji. Wiem jednak, şe często pryska się wodą, smaruje oliwą, z zupy robi się galaretkę, widziałam teş sztuczny dym. Ale przede wszystkim wybiera się „ładne� produkty. Słowo „ładne� jest moim zdaniem zwodnicze, poniewaş uczy nas, konsumentów, şe w sklepie musimy wybierać warzywa/owoce lśniące, idealne, dorodne. Prawda jest jednak taka, şe te są często naszprycowane chemią. Czy fotografowanie jedzenia to zadanie zabierające duşo czasu i pracy? Przede wszystkim strasznie brudzące! (uśmiech). U mnie porządek panuje tylko na talerzu, a wokół toczy się wojna walających się produktów spoşywczych. Moja praca składa się z kilku etapów. Pierwszy to połączenie smakowe, drugi to plan rozmieszczenia na talerzu, trzeci – przygotowanie potrawy i na końcu zrobienie zdjęcia. Niektóre robię w dwie godziny, niektóre kilka dni. Jeśli mnie coś wkurza, to poprawiam, aş dojdę do satysfakcji wyraźnie widocznej na mojej twarzy (uśmiech).
70
Kiedy zmielimy w młynku do kawy chipsy z buraków, powstanie nam piękny róşowy pyłek, który moşe ozdobić purÊe z ziemniaków albo makaron czy masło
đ&#x;ĄŹ
ĹšledĹş z sokiem z ogĂłrkĂłw i czerwonym pieprzem
Przejdzmy do kolejnego obszaru Pani działalności. Proszę wyjaśnić, na czym polega przedsięwzięcie o nazwie Urban Dinners? Czy mogłaby Pani przytoczyć jakieś ciekawe historie osób, które brały udział w tych biesiadach? Urban Dinners to mobilne kolacje przy jednym stole dla grupy nieznanych sobie osób. To znaczy, şe wyszukuję ciekawe miejsca, tworzę temat przewodni, jak np. smaki dzieciństwa i organizuję kolację, która jest okraszona osobą prowadzącą, muzyką na şywo, scenariuszem, wystrojem, rewelacyjnymi szefami kuchni. Ten projekt odwołuje się do naszego zamiłowania do wspólnego spędzania czasu. Przy jednym stole moşemy zarówno śmiać się, jak i będąc w konflikcie dojść do porozumienia, rozmawiając z pełną buzią dobrego jedzenia. Z Urban Dinners wiąşe się np. historia pani Ani, która po kilkudziesięciu latach miała się spotkać na tej kolacji ze swoją miłością z dzieciństwa.
Co najbardziej denerwuje Panią w polskich knajpach? Obsługa i toalety! Personel jest kompletnie nieprzygotowany do pracy z ludźmi. Moşna popełniać błędy, ale trzeba wiedzieć, jak sobie z nimi radzić, by kogoś nie wkurzyć. To jest potęşny problem, zwłaszcza menedşerów. Z kolei toalety to jest bezczelność w całej okazałości. 80 proc. knajp ma problem z utrzymaniem czystości. Jak ktoś moşe chcieć ode mnie pieniądze za jedzenie, jeśli nawet nie dba o czystość‌ Mogłabym wymienić kilka bardzo znanych restauracji, które zamknęłabym w trzy sekundy za samą obsługę i toalety.
Czy równieş w şyciu codziennym – np. odwiedzając restauracje, sklepy – jest Pani kulinarną estetką? Tak, tak, tak! Po pierwsze uwielbiam nowości, dlatego, jak tylko coś się pojawia, czym prędzej tam lecę. Patrzę wnikliwie, co autor tego miejsca miał na myśli, jaką grupę społeczną chce do siebie zwabić, jak miewa się cała identyfikacja wizualna knajpy lub sklepu, czy jest ona spójna. No i oczywiście, czy jest smacznie i autentycznie, bo to istota całego przedsięwzięcia! Obserwacje, jakie poczynię, przydają się, gdy przygotowuję swoje projekty.
Jak ocenia Pani poznański rynek kulinarny? Poznań doceniam za odwagę, innowacyjność, bycie sobą. Autentyczność to jedna z najwaşniejszych sił danego miejsca, widzę to w takich lokalach jak: Raj, La Ruina, Spot, Dynx, GoDny i jeszcze kilku innych. Pani ulubione miejsce w Poznaniu? Pracownia ceramiki Hadaki, która dzieli swoją przestrzeń z Someart. Uwielbiam energię Magdy, właścicielki Hadaki, która wyczynia cudne rzeczy z ceramiki, podaje kawę w najładniejszych kubkach i dzieli się sukulentami. Takim miejscem jest takşe Spot, które rozumiem i doceniam, w którym dobrze się czuję. To było zauroczenie od pierwszego wejrzenia. 
FOT. MATERIAĹ Y PRASOWE FIRMY
Czy chciałaby Pani coś zmienić w polskiej kulturze kulinarnej? Świadomość kuchni polskiej, która jest bardziej europejska niş nam się wydaje. Wystarczy sięgnąć do ksiąşek kulinarnych z XIX w. Mieliśmy przepisy na şółwia – to taka ciekawostka, uşywaliśmy kurkumy, parmezanu. Zmieniłabym teş nasz stosunek do podrobów. Boimy się zjeść grasicę, a jemy w barach szybkiej obsługi. To zabawne. Uşyłabym teş kilku tradycyjnych potraw do zrobienia narodowych fast foodów. Mimo tych uwag, naprawdę uwaşam, şe jesteśmy fajnym, kulinarnym narodem. Coraz więcej wiemy, coraz mniej się boimy.
72
familijnie
đ&#x;ĄŠ
/
Ferie w mieście z UKS Talent
Ferie warto spędzić w Poznaniu Przerwa zimowa przed telewizorem? Na pewno nie! Specjalnie dla Was zebraliśmy oferty ferii zimowych w mieście. Jedno jest pewne: w tym czasie w Poznaniu nikt nie powinien się nudzić
đ&#x;ĄŹ
Półkolonie narciarskie i snowboardowe Malta Ski
đ&#x;Ą
Zimowe półkolonie z Lechem Poznań
đ&#x;ĄŽ
Ferie 2017 z komputerem w Szkole Podstawowej nr 38
tekst: Joanna Małecka-Synoradzka
sport
/
Półkolonie narciarskie i snowboardowe
Zimowe półkolonie z Lechem Poznań
Atrakcje: 2 godz. zajęć dziennie na snowboardzie lub nartach na stoku Malta Ski, zajęcia na trickboardzie, zajęcia poza stokiem: kino, warsztaty z DJ-em, łyşwy, gry i zabawy na śniegu lub w sali na terenie Malta Ski Zajęcia dla dzieci i młodzieşy w wieku: 7-16 lat Terminy: 30.01-3.02; 6-10.02 Cena: 619 zł www.wyjazdowi.pl
Atrakcje: ferie z Lech Poznań Football Academy. Organizatorzy zapraszają wszystkich – nie musisz być zawodnikiem LPFA, aby trenować i bawić się. Codzienna dawka piłkarskich (i nie tylko) emocji Terminy: 30.01-3.02; 6-10.02 Cena: 449 zł www.lpfa.pl
Stok Malta Ski, Wiankowa 2
INEA Stadion, Bułgarska 17
Półkolonie narciarsko-językowe
Leader School Poznań Rataje, os. Tysiąclecia 30 i Stok Malta Ski, Wiankowa 2 Atrakcje: codziennie 2 godz. zajęć na nartach na stoku Malta Ski, codziennie 2 godz. zajęć z języka angielskiego i kreatywnego myślenia w szkole językowej Leader School, kompletny sprzęt narciarski, upominek dla kaşdego uczestnika Zajęcia dla dzieci w wieku: 5-15 lat Terminy: 30.01-3.02; 6-10.02 Cena: 630 zł poznan.leaderschool.pl
73
/
Półkolonie WINNER
nauka
teren kortów tenisowych FART (część tenisowa), MaltaSki (narty/snowboard), sala gimnastyczna SP nr 74 – organizator zapewnia przewóz
Karnawałowe Ferie Zimowe w Tropikach
narty / snowboard / tenis
Atrakcje: 1,5 godz. tenisa codziennie, 1,5 godz. narty/snowboard, łyżwy, gry i zabawy ogólnorozwojowe na sali gimnastycznej SP 74, do dyspozycji profesjonalny sprzęt do tenisa, narty i snowboard Zajęcia dla dzieci w wieku: 6-16 lat Terminy: 30.01-03.02; 6-10.02 Cena: 950 zł www.winner.poznan.pl
Ferie w mieście z UKS Talent
Szkoła Podstawowa nr 19 os. Oświecenia 1, Szkoła Podstawowa nr 6 os. Rusa 56 Atrakcje: codzienne treningi piłki nożnej, zajęcia z gier zespołowych (koszykówka, siatka, unihokej itp.), codzienne wyjścia na inne atrakcje główne: park trampolin, Malta Ski, wyjście do kina, kręgle, Termy Maltańskie. Na koniec turnusu przewidziano nagrody Zajęcia dla dzieci i młodzieży w wieku: 4-13 lat Terminy: 30.01-3.02; 6-10.02 Cena: 499 zł www.ukstalentpoznan.pl
Palmiarnia Poznańska
Atrakcje: Tropikalny Dzień Kota, Tropikalne Maski, Tropikalna podróż śladami Azteków i Majów, Fiesta Mexicana – sekrety piniaty, Tajemnice fauny i flory, Orientalna Podróż do Azji Zajęcia dla dzieci w wieku: 4-10 lat Termin: 28.01-10.02 Na wydarzenie należy wykupić bilet wstępu do Palmiarni Poznańskiej. www.animacje-dla-dzieci.pl
Ferie 2017 z komputerem
Szkoła Podstawowa nr 38, Brandstaettera 6 Atrakcje: wśród tematów zajęć zagadnienia takie jak podstawy języka HTML, tworzenie i zapisywanie zoptymalizowanych obrazów w profesjonalnych programach graficznych Adobe Fireworks i Adobe Photoshop, Joomla – system zarządzania treścią strony internetowej, pozycjonowanie Zajęcia dla dzieci w wieku: powyżej 12 lat Terminy: 6-10.02 Cena: 250 zł www.projekt.edu.pl
k u lt u r a
/
Zimowe półkolonie
MĹ‚odzieĹźowy Dom Kultury nr 3, Jarochowskiego 1
74
Atrakcje: warsztaty plastyczne, taneczne, muzyczne, wyjścia do kina, kręgielni, Palmiarni, Muzeum Rogalowego, kina. Organizatorzy zaplanowali takşe szereg konkursów, gier i zabaw Terminy: 30.01-3.02; 6-10.02 www.mdk3lazarz.pl
17. Zimowe Pogotowie Sztuki nauka
đ&#x;ĄŹ
Zima w Zamku
/
Półkolonie z GO4ROBOT
Półkolonie z eksperymentem
Tajni agenci
Atrakcje: eksperymenty naukowe, zajęcia plastyczne, lepienie w glinie, masie solnej, modelinie, zajęcia sportowe Zajęcia dla dzieci w wieku: 6-10 lat Terminy: 30.01-03.02; 6-10.02 Cena: 400 zł www.mieszko.edu.pl
Biblioteka Politechniki Poznańskiej, Piotrowo 2 Atrakcje: W trakcie misji specjalnych uczestnicy poznają tajniki szyfrów, mechanikę i budowę pojazdów, obsługę nadajnika GPS i wiele innych sekretów. Kaşdego dnia dodatkowe atrakcje, m.in.: pokazy chemiczne, warsztaty budowania dronów, programowanie drukarki 3D Zajęcia dla dzieci w wieku: 9-12 lat Termin: 30.01-3.02 Cena: 700 zł go4robot.pl/oferta/ferie/
Kosmiczna przygoda
Atrakcje: Fascynująca podróş w czasie i przestrzeni, w czasie której dzieci poznają m.in.: zasady zdrowego şywienia, tajemnice QR kodów, podstawy geometrii przestrzennej. Kaşdego dnia dodatkowe atrakcje m.in. pokazy chemiczne, warsztaty budowania dronów, programowanie drukarki 3D Zajęcia dla dzieci w wieku: 7-9 lat Termin: 6-10.02 Cena: 700 zł go4robot.pl/oferta/ferie/
Prywatna Szkoła Podstawowa Mieszko, Świerzawska 18
poznańskie domy kultury, Scena Wspólna, Brandstaettera 1 / Za Cytadelą 1 Atrakcje: zadaniem uczestników będzie stworzenie wspólnie z artystami małych zabawnych rysunków, obrazów z wykorzystaniem poznanych technik. Projekt będzie realizowany w róşnych miejscach Poznania Termin: 1.02-12.02 www.csdpoznan.pl www.stowarzyszeniemagazyn.org
Zima w Zamku 2017 CK Zamek, ul. Święty Marcin 80/82
Klub konstruktorĂłw
Szklane kulki, talerzyk i‌
Atrakcje: Czym róşni się most łukowy od belkowego i który z nich prowadzi na Ostrów Tumski? Gdzie wokół poznańskiej wyspy przeprawiono się od czasów średniowiecznych? Który most w Poznaniu wędrował? Na te i inne pytania uczestnicy będą szukać odpowiedzi podczas zajęć. Jak prawdziwi konstruktorzy spróbują teş zbudować swoje niesamowite mosty Terminy: ferie, wtorek-piątek, godziny: 9.30, 11.30, 13.30 www.bilety.bramapoznania.pl
Para(w)teatr
Brama Poznania
zajęcia plastyczne Termin: 30.01-3.02
cykl warsztatów: uczestnicy wymyślą scenariusz, powołają postaci sceniczne, zaprojektują scenografię i zorganizują przestrzeń sceny. Opracują warstwę muzyczną, wystąpią w mikrospektaklu Termin: 2-3.02
MĂłj nadruk
cykl dwudniowych warsztatĂłw w technice sitodruku Termin: 1-2.02
Maska
cykl zajęć plastyczno-technicznych: dzieci nauczą się wyrobu papier-mâché starą techniką mistrzów z Wenecji, przygotują maski, a potem będą je zdobić za pomocą farb, brokatu, piórek Termin: 30-31.01
75
Sitodrukowy kolaż
cykl dwóch warsztatów: uczestnicy stworzą kolaże graficzne, które następnie zostaną naświetlone na siatki sitodrukowe i wydrukowane na papierze, koszulkach lub torbach Termin: 3.02
Klimaty wnętrz
warsztaty plastyczne Termin: 3.02
Bębnimy
warsztaty muzyczne: uczestnicy poznają technikę gry na etnicznych bębnach djembe i kongach Dla młodzieży: (gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne) Miejsce: Sala Prób Termin: 6-8.02
Dance
zajęcia taneczne – osoby biorące udział w warsztatach będą miały styczność z różnymi stylami street dance’u, czyli formami tańca z kręgu kultury hip hop Dla młodzieży: (gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne) Miejsce: Scena Nowa Termin: 6-10.02
Gram
zajęcia teatralne – uczestnicy rozwijają wyobraźnię, kreatywność oraz plastykę ciała i wymowę Dla młodzieży: (gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne) Miejsce: Scena Nowa Termin: 6-10.02
Jak mama została Indianką?
warsztat będzie okazją nie tylko do poznania książki „Jak moja Mama została Indianką?” Ulfa Starka, ale też próbą prawdziwej zamiany w Indian Dla młodzieży: (gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne) Miejsce: Sala Prób Termin: 6-8.02
Gra o książki
literackie podchody połączone z odkrywaniem fascynujących i tajemniczych przestrzeni zamku Dla młodzieży: (gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne) Miejsce: Tuba Termin: 10.02.2017
Sitodruk
cykl 5 warsztatów Dla młodzieży: (gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne) Miejsce: Sala 248 Termin: 6-10.02
76
podróże małe i duże
/
Zimowa Krynica Zdrój
77
Ferie zimowe to idealny moment, by wybrać się w góry. Poznań ma tę szczęśliwą lokalizację, że stąd wszędzie jest blisko. Dlatego zamiast obleganych i drogich kurortów warto zobaczyć inne, równie urokliwe miejsca na zimowej mapie Polski. Zaletą Krynicy jest to, że ze względu na położenie i specyficzny mikroklimat zapewnia dużo słonecznych dni przy utrzymującej się przez długi czas pokrywie śnieżnej
FOT. URZĄD MIASTA KRYNICA ZDRÓJ / MAŁOPOLSKA ORGANIZACJA TURYSTYCZNA
tekst: Elżbieta Tomczyk-Miczka
P
oczątek sportów zimowych w Krynicy Zdroju to rok 1924, gdy miasto było gospodarzem Mistrzostw Polski w Narciarstwie. W tym czasie powstała skocznia narciarska na Górze Krzyżowej, tor saneczkowy na Górze Parkowej i hala lodowa przy alei Lipowej. Rozgrywano tu wówczas Mistrzostwa Polski w Skokach Narciarskich, Saneczkarskie Mistrzostwa Europy, a nawet Hokejowe Mistrzostwa Świata. Śmiało możemy powiedzieć, że w początkach XX w. zimową stolicą Polski była Krynica Zdrój – a wielu uważa, że jest nią także obecnie. Dostojne uzdrowisko z dwusetletnią tradycją z nowoczesną bazą sportów zimowych to zestawienie odpowiadające dzisiejszemu turyście. Obraz pasywnego kuracjusza drepczącego po deptaku na zabiegi lecznicze odszedł do lamusa. Ten współczesny chce spędzać czas aktywnie, korzystać z infrastruktury sportowej.
A ta akurat w Krynicy Zdroju zadowoli nawet bardzo wymagających. Głównymi atrakcjami jest kompleks narciarski na Jaworzynie Krynickiej. To w sumie 10 wyciągów o łącznej przepustowości ok. 12 500 osób na godzinę, wśród nich kolej gondolowa i dwie krzesełkowe, siedem tras narciarskich o długości 10 km, w tym trzy klasy FIS. Tych atrakcji dopełniają liczne wyciągi narciarskie w kilku pobliskich centrach sportów zimowych: na Słotwinach, w Tyliczu, w Szczawniku i Muszynie, połączonej z Wierchomlą przez stację narciarską Dwie Doliny. Nawet w centrum, niedaleko Parku Zdrojowego, na zboczach Góry Krzyżowa działa wyciąg narciarski Henryk, czynny do późnych godzin wieczornych. Zlokalizowany jest tuż obok hali lodowej. A jeżeli już mowa o lodowisku, to mamy tu tradycje rzadkiego w kraju sportu, curlingu, a dla chętnych organizuje się na zamówienie zawody curlingowe.
FOT. URZĄD MIASTA KRYNICA ZDRÓJ / MAŁOPOLSKA ORGANIZACJA TURYSTYCZNA (3)
78
79
Artystyczna aura kurortu Krynica Zdrój to kawałek pięknej historii naszej kultury. Już w XIX w. panie z koronkowymi parasolkami przechadzały się po deptaku z dzbanuszkami-pijałkami, a panowie w tużurkach i sztybletach dokonywali przeglądu damskiej części uzdrowiska. Zaczątkiem kurortu był zbudowany w 1794 roku. Mały Domek, który wkrótce pomieścił pierwsze zakłady kąpielowe, a w 1807 roku. Krynica została nazwana urzędowo zdrojem kąpielowym. Już wówczas duch sportowy kwitł w narodzie: zimą było narciarstwo, saneczkarstwo, ślizgawka, a latem grano w krykieta, tenisa, pojawiali się cykliści i loty balonowe. Któż tu nie przyjeżdżał! Począwszy od wielkich artystów sceny, goszczących na występach (Modrzejewska, Smosarska, Jaracz), przez elity I Rzeczypospolitej (prezydenci Piłsudski, Wojciechowski, Mościcki), po poetów, pisarzy, malarzy (Kraszewski, Tuwim, Witkacy, Matejko, Kossak). Światowej sławy śpiewak Jan Kiepura wybudował tu luksusowy jak na owe czasy hotel Patria. Dziś także centralna promenada – krynicki deptak – stanowi miejsce spotkań, spacerów i wydarzeń kulturalnych. W pijalni odbywają się koncerty, a między Starym i Nowym Domem Zdrojowym w zabytkowej muszli koncertowej gra jak dawniej Orkiestra Zdrojowa, która liczy sobie prawie 150 lat.
80
Po aktywnej stronie zimy
Smaki i smaczki Gości cieszy regionalna kuchnia i etniczne klimaty, góralskie i łemkowskie. Łemkowie byli gospodarzami tej ziemi w czasach gdy powstawało uzdrowisko, a najsłynniejszym z nich jest malarz prymitywista Nikifor Krynicki, którego muzeum mieści się w zabytkowej willi Romanówka. Łemkowskie drewniane cerkwie, zwłaszcza doceniona przez UNESCO świątynia w Powroźniku, są cennymi obiektami na Szlaku Architektury Drewnianej, podobnie jak wille w centrum kurortu. Również smakosze znajdą tu swoje miejsca. Karczmy regionalne zapraszają na góralskie oscypki, moskole i kwaśnicę, z kolei Karczma Łemkowska serwuje tartianyki, homiłky i kisiełycę, podczas gdy kultowy 80-letni Cichy Kącik usytuowany przy wjeździe do miasta, na Kopciowej, skrywa tajemnice elit PRL-u i wspomnienia słynnych na całą Polskę dancingów. Tu specjalnością są słynne rydze z patelni. Smakować Krynicę Zdrój można wszak na wiele sposobów!
FOT. URZĄD MIASTA KRYNICA ZDRÓJ / MAŁOPOLSKA ORGANIZACJA TURYSTYCZNA (3)
Aura dawnej wytworności snuje się pomiędzy zabytkowymi drewnianymi willami w stylu szwajcarskim, nad potokiem Kryniczanka i wśród stylowych sanatoriów u stóp Góry Parkowej, na którą wiedzie kolej linowo-terenowa, otwarta w 1937 roku przez prezydenta Mościckiego. Obecnie na Górze Parkowej zjeżdża się na „rajskich ślizgawkach”, czyli powstałych w miejscu starego toru saneczkowego rynnach i na Kubusiowym Stoku, z wyciągiem taśmowym, zwanym czarodziejskim dywanem. To jedno z miejsc widokowych, skąd podziwiamy górzysty krajobraz Sądecczyzny z ostrym konturem Tatr w tle. Podczas gdy narciarze i snowboardziści szusują wokół Krynicy po stokach Beskidu Sądeckiego, w dolinach rozwija się narciarstwo biegowe, dzięki trasom wyznaczonym w Dolinie Czarnego Potoku U Leśników i w Tyliczu w Osadzie Domki w Lesie. Trasy, regularnie naśnieżane oraz ratrakowane, przebiegają po halach i terenach leśnych, a towarzyszą im wypożyczalnie biegowego sprzętu narciarskiego i duże parkingi. Jest też kilkunastohektarowy park śnieżny, w którym można wprawiać się w jeździe skuterami śnieżnymi. Bogata baza noclegowa obejmuje hotele, pensjonaty, apartamenty i pokoje gościnne.
82
podróşe małe i duşe
/
Latamy z Poznania Byliście juş w Barcelonie, ale marzycie o kolejnym wypadzie do kontynentalnej Hiszpanii? Czas na Alicante. Szukacie egzotyki z dala od Europy? Moşe warto postawić na Emiraty Arabskie. Dzięki nowym połączeniom rejsowym i czarterowym z Šawicy te lokalizacje są na wyciągnięcie ręki tekst: Michał Gradowski
P đ&#x;Ą
Costa Blanca, czyli Białe Wybrzeşe ciągnie się przez prawie 250 km w okolicach Alicante
rzyzwyczailiśmy się juş, şe pokonanie samolotem nawet kilku tysięcy kilometrów nie jest wielkim wyzwaniem. Ciągle jednak nie lubimy czekać – zwłaszcza na lotniskach. Jeśli więc nie wybieramy się do Stanów, warto korzystać z bezpośrednich lotów prosto z poznańskiej Šawicy, i tych rejsowych, i tych czarterowych – co roku jest ich coraz więcej! Poza tym podróş do innego portu
lotniczego w Polsce moşe zająć znacznie więcej czasu niş ta na wymarzony wypoczynek, a przy tygodniowym urlopie to czynnik nie do przecenienia. Jeśli więc wielokrotnie korzystaliście juş z oferty Šawicy wybierając się do Barcelony, Paryşa, Londynu, Kopenhagi, Sztokholmu czy Dublina, a rozkład lotów czarterowych z Poznania znacie jak własną kieszeń, przeczytajcie co nowego oferuje nasze lotnisko.
83
FOT. FOTOLIA (3)
Alicante
Alicante to jedno z najważniejszych miast portowych Hiszpanii
Najnowszym połączeniem rejsowym z Ławicy jest Alicante – pierwszy samolot z Poznania odleciał w tamtą stronę w listopadzie 2016. Lot tanimi liniami Ryanair trwa mniej więcej trzy godziny. W ramach zimowego rozkładu lotów samoloty do Alicante startują z Poznania w czwartki około południa. Tydzień później z powrotem możemy być o tej samej porze. Od 29 marca lotów będzie jeszcze więcej – już nie w czwartki, ale w środy, a także w niedziele. Po co wybierać się do Alicante? To jedno z najbardziej przyjaznych turystom miast w Europie, które słynie z nocnego życia. Alicante położone jest u stóp skalistego wzniesienia, na którym wznosi się twierdza Castillo de Santa Bárbara. To jedno z najważniejszych miast portowych Hiszpanii na Morzu Śródziemnym, imponujące pod względem oferty gastronomicznej i atrakcji dla zwiedzających. Słońca jest tam znacznie więcej niż w Poznaniu. Przez cały rok świeci ono również na Wyspach Kanaryjskich – które są doskonałym pomysłem na spędzenie ferii. Do trzech z nich, na które można było polecieć bezpośrednio z Poznania – Teneryfy, Fuerteventury i Gran Canarii – dołączyła niedawno także Lanzarote.
84
Chorwacka Rijeka jest świetną bazą wypadową do zwiedzania okolicznych atrakcji np. wyspy Krk Rijeka
Chorwacja to jedno z ulubionych miejsc Polaków na wakacyjne wypady. Słońce, ciepły, śródziemnomorski klimat, piękne widoki i krystalicznie czyste morze – idealne miejsce na wypoczynek. Dodatkową atrakcją jest tutaj takşe niepowtarzalny bałkański klimat i wspaniała kuchnia. Do znanego i lubianego Dubrownika dołączyła niedawno takşe Rijeka – od maja ubiegłego roku moşna tam polecieć czarterem bezpośrednio z Poznania. Ten największy chorwacki port handlowy ma ok. 130 tys. mieszkańców i jest świetną bazą wypadową do zwiedzania okolicznych atrakcji: Zatoki Kvarner z wyspą Krk na czele, Półwyspu Istria czy Parku Narodowego Risnjak, połoşonego na północ od Rijeki. Zamek Trsat w Rijece zapewnia niezbędną dawkę ruchu – wspinaczkę, a takşe piękny widok na miasto i zatokę
FOT. FOTOLIA (2)
đ&#x;ĄŹ
85 
đ&#x;ĄŹ
Około godziny drogi na północ od Prevezy znajduje się Parga, popularny ośrodek turystyczny, w którym moşna podziwiać m.in. takie widoki
Preveza
Jeśli chcecie polecieć czarterem do Grecji, to Šawica oferuje morze moşliwości. Moşna stąd dotrzeć bezpośrednio do Aten i Salonik, na Korfu, Kefalonię, Kos, Rodos i Zakynthos, a takşe do Chanii i Heraklionu na Krecie. Do tych lokalizacji ostatnio
dołączyła takşe Preveza, niewielkie miasto w regionie Epir usytuowane nad wąską cieśniną pomiędzy Zatoką Ambrakijską a Morzem Jońskim. Piękna plaşa Alonaki czy ruiny staroşytnego Nikopolis połoşone w odległości kilku kilometrów od Prewezy – to tylko niektóre atrakcje tego regionu.
86
Meczet szejka Zajida to jeden z najbardziej charakterystycznych budynkĂłw w Ras al-Khaimah w Zjednoczonych Emiratach Arabskich Ras al-Khaimah
Lotami czarterowymi z Šawicy moşna polecieć takşe w mniej popularne miejsca. Jedną z gorących nowości – dosłownie i w przenośni – jest Ras al-Khaimah w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Fascynujące, wzniesione na piasku metropolie, niezapomniane pustynne krajobrazy i zupełnie inna kultura to największe zalety Emiratów. Spośród siedmiu z nich najbardziej znany jest Dubaj, ale to właśnie Ras al-Khaimah uchodzi za najpiękniejszy. Ogrody palmowe, pustynie z czerwonymi piaskami, a nawet góry – to wszystko moşecie zobaczyć nad Zatoką Perską. 
Marina w Dubaju. Tutaj nigdy nie zapada zmrok
FOT. FOTOLIA (2)
đ&#x;Ą
NOWOCZESNY MAGAZYN LIFESTYLOWY W WERSJI NA TABLET I SMARTFON
Do pobrania ze sklepów
Znajdź nas na
www.facebook.com/slowlifefoodgarden | ww.slowlifepolska.pl |
www.instagram.com/slowlifepolska
88
podroşe małe i duşe
/
Nowe rozwiązania na Šawicy Oczekiwanie na lot nie musi być nudne i odbywać się tylko w hali odlotów. Przed wylotem moşna się zrelaksować, odpocząć albo zwyczajnie popracować w ciszy i luksusie. To wszystko daje nam poznańskie lotnisko oferując m.in. Biznes Executive Lounge, usługę Fast Track czy salon VIP. Co to oznacza w praktyce? tekst: Joanna Małecka-Synoradzka
Ĺ
awica sukcesywnie wprowadza nowe rozwiązania dla swoich pasaşerów. Jedną z nich jest Business Executive Lounge. – To odrębne, komfortowo wyposaşone pomieszczenie, znajdujące się w hali odlotów. Przeznaczone jest dla pasaşerów podróşujących w ruchu krajowym i zagranicznym, ceniących sobie komfort, odpoczynek oraz relaks przed podróşą – wyjaśnia Marcin Miller, dyrektor marketingu i działu handlu lotniska Šawica. – Pasaşerom gwarantujemy profesjonalną pomoc i asystę wykwalifikowanego personelu – dodaje.
Relaks przed wylotem Salon Business Executive Lounge moşna podzielić na trzy części: biurową, gastronomiczną i relaksacyjną. W pierwszej z nich znajdują się stanowiska do pracy i urządzenia biurowe, a pasaşerowie mają dostęp do prasy krajowej i zagranicznej oraz bezpłatnego Wi-Fi. Druga to stoisko z szeroką ofertą artykułów spoşywczych. – Dzięki korzystaniu z usług salonu BEL mogą Państwo w ramach wnoszonej opłaty skorzystać z przygotowanych przekąsek, napojów alkoholowych i bezalkoholowych oraz spokojnie w wygodnych fotelach oczekiwać na komunikat, kiedy samolot będzie gotowy do przyjęcia Państwa na pokład – mówi Marcin Miller.
đ&#x;Ą
Salon VIP na lotnisku Ĺ awica
W trzeciej części znajdują się sofy oraz telewizory. W oczekiwaniu na samolot moşna się zrelaksować i choć na chwilę poczuć jak w domu.
Bez kolejki w hali odlotów Fast Track to nic innego jak usługa indywidualnej i szybkiej kontroli bezpieczeństwa, bez konieczności oczekiwania w kolejce przed wejściem do hali odlotów. – Dzięki niej klienci obsługiwani są indywidualnie i ekspresowo.
89 
đ&#x;Ą
FOT. MATERIAĹ Y PRASOWE FIRMY (2)
Salon Business Executive Lounge moşna podzielić na trzy części: biurową, gastronomiczną i relaksacyjną
To usługa szczególnie przydatna dla tych, którzy pojawiają się w terminalu w ostatniej chwili – wyjaśnia Marcin Miller. Z opcji Fast Track mogą bezpłatnie korzystać pasaşerowie podróşujący w klasie business, pasaşerowie posiadający złote karty lojalnościowe Star Alliance, Karty Priority Pass, Diners Club International, Dragon Pass. Z usługi Fast Track moşna takşe skorzystać odpłatnie.
Poza tym w ramach tej usługi na pasaşerów czeka transport luksusową limuzyną z salonu VIP do samolotu. Pasaşerowie mogą takşe korzystać z takich udogodnień, jak: dostęp do Internetu, urządzenia biurowe, telewizja oraz skosztować przekąsek, napojów alkoholowych i bezalkoholowych.
Poczuj siÄ™ jak VIP
W przypadku skorzystania z Salonu VIP naleşy wypełnić formularz rezerwacji dostępny na stronie internetowej Portu w zakładce Salon VIP lub skontaktować się telefonicznie albo mailowo z personelem salonu w celu doprecyzowania szczegółów rezerwacji usługi. Business Executive Lounge jest zlokalizowany w strefie odlotów (strefa zastrzeşona). Aby z niego skorzystać, naleşy opłacić wejście gotówką lub kartą płatniczą na miejscu, w salonie. Usługa Fast Track dostępna jest po uiszczeniu płatności w Punkcie Informacji Lotniskowej w strefie ogólnodostępnej terminala lotniczego. 
Kolejnym udogodnieniem dla pasaşerów poznańskiego lotniska jest Salon VIP – specjalnie wyodrębnione miejsce, składające się z eleganckich pomieszczeń wyposaşonych w nowoczesne meble. – W ramach usługi VIP oferujemy Priority Check-in, czyli ekspresową koordynację odprawy biletowo-bagaşowej paszportowej oraz celnej pasaşera na 20 minut przed odlotem – tłumaczy Marcin Miller. – Dzięki temu maksymalnie skracamy czas trwania wszystkich procedur lotniskowych. Nie muszą się Państwo martwić o odprawę i marnować czasu stojąc w kolejkach, to pracownicy salonu zajmują się nadaniem bagaşu i odbiorem karty pokładowej, a dzięki dedykowanemu punktowi bezpieczeństwa zachowują Państwo dyskrecję i oszczędzają czas – dodaje.
Jak skorzystać z tych udogodnień?
90
k u lt u r a l n a r o z m owa
đ&#x;Ą
Romuald Grząślewicz z aktorką Graşyną Barszcewską
/
91
Boję się tłumów, ale kocham ludzi W ciemnozielonym fotelu siedzi 75-letni, niewysoki mężczyzna. Burza platynowych loków, starannie przystrzyżona broda, sportowa sylwetka. Ma w sobie ten nieuchwytny czar gentlemana. Siedzimy w niewielkim, przechodnim pokoju, przy ul. Masztalarskiej 8 w Poznaniu. To od 25 lat królestwo Romualda Grząślewicza, menedżera teatru pod nazwą Scena na Piętrze. Przez ten pokój przewinęły się największe gwiazdy polskich scen teatralnych i filmowych. Ich karykatury zdobią ściany tego pokoju rozmawia: Małgorzata Rybczyńska
Ma Pan swoją ulubioną? Nie, wszystkie coś w sobie mają. Ich autorka Maria Kania miała bardzo ciekawe pomysły, choćby Henryk Talar przedstawiony w formie… talara wpadającego do świnki skarbonki. Pamiętam historię z karykaturą Niny Andrycz. To była dama pik z talii kart. Z jednego rogu był to portret młodej Andrycz, a z drugiego — Andrycz dużo starszej. Pamiętam, że składając autograf aktorka przekreśliła ten starszy wizerunek i teatralnym szeptem zapytała „a kwiaty będą?” W 1991 roku trafił Pan do Sceny na Piętrze tylko na rok. I od razu pojawili się tu aktorzy z pierwszych stron gazet. Musimy cofnąć się do lat 50., kiedy jako młody chłopak trafiłem na chwilę do poznańskiego Teatru Eksperymentalnego Kuźnica. Nawiasem mówiąc, tam dostałem swoją pierwszą rolę, którą zapisałem na bilecie tramwajowym, były większe niż teraz (śmiech). To byli „Krzyżacy”. Wpadałem do karczmy i mówiłem „hej wytrzeć stoły i światła naniecić, księżna Anna Danuta na odpoczynek się tu zatrzyma” (recytuje z pamięci).
To właśnie tam poznałem wielu aktorów, m.in. młodego Tadeusza Malaka, swoją kuzynkę Emilię Krakowską i Zdzisława Wardejna. Mijały lata, nasze drogi się rozeszły. Kiedy w marcu 1991 roku otrzymałem ofertę objęcia Sceny na Piętrze, poprosiłem o zaliczkę – pół miliona złotych, bo to były takie pieniądze i… zadzwoniłem do Zdzisia Wardejna z propozycją spotkania. Pojechałem do Warszawy, zamieszkałem w tanim hotelu najbliżej Teatru Ateneum i przez dwa dni miałem umówione spotkania. Z Wardejnem i Romkiem Wilhelmim, przy małym koniaczku podpisaliśmy umowę na „Mały światek Sammy Lee”. Dalej „na bezczelnego” zadzwoniłem do Tadeusza Łomnickiego z propozycją spotkania. Nie odmówił i podpisałem umowę na dwa przedstawienia „Ostatnia taśma Krappa”. Następnego dnia byłem umówiony z Markiem Kondratem i Markiem Walczewskim. Potem, oczywiście po telefonie do Tadeusza Malaka, pojechałem do Krakowa. Tam poznałem m.in. Annę Polony i podpisałem kolejne umowy na spektakl (dzwoni telefon, rozmówca przeprasza, że nie będzie go na przedstawieniu. „Przyzwyczaiłem widzów, że każde miejsce musi być wykorzystane i teraz mam” – śmieje się).
92
To rzeczywiście było takie łatwe? Chyba miałem w sobie wiele ognia i takiej siły przekonywania, uwodzenia. Pojechałem do Piwnicy pod Baranami, akurat Jan Nowicki grał z Grzegorzem Turnauem i Anną Szałapak. Krótka rozmowa i… podpisujemy umowę. A może tak dobrze Pan płacił? W milionach! (śmiech) Ja się nigdy specjalnie nie targowałem z aktorami. To był też okres takiego dużego optymizmu, te pierwsze lata 90. To był taki fajny społeczny optymizm … Zapraszał Pan do teatru, który nie ma garderoby z prawdziwego zdarzenia. Do dzisiaj jest przechodnia. Bardzo śmieszą mnie żądania osobnej garderoby męskiej i damskiej. Wtedy odpowiadam, że nie mogę przyjąć aktorów, bo takiej garderoby nie mam. Zawsze okazuje się, że to nie jest żaden problem. Wracając do tych początków. Pod koniec tego pierwszego sezonu zdałem sobie sprawę, że z samych biletów nie da się wyżyć. A bilety były wtedy najdroższe w Poznaniu. Wpadłem na pomysł powołania Fundacji Sceny na Piętrze, która w przyszłym roku będzie obchodzić 25-lecie. To dzięki niej udało nam się założyć klimatyzację w Scenie, wymienić stare skrzypiące fotele i zrealizować kilkanaście spotkań publiczności z aktorami. Scena na Piętrze jest powszechnie znana w środowisku warszawsko-krakowskich aktorów. Mówią, że w Poznaniu „trzeba się sprawdzić”. Tak, i byli tacy, którzy się bali tego sprawdzianu. Tutaj widz jest z aktorem na odległość oddechu. Nie wszyscy aktorzy chcą mieć taki bliski kontrakt. Aktor jest obnażony fizycznie i psychicznie. To jest metafizyka, ale bez tego nie istnieje teatr. W teatrze musi być głęboka prawda, widz musi wiedzieć, że jest traktowany serio, że się go nie oszukuje. A początek musi pójść ostro, bo widz nie może mieć czasu na sprawdzenie, czy ta aktorka, czy ten aktor jest takiego wzrostu jak go zapamiętał z telewizji. Musi od razu zobaczyć postać. Pamiętam jak w „Kochanku” Pintera aktorka na samym
początku froterowała podłogę. Było cicho, a ponieważ mieliśmy wykładzinę, froterka się haczyła. Zaproponowałem odkurzacz – warczy, robi ruch i się zaczyna. Od razu było „za twarz widza”. Tym bardziej że na 200-osobowej widowni wszystkie oznaki zniecierpliwienia albo znudzenia są natychmiast widoczne i słyszalne. Zresztą publiczność w tym teatrze jest szczególnie uprzywilejowana. Aktorzy nie dość, że grają tak blisko widza, to zaraz po spektaklu „zmusza” ich Pan, aby zjawili się w galerii obok na spotkaniu z widzami. Tak, rzeczywiście dla tych, którzy są tu pierwszy raz, to jest zaskoczenie. Teraz aktorzy przekazują sobie tę informację „Jedziesz do Poznania? A to pamiętaj, że będziesz musiał iść do galerii”. Później są wdzięczni. To dla nich najszybsza recenzja tego, co przed chwilą pokazali. Bardzo kontaktowy był Emilian Kamiński, który jeszcze wtedy marzył o swoim teatrze. Pamiętam, że chodził z miarą i mierzył nasze pomieszczenia, fotografował, rozmawiał z widzami i proszę – ma teatr Kamienica (dzwonek telefonu „Witam serdecznie panią dyrektor, artyści przyjechali do Poznania, będą o 16.00?” – Dziś gramy austriacki spektakl — tłumaczy). W tym teatrze pełni Pan wszystkie możliwe role… łącznie z garderobianym… (śmiech) Staram się stworzyć aktorom domową atmosferę. Ta przechodnia garderoba jest tuż obok mojego pokoju. Pamiętam, jak Joanna Szczepkowska zapomniała kiedyś rajstop, wychyliła głowę z garderoby i zapytała, czy ktoś mógłby je gdzieś obok kupić. Cóż było robić, pomogliśmy. Pamiętam też, jak biegłem od drzwi wejściowych, aby wprowadzić Hankę Bielicką na scenę, bo miała kłopoty z chodzeniem. Dobiegłem na miejsce, a ona już była na scenie. To była niesamowita kobieta – wulkan energii. Najbardziej podobała mi się anegdota, jak to obsługująca ją kelnerka w polonijnym Chicago powiedziała: „proszę nie mówić jak się Pani nazywa, ja wiem. Pani to albo Bielicka, albo Ćwiklińska, tylko nie wiem, która z was umarła”. W Scenie na Piętrze był Pan prekursorem talk-show. „Ring z” to były spotkania z aktorami, którym pytania zadawali dziennikarze, publiczność, a Pan wymyślał im zadania w rękawicach bokserskich. Jak udało się Panu namówić gwiazdy, m.in.: Ewę Barszczewską, Ewę Wiśniewską, Jana Peszka, Gustawa Holoubka, Jana Englerta, Zbigniewa Zapasiewicza, Jerzego Stuhra i wielu innych do udziału w takim programie? Chyba znowu ich uwiodłem… nie wiem. Choć nie taję, płaciłem bardzo dobre pieniądze. Takie programy jak „Ring z”, „Tandem” stały się bardzo popularne i sponsorzy chętnie brali w tym udział. Powstawały z tego programy telewizyjne, radiowe.
đ&#x;ĄŻ
Scena na Piętrze gościła wielu znanych artystów. Na zdjęciu nasz rozmówca z piosenkarką Dorotą ŝmijewską
93 
dla nas, ale dla tych, którym pomagaliśmy. To były nietypowe licytacje, ja znałem ludzi, oni znali mnie, mogłem sobie pozwolić na wykorzystanie prywatnych informacji, şart, ironię. Mówiłem „To zaczynamy od 200, ja daję 300, kto da więcej?� Albo, kiedy licytujący mówił 500, ja odpowiadałam „Brawo 500, a nie mówił pan 550?� To była czysta improwizacja, ale ja kocham ludzi. Boję się tłumów, ale kocham ludzi i dlatego dobrze się czułem takşe w tej roli.
Nie dziwię się, zobaczyć Hankę Bielicką w rękawicach bokserskich próbującą wystrzelić piłeczki pingpongowe czy Marka Kondrata jedzącego w rękawicach bokserskich pałeczkami do perkusji spaghetti – bezcenne! Zawodowcy szybko wchodzili w swoje role. Potrafili się bawić. Tylko Zbigniew Zapasiewicz odmówił zagrania na fortepianie – zapytał: „a po co?� (dzwoni autor monodramu –„czyta się to świetnie, niestety nie mam pieniędzy, aby to wystawić� – słyszę po zakończeniu połączenia). Skąd się wziął pomysł witania kaşdego widza przy wejściu do teatru? Szczerze? Następnego dnia po pierwszej premierze Romana Wilhelmiego! To był czas, kiedy bilety nie były sprzedawane w kasie, tylko kolporterzy brali bloczki i chodzili po zakładach pracy. I tego dnia nie wiedziałem, ile tych biletów sprzedano. Więc wyglądałem, czy ktoś idzie, czy nie, a skoro przyszedł, to się cieszyłem i witałem. A potem pomyślałem, şe to trochę jak pastor – teatr to teş świątynia sztuki. I tak zostało. Przez te 25 lat tylko raz nie witałem widzów, bo mi zabronił lekarz. Miałem zapalenie płuc, dostałem przepustkę na spektakl z Niną Andrycz, ale absolutnie nie mogłem witać ludzi na dworze przed wejściem. Bardzo nieswojo się czułem. Dziś bywają zabawne sytuacje, kiedy ci, którzy przychodzą po raz pierwszy do teatru, dają mi bilety do sprawdzenia albo pytają, gdzie jest wejście na parter (teatr ma tylko jedną widownię, na piętrze) W tym teatrze nie tylko się gra, ale takşe zbiera pieniądze na cele charytatywne. Przez kilkanaście lat, w grudniu, organizował Pan spotkania opłatkowe, podczas których licytowane były przedmioty na szczytny cel. Potrafi Pan „wyciągać pieniądze� – z humorem, ale skutecznie. (śmiech) Z jednej strony mnie to bawiło, a z drugiej podchodziłem do tego trochę ambicjonalnie. Przecieş te pieniądze nie były
Złote czasy Sceny na Piętrze minęły. Gwiazdy, które tu bywały są coraz starsze, a młodzi? Sala nadal jest pełna (śmiech), ale rzeczywiście trudno dziś zdobyć pieniądze. A nawet jeśli uda się otrzymać dotacje, to jeszcze trudniej ją rozliczyć. Trudniej dziś takşe o sponsorów, a zwłaszcza na jedno przestawienie, bo tak się u nas gra. Poza tym rdzenni poznaniacy zanim wydadzą złotówkę, parokrotnie ją obejrzą. Zaczęto szanować pieniądz, oszczędzać. Dziś aktor zdobywa popularność w serialach. Kiedy z przedstawieniem przyjechał Piotr Cyrwus, to wciąş odbierałem telefony, w których dopiero po informacji, şe to Rysiek z „Klanu�, słyszałem „ach to ten!� Oprócz talentu aktorskiego na takiej małej scenie potrzebna teş jest intuicja i znakomita technika. Jeden z aktorów, Stanisław Górka, mówił: „Bo tu w Scenie na Piętrze cisza na widowni jest fantastyczną muzyką. Tu człowiek wie, şe ta cisza nie oznacza, şe nie ma nikogo na sali�. Trzeba utrzymać uwagę widzów. To jedna strona medalu, a druga to duşe pieniądze, których często şądają młodzi. Miał być rok, a wyszło ćwierć wieku‌ Nie şałuję! Gdzieş ja bym poznał tylu zacnych i znakomitych nie tylko artystów, ale reşyserów, muzyków, realizatorów i scenografów. I tylu fantastycznych ludzi, wśród których mam tylu przyjaciół. Z niektórymi przepracowałem 40 lat, jak z kompozytorem, piosenkarzem, realizatorem dźwięku, Piotrem ŝurowskim. Jestem romantykiem, ale twardo stąpającym po ziemi (dzwoni kolejny telefon‌). 
94
będzie się działo
/ n e ws k u lt u r a l n y
/
Płyta DAGADANY doceniona W prestiżowym zestawieniu 150 najlepszych płyt 2016 roku World Music Charts Europe przygotowanego przez członków Europejskiej Unii Nadawców (EBU), na 48 pozycji znalazł się album „Meridian 68” poznańskiego zespołu DAGADANA. To już czwarty album polsko-ukraińskiego zespołu, najbardziej folkowa z dotychczasowych płyt. Znalazły się na niej tradycyjne piosenki z różnych regionów Polski, m.in.: z Wielkopolski i Kurpiowszczyzny, ludowe pieśni ukraińskie i łemkowskie, a także jeden wyjątkowy utwór nagrany po chińsku wspólnie z poznanym w Pekinie zespołem North Lab.
rezerwuj czas na
Fridę w Zamku
/
To będzie jedno z najważniejszych kulturalnych wydarzeń tego roku. Od 27 września w CK Zamek będzie można zobaczyć pierwszą w Polsce prezentację dzieł Fridy Kahlo. Ta meksykańska malarka znana była głównie z autoportretów, ale równie barwne co jej obrazy było także jej życie. Nieukrywany biseksualizm, burzliwe związki z komunistycznym rewolucjonistami i ciągła walka z cierpieniem, także tym czysto fizycznym, spowodowanym urazami po wypadku samochodowym – m.in. dlatego historia Fridy do dzisiaj jest niezwykle interesująca. A sama postać dzięki filmowi „Frida” z Salmą Hayek w roli głównej jest rozpoznawalna na całym świecie. Oprócz obrazów artystki w Poznaniu będzie można zobaczyć również obrazy i rysunki Diego Rivery, fotografie Bernice Kolko, malarstwo i grafiki Fanny Rabel oraz współczesną sztukę meksykańską z kolekcji prywatnych oraz Muzeum Narodowego w Warszawie. Już teraz uczniowie i studenci szkół artystycznych mogą wziąć udział w konkursie na projekty nadruków na gadżety promujące wystawę prac Fridy Kahlo. Łączna wartość nagród to 6 tys. zł, a zgłoszenia można wysyłać do końca stycznia.
đ&#x;ĄŽ
„Porno� w reş. Ceziego Studniaka w styczniu w Teatrze Nowym
95 
na scenie
/
Aga Zaryan „Christmas Songs�
Jest jedyną polską wokalistką, której płyty ukazują się nakładem legendarnej wytwórni Blue Note Records z Manhattanu. Jej charakterystyczny, ciepły, ale jednocześnie matowy głos sprawia, şe trudno ją pomylić z kimkolwiek innym. Jeśli chcecie na dłuşej zachować świąteczny klimat, posłuchajcie jazzowych interpretacji kolęd oraz utworów kojarzących się z Boşym Narodzeniem. Podczas koncertu w Poznaniu Aga Zaryan wystąpi na scenie w towarzystwie European Jazz Quartet.
fan cięşkiego grania, znany z programu „Idol�, przeszedł bardzo długą muzyczną drogę od wydania pierwszej płyty „Pistolet� w 2004 roku. Później na jakiś czas zniknął z pola widzenia, choć w tym czasie nagrywał z Kasią Nosowską i zespołem Hey, a takşe z Moniką Brodką, współtworzył poznańską kapelę Muchy, naleşał do składu Japoto, zagrał nawet w filmie „Historia Roja�. Swoją drugą płytę „Zelig� nagrał w 2013 roku. I to juş był zupełnie inny Krzysztof Zalewski. W ubiegłym roku przypomniał o sobie krąşkiem „Złoto� – znacznie bardziej radiowym niş poprzedni, z duşym potencjałem, aby przebić się do masowej publiczności. Juş niedługo będzie go promował w Poznaniu. 
Winter Songs of Frank Sinatra
w te atr z e
5 stycznia, Aula Artis, godz. 20, bilety 50-120 zł
6 stycznia, Aula UAM, godz. 18 i 20, bilety 25-79 zł Zimową porą najlepiej ogrzewać się przy głosie Franka Sinatry. Dzięki takim piosenkom jak „Let it Snow�, „The First Noel� czy „Jingle Bells� przeniesiemy się do świątecznego Nowego Jorku lat 50.
Poznański Koncert Noworoczny
FOT. MATERIAĹ Y PRASOWE (4), BARTĹ OMIEJ JAN SOWA
14 stycznia, Sala Ziemi/MTP. godz. 17 i 20, bilety 70-300 zł
Orkiestrę symfoniczną Collegium F poprowadzi prof. Marcin Sompoliński, a na scenie nie zabraknie gwiazd takich jak Graşyna Brodzińska, Michał Szpak, Malwina Kusior czy Nina Wolińska. Duşą atrakcją będzie takşe Pierwsza Poznańska Niesymfoniczna Orkiestra Ukulele.
Krzysztof Zalewski
22 stycznia, Blue Note Jazz Club, godz. 19, bilety 40 zł Jeśli lubicie widok tłuczonych filişanek, koniecznie obejrzyjcie świetny teledysk do „Miłość Miłość�, piosenki z nowej płyty Krzysztofa Zalewskiego zatytułowanej „Złoto�. Samego artystę będzie moşna zobaczyć w Poznaniu juş 22 stycznia. Ten długowłosy
/
Hymn do Miłości
Teatr Polski, 21 stycznia (premiera), godz. 19, bilety 30-50 zł Najnowsza premiera Teatru Polskiego „Hymn do Miłości� – rozpisany na orkiestrę, chór pluszaków i Innych – to ostatnia część europejskiego tryptyku Marty Górnickiej, który zapoczątkowała izraelska premiera „Matka Courage nie będzie milczeć. CHÓR NA CZAS WOJNY� z 2014 roku. Jeśli ktoś jeszcze nie widział tej nowoczesnej formy teatru chórowego, koniecznie musi nadrobić zaległości.
Porno
Teatr Nowy (Trzecia Scena), 5-8 stycznia, godz. 19.30 lub 20.30, bilety 30-55 zł W Teatrze Nowym w styczniu moşna jeszcze oglądać świetny spektakl „Porno� w reş. Ceziego Studniaka. Wbrew pozorom ma on niewiele wspólnego z filmami dla dorosłych, chociaş cielesność odgrywa w nim waşną rolę. Porno to pseudonim głównej bohaterki, kobiety przytłoczonej przez komunistyczny reşim. Ta historia ma jednak znacznie bardziej uniwersalny charakter, a intymny klimat przedstawienia na długo zapada w pamięć. 
96
w kinie
/
Powidoki Początek roku to nowe otwarcie także w kinie – w styczniu na wielkim ekranie nie zabraknie ciekawych propozycji. Na pewno trzeba zobaczyć „Powidoki” – ostatni film Andrzeja Wajdy, polski kandydat do Oscara. To historia Władysława Strzemińskiego, malarza i teoretyka sztuki, który boleśnie przeżył zderzenie z socjalistyczną władzą. Wyrzucenie z pracy w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych za nieprzestrzeganie norm realizmu socjalistycznego było tylko początkiem tej tragicznej historii. W głównej roli zobaczymy Bogusława Lindę. „Powidoki” w kinach od 13 stycznia, pokazy przedpremierowe będzie można oglądać w Poznaniu już tydzień wcześniej – w weekend 6-8 stycznia.
Ja, Olga Hepnarova Na 13 stycznia zaplanowano także premierę filmu „Ja, Olga Hepnarova” czeskiego duetu Petr Kazda, Tomas Weinreb. Tu także scenariusz powstał na bazie autentycznej historii, która wstrząsnęła Czechosłowacją w latach 70. Tytułowa Olga Hepnarova wjechała ciężarówką w przystanek tramwajowy pełen ludzi, zabijając osiem osób. Film jest opowieścią o życiu zbrodniarki i szukaniem odpowiedzi na pytanie: czy ta historia rzeczywiście jest tak jednoznaczna, jak mogłoby się
wydawać? – Atutem tego filmu jest klimat i świetnie przedstawione realia epoki, a także doskonała rola Michaliny Olszańskiej. Oscylujemy na granicy psychicznych zaburzeń i emocjonalnej niedojrzałości bohaterki, która chwilami przypomina naburmuszoną nastolatkę – mówi Małgorzata Kuzdra, kierowniczka kina Muza, koordynatorka Nowych Horyzontów Edukacji Filmowej.
La La Land Kto oglądał „Whiplash”, historię młodego perkusisty, który trafia pod skrzydła niezrównoważonego nauczyciela, ze świetnymi rolami Jonathana Kimble Simmonsa i Milesa Tellera, ten nie może przegapić kolejnego filmu Damiena Chazelle. „La La Land”, typowany jako kandydat do przyszłorocznych Oscarów, to jednocześnie melodramat i musical, historia miłości początkującej aktorki i pianisty jazzowego, połączona z ironicznym portretem przemysłu rozrywkowego. Oficjalna premiera 20 stycznia.
Toni Erdmann Tydzień później do kin wchodzi „Toni Erdmann”. To historia Winfreda, emerytowanego nauczyciela gry na pianinie, który postanawia uratować córkę Ines, zestresowaną konsultantkę w wielkiej korporacji i wkracza do jej świata jako ekscentryczny biznesmen Toni Erdmann. – To opowieść z niesamowitym poziomem absurdu, słodko-gorzki film, w którym jest dużo gagów, ale też scen zatrzymujących bohaterów w chwili oczekiwania, przygaszonych – kiedy wypatrują windy, która nie przyjeżdża, czują się niekomfortowo i już nie chcą tam być. Jest w nim dużo prawdy o relacjach międzyludzkich, świetnie przedstawiona konfrontacja pokoleniowa, a także trochę szaleństwa. Główna bohaterka przechodzi całkowitą przemianę – zaczyna dostrzegać, że szyderstwo, ironia, absurd są czasem jedyną odpowiedzią. Jeśli ktoś wejdzie w ten świat, tak jak ja, będzie się świetnie bawił. Jeśli nie, może się zmęczyć, bo film trwa 2 godz. i 42 min – mówi Małgorzata Kuzdra.
World’s pe
–D
an
de
e nd
res ea rch
de rJ
e: in
nt
ec 2 01
5
*Sourc
hand blender brand* institu
lue te, global va
es sal
lea