Tygodnik Panorama 2004_51/52

Page 1

U k a z u j e s i ę o d 16 m a j a 19 5 4 ISSN 0475-6347

PL ISSN 0475-6347 Nr indeksu 368563 Y 9012 C

NR 51-52 (2615-2616) 19 XII - 26 XII 2004 CENA 1,50 Z¸ (w tym 7% VAT)

Wszystkim Czytelnikom ˝yczymy spokojnych i radosnych Âwiàt Bo˝ego Narodzenia


Strzał w „dziesiątkę“

Spółka Akcyjna JAS-FBG powstała w 1991 roku, w okresie kiedy drastycznie zwiększyła się ilość podmiotów gospodarczych, którym wolno było dokonywać obrotu towarowego z zagranicą. Początkowo zaistniała jako agencja celna, której siedziba zlokalizowana była w Pawłowicach, na przecięciu dróg Chałupki-Katowice oraz Cieszyn-Katowice. - W ciągu 13 lat dynamicznej działalności, z małej lokalnej agencji w województwie śląskim, JAS-FBG stała się największą agencją celną w Polsce - zauważa Karol Kubeczka, Dyrektor ds. Marketingu JAS-FBG S.A. - Geneza powstania firmy nieodłącznie związana jest z, przedwcześnie zmarłym, Prezesem Wiesławem Hanczarkiem twórcą i motorem napędowym firmy. Rozpoczęte dzieło z powodzeniem kontynuuje jego brat Dariusz Hanczarek, aktualny Prezes Zarządu. JAS-FBG S.A. to firma z udziałem wyłącznie polskiego kapitału, o typowo rodzimych korzeniach, która nieustannie ewoluuje. Ukoronowaniem jej działalności było uzyskanie w 2002 roku Godła Promocyjnego „Teraz Polska“ i w roku ubiegłym wyróżnienia - statuetki „Polski Sukces“. W 1997 roku JAS-FBG S.A. stała się udziałowcem pierwszej spółki transportowej JAS-FBG Transport Międzynarodowy sp. z o.o., co poprzedzone było powstaniem w ramach spółki akcyjnej działu spedycji międzynarodowej. W tym samym roku

JAS-FBG S.A. powołała w Niemczech swoją spółkę-córkę JAS-FBG GmbH, której zadaniem było świadczenie usług agencji celnej. Łatwość uzyskania gwarancji w Niemczech i równocześnie możliwość sprawnego działania na terenie kraju, dawały firmie ogromną przewagę nad konkurencją. Aktualnie profil funkcjonowania spółki niemieckiej przemieścił się w kierunku spedycji drogowej. Kolejnym przełomem był udział w prywatyzacji przedsiębiorstwa TRANSBUD-KATOWICE, w wyniku którego JAS-FBG S.A. objęła 80 proc. akcji, dochodząc po kolejnych przekształceniach do własności prawie 100 proc. portfela akcji TRANSBUD-KATOWICE S.A. JAS-FBG S.A. stała się również pośrednio współwłaścicielem spółki transportowej TRANSBUD-MASIWA S.A. W wyniku procesu łączenia w/w spółek (który zakończył się w ubiegłym roku), powstała jedna firma transportowa świadcząca usługi przygotowywane przez Dział Spedycji Międzynarodowej. Poprzez skonsolidowanie działalności firma JAS-FBG S.A. rozszerzyła zakres usług w transporcie międzynarodowym. - Od kwietnia br. świadczymy usługi transportowe w całej Europie i Rosji, a kierunek Rosja-Azja jest kierunkiem przyszłościowym - mówi Wojciech Frank, Prezes Zarządu TRANSBUD-KATOWICE S.A. - W przeciwieństwie do wielu przewoźników w kraju i w regionie, jako jedyni na Śląsku oferujemy kompleksową usługę, proponujemy naszym klientom kompletność usług logistycznych. Prywatny inwestor, jakim dla TRANSBUD-KATOWICE była Spółka Akcyjna JAS-FBG, był zbawieniem. Firma mogła zachować swój charakter, ludzie utrzymali miejsca pracy a nawet zwiększyło się zatrudnienie. Dzięki inwestycjom odnawiana jest infrastruktura. Chcemy wykorzystać dobrą lokalizację, posiadany teren i już w tej chwili zarząd firmy myśli o rozwoju usług okołotransportowych. W tym

roku uruchomiona została Okręgowa Stacja Kontroli Pojazdów, powstała nowa koncepcja Centrum Obsługi Pojazdów. W najbliższym roku planujemy zakończenie remontu budynków części warsztatowej oraz uruchomienie myjni samochodowej. Ambicją firmy jest to, aby za 3 lata Centrum Obsługi Pojazdów zostało uzupełnione o zaplecze usługowe dla kierowców - monitorowany parking, warsztat naprawczy, myjnię i hotel. Od 2005 roku firma rozszerza zakres usług o przewozy kontenerów morskich. Będzie to usługa świadczona w ramach wygranego przetargu. Firma JAS-FBG S.A. od agencji celnej, która była motorem działalności, przez spedycję drogową międzynarodową i transport wraz z usługami okołotransportowymi, świadczy wszystkie usługi związane z obsługą łańcucha logistycznego. W firmie działają: dział całopojazdowej spedycji międzynarodowej i krajowej, dział spedycji morskiej, dział spedycji lotniczej, dział spedycji kolejowej, dział spedycji drobnicowej międzynarodowej i krajowej. Od dwóch lat firma skutecznie realizuje nową usługę -dystrybucję przesyłek krajowych. - Jesteśmy w stanie obsłużyć np. producenta z Chin, który zechce dostarczyć ładunek do klienta w wybranym miejscu w Polsce - dodaje Wojciech Frank. Firma posiada w Polsce ponad 70 filii agencji celnych. Może zapewnić klientowi obsługę celną w dowolnym miejscu w kraju. Non stop trwają prace nad usprawnianiem jej struktury. JAS-FBG S.A. nieustannie monitoruje rynek usług logistycznych i transportowych, elastycznie dopasowując się do zmieniających się warunków rynkowych, by wszystkie profile działalności - a w szczególności usługi transportu międzynarodowego oraz usługi spedycji drobnicowej krajowej - utrzymać na poziomie lepszym od oferowanego przez konkurencję. ALEKSANDRA POLANOWSKA


W numerze:

Bieszczadzka ballada str. 12

Port nad Z∏otà Rzekà str. 8

XIV Impresje Miko∏owskie

Nasz goÊç K. Dowbor str. 17

Non multa, sed multum 11 grudnia. Godzina 10.00. Samolot zatacza kr´gi, lawirujàc coraz ni˝ej i ni˝ej, przechyla si´ raz w jednà, raz w drugà stron´. Spoglàdam na brunatne po∏acie ziemi i czuj´ ∏zy cisnàce si´ do oczu. Pilot podaje informacj´, ˝e temperatura na zewnàtrz si´ga 25 stopni Celsjusza. Zdajàc sobie spraw´ z w∏asnej zuchwa∏oÊci, zastanawiam si´, dlaczego tak ma∏o. Zm´czona po niemal˝e ca∏ej dobie sp´dzonej w podró˝y, stoj´ niecierpliwie w d∏ugim sznureczku podró˝ników do kontroli paszportowej. Przyglàdam si´ czarnej skórze oficera, który sprawdzajàc moje dokumenty, nie przestaje ˝ywo rozmawiaç z kole˝ankà przy stanowisku obok. U˝ywajà swego rodzimego j´zyka. Nie wiem, o czym mówià, ale uÊmiecham si´ do w∏asnych myÊli. Ogarnia mnie swojski nastrój. Najcudowniej jednak czuj´ si´ po wyjÊciu z lotniska. S∏oƒce dra˝ni oczy, zmuszajàc powieki do lekkiego przymkni´cia. Bior´ g∏´boki oddech. Po tylu latach, po tylu podró˝ach tutaj, dopiero teraz to poczu∏am. Wdychajàc znajome powietrze, powietrze s∏oƒca i ziemi, poczu∏am si´, jakbym wróci∏a do domu. Johannesburg potrafi zmieniç si´ w przeciàgu kilku miesi´cy. Nowe budynki - czy to imponujàce hotele, czy centra rozrywki - rosnà tu w takim tempie, jakby by∏y budowane z klocków lego. Za ka˝dym razem jak tu

str. 22

Felieton z sentymentem przyje˝d˝am, znajduj´ coÊ nowego. Tutejsze miejskie drogi z powodzeniem zawstydzi∏yby nasze autostrady. Po drodze z lotniska mijamy pickupy, na których siedzà lub stojà czarnoskórzy m´˝czyêni. Ich koszule powiewajà na wietrze. Od iloÊci drogich samochodów mo˝e rozboleç g∏owa. Odnosi si´ wra˝enie, ˝e to tutaj mieszkajà najbogatsi ludzie na ziemi. Tak naprawd´ jednak wcale nie trzeba byç milionerem, ˝eby kupiç sobie najnowszego mercedesa. W tym miejscu jakoÊ ∏atwiej si´ ˝yje. Hotele w centrum miasta cechuje taki przepych, ˝e zastanawia∏am si´ nieraz, dla kogo powsta∏y. Ich wn´trza wyglàdajà jak zrobione ze z∏ota i diamentów, a przeglàdajàc si´ w lÊniàcych posadzkach, mo˝na by spokojnie poprawiç makija˝. Chcàc, nie chcàc, cz∏owiek czuje si´ troch´ niegodny, przest´pujàc ich progi. Wbrew pozorom hotele te nie cierpià na brak goÊci. Nie widzia∏am drugiego takiego miasta, w którym przepaÊç mi´dzy bogactwem a biedà by∏aby a˝ tak du˝a. I tak namacalna. Obrze˝a Johannesburga obsypane sà kartonowymi osiedlami. Ludzie mieszkajà tu w czymÊ, co z trudem mo˝na nazwaç domami. To posklejane ze sobà kawa∏ki tektury, z wyci´tymi okiennicami i wejÊciami. Nie ma tu bie˝àcej wody ani elektrycznoÊci. Gdzieniegdzie stojà stare, zardzewiale samochody. Gdyby jakiÊ nieostro˝ny kierowca zagubi∏ si´ tutaj nocà, najprawdopodobniej przepad∏by bez wieÊci. Ten krajobraz nikogo nie dziwi. Podobno Nelson Mande-

la zorganizowa∏ budow´ domów mieszkalnych dla tych ludzi. Oni jednak, po kilku tygodniach opuÊcili je zdewastowane i wrócili do swoich kartonów. Popo∏udnie przepe∏nione jest odg∏osami ptaków. S∏oƒce czerwieni si´ leniwie, zbli˝ajàc si´ do linii horyzontu. Gdy ju˝ zajdzie, swój koncert rozpocznà cykady. Najwi´kszà wen´ majà przy ciep∏ych wieczorach. Potrafià graç bez koƒca. Trudno uwierzyç, ˝e gdzieÊ mo˝e byç zima, ˝e gdzieÊ mo˝e si´ komuÊ spieszyç. Trudno uwierzyç, ˝e na Êwiecie dzieje si´ tyle z∏ych rzeczy. Mam nadziej´, ˝e wybaczycie mi to zwolnienie tempa, które wydaje si´ nie na miejscu, szczególnie w przedÊwiàtecznym poÊpiechu. Dlatego te˝ ˝ycz´ Paƒstwu nie spokojnych Âwiàt, bo one i tak zawsze sà leniwe i przyjemne. ˚ycz´ Paƒstwu przedÊwiàtecznego relaksu, bez uczucia stresu i braku czasu, które zawsze towarzyszà zbli˝ajàcym si´ Êwi´tom. KATARZYNA WYKA

• Foto na okładce: ARCHIWUM REDAKCYJNE

WWW.ZEWPRESS.COM

Niezale˝na Gazeta Internetowa


Z archiwum Panoramy

Nie znacie jej? (38) Rok 1991 (cz´Êç 2.)

7 lipca publikujemy wywiad z Walerianem Paƒko (1941 - 1991) prawnikiem, profesorem Uniwersytetu Âlàskiego, w latach 1980 - 1981 doradcà NSZZ „SolidarnoÊç“ i NSZZ „SolidarnoÊç“ Rolników Indywidualnych (wspó∏autorem porozumieƒ rzeszowsko-ustrzyckich). Od 1989 roku pos∏em na Sejm RP z listy OKP, przewodniczàcym sejmowej Komisji Samorzàdu Terytorialnego. Od maja 1991 roku pierwszym Prezesem Najwy˝szej Izby Kontroli. Zwolennikiem oraz propagatorem reformy samorzàdu terytorialnego, który wspó∏tworzy∏ jej prawne podstawy. By∏ równie˝ jednym z za∏o˝ycieli Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej i jej katowickiego oÊrodka. Uwa˝a∏, ˝e Fundacja ma do spe∏nienia bardzo wa˝nà misj´ w budowaniu demokracji lokalnej. 7 paêdziernika 1991 roku zginà∏ tragicznie w wypadku samochodowym.

14 lipca wydawcà „Panoramy“ zostaje Fibak-Sport S.A. 21 lipca piszemy o rynku sztuki i rekordowych cenach na aukcjach. Z dzisiejszej perspektywy cena za na przyk∏ad obraz Edourda Maneta „Martwa natura z owocami i butelkà“ (olej, p∏ótno 35/24) - 1,2 mld starych z∏otych (dzisiejsze 12 milionów) wydaje si´ nie byç wygórowanà. 28 lipca drukujemy artyku∏ o aferze FOZZ i zaniedbaniach Balcerowicza w tej sprawie. Notabene afera do dzisiaj nie zosta∏a wyjaÊniona a o zaniedbaniach guru reformy prze∏omu lat 80. i 90. wszyscy zapomnieli (mo˝e z wyjàtkiem Leppera - „Balcerowicz musi odejÊç“). W tym samym wydaniu niezwykle ciekawy wywiad z Jerzym Giedroyciem z nast´pujàcym przes∏aniem: „W Polsce nie wykszta∏ci∏a si´ ˝adna nowa myÊl politycz-

4

na. Ciàgle rzàdzà trumny Pi∏sudskiego i Dmowskiego“. 18 sierpnia znajdujemy rozmow´ z Andrzejem Gàsiorowskim przeprowadzonà w lipcu, bowiem 5 sierpnia wybuch∏a afera „ART. B“, gdy aresztowano pierwszych podejrzanych, wysokich urz´dników NBP i PKO BP. Z perspektywy czasu mo˝na odnieÊç wra˝enie, ˝e Baksik i Gàsiorowski byli jedynie narz´dziem, natomiast in˝ynierià „przekr´tu“ zajmowali si´ ludzie o których pewnie nigdy si´ nie dowiemy. 25 sierpnia fotoreporta˝ z corridy na Stadionie Âlàskim. Impreza nie wzbudzi∏a wi´k-

Panorama

szego zainteresowania (oko∏o 1000 widzów), wywo∏a∏a natomiast wielkà awntur´ i s∏uszne protesty obroƒców zwierzàt. 1 wrzeÊnia informowaliÊmy o pami´tnym puczu w Moskwie i roli Borysa Jelcyna w jego ugaszeniu. 22 wrzeÊnia publikujemy reporta˝ z wojny chorwacko-serbskiej, w tym samym wydaniu wywiad z Aleksiejem II, patriarchà Moskwy, g∏owà KoÊcio∏a prawos∏awnego. 29 wrzeÊnia pierwsza informacja o planowanej denominacji z∏otego. 27 paêdziernika informujemy o sensacji archeologicznej jaka mia∏a miejsce w Alpach, gdzie odnaleziono szkielet „cz∏owieka z epoki bràzu“ sprzed 4 tysi´cy lat. 17 listopada pytamy „Czy student wy˝ywi si´ sam?“ reagujàc na zarzàdzenie Rady Ministrów o wzroÊcie wysokoÊci op∏at za akademiki. Od tego czasu nie doÊç, ˝e wielokrotnie te i inne op∏aty wzrasta∏y, wprowadzono p∏atne uczelnie, studenci jakoÊ sobie radzà, co wcale nie znaczy, ˝e jest dobrze. W tym samym wydaniu wspomnienie o zmar∏ym 3 listopada wspania∏ym aktorze


Prezentacje

Drogi rozwoju Transerwis sp. z o.o. - prywatna spó∏ka; swà dzia∏alnoÊç rozpocz´∏a 1. lutego 1997 roku. Jako pierwsza i jedyna w energetyce zaj´∏a si´ obs∏ugà bocznicy kolejowej w zawodowej elektrowni, jednego z najwa˝niejszych ciàgów technologicznych. Dzi´ki niej nie ma problemów z rytmicznoÊcià i ciàg∏oÊcià dostaw paliwa.

Z Mariuszem Furtek, prezesem zarzàdu „Transerwis“ Spó∏ka z o.o. rozmawia Aleksandra Polanowska.

Romanie Wilhelmim. Mia∏ w sobie wiele z Marlona Brando i Jacka Nicholsona. Ale najwi´cej z... samego siebie. Aktor o jedynej w swoim rodzaju mimice, ekspresji cia∏a, lekko chrapliwym g∏osie. Brutal i bon vivant. Grywa∏ postaci silnych m´˝czyzn, ulegajàcych instynktom, ale sprawdza∏ si´ te˝ w romantycznym repertuarze. Jego Mazepa, jeszcze z czasów spektaklu dyplomowego, wykazywa∏ szlachetny poryw i wra˝liwoÊç. Âwietnà kreacj´ brutala m∏ody Wilhelmi stworzy∏ jako Stanley

Kowalski w „Tramwaju zwanym po˝àdaniem“. Ta sama rola zapoczàtkowa∏a tak˝e karier´ Marlona Brando. ˚y∏ intensywnie, wielokrotnie. ˚yciem ka˝dej odegranej postaci. Nasyca∏ je pomys∏ami, najwi´kszymi emocjami, artystycznà goràczkà. Dlatego zapami´taliÊmy go dobrze jako Nikodema Dyzm´ czy majàcego totalitarne zap´dy gospodarza domu Anio∏a w serialu „Alternatywy 4“. Wielki aktor, którego wspomnienie wywo∏uje ciep∏o w sercu i uÊmiech na twarzy ludzi. Niedawno ukaza∏a si´ znakomita ksià˝ka Marcina Rychlika poÊwi´cona Wilhelmiemu. Znakomicie, profesjonalnie opracowana biografia artystyczna, pokazujàca cz∏owieka i Jego ˝ycie (Marcin Rychcik „Roman Wilhelmi. I tak b´d´ wielki!“, Oficyna Wydawnicza RYTM, 2004). 15 grudnia informujemy o wchodzàcym z dniem 1 stycznia 1992 roku powszechnym podatku dochodowym dla osób fizycznym (zwanym pospolicie PIT-em).

- Spó∏ka rozpoczyna∏a dzia∏alnoÊç z zatrudnieniem na poziomie dwudziestu trzech osób, dzisiaj za∏oga wzros∏a do czterdziestu, a wraz z rozszerzaniem zakresu dzia∏ania pojawiajà si´ nowe miejsca pracy... - Pracownicy Transerwisu sà obecni w Dziale Naw´glania czy Nastawni Sieciowej Elektrowni „Halemba“. Spó∏ka przej´∏a równie˝ gospodark´ olejowà „Halemby“ oraz ma mo˝liwoÊç zaopatrywania zak∏adu w paliwo transportem samochodowym. - Mimo nazwy kojarzàcej si´ z transportem, firma oferuje równie˝ inne rodzaje us∏ug... - Obecnie realizowanych jest kilka nowych przedsi´wzi´ç, gdy˝ „Transerwis“ wykonuje us∏ugi zarówno dla koncernu jak i podmiotów zewn´trznych. Szukajàc mo˝liwoÊci rozwoju, w∏àczyliÊmy do zakresu oferowanych us∏ug obs∏ug´ bocznic kolejowych, remonty taboru kolejowego, utylizacj´ poelektrownianych odpadów paleniskowych, nadzory autorskie i inwestycyjne, projekty wykonawcze konstrukcji in˝ynierskich, us∏ugi doradcze, konsultacyjne, rozbiórk´ i burzenie obiektów budowlanych, wykonywanie robót ogólnobudowlanych, badania i analizy techniczne, us∏ugi w zakresie sprzàtania i czyszczenia obiektów przemys∏owych.

„Transerwis“, w ciàgu siedmiu lat dzia∏alnoÊci, dowiód∏ swojej wartoÊci i przydatnoÊci dla Elektrowni „Halemba“, a pr´˝noÊç tej spó∏ki mog∏aby byç przyk∏adem dla innych zak∏adów Po∏udniowego Koncernu Energetycznego. Jej Prezesi i pracownicy ˝ywià równie˝ nadziej´, ˝e ich us∏ugi znajdà ˝yczliwe zainteresowanie wÊród pozosta∏ych podmiotów PKE S.A.

TRANSERWIS Spółka z o.o. C z ł o n e k G r u p y K a p i t a ł ow e j Po ł u d n i o w e g o K o n c e r n u E n e r g e t y c z n e g o S . A .

41-706 Ruda Śląska, ul. P. Skargi 67 tel./fax:(0 32) 242-00-41 wewn. 5261 e-mail: transerwis@transerwis.pl; www.transerwis.pl

TADEK

Panorama

5


Moim zdaniem

(Nie)równy status Profesor filozofii Magdalena Âroda, zanim zas∏yn´∏a swojà kontrowersyjnà wypowiedzià na forum mi´dzynarodowym, podobnie bezsensowne tezy wyg∏asza∏a w kraju. Nikt jej za to nie oÊmieli∏ si´ skrytykowaç, a wr´cz przeciwnie, przyczyni∏o si´ to niewàtpliwie do jej awansowania „w ministry“. Jej funkcja pe∏nomocnika rzàdu do spraw równego statusu kobiet i m´˝czyzn jest typowà synekurà stworzonà na potrzeby tzw. politycznej poprawnoÊci, co paradoksalnie zwalnia panià minister od politycznej odpowiedzialnoÊci. Pami´tam dobrze liczne wystàpienia naszej czo∏owej filozofki w telewizyjnym programie „Co pani na to?“. Znane kobiety komentowa∏y tam co tydzieƒ wydarzenia polityczne. Jedne robi∏y to bardziej màdrze (niektóre wr´cz genialnie), inne mniej, ale pani Ârodzie niemal wszystko kojarzy∏o si´ z feminizmem. Zazwyczaj wyra˝a∏a swoje oburzeniem post´powaniem wszystkich polityków, nierzadko te˝ dziennikarzy, a sposób na napraw´ wszelkich bolàczek ˝ycia spo∏ecznego widzia∏a zwykle jeden - powierzanie stanowisk, na których okreÊleni faceci okazali si´ nieudolni czy skorumpowani, kobietom. Przyk∏ad Aleksandry Jakubowskiej jakoÊ nie bardzo potwierdza s∏usznoÊç tego poglàdu, ale Âroda pewnie podkreÊla∏aby dziÊ, ˝e to nie Jakubowska siedzi w areszcie, tylko jej

Zaprosili nas •

Biuro Podró˝y P.K. TRANSKOM w Skoczowie na Jarmark Bo˝onarodzeniowy w Wiedniu. Jarmarki w Wiedniu majà histori´ si´gajàcà XIII wieku, kiedy to Albrecht II przyzna∏ miastu prawo ich organizowania. Od 1965 roku jarmarki odbywajà si´ przed Ratuszem i na innych placach stolicy Austrii.

6

mà˝. Pisywa∏a (Âroda, nie Jakubowska) te˝ do czasopism, gdzie z kolei da∏a si´ poznaç jako ateistka. Za podobnà deklaracj´ mo˝e nale˝a∏oby jà podziwiaç, gdy˝ ma∏o jest dzisiaj ateuszów, którzy mojà odwag´ publicznie si´ do tego przyznaç, a wr´cz powszechne staje si´ ukrywanie tego rodzaju przekonaƒ pod ró˝nymi niejednoznacznymi terminami w rodzaju agnostyk czy poszukujàcy absolutu. Taki odwa˝ny ateizm z wojujàcym wr´cz feminizmem musi stanowiç mieszank´ wybuchowà. Okazuje si´, ˝e nie tylko w naszym spo∏eczeƒstwie, w olbrzymiej wi´kszoÊci katolickim, a pod wzgl´dem równouprawnienia p∏ci jeszcze bynajmniej nie zwariowanym. Teza pani minister, i˝ KoÊció∏ katolicki jest w jakiejÊ mierze odpowiedzialny za przemoc wobec kobiet wyda∏a si´ przecie˝ kontrowersyjna angielskiemu dziennikarzowi i to najpierw na Zachodzie wywo∏a∏a co najmniej zdziwienie, jeÊli nie oburzenie. I nic dziwnego, bo przecie˝ przy wszystkich znanych grzeszkach ludzi KoÊcio∏a, ksi´˝om trudno jednak zarzuciç, i˝ bijà ˝ony, zaÊ w ewangelii nie znajdzie si´ ˝adnego przyk∏adu na z∏e traktowanie Matki Boskiej przez Êwi´tego Józefa. Wr´cz przeciwnie, katolicyzm wype∏niony jest kultem maryjnym, Êwi´tych kobiet jest co najmniej tyle co Êwi´tych m´˝czyzn, choç Êwi´ta trój-

ca sk∏ada si´ z dwóch m´˝czyzn i jednej osoby o p∏ci nieokreÊlonej, czyli jest w pewnym sensie rodzinà niepe∏nà. Nie ma si´ jednak co oszukiwaç, ˝e ˝aden przechy∏ w stron´ patriarchatu w katolicyzmie, chrzeÊcijaƒstwie w ogóle i wr´cz we wszelkiej religijnoÊci nie wyst´puje. Kiedy bowiem rodzi∏y si´ tradycyjne religie, m´ska dominacja w spo∏eczeƒstwie by∏a czymÊ oczywistym. Mamy do dziÊ tego konsekwencje w postaci m.in. zakazu wyÊwi´cania na ksi´˝y kobiet. MyÊl´ wi´c, ˝e gdyby na tej podstawie Magdalena Âroda wysnu∏a tez´, i˝ kobietom w chrzeÊcijaƒstwie trudniej jest robiç kariery, gdy˝ KoÊció∏ nie dostarcza odpowiednich wzorców, to by∏oby to uzasadnione. Obwinianie natomiast katolicyzmu o bicie kobiet, na dodatek na konferencji, której tematem by∏y tzw. zabójstwa honorowe na kobietach (stosowane m.in. przez wyznawców islamu) jest grubym nieporozumieniem. Premier Marek Belka uzna∏ wypowiedê swojej podw∏adnej za „bardzo niefortunnà“ (ona sama t∏umaczy si´ oczywiÊcie tym, ˝e zosta∏a êle zrozumiana, a jej wypowiedê wyrwano z kontekstu), opozycja zaÊ domaga∏a si´ jej dymisji. S∏ysza∏em uzasadnienie tego ˝àdania, wyg∏oszone przez jednego z polityków prawicy i nie sposób by∏o nie przyznaç mu racji. - Skoro pani Âroda uwa˝a wiar´ w Boga Ojca za poÊrednià przyczyn´ stosowania przemocy wobec kobiet - dowodzi∏ Ludwik Dorn z Prawa i SprawiedliwoÊci - to nale˝y domniemywaç, ˝e jako pe∏nomocnik rzàdu do spraw równego statusu kobiet i m´˝czyzn b´dzie dà˝yç do eliminowania religii z ˝ycia publicznego za paƒstwowe pieniàdze, a to oznacza z∏amanie zasady neutralnoÊci Êwiatopoglàdowej paƒstwa.

Dr Lech Szaraniec, dyrektor Muzeum • Âlàskiego w Katowicach na: - otwarcie wystawy „Tradycje i symbolika zimowego Êwi´towania na Górnym Âlàsku i ˚ywiecczyênie“; - wystaw´ „Mali w fotografii El˝biety Dzikowskiej i Ireneusza Sadkowskiego“; - otwarcie wystawy malarstwa Renaty Bonczar „W poszukiwaniu zaginionych miejsc, miast i czasów“.

Panorama


Innymi s∏owy, w kraju gdzie ludzie o takich poglàdach sprawujà w∏adz´, wierzàcy i praktykujàcy mogà byç dyskryminowani. Kwestia ta wydaje si´ wysoce teoretyczna, chocia˝ nie tak dawno i niedaleko, a w∏aÊciwie to u nas, bo w Unii Europejskiej, mieliÊmy przyk∏ad takiej dyskryminacji. MyÊl´ o aferze niejakiego Rocco Butilione, w∏oskiego ministra zaproponowanego przez swój rzàd na stanowisko komisarza Komisji Europejskiej. Ów profesor okaza∏ si´ w pewnym sensie przeciwieƒstwem Magdaleny Ârody, gdy˝ jest wierzàcym i praktykujàcym katolikiem, prywatnie zresztà przyjacielem papie˝a, a przez to tak˝e innych Polaków (wÊród palety j´zyków, jakie opanowa∏ jest tak˝e polszczyzna). Otó˝ Butilionego zapytano prowokacyjnie na konferencji prasowej, czy uwa˝a homoseksualizm za grzech. Profesor odpowiedzia∏, ˝e tak, zgodnie z prawdà oraz z nauczaniem KoÊcio∏a w tym wzgl´dzie. Zaznaczy∏ co prawda, ˝e nie b´dzie to mia∏o ˝adnego wp∏ywu na jego prac´ i decyzje podejmowane na stanowisku komisarza, ale nie pomog∏o. Z jego powodu dosz∏o do bezprecedensowego kryzysu w Unii. Po raz pierwszy Parlament Europejski odmówi∏ zatwierdzenia sk∏adu Komisji i Rocco Butilione musia∏ si´ wycofaç z kandydowania. ˚eby nie wyglàda∏o to na jawnà dyskryminacj´ za wyznawanà religi´, zmienionych zosta∏o bodaj˝e jeszcze dwoje innych kandydatów, ale nie zmienia to faktu, ˝e by∏ to ewidentny przejaw nietolerancji religijnej w polityce, zastosowanej pod presjà politycznej poprawnoÊci, nakazujàcej m.in. ho∏ubienie homoseksualistów. Nasz rzàd nieco wczeÊniej domaga∏ si´ wpisania chrzeÊcijaƒstwa do europejskiej konstytucji, ale w obronie Butilione nie zabra∏ g∏osu. Oficjalna reakcja na wybryk Ârody poka˝e czy optowanie za „invocatio Dei“ przez polskich postkomunistów nie by∏o li tylko przyk∏adem gestu, obliczonego na polityczny u˝ytek. SILEZJUSZ

Muzeum w Sosnowcu na spektakl „ANDY WARHOL PARTY“ w Pa∏acu Schoena. „ANDY WARHOL PARTY“ - to pierwsze przedsi´wzi´cie teatralne realizowane wspólnie przez Teatr Psychodelii Absolutnej - Off Teatr i Konsulat Generalny Republiki S∏owacji w Krakowie w ramach projektu „AKCJA - S¸OWACJA“. To niecodzienne przedstawienie inspirowane twórczoÊcià i biografià Andy Warhola, a oparte na jego notatkach, manifestach i pami´tnikach.

Okruszki z warszawskiego sto∏u Geograficzne pokrewieƒstwo KwaÊniewskiego z belgijskà rodzinà królewskà - Co nas ∏àczy z Angolà - O kominie i pani ambasador w Warszawie W jednym dniu - 15 listopada - dwa przyj´cia. Pierwsze wydane z okazji Âwi´ta Króla przez Ambasadora Jego Królewskiej MoÊci Króla Belgów, Bruno Neve de Mevergnies z Ma∏˝onkà. Przypomnijmy, ˝e nast´pca tronu belgijskiego, Filip, jest o˝eniony z Matyldà, córkà Patryka d’Udekem d’Acoz i hrabiny Anny Komorowskiej i ˝e 4 grudnia 1999 roku, na Êlubie Filipa i Matyldy obecna by∏a nasza para prezydencka, Aleksander i Jolanta KwaÊniewscy. Prezydent KwaÊniewski wr´czy∏ wówczas m∏odej parze ksià˝k´ i album o Bia∏ogardzie, w którym si´ matka panny m∏odej urodzi∏a. Co oznacza, ˝e hrabina Komorowska i Aleksander KwaÊniewski sà „rodakami z tego samego miasta“ bo i on w Bia∏ogardzie przyszed∏ na Êwiat. Warto to wi´c podkreÊliç w rocznic´ jego 50-lecia, które nastàpi∏o tego samego dnia, co przyj´cie belgijskie, bo te˝ 15 listopada. Tego˝ 15 listopada - przyj´cie w „Marriocie“ z okazji Âwi´ta Narodowego Angoli wyda∏a pani ambasador tego paƒstwa, Lizeth Nawanga Satumbo Pena z Ma∏˝onkiem. To Êwi´to obchodzone jest z okazji proklamowania niepodleg∏oÊci Angoli w 1975 roku spod kolonialnego panowania portugalskiego. Dla nas mi∏à ciekawostkà jest to, ˝e niepodleg∏oÊç Angoli proklamowana zosta∏a 11 listopada czyli w ten sam dzieƒ, w którym my obchodzimy nasze Âwi´to Niepodleg∏oÊci. Pani ambasador nale˝y do najbardziej lubianych ambasadorów akredytowanych w Warszawie. A dla mnie Angola jest êród∏em interesujàcych wspomnieƒ, poniewa˝ by∏em tam w maju 1974 roku, zaraz po Rewolucji Goêdzików w Portugalii, która obali∏a faszyzm i otworzy∏a Angoli drog´ do niepodleg∏oÊci w rok póêniej. ...W dwa tygodnie po przyj´ciu angolskim, a wi´c 30 listopada, odby∏o si´ przyj´cie albaƒskie. Wyda∏ je w „Sheratonie“ ambasador Albanii w Polsce, pan Sokol Gjoka wraz z Ma∏˝onkà, której imi´ pisze si´ czysto po polsku - Mimoza (bo np. po angielsku imi´ to pisane jest przez „s“ - Mimosa. Notabene, „The Random Dictionary of the English Language“ podaje, ˝e „mimosa“, prócz nazwy kwiatu, jest te˝ nazwà koktajlu, sk∏adajàcego si´ w równych cz´Êciach z szampana i soku pomaraƒczowego. Koktajl ten wraz z nazwà powsta∏ jeszcze w latach 1695-1705). Przyj´cie albaƒskie zosta∏o wydane z okazji 92. rocznicy proklamowania niepodleg∏oÊci spod panowania tureckiego. Okrasi∏y je wyst´py zespo∏u „Kolo“ z Bielska-Bia∏ej, który da∏ pokaz taƒców albaƒskich pod dyrekcjà albaƒskiego choreografa Avdyla Murdezi. A teraz cz´Êç relacji z przyj´cia albaƒskiego, do której przyst´puj´ z dr˝eniem serca, liczàc tylko na poczucie humoru pani ambasador S∏owacji w Polsce, Magdy Vaszaryovej. Przyj´cie odby∏o si´ we wtorek, a wi´c w dniu, w którym ukazujà si´ ksià˝ki w ramach „Kolekcji Gazety Wyborczej“. Tym razem pojawi∏a si´ ksià˝ka z dwoma opowiadaniami Bohumila Hrabala „Pociàgi pod specjalnym nadzorem“ i „Postrzy˝yny“. Oba zosta∏y sfilmowane, a w filmie drugim wystàpi∏a w∏aÊnie pani Magda, która, zanim poÊwi´ci∏a si´ dyplomacji - notabene za osobistà namowà Vaclava Havla, który jà wys∏a∏ jako ambasador do Wiednia by∏a wzi´tà i popularnà aktorkà. W „Postrzy˝ynach“ gra ona ˝on´ kierownika browaru w latach 20. XX wieku. Ta ˝ona ma tyle fantazji, ˝e wdrapuje si´ na komin browaru. Wywo∏uje to niezwyk∏à sensacj´, tak, ˝e kiedy schodzi, jej mà˝ bije jà gumowà rurkà od roweru w pup´, podwinàwszy uprzednio spódnic´. „GW“ publikuje wi´c ów najciekawszy kadr z filmu z owà pupà w bia∏ych jak to si´ w latach 20. mówi∏o z francuska - pantalonach. No wi´c, kiedy panià ambasador spotykam na albaƒskim przyj´ciu, gratuluj´ jej tego kadru, bo na temat zawartoÊci pantalonów nie Êmiem si´ wypowiadaç. A ona Êmieje si´, odwraca ty∏em i pyta: „Taka sama?“. I odchodzi... ZYGMUNT BRONIAREK

Panorama

7


Podró˝e dalekie i bliskie Za oknami mi´dzynarodowego pociàgu, który godzin´ wczeÊniej opuÊci∏ hiszpaƒskie Vigo pojawi∏y si´ fale uderzajàce o wybrze˝a nadoceanicznych miasteczek. Z drugiej strony pagórkowaty, dziki krajobraz urozmaica∏y po∏o˝one na szczytach twierdze. Urzekajàcymi widokami skàpanymi w zachodzàcym s∏oƒcu powita∏a nas Portugalia.

nych placów, placyków, ∏àczàcych je wàskich uliczek i zabytkowych budowli. Rekonesans kulinarny musieliÊmy od∏o˝yç na kolejne dni. By∏o jeszcze przed 22, a w∏aÊciciele zamykali lokale gastronomiczne. Jak si´ póêniej przekonaliÊmy, ju˝ po dziewiàtej z ulic znikajà przechodnie. Jeszcze wczeÊniej dzieje si´ to na pla˝ach czy deptakach nadmorskich. I chocia˝ uparci turyÊci odnajdà z pewnoÊcià nocne lokale, to mieszkaƒcy miasta ˝yjà zgodnie z portugalskà dewizà: „Coimbra studiuje, Braga si´ modli, Lizbona wydaje pieniàdze, a Porto pracuje“. W marzenia senne nie zatopi∏a si´ na szcz´Êcie komunikacja miejska i obs∏uga campingu w Parku Prelada. Dzi´ki temu, po kilkunastominutowej jeêdzie autobusem i nocnym rozbiciu namiotu, zm´czeni podró˝nicy mogà przygotowaç si´ na pe∏en atrakcji dzieƒ w Porto.

Tu narodzi∏a si´ Portugalia

Port nad Złotą Rzeką (1) Mimo przestawienia zegarków, zgodnie z lokalnym czasem godzin´ w ty∏, niebo ciàgle szarza∏o. W trzeciej godzinie podró˝y nie by∏o widaç nawet zarysów przepi´knych wzgórz i mijanych osiedli. Oprócz stukotu kó∏ dobiega∏ nas tylko potok plotek wymienianych mi´dzy wracajàcymi z pracy Portugalkami. Mimo leksykalnych podobieƒstw z hiszpaƒskim, j´zyk portugalski okaza∏ si´ byç ca∏kowicie niezale˝nym tworem. Tempo wymowy o wiele wolniejsze, jest bardziej znoÊne dla Polaków. Co wi´cej, nie ws∏uchujàc si´ w treÊç, a jedynie w brzmienie mo˝na bardzo ∏atwo pomyliç go z polskim.

lat temu na miejscu klasztoru. WejÊcie jednego z najwi´kszych budynków w mieÊcie jest wy∏o˝one kaflami azulejos, przedstawiajàcymi dawne Êrodki transportu, Êwi´ta i sceny historyczne. Gdy tylko opuÊciliÊmy stacj´ dopad∏ nas zapach i smak oceanicznego powietrza. ZnaleêliÊmy si´ w samym centrum uznanym za Âwiatowe Dziedzictwo Kulturowe. Krótki spacer pozwoli∏ wch∏onàç klimat wspaniale oÊwietlo-

Nocne ˝ycie Porto Ostatecznie z przeplatajàcych si´ ciemnoÊci i Êwiate∏ latarni wjechaliÊmy w us∏any miejskim Êwiat∏em obszar. PrzedmieÊcia, drugiego co do wielkoÊci miasta Portugalii, oblicza si´ na 700 tysi´cy mieszkaƒców. Pierwszy rzut oka na w∏aÊciwe ju˝ Porto, okaza∏ si´ niezwykle urzekajàcy. Âwiat∏a Êredniowiecznych uliczek, którymi usiane sà wzgórza miasta miesza∏y si´ z podÊwietlonymi przykoÊcielnymi krzy˝ami, reflektorami samochodów przeje˝d˝ajàcych przez mosty oraz ciemnà otch∏anià rzeki Duero (Douro) wokó∏ której wszystko to jest skupione. Pierwszy kontakt ze sztukà i historià miejsca mia∏ miejsce tu˝ po wyjÊciu na peron. Dworzec kolejowy Sao Bento stanà∏ niespe∏na sto

8

Panorama

Ju˝ trzy tysiàce lat temu, na wzgórzu Penaventosa, gdzie obecnie znajduje si´ zasobna w skarby katedra Sé, osiedlali si´ ludzie. W IX wieku p.n.e. do ujÊcia Duero, czyli „Z∏otej Rzeki“ dotarli feniccy kupcy. Osady po obu stronach rzeki, majàcej swoje êród∏o w Hiszpanii, a ciàgnàcej si´ przez 927 km za∏o˝yli Rzymianie. Jej ujÊcia mia∏y pilnowaç dwa miasta. Po∏o˝ony na pó∏nocnym brzegu rzeki „Portus“ i na przeciwleg∏ym wzgórzu „Cale“. Niebawem okoliczne ziemie przybra∏y nazw´ Portucale. W toku dziejów, nazwa ta, podobnie jak i okreÊlany nià region sta∏y si´ zaczynami wspó∏czesnego paƒstwa. Wspó∏czesne Porto to 300 tysi´cy mieszkaƒców, wielowiekowe tradycje handlowe, zabytkowe budowle zagubione w gmatwaninie uliczek wznoszàcych si´ w gór´, aby zaraz opadaç w dolin´ rzeki i nowoczesne mosty projektowane m.in. przez Gustave’a Eiffela. Mieszkaƒcy, z naciskiem przekonujà, ˝e prawdziwe Porto, to wcià˝ tylko pó∏nocny brzeg rzeki. Znajdujàca si´ na po∏udniowym brzegu Vila Nova de Gaia, znana wÊród koneserów wina jako „sk∏adnica“ s∏ynnego Porto, traktowana jest autonomicznie.


Bieg wÊród zabytków Ogrom atrakcji turystycznych jakie oferuje stolica pó∏nocnej Portugalii mo˝e przyprawiç o zawrót g∏owy. Inna sprawa - nie wszystkie sà tego „zawrotu“ warte. Dlatego warto pos∏uchaç rad lokalnych przewodników i skupiç si´ na najciekawszych obiektach. Sugerujà oni, aby zwiedzanie rozpoczàç od spojrzenia na miasto z góry. Ukszta∏towanie terenu daje do tego wiele okazji. Najlepszym jednak miejscem b´dzie wie˝a koÊcio∏a dos Clerigos. Ponad 75-metrowy punkt widokowy zbudowany w XVIII wieku by∏ niegdyÊ najwy˝szym budynkiem Portugalii. JeÊli nie przyby∏o si´ do miasta pociàgiem, warto udaç si´ na opisywany dworzec Sao Bento. Nie wolno te˝ przegapiç wspomnianej katedry z XII wieku. Obecnie stanowi ona mieszank´ stylów architektonicznych i artystycznych. Mówiàc o budowlach sakralnych, trzeba wspomnieç o koÊciele Sao Francisco. Z czasów, kiedy wÊród wierzàcych panowa∏ analfabetyzm, zachowa∏ si´ przepi´kny element - Drzewo Jessego. XVIII-wieczna rzeêba przedstawia-

jàca obrazowo rodowód Jezusa, mia∏a pomóc w zrozumieniu ewangelii. Porto to nie tylko religia, to przede wszystkim ogromne tradycje handlowe. Dlatego warto odwiedziç pi´kny Palacio de Bolsa - budynek gie∏dy, b´dàcy jednoczeÊnie siedzibà trybuna∏u za∏o˝onego w celu nadzorowania przestrzegania prawa handlowego. Najciekawszym pomieszczeniem pa∏acu jest Sala Arabska, zdobiona niebiesko-z∏otymi arabeskami.

Powiew oceanu JeÊli handel i Porto, to pierwszym skojarzeniem b´dzie produkcja i transport wina. Znamienity gatunek trunku, pochodzàcy z tego obszaru nazw´ odziedziczy∏ po mieÊcie. „Porto“ jest flagowym produktem portugalskiego portu. Wino to ma swoje poczàtki w XVII wieku. Obecnie sk∏adowane jest w Vila Nova de Gaia, na po∏udniowym brzegu ujÊcia rzeki. Zanim dotrzemy do s∏ynàcej z producentów Porto dzielnicy, musimy przekroczyç któryÊ z mostów nad Duero. Jest ich pi´ç i w rzeczywistoÊci sà najwi´kszymi i najbardziej imponujàcymi atrakcjami miasta. Dwa z nich zosta∏y zbudowane jeszcze w XIX wieku. Sà to: ˝elazny

Panorama

most kolejowy Maria Pia i dwukondygnacyjny Ponte Luis I. Zanim przekroczymy rzek´, warto wsiàÊç do tramwaju i pojechaç na oceaniczne wybrze˝e. Chocia˝ wody nieopodal miasta nie sà pierwszej klasy czystoÊci, spacer pla˝à pomi´dzy rozbijajàcymi si´ o ska∏y falami, a rosnàcymi naprzeciwko palmami sprawia ogromnà przyjemnoÊç. Trzeba te˝ zatrzymaç si´ kilka chwil przy samym ujÊciu Duero. Wpadajàca do oceanu rzeka, po∏àczona z widokiem bujajàcych si´ na falach rybackich ∏ódeczek oraz urokiem wzgórz tworzàcych miasto komponuje niezwyk∏y klimat. Póêniej mo˝emy ze spokojem ducha wybraç jeden z autobusów, albo spokojnym krokiem przemierzajàc most, udaç si´ na degustacj´ najs∏ynniejszego portugalskiego trunku. Ale to ju˝ w nast´pnym wydaniu... Tekst DAWID W¸ADYKA Zdj´cia D. W¸ADYKA, KATARZYNA SEPIELAK

DOJAZD Z Polski nie ma bezpośrednich połączeń do Porto. Najlepiej jest dotrzeć do Hiszpanii i stamtąd pociągiem do Portugalii. Czy wyjeżdżamy z Madrytu, czy z północno-zachodniej Hiszpanii linie kolejowe w Portugalii ciągną się przez przepiękne tereny. Inną możliwością jest podróż lotnicza przez jedno z zachodnioeuropejskich miast. Uwaga! Dla posiadaczy karty Euro<26 istnieją w Portugalii i Hiszpanii liczne zniżki. Kupując bilety na pociągi relacji Hiszpania - Portugalia warto ograniczyć zakup do biletu „do granicy“, a po jej przekroczeniu dokupić resztę. Zyskają szczególnie posiadacze karty Euro<26.

9


Reporta˝

Spowiedê standardowego obywatela Mam ÊwiadomoÊç, jak ró˝ne treÊci -zw∏aszcza, gdy nie chodzi o prostà statystyk´ dotyczàcà posiadanych dóbr materialnych - mogà kryç si´ za takimi poj´ciami jak „przeci´tny obywatel“ czy „statystyczny Polak“. To samo na pewno dotyczy „standardowego obywatela“. W dzisiejszej polskiej rzeczywistoÊci za takiego uwa˝a si´ mój rozmówca. Tak sam si´ przedstawi∏. W jakim stopniu wyra˝a „g∏os ludu“? To ju˝ pytanie dla Czytelników. Mnie wystarczy∏o przekonanie, ˝e problem jest wa˝ny i w coraz widoczniejszy sposób dostrzegany. Z Jackiem R. znamy si´ od ponad trzydziestu lat. Mimo rozbiegni´cia si´ naszych ˝yciowych dróg, nadal spotykamy si´ raz w miesiàcu. Niestety, dominujà teraz w naszych rozmowach bardzo przyziemne sprawy i codzienne problemy. Zdarzajà si´ jednak wyjàtki...

PRÓBA PODPOWIEDZI - Pragn´ zach´ciç ci´, abyÊ zastanowi∏ si´ i ewentualnie napisa∏ o pozycji prawnej obywatela polskiego w jego Ojczyênie w stosunku do uprawnieƒ - nie wystrasz si´ tego wàtku - obywateli polskich przynale˝àcych do mniejszoÊci narodowych, bàdê obywateli polskich o tak zwanym podwójnym obywatelstwie lub uprawnieniach cudzoziemców przybywajàcych do nas z innych krajów Unii Europejskiej. Temat zdaje mi si´ interesujàcy i wa˝ny... Jako „normalny obywatel“, „standard“, we w∏asnym kraju czuj´ si´ - ja, a mniemam, ˝e nie tylko ja - „gorszy“ wobec prawa od wspó∏obywateli innych narodowoÊci, a tak˝e cudzoziemców zamieszkujàcych w Polsce. Zastrzegam, ˝e broƒ Bo˝e nie chodzi mi o wywo∏ywanie niech´ci wobec mniejszoÊci, konfliktów rasowych, napi´ç spo∏ecznych. - Na pewno bym ci´ o to nie posàdzi∏... Mo˝e jednak zamiast mnie nak∏aniaç do podj´cia tego tematu, sam powiesz, co konkretnie „le˝y ci na wàtrobie“.

10

- Jak wiesz jestem, uwa˝am si´ za cz∏owieka dalekiego od skrajnoÊci reprezentowanych przez orientacje polityczne g∏oszàce has∏a „Polska dla Polaków“, czy te˝ niech´tne Unii Europejskiej. Wr´cz przeciwnie - tak teraz, jak i w przesz∏oÊci Rzeczpospolita z mniejszoÊciami obywateli polskich ró˝nych narodowoÊci jest dla mnie czymÊ normalnym, zrozumia∏ym i pociàgajàcym. W tym wzgl´dzie mam podobne zapatrywania jak Marsza∏ek Józef Pi∏sudski, a odmienne ni˝ Roman Dmowski, ˝e przytocz´ tylko poglàdy na kwestie narodowe tych dwóch zas∏u˝onych dla naszej ojczyzny Polaków, którzy - choç nie zawsze si´ o tym pami´ta - mimo dzielàcych ich ró˝nic potrafili zgodnie wspó∏pracowaç w interesie kraju. Nie chc´ wchodziç w refleksje historyczne. Stwierdzam tylko, ˝e na przyk∏ad w II Rzeczypospolitej obywatele polscy ró˝nych narodowoÊci byli równi wobec prawa zarówno w zakresie uprawnieƒ, jak i obowiàzków, z poszanowaniem ró˝nic kulturowych, obyczaju itd. Takie by∏o wówczas stojàce na stra˝y praw obywateli paƒstwo polskie. - Nie wszyscy podzielajà takie zdanie... - Nie twierdz´, ˝e w II Rzeczypospolitej nie dochodzi∏o na tym tle do napi´ç spo∏ecznych, rozruchów, niepokojów na uczelniach wy˝szych (studenci korporacji prawicowo-nacjonalistycznych „burzyli si´“, bo np. proporcjonalnie odsetek stu-

Panorama

diujàcych obywateli polskich narodowoÊci ˝ydowskiej by∏ wy˝szy ni˝ analogiczna iloÊç obywateli polskich narodowoÊci polskiej), ale nie w tym rzecz. Chodzi mi, co podkreÊlam, o równe traktowanie swoich obywateli przez paƒstwo i prawo gwarantowane przez paƒstwo. Twierdz´, ˝e obecnie tak nie jest, nad czym ubolewam.

PROSTO Z MOSTU - Przejdêmy do konkretów... - Oto przyk∏ady z ˝ycia wzi´te. Obywatel polski narodowoÊci niemieckiej. Korzysta z pe∏ni praw w Polsce i w Niemczech. Ma paszport polski i niemiecki. W zale˝noÊci od potrzeb pos∏uguje si´ tymi dokumentami alternatywnie. Mo˝e pracowaç w Bundesrepublice - a ja nie. Mo˝e bez wizy wyjechaç do USA - a ja nie. Mo˝e w Polsce i Niemczech nabywaç nieruchomoÊci a ja w Niemczech nie. Nie musi odbywaç s∏u˝by wojskowej, bo twierdzi, ˝e takowà odb´dzie w Bundeswerze, a w zasadzie nigdy nie jest dost´pny w danym kraju, gdy „grozi pobór“. Mo˝noÊç zarabiania w euro w Niemczech a wydawania w z∏otych w Polsce jest korzystna a nawet bardzo korzystna, ˝e nie wspomn´ o utrudnieniach w za∏apaniu si´ na prac´ w Rzeczypospolitej. Je˝eli mój wspó∏obywatel narodowoÊci niemieckiej pracowa∏ w Niemczech lub innym kraju Unii - bo mu wolno - a teraz ma ch´ç „pomieszkaç“ w Polsce (te˝ mu wolno) i nie ma dla niego pracy... to ma prawo do zasi∏ku dla bezrobotnych wed∏ug zasad jak w Niemczech. Ja te˝ mam podobne prawo, ale wysokoÊç mojego zasi∏ku wynosi 462 z∏otych miesi´cznie, podczas gdy wspomniany wspó∏obywatel otrzyma 1000-1200 euro na miesiàc, co w przeliczeniu po kursie Êrednim da 4400-5280 z∏. Pomijam okres wyp∏aty zasi∏ku, te˝ korzystniejszy dla mojego wspó∏obywatela narodowoÊci niemieckiej (ja mog´ braç zasi∏ek przez 6 miesi´cy, mój wspó∏obywatel 1 rok lub d∏u˝ej). Gdzie tu równoÊç, nie wspominajàc o sprawiedliwoÊci? - Nie znam tych regulacji. Zak∏adam, ˝e mnie nie bujasz... Zresztà, s∏ysza∏em coÊ na ten temat w jakiejÊ radiowej audycji. Dobrze chocia˝, ˝e to zapewne rzàd niemiecki b´dzie finansowa∏ takie zasi∏ki. JeÊli tak rzeczywiÊcie jest to ∏atwo mi sobie wyobraziç, ˝e przy rosnàcym w Niemczech bezrobociu, warto b´dzie naszym wspó∏obywatelom zza Odry przyje˝d˝aç na d∏u˝sze „turnusy“ do Polski. Bezrobotny z takim zasi∏kiem w Niemczech ˝y∏by biednie, ale w polskich realiach stanie si´ krezusem... - Przez analogi´ - nieco odbiegajàc od tematu, ale pozostajàc przy kwestii wysokoÊci zasi∏ku dla bezrobotnych - jak to si´ ma do wypowiedzi cz∏onka Komisji Europejskiej w Brukseli w przedmiocie dop∏at dla polskich rolników, ˝e takowe muszà byç mniejsze w Polsce od dop∏at dla rolników z innych krajów Unii, bo „1 euro


w Bia∏ymstoku to nie to samo co w Brukseli“. Mniemam, ˝e chodzi∏o o wartoÊç nabywczà, ale jak widaç: zasada ta (poglàd?) dzia∏a tylko w jednà stron´. Stàd nie mo˝e byç trafna i jako taka s∏usznie jest przez naszych rolników - i nie tylko rolników kwestionowana - Nie brak jednak g∏osów, ˝e w Polsce najbardziej na wejÊciu do Unii skorzystali w∏aÊnie rolnicy, ale ten temat pomiƒmy... - Zatem nast´pna sprawa. Pojawia si´ tak˝e specyficzna mniejszoÊç niemiecka z obywatelstwem polskim i niemieckim, która po 1945 roku we wszelkich ankietach okreÊla∏a swà narodowoÊç i obywatelstwo jako polskie, kurczowo opierajàc si´ przed przesiedleniem do zrujnowanych i okupowanych Niemiec. W latach 60.

i 70. ci sami ludzie, starajàc si´ o wyjazd (emigracj´) do ojczystych, ju˝ odbudowanych i z tak zwanym cudem gospodarczym Niemiec, zmieniali zdanie zrzekajàc si´ obywatelstwa polskiego, aby tylko wyjechaç. W Niemczech osoby te otrzyma∏y stosownà opiek´ i fundusze na zagospodarowanie. Teraz powracajà do Polski i stwierdzajà, ˝e „byli zmuszeni zrzec si´ polskiego obywatelstwa“ ale zawsze chcieli je posiadaç tak jak pozostawione w Polsce domy, gospodarstwa, nieruchomoÊci, które rzecz prosta chcà na powrót objàç. Je˝eli dobra te po∏o˝one sà na Mazurach, na Wybrze˝u, na Pojezierzu Kaszubskim, w Beskidach (w Bielsku) to wyobraê sobie wartoÊç takowych w euro na zachodnioniemieckich gie∏dach nieruchomoÊci. Jest

Panorama

o co zabiegaç. I co ma zrobiç standardowy polski obywatel, który w tych nieruchomoÊciach zamieszkuje? Niech spieprza ze swojej ziemi i kraju?! - Oficjalne stanowiska rzàdów Polski i Niemiec uspokajajà... Chocia˝ na pewno problem jest, ju˝ jest. Minister Spraw Wewn´trznych i Administracji Ryszard Kalisz ju˝ zapowiedzia∏ pomoc prawnà paƒstwa polskiego dla tych, przeciwko którym kierowane sà roszczenia. Stwierdzi∏ te˝, ˝e dotàd obywatele niemieccy wysun´li wobec strony polskiej ponad sto roszczeƒ dotyczàcych nieruchomoÊci, g∏ównie tzw. nieruchomoÊci zabudowanych. Próbuje si´ je odzyskaç na drodze administracyjnej bàdê sàdowej. WÊród zg∏aszajàcych roszczenia dominujà „póêni przesiedleƒcy“. Ministerstwo SprawiedliwoÊci koƒczy ju˝ przygotowania do uruchomienia systemu pomocy prawnej dla osób po stronie polskiej, przeciwko którym wystàpiono z roszczeniami. - Zobaczymy... Jeszcze jeden temat. Naród polski wiele wycierpia∏. Polacy narodowoÊci ˝ydowskiej zostali przez kulturalny naród niemiecki wyt´pieni, wybici, wymordowani bez wzgl´du na p∏eç, wiek. Orzekli i przesàdzili o tym znani specjaliÊci od spraw rasowych i umacniania niemczyzny - Adolf Hitler, Heinrich Himmler i inni. Majàtki obywateli polskich narodowoÊci ˝ydowskiej zagarn´li Niemcy, a póêniej jako walory poniemieckie Polska Ludowa. Ci, którzy jakimÊ cudem si´ uratowali i zamieszkujà w Izraelu stwierdzajà, ˝e nie zrzekli si´ obywatelstwa i sà w prawie tak jak Ci, których wygnano po tzw. Wydarzeniach Marcowych w 1968 roku. Osoby te same lub przez pe∏nomocników dochodzà swoich nieruchomoÊci, a jak si´ okazuje, sà to ca∏e ciàgi kamienic ze sklepami w centrach wielu miast. Mówi si´ i s∏usznie - o odszkodowaniach. Sprawcami zaistnia∏ego stanu sà jednak przede wszystkim Niemcy i w pewnym stopniu nasz wschodni sàsiad, który „zainstalowa∏“ Polsk´ Ludowà - spadkobierca ZSRR. A kto za to zap∏aci? Odszkodowania wyp∏aci Rzeczpospolita z bud˝etu paƒstwa, czyli kto? Ano my, obywatele standardowi z naszych podatków!

TEMAT ZAST¢PCZY? - Koniec „spowiedzi“. Co u ciebie? Co masz na swoje usprawiedliwienie? - Chcia∏em uciec od takich pytaƒ. Z w∏asnych doÊwiadczeƒ odnosz´ wra˝enie, ˝e dla obywateli standardowych, cz´sto bez pracy i majàtku, nasze prawo ma przede wszystkim komorników, bo przecie˝ zobowiàzania nale˝y terminowo regulowaç. - Bez komentarza. Idà Âwi´ta i Nowy Rok. Niech nam si´ spe∏nià ˝yczenia. Zw∏aszcza te tak bardzo podstawowe... HENRYK CZARNIK Foto ARCH

11


Reporta˝

Bieszczadzka ballada Niektórzy mówià na niego „Rzeêbiarz“, inni „Kirgiz“, jeszcze kolejni po prostu Andrzej. Zna go ka˝dy, kto choç raz odwiedzi∏ Ustrzyki Górne i by∏ w „Barze u Lacha“- Lach to jego nazwisko. Przybrane - mówi i Êmieje si´ szeroko, szczerzàc przy tym z´by. Z´by ma mocne. Niejedno wytrzyma∏y. Przed laty w Bieszczadach rzàdzi∏o prawo pi´Êci. Teraz jest spokojnie. To znaczy du˝o spokojniej ni˝ niegdyÊ. Ale twardym byç trzeba. To nie miejsce dla mi´czaków. Stàd mo˝e ludzi tu jak na lekarstwo. Kilometrami mo˝na jechaç nie widzàc domostwa. Zdzicza∏e grusze, jab∏onki stanowià jedyny Êlad, ˝e kiedyÊ tutaj byli. Ale to ju˝ zupe∏nie inna historia. Ci, którzy czujà si´ najbardziej wolni, najtwardsi, których d∏onie pokrywa gruba skorupa mówià o sobie dumnie: „bieszczadzkie zakapiory“, dodajàc, ˝e niczego si´ nie bojà. Nawet Boga, do którego stosunek majà ambiwalentny. On im nie przeszkadza, a i oni nie nastr´czajà Mu problemów ze swoim istnieniem. Lubià samotnoÊç. Ona cz´sto sta∏a si´ ich wyborem, wi´c dlatego wybrali ten zakàtek ziemi. Tak naprawd´ bojà si´ jednego - zimy. Stàd bacznie przyglàdajà si´ jej przejawom, gdy si´ zbli˝a. Obserwujà klucze odlatujàcych ptaków, przypatrujà zachowaniu zwierzàt. Po latach majà swoje spostrze˝enia i doÊwiadczenia, te ostatnie na w∏asnej skórze. Wiedzà czy zima b´dzie ostra, Ênieg g∏´boki a mróz siarczysty i jakby w nieskoƒczonoÊç. „Przezimujesz, to ˝yjesz“ - mówià o tym z niejakim niepokojem oraz nadziejà. Zdarza∏o si´, ˝e po zimie o kimÊ wszelki s∏uch zaginà∏. „By∏ cz∏owiek, nie ma cz∏owieka“. Oni wiedzieli, zamarz∏ na Êmierç, a jego cia∏o pos∏u˝y∏o za straw´ wilkom, lisom, koÊci obskuba∏y kruki i gawrony. Dawniej wilków w niektórych re-

12

gionach by∏o wi´cej ni˝ ludzi. Nawet owini´cie si´ w czerwonà tkanin´ nie pomaga∏o. Wilki bojà si´ tego koloru jak ognia, lecz g∏ód przezwyci´˝a∏ strach. Teraz jest ich znacznie mniej. Niektórzy mówià, ˝e posz∏y w inne strony. TuryÊci latem pierwsze o co pytajà: „sà wilki?“. Co im odpowiedzieç..., ˝e nie ustawiajà si´ w szeregu na powitanie goÊci? Latem trudno je spotkaç, lecz zimà... KiedyÊ, któryÊ z bieszczadzkich zakapiorów by∏ ju˝ tak g∏odny, ˝e czu∏ jak opada z si∏, gdy zobaczy∏ jak przy zimowym karmniku czwórka basiorów ˝re upolowanà sarn´. By∏o ju˝ mu wszystko jedno, bo Êmierç z g∏odu wydawa∏a si´ gorsza od wilczych z´bów. Z determinacjà podszed∏ do posilajàcego si´ stada. Widocznie by∏y ju˝ syte, gdy˝ odstàpi∏y. Ucià∏ no˝em udziec i poszed∏ w swojà stron´. Prze˝y∏... dzi´ki wilkom. Franek Lach urodzi∏ si´ w Bieszczadach. Po latach dopiero dowiedzia∏ si´, ˝e jego ojcem by∏ Kirgiz, s∏u˝àcy w ukraiƒskiej armii. Ale nie tej „czerwonej“. Takie rzeczy by∏y na porzàdku dziennym, a raczej na porzàdku wojennym. Tam, gdzie przechodzi∏o wojsko ka˝dy móg∏ byç pewien tylko matki. W 1947 roku przesiedlono ich a˝ pod Szczecin. Zosta∏ marynarzem, s∏u˝y∏ na okr´tach szkolnych. Za∏o˝y∏ rodzin´ i zapewne do dzisiaj p∏ywa∏by po Ba∏tyku i innych morzach, gdyby nie zdrada. Lach kocha kobiety, to znaczy bardzo mu si´ podobajà i uwa˝a, ˝e ˝ycie bez kobiety niewiele jest warte. Ale kobiety - uwa˝a - zdrad´ majà we krwi. Sporo widzia∏, to i swoje wie. M´˝em by∏ dobrym, troch´ pi∏, ale czy ktoÊ widzia∏ niepijàcego morskiego wyg´? Pieniàdze w domu zostawia∏. Kobieta mia∏a wszystko. Ale zachcia∏o si´ jej gacha. KiedyÊ wczeÊniej wróci∏ z rejsu. Wiedzia∏, bardziej doÊwiadczeni go przestrzegali:

Panorama

nie wraca si´ przed terminem do domu; licho nie Êpi. By∏ m∏ody, lekkomyÊlny, nie pos∏ucha∏ rady. Dzwoni. Nie otwiera. S∏ysza∏, ˝e ktoÊ jest w domu. Powarowa∏ pó∏ godziny, otworzy∏a. W pokoju zasta∏ elegancko ubranego m´˝czyzn´ pijàcego kaw´. Przyjecha∏ do kole˝anki, lecz nie zasta∏ jej w domu. Przyszed∏, posiedzia∏. Lach dotknà∏ potem swojej pi˝amy i to go najbardziej wku... By∏a jeszcze ciep∏a. Ale zacisnà∏ usta. Nie mia∏ dowodu. Co si´ odwlecze... KtóregoÊ dnia przy∏apa∏ ich w ∏ó˝ku. Wyciàgnà∏ go∏ego faceta. Wyrzuci∏ go przez okno. Tamten mia∏ szcz´Êcie, wypad∏ na górk´ w´glowego mia∏u. Okaza∏o si´, ˝e m´˝czyzna by∏ wa˝nym prokuratorem. Zosta∏ oskar˝ony o umyÊlne uszkodzenie cia∏a. Tamten obiecywa∏ mu, ˝e zgnije w mamrze. Pos∏ali go na badania do szpitala. Uciek∏. I tak w po∏owie lat 70. wróci∏ w Bieszczady. Pracowa∏ przy wypalaniu w´gla drzewnego, przy zwózce drewna. Zbiera∏ jagody, grzyby i inne leÊne runo. Kupi∏ skrawek ziemi z walàcà si´ cha∏upà w Ustrzykach. Zawsze lubi∏ gotowaç. Za∏o˝y∏ bar. Zmieni∏ nazwisko. Jak? Pozna∏ kobiet´ z Urz´du i ona wypisa∏a mu nowe dokumenty. W Bieszczadach wi´kszoÊç samotników wyst´puje bàdê pod innym nazwiskiem, bàdê ksywà, nie posiadajàc ˝adnych dokumentów, adresu. Adres: Bieszczady. Rozbudowywa∏ swój bar. Ludzie ch´tnie do niego przychodzà, proszà a˝eby zaÊpiewa∏, zagra∏ na gitarze. Zatrzymujà si´ w pokojach goÊcinnych, chocia˝ wygód w nich nie ma, a obok jest nowoczesny hotel. Ale to tamten musi si´ martwiç o klientów, nie on! Jak na bieszczadzkiego zakapiora - majster bied´ -mo˝e powiedzieç, ˝e jest cz∏owiekiem bogatym. Helmut, który przyjecha∏ z Opolszczyzny i w przeciwieƒstwie do Franka Lacha mówi niewiele, a ju˝ najmniej o sobie, twierdzi, ˝e z „Rzeêbiarza“ ˝aden zakapior. Czy ktoÊ widzia∏ zakapiora który myje si´ w ciep∏ej wodzie a w umywalnio-pralni ma szczoteczk´ do z´bów? Helmut mieszka tam - wskazuje enigmatycznie na poroÊni´te lasem wzgórza. Ubrany jest na ka˝dà okolicznoÊç - to znaczy podwójnie: w dwie wytarte wyblak∏e koszule, dwa nieokreÊlonego koloru swetry i dwie kurtki. Zawsze jeszcze mo˝na coÊ za∏o˝yç lub zdjàç. Lubi ciep∏o. Pracuje od okazji do okazji. Latem, jesienià zbiera grzyby. Krzysiek, jego kolega, organizuje „napady“ na turystów podró˝ujàcych bieszczadzkà wàskotorowà kolejkà. Te napady stanowià wielkà atrakcj´. Wybra∏ do pomocy Helmuta, bo ma „zakazanà g´b´“. Kobiety na widok zbójów przebranych za kowbojów piszczà niby ze strachu, a oni obiecujà, ˝e pozbawià ich kosztownoÊci i czci. Ale to tylko takie gadanie - be∏kocze Helmut, wypicia za zdrowie nigdy nie odmawiajàc. Przychodzi do Lacha liczàc, ˝e ten zawsze postawi mu piwo, gdy˝ lubi towarzystwo. Talerz z otrzymanymi pierogami wyliza∏ tak dok∏adnie, ˝e bardziej lÊni∏ si´ od tych wymytych. Helmut boi si´ zimy, boi si´, ˝e nie uzbiera na flaszk´ a i jego koledzy b´dà mieli z tym problemy, wi´c ka˝da zima jest okrutna.


- Lach to lubi zmyÊlaç - stwierdza, ∏apczywie ∏ypiàc na wielki garnek z dymiàcà kwaÊnicà na baranich ˝eberkach, którà Franek przed nami postawi∏. To kwaÊnica dla specjalnych goÊci, z suszonymi Êliwkami i orzechami. Takà, jakà przygotowuje dla RyÊka... Ryszard jest powa˝nym biznesmenem. Pieni´dzy ma jak lodu, w ka˝dym razie lubi w drog´ zabieraç gruby rulonik. Zwykle jego marszrut´ wyznaczajà interesy: Kraków, Warszawa, Gdaƒsk, Wroc∏aw. Cz´sto bywa we W∏oszech. Lecz przynajmniej dwa, trzy razy w roku musi byç w Bieszczadach. Dzwoni wówczas do Lacha, a ten przygotowuje pieczonà baranin´, kwaÊnic´, pierogi i jakieÊ ciekawe historie. Ryszard lubi s∏uchaç gaw´d bieszczadzkich zakapiorów, nas∏ucha∏ si´ ich bez liku: o „Ma∏ym Wielkim Kaziu“, „RyÊku z Lutowiska“, „Jagodowym Królu gór“, „¸aziorze nad ¸aziorami“. Niektórym proponowa∏ prac´ u siebie wiedzàc, ˝e ˝aden si´ z gór nie ruszy, chocia˝by tylko traw´ mu przysz∏o ˝reç. Ale kiedy zwiedzà si´, ˝e Ryszard przyje˝d˝a z∏a˝à si´ do Lacha niby çmy do ognia. Helmut twierdzi, ˝e specjalnie dla niego zmyÊlajà ró˝ne historie. Najciekawiej opowiada Lach, który ma w∏asnà wyk∏adni´ dziejów. O Bieszczadach przeczyta∏ wszystko i zwyk∏ zaczynaç w ten sposób: „W szkole uczono, a prawda jest taka...“. Lach wie na pewno, ˝e Âwierczewskiego ju˝ w samochodzie pod Baligrodem zastrzelili swoi, gdy˝ trzeba by∏o zrobiç miejsce dla ruskiego genera∏a, który by∏ ojcem warszawskiego tramwajarza, ale to te˝ nieprawda... I w ten sposób potrafi Lach wywieÊç dowód a˝ do Bohdana Chmielnickiego. A kiedy nie mówi, to Êpiewa i wówczas pomagajàca mu w kuchni m∏oda pucu∏owata dziewczyna powtarza „szefie, jak pi´knie pan Êpiewa“ i jest w tym stwierdzeniu zupe∏nie szczera, patrzàc na niego z podziwem. Bo Lach ma szcz´Êcie i pecha do kobiet. Sam uwa˝a, ˝e garnà si´ do niego, a potem odchodzà. Ma córk´ z pierwszego ma∏˝eƒstwa. Ukoƒczy∏a socjologi´. Od kiedy posiada komórk´ cz´Êciej rozmawiajà. Mówi o nim, ˝e „jest ci´˝kim przypadkiem“. Ale chyba zaakceptowa∏a jego wybór. On sam na wielu sprawia wra˝enie, ˝e stale bawi si´ sobà opowiadajàc ró˝ne rzeczy, bawi ludêmi którzy go odwiedzajà, ˝yciem które wybra∏. Matka sama wychowywa∏a dziewi´cioro dzieci. Wi´kszoÊç z nich mia∏a krzywic´ z niedo˝ywienia. Chyba z tej biedy do pierwszej klasy chodzi∏ trzy lata, potem uczy∏ si´ bardzo dobrze. W szkole Êredniej utrzymywa∏ si´ ze stypendium, w niedziele chodzi∏ roz∏adowywaç wagony z wapnem i w´glem. Uczy∏ si´ graç na skrzypcach. Teraz pisze wiersze. Bardzo d∏ugie, które - troch´ dla szpanu, a troch´ z potrzeby - recytuje turystom. Oni to lubià, wi´c zachodzà do jego baru i interes si´ kr´ci. W chwilach wolnych lubi rzeêbiç. Przez zim´ zbierze si´ par´ worków rzeêb, które sprzeda latem. Gdy przyjecha∏ w Bieszczady nie mia∏ nic, ci´˝ko pracowa∏. W przeciwieƒstwie do innych, którzy to co zarobili przepuszczali lekkà r´kà, oszcz´dza∏. Wpierw postawi∏ kiosk, a potem go rozbudowa∏. Ale czy bieszczadzki zakapior musi mieszkaç w sza∏asie, opuszczonej budzie i zwykle nie ma kto mu wyprawiç pogrzebu, wi´c w najskromniejszej trumnie ksiàdz i paru kolegów na cmentarz odprowadzajà...

W barze robi si´ goràco od ciep∏a bijàcego z kominka i wypitego alkoholu. Helmut zosta∏ w dwóch koszulach i sta∏ si´, jak na niego, gadatliwy. - Franek Lach jest od nich lepszy. CzegoÊ si´ dorobi∏ - be∏koce. Od poczàtku by∏ inny. Mo˝e dlatego, ˝e wróci∏ do siebie. Oni wszyscy od siebie uciekli... G∏owa mu opada, zaczyna chrapaç. Zbieramy si´. Ryszard reguluje rachunek, taki, jakbyÊmy zjedli ma∏e stadko owiec. Takiego goÊcia si´ pami´ta i honoruje. Gospodarz odprowadza nas do samochodu. Zaczyna sypaç mokry Ênieg. Dzieƒ, dwa i pokryje po∏oniny. Zima. - Ode mnie si´ nie odje˝d˝a, do mnie si´ wraca - szerokim uÊmiechem ˝egna si´ gospodarz. Wracaj - zwracamy mu uwag´ - zmarzniesz... Jego kr´pa sylwetka znika nam w tylnych Êwiat∏ach... - No i co, warto by∏o go odwiedziç - bardziej jako oczywistoÊç ani˝eli pytanie stwierdza Ryszard. ¸UKASZ WYRZYKOWSKI Foto G. P¸ONKA, ARCH.

Panorama

13


D z i e ń W szerszej skali Nadchodzàcy rok w ˝yciu politycznym kraju b´dzie podporzàdkowany (tak nale˝y przypuszczaç, chocia˝ w polityce nigdy niczego nie wiadomo na pewno) dwóm najwa˝niejszym wyborom - wyborowi nowej g∏owy paƒstwa oraz wyborom parlamentarnym. Towarzyszyç im b´dzie wielomiesi´czna kampania, w której wszystkie chwyty b´dà dozwolone. Przy tych dwóch wydarzeniach inne zdajà si´ schodziç na plan dalszy, co nie najlepiej Êwiadczy o tym, czym Polacy ˝yjà i jak postrzegajà swoje miejsce w Europie. Czasami odnosz´ wra˝enie, ˝e ciàgle nasze myÊlenie implikuje akcyjnoÊç i horyzont wyznaczony granicznymi szlabanami, które od po∏udnia i zachodu majà znaczenie inne od tego, do którego przyzwyczailiÊmy si´. Parlament debatowa∏ nad datà referendum zatwierdzajàcego Europejski Traktat Konstytucyjny. By∏a to debata wa˝na, gdy˝ „nic o nas, bez nas“, i tej zasadzie wierna by∏a i ma byç „pi´tnastka“, obecnie rozszerzona. Mam ÊwiadomoÊç, ˝e zubo˝one spo∏eczeƒstwo bardziej jest zaj´te tym co w kraju piszczy i jak zwiàzaç koniec z koƒcem od pierwszego do pierwszego, i zarówno europejski entuzjazm jak i sceptycyzm przes∏oni∏y codzienne sprawy Polaków, ale skoro przysz∏a Konstytucja Starego Kontynentu swego czasu spowodowa∏a wr´cz spartaƒskà determinacj´ - by przypomnieç „Nicea, albo Êmierç“(czy coÊ w tym sensie) - warto pami´taç o tym powszechnym wyborze. SLD i SDPL opowiadajà si´ za po∏àczeniem referendum z wyborami prezydenckimi, jesienià 2005 roku. PSL jest za po∏àczeniem z wyborami samorzàdowymi jesienià 2006 roku. ¸àczenie referendum z wyborami ma t´ zalet´, i˝ automatycznie podnosi frekwencj´. Jest to jednak zabieg cokolwiek zaciemniajàcy rzeczywiste zainteresowanie Polaków unijnà Konstytucjà, a nale˝y przypuszczaç, ˝e nie jest ono zbyt wielkie. Niezale˝nie od problemu daty, parlamentarzyÊci wypowiedzieli si´ te˝ o meritum sprawy. SLD i SDPL oceniajà traktat pozytywnie; opozycja w tym Liga Polskich Rodzin oraz Prawo i SprawiedliwoÊç sà radykalne, co oznacza zdecydowany sprzeciw wobec europejskiej Konstytucji; PSL preferuje umiarkowanie, a Platforma Obywatelska jest (mówiàc najogólniej i obrazowo) w rozkroku - cz´Êç opowiada si´ za Traktatem, cz´Êç zaÊ (z Janem Rokità, autorem buƒczucznego has∏a) nie wyra˝a zgody na ta-

d o b r y. . . ki kszta∏t kontynentalnej Ustawy Zasadniczej. Warto tak˝e przypomnieç, ˝e wed∏ug sonda˝u CBOS, 68 procent Polaków opowiada si´ za Traktatem, co Êwiadczy (gdyby CBOS przeprowadzi∏ badanie na reprezentatywnej grupie Polaków), o wysokiej kulturze politycznej spo∏eczeƒstwa. Co do postawy LPR oraz PiS-u nie ma wielkiego zaskoczenia. LPR postrzega Uni´ jako instytucj´ czyniàcà zamach na niepodleg∏oÊç i samostanowienie paƒstw cz∏onkowskich - taka jest uroda tej partii o silnie ukszta∏towanym kierunku Bogoojczyênianym. Czasami mam przeÊwiadczenie, ˝e jest takie ugrupowanie w parlamencie potrzebne. Zw∏aszcza, kiedy dominowaç zaczyna socjotechnika i besserwisserstwo. Wówczs to proste, wydawa∏oby si´ Êmieszne pytania cz´Êci cz∏onków Ligi - tych mniej uwik∏anych w wielkà polityk´ - dzia∏ajà niby zimny prysznic. Dylemat ma Platforma Obywatelska - partia, która wykazuje znaczne aspiracje do sprawowania nie tylko rzàdu dusz, ale spe∏niania w∏adzy. Przystàpienie Polski do Unii nie wywo∏a∏o politycznych, gospodarczych zawirowaƒ. B´dàc przewodniczàcym Rady Izby Gospodarczej Eksporterów i Importerów, z obowiàzku spotykam si´ z szefami wielu firm. Niektórym jest ∏atwiej - szukajà rynków zleceƒ w ca∏ej Europie, podejmujà wspólne przedsi´wzi´cia; innym trudniej, zw∏aszcza je˝eli si´ uwzgl´dnia przelicznik euro. W powszechnych opiniach bano si´, ˝e b´dzie gorzej. Ale rok 2005 b´dzie czasem tworzenia bud˝etu unijnego na lata 2006-2013. To b´dzie bardzo trudny bud˝et, tak naprawd´ stanie si´ egzaminem prawdy dla europejskiej jednoÊci. Ka˝de paƒstwo z nowoprzyj´tych b´dzie zabiega∏o o jak najwi´kszà partycypacj´ w podziale unijnych Êrodków, czego si´ oczywiÊcie spodziewano. Lecz jak zachowajà si´ ci, którzy w strukturze „pi´tnastki“ najwi´cej zyskiwali: Hiszpania, Grecja i Portugalia? Ju˝ wiadomo, ˝e Hiszpania nie chce traciç kosztem Polski. Czy wi´c up∏yw czasu b´dzie korzystny dla akceptacji Traktatu Konstytucyjnego? OczywiÊcie, czymÊ innym jest bud˝et a czym innym Ustawa Zasadnicza, lecz w przypadku referendum b´dzie niewàtpliwie dzia∏a∏a zasada naczyƒ po∏àczonych. Czy Polacy powinni czekaç do koƒca 2006 roku aby si´ wypowiedzieç? Je˝eli wczeÊniej wszystkie paƒstwa powiedzà „tak“, to znajàc nasze zami∏owanie do powiedzenia „a w Polsce jak kto chce“... ˝ycz´ wszystkim moim Rodakom spokojnych Âwiàt Bo˝ego Narodzenia i dobrego ka˝dego dnia. BOGUS¸AW MÑSIOR

Opowiada Józef Broda z Koniakowa KTO TAK MÑDRY, ˚E ZGADNIE, CO NA¡ JUTRO PRZYPADNIE. Cz´Êç 1. Ch´tnie Êpiewam pewnà starà pieʃ, która daje mi poczucie zatrzymania, zauwa˝enia siebie w czasie. Ws∏uchaj si´ w jej s∏owa: „Z Bogiem, z Bogiem ka˝da sprawa, tak mawiali starzy, gdy przywo∏asz tej pomocy, wszystko ci si´ darzy“. Jedna z jej dalszych strof wr´cz nakazuje: „Idziesz w drog´ chocia˝ blisko, z Bogiem zostaƒ w progu, a gdy wrócisz z niej szcz´Êliwie, to podzi´kuj Bogu“. Zostaç z Bogiem w progu. „Zagnieêdziç“ si´ w nim, poprzez - jak mówi stary dobry obyczaj - prze˝egnanie si´. Wiem, ˝e je˝eli nie b´d´ zna∏

14

1584, J. Kochanowski

tego mojego „zagnie˝d˝enia“, to nie zrozumiem czasu, który mnie w danej chwili dotyka i nie b´d´ móg∏ godnie oczekiwaç tego, co jest przede mnà. Jadàc dzisiaj samochodem spotka∏em na drodze wielki karambol. Gdy obserwowa∏em zniszczone w wyniku kolizji auta, pyta∏em sam siebie: co si´ dzieje z nami, ˝e tak niespokojnie p´dzimy, chcàc wyprzedziç to, co ma byç za chwil´, jutro, pojutrze? Przez to, tak cz´sto „tracimy“ siebie i nie rozpoznajemy swojego miejsca w czasie. Nie potrafimy odnaleêç w∏asnych kulturowych za-

Panorama

pisów, historycznych tradycji, które w ró˝norodnych znakach o czymÊ nam mówià, chcà nam coÊ przekazaç. Niestety, stajemy si´ tacy nierozwa˝ni, nieuporzàdkowani, byle jacy. Chcemy przeskoczyç, przechytrzyç i opanowaç to, co jest przed nami, majàc nadziej´, ˝e wejdziemy poprzez gonitw´ w rol´ Boga, który kreuje czas. W´grzy nazywajà taki stan delibab. Jest to coÊ, co przytrafia si´ w´drowcom na pustyni - u∏uda, majak. Nie wierz, ˝e kiedykolwiek uda ci si´ stan ten urzeczywistniç. Wys∏ucha∏ GRZEGORZ P¸ONKA


Ćwierć tuzina Nieprzyjacio∏om wolno braç, ale nie swoim Oprócz tych chorób, z którymi niestety przychodzi si´ cz∏owiekowi stykaç na co dzieƒ i które - jak si´ to powiada - zna si´ od dziecka, jest wiele chorób zupe∏nie nieznanych. Lub prawie zupe∏nie. Do takich z ca∏à pewnoÊcià nale˝y algofilia, która polega na rozkoszowaniu si´ cierpieniem. Ma∏o kto te˝ z pewnoÊcià s∏ysza∏ o cenestopatii czyli dolegliwoÊci polegajàcej na tym, ˝e chory uwa˝a si´ za ˝yjàcego nieboszczyka. Albo np. któ˝ dziÊ chorobà romantycznà nazywa silne odczuwanie rozdêwi´ku mi´dzy rzeczywistoÊcià a idea∏em, za którym si´ t´skni; gdy cz∏owiek zdaje si´ byç w posiadaniu demonów melancholii, nudy i depresji, i gdy rzeczywistoÊç napawa odrazà czyli odczuwa si´ jà jako coÊ obrzydliwego, natomiast przyÊwiecajàcy idea∏ zatruwa wszelkie niedoskona∏e posiadanie. O melancholio! Nimfo, skàd ty rodem? CzyÊ ty chorobà jest epidemicznà? - pokpiwa∏ S∏owacki w „Beniowskim“, gdy˝ melancholia - synonim choroby romantycznej - by∏a bardzo modna w czasach, w których ˝y∏, a zw∏aszcza tworzy∏. Skoro ju˝ jesteÊmy przy ma∏o popularnych dolegliwoÊciach, które si´ przede wszystkim koncentrujà na naszej psychice, to nie sposób nie wymieniç tzw. Choroby Cotarda. Nazwano tak skrajnà form´ depresji. Cz∏owiek czuje si´ w niej zagubiony. Sàdzi bowiem, ˝e jest na wieki skazany na cierpienie i nigdy nie b´dzie móg∏ umrzeç. ZaÊ idàc dalej, to konia z rz´dem - jak to si´ powiada - temu, kto mod´ na dowcipy o blondynkach kojarzy z jednostkà chorobowà, którà w 1934 roku A. Folling opisa∏ pod nazwà imbecillitas phenylopyruvica jako nowà odmian´ niedorozwoju umys∏owego, charakteryzujàcà si´ sta∏à obecnoÊcià kwasu fenylo-pirogronowego w moczu. Charakterystycznà cechà morfologicznà jest jasna pigmentacja skóry i w∏osów, stàd w∏aÊnie obiegowa nazwa tej choroby: idio-

tyzm blondynów. Po szczegó∏y odsy∏am na wszelki wypadek do 1. numeru z 1957 roku „Neurologii, Neurochirurgii i Psychiatrii Polskiej“, str. 100-101. Ma∏o kto te˝ z pewnoÊcià s∏ysza∏ o Nintindinitis. I to nie tylko dlatego, ˝e jest to choroba zupe∏nie nowa. Ale poniewa˝ pojawia si´ wy∏àcznie wtedy, gdy kciuk obola∏y na skutek wielogodzinnego uderzania w klawiatur´ musi odpoczàç d∏u˝ej. Do chorób natomiast ju˝ zupe∏nie zapomnianych, gdy˝ ludzkoÊç si´ z tego zupe∏nie wyleczy∏a, zaliczyç mo˝na cocakolitis. W okresie trwania tzw. zimnej wojny takà w∏aÊnie chorob´ wynaleêli komuniÊci w∏oscy, w tym czasie, gdy cocacola zaczyna∏a podbój Europy. Francuscy komuniÊci zresztà nie byli w tym zakresie gorsi, skoro za ka˝dà butelkà coca-coli widzieli cieƒ CIA. ZaÊ Mao Tse Tung utrzymywa∏ wprost, ˝e coca-cola to opium dla psów goƒczych rewan˝ystowskiego kapitalizmu („Stern“, 01.07.1999). Na zupe∏nie oddzielne natomiast omówienie zaczynajà zas∏ugiwaç dolegliwoÊci, które jeszcze nazwy nie majà, ale których nale˝y si´ jednak˝e spodziewaç u nas ze wzgl´du na doÊç charakterystyczne objawy, które si´ zdajà nieuchronnie na to wskazywaç. Chodzi mianowicie o objawy z∏ego samopoczucia spo∏ecznego - ˝eby nie powiedzieç narodowego - wynikajàcego z przekonania, i˝ si´ nas jako naród okrada. ÂciÊlej powiedziawszy, ˝e ju˝ zostaliÊmy okradzeni, ograbieni z co lepszych kàsków czyli z tego wszystkiego, co mia∏o jakàÊ wartoÊç. I teraz przy pomocy pozosta∏ych n´dznych resztek chce si´ nas uw∏aszczyç, nazywajàc to uw∏aszczeniem narodowym. Ograbieni zostaliÊmy - w ogólnym mniemaniu -przez tych, co si´ po 1998 roku dorwali do w∏adzy. I jà pod takim w∏aÊnie kàtem sprawowali i sprawujà, ˝eby jak najwi´cej nachapaç, czemu si´ bezradnie przyglàda nieszczelne prawo i ustawy poprawiane zaraz po uchwaleniu. Czuwa zaÊ nad tym interes opcji. Nieprzyjacio∏om wolno braç, nie swoim - poucza∏ w „Potopie“ Kmicic koniokradów Kiemliczów, czyniàc z∏otopolskà poprawk´ do siódmego przykazania z Dekalogu. Nieprzyjació∏, prosz´ bardzo - poucza∏ sienkiewiczowski bohater, a tu tymczasem swoi oszukali swoich. I dalej oszukujà. Ten rodzaj przekonania, niestety, staje si´ powoli pewnoÊcià. A coraz wi´cej g∏osów, co si´ dajà s∏yszeç, ˝e nie ma na to rady, ka˝à si´ obawiaç czegoÊ najgorszego; czegoÊ w rodzaju narodowej depresji. EDMUND WOJNAROWSKI

Panorama

Kadry Janusza Kidawy S∏abostki profesora Hadyny Nie wiem dlaczego Hadyn´ tytu∏owano profesorem, mo˝e to po czasach, gdy by∏ nauczycielem muzyki. Faktem jest, ˝e ten wiÊlanin z rodziny organistów koÊcielnych zawsze mia∏ wielkie ambicje. To dzi´ki jego uporowi powsta∏ ten zespó∏ („Âlàsk“),a gdy mu go zabrano wyglàda∏, jakby rodzicowi zabrano dziecko. By∏o to wielkie Êwiƒstwo, choç motywy jego usuni´cia wcale nie by∏y takie bezsensowne. Hadyna chcia∏ ze „Âlàska“ zrobiç oper´ i filharmoni´ jednoczeÊnie, stàd te çwiczenia repertuaru klasycznego. Uwa˝a∏ si´ równie˝ za scenarzyst´ filmowego. Czyta∏em taki scenariusz... Zapami´ta∏em jednà scen´: polem idzie bohater filmu (w domyÊle Hadyna) i s∏yszy pi´kne pienia pasàcej gàski góralki. Podchodzi i rzecze: „Pójdê dzieci´, zrobi´ z ciebie wielkà artystk´“. Reszty mo˝na si´ domyÊliç. Komisja scenariuszowa film odrzuci∏a i by∏o to oczywiste przeÊladowanie Hadyny, nie b´dàcego nigdy w Partii. (PZPR - dop. red.) Gdy kr´ciliÊmy pierwszy film o zespole (kilka lat potem b´dzie drugi) mieszkaliÊmy razem z nimi. Wieczorami urzàdzaliÊmy biesiady konspiracyjne, bo panowa∏ tu terror. Hadyna by∏ w∏adcà absolutnym. Mo˝e to i dobrze, jedyna metoda utrzymania wÊród tych m∏odych jako takiej dyscypliny. Opowiadano jak to pan Profesor chodzi∏ nocami po kosz´ciƒskim parku z latarkà, szukajàc kochajàcych si´ w krzakach. Robi∏ to chyba z zazdroÊci, bo sam nie Êwieci∏ przyk∏adem i ˝y∏ z jednà z cz∏onkiƒ chóru. Najbardziej nas dziwi∏o, ˝e wybra∏ sobie najbrzydszà. W gruncie rzeczy by∏ to cz∏owiek pe∏en s∏abostek. W czasie kr´cenia ca∏y czas przekonywa∏ mnie, aby nie robiç mu uj´ç z ty∏u. Dziewczyny wyjaÊni∏y: z ty∏u by∏o widaç jego ∏ysin´. Nie przejmowaliÊmy si´ nim, ostatecznie to jemu zale˝a∏o na filmie. Za to bardzo mile wspominamy chórzystki. OsobiÊcie gustowa∏em w altach. Wilanowski wola∏ balet, a Florkowski kocha∏ si´ we w∏asnej ˝onie, czo∏owej gimnastyczce kadry narodowej. By∏ wyt∏umaczony.

15


Nasz goÊç Mariola Bojarska- Ferenc

Fitness to zdrowie! W autorskim programie „10 minut tylko dla siebie“ zaskakuje nas Pani nie tylko ciekawà choreografià, ale równie˝ ciekawymi goÊçmi oraz wyszukanymi wn´trzami i plenerami... Moim zdaniem, ˝eby program by∏ na najwy˝szym poziomie, musz´ mieç wspó∏pracowników najlepszych w tym zawodzie. Jestem producentkà swojego programu i musz´ dbaç o szczegó∏y. Staram si´, by znaleêli si´ w nim ciekawi goÊcie. Mój program odwiedzi∏y najwi´ksze fitnessowe gwiazdy na Êwiecie - z Ameryki, Anglii, Szwajcarii itp. Dzi´ki wspó∏pracy z Nimi mog∏am pokazaç Polakom wszystko, co najnowsze w tej dziedzinie na Êwiecie. W moim programie wyst´pujà równie˝ wspaniali polscy instruktorzy - m∏odzi ludzie zafascynowani fitnessem, podobnie jak ja. Sama wybieram miejsca w których nagrywamy program, starajàc si´, aby by∏y one na jak najwy˝szym poziomie estetycznym. Napisa∏a Pani ksià˝k´ pt. „Zatrzymaj czas“. Czy ta ksià˝ka to kompendium wiedzy na temat fitnessu? Nie. ¸àczy ona wiedz´ medycznà z wiedzà fitnessowà i jest przeznaczona dla ka˝dej kobiety. Inspiracjà do jej napisania by∏y rozmowy ze znanymi profesorami, których regularnie goszcz´ w swoich programach, a ponadto wiedza jakà posiad∏am szkolàc si´ na najwi´kszych kongresach fitnessowych na Êwiecie. W ksià˝ce mo˝na znaleêç diety, które pomogà uzyskaç wymarzonà sylwetk´, porady dotyczàce piel´gnacji cia∏a i oczywiÊcie najnowsze formy ruchu m. in.: pilates, jog´ fit, çwiczenia na kr´gos∏up itp. Wszystkie çwiczenia opatrzone sà zdj´ciami i wskazówkami u∏atwiajàcymi ich wykonanie. Ca∏e ˝ycie namawiam ludzi do zdrowego stylu ˝ycia i zach´cam do çwiczeƒ. Ciesz´ si´, ˝e wielcy tego Êwiata podzielajà mojà opini´ i podkreÊlajà, ˝e ruch jest medykamentem XXI wieku. Czy fitness to rozwojowa dyscyplina sportu? OczywiÊcie, ˝e tak. 20 lat temu znany by∏ tylko aerobic. W ciàgu tego czasu namno˝y∏o si´ a˝ 200 form fitnessu. Najwi´ksze organizacje fitnessowe na Êwiecie ciàgle pracujà nad nowymi trendami i ulepszajà istniejàce ju˝ formy çwiczeƒ. Staram si´ przynajmniej dwa razy w roku uczestniczyç w amerykaƒskich kongresach, by ciàgle byç na bie˝àco. Na takich kongresach nie tylko mo˝na podpatrzeç ciekawe choreografie, ale nauczyç si´ metodyki çwiczeƒ, poznaç najnowsze trendy w od˝ywianiu si´, pos∏uchaç wyk∏adów z ró˝nych dziedzin np. anatomii, fizjologii, higieny ˝ywienia, itp. Stamtàd w∏aÊnie przywioz∏am najciekawsze informacje o znaczeniu snu, czy jak radziç sobie ze stresem. W dzisiejszych czasach instruktor musi byç wszechstronnie wykszta∏cony, by wiedzieç, jaki rodzaj ruchu zastosowaç przy ró˝nych dolegliwoÊciach, by pomóc, a nie zaszkodziç. Jak pani sp´dzi Êwi´ta? Jestem domatorkà. Dzieci najpi´kniej wspominajà Êwi´ta w domu. Zdaj´ sobie spraw´, ˝e te dzieci kiedyÊ b´dà mia∏y swoje rodziny i odejdà z domu. Du˝à wag´ przywiàzuj´ do kuchni, do gotowania i staram si´ ˝eby by∏y to typowe polskie Êwi´ta. Z jak najwi´kszà choinkà, z dwunastoma potrawami. Tak b´dzie wyglàda∏a tegoroczna Gwiazdka. Z m´˝em, dzieçmi, najbli˝szà rodzinà, a mo˝e i z przyjació∏mi. Rozmawia∏a MONIKA KANIOWSKA Foto W. ADAMIK

16

Panorama


Nasz goÊç Katarzyna Dowbor

Kamera i macierzyństwo Pani Katarzyno, od wielu lat goÊci Pani na ekranach telewizorów w milionach domów w kraju i zagranicà. Wcià˝ zaskakuje nas Pani Êwie˝oÊcià, pomys∏ami i nie pozwala na rutyn´. Teraz odm∏odzi∏o mnie macierzyƒstwo, poniewa˝ przysz∏a na Êwiat moja obecnie kilkuletnia córeczka. Marysia jest mojà najwi´kszà mi∏oÊcià w ˝yciu. JeÊli ktoÊ mi mówi∏, ˝e póêne macierzyƒstwo odm∏adza nie wierzy∏am w to. W tej chwili ju˝ wierz´ i mo˝e nie jest to odm∏odzenie w sensie zewn´trznym, ale na pewno wewn´trznym. Ca∏a radoÊç ˝ycia bierze si´ z tego, ˝e jest jeszcze du˝o do zrobienia. Prezenterki „Dwójki“ TVP to mistrzynie w swoim zawodzie. Tak dalece profesjonalne jest to co Panie robià, ˝e w∏aÊciwie trudno dogoniç taki zespó∏. Je˝eli mówimy o pracy telewizyjnej, to potrzebne jest „to coÊ“, co jest trudne do zdefiniowania. W ˝argonie telewizyjnym mówimy, ˝e jeden przechodzi przez ekran, a drugi nie. Albo jesteÊmy w domu widza, albo pozostajemy za szklanà szybà. Edyta Wojtczak, moja nauczycielka zawodu, zawsze mówi∏a: „kamera jest jak rentgen, poka˝e prawdziwego cz∏owieka jakim on jest i choçby udawa∏ kogoÊ innego, to i tak mu si´ nie uda“. Bardzo wa˝ne jest w tym zawodzie doskonalenie umiej´tnoÊci, nie tylko talent i szcz´Êcie. Kiedy opowiadam na ró˝nych spotkaniach z m∏odzie˝à, ˝e codziennie przez dwa lata musia∏am czytaç stron´ tekstu, ˝eby us∏yszeç swój g∏os i umieç go zinterpretowaç, to oni mi nie wierzà. Trzeba byç w odpowiednim miejscu i czasie, i ju˝ jest szansa! Pani syn Maciek rozwija si´ i doskonali w tym zawodzie, czy udziela Pani synowi wskazówek? Maciek g∏oÊno deklarowa∏, ˝e nie chce mieç nic wspólnego z dziennikarstwem. Nienawidzi∏ mediów, telewizj´ uwa˝a∏ za miejsce okropne, które zabra∏o mu mam´. Po ukoƒczeniu szko∏y Êredniej studiowa∏ na

AWF. Nagle przerwa∏ studia i zda∏ na dziennikarstwo z trzecià lokatà, nie informujàc mnie o tym. Zaczà∏ od radia, póêniej pracowa∏ dla TVN i przeszed∏ do programu 2 TVP. Maciek przyzna∏ mi si´, ˝e nie cierpia∏ jednej rzeczy w dzieciƒstwie, kiedy ciàgle go poprawia∏am. przypominajàc o tym, by modulowa∏ g∏oÊ, nie mówi∏ wszystkiego w jednym tonie. Teraz jest mi za to wdzi´czny. Co Pani zdaniem jest najwi´kszà pu∏apkà tego zawodu? Moim zdaniem jest to pycha. Zach∏yÊni´cie si´ takà tanià poczàtkowà popularnoÊcià. Ja zacz´∏am si´ pokazywaç na antenie jako m∏odziutka studentka czwartego roku studiów, w programie „Studio Lato“. Nagle wszyscy sà dla nas mili, jesteÊmy rozpoznawani. Cz∏owiek zach∏ystuje si´ takà popularnoÊcià w momencie, kiedy tak naprawd´ jeszcze do niczego nie doszed∏. Na szcz´Êcie po tym programie nikt mi nic nie zaproponowa∏, nie przysz∏a ˝adna propozycja pracy. W „Kurierze“ robi∏am kilkuminutowe programy. Po dwóch miesiàcach zacz´∏am pracowaç z kamerà: jeêdzi∏am po Polsce robiàc ró˝ne sprawozdania. To mnie nauczy∏o pokory i przekona∏am si´, ˝e nie ma ludzi niezastàpionych. Pewnego dnia ktoÊ mo˝e powiedzieç: pani ju˝ dzi´kujemy! Moje pi´ç minut trwa ju˝ pi´tnaÊcie, dzi´ki temu, ˝e mam dystans do tego, co dzieje si´ wokó∏ mnie. Jest Pani blisko aktorów, czy nie chcia∏a si´ Pani sprawdziç jako aktorka? Zagra∏am w wielu filmach i nie trudno zgadnàç w jakiej roli wystàpi∏am. W „Labiryncie“, pierwszym polskim serialu, zagra∏am przyjació∏k´ Marka Kondrata. W filmie „Tato“ Macieja Âlesickiego mia∏am nawet garderob´ z Krystynà Jandà i Bogus∏awem Lindà. Ale powiem Pani szczerze, nie mam talentu aktorskiego. Przekona∏am si´ tak˝e, jak bardzo praca aktora jest ci´˝ka i wymaga cierpliwego. czekania. Czekanie na uj´cie trwa godzinami. Mnie denerwuje ju˝ to, kiedy mam na antenie dwa wejÊcia i musz´ na kolejne czekaç szeÊç godzin. Aktorzy czasem na uj´cie, które trwa trzy minuty na ekranie, czekajà ca∏y dzieƒ. Czy w swoich programach telewizyjnych pomaga pani matkom z dzieçmi? Moja córeczka Marysia wyznacza mi obecny rytm ˝ycia. Trzeba nià dobrze pokierowaç, tak aby jej si´ wszystko uda∏o. To nasun´∏o mi pomys∏ programu dla „m∏odych“ matek. Dla kobiet, które majà dzieci, sà zabiegane, zapracowane i którym trzeba par´ rzeczy podpowiedzieç. Mnie jest ∏atwiej dotrzeç do wysokiej klasy specjalistów, którzy na antenie sà w stanie udzieliç fachowych rad lub poradziç m∏odym matkom, do kogo majà si´ udaç z dzieckiem z danym schorzeniem. MyÊl´, ˝e taki program jest potrzebny, przecie˝ mamy coraz wi´cej rozwodów. Rodzice muszà wiedzieç, ˝e oprócz nich jest jeszcze ma∏y cz∏owiek, który nie mo˝e byç pozostawiony sam sobie. Dzi´kuj´ za rozmow´.

Panorama

Rozmawia∏a MONIKA KANIOWSKA Foto W. ADAMIK

17


Podró˝e

Po Rzymie z X Muzą Gregory Peck i Audrey Hepburn poznajàcy na skuterze uroki Wiecznego Miasta.

R

zym mo˝na zwiedzaç na ró˝ne sposoby, bo ka˝dy sposób jest dobry, by poznaç to wyjàtkowe miasto. Wszak wszystkie drogi prowadzà do Rzymu, zatem i te... filmowe. Zapewne widzieliÊcie nagrodzony Oscarami film Federica Felliniego „La dolce vita“ czyli „S∏odkie ˝ycie“ - film, który pewnie ju˝ na trwa∏e wpisa∏ si´ na list´ kanonów X Muzy. Mi´dzy Piazza del Popolo, fontannà di Trevi i via Veneto znajduje si´ jedna z najs∏ynniejszych cz´Êci Rzymu, uwieczniona w∏aÊnie w tym filmie. Fellini odtworzy∏ w nim klimat miasta, który przyciàga∏ widza, klimat pe∏ny radoÊci ˝ycia, blasku, swobody... Kto b´dzie chcia∏ choç troch´ posmakowaç tego klimatu, niech uda si´ na ulic´ Via Vittorio Veneto. To w∏aÊnie Fellini, na poczàtku lat szeÊçdziesiàtych, rozs∏awi∏ t´ przestronnà dziewi´tnastowiecznà alej´ z jej nocnymi klubami, neonami, kawiarniami, gwarem i ruchem, ciàgnàcà si´ poÊród neobarokowych kamienic. Tam w∏aÊnie przez lata koncentrowa∏o si´ barwne - godne filmu - ˝ycie towarzyskie w∏oskich elit. Ba, d∏ugo te˝ by∏o to miejsce spotkaƒ Êwiatowego high-life’u. W eleganckich kawiarniach, przy stolikach wystawionych wprost na ulicy, sp´dza∏y wieczory nie tylko gwiazdy kina, ale i koronowane g∏owy oraz najbogatsi przemys∏owcy. Tym samym, przy Via Vene-

18

to, ka˝dego dnia odbywa∏ si´ te˝ swoisty festiwal pró˝noÊci, blichtru a zarazem przeglàd tego, co wymyÊlili najs∏ynniejsi kreatorzy mody, a co prezentowa∏y damy towarzyszàce mo˝nym tego Êwiata. I tak pewnie by∏oby nadal, gdyby nie doÊç kontrowersyjna decyzja w∏adz miasta, które w 1993 r. postanowi∏y zamknàç Via Veneto, jako „przestrzeƒ o znaczeniu zabytkowym“, i utworzyç z niej swoisty ˝ywy skansen. W tym celu cz´Êç alei, gdzie a˝ roi si´ od kawiarƒ i ekskluzywnych sklepów, ogrodzono donicami z kwiatami z zamiarem utworzenia deptaka. Zamys∏ mo˝e by∏ dobry, ale jakby zamknà∏ pewnà epok´. Chocia˝... mo˝e to nie donice, ale up∏yw lat, po prostu „inne czasy“, wymusi∏y tak˝e zmian´ obyczajów? Ale czar ulicy pozosta∏, a wracajàc jeszcze do „La dolce Vita“, to w tym w∏aÊnie filmie pierwszy raz u˝yto okreÊlenia „paparazii“ na reporterów czyhajàcych na przemykajàce gwiazdy ekranu (nazwa pochodzi od nazwiska bohatera „S∏odkiego ˝ycia“, Paparazzo). B´dàc w Rzymie nie mo˝na pominàç te˝ fontanny di Trevi - z historycznych, ale i filmowych wzgl´dów. Jej historia si´ga czasów rzymskich, kiedy w 19 roku p.n.e. Agrypa rozkaza∏ wybudowaç 20-kilometrowy kana∏, aby doprowadziç wod´ do Rzymu. Fontanna jest zakoƒczeniem kana∏u. W dzisiejszym kszta∏cie wybudowano jà

Panorama

w latach 1732-1762. Tylna Êciana przedstawia ∏uk triumfalny, cztery korynckie kolumny podtrzymujà gzyms i figury czterech cnót a ca∏oÊç wieƒczy herb papieski. Centralnà postaç stanowi bóg morza - Neptun, stojàcy na wozie z muszli ciàgni´tej przez koniki morskie. To w∏aÊnie przy tej barokowej fontannie zaczyna si´ Êwiat zblazowanych bohaterów „S∏odkiego ˝ycia“. W s∏ynnej sekwencji nocnego spaceru Anita Ekberg wysy∏a Marcella Mastroianniego po mleko dla bezdomnego kotka. Gdy ten wraca, znajduje dziewczyn´ kàpiàcà si´ w fontannie. Film Felliniego spowodowa∏, ˝e miejsce to nabra∏o charakteru kultowego, a dziÊ odwiedzajàcy je turyÊci nie opuszczajà go bez wrzucenia do fontanny pienià˝ka. By zaczarowaç los i móc tu wróciç kiedyÊ... Kto jest mi∏oÊnikiem kina, ten czuje si´ w Rzymie swobodnie, bo napotykane krajobrazy ju˝ wczeÊniej widzia∏ na ekranie. Jednak, co ciekawe, nie dotyczy to najstarszych cz´Êci miasta. Bo np. Koloseum najcz´Êciej zast´powano w filmach makietami. Tak by∏o zarówno w amerykaƒskiej produkcji „Gladiatora“ jak i w polskiej wersji „Quo Vadis“. Natomiast w scenerii autentycznego Koloseum rozgrywajà si´ koƒcowe sceny „Konformisty“ Bertolucciego, filmu na podstawie powieÊci Alberto Moravii. Tak˝e w ruinach tego amfiteatru tworzono niektóre sekwencje w∏oskiej komedii „Amerykanin w Rzymie“. Najcz´Êciej jednak nagrywano nie wÊród s∏ynnych ruin staro˝ytnoÊci, ale na ulicach, bo tam koncentrowa∏o si´ zwyk∏e a zarazem jak˝e barwne ˝ycie miasta nad Tybrem. Po II wojnie Êwiatowej, w∏oski przemys∏ filmowy nie mia∏ pieni´dzy na odbudow´ zbombardowanych studiów wytwórni Cinecitta, wi´c filmowcy z kamerami wyszli na ulice. Naturalna sceneria i zwykli ludzie jako bohaterowie - to cechy neorealizmu, stylu zapoczàtkowanego w∏aÊnie we W∏oszech, który


w diametralny sposób wp∏ynà∏ na Êwiatowà kinematografi´, a z czasem Rzym „odkryli“ Amerykanie i tu zacz´li kr´ciç komedie. Do koƒca lat 60. stolica Italii by∏a drugim po Hollywood miejscem, gdzie powstawa∏o najwi´cej amerykaƒskich produkcji. I tak utrwalano na taÊmie prawdziwe bàdê nieco przesadnie weso∏e ˝ycie rzymian i przyby∏ych tu turystów. Na ulicy del Traforo, w filmie „Z∏odzieje rowerów“ skradziono Ricciemu dwuko∏owy pojazd. Na koƒcu via Veneto, na Piazza Barberini, stoi monumentalny budynek, który w „Rzymskich wakacjach“ stanowi∏ ambasad´ anonimowego paƒstwa, z którego przyby∏a do W∏och ksi´˝niczka Anna. W roli tej wystàpi∏a Audrey Hepburn, której uroki Rzymu pokazuje amerykaƒski dziennikarz, w którego wcieli∏ si´ Gregory Peck. Bohaterowie krà˝à po mieÊcie, spacerujà m.in. po Forum Romanum, albo je˝d˝à na skuterze. B´dàcy pod wra˝eniem rzymskich kopu∏ architekt je kolacj´ na Êwie˝ym powietrzu na uroczym Piazza della Rotonda (w filmie Petera Greenawaya „Brzuch architekta“), a nieco dalej, w Tempio di Adriano Monica Vitti spotyka Alaina Delona w filmie Michelangela Antonioniego „Zaçmienie“. Inny z rzymskich placów - Navona, mo˝na by∏o zobaczyç w filmie z 1999 r. „Utalentowany pan Ripley“- w re˝yserii Anthony’ego Minghelli’ego, a tak˝e barokowe Hiszpaƒskie Schody. Z kolei w nakr´conym nieco wczeÊniej filmie Jane Campion „Portret damy“, renesansowy pa∏ac Taverna, znajdujàcy si´ niedaleko Piazza Navona, „zagra∏“ rzymskà siedzib´ Isabeli Archer, czyli Nicole Kidman. Audrey Hepburn i Gregory Peck, wspólnie prze˝ywajàcy rzymskie wakacje, Anita Ekberg kàpiàca si´ w fontannie, Marcello Mastroianni smakujàcy s∏odyczy ˝ycia na via Veneto, Gwyneth Paltrow stàpajàca po Hiszpaƒskich Schodach... D∏uga jest lista gwiazd, które swà karier´ zawdzi´czajà tak˝e Wiecznemu Miastu. Podobnie re˝yserów, bo mówi si´, ˝e w Rzymie kr´cili wszyscy. Ale najd∏u˝sza jest lista pewnie stàpajàcych po filmowych Êladach turystów, niekoniecznie mi∏oÊników kina. Dla tych ostatnich zaÊ dobra wiadomoÊç: na poczàtku grudnia wydano na DVD kolekcj´ 11 filmów Federico Felliniego - jeszcze jedna okazja na (filmowy) spacer po Rzymie. ANDRZEJ KU¸ACH Zdj´cia: autor i ARC

Panorama

19


RozmaitoÊci

W´drówki przedmiotów WODNISTY TEMAT Rzeka czyli du˝o, du˝o wody, co z nià wobec tego zrobiç? Pojawia si´ natychmiast pokusa aby rozwodniç, nawodniç, rozcieƒczyç... s∏owem dolaç. Ale mam nadziej´, ˝e obronimy si´, przynajmniej tym razem, przed grzechem wodolejstwa, w którym tkwi, niestety, a˝ po uszy nasza wolna prasa. Wolna to mo˝e ona jest, ale nie od monstrualnego gadulstwa. Jak nie kijem to pa∏kà. Ano w∏aÊnie. W latach PRL-u panoszy∏a si´ pretensjonalna nowomowa, teraz straszy pospolita paplanina rodem z magla, typu jedna pani drugiej pani. Gazety puchnà od tego paskudztwa dos∏ownie w oczach. Redakcje zamieniajà si´ w istne fabryki lichych tekstów czy raczej (wodne) m∏yny s∏ów. Teraz dopiero wiadomo ile mo˝na nabe∏taç o czymÊ b∏ahym np. rozpisaç si´ o wystawie psów rasowych na ca∏e dwie kolumny. Ale wracajmy nad rzeczne nurty. Definicja rzeki jako zjawiska przyrodniczego nie ekscytuje, robiàc bardzo prozaiczne wra˝enie. „Wielkie masy wody, wyp∏ywajàce z topniejàcych Êniegów i lodowców, ze êróde∏ górskich i jezior, p∏ynàce po pochy∏oÊci ˝∏obià sobie trwa∏e ∏o˝yska, którymi unoszà swoje wody do jezior, mórz, oceanów i innych...“ (Przedwojenna, jednotomowa encyklopedia M. Arcta). Ot i wszystko, czyli nic takiego nadzwyczajnego. Dopiero umys∏y poetyckie dêwign´∏y poj´cie rzeki na stosowne wy˝yny. Zupe∏nie inna by∏aby definicja u∏o˝ona przez pisarzy i poetów, którzy z luboÊcià wykorzystujà do swoich patetycznych celów ten przyziemny czy raczej przygruntowy twór natury. Jaka mo˝e byç dla nich rzeka? Ho, ho mo˝liwoÊci istnieje sporo. Nie tylko pos´pna, rozszala∏a, dzika, modra albo te˝ czerwona ale i wierna. Ch´tnie jak widaç si´gamy po ten fenomen przyrody jako symbol czy przenoÊni´. „Wiernà Rzek´“, patriotyczny superromans Stefana ˚eromskiego czytywa∏y miliony. Czy i teraz pasjonuje tak jak dawniej? Podobnie z „Nad Niemnem“ - innym, zwiàzanym z rzekà bestsellerem rodzimej literatury. W Êwiecie, dzi´ki Mark’owi Twain’owi s∏ynie Missisipi. Wedle wskazaƒ Hemingwaya idziemy sobie spacerkiem „Za rzek´, w cieƒ

Sztambuch Pitery

Kamienny anio∏... DziÊ jest to koÊció∏ przy starym, zamkni´tym dla celów grzebalnych cmentarzu w Rzeszowie. Cmentarzu zabytkowym, oddzielonym murem od miejsca gdzie kupujà i targujà si´ ˝ywi - kramów i kiosków z kwiatami. W okresie wojny i okupacji hitlerowskiej by∏a to kaplica cmentarna, jedyna w centrum miasta. Kaplica przyciàgajàca grozà, poniewa˝ prawie codziennie wystawiano tam - otwarte z regu∏y - trumny ze zw∏okami, w otoczeniu palàcych si´ Êwiec. Ka˝dy móg∏ wejÊç i popatrzeç, choç czasem zapach lakieru jakim malowano napr´dce zrobione trumny w po∏àczeniu z kopcà-

20

drzew“. Zapomniany, a nies∏usznie Wiaczes∏aw Szyszkow ujawni∏ nam sekrety dawnej Syberii w cyklu powieÊciowym „Rzeka pos´pna“. Wielkà furor´ robi∏a przed wojnà inna pozycja m∏odej literatury radzieckiej z rzekà w tytule: „Wo∏ga wpada do morza Kaspijskiego“ Borysa Pilniaka. Nasza kochana Wis∏a jest eksploatowana g∏ównie przez pieʃ biesiadnà. Na dêwi´k rzewnej pieÊni o flisakach szlocham wzruszony wraz z ca∏ym moim ludem. Nad „bezmiarem rzecznych wód“ pastwià si´ ró˝ni pokàtni literaci i filmowcy. Tak na chybi∏ - trafi∏ wydobywam z pami´ci tytu∏y dwóch popularnych tu˝ po wojnie romansów: „O rzeko pami´taj“ i „Dzika jest rzeka“. Wielkim zlewiskiem rzek jest film amerykaƒski. Ostatnio oglàda∏em w TV zupe∏nie niestrawnà cha∏´ ze zmanierowanym Johnem Wayne’m pt. „Rio Lobo“. Nocà w autokarze wracajàcym z wycieczki zagranicznej uraczono nas „arcydzie∏em“ made in USA „Rzeka zapomnienia“. Na granicy paƒstwowej b´dàcej zarazem granicà mojej wytrzyma∏oÊci emisj´ na szcz´Êcie przerwano. Rzek´ wykorzystuje si´ tak˝e jako synonim d∏ugoÊci i rozlewnoÊci. Ostatnio zapanowa∏a moda na tzw. wywiad - rzek´. Jaka b´dzie przysz∏oÊç tego mocno podejrzanego gatunku z pogranicza dziennikarstwa

cymi Êwiecami stanowi∏ trudnà do wytrzymania mieszanin´ i po prostu by∏ wstr´tny, powodujàcy md∏oÊci. JeÊli do tego do∏àczy∏, szczególnie w lecie, nawet lekki odór rozk∏adajàcego si´ cia∏a, to rzyganie za cmentarnym murem by∏o pewne, choç mnie si´ to nigdy nie przydarzy∏o. Nie by∏em tak˝e dzieckiem strachliwym - oczywiÊcie w wieku 10. lat czupurnie nie uwa˝a∏em si´ ju˝ za dziecko, a przejÊcie przez ciemny pokój nocà nie stanowi∏o dla mnie problemu. A jednak... Zaraz za kaplicà, wÊród kilku innych, znajdowa∏ si´ znaczny, pomnikowy grób z figurà anio∏a. Na cmentarzu podobnych rzeêb na grobach by∏o wiele, ale tego anio∏a si´ ba∏em, bo ilekroç ciàgn´∏o mnie ˝eby zerknàç za kaplic´, anio∏ przyglàda∏ mi si´ Êwidrujàcym wzrokiem. Wyrzeêbiony bardzo realistycznie, charakterystycznie dla figur cmentarnych z miejskich nekropolii z 19. i poczàtków 20. wieku. Niemniej nieustannie skraca∏em sobie drog´ do szko∏y mieszczàcej si´ na ulicy Lwowskiej, idàc w∏aÊnie przez cmentarz, zw∏aszcza z dreszczykiem pewnej emocji i starajàc si´ nie patrzeç na tego anio∏a. Czasem myÊla∏em, ˝e mo˝e odwróciç g∏ow´ w mojà stron´ i... Potem fundowa∏em sobie swoisty horror zaglàdajàc oczywiÊcie do kaplicy.

Panorama

Gdy w kwietniu 1940 roku, po tu∏aczce ze wschodu, po wielu ci´˝kich przejÊciach z jesieni 1939 roku szcz´Êliwie wraz z rodzicami znaleêliÊmy si´ w rodzinnym domu w Rzeszowie, radoÊci nie by∏o koƒca mimo widoku na ulicach mundurów koloru feldgrau. Wraz z m∏odszà ode mnie kuzynkà wpadliÊmy w stosowne dla naszego wieku szaleƒstwo zabaw na podwórku i przyleg∏ym ogrodzie, nie brakowa∏o nam równie˝ towarzystwa kole˝anek i kolegów z sàsiedztwa. Poza tym biegaliÊmy po ulicach przedrzeêniajàc ˝o∏nierzy niemieckich g∏oÊnym „hajtla!“, „hajtla!“ ,zachowujàc przy tym bezpiecznà odleg∏oÊç, nie zdajàc sobie sprawy - z racji naszej „ciel´cej skóry“ z niebezpieczeƒstwa jakie mog∏o nam groziç. WidywaliÊmy tak˝e w tym samym czasie zabawnà postaç poruszajàcà si´ na rowerze. By∏ to m∏ody cz∏owiek o smag∏ej cerze i d∏ugich kr´conych w∏osach. Wyglàda∏ na Cygana i mimo swojego kalectwa wyglàda∏ zabawnie kr´càc peda∏ami jednà tylko nogà, drugà, zgi´tà mocno w kolanie, trzyma∏ doÊç wysoko, opierajàc o ram´. Jeêdzi∏ szybko i sprawnie i na sennych, pustawych uliczkach Rzeszowa by∏ niemal widokiem codziennym przemierzajàc najcz´Êciej ulic´ Dàbrowskiego, chyba najd∏u˝szà w mieÊcie.


i literatury, któ˝ wiedzieç mo˝e? W ka˝dym razie nie wolno igraç z ˝ywio∏em wody bo to grozi powodzià... s∏ów (najzupe∏niej zb´dnych), o czym ostrzega∏em zaraz na wst´pie. No i docieramy do zasadniczego naszego wàtku. Co robià panowie artyÊci kiedy znajdà si´ nad wartkim nurtem szemrzàcego tajemniczo górskiego strumyka? Otó˝ nie tracàc czasu chwytajà za p´dzel i do dzie∏a! Jakie sà tego u nas efekty? Ró˝ne. Wiek XIX. jakoÊ przespa∏ ten atrakcyjny motyw. Na wysokoÊci zadania znalaz∏ si´ jedynie Aleksander Gierymski. Jako syn Warszawy wiernie ale i z sentymentem potrafi∏ oddaç symbioz´ ludzi tego miasta z Wis∏à. Potem w czasach M∏odej Polski by∏o ju˝ lepiej, bowiem pejza˝ zyska∏ pierwszoplanowà rang´. Jan Stanis∏awski wykona∏ ca∏à seri´ malowniczych „Dnieprów“ z daleka i bliska, a jego „Topole nad wodà“ nale˝à do czo∏owych osiàgni´ç polskiego symbolizmu. Dzie∏o mistrza kontynuowali uczniowie. Za specjalist´ od nastrojowych, zimowych najcz´Êciej potoków górskich uchodzi∏ najlepszy z nich Stefan Filipkiewicz (1879 - 1944). Tak dog∏´bnie oddawa∏ iluzj´ lodowatego ˝ywio∏u z bia∏ym przybraniem Êniegu, ˝e ju˝ na sam widok robi∏o si´ zimno. Brr... Nies∏ychana popularnoÊç tego rodzaju widoków sprawi∏a, ˝e artysta poszed∏ na iloÊç co nieco zbanalizowa∏o ów motyw. W jego Êlady szli inni: Misky, Neuman, Jan Talaga a tak˝e m∏odszy brat Stefana, Mieczys∏aw. Aczkolwiek stawiany ni˝ej od Stefana, nie by∏ jednak Mieczys∏aw Filipkiewicz (1891 - 1951) li tylko naÊladowcà swojego brata jak twierdzà niektórzy z∏oÊliwcy. Âwiadczy o tym chocia˝by prezentowana obok jego praca (karton, wym. 27 x 42, techn. mieszana) nie ust´pujàca najlepszym pejza˝om tego typu. Melancholijny a nawet ponury, daleki rzut oka na bezkresnà przestrzeƒ przeoranà g∏´bià rzeki w zimowo - jesiennej szacie budzi poczucie nostalgii i zagubienia, a tak˝e podziw dla monumentalnego pi´kna przyrody. Ta rzeka p∏ynie naprawd´ w dobrym kierunku... ANDRZEJ ¸OJAN

Mija∏y godziny, godziny policyjne i kromek chleba z marmoladà z buraków, dni, miesiàce i lata ponurej okupacji. ZostaliÊmy przeniesieni do innego mieszkania, równie˝ szko∏a do której zosta∏em przyj´ty po udanym egzaminie co jakiÊ czas zmienia∏a lokalizacj´ pozostajàc ostatecznie na ulicy Lwowskiej. Z ulicy Króla Leszczyƒskiego 3 (Ofizierstrasse) gdzie zamieszkaliÊmy w budynku „KapuÊciarni“ mia∏em do szko∏y stosunkowo blisko, po drodze naturalnie zaglàdajàc do kaplicy. Moi wszechwiedzàcy koledzy pochodzàcy z ró˝nych dzielnic Rzeszowa widywali tak˝e tego Êmiesznego faceta na rowerze i mówili o nim, ˝e wys∏uguje si´ Niemcom. Nie pami´tam dok∏adnie, ale ktoÊ wspomina∏ równie˝, ˝e to agent Gestapo. Wszystko to okaza∏o si´ byç prawdà, bo gdy któregoÊ dnia zajrza∏em do kaplicy zobaczy∏em charakterystycznà nog´ wystajàcà z którejÊ z trumien. Kiedy podszed∏em bli˝ej nie mia∏em ju˝ wàtpliwoÊci. To by∏ on! Na jednym z policzków mia∏ sinà dziur´, Êlad po postrzale. Jak si´ póêniej dowiedzia∏em zosta∏ zlikwidowany przez Podziemie jako niebezpieczny agent i zdrajca. Up∏yn´∏y kolejne dni, miesiàce i w 1944 roku cieszyliÊmy si´ z wolnoÊci. Potem wróci∏em z rodzicami do Katowic. Po jakimÊ czasie odwiedzajàc Rzeszów nie mog∏em sobie odmówiç odwiedzenia dawnej kaplicy i sprawdzenia, czy za nià stoi jeszcze ów anio∏ z kamienia... Nie by∏o go! Jak wiele innych nadszarpni´tych czasem pomników i rzeêb nagrobnych na starym rzeszowskim cmentarzu rozsypa∏ si´ w proch, a wraz z nim zniknà∏ i grób którego strzeg∏. Podobnie jak znikn´∏a tyczàca tego miejsca pami´ç...

PROSTE JEDZENIE - PROSTE MYŚLENIE ANGIELSKI JAB¸ECZNIK To ciasto, mimo ˝e jest dosyç proste, tchnie salonowà elegancjà. Kiedy pierwszy raz smakowa∏am je, uderzy∏o mnie ciekawe po∏àczenie kwaÊnych jab∏ek i imbiru. Spróbujcie wykonaç angielski jab∏ecznik zgodnie z przepisem:

1,5 szklanki màki 0,75 kostki sch∏odzonego mas∏a 2 ∏y˝ki cukru, szczypta soli 75 dag. kwaskowatych jab∏ek pó∏ cytryny, 1 ∏y˝ka cynamonu 3 ∏y˝ki cukru, 1 ∏y˝ka màki ziemniaczanej 3 ∏y˝ki marmolady morelowej Màk´ zagnieÊç z kawa∏eczkami mas∏a, cukrem, solà dodajàc 2-3 ∏y˝ki lodowatej wody. Powinno powstaç g∏adkie, zwarte ciasto. W∏o˝yç je na 1 godz. do lodówki. Jab∏ka obraç, usunàç gniazda nasienne, pokroiç na çwiartki, a nast´pnie na plasterki. Cytryn´ umyç ciep∏à wodà, wytrzeç, skórk´ zetrzeç do jab∏ek, wycisnàç tak˝e sok. Imbir drobno pokroiç i dodaç do jab∏ek razem z cynamonem, cukrem i màkà ziemniaczanà. Nagrzaç piekarnik do temp. 200 stopni C. Ciasto podzieliç na dwie porcje (jednà troch´ wi´kszà). Wi´kszà rozkawa∏kowaç, wy∏o˝yç do formy i nak∏uç widelcem. Âciàç wystajàce brzegi. Ciasto zwil˝yç wodà. Na ciasto roz∏o˝yç mas´ jab∏ecznà. Rozwa∏kowaç drugi kawa∏ek i przykryç nim nadzienie jab∏kowe, Êciskajàc brzegi i formujàc je faliÊcie. Z pozosta∏ej iloÊci ciasta wyciàç elementy dekoracyjne i przy pomocy wody przykleiç je do ciasta. PoÊrodku ciasta wyciàç dziur´, aby przez nià mog∏a wydobywaç si´ para. Piec ok. 45 min. na z∏oty kolor. Goràce ciasto posmarowaç podgrzanà marmoladà, podawaç z lodami waniliowymi lub na zimno z bità Êmietanà. Czy zastanawialiÊcie si´ nad tym, dlaczego cz∏owiek stworzy∏ pewne konwenanse i etykiety? Czemu tak usilnie stara si´ wejÊç do „wy˝szych sfer“ czy „˝yç na poziomie“? Dlaczego lubimy piàç si´, aspirowaç, byç lepszym od innych? Ja odpowiedzia∏am sobie na te pytania... Etykieta to dla mnie szacunek dla innych i dla ma∏ych rzeczy. JeÊli ksi´˝niczka potrafi zdjàç ozdoby i ˝yç w lesie, jak indiaƒska dziewczyna, a Kopciuszek za∏o˝yç balowà sukni´ i nie mieç kompleksów, to znaczy, ˝e Êwiadomie ˝yjà. Sekret tkwi w pogodzeniu przeciwieƒstw... A propos jab∏ecznika - smakuje on tak samo dobrze na bankiecie, jak i w góralskiej chacie. EWA KMIECIK

JERZY PITERA

Panorama

21


Kultura

XIV Impresje Mikołowskie Impresje Miko∏owskie nale˝à do najstarszych i najbardziej ho∏ubionych przez plastyków plenerów. Sprawia to zapewne uroda Êlàskiego miasta - z jego Êredniowiecznym uk∏adem Rynku, malowniczymi krajobrazami oraz „last but not least“ goÊcinnoÊcià gospodarzy, przyjmujàcych artystów z ca∏ego kraju oraz z zagranicy „czym chata bogata“. Od czternastu lat, z poczàtkiem lata przebywajà przez dwa tygodnie w mieÊcie, zakwaterowani w szkole piel´gniarskiej po to, by malowaç obrazy, tworzyç projekty rzeêb, spotykaç si´ na bardziej i mniej formalnych posiadach. OczywiÊcie jak na artystów przysta∏o, harmonogram dni i nocy nie podlega ˝adnym zmityzowanym formalnoÊciom, a mieszkaƒcy grodu przyzwyczaili si´ ju˝ do tego, ˝e twórcom wszystko si´ wybacza, ∏àcznie z nocnymi eskapadami z pieÊnià na ustach. Przez te lata goÊci∏a w Miko∏owie czo∏ówka wspó∏czesnych artystów, by wymieniç tylko nazwiska: Jerzego Dudy-Gracza, Franciszka Starowieyskiego, Waldemara Âwierzego, Edwarda Dwurnika, Henryka Waƒka i wielu, wielu innych. D˝entelmeƒska umowa przewiduje, ˝e gospodarze miasta zapewniajà artystom dach, wikt i inne potrzeby cia∏a, natomiast ci, których na swych skrzyd∏ach unosi Pegaz pozostawiajà miastu z ka˝dego pleneru jednà prac´. Burmistrz Miko∏owa - grodu o zacnej przesz∏oÊci - Marek Balcer z dumà mówi o kolekcji malarstwa wspó∏czesnego, której ˝adna znaczàca placówka muzealna by si´ nie powstydzi∏a. Za kilkadziesiàt lat b´dzie to zbiór unikatowy... lecz tak si´ myÊli i liczy czas tylko w mieÊcie, majàcym ponad 700-letnià tradycj´. U schy∏ku jesieni zwyczajowo odbywa si´ wernisa˝ powsta∏ych podczas „Impresji“ prac. W czternastym uczestniczy∏o 22. artystów z kraju i z zagranicy. Prezentujemy kilka z kilkudziesi´ciu, które po raz kolejny trafi∏y do miejskich zbiorów, jako „lokata“ zarówno ducha jak i kapita∏u. EWA ROCH

EDWARD DWURNIK, „Rafa∏ Wojaczek“, olej akryl tektura

DARIUSZ MILI¡SKI, „Z cyklu geodeci“, olej p∏ótno

FRANCISZEK MAÂLUSZCZAK, „Miko∏owskie Dni Muzyki“, olej p∏ótno

22

Panorama


Kultura

Redaguje ANNA G¸UCH

• WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA ÂWIAT AZTEKÓW I MAJÓW Do koƒca tego roku w Muzeum Archeologicznym w Krakowie mo˝na oglàdaç wystaw´ fotografii S∏awomira Jastrz´bskiego pt. „Âwiàtynie staro˝ytnego Meksyku“. Jest to rewelacyjna okazja, by zobaczyç szereg fenomenalnych zabytków architektury Meksyku, których najstarsze pochodzà jeszcze z V wieku p.n.e., a najm∏odsze z czasów hiszpaƒskiego najazdu (czyli wieku XV). Aztekowie, Zapotekowie, Majowie i Mistekowie nie wytrzymali presji kolonizacji. Ich cywilizacje upad∏y, ale Êladem po ich kulturze sà miasta, które przetrwa∏y do dziÊ. Na zdj´-

FRANCISZEK DZIADEK, „Miko∏ów - koÊció∏“, pastel

ciach, obok miejskich pejza˝y, ruin mo˝emy tak˝e zobaczyç fragmenty detali architektonicznych i drobnych motywów zdobiàcych ówczesne budowle. Jednak nie tylko to jest warte uwagi. Autor zdj´ç jest amatorem, jeÊli jeszcze tak mo˝na go w ogóle nazywaç, zawodowo zajmuje si´ chirurgià stomatologicznà, ale jego pasjà sà podró˝e i fotografia, a wi´c mo˝e byç to tak˝e ciekawa lekcja, jak robiç zdj´cia, na czym skupiç obiektyw naszego aparatu, bo przecie˝ wielu z nas lubi w∏aÊnie w taki sam sposób sp´dzaç wolny czas. Mo˝e przyjdzie czas i na naszà wystaw´?

GWIAZDA SAMOSIUKA

ZYGMUNT BRACHMA¡SKI, „Miko∏owski pochód“, ˝ywica akrylowa

HENRYK WANIEK, „Zwierciad∏o“, olej p∏yta

12. Festiwal Sztuki Autorów Zdj´ç Filmowych „Camerimage“ przeszed∏ ju˝ do historii, potwierdzajàc, ˝e jest to impreza o Êwiatowym znaczeniu, przyciàgajàca najwybitniejszych operatorów filmowych i goÊci takich chocia˝by, jak re˝yserzy Oliver Stone i David Lynch, plejad´ wybitnych operatorów, czy tegorocznà zdobywczyni´ Oscara aktork´ Charlize Theron, która do ¸odzi przyjecha∏a na kilka godzin z Berlina (kr´ci tam kolejny film), by uczestniczyç w ceremonii zamkni´cia Festiwalu i odebraç nagrod´ im. Krzysztofa KieÊlowskiego. Nie zmienia tej oceny fakt, ˝e po informacji o pod∏o˝onej bombie wr´czenie nagrody trzeba by∏o przenieÊç z Teatru Wielkiego do Pa∏acu Poznaƒskich. Festiwalowe ˚aby otrzymali: Z∏otà - nieobecny Dick Pope (autor zdj´ç do filmu „Vera Drake“ Mike’a Leigha), Srebrnà - Rodrigo Prieto (za zdj´cia do superprodukcji „Alexander“ Olivera Stone’a), Bràzowà - Manuel Alberto Claro (autor zdj´ç do duƒskiego filmu „Rekonstrukcja“). Nagrodami honorowymi wyró˝nieni zostali: znakomita polska aktorka Danuta Szaflarska oraz s∏awni operatorzy: S∏awomir Idziak i David Watkin. W tym roku ¸ódê jeszcze w jeden sposób uhonorowa∏a twórców obrazów. Na ulicy Piotrkowskiej, w ∏ódzkiej Alei S∏awy, ods∏oni´to gwiazd´ Zygmunta Samosiuka - znakomitego, zmar∏ego w 1983 roku operatora filmowego, absolwenta ∏ódzkiej Filmówki, autora zdj´ç do ponad 30 filmów (m.in. „Polowanie na muchy“, „Brzezina“, „Krajobraz po bitwie“, „Zapis zbrodni“, „Akademia Pana Kleksa“), trzykrotnego zdobywcy g∏ównej nagrody za zdj´cia na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdaƒsku. To ju˝ czterdziesta gwiazda wmurowana w szeÊcioletniej historii ∏ódzkiej Alei S∏awy. Uhonorowano nià dotychczas re˝yserów, aktorów, kompozytora muzyki. Gwiazd´ Zygmunta Samosiuka ods∏oni∏a ˝ona artysty - aktorka Irena Karel.

Panorama

23


Kultura

Redaguje ANNA G¸UCH

• WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZENIA • WYDARZ „MANGGHA“ MA 10 LAT!

MUZEUM ÂLÑSKIE I LUWR Muzeum Âlàskie w Katowicach Êwi´towa∏o potrójny jubileusz: 80-lecia swych poczàtków, 75-lecia powstania i 20-lecia restytucji. Do gratulacji sk∏adanych tej zas∏u˝onej placówce z ogromnym dorobkiem wystawienniczym, naukowym i wydawniczym, bardzo aktywnej - niemal automatycznie dodawane by∏y i sà ˝yczenia, by planowo powiod∏y si´ zapowiedzi przeprowadzki do nowej siedziby, która powstanie przy ul. Rozdzieƒskiego na terenie by∏ej kopalni „Katowice“. A co ma do tego Luwr? Ju˝ wiele, a czy b´dzie mieç jeszcze wi´cej...? Przebywajàcy w Lens premier Francji Jean-Pierre Raffarin zapowiedzia∏, ˝e do 2008 roku powstanie w tym mieÊcie „Luwr II“ -pierwsza zdecentralizowana filia s∏ynnego paryskiego muzeum. Trafi do niej kilkaset dzie∏ ze zbiorów Luwru. Pi´ç miast z pó∏nocy Francji ubiega∏o si´ o t´ inwestycj´. Wybór pad∏ na Lens, le˝àce w Êrodku dawnego zag∏´bia w´glowego, w regionie od lat dotkni´tym kryzysem. Przysz∏e muzeum powstanie na miejscu dawnej kopalni. Koszt inwestycji ocenia si´ na 75 milionów euro, a na dzia∏alnoÊç muzeum ma si´ przeznaczaç 10-12 milionów euro rocznie.

Na zdj´ciach (od góry): rok 1914 Grand Hotel Wiener; gmach Muzeum Âlàskiego wspó∏czeÊnie; projekt nowego budynku Muzeum - z roku 1987.

Ju˝ od 10 lat krakowskie Centrum Sztuki i Techniki Japoƒskiej „Maggha“ przybli˝a Polakom kultur´, sztuk´, histori´ i obyczaje Kraju Kwitnàcej WiÊni - jego dawne rozwiàzania techniczne i nowoczesne technologie. Podczas jubileuszowego spotkania mo˝na by∏o stwierdziç, ˝e „Maggha“ ma szans´ staç si´ miejscem, gdzie Europa spotykaç si´ b´dzie nie tylko z Japonià, ale z ca∏ym Dalekim Wschodem. Od 1 grudnia powsta∏e z inicjatywy Andrzeja Wajdy Centrum sta∏o si´ samodzielnà, paƒstwowà instytucjà kultury. W depozyt

JESIE¡ POD ZNAKIEM DOBREGO KINA Jesieƒ nie zawsze sprzyja spacerom i sp´dzaniu czasu na Êwie˝ym powietrzu. Jest zimno, cz´sto wieje porywisty wiatr, pada deszcz, lub nawet deszcz ze Êniegiem, i coraz szybciej robi si´ ciemno... I dlatego jesienià lepiej znaleêç sobie jakàÊ ciep∏à i suchà „przystaƒ“, gdzie mo˝na ciekawie sp´dziç kilka popo∏udniowo-wieczornych godzin. Dlatego w∏aÊnie jesienià odbywa si´ w Polsce mnóstwo imprez filmowych. Prócz nag∏oÊnionych Festiwali - w Gdyni, krakowskiej Etiudy, czy Filmostrady - odbywa si´ w naszym kraju ca∏y szereg mniejszych imprez, równie ciekawych, a mo˝e nawet i ciekawszych... We Wroc∏awiu wznowi∏ dzia∏alnoÊç Dyskusyjny Klub Filmowy INTROSPEKCJA. Swój triumfal-

„Z¸OTY ZAMEK“ DLA „KATATONII“ W odbywajàcym si´ w cesarskim zamku w Poznaniu VIII Mi´dzynarodowym Festiwalu Filmowym „Off Cinema“, g∏ównà nagrod´ otrzyma∏ film Jacka Nag∏owskiego „Katatonia“. Jury, któremu przewodniczy∏ czeski re˝yser Sasza Gedeon (jego „Powrót idioty“ by∏ przez Czeskà Akademi´ Filmowà nominowany do Oscara) przyzna∏o mu „Z∏oty Zamek“ za: prawdziwie niezale˝nà, nie schematycznà wypowiedê, wyra˝ajàcà ÊwiadomoÊç pokolenia m∏odych inteligentów. „Katatonia“ jest opowieÊcià o wyborach dokonywanych przez czwórk´ absolwentów wy˝szych uczelni. W festiwalowej rywalizacji pokazano 65 filmów (w tym 21 zagranicznych): 42 fabularne, 6 dokumentalnych i 17 animowanych. Przewodniczàcy jury podkreÊli∏ profesjonalizm, g∏´bokà refleksyjnoÊç i si∏´ wielu z nich. Na „Off Cinema“ prezentowane sà filmy powstajàce poza telewizjà i kinem - obrazy niezale˝nych twórców-amatorów, studentów szkó∏ filmowych, ale i zawodowców.

24

Panorama

ny powrót uczci∏ cyklem filmowym „Rewolucyjne kino kubaƒskie“. Podczas imprezy, która odby∏a si´ w Centrum Filmowym „Helios“ obejrzano: „Ostatnià Wieczerz´“ Tomasa Gutierreza, „Amad´“ Humberto Solasa oraz „Spiskowców“ Fernando Pereza. Cykl uÊwietni∏a Grupa Heuckelserafin, która po seansie „Amady“ zorganizowa∏a trzy prezentacje pt.: LALECZKI, ANEKS i MORFY. Z kolei w Warszawie odby∏y si´ Dni Kina Kazachskiego. By∏ to pierwszy tego typu przeglàd fabularnych filmów wspó∏czesnych, wyprodukowa-


Muzyka bez granic

ENIA • WYDARZENIA • otrzyma∏o ono kolekcj´ „japoników“ krakowskiego Muzeum Narodowego. JednoczeÊnie pad∏a zapowiedê, ˝e „Maggha“ rozszerza swà dzia∏alnoÊç o prezentacj´ sztuki tradycyjnej i wspó∏czesnej ca∏ego Dalekiego Wschodu. To zapewne wp∏ynie równie˝ na zwi´kszanie liczby goÊci zagranicznych odwiedzajàcych Centrum. Po wejÊciu Polski do Unii wzros∏a znacznie iloÊç turystów zagranicznych przyje˝d˝ajàcych do Krakowa. „Maggha“ ju˝ teraz ma dla nich atrakcyjne propozycje wystawiennicze i koncertowe. Nie bez znaczenia jest te˝ jego po∏o˝enie, umo˝liwiajàce podziwianie Wawelu z drugiego brzegu Wis∏y.

nych w ciàgu ostatnich 2-3 lat, w jednym z krajów Azji Centralnej. Kazachstan jest chyba najpr´˝niej rozwijajàcym si´ paƒstwem cz∏onkowskim Wspólnoty Niepodleg∏ych Paƒstw. Jego kinematografia zacz´∏a byç doceniana na Êwiecie pod koniec lat 80., kiedy to powsta∏a tzw. Nowa Fala Kazachska. Pod koniec lat 80. pierwszy raz w historii ZSRR, na mi´dzynarodowe festiwale na Zachodzie zacz´to zapraszaç re˝yserów pochodzàcych tylko z jednej z republik radzieckich. Nowa Fala Kazachska sta∏a si´ znana i doceniona przez krytyków i bywalców festiwali w Europie i Stanach, a nazwiska jej twórców m.in. Raszida Nugmanowa, Serika Aprymowa, Amira Karaku∏owa czy Dare˝ana Omirbajewa sta∏y si´ symbolem zmian zachodzàcych w kinematografii obszaru poradzieckiego (zmian równoleg∏ych do przemian politycznych pierestrojki i rozpadu ZSRR), oraz powstawania niezale˝nego kina Azji Centralnej. Non-konformistyczni twórcy Nowej Fali nie mieli równych sobie poprzedników w historii kazachskiego kina, mo˝liwe, ˝e dzi´ki temu mogli tak licznie zaistnieç (zaj´li czekajàce na nich miejsca) i osiàgnàç tak ra˝àcà si∏´ ekspresji. Pojawiajà si´ opinie, ˝e filmy re˝yserów kazachskich przyczyni∏y si´ do upowszechnienia zmian ÊwiadomoÊciowych w spo∏eczeƒstwie radzieckim. Niewàtpliwe jest, ˝e obrazy takie jak „Ig∏a“ (The Needle, 1988), „Ostatni Przystanek“ (The Last Stop, 1989), „Kairat“ (1992) czy „Ostatnie Wakacje“ (1997), pokazujàce samotnoÊç i zagubienie swoich bohaterów, dobrze portretowa∏y rozdarcie i problemy szukajàcych nowej to˝samoÊci, ju˝ nie radzieckich spo∏eczeƒstw. Filmowcy wychowani w radzieckich szko∏ach na kinie europejskim si´gajà do tradycji centralnoazjatyckich - do islamu, historii i kultury ludów tureckich i perskich. JednoczeÊnie starajà si´ nadaç tym tradycjom nowe oblicze, by móc trafnie opisywaç co si´ dzieje tu i teraz. Za chwil´ spadnie Ênieg, a my utoniemy w nawale Êwiàtecznych spraw, zakupów i porzàdków. JeÊli jednak b´dà mieli Paƒstwo ochot´ oderwaç si´ na moment od tego Êwiàtecznego szaleƒstwa, goràco polecam przewertowanie lokalnych og∏oszeƒ kulturalnych. Jest ca∏kiem mo˝liwe, ˝e w pobliskim domu kultury ktoÊ zorganizuje pokaz filmów z Burkina Faso, albo przeglàd twórczoÊci Yasujiro Ozu... bo nie ma to, jak dobre kino w ch∏odny, jesienny albo zimowy wieczór!

• NOWOÂCI P¸YTOWE • JESSICA SIMPSON ReJoyce The Christmas Album 11 Êwiàtecznych utworów wokalistki pochodzàcej z Teksasu, znanej z telewizyjnego programu „Nowo˝eƒcy“. Jessica, uznana za najbardziej seksownà Amerykank´ (w sonda˝u czytelników magazynu „Maxim“), przygotowa∏a bo˝onarodzeniowà p∏yt´ z pomocà najbli˝szych - m´˝a Nicka Lachey’a z zespo∏u 98 Degrees i siostry Ashlee Simpson. Ma∏˝eƒski duet mo˝na us∏yszeç w piosence „Baby, It’s Cold Outside“, zaÊ m∏odsza siostra wspar∏a Jessik´ w „Little Drummer Boy“. Na czwartym albumie, nast´pcy In This Skin z poczàtku 2004 roku, wokalistka si´gn´∏a po kol´dy i inne tradycyjne utwory zwiàzane z Bo˝ym Narodzeniem („Let It Snow, Let It Snow, Let It Snow“, „O Holy Night“). P∏yta jest dedykowana Joyce Adams Simpson, zmar∏ej babci sióstr. „Pami´ç o Tobie ˝yje w moich melodiach“ - napisa∏a Jessica.

MYSLOVITZ Skalary, mieczyki, neonki. Improwizacje Muzyka wydana na tej p∏ycie to psychodeliczne improwizacje, które zosta∏y zarejestrowane w lutym 2002 r., przy okazji sesji nagraniowej p∏yty Korova Milky Bar. Zarejestrowano wówczas ponad 9 godzin muzyki (!), a na ten album wybrano blisko 70 minut. Produkcji i miksowania materia∏u, jak zwykle w przypadku Myslovitz, podjà∏ si´ Tomasz Bonarowski. Utwory sà na pewno du˝ym zaskoczeniem dla fanów zespo∏u, jako ˝e znalaz∏y si´ tu niemal wy∏àcznie d∏u˝sze, improwizowane utwory. Album promowa∏ singel „˚ycie to surfing“, który jest najbardziej przyst´pnà pozycjà na krà˝ku.

CREED Greatest Hits Kolekcja najwi´kszych przebojów z trzech p∏yt zespo∏u: My Own Prison, Human Clay i Weathered, które sprzeda∏y si´ na ca∏ym Êwiecie w iloÊci blisko 30 milionów egzemplarzy. Kompilacja wydana zosta∏a w momencie, gdy w grupie dosz∏o do roz∏amu - cz∏onkowie grupy utworzyli nowy zespó∏, Alter Bridge, do którego nie zaprosili Scotta Stape’a, wokalisty Creed. Na p∏ycie wydano wszystkie najwi´ksze przeboje Creed. Sà to m.in. utwory „What's This Life For“ (od którego zacz´∏a si´ mi´dzynarodowa kariera zespo∏u), „Higher“, „With Arms Wide Open“, czy pochodzàca z albumu Weathered kompozycja tytu∏owa. Do wydawnictwa do∏àczono DVD z 9. teledyskami oraz trzema utworami z koncertu, wczeÊniej nigdzie nie wydanymi.

SNOOP DOGGY DOGG R&G (Rhythm & Gangsta) The Masterpiece Przy nast´pcy p∏yty Paid Tha Cost To Be Tha Bo$$ z 2002 roku, raper ponownie pracowa∏ z wzi´tym producentem Pharellem Williamsem, znanym z The Neptunem i N.E.R.D., laureatem Grammy. Pharell przy∏o˝y∏ r´k´ do wi´kszoÊci materia∏u. Kolejne „trzy grosze“ dorzucili zaproszeni goÊcie, wÊród których wyró˝niajà si´: 50 Cent („Oh No“), Nelly, Justin Timberlake, Lil’ Jon i Trina. Snoop Doggy w nagraniach si´gnà∏ po sample z twórczoÊci Sade i Bee Gees. P∏yt´ promowa∏ singel „Drop it Like It’s Hot“.

Panorama

25


Muzyka bez granic

• NOWOÂCI P¸YTOWE •

• LIVE • LIVE • LIVE • LIV III WROC¸AWSKI FESTIWAL INDUSTRIALNY

A-HA The Singles 1984 - 2004 Z okazji dwudziestolecia kariery, która przypad∏a na 2004 rok, grupa postanowi∏a podsumowaç dwie pierwsze dekady swojego istnienia. W tym czasie zespó∏ wyda∏ 32 single, spoÊród których na tej kompilacji znalaz∏o si´ 19 piosenek. WÊród nich znajdziemy klasyczne ju˝ utwory A-ha, takie jak: „Take On Me“, „Hunting High And Low“ czy „Crying In The Rain“. Zespó∏ przedstawi∏ tak˝e tytu∏owe utwory pochodzàce z p∏yt Minor Earth / Major Sky i Lifelines, wydanych ju˝ po opuszczeniu szeregów wytwórni Warner Bros. A˝ 13 z przedstawionych na kompilacji singli znalaz∏o si´ w pierwszej dziesiàtce najpopularniejszych piosenek w Wielkiej Brytanii, a wiele innych sta∏o si´ numerami jeden na ca∏ym Êwiecie, tak˝e w naszym kraju.

Dwudniowy listopadowy festiwal by∏ imprezà bardzo udanà. Bez wàtpienia gwiazdà by∏ Matt Howden, który w piàtek rozko∏ysa∏ fanów dêwi´ków ambientowych swoim solowym projektem Sieben, a w sobot´ razem z Tonym Wakefordem wprowadzi∏ widzów w melancholijny nastrój

Piàtek

BON JOVI 100.000.000 Bon Jovi Fans Can’t Be Wrong OsobiÊcie przygotowany przez cz∏onków Bon Jovi zestaw czterech p∏yt audio i DVD. Na pierwszych trzech albumach znalaz∏y si´ wczeÊniej niepublikowane utwory. Natomiast czwarta p∏yta zawiera ulubione rarytasy cz∏onków grupy - rzadkie piosenki ze Êcie˝ek filmowych i innych, trudno dost´pnych wydawnictw. W sumie znajdziemy tu 38 nowych utworów i 12 znanych kompozycji, które zespó∏ Bon Jovi zaprezentowa∏ w odmiennych od oryginalnych wersjach. Ka˝da z tych piosenek zosta∏a szczegó∏owo opisana przez lidera zespo∏u, Jona Bon Jovi’ego, w dodanej do zestawu ksià˝eczce. Mo˝na z niej mi´dzy innymi dowiedzieç si´, dlaczego dany utwór nie znalaz∏ si´ na regularnej p∏ycie zespo∏u. Natomiast na p∏ycie DVD umieszczono wczeÊniej niepublikowane zdj´cia grupy, archiwalne filmy i wywiad z cz∏onkami Bon Jovi - w sumie ponad 60 minut materia∏u.

CURE Three Imaginary Boys Debiutancka p∏yta grupy The Cure z maja 1979 roku, zatytu∏owana Three Imaginary Boys, wydana w nowej, poszerzonej w stosunku do orygina∏u wersji. Reedycja „albumu z lodówkà“ zawiera bowiem dodatkowo p∏yt´ z wieloma rarytasami. Znalaz∏y si´ na niej ma∏o znane utwory grupy. Prawdziwà gratkà dla fanów jest przede wszystkim szeÊç kompozycji z lat 1977-79, które wczeÊniej nie zosta∏y nigdy opublikowane. Dodatkowo na bonusowym albumie znajdujà si´ koncertowe wersje utworów z wczesnego okresu dzia∏alnoÊci The Cure, równie˝ dotàd nie wydane na ˝adnej p∏ycie. Jako specjalny dodatek do∏àczono równie˝ 16-stronicowà ksià˝eczk´ z niepublikowanymi zdj´ciami The Cure. Na potrzeby reedycji Three Imaginary Boys udost´pni∏ je Robert Smith, lider The Cure. Natomiast pierwsza p∏yta zestawu zawiera znany ju˝ materia∏, opublikowany po raz pierwszy w maju 1979 roku, ale zosta∏ on specjalnie na potrzeby tego wydawnictwa cyfrowo zremasterowany przez Chrisa Blaira.

26

Panorama

Koncerty odbywa∏y si´ w miejscu idealnie pasujàcym do tego typu festiwalu, czyli w sali gotyckiej Teatru PieÊn Koz∏a we Wroc∏awiu. Jako pierwszy wystàpi∏ lokalny Job Karma, którego jeden z muzyków Maciek Frett jest wspó∏organizatorem festiwalu. Job Karma czyli Frett i Aureliusz Pisarzewski wprowadzili widzów w zadum´. Us∏yszeç mo˝na by∏o utwory ze znakomitych p∏yt Newson i Ebola. Job Karma to jeden z najlepszych krajowych przedstawicieli mrocznej transowej i ambientowej muzyki. Podczas ich udanego wyst´pu mo˝na by∏o zobaczyç na telebimie filmy Arka Bagiƒskiego, równie˝ wspó∏organizatora imprezy. Czeski Aghiatrias by∏ dla mnie odkryciem festiwalu. Projekt muzyków znanych z grup Skrol i Zygote zaatakowa∏ widzów pot´˝nà Êcianà industrialnych dêwi´ków: sprz´˝eƒ i marszowych rytmów. Vladimir Hirsch i Tom Saivon ubrani w kominiarki stali pochyleni nad komputerami i puszczali kolejne ostre rytmy, a Martina Sweaney kl´cza∏a z przodu sceny i kiwajàc si´ wydawa∏a ze swojego gard∏a ró˝nego rodzaju dêwi´ki (piski, krzyki itp.). Poczàtkowo s∏ychaç by∏o tylko ha∏as generowany przez muzyków. Jednak kiedy cz∏owiek dostawa∏ si´ do Êwiata wykreowanego przez Aghiatrias odkrywa∏o si´ mroczny muzyczny krajobraz, który niesamowicie wciàga∏. Ca∏kiem innà podró˝ zafundowa∏ nam Kratong. Projekt Jhonny’ego - pochodzàcego z Kaliningradu gitarzysty neofolkowego zespo∏u Romowe Rikoito. Kratong to muzyka kojarzàca si´ z dokonaniami Current 93, czy Coil. Âredniowieczne melodie po∏àczone z ambientalnymi pasa˝ami - tak mo˝na bardzo skrótowo okreÊliç twórczoÊç Rosjan.


Muzyka bez granic - AMBIENT

Redaguje SABINA B¸A˚Y¡SKA

E • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • LIVE • Matt Howden to postaç doskonale znana na scenie neofolkowej. Najwi´kszà popularnoÊç przynios∏a mu gra w Sol Invictus. We Wroc∏awiu Howden, w piàtek wieczorem zaprezentowa∏ muzyk´ swojego solowego projektu - Sieben. O tym, ˝e jest on genialnym skrzypkiem mo˝na by∏o si´ bardzo szybko przekonaç. WczeÊniejsi wykonawcy wprowadzali widzów w trans, a Howden swojà weso∏à i skocznà muzykà rozrusza∏ publicznoÊç. Anglik, poza znakomitymi umiej´tnoÊciami gry na skrzypcach, dysponuje równie˝ bardzo charyzmatycznym g∏osem. Na scenie korzysta∏ jedynie z urzàdzenia zwanego oktawerem. Po zagraniu kilku partii na skrzypcach Howden nagrywa∏ to na oktawer i nast´pnie puszcza∏. I w ten sposób, pi´ç oddzielnie zagranych melodii mo˝na by∏o pos∏uchaç na raz. Do tego muzycznego podk∏adu Anglik gra∏ kolejnà parti´. Zwieƒczeniem piàtkowego dnia mia∏ byç wyst´p Deutsch Nepal, legendarnego na scenie dark ambient jednoosobowego projektu cz∏owieka o pseudonimie Lina Baby Doll. Niestety, by∏ to najwi´kszy niewypa∏ ca∏ego festiwalu. Lina Baby Doll chodzi∏ po scenie jak Mike Tyson przed pojedynkiem. Niski i barczysty Szwed sprawia∏ wra˝enie stadionowego chuligana, a nie muzyka, który od ponad 15 lat dzia∏a na zmys∏y s∏uchaczy. Po puszczeniu kilku rytmów z komputera wydziera∏ si´ do mikrofonu i momentami, zw∏aszcza przy kompozycjach z „Silent Siege“, by∏o nieêle. Jednak co chwil´ coÊ mu nie odpowiada∏o. Poza tym bardziej interesowa∏o go picie piwa na scenie i palenie papierosa za papierosem ni˝ koncert. Szwed mia∏ równie˝ pretensje do dêwi´kowców i w pewnym momencie zszed∏ ze sceny. Po kilku minutach wróci∏, ale dalej odgrywa∏ stadionowego chuligana i wreszcie zakoƒczy∏ ten ˝a∏osny spektakl. Na drugi dzieƒ Lina Baby Doll sprawia∏ ca∏kiem inne wra˝enie, sympatycznego i weso∏ego cz∏owieka.

Sobota Koncert zaczà∏ si´ od wyst´pu litewskiej formacji Girnu Giesmes. Jednak melodyjny koktajl z∏o˝ony z loopów, próbek, zgrzytów, sprz´˝eƒ nie zrobi∏ na mnie ˝adnego wra˝enia. Po prostu nudny wyst´p. Ca∏kiem inne odczucia towarzyszy∏y mi podczas oglàdania austriackiego solowego projektu Institution D.O.L. Za muzyk´ formacji odpowiedzialny jest cz∏owiek ukrywajàcy si´ pod pseudonimem M. Austriak wyglàda niczym nauczyciel akademicki. Jednak o tym, ˝e nie dorabia w ten sposób, Êwiadczà tatua˝e, które pokrywajà znaczà czeÊç jego cia∏a. Institution D.O.L. to ci´˝ka, ostra industrialna muzyka z przesterowanym wokalem. M. znakomicie odgrywa∏ swojà rol´ na scenie. Momentami wykrzykiwa∏ swoje teksty w j´zyku niemieckim i sprawia∏ wra˝enie osoby nawiedzonej. Karpaty Magiczne to grupa doskonale znana w naszym kraju, ale równie˝ cieszàca si´ popularnoÊcià zagranicà. Bardzo ci´˝ko

opisaç to co tworzà muzycy Karpat. Mamy tutaj rock, jazz, blues, ambient i oryginalne brzmienia wielu niezwyk∏ych instrumentów. Jest to jednak muzyka trudna do ogarni´cia. Kolejnà formacjà by∏ Rapoon, czyli projekt Robina Storey’a, za∏o˝yciela legendarnej formacji Zoviet France. Rapoon zaprezentowa∏ plemienne rytmy pomieszane z bardzo ró˝nymi dêwi´kami. Storey wprowadzi∏ widzów w godzinny trans. Na zakoƒczenie festiwalu ponownie wystàpi∏ Matt Howden, tym razem z Tonym Wakefordem. Obaj muzycy grajà w Sol Invictus, ale we Wroc∏awiu zaprezentowali swojà twórczoÊç, którà wydajà pod szyldem HawThorn. Grubasek Wakeford Êmiesznie wyglàda∏ z malutkà gitarà basowà, ale s∏uchajàc ich znakomitej muzyki nikomu nie by∏o do Êmiechu. HawThorn to smutna, spokojna muza. Multi-instrumentalista Howden gra tutaj na skrzypcach i Êpiewa. W sali gotyckiej wspaniale zabrzmia∏y g∏osy Wakeforda i Howdena. Chocia˝ pierwszy z nich momentami fa∏szuje, ma jednak pot´˝ny i bardzo ciekawy g∏os. PublicznoÊç d∏ugo nie chcia∏a puÊciç muzyków i musieli oni zagraç jeszcze kilka bisów A.E. Zdj´cia autor

Panorama

27


Pod §

Zakochany na zabój W policji si´ nie pracuje, tylko s∏u˝y, a s∏u˝ba trwa przez ca∏à dob´ - mawia∏ komendant powiatowy swoim podw∏adnym, którzy podpadli mu jakoÊ po godzinach pracy. Ten, który na∏ogowo gra∏ w karty oraz kilku przy∏apanych na jeêdzie samochodem w stanie wskazujàcym musia∏o si´ po˝egnaç z mundurem, chocia˝ grzeszyli w cywilnych garniturach. S∏awomir S. grzeszy∏ zazwyczaj bez jakiegokolwiek odzienia i mo˝e dlatego uchodzi∏o mu to na sucho. Starszy chorà˝y by∏ nieustannie oskar˝any przez swojà ˝on´ o niemoralne prowadzenie si´. Wyraênie starsza od niego po∏owica donosi∏a na niego do prze∏o˝onych, ˝e a to ma romans z kole˝ankà z drogówki (dziewczyna zosta∏a przeniesiona do innej komendy), a to znów odwiedza agencj´ towarzyskà (policja zrobi∏a nalot na lokal i zaprzesta∏ on statutowej dzia∏alnoÊci), a to wreszcie zachodzi do pewnej rozwódki. Tu komendant nie móg∏ ju˝ wiele zrobiç, gdy˝ rozwódka ma przecie˝ Êwi´te prawo sypiaç z kim chce. Nie móg∏ jednak te˝ ca∏kiem zlekcewa˝yç pretensji ˝ony, tym bardziej, ˝e pracowa∏a ona w sekretariacie burmistrza i mog∏a mieç przez to wp∏yw na postrzeganie komendy w ratuszu. S∏awomir S. dosta∏ wi´c propozycj´ nie do odrzucenia, przejÊcia na permanentnà s∏u˝b´ w godzinach popo∏udniowych i nocnych. Z tej racji mia∏ jednak s∏u˝bowy nadzór nad prawie ca∏ym powiatowym pó∏Êwiatkiem, który te˝ budzi si´ po po∏udniu, a pracuje zazwyczaj w ciemnoÊciach. Jednym z centrów dzia∏ania tego Êrodowiska by∏ zajazd przy drodze wylotowej na stolic´ województwa. Niemal zawsze sta∏o w jego okolicy kilka

28

Êniadych tirówek, a w pokoiku na poddaszu mieszka∏ ich prze∏o˝ony, czy raczej w∏aÊciciel o pseudonimie „Alban“. Wylegitymowany kilkakrotnie przez patrol cz∏owiek interesu doszed∏ do wniosku, ˝e trzeba posmarowaç i w tym celu zaaran˝owa∏ odpowiednià sytuacj´. Zastawi∏ mianowicie swojà beemwicà wyjazd radiowozowi chorà˝ego, a potem potulnie zgodzi∏ si´ uiÊciç mandat. B´dàc w polonezie, wyjà∏ od razu spory plik setek i jà∏ go podsuwaç policjantowi. Ten ∏apówki nie przyjà∏, ale te˝ nie spisa∏ odpowiedniej notatki o próbie wr´czenia korzyÊci majàtkowej w zamian za odstàpienie od czynnoÊci s∏u˝bowej. Zapyta∏ natomiast „Albana“, czy nie zna jakiejÊ ∏adnej dziewczyny z po∏udniowym temperamentem. Sutener mia∏ oczywiÊcie taki towar, i chcia∏ tylko wiedzieç gdzie ma byç dostarczony. Z tym policjant mia∏ k∏opot, bo nie móg∏ przecie˝ zamówiç sobie dostawy do domu. Wtedy cudzoziemiec wyjà∏ komórk´ i przekaza∏ jakiemuÊ swojemu rozmówcy dialektem polsko-serbsko-albaƒskim, ˝e za chwil´ przyjedzie tam bardzo wa˝ny goÊç, w zwiàzku z czym, zniknàç majà wszyscy lokatorzy, z wyjàtkiem Tamary. Chorà˝emu to specjalne traktowanie przypad∏o do gustu, wi´c kontrole zajazdu sta∏y si´ mniej intensywne. JednoczeÊnie za˝àda∏ jednak przeniesienia Tamary do innego lokalu, którego nie dzieli∏aby ze swoimi kole˝ankami po fachu. I to da∏o si´ za∏atwiç z ugodowo nastawionym do polskiej w∏adzy „Albanem“. Po pewnym czasie przysta∏ on tak˝e na kolejne przywileje dla czarnow∏osej pi´knoÊci. Mia∏a ona nie byç nadmiernie przem´czana. Dok∏adniej nie nale˝a∏o jej za-

Panorama

trudniaç do obs∏ugi innych klientów, aczkolwiek w zyskach wypracowanych przez kole˝anki winna nadal partycypowaç. I to zosta∏o przyj´te do wiadomoÊci, aczkolwiek podejmujàcy si´ wykonania rozkazu cudzoziemiec nadmieni∏ mimochodem, i˝ dla powetowania sobie strat, b´dzie teraz wystawia∏ swoje wolontariuszki tak˝e przy drugiej drodze wylotowej. Patrole policji przesta∏y zatem zaglàdaç tak˝e w tamtà okolic´, a raczej zaglàda∏y tylko w godzinach ustalonych z szefem personelu, który on na ten czas wycofywa∏ z posterunków. S∏awomir S. nie by∏ na tyle nieostro˝ny, aby osobiÊcie spotykaç si´ z „Albanem“; nigdy te˝ do niego nie dzwoni∏. Ich skrzynkà kontaktowà by∏a Tamara. Od nawiàzania bli˝szej znajomoÊci z policjantem zmienia∏a ona kilkakrotnie adres, przeprowadzajàc si´ do coraz to lepszych mieszkaƒ. On sp´dza∏ u niej coraz wi´cej czasu, uczàc si´ nawet troch´ serbskiego. Dziewczyna jednak poza tym bardzo si´ nudzi∏a, wi´c dopyta∏a si´ gdzie znajduje si´ najbli˝sza cerkiew i j´∏a codziennie ucz´szczaç tam na mod∏y. Gdy pewnego wieczoru wraca∏a do swego wy∏àcznego w∏aÊciciela, podjecha∏o do niej znajome BMW. „Alban“ wciàgnà∏ jà do Êrodka, na miejscu zgwa∏ci∏, a potem zawióz∏ do zajazdu, gdzie czeka∏ na nià jakiÊ inny wa˝ny klient. OczywiÊcie Tamarze nie wolno by∏o powiedzieç o tym policjantowi. Zastosowa∏a si´ do tego zakazu, ale kiedy sytuacja po paru dniach si´ powtórzy∏a, wyzna∏a wszystko z p∏aczem „Slawikowi“, jak nazywa∏a swego g∏ównego u˝ytkownika. Co wi´cej, powiedzia∏a mu wówczas, ˝e go kocha, on jej zrewan˝owa∏ si´ takim samym wyznaniem i obieca∏ pomÊciç jej krzywd´. Ju˝ najbli˝szej nocy okolice zajazdu by∏y intensywnie patrolowane. Potem chorà˝y wróci∏ tam po cywilnemu i demonstracyjnie kr´ci∏ si´ ko∏o BMW. W∏aÊciciel auta wyszed∏ i zapyta∏ niby to nieznajomego, czy go gdzieÊ nie podwieêç. Ten za˝yczy∏ sobie kursu w stron´ lasu. W przecince auto si´ zatrzyma∏o, zaÊ kierowca i pasa˝er zacz´li g∏oÊno dyskutowaç. W pewnym momencie pad∏ strza∏, po czym z prawej strony auta ktoÊ szybko wysiad∏. Nazajutrz gazety napisa∏y o gangsterskich porachunkach ko∏o zajazdu. Zabójca nie pozostawi∏ w samochodzie ˝adnych Êladów; najwyraêniej dzia∏a∏ w r´kawiczkach i zabra∏ ∏usk´ z wystrzelonego naboju. Kula przeszy∏a g∏ow´ ofiary, wybi∏a szyb´ w samochodzie, ale nie polecia∏a daleko w las. Utkn´∏a w pniu najbli˝szego drzewa, skàd wyd∏uba∏ jà policyjny pirotechnik. Wyryte na niej bruzdy nie pozostawia∏y wàtpliwoÊci, ˝e pochodzi∏a z policyjnego pistoletu. S∏awomir C. przyzna∏ si´ do zabicia sutenera, ale twierdzi∏, ˝e uprzedzi∏ tylko strza∏ przest´pcy. Na szcz´Êcie dla aresztowanego, r´ka denata rzeczywiÊcie by∏a w kieszeni z rewolwerem. MAGMA VII


Redaguje JACEK KUCHARSKI

P

rezentowana podczas salonów samochodowych w Genewie i Barcelonie, wersja Passenger uzupe∏nienia gam´ Renault Trafic o nowà odmian´ z kategorii samochodów osobowych. Trafic Passenger mo˝e przewoziç do 8 osób i jest przeznaczony do klientów instytucjonalnych poszukujàcych samochodu klasy wy˝szej, ale tak˝e do klientów indywidualnych zainteresowanych samochodem rodzinnym, oferujàcym wysoki komfort i osiàgi. Pe∏en ekspresji design, zalety dynamiczne, a tak˝e szeroki wachlarz wyposa˝enia decydujàcego o komforcie i bezpieczeƒstwie zbli˝ajà ten samochód do kategorii vanów. Trafic Passenger jest dost´pny z trzema rodzajami silników wysokopr´˝nych, wÊród których oferowana jest najmocniejsza jednostka 2.5 dCi 16V o mocy 99 kW (135 KM) oraz z silnikiem benzynowym.

Na czterech kó∏kach

Inspiracja ze świata vanów (2)

S

ilnik dCi w Traficu Passengerze stanowi ukoronowanie oferty jednostek nap´dowych dla tego modelu. Skonstruowany w oparciu o 16-zaworowy silnik 2.2 dCi, wykorzystuje najnowsze osiàgni´cia technologiczne, jak bezpoÊredni wtrysk paliwa common rail, g∏owic´ 16-zaworowà, czy rozrzàd z dwoma rurowymi wa∏kami o ∏o˝yskowanych dêwigniach. Silnik 2.5 dCi, wprowadzony w Traficu na poczàtku 2003 roku, rozwija moc maksymalnà 99 kW (135 KM) przy 3500 obr/min oraz maksymalny moment obrotowy 310 Nm przy 1750 obr/min, z czego ponad 95% jest dost´pne ju˝ od 1500 obr/min. Aby uzyskaç tak wysokie osiàgi, nowy silnik wyposa˝ono w wi´kszà turbospr´˝ark´ o sta∏ej geometrii ∏opat, sterowanà elektronicznie. Natomiast w uk∏adzie dolotowym zastosowano filtr powietrza osadzony na silniku. Dysponujàcy nowà jednostkà nap´dowà Trafic Passenger przyspiesza od 0 do 100 km/h w 14,3 sekundy. Mimo, ˝e jest to wersja przeznaczona dla klientów poszukujàcych mocnego i dynamicznego silnika, jest oszcz´dna i zu˝ywa tylko 8,6 l/100 km w cyklu mieszanym. Trafic Passenger z nowym silnikiem Common Rail, wyposa˝onym w katalizator wst´pny i g∏ówny, spe∏nia norm´ emisji zanieczyszczeƒ Euro 3. Oprócz nowego silnika wysokopr´˝nego, Trafic Passenger oferuje wersje silnikowe dost´pne ju˝ uprzednio w modelu Trafic, czyli dwa silniki Diesel 1.9 dCi oraz silnik benzynowy 2.0 16V. Pierwsza wersja silnika 1.9 dCi rozwija moc 82 KM (60 kW) przy 3500 obr/min i maksymalny moment obrotowy 190 Nm przy 2000 obr/min. Mocniejsza odmiana tego silnika osiàga 100 KM (74 kW) przy 3500 obr/min. Maksymalny moment tej jednostki wynosi 240 Nm, z czego ponad 80% jest dost´pne ju˝ przy 1500 obr/min. Zapewnia to du˝à elastycznoÊç pracy silnika w niskim zakresie pr´dkoÊci obrotowej. Zu˝ycie paliwa

A

w tych wersjach silnikowych wynosi jedynie 7,9 l/100 km w cyklu mieszanym. W po∏àczeniu ze zbiornikiem o obj´toÊci 90 litrów, tak niskie zu˝ycie paliwa zapewnia samochodowi zasi´g blisko 1200 kilometrów. Silnik benzynowy 2.0 16V, który sprawdzi∏ si´ ju˝ w kilku modelach gamy Renault (Scénic, Laguna i Espace), osiàga moc 120 KM (88 kW) przy 4750 obr/min oraz moment obrotowy 190 Nm przy 3750 obr/min. Zu˝ycie paliwa w tym silniku wynosi 10,2 l/100 km w mieszanym cyklu. Wyposa˝ony jest w uk∏ad rozrzàdu o zmiennych fazach, co zapewnia znacznà dynamik´ jazdy, przyjemne prowadzenie pojazdu i p∏ynne przyspieszenia w niskim zakresie obrotów.

kustyka modelu Trafic, jako jeden z podstawowych elementów decydujàcych o przyjemnoÊci prowadzenia samochodu i o komforcie w kabinie, by∏a przedmiotem szczegó∏owych badaƒ. Wyt∏umienie ha∏asów pracy nadwozia, szumów aerodynamicznych i ha∏asów powodowanych przez zespo∏y mechaniczne by∏o uwzgl´dniane ju˝ na poczàtkowym etapie prac projektowych, dzi´ki zastosowaniu cyfrowej symulacji drgaƒ (obliczenia wibracji). W ten sposób okreÊlono dok∏adnie usytuowanie o˝ebrowania dachu oraz konstrukcj´ podsufitki. Komora silnika zosta∏a odizolowana wyk∏adzinà dêwi´koch∏onnà, by wyt∏umiç wszelkie ha∏asy pracy podzespo∏ów mechanicznych.

M

T

echaniczna 6-biegowa skrzynia, oznaczona symbolem PK6, jest montowana seryjnie w wersjach z silnikami 1.9 dCi 100 KM, 2.5 dCi oraz 2.0 16V. Zalety posiadania szóstego biegu sà rozliczne: szerszy zakres prze∏o˝eƒ pozwala na pe∏niejsze wykorzystanie potencja∏u silników wysokopr´˝nych dysponujàcych znacznym momentem ju˝ przy niskich obrotach. Dok∏adniejsze zestopniowanie skrzyni wp∏ywa tak˝e na zmniejszenie pr´dkoÊci obrotowej silnika i lepsze wykorzystanie krzywej momentu.

Panorama

rafic Passenger przeznaczony jest dla klientów majàcych wysokie wymagania w stosunku do kosztów eksploatacji, dlatego te˝ jego konstrukcja gwarantuje trwa∏oÊç i niezawodnoÊç. Oprócz niskiego zu˝ycia paliwa, korzyÊcià dla klienta sà wyd∏u˝one przebiegi mi´dzy przeglàdami wynoszàce 30.000 kilometrów (lub 2 lata). Cynkowane blachy poszycia zewn´trznego, a tak˝e woskowe zabezpieczenie profili zamkni´tych pozwoli∏y producentowi na udzielenie 12-letniej gwarancji antykorozyjnej.

29


Moje 2/3

Ja, wielki grzesznik Ukazuje si´ od 16 maja 1954 r.

W rozmowie z dziennikarzami „Tygodnika Powszechnego“ - pisma bardzo przeze mnie cenionego, jednego z niewielu zmuszajàcych do g∏´bszego zastanowienia nad wydrukowanymi s∏owami - arcybiskup Tadeusz Goc∏owski stwierdzi∏, i˝ wszyscy ci, którzy twierdzà, ˝e dawniej, czyli za czasów PRLu ˝y∏o si´ lepiej pope∏niajà grzech, z którego powinni si´ spowiadaç. Nie tylko w tym miejscu, ale tak˝e w innych bardzo cz´sto pisz´, ˝e jest êle i wbrew wszystkim statystykom coraz gorzej (a propos statystyk i wszelkiego rodzaju makroopracowaƒ - W. Churchill powiedzia∏: „Wierz´ tylko tym statystykom, które sam sfa∏szowa∏em“). Wedle s∏ów ksi´dza arcybiskupa jestem grzesznikiem, wielkim grzesznikiem, tylko zastanawiam si´ na ile on mo˝e dekretowaç co jest, a co nie jest grzechem. Przed laty czyta∏em interesujàcy esej, którego autor zastanawia∏ si´ na ile obecnoÊç Paƒstwa KoÊcielnego, silne wp∏ywy hierarchii koÊcielnej mia∏y wp∏yw na mentalnoÊç, sposób zachowania si´ spo∏eczeƒstwa w∏oskiego. MyÊl´, i˝ warto by∏oby si´ zastanowiç na ile pot´ga s∏ug KoÊcio∏a we wspó∏czesnej Polsce wp∏ywa, determinuje zachowania naszego spo∏eczeƒstwa, w ogromnej wi´kszoÊci katolickiego. Skàd tyle k∏amstwa, ob∏udy, nie˝yczliwoÊci, wrogoÊci, bezwzgl´dnoÊci, egoizmu i braku szacunku dla s∏abszych? Dlaczego opustosza∏y jest o∏tarz idei, a pe∏en o∏tarz pychy i teatralizacji gestów? W∏odzimierz Wysocki, rosyjski aktor i bard, cz∏owiek pe∏en sprzecznoÊci i wad których nie skrywa∏, w jednej ze swoich pieÊni, swoistej modlitwie, zachrypni´tym g∏osem wyznawa∏: A kiedy przyjdzie ta chwila, I stan´ prze Tobà Panie, To nie b´d´ si´ tego ba∏, Bo wiele mam z Tobà do pogadania. Zarozumia∏oÊç to czy g∏´bokie wyznanie wiary w màdrego i jedynego ostatecznego s´dziego - prawdziwego Boga? W Bo˝onarodzeniowym wydaniu „Panoramy“ chcia∏bym napisaç o Nas ciep∏o, z nutkà wzruszenia, empatii, podziwu, tak jak kiedyÊ potrafi∏em, aby te literki swym ciep∏em ogrzewa∏y czytajàcych, dodawa∏y wiary i nadziei. Mnie równie˝, mo˝e nawet w pierwszej kolejnoÊci. Wiem, ˝e sà tacy. Mo˝e wielu, a nawet wi´kszoÊç. Tylko zamkn´li si´ w sobie, a byç mo˝e nie chce si´ ich dostrzegaç gdy˝ tym bardziej obna˝y∏oby si´ powierzchownà barwnoÊç narzuconego stylu, modelu ˝ycia. Co z tà Polskà? - pyta kasandrycznie dziennikarz. Pytaç trzeba: Co z nami? Tymi wypacykowanymi, wypiel´gnowanymi twarzyczkami z kolorowych magazynów, telewizyjnych widowisk i tymi

zm´czonymi, apatycznymi, których ka˝dego dnia widzimy w autobusie czy tramwaju. Ju˝ nawet nie chce im si´ narzekaç. A jak ktoÊ wyrzuci z siebie, ˝e kradnà, ˝e afery, s∏uchajà tego bez wi´kszych emocji... bo co to zmieni? Co to zmieni, gdy syn, córka nie majà pracy, albo pracujà po dziewi´ç i wi´cej godzin dziennie, czekajàc nie godziny koƒczàcej dniówk´ tylko s∏ów szefa, i˝ mogà iÊç do domu. O oÊmiogodzinny dzieƒ pracy walczyli robotnicy na poczàtku XX wieku, teraz mamy XXI... Trzeba byç kreatywnym, mobilnym - zawsze jakieÊ okreÊlenie si´ wymyÊli, najlepiej si´gajàc do s∏ownika j´zyka angielskiego. Du˝o czasu wolnego mo˝na mieç ∏atwiej ni˝ kiedykolwiek. Nic w III RP tak ∏atwo nie przychodzi jak do∏àczenie do armii bezrobotnych. Najwi´kszego przekleƒstwa systemu stworzonego po 1989 roku. Przekleƒstwa, z którym w ramach przyj´tej rzeczywistoÊci nie b´dzie si´ mo˝na uporaç. To co, ˝e gdzieÊ znajdzie zatrudnienie nawet 2 tysiàce osób. Dla nich to oczywiÊcie szansa na godne ˝ycie, odbudowanie w∏asnego „JA“. Ale je˝eli ktoÊ rok przebywa∏ na bezrobociu i cokolwiek robi∏ czu∏ si´ odrzucony, ten nigdy ju˝ nie odzyska dawnej pogody ducha, pewnoÊci siebie, zawsze si´ b´dzie czegoÊ ba∏. Czego si´ ludzie bali w PRL...? Milicji? G∏upie ˝arty. Partii? Komunizmu? Mi´dzy bajki w∏o˝yç. W tej - niech b´dzie jak chcà krytycy - szarej rzeczywistoÊci, gospodarce niedostatków by∏o wi´cej radoÊci, optymizmu i nadziei. Co nas tak zmieni∏o, ca∏kowicie splugawi∏o poj´cie SolidarnoÊci? Magia pieniàdza, mira˝ dobrobytu? Co powoduje, ˝e we wzajemnych kontaktach potrafimy rozmawiaç wy∏àcznie o zrobieniu interesu -zarobieniu, i to najcz´Êciej kosztem kogoÊ innego. To prawda - bieda, trudne czasy, nie czynià ludzi szlachetnymi, ale w zapuszczeniu moralnym, etycznym osiàgn´liÊmy dno. ZatraciliÊmy hierarchi´ wartoÊci. T´py bandyta jest nie tylko lepszy od martwego bandyty, ale godniejszy prezentacji od kogoÊ uczciwego, màdrego. „Dyktatur´ ciemnogrodów“ o której mówi∏ Stefan Kisielewski zastàpi∏a dyktatura bandytów, ∏apówkarzy, aferzystów, kr´taczy, nierzadko pachnàcych najmodniejszà i najdro˝szà wodà toaletowà, pokazujàcych si´ w miejscach najjaÊniejszych, najbardziej widocznych. Ja, wielki grzesznik, chcia∏em napisaç do Bo˝onarodzeniowej „Panoramy“ zupe∏nie coÊ innego. Ale czy prezentem powinny byç k∏amstwa? Pi´kniej je opakuje wielu innych. Czego mog´ ˝yczyç szczerze i bez nutki fa∏szu? Aby ka˝dy móg∏ si´ do kogoÊ przytuliç i byç przytulonym. ¸UKASZ WYRZYKOWSKI

TYGODNIK ILUSTROWANY gospodarka, polityka, spo∏eczeƒstwo

Redaktor naczelny ¸UKASZ WYRZYKOWSKI tel. (0 32) 256 17 78 Zast´pca redaktora naczelnego MARIOLA SEREDIN Dyrektor Przedstawicielstwa w Warszawie JACEK KUCHARSKI tel. (0 508) 238 826 Stale wspó∏pracujà: Wies∏aw ADAMIK, Sabina B¸A˚Y¡SKA, S∏awomir BOROWSKI, Zygmunt BRONIAREK, Henryk CZARNIK, Monika KANIOWSKA, Anna G¸UCH, Janusz KO˚USZNIK, Izabela LARISZ, Andrzej ¸OJAN, Jerzy PITERA, Grzegorz P¸ONKA, Wojciech SZCZAWI¡SKI, Edmund WOJNAROWSKI Katarzyna WYKA Adres redakcji: „Panorama”, ul. Brzoskwiniowa 32 43-190 Miko∏ów Adres do korespondencji: „Panorama”, 40-900 Katowice 2 skr. pocztowa 335 Wydawca:

43-190 Miko∏ów, ul. Brzoskwiniowa 32 DTP: AGENCJA REKLAMOWA Micha∏ Seredin 43-190 Miko∏ów, ul. Brzoskwiniowa 32 Kolporta˝: „Ruch” SA w Warszawie OKDP ul. Jana Kazimierza 31/33 00-958 Warszawa REDAKCJA NIE ODPOWIADA ZA TREÂå OG¸OSZE¡, NIE ZWRACA MATERIA¸ÓW NIE ZAMÓWIONYCH, ZASTRZEGA SOBIE PRAWO DO SKRACANIA TEKSTÓW I ZMIANY TYTU¸ÓW.

NUMER ZAMKNI¢TO 13 XII 2004 r.

e-mail: tygodnik.panorama @ neostrada.pl www.tygodnikpanorama.neostrada.pl


Mija rok, dziwny rok... G R Y D

obiega koƒca rok olimpijski, wi´c Êwiàteczne i noworoczne toasty winno si´ spe∏niaç w poczuciu sukcesów, dobrze wype∏nionego czasu - na miar´ olimpijskich oczekiwaƒ, zapowiedzi, obietnic, spekulacji, prognoz (niepotrzebne skreÊliç). Niestety, to czego doÊwiadczyliÊmy w mijajàcym roku na arenach sportowych, w wykonaniu polskich reprezentantów, nie napawa dumà, a szczególnie w∏aÊnie olimpijski start „zdo∏owa∏“ wszystkich, bo prawd´ powiedziawszy ani przed, ani po igrzyskach ju˝ tak êle nie by∏o. W Atenach ods∏oni∏o si´ prawdziwe oblicze polskiego sportu, a w medalowym dorobku wróciliÊmy do poziomu reprezentowanego w latach powojennych. I choç od zakoƒczenia rywalizacji pod Akropolem min´∏o ju˝ kilka miesi´cy, nikogo nie zwolniono, nikt nie poda∏ si´ do dymisji. A co najdziwniejsze, najkorzystniej wypad∏y s∏owa - uzasadniajàce niepowodzenia - wypowiedziane przez tego, którego najbardziej obwiniano czyli prezesa PKOl. Stefana Paszczyka. Inni „wspó∏twórcy sukcesów“ albo milczeli, albo mówili od rzeczy.

O

prócz wielu rozczarowaƒ, w mijajàcym roku, nie brakowa∏o te˝ powodów do zdziwieƒ, na szcz´Êcie nie zawsze in minus. W ca∏ym tym poolimpijskim marazmie wielka jasnoÊç bije od mi∏oÊciwie nam panujàcej „królowej motylka“ czyli Otylii J´drzejczak. P∏ywaczka rodem z Rudy Âlàskiej postanowi∏a swój z∏oty medal z Aten przeznaczyç na licytacj´, z myÊlà o dzieciach chorych na bia∏aczk´. Gest pi´kny, a zarazem Êwiadczàcy o tym, ˝e jeszcze ten prawdziwie sportowy Êwiat nie zginà∏; ˝e w tej ogólnie panujàcej pogoni za s∏awà, sukcesami a zw∏aszcza pieni´dzmi, w niektórych g∏owach przetrwa∏y jeszcze wartoÊci ogólnie nazywane kalos kagathos czyli sprawny i màdry.

W

i´cej jednak by∏o zdziwieƒ negatywnych. Âlàscy kibice (a pewnie i ca∏a Polska) dziwià si´, jak mo˝na by∏o dopuÊciç do takiej degrengolady sportu w tym regionie, a zw∏aszcza pi∏ki no˝nej, niegdyÊ stanowiàcej o pot´dze Êlàskich miast. Najstarsi kibice pewnie tego nie pami´tajà, by wszystkie trzy Êlàskie dru˝yny plasowa∏y si´ w tabeli po rundzie jesiennej w g∏´bokim do∏ku ekstraklasy (10. Górnik Zabrze, 11. Odra Wodzis∏aw, 14. GKS Katowice). Z tej okazji dziennikarze prasy regionalnej, szukajàc przyczyn tego kryzysu i sposobów wyjÊcia z niego,

przepytywali ró˝nych znanych ludzi niekoniecznie ze sportem zwiàzanych, którzy proponowali to i owo, bàdê wykazywali totalnà bezradnoÊç. JakoÊ nie zauwa˝y∏em, by zapytano o rad´ Marka Kempskiego. Dlaczego jego? Ano dlatego, ˝e to w∏aÊnie by∏y wojewoda, kiedy by∏ jeszcze na urz´dzie, by∏ te˝ autorem (lub wspó∏autorem) pi´knej a zarazem chorej wizji organizacji na Âlàsku mistrzostw Europy w pi∏ce no˝nej. Czas leci, a o mistrzostwach cisza, podobnie jak i o stadionach, na których ta impreza mia∏a si´ odbywaç. Byç mo˝e nie zauwa˝y∏em by Kempski, choç s∏owem, nawiàza∏ do tej z∏otej myÊli, piszàc w „Trybunie Âlàskiej“. Mo˝e teraz, gdy - po Êmierci „T“ - felietonista przeniós∏ si´ do „Dziennika Zachodniego“, wyt∏umaczy si´ kibicom, dlaczego nie uda∏ mu si´ ten cudowny zamys∏. Tym bardziej, ˝e to w∏aÊnie „DZ“ stanowi∏ medialnà tub´ tej˝e koncepcji, a dwaj jego dziennikarze tak mocno uwierzyli w realizm idei wojewody, ˝e nie kryli, kto b´dzie kierowa∏ biurem prasowym mistrzostw.

i gierki

B

´dà za to u nas (cz´Êciowo na Âlàsku) mistrzostwa Europy koszykarzy. To tak˝e dziwne, i to z dwu powodów. Bo przyznali nam t´ imprez´ niejako na wyrost, gdy˝ polski projekt organizacji mistrzostw jest w sferze... projektowania, tzn. nie ma jeszcze wszystkich hal, w których zawody si´ majà odbyç. Jeszcze dziwniejszym jest to, ˝e przyznano nam mistrzostwa w czasie, gdy polska koszykówka si´gn´∏a dna, gdy kolejny szkoleniowiec reprezentacji poda∏ si´ do dymisji po pi´ciu (z szeÊciu) przegranych meczów eliminacji ME. Ale... mo˝e to w∏aÊnie jest prezesa Pa∏usa sposób na mydlenie oczu koszykarskiej opinii publicznej. Nie ma sukcesów na parkiecie, ale sà dyplomatyczne (czytaj: osobiste prezesa).

A

propos prezesów jeszcze. Zbiera∏a si´ burza przeciwko prezesowi Listkiewiczowi przez ca∏y rok. By∏ bity i opluwany, s∏owem i piórem, za wszystkie pope∏nione i nie zawinione grzechy tego (polskiego) pi∏karskiego Êwiata, a zw∏aszcza za tzw. afer´ bara˝owà. I co? Nadszed∏ zjazd PZPN i zaÊwieci∏o dla prezesa s∏oƒce. I to tak goràce, ˝e nawet pierwszy krytykant pi∏karskiej Rzeczypospolitej, Jan Tomaszewski, popar∏ prezesa Micha∏a. O co w tym chodzi? Po co te ataki, a potem prawie jednog∏oÊne poparcie? Ponoç Êrodowisko pi∏karskie nie wykreowa∏o innego kandydata. Ale to jakaÊ choroba, bo

tak˝e w wyborach prezesa kolarzy by∏ tylko jeden kandydat, tak˝e u p∏ywaków... Czyli jest tak êle, ˝e a˝ dobrze, bo nie trzeba g∏owiç si´ nad tym, kto zmieni aktualnego prezesa, niekoniecznie dobrze kierujàcego zwiàzkiem. Sytuacja doÊç komfortowa, choç nie dla wszystkich, bo niektórzy fa∏szujà wybory. Jak poda∏a sportowa prasa: „zaostrza si´ walka o prezesur´ PZLA pomi´dzy obozem sprawujàcej w∏adz´ od dwóch kadencji - Ireny Szewiƒskiej z jednej i stronnictwem Roberta Korzeniowskiego z drugiej strony (w tym drugim ugrupowaniu kandydatem na prezesa jest szef Elite Cafe - Jacek Kazimierski). Na przeprowadzonym w Bydgoszczy zjeêdzie okr´gu kujawsko-pomorskiego dosz∏o do skandalu, bowiem przy wybieraniu delegatów na walny zjazd PZLA Komisja Skrutacyjna sfa∏szowa∏a wyniki. Jeden z cz∏onków Komisji - dzia∏ajàc widocznie na stron´ Szewiƒskiej - poskreÊla∏ kandydatury jej oponentów, cokolwiek przedobrzajàc...“. Oj, dziwów tego roku nie brakowa∏o. Trudno b´dzie o nich zapomnieç nawet przy choince. LIBERO


Malarskie wędrówki Dariusza Orszulika

OPOWIEŚĆ WIGILIJNA SPOD GIEWONTU

Tel.: (0-501) 503 914

Wirujące, jakby uczestniczące w nierealnym tańcu z wiatrem płatki śniegu, zmieniają stare drewniane domy Zakopanego w bajkowe siedziby Górali. Niby z zaczarowanej krainy pod Giewontem... Stary Gąsienica, który od wielu już lat wozi gości „z dołów” odnowionymi, lecz bardzo starymi saniami ciągniętymi przez pięknego konia, syna włoskiego ogiera, wraca do domu. Za chwilę się ściemni i pojawi się pierwsza gwiazda... Przejeżdżając obok zabudowań Walczaków podnosi w górę rękę, w której trzyma swoją fajeczkę, jakby pozdrawiał Hankę Krzeptowską, wnuczkę legendarnego Sabały, pierwszego wśród wolnych Górali, czasów które minęły... Mimo, że wielki Sabała od dawna już gra góralskie nuty Stwórcy, to czasami, kiedy Gąsienica wraca wieczorem do swej chałupy na Starych Krzeptówkach, ma wrażenie, że ten niedościgły muzykant i bajarz wskakuje mu do sań i umila powrotną drogę swoimi opowiadaniami i muzykowaniem. Jako tylko on potrafił... Gąsienica wie, że właśnie w taką Noc jak dzisiejsza, znowu spotka go idącego wśród pól i opłotków Zakopanego, smętnie grającego na gęślach i dumnie patrzącego przed siebie, w nieodgadniętą dal rozpływającą się w padającym śniegu...


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.