25
Konspirować znaczy oddychać razem „Zajmuję się niewidzialnymi choreografiami, rzeczami, które dzieją się pod podszewką i niekoniecznie są czytelne” – artysta wizualny i choreograf Simon Asencio w rozmowie z Agnieszką Sural. Pewnego kwietniowego wieczora wspólnie z choreografką Martą Ziółek i DJ-ką Zoi Michailovą zorganizowałeś nocną imprezę w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Była to pierwsza edycja projektu To Be Real, którego kuratorami są Michał Grzegorzek i Mateusz Szymanówka. Jak można organizować imprezę, jednocześnie dokonując refleksji nad nią? Wspólnie myśleliśmy o sytuacji imprezy jako praktyce i przestrzeni z natury społecznej: imprezowanie dla budowania poczucia wspólnoty i dla tworzenia kolektywnego ciała. Dotyczyło to również ról, jakie spełniają muzyka i taniec w łączeniu ludzi: teksty, które znamy, piosenki, które chodzą nam po głowie i zapierają nam dech w piersiach, rytmy, które nie tylko poruszają nas, ale poruszały ludzi trzydzieści i pięćdziesiąt lat temu. Myśleliśmy o imprezie jako o sposobie wypróbowania tych samych ruchów (społecznych, tanecznych, politycznych), jakie były ćwiczone przed dziesiątkami lat. Twoja współpraca z Martą i Zoi była inicjatywą kuratorów, którzy poprosili was, byście pracowali razem. Rozumiem jednak, że z Martą znaliście się wcześniej. Studiowałem z Martą w Amsterdamie. W 2012 wspólnie stworzyliśmy pracę Will Have Been Moving and
Drawing Back. Two Evenings with Bruce Nauman. Performans ten był powtórzeniem wczesnych prac wideo Naumana w celu sprawdzenia, czy istnieje powiązanie między jego twórczością i historią choreografii. Na potrzeby teatru przepisaliśmy ćwiczenia, które Nauman wykonywał i dokumentował w swojej pracowni. Mieliśmy z tym dużo zabawy. Zoi nie znałem przed przyjazdem do Warszawy, ale bardzo szybko znaleźliśmy wspólny język. Jak przebiegała praca nad To Be Real? Odbywała się na różnych poziomach. Z jednej strony była praca związana z organizacją wydarzenia, umawianiem didżejów i komunikacją projektu. Z drugiej był cały proces badawczy: zaprosiliśmy Katarzynę Sitarz, by podzieliła się z nami wiedzą na temat technik głosowych i oddychania, a Zoi opowiedziała nam o swej praktyce didżejskiej. Chcieliśmy również zaprosić innych ludzi i artystów. Dyskutowaliśmy na temat figury gospodarza: co, jeżeli każdy zaangażowany w imprezębyłby jej gospodarzem, tylko w różnym stopniu? Zadaniem takiego gospodarza było podtrzymywanie pewnej sytuacji, monitorowanie i kształtowanie społecznej choreografii imprezy. Zaprosiliśmy performerów, by weszli w tę rolę bardziej aktywnie. Ich zadaniem jako gospodarzy była opieka nad wibracją – podtrzymywanie jej przy życiu, wzniecanie ognia imprezy, by wszystko się kręciło. Ostatecznie impreza stała się siedmio- czy ośmiogodzinnym wydarzeniem ze świetnym zestawem setów didżejskich, niezapowiedzianymi akcjami, pojawianiem się i znikaniem dziwnych postaci, a także występami niewidzialnych wokalistów. Była to przestrzeń do odpoczynku i do bycia razem. Co dla was znaczyło zorganizowanie dyskoteki w muzeum?