34
Ku polityce bezpiecznej przestrzeni „Projekty artystyczne, w które byłem zaangażowany lub które inicjowałem, były zawsze bliskie formom aktywizmu” – szwajcarski artysta Marc Hunziker w rozmowie z Agnieszką Sural. Jednym z elementów twojej działalności jest organizowanie imprez, w które włączasz sztukę współczesną. Jak to się zaczęło? Na Uniwersytecie Artystycznym w Zurychu, gdzie studiowałem, udostępniono mi sporą przestrzeń. Zamiast wykorzystać ją na pracownię, razem z Chantal Kaufmann i Rafałem Skoczkiem urządziliśmy w niej bar. Nazwaliśmy go Pool Barem. Przez blisko dwa lata raz na tydzień całe miasto przychodziło do nas na imprezy. To, co zarobiliśmy, przeznaczaliśmy na działalność naszej galerii w skłocie – Up State. To była strategia pasożytniczej formy samoorganizacji. Zaczęto nas zapraszać do robienia wystaw w różnych instytucjach, gdzie też tę strategię stosowaliśmy. W ostatecznym rozrachunku imprezy nie były częścią naszej twórczości, nie tworzyliśmy też poprzez nie sztuki. Wykorzystywaliśmy raczej ramy instytucjonalne, by generować środki, a następnie redystrybuować je w ramach naszej sieci. Mieszkałeś też w tym skłocie? Tak, mieszkam w skłotach od dziesięciu lat. Jak wygląda twoja praktyka artystyczna? Opowiedz, w co jesteś zaangażowany.
Przeprowadzałem proste interwencje w przestrzeniach sztuki, zmieniające funkcje społeczne tych miejsc i wpływ, jaki przestrzeń może mieć na ludzkie odczucia i zachowania. Jest mi trudno o tym opowiadać, bo jestem znudzony sztuką w formie samotnej praktyki w studiu. Współprowadzę również niezależną przestrzeń artystyczno-społeczną Up State w jednym z zuryskich skłotów. Skłotowanie i zajmowanie opuszczonych budynków to akt polityczny. Ale nie jest to moją praktyką artystyczną. Projekty artystyczne, w których brałem udział albo które inicjowałem, zawsze bliskie były formom aktywizmu. W zeszłym semestrze zacząłem studiować filozofię i historię na uniwersytecie w Zurychu, więc czasami jestem też studentem. Wraz z Nicolą Kazimir jesteśmy kuratorami wydawnictwa muzycznego Gentrified Underground. W Warszawie jestem na rezydencji artystycznej. Płacą mi za to, więc jestem artystą. Czym zajmowałeś się w trakcie półrocznego pobytu? Program, w ramach którego tu jestem, to program badawczy, gdzie nie mam obowiązku stworzenia konkretnego dzieła. Jest to bardzo komfortowa sytuacja, z jednej strony wysoce uprzywilejowana, a jednocześnie istotna, gdy chodzi o poszerzanie idei produkcji dzieł sztuki. Wykorzystałem ten czas na pisanie i czytanie. A także cieszyłem się pobytem tutaj z przyjaciółmi, którzy mnie odwiedzali, oraz osobami, które poznałem w Warszawie. Pod koniec sierpnia odbędzie się druga odsłona projektu To Be Real, którą przygotowujesz z artystką Zuzanną Czebatul oraz kolektywem didżejskim Syntetyk. Jaki jest pomysł na to wydarzenie? Na tym etapie trudno mówić o szczegółach. Kuratorzy projektu Michał