21
Menu z zanikających przepisów Mirna Bamieh w rozmowie z Bogną Świątkowską Czy uważasz się za artystkę palestyń ską? Czy potrzebujesz tego przymiotni ka, żeby dookreślić się jako artystka? Nie, ponieważ zawsze chodzi o odkry wanie czegoś. To, co mnie interesuje, to stawianie pytań i granie nimi, a nie znajdowanie odpowiedzi. Trzy lata temu bym nie uwierzyła, że zrobię projekt o nazwie Palestine Hosting Society. Za kolejne trzy moje życie też będzie inne i nie wiadomo, nad czym będę pracować. Pochodzę z miejsca, gdzie polityka jest nieobliczalna. Sytuacja bez przerwy się zmienia, a jednocześnie panuje stagnacja. Ale na tym właśnie polega ta walka: nasza egzystencja jest pochodną prób jej wymazania. Ja nie doświadczyłam rzeczywistości bez Izraela, więc postrzegam pewne rzeczy jako nie zmienne, zaś przyszłość jest dla mnie niezwykle trudna do przewidzenia. Ale jednocześnie w tym wszystkim istnieje sfera marzeń. Palestyńczycy mają naprawdę bogatą wyobraźnię, ponieważ żeby przetrwać, musimy nieprzerwanie wyobrażać sobie swoją tożsamość. Cały czas wymyślamy siebie na nowo. Nigdy nie byliśmy po stronie uprzywilejowanej, nigdy nie mieliśmy gotowych odpowiedzi, nigdy nie mieliśmy planu. Nie da się zaplanować, że za trzy lata zamierzam robić to a to w tym miejscu, ponieważ to miejsce jest z gruntu niestabilne. Nigdy nie wiesz, kiedy będzie kolejna Intifada. Moje pokolenie dorastało w trakcie dwóch Intifad: w czasie pierwszej miałam trzy lata, podczas drugiej kończyłam liceum. Poza tym
ciągle są jakieś inne zawirowania. Więc my dobrze wiemy, jak trudno jest się ustabilizować. A poczuć, że odniosło się sukces? W czym? Wysiłek jest wielki, a jakie przynosi efekty? Czy sytuacja się poprawia? Czy to dokądś prowadzi? Co się osiąga? W sztuce? Czy jako istota ludzka? W obu znaczeniach. Nigdy nie pokładałam nadziei w polityce, która zbudowana jest na wielopoziomowej korupcji. Mam za to wiarę w ludzi, wierzę w nasze prawa i w wyzwolenie. Wyzwolenie Pale styny, ludzkości i to, że poszczególne walki są ze sobą powiązane. Czasami już samo dostrzeżenie podobieństw jest wyzwalające. Dlatego właśnie uważam, że ja także mam moc spraw czą i mogę coś zmienić, skupiając się na swojej pracy i wkładając w nią serce. Przez długi czas nie sądziłam, że bycie artystką jest wartościowe. Robiłam to, co kochałam, ale kiedy miałam się komuś przedstawić, po wiedzieć: jestem artystką, to miałam poczucie, że ta osoba zastanawia się, co też tak naprawdę robię, z czego żyję [śmiech]. Dlatego kiedy praco wałam na uniwersytecie, czułam się dobrze, bo mogłam mówić, że uczę sztuki. Teraz mówię, że gotuję! [śmiech] To prowokuje jeszcze więcej pytań, na przykład: w jakiej restauracji pracujesz? Odpowiadam, że pracuję za pomocą sztuki. Jest to jeszcze bardziej konfundujące, ale to dobrze. Odzysku ję sferę, jaką jest kuchnia, włączam ją do swojej sztuki i jest to praktyka, którą ludzie rozumieją. Ten rok był dla mnie szczególnie znaczący w dobrym i złym sensie, ze względu na duże zainteresowanie ze strony mediów. Dużo ludzi dowiedziało się, co robię. Dostaję poruszające wiadomości, w których ludzie piszą, że to, co robię,