27
Przestrzeń, która koi Mohammad Saleh w rozmowie z Bogną Świątkowską Jak to się stało, że postanowiłeś skupić się na ogrodnictwie? Krótka odpowiedź jest taka, że zaczę ło się od pasji. Nie przypuszczałem, że pasja stanie się profesją. Zaczęło się od zrozumienia, że oddanie się w ręce natury może mieć pozytywny wpływ na to, co najbardziej mnie niepokoi. Jedna z tych obaw ma charakter globalny – to oczywiste, że należy przeciwdziałać niszczeniu przyrody, druga lokalny – samowystarczalność może wzmocnić społeczeństwo palestyńskie, jeśli praktykowana będzie w wymiarze indywidualnym. Ogrodnictwo stało się częścią holi stycznego podejścia permakultury do regeneracji życia ludzkiego. A co robiłeś wcześniej? Studiowałem psychologię i muzykolo gię. Studia zajęły mi dużo czasu. Gdy je skończyłem, szukałem pracy i tak się złożyło, że zacząłem pracować jako koordynator w organizacji zaj mującej się sztuką. Jakiś czas później moja partnerka dostała stypendium w Turcji i pojechaliśmy tam razem. Kiedy ona studiowała, ja żyłem w oto czeniu natury – byłem wolontariuszem na farmie. Pracowałem w zamian za jedzenie i dach nad głową. I tam nagle doznałem olśnienia. Życie było bardzo proste, ale naładowane znaczeniem. Uwielbiałem to! Z perspektywy czasu stwierdzam, że byłem w tamtym okresie naprawdę zdrowy. Zdrowy w sensie holistycznym: i fizycznie, i psychicznie. Opiekowałem się ku rami, uprawiałem ogród, piłem wodę z rzeki, a jedynym źródłem światła
było słońce. Czerpałem z natury i ją podziwiałem. Po trzech miesiącach wolontariatu zostałem tam menadże rem na kolejne trzy lata. Tak naprawdę nie była to farma, ale ośrodek edukacji ekologicznej. Ludzie z całego świata przyjeżdżali albo na wolontariat, albo by brać udział w Szkole Życia. Kursy dotyczyły rozmaitych tematów: od najprostszych, jak kompostowanie, przez homeopatię, alternatywną medycynę, fotografię natury, obserwo wanie ptaków, aż po fizykę kwantową. Dla mnie, osoby z miasta, to było coś niesamowitego. Otworzyło mi to oczy na wiele rzeczy, o których nie miałem pojęcia. Wcześniej nie miałem dostę pu do takiej wiedzy i jej nie szukałem. Moja partnerka też sprowadziła się do ośrodka, nasz syn tam się urodził. Uczyliśmy go w systemie Montessori, którego moja partnerka została konsultantką, ponieważ naprawdę wierzyliśmy i wierzymy w edukację empiryczną. Kiedy w 2015 roku wróciłem do Pa lestyny, nie miałem pojęcia, czy będę miał jakiekolwiek szanse na kontynu owanie moich pasji. Szukałem osób, które myślałaby podobnie do mnie. Znalazłem w internecie sporo projek tów związanych z naturą, zacząłem odwiedzać ludzi, którzy je inicjowali. Stworzyłem też ogród dla siebie, do kumentację zdjęciową umieszczałem w internecie i zacząłem dostawać propozycje zakładania ogrodów. Na początku pieniądze z tego były małe. Miałem certyfikat permakulturowy, ale nie byłem pewien, czy sobie poradzę. Obecnie jest to moje główne zajęcie. Przez ten czas moja praktyka uległa rozszerzeniu. Świadczone przez mnie usługi nazwałem Mostadam, co ozna cza zrównoważone. Jestem jak duch z lampy dla lokalnej społeczności. Ludzie proszą o najprzeróżniejsze rzeczy: o zrobienie szklarni na dachu, ogrodu na ścianie, systemu szarej wody, ogrodu miejskiego – czegoś, czego nigdy wcześniej nie robiłem. Muszę więc eksperymentować, uczyć