UZetka 116 (grudzień 2015)

Page 1

Gazeta Studencka NR 116 :: GRUDZIEŃ 2015 Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice ::: Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU ::: Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 Nakład 5000 ::: Gazeta bezpłatna ::: www.wZielonej.pl

Nie bójcie si

ę Erasmusa

ą

c i n a r g a z Z U Studenci Świąteczne k

limaty w Ziel

Nauka i kariera w UE

onej Górze


2

UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

GRUDZIEŃ 2015

NASI STUDENCI ZA GRANICĄ Mówi się, że młodzi ludzie uciekają z kraju. Nie boją się podejmować pracy w obcym państwie, ale wykonują często obowiązki zupełnie niezwiązane ze swoim wykształceniem. A w czasie studiów trudno im się przełamać, by spędzić semestr "na Erasmusie", co podnosi kwalifikacje, poziom języka i pewności siebie na rynku pracy. Dlaczego warto rozważyć udział w programie wymiany studentów?

Program Erasmus to nie tylko wymiana Co zrobić, żeby być bardziej atrakcyjnym kandydatem dla potencjalnego pracodawcy? Czy wiesz, czym tak naprawdę jest program Erasmus? Nie chodzi tylko o zwykłą wymianę studentów i uatrakcyjnienie edukacji. Program pozwala zwiększyć szansę na zdobycie ciekawej pracy, a przy okazji umożliwia przeżycie niepowtarzalnych chwil i zdobycie bezcennych doświadczeń. W każdym kraju system szkolnictwa ma swoje mocne, ale i słabe strony. Dzisiejsze młode pokolenie napotyka duże trudności, aby zaistnieć na rynku pracy. Jak w takim razie nie stać się jednym z wielu młodych wykształconych ludzi, którzy są zmuszeni do podejmowania pracy "na kasie" lub "na magazynie”? Musimy się wyróżniać, pokazać, że jesteśmy cennym nabytkiem, a nie przypadkowym pracownikiem. Zacznijmy od naszych zainteresowań, które mogą być powiązane z przyszłym zawodem. Tu wielkim plusem okazują się dodatkowe zajęcia, np. koła zainteresowań działające przy uczelni, udział w organizacjach studenckich, mediach akademickich, różnego rodzaju wolontariat i wszelkie dodatkowe czynności, dzięki którym my, studenci, pokazujemy swoją chęć do angażowania się w przeróżne projekty. Szczególne możliwości otwiera przed Tobą Erasmus. To trochę tak jak "prezent od bogatego krewnego z zagranicy". Większości studentom program Erasmus kojarzy się wyłącznie ze studiowaniem za granicą w obcym języku, co może przerażać. Perspektywa spędzenia długich miesięcy samemu z dala od kraju, egzaminy i zaliczanie przedmiotów w obcych językach, może faktycznie niektórym wydawać się ogromną przeszkodą. Jednak oprócz studiowania (które zresztą wcale nie jest takie straszne!) program ten umożliwia także praktyki zagraniczne, które trwają tylko dwa miesiące. Zaletą takich praktyk jest to, że możemy wybrać sobie każde miejsce w Europie i tam znaleźć firmę, w której chcielibyśmy zdobyć nowe doświadczenia, a stypendium z uczelni nam to umożliwi. Planując wyjazd na studia zagraniczne najpierw musimy się dowiedzieć, z jakimi uczelniami współpracuje nasza szkoła i wtedy aplikujemy na uczelnię z takiej konkretnej listy. Plusem praktyk jest to, że nie mamy takich ograniczeń. Oczywiście na stronie www. erasmus.uz.zgora.pl znajdziemy gotowe oferty, na które możemy aplikować. Istnieje wtedy ryzyko, że wielu kandydatów sta-

ra się o to samo miejsce. Szukając praktyk na własną rękę, już z góry eliminujemy konkurencję i pozostaje oczekiwanie na magiczny mail potwierdzający przyjęcie nas na praktyki. Jak wygląda proces starania się o stypendium na praktyki zagraniczne? Po otrzymaniu potwierdzenia od firmy o przyjęciu na praktykę pierwszym krokiem jest wypełnienie formularza na stronie www.erasmus. uz.zgora.pl/rekrutacja. Znajdziemy tam również listę wszystkich niezbędnych dokumentów, które musimy dostarczyć do działu współpracy z zagranicą przy składaniu aplikacji na praktykę. Co mogę dodać od siebie - jeżeli coś jest dla was nieczytelne, a z własnego doświadczenia wiem, że nawet informacje wytłuszczonym drukiem i na głównej stronie są "niewidoczne", nic nie szkodzi! Piszcie maile, dzwońcie albo jeśli wolicie, udajcie się osobiście na ul. Licealną 7. Tam pracuje przemiła pani Paulina Gött-Konopacka, która naprawdę z ogromną cierpliwością pomaga i odpowiada na wszelkie pytania (jestem pełna podziwu i wdzięczna za to, że z wielką życzliwością poświęciła mi tyle czasu). Tak więc w razie jakichkolwiek wątpliwości nie wahajcie się napisać maila lub zadzwonić, zamiast już w przedbiegach odpuścić wyjazd i stracić być może swoją życiową szansę lub co najmniej świetną przygodę. Jak znaleźć samemu praktyki? Sposobów pewnie jest wiele. Ja znalazłam swoje praktyki przez internet. Wpisałam w Google: praktyki Berlin, ponieważ mnie interesowało właśnie

to miasto i wysyłałam wiele swoich podań do różnych firm. Otrzymałam kilka pozytywnych odpowiedzi. Wybrałam ofertę, która jest najbardziej przybliżona do tego, co bym chciała robić w przyszłości, a jednocześnie jest powiązana z moim kierunkiem studiów. Aczkolwiek może to być także okazja, by spróbować sił w odrobinę innych dziedzinach, które zawsze nas cie-

kawiły. Jedyne, co musimy zrobić, to znaleźć firmę, która nam to umożliwi, a z mojego doświadczenia wiem, że takich firm jest naprawdę wiele. Powodzenia! Alicja Broczkowska Zdjęcia z prywatnego archiwum Autorki tekstu.

Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” ::: ul. Niepodległości 13, 65–001 Zielona Góra ::: Tel./fax +48 68 328 7876 Mail: gazeta@uzetka.pl ISSN 1730-0975 ::: WYDAWCA: Stowarzyszenie Mediów Studenckich REDAKTOR NACZELNA: Kaja Rostkowska, k.rostkowska@uzetka.pl ::: SKŁAD: Kaja Rostkowska, Michał Stachura ::: Wkładka UZaprasza: Ewa Tworowska-Chwalibóg, Małgorzata Ratajczak-Gulba, Katarzyna Janas-Subsar, Mamert Janion, Lucyna Andrzejewska, Patrycja Łykowska, Anna Urbańska ::: OGŁOSZENIA I REKLAMY: 0 602 128 355, reklama@uzetka.pl DRUK: Drukarnia Polskapresse Sp. z o.o. ::: Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy. ::: WWW.UZETKA.PL


UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

GRUDZIEŃ 2015

3

Praktyki od strony praktycznej. Berlin! Zaczynając studia o kilka lat później niż większość moich rówieśników, od razu byłam w pewien sposób „ukierunkowana” przez własne doświadczenia (może i krótkie, ale bardzo intensywne) oraz rozmowy z moimi przyjaciółmi, z których większość jest na etapie kończenia studiów. Zanim rozpoczęłam edukację na UZ, to już wiedziałam, że jeśli tylko zakwalifikuję się do programu Erasmus, to z niego skorzystam. Ba, już z góry wiedziałam, że pojadę do Berlina. Mój wybór był podyktowany faktem, że wynajmuję mieszkanie oraz pracuję dorywczo w tym multikulturowym mieście. Jednak pojawił się problem - żadna z uczelnianych ofert nie dotyczyła Berlina. Gdy dowiedziałam się, że propozycje podane przez uczelnię nie są obowiązkowe, rozpoczęłam wielkie poszukiwania: Lebenslauf, Bewerbungsbrief und Los geht’s, czyli CV, list motywacyjny i do dzieła! Po dziesiątkach aplikacji otrzymałam upragnione „TAK” i to z kilku firm. Następnie pozostało mi już tylko podążać według punktów podanych na stronie rekrutacji. Żyjąc w eklektycznym Berlinie Berlin to "europejski Nowy Jork, dla niektórych miasto marzeń, przyjazne, żywe. Ktoś, kto przyjeżdża z Polski, która bywa mroczna i przygnębiająca, może się zachłysnąć" – mówi o Berlinie pisarka Dorota Masłowska. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu tak postrzegane miasto mogło wydawać się niezwykle atrakcyjne, jednak w obecnej sytuacji politycznej trudno stwierdzić, czy to jeszcze jest zaletą. Trudno nie odnieść się do życia pomiędzy wyznawcami różnych religii. Uważam, że nie religia jest problemem, a stosunek do drugiego człowieka, akceptacja i szacunek, który należy się każdemu. Jak się żyje w takim mieście? Całkiem zwyczajnie. Zdumiewające może być to, jak jesteśmy podobni i mimo innej wiary, różnic w celebrowaniu świąt lub obchodzenie zupełnie odmiennych uroczystości, może się okazać, że mamy podobne poczucie humoru, bawią nas te same amerykańskie seriale, śmieszą te same dowcipy, a denerwuje brak tolerancji i chamstwo. Często podzielamy te same poglądy. Życie codzienne w Berlinie wygląda zupełnie tak, jak pomiędzy Polakami - tylko trzeba mówić po niemiecku. Na ulicy nie spotykam przejawów agresji, szykan, nikt nie patrzy na mnie mrożącym krew w żyłach wzrokiem z powodu mojego koloru włosów lub krzyżyka, który wisi na mojej szyi.

Trochę praktyki Wynajęcie mieszkania graniczy z cudem – to fakt. Na pewno wciąż łatwiej wynająć pokój, ale i tak może to być poważną przeszkoda, która niestety może pokrzyżować nasze plany. Jednak warto próbować. Ogromną pomocą z pewnością jest Facebook, gdzie codziennie „postowane” są aktualne oferty, ale tu liczy się refleks! Warto zauważyć, że w życiu codziennym ogromnym ułatwieniem jest komunikacja miejska. Nie trzeba się obawiać przemieszczania się po mieście. "Wyżyć” za stypendium Szczerze mówiąc jest to nie lada wyzwanie. Co zatem możemy zrobić, aby pieniądze nie stały się źródłem dodatkowego stresu? Jeżeli nie możemy liczyć na pomoc rodziców, mamy co najmniej dwa wyjścia: albo oszczędzamy co nieco jeszcze w Polsce, albo szukamy na miejscu pracy dorywczej – co akurat w Berlinie nie jest żadnym problemem, o ile dogadamy się po niemiecku przynajmniej na poziomie „Kali jeść, Kali pić”. Ogromny plus to fakt, że stypendium jest wypłacane w całości od razu, więc mamy na start – by opłacić pokój (najlepiej z góry za cały pobyt, żeby któregoś niedzielnego poranka nie okazało się, że nie mamy na mieszkanie) i wtedy spokojnie szukamy dodatkowego zajęcia. Idąc ulicą codziennie mijam 2-3 ogłoszenia o przyjęciu do pracy w restauracjach, pubach itp. Oczywiście wszystko ułatwia nam Internet. Dorywcza praca to nie tylko dochód, ale i sposób na doszlifowanie języka. Warto się za nią rozejrzeć. Alicja Broczkowska

Brandenburger Tor Berlin to brama, która stoi otworem, wystarczy odrobina chęci, by wejść i... Codziennie odbywają się tu dziesiątki eventów. Jeżeli mamy jakieś niespełnione pragnienie, by czegoś spróbować, ale nigdy nie było ku temu okazji lub warunków, np.: podjąć kurs jakiegoś tańca, dekoracji tortów, masażu wschodniego, robienia na drutach i wiele innych, to w 90% znajdziecie to, czego szukacie. Wciąż mnie fascynują oferty szkoleń, typy kursów albo zajęcia , jakie można tutaj realizować.

► O programie Erasmus+ czytaj więcej na stronie 7.

Już teraz pomyśl o wyjeździe za granicę Pomówmy o konkretach. Wyjazd na studia w ramach Programu Erasmus+ może trwać od 3 do 12 miesięcy. Odbywa się do jednej z uczelni partnerskich (na podstawie umowy), która posiada Kartę Erasmus dla Szkolnictwa Wyższego. Co jeszcze warto wiedzieć? O wyjazd w ramach programu Erasmus+ może starać się osoba oficjalnie zarejestrowana na kierunku studiów prowadzącym do otrzymania dyplomu licencjata/ inżyniera, magistra lub doktora, która powinna być (w momencie wyjazdu na studia) studentem co najmniej drugiego roku studiów pierwszego stopnia; w przypadku studiów 2 i 3 stopnia wyjazd może odbyć się już na pierwszym roku. Student wyjeżdżający na wymianę w ramach programu powinien posiadać dobre wyniki w nauce i znajomość języka obcego zgodną z wymogami językowymi uczelni/instytucji przyjmującej – co najmniej na poziomie B1, a w przypadku studentów filologii obcych co najmniej na poziomie B2. W programie Erasmus+ możliwy jest wyjazd na studia i praktykę za granicę więcej niż jeden raz, na okres nie-

przekraczający 12 miesięcy na każdym cyklu studiów (1, 2 i 3 stopnia), niezależnie od typu i liczby okresów mobilności. W przypadku realizacji jednolitych studiów magisterskich, student może wyjechać na studia i praktykę za granicę w ramach programu Erasmus+ na okres nieprzekraczający 24 miesięcy. Uczelnia przyjmująca nie ma prawa pobierać od studentów przyjeżdżających opłat za naukę (wpisowego, czesnego, opłat za egzaminy itp.); Uczelnia macierzysta zobowiązuje się do uznania okresu studiów odbytych w uczelni partnerskiej za równoważny z okresem studiów w uczelni macierzystej (wyjazd nie wydłuża czasu studiów) pod warunkiem zrealizowania przez studenta uzgodnionego przed wyjazdem programu studiów („Porozumienie o programie zajęć” – Learning Agreement)

Student wyjeżdżający nie traci praw studenta w Polsce (co przejawia się m.in. w kontynuacji wypłat stypendiów krajowych: np. socjalnego); Student otrzymuje dofinansowanie/stypendium wyrównujące zwiększone koszty utrzymania za granicą – stypendium nie jest przeznaczone na pokrycie pełnych kosztów wyjazdu; Zdobądź więcej informacji: www.erasmus.uz.zgora.pl


4

ZIELONA GÓRA

GRUDZIEŃ 2015

Z Unią na TY

Jesteśmy obywatelami Unii Europejskiej. Brzmi dumnie. Wiele osób zastanawia się jednak: jakie korzyści mam z bycia obywatelem UE? Słyszymy, że dzięki środkom unijnym zostało wybudowanych wiele gospodarstw, firm etc. Możemy zatem mylnie osądzić, że Unia jest bardzo daleka od naszego codziennego życia. Zastanów się jednak! Pamiętasz długie oczekiwanie na granicy podczas wyjazdu do sąsiedniego kraju? Dzięki Unii możemy swobodnie i bezpiecznie poruszać się po Europie. Również opłaty roamingowe zostały bardzo obniżone. Wyższe standardy ochrony środowiska i żywności oraz zwalczanie przestępczości i ochrona granic to tylko nieliczne z kolejnych zalet przynależenia do Unii Europejskiej. Najbardziej powiązana z każdym z nas jest jednak możliwość nauki, mieszkania lub pracy za granicą. Jako tegoroczna Ambasadorka Kariery Unii Europejskiej postaram się przybliżyć ten temat. Każdego roku Unie Europejska oferuje nam mnóstwo możliwości pracy na przeróżnych stanowiskach. Jedną z nich jest praca w instytucjach UE. Czym są te instytucje? Najważniejsze z nich do Parlament Europejski, Rada Europejska, Rada Unii Europejskiej czy Trybunał Sprawiedliwości. Oczywiście istnieje również możliwość pracy w kraju m.in. w Przedstawicielstwie UE czy w organizacjach takich jak ELSA. Poza zatrudnieniem na pełny etat Unia oferuje również staże czy praktyki dla osób, w każdym wieku oraz z różnym wykształceniem. Skupmy uwagę na pracy w Parlamencie Europejskim. Wśród zatrudnionych dwie główne grupy stanowią urzędnicy służby cywilnej, tacy jak administratorzy, asystenci i asystenci-sekretarki, oraz asystenci posłów do PE. Rekrutacją urzędników służby cywilnej instytucji UE zajmuje się Europejski Urząd Doboru Kadr (EPSO). Parlament Europejski oferuje kilka rodzajów staży, dzięki którym młodzi ludzie mają

okazję zdobycia doświadczenia, podwyższenia kwalifikacji oraz poznania zasad funkcjonowania instytucji unijnych, a zwłaszcza PE. Dwa podstawowe rodzaje to staże szkoleniowe dla osób z wykształceniem średnim i staże dla absolwentów szkół wyższych. Wszystkie staże są płatne i odbywają się zarówno w Brukseli, jak i w Luksemburgu oraz w Biurach Informacyjnych PE w 28 państwach członkowskich UE. Parlament Europejski organizuje też staże dla osób niepełnosprawnych. W celu zapoznania się z bieżącą ofertą praktyk, staży oraz stanowisk pracy zachęcam do odwiedzenia strony www.epso. eu. Należy pamiętać, że proces ubiegania się o pracę w UE jest dosyć czasochłonny, dlatego warto zabrać się za to odpowiednio wcześnie. Obecnie można ubiegać się o pracę jako urzędnik w EMA – European Medicines Agency (Europejska Agencja Leków). Proces werbowania nowych pracowników może wydawać się trochę skomplikowany, więc w razie jakichkolwiek pytań czy wątpliwości serdecznie zapraszam do skontaktowania się ze mną drogą e-mailową: eucareers.zielonagoraunivers@gmail.com.

Aleksandra Wieczorek Uniwersytet Zielonogórski Ambasadorka Kariery w UE

Literacki debiut Pawła Sochackiego. Pomogła Unia! Paweł Sochacki, publicysta "UZetki", wydał książkę "Pszczewskie abecadło. Czyli Pszczew i jego możliwości". To nie tylko opowieść o lubuskiej gminie Pszczew, ale i dowód na to, że marzenia się spełniają. Jest to pierwsza autorska publikacja Pawła, którego do tej pory znaliśmy jako felietonistę, współautora książki "Miód w naturze i kulturze" oraz nominowanego do nagrody dziennikarskiej "Pozytywne Pióro 2014". Rozmawiamy o trudach przygotowania publikacji, jej charakterze, unijnej pomocy i kolejnych celach Pawła. Wiem, że od wielu lat marzyłeś o wydaniu własnej książki. Co zadecydowało o tym, że poświęciłeś swoją pierwszą publikację tematowi jednej z lubuskich miejscowości? Z wykształcenia jestem magistrem kierunku turystyka i rekreacja, a gmina Pszczew była przedmiotem moich zainteresowań oraz tematem pracy magisterskiej. Wydanie książki zaproponowała mi Ewa Walkowska, kierownik Stowarzyszenia Lokalnej Grupy Rybackiej w Pszczewie, która wiedziała, że piszę na ten temat. Przygotowaliśmy razem projekt o dofinansowanie ze środków UE i szczegółowy plan działania. Piszę od ponad dziesięciu lat, ale dopiero „Pszczewskie abecadło” znalazło swój pomyślny finał w formie mojej debiutanckiej książki.

i oczekiwanie ich reakcji. Zaraz po wyjechaniu książki z drukarni była euforia, gratulacje i kameralne spotkania dla czytelników. Następnie długa cisza i skumulowany wybuch różnorodnych reakcji w moją stronę. Ten moment był najtrudniejszy. Książka ma bardziej charakter informacyjny, choć nie można powiedzieć, że jest „tylko” informatorem, bo gdzieniegdzie udało Ci się przemycić swoje obserwacje i opinie. Nie czujesz niedosytu? Że książka nie jest dość „autorska”, „własna”? Ta książka od początku do końca jest taka, jaka być powinna. Ma charakter informacyjno-turystyczny, ponieważ takie było założenie zrealizowanego projektu. Chciałem w niej przedstawić w miarę obiektywnie wszystkie najważniejsze informacje, ciekawostki oraz atrakcje. Bazowałem na samodzielnie przeprowadzonych badaniach oraz dostępnej literaturze. Zarzucono mi, że książka jest zwykła, bezbarwna, a ja nie wykazuję w niej emocji i więzi

Co było najtrudniejsze w procesie przygotowania i wydania publikacji? Pozyskanie funduszy? Zebranie materiału? Samo pisanie? Samo pisanie i złożenie książki do druku było z perspektywy czasu najprzyjemniejszym etapem. Dokładnie wiedzieliśmy z Ewą o czym ma być ta książka i w jaNa dwie pierwsze osoby, które wyślą kim celu powstaje. autorowi książki wiadomość Formalności związane z realizacją na Facebooku poprzez profil projektu trwały Pod moim biurkiem/Paweł ponad dwa lata. Dwukrotnie odJ. Sochacki rzucano wniosek czekają książki z okazji Mikołajek. i do samego końca nie było pewności, czy otrzymamy fundusze na jej wydanie. Najtrudniejsza jest chyba konfrontacja z czytelnikami

podkreślam, że książka nie ma skupiać uwagi na mnie, lecz na miejscu, o którym mowa. Bardzo się cieszę, bo sprowokowałem wielu mieszkańców do ponownego zapoznania się i przypomnienia sobie o otaczającym ich pięknie. Nie jest to dochodowe zajęcie, ale bardzo satysfakcjonujące, a takich osób jak ja jest w Polsce więcej.

z opisywanym miejscem. Publikacja nie ma formy mojego pamiętnika. Jest to baza i kompendium dla poszukujących informacji na temat Pszczewa. Literatura regionalna, ze względu na niszowość, rzadko wypływa na szerokie wody. Pozostaje w cieniu bestsellerów... Sądząc po bardzo skrajnych reakcjach, jakie towarzyszyły ukazaniu się mojej książki na lokalnym ryku wydawniczym, myślę, że jest to nurt wąski, ale bardzo ożywiony. Ukazało się kilka ciekawych recenzji, wiele osób dyskutowało publicznie na jej temat. Były głosy negujące pomysł, wytykające mi młody wiek i brak doświadczenia, ale stale

Czytelnicy "UZetki" znają Twoje pióro od innej strony: felietonowej, społecznej, poradniczej. Teraz mogą do tego dołożyć książkę z gatunku literatury regionalnej. Kiedy rozpoczęła się twoja przygoda z piórem? Samą przygodę z pisaniem zaczynałem w szkole średniej publikując w lokalnej prasie relacje ze szkolnych wydarzeń. Stopniowo pojawiały się kolejne propozycje pisania artykułów i wywiadów ze znanymi postaciami polskiej sceny muzycznej. Łącznie pisałem do piętnastu różnych gazet i wydawnictw. Studiując turystykę nie nabyłem wiedzy, jak pisać książki krajoznawcze, dlatego samodzielnie szukałem takich przykładów. Bardzo lubię serię „Groch i kapusta” Elżbiety Dzikowskiej oraz podróżnicze książki Beaty Pawlikowskiej. Dopiero w "UZetce" przyszedł czas na felieton i jest to forma pisarska, która najbardziej mi odpowiada. W tym numerze sporo piszemy o możliwościach, jakie daje nam Unia Europejska. Czy według Ciebie warto z nich korzystać? To zabrzmi górnolotnie, ale dzięki programowi unijnemu spełniłeś swoje pierwsze marzenie wydawnicze.

Oczywiście, że warto! Dofinansowania unijne to nie tylko budowa dróg czy mostów ale również pomoc w spełnianiu ludzkich marzeń. Chciałem opublikować książkę, która przyczyni się do rozwoju turystyki oraz zaprezentuje piękno przyrodnicze w postaci lasów i jezior. Wsparcie otrzymałem od różnych osób i instytucji, które chętnie się zaangażowały. Była to w pewnym sensie aktywizacja społeczna, za co jestem ogromnie wdzięczny. Jakie są Twoje kolejne marzenia? Czy planujesz jakieś publikacje o innym charakterze? A może beletrystyka? Tym wywiadem chciałbym zakończyć wszystkie działania, które miały na celu promocję i dotarcie z moją książką do jak największej grupy odbiorców. Mam przygotowanych kilka szkiców powieści, ale skupiam się obecnie nad kolejną publikacją o charakterze regionalnym. Wiele osób pyta, kiedy pojawi się moja kolejna książka i proponuje tematy, o których jeszcze nikt na piśmie nie wspominał. Muszę być jednak konsekwentny i trzymać się swojego planu. Premiera nowej książki zaplanowana jest na wiosnę przyszłego roku. Dalej pozostaję sentymentalnie na Ziemi Lubuskiej i dalej będę odkrywał jej walory, piękno i tajemnice. Dziękuję za rozmowę. Kaja Rostkowska


PUBLICYSTYCZNIE

GRUDZIEŃ 2015

Złe uczynki Pod studenckim biurkiem Paweł J. Sochacki

To był trudny rok, zdominowany przez zamachy terrorystyczne, falę uchodźców i wybory. Wszystkie te tematy ponownie ożyły 13 listopada, podczas tragicznego w skutkach ataku na stolicę Francji. Zło od wielu lat przybiera twarze terrorystów, którzy stale poszukują nowych celów. Pierwsze przypadki terroryzmu datuje się już w okres antycznej Grecji i od tego czasu zjawisko to przybiera różne formy, plany i założenia. Bez względu na pochodzenie organizacji terrorystycznej założenia są te same: wystraszyć, zniszczyć i zabić. Przykładem jest nasilający się od lat osiemdziesiątych terroryzm fundamentalistów religijnych, głównie muzułmańskich i islamu. Daniel Piepies, amerykański historyk, w swojej pracy „Islam i islamizm, wiara i ideologia” opublikowanej w 2000 roku, na rok przed zamachami na World Trade Center i Pentagon pisze, że „najprymitywniejsi z nich [islamistów] chcą po prostu zabijać ludzi Zachodu”. Wspomniany zamach na World Trade Center należy do najtragiczniejszych w dziejach nowożytnych. Najbrutalniejszy miał miejsce w styczniu tego roku w redakcji francuskiego magazynu satyrycznego „Charlie Hebdo” w Paryżu. Siedzący przy biurkach redaktorzy zostali rozstrzelani w miejscu pracy, a ostatnie słowa jakie usłyszeli brzmiały: „ Allahu Akbar”. Francuzi nie zdążyli jeszcze uczcić pierw-

Yafud.pl szej rocznicy tragedii, a pod koniec tego roku ponownie zalali się łzami i zgasili światło na wieży Eiffla. Tym razem w zamachach rozproszonych w centrum stolicy zginęły 132 osoby, a około 300 było rannych. Wielu dopatruje się wspólnego problemu istniejącego w krajach zachodnich, jakim jest swoboda wyznaniowa. We Francji jest około 5 mln zdeklarowanych wyznawców Islamu. Francuzi są otwarci na nowe narodowości i mniejszości etniczne. Komisja Europejska zaplanowała sprawiedliwy podział 120 tysięcy uchodźców pomiędzy 28 państw Wspólnoty. Francja miała w planie przyjąć 24 tys. osób. Problem szukających schronienia uchodźców wywołuje spore podziały w Europie. Przeraża fakt, że około 20 tys. społeczności z Syrii przyjęto przez Niemcy z pominięciem procedur weryfikacyjnych. Zrozumiała jest chęć pomocy i wsparcia, ale przeoczenie najdrobniejszych szczegółów może być nieodwracalne w skutkach. W Polsce mamy chwilowe zamieszanie związane ze zmianą posłów i ministrów. Sejm wypełniły nowe twarze i osobowości, które nabywając podstawową wiedzę z zakresu pracy posła. Nie w głowach im jeszcze nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu terroryzmu. Złe uczynki mijającego roku dają do myślenia i zmuszają do wyciągnięcia wniosków. Walka z terroryzmem trwa i trwać będzie, ale musimy się temu przeciwstawić. W końcu człowiek z natury jest dobry, a każda smutna historia zakończyć się musi szczęśliwym zakończeniem.

Intelektualny freestyle NOVUM. Akademickie Radio Index, środa, godz. 18:00. Mateusz Jankowski

Filozofia, kulturoznawstwo, coaching i doradztwo filozoficzne – co niesie ze sobą synteza tych kierunków w osobie świadomego i aktywnie poszukującego studenta? Na pewno ogromny apetyt na erudycję. Tylko po co komu erudycja? Na świecie, w ogromnej ilości odmian, niekiedy kochana i niekiedy nienawidzona, istnieje sobie kultura hip-hop. Jednym z kilku jej filarów jest rap – pierwotnie muzyka Afroamerykanów, dzisiaj styl, który święci multum sukcesów w popkulturze. W sferze akademickiej najmilej chyba widziany jest nurt intelektualizujący – odrywający tę formę ekspresji od bloków i ulic, by okraszona filozoficznym, kulturoznawczym i filologicznym namysłem muzyka, mogła „odżywać” w złotej klatce czystego języka – tam, gdzie wulgaryzmom mówi się: precz! Owszem – nie ma nic złego w „czyszczeniu” rapowego języka – dopóki ma to sens, walor i pewien koncept. Jarek „Bisz” Jaruszewski robi dobrą robotę, o czym powiedzieliśmy sobie z prof. Romanem Sapeńko na antenie Indexu kilka miesięcy temu. Wyprodukowanie siatki tak głębokich refleksji, jak zawartość tekstowa płyt „Wilk chodnikowy” i „Labirynt Babel” zajmuje wiele miesięcy pracy. Zamknąłbym to w krótkiej paraboli: „Czytam, notuję, myślę, notuję, porządkuję, notuję – TWORZĘ”. A jak to jest z erudycją? Ja proponuję zostać w klimacie hip-hop i przyjrzeć się rapowej improwizacji na scenie. Na ogół wydarzenie o tym charakterze jest doskonałym dowodem na to, że jesteśmy „cywilizacją kłótni”, jakby to powiedziała Deborah Tannen – autorka książki o tym samym tytule. Wychodzimy na scenę, atakujemy siebie nawzajem, obrażamy, dziękujemy za pojedynek i czekamy na werdykt publiki. Bo ktoś ów agon wygrać musi. Niepokoić może to, że podczas słownych zmagań rykoszetem obrywają bliscy raperów, ich partnerki, rodzina. A przyjdzie teraz taki Jankowski, student z Instytutu Filozofii, i będzie

SIMPLY STORIES

5

coś tak szkaradnego przyrównywał do erudycji. Tak, będzie. Trudno nazwać dwudziestokilkuletniego człowieka erudytą. Omnibusem na ogół nazywa się profesora, niezwykle oczytanego pisarza czy myśliciela. I w żadnym wypadku nie proponuję w tym ujęciu najmniejszych choćby zmian. Ale kiedy erudyta stał się erudytą? Pasjonat historii filozofii mógłby wyliczyć: paradoks sorytu, logikę rozmytą i histerezę. Darujmy sobie te tropy. Zapraszam na „freestyle rap battle”. Od docenta, przez centa, po centaura. Od prerii, przez bizona w klatce, po Nikaraguę. Oderwane od siebie całkiem hasła? Może. Ale na takich mechanizmach opiera się warsztat i jakość improwizującego na scenie rapera. A co z erudytą? Mam pewne przypuszczenie: gdybyśmy świadomie „uelastycznili” posiadaną wiedzę, w miarę możliwości wzbogacili nietuzinkową refleksją i skojarzeniami, wymieszali z niekończącym się łańcuchem pytań i zdobyli się na spontaniczne operowanie nią w rozmaitych dialogach, to może stalibyśmy się specjalistami od intelektualnego freestyle’u? Co daje nam taka specjalizacja? Po pierwsze: pozwala nam zerwać z kompleksem intelektualnego żółtodzioba. Nie musimy być nastawieni na okazyjne przebłyski naszej wiedzy. Może warto nastawić się na jej ambitne, ale i pokorne poszerzanie? Może jednak bogactwo zadawanych pytań świadczyć będzie o erudycyjnych predyspozycjach? Po drugie: zrywa z traktowaniem erudycji jako czegoś zastanego – w swej formie ukształtowanego i niezmiennego. Może erudycja to jednak proces? Styl życia? Sekwencja nawyków zorientowanych na ciekawość i głód informacji? I jak zwykle – finału tej refleksji szukajcie w środowych odsłonach „Novum”!

*** Poszłam na większe zakupy do supermarketu. Gdy stałam już w kolejce, nagle zgasło wszystko-awaria prądu. Pani kasjerka skasowała mi zakupy na rezerwie prądu, ale przy zapłacie kartą, po wpisaniu pinu transakcja została odrzucona. Zostawiłam zakupy, żeby wrócić po nie później. Okazało się że prądu nie ma na całym osiedlu, więc wyszłam 8 pięter po schodach. Gdy dotarłam na górę, zaświeciło się światło, a windy ruszyły. Wkurzona poszłam jeszcze raz do sklepu. Zapłaciłam kartą za te same zakupy. W domu zorientowałam się, że jeden produkt mam nabity na paragonie 3 razy, więc znów wróciłam do sklepu. Kilka godzin później sprawdzałam transakcje z konta bankowego i okazało się, że pierwsza transakcja jednak została przyjęta- zapłaciłam więc podwójnie. Z ciśnieniem 180/150 ponownie udałam się do sklepu. Po tym wszystkim z ulgą wracałam do domu. Znów zabrakło prądu. Zacięłam się w windzie. *** Wczoraj jechałam samochodem z moim facetem. Przez otwarte okno wprost na mój biust wskoczył konik polny. Zaczęłam się trzepać, a on wpadł jeszcze niżej... Mój chłopak zamiast mi pomóc powiedział: "Dotarł do drugiej bazy szybciej niż ja".

♪♪♪ A to ciekawe... Pięć miesięcy od wybuchu I Wojny Światowej na zachodnim froncie doszło do niespotykanego wcześniej zjawiska. W Wigilię Bożego Narodzenia żołnierze zawiesili walkę i śpiewali kolędy. Gdy 25 grudnia niemieccy żołnierze wyszli z okopów i zaczęli zbliżać się do aliantów krzycząc po angielsku "Wesołych Świąt", ci pomyśleli że to fortel. Na szczęście obawy okazały się bezpodstawne. Dziesiątki brytyjskich żołnierzy opuściło pozycje obronne i powitało Niemców życzeniami i uściskami dłoni. Niektórzy nawet wymieniali się z wrogami papierosami, co symbolizowało tradycję wręczania świątecznych podarków. Wydarzenie to zostało później nazwane Bożonarodzeniowym Rozejmem 1914 roku. Było też jednym z ostatnich przykładów rycerskości w czasach wojny.

Rysuje: Weronika Dobrowolska (www.facebook.com/nigdzieland)


6

ZIELONA GÓRA

GRUDZIEŃ 2015

STUDENCKIE ZAJAWKI Zielonogórska Fabryka Pasji - tutaj możesz wszystko Fabryka Pasji to mały raj dla majsterkowiczów, konstruktorów i ludzi z pasją. To miejsce, w którym każdy z nas ma możliwość zrealizować nawet najbardziej szalone pomysły. To miejsce dla Was, do którego możecie przyjść np. z zepsutym tosterem czy z pomysłem na własne meble. Nasze pracownie i ludzie są do Waszej dyspozycji. A przede wszystkim Fabryka Pasji to miejsce dla ludzi, którzy lubią coś samemu podłubać, ale nie zawsze mają na to miejsce lub odpowiednie maszyny. Ręczne narzędzia każdy majsterkowicz ma w domu lub w garażu, ale często jest tak, że potrzeba zrobić coś większego, coś "brudnego" i wtedy właśnie zapraszamy do nas. Oprócz kilkuset metrów kwadratowych mamy maszyny, których "zwykły Kowalski" nie zmieści w domu lub nie może sobie kupić, bo są po prostu za drogie jak na okazjonalne wykorzystywanie. Mówię tu np. o dużej pile formatowej, strugarko-grubościówce, tokarce do metalu czy drukarkach 3d. Nasza inicjatywa zrodziła się w lutym tego roku. Impulsem do założenia Frabryki była przede wszystkim potrzeba większej przestrzeni i potrzeba dzielenia się swoją pasją i wiedzą. Nasze początki to dwa warsztaty - majsterkowy i rękodzielniczy - w mieszkaniu, na kilkunastu metrach kwadratowych. Z biegiem czasu przybywało narzędzi i materiałów, a miejsce w domu się kurczyło. Po odwiedzinach w FabLabach w Poznaniu i Łodzi, długo nie trzeba było czekać na powstanie iskry zapalnej. W ciągu kilku tygodni otworzyliśmy Fabrykę Pasji. Początki to niekończący się remont i urządzanie pracowni. Teraz Fabryka to miejsce zgranej społeczności makerów i kilku małych firm - ludzi, którzy chcą pracować i zarabiać robiąc to, co kochają. Gdy jedno z nas ma do zrobienia rzecz wymagającą umiejętności z kilku dziedzin, zawsze znajdzie się ktoś, z kim wspólnie będzie można zrobić dany projekt. Kiedy np. stolarz ma do zrobienia stół z metalowymi nogami, to zleca to osobie, która potrafi spawać, a z kolei ten od spawania zleca podłączenie elektroniki do swojego projektu osobie, która kocha kabelki. I tak wspólnymi siłami je-

steśmy w stanie zrobić WSZYSTKO! :) Nasze najbardziej oblegane pracownie to stolarnia ze ślusarnią, gdzie powstają rycerskie zbroje, ule dla pszczół, meble, a nawet skomplikowane maszyny losujące, fotobudki i inne ciekawe rzeczy. Z własnej potrzeby po-

Fabryka Pasji to miejsce zgranej społeczności makerów i kilku małych firm - ludzi, którzy chcą pracować i zarabiać robiąc to, co kochają. wstało też studio fotograficzne. My zawsze swoje wyroby fotografowaliśmy, dlatego powstanie miejsca do zdjęć było czymś zupełnie naturalnym. Studio gościło już kilkunastu fotografów, odbyło się kilkadziesiąt sesji, zarówno ludzi, jak i produktów. Niebawem planujemy otworzyć także kuźnię. To kolejna pracownia, która powstaje z myślą o wszystkich tych, którzy np. mieszkają w bloku i nie są w stanie kuć metalu u siebie. Wejściówka do Fabryki jest płatna, ponieważ wszystko finansujemy z własnych środków. Czynsz za lokal, ogrzewanie, opłaty za media, eksploatacja narzędzi, to koszt kilku tysięcy miesięcznie. Ale opłaty za wejściówki są nieduże, można nawet powiedzieć, że symboliczne jak za taką przestrzeń i wszystkie narzędzia pozostające do Waszej dyspozycji. Nieograniczony dostęp to 200 zł miesięcznie.

Czy to dużo? Dla studenta pewnie tak, ale dla osoby, która komercyjnie wykonuje zlecenia, bo ma możliwość robić to u nas, to już kwota nie taka duża. Cały czas też rozwijamy Fabrykę, jak i poszczególne pracownie, więc z tych pieniędzy też powstają ulepszenia, dokupujemy sprzęt. Odbywają się u nas także warsztaty i zajęcia, zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych, na których można nauczyć się nowych rzeczy lub po prostu spędzić kreatywnie czas. Pozyskujemy środki i staramy się aby warsztaty były darmowe lub jak najtańsze dla zielonogórzan. To wszystko dzieje się okazjonalnie, dlatego zachęcamy do śledzenia informacji na stronie lub na facebooku. Zapraszamy też do

kontaktu osoby z fachem w rękach, bo brakuje nam instruktorów na zajęcia np. ze spawania. Jak wspominałam wcześniej - działamy na zasadzie wymiany doświadczeń, nie wszystko potrafimy i czasami wręcz rozpaczliwie szukamy instruktorów lub podwykonawców do zleceń. Podsumowując - zapraszamy każdego, komu w duszy gra majsterkowanie, tworzenie, pasja. Znajdziecie nas na Wyspiańskiego 19 lub w Internecie na stronie fabrykapasji.org i www.facebook.com/FundacjaFabrykaPasji

wręczony przez Kanclerz UZ, Koordynatorkę Wojewódzką Agatę Kozdrowicz, Lidera i Koordynatora Szkolnego. Na zakończenie czekała na wszystkich miła niespodzianka – ogromny tort z logo Akademii. Wywołał niemałe zainteresowanie, więc po kilku chwilach pozostały już po nim tylko okruszki. Jesteśmy pewni, że nadchodzący rok

akademiowy będzie pełen przygód i sukcesów.

Justyna Więcek Fundacja Fabryka Pasji fabrykapasji.org

Mali studenci Akademii wyruszyli w podróż „Będzie zajefajnie, ekstremalnie i po prostu super!”- uroczyście oznajmia dziesięcioletni Patryk. „Szykujemy się na super przygodę!” - zapewniają wolontariusze AKADEMII PRZYSZŁOŚCI. 5 listopada w Auli Uniwersyteckiej przy ul. Podgórnej w Zielonej Górze, odbyła się uroczysta Inauguracja IV edycji AKADEMII PRZYSZŁOŚCI. Jest to ogólnopolski program, który opiera się na unikalnej metodologii Systemie Motywatorów Zmiany. Wolontariusze spotykają się raz w tygodniu z dzieckiem i przeprowadzają dzieci od porażki w szkole do sukcesów w życiu. Udało mi się zamienić kilka słów z tegorocznymi wolontariuszami i dziećmi. Wszyscy zgodni są co do tego, że motywem przewodnim jest podróż, gdyż przygoda i wędrówka w nieznane doskonale opisują współ-

pracę wolontariusza z dzieckiem. Specjalnym gościem Inauguracji była Kanclerz Uniwersytetu Zielonogórskiego, pani Katarzyna Łasińska, która podzieliła się z nami swoją historią. Opowiedziała o swojej pracy i osiągnięciach oraz podkreślała, jak ważne jest uczenie się dla siebie w trosce o własną przyszłość. W czasie Inauguracji mieliśmy również okazję obejrzeć film nakręcony przez liderów i Franka Skarpetę - maskotkę zielonogórskiej Akademii. Twórcy filmu pracowali w pocie czoła nad swoją kondycją, aby móc stawić czoła nadchodzącym wyzwaniom. Dzieci i wolontariusze zostali także zaproszeni na wspólny taniec na scenie, który wniósł mnóstwo pozytywnej energii i dostarczył świetnej zabawy. Mali studenci otrzymali wyprawkę: teczkę, segregator, zeszyt i opaskę z logo AKADEMII PRZYSZŁOŚCI. Już wkrótce będą mogli wpiąć do segregatora pierwsze sukcesy i pamiątki z wypraw ze swoimi wolontariuszami. Jak na prawdziwych studentów przystało, dzieci otrzymały własny Indeks Sukcesów. Każde dziecko dumnie odebrało swój Indeks

Paulina Budzińska Asystentka ds. Promocji AKADEMII PRZYSZŁOŚCI w Zielonej Górze, studentka V roku filologii angielskiej. Uwielbia uczyć się języków obcych, a jeszcze bardziej uczyć innych :)


UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

GRUDZIEŃ 2015

7

UZ a p ra sz a

Erasmus+

– przygoda warta przeżycia Na UZ studia realizowane są zgodnie z zasadami elastycznego systemu kształcenia oraz w oparciu o European Credit Transfer System (ECTS). Dzięki transferowi osiągnięć, student UZ ma możliwość odbywania części studiów w innej uczelni w kraju i za granicą. W programie MOST uczestniczą wszystkie polskie uniwersytety, więc studenci kierunków humanistycznych mają możliwość zaliczenia semestru nauki na dowolnie wybranym uniwersytecie. Natomiast studenci kierunków technicznych korzystają z dobrodziejstwa programu MOSTECH. W tym programie uczestniczą polskie politechniki i inne uczelnie techniczne. Zielonogórscy żacy mają więc możliwość nauki przez jeden semestr na jednej z 25 polskich uczelni technicznych. Studenci wszystkich Wydziałów, począwszy od II roku studiów mogą skorzystać z programu stypendialnego ERASMUS+, dofinansowywanego ze środków Unii Europejskiej i przez jeden bądź dwa semestry studiować za granicą, a także odbyć staż w firmie poza granicami Polski. UZ współpracuje z ponad 60 partnerami z całej Europy. Joanna Rogala, studentka II roku, II stopnia na kierunku zarządzanie logistyczne na Wydziale Ekonomii i Zarządzania UZ jest szczęściarą, bo… w programie Erasmus brała udział aż 2 razy! Jak to możliwe? Pierwszy wyjazd miał miejsce w roku akademickim 2009/2010. Wówczas Joasia studiowała pedagogikę, ze specjalnością edukacja medialna i informatyczna. Na drugim roku studiów licencjackich cały rok akademicki spędziła na południu Portugalii. Bardzo dobrze wspomina ten czas, choć – jak przyznaje – nikt nie dawał erasmusowcom taryfy ulgowej. Do zajęć musieli się przygotowywać tak samo pilnie jak ich portugalscy koledzy. Te same wymagania dotyczyły przygotowania projektów czy otrzymania zaliczeń. Kiedy w 2014 r. ruszył program Erasmus+ okazało się, że – według nowych jego zasad – studenci mogą z niego skorzystać dwukrotnie. Po jednym wyjeździe na każdym stopniu studiów. Dlatego Joasia czym prędzej złożyła dokumenty i w roku akademickim 2014/2015 wyjechała na zimowy semestr do San Sebastian w Kraju Basków (Hiszpania). Tam na Universidad del Pais Vasco studiowała transport i logistykę. W grupie do której została przypisana była jedyną studentką z Erasmusa+. Tylko część zajęć odbywała się w języku angielskim. Pozostałe były po hiszpańsku. Przedstawiciele uczelni zaproponowali Joasi przyspieszony kurs hiszpańskiego, z czego chętnie skorzystała, bo wcześniej nie miała z tym językiem żadnej styczności. Fakt, że szło jej całkiem nieźle spowodował, że wystąpiła o przedłużenie pobytu na drugi, wiosenny semestr. Zgodę wyraziła zarówno uczelnia przyjmująca, jak i koordynator na UZ-ecie. Dzięki tej decyzji Joasia mogła spędzić w San Sebastian cztery pory roku. Na przykład na Wielkanoc pojechała do Barcelony. Oczywiście zwiedzała też północną część Hiszpanii, bo południową poznała podczas poprzedniego pobytu w… Portugalii. W Hiszpanach urzekła ją otwartość mieszkańców, z charakterystycznym luzem i swo-

Stoją od lewej: Axel Knodel, Lucia Selva Hernández Moreno, Lourdes Arias Salazar, Andžej Sakson i Joanna Rogala.

bodą. Także Basków, mimo że postrzega się ich jako zamkniętych w sobie ludzi. Atutem wyjazdów na Erasmusa (i poprzedniego, i obecnego) była możliwość poznania innego kraju, jego kultury, obserwacji dnia codziennego. No i hiszpańskiej kuchni. Pyszne pintxhos, czyli baskijskie przekąski albo jamón serrano czyli szynka długo dojrzewająca. Oczywiście także Turrón (rodzaj nugatu, podawany w postaci kostek podczas świąt Bożego Narodzenia w Hiszpanii, Włoszech oraz w krajach Ameryki Łacińskiej i na Filipinach – dopisek mój, et). Jednak nie samym jedzeniem żyją studenci. Podczas pobytu w Hiszpanii Joanna zaliczyła kurs surfingu. Jakie wspomnienia zabrała ze sobą? Przede wszystkim 3 różne plaże w San Sebastian i wyspę na środku zatoki. Także masę znajomych, którzy z otwartymi ramionami czekają na jej ponowny przyjazd. Po powrocie na UZ Joasia nie mogła rozstać się z Erasmusem+. Dlatego oprócz kontynuacji studiów, podjęła pracę w Dziale Współpracy z Zagranicą. Opiekuje się… zagranicznymi studentami, którzy przyjechali na naszą uczelnię w ramach programu Erasmus+. Dzięki Niej poznaję 2 Hiszpanki z Universidad de Granada, które na naszej uczelni studiują biologię. To Lucia Selva Hernández Moreno oraz Lourdes Arias Salazar. Towarzyszą im – Andžej Sakson z Vilnius Gediminas Technical University, który na UZ

studiuje automatykę i robotykę na Wydziale Informatyki, Elektrotechniki i Automatyki oraz Axel Knodel z Brandenburgische Technische Universität Cottbus - Senftenberg, który z kolei studiuje ekonomię na Wydziale Ekonomii i Zarządzania. Lucia i Lourdes są w Polsce pierwszy raz. Chciały zobaczyć inny kraj, poznać odmienną kulturę i ludzi. Wybór padł na Polskę. Są na IV roku biologii (tam studia I stopnia tyle trwają), a na UZ mogły studiować przedmioty, których nie było w programie na ich rodzimej uczelni. Stwierdziły, że to może być ciekawe. Studiują biologię, a przedmiot zarządzanie zasobami leśnymi najbardziej przypadł im do gustu. Pobyt w lesie, szacowanie wieku drzew i określanie ich wysokości bardzo się im spodobał. Są zachwycone ilością zieleni w Polsce. Rodzina Andžeja ma polskie korzenie, więc studia w Zielonej Górze, to dla niego kolejna wizyta w naszym kraju. Widział Warszawę, Poznań. Toruń, odwiedził Łebę. Andžej dość dobrze mówi po polsku. Studiuje na III roku. Jego uczelnia współpracuje z UZ. W Wilnie studiował automatykę, a u nas w bonusie ma jeszcze robotykę. Na rodzimej uczelni to dwa oddzielne kierunki, a automatykę na I stopniu studiuje się 4 lata. Axel dość późno zdecydował się na odbycie jednego semestru w ramach Erasmu-

sa+. Było jeszcze wolne miejsce w Zielonej Górze, więc przyjechał na UZ, choć to rzut kamieniem od Cottbus. Pobyt w Polsce nie jest dla niego nowością. Wcześniej przez 7 miesięcy pracował dla jednej z międzynarodowych firm komputerowych w Krakowie. Kiedy pytam o podobieństwa i różnice w studiowaniu u nas i na ich rodzimych uczelniach Hiszpanki akcentują, że w Polsce jest większy dystans pomiędzy wykładowcami a studentami. U nich te relacje są swobodniejsze, bardziej familiarne. Tutaj mają więcej wykładów i prezentacji, u siebie więcej zajęć praktycznych. Może dlatego lepiej się czują w polskim lesie. Zresztą swój angielski „podpierają” hiszpańskim. Kiedy rozmawiamy w obecności Joasi, która podjęła się także roli tłumacza, nie ma problemu, ale na zajęciach to może stanowić przeszkodę. Andžej podchwytuje stwierdzenie o wykładach. Tak, u nas w Wilnie, wykładowcy mówią ze swoich notatek - mówi. Tutaj podstawą są prezentacje, które po zajęciach są udostępniane studentom, więc w trakcie zajęć nikt nie robi notatek i potem mało co się pamięta. Spośród 7 przedmiotów, które w tym semestrze ma zaliczyć na UZ Axel, tylko jeden jest prowadzony w języku angielskim. c.d. na stronie 9 ►


8

UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

administracja

bezpieczeństwo narodowe

dziennikarstwo i komunikacja społeczna elektrotechnika

filologia: filologia rosyjska

architektura

architektura krajobrazu

architektura wnętrz

automatyka i robotyka

biotechnologia

biznes elektroniczny

bezpieczeństwo i higiena pracy coaching i doradztwo filozoficzne

biologia

budownictwo

budownictwo

ekonomia

elektronika i telekomunikacja

edukacja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych

edukacja artystyczna w zakresie sztuki muzycznej

europeistyka i stosunki transgraniczne

filologia polska

filologia: filologia angielska

filologia: filologia germańska

filologia: filologia francuska z drukim językiem romańskim

filozofia

fizyka

fizyka techniczna

grafika

inżynieria biomedyczna

inżynieria danych

kulturoznawstwo

literatura popularna i kreacje światów gier

filologiczna obsługa internetu i e-edytorstwo

historia informatyka

inżynieria kosmiczna

GRUDZIEŃ 2015

inżynieria środowiska

lekarski

informatyka i ekonometria

jazz i muzyka estradowa

efektywność energetyczna

inżynieria bezpieczeństwa

komunikacja biznesowa w języku rosyjskim

malarstwo

matematyka

logistyka

mechanika i budowa maszyn

ochrona i bezpieczeństwo dziedzictwa kulturowego

ochrona środowiska

pedagogika

pielęgniarstwo

politologia

praca socjalna

prawo

psychologia

socjologia

wychowanie fizyczne

zarządzanie i inżynieria produkcji

zarządzanie


GRUDZIEŃ 2015 Erasmus+ – przygoda warta przeżycia ◄ c.d. ze strony 7

Dlatego z pozostałych sześciu Axel przygotowuje projekty, które będą stanowiły podstawę do zaliczenia semestru. Dziewczyny mówią, że mają mało wspólnych zajęć z polskimi studentami biologii, dlatego gros ich znajomych w Zielonej Górze, to inni obcokrajowcy, którzy studiują u nas w ramach Erasmusa+ oraz polscy studenci z akademika. Andžej chwali sobie relacje z kolegami z II i III roku, bo zajęcia ma i tu, i tu. Uczęszcza na wszystkie. Spotykamy się także poza zajęciami. Czasem jest tak, że wychodzi do miasta 4. ludzi z Erasmusa+, a wraca do akademika 20 studentów z UZ – opowiada. Joasia dodaje, iż po przyjeździe obcokrajowcy mieli imprezę integracyjną na kręgielni, a teraz Dział Współpracy z Zagranicą przygotowuje dla nich Wigilię, by studenci z różnych krajów mieli okazję spróbować polskich potraw wigilijnych. Hiszpanki mówią, że w Polsce „życie” jest tańsze, studenci mają zniżki i jeszcze raz podkreślają urok zieleni i lasów. Zwracają też uwagę na inną, niż w ich kraju, architekturę. Zdaniem Andžeja Polska i Litwa niewiele się różnią. Zauważa, że w naszych stronach można spotkać dużo Ukraińców i Białorusinów. Natomiast Axel ma zupełnie inne spostrzeżenia: Wasze kluby, takie jak Heven czy X_Demon swoim rozmachem przypominają te nasze berlińskie. No i alkohol macie tani – stwierdza z uśmiechem. Podczas zimowego semestru 2015/2016 w ramach Erasmusa+ na UZ przebywa 40 studentów z 9 krajów (Hiszpanii, Niemiec, Grecji, Portugalii, Litwy, Słowacji, Turcji, Czech i Włoch). Natomiast 42 studentów UZ studiuje w: Niemczech, Hiszpanii, Portugalii, Rumunii, we Włoszech i w Czechach, a 5. przebywa na praktykach. Warto przypomnieć, że w roku akademickim 2012/2013 na UZ studiowała najlepsza studentka zagraniczna w Polsce w kategorii „Studia licencjackie”, zwyciężczyni konkursu Fundacji Edukacyjnej PERSPEKTYWY z Warszawy. Jego Kapituła przyznała tytuł INTERSTUDENT 2012 Colett Neumann z Lipska, która na co dzień studiowała na Wydziale Pedagogicznym Universität Leipzig. W Zielonej Górze była na II roku pedagogiki. Na wymianę przyjechała w październiku 2012 r. i została do czerwca 2013 r. Ewa Tworowska-Chwalibóg Fot. Mamert Janion

UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

9

Inżynier pilnie poszukiwany

Specjaliści z Instytutu Spawalnictwa w Gliwicach przeprowadzili warsztaty na Wydziale Mechanicznym

znalezieniem pracy po studiach. Są tak przygotowani do wykonywania zawodu, że odnajdą się w każdej firmie. Wręcz poszukiwani są absolwenci mechaniki i budowy maszyn, inżynierowie produkcji, inżynierowie utrzymania ruchu, inżynierowie produktowi (odpowiedzialni za produkt od fazy projektu, poprzez wykonanie do wprowadzenia do sprzedaży) i inżynierowie procesu produkcji (odpowiedzialni za proces masowego wytworzenia produktu). Nie inaczej jest z absolwentami inżynierii biomedycznej, bezpieczeństwa i higieny pracy czy edukacji techniczno-infor-

matycznej. Już na starcie swej zawodowej drogi inżynierowie mechanicy mogą liczyć na bardzo atrakcyjne wynagrodzenia, rzędu kilku tysięcy złotych. Muszą pamiętać tylko o jednym – powinni być bardziej mobilni. Praca nie zawsze czeka na sąsiedniej ulicy. Czasem warto się przenieść kilkadziesiąt albo kilkaset kilometrów od swego dotychczasowego miejsca zamieszkania, by rozwinąć skrzydła i zrobić zawodową karierę. Naprawdę warto. et fot. Archiwum Wydziału Mechanicznego

Studenci WM podczas wizyty studyjnej w Kronopolu

Wydział Mechaniczny powstał w 1967 roku i jest, obok Wydziału Informatyki, Elektrotechniki i Automatyki, najstarszym wydziałem na zielonogórskiej uczelni. Od początku swego istnienia pracownicy Wydziału ściśle współpracowali z przemysłem. To było po prostu naturalne. Poszczególne firmy zlecały badania wytrzymałościowe czy z zakresu inżynierii materiałowej albo wykonanie odlewów. W fabryce pojawiał się problem techniczny, który trzeba było rozwiązać. Oczywiście na miejscu w zakładzie była kadra inżynierska i miała swoją wizję jak go rozwikłać. Jednak takie spojrzenie z boku, naukowca znającego daną tematykę na wylot było bardzo przydatne. Od razu wszystko stawało się jasne. Można zaryzykować twierdzenie, że studia na tym Wydziale są bardzo konkretne. Nie tylko dlatego, że to studia techniczne. Każdy ze studentów, zarówno I, jak i II stopnia ma obowiązek odbycia miesięcznej praktyki

w przedsiębiorstwie. Nie dość na tym. Na zakończenie studiów inżynierskich student przygotowuje pracę dyplomową. W przypadku tego Wydziału jest to praca projektowa, która dotyczy rozwiązania konkretnego problemu technicznego jednej z firm współpracujących z WM. Natomiast studenci finalizujący studia II stopnia w swoich pracach dyplomowych rozwiązują problemy badawcze. Wydział Mechaniczny współpracuje z wieloma firmami i często ta kooperacja trwa od wielu lat. Do tej pory Wydział podpisał z przedsiębiorstwami około 50 listów intencyjnych. Wystarczy wymienić takie zakłady jak: KGHM, Gedia Poland sp. z o.o. z Nowej Soli, Seco/Warwick S.A., Remix S.A., Recaro i Johnson Conrol sp. z o.o., wszystkie ze Świebodzina, MB Pneumatyka, sp. z o.o. z Sulechowa, DUAL System s.j., Volt, Lumel, Nordis i Stelmet z Zielonej Górze, Kronopol z Żar, Solaris z Bolechowa pod Pozna-

niem, etc. Ponieważ studia na tym Wydziale mają charakter akademicki, kooperacja z przemysłem jest niezwykle cenna. Studenci mają zajęcia w przedsiębiorstwach (obecnie na przykład w MB Pneumatyka, sp. z o.o. w Sulechowie). Planowana jest współpraca systemowa z Seco/Warwick S.A ze Świebodzina, a rozpocznie ją konferencja naukowa. Innym atutem współpracy z przedsiębiorstwami jest wspólne występowanie o granty. Ani uczelnia, ani firmy nie mogą robić tego samodzielnie. Dopiero w kooperacji, razem, mogą zabiegać o dofinansowanie do projektów dotyczących wprowadzenia nowych technologii lub wytwarzania innowacyjnych produktów. To nie jest czcza gadanina. Trwają prace nad wspólnymi projektami z Solarisem czy DUAL System. Dziekan Wydziału Mechanicznego dr hab. inż. Sławomir Kłos, prof. UZ, z cała mocą podkreśla, że absolwenci jego Wydziału nie mają żadnego problemu ze

Święta tuż, tuż

Nasz Uzetikus już przygotował się do nadchodzących świąt Bożego Narodzenia. Ma odpowiedni strój. Tylko gdzie są prezenty? Czyżby o nich zapomniał? Święta bez prezentów? Hello, Uzetikusie, popraw się!


10

UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

GRUDZIEŃ 2015

Mobilny Uniwersytet Z nowym rokiem akademickim rozpoczęliśmy nasze wizyty w szkołach i na targach edukacyjnych. W ramach Ogólnopolskiego Tygodnia Kariery w dniach 19, 22 i 23 października br. odwiedziliśmy Centrum Informacji i Planowania Kariery Zawodowej w Zielonej Gorze. Podczas spotkań młodzież mogła zapoznać się z ofertą edukacyjną Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz wysłuchać wystąpień naukowców dotyczących konkretnych kierunków studiów na naszej uczelni. O biznesie elektronicznym opowiadali: dr hab. inż. Marcin Mrugalski, prof. UZ i dr inż. Andrzej Marciniak z Wydziału Informatyki, Elektrotechniki i Automatyki. Natomiast mgr Wiesław Wasilewski z Wydziału Ekonomii i Zarządzania prezentował logistykę. 20. października br.

pojawiliśmy się na Targach Edukacyjnych w Zespole Szkół Ekonomicznych w Zielonej Górze. Złożyliśmy też wizytę (18.11) w Zespole Szkół Technicznych i Zawodowych w Świebodzinie. O „sztuczkach marketingowych w hipermarketach” mówił dr Janusz Śnihur z Wydziału Ekonomii i Zarządzania naszego uniwersytetu. Natomiast 19. listopada z naszą ofertą mogli zapoznać się uczestnicy Targów Edukacyjnych, które odbyły się w Collegium Polonicum w Słubicach. Mimo, iż zbliża się koniec roku kalendarzowego, tempo naszej pracy nie ustaje. W tym czasie czekają nas jeszcze targi w Międzychodzie, Gorzowie Wlkp. oraz Sulęcinie. Zatem do zobaczenia! mrg

ZSTiZ Świebodzin

Centrum Informacji i Planowania Kariery Zawodowej w Zielonej Gorze

CIiPKZ Zielona Góra

Centrum Informacji i Planowania Kariery Zawodowej w Zielonej Gorze

CIiPKZ Zielona Góra

Collegium Polonicum w Słubicach

Zespół Szkół Ekonomicznych w Zielonej Górze

Zespół Szkół Technicznych i Zawodowych w Świebodzinie

Telewizja UZ - dobrze wiedzieć www.tv.uz.zgora.pl

Prosimy o jeszcze więcej subskrypcji

▪ Międzynarodowe sympozjum naukowe „Między biotechnologią a ochroną środowiska” Na Wydziale Nauk Biologicznych UZ spotkali się studenci i doktoranci z 10 państw, by nawiązać kontakty, zaprezentować wyniki swoich dotychczasowych badań, a także zintegrować środowisko młodych biologów. http://tv.uz.zgora.pl/index.php?miedzy-biotechnologi-a-ochrona-srodowiska

▪ List intencyjny

Podpisanie listu intencyjnego, dotyczącego współpracy pomiędzy Uniwersytetem Zielonogórskim a zielonogórskim oddziałem Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji Rzeczypospolitej Polskiej. Celem przewodnim podpisania tego dokumentu jest wymiana wiedzy i doświadczeń pomiędzy stronami w zakresie teorii i praktyki na rzecz rozwoju infrastruktury komunikacyjnej, a także lepszego przygotowania absolwentów do pracy w zawodzie inżyniera.

http://tv.uz.zgora.pl/index.php?porozumienie-o-wymianie-wiedzy

Zapraszamy do udziału w trzeciej edycji konkursu "Zgadnij gdzie?"


ZIELONA GÓRA

GRUDZIEŃ 2015

Polscy hejterzy odreagowują dekady bez wolności słowa

sobem na zwrócenie uwagi na potencjalne skutki internetowej agresji jest - zdaniem psychologa - stworzenie dobrej kampanii społecznej, skierowanej przede wszystkim do młodych ludzi, w oparciu o wiedzę naukową. "W Polsce bardzo brakuje też kursów, które uczyłyby młodych ludzi dobrego korzystania z internetu. Nie ma lekcji, na których uczy się, jak korzystać z internetu, aby nie ranić innych ludzi, aby pamiętać, że po drugiej stronie monitora też znajduje się człowiek. Społeczeństwo musi jeszcze do internetu dorosnąć. Nie chodzi tylko o polskie społeczeństwo" - podkreślił. To, na ile dane społeczeństwo jest otwarte na wszelkie odmienności, nie jest - zdaniem psychologa - najważniejszym czynnikiem wpływającym na poziom internetowej agresji. To zjawiska powiązane tylko na pewnym poziomie, ale internetowy hejt zależy dużo bardziej od indywidualnych skłonności konkretnej osoby. Nie musi być połączony ze stereotypami czy uprzedzeniami. Jakiś czas temu przeprowadzono badania na temat tzw. internetowych trolli. Okazało się, że to są ludzie o podwyższonym poziomie sadyzmu. Traktują internet jako przestrzeń do manifestowania swoich sadystycznych zachowań. Z drugiej strony mają podwyższony poziom narcyzmu. "To układa się w spójną całość: dla swojej egoistycznej zabawy, polegającej na trollowaniu, manipulują oni innymi ludźmi, traktują jak zabawki w cyberprzestrzeni. Nie zdają sobie sprawy z tego, że cyfrowa krzywda boli analogowo" - powiedział ekspert. Internetowej agresji sprzyja też poczucie, że funkcjonowanie w internecie, to funkcjonowanie w zupełnie innym świecie. Psychologowie internetu badali też, w jaki sposób ludzie postrzegają obowiązujące w nim zasady etyczne i moralne. Okazało się, że wobec wirtualnej rzeczywistości stosuje się często inne zasady. "Więcej uznajemy za dopuszczalne, etyczne. Takie zachowania, które poza internetem byłyby niedopuszczalne, w nim okazują się codziennością. Dobrym przykładem może być piractwo. Bardzo mało osób, dopuszczających się piractwa internetowego, weszłoby do sklepu i wzięło sobie kilka płyt do torby" - zaznaczył Kuś. Również określenie "hejt" to - jego zdaniem - eufemizm. "Popularność akurat tego słowa, to w pewnym sensie usprawiedliwienie tego zjawiska i próba jego relatywizacji. Sugeruje, że są to zachowania dopuszczalne w warunkach internetu. Nie mówimy już o nienawiści, wściekłości, obrażaniu innych ludzi, tylko o +hejcie+. Sprawia to wrażenie bardziej zabawy niż wyrządzania krzywdy innym osobom, czy grupom ludzi" - zauważył rozmówca PAP.

Polacy przez kilka dekad byli pozbawieni wolności słowa; internet dał niektórym poczucie, że wreszcie mogą się wygadać, choćby agresywnie. To powoduje, że internetowego hejtu jest dużo - mówi PAP psycholog nowych technologii Jakub Kuś. Podkreśla, że "cyfrowa krzywda boli analogowo". Wraz z kryzysem uchodźców przez polski internet przetoczyła się rzadko spotykana fala wirtualnej agresji. Wśród tysięcy agresywnych wobec imigrantów komentarzy pojawiły się nawet głosy poparcia dla norweskiego terrorysty Andersa Breivika, który zabił 77 osób i postulował m.in. deportację muzułmanów z Europy. Byli też internauci sugerujący, aby uchodźców umieszczać w byłym obozie Auschwitz. Dochodzenie w tej drugiej sprawie rozpoczęła prokuratura. Z internetowym hejtem musiała zmierzyć się też pisarka Olga Tokarczuk. Słowami o tym, że "robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów", ściągnęła na siebie tysiące nienawistnych komentarzy w mediach społecznościowych i na forach internetowych. W niektórych z nich laureatce Nagrody Nike grożono śmiercią. "W życiu nie doświadczyłam tyle zmasowanej nienawiści, co w ciągu ostatnich trzech dni. Głęboko współczuję wszystkim hejtowanym" - napisała później na Facebooku pisarka. W połowie października obiektem internetowej agresji stał się Michał Jastrzębski, perkusista zespołu Lao Che, po tym jak wyjawił swoją homoseksualną orientację, a wszyscy muzycy jego zespołu wzięli udział w kampanii na rzecz środowiska LGBT. Twórcy płyty poświęconej powstaniu warszawskiemu, regularnie występujący w Muzeum Powstania Warszawskiego, lubiani przez prawicowe środowiska, teraz spotkali się z licznym hejtem z ich strony. "Przez kilka dekad Polacy żyli w ustroju, w którym nie mieli pełnej wolności słowa. Internet dał niektórym z nas poczucie, że wreszcie można się wygadać, jakkolwiek agresywne i nienawistne byłyby te wypowiedzi. Choć agresja w internecie jest powszechna na całym świecie, to akurat w Polsce ten czynnik powoduje, że jest jej rzeczywiście dużo" - powiedział PAP psycholog nowych technologii Jakub Kuś z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu. "Internet w masowym korzystaniu funkcjonuje dopiero od 15-20 lat. To jest bardzo krótki czas. Mam jednak wrażenie, że hejtu jest, niestety, z roku na rok coraz więcej, mimo że coraz dłużej korzystamy z internetu i powinniśmy mieć już jakieś rozeznanie, co jest w nim właściwe, a co nie jest" - zaznaczył psycholog. Jego zdaniem, jeśli w najbliższym czasie nie zastanowimy się,

11

jak przeciwdziałać internetowej agresji, to za 10-15 lat jako społeczeństwo będziemy mieli spory kłopot. Wprawdzie ukryci za monitorem internetowi hejterzy - gdyby ograniczyć im możliwość komentowania - raczej nie mieliby odwagi, aby wyjść na ulicę i mówić to samo, czy założyć bloga pod własnym sztandarem, jednak brak reakcji na internetową agresję może mieć długofalowe konsekwencje. "Agresywne zachowania internetowe wpływają na to, jak myślimy o innych ludziach. Jeśli zachowamy się wobec kogoś agresywnie w internecie, to zaczynamy mieć poczucie, że takie zachowanie jest dopuszczalne. Wszystko wskazuje na to, że to poczucie będzie utrzymywało się także poza światem wirtualnym. To nie znaczy, że agresywny internauta będzie odwzorowywał w życiu swoje internetowe zachowania. Jednak może mieć przełożenie, w jaki sposób będzie myślał i postrzegał inne osoby. Najczęściej jego reakcją będzie odczłowieczenie-odhumanizowanie innych" - opisał Kuś. Rozwiązaniu problemu mowy nienawiści w internecie poświęcone będzie spotkanie okrągłego stołu, które ma odbyć się w połowie listopada. Do udziału w wydarzeniu organizowanym przez rzecznika praw obywatelskich zaproszono przedstawicieli ministerstw, prokuratury, organizacji pozarządowych i największych portali. "Osobiście bardzo się cieszę, że okrągły stół jest zwołany na tak wysokim poziomie. Jednak będzie miał on szansę powodzenia wtedy, kiedy uda się wyłonić kilka najważniejszych punktów dotyczących tego, jak można walczyć z internetową nienawiścią" - zaznaczył Kuś. Blokowanie forów internetowych, usuwanie z nich agresywnych wpisów, czy zamykanie wyjątkowo nienawistnych dyskusji to - zdaniem Kusia - tylko środki doraźne. "Wyobrażam sobie sytuację, że można i warto zablokować dane forum, czy możliwość PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska umieszczania komentarzy w najbardziej dramatycznych przypadkach. Czasami to jest przecież walka o czyjeś życie. To jednak środek krótkofalowy, który nie zmieni mechanizmów, ułatwiających agresywne zachowania" - powiedział. Najlepszym spo-

I C Ś SZŁO

E Z R P Z I K W Ó T Z C PO

Jak sto lat temu wyobrażano sobi e Zieloną Górę za sto lat? :-)

◄ W styczniu 2016 r. minie rok od powstania Wielkiej Zielonej Góry po połączeniu miasta z gminą. Nasze miasto zrobiło ten krok jako pierwsze w kraju. Był to krok ku przyszłości, ale futurystyczne wizje mieli też dawni zielonogórzanie. W 1905 r. wydano pocztówkę z wizją Wzgórz Augusta przy ul. Kilińskiego. Wzgórze miało być tak wysokie, by zmieścił się pod nim miał tunel oraz dworzec kolejowy "Stacja Wzgórze Augusta", naprzeciw którego wyobrażono sobie okazały hotel. Pod wzgórzem w wizji przyszłości grunbergczyków znajdowała się okazała dzielnica fabryczna, a wszyscy jej mieszkańcy mieli po pracy odpoczywać w restauracji. Pijąc zielonogórskie wina, oczywiście.

► Nie wszyscy zasiadają wspólnie do wigilijnego stołu, więc od ponad stu lat wysyłamy sobie życzenia zapisane na pocztówkach. W momencie pojawienia się pierwszych kart pocztowych zwyczaj pisemnego przekazywania życzeń bożonarodzeniowych miał już wielowiekowa tradycję. Odręcznie życzenia bożonarodzeniowe i noworoczne, zdobione np. brokatem, popularne były już w baroku. Odnoszono się do regionalnego folkloru lub uwidaczniano widoki miast zasypanych śniegiem i podążającego w stronę domów św. Mikołaja. Na pocztówkach często umieszczano świąteczne wiersze, ukazywano zapracowane skrzaty, aniołki, mieszkańców. Dawne karty pocztowe były też ręcznie malowane, wytłaczane oraz wykonywane np. z drewna czy jedwabiu.

Opracowanie: Grzegorz Biszczanik Karty pocztowe ze zbiorów Autora.


12

KULTURA

GRUDZIEŃ 2015

ZIELONA GÓRA KULTURY Prezenty w okładkach Radosław Kotarski | NIC BARDZIEJ MYLNEGO! Autor, pochodzący z Zielonej Góry, sprawdza, czy faktycznie Napoleon był niski, czy naprawdę wykorzystujemy tylko 10% możliwości naszego mózgu albo czy rzeczywiście zjadamy kilka pająków rocznie podczas snu. Patryk Vega | ZŁE PSY. PO CIEMNEJ STRONIE MOCY Wstrząsające historie policjantów, którzy nie wytrzymali presji w pracy, przeszli na drugą stronę barykady i trafili do więzienia albo wylądowali w szpitalu psychiatrycznym. Przerzucanie zwłok z dzielnicy do dzielnicy czy imprezy ze świadkami koronnymi zakończone grupowym seksem to ledwie punkt wyjścia do dramatów ujawnionych w rozmowach. Twardo, po męsku, bez cenzury. Jerzy Bralczyk | 500 ZDAŃ POLSKICH Od „Daj, ać ja pobruszę...” do „No to frugo”. Najbardziej błyskotliwy specjalista od polszczyzny o pięćsetce najbłyskotliwszych, najniezwyklejszych, najważniejszych polskich zdań. Bralczyk stworzył niezwykłą opowieść o polskiej mentalności. Olga Tokarczuk | GRA NA WIELU BĘBENKACH Galeria postaci, różnorodność stylów i niezwykłość historii – najgłośniejszy i najszerzej komentowany w Polsce tom opowiadań ostatnich dekad. Kwintesencja pisarstwa Olgi Tokarczuk. Każde z opowiadań zamieszczonych w książce w odmienny, często zaskakujący sposób ożywia, przeformułowuje lub ocala bogactwo krótkiej formy. Katarzyna Tusk | ELEMENTARZ STYLU Po czterech latach prowadzenia najpopularniejszego w Polsce bloga poświęconego modzie i stylowi życia, jego autorka napisała i zilustrowała swój własny "Elementarz stylu", w którym łamie stereotypy na temat mody i zdradza sposoby na to, aby zawsze wyglądać szykownie. Piękne wydanie.

Śmierć w auli. Odc. 3

życzymy sobie świątecznie Aby Święta Bożego Narodzenia

były Bliskością i Spokojem, a Nowy Rok – Dobrym Czasem. Konstanty Ildefons Gałczyński

Biblioteka Pedagogiczna poleca swoje zbiory! Paweł Fortuna Pozytywna psychologia porażki. Jak z cytryn zrobić lemoniadę? Paweł Fortuna uczynił porażkę przedmiotem swoich badań i rozważań. Porównał ją do cytryn, z których można zrobić lemoniadę. Jak to uczynić? Autor proponuje działania w formie kroków mogących dokonać pozytywnej zmiany. Każdy zaakceptowany błąd przy umiejętnym podejściu może stać się lekcją, z której wyciągniemy wnioski. Życie bez pomyłek nie jest możliwe. Często za pozorami osobistego sukcesu kryją się ludzkie dramaty. Jeśli porażkę potraktujemy, jako impuls do własnego rozwoju wykażemy się w ten sposób odwagą i dzielnością. Jest to trudna akceptacja, ale jeśli się na nią zdecydujemy, to może okazać się warta włożonego w nią wysiłku. To także pierwszy krok, aby z błędu życiowego uczynić przysłowiową lemoniadę. Również uczenie się na błędach innych jest korzystne. Doskonaleniu się na podstawie

OPOWIADANIE LOKALNE I KRYMINALNE Śledczemu Pawłowi Mielczarkowi przydzielono sprawę śmierci wykładowcy miejscowego uniwersytetu. Profesor został otruty i zmarł podczas przerwy w pracy. Jak dotąd policjant dokonał przesłuchań żony i studenta, który współpracował ściśle z profesorem. Trop prowadził go dalej. Paweł wiedział, że dziś spóźni się do pracy. Zdarzało mu się to dość rzadko, ale czasami nic nie mógł na to poradzić. Powody bywały różne, ale najczęstszym było zarwanie nocy przy jego ulubionym serialu. Nie mógł poradzić sobie z pokusą obejrzenia późną nocą najnowszych przygód telewizyjnego detektywa, którego śledztwa były tak mocno interesujące i złożone. Gdy pojawił się w biurze, na biurku od razu zauważył teczkę z raportem patologa. Nie ściągając płaszcza, od razu usiadł do lektury. Nie zauważył nawet wejścia swojego przełożonego inspektora Knopa, który stanął w drzwiach. - Mielczarek, jak zwykle podpadasz na całej linii. Gdzie byłeś cały poranek? - zapytał, stojąc za plecami. Paweł wzdrygnął się z zaskoczenia i odwrócił w stronę szefa.

- Arszenik? Ktoś jeszcze to stosuje? - odparł. - Najwyraźniej tak. To stara i bardzo skuteczna trucizna. - Myślałem, że została już wycofana i zapomniana. Chyba nie jest dostępna w ogólnodostępnej sprzedaży? - Nie całkiem. Kiedyś stosowano ją w przemyśle, ale wycofano ją na skutek działania rakotwórczego. Teraz stosuje się ją w medycynie przy jednej z poważnych odmian białaczki. - To ciekawe – powiedział Paweł i ponownie pochylił się nad raportem. - Najprawdopodobniej przyjął ją w posiłku. Ktoś musiał zatruć mu drugie śniadanie. Ty musisz się dowiedzieć kto to zrobił. I to szybko. Mielczarek nie odrywał się od czytania. Zdał sobie sprawę, że sprawa robi się bardzo tajemnicza i złożona, niczym w jego ulubionym serialu. - Dziś spotykam się z kluczowym świadkiem, którego informacje na pewno pomogą nam w rozwiązaniu tej zagadki – odpowiedział po chwili. - Mam taką nadzieję. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale ta sprawa robi się coraz bardziej głośniejsza. Pisano już o niej w gazecie lokalnej, a niedługo pew-

doświadczeń drugiego człowieka najbardziej sprzyja metoda studium przypadku, czyli poddanie analizie czyichś niepowodzeń. Bezcenne jest zebranie informacji na temat napotkanych trudności i refleksyjna obserwacja. Po niej zostaje tylko wyciągnąć wnioski. Autor podkreśla pozytywny aspekt porażki, dzięki której człowiek może dokonać konfrontacji z samym sobą oraz przyjrzeć się własnym działaniom, co pozwala na wytyczenie kierunku na przyszłość. Książka jest napisana przystępnie i ciekawie. Lektura jej nastraja optymistycznie. Z rozważań pisarza mogą skorzystać studenci psychologii i pedagogiki oraz każdy, kto pragnie uniknąć negatywnych skutków porażki. Jadwiga Matuszczak Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. Marii Grzegorzewskiej w Zielonej Górze www.pbw.zgora.pl

Marcin Radwański – zielonogórski pisarz, autor książek pt. „Skok w przepaść” i „Nieprzypadkowa ofiara”. Strona autora www.marcinradwanski.pl

nie zostanie ujawniona szerzej. Bierz się do roboty, Mielczarek! Kamienica w której mieszkał profesor, na którego trop zaprowadził detektywa student znajdowała się dość zaniedbanej, starej dzielnicy miasta. Jednak sam budynek był okazały i musiał kiedyś być rezydencją naprawdę bogatej rodziny. Mielczarek zrobił wcześniej wywiad, z którego dowiedział się, iż naukowiec ten pracował razem z otrutym profesorem, ale nie wykładał na tutejszym uniwersytecie. Był związany z ośrodkami naukowymi we Wrocławiu i Poznaniu. Znajdował się w stanie spoczynku, a lokalnym kołem naukowym zajmował się hobbystycznie. Detektyw nie do końca wierzył w te informacje. Z tego co mówił mu student, były tarcia pomiędzy profesorami. Musiał dowiedzieć się, na czym dokładnie polegały. Nacisnął przycisk domofonu i czekał. Nie doczekał się odpowiedzi, więc powtórzył czynność jeszcze kilkukrotnie. Nagle ktoś od wewnątrz otworzył drzwi i wyszedł na chodnik. Mielczarek złapał szybko za klamkę i wszedł na klatkę schodową. Mieszkanie znajdowało się na pierwszym

piętrze. Na drewnianych, zielonych i masywnych drzwiach widniał mosiężny numer czwarty. Paweł zapukał zdecydowanie i nasłuchiwał w skupieniu, czy nie dobiegnie go żaden odgłos, zdradzający obecność profesora. Nic nie usłyszał. Nabrał jednak podejrzeń i przeczucia, że coś jest nie w porządku. Zapukał jeszcze raz dla pewności, a po chwili złapał za klamkę. Drzwi były otwarte. Wszedł powoli do ciemnego przedpokoju. Mieszkanie na pierwszy rzut oka wydawało się puste. Korytarz prowadził do obszernej kuchni, do której zajrzał w pierwszej kolejności. W zlewie poniewierały się brudne szklanki i kubki. Na kuchence stał czajnik i garnek z resztkami sosu. Wszystko wyglądało naturalnie. Detektyw przeszedł do dużego pokoju. Od razu zaniepokoiło go grające radio. Czyżby właściciel mieszkania był takim zapominalskim? - przemknęło mu przez myśl. W końcu skierował się do gabinetu. Ciało profesora leżało nieruchomo na fotelu przy dużym, dębowym biurku.


KULTURA

GRUDZIEŃ 2015

13

TEATR LUBUSKI

MAŁGOŚKA Z ZIELONEJ daty: 19.12, 19:00 20.12, 19:00 31.12, 20:00

bilet:

60 zł

„Małgośka” jest muzyczną opowieścią o trzech pokoleniach samotnych kobiet, które bardzo wiele dzieli, ale łączy – jak w wielu polskich rodzinach – fascynacja twórczością Maryli. Babka „Małgośka” (w tej roli Elżbieta Donimirska) uważa, że to ona sama jest bohaterką jej piosenek. Zabawnie, a czasami dramatycznie doszukuje się w piosenkach wydarzeń i wątków ze swojego życiorysu. Czy i nam nie zdarzają się podobne odczucia? Matka „Maryla” (Marta Frąckowiak) nie akceptuje siebie i swojego losu, a jest jeszcze Wnuczka „Gandzia” (Alicja Stasiewicz), która przygotowuje się do konkursu na wykonanie piosenek Maryli z „Cyganami, którzy odjechali w siną dal”… Scenariusz i reżyseria: Lech Mackiewicz Sprawdź repertuar: teatr.zgora.pl

33 minuty z życia Zielonej Góry

Zielona Góra była już bohaterem kilku filmów. Tym razem do pracy zabrali się lokalni poeci oraz kabareciarze. Co z tego wyszło? O tym będzie można przekonać się już niedługo. Kostiumy, romans i farsa – tak, w kilku słowach, można określić nowy film o Winnym Grodzie. Autorką scenariusza „33 minut z życia Zielonej Góry, czyli w pół drogi” jest Halina Bohuta-Stąpel. Inspiracje czerpała z dzieła artysty mieszkającego w XIX wieku w okolicach Zielonej Góry – Karla Eduarda von Holtei’a. Reżyserie filmu powierzyła Tomaszowi Łupakowi. Film z Beatą Małecką i Sławomirem Kaczmarkiem będzie można zobaczyć prawdopodobnie już w styczniu 2016 roku. Agata Nuckowska

Adele jest wszędzie, nawet na płótnie... Ale nie TA Adele ;-) W ramach grudniowej "przypominajki z klasyki" proponujemy wam gorącą Adele, żonę bogatego wiedeńskiego przedsiębiorcy, który zamówił portret ukochanej u Gustava Klimta. Trwające ponad 3 lata prace nad malowidłem artysta ukończył w 1907 r. Jak twierdzą znawcy biografii Klimta, dokończenie obrazu zajęło mu tak dużo czasu ze względu na jego szczególnie intymne stosunki z pozującą Adele, która była też jedyną kobietą sportretowaną przez tego artystę aż dwa razy! Obraz zajmuje piąte miejsce najdrożej sprzedanych dzieł malarskich. Zapłacono za niego 155 milionów dolarów - hello!


14

KULTURA

GRUDZIEŃ 2015

WIELOKULTUROWO Znani Czytelnikom z poprzedniego numeru "UZetki" Kateryna i Mikołaj tym razem mają dla Was garść informacji o tym, jak święta Bożego Narodzenia spędza się na Ukrainie i w Malezji.

Kutia, grzyby, owocowe ciasta

Pierogi z farszem krewetkowym MIKOŁAJ YEOW

KATERYNA BOBROVNYTSKA PRZYGOTOWANIA DO ŚWIĄT Na Ukrainie Boże Narodzenie obchodzi się 7 stycznia, ponieważ większość ludzi to prawosławni. Mojej rodzinie, w której są sami katolicy, było trudno, ponieważ przerwa świąteczna rozpoczynała się dopiero 27 grudnia. Z tego powodu nie mieliśmy dużo czasu na przygotowania do Wigilii 24 grudnia. Każdy z nas był w pracy lub w szkole, ale święto jest dla nas na tyle ważne, że nie patrząc na wszystko, spotykaliśmy się. Nawet mieliśmy taką tradycję, że co roku dziadkowie przyjeżdżali do nas na Wigilię i cała rodzina była razem. WIGILIA Zasiadaliśmy do Wigilii dopiero wtedy, gdy pojawiła się na niebie pierwsza gwiazda. Później dzieliliśmy się opłatkiem. To mój ulubiony moment, najbardziej rodzinny, jednoczący. Ważnym elementem było to, że każdego roku przy stole zostawialiśmy wolne miejsce dla przypadkowego gościa.

PRZYGOTOWANIA DO ŚWIĄT W każdym domu przygotowania wyglądały inaczej, bo w Malezji jest wiele kultur i religii. Niektórzy w ogóle nie robią przygotowań. Dla nich Boże Narodzenie to zwyczajny czas. W czasie katolickich świąt np. otwarte są hinduskie oraz chińskie sklepy i restauracje. WIGILIA Czasem trwała do późnej nocy. Mama, która gra na skrzypcach, grała kolędy. Lubiliśmy śpiewać „Silent night”. Niektórzy zaproszeni znajomi śpiewali po angielsku, Polacy – po polsku. Zaproszeni goście – czasem 10 osób – przynosili potrawy. Gdy było dużo ludzi, ustawialiśmy dwa stoły: osobo dla dzieci i dorosłych. Dzieliliśmy się opłatkiem.

PREZENTY Na Ukrainie nikt nie darował prezentów na Boże Narodzenie. To Sylwester uważano za największe święto, dlatego wszystkie prezenty dostawaliśmy 1 stycznia o godzinie 00:00. Do tego momentu wszystkie niepodpisane prezenty były pod choinką.

PREZENTY To najczęściej słodycze. Gdy byłem mały, dostawałem zabawki, ale potem już tylko słodycze. Prezentem były też pieniądze, ale je dostawaliśmy dopiero w ostatni dzień starego, chińskiego roku. Wtedy „chodziliśmy po rodzinie” taty – każdy dostawał pieniądze, koniecznie w czerwonej kopercie, i mandarynki. Czasem cały kosz. Ta czerwona koperta to ang pao. Symbolizuje powodzenie i ma odpędzać złe duchy.

DEKORACJA DOMU I MIASTA Cała nasza rodzina uwielbia, kiedy świąteczna dekoracja jest w każdym pokoju. Dlatego w domu mieliśmy ustawione dwie choinki. Żywa, duża choinka była w salonie, obok niej zawsze stała bożonarodzeniowa szopka. Druga choinka - sztuczna i mała- była w sypialni. Świątecznie dekorowano też cały Żytomierz. Każde drzewo mieniło się światełkami, a w centrum miasta była ustawiona dwudziestometrowa choinka. Obok niej stali Santa Claus i bałwan.

DEKORACJA DOMU I MIASTA W domu była choinka, sztuczna. Prawdziwa nie wytrzymałaby wysokiej temperatury. Na choince wieszaliśmy różnokolorowe światełka, cukierki. Miasto właściwie nie było jakoś szczególnie ozdobione. Światełka wieszano tylko na wystawach sklepów, bo to było okazja do przyciągnięcia klientów. W czasie Bożego Narodzenia są duże rabaty, wszyscy robią zakupy. Miasto tętni życiem.

POTRAWY Na stole zawsze było 12 potraw: kutia, ryba, śledź z cebulą, ziemniaki z grzybami, pierogi z kapustą lub z ziemniakami, winegret i jakaś inna sałatka, kapusta z grzybami, kompot z suszonych owoców. Dziadkowie zawsze przynosili owocowe ciasta. Najważniejszym był opłatek. W naszej rodzinie w Wigilię nikt nie pije alkoholu.

POTRAWY Tradycyjne potrawy szykowała mama. Były to uszka, ryba, makowiec, barszcz. Nie smakuje mi polskie jedzenie, ale barszcz jest super! Oprócz tego mieliśmy dużo pierogów dim sum z farszem w różnych smakach. Najczęściej krewetkowym i drobiowym.

SPĘDZANIE WOLNEGO CZASU Mój wolny czas pełen życia. Kiedy nie chciało mi się siedzieć w domu, spotykałam się z przyjaciółmi albo z moją rodziną. Robiliśmy śmieszne zdjęcia lub filmy. Bywało też tak, że zostawałam sama w domu. Wtedy słuchałam muzyki lub rysowałam.

SPĘDZANIE WOLNEGO CZASU Gdy się nudziłem, oglądałem TV, najczęściej programy o gotowaniu. Wychodziłem też z rodzeństwem pojeździć na rowerach, bo mieszkaliśmy blisko parku. Opracowanie: Dorota Głowienka

A ty całuj mnie

Szadź, szron i okiść Czy wiecie na pewno, co oznaczają te trzy zimowe pojęcia? Wiele osób myli te zjawiska, bo często wyglądają podobnie ale ich geneza jest inna. Okiść to opad śniegu osiadający na gałęziach drzew i krzewów. Szron to z kolei osad tworzący drobne lodowe kryształki w wyniku kontaktu wilgotnego powietrza z podłożem o temperaturze poniżej 0 °C. Szadź powstaje przy zamarzaniu mgły lub chmury w momencie zetknięcia kropelek przechłodzonej wody z powierzchnią np. drzewa lub już narosłej szadzi. Składa się ze zlepionych kryształków lodu. A płatek śniegu to... prawdziwe dzieło sztuki. Zawsze to sześcioramienny kryształ lodu o regularnych kształtach.

Dzień Bożego Narodzenia Dzień Bożego Narodzenia nie był ustalony w Kościele Katolickim do czasów Św Juliusza I, papieża w latach 337 - 352. Przedtem obchodzono ten dzień różnie : 1-go stycznia, 6-go stycznia, 25-go marca lub 20-go maja. Ewangelia nie mówi nic konkretnego na ten temat, ale doczytać się można u Św Łukasza, że o narodzeniu Chrystusa anioł Pański powiadomił pasterzy 'trzymających nocne straże nad stadem swoim' (Łuk. 2;8). A owiec pilnowało się nocą wtedy, jak i teraz, tylko w okresie, kiedy rodziły się jagnięta, to znaczy na wiosnę. Zresztą historycy przyznają, że obchodzenie jakichkolwiek urodzin nie zgadzało się z doktryną wczesnochrześcijańską. Śmierć była właściwym narodzeniem w oczach Boga, stąd do dziś święci patronują naszym dniom nie w rocznicę ich urodzin, ale w rocznicę ich śmierci. Ustalenie daty Święta Bożego Narodzenia było zabiegiem niejako strategicznym. W owym czasie w Rzymie wyznawcy Mitraizmu obchodzili 25 grudnia `Urodziny Niezwyciężonego Boga Słońca'. Źródło: Dziwy i dziwadła obyczajowe, Roman Antoszewski

Jemioła jest magiczna. A przynajmniej za taką uchodziła w celtyckich i teutońskich legendach. Mogła bowiem leczyć rany, zwiększać płodność, przynosić szczęście, a także chronić przed złymi mocami. Zwyczaj całowania się pod jemiołą pojawił się dopiero w czasach wiktoriańskich, czyli w latach 1837-1901. Jak zauważają dziennikarze TVN24, jest to kuriozalne, biorąc pod uwagę fakt, że epoka ta zasłynęła z rygorystycznej moralności, piętnującej cielesność i okazywanie uczuć. Źródło: www.tvn24.pl


GRUDZIEŃ 2015

KULTURA

15

Od nowego roku nie będę... „Wiesz, w zasadzie nie będę Ci niczego życzyć, bo wszystko już masz. Życzę Ci zdrowia i wszystkiego, o czym tylko sobie zamarzysz”. Tak mówi do nas mama, koleżanka, daleka krewna… Co wtedy, jeśli „zamarzysz” zamienimy na słowo „zaplanujesz”?

Nowy Rok już za nami, patrzymy w kalendarz, a tam? 2016. Dziwne, przyzwyczajeni do liczby 2015 musimy spoglądać jeszcze kilka razy... Jednak nieopodal kalendarza leży jeszcze coś. Coś, co przybyło nam i było naszym zamiarem. Lista postanowień! Postanawiam sobie, że… Od jutra nie będę… Ile takich list już się wyrzuciło do śmietnika? Ile takich list się zrealizowało? Czy chociaż połowę? Przecież postanowienia noworoczne to zwykłe planowanie oflagowane jedynie plakietką „noworoczne”. Zatem w czym tkwi problem? W naszej małej wytrwałości w dążeniu do celu czy nakładaniu plakietki „noworoczne” i traktowaniu ich po macoszemu? Jak sporządzić dobry plan Tu trzeba przytoczyć literaturę. Pierwsze, co rzuca się na myśl, to ulubienica wszystkich kobiet: Bridget Jones. Jej magiczny dziennik! Spisywała, opisywała… To jest jej narzędzie do osiągnięcia założeń. Etapowo i sukcesywnie dążyła do celów, które zapisywała na początku roku. Co ciekawe, można nim opisać, jaką jej działania miały amplitudę. Dla przykładu: jednostki alkoholu. Raz przesadziła z ich ilością, innym razem czuła niedosyt. Takie zapiski budzą uśmiech, ale mogą być też metodą niejednego menedżera do pracy nad sobą lub projektem. Kalendarz - nasz niezbędnik Pierwsza rzecz, którą musimy mieć: kalendarz. Nie komputerowy, nie skrócony. Zwykły – najlepiej dzienny kalendarz (zapiszemy najwięcej). W takim zawsze można coś skreślić, podkreślić, przepisać... Możemy się umówić, odmówić, przełożyć spotkanie. Szybka reakcja – otwieramy i zapisujemy. A może tak dążyć do celów długookresowych poprzez wyznaczanie sobie celów krótkoterminowych? Krótkookresowe cele są etapami dążenia do jednego ważnego dla nas celu. Czyż to nie łatwe? Jak śpiewała Whitney Houston: „step by step”!

wani” emocjami. Chcemy robić coś pod wpływem innych, „palimy” się do tej czynności. Spójrzmy na ten problem od strony potrzebnych umiejętności: czy ktoś zwrócił uwagę, że potrzebne są nam do osiągnięcia celu konkretne zdolności? I to takie, które są niezwykle cenne na konkretnych szczeblach kariery zawodowej? Dajmy na to: umiejętności interpersonalne i prowadzenia relacji międzyludzkich. Mamy mocne postanowienie, tak? Trzymamy się go kurczowo, jesteśmy zdeterminowani do osiągnięcia celu. Jest jednak jeden element. Wszystkie bodźce i osoby znajdujące się na zewnątrz i na nas wpływające. Dasz sobie radę?

A może tak dążyć do celów długookresowych poprzez wyznaczanie sobie celów krótkoterminowych? Krótkookresowe cele są etapami dążenia do jednego ważnego dla nas celu. Czyż to nie łatwe? Jak śpiewała Whitney Houston: „step by step”! Nauki ekonomiczne, czy też psychologiczne mówią o tym, że istnieje coś takiego jak zarządzanie przez cele. Czyż nie warto ich wdrożyć i zastosować właśnie w swoich postanowieniach? Gdyby tak na swoje życie spojrzeć „biznesowo”? Motywacja a uczucia Bardzo ważna jest też motywacja. To, na ile czujemy, że sami coś osiągniemy bez pomocy innych. Bardzo często mylimy ją z zaangażowaniem uczuciowym. Ono trwa chwilę. Jesteśmy mocni w swym postanowieniu, ponieważ jesteśmy „nabuzo-

Skupmy się na osobach. Mamy chęci pracy nad sobą na 5 punktów. Słyszymy: nie zrobisz tego. Automatycznie spada do 4. Wystarczy zwykłe pytanie: „jesteś pewny/a, że dasz sobie radę?” i nasze zaangażowanie ulega rozmyciu. Cała nasza mądrość polega na tym, aby te ataki na nasze postanowienia odeprzeć. Im bardziej wyraziście sami poczujemy, że coś zrobiliśmy, obroniliśmy swoje cele, tym bardziej nasze cele będą trwalsze i tym śmielej będziemy ich bronić w przyszłości. Jak zatem zrobić tak, aby wywalczyć osiągnięty cel? Załóżmy, że mamy ich 14. Wizualizujemy sobie schody o takiej samej liczbie. Każdy schodek to etap naszych postanowień (lub poszczególne cele – w zależności od preferencji). Albo idziemy pod górę – sami, albo zmierzamy na dół. Nie ma postoju, gdyż wprowadzi się zastój (czyli odchodzenie od postanowień). I nie mamy tu ruchomych schodów jak w pokaźnych centrach handlowych. Może wyobraźnia i – brzydko określając – „ubzdurowienie” sobie pewnych faktów i elementów rzeczywistości są receptą na dobry rezultat? Osiągnięcia każdego, nawet najdrobniejszego celu, życzę sobie i wszystkim Czytelnikom. Karolina Gębska


16

WOJEWÓDZTWO LUBUSKIE

GRUDZIEŃ 2015


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.