MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 Nakład 10 000 Gazeta bezpłatna
Fot. Paulina Mietłowska
NR 86 CZERWIEC 2012
MISS STUDENTEK 2012
KATARZYNA MARCZUK Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary
2
CZERWIEC 2012
Na dobry początek!
www.pani-halinka.pl
Słowo naczelne - jaki jest dziennikarz "UZetki"? Jak niektórzy z Was zauważyli, w ciągu ostatnich miesięcy moje "słowa naczelne" były coraz bardziej skondensowane. Mi się to przysłużyło - nauczyłam się pisać na rozkaz Norwida ("redakcja jest redukcją!"), ale cel był inny, bo mieliście w tym roku taką wenę, że co miesiąc brakowało miejsca, aby to wszystko pomieścić i co rusz oddawałam swój kawałek "dwójki". Jaki był przeciętny dziennikarz "UZetki" w tym roku? Bardzo nieprzeciętny! Opiniotwórczy jak Michał Stachura, apetyczny jak teksty Ani Nadstogi, kulturalny jak Mi-
chał Cierniak i Marika Adamska, żartobliwy jak komentarze Mateusza Jędrasia. Był też niezawodny jak Paweł Hekman i zdolny jak Kamila Maciejewska. Skłaniający do refleksji jak Paweł Sochacki, kreatywnie modny jak Daria Kubasiewicz, nowoczesny jak Denis Marciniak, oddany pasji jak Jakub Suszka, solidny jak Paulina Mietłowska. Był szalony jak Wróżbita Eryk i wykoncypowany jak felietony Kariny Ostapiuk! I był trochę dowcipny, trochę złośliwy... zupełnie jak Pani Halinka! Przeciętny-nieprzeciętny dziennikarz "UZetki" miał
Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” ul. Podgórna 50, 65–001 Zielona Góra Tel./fax +48 68 328 7876 Mail: gazeta@uzetka.pl ISSN 1730-0975 WYDAWCA: Stowarzyszenie Mediów Studenckich REDAKTOR NACZELNA/SKŁAD: Kaja Rostkowska, k.rostkowska@uzetka.pl OGŁOSZENIA I REKLAMY: 0 602 128 355, reklama@uzetka.pl DRUK: Drukarnia „AGORA” Piła. Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy. WWW.UZETKA.PL
jeszcze kilka wspaniałych cech Jadwigi Matuszczak, Waldemara Sługockiego i innych osób, które pisały do "UZetki" w tym roku i którym dziękuję za ich "pióro". Dobrze mieć do dyspozycji takie narzędzie jak "UZetka", które już od dziesięciu lat jest żywym dowodem na to, że studentom się chce, że potrafią, że mają coś do powiedzenia. Studenci UZetu jako jedyni w kraju mają trzy tak potężne media i umieją z nich korzystać. W czasie wakacji do Waszej dyspozycji pozostaje Radio Index i UZetka.pl. A tym ostatnim numerem życzę wszystkim udanych, słonecznych wakacji! Wracajcie pełni wrażeń i miłych wspomnień. Do przeczytania! Kaja Rostkowska redaktor naczelna k.rostkowska@uzetka.pl
Studenci na wakacjach...
Późno już, świta! S.J. Lec
CZERWIEC 2012
Uniwersytet Zielonogórski
3
Paulina Mietłowska studentka animacji na UZ, autorka okładki
Paulina Mietłowska współpracuje z "UZetką" od wielu lat. Jest wszędzie tam, gdzie grają gwiazdy, gdzie wydarzenia mają niezwykłą formę, gdzie studenci i studentki chcą być jej modelami. Przedłużeniem jej ręki jest Canon EOS 400D. Razem potrafią czynić cuda. Dzisiaj każdy jest fotografem, bo każdy ma aparat, chociażby w komórce... Zgadzasz się z tym? Słowo fotograf kojarzy mi się z profesjonalizmem, artyzmem i pewną wiedzą na temat wykonywania zdjęć, więc nie każdy kto ma aparat jest fotografem. Są to raczej osoby "robiące zdjęcia". A samych fotografów podzieliłabym na amatorów i profesjonalistów - zaliczając siebie do tych pierwszych. Fotografia to pomysł na spędzanie wolnego czasu, terapia, a może biznes, który kiedyś rozkręcisz? Fotografia jest moją pasją. To mój sposób na spędzenie wolnego czasu, jak i terapia na oderwanie się od rzeczywistości przy realizowaniu nowych pomysłów. W przyszłości kto wie, może będzie również i biznesem. Jak studia na animacji na UZ wpłynęły na Twoje umiejętności? Spotkałaś tutaj autorytety albo ciekawe wyzwania?
Poznałam tutaj osoby, które zainspirowały mnie do rozwinięcia swoich umiejętności. To dzięki mediom studenckim mogłam uczestniczyć w wielu ciekawych projektach i wydarzeniach. Nabrałam odwagi, pewności siebie, jak i dystansu do krytyki. Mogę śmiało powiedzieć, ze ostatnie 3 lata były bardzo bogate w doświadczenia związane z rozwijaniem mojej pasji. Zielona Góra i zielonogórzanie – wdzięczne tematy do zdjęć? Może nie są to moje ulubione tematy, bo zawsze ciągnęło mnie w stronę portretu i fashion, ale tak, zaliczam je do tematów wdzięcznych i przyjemnych. Zielona Góra nie jest moim miastem rodzinnym, więc przy każdej okazji fotografowania jej mogłam ją poznać czy odkryć interesujące miejsca, a zielonogórzan uchwycić w ciekawych momentach. Co jest najważniejsze we współpracy fotografa i modelki? Jak
przebiegało przygotowanie okładki do tego numeru "UZetki"? Nad okładką pracowała grupa ludzi, z którą mam przyjemność pracować od roku, zatem przygotowanie jej poszło sprawnie i przyjemnie. Dla mnie najważniejsze w relacji fotograf-modelka jest wzajemne zaufanie opierające się na przekonaniu, że obie
Nowy tomik Krzysztofa Kowalczyka Student Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa na UZ, Krzysztof Kowalczyk, wydał właśnie czwarty tomik swojej poezji. Temu wydarzeniu towarzyszył wernisaż w zielonogórskiej Galerii PWW. Krzysiek wydał już trzy swoje tomiki: "Multiverse", "Continuum" i "Dualis". Najnowszy tomik, zatytułowany "Poezje nienazwane", to zbiór 32 przejmujących wierszy zilustrowanych grafikami Grzegorza Kowalczyka. Tomik możecie zdobyć na stronie internetowej Krzyśka Kowalczyka w cenie 10 zł. Na www. krzysztofkowalczyk.weebly.com znajdziecie też e-booki z wierszami autora. Polecamy!
strony wykonują swoją pracę na najwyższym poziomie. Dziękuję za rozmowę. Kaja Rostkowska Okładka: Zdjęcie: Paulina Mietłowska Fryzura: Dawid Tyrpin Makijaż: Magdalena Klejna Stylizacja: Daria Kubasiewicz
4
Książka studenta Uniwersytet Zielonogórski
CZERWIEC 2012
W studenckiej biblioteczce
Niemiec, którego Niemcy nie lubią
Hans Hellmut Kirst to prawdziwa literacka marka. Napisał 59 książek, sprzedał ponad 15 milionów egzemplarzy, uzyskał mnóstwo nagród, w tym bardzo prestiżową im. Edgarda Allana Poe, a jego cykl "08/15" jest najsłynniejszym spośród wszystkich obejmujących historię powstania i upadku III Rzeszy oraz czasy powojenne. Jednak rodacy są wobec niego obojętni, żeby nie powiedzieć nieprzychylni, a niemiecka krytyka uznaje jego twórczość za „literaturę popularną”, co jest swoistym eufemizmem literatury brukowej i jarmarcznej. Dlaczego Niemcy nie lubili Niemca? „W partii” to pierwsza część cyklu "08/15", która przenosi nas w rok 1933 do małego miasteczka w Prusach Wschodnich. Głównym bohaterem jest młody i niespotykanie bystry Konrad Breitbach, który sypie jak z rękawa cytatami z „Mein Kampf” i szybko pnie się w partyjnej hierarchii NSDAP. Nie jest jednak typowym karierowiczem czy fanatykiem, ale bardzo niejednoznaczną, rozbudowaną postacią, której każdy ruch sprawia, że coraz mocniej zastanawiamy się, po której stronie on właściwie stoi. Książka jest specyficzna i absolutnie nie nazwałbym jej brukową czy wagonową. Nie ma dynamicznej, wartkiej akcji, nie ma wymyślnej fabuły, która się rozwija, a potem zgrabnie kończy, na ostatnich kartach, nie znajdziemy też mocnego uderzenia, które pozamiata nasze wcześniejsze domysły. O ile końcówka lekko mnie rozczarowała, o tyle cała reszta sprawia, że powieść jest zaprzeczeniem literatury „popularnej”. „08/15 w partii” to okno, przez które zaglądamy w głąb NSDAP, ale także człowieczej natury. Hans Kirst stworzył szalenie wyraziste postaci i uwikłał je w niezwykle poplątane, ale jakże ludzkie relacje. Bohaterowie są do tego stopnia charakterystyczni, że, z wyjątkiem jakiejś tam trzecioplanowej kobiety, ani przez sekundę nie mu-
siałem zastanawiać się, który to był ten Keller. Do tego autor serwuje nam wyśmienite dialogi. Wielowątkowość sprawia, że główny bohater jest nim tylko z nazwy, lektura upływa błyskawicznie, a po skończeniu książki czujemy niedosyt i chcemy sięgnąć po kolejną z cyklu. Dlaczego zatem Niemcy nie lubią Niemca?
swojego narodu, nie szuka wymówek i okoliczności łagodzących, ale pokazuje NSDAP i niemieckich nacjonalistów takimi, jakimi byli – głupimi, próżnymi i żądnymi władzy. Osobiście najbardziej cenię to, że Hans Hellmut Kirst prezentuje nam pewne idee i poglądy, ale robi to w sposób subtelny. Nie narzuca jedynej
nienawiść, frustracja, żądza władzy, przekonanie o własnej wyższości i uwielbienie dla jednostki – wodza. Najbardziej gorzką lekcją autora jest jednak to, że gdy pewna granica zostanie przekroczona, a bezmyślny motłoch uzyska odpowiednią siłę, ludzie światli, ukształtowani, którzy rozumieją zło wyrządzane przez
Hans Helmut Kirst "08/15 w partii"
Rok 1933, Hitler dochodzi do władzy. Niemcy mają się dopiero przekonać, jakie będą tego konsekwencje… Wprowadzaniu nowego porządku towarzyszą terror, przemoc i gwałt. Szaleją grupy szturmowe SA, członkowie partii nazistowskiej stają się wszechwładni, a to przyciąga wielu łaknących władzy ludzi do wstąpienia w szeregi NSDAP. Jednym z nich jest Konrad Breitbach, który uczy się na pamięć wersów z „Mein Kampf” i staje się gorliwym wyznawcą nowej wiary. Jednak w przeciwieństwie do innych karierowiczów gotowych sprzymierzyć się z samym diabłem dla odniesienia osobistych korzyści, działania Konrada w szeregach zwolenników Hitlera nie są jednoznaczne i przynoszą wiele zaskakujących zwrotów… „Łatwo jest odpowiedzieć na to pytanie. Dlatego, iż jako Niemiec rozebrał swoich rodaków z koszul, spodni i butów – nie zostawiając na nikim i niczym suchej nitki. Ukazał, co sprzyjało temu, że hitleryzm stał się doktryną realizowaną w Niemczech w pewnym okresie niemal przez wszystkich.” – tak wyjaśnia to Karol Czejarek, tłumacz i autor rewelacyjnego przekładu „08/15 w partii”. Krytycyzm wobec nie tyle własnego narodu, co chorej ideologii, jest esencją powieści Kirsta. Autor nie usprawiedliwia
słusznej prawdy, jak to robiła partia. On rysuje pewną rzeczywistość, a wszelkie sądy i oceny pozostawia nam – czytelnikom. Warto przeczytać „08/15 w partii”, bo to po prostu mądra książka. Taka, która choć trochę wyjaśnia straszliwe czasy i wydarzenia, ale niesie jednocześnie bardzo aktualną przestrogę dla Polaków – Kirst skłania do refleksji nad tym, jak potwornie niebezpieczny może być skrajny nacjonalizm wdzięcznie przyozdobiony w łatkę patriotyzmu, jak okrutne konsekwencje rodzi
KONKURS
daną partię, akceptują sytuację i stają na czele, aby osłonić siebie i bliskich. Dlatego upadku cywilizacji z połowy ubiegłego wieku, nie jest winny sam Hitler, ale także całe społeczeństwo, łase na populistyczne hasła o honorze, sile i wyjątkowości własnego narodu. Dziś na szczęście raczej już nam to nie grozi, ale nacjonalistyczna filozofia wciąż jest obecna i patrząc na niektórych wyborców - wyznaje ją co piąty Polak. Mateusz Jędraś
Skoro literatura to nasza dziedzina, pytanie konkursowe Was nie powstrzyma. Nagrody zacne wydawnictwo Erica funduje. Chcecie je zdobyć? Róbcie, co następuje: książkę swoją ulubioną wybieracie i odpowiednią rekomendację mnie wysyłacie. Trzy propozycje najbardziej urzekające otrzymają od nas nagrody następujące: 1. miejsce „08/15 w partii” + 2 inne książki Instytutu Wydawniczego Erica; 2. miejsce – 2 książki; 3. miejsce – 1 książka. Odpowiedzi wysyłajcie na adres MATEUSZJEDRAS@INDEX.ZGORA.PL do 25 czerwca 2012 r.
Uniwersytet Zielonogórski
CZERWIEC 2012
5
O Europejskiej Współpracy Transgranicznej słów kilka…
Casting na radiowe głosy
Jednym z kluczowych czynników warunkujących rozwój województwa lubuskiego jest jego położenie na pograniczu polsko-niemieckim. Współpraca naszego regionu z Saksonią oraz Brandenburgią przejawia się m.in. poprzez realizację celów dwóch Programów Operacyjnych Europejskiej Współpracy Transgranicznej (PO-EWT) w ramach celu 3 polityki spójności Unii Europejskiej na lata 2007-2013.
ZOSTAŃ DJ’EM RADIA INDEX Przyjdż na nagranie 20-go czerwca o godz. 16:00 Akademickie Radio Index ul. Podgórna 50 (Ds. Rzepicha) Zielona Góra
Dr Waldemar Sługocki
www.uzetka.pl/casting
REKLAMA
Pierwszy z nich, PO-EWT Polska-Saksonia, po lubuskiej stronie obejmuje powiaty: żarski, żagański, krośnieński, zielonogórski, nowosolski, wschowski, świebodziński oraz miasto Zielona Góra. Na jego realizację przeznaczono prawie 124 mln euro. Według danych z maja 2012 roku w ramach tego programu zatwierdzono do realizacji projekty o wartości 77,9 mln euro pochodzących z alokacji środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (EFRR). Natomiast drugi program, PO-EWT Polska-Brandenburgia, jest realizowany po stronie polskiej na obszarze całego województwa lubuskiego. Głównym celem programu jest pokonywanie granic poprzez redukcję niedogodności spowodowanych położeniem przygranicznym i prowadzenie wspólnej polityki rozwoju regionalnego dla województwa
lubuskiego oraz Brandenburgii. Na jego realizację przeznaczono 146,5 mln euro. Dotychczas zatwierdzono zaakceptowano wnioski aplikacyjne na kwotę 109,3 mln euro ze środków EFRR. Lubuskie jest dynamicznym i stabilnym partnerem dla regionów niemieckich. Dzięki podejmowanym inicjatywom przez regionalną i lokalną administrację, coraz więcej podmiotów z naszego regionu skutecznie aplikuje o środki pochodzące z budżetu Unii Europejski na lata 2007-2013. Jest to szansa dla nas wszystkich, a w szczególności dla lubuskich organizacji pozarządowych, samorządów oraz przedsiębiorców. Sądzę, że szansę, którą dają nam programy Europejskiej Współpracy Transgranicznej, wykorzystamy w pełni do końca roku 2013. www.waldemarslugocki.pl
6
Nowoczesny student
CZERWIEC 2012
Nowoczesny student cz. 7 W tym dziale "UZetki" poruszamy tematy związane z nowymi technologiami. Artykuły te powinny ułatwić każdemu studiowanie oraz uświadomić, że istnieją łatwe i wygodne rozwiązania, które mogą być wykorzystywane również w życiu codziennym. Denis Marciniak - autor bloga derosky.com
Jak dojedziesz na wakacje?
Jako że to już ostatnie przed wakacjami wydanie "UZetki", to zajmę się tematem związanym z podróżami. Wielu z Was pewnie będzie odwiedzać swoich znajomych w innych miastach, jeździć na koncerty czy po prostu zwiedzać inne miasta. Chcąc usprawnić sobie podróżowanie, powinniście poznać serwis jakdojade.pl
Wchodząc na podany wyżej adres mamy dostęp do wyszukiwarki rozkładów i połączeń linii komunikacji miejskiej po kilkunastu miastach w Polsce (niestety, nie ma jeszcze w bazie Zielonej Góry). Kiedy jesteśmy na przykład w Warszawie, możemy sprawdzić, jak z dworca dostaniemy się w nasze miejsce docelowe. Serwis pokaże możliwe połączenia, ewentualne przesiadki oraz aktualne rozkłady jazdy. Wystarczy wpisać skąd i dokąd chcemy się udać. Możemy również odpowiednio zoptymalizować wyniki naszego wyszukiwania, tzn. odznaczyć, by serwis nie pokazywał połączeń autobusowych lub tramwajowych lub nawet konkretnej linii, nie kazał nam za dużo chodzić między przystankami czy pokazał tylko połączenia niskopodłoREKLAMA
gowych pojazdów, co może przydać się osobom niepełnosprawnym. Oprócz tego mamy możliwość zdecydować, czy chcemy podróżować wygodnie, optymalnie czy szybko. Wybierając np. tryb wygodny, serwis pokaże nam w pierwszej kolejności połączenia z możliwie jak najmniejszą liczbą przesiadek i z najbliżej usytuowanym od nas przystankiem. Oczywiście poza komputerem, z serwisu możemy również korzystać za pomocą naszej komórki. Aktualnie aplikacja jakdojadę dostępna jest w App Store, Google Play i Ovi Store. Posiadacze innych urządzeń mogą natomiast korzystać z serwisu za pomocą specjalnie przystosowanej wersji strony pod adresem m.jakdojade.pl. Osobiście pobrałem aplikację dla iPhone'a,
kiedy byłem w Szczecinie i zauważyłem, że ma ona kilka przydatnych funkcji. Oprócz aktualnych rozkładów jazdy linii tramwajowych i autobusowych można je dodawać do obserwowanych, co pozwala mieć rozkład ulubionych linii zawsze pod ręką w osobnej zakładce. Po uruchomieniu aplikacja określa moje położenie i pokazuje najbliższy przystanek oraz linie komunikacyjne, które przez niego przechodzą. Jeżeli chcemy znaleźć informacje o konkretnej linii, wystarczy wpisać jej numer w wyszukiwarkę. Oprócz tego wszystkie wcześniej opisane funkcję też mieszczą się w aplikacji. Sam program może działać również w trybie offline, co przyda się, jeżeli nie mamy pakietu danych w komórce, a trasę wyznaczyliśmy sobie wcześniej w domu używając sieci wi-fi.
W ten sposób uruchamiając później aplikację w autobusie, by sprawdzić, ile przystanków zostało do końca naszej podróży, nie narażamy się na koszty transmisji danych, choć podejrzewam, że program nie potrzebuje tych danych zbyt wiele. Jakdojade.pl w chwili pisania tego artykułu ma w swojej bazie takie miasta Białystok, Bydgoszcz, Kraków, Łódź, Trójmiasto, Poznań, Radom, Szczecin, Toruń, Warszawę oraz Wrocław. Serwis oraz aplikacja może przydać się podczas Euro 2012. Po przyjeździe do jednego z miast pomoże trafić na stadion, a później ewentualnie do hotelu. Mam nadzieję że dzięki temu rozwiązaniu nie zgubicie się i zaoszczędzicie sporo czasu. Miłego podróżowania. Denis Marciniak
CZERWIEC 2012
Felieton
Uwiązani na życiowej smyczy
7
Żyjemy wszyscy w wolnym kraju, mając prawo do podejmowania indywidualnych decyzji i wpływania przez otwarte wybory na losy naszego narodu. Mamy nieetyczne prawo do wtargnięcia na własne życie oraz możliwość takiej egzystencji, na jaką mam ochotę. Zachłyśnięci wolnością myśli, słowa i czynu nie zauważamy jednak, że wszystko, co robimy, odbywa się na życiowej smyczy.
Paweł J. Sochacki
S Smycz, powszechnie h i znany i prosty w swej konstrukcji przedmiot do ograniczania wolności. W założeniach wynalazcy dotyczyć miał psów. Współcześnie już nie tylko psy mają monopol spacerowania na smyczy, robimy to z kotami, fretkami, a nawet małpkami. Smycz trzyma czworonogi blisko naszej sylwetki i daje złudne wrażenie wolności naszemu pupilowi. Gdy ten w przypływie instynktownej radości rusza przed siebie widząc gołębie, nagle w najmniej spodziewanym momencie czuje blokadę i mocne szarpnięcie. Choć na pozór
wolny, całkowicie zniewolony i zależny od kogoś. Zwierzęca smycz jest namacalnym dowodem życiowego ograniczenia, emocjonalnego lub cielesnego przywiązania do ludzi i rzeczy oraz wyliczonym w metrach odcinkiem przestrzeni życiowej. Życiowo uwiązani lub przywiązani jesteśmy chyba wszyscy. Wir nauki, pośpiech w pracy, obowiązki w domu. Układanka codzienności zbudowana z tysiąca spraw, które w niewiedzy przed nami ograniczają wolność. Ile to razy złapaliśmy się na chęci dążenia do ideału pięknej i wysportowanej sylwetki kreowanej przez mass media? Ile to razy obiecaliśmy sobie bardziej rzetelną i konsekwentną naukę? Za którym podejściem zdaliśmy egzamin na prawo jazdy? Łatwo policzyć, a czy łatwo jest zastanowić się
na sensem tego dążenia? Owszem, nikt nie chce być jak każdy, ale wygodnie jest być takim, jak wszyscy. Podejmując indywidualną z naszego punktu widzenia decyzję często kierujemy się wpływami innych. Skoro wszyscy z klasy idą na studia…, jeżeli Monice udało się zdać
prawko…, gdybym schudła jeszcze te parę kilogramów… Wciągamy się wir zachcianek, obowiązków i nawyków, które najpierw swobodnie a z czasem coraz mocniej zaciskają się na naszych nadgarstkach, stopach
i szyi. Ciągani na smyczy przez świat pokus zastanawiamy się, skuleni gdzieś w kącie, kto tu i kogo miał prowadzać w zamierzeniach autora. Tak, jestem wolny, a to, że moje oczy nie mogą oderwać się od widoku nagich piersi z pierwszych stron gazet dla dorosłych, wyczekuję z wypiekami dnia przeceny upatrzonej sukienki w centrum handlowym czy skuszony zapachem fastfooda mechanicznie staję w kolejce po kanapkę, której miałem już nigdy nie jeść, o niczym przecież nie świadczy. Mam prawo do własnych czynów, wydawania swoich pieniędzy i polepszania własnego samopoczucia. Czyny te jednak nieświadomie stają się częścią życiowej smyczy, która bezwładnie ciągnie do wybranych przez siebie celów.
Wszystko się kręci wokół matmy
Wszystko się dzieli na miliony części, które dalej się dzielą, żeby następnie znów móc się dzielić... Zapewne po to, aby każdy swobodnie mógł narzekać, że wszystko się dzieli, tylko po to, by się znowu podzielić. Ewentualnie na to, że wszystko już jest wystarczająco podzielone, a powinno być na przykład spojone. Nieważne. Nevermind – mogę zarzucić po angielsku, ale powiem, że zarzucam po amerykańsku, bo to brzmi lepiej. Jak kto woli. Bo może sobie na luzie woleć, skoro i tak nie wie, o co chodzi. A jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o kasę. Kasę, którą chciałoby się móc dzielić. Kiedy nawet nie ma co do czego składać. A i tak każdy próbuje się czegokolwiek doliczyć. Grosza. I później grosz do grosza. Wszystko się kręci wokół matmy. Której niby nikt nie ogarnia. Trudno ogarniać, kiedy w zadaniu wychodzi siedem liczb po przecin-
ku. I nagle nie wyobrażasz sobie swojej miny, gdy musisz tę sumę zapłacić. Polska. Polska matma plus szybkie rozumowanie. Kartą, poproszę. Gorzej, gdy nie można. Taki tam owad. Odejmujesz, mnożysz, dzielisz, dodajesz. W międzyczasie narzekasz na skomplikowanie ułamków, wolałbyś, żeby ich nie było. A potem szukasz drugiej połówki. Tej wcześniej wyeliminowanej. Tej wcześniej odjętej, usuniętej. Koniec. Zapomniałam. Końca tutaj nie ma, jest nieskończoność. Ciągle otaczają mnie liczby. Numerologiczny labi-
rynt. Wyślij sms-a o treści 1236 na numer 6. Eh. Prowadzący się pomylił. Wybaczam. Nie ma innej opcji – nie znalazłam innego rozwiązania. Tymczasem x należy do zbioru pustego, bo dowiedział się, jakie jest zajęcie poniedziałku. Takie, że zajmuje 1/7 naszego życia. Niby nie trudno policzyć, ale przecież nie wiesz. Bo siódemka to szczęście, szczęściem jest siedem. Przez milion wróżek powtórzywszy, mam ochotę wziąć trzynastkę pod pachę. I wyjść. Wróciłam. Ślizgałam się po trójkątnej paraboli. Po-
zdrowiłam parę logarytmów. I wylądowałam gdzieś pod pierwiastkiem. Nieobliczalnie. Jak całe życie. Jeden wielki układ współrzędnych. I te ciągłe (po) równania. Nie lubię liczyć, bo niby można tylko na siebie. Wolę odliczać na przykład. Trzy, dwa, raz, raz, raz… Odcinam numerki na niewidzialnej tasiemce. Prawie wakacje! Już prawie wolne! Oby się nie przeliczyć.
Karina Ostapiuk
8
CZERWIEC 2012
Zajawka studenta
Studencka zajawka: POKER
Pokerowy Super Bowl
Gdy dwa kluby piłkarskie konkurują ze sobą, to zazwyczaj napędzają wzajemnie swój rozwój. Tak jest w przypadku Manchesterów czy Realu i Barcelony. Ale co może się stać, gdy ktoś spróbuje ścigać się z niedoścignionym wzorem? W świecie pokera za taki wzór uchodzi World Series Of Poker. A konkurować z nim próbował ,,Amarillo Slim” Preston.
Jakub Suszka
jakubsuszka.natemat.pl Chociaż zastanawiam się się, czy słowo konkurować jest tu na miejscu. Gdy Preston w 1972 roku wygrał WSOP doszedł do bardzo prostego wniosku: -World Series Of Poker jest tak udany, że każdy chce więcej tego typu turniejów-. Skoro powiedziało się A, to wypada powiedzieć B. I Amerykanin tak też zrobił. Dzięki swoim znajomościom Preston w 1979 roku wystartował z nowym cyklem. Być może z zamiłowania do futbolu amerykańskiego, albo prestiżu
tamtych rozgrywek nowy cykl nazwał Super Bowl Of Poker. Wpisowe do turnieju głównego ustalono na 10 tysięcy dolarów. Jak wspomina Mike Sexton, jedna z gwiazd świata pokerowego: -Wszyscy najwięksi gracze chcieli tam być. Wśród nich ten turniej cieszył się wielkim uznaniem. W pierwszej edycji wzięło udział 30 zawodników (w pierwszym WSOP-7, w 1979- 54), co dawało nadzieję, że w przyszłości będzie jeszcze lepiej. Przy stole pojawili się m.in. Doyle Brunson, Chip Reese oraz oczywiście sprawca całego zamieszania, Amarillo Slim. Zwycięzcą okazał się George Huber, który wzbogacił się o 150 tysięcy dolarów. Kolejne lata niestety nie okazały się ,,złote” jak prognozowano. W najlepszym roku zagrały 54 osoby. W najgorszym (1991 rok) tylko 12. I to właśnie ten najgorszy rok okazał się gwoździem
Studenci na wakacjach... Nie wiadomo dlaczego, ale wakacje sprzyjają szaleństwom! To nie tylko czas, kiedy odkrywamy nasze nowe zajawki (często sportowe), ale po prostu trzy genialne miesiące dobrej zabawy. Zobacz, co robi ta naprawdę zwariowana studentka obok... Tak, tarza się w mące. Tak, postanowiła zostać modelką, żeby za kilka lat mieć co wspominać. Nie, latem nie chowaj w domu swoich szaleństw - wyprowadź je na spacer, pojedź z nimi nad jezioro, zabierz je na quady! Ale drodzy studenci... oprócz energii spakujcie do plecaka również rozsądek, chociażby kilo! :-)
do trumny dla pokerowego Super Bowl. Jako jedną z przyczyn odwołania turnieju organizatorzy podali m.in. ,,brak stabilności lokalizacji”. Nie wiem, na ile im to rzeczywiście przeszkadzało, ale faktem jest, że 13 edycji SBOP odbyło się w sześciu różnych kasynach (w czterech miastach: Las Vegas, nad Lake Tahoe, Flamingo i Reno). Na 13 edycji aż 6 padło łupem zawodników, którzy później znaleźli się w Poker Hall of Fame, co świadczy o bardzo wysokim poziomie turnieju. Chyba jednym z najciekawszych stołów finałowych był ten w 1990 roku, gdy spotkali się TJ Cloutier, Chip Reese, Jack Keller i Stu Ungar (wszyscy należą do PHOF). Ten ostatni to bardzo ciekawa postać, przez wielu uważany za najlepszego gracza wszech czasów. Jako jedyny zdołał wygrać WSOP Main Event i Super Bowl Of Poker po
trzy razy. Ale jak to czasami bywa, geniusze potrafią wszystko oprócz ładowania się w kłopoty. Dla Stu były to narkotyki. Popadł w taki nałóg, że w 22. listopada 1998 roku jego serce nie wytrzymuje. Wielki mistrz (zasługuje na oddzielny artykuł), który przy stołach pokerowych wygrał ponad 30 milionów dolarów, szczycący się fotograficzną pamięcią (co wykorzystywał w black jacku) nie potrafił wygrać najważniejszego heads-up'a w swoim życiu. Wracając do SBOP. Czy turniej, który miał w zamyśle konkurować z World Series Of Poker poniósł porażkę? Trudno jednoznacznie ocenić. Według mnie, nie. Co prawda nie zyskał takiej popularności jak jego ,,starszy brat”, ale na stałe zapisał się w historii pokera. A czy nie o to chodzi?
CZERWIEC 2012
>>> Facta notoria
Mateusz Jędraś
mateuszjedras@index.zgora.pl
>
Zaglądam na portal "Gazety Lubuskiej", a tam news dnia – audi puknęło bentleya wartego milion złotych! Szok! „W końcu mamy sprawiedliwość na tym świecie!” – pomyśleli czytelnicy. – „Dobrze tak złodziejowi!”. Nie ma co. "Lubuska" trzyma swój poziom i w dodatku patriotycznie pielęgnuje naszą polską mentalność.
> Gosia Pera, dyrektor od pro-
mocji Gorzowa, z dumą ogłosiła, że jej mała ojczyzna startuje w konkursie „DesigNOWE Miasto 2012”. Jak mówi, będą się chwalić Filharmonią, a przy okazji zaprezentują bulwar, ciekawe zakątki miasta i... rzekę! Tak, tak. Tę brudną... Dlaczego startują? Pewnie Pani od PRu wyznaje zasadę, że nieważne jak, ważne, że o nas mówią.
>
Jak donoszą najnowsze badania, studenci I roku chcą w pierwszej pracy zarabiać 3 tys. zł. i sądzą, że znajdą ją zaraz po zdobyciu dyplomu. Dwa lata później twierdzą, że byliby bardzo zadowoleni z roboty za 2,5 tysiąca, której szukanie zajęłoby im około 4 miesięcy. Po ukończeniu nauki marzą o jakiejkolwiek pracy za jakiekolwiek pieniądze. Jak widać, rozsądek przychodzi z wiekiem...
>
Wysoka akcyza nie odstrasza od spożywania alkoholu. Odstrasza od jego kupowania. Pe-
wien imprezowy tercet nie miał pieniędzy, ale miał ochotę, więc poszedł po wódkę bez grosza, za to z młotkiem. Jeden z muszkieterów wybił szybę wystawową przyniesionym orężem i z resztą kompanii zagarnął kilkanaście butelek wódki. Po paru godzinach policjantom udało się odzyskać już tylko 8 z nich. Włamywacze na razie nie usłyszeli zarzutów. Najpierw muszą wytrzeźwieć, a przy 3 promilach trochę to potrwa...
>
Maj to miesiąc matur, więc lokalne VIPy w "Wyborczej" wspominały swoje egzaminy dojrzałości. Marszałek Ela Polak pisała w zielonej, hipisowskiej sukieneczce, bo elegancki strój miała w reklamówce (?!) i nie zdążyła go włożyć. Z kolei nasi lubuscy Prawi i Sprawiedliwi posłowie, którzy w życiu kierują się tylko honorem, uczciwością i prawdą, pochwalili się czymś innym. Ela Rafalska, posłanka PiSu z Gorzowa, opowiada, że „mocno liczyła na ściągi, które pisała wiele godzin”. Z kolei inny "pisior" – Jerzy Materna – szył specjalny garnitur ze schowkiem na ściągi. „Ach! Wspomnienia na całe życie!” - wzrusza się zielonogórski poseł... I dziw się, Polaku, że politycy cię oszukują.
>
Męska duma nakazuje szanującemu się samcowi przyjąć każde wyzwanie. Pewien student z Krakowa wracając rano ze znajomymi spojrzał na kościół Mariacki, doznał natchnienia i przyjął zakład z kolegami. Zadeklarował, że wskoczy do kanału i tunelami przejdzie rynek. Jak powiedział, tak zrobił. Tylko później nie mógł wyjść. Pijanego chłopaka ostatecznie wyciągnęła straż pożarna. Nie ma co się rozwodzić, ale są takie dziury, do których nie należy wchodzić...
>
W ostatnią niedzielę maja w Kożuchowie odbyły się walki zakutych... w zbroje. Pewien śmiały rycerz mistrzowsko wywijał mieczem, piruetami unikał ciosów i tak pokonywał kolejnych przeciwników. Nie zważał nawet na żonę wołającą na obiad! Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, a horyzont oblewał się krwistoczerwonym blaskiem... nasz junak powalił ostatniego wojownika. Wtedy jednak na placu boju pojawiła się ta jedyna, nieposkromiona dotychczas przez nikogo, bestia. Tak nasz bohater poległ. Patelnia żony okazała się twardsza niż najlepszy pancerz...
> Chmury się rozstąpiły i roz-
świetliły boskim blaskiem drogę pierwszej pielgrzymki Nordic Walking! Blisko 200 śmiałków pokonało okrutnie wymagające 11 kilometrów!, ale poświęcili się tak w imię swoich ideałów! Celem pielgrzymki był kościół-sanktuarium pw. Pierwszych Męczenników Polski. Przypuszczam, że większość z tych racjonalistów słysząc „pierwszy męczennik”, miało na myśli naszego poległego w boju wielkiego męża stanu, jeszcze większego prezydenta i imiennika tego gościa, co to orła na drzewie zobaczył...
>
Martwimy się, że drogi na Euro nie będą przejezdne. Ukraińcy nie mają tego problemu, bo bez kibiców, drogi im niepotrzebne. Dziennikarze Europy Zachodniej wpadli w panikę, gdy na konferencji prasowej polskiej Straży Granicznej dowiedzieli się, że bez paszportu, którego nigdy nie wyrabiali, nie wjadą na Ukrainę. Najbardziej przerażony był Holender. Nic dziwnego. W końcu u nas nie mógł legalnie... się odstresować. Ciekawi mnie tylko, że skoro zachodni dziennikarze sportowi są tak
Zielona Góra
9
świadomi, to czego możemy się spodziewać po kibicach?
>
Ha! Już wiemy, czego możemy się spodziewać po kibicach! Że nie przyjadą... Stacja BBC jakiś czas temu straszyła swoich rodaków, że w Polsce to tylko burdy, ustawki, rasizm, semityzm, antysemityzm i antyrasizm! Piłkarz, którego horyzonty myślowe są godne typowego sportowca, Sol Campbell powiedział, żeby Angole nie przyjeżdżały do Polski, jeśli nie chcą wrócić w trumnie. Zważywszy na czerwone stroje reprezentacji Anglii, sądzę, że pan Sol musiał wziąć sobie do serca wypowiedź pana K. o „małpie w czerwonym”...
> Wiemy, jakie wino zostanie
oficjalnym trunkiem Winobrania 2012! Będzie ono pochodzić z Nitry - naszego miasta partnerskiego na Słowacji i będzie kosztowało około 20 zł. Urząd Miasta wysłał specjalną delegację, żeby przetestowała i wybrała odpowiedni winobraniowy nektar. Jednym z testerów był Dariusz Lesicki z UM, który po dokonaniu wyboru przywiózł 42 butelki dla swoich kolegów. Niestety pana Darka też trzeba było przywieźć... Niewiadome jest także, jak działał Urząd Miasta po degustacji owych 42 butelek. W magistracie nikt nie odbierał...
> Podczas Gali Belfra Roku
2012 największą gwiazdą była dr Bożena Kuczma, która ilością nagród i nominacji przyćmiła samą Meryl Streep! Nominowana była w 6 kategoriach, w jednej wygrała, a w dodatku uzyskała tytuł SuperBelfra! Statuetek nie odebrała, ponieważ nie zaszczyciła nas obecnością podczas ich rozdania, ale jest to całkowicie zrozumiałe. W końcu tytuł Najbardziej Roztargnionego Belfra zobowiązuje...
10
Festiwal Nauki
CZERWIEC 2012
Festiwal Nauki: Ekologia!!!
"Najpiękniejszą rzeczą, jakiej możemy doświadczyć, jest oczarowanie tajemnicą. Jest to uczucie, które stoi u kolebki prawdziwej sztuki i prawdziwej nauki. Ten, kto go nie zna i nie potrafi się dziwić, nie potrafi doznawać zachwytu, jest martwy, niczym zdmuchnięta świeczka". Albert Einstein Festiwal Nauki 2012 po raz kolejny zachwycił zielonogórzan i pozwolił zbliżyć się do tajemniczego świata wielkiej nauki. Tym razem odbywał się pod hasłem "Ekologia!!!". Zdjęcia: Marta Ułasowicz
Hit Festiwalu Nauki - elektryczny skuter skonstruowany przez studentów i naukowców z Akademickiego Związku Motorowego. Wydział Mechaniczny UZ rządzi!
Festiwal Nauki to także pedagogika w najlepszym wydaniu. Dzieciaki spacerujące po deptaku czekało mnóstwo atrakcji, a i rodzice dali się czasem wciągnąć w różnorakie gry i konkursy.
Dzieci na chwilę pochowały się za spódnicami, a dorośli pełni niepokoju obserwowali spektakl "Echo ziemi" przygotowany przez grupę Pawła Matyasika.
"Nauka w szkołach powinna być prowadzona w taki sposób, aby uczniowie uważali ją za cenny dar, a nie za ciężki obowiązek" - Festiwal Nauki udowania, że nauka to dar!
Festiwal Nauki
CZERWIEC 2012 Festiwal Nauki rozpoczął Flash Mob studentów II roku Animacji Kultury UZ. Po występie przebranych za sprzątaczki studentów Rektor UZ, prof. Czesław Osękowski otworzył Festiwal Nauki 2012! Przy scenie wystąpił Studencki Teatr Tańca z przejmującym układem "Echo Ziemi", inspirowany problemem skażenia środowiska. Tuż po południu okazało się z kolei, że można być modnym i dbać o środowisko: odbyły się dwie części pokazu mody ekologicznej. Na deptaku zaprezentował się także teatr Germinatio, a widowisko nosiło tytuł "Kiełkowanie". Te wszystkie pojedyncze wydarzenia mile zaskakiwały zielonogórzan, którzy przede wszystkim spodziewali się atrakcji na stoiskach poszczególnych wydziałów Uniwersytetu Zielonogórskiego. Stoiska rozciągały się od pomnika Bachusa aż niemal pod sam dworzec. Czym nas wabiły? Stoisko ekohistoryków zamieniło się w słowiańską chatę, gdzie serwowano podpłomyki i testowano pierwsze słowiańskie kosmetyki i zioła. Wydział Nauk Biologicznych postawił na Indian - studenci i wykładowcy zaprezentowali ich kulturę, mogliśmy też "ustrzelić indyka"
i przygotować własne tipi. Również na stoisku biologów mogliśmy zajadać się smażonymi robakami. Tuz przed piętnastą przez deptak przeszedł teatr uliczny pt. "Dziwadła i Makabrydy", przygotowany przez studentów III-go roku animacji kultury na UZ. - W przygotowaniach pomogło nam spotkanie z Teatrem Klinika Lalek - opowiadał w plenerowym studiu Radia Index reżyser spektaklu, Zbigniew Ochocki. "Dziwadła i makabrydy" wprawiły w osłupienie zielonogórzan, którzy liczyli na milutki spacerek po deptaku w niedzielne popołudnie... To wszystko w niedzielę, bo następnego dnia, w festiwalowy poniedziałek, mieliśmy okazję uczestniczyć w zajmujących wykładach na UZ. Festiwal Nauki to inicjatywa głośna, barwna i ciekawa nauka ubrana w taką formę, przebrana za ciekawostki i zapierające dech w piersi eksperymenty, ujęła zwłaszcza najmłodszych, których tego dnia z pewnością zafascynował niezwykły świat naukowców. A i oni sami wydali się nam bardziej niezwykli niż na co dzień - na twarzach pracowników i studentów naszej uczelni malowała się wielka pasja i duma. Bardzo zaraźliwe!
11
12
Zielona Góra
Smaki Zielonej Góry
CZERWIEC 2012
Cóż za przewrotny miesiąc, ten nasz maj! Pewnie zdecydowana większość z was, tak jak ja, wrzucała kurtki na samo dno szały z wesołym adijos i do siego roku! na ustach, a potem, gdy temperatura spadała z 30 do 10 stopni, z rezygnacją i pokorą ponownie wciągała je na grzbiet. Można powiedzieć, prawdziwą jesień mamy tego lata. A na jesienną słotę... kawa z Jazzgotem. Albo sojowe kotleciki w Zielonej Jadłodajni. Słowem – dla każdego coś dobrego.
Jazzgot ul. Niepodległości 25 Everlasting memory Proszę Państwa, oto Jazzgot, a właściwie Dżezgot, trzymając się sztywno podstawowych zasad używania anglicyzmów. Tajemnica jego – niezgłębiona, bo czym i on jest, właściwie? Pubo-restauracja, jakkolwiek by to nie brzmiało, jest chyba najbardziej akuratnych określeniem specyfiki tego miejsca. Dla spragnionych – drinki z palemką, dla zgłodniałych... i tu pojawia się problem. Moje dotychczasowe doświadczenia z Jazzgotem ograniczały się do szkolenia, które odbywało się tam kilka miesięcy temu, a ja miałam okazję brać w nim udział. Gdybym pisała recenzję pod wpływem tamtego wieczoru, z pewnością zabrakłby mi miejsca na wyrażenie wszystkich ochów i achów, które zrodziły się w moim wrażliwych sercu po tamtej kolacji. Cóż to była za kolacja! Znacie to wspomnienie, na które ślinianki przyspieszają obroty, a wy oblizujecie się od ucha do ucha? To jest właśnie takie moje wspomnienie. Ale szara rzeczywistość bywa brutalna. Talerz pełen niespodzianek Wybrałam się tam mniej oficjalnie. Sala – piękna, elegancka, słoneczna, a przecież bądź co bądź, siedzę w piwnicy. Klimat tworzą zastawione stoły,
impresja na ścianach i spokój, spokój, spokój. Odbieram kartę od kelnera i tutaj pierwsze rozczarowanie – menu codzienne nie przypomina tego cateringowego. Decyduję się na łososia, a że rybka lubi pływać, zamawiam coś do towarzystwa. Mój kompan wybiera carbonarę i niemal od razu
okazuje się istną poezją i niemal błagam mego partnera o zamianę, ale co się nawarzyło, trzeba wypić, więc zabieram się za rybę, która pływa w morzu cebuli i tłuszczu z ziemniaków, które miały być rzekomo pieczone. Przeżuwam, ale jakoś się nie przekonuję. Zamawiam penne z pie-
czuję, że wygrał. Nie czekamy długo, a w każdym razie nie zdążę się zmęczyć, kiedy na stole pojawiają się nasze specjały. Zaczynam od carbonary, bo pachnie i wygląda tak nieziemsko, że mój łosoś różowi się ze wstydu. Makaron
czarkami i kurczakiem, z którego – o zgrozo, wybieram 5 kilo cebuli i zupełnie niespodziewane zielone tagiatelle. Taki mix, nieuwzględniony w menu, też nie wprawia mnie w zachwyt.
Potencjał jest! Dałam kucharzowi dwie szanse, by mnie oczarował, a on ich nie wykorzystał. A mimo to muszę, po prostu muszę was ostrzec, byście nie zrażali się takimi negatywami, bo ja mam do Jazzgotu ogromny sentyment. Najjaśniejszymi punktami jest menu cateringowe, a w nim cudny kurczak po włosku, zupa gulaszowa i wypiekane na miejscu, cudowne miniciastka francuskie z malinami. Szarlotka wielkości boiska do nogi i wspomniana wcześniej carbonara. A, i słynne lunche, codziennie inne, swojskie lub egzotyczne, od godz. 12 do 14 w cenie 15 zł. Jasne, że warto, zważywszy choćby na fakt naprawdę pięknej miejscówki w samym centrum, dość przyzwoitych cen i niezwykłego, artystycznego klimatu. Jazzgot to nie tylko restauracja; wieczorem zamienia się w wesoły pub, który może się pochwalić niebanalną ofertą kolorowych drinków i piw dla tradycjonalistów. Pozwolę sobie na puentę w postaci oceny - mocnej i zasłużonej czwóreczki ze sporą szansą na piątkę, jeśli tylko właściciele zwrócą większą uwagę na to, co serwuje kuchnia poza porą lunchu i cateringiem. Anna Nadstoga anna.nadstoga@o2.pl
Zielona Góra Kultura - wywiad
CZERWIEC 2012
13
Zielona Jadłodajnia ul. Kupiecka 5 Eco-fever Od pewnego czasu świat konsekwentnie zalewa fala zieleni, a my wszyscy mamy obowiązek się przewartościować i być bardziej eko. W myśl tej oto idei zakręcamy wodę przy goleniu nóg, odłączamy z kontaktu nieużywane ładowarki i generalnie szanujemy to, co dziś jest, a czego jutro może zabraknąć. Na fali owej ekologicznej gorączki wypływają nurty wegetariańsko-wegańskie, a w niełaskę popada wszystko, co zanim przybrało szatę kotleta, miało sierść albo piórka. Tanie i szybkie już nam obrzydło – nasze potrzeby zmieniają się wraz z trendami. Naprzeciw nowym oczekiwaniom wychodzi zielonogórska restauracja wegetariańska pod szyldem „Zielona Jadłodajnia”, oferująca wytchnienie dla duszy i układu trawiennego at the very same time. Zdrowie się ceni No dobrze, nie czarujmy się. Dla mnie obiad bez sztuki mięsa może uchodzić co najwyżej za lekki lunch, więc z Zielonej Jadłodajni wyszłam głodna.
I kompletnie spłukana. Za dwa krokiety z serem i pieczarkami zapłaciłam 10 zeta, za dwa naleśniki z owocami – 13. Chciałam się jeszcze skusić na obiecująco brzmiące ogniste
stoliku zajadającą się ze smakiem falafelami. Podsumowując menu, ja nie znajduję tu dla mnie niczego atrakcyjnego, ale rozumiem (po namyśle, „akceptuję” to bardziej właści-
placki ziemniaczane, ale zabrakło mi funduszy, a zupełnie oprócz tego straciłam apetyt na samą wzmiankę o kotletach sojowych i soczewicy w sosie własnym. Z mieszaniną grozy i podziwu spoglądałam na kobietę przy sąsiednim
we słowo) tych, którzy znajdują takie specjały smaczne i oryginalne. Ta oryginalność i awangarda skutkuje jednak wywindowanymi cenami, więc mam wrażenie, że moja wizyta tutaj była zarówno pierwszą, jak i ostatnią.
Masz babo placka, a dla dziecka – pluszaczka Charlotta Cafe wychodzi na wprost potrzebom studentek, które realizują się również w rolach mam. Kochane, to dla was! Pierwsze takie miejsce w Zielonej Górze, gdzie możecie spotkać się na kawie z koleżankami, pouczyć, nadrobić zaległości w lekturze lub po prostu zrelaksować, nie rozstając się jednocześnie z waszą Pociechą, która pod czujnym okiem Pani Animatorki będzie przeżywać przygody w pięknym Szarlotkowie, obitej kolorowymi pluszakami i wypełnionej miękkimi poduchami sali, przylegającej bezpośrednio do kawiarni. Dobrą okazją do odwiedzenia jej był Dzień Dziecka, w którym wasze maluchy czekało mnóstwo atrakcji, w tym specjalne deserki i… przejażdżki na koniu. Polecamy kawiarnię wszystkim, którzy odczuwają silną potrzebę odetchnięcia od swojego małego rozrabiaki, a jednocześnie drżą na myśl o rozstaniu. Anna Nadstoga
Dla kogo? Ano dla tych, którzy postanowili nie zjadać z mięsem strachu i stresu „naszych małych braci”. Dla tych, którzy sprzeciwiają się Macdonaldyzacji społeczeństwa i upatrują w fast foodach zło i zepsucie naszej cywilizacji. Dla tych, którzy lubią inaczej i dla tych, którzy chcą spróbować czegoś niestandardowego. Nie posunę się do stwierdzenia, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, bo zdeklarowani mięsożercy, tak jak ja, będą zmuszeni obejść się smakiem lub zadowolić gorzkim niedosytem. Klimat jest równie specyficzny, jak jedzenie; panuje atmosfera slow, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Można się tu zrelaksować i odchamić, na przykład w uroczym, letnim ogródku, z dobrą książką i marchewkowym ciastem. Jest niekonwencjonalnie i extra-eko.
Anna Nadstoga anna.nadstoga@o2.pl
Studenci na wakacjach... Zawsze pij wodę butelkowaną albo przegotowaną. Owoce i warzywa dokładnie umyj przed zjedzeniem, a najlepiej będzie, jeśli je sparzysz. Przed posiłkiem zawsze myj ręce najlepiej w przegotowanej wodzie. Nie pozwól, by na Twoim jedzeniu siadały muchy - mogą przenosić różne choróbska! W miarę Twojej silnej woli odmów sobie też lodów - są one najczęstszą przyczyną zatruć. Co do tych kupowanych z automatu albo kulkowych nigdy nie ma pewności, jak długo leżały w pojemniku oraz z jakich produktów zostały zrobione. To samo dotyczy kostek lodu dorzucanych do napojów: nie mamy pewności co do źródła pochodzenia wody, nie zawsze pochodzi ona z butelki czy sprawdzonego źródła, często do zrobienia lodu używana jest zwykła woda z kranu. Zdrowego i smacznego!
14
CZERWIEC 2012
Książka
Wszyscy jesteśmy sponsorami gwałcicieli i morderców
Kara śmierci musi wrócić?
Dostaliśmy list od skazanego na dożywocie, który chce, żeby w naszym kraju przywrócić wykonywanie kary śmierci. – Szumowiny mają lepsze warunki bytowe niż pacjenci w szpitalach. Ale im się to należy z mocy prawa – pisze autor listu. Obrońcy praw człowieka protestują.
Koperta, w jakiej list do nas dotarł, była niepozorna, jak setki innych, które każdego dnia przychodzą do redakcji. Jedynie stempel – z pewnej miejscowości w kraju, na razie nie możemy zdradzić której – mógłby wskazywać, że to nie jest standardowa przesyłka. Jak bardzo nietypową zawiera treść, okazało się jednak dopiero po otwarciu. Skazany na dożywocie chce, żeby w naszym kraju przywrócić karę śmierci... ▪ Większość jest przeciw? Wczoraj, gdy tylko dostaliśmy list, specjalistycznej pracowni badań publicznych SPBP zleciliśmy przeprowadzenie szybkiego sondażu. Ankieterzy telefonicznie zapytali 500 dorosłych Polaków i Polek, czy są za przywróceniem kary śmierci. Wyniki są następujące: Zdecydowanie za – 22 procent, raczej za – 20 procent, zdecydowanie przeciwko – 28, raczej przeciwko – 27 procent, nie wiem/trudno powiedzieć – 3 procent badanych. Wynika z nich jednoznacznie, że większość opowiada się przeciwko. Nieco inne wyniki uzyskaliśmy w ulicznej sondzie, jaką przeprowadzili nasi reporterzy w centrum miasta. Większość naszych rozmówców była za przywróceniem kary śmierci za najbardziej odrażające zbrodnie. Na tak zwanej ulicy głosy rozkładają się zupełnie inaczej. – Powinna wrócić zasada ze Starego Testamentu: oko za
"Oko za oko, ząb za ząb. Jeśli ktoś nie ma szacunku dla ludzkiego życia, to dlaczego my mielibyśmy szanować jego życie?" oko, ząb za ząb. Jeśli ktoś nie ma szacunku dla ludzkiego życia, to dlaczego my mielibyśmy szanować jego życie? – pyta Stanisław Wojciuszkiewicz. – Nie dość, że przez takich bandytów cierpią rodziny tych, którzy padli ofiarami przestępstw, to jeszcze potem musimy ich utrzymywać. Lepiej te pieniądze dać na domy dziecka i szpitale – dodaje jego żona, Aniela. – Kara śmierci powinna być przywrócona w przypadku najcięższych zbrodni. Można ewentualnie wpisać taką możliwość, że za zgodą rodziny ofiary byłaby ona zamieniana na dożywocie, ale bez
prawa do przedterminowego zwolnienia z więzienia – proponuje Agnieszka Patalas. ▪ Drażliwy temat – Czy przywrócenie kary śmierci jest możliwe? – spytaliśmy socjologa Przemysława Zasinę. – I tak, i nie. Ten temat co kilka lat wraca jak bumerang. Dotyczy chyba jednej z najbardziej wrażliwych sfer życia człowieka, bo najczęściej dyskusja odżywa przy okazji brutalnej zbrodni. Jest to temat cechujący się wysokim poziomem emocji, co sprawia, że niezwykle łatwo jest przy jego po-
mocy uzyskać medialny szum. A to z kolei woda na młyn dla polityków wszelkiej maści. Choć tak naprawdę, najczęściej podejmują go przedstawiciele prawej strony sceny politycznej – powiedział Zasina. Zdaniem socjologa przy umiejętnej akcji medialnej i poparciu przynajmniej jednej z liczących się partii – a że mówimy o prawicy, to jest tylko jedno takie ugrupowanie: Sprawiedliwa i Prawa Polska – można by spróbować przywrócić wykonywanie kary śmierci. ▪ Co na to prawo?
CZERWIEC2012 2012 MARZEC – Z prawnego punktu widzenia nie powinniśmy mówić o przywróceniu kary śmierci, bo nasza konstytucja jej nie wyklucza, natomiast obecnie obowiązujący kodeks karny takiego środka po prostu nie przewiduje. Taki stan rzeczy obowiązuje od 1988 r. – tłumaczy mecenas Zbigniew Ośko ze znanej warszawskiej kancelarii prawnej Ośko, Kardel, Madzianowski, Banach, Wyciszkiewicz, Spółko i Wspólnicy. Jak mówi dalej mecenas Ośko, aby kara śmierci znów była wykonywana, po pierwsze, trzeba by dokonać nowelizacji kodeksu karnego.
Książka Zielona Góra z liderów Sprawiedliwej i Prawej Polski, Jarosław Skurski, powiedział nam, że jego ugrupowanie z chęcią przyłączy się do kampanii społecznej na rzecz przywrócenia kary śmierci, o ile taka zostanie rozpoczęta. – List, jaki otrzymała redakcja, świadczy o jednym: nawet sami skazani za odrażające zbrodnie – bo przecież ktoś, kto odsiaduje dożywocie, nie dostał takiego wyroku za pospolite przestępstwo – zdają sobie sprawę, że aby sprawiedliwości społecznej stało się zadość, niektóre elementy naszego społeczeństwa, te najbardziej mierne, powinny zostać
– Nie dość, że przez takich bandytów cierpią rodziny tych, którzy padli ofiarami przestępstw, to jeszcze potem musimy ich utrzymywać. Lepiej te pieniądze dać na domy dziecka i szpitale – mówi Aniela Wojciuszkiewicz. – A po drugie, Polska musiałaby też wypowiedzieć europejską konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wartości. Zgodnie z tym dokumentem nasz kraj zobowiązał się nie wykonywać kary śmierci ani na nią nie skazywać. Jedynym wyjątkiem jest czas wojny, ale o takim wypadku w tej sytuacji przecież nie mówimy – podkreśla mecenas Ośko. ▪ Niehumanitarna kara? Zdaniem Jarosława Mahajłowskiego, lidera Ruchu na Rzecz Wolnego Forum Wszystkich Istot Czujących Cokolwiek i znanego obrońcy praw człowieka, już samo mówienie o przywróceniu kary śmierci powinno być zabronione. – To nieludzka i niehumanitarna kara. Jej stosowanie powinno być zakazane na całym świecie – zaznacza Mahajłowski. Zapytany przez nas jeden
wyeliminowane raz na zawsze. Niektóre elementy, czyli oni sami – mówi ostro Skurski. ▪ Trzeba zmienić konstytucję – Skurski gada głupoty, a jeśli kogoś należy eliminować, to jego samego z życia politycznego – odpiera Ryszard Kolasz ze Zjednoczonej Wszechlewicy. Były minister spraw wewnętrznych i administracji idzie w swych ocenach krok dalej. – Aby raz na zawsze uciąć temat kary śmierci, należy zmienić konstytucję i zapisać w niej, że taka kara nie może być wykonywana w naszym kraju. Wkrótce wybory parlamentarne. Sondaże pokazują, że Zjednoczona Wszechlewica osiągnie w nich wynik na poziomie 35 procent, a mamy nadzieję, że będzie on jeszcze wyższy. Jeśli tak się stanie, zaproponujemy Platformie Wszystkich Obywateli utworzenie koalicji, a jednym z pierw-
szych projektów ustaw jakie złożymy, będzie wniosek o taką właśnie zmianę konstytucji – zapowiada Kolasz. Chcieliśmy spytać ministra sprawiedliwości, czy istnieje choćby najmniejsza szansa, że Polska przywróci karę śmierci. Niestety, minister był wczoraj nieuchwytny, a w jego imieniu wypowiedział się rzecznik resortu, Paweł Mamcarz. – Ministerstwo sprawiedliwości obecnie nie przewiduje prac nad przywróceniem kary śmierci. To niemożliwe choćby z tego względu, że w Unii Europejskiej nie ma obecnie sprzyjającego klimatu dla wprowadzenia tak ostrego środka penalizacji – informuje Mamcarz. Dodaje, że nawet gdyby taki klimat był, to także na szczeblu rządowym nie ma ku temu woli. – Koalicja ma w tej chwili ważniejsze sprawy niż zajmowanie się karą śmierci – stwierdził rzecznik. Na pytanie, jakie to problemy tak bardzo zaprzątają głowy ministrów i polityków koalicji, że nie mogą się pochylić nad kwestią kary śmierci, Mamcarz nie odpowiedział. Inga Witt (frgm. książki "Bóg nie weźmie w tym udziału" Krzysztofa Koziołka)
15 19
Bóg nie weźmie w tym udziału Wiesław Fidler, tajniak głęboko zakonspirowany w strukturach mafijnych, zostaje zdradzony. Mafia wydaje wyrok śmierci na niego i jego żonę. Cudem udaje mu się wyjść cało z zamachu, zostaje jednak ciężko ranny, a zabójcza kula dosięga jego ukochaną. Ledwie Fidler rozpoczyna rehabilitację, gdy dostaje propozycję kolejnej tajnej akcji. Tym razem ma doprowadzić przed oblicze sprawiedliwości morderców swojej żony. Aby tego dokonać, musi trafić do celi więzienia w Wołowie. W tym czasie do tego samego więzienia trafia pewien pedofil, który rozpoczyna kampanię społeczną mającą przywrócić w Polsce karę śmierci. www.krzysztofkoziolek.pl
KRZYSZTOF KOZIOŁEK (na zdjęciu obok)
Absolwent politologii na Uniwersytecie Zielonogórskim. W 2007 r. zadebiutował powieścią sensacyjną "Droga bez powrotu", w 2009 r. wydał kryminał skandynawski "Święta tajemnica" (nominowany do Lubuskiego Wawrzynu Literackiego), w 2010 r. ukazała się powieść sensacyjno-przygodowa "Miecz zdrady". Za tę ostatnią autor został zgłoszony do Paszportu Polityki 2010 i nominowany do Lubuskiego Wawrzynu Literackiego. W 2011 roku Krzysztof Koziołek otrzymał Lubuską Nagrodę Literacką dla najbardziej obiecującego lubuskiego pisarza. W tym samym roku ukazały się kolejne książki: thriller "Premier musi zginąć" oraz "Trzy dni Sokoła".
16
CZERWIEC 2012
Nasz patronat
Kauk Ka ukaz az.. Kt Któż óż by po pomy myśl ślał ał,, że to zd zdję jęci cie e zo zost stał ało o zr zrob obio ione ne na ni nies e pełna 20 000 0 m n.p p.m m.? ?
Wakacje na motocyklu czyli student UZetu w podróży "Dookoła Morza Czarnego Motorismo 2012" Cezary Wasyluk to człowiek z wielką pasją. Kocha motory, podróże i andrenalinę. Na UZecie studiuje automatykę i robotykę, ale już nie może doczekać się wakacji. Na początku sierpnia wyruszy w podróż dookoła Morza Czarnego. www.facebook.pl/Dalekadroga Wyjeżdżasz w pasjonujące, niebezpieczne podróże. Nie wystarczą Ci podróże motorem za miasto? Wschód to jest zupełnie inny świat i rządzi się innymi wartościami niż te, które znamy na co dzień. Wbrew stereotypom spotkałem wielu niesamowicie życzliwych ludzi. Natomiast dzika, nieskażona cywilizacją przyroda oraz trud włożony w dojazd do celu sprawia, że można się poczuć współczesnym odkrywcą. W cywilizowanej oraz zurbanizowanej Polsce czy też w Europie ciężko doświadczyć takich przeżyć.
Kiedy wyruszyłeś w dalszą podróż motocyklem po raz pierwszy? Do pierwszej podróży namówił mnie znajomy, od którego kupiłem również swój pierwszy motocykl, później dołączył się do nas mój brat z dziewczyną. Było to w 2010 roku i pojechaliśmy na Ukrainę z zamiarem dojechania na Krym przez Karpaty. Były to niesamowite przeżycia motocyklowego żółtodzioba. Jeździsz w grupie czy samotnie? Wszystko ma swoje plusy i minusy, jadąc samemu jest się panem swojego losu i nikt cię nie ogranicza. Drugi motocyklista
na pewno zwiększa bezpieczeństwo wyjazdu oraz niesie pomoc przy trudnych przeprawach terenowych. Prawda niestety jest taka, że ciężko znaleźć konkretnego motocyklistę, który by dysponował wystarczająco długim urlopem, był odpowiedzialny, samodzielny itp. Podczas takiego wyjazdu trzeba bardzo poznać towarzyszy podróży, bo mogą później się pojawić przykre problemy i konflikty. W tym roku będzie mi towarzyszyła z tyłu na kanapie dziewczyna. Jakie dalekie miejsca odwiedziłeś do tej pory? Na Ukrainie byłem
w Lwowie, podążałem „drogą” wzdłuż Białego oraz Czarnego Czeremoszu. Objechałem cały Krym (Oleniewka, Jałta, Sewastopol). W zeszłym roku prócz przejazdu przez Ukrainę odbyłem trasę wzdłuż podnóża Elbrusa (sporny, najwyższy szczyt Europy). Byłem w Sochi (zimowa olimpiada 2014), Władykaukazie, no i dojechałem do perełki - Groznego. Jak wygląda codzienność w czasie Twojej podróży? Podczas dojazdu do miejsca docelowego wyprawy spędza się cały dzień na motocyklu. Wysokie dzienne przebiegi kilome-
Nasz patronat
CZERWIEC 2012 trowe po paru dniach są bardzo męczące, szczególnie kręgosłup daje się we znaki, natomiast na bolący tyłek uwagi już się nie zwraca. Na miejscu już tyle nie jeżdżę, staram się poznawać ludzi, ich historię, kulturę, no i kulinaria. W zeszłym roku tylko raz nocowałem w motelu podczas burzy, a tak to namiot lub pod chmurką. W czasie podróży pewnie nie wszystko idzie jak z płatka... Opowiedz o najtrudniejszych chwilach. Posterunek przed wjazdem do Czeczeni, sami uzbrojeni żołnierze w kałasznikowy, na poboczu stoi pojazd opancerzony, przy chodniku tablice z wywieszonymi zdjęciami oraz opisami osób poszukiwanych. Już na dzień dobry soldat próbował ode mnie wyłudzić łapówkę, że niby czegoś tam nie mam w papierach. Gdy mu pokazałem, że mam w portfelu 100 rubli (10 zł) i za resztę płacę kartą, to machnął ręką i kazał jechać. Podczas powrotu na tym samym przejściu jego kolega już nie był taki miły. Po zobaczeniu, że mam brudną tablicę rejestracyjną od razu na mnie naskoczył. Był tak sfrustrowany, że nie byłem go w najmniejszym stanie zrozumieć. Wyciągnął telefon, gdzieś zadzwonił i dopiero pani po angielsku przez telefon mi wytłumaczyła, że kamery nie zanotowały moich numerów rejestracyjnych. Skończyło się na tym, że musiałem uiścić całkowicie dobrowolną opłatę na rozwój rosyjskiej policji w wysokości 500 rubli. Na przekór strażnikom, w całym życiu nie spotkałem się z taką życzliwością ludzką, jak w Czeczeni. Jak reagują na Ciebie ludzie z zagranicznych miejscowości, w których się zatrzymujesz? Życzliwość ludzką oraz gościnność doskonale ukazuje sytuacja z Groznego: zatrzymuję się na śniadanie pod sklepem –
pół godziny. Cały czas towarzyszy mi dwóch nastolatków, którzy oglądają motocykl. Przez całą wyprawę nie udało mi się porozmawiać z kimkolwiek po angielsku, a tu zatrzymuje się auto z dwoma młodziakami, którzy płynną angielszczyzną pytają, czy nie potrzebuję pomocy. Po chwili jakiś przechodzień – starszy pan – zatrzymuje się zapraszając mnie na obiad, odmawiam z powodu pełnego brzucha. Gdy już mam ruszać, kierowca kolejnego auta z drugiej strony ulicy widzi mnie, zawraca i znów zaprasza na obiad – „ty mój gość, w gości”. Wszystko to zaledwie w pół godziny. Jaki projekt realizujesz w tym roku? "Dookoła Morza Czarnego Motorismo 2012" - wyruszamy 1 sierpnia, termin powrotu jest ustalony na około 13 września. Trasa wyprawy przebiega przez 11 krajów europejskich oraz azjatyckich. Będzie się składać z pięciu etapów: 1. Ekspresowy dojazd do Gruzji przez Ukrainę oraz Rosję. 2. Zwiedzenie wzdłuż i wszerz Gruzji oraz Armenii. 3. Zwiedzenie centralnej części Turcji. 4. Przejazd przez Bułgarię oraz trasę transforgarską w Rumuni. 5. Powrót przez: Węgry, Słowenię, Czechy do Polski. W samej Gruzji zwiedzimy trzy zabytki wpisane na listę UNESCO, a kończący się asfalt będzie wywoływał lekki uśmiech. Armenia to będzie głównie widok na górę Ararat oraz wjazd do Górskiego Karabachu. Generalnie w Gruzji oraz Armenii jest bardzo wiele zabytków, których początki są szacowane na grubo przed X wiekiem. Dziękuję za rozmowę. Kaja Rostkowska Zdjęcia wraz z podpisami: Cezary Wasyluk
19
Gó órs rska ka jaz azda da załad dowan anym ym mot otoc ocyk y le yk lem m ni n e je j stt łatwa wa
Krym. Nies Krym esam amow owit ite, e wys sok okie ie na kilk lkad adzi zies esią iątt me metr trów ów k iff y w po kl p bliżu miiej ejsc scow owoś ści Olenevkka
W Kar arp pa ata tac tach ch h Ukkrrai aińs ńskkiich ch t a akkie przzep epra epr raw wyy to c co o odzie en nn noś noś ość
Wiido W dok tu tury r ys sttów ów w dziki zziikkiich ch r e ejjon onac ch wz wzbu udz d a zain za ain inte tere te ere reso owa w aniie n ani niie ty tylk lko ow wś śrró ód lu ludzzi ludz
18
CZERWIEC 2012
Bachanalia
W bachanaliowych kuluarach
Za dużo mnie w mediach
Od ostatniego wywiadu z Kamilem Bednarkiem minęło zaledwie pół roku, a on zdążył w tym czasie wygrać „Bitwę na głosy”, namieszać w brytyjskim X-Factor, zawiesić jeden zespół i powołać do życia nowy projekt. Zatem czas na aktualizację. Przy okazji naszego ostatniego spotkania w Kawonie grałeś jeszcze ze swoim pierwszym zespołem Star Guard Muffin. Potem pojawiło się oświadczenie, że zawieszacie działalność. Co się stało? Głównym powodem było to, że odszedł od nas basista, a gdy zakładaliśmy razem zespół, powiedzieliśmy sobie, że jeżeli któryś z nas odejdzie, to już nie będzie SGM. Teraz zespół nazywa się Bednarek, zresztą, ludzie zawsze mówili: kto gra? Bednarek. A tak naprawdę nazwa zespołu nie jest dla mnie najważniejsza.
Po tym, jak Kuba Wojewódzki ogłosił w swoim programie, że wystąpisz w brytyjskim X-fac-
tor, media próbowały dojść prawdy. Teraz już wiemy, że występu nie będzie, ale jak to się stało, że w ogóle znalazłeś się w kolejnym talent show? Przygoda czy wiązałeś z tym większe nadzieje? Po prostu wysłałem video i zaproszono mnie na casting. Nie miałem wtedy czasu, więc wrzucono mnie od razu do drugiego etapu. To był spontan, przyleciałem, zaśpiewałem, a potem zaczęli zadawać mi dużo pytań. Czy mam management? Czy moje piosenki puszczają w radiu? Czy byłem w tego typu programach? Odpowie-
działem zgodnie z prawdą, bo nie było sensu kłamać. I okazało się, że to nie jest program dla mnie. Za to poznałem fajnych ludzi i zwiedziłem Londyn. A sprawa Superjedynek? Podziękowałeś za zaproszenie. Boisz się, że zbliża się moment, w którym Kamil Bednarek będzie wyskakiwał z każdej lodówki? No właśnie o to chodziło. Wystarczy już, myślę, że ostatnimi czasy za dużo mnie w mediach. Daria Kubasiewicz
Młodzi, zdolni, obiecujący. Czy nie?
Ich fanom w oczekiwaniu na nowy krążek zespołu z niecierpliwości drżą palce. Nie ma kontraktu, nie ma pieniędzy, a oni robią swoje. Na tyle dobrze, że o materiał na trzecią płytę biją się trzy wytwórnie. O tym, jak w tej historii wszystko dobrze się skończyło, mówi Michał Wiraszko, wokalista zespołu Muchy. Wszyscy czekamy na Waszą nową płytę. Premiera zapowiadana była na wiosnę 2012 roku, tymczasem wiosna nam mija, a płyty wciąż nie ma. Tak się zdarzyło, że zespół Muchy stracił kontrakt z wydawcą. Wydawcą, który produkuje też konsole do gier i telewizory, to z nim mieliśmy kontrakt przy ostatniej płycie. I przez ostatnie pół roku źle się u nas działo, bo nie wiedzieliśmy, skąd weźmiemy kasę na studio, które mamy zarezerwowane i kto to wyda, do tego spłacamy jeszcze busa, w którym właśnie siedzimy. To wszystko razem w połączeniu z kryzysem który rozpoczął się zeszłej jesieni i odbił się na całej branży nie wróżyło nic dobrego. Stwierdzi-
liśmy, że nie mamy nic do stracenia, nie mamy pieniędzy, ale mamy za to parę piosenek, które możemy zrobić po swojemu. W związku z tym zrobiliśmy tę płytę o wiele śmielej, niż myśleliśmy, że ją zrobimy i to nam wyszło na dobre. Od razu odezwały się trzy wytwórnie, chętne, by wydać ten materiał. Zaraz podpisujemy kontrakt, mamy klepnięte terminy, budżety, obiady i te sprawy. Materiał oddajemy 30 czerwca, a płyta ukaże się w połowie września, ale wcześniej będzie się wokół niej sporo działo. Będzie singiel, będzie film, zresztą wyreżyserowany przez zielonogórzanina – Grzesia Lipca, którego przedstawiać nie trzeba.
(śmiech). Ale media tak o Was piszą, mimo że macie już dwie płyty na koncie, a trzecią w drodze. W mediach pracują ludzie, którzy często czytają Wikipedię jako główne źródło wiedzy. Nie jesteśmy młodzi, za to mam nadzieję, że ciągle obiecujący i jeśli ktoś zauważył u nas jakieś zdolności, to chwała mu za to. Natomiast to określenie jest takie trochę… Znów zmierzycie się też z określeniem, które jest do Was przyklejone od lat: młodzi, zdolni, obiecujący… Ani nie młodzi, ani nie zdolni, ani nie obiecujący!
Naciągane? Dokładnie. Szykujemy się do wydania trzeciej płyty i… w zasadzie nie! Jesteśmy młodzi zdolni i obiecujący. Daria Kubasiewicz
CZERWIEC 2012 MARZEC 2012
Bachanalia Zielona Góra
Mamy nową Miss Studentek!
19
Jury, które utworzyły władze UZ, współorganizatorzy i sponsorzy Gali Finałowej, wybrało 23-go maja Miss Studentek 2012! Została nią studentka budownictwa, Katarzyna Marczuk. Wyłoniono także dwie wicemiss, a publiczność wybrała swoją najpiękniejszą. Dziewczyny zdobyły wspaniałe nagrody i niepowtarzalny pakiet wspomnień. Galę, transmitowaną na żywo przez RTV Lubuską, ubarwił kabaret Hlynur, występ Boyz Only i śpiew The Blondes. Były wielkie emocje, ostry doping i całkiem sporo łez wzruszenia.
Miss Studentek 2012 Katarzyna Marczuk (budownictwo)
I Wicemiss Kaja Karpiel (wychowanie fizyczne)
II Wicemiss Denisa Mrozik (resocjalizacja)
Miss Publiczności Natalia Bieniek (socjologia)
Bachanalia
Grabażż podczas Bachanaliów 2012
CZERWIEC 2012
Fot. Paulina Mietłowska
20
CZERWIEC 2012
Bachanalia
21
Strachy Na... trzeźwych studentów
„…to się dowiesz, jak topi się w wymiotach gorzkie słowo patriota…”. Każdy, kto choć troche interesuje się polską sceną muzyczną, doskonale zdaje sobie sprawę z tekściarskiego fenomenu, jakim jest Grabaż. O śliwkach, gruszkach i musztardzie na jednym drzewie, a także o toaletowych inspiracjach, rozmawiałam z frontmenem zespołu Strachy Na Lachy, przy okazji bachanaliowego koncertu w Zielonej Górze. Z czym Ci się kojarzy Zielona Góra? Z Maćkiem Dzikuciem... Zespół Strachy Na Lachy jest otwarty muzycznie, otwarty na nowe nurty. Czy oprócz Kumki Olik, których utwory prezentowałeś kiedyś w swojej audycji „Preety good rock show”, na polskiej scenie muzycznej są dobre zespoły? Dobre w sensie muzycznym, jak i te, które potrafią sobie dać radę. Jest ich mnóstwo. Wymień kilka. Oczywiście. Miąższ, Płyny, Pustki, Kapela ze Wsi Warszawa, Kobiety, Happy Pills, Ballady i Romanse, Luxtorpeda - to z tych, które ostatnio puszczałem. Przepraszam, jeśli kogoś nie… Something Like Elvis. Mają szanse być prezentowane w rozgłośniach radiowych? Ja je prezentuję. Pod koniec ubiegłego roku Strachy nagrały pierwszą płytę DVD. Jakieś konkrety? Kiedy możemy się jej spodziewać i czego możemy się spodziewać na niej? To będzie druga połowa września
tego roku. Co będzie na niej? Będą nasze piosenki. Raczej te, które nie znalazły się na tym naszym składankowym wydawnictwie „Dekada”. Będzie trochę poważniejszych utworów na tym DVD w miejsce tych piosenek, które ludzie znają najlepiej. „Awangarda, jazz i podziemie” to jedyny nowy kawałek na „Dekadzie”. Czy właśnie tego typu utworów możemy spodziewać się na nowym albumie? Tego utworu już nie będzie, bo już był na albumie „Dekada”. Będzie dziesięć premierowym utworów. Są one różne. Jak sama powiedziałaś na początku naszej rozmowy, jesteśmy w miarę otwarci na różne przygody stylowe, ta płyta również będzie jakąś tam wypadkową naszych zainteresowań. Nigdy nie graliśmy muzyki, którą można zamknąć w jednej szufladzie. Na jednym drzewie będą rosły śliwki, gruszki, powidła, pomarańcze, musztarda i parę jeszcze innych sympatycznych przedmiotów. Teksty już dawno są gotowe, płyta czeka tylko na wydanie. Ale dużo się działo i chcieliście poczekać. Jak długo jeszcze?
Poczekamy do 9-tego lutego.
dnie i mam gotowe.
To oficjalna data? Jeszcze oficjalna nie, ale tak sobie powiedziałem (śmiech). Myślę, że to będzie 9-ty lutego, jeśli nie, to ósmy, siódmy. Nie wiem nawet, jaki dzień tygodnia przypada na tę datę, ale gdzieś około początku lutego.
Zacytuję jednego z artystów, ale zmienię nazwy zespołów. Pidżama Porno od czasu do czasu się pojawia, od czasu do czasu koncertuje. Czy to jest tak, że Strachy na lachy są dla ciebie żoną, a Pidżama byłą żoną, z która masz dobry kontakt? Nie. Pidżama Porno to zespół, który przegrał walkę z rakiem, a Strachy na lachy, wiesz, trzymają się mocno.
Większość tekstów do utworów piszesz Ty. Jak to się odbywa? Czy to jest tak, że zamykasz się sam ze swoimi myślami w cichym pomieszczeni albo siadasz w ogrodzie i zaczynasz tworzyć, pisać, czy sporo tekstów wpada nie oczekiwanie podczas wykonywania zupełnie innych czynności? Najczęściej, jeśli chodzi o takie miejsca, które mnie najbardziej inspirują, z których wynoszę jakieś tam fragmenty tekstów, to jest to zdecydowanie toaleta. A tak poza tym, siedzę raczej przy biurku i coś kombinuję. Przez czas, w którym nie piszę piosenek, chodzę, zbieram różne wyrazy, linijki, zlepki zwrotów, jakichś związków frazeologicznych i to sobie zapisuję, albo zapamiętuję i przychodzi czas, kiedy siadam z gitarą i zaczynam pracować. I gdzieś tak dwa, trzy tygo-
Gracie na większości Juwenaliów, czy w naszym przypadku na Bachanaliach. Czy studenci to jest właśnie ta grupa odbiorców do, których chcecie dotrzeć swoją muzyką, tekstami, tym co tworzycie? Trzeźwi studenci tak. Z czego jesteś najbardziej dumny w swoim życiu? Z życia myślę generalnie, jakoś tak. Codziennie jak wstaję i patrzę się w lustro, to nie podoba mi się moja zewnętrzność (śmiech), a poza tym jest ok. Marika Adamska fot. u góry: Sławomir Nakoneczny
22
Studencka muzyka
CZERWIEC 2012
Rockowy dream team
Zespół DeEvolve ma w swoim składzie muzyków z kilku dobrze znanych na naszych ziemiach kapel. Można wśród nich wymienić chociażby Mystic Mind czy Qu4ttro. Z tej mieszaniny muzycznych osobowości wyszedł całkiem ciekawy twór, który po kilku koncertach w Zielonej Górze doczekał się uznania. Przed wami ich perkusista Grzesiek Kołakowski, który bębni także w Mystic Mind. kombinujemy żeby dojść do porozumienia. Ale mamy też numery które powstały z improwizacji.
Jak powstało DeEvolve? Długi czas zastanawiałem się nad czymś nowym, świeżym. Kiedy wymyśliłem w końcu, z kim chciałbym współpracować wziąłem się za temat. Na początku mieliście być tworem instrumentalnym. Co sprawiło, że zdecydowaliście się jednak na zatrudnienie wokalisty? Na początku miała być gitara, perkusja, bas, klawisze. Zaczynaliśmy w składzie, w którym oprócz mnie był Maciek. Stwierdziliśmy jednak, że ciężko jest z tym przebić się do ludzi. W tym samym momencie odezwał się Kuba i Jacek i stwierdziliśmy, że szukamy wokalu. Jurand doszedł do zespołu po stosunkowo długim czasie. W Waszej muzyce miesza się sporo nurtów. Jeśli miałbyś się pokusić o zaszufladkowanie Waszej twórczości, jakbyś ją określił? Nie mam pojęcia. Wielokrotnie się nad tym zastanawiałem, nawet podpytywałem ludzi… Najpierw miał to być progresywny metal, ale wyszło, że gramy DeEvolve, a nie rock, me-
Najpierw miał to być progresywny metal, ale wyszło, że gramy DeEvolve, a nie rock, metal czy cokolwiek innego. tal czy cokolwiek innego. Ludzie lubią, kiedy muzykę, której słuchają, da się zaszufladkować. Czy nie boicie się, że z dość dużym zróżnicowaniem Waszego grania możecie mieć problemy z przebiciem się do świadomości szerszego odbiorcy? Może być ciężko, chociaż po paru koncertach odbiór jest świetny i oby tak dalej. Czas pokaże. Jakie są Wasze inspiracje?
Nie kierujemy się graniem pod jakiś zespół, chcemy tworzyć swoje. Jak wygląda proces twórczy w DeEvolve? Każdy ma po równo do powiedzenia na temat utworów, czy jest konkretna osoba, która trzyma to w ryzach? Najczęściej gitarzyści przynoszą riff i on jest szkieletem utworu. Później robimy bębny, bas, drugą gitarę i wokal. Każdy z nas ma wkład w numery, wymieniamy się zdaniami,
Dzielisz swój czas między dwie kapele – oprócz DeEvolve udzielasz się w Mystic Mind. Z łatwością godzisz obowiązki w tych grupach? A może marzy Ci się jeszcze trzeci projekt? Miałem propozycje trzeciego zespołu, ale to pożera sporo czasu. Z DeEvolve mamy ustalone dni na próby, w Mystic Mind chłopaki różnie pracują i uczą się więc kombinujemy, przekładamy… Ale jest to wykonalne. Czy możemy się w najbliższym czasie spodziewać Waszego debiutanckiego materiału? Na razie mamy średniej jakości demo. W sierpniu wchodzimy do studia. Planujemy na początek małą EP. Chcemy wziąć na warsztat 5 numerów i zrobić je bardzo dokładnie.
Michał Cierniak metalizacja@index.zgora.pl
Studenci na wakacjach... Festiwal muzyczny w czasie wakacji? Genialny pomysł! ● Malta Festival 03-07.07. Poznań ● Open’er Festival 04-07.07. Gdynia ● Męskie Granie 14.07. Warszawa, Kraków, Gdańsk, Poznań, Wrocław, Żywiec ● Jarocin Festiwal 20-22.07. ● Sunrise Festival 20-29.07. Kołobrzeg ● OFF Festival 03-05.08.Katowice ● Festiwal Gdańsk Dźwiga Muzę 10-11.08. Gdańsk ● Coke Live Music Festival 11-12.08. Kraków ● Rock in Summer 15.08. Warszawa ● 7. Festiwal Tauron Nowa Muzyka 23.08 - 26.08. Katowice
Studencka muzyka
CZERWIEC 2012
23
Mamy same pustynie
Coś musi być w australijskim powietrzu, że wyjątkowo pozytywnie wpływa na rockowe zespoły. Z Antypodów pochodzą wszak takie grupy, jak AC/DC, czy niedawno goszczący w Polsce Airbourne. Do światowej sławy aspiruje też zespół My Dynamite, który właśnie wypuścił swoój imienny debiut. O muzyce lat 70., pustyniach i oczywiście o początkach grupy opowiedział Jorge Balas, gitarzysta My Dynamite. Jak wyglądają początki młodego zespołu w Australii? Różnią się czymś od sytuacji w Europie czy Stanach? Szczerze mówiąc nie wiem. U nas jest wiele dość dużo do grania w Melbourne, jeśli chcesz grać w barach i klubach. Dużo więc się dzieje, znamy wielu muzyków, trzymamy się blisko, jesteśmy przyjaciółmi. Scena muzyczna w Moulberne trzyma się razem, nie wiem, czy słyszałeś o takim zespole, jak Electric Mary. Jest z nami w Listenable Records, dużo z nimi gramy. Na pewno słyszałeś o Airbourne. Znamy się z nimi bardzo dobrze, graliśmy przed nimi po barach, gdy zaczynaliśmy. Różnica między Australią a Europą polega na tym, że u nas bardzo trudno jest zagrać trasę koncertową, bo miasta są położone bardzo daleko od siebie. Inaczej niż w Europie, gdzie po dniu podróży jesteś już w innym kraju. Mamy same pustynie (śmiech). Gracie klasycznego hard rocka rodem z lat 70. Dlaczego twoim zdanie ta muzyka wciąż żyje? Myślę, że ta muzyka stała się wręcz religią. Nieważne, ile razy ją słyszałeś, cały czas możesz doszukać się czegoś nowego, cały czas możesz się nią cieszyć, brzmieniem, które jest ci znajome, miłe dla ucha, a nie negatyw-
W rock and rollu powracają brzmienia takie, jak nasze. ne i mroczne. Dziś bardzo wielu muzyków jest bardzo mrocznych.. Myślę, że właśnie dlatego w rock and rollu teraz powracają brzmienia takie, jak nasze. Nikt już nie gra pozytywnego rocka. Myślisz, że mogło też chodzić o tamte czasy? Na pewno chodzi też o tamte czasy. Ludzie nie mieli wtedy wielu zmartwień, które mamy teraz. Szczególnie w Europie, jeśli chodzi o gospodarkę, ale dotyczy to całego świata. Każdy lubi wracać do przeszłości, kojarzą tamte czasy z lepszym samopoczuciem, tu dochodzi cała psychologia, która za tym stoi, masz tu racje. Ludzie po prostu chcą się lepiej czuć, nikt nie chce mieć złego nastroju, a dużo nowej muzyki
w tych czasach jest mroczna i przyprawia cię o zły humor. Tak, jak powiedziałem, ludzie traktują muzykę lat 70. niemal jak religię, nieważne, jak wiele razy słyszysz stare rockandrollowe piosenki, one się nie starzeją, są ponadczasowe. Właśnie wydaliście debiutancką płytę. Jak przebiegały prace nad nią? Wszystkie piosenki, które nagraliśmy, nagraliśmy na żywo w studiu. Wszystko zajęło niewiele ponad tydzień. Rejestrowaliśmy materiał na wsi, używając dość podstawowego sprzętu, chcieliśmy utrzymać to tak prostym, jak to tylko możliwe. Wiele naszych piosenek pochodzi z początków naszej twórczości, mia-
łem ich też dużo napisanych zanim dołączyłem do My Dynamite. Jeśli chodzi o teksty, opowiadają one o naszych osobistych przeżyciach, doświadczeniach z dziewczynami, pracą, znajomym przechodzącym przez ciężkie czasy... jest to zatem bardzo prawdziwe, niczego nie wymyślamy. Jesteśmy zespołem niebieskich kołnierzyków, pochodzimy z klasy robotniczej. Brzmieniowo wielu ludzi spodziewa się czegoś w stylu AC/DC, Rose Tattoo, czy Screaming Jets, ale to, czego być może w Europie się nie spodziewają, to różnorodność muzyczna w Melbourne. No właśnie, słuchacie różnej muzyki, ale wasze brzmienie jest wyjątkowo spójne. Słuchamy podobnej muzyki w ogóle, wszyscy kochamy hard rocka z południa, ja przy tym uwielbiam gospel, soul i oczywiście klasycznych wykonawców, jak Led Zeppelin. Wszyscy jesteśmy fanami Humble Pie, słuchamy bluesa, Black Crowes, których dość łatwo usłyszeć w naszej twórczości... nasze brzmienie jest więc spójne; klasyczne, ale przy tym świeże, jesteśmy też pod wpływem nowych zespołów z naszych stron. Michał Stachura rocknoca@index.zgora.pl
24
Dni Wojew贸dztwa Lubuskiego
CZERWIEC 2012
Książka Miasto Filmów
CZERWIEC 2012
25
MIASTO FILMÓW Piątek, godz. 13:00 na 96 fm www.facebook.com/miastofilmow
The Avengers "Avengers" znaczy "mścicele", ale dzięki wszystkim bóstwom nasi tłumacze nie podjęli się translacji tego wyrazu. A czemu akurat ten film zasłużył na 10/10? Bo od dnia premiery w każdej encyklopedii pod hasłem kino rozrywkowe jako definicja powinno pojawić się to jedno słowo - Avengers! Ostatni raz tak bawiłem się na jakimkolwiek filmie, jak miałem 7 lat, nic się nie liczyło, tylko to, co się dzieje na ekranie. Zabawa, zabawa i jeszcze raz zabawa - jak jazda na rollercoasterze. Oczywiście nie jest to film mądry i głęboki, ale w kategorii pure fun - jednogłośna dycha. Zresztą, recenzenci na całym świecie pieją z zachwytu razem z nami! Paweł Hekman, szef "Miasta Filmów" Projekt plakatu: Michał Stachura
Dorwać Gringo
Mroczne cienie
Projekt X
Mel Gibson dawno powinien przejść już na emeryturę. Jeśli myśleliście podobnie, jak ja, koniecznie wybierzcie się na jego najnowszy film. „Dorwać Gringo” to dokładne zaprzeczenie tego, czym ostatnio zajmował się aktor. Lekka, pozbawiona nadęcia i zbędnego patosu komedia sensacyjna, z paroma efektownymi strzelaninami, klimatem gorącego, meksykańskiego więzienia i przeszczepem wątroby w tle. Jak to w produkcjach tego typu bywa, scenariusz podąża już nie tyle utartą ścieżką, co zatłoczoną autostradą, a jednak wybija się niezłym humorem, rewelacyjną rolą młodocianego więźnia, który mimo dziesięciu lat już zdążył podpaść, komu trzeba i klimatem rodem z podobnych filmów z lat 90. Tych samych, które namiętnie oglądaliśmy po nocach na VHS z wypożyczalni, gdzie źli dostawali za swoje, dobrzy dawali im to, co dostawali, a Mel był twardy, jak tylko on potrafi ł. I, jak się okazuje, wciąż potrafi.
„Mroczne cienie” miały być tym filmem, który pokaże światu, że Burton jeszcze potrafi. Że mylili się ci, którzy po miałkiej „Alicji w Krainie Czarów” spisali reżysera na straty. Warunki miał idealne: ekranizacja opery mydlanej, z zakręconym, absurdalno-surrealistycznym klimatem i rewelacyjną obsadą. Wszystko tu jest nie tak: Depp gra jak za karę, fabuła wisi na włosku, a sam Burton skacze rozpaczliwie z kwiatka na kwiatek, byleby to wszystko nie rozleciało się na części pierwsze. Nie rozlatuje się, ale tylko dzięki temu, jak pięknie ten film wygląda oraz dzięki roli Evy Green. Nie działają ani zgrywy z telenowel, ani – zabawne tylko na początku – zderzenia końcówki XIX wieku z rokiem 1973. Dziwną drogę obrał Tim Burton pierwszą połową swojego życia przekonując wszystkich wokół o swojej nienormalności, zaś drugą udowadniając, że jest tak zwyczajny, że potrafi nawet kręcić nudne filmy jak każdy inny.
Imprezy to fajna rzecz, ale żeby od razu robić o nich tyle filmów? W zalewie tego typu produkcji od wielu lat nie zrobiono niczego, co przebiłoby brytyjski „Human Traffic”, który fenomenalnie oddaje klimat weekendowych szaleństw. „Projekt X” ani trochę nie zmienia tego stanu rzeczy. Wręcz potwierdza tezę, że od odgrzewanych kotletów można się rozchorować. Naszpikowany jest kliszami fabularnymi czy jeśli chodzi o sylwetki głównych bohaterów. Odnośnie fabuły to, zaczynamy się zastanawiać, czy coś takiego w ogóle jest w tej produkcji. Przez większość jej trwania wydaje nam się, że oglądamy przydługi teledysk czarnoskórych raperów, a nie film fabularny. Największym mankamentem „Projektu X”, jest to, że mimo trwania niecałe 1,5 godziny, straszliwie się dłuży. A wiadomo, że jeśli zerkamy na imprezie co chwila na zegarek, to najlepszy dowód, że wypadałoby z niej wyjść.
Michał Stachura
Michał Stachura
Michał Cierniak
26
CZERWIEC 2012
Muzyka
Do usłyszenia w czerwcu 2012! CHERYL „A Million Lights”
Dla niezorientowanych mamy tu do czynienia z nowym albumem pięknej Cheryl Cole, która po rozwodzie z piłkarzem Ashely’em Cole’m postanowiła występować tylko pod swoim imieniem. Niezbyt przyjemne wydarzenia nie odbiły się jednak negatywnie na muzyce wokalistki. Nadal możemy spodziewać się po niej energetycznego popu. Chociaż teraz może jeszcze bardziej niż zwykle, ponieważ swoje trzy grosze dorzucili na jej albumie Will.I.Am czy Calvin Harris. Gościnnie usłyszymy tu także Lanę Del Rey, więc znajdzie się na „A Million Lights” także trochę miejsca dla liryzmu.
Premiera: 19 czerwca
NELLY FURTADO „The Spirit Indestructible”
Długo było cicho o Nelly Furtado. Po wydaniu swojej hiszpańskojęzycznej płyty artystka jednak w pocie czoła pracowała nad nowym dziełem. Powróciła nim do angielskich tekstów, a muzycznie możemy się spodziewać chyba sporego miszmaszu. Wszak wśród producentów jej nowych kawałków są Rodnej Jerkins, Bob Rock czy Tiesto, zatem przedstawiciele różnych muzycznych planet. Oby tylko to nie spowodowało, że przez tę płytę fani Nelly zaczną na nią patrzeć jak na kosmitkę.
Premiera: 19 czerwca
THE SMASHING PUMPKINS „Oceania”
Aż 5 lat trzeba było czekać na nowy krążek ekipy dowodzonej przez Billy’ego Corgana. Po długich poszukiwaniach wydawcy The Smashing Pumpkins powrócili do swojej starej wytwórni EMI. Właśnie za ich sprawą ma się ukazać „Oceania”, która jest częścią większego projektu
„Teargarden By Kaleidyscope”. Liczy on sobie łącznie aż 44 piosenki. Na „Oceanii” znajdziemy jednak 14 utworów, które jak to zwykle bywa, są określane przez zespół najlepszymi jakie do tej pory zrobili. Ciekawe czy kolejne 30 również będą trzymać ten poziom, a może one wkrótce będą tymi „naj”?
Premiera: 19 czerwca MAROON 5 „Overexposed”
Już po ostatnim albumie Maroon 5 wiele osób zarzucało Amerykanom, że zrobili się za bardzo popowi. Teraz chyba chcąc uciąć owe oskarżenia, sami przyznali, że „Overexposed” jest ich najbardziej popową płytą i są wręcz z tego dumni. Postarali się także o bardzo ciekawą oprawę graficzną albumu, która jak twierdzą, jest inspirowana twórczością Picassa i współczesnymi komiksami. Będzie zatem także coś dla miłośników mniej mainstreamowej sztuki.
Premiera: 25 czerwca LINKIN PARK „Living Things”
Na tę płytę czekało bardzo wiele osób. Niektórzy z drżeniem serca, bo ostatnimi czasy Linkin Park coraz bardziej zaczęli dryfować w stronę elektroniki. Na „Living Things” możemy się jednak spodziewać bardziej wypośrodkowanej muzyki. O produkcję tego krążka zadbał sam Rick Rubin, który kojarzony jest przede wszystkim ze współpracy z reprezentantami ciężkiego metalu, ale zaczynał wszak jako producent grup hiphopowych. Taka mikstura jednak powinna odpowiadać w pełni fanom wczesnej twórczości Linkinów.
Premiera: 25 czerwca
Michał Cierniak
INDEX LISTA Notowanie nr 145 (sobota, 08.06.2012.)
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Of Monsters & Men Little Talks Emeli Sande Next To Me Liber ft. InoRos Czyste Szaleństwo Carly Rae Jepsen Call Me Maybe Foster The People Houdini Fun ft. Janelle Monae We Are Young Flo Rida Whistle David Guetta ft. Nicki Minaj Turn Me On Ania Rusowicz Za Daleko Mieszkasz Miły Katie Melua Moonshine
Głosuj na www.index.zgora.pl
W maju niewiele utworów potrafiło zyskać Waszą aprobatę na dłużej niż kilka tygodni. Efekt – tylko jedna piosenka sprzed miesiąca jest dzisiaj z nami, ale za to jaka! Czystym Szaleństwem było, że to Koko Euro Spoko, a nie Liber ft. InoRos zostało hymnem naszych piłkarzy. EURO wystartowało i trwać będzie jeszcze miesiąc. Nic dziwnego zatem, że Czyste Szaleństwo utrzymuje się od 11 tygodni i raczej utrzyma się jeszcze jakiś czas. Z drugiej strony mamy potężny przypływ nowych, wyśmienitych utworów. W ostatnich notowaniach wszystkie propozycje zyskiwały Wasze uznanie i trafiały do zestawienia! Czerwiec to oczywiście piłkarskie mistrzostwa, ale też coraz bliższe wakacje. W kolejnych notowaniach Index Listy wybierzemy zatem potencjalny hit lata i zrobimy przegląd kawałków stworzonych z myślą o EURO. Zapowiada się piękny miesiąc…
Mateusz Jędraś, Audycja "Index Lista", sobota, godz. 20:00 REKLAMA
Muzyka
CZERWIEC 2012
Raz na pół roku
Moja muzyczna edukacja zaczęła się od kuzyna, który źle odczytał napis na mojej bluzie i myślał, że zacząłem słuchać Nirvany. Z tej okazji dostałem całe pudło kaset, poza wspomnianą Nirvaną było tam Placebo, składanka Beavisa i Butt-Heada, a także rewelacyjny debiut Garbage. Były to czasy, kiedy płyty i piosenki nie miały tytułów, tylko brzmiały. Chyba, że magnetofon je wciągał, wtedy nie brzmiały. Garbage na szczęście nigdy ten zaszczyt nie spotkał. Całe to bajdurzenie o młodości i kasetach ma na celu nakreślenie emocjonalnego stosunku podmiotu lirycznego do zespołu. Nigdy nie słuchałem namiętnie Shirley Manson i kolegów, ale każdą z piosenek z tamtej bezimiennej płyty pamiętam do dziś. Od tamtego czasu Garbage zdążyli się rozpaść i zejść ponownie, a zejście przypieczętować płytą. To nie jest tak, że „Not Your Kind of People” to zły album. Po prostu nie został nagrany piętnaście lat temu. Nigdy bym nie przypuszczał, że Garbage to jeden z zespołów, z których się wyrasta, ale chyba tak jest. Mroczne teksty Shirley nie są już mroczne, a intrygujące niegdyś brzmienie już nie przyprawia o ciarki. Trudno zarzucić też coś samym piosenkom. Chyba chodzi po prostu o to, że nie mamy już roku 1995. Już singlowe „Blood for Puppies” spokojnie mogłoby się znaleźć na każdej składance „the best of” naszych bohaterów. Subtelna elektronika, przesterowane gitary, mechaniczne brzmienie i głos Manson, której struny głosowe zdają się nie odnotowywać upływu czasu. Może problem z tą płyta polega po części na tym, że tak samo można opisać większość
utworów? Przecież takie jest i „Felt”, i „Battle In Me”… za to zdecydowanie na plus wypadają otwierający całość „Automatic Systematic Habit”, „Control”, udanie operujący kontrastami „Sugar” i czadowe „Man on a Wire”. Trudno opisuje się płyty artystów, których darzy się sentymentem. Garbage to dla mnie zespół sprzed ery MP3, kiedy na świecie były trzy zespoły, a ten świat nie był dużo większy niż dom, szkoła i boisko. „Not Your Kind of People” to jednak płyta po prostu średnia. Nie dzieje się na niej nic spektakularnego, nic bez czego świat byłby uboższy. Tylko ja i paru mi podobnych od czasu do czasu odpalą ją cichaczem. Ale to też nie częściej, niż raz na pół roku. Michał Stachura
Słuchaj audycji "Rock nocą" w piątek o godz. 22:00 w Radiu Index!
27
O jeden chór za dużo Slash może pozwolić sobie na wszystko. Nie ma tu co zaprzeczać, tak po prostu jest i kropka. Ale „móc” niekoniecznie znaczy „musieć”. Problemy narastają, kiedy Slash sobie pozwala, a my musimy słuchać efektów tego pozwalania. Słyszeliście to gruchnięcie o dno, kiedy debiut gitarzysty okazał się, poza paroma wyjątkami, płytą nudną jak szpitalny jadłospis? „Apocalyptic Love” to pukanie od spodu, dowodzące, że jednak da się niżej. Zastrzegam, że krążek oceniamy w slashowej skali, nie ma co porównywać tego materiału do jakichś podrzędnych grajków, bo od samego Slasha wymagamy więcej, niż od gimnazjalnego cover bandu. A w slashowej skali jest po prostu źle. Słuchając tego krążka trudno uwierzyć, że został nagrany przez jednego z najbardziej inspirujących muzyków rockowych. Muzyka, który swoją grą powodował opad szczęki, pozami, jakie przyjmował podczas gry przeczył grawitacji, a do tego był najfajniejszym gościem na świecie. Tym dobrym z duetu Axl – Slash. Tym wytrwałym w Velvet Revolver w przeciwieństwie do narkomana Weillanda. Tyle jest rzeczy, za które można kochać Slasha! Niestety, płyta „Apocalyptic Love” nie jest żadną z nich. Wiem, strasznie się ociągam, by zacząć w końcu pisać o muzyce, ale o czym tu pisać? Ten krążek to zestaw nudnych utworów, które dodatkowo swym poziomem zabijają kilka kawałków, które jest naprawdę niezłych. „Hard and Fast” to przyjemny, rockowy wymiatacz, w utworze tytułowym Myles Kennedy prawie nie irytuje swoim śpiewem, na siłę można jeszcze wyróżnić singlowe „You’re
a Lie”, ale tylko dlatego, że ziewa się o dwa razy mniej w jego trakcie, niż w przypadku pozostałych piosenek. Lista wad jest długa. Oprócz ziewogennego potencjału materiału najbardziej irytuje Kennedy. Slash porzucił pomysł zapraszania wielu wokalistów na rzecz swego nadwornego śpiewaka, co bynajmniej nie działa na plus. Dobijają przede wszystkim karykaturalne wręcz nakładki wokalne, które z jednego Mylesa tworzą cały chór Mylesów. Czyli o jeden chór więcej, niż byśmy chcieli. Oczywiście, nie brakuje tu ciekawych, gitarowych fraz, paru dobrych solówek, ale od Slasha wymagamy dużo więcej. Szczerze kocham tego gościa i chyba nie ma na świecie lepszego gitarzysty, ale fakty są niepodważalne Jego płyta tak działaniem przypomina mocny środek nasenny, że powinno się na niej znajdować ostrzeżenie o kontakcie z lekarzem lub farmaceutą. Michał Stachura
Słuchaj audycji "Covered" we wtorek o godz. 23:00 w Radiu Index!
28
CZERWIEC 2012
Książka
Mama i dziecko razem w bibliotece!
Z okazji Dnia Matki i Dnia Dziecka nastąpiło otwarcie KĄCIKA MAŁEGO CZYTELNIKA w Pedagogicznej Bibliotece Wojewódzkiej im. Marii Grzegorzewskiej w Zielonej Górze. Dzięki tej inicjatywie Biblioteka sprzyja studiującym i nauczającym mamom oraz tym wszystkim czytelnikom, którzy przychodzą do naszej placówki z małymi dziećmi. Realizacji pomysłu Kącika Małego Czytelnika podjęli się nauczyciele bibliotekarze wraz z dyrekcją PBW. Kącik stanowi przestrzeń specjalnie wyznaczoną dla małych dzieci, które towarzyszą czytelnikom podczas odwiedzin w Bibliotece. Na wyposażenie tego przyjaznego dla najmłodszych miejsca składa się kolorowy regalik, pufa, a także ilustrowane książki, pluszowe zabawki, materiały plastyczne do rysowania i gry edukacyjne. W czasie kiedy opiekun jest pochłonięty poszukiwaniem literatury i wypożyczaniem książek, to maluch może w Kąciku Małego Czytelnika oglądać książki, pobawić się zabawkami lub porysować kredkami. Rysunki będą mogły znaleźć się na
tablicy korkowej, zamontowanej obok kącika. Dzięki tej inicjatywie bibliotecznej dzieci poczują się jak u siebie i będą miały okazję nawiązać kontakt z książką. Dyżurujący bibliotekarze dołożą starań, aby wizyta w Wypożyczalni pozostawiła u nich miłe wspomnienie Biblioteki, gdzie czytanie okaże się zabawą i przyjemnością. To oryginalny sposób na promowanie literatury wśród najmłodszych czytelników, który sprawdził się już w innych bibliotekach. Polecamy Kącik i serdecznie zapraszamy dorosłych z dziećmi! Jadwiga Matuszczak
Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. Marii Grzegorzewskiej al. Wojska Polskiego 9, Zielona Góra Czynne codziennie 8:00 - 19:00, Soboty 8:00 - 15:00 www.pbw.zgora.pl
Pedagogiczczna Biblioteka Wojewódzka w Zielonej Górze poleca: Historia Zielonej Góry. Dzieje miasta do końca XVIII wieku. Tom I pod red. Wojciecha Strzyżewskiego Zielona Góra: Oficyna Wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego 2011. To nowoczesna monografia stolicy województwa lubuskiego. Stanowi dogłębne opracowanie będące wynikiem analizy wielu źródeł i przeprowadzonych badań naukowych przez zielonogórskich naukowców, którzy rozszerzyli i uzupełnili dzieło poprzedników. Ze względu na bogaty zakres materiału publikacja została podzielona na dwa tomy. Pierwszy stanowi polecany tom i jest zapisem historii miasta okresu zawartego w tytule . Drugi, który ukaże się w przyszłym roku będzie opisywał dzieje Zielonej Góry od początku XIX wieku do czasów współczesnych. Monografię rozpoczyna rozdział, który zawiera efekty badań archeologicznych Krzysztofa Garbacza nad najstarszym osadnictwem w regionie zielonogórskim. W kolejnym rozdziale Krzysztof Benyskiewicz prezentuje miasto średniowieczne, a po nim Jarosław Kuczer opisuje czasy wczesno nowożytne, będące dla Zielonej
Góry przejściem pod panowanie dynastii Habsburgów. Dzieje politycznego okresu Księstwa Pruskiego przedstawia Małgorzata Konopnicka. Znajdziemy tu także ciekawe zapiski Bogumiły Burdy o oświacie. Interesujący jest rozdział Wojciecha Strzyżewskiego dotyczący dziejów najważniejszych symboli miasta – pieczęci i herbów. Tom zamykają rozdziały Zbigniewa Bujkiewicza i Wojciecha Eckerta o rozwoju przestrzenno-urbanistycznym i gospodarczym Zielonej Góry do początków XIX wieku. Oficyna wydawnicza UZ zadbała o szatę graficzną książki, zamieszczając w niej liczne ryciny i barwne fotografie. Monografia może stanowić zachętę do poznawania dziejów naszej małej Ojczyzny, a także wzmocnić poczucie tożsamości narodowej i lokalnego patriotyzmu. Jadwiga Matuszczak
Akademickie Radio Index
CZERWIEC 2012
Hallo 2 LO!
29
Jesteśmy grupą licealistów, uczniów II LO w Zielonej Górze. Razem tworzymy audycję o powyższym tytule, której możecie słuchać w każdą niedzielę na antenie Akademickiego Radia Index o godzinie 16.00. Rozmawiamy o wszystkim, co interesuje nas i naszych rówieśników.
Uśmiech bez emotikony
W dziesiejszym świecie ceni się zwycięzców. Nie ma miejsca dla słabych - słabych czy nie kryjących się ze swoimi uczuciami? To współcześnie znaczy to samo. Starsi ludzie mogą zacząć rozmowę pytając o drobiazgi, jak na przykład: "Byłby pan tak uprzejmy i powiedział, za ile minut odjeżdża mój pks?". Młodzi ludzie natomiast nie podejmą pierwsi rozmowy choćby dlatego, że to "siara". Wszystko dzieje się wirtualnie. Tak jest łatwiej. Nie trzeba się uśmiechać, udawać, że się słucha. Uważam, że to przeszkadza w stosunkach międzyludzkich, a nie mówiąc już o tych wszystkich nieporozumieniach wynikających za sprawą tej pajęczej sieci, w której niestety są już wszyscy. Co jest najbardziej przerażające? Pochłania ona nas bardziej i bardziej, i bardziej... To jak poznawanie inspirującej osoby. Zaczyna się od lekkiego zainteresowania, ale szybko przechodzi się w intensywne myślenie, spotykanie, bycie - chcemy więcej. Szukamy różnych opcji. Tworzymy plany, już nie wyłącznie dla siebie, ale uwzględniamy ją zawsze, gdy mamy czas wolny. Możemy się z nią nudzić na swój ożywczy sposób, ale i świetnie bawić mniej ochoczo. Moim zdaniem rozmowa przez telefon, nieszczęsny komunikator internetowy to dodatek, tak bardzo pożądany, a tak bezwartościowy. Uwielbiam rozmawiając patrzeć jak rozmówca zmienia ton głosu, razem ze trawestowaną kwestią, w którą włożył siebie, wdrażając się w sprawę. To, jak postrzegamy drugą osobę, wynika właśnie z ich poglądów, usposobienia, w manierze, z jaką się wypowiadają. Jeszcze bardziej uwielbiam, a wręcz kocham, poznawać i odgadywać uśmiechy dyskutanta. Otwieram wtedy szufladę z uśmiechami i przeglądam, czy znam, czy może to jakiś nowy grymas zadowolenia i poznaję mego przyjaciela z innej strony. Człowiek obnaża prawdziwego siebie, w pełni akceptując własne ja, nie wstydząc się przy tym łkania i śmiania. Emocje są wszystkim. Emocje są nami. My tworzymy emocje, kreując siebie. Płaczmy przez śmiech i śmiejmy się poprzez łzy. Nie wstydźmy się tego. Nie zapominajmy o byciu sobą, a co za tym idzie? Nie zaniedbujmy zdrowych kontaktów międzyludzkich, bo wraz z nimi możemy zatracić siebie. Ola Antkowiak
O służbie zdrowia Każdy z nas miał do czynienia ze służbą zdrowia, a jeśli nie miał, to na pewno słyszał o niekompetencji niektórych pracowników tej branży czy też o stanach budynków, w których mamy wracać do siebie. Do obowiązków lekarzy i pielęgniarek należy dbanie o stan pacjenta, ale czy naprawdę spełniają powierzone im zadanie? Czy w naszych, polskich szpitalach możemy liczyć na naprawdę dobrą i fachową opiekę? Czy warunki, w których przebywamy, są odpowiednie? Sądzę, że nie. Polskie szpitale, szczególnie ten w Zielonej Górze, są strasznie zaniedbane. Odpadające tynki ze ścian, stare zakurzone firanki lub zasłony, nieprzyjemne zapachy dochodzące ze szpitalnych szafeczek. Czy w takich warunkach człowiek ma ochotę wracać do zdrowia? Moim zdaniem marzy jedynie o tym, by jak najszybciej wyjść do domu nie zważając na to, czy jest chory, czy zdrowy. Wizerunek szpitala w takim stanie odstrasza, zniechęca. Uważam, że osoba, która jest chora lub uległa wypadkowi i musi poddać się hospitalizacji powinna - co jest oczywiste - wypoczywać w godnych warunkach. Dobre nastawienie psychiczne to podstawa do dobrego stanu zdrowia, ale czy nastawienie może być dobre przy polskich realiach szpitali? Druga sprawa, opieka zdrowotna, która wcale nie wypełnia swoich obowiązków. Panie pielęgniarki z wielką łaską spełniają oczywiste prośby pacjenta, na przykład o zmianie kroplówki czy przełożeniu wenflonu, który po pewnym czasie powoduje, że ręka puchnie i jest zdrętwiała. Czy tak powinno być? Oczywiście, że nie. Wiadomo, że w czasie pobytu w szpitalu dana osoba potrzebuje trochę uwagi i pomocy. Sądzę, że gdyby nie rodziny chorych, to nikt by się nimi nie interesował. Lekarze pojawiają się w salach tylko na obchodzie. Wchodzą, wychodzą i tyle ich widziano, a żeby się czegoś od nich dowiedzieć, trzeba za nimi ganiać, bo pielę-
gniarki lub salowe nie udzielają informacji. Następna kwestia to szpitalne jedzenie. Jednym słowem ohyda. Gdyby bliskie osoby, które odwiedzają poszkodowanych, nie przynosiłyby im posiłków, to wiele osób by nic nie jadło i jestem pewna, że nikt by się tym nawet nie zainteresował, a przecież są osoby, które w czasie leczenia nie są odwiedzane, bo nie mają nikogo, kto się o nich troszczy. W szpitalach powinniśmy być traktowani lepiej, nie mam tu na myśli jakichś wielkich uczt czy siedzenia pielęgniarek przy łóżku, ale odrobina współczucia oraz zaciekawienia stanem zdrowia lub wynikami badań by nie zaszkodziła. Pisząc to nie miałam na myśli wszystkich szpitali, bo istnieją również swieżo wyremontowane ośrodki zdrowia, ale przeznaczone są przeważnie dla dzieci. Oczywiście wiadomo, że w prywatnych klinikach jest się postrzeganym zupełnie inaczej jako pacjent. Lekarze traktują chorych jak równych sobie, zresztą co się dziwić, w końcu się im płaci za opiekę. W państwowej służbie zdrowia też można sobie kupić lepsze traktowanie, ale jest to wykroczenie prawne i wchodzi się w ryzyko. Niestety życie to nie serial i trafiając do szpitala, nie trafimy do wspaniałej Leśnej Góry z "Na dobre i na złe". Karolina Zawadzka
30
CZERWIEC 2012
Fashion Victim
Irytują Cię rubryki “Ubierz się za grosze” w pismach o modzie, które tak naprawdę pokazują stylizacje warte kilkaset złotych? Znudziły Ci się popularne sieciówki, które powodują, że wszyscy wyglądają tak samo? Ta strona została stworzona właśnie dla Ciebie! Stylizacje z second-handu są niepowtarzalne, a przede wszystkim tanie. A Fashion Victim zadba także o to, by były modne.
/f.victim Gdy ktoś pyta Cię o Twój styl, a Ty zastanawiasz się dłuższą chwilę i tak naprawdę nie potrafisz go określić w kilku słowach, to dobry znak. Styl to taka średnia ważona. Tu należy się szybkie uzasadnienie dla niezbyt pilnych uczniów matematyki. Na każdy outfit, który wybieramy, składa się tyle różnych rzeczy: pogoda, to którą nogą wstaliśmy dziś z łóżka, jak zaplanowaliśmy dzień, co nam się śniło, zdjęcie, które widzieliśmy wczoraj w gazecie. Wszystkie te elementy działają na nas z różną mocą, a połączenie ich w odpowiedni wzór daje nam impuls do ubrania się w taki, a nie inny sposób. Parafrazując słowa Coco Chanel: moda się zmienia, trendy przemijają, trendsetterzy starzeją, pozostaje styl, tylko błagam, nie każcie mi go określać. Zatem miksujcie style, zaskakujcie samych siebie, wybierajcie nieoczywiste rozwiązania, śledźcie trendy, ale interpretujcie je po swojemu. Na ulicach nie potrzeba nam manekinów z sieciówek, a pewnych siebie, wyjątkowo ubranych ludzi.
Koszulka: 18 zł Koszula: 20 zł
Pasek: 10 zł
Spódnica: 24 zł
Sukienka: 34 zł Zakolanówki: 8 zł
Total: 52 zł
Zakolanówki kojarzą Wam się tylko i wyłącznie ze szkolnym mundurkiem? Błąd. To grzeczny look niegrzecznych dziewczynek. Dzięki nim czarna koszula bez rękawów i pasiasta mini nie będę nudne i zachowawcze. Biała broszka wystarczy za całą biżuterię.
Total: 62 zł Tu każdy element krzyczy: wygoda i luz. Powłóczysta, bawełniana sukienka do samej ziemi jest bazą. Kolejna warstwa, to równie luźna koszulka. Stawiamy na kolory ziemi, pasek dla zachowania proporcji. Na koniec dodałabym jeszcze tylko ciężkie, wojskowe buty.
Marzą Wam się ubrania pokazane w stylizacjach, a może po prostu zasilić swoją wiosenną garderobę? Mamy dla Was konkurs. Do wygrania 200 złotych na zakupy w „Butik u Agnieszki” (Zielona góra, ul. Grottgera naprzeciwko złotników). Wyślij SMS o treści ZG GRAM na numer 71601 (1,23 zł) do godz. 12:00 dnia 21.06.2012. Dnia 21.06.2012. zostanie wysłane do wszystkich uczestników pytanie. Kto pierwszy wyśle SMS z prawidłową odpowiedzią - wygrywa. Regulamin pod adresem: www.uzetka.pl/regulamin Opracowanie: Daria Kubasiewicz Zdjęcia: paulinamietlowska.blogspot.com
CZERWIEC 2012
Rozrywka
31
32
CZERWIEC 2012
Horoskop
HORROROSKOP czerwiec 2012
Baran Ten miesiąc całkowicie poświęcisz obgadywaniu. Twoja ciekawość intelektualna zatoczy szerokie kręgi, tym bardziej, iż napotkasz kogoś marudnego i promującego szereg niezdrowych pomysłów. Możliwość pojawienia się w telewizji. Dni niepomyślne: 23-27.
Byk Kasa, opłaty, długi. Nim się obejrzysz, pozbędziesz się wszystkich pieniędzy. Trochę wazeliny, a pozyskasz przychylność wpływowych ludzi. Inwestycje wszelkiego rodzaju zaowocują wstydem, jakiego jeszcze nie doznałeś. Przestań tyle żreć na noc! Bliźnięta Czerwiec będzie dla Ciebie kłębowiskiem nerwów, intryg i libacji alkoholowych. Zrób badania lekarskie. Informacja, której nigdy nie przewidzisz w swych proroczych snach: otoczenie ma Cię za wariatkę! 28 to ważny dzień: puszczą Ci nerwy i wpadniesz w histerię. Rak Nastaw się na codzienne wyzwiska i czaskanie po
pysku. Na jakiś czas zorganizujesz swoje życie, by móc znów w nim nabałaganić. Wypindzlujesz się jak ta lala i wybierzesz się na wieczorek singli, gdzie ukradną Ci telefon. Wielka zmiana na horyzoncie - niestety na gorsze.
Lew Będąc między młotem a kowadłem będziesz stać i płakać. Na imprezie w toalecie przełamiesz barierę językową. Wszyscy wiedzą, ze Twój sukces zależy od atutów Twojego ciała, a nie talentu. 8 czerwca Twoje życie się zmieni na gorsze. Szczęśliwa loteria: 3, 39, 6, 16, 4, 22. Panna Twoje siły witalne spadną razem z szacunkiem do samego siebie. W dniach 7-10 rozgłaszaj na prawo i lewo, jak Ci źle i niedobrze na tym świecie. Spotkasz osobę, która oznajmi: "Pamiętam Cię z dawnych lat. Ty !@#$%!". Czas na dietę bejbe. Waga Zbliża się okres kiepskiego samopoczucia. Spadną Ci na głowę problemy rodzinne i kawałek tynku z sufitu. Napaskudzi na Ciebie
gołąb. Koziorożec zacznie być natrętny i walniesz mu z liścia w twarz. Cieciu ochroni Cię przed kradzieżą.
Wężownik Koniec końców dasz plamę w każdym aspekcie swego życia. Kluczem do sukcesu i czasu dla siebie okaże się syndrom AOSWW (A Odwalcie Się Wy Wszyscy). Twoja e-karta straci ważność. Zjesz hot-doga z cebulką w Tesco - nawet Laremid nie pomoże. Skorpion Spotkasz osoby z literami: M, A, G, I, S, T, E, R, K, A w imionach. Będziesz latać po fryzjerach i salonach urody. Na nic to się zda. W tym miesiącu doznasz olśnienia - nauczysz się, w jaki sposób zdobyć i pielęgnować traumatyczne wspomnienia oraz jak zepsuć humor innym. Strzelec Już od pierwszego dnia miesiąca same problemy. Zainwestuj w odświeżające wkładki do butów. Kupisz spodnie, które będą barwić. Skrywasz przed partnerem tajemnicę z przeszłości. Nie zdążysz
dobiec do toalety.
Koziorożec Nic nie ułoży się po Twojej myśli. W drodze na zajęcia strasznie się spocisz. Pochłaniaj desery wszelakiej maści i bitą smietanę - płacz po nocach, że nie mieścisz się w ubrania. Ważne cyfry: 2, 3, 5. Pobijesz się w lumpie z koleżanką o skarpetki. Złapiesz kleszcza. Wodnik Czekają Cię zajęcia grupowe w DPSie. Przejdziesz na czerwonym i dostaniesz mandat. Na zakupy weźmiesz reklamówkę, a zapomnisz portfela. Poświęcisz swój wolny czas portalom randkowym. Przystojny, piwnooki brunet okaże się łysym i grubym dziadem. Ryby 16 dnia miesiąca wydasz ostatnie oszczędności na benzynę. Inni zrozumieją wreszcie Twój punkt paczenia. W rodzinie problemy, które przytłoczą Cię jak nigdy. Przestań być pasywny i weź sprawy w swoje ręce! Nieoczekiwana podróż na horyzoncie.
Wróżbita Eryk
Studenci na wakacjach... Tja... Zachody słońca, skrzypiące pomosty, szum fal... Bawcie się dobrze - młodość ma swoje prawa! Ale żeby nie było jak u Leca... "Co zostało z ekstaz i miłości? Suche cyfry przyrostu ludności"! ;-)