Wehikuł czasu nr 06

Page 1


Ostatnie wskazówki przed walką

Morza szum, ptaków śpiew

Gdzie ci męŜczyźni....teraz juŜ takich nie ma...

Wstąpiłem na działo...

Dobrze, Ŝe na stadiony nie moŜna wnosić takich zabawek

Kapitan Przemo i jego załoga


ZACZYNAMY

Wstępniak

U

kazanie się lutowego numeru Wehikułu Czasu przypadło na początek nowego semestru. Społeczność studencka jest świeŜo po przerwie zimowej, spragniona wiedzy, więc tym bardziej sięgnie po ten numer ☺. Przygotowaliśmy dla Was kilka ciekawych tekstów. Dla wszystkich, którzy zainteresowani są działalnością naszego Koła zapraszam do działu Z Ŝycia Koła, w którym miedzy innymi ciąg dalszy wyprawy do Egiptu. Miłośników staroŜytności, a w szczególności historii kobiet zainteresuje artykuł o dość burzliwym Ŝyciu Julii, córki cesarza Augusta. Ze względu na obecność w naszej redakcji kobiet nie odwaŜyliśmy się ocenzurować tytułu. O zapomnianym zamku tarnowskim przeczytacie w Medii Aevii. Dział poświęcony dziejom najnowszym zawiera kontynuacje artykułów z poprzedniego numeru. Odsyłam do niego ciekawych historii konfliktu sueskiego oraz dalszych losów wyprawy ekipy Bogusława Wołoszańskiego w głąb podziemi zamku KsiąŜ. Uczestniczył w niej student z naszego Instytutu. O roli jaką odegrał w powstaniu styczniowym Dionizy Czachowski przeczytacie w dziale poświęconym wojskowości. W tym numerze równieŜ rozmowa z profesorem Feliksem Kirykiem, znanym animatorem polskiego średniowiecza, w szczególności dziejów osadnictwa Małopolski. Wszystkim, którzy interesują się fotografią i chcą się dowiedzieć co to był fotorewolwer, polecam Zarys historii polskiej fotografii. W styczniu zmarł ksiądz Jan Twardowski. Ernest Bryll powiedział, Ŝe „moŜna się było od niego uczyć takiego prostego, ale bardzo przenikliwego obserwowania świata”. Odsyłam do artykułu o tym wielkim polskim poecie, który umiał tak pięknie i prosto pisać o rzeczach wielkich i trudnych. Zapraszam do współpracy przy tworzeniu kolejnych numerów naszego magazynu, szczególnie studentów z I i II roku. Nie tylko chętnie powitamy osoby z talentem pisarskim, ale równieŜ z organizacyjnym i graficznym. Na internetowym forum Koła moŜna się wypowiedzieć na tematy związane z Wehikułem. Mile widziane są wszelkie uwagi, sugestie i pomysły. śyczę miłej lektury. Redaktor naczelny

Nr 06 luty 2006

Z śYCIA KOŁA 4 Wspomnienia z obozu 4 Polsko-niemieckie spotkanie studentów w KrzyŜowej 5 Misja Egipt 2005 – ciąg dalszy ANTIQUITAS 9 Rządzimy światem męŜczyzn... poprzez ich słabości MEDII AEVII MEDII AEVII 11 Zapomniany zamek HISTORIINAJNOWSZEJ NAJNOWSZEJ ZZHISTORII 12 Konflikt bliskowschodni. Część II. Kryzys sueski 14 PodróŜy do wnętrza Polski ciąg dalszy TEKAHISTORYKA HISTORYKAWOJSKOWOŚCI WOJSKOWOŚCI TEKA 16 Dionizy Czachowski niezwykła postać powstania styczniowego ROZMOWAWEHIKUŁU WEHIKUŁU ROZMOWA 19 Rozmowa z profesorem Feliksem Kirykiem KULTURA 22 Zarys historii polskiej fotografii 25 Jeśli nie wiesz dokąd iść sama droga cię prowadzi HISTORIA INACZEJ 26 Cytaty, anegdoty, humor

Redakcja: Dariusz Jurkowski ( redaktor naczelny), Olga Błyskal, Kinga Martyniak, Paweł Mazur, Sławek Wróblewski Współpraca: Janek Bator, Łukasz Gacek, Katarzyna Grela, Grzegorz Leśniak, Wojtek Paduchowski, Magdalena Peszko, Karol Suchocki, Adrian Szopa Agnieszka Szumała Opieka redakcyjna: dr Hubert Chudzio Design & DTP: Dariusz Jurkowski Adres redakcji: ul. PodhorąŜych 2, pok 10E 30-084 Kraków; e-mail: wehikul_czasu@op.pl

Wehikuł Czasu nr 06

3


Z śYCIA KOŁA

M

amy zimę. Wyjątkowo mroźny czas w roku. Jest więc odpowiedni moment, aby przypomnieć sobie niedawne przecieŜ dni lata, których wspomnienie pozwoli nam się odrobinę ogrzać i poprawi humor skutecznie nadszarpnięty przez pogodę i zakończoną sesję. Wróćmy zatem do wydarzeń tegorocznego Obozu Naukowego na Pomorzu Zachodnim. Wyjechaliśmy z Krakowa pociągiem do Kołobrzegu, odjeŜdŜającym o godzinie siódmej rano. Proszę sobie wyobrazić jak wiele nas to kosztowało, jednak studentom naszego instytutu niestraszne są poświęcenia. Dziesięciogodzinna podróŜ w ścisku i upale minęła nam szybko. Jedyne czego nie powinniśmy byli wtedy robić (ach, przekorna naturo ludzka!) to narzekać na upał gdyŜ, jak się później okazało, był to pierwszy i zarazem ostatni ciepły dzień naszych wakacji. W ten sposób dotarliśmy do Szczecinka, gdzie mieszkaliśmy przez następne pięć dni. Szczecinek to urocze nieduŜe miasteczko, które udało nam się kilkakrotnie przemierzyć wzdłuŜ i wszerz. Bynajmniej nie z powodu wrodzonej ruchliwości lecz z przyczyn jak najbardziej zawodowych – podzieleni na dwuosobowe zespoły zbieraliśmy wywiady z osobami przesiedlonymi na te tereny z dawnych wschodnich ziem II RP. Do pracy zabraliśmy się bardzo szybko, pełni werwy, ochoty i entuzjazmu. WyposaŜeni w dyktafony, czyste

4

Wehikuł Czasu nr 06

kasety oraz (najwaŜniejsze) – identyfikatory, ruszyliśmy w teren. Niestrudzenie przemierzaliśmy ulice Szczecinka w poszukiwaniu osób, które mogłyby udzielić nam wywiadu. Co ciekawe – dotarliśmy do ludzi, o których istnieniu wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Codziennie wieczorem wszyscy się spotykaliśmy i kaŜda grupa przedstawiała dorobek danego dnia. Dyskutowaliśmy takŜe nad kaŜdym z wywiadów oraz nad tym co wniósł nowego do opracowywanego przez nas zagadnienia. Reasumując – udało nam się zebrać kilkadziesiąt wywiadów. Obecnie są one w trakcie opracowywania i przygotowania do publikacji. Ze smutkiem w oczach opuszczaliśmy Szczecinek, pocieszając się jednak myślą o rozpoczynającym się „tournee” po miastach Pomorza Zachodniego. Zwiedziliśmy Kołobrzeg, SianoŜęty, Międzyzdroje, Kamień Pomorski, Trzebiatów, Szczecin i kilka innych mniejszych miejscowości. Nie miały przed nami tajemnic kościoły, katedry, ratusze oraz wszelkiej maści baszty i mury obronne. W końcu dotarliśmy na wyspę Wolin, gdzie wzięliśmy "czynny" udział w Wolińskim Festiwalu Wikingów. Mieszkaliśmy w internacie, pensjonacie oraz szkole podstawowej (tu okupowaliśmy dwie sale do polskiego). Organizowaliśmy sobie wyszukane rozrywki, typu kąpiel w zimnym morzu w czasie orzeźwiającego deszczu, wieczorne dancingi w doborowym towarzystwie, nocne plaŜowe śpiewy

w blasku świec przy akompaniamencie gitary naszego opiekuna – doktora Huberta Chudzio, gra w piłkę noŜną na plaŜy, oraz niezwykle emocjonujące pojedynki w tenisa stołowego. Nie chwaląc się, pisząca ten tekst okrzyknięta została mistrzynią rakietki. Czas upływał nam szybko i w miłej atmosferze. Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy. Kiedy nadszedł czas wyjazdu, niewiarygodnie zmęczeni, ale szczęśliwi zajęliśmy swoje miejsca w pociągu na stacji w Szczecinie. W czasie jazdy nie obyło się bez incydentów – mianowicie pewien pasaŜer usiłował zagarnąć nasz zarezerwowany wcześniej przedział motywując to tym, Ŝe ma ze sobą dziecko. Jedna z naszych koleŜanek zachowała do końca zimną krew i sucho odpowiedziała: „A my mamy śbiczka” (tak nazywamy naszą koleŜankę Izabelę Wójcik, od lat dobrego, a często i złego ducha wszystkich wyjazdów SKNH), czym skutecznie udało się jej pozbyć natręta. Rankiem byliśmy juŜ w Krakowie. Po wylewnym poŜegnaniu kaŜdy z nas udał się w swoją stronę. Tak zakończył się Obóz Naukowy A.D. 2005. Do zobaczenia za rok! Katarzyna Grela (i co nieco dr Hubert Chudzio)

P PO OLLS SK KO O--N NIIE EM MIIE EC CK KIIE E S SP PO OTTK KA AN NIIE E S STTU UD DE EN NTTÓ ÓW WW W K KR RZZY YśśO OW WE EJJ

I

stało się. Długo planowane spotkanie studentów w KrzyŜowej doszło do skutku. Dnia 7.XI.2005 roku o „bardzo wczesnej” porze - siódmej rano wyruszyliśmy pociągiem na spotkanie ze studentami z Freiburga, aby wspólnie zrealizować projekt konferencji zatytułowany: „Literatura, sztuka i ideologia totalitaryzmu i nacjonalizmu”. Nasz skład osobowy liczył 25 studentów, plus kadra naukowa, czyli: dr P. Trojański, dr H. Chudzio i dr S. MroŜek (z germanistyki). Ze strony niemieckiej równieŜ było 25


Z śYCIA KOŁA

studentów, plus kadra: prof. dr hab. H. Geiger, prof. Horst Buszello i dr A. Sierosławska. Pociągiem dotarliśmy do Wrocławia, gdzie zmieniliśmy środek transportu i ostatecznie autobusem zajechaliśmy do KrzyŜowej. Miejscowość ta połoŜona jest w pobliŜu miasta Świdnicy na Dolnym Śląsku. Jest to mała wieś o niezwykłej historii. NaleŜała niegdyś do rodziny von Moltke. Pierwszy nabył ją feldmarszałek Helmuth von Moltke ( ze starszej linii rodowej Moltke). To tutaj działał tzw. Krąg z KrzyŜowej, który w czasie II wojny światowej sprzeciwiał się hitleryzmowi i brał udział w przygotowaniach do zamachu na Hitlera. Dziś KrzyŜowa to ośrodek konferencyjny i miejsce częstych spotkań młodzieŜy polskoniemieckiej. W listopadzie 1989 roku w KrzyŜowej doszło teŜ do spotkania kanclerza Helmutha Kohla z premierem Tadeuszem Mazowieckim i słynnego pojednania narodów. Ośrodek w KrzyŜowej to przepiękny kompleks budynków pałacowogospodarczych zaadaptowany na cele konferencyjno-rekreacyjne. Nasz pobyt był całkowicie zaplanowany co

Z

aczął się piąty dzień. Po dotychczasowych przygodach (Hurgada, Kair, Dahszur, Memfis, Sakkara, Giza) ten piąty

do minuty z niemiecką perfekcją. W poniedziałek prezentowaliśmy polsko-niemieckie legendy. Niemcom szczególnie spodobała się ta „O Wandzie co Niemca nie chciała”:) We wtorek zwiedzaliśmy Wrocław i Świdnicę, natomiast środa była dniem poezji. Prezentowaliśmy wiersze Broniewskiego, Miłosza i RóŜewicza. Czwartek zajęło nam przygotowanie projektów w grupach, na zasadzie wyjaśnienia np. działalności Kręgu z KrzyŜowej i Komitetu Obrony Robotników, jako formy pomocy dla ludzi prześladowanych. W piątek wraz z niemieckimi kolegami wróciliśmy do Krakowa, gdzie oprowadzaliśmy ich po zabytkach miasta, Rynku Głównym i Kazimierzu. To tyle z oficjalnych wydarzeń wyjazdu. Nasze wieczorne „sesje naukowe” spędzaliśmy przy piwku, grając w bilard lub w ping - ponga. Szczególnie dopingowaliśmy mecze ping - ponga rozgrywane w debla między dr. P. Trojańskim i Kasią Grelą, a dr. H Chudzio i Renatą Helińską. Oczywiście wygrał ten drugi debel. Mistrzowie kontra mistrzowie. Niemcy chętnie włączali się do gry. Bariera językowa przy

dzień okazał się „DNIEM KRYZYSU”!! I to wielkiego. Bolało wszystko: od czubków palców u nóg, po końcówki włosów na głowie. Byłam wycieńczona bardzo

tych wspólnych „zapoznawczych wieczorkach” nie sprawiała nam kłopotów, radziliśmy sobie w róŜny sposób – „stół z powyłamywanymi nogami” i „chrząszcz brzmi w trzcinie” Niemcy opanowali do perfekcji. Świetnie bawiliśmy się teŜ grając w kalambury, choć tu skojarzenia były wszelakie. Doktor Trojański zasłynął jako skrzypek na dachu, był takŜe władca pierścieni i inni. W Krakowie sprawdziliśmy siły naszych niemieckich kolegów na parkiecie dyskoteki w pubie „Czasem trzeba”, potem było jeszcze polskie karaoke. W niedzielę wizyta w Galerii Kazimierz i smutne poŜegnanie. Wyjazd dał nam jednak duŜo nowych znajomości, które większość z nas nadal podtrzymuje. Zebraliśmy miłe doświadczenia z wspólnej współpracy, podszkoliliśmy język. Ogólnie wyjazd był super, liczymy na ciąg dalszy, moŜe na wizytę we Freiburgu? Agnieszka Szumała

intensywnymi wyprawami, piekielnym upałem, duchotą, brakiem jedzenia. Z jedzeniem zaczynał się pojawiać pewien problem. W związku z „klątwą faraonów”, przed którą wszyscy nas ostrzegali, przez pierwsze dni Ŝywiliśmy się jedzeniem przywiezionym z Polski. Ale z drugiej strony jak długo moŜna bytować na zupkach chińskich… Dla niewtajemniczonych wytłumaczę, Ŝe owa straszna „klątwa” to bardzo intensywne i męczące problemy Ŝołądkowe (nie ma w sumie, co obwijać w bawełnę, chodzi po prostu o biegunkę) wywołane zupełną zmianą flory bakteryjnej jelit. Te okrutne bakterie są w wodzie, w Ŝywności i według mnie równieŜ w powietrzu. Ogólnie cięŜka sprawa. Ale wracając do Egiptu… Pobyt w Kairze dobiegał końca. Kolejnym punktem programu miało być Tell el-Amarna, do którego chcieliśmy się dostać pociągiem, zwiedzić i pojechać do El-Minia, Wehikuł Czasu nr 06

5


Z śYCIA KOŁA

Ŝeby tam znaleźć nocleg. Pojechaliśmy wiec na dworzec w celu zakupienia biletów – nic prostszego (mogłoby się wydawać). Na dworcu istnieje pewien podział (o którym oczywiście nie widzieliśmy): kasy z biletami na trasy północne są w jednej jego części, natomiast te, prowadzące na południe Egiptu – w drugiej. Ponadto kasy podzielone są na te sprzedające bilety pierwszej klasy, te sprzedające bilety drugiej klasy i te z biletami do klasy trzeciej (którą podróŜować mogą jedynie Egipcjanie). Dodatkowo, co jakiś czas ulegają one rotacjom według niezwykle skomplikowanych algorytmów egipskich, co zdecydowanie utrudnia zakup biletów. Tak więc chcieliśmy kupić siedem biletów na wieczór tego dnia. Okazało się to niezwykle skomplikowaną czynnością. Oto informacje, które otrzymaliśmy: − nie ma w ogóle biletów do Tell el-Amarna (więc moŜe do Luksoru?) − nie ma biletów do Luksoru − są bilety do Luksoru, ale tylko sześć − przez najbliŜsze trzy dni w ogóle nie ma biletów − pani kasjerka nas nie lubi − no dobra, ewentualnie moŜemy kupić bilety, ale na następny dzień, na 22, do Asuanu Plany uległy zatem zmianom: mieliśmy jeszcze jeden dzień w Kairze. By zakosztować prawdziwie arabskiego klimatu wybraliśmy się z dworca na kairski bazar. Przez bardzo długi czas w ogóle nie mogliśmy go znaleźć. Błąkaliśmy się po zatłoczonych ulicach w piekielnym upale, marząc o ciszy i spokoju krakowskiej Floriańskiej. Bazar to uliczki obstawione ze wszystkich stron kramami i krzyczącymi ludźmi. Co jakiś czas znajdowały się stragany z jedzeniem w beczkach wystawionych na słońce. To jedzenie miało tak obrzydliwy zapach, czegoś sfermentowanego i juŜ dawno zepsutego, Ŝe człowieka aŜ mdliło. Zapach był tak odurzający, Ŝe aŜ kręciło się w głowie. To pomieszanie smrodu, wrzasku i upału miało jednak swój niepowtarzalny klimat, lecz mimo całego jego uroku

6

Wehikuł Czasu nr 06

i egzotyczności, z wielką chęcią wróciłam do hotelu. Wieczorem jak co dzień wybraliśmy na przechadzkę po mieście. Dzięki zamiłowaniom filatelistycznym Pawła znaleźliśmy się w małym sklepie ze znaczkami. W sumie sklep przypominał bardziej zaadaptowane do sprzedaŜy mieszkanie, gdzie wszyscy przechodzili z pokoju do pokoju, robili herbaty i głośno rozmawiali. Trafiliśmy do małego pokoju wypchanego po brzegi

księgarni uniwersyteckiej duŜo moŜna by mówić – po prostu znakomite. Ceny niestety zdecydowanie mniej. Po ich powrocie wszyscy razem pojechaliśmy do dzielnicy koptyjskiej. Była to naprawdę niesamowicie miła odmiana po wczorajszym bazarze i ogólnie po całym centrum Kairu. Cisza, spokój, mało ludzi, wszyscy jakby cały czas zaspani snuli się wąskimi uliczkami. Po prostu inny świat. Chcieliśmy zobaczyć muzeum koptyjskie, ale

Cerkiew Św. Jerzego w dzielnicy koptyjskiej.

segregatorami ze znaczkami. Pawła pochłonęło wybieranie znaczków, a my rozmawialiśmy z pewnym Sudańczykiem, który juŜ tam siedział. Rozmowa była, jak zwykle w takich sytuacjach - o niczym, ale nie o to chodzi. Sudańczyk miał niesamowity głos z niezwykle zaawansowaną chrypą wywołaną chyba tonami wchłoniętej nikotyny. Kiedy się śmiał, brzmiało to tak, jakby ktoś próbował odpalić leciwego malucha w zimowy wieczór po dwóch latach przestoju. Naprawdę niesamowity dźwięk! Następnego dnia przenieśliśmy się z rzeczami do jednego pokoju. Część grupy (precyzyjniej: panowie) udała się na zwiedzanie Uniwersytetu Amerykańskiego w Kairze, gdzie (jak twierdzą) podrywani byli przez nastoletnie Egipcjanki. Uniwersytet zrobił na nich niesamowite wraŜenie. Po pierwsze był klimatyzowany (co dla mnie stawia go na czołowej pozycji), ogromny i bardzo nowoczesny. Na temat zaopatrzenia

niestety okazało się, Ŝe jest zamknięte. Poszliśmy więc do leŜącego obok Kościoła Zawieszonego z niesamowicie zdobionym wejściem. Całość fasady i portal wejściowy składały się z aŜurowych ornamentów geometrycznych wyciętych w drewnie. Wszystko bardzo misterne, drobniutkie i delikatne. Wnętrza były równieŜ niezwykłe: na ścianach wisiały liczne obrazy w stylu bizantyjskim z przedstawieniami świętych, a nad głową drewniany strop tworzył skomplikowaną pajęczynę z belek. W dzielnicy koptyjskiej, zaraz przy stacji metra, znajdują się ruiny okrągłych wieŜ rzymskich z czasów Hadriana. Przy jednej prowadzone są prace rekonstrukcyjne, a na fundamentach drugiej zbudowana została cerkiew św. Jerzego (największa owalna cerkiew na świecie). Wnętrze robi piorunujące wraŜenie. Ściany i strop pokryte są malowidłami w stylu bizantyjskim,


Z śYCIA KOŁA

a w centralnej części sklepienia znajduje się przedstawienie Jezusa Pantokratora. Wszystko z duŜą ilością złoceń i na typowo bizantyjskim, błękitnym tle. Po lewej stronie od wejścia znajduje się ogromny Ikonostas z przedstawieniami świętych objętych w marmurowe ramy. Z cerkwi przeszliśmy wąskimi uliczkami do kościoła św. Barbary. Przed kościółkiem siedziała starowinka, która za wszelka cenę i w dość nachalny sposób chciała dostać od nas pieniądze, rzekomo w celu utrzymywania czystości. Wróciliśmy do hotelu, wykąpaliśmy się (co nie miało najmniejszego sensu, bo zaraz po wyjściu z łazienki człowiek znowu był spocony), poŜegnaliśmy się z karaluchami, pensjonatem Viena i ok. godziny 20 ruszyliśmy na dworzec. Przechodzenie przez Kairskie ulice wśród pędzących aut nie było juŜ takie straszne jak pierwszego dnia. Przed wejściem na perony znaleźliśmy jeszcze pomnik Ramzesa II. Wyglądał dość smutno i dziwnie, stojąc tak, obwieszony światełkami, wśród jeŜdŜących samochodów. Perony były… interesujące. Masa ludzi róŜnego typu, patrzących się na nas jak na zjawisko. Byliśmy dość wcześnie (pociąg miał być dopiero o 22), więc mogliśmy się dokładnie poprzyglądać egipskiej kolei. Szczerze musze przyznać, Ŝe tak sobie patrząc czułam pewien niepokój. Do Asuanu czekała nas dziesięciogodzinna podróŜ i spędzenie jej w warunkach, jakie prezentowały wagony nie nastrajała optymistycznie. Przed oczami jawiła mi się wizja zatłoczonego przedziału z kurami w klatce, ryczącymi dziećmi, szczypiącym w oczy dymem z palonych szisz i nami, ściśniętymi na podłodze w kąciku, próbującymi przetrwać jakoś te dziesięć godzin w upale i zaduchu. JakŜe wdzięczna byłam więc Opatrzności za czuwanie nad naszym komfortem jazdy, gdy o 22 godzinie przyjechał nasz pociąg. Musze przyznać, Ŝe pierwsza klasa naszej PKP musi jeszcze nad sobą popracować, by dorównać egipskim standardom. Fotele były wygodne, rozkładane, z ogromną ilością miejsca na nogi, a klimatyzacja działała tak dobrze, Ŝe noc spędziłam w polarze i pod kocem, a rano

wypiłam w celu rozgrzania, gorącą herbatę. Kolej biegnie cały czas wzdłuŜ Nilu i kończy się w Asuanie, nie było więc moŜliwości zaspania i przejechania stacji. Ranek, gdy słońce zaczęło wychodzić zza horyzontu, był po prostu cudowny. Na miejsce dojechaliśmy ok. 10:30 i na wstępie doznaliśmy szoku. Asuan okazał się oazą spokoju! Czyste powietrze, brak smogu, cisza, mniej tłoku, mniejsza wilgoć, co ułatwiało zniesienie upału – RAJ!! Z dworca do hotelu szliśmy na piechotę promenadą wzdłuŜ Nilu, tzw. corniszem. Z częstotliwością co 10 sekund zaczepiani byliśmy przez tubylców, którzy oferowali nam swoje usługi: taxi, przejazd ichniejszą bryczką, tzw. kadesz, albo rejs po Nilu łódką – feluką. Na wszystkie propozycje Adrian, który podstawowe zwroty arabskie opanował do perfekcji, grzecznie odpowiadał: „szukram (dziękuję), my friend”, kładąc przy tym rękę na sercu, co wzmagało efekt. Hotel okazał się co najmniej dwa standardy lepszy niŜ ten w Kairze. Pokoje były czyściutkie, wszystkie klimatyzowane, z łazienkami i malutkimi balkonami. Obsługa była przesympatyczna. Karaluchów nie stwierdzono. Na wstępie, juŜ przy rejestracji, zaproponowali nam zorganizowanie zwiedzania Abu Simbel następnego dnia, na co z chęcią się zgodziliśmy. Po odpoczynku, ok. godziny 18 wyruszyliśmy na wstępne zwiedzanie Asuanu i wizytę w Muzeum Nubijskim. Upał był niesamowity -

45°C w cieniu, powietrze suche, stojące w miejscu. Spory szok po klimatyzowanych pokojach. Muzeum mieści się w sporym

budynku połoŜonym po środku pięknego ogrodu z wodospadem i sztuczną rzeką, który na noc jest podświetlany. Mimo tego, Ŝe jest znacznie mniejsze od Muzeum Kairskiego i z mniejszą ilością eksponatów, jest bardzo sympatyczne. Wszystko dokładnie opisane, obiekty oświetlone i dobrze wyeksponowane. Pokazana jest tam historia terenów Nubii od najwcześniejszych okresów, po czasy współczesne, jest równieŜ wspomniana międzynarodowa akcja ratowania świątyń w Abu Simbel Wehikuł Czasu nr 06

7


Z śYCIA KOŁA

przed wybudowaniem Wielkiej Tamy Asuańskiej. Niestety wśród wielu zdjęć i informacji nie są wyszczególnione zasługi prof. Michałowskiego, który całą tą misją dowodził. Zwiedzanie zajęło nam ok. 2 godzin. Z muzeum wyszliśmy po 20 i to co zastaliśmy na zewnątrz było zaskakujące: temperatura nie uległa zmianie, a dodatkowo zaczęło silnie wiać, co bynajmniej nie spowodowało jej obniŜenia. śarzące się powietrze przesuwało się po prostu z miejsca na miejsce. To tak jakby nastawić piekarnik na termoobieg, na 45°, wsadzić do niego głowę i próbować oddychać. Powietrze było tak suche, Ŝe dwa razy częściej trzeba było mrugać oczami. Następnego dnia budzik niemiłosiernie zadzwonił o 2:45. Godzinę później przyjechał po nas bus, którym mieliśmy dostać się do Abu Simbel. Pojechaliśmy na miejsce spotkania z konwojem i ok. 4:30 ruszyliśmy w drogę. W jej trakcie, ci którzy nie posnęli mieli okazje oglądać wschód słońca na pustyni. Na miejscu byliśmy ok. 9:30. Z samochodu wysiada się na parkingu i przechodzi, obowiązkowo, koło straganów pamiątkami (innej drogi nie ma), następnie wychodzi się na alejkę, gdzie po lewej stronie stoi usypana góra, słuŜąca za oparcie dla przeniesionej z dołu świątyni Ramzesa II. Przed nami natomiast, rozciąga się panorama na jezioro Nassera, gdzie w dali, na horyzoncie znajduje się Sudan. Wtedy właśnie uświadomiliśmy sobie, Ŝe jeszcze nigdy w Ŝyciu nie byliśmy w miejscu tak bardzo wysuniętym na południe praktycznie rzut beretem od równika. To jest juŜ zupełnie inny świat, Afryka w pełnym tego słowa znaczeniu! OkrąŜaliśmy górę i powoli zaczęły się wyłaniać profile posągów z fasady świątyni Ramzesa. Z alejki wchodzi się na plac gdzie po jednej stronie stoi świątynia Wielkiego Faraona, a po drugiej – Nefertari (jego Ŝony). Ramzes kazał wybudować te świątynie nad brzegiem Nilu przy granicy swojego państwa. Ich wielkość i wspaniałość miały informować płynących z południa, Ŝe wkraczają do kraju wielkiego i potęŜnego władcy.

8

Wehikuł Czasu nr 06

Świątynie są niesamowite. Oczywiście większe wraŜenie robi ta poświęcona Ramzesowi. Cztery gigantyczne kolosy siedzącego władcy strzegą jej wejścia. W środku panuje zaduch. Na ścianach zachowały się resztki polichromii, co jest nad wyraz dziwne, bo wszyscy pakują paluchy w reliefy i ogólnie dotykają wszystkiego co się da. Nie wiem czy wynika to z ogromu zabytków znajdujących się w Egipcie, czy po prostu z mentalności tych ludzi, ale tam się niczego w ogóle nie pilnuje, nawet zabytków. Nigdzie nie ma starszych pań w szarych ubrankach, siedzących na stołeczkach i wrzeszczących: „NIE DOTYKAĆ!!”, gdy się mocniej chuchnie w stronę zabytku lub podejdzie bliŜej niŜ na bezpieczną odległość pięciu metrów. Tam włazi się na piramidy, lub dotyka ścian i rzeźb w budowlach liczących kilka tysięcy lat. Świątynia Nefertari robi mniejsze wraŜenie. Jest niŜsza i mniej okazała. Przed powrotem do busa, zjedliśmy śniadanko (dostaliśmy je w hotelu), siedząc po środku placu z widokiem na obie świątynie. Na plecach czuliśmy orzeźwiające podmuchy od jeziora. Następnym punktem programu była wyspa File, gdzie znajduje się świątynia Izydy oraz kilka innych tajemniczych budowli jak „Kiosk Hadriana”. Na wyspę płynie się metalowymi, siedmiometrowymi łajbami. Byliśmy juŜ zmęczeni zarówno krótkim snem, niezbyt wygodną jazdą, upałem oraz intensywnością wyjazdu. Muszę więc szczerze i ze skruchą przyznać, Ŝe wyspę File zwiedziłam jak rasowy japoński turysta: co 5 metrów – zdjęcie, aby tylko jak najwięcej zobaczyć na spokojnie w domu. Z File pojechaliśmy jeszcze na chwilkę na Wielką Tamę Asuańską. RóŜnica między północną, a południową jej stroną jest ogromna! Po powrocie zasnęliśmy w sekundę po przyłoŜeniu głowy do poduszki. Wieczorkiem wybraliśmy się na bazar. Zakupione zostały chusty, przyprawy i barwniki (indygo i henna). Powoli zaczęliśmy odnosić sukcesy w trudnej sztuce targowania się przy zakupach. W Egipcie wszystko ma dwie ceny: jedna dla mieszkańców, a druga dla turystów. Na przykład: za butelkę 1,5 litrową

wody Egipcjanie płacą 0,75 funtów, gdy turysta ponad 5 £. Gdy pytamy o cenę danego produktu, odpowiedzią często jest czterokrotna jego rzeczywista wartość. Trik polega na tym, Ŝeby nie dać się nabrać na historie o głodujących dzieciach i o super ofercie, którą sprzedawca proponuje tylko nam. Targowanie wygląda trochę jak średniej klasy przedstawienie z dwoma aktorami. Sprzedawca podaje cenę, Ty wywracasz oczami, łapiesz się za głowę i mówisz, Ŝe to strasznie duŜo. Wtedy słyszysz całą symfonię o zaletach i wyjątkowości danego produktu, i Ŝe jest to jedyny taki w całym Egipcie. Wtedy Ty proponujesz swoją cenę. Sprzedawca wznosi drŜące ręce do Allaha w geście rozpaczy, płacze nad swą biedną rodziną i uŜala się na krzywdą, jaką mu wyrządzasz. I tak dalej i tak dalej…Najlepszym sposobem jest po prostu zacząć wychodzić ze sklepu, smutno kręcąc głową. Kilka razy zdarzyło się nam zawracać, gdy sprzedawca wołał za nami po 10 metrach. Ostatni dzień w Asuanie postanowiliśmy zrobić luźnym. KaŜdy robił na co miał ochotę. Wstaliśmy późno i zjedliśmy śniadanie na zaadaptowanym na restaurację dachu. Część (ta bardziej wytrwała) wybrała się na zwiedzanie Elefantyny, a reszta - na basen (gdzie było cudownie!!). Od jutra czekała na nas kolejna dawka wraŜeń… Madziołek


ANTIQUITAS

„Rządzimy światem męŜczyzn... poprzez ich słabości ! ”

T

ym jakŜe prawdziwym stwierdzeniem chciałabym zacząć historię Julii córki Augusta i Skrybonii. Julia urodziła się w roku 39 p.n.e., nie dane jej jednak było długo zaznać matczynego ciepła, gdyŜ August juŜ w roku 38 p.n.e. poślubił Liwię córkę Marka Liwiusza Druzusa. Po odtrąceniu Skrybonii, August zajął się wychowywaniem Julii w sposób tradycyjny i surowy. W dzieciństwie zajmowała się tkaniem tunik dla ojca, przędła wełnę i Ŝyła w przekonaniu, Ŝe zarówno ojca jak i przyszłego męŜa naleŜy słuchać we wszystkim. Julia z tytułu swego urodzenia została zaznajomiona takŜe z kulturą, sztuką i historią grecką oraz rzymską. Córka cesarza nie sprzeciwiała się gdy ojciec wydawał ją za mąŜ. Zdawała sobie sprawę ze swojej pozycji – jako tej jedynej, która miała zapewnić ciągłość rodu – i z wagi jaką przywiązywano do wyboru jej małŜonka. August uwaŜał, iŜ Julia powinna prowadzić skromne i spokojne Ŝycie w pałacu razem z macochą i ojcem, z dala od gwaru wielkiego miasta, nie widując się z nikim poza domownikami, zajęta przędzeniem i robotami kobiecymi, przyodziania skromnie i powaŜnie. Tymczasem Julia, piękna i inteligentna, pełna Ŝycia i temperamentu, wykształcona i dowcipna, przepadała za przepychem, strojami i zbytkiem, pragnęła towarzystwa ludzi młodych i wesołych, nie interesowało ją spędzanie czasu w samotności, lub w towarzystwie macochy, z którą przez całe Ŝycie nie znalazła Ŝadnego porozumienia. Julia miała niespełna piętnaście lat gdy po raz pierwszy została wydana za mąŜ za swojego kuzyna Marcellusa (25 r. p.n.e.). Po krótkim małŜeństwie (Marcellus umiera w 22 r. p.n.e.) i po dwuletnim

wdowieństwie została ponownie wydana za mąŜ za duŜo starszego od niej Agryppę – przyjaciela cesarza, doświadczonego wodza i męŜa stanu, który na kategoryczne Ŝyczenie władcy oŜenił się z owdowiałą Julią. W 18 roku p.n.e. August postarał się o nadanie swemu najbliŜszemu współpracownikowi Agryppie władzy trybuńskiej. Przyszłość zdawała się być jasna, Agryppa i Julia mieli dwóch synów Gajusza Cezara i Lucjusza Cezara. Władca mógł więc przypuszczać, Ŝe w wypadku jego nagłej śmierci, Agryppa przejmie kontrolę do czasu gdy jego wnukowie osiągną pełnoletniość – władza pozostanie w rodzie. Śmierć Agryppy w roku 12 p.n.e. była ciosem dla Augusta.

W trakcie małŜeństwa Julia powiła Agryppie pięcioro dzieci. Wcześniej wymienionych synów Gajusza Cezara i Lucjusza Cezara, córki Julię i Agrypinę oraz najmłodszego syna Agryppę Postumusa, który przyszedł na świat juŜ po śmierci ojca. Obdarzona niezwykłym temperamentem Julia juŜ podczas drugiego małŜeństwa zdradzała niejednokrotnie swego męŜa.

Agryppa dobrze o tym wiedział, lecz mimo to, a moŜe właśnie dlatego Ŝądał, by Julii okazywano szacunek jaki naleŜy się córce cesarza. Mimo praw wprowadzonych przez Augusta dotyczących zdrad i cudzołóstwa nie wytoczono przeciw Julii procesu. Po śmierci Agryppy August wydał za mąŜ swoją córkę po raz trzeci i ostatni. Tym razem „oblubieńcem” stał się Tyberiusz (syn Liwii). PoniewaŜ Julia juŜ w trakcie poprzedniego małŜeństwa pałała uczuciem do Tyberiusza, związek ten na samym początku układał się zgodnie i we wzajemnej miłości. Niestety, w późniejszym okresie małŜeństwa wkradły się między nich dość powaŜne nieporozumienia. Przyczyną kłopotów była nie tylko rozwiązłość Julii, ale fakt, Ŝe Tyberiusz miał być opiekunem dzieci Julii, które po adopcji przez Augusta stały się jego spadkobiercami. Tyberiuszowi nie przeszkadzała rola opiekuna, jednak Julia nie chciała zejść na drugi plan. Przewidując, Ŝe kiedyś stanie się tylko towarzyszką władcy a nie władczynią, postanowiła działać. Jej pierwszym krokiem był przekonanie męŜa, by w razie śmierci ojca przyznano jej – córce cesarza – władzę równą Tyberiuszowi, gdy rozmowa nie odniosła Ŝadnych skutków, wyrzuciła mu jego gnuśność i obłudę. Julię raziło takŜe ponure i podejrzliwe usposobienie męŜa, którym nadto pogardzała uznając go za nierównego sobie. Tyberiusz nie mógł pogodzić się z niemoralnym prowadzeniem swej Ŝony. Gdy lista jej kochanków wzrastała zdecydował się na jej porzucenie i w 6 r. p.n.e. udał się na dobrowolne wygnanie na wyspę Rodos (jedną z przyczyn „ucieczki” Tyberiusza była chęć uniknięcia oskarŜenia jakoby czyhał na Ŝycie dzieci Julii, aby po ich śmierci uzyskać władzę). Z wygnania powrócił w 1 roku n.e., gdy Julia juŜ przebywała na wygnaniu. Osadzono ją na Pandaterii w 2 r. p.n.e. na wniosek Augusta i w wyniku uchwały senatu. Cesarz zawiadamiał senat, Ŝe Julia dopuszczała się publicznych orgii w nocy na Forum Romanum (podobno Julia na posagu Marsa Ultora kazała rankiem zawieszać tyle wieńców, ilu kochanków przyjęła w nocy), i Ŝe czuł się zobowiązany w świetle istniejących ustaw do Ŝądania dla niej kary doŜywotniego więzienia. Wehikuł Czasu nr 06

9


ANTIQUITAS

`Podobno August myślał nawet o karze śmierci dla córki, lecz jej popularność w Rzymie, zwłaszcza w kręgach wojskowych powstrzymała go od tego ostatecznego kroku. Sprawa doŜywotniego więzienia Julii, jak podaje Aleksander Krawczuk w monografii o Auguście, wywołała w Rzymie rozruchy. Wiele wpływowych osobistości wstawiało się za Julią. Uczynił to takŜe przebywający na Rodos Tyberiusz, który ”uznawał za swą powinność, o ile tylko mógł najusilniej w częstych listach upraszać ojca o przebaczenie dla córki, a przynajmniej, chociaŜ słusznie została ukarana, o pozostawienie jej, tego, co kiedykolwiek otrzymała od ojca w darze.” Od Swetoniusza dowiadujemy się, Ŝe dwaj młodzieńcy, Audazjasz i Epikardus, powzięli zamiar uprowadzania z

o córce cesarza wiele anegdot. Mówią o jej kokieterii, o niezbyt skromnych strojach, wywołujących gniewne komentarze ojca. Kiedy wszyscy dziwili się, Ŝe jej dzieci są tak podobne do Agryppy miała odpowiadać, Ŝe „nigdy nie zabiera na pokład podróŜnego, jeŜeli okręt nie jest załadowany.” Julia stała się symbolem bezeceństwa. Współcześni historycy twierdzą, iŜ jest mało prawdopodobne, by Julia długo wiodła potajemne rozwiązłe Ŝycie, szczególnie w Rzymie, gdzie wszelkiego rodzaju skandale rozchodziły się lotem błyskawicy. Bezcenne w określeniu charakteru Julii jest takŜe stwierdzenie, Ŝe Julia dopóty była dobrą małŜonką Tyberiusza dopóki w niego nie zwątpiła. Wtedy to zaczęła oddawać się rozpuście. Julia dobierała sobie kochanków rozsądnie. Bardzo

więzienia Julii i jej syna Agryppy Postumusa, trzymanego pod straŜą na wyspie. Historyk ten podaje, Ŝe lud rzymski zwracał się do cesarza z prośbą o uwolnienie Julii, a nawet „wręcz uparcie nalegał”. August jednak nie chciał słyszeć o cofnięciu wyroku. Po pięciu latach cesarz zmienił tylko miejsce pobytu córki, przeniósł ją z Pandaterii na kontynent do więzienia w Region, o ułaskawieniu Julii przez Augusta nie było jednak mowy. Julia zmarła w wiezieniu w roku 14 n.e. w nędzy i opuszczeniu, w kilka miesięcy po śmierci ojca juŜ za panowania Tyberiusza. „Kochający mąŜ” nie tylko nie odwołał rozkazu Augusta, ale z wielką troskliwością zadbał o pogorszenie warunków bytowania Ŝony na wygnaniu, pojawiają się takŜe oskarŜenia, Ŝe to z jego rozkazu zamorzono Julię głodem. Historycy Augusta opowiadają

ciekawa jest lista „przyjaciół”, którą zestawił Wellejusz Paterkulus. Znaleźli się na niej Appiusz Klaudiusz Publiusz, Semproniusz Grakch i Korneliusz Scypion, a takŜe osoba, do której Julia Ŝywiła szczególną słabość Jullus Antoniusz, syn Antoniusza i Fluwii. Patrząc na to „zacne grono”, moŜna wyciągnąć wniosek, Ŝe Julię do uwodzenia tych młodych ludzi skłaniała nie tylko przyjemność, lecz takŜe korzyści polityczne. PoniewaŜ August zapowiedział przekazanie władzy swoim wnukom, z pominięciem Julii, dlatego ta szukała moŜliwości, by zawiązać spisek przeciw ojcu. Julia chciała „zdetronizowania” ojca, co w tym przypadku prawdopodobnie miało znaczyć zamordowanie go. Nie da się ukryć, Ŝe Julia potrafiła wykorzystywać słabości męŜczyzn by dopiąć swego celu. MoŜe była to jedyna „broń” jaką mogła się

10 Wehikuł Czasu nr 06

posłuŜyć w tej nierównej i niebezpiecznej grze o władzę, a moŜe jedyna „broń”, która przynosiła w tak krótkim czasie tak zaskakujące rezultaty? O rozpustnym Ŝyciu Julii August dowiedział się jako ostatni. Zaalarmowano go dopiero wtedy, gdy poznano prawdziwe zamiary spiskowców, skandal trwał trzy lata, a sprawiedliwość pryncepsa nie ominęła nikogo i była nieugięta Olga Błyskal


MEDII AEVII

.

Zamek wg Gabriela Leńczyka

N

a południe od Tarnowa, na Górze św. Marcina znajdują się niewielkie ruiny. Nikłe dziś resztki murów to pozostałości po potęŜnym niegdyś zamku moŜnowładczego rodu Tarnowskich, jednym z największych zamków średniowiecznej Polski. Nie posiadamy informacji mówiącej o dokładnej dacie powstania zamku, ale analiza źródeł doprowadziła badaczy do wniosku, Ŝe powstać on musiał pomiędzy 1328 a 1331 r. Fundatorem budowli był wojewoda krakowski Spicymir Leliwita, protoplasta rodu Tarnowskich, który lokował równieŜ miasto Tarnów.

Zamek wg Jana Salma

PotęŜna tarnowska warownia składała się z zamku wysokiego i niskiego. Zamek wysoki tworzył część wschodnią załoŜenia, zajmował powierzchnię ok. 700 m², natomiast od zachodu przylegał do niego zamek niski o kształcie wydłuŜonego czworoboku i wymiarach 65x13 m. Obie części rozdzielał rów, nad którym przerzucony był most, prawdopodobnie zwodzony. Zamek wysoki spełniał funkcje obronne, natomiast niski gospodarcze.

Według archeologów starszą część zamku stanowi zamek wysoki, a jego zasadniczy i najstarszy budynek to okrągła wieŜa o zewnętrznej średnicy 10 m. Na zamku wysokim znajdowały się takŜe jednopiętrowe budynki otaczające dziedziniec, tutaj mieściła się teŜ kaplica p. w. Nawiedzenia NMP i studnia, wykuta w skale na głębokość 18 m. W 1441 r. zamek uległ zniszczeniu podczas walk z Węgrami, po czym został odbudowany i rozbudowany. Zwiększono wówczas jego walory obronne, poprzez wzniesienie dwóch nowych wieŜ i wału oraz wykopanie fosy. Kolejna znacząca rozbudowa zamku miała miejsce w pierwszej połowie XVI w., a dokonał jej Jan Amor Tarnowski, hetman wielki koronny. Wzmocnił on zamek nowoczesnymi fortyfikacjami, m.in. basteją, połoŜoną w naroŜniku pn.wsch oraz tzw. „arsenałem” w naroŜu pd.-wsch. „Arsenał” ów to obiekt szczególnie ciekawy, chociaŜby ze względu na swe rozmiary. Był to mianowicie potęŜny, piętrowy budynek wzniesiony na planie zbliŜonym do prostokąta, o wymiarach 36x17 m. Rozbudowa przeprowadzona przez Jana Amora Tarnowskiego to jednak nie tylko wzmocnienie obronności zamku. Na zamku niskim wyrównano i wybrukowano dziedziniec, a takŜe przeprowadzono tam prace kanalizacyjne. Hetman dokonał równieŜ przemiany wnętrz zamkowych, nadał im nowy, renesansowy charakter. Czas Jana Amora Tarnowskiego to czas

największej świetności tarnowskiej warowni. Była ona wówczas jednym z najwspanialszych zamków w kraju, stanowiła lokalny ośrodek kultury. Stopniowy spadek świetności zamku tarnowskiego nastąpił zaraz po śmierci Jana Amora w 1561 oraz jego syna Jana Krzysztofa w 1567 r. Rozgorzał wówczas spór o zamek pomiędzy księciem Konstantym Ostrogskim i Stanisławem Tarnowskim, zakończony oblęŜeniem budowli przez Stanisława w 1570 r. Warownia została wówczas dość powaŜnie uszkodzona, a w kolejnych latach nikt jej nie odrestaurował. Od XVII w. Tarnów przechodził w ręce kolejnych rodów moŜnowładczych: Ostrogskich, Zasławskich, Lubomirskich, Zamoyskich, Radziwiłłów, Koniecpolskich, Walewskich i Sanguszków i przestał pełnić funkcje rezydencjonalne, rozpoczął się jego upadek. W roku 1777 wreszcie zamek zaczęto rozbierać. Pozostałości zamku w XX w. kilkakrotnie badali archeologowie, co pozwoliło na poznanie przeszłości budowli i jej graficzną rekonstrukcję. Po raz pierwszy badał ruiny Gabriel Leńczyk w 1939 r. i to on dokonał pierwszej rekonstrukcji zamku. Jest więc zamek tarnowski dobrze rozpoznany i posiada sporą literaturę. M.in. moŜna tu wymienić: Anna Marciniak Kajzer, Sandomierskie rezydencje Tarnowskich w XIV – XVII w., w: Przemiany architektury rezydencjonalnej w XV – XVIII wieku na terenie dawnego województwa sandomierskiego, Kielce 2000, s. 19 – 23; Krzysztof Moskal, In Castro Nostro Tarnoviensi. Zamek Tarnowski jako rezydencja, warownia i centrum administracyjno – gospodarcze dóbr tarnowskich, Tarnów 2001; Leksykon zamków w Polsce, red. Leszek Kajzer, Warszawa 2003, s. 500 – 501. Na uwagę zasługuje równieŜ opis zamku na stronie internetowej www.zamki.res.pl. Sławek Wróblewski

Wehikuł Czasu nr 06

11


Z HISTORII NAJNOWSZEJ

Konflikt Bliskowschodni Część II. Kryzys Sueski

O

kres między kolejnymi wojnami nie naleŜał bynajmniej do spokojnych. Mimo trwającego zawieszenia broni, które i tak nie było przez Ŝadną ze stron respektowane, dochodziło do ciągłych starć pomiędzy oddziałami arabskimi a izraelskimi, wzmogły się ataki bojówek palestyńskich mających w swych szeregach gotowych na wszystko fedainów. Tymczasem Izrael rozwijał się w niespotykanym tempie, źródłem finansowania dokonujących się w kraju przemian była międzynarodowa pomoc finansowa. Niemałą rolę odegrały teŜ fundusze prywatne pochodzące od przedstawicieli Ŝydowskiej diaspory Ŝyjącej za granicą. W szybkim tempie wrastała liczba ludności kraju przyjmującego imigrantów Ŝydowskich z całego niemal świata. Dynamicznie postępowały procesy urbanizacyjne na terenach zajętych w niedawnej wojnie, umoŜliwiając przyjęcie nowych osadników, przede wszystkim z krajów arabskich, gdzie padali ofiarami zemsty. Wokół rejonu Gazy rozpoczęto budowę paramilitarnych osiedli i umocnień. Kontynuowano wielkie zalesienia kraju, a takŜe budowano drogi, osuszano błota. Rozpoczęto takŜe budowę krajowego systemu wodnego, którego osią stał się kanał rozpoczynający się u Jeziora Tyberiadzkiego. Następowała stabilizacja gospodarcza kraju w przeciwieństwie do krajów arabskich. Młode elity – oficerowie, inteligencja – boleśnie odczuły konieczność modernizacji swych zacofanych krajów. Wyraziło się to w wytworzonym na wzór europejski nacjonalizmie arabskim, dąŜącym do zjednoczenia w jednym świeckim państwie wszystkich arabów, od Atlantyku po Zatokę Perską. Wyznający tę ideologię tzw. Wolni Oficerowie obalili w 1952 r. króla Faruka w Egipcie, tworząc Republikę Arabską. Ich przywódca Gamal Abdel Naser popadł rychło w konflikt z Zachodem, nacjonalizując

12 Wehikuł Czasu nr 06

Kanał Sueski oraz prowadząc politykę zakazu Ŝeglugi dla statków pod banderą izraelską. Rok wcześniej w Jerozolimie został zamordowany w czasie modłów król Jordanii Abd Allah. Zmienił się równieŜ rząd w Izraelu, po ustąpieniu ze stanowiska Ben Gubiona, po kryzysie religijnym do władzy doszedł Mosze Szaret, który rozpoczął politykę odwetów za ataki bojówek palestyńskich, co staje się krytyką areny politycznej całego świata, doprowadzając w końcu do zmiany na stanowisku premiera. w 1955 premierem został wybrany ponownie Ben Gurion. We wrześniu 1955 r. Egipt zawarł umowę o dostawy broni z Czechosłowacji. Do października 1956 r. Egipt otrzymał 230 czołgów, 300 transporterów, 500 moździerzy i dział, 170 samolotów bojowych i kilkanaście okrętów wojennych. Do Egiptu skierowano teŜ sprzęt wojskowy zakupiony przez Syrię we Włoszech i Czechosłowacji. Egipt potrzebował około 6-8 miesięcy by uzyskać przewagę wojskową nad Izraelem. Reakcją Izraela było zwrócenie się do USA o pomoc wojskową. Początkowo Departament Stanu USA uchylał się od odpowiedzi na izraelskie Ŝądania, jednak wobec rosnącej aktywności ZSRR wśród krajów arabskich, zaczął rozwaŜać moŜliwość sprzedania Izraelowi amerykańskiej broni. 2 listopada 1955 r. wojsko egipskie wkroczyło do strefy zdemilitaryzowanej na pograniczu izraelsko-egipskim. W odwetowym ataku izraelskim zginęło 70 egipskich Ŝołnierzy. 11 grudnia 1955 r. izraelscy komandosi przeprowadzili atak na wojska syryjskie w rejonie Jeziora Tyberiadzkiego. Przyczyną ataku, było nie wpuszczanie izraelskich rybaków na północnowschodnie wody Jeziora Tyberiadzkiego. W akcji zginęło 50 Ŝołnierzy syryjskich i 6 izraelskich. Po izraelskim ataku na Syrię, Stany Zjednoczone Ameryki wycofały się z projektu sprzedania śydom amerykańskiej broni. Amerykanie doszli do przekonania, Ŝe Izrael

uŜyłby jej do wojny przeciwko państwom arabskim. W latach 1956-1989 nastał okres "zimnej wojny", który charakteryzował się konfliktem arabsko-izraelskim. ZSRR wspierało "postępowe" kraje arabskie, a następnie Organizację Wyzwolenia Palestyny. USA wspierało Izrael i konserwatywne kraje arabskie (np. Arabię Saudyjską). Na przełomie czerwca i lipca 1956 r. Ŝołnierze brytyjscy opuścili strefę Kanału Sueskiego w Egipcie, a 26 lipca 1956 r. kanał ten został znacjonalizowany. Egipt nadal nie przepuszczał izraelskich statków przez Kanał Sueski, a artylerią zablokował flotę izraelską w Zatoce Akaba i gromadził wielkie siły lądowe na Półwyspie Synaj. Zamknął teŜ dla izraelskiej Ŝeglugi cieśninę Tiran, blokując port w Ejlacie. Krok ten został odebrany w ParyŜu i Londynie jako złamanie przez Egipt tzw. Traktatu Kanałowego z 1888 r. i zagroŜenie dla wolności Ŝeglugi. Mocarstwa zachodnie podjęły decyzję o zbrojnej interwencji w Strefie Kanału Sueskiego. Operację postanowiono oprzeć w płaszczyźnie międzynarodowej na układzie z 19 października 1955 r., regulującym tryb i zasady wycofania wojsk brytyjskich z Egiptu (dawnej brytyjskiej koloni). Zakładał on, Ŝe Wielka Brytania ma prawo obsadzić Strefę Kanału w przypadku zagroŜenia wolności Ŝeglugi na tym szlaku wodnym. A tym zagroŜeniem wolności Ŝeglugi miała być nowa nacjonalizacja Kanału Sueskiego oraz wojna Ŝydowsko-arabska. Na przełomie sierpnia-września 1956 r. sztabowcy Izraela i Francji przygotowali plany działań przeciwko Egiptowi. 24 października 1956 r. w Sevres we Francji (negocjacje trwały w dniach 22-24 października) podpisano porozumienie ustalające zasady brytyjsko-francusko-izraelskich działań przeciw Egiptowi. Izrael miał w najbliŜszych dniach przeprowadzić operację wojskową na Synaju. Wojska izraelskie miały podejść do Kanału Sueskiego zagraŜając w ten sposób wolności Ŝeglugi na tym szlaku wodnym, a tym samym dostarczając mocarstwom europejskim sposobność do zbrojnego wystąpienia w obronie bezpieczeństwa Ŝeglugi na Kanale


Z HISTORII NAJNOWSZEJ

Sueskim. Alianci zachodni mogliby wtedy wystosować ultimatum, w którym zaŜądają od walczących stron wycofania wojsk z terenów przyległych do Kanału. Izrael ultimatum przyjmie, a Egipt niewątpliwie odrzuci. Wtedy Brytyjczycy i Francuzi w celu wymuszenia realizacji ultimatum przeprowadzą bombardowanie celów wojskowych Egiptu, a następnie wysadzą desant w Strefie Kanału. Miano przy tym znieść rządy Nasera w Egipcie. Dzień później Egipt, Jordania i Syria powołały wspólne dowództwo wojskowe. W odpowiedzi na to, Izrael przeprowadził pełną mobilizację swych 18 brygad, z czego 12 brygad (45 tys. Ŝołnierzy) przeznaczono do akcji wojennej, a pozostałe 6 brygad pozostawiono w rezerwie do obrony kraju. Wszystkie siły lądowe zmobilizowano w ciągu 72 godzin, natomiast siły lotnicze uzyskały pełną gotowość operacyjną po 43 godzinach. Lotnictwo (155 samolotów bojowych) zostało wzmocnione przez trzy eskadry maszyn w barwach francuskich, których celem miało być zniszczenie egipskich bombowców długiegozasięgu IL-28, stacjonujących w Luksorze. 29 października 1956 r. o godzinie 17.00 Izrael rozpoczął operację "Kadesz". Izraelczycy wysadzili desant spadochronowy na Przełęczy Mitla (315 km od granic Izraela i 45 km od Kanału Sueskiego). Jednocześnie jedna brygada spadochronowa rozpoczęła lądem marsz z pomocą w kierunku Przełęczy Mitla. Ta operacja desantowa miała znaczenie bardziej polityczne, niŜ stategiczne lub taktyczne. Była ona zaplanowana we wspólnym działaniu z Brytanią i Francją. JednakŜe opanowanie Przełęczy Mitla odcinało część egipskich oddziałów od moŜliwości wzmocnienia i przegrupowania ich sił. Zapobiegło to wzmocnieniu egipskich sił na pierwszym froncie walk. Egipcjanie rozpoczęli przerzucanie dodatkowych oddziałów wojska na wschodni brzeg Kanału Sueskiego oraz wezwali Syrię i Jordanię do uderzenia na Izrael. 30 października 1956 r. Francja i Wielka Brytania wystosowały ultimatum, w którym domagały się od Egiptu i Izraela wstrzymania walk i wycofania wojsk

na odległość 10 mil od obu brzegów Kanału Sueskiego. Egipt odrzucił ultimatum. Izrael przyjął ultimatum i rozpoczął akcję przesuwania oddziałów wojskowych w kierunku 10 mil od Kanału Sueskiego. Dwa dni póŜniaj Izrael widząc ograniczoną reakcję sojuszników Egiptu, rozpoczął uderzenie całością sił uderzeniowych. Główne walki rozgorzały na przedpolach Abu Ageila, którą Egipcjanie bronili do 1 listopada. Stosownie do ultimatum wieczorem 31 października samoloty alianckie rozpoczęły bombardowania obiektów wojskowych w Egipcie. W ciągu dwóch dni przestało istnieć całe egipskie lotnictwo (255 samolotów). Prezydent Egiptu Naser, zarządził ewakuację wojsk z Synaju i koncentrację w rejonie Aleksandrii i Port Saidu. 2 listopada 1956 r. izraelskie oddziały doszły w pobliŜe Kanału Sueskiego. Jednocześnie w innych miejscach Synaju trwały zacięte walki z otoczonymi egipskimi oddziałami. Zajęta została takŜe Strefa Gazy. W tym samym czasie Zgromadzenie Ogólne ONZ przegłosowało amerykańską rezolucję wzywającą do bezwarunkowego zawieszenia broni, wycofania swych wojsk i otwarcia Kanału dla powszechnej Ŝeglugi. Izrael, na prośbę Francji i Wielkiej Brytanii, poprosił Zgromadzenie Ogólne ONZ o sprecyzowanie treści rezolucji. Było to granie na czas, z którego korzystały europejskie mocarstwa przygotowujące swe siły inwazyjne do lądowania w Egipcie. 5 listopada 1956 r. wojska brytyjskie i francuskie rozpoczęły desant w Port Saidzie w Egipcie. 30 tys. alianckich Ŝołnierzy zajęło 20-milową strefę Kanału Sueskiego wraz z portami Said i Suez. Następnego dnia na skutek silnej presji międzynarodowej zostały wstrzymane wszystkie działania wojenne.

Wojska izraelskie zajęły w tej wojnie cały Półwysep Synaj. Straty Izraela wyniosły 190 zabitych, 899 rannych i 4 wziętych do niewoli. Zestrzelonych zostało takŜe 15 izraelskich samolotów. W trakcie walk Izraelczycy zdobyli na Synaju 7 tys. ton amunicji, 25 tys. ton benzyny, 100 sprawnych czołgów, 220 dział i około 1 000 róŜnych pojazdów mechanicznych. W walkach z Izraelem zginęło 1 tys.

www.izrael.badacz.org

Egipcjan, rannych zostało 6 tys., tyle samo dostało się do niewoli. W walkach z kontyngentem brytyjskofrancuskim zginęło 650 Egipcjan, 900 zostało rannych i 185 trafiło do niewoli. W ciągu paru dni armia egipska przestała istnieć, wraz z wielką ilością czołgów, dział, samolotów i innego sprzętu przysyłanego z ZSRR. Kraje tzw.

Wehikuł Czasu nr 06

13


Z HISTORII NAJNOWSZEJ

Trzeciego Świata stanęły po stronie Egiptu, który został takŜe bardzo silnie poparty przez ZSRR. Chruszczow zagroził nawet wysłaniem do Egiptu radzieckich i chińskich "ochotników". Stany Zjednoczone Ameryki nie chcąc zaogniać stosunków z ZSRR, potępiły akcję europejskich sojuszników, groŜąc wstrzymaniem pomocy gospodarczej. 6 grudnia 1956 r. Izrael pod międzynarodową presją przesunął swoje oddziały na odległość 30 mil od Kanału Sueskiego. 22 grudnia 1956 r. Wielka Brytania i Francja wstrzymały operację "Muszkieter" i wycofały wojska z Egiptu.15 stycznia 1957 r. Izrael poinformował o zamiarze opuszczenia całego Półwyspu Synaj, z wyjątkiem rejonu Szarm al-Szejk i Strefy Gazy. Równocześnie izraelska dyplomacja naciskała na otwarcie dla ich statków Kanału Sueskiego. W 1957 r. ZSRR sprzymierzyły się z Syrią przeciw Izraelowi. W ten sposób dwa kraje arabskie (Egipt i Syria) zostały potęŜnie uzbrojone przez komunistów do walki przeciw śydom. Tego samego roku prezydent USA, Eisenhower, ogłosił swoją doktrynę, która przewidywała udzielenie przez Stany Zjednoczone Ameryki pomocy gospodarczej i doradztwa wojskowego tym krajom bliskowschodnim, które uznają, Ŝe ich niepodległość została zagroŜona. Jednocześnie USA starały się zagrodzić drogę komunistom do Morza Śródziemnego i zaczęły zbroić Turcję, która pilnowała cieśnin Bosfor i Dardaneli, oraz pilnowała Syrii od północy. W początkach marca Izrael zakończył wycofywanie swoich wojsk z Półwyspu Synaj i Strefy Gazy. W zamian zostały rozlokowane na granicy izraelsko-egipskiej siły pokojowe ONZ, przy czym ich wycofanie w przyszłości mogło nastąpić jedynie za zgodą ONZ. Grzegorz Leśniak

14 Wehikuł Czasu nr 06

PodróŜy do wnętrza Polski ciąg dalszy

P

ark pokryty był grubą warstwą świeŜego śniegu, który skrywał pod sobą ciekawe pułapki w postaci oblodzonych schodów. Pokonanie ich okazało się niezmiernie trudne. Niektórzy z wielkim trudem utrzymywali pozycję stojącą, lecz jak się okazało była to jedyna przykra niespodzianka tego dnia. Po kilku minutach od wyjścia z dziedzińca znaleźliśmy się pod zamkowymi murami, a naszym oczom ukazało się przytulone do zbocza wejście do sieci korytarzy. Nasz opiekun z PAN po chwili otworzył drzwi i naszym oczom ukazały się... kolejne drzwi. Okazało się, Ŝe znaleźliśmy się w przedsionku, który został tam zbudowany, aby zapewnić odpowiednie warunki w korytarzach do przeprowadzania obserwacji oraz badań. JuŜ po chwili jednak pokonaliśmy tę ostatnią przeszkodę i znaleźliśmy się tam dokładnie w miejscu, do którego zmierzaliśmy. Korytarz, wpierw wąski i zabezpieczony siatkami, zaczął się stopniowo rozszerzać. Ogarnęło mnie nagle dziwne uczucie, gdyŜ jakby za dotknięciem czarodziejskiej róŜdŜki z wąskiego przejścia, podobnego do tych jakie znajdują się chociaŜby w wielickiej kopalni soli znalazłem się w tunelu przekłutym pod.... Mont Blanc. Był to główny korytarz - długi na kilkanaście metrów, od którego biegła odnoga w lewo, lecz nie moŜna było się w nią skierować, gdyŜ kilka lat temu została

zainstalowana tam aparatura pomiarowa, która była otoczona rusztowaniem pokrytym folią (przynajmniej tak to wyglądało, ale poniewaŜ aparatura ta musiała znajdować się w hermetycznym środowisku, przypuszczać moŜna, Ŝe pod folią były jeszcze jakieś gadŜety które zapewniały odpowiednie i konieczne warunki). Zapytałem pracownika muzeum, znajdującego się na zamku, jak wygląda tamten korytarz (posiadał duŜą wiedzę na ten temat, gdyŜ mieszkał w tamtych okolicach juŜ jako dziecko - wtedy gdy wejścia nie były jeszcze zapieczętowane oraz miał okazję, juŜ po zapieczętowaniu - jako pracownik zejść do podziemi). Odpowiedział, Ŝe po przejściu kilku metrów korytarzem znajduje się jakby podziemna sala zakończona zawałem. Gdzie dalej prowadził korytarz, tego nie wiadomo. Wracamy jednak to ,,głównego” korytarza. Kończy się on rozwidleniem - jedna odnoga prowadząca w lewo doprowadzi nas do kolejnego stanowiska pomiarowego. Tu mała niespodzianka - róŜnica temperatur zrobiła swoje i Ŝeby zrobić zdjęcia trzeba było poczekać bardzo dłuuugą chwilę - zaparowane obiektywy uniemoŜliwiły udokumentowanie fotograficzne(przynajmniej chwilowo) naszej trasy. Skręcamy wiec w prawo i juŜ węŜszym korytarzem podąŜamy przed siebie. Zarówno po prawej jak i lewej naszej stronie w ścianach wykłute są


Z HISTORII NAJNOWSZEJ

pomieszczenia. W pierwszym po prawej stronie znajdują się najnowocześniejsze sejsmografy tak samo czułe jak drogie, po przeciwnej stronie korytarza – muzeum czyli stare nieuŜywane juŜ sejsmografy. Na krótkim kilku metrowym odcinku tego korytarza znajdują się cztery pomieszczenia - jakby pokoje; po poprzednikach nie zachowało się umeblowanie, więc trudno wyrokować, czemu miały słuŜyć. Jeszcze kilka kroków i znowu zawał - dalej nie pójdziemy, lecz w ścianie znajdował się wykłuty mały kanalik, jakby miały nim przechodzić niegdyś kable - moŜe dotarliśmy do zaginionego wyjścia do góry, gdyŜ kanalik prowadził w tymŜe kierunku - w górę. Jedyna moŜliwa droga prowadziła w lewo. Był to niczym nie zabezpieczony korytarz (te poprzednie zostały odgrodzone siatką albo zabetonowane). Podobno kamienie lubią z niego od czasu do czasu sobie odpaść, co grozi niemiłym bliskim spotkaniem. Lecz cóŜ to dla osoby która przejechała pół Polski! Nie był to ani wysoki, ani szeroki odcinek, bądź co bądź droga zakończyła się na Ŝelaznych, podobno jeszcze nie sforsowanych drzwiach. Tak więc przedstawia się układ poznanych przeze mnie korytarzy, niby nic specjalnego, jednak odbycie tej miłej podroŜy utwierdziło mnie w przekonaniu ze dopóki nie zostaną odkopane i odkryte wszystkie korytarze, dopóty nie będzie moŜna jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie: jakim celom słuŜył ten kompleks? JeŜeli zainteresował kogoś ten wielce ciekawy zamek to na koniec udzielę kilku rad. Po pierwsze w Wałbrzychu nie naleŜy wysiadać na stacji Wałbrzych Główny, jest to pewnego rodzaju fenomen, Ŝe dworzec o nazwie "główny" znajduje się na peryferiach miasta. RównieŜ znalezienie noclegu moŜe nastręczać trochę problemów, gdyŜ pomimo naszych starań, w tych bliŜszych i dalszych takŜe, okolicach dworca nie udało się nam znaleźć Ŝadnego czynnego ,,spania”. MoŜna natomiast wynająć pokój w zamkowym hotelu, lecz nie jest to zbyt tanie rozwiązanie. JeŜeli natomiast zaraz

po zakończeniu zwiedzania chcemy wrócić do domu pociągiem, to wielce zachęcam, aby poświęcić dwie godziny w celu odbycia spacerku po małym miasteczku Świebodzice. Znajduje się tam bardzo ładny poniemiecki dworzec kolejowy, który będzie ostatnim punktem wycieczki. Lecz w niedalekich okolicach znajdziemy równieŜ wiele tajemniczych obiektów z okresu ostatniej wojny. Ogromnie interesującym, choć równocześnie nieznanym na szerszą skalę jest kompleks ,,Riese” (,,Olbrzym”, ,,Gigant”). Dokładnie nie wiadomo kiedy rozpoczęto jego budowę, gdyŜ juŜ w 1938 r. wojsko zamykało ogromne tereny górske, pod karą śmierci zakazując wejścia. Sądzi się jednak ze to wydarzenia z roku 1942, a mianowicie alianckie naloty na

niemieckie fabryki zbrojeniowe skłoniły decydentów hitlerowskich do przeniesienia produkcji w bezpieczne miejsce. Wybór padł na Dolny Śląsk. Od 1943 r. prowadzono juŜ roboty budowlane zakrojone na wielką skalę. Jeszcze przed zbombardowaniem Pennemunde zaczęto w Góry Sowie przenosić kluczowe zakłady przemysłu lotniczego, w Głuszczycy zainstalowano zakłady Kruppa produkujące części do myśliwca odrzutowego Messerschmitt 262 (Me 262). Jednak prace budowlane szły za wolno i wykonująca je dotychczas Śląska Wspólnota Przemysłowa została zastąpiona w kwietniu 1944 przez Organizację Todt. Wraz ze zmianą wykonawcy do pracy skierowano więźniów KL GrossRosen. W celu zachowania ścisłej tajemnicy stworzono AL. Riese, w dokumentacji prócz nazwy nie podano Ŝadnych nazw miejscowości. W Górach Sowich zorganizowano kilkanaście obozów będących

komandami roboczymi AL Riese1. Mamy do czynienia z siedmioma kompleksami (Rzeczka, Jugowice, Włodarz, Osówka ,Soboń, Sokolec oraz KsiąŜ). Wszystkie zostały wzniesione według podobnego schematu. Część podziemna składa się ze sztolni wejściowych biegnących w głąb góry i systemu wyrobisk chodnikowych i komorowych, krzyŜujących się prostopadle do siebie. KaŜdy z zespołów wyrobisk posiada co najmniej dwa wejścia. W większości sztolni kilkadziesiąt metrów od wejścia zaplanowano pomieszczenia na tzw. "wartownie". MoŜliwe, Ŝe pełniły rolę śluz słuŜących celom obronnym i kontroli ruchu ludzi. Część naziemną stanowią róŜnego rodzaju obiekty uŜytkowe, od drewnianych baraków po Ŝelbetowe budowle o nieznanym przeznaczeniu. Z powodu postępu wojsk radzieckich obozy pracy zostały ewakuowane, roboty niedokończone, a korytarze zalane i wysadzone. Do dzisiaj nie zostały zbadane wszystkie podziemia. Oczywiście były podejmowane próby, lecz ze względu na trudności techniczne zostały zarzucone juŜ dawno temu. Jedynie nieliczni prywatni poszukiwacze próbują eksplorować podziemia. Osówka, Walim i Włodzarz, pomimo, iŜ oczywiście nie odkryte w całości, są dostępne do zwiedzania. Wytyczono bardzo atrakcyjne trasy turystyczne (m.in. z powodu wody w korytarzach zwiedzanie odbywa się z łódki). Reasumując jest to teren zarówno dla ludzi, którzy lubią tradycyjne górskie spacery, jak i dla tych, którzy chcą poznać w ciekawy sposób historię regionu. Karol Suchocki 1

Dörnhau (Kolce), Erlenbusch (Olszyniec), Falkenberg (Sokolec), Fürstenstein (KsiąŜ), Kaltwasser (Zimna), Lärche (k. Głuszycy), Märzbachtal (k. Głuszycy), Säuferwasser (k. Głuszycy), Schotterwerk (Głuszyca Górna), Tannhausen (Jedlinka), Wolfsberg (góra Włodarz), Wüstegiersdorf (Głuszyca) oraz wyodrębniony szpital obozowy Zentralrevier w Tannhausen (Jedlinka). Komendant AL Riese SS-Hauptsturmführer Albert Lüdkemeyer i administracja miały siedzibę w obozie Wüstegiersdorf.

15

Wehikuł Czasu nr 06


TEKA HISTORYKA WOJSKOWOŚCI

Dionizy Czachowski `

N

a temat powstania styczniowego powstało wiele prac z dziełem prof. Kieniewicza na czele, pt. ”Powstanie styczniowe”. Zryw styczniowy był kolejną próbą odzyskania niepodległości utraconej w wyniku rozbiorów. W odróŜnieniu do powstania listopadowego tutaj nie walczyły regularne oddziały polskiego wojska, lecz oddziały partyzanckie, zwane partiami. W późniejszym okresie władze powstańcze przeprowadziły reorganizację wojsk powstańczych w dywizje i korpusy, ale zmagania z wrogiem nigdy nie przybrały postaci regularnej wojny. Powstanie styczniowe wydało wielu dowódców partyzanckich, którzy walcząc z wrogiem na stałe zapisali się w pamięci ówczesnych Polaków. Wspomnienie o tych ludziach przetrwało do naszych czasów dzięki róŜnego rodzaju publikacjom prasowym i ksiąŜkowym. W tych publikacjach wielokrotnie pojawia się postać Dionizego Czachowskiego, którą chciałbym Czytelnikowi przybliŜyć. Dionizy Feliks Czachowski urodził się 5 kwietnia 1810r. w Niedabylu, koło Białobrzegów. Jego rodzicami byli Józef i Joanna z KrzyŜanowskich. Tradycja rodzinna podaje, Ŝe nasz bohater był spokrewniony przez matkę z Fryderykiem Chopinem oraz generałem Włodzimierzem Bonawenturą KrzyŜanowskim, sławnym uczestnikiem wojny secesyjnej. Wiadomo, Ŝe w latach 18201829 młody Czachowski pobierał nauki w Gimnazjum Pijarów w Radomiu. Jesienią 1829 roku osierocił go ojciec. Czachowski wziął czynny udział w powstaniu listopadowym. Źródła wymieniają go jako „byłego oficera w strzelcach Kuszla”. Oddział ten, którego pełna nazwa brzmiała Strzelcy Celni Podlascy, prowadził walki partyzanckie w Puszczy IłŜeckiej w ramach korpusu

16 Wehikuł Czasu nr 06

dowodzonego kolejno przez generałów: Wincentego Szeptyckiego

i Samuela RóŜyckiego.

jednym z batalionów, który w późniejszym okresie stanowił o sile oddziału Langiewicza. Funkcja szefa sztabu była szczególnie waŜna w początkowych dniach powstania,

nniieezzw wyykkłłaa ppoossttaaćć ppoow wssttaanniiaa ssttyycczznniioow weeggoo Doświadczenie, jakie wtedy zebrał nasz bohater, zaprocentowało w 1863 roku. Warto w tym miejscu wspomnieć o jeszcze jednej ciekawej sprawie: w korpusie RóŜyckiego walczył 17-letni wówczas Ludwik Mierosławski. Mógł on się zetknąć z niewiele od niego starszym Dionizym Czachowskim. To moŜe wyjaśniać, dlaczego Czachowski postrzegany był później jako stronnik Mierosławskiego. Po koniec września 1831r. Dionizy oŜenił się, a w roku 1839 wyjechał na Ukrainę do swego stryja Piotra, któremu miał pomagać w prowadzeniu gospodarstwa. Pod koniec 1860r. Dionizy przyjechał do Warszawy, by wreszcie zamieszkać w Sandomierzu. W marcu 1861 roku był delegatem województwa sandomierskiego na ceremonię pogrzebową pięciu zabitych demonstrantów (w dn. 27 lutego). Jesienią 1862r. prawdopodobnie zakupił kilkadziesiąt koni od wracających w głąb Rosji kozaków. Osiedlił się w Jankowicach koło Radomia i tam zastało go powstanie. W dniu 23 stycznia znalazł się w Wąchocku, w obozie Mariana Langiewicza. Rozpoczęła się działalność powstańcza naszego bohatera, którą moŜemy podzielić na cztery etapy. Pierwszy to słuŜba w oddziale Langiewicza, drugi to samodzielna działalność partyzancka po rozbiciu wojsk późniejszego dyktatora, trzeci zaś obejmuje działania Czachowskiego jako naczelnika wojennego województwa sandomierskiego. Czwarty etap to nieudana próba ponownego wkroczenia na arenę walk partyzanckich w Królestwie Polskim zakończona śmiercią Dionizego. Zajmijmy się pierwszym etapem, czyli słuŜbą pod rozkazami Langiewicza. W tym czasie Czachowski pełnił odpowiedzialną funkcję szefa sztabu i dowodził

poniewaŜ Czachowski pomagał w organizowaniu luźnych grup ochotniczych w bataliony, kompanie, plutony i sekcje, `a takŜe uczestniczył w szkoleniu rekrutów. Do końca stycznia zorganizowano trzy bataliony pi`echoty. KaŜdy batalion liczący 310 Ŝołnierzy podzielono na cztery kompanie, z których tylko pierwsza była strzelecka. Na jej uzbrojenie składały się sztucery z bagnetami i broń myśliwska. W pozostałych kompaniach podstawową bronią były kosy, a czasem tylko drągi. Dowódcami poszczególnych batalionów byli oficerowie w stopniu majora. Tutaj pojawił się problem, poniewaŜ tylko Czachowski mógł się wykazać doświadczeniem wojskowym. Dwoma pierwszymi batalionami dowodzili ludzie bez takiego doświadczenia. O jednym z nich, Ignacym Dawidowiczu, nie przebierając w słowach wyraził się Dionizy mówiąc: „Tobie, durniu, świnie paść, a nie majorem być”. Był to niewątpliwie wyraz jego wybuchowego i bezkompromisowego charakteru, który objawiał się w kontaktach z otoczeniem. Czachowski mając doświadczenie wojskowe był wykorzystywany przez Langiewicza do szczególnie waŜnych zadań takich jak prowadzenie zwiadu czy blokowaniu waŜnych szlaków komunikacyjnych. W dniu 2 lutego doszło do bitwy suchedniowskiej, podczas której przysłany na pomoc Czachowskiemu mjr Klimaszewski poprowadził szturm na miasto. Atak powstańców się załamał, a nasz bohater publicznie wyraził niezadowolenie z nieudolnych posunięć Klimaszewskiego. Następnie objął dowództwo nad oboma batalionami i zajął pozycje na okolicznych wzgórzach. Rosjanie w tym czasie przez nikogo nie niepokojeni, podpalili miasto i odmaszerowali. Po południu do grupy Czachowskiego przybył Langiewicz z dwoma batalionami. Doszło do


TEKA HISTORYKA WOJSKOWOŚCI

narady dowódców, w wyniku której postanowiono bronić bazy w Wąchocku. W dniu następnym, tj. 3 lutego doszło do ataku wojsk rosyjskich na Wąchock, w wyniku którego Langiewicz został zmuszony do wycofania się do Bodzentyna. Tam juŜ był Czachowski. Z Bodzentyna udano się w okolice Łysej Góry, gdzie rozłoŜono obóz. Wojska powstańcze przebywały tam od 4 do 12 lutego, czyli do bitwy pod Świętym KrzyŜem. W obozie pod Św. KrzyŜem doszło do reorganizacji oddziałów Langiewicza. Liczbę batalionów zmniejszono do trzech. Dowódcą pierwszego został Czachowski, który dalej pełnił funkcję szefa sztabu. Drugim batalionem dowodził major Korycki, który równieŜ był powstańcem z 1831 roku. Trzecim batalionem będącym w organizacji dowodził kapitan Konstanty Pióro. Powstańcy dysponowali kawaleria, a nawet artylerią. Liczebność wojsk Langiewicza szacuje się na około 1000 Ŝołnierzy Po tym jak powstanie zaczęło obejmować coraz większe obszary guberni radomskiej carskie władze wojskowe postanowiły zlokalizować i zniszczyć napotkane zgrupowania powstańcze. Wysłane z Kielc wojska natknęły się na obozowisko pod Św. KrzyŜem i przypuściły na nie atak. Pozycje Polaków były dogodne, poniewaŜ znajdowały się na stoku góry. Pierwszą linią obrony dowodził Dionizy Czachowski. Rosjanie postanowili zaatakować równocześnie obóz i klasztor, w którym była niewielka załoga. Główne siły rosyjskie zaatakowały obóz i po zaciętej walce go zdobyły. Powstańcy wobec takiego rozwoju wypadków wycofali się do pobliskiego lasu. W tym samym czasie trwał atak na klasztor, któremu z odsieczą przybył Czachowski z częścią swego batalionu. Rosjanie nie mogąc złamać oporu powstańców postanowili ze zmrokiem przerwać natarcie. W obliczu znacznego uszczuplenia oddziału do 350 Ŝołnierzy oraz ciągłego zagroŜenia ze strony Rosjan Langiewicz podjął decyzję o wymarszu do Staszowa. Po przybyciu do tego miasta wysłał on Czachowskiego na rozpoznanie do Sandomierza. Na drugi dzień, tj. 15 lutego doszło w mieście do uroczystego przeglądu wojsk w obecności

Langiewicza i członków Rządu Narodowego. W tym dniu Dionizy otrzymał adiutanta, którym był Michał Smok. Pod tym pseudonimem ukrywała się Anna Henryka Pustowójtówna, córka Polki i rosyjskiego generała, która chciała walczyć u boku powstańców. W dniu 17 lutego doszło do ataku Rosjan na Staszów, którego obroną dowodził właśnie Czachowski. Polacy cofając się dotarli do Małogoszczy, a tam 23 lutego doszło do połączenia z oddziałem pułkownika Jeziorańskiego. Połączenie oddziałów nie przebiegło bez oporów, a nominacja generalska była niejako nagrodą dla Jeziorańskiego. Nazajutrz doszło do ataku Rosjan na Małogoszcz, podczas którego powstańcy rozpoczęli odwrót. Batalion Czachowskiego znowu pełnił rolę tylnej straŜy. Kolejne dni to ustawiczne marsze aŜ do bitwy pod Pieskową Skałą, która rozegrała się 4 marca. Tutaj nasz bohater popełnił błąd, który on i jego podwładni mógł przypłacić Ŝyciem. Rosjanie zaatakowali zamek, w którym byli powstańcy. Czachowski chcąc zajść im tyły wprowadził Ŝołnierzy w ciasny skalisty wąwóz. Okazało się jednak, Ŝe z wąwozu nie było wyjścia. Od północy zbliŜała się druga grupa Rosjan, która mogła uniemoŜliwić odwrót Czachowskiemu z pułapki. Dzięki błyskawicznej reakcji Jeziorańskiego, który posłał swych Ŝołnierzy, Ŝeby związali walką Rosjan, nie doszło do tragedii. Polakom udało się odskoczyć od wroga i wycofać do Goszczy, gdzie 11 marca ogłoszono dyktaturę Langiewicza. W tym okresie siły polskie wynosiły około 3 tysięcy Ŝołnierzy. Istnieje hipoteza, Ŝe Czachowski w tym czasie uzyskał nominację generalską, ale wymaga ona dalszych badań. Po ustanowieniu dyktatury Langiewicza władze rosyjskie postanowiły zlikwidować ten ośrodek władzy powstańczej. W ciągu kilku dni wojska polskie zmuszone były stoczyć bitwy z nacierającymi Rosjanami. Batalion Czachowskiego męŜnie walczył pod Chrobrzem i pod Grochowiskami osłaniając główne siły. Bitwa pod Grochowiskami okazała się ostatnią

stoczoną przez zgrupowanie Langiewicza, które właśnie tam uległo rozbiciu. Czachowski stracił kontakt z resztą wojsk i przeszedł w Góry Świętokrzyskie. Rozpoczął się okres jego samodzielnej działalności partyzanckiej. W tym okresie nasz bohater był często mylony z Leonem Czechowskim, działającym na Lubelszczyźnie. Dopiero późniejsza działalność militarna przysporzyła mu sławy. W okresie od 19 marca do 15 kwietnia Czachowski działał na własną rękę usiłując podporządkować sobie lokalnych dowódców. Tak stało się w przypadku partii dowodzonej przez pułkownika Władysława Kononowicza oraz oddziału Andrzeja Łopackiego. Najwięcej problemów sprawił Czachowskiemu Faustyn Gryliński, który konsekwentnie odmawiał przejścia pod jego rozkazy. Dopiero za trzecim razem Gryliński zgodził się przybyć na wyznaczony przez Dionizego punkt zborny. Mimo stawienia się na wezwanie ciągle był przeciwny połączeniu z Czachowskim. Widząc to, nasz bohater zagroził mu sądem wojennym i rozstrzelaniem. Gdy nie było widać efektów, Czachowski wymierzył rewolwer w stronę Grylińskiego. Tylko prośby oficerów uratowały go od śmierci. Takie zachowanie poskutkowało i Gryliński wyruszył z Czachowskim. Dzięki temu zabiegowi przyszły naczelnik wojewódzki dysponował pokaźną siłą, bo około 1400 Ŝołnierzami. Było to zgodne z jego filozofią walki, która mówiła, Ŝe główną rolę w powstaniu odegra wojsko regularne, lecz partyzantka pomoŜe w jego utworzeniu, a następnie będzie wspierać jego działania. Czachowski zdecydował się na przeprowadzenie szeregu marszów demonstracyjnych, które miały zastraszyć i zdezorientować przeciwnika co do ilości powstańców w guberni radomskiej oraz podnieść morale ludności cywilnej. Po przemarszu przez przedmieścia Radomia powstańcy dotarli do okolicznych lasów. Tam 15 kwietnia Czachowski otrzymał nominację na naczelnika wojennego województwa sandomierskiego. W tym czasie jego oddział liczył około 1700 Ŝołnierzy wzmocniony takŜe przez kilku oficerów z armii carskiej, którzy Wehikuł Czasu nr 06

17


TEKA HISTORYKA WOJSKOWOŚCI

zdecydowali się przyłączyć do powstania. Wraz z nominacją rozpoczął się trzeci etap powstańczej działalności naszego bohatera, który trwał do 11 czerwca, czyli do klęski pod Ratajami i rozproszenia oddziału. Mogło się wydawać, Ŝe po awansie Czachowski nie będzie miał problemów z utrzymaniem spoistości oddziału. Było jednak inaczej, a to za sprawą grupy oficerów z Grylińskim na czele, który ciągle myślał o samodzielnej działalności i odłączeniu się od głównych sił naczelnika. Czachowski będąc przedstawicielem władz powstańczych w terenie ogłaszał ich rozporządzenia, przeprowadzał sądy wojenne na osobach podejrzanych o współpracę z wrogiem, a nawet prowadził korespondencję z rosyjskimi władzami wojskowymi. W liście do dowódcy radomskiego okręgu wojskowego, generała lejtnanta Aleksandra Uszakowa zapowiadał wieszanie wziętych do niewoli Ŝołnierzy rosyjskich. Miała to być reakcja na gwałty dokonywane przez Rosjan na ludności cywilnej. Dionizy nazwał Uszakowa „kolegą”, co doprowadziło generała do wściekłości. Niewątpliwie list ten miał na celu powstrzymanie dowódców rosyjskich przed dopuszczaniem się okrucieństw na cywilach. Jest równieŜ dowodem na to, iŜ Czachowski był zdecydowany na bezpardonową walkę z wrogiem. Tylko terror mógł być skutecznym środkiem, hamującym bezwzględność nieprzyjaciela w stosunku do powstańców i ludności cywilnej. Ta taktyka odpowiadała osobowości Czachowskiego, który był niekiedy określany jako człowiek „gwałtowny, pozbawiony taktu i wyrozumiałości”. Przykładem potwierdzającym tę charakterystykę moŜe być incydent z 16 kwietnia, który wydarzył się miedzy Dionizym, a ks. Serafinem Szulcem, jednym z kapelanów oddziałowych. Podczas gwałtownej wymiany zdań Czachowski miał się zwrócić do ks. Szulca w sposób następujący: „Milcz popie, bo ci jak psu w łeb palnę!”. Walkę Czachowskiego jako naczelnika powstańczego w Sandomierskiem, trwająca 58 dni, moŜna podzielić na cztery etapy. Pierwszy rozpoczynał się

18 Wehikuł Czasu nr 06

wręczeniem Dionizemu nominacji w dniu 15 kwietnia, a kończył 22 kwietnia bitwą pod Stefankowem, która przysporzyła mu sławy i umocniła pozycję. Etap drugi obejmował okres od wymarszu spod Stefankowa do rozsypki pod Rzeczniowem 6 maja. W tym okresie Czachowski szukał do rozstrzygnięć militarnych, lecz brak wsparcia od innych dowódców uniemoŜliwił ten zamiar. Trzeci etap walki Dionizego trwał od 7 do 26 maja, czyli od rozsypki rzeczniowskiej do starcia pod Radzanowem. Okres ten charakteryzował się częstymi marszami i kontrmarszami, które miały zmylić przeciwnika. Osaczeni pod Radzanowem powstańcy wycofali się ponosząc małe straty. Ostatni etap to działania prowadzone od bitwy radzanowskiej do rozwiązaniu oddziału koło Ratajów w dniu 11 czerwca. Rozpuszczenie oddziału spowodowane było przez braki amunicji i zmęczenie Ŝołnierzy. ZagroŜeniem było równieŜ zgrupowanie wojsk rosyjskich maszerujące w stronę powstańców. Do tego czasu podwładni Dionizego stoczyli sześć większych bitew, z których przegrali tylko jedną pod Rzeczniowem. Reszta, tj. Stefanków, Boria, Jeziorko, Radzanów i Bobrza to zwycięstwa. Po rozpuszczeniu Ŝołnierzy Czachowski udał do Galicji, by tam przygotować się do rychłego, jak mu się wydawało, powrotu do Królestwa. Stało się jednak inaczej, nasz bohater został wysłany na urlop do Sądeckiego, z którego powrócił w sierpniu 1863 roku. Władze powierzyły mu organizację oddziału, który miał działać w obwodzie rzeszowskim. Po wielu perturbacjach udało mu się ten oddział sformować. Według ustaleń przeprowadzonych w Krakowie nasz bohater miał wkroczyć do woj. Sandomierskiego wraz z gen. Hauke-Bosakiem. Zadanie obu dowódców polegało na odciągnięciu uwagi Rosjan od głównego celu operacji, którym było woj. Lubelskie. Do wkroczenia w tamten rejon przeznaczono generałów: Waligórskiego i KrukaHeidenreicha. Następnie Czachowski miał dołączyć do głównych sił w Lubelskiem. Jednak Dionizy uwaŜał, ze Sandomierskie z lepszym ukształtowaniem terenowym i przyjaźnie nastawioną ludnością

lepiej nadaje się do działań powstańczych niŜ Lubelskie. Ostatecznie Czachowski wkroczył do Królestwa z 650 Ŝołnierzami. Wkrótce jego siły zostały wytropione przez Rosjan, którzy pod Rybnicą (20 października) urządzili zasadzkę. Powstańcy odnieśli zwycięstwo, a Czachowski nie czekając końca walki udał się z jazdą do Klimontowa. Nazajutrz piechota Dionizego poniosła poraŜkę pod Jurkowicami. Nasz bohater kilka dni później przeprawił się przez Wisłę, by wkrótce powrócić w Sandomierskie. Noc z 5 na 6 listopada spędził w Kępie Górnej, wsi pomiędzy IłŜą i Lipskiem. Rano doszło do ataku Rosjan na Kępę. Dionizy zebrawszy kilkunastu jeźdźców przecwałował przez Wierzchowiska, w których mieszkała jego córka. Dotarł do Jawora Soleckiego, ale tam byli juŜ Rosjanie. Nieprzyjaciel zaatakował z dwóch stron, w wyniku czego ten dzielny partyzant został zabity. Jego ciało Rosjanie potraktowali jako trofeum wystawiając je na widok publiczny. Czachowski spoczął na cmentarzu w Bukównie w nocy z 9 na 10 listopada. Na pogrzeb w ciągu dnia nie zgodziły się władze carskie, które nawet zabroniły postawić krzyŜ na grobie. Tak zakończył się szlak bojowy byłego naczelnika wojennego województwa sandomierskiego Dionizego Czachowskiego. Jego śmierć była ogromną stratą, poniewaŜ odszedł Ŝołnierz doświadczony, pełen energii, dla którego walka o niepodległość kraju była rzeczą najwaŜniejszą. Był on czołowym, jeśli nie najlepszym partyzantem powstania styczniowego, czego dowodem są jego zwycięstwa pod Stefankowem, Borią, Jeziorkiem, Radzanowem i Bobrzą. Czachowski posiadający wybuchowy temperament, często okazujący swe emocje był mimo wszystko uwielbiany przez swych Ŝołnierzy, którzy do końca Ŝycia zapamiętali słuŜbę w oddziale tego wielkiego partyzanta. Paweł Mazur


ROZMOWA WEHIKUŁU

Rozmowa z profesorem Feliksem Kirykiem, historykiem mediewistą, kierownikiem Pracowni Biografistyki w Instytucie Historii AP, wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Historycznego Wehikuł: - W 1951 roku rozpoczął pan naukę na Państwowej WyŜszej

która była organizacją ciekawą, lecz takŜe naiwną jak na tamte czasy.

Szkole

Aresztowano wielu uczniów. Mnie

Pedagogicznej.

Dlaczego

wybór padł na historię?

szybko zwolniono zwróciwszy uwagę Ŝe nie mam kontaktów z tą

Prof. Kiryk: - To były dwa wybory. Po pierwsze kierunek studiów

organizacją. To jak potem sprawdzałem wystarczyło Związkowi

historia i miejsce studiów Kraków.

MłodzieŜy Polskiej dopisać, Ŝe jest

Dlaczego podkreślam ten drugi fakt? Dlatego Ŝe ja przybyłem tutaj z

taki a taki i jest podejrzany. Ten moment sprawił, Ŝe na studiach

województwa szczecińskiego. Nie miałem Ŝadnych korzeni

całkowicie się odwróciłem od polityki. Były to zresztą trudne

krakowskich. Jako człowiek, który z rodziną przemieścił się w wyniku

czasy, w których olbrzymią rolę odgrywała organizacja młodzieŜowa

przesiedleń ludności po II wojnie

ZMP, będąca ramieniem PZPR. To

średnią w

wydawało mi się, znowu intuicyjnie, ale takŜe słusznie, bardzo trudne,

właśnie, iŜ uwaŜano mnie za przedstawiciela reakcji sprawiło, Ŝe

Szczecińskiem. Natomiast to Ŝe wybrałem Kraków pewnie wynikało

nauczyciel matematyki powinien być mistrzem dydaktycznym. A poza tym

na studiach zajmowałem się bardziej nauką. Byłem jednym z twórców

z faktu, Ŝe lubiłem właśnie historię i uwaŜałem ze historię powinno się

miałem lepszych kolegów matematyków niŜ ja sam, więc

Koła Historyków. Bardzo angaŜowałem się w jego działalność.

studiować właśnie w Krakowie. Było

pomyślałem sobie Ŝe ta matematyka powinna być dla ludzi bardziej

W tym okresie przewodniczącym był

światowej, ukończyłem

szkołę właśnie

to dosyć naiwne, bo nie poparte głębszymi przemyśleniami, ale

uzdolnionych w tym kierunku, choć

jeden z naszych sympatycznych i mądrych kolegów, mianowicie

intuicyjnie był to strzał w dziesiątkę, bo takiej kadry, takiego otoczenia

jak przypuszczam kaŜde studia politechniczne byłyby dla mnie

Edward Łysik.

jakie ja miałem na studiach, myślę Ŝe w Polsce nie było, moŜe nieco w

dostępne. No więc wtedy zostałaby polonistyka i historia. Nie chciało mi

- Pana zainteresowania skupiły się na wiekach średnich.

Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu,

się poprawiać tych prac, błędów ortograficznych. No więc uwaŜałem

ale nie do końca, bo tam mimo wszystko nauka musiała się

dla

- Dlatego średniowiecze, Ŝe po pierwsze dosyć lubiłem łacinę, a

przedmiotem chwytliwym,

poza tym ten okres interesował mnie od samego początku. Kiedy zacząłem

reprezentowana kapitalnymi nazwiskami. To byłaby odpowiedź.

dającym pewne szanse modelowania poglądów młodych ludzi. To właśnie

studia zrozumiałem, Ŝe jest to historia, która najmniej podatna jest

Dlaczego kierunek historyczny ? Ja

sprawiło, Ŝe przyszedłem na historię. Jest pewnie jeszcze jeden moment,

na

odbudowywać, historyczna

a tutaj była

nauka silna,

w swojej naiwności wybierając zawód myślałem, Ŝe dobrze byłoby

ze

historia

nauczyciela eleganckim,

jako jest bardzo

przedmiot

polityczne

manipulacje.

moment który nie był od mnie

UwaŜałem w związku z tym, Ŝe ta historia średniowieczna jest bardziej

być nauczycielem, a jeśli nauczycielem to w grę wchodziła

zaleŜy. Mianowicie, ja takŜe uwaŜałem Ŝe będzie mi się dostać na

trwałym elementem, a poza tym ona jest trudna. Wielki mediewista

matematyka, polonistyka lub historia. PoniewaŜ nauczanie matematyki

studia trudno, albowiem w naszym liceum, w okresie naszej matury

profesor Jan Dąbrowski mówił, Ŝe historyk czasów dawnych,

odkryto

organizację

antyrządową, Wehikuł Czasu nr 06

19


ROZMOWA WEHIKUŁU

da

średniowiecza

sobie

radę

z

pierwszą uczelnię i tam broniłem juŜ

Instytucie utworzyliśmy Pracownię

historii,

swojej pracy. W 1961 r. zrobiłem

Biograficzną,

historykowi XX wieku cięŜko będzie odnaleźć się w średniowieczu.

doktorat o Jakubie z Dębna. Wzrastałem tutaj, w katedrze historii

Pracownią Biografistyki. Tam zaczęliśmy tworzyć nowy słownik

- Ostatecznie został Pan na naszej

powszechnej pod duŜym wpływem profesora Józefa Garbacika, który był

biograficzny, mniejszy w stosunku do poprzedniego. Po roku 1987

uczelni.

twórcą kierunku historycznego. W

nastąpiła

- Tak. Wcześniej pracowałem pod

1962 roku profesor namówił mnie bym razem z nim przeszedł na UJ.

trudnościami naszego wydawcy. W końcu w 1999 roku postanowiono

Szczecinem, w miejscowości Chojna, po niemiecku Königsberg, czyli

Jednak ówczesny rektor WSP profesor Wincenty Danek nie wyraził

wydać nasz słownik, ale wszystkie 4500 haseł trzeba było przepisać na

Królewiec. Było to jedno z głównych miast Nowej Marchii. Uczyłem tam

zgody, co w perspektywie czasu wyszło mi na dobre. Profesor

komputerze, co jak się okazało nie było wcale takie łatwe, gdyŜ

rok w nowo załoŜonym liceum

Garbacik przeszedł na UJ i miałem tu

wydawca

pedagogicznym. Mięliśmy świetne grono, wszyscy byli młodzi. Do

swobodę, co wtedy było wielkim plusem, gdyŜ wiedziałem, co

wprowadzenie pewnych zmian, a wiele osób które pisały biogramy juŜ

dzisiaj w wyjeŜdŜam

zamierzam robić.

nie Ŝyło. Ostatecznie słownik ma zostać niedługo opublikowany.

organizujemy spotkania. Po roku pracy wróciłem do Krakowa,

Jak ewoluowały Pana zainteresowania w ramach

Miałem teŜ swój dość istotny wkład w Encyklopedię Krakowa.

otrzymałem

badaniami

w

całej

sierpniu, na

kiedy tam wakacje,

obecnie

przerwa,

zwaną

spowodowana

zaŜyczył

sobie

mediewistyki ?

Wydaliśmy równieŜ słownik dla

asystenturę, ale jak się okazało, dano mi zajęcia z ekonomii politycznej. To

- Najpierw zajmowałem się dziejami

nauczycieli. W tej chwili pracujemy nad słownikiem pracowników

był dla mnie problem ideologiczny, aczkolwiek ekonomię lubiłem. Nie

dyplomacji polskiej w XV wieku. W tym celu często wyjeŜdŜałem do

naukowych Akademii Pedagogicznej na 60-lecie uczelni.

pozwolono mi tych zajęć prowadzić dalej, gdyŜ nie byłem członkiem

dawnej Czechosłowacji i Węgier. W 1967 r. zetknąłem się z prof.

- Jakie cechy powinien kształtować

partii.

czasu

Karolem Buczkiem. Spytałem czy

w sobie historyk mediewista ?

zdecydowałem się wstąpić do tej partii, no ale przez okres kandydacki,

moŜe pokierować moją dalszą pracą naukową. Profesor zgodził się.

- Niesłychana solidność i krytycyzm,

doszedłem do przekonania, Ŝe nie mogę się zgodzić na

Zaproponował mi napisać pracę o dziejach urbanizacji, bo jak sam

ale krytycyzm przede wszystkim wobec siebie. No i jeszcze pisanie

przeszeregowanie na jej członka. W związku z tą decyzją miałem później

stwierdził nie zdąŜy juŜ tego zrobić. Pomyślałem Ŝe to jest praca dla

prawdy, tzn. o tym o czym wiemy na pewno, piszemy jako pewnik, a o

problemy,

całego

jednego

rzeczach których nie wiemy na

wydalenie z uczelni. Wpłynęły na nią równieŜ wydarzenia na Węgrzech w

człowieka. Miałem juŜ za sobą publikację między innymi o dziejach

pewno naleŜy pisać: nie wiemy na pewno, być moŜe. Pozostaje jeszcze

1956 roku. Byłem wtedy opiekunem studentów jednego z roczników,

krakowskiego rzemiosła metalowego. Przyjąłem propozycję

pasja....

zdecydowaliśmy się oddać krew dla Węgrów, jednak nie pozwolono

prof. Buczka i przez 10 lat pracowałem nad tymi miastami.

- Jaka będzie rola historii regionalnej w jednoczącej się

dostarczyć tej krwi

powstańcom

Wyszło z tego 1200 stron - około 300

Europie ?

węgierskim. Ostatecznie większych konsekwencji wobec mnie nie

lokacji. Potem zaczęła się praca organizacyjna, redakcyjna, trzeba

- UwaŜam Ŝe teraz kiedy tworzy się

wyciągnięto. Dostałem się na magisterium na UJ, tam odbyłem

było pozyskiwać fundusze na badania. No i oczywiście praca nad

Europa regionów zagadnienie regionalizmu zyskuje trwałe oparcie

seminaria. magisterium

Polskim Słownikiem Biograficznym. Napisałem pierwszy biogram o

praktyczne. Wydaje mi się, Ŝe dla historii regionalnej następuje czas

Jakubie

sprzyjający. Historia regionalna ma

bowiem

Nawet

swego

groziło

mi

tutaj

nawet

Po wprowadzeniu na WyŜszą Szkołę

Pedagogiczną, wróciłem na moją

20 Wehikuł Czasu nr 06

instytutu

z

a

Sienna.

nie

W

naszym


ROZMOWA WEHIKUŁU

jeszcze spełnienia

coś niŜ

waŜniejszego aspekt

do

polityczny

nowoczesne państwo, wydolne pod względem

ustrojowym

związany z jednoczącą się Europą. Mianowicie to, na co juŜ zwrócił

gospodarczym. Nie wiem jak mu to się udawało, bo startował z fatalnych

uwagę Ksawery Liske na II Zjeździe Historyków Polskich, Ŝe nie moŜna

pozycji. Był to król o niesłychanie otwartym umyśle, załatwiał sprawy

znać dobrze dziejów swojego kraju

wojną

nie znając historii poszczególnych jego części. Historia regionalna

udawało się dyplomacją. Po raz pierwszy polska dyplomacja zaczęła

pomaga równieŜ kształtować przywiązanie do kraju właśnie

coś w tej Europie znaczyć. Dalej udana reforma podatkowa i

poprzez przywiązanie do regionu, z którego się pochodzi. Dzisiaj karierę

wojskowa. Z tych późniejszych to myślę, Ŝe Jan III Sobieski. Przerastał

robi ruch kulturalny związany z

zdecydowanie ludzi swojej epoki.

tylko

wtedy,

kiedy

nie

małymi ojczyznami. Wehikuł:- Nad czym obecnie Pan - Które fakty z średniowiecza uwaŜa

polskiego Pan za

najbardziej istotne dla dziejów państwa polskiego?

WaŜniejsze publikacje:

i

pracuje? - Nad z pozoru nudną rzeczą. Dotarłem w Popradzie na Słowacji do księgi celnej. Nazywa się ona

- Oczywiście wejście Polski do krajów kultury łacińskiej. Cokolwiek

„Trzydziesiątkowy KieŜmarku

rejestr miasta 1480-1498”.

byśmy nie powiedzieli, decyzja chrztu Polski spowodowała, Ŝe do tej

Trzydziesiątek to była opłata celna. Dla historii handlu jest to źródło

kultury dołączyliśmy. Dalej to panowanie Łokietka i związane z

bardzo cenne. Znajdujemy tam na przykład informację o kupcu

tym zjednoczenie kraju oraz rządy

AmbroŜym, który sprowadzał ksiąŜki

Kazimierza Wielkiego. Na prestiŜ XV wiecznej Polski wpłynął równieŜ

drukowane z Krakowa w 30 lat po wynalezieniu druku. Jest to pierwsza

odrodzony Uniwersytet Jagielloński. Pozostaje jeszcze związek Polski z

taka znana informacja. Teraz wybieram się do Sandomierza

Litwą. Unia krewska w kontekście zwyczajów średniowiecznej Europy

porządkować dalej archiwum Kapituły kolegialnej i diecezjalnej.

„Jakub z Dębna na tle wewnętrznej i zagranicznej polityki Kazimierza Jagiellończyka”, Wrocław 1967. „Cechowe rzemiosło metalowe. Zarys dziejów do 1939 r. [w:] Tysiąclecie rzemiosł metalowych Krakowa”, Kraków 1972. „Księga przyjęć do prawa miejskiego w Bochni 1531 - 1656”, Wrocław 1979. „Nauk przemoŜnych perła”, Kraków 1986. „Rozwój urbanizacji Małopolski XIII - XVI w. Województwo krakowskie”, Kraków 1985. „Urbanizacja Małopolski: województwo sandomierskie XIII XVI wiek”, Kielce 1994. „Pergaminy Archiwum Kapituły Sandomierskiej. Katalog”, Sandomierz 2002.

nie stanowi jakiegoś ewenementu, w końcu poprzez małŜeństwa łączyło się wiele państw. Dała przede wszystkim tamę ekspansji Mongołów. Dalej, spowodowała, Ŝe

- Dziękujemy za rozmowę. Rozmawiali: Dariusz Jurkowski i Sławek Wróblewski

połączenie się Polaków z Litwinami, a takŜe Rusinami, zapoczątkowało państwo

o

bardzo

ciekawych

podstawach ustrojowych. Gdyby miał Pan stworzyć ranking polskich władców, to kto znalazłby się na szczycie ? - Napisałem o Kazimierzu Wielkim wielki

król.

Zbudował

on

Wehikuł Czasu nr 06

21


KULTURA

glądając wielkie współczesne wystawy fotograficzne takie jak np. World Press Photo często nawet nie zdajemy sobie sprawy z dorobku naszej rodzimej fotografii, która łączy się nierozerwalnie z naszą historią społeczną i polityczną. PrzecieŜ oglądając stare fotografie niejednokrotnie moŜemy przeŜyć nie mniejsze, a nawet większe wzruszenia niŜ wtedy gdy oglądamy współczesne zdjęcia. Dlatego moŜe warto choć w maleńkim stopniu poznać przeszłość naszej fotografii. Niniejszy zarys z większą dokładnością traktuje historię fotografii małopolskiej, a raczej galicyjskiej. JuŜ 13 października 1839 r. otwarto w Warszawie wystawę pierwszych dagerotypów nadesłanych z ParyŜa na rzecz towarzystwa dobroczynności. Tutaj naleŜy się czytelnikowi wyjaśnienie co to jest dagerotypia: jest to pierwsza technika fotograficzna, w której materiałem światłoczułym była płytka miedziana pokryta jodkiem srebra. Po naświetleniu obraz wywoływano parami rtęci lub jodu i utrwalano w roztworze tiosiarczanu sodowego. Prekursorem dagerotypii był francuski fizyk J.N. Niépce, ale za właściwego twórcę uwaŜa się L.J.M. Daguerréa, który pierwsze zdjęcia uzyskał w 1835. Za datę odkrycia fotografii uwaŜa się jednak 17 stycznia 1839, kiedy to francuski astronom D.F. Arago poinformował o tym uczestników posiedzenia francuskiej akademii nauk. Zdjęciami wysłanymi na wystawę w Warszawie były zdjęcia kościoła Notre Dame i widok Berlina. JuŜ w czasie trwania pokazu zostały dołączone dwa dagerotypy o tematyce warszawskiej: kościół wizytek i pałac kazimierzowski. wykonał je adiunkt przy gabinecie fizyki Uniwersytetu Warszawskiego Jędrzej Radwański. Są to pierwsze polskie dagerotypy wykonane i eksponowane w kraju.

O

22 Wehikuł Czasu nr 06

W 1857 r. Maksymilian Strasz wydał podręcznik pt. "Fotografia, czyli zbiór środków uŜywanych do zdejmowania obrazów za pomącą światła, na papierze i na szkle", a juŜ w 1841 powstał w Warszawie pierwszy zawodowy zakład dagerotypii. Utworzył go Józef Giwartowski, który powrócił do rodzinnego miasta. Był to jeden z tych Polaków -emigrantów we Francji, który juŜ 19 sierpnia 1839 r. postanowił traktować wynalazek zawodowo. W 1875 r. znany warszawski tygodnik poświęcony literaturze i sztuce "Wędrowiec" donosił : "...Polskie firmy fotograficzne reprezentowane są we wszystkich niemal miastach Europy nie sięgając juŜ do innych części świata, gdzie zapewne ich takŜe nie brak. Są to firmy znane z doskonałości swych prac pod względem sztuki przede wszystkim, a takŜe zasobów materialnych, jakimi juŜ dziś rozporządzają” - tu następowało wyliczenie niektórych zakładów. Dwie firmy "Optyk m. Warszawy Jakub Pik”, oraz znana fabryka wyrobów srebrnych i platerowanych Józefa Fregata -sprowadziły z ParyŜa pierwsze partie kamer i innych przyrządów niezbędnych w procesie dagerotypowania. Szczególnie firma "Fraget" stała się szybko popularna wśród nabywców kamer, rozpoczęła bowiem produkcję posrebrzanych i polerowanych blaszek do przyszłych dagerotypów. Dwa zakłady apteczne nastawiły się na zaopatrywanie w odczynniki chemiczne a składy materiałów papierniczych oferowały podkładki z ozdobną ramką. W 1843 r. powstał pierwszy we Lwowie zawodowo traktowany zakład dagerotypii, załoŜony przez Hipolita Chołoniewskiego, uczestnika powstania listopadowego. W 1847 r. Claude Félix Abel Niepce de Saint Victor odkrył sposób fotografowania na płytach szklanych pokrytych warstwą białka z jodkiem srebra. Zdjęcie wywoływano kwasem galusowym, a utrwalano

tiosiarczanem sodowym. Tak powstał pierwszy negatyw na przeźroczystym materiale. Był to właściwy początek fotografii. W 1895 ukazuje się pierwsze polskie czasopismo "Przegląd Fotograficzny" miesięcznik poświęcony sprawom sztuki fotograficznej i reprodukcyjnej pod red. Stanisława Lachowskiego. W 1857 r. Karol Beyer zorganizował w Warszawie pierwszą polską wystawę fotografii. Wzięło w niej udział zaledwie trzech wystawców: Józef Giwartowski, Karol Beyer i Grzegorz Sachowicz. Beyer wystąpił wówczas nie tylko z profesjonalnymi robotami zakładu, ale wystawił własne fotografie archeologiczne, numizmatyczne, a takŜe folklor z róŜnych stron krajutypy i stroje ludowe. Giwartowski reprezentował wielkie rozmiarami portrety, znakomicie wykończone przez Juliusza Kossaka, który wykonał pozytywowy retusz. Sachowicz, artysta malarz, miniaturysta pokazał świetne fotografie naśladujące miniaturę malarską i równieŜ " kilka pysznych portretów" duŜego formatu. Jeden z Uczniów Beyera, Marcin Olszyński zapoczątkował akcję, jaka fotografii nie zdarzyła się w historii Ŝadnego innego narodu. W dniu 27 lutego 1861 r. w czasie spokojnej manifestacji narodowej, gdy z kościoła wychodził kondukt pogrzebowy z zwłokami jednego z zesłańców sybirskich, sotnia kozaków rozpędzając manifestantów wdała się w bójkę a sprowadzony odział piechoty otrzymał rozkaz strzelania do zebranego tłumu. Od kul padło pięć osób. Zwłoki ich złoŜono chwilowo w Westybulu Hotelu Europejskiego. Olszyński kierujący wielką kopiarnią, znajdującą się w tym hotelu, sfotografował poległych, eksponując ich śmiertelne rany. Pogrzeb poległych był wielką stutysięczną manifestacją . Warunki techniczne ówczesnej fotografii nie pozwalały na jej sfotografowanie, toteŜ Karol


KULTURA

Beyer, który był członkiem tzw. Delegacji wyłonionej przez społeczeństwo Warszawy do pertraktacji z namiestnikiem cara, zamówił u Pillatiego obraz przedstawiający pogrzeb poległych. Artysta obraz wykonał, zaś Olszyński go zreprodukował i razem z wizerunkami poległych stworzył cykl fotografii, które rozprowadzano masowo po kraju, wzmagając rosnące w narodzie nastroje buntu, w ten czas przedpowstaniowy. Do najwybitniejszych krakowskich fotografów tamtego okresu naleŜeli: Walery Rzewuski, Franciszek Wyspiański ojciec Stanisława, posiadał atelier przy ulicy Krupniczej, które sprzedał i przeniósł się do Domu długosza przy Kanoniczej. Awit Szubert kolega Matejki i Grottgera, który posiadał, który posiadał zakład przy Krupniczej 7. Ówczesna fotografia rozpoczęła popularyzowanie dzieł sztuk plastycznych -malarstwa i rzeźby. Pierwszym który się tej pracy podjął był Walery Rzewuski, który w Krakowie na prośbę zaprzyjaźnionego Matejki, zaczął od fotograficznej reprodukcji właśnie jego dzieł. Najpierw dla Matejki później za zgodą mistrza do sprzedaŜy w księgarniach. Najpopularniejszy w światku teatralnym był Jan Mieczkowski. Na londyńskiej wystawie w roku 1862 zaprezentował cykl ”Artyści Baletu w strojach narodowych”, wyróŜniony listem pochwalnym. To on doprowadził do masowej sprzedaŜy serię wspaniałych zdjęć genialnej artystki Heleny Modrzejewskiej i fotografie innych aktorów. W 1875 w Poznaniu otworzyła zakład fotograficzny Balbina z Świerchlewskich Mirska, która przybyła z Krotoszyna. Gdzie zdobyła duŜy zasób wiedzy zawodowej trudno dziś ustalić, wiadomo natomiast, Ŝe zakład tej jednej z pierwszych polek pracujących w fotografii zdobył od razu dobre imię. Niezwykłym wynalazkiem stał się „fotorewolwer”, rewelacyjna kamera zbudowana przez Konrada Brandla, o formacie 6 na 9cm. Zaopatrzona w ostro rysujący obiektyw i prostą obmyśloną przez Brandla migawka na czas około 1/50 sekundy, zaczęła z powodzeniem spełniać swą rolę. Był to juŜ niezły

instrument w rękach fotografa umiejącego wypatrywać tematy do zdjęć ilustrujących chwilę bieŜącą. ToteŜ Karol Brandel jest pierwszym polskim fotografem prasowym. Pierwsze na kontynencie europejskim stowarzyszenie skupiające tylko miłośników fotografii powstało w roku 1887 w Wiedniu, a polskie w roku 1891 we Lwowie pod nazwą: Klub Miłośników Sztuki Fotograficznej. W zaborze rosyjskim miłośnicy fotografii mogli się zorganizować jedynie w Warszawie i to dopiero w roku 1901. W zaborze pruskim władze zaborcze nie pozwoliły w ogóle na załoŜenie polskiej organizacji fotografów amatorów, tłumacząc w odmowie, Ŝe istnieje w Poznaniu od roku 1895 towarzystwo

Konrad Brandl

fotograficzne ( jako sekcja przy niemieckim Towarzystwie Sztuki i Nauki ). Na rok 1894 zapowiedziana została Powszechna Wystawa Krajowa we Lwowie. Słowo powszechna oznaczało teŜ otwarcie drzwi dla wszystkich Polaków, bez względu na miejsce zamieszkania. Wystawa obejmowała polski dorobek gospodarczy, przemysłowy i kulturalny. Zbudowano nawet Pawilon Sztuki, a w nim miał być pokazany polski dorobek fotograficzny. Amatorska fotografia artystyczna otrzymała wydzielone miejsce. Niespodzianie ekspozycja ta stała się pierwszą polską wystawą fotograficzną amatorów, zwłaszcza, Ŝe wziął w niej udział znany polski fotoamator, stałe zamieszkały w

ParyŜu członek tamtejszego, wówczas juŜ słynnego Photo-Clubu hrabia Benedykt Tyszkiewicz. Brak prac fotoamatorów z Kongresówki i Poznańskiego świadczył, Ŝe dla nich wezwanie było jeszcze za wczesne. Hrabia Tyszkiewicz nie był debiutantem miał za sobą wiele wystaw. JuŜ w 1876 r. na wielkiej międzynarodowej wystawie w Filadelfii zwrócił uwagę reportaŜem z Algieru. Ze Lwowa płynąć będzie odtąd myśl wiodąca w polskiej fotografii artystycznej, czy to przez doroczne wystawy (których do czasu wybuchu pierwszej wojny światowej zorganizowano osiem, w dwudziestoleciu międzywojennym jeszcze jedenaście), czy przez słowo drukowane. Wprawdzie śmierć Wiktora Wołczyńskiego przekreśliła wydawanie ”Wiadomości Fotograficznych” ale w dwa lata później w roku 1907 ten świetny dwutygodnik zostanie zastąpiony „Miesięcznikiem Fotograficznym”. Czwarte to lwowskie czasopismo w końcu roku 1911 uległo zawieszeniu, aby dopiero po czternastu latach juŜ w niepodległej Polsce wznowić Ŝywot, który zakończy w roku 1931. Jeszcze w latach 1932-1933 wychodzić będzie jakby kontynuacja, miesięcznik pt. „Kamera Polska”, ale juŜ nic nie zdoła przywrócić przewodnictwa środowisku lwowskiemu w polskiej fotografii artystycznej, choć wystawy ogólnopolskie tradycyjnie będą organizowane we Lwowie aŜ do ostatniej dziewiętnastej otwartej w początkach roku 1939. Szóstego stycznia 1902 r. otwarto pierwszą wystawę fotografii w Krakowie w salonach dawnego gimnazjum św. Anny. Wystawa składała się z czterech działów: fotografia artystyczna, fotografia zawodowa, fotografia w słuŜbie techniki i nauki, nowości w zakresie techniki fotograficznej. Wystawa ta stała się bodźcem dla środowiska krakowskiego do powołania Towarzystwa Fotografów Amatorów. Wnet okazało się jak pręŜne jest to środowisko. JuŜ w roku 1903 z inicjatywy Jana Czarneckiego zorganizowana została w Wieliczce Powszechna Słowiańska Wystawa Fotograficzna. W roku 1904 Towarzystwo urządziło pierwszą polską wystawę międzynarodową pod nazwą Powszechna Wystawa Wehikuł Czasu nr 06

23


KULTURA

Fotograficzna. Choć jeszcze krakowskie towarzystwo nie było znane w europejskim światku fotograficznym to jednak nadesłano prace z Francji, Austrii, Rosji, Litwy i Niemiec. Oryginalnym pomysłem krakowskim były teŜ pierwsze w Polsce wystawy tematyczne: motyw z nad wód ojczystych i w mieście w czasie deszczu. Między towarzystwami lwowskim i krakowskim została nawiązana ścisła współpraca, której wyrazem była przede wszystkim wzajemna

Henryk Herbst, Lwów ul. Kopernika 8 ( zdjęcie pochodzi ze zbiorów autora artykułu)

wymiana wystaw. Do wybuchu pierwszej wojny światowej eksponowano w Krakowie osiem lwowskich wystaw dorocznych, we Lwowie sześć wystaw krakowskich, a dwie powszechne krakowskie były zorganizowane przy lwowskiej pomocy. Tak się przedstawiał dorobek organizacyjny polskiej fotografii amatorskiej. W chwili gdy powstawało Towarzystwo Fotograficzne Warszawskie -21 września 1901 r. odbyła się pierwsza wystawa fotografii artystycznej w Warszawie. Wystawę eksponowano w

24 Wehikuł Czasu nr 06

reprezentacyjnych salach Ratusza. Trwała 29 dni, zwiedziło ją ponad 33 tys. osób, choć wstęp był płatny. Pierwszą nagrodę zdobył zestaw prac Łukasza Dobrzyńskiego, w których dominowała tematyka znad Nilu. Jak juŜ pisałem wcześniej fotografowanie obrazów zapoczątkował jeszcze w latach 70tych Walery Rzewuski. Wyspecjalizowało się w tej pracy liczne grono zawodowych fotografów krakowskich: Kwit Szubert, Natan Krieger, Józef Sebald, Juliusz Mien i Antoni Pawlikowski. A jak ich prace ceniono, świadczą choćby liczne wspomnienia pośmiertne o Kriegerze: ” Nie chciał mieć czasu na robienie zdjęć ludzkich twarzy, a lubował się w przecudnych zabytkach podwawelskiego grodu. Ciągnął mnie po kościołach krakowskich, ciągle coś nowego dla siebie odkrywając i fotografując” wspominał Bolesław Drobner. Obok pism krakowskich „Tygodnik Ilustrowany” stwierdzał: Był jednym z jak najlepszych znawców pamiątek krakowskich, które fotografował z prawdziwym znawstwem jako niedościgniony specjalista. Jeszcze przed rokiem 1900 zetknięcie się Jana Szczepanika z tkactwem wiejskim zrodziło wynalazek niezwykłej doniosłości. Wynalazek ten umoŜliwił wykonywanie tkanin o tak drobiazgowym rysunku i tonowaniu, na jakie stać było tylko fotografię. UmoŜliwił bowiem przenoszenie na tkaninę fotografii (dowolnie powiększonej), odpowiednio tkanymi nitkami o róŜnych walorach zaczernienia, a nie sposobem chemicznym. Niebawem Szczepanik wprowadził na tkaninę fotografię barwną. Wynalazek został przejęty przez niewielką alzacką firmę Berthona i Kellera-Doriana, został przez nią sprzedany potęŜnym koncernom „Kodak” i „Agfa” z pominięciem wynalazcy. Szczepanik opracował teŜ metodę produkcji barwoczułego papieru fotograficznego, a do ostatnich jego prac naleŜą próby rozwiązania zagadnień filmu kolorowego. Na opracowanym przez siebie filmie kolorowym udało mu się nakręcić przebieg cięŜkiej operacji w szpitalu, a takŜe dokonać zdjęć filmowych w Alpach Szwajcarskich.

W 1891 r. powstał pierwszy w Galicji skład aparatów i artykułów fotograficznych Antoniego Larischa, otwarty w Krakowie przy ulicy Szewskiej 19. Od stycznia 1903 r. zaczęły ukazywać się we Lwowie „Wiadomości Fotograficzne” dwutygodnik ilustrowany, którego redaktorem, wydawcą był Wiktor Wołczyński. Wychodził do końca 1905 roku. (Adalbert81)


KULTURA

Jeśli nie wiesz dokąd iść sama cię droga prowadzi

W

środę, 18 stycznia tego roku, po długotrwałej chorobie zmarł ksiądz profesor Jan Twardowski. Niezwykła postać, charyzmatyczny kapłan i popularny poeta, za sprawą znanych niemal wszystkim słów „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą” dołączył do grona wielkich postaci, które urastały do rangi symbolu, stanowiąc autorytet dla kolejnych pokoleń. Jeden z najpopularniejszych przedstawicieli współczesnej liryki religijnej urodził się 1 czerwca 1915 roku w Warszawie. W latach 1933 — 1935 był uczniem gimnazjum im. Tadeusza Czackiego, pełnił tam funkcję stałego współredaktora międzyszkolnego pisma młodzieŜy gimnazjalnej „Kuźnia Młodych”. Zajmował się w nim redagowaniem działu literackiego. Tam teŜ miał miejsce jego debiut poetycki i prozatorski. W 1936 roku zdał egzamin maturalny, a w 1937 roku rozpoczął naukę na wydziale polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Nakład debiutanckiego tomiku Powrót Andersena z 1937 roku uległ zniszczeniu podczas wojny. Studia przerwane wojną ukończył w 1947 roku pracą magisterską „Godzina myśli Juliusza Słowackiego”, pisaną pod kierunkiem prof. Wacława Borowego. W czasie wojny był Ŝołnierzem AK, brał czynny udział w walkach w trakcie Powstania Warszawskiego. W 1945 roku podjął naukę na pierwszym, tajnym kursie Seminarium Duchownego w Warszawie, które ukończył w 1948 roku. 4 lipca przyjął tam święcenia kapłańskie. Do roku 1959, kiedy to objął stanowisko rektora kościoła Sióstr Wizytek, sprawując je do chwili kresu swojego Ŝycia, był wikarym w śbikowie przy tamtejszej Państwowej Szkole Specjalnej w Warszawie (kościół św. Stanisława Kostki, Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i Wszystkich Świętych), a takŜe prefektem w liceum Sowińskiego i szkole specjalnej w Pruszkowie. W roku 1959 ukazał się jego pierwszy, powojenny tom zatytułowany Wiersze wydany przez Pallottinum w Poznaniu, który otwiera obszerną listę wydań

kolejnych tomów poety. Ostatnim zbiorem jego wierszy, który zostawił nam poeta jest pochodzący z 1993 roku zbiorek KrzyŜyk na drogę.

Przyczyną fenomenu popularności poezji księdza Twardowskiego, jest w głównej mierze jej prostota, ucieczka od udziwnienia i piętrzenia niejasnej metaforyki. Jak sam mówił : "Jestem bardzo wdzięczny tym, którzy pisali recenzje i artykuły o moich wierszach. Stale się od nich uczę. (…) omawiając moje wiersze, pisano o dialektyce, antynomiach, Pascalu, Heraklicie, Heglu, koegzystujących realiach. Przeraziłem się. Otworzyłem tom moich wierszy i natrafiłem na takie teksty: polna myszka siedzi sobie, konfesjonał ząbkiem skrobie, kto bibułę buchnie, temu łapa spuchnie, siostra Konsolata, bo kąsa i lata, rysowałem diabła bez rogów, bo samiczka - i uspokoiłem się". Pełne ciepła i pogody wersy, stanowią przeciwny biegun niejasnej i formalnie skomplikowanej poezji mistycznej. Inspiracje dziełami Thomasa Mertona, dywagowanie na temat teodycei są w utworach Twardowskiego ukryte głęboko i stanowią poŜywkę dla nielicznego grona wyspecjalizowanych badaczy, Ŝądnych komparatystycznych i intertekstualnych pokładów. Nieprzyzwyczajony do poetyckiej egzegezy tekstów literackich czytelnik, odnaleźć moŜe w tej twórczości o wiele więcej dowodów na to, jak swoista i niepowtarzalna jest dykcja księdza Twardowskiego.

Próba wskazania źródła cierpienia, zachwyt nad codziennością, umiejętność wskazania jasnych stron cięŜkiego Ŝycia i przemycanie uśmiechu pod płaszczykiem refleksji. Po franciszkańsku pogodny, pochylony nad kalekimi i niechcianymi - „ten od głupich dzieci”, a jednak skoncentrowany na niepojętym Bogu kapłan, uczył trudnej sztuki miłości bliźniego. Pokazywał poprzez poezję niezwykły świat przyrody, sam będąc jego badaczem i dziwił mu się, z naiwnością i zachwytem dziecka wpatrzony w jego niezwykłość. ”Jan od Biedronki” mimo, Ŝe zabrakło go juŜ wśród nas, pozostawił w swoich wierszach przepis na Ŝycie z uśmiechem, pogłębianie wiary, pomimo wszystkich przeszkód, jakie czekają kaŜdego z nas w trakcie jego przemierzania. Łukasz Gacek

Wybrana twórczość Powrót Andersena (1937), Wiersze (1959), Znaki ufności (1970), Niebieskie okulary (1980), Rachunek dla dorosłego (1982), Nie przyszedłem pana nawracać. Wiersze 1937-1985 (1986), Sumienie ruszyło (1989), Taka ludzka (1990), KrzyŜyk na drogę (1993), Rwane prosto z krzaka (1996), Bóg prosi o miłość, Niebo w dobrym humorze (1998), Miłość miłości szuka (1999), Cierpienie (1999)

Wehikuł Czasu nr 06

25


HISTORIA INACZEJ

Jakby cierpienie uczyło, to Polska byłaby jednym z najmędrszych krajów świata. Maria Dąbrowska KaŜdy dzień jest podróŜą przez historię. Jim Morrison Historia - świadek czasu, światło prawdy, Ŝycie pamięci, nauczycielka Ŝycia, zwiastunka przyszłości. Cyceron Moja cywilizacja, która niegdyś rozpłomieniała apostołów, poskramiała gwałtowników, niosła wolność ludom niewolników, dziś nie potrafi juŜ ani zapalać, ani nawracać. Antoine de Saint-Exupéry

Po podwórzu gmachu Namiestnikostwa we Lwowie spaceruje osiołek. Dwaj urzędnicy patrzą na niego z okna, w końcu jeden z nich powiada: „To pierwszy osioł, który dostał się tu bez protekcji”.

Jan Olbracht (1459-1501) jeszcze jako królewicz lubił samotnie (lub prawie samotnie) chodzić po Krakowie – nie zawsze w zboŜnych celach i w reprezentacyjnych częściach miasta. Kiedyś wieczorem wdał się w bójkę z miejscowymi rzezimieszkami, a potem przez wiele dni zdumienie i domysły dworzan budziła pokaźna szrama widoczna na monarszym policzku... Owe nocne przygody królewicza powstrzymywanego przez wychowawcę, Filipa Kallimacha, były tematem jednego z rzadko pokazywanych obrazów Jana Matejki.

Wybory w latach 50-tych. Na ścianie wisi portret Stalina. Przyciąga uwagę starszej, niedowidzącej babci. - O! Piłsudski. - Nie Piłsudski towarzyszko tylko Josef Wisarionowicz Stalin. - A co on takiego zrobił ten Stalin? - On wygnał Niemców z Polski. - Dałby Bóg, pogoniłby i Ruskich.

26 Wehikuł Czasu nr 06

II wojna światowa. Zostaje wybrany komandos do misji specjalnej: - polecisz nad Berlin, tam cię wyrzucimy. Jak pociągniesz za linkę to otworzy ci się spadochron. - a jak się nie otworzy. - to pociągniesz za drugą i wtedy się na pewno otworzy. Spadniesz koło mostu. Za nim będzie rower, którym pojedziesz do miasta i tam otrzymasz dalsze rozkazy. Komandos wyskakuje z samolotu. Ciągnie za pierwszą linę i nic, ciągnie za drugą i teŜ spadochron się nie otworzył: - JAK JESZCZE ROWERU NIE BĘDZIE TO MISJA PRZEPADŁA.


KALENDARIUM 1 II 1925 – Doświadczalna radiostacja Polskiego Towarzystwa Radiotechnicznego nadała pierwszą oficjalną audycję radiową. 2 II 962 – Otto I Wielki został koronowany na cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego. 3 II 1488 – Bartolomeu Diaz odkrył Przylądek Dobrej Nadziei. 4 II 1746 – urodził się Tadeusz Kościuszko. 5 II 1971 – amerykańscy astronauci misji Apollo 14 wylądowali na KsięŜycu. 6 II 1989 – rozpoczęły się Obrady Okrągłego Stołu, które trwały do 5 kwietnia. 7 II 1992 – podpisano traktat z Maastricht powołujący do Ŝycia Unię Europejską. 8 II 1863 – w Petersburgu podpisano konwencję Alvenslebena przeciw powstaniu styczniowemu. 10 II 1919 – w Warszawie został otwarty Sejm Ustawodawczy. Kadencja trwała do 27 listopada 1922 r. 11 II 1972 – Na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Sapporo Wojciech Fortuna zdobył dla Polski pierwszy złoty medal na zimowej olimpiadzie. 14 II 1919 – rozpoczęła się wojna polsko-bolszewicka. 15 II 1898 – w porcie Hawanie wybuchł amerykański pancernik USS Marine, co stało się pretekstem do wojny amerykańsko-hiszpańskiej. 19 II 1473 – urodził się Mikołaj Kopernik. 20 II 1919 – sejm uchwalił Małą Konstytucję. 21 II 1574 – Henryk III Walezy został koronowany na króla Polski. 24 II 1956 – Nikita Chruszczow podczas XX Zjazdu KPZPR wygłosił referat „O kulcie jednostki i jego następstwach”. 25 II 1989 – utworzono Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej. 26 II 1927 – Mazurek Dąbrowskiego został oficjalnie polskim hymnem narodowym. 3 III 1917 – w Rosji wybuchła rewolucja lutowa. 4 III 1386 – Władysław II Jagiełło został koronowany na króla Polski. 5 III 1946 – przemówienie Winstona Churchilla w Fulton podczas którego uŜył po raz pierwszy określenia „Ŝelazna kurtyna”. 6 III 1919 – utworzono Komintern. 8 III 1968 – wiec studencki na Uniwersytecie Warszawskim zapoczątkował tzw. wydarzenia marcowe. 11 III 2004 – w Madrycie miały miejsce zamachy bombowe na pociągi. 191 osób zginęło. 11 III 1932 – Została wprowadzona reforma szkolnictwa, tzw. jędrzejowska reforma. 12 III 1794 – rozpoczęła się insurekcja kościuszkowska. 12 III 1999 – Polska została przyjęta do NATO. 14 III 1964 – Antoni Słonimski złoŜył w kancelarii premiera List 34 w sprawie ograniczenia cenzury. 15 III 1000 – zakończył się zjazd gnieźnieński. 17 III 1921 – uchwalenie Konstytucji marcowej. 18 III 1921 – podpisanie traktatu ryskiego pomiędzy Polską, Rosją Radziecką i Ukrainą Radziecką. 19 III 1919 – Gdańsk został ogłoszonym Wolnym Miastem Gdańskiem. 20 III 1957 – rozpoczęto produkcję syreny, samochodu polskiej konstrukcji. 20 III 2003 – początek wojny państw koalicji z Irakiem. 26 III 1943 – Akcja pod Arsenałem. 26 III 1977 – powstał Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela. 27 III 1945 – NKWD aresztowało 16 przywódców Polski Podziemnej. 31 III 1991 – rozwiązano struktury wojskowe Układu Warszawskiego.

zebrał i opracował (dj)



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.