PHILIPPE BEAUSSANT
Przejścia Z Renesansu do Baroku tłumaczenie
Wanda Klenczon
kle
Tytuł oryginału i podstawa przekładu « PASSAGES, DE LA RENAISSANCE AU BAROQUE » de Philippe BEAUSSANT © LIBRAIRIE ARTHÈME FAYARD, Copyright © for the Polish edition by KLE, Warszawa Copyright © for the Polish translation by Wanda Klenczon & KLE, Warszawa Reprinting from this translation is prohibited without the written permission of KLE. Redakcja i korekta: Ewa Walasek Projekt okładki: Tomasz Lec Cet ouvrage a bénéficié du soutien des Programmes d’aide à la publication de l’Institut français. Książkę wydano dzięki dofinansowaniu Institut français w ramach programów wsparcia wydawniczego. Wydanie pierwsze Warszawa okle.pl
ISBN 978-83-942234-1-0
CIP - Biblioteka Narodowa Beaussant, Philippe Przejścia: z Renesansu do Baroku / Philippe Beaussant ; tłumaczenie Wanda Klenczon. - Warszawa : Kle, 2017
[…] W tym maleńkim utworze (zaledwie pięć minut muzyki…) Monteverdi dokonuje rewolucji na wielu płaszczyznach: i jak zwykle, czyni to tak pewnie, tak skutecznie, że efekt wydaje się naturalny. Z jednej strony, zadaje madrygałowi ostatni cios: po pierwszych nutach sądziliśmy, że słuchamy madrygału, ale ten przekształcił się w coś podobnego miniaturowej sztuce teatralnej. Lamento della ninfa można zagrać na scenie. Monteverdi posuwa się jeszcze dalej. Dzieje się tak, jakby wewnątrz tej mini-opery nadal tkwił madrygał i przekształcał się w antyczny chór, komentatora emocji: chór Ajschylosa. Ale u Ajschylosa albo Sofoklesa chór to anonimowi przedstawiciele tłumu, nawet jeśli mówi: „Trzeba mieć, Prometeuszu, serce z kamienia, by nie współczuć twemu cierpieniu…”. Monteverdiemu udaje się zabieg metamorfozy trzech głosów męskich w trzy zindywidualizowane skargi: to rzeczywiście są trzy osoby, trzy wzruszone serca, trzech zapłakanych pasterzy. Monteverdi jest geniuszem dramaturgii, gdyż żadna postać nie pozostaje anonimowa: zawsze jest osobą. Zobaczymy to w sposobie, w jaki „recytator” w Walce Tankreda wkroczy w akcję i sam da się unieść emocjom bohaterów. To, co w wielu późniejszych operach często będzie sztuczne i obojętne, u niego jest niezbędne i płynie z wnętrza. To nie wszystko. Monteverdi zainaugurował formę, która niebawem w barokowej Europie stanie się jedną z ulubionych: Lamento w metrum trójdzielnym z basso continuo. Cztery minuty tego Lamento della ninfa zapowiadają pół wieku muzyki: Luigi Rossi (Lamento Orfeusza), Cesti, Cavalli, Stradella, Lully (skarga porzuconej Ariadny, skarga Flory, skarga Rolanda…), Purcell (śmierć Dydony), Vivaldi, Haendel, Bach,
Rameau, Gluck… Zamykając w pewien sposób erę madrygału, albo raczej powodując, że pojawi się jego nowa forma, Monteverdi jest zarazem inicjatorem, prekursorem innej formy nawiązującej do szczególnego uczucia, które liczne pokolenia będą starały się wyrażać na swój sposób, ale to on od razu znalazł dla niego właściwą formę. Mógł tego dokonać, ponieważ jego geniusz nie ustawał w poszukiwaniach teatralizacji muzyki. Wszyscy jego współcześni na to czekali, pragnęli, przeczuwali, poszukiwali; on znalazł formę odpowiednią, dzięki której maniera rappresentativa mogła przekazywać uczucia, jakie w wieku XVI zamykano w madrygale, powoli rozluźniając rygory i ograniczenia, albo to, co jeszcze z nich pozostało. Teatr, jak wiadomo, będzie pod każdym względem (muzycznym, tragicznym, komediowym i mieszanym) najważniejszym gatunkiem w XVII wieku i to wtedy zostaną wypracowane jego niezbędne formy.