7 minute read
Q Dojarnia Gea w gospodarstwie państwa Kosińskich str
TrZyma sTer w swoicH rękacH
|Właściciel gospodarstwa pan Krzysztof przed najnowszą
Advertisement
inwestycją. Wydajność krów to teraz 8,5 tys. l.
Po zainstalowaniu karuzeli, spodziewa się on wzrostu do 10 tys. l, a po budowie obory dalszy rozwój, czyli 11 tys. l. od jednej krowy na rok.
Karuzela na 40 stanowisk to nowy nabytek Krzysztofa Kosińskiego z Rudki koło Brańska. Gospodarz hoduje ponad 800 sztuk bydła. A dzięki nowoczesnej dojarni obsługa 350 krów mlecznych ma zająć trzem osobom zaledwie dwie godziny. Inwestycja to efekt współpracy Kosińskich z firmą Gea.
Aby porozmawiać i o gospodarstwie, i o nowoczesnych w nim rozwiązaniach, Krzysztof Kosiński zaprosił mnie i Pawła Tenderendę, przedstawiciela firmy Gea, do siebie, do Rudki. Pan Kosiński obrabia 500 ha ziemi w okolicach Rudki, Popław i Augustowa w powiecie bielskim. – 120 ha kukurydzy na zielonkę, 40 ha na ziarno – zaczyna wymieniać. Dalej są zboża, trochę buraków i marchwi, resztę stanowią trawy. Do tego oczywiście bogaty park maszynowy: komplet ciągników o mocy od 60 do 260KM, zestaw maszyn zielonkarskich, potrzebnych do upraw polowych, i obsługi bydła… No i ostatni nabytek – karuzela na 40 stanowisk, poczekalnia i strefa separacyjna. Wszystko umieszczone w nowoczesnym budynku na przestronnym podwórku. A wokół… zabytkowe budynki. – Kiedyś te ziemie należały do rodu Potockich. Nieopodal znajduje się park i Pałac Ossolińskich – wskazuje Krzysztof Kosiński.
Jego rodzice – Jadwiga i Waldemar – gospodarstwo posiadają od wczesnych lat 90. – Ojciec to prawdziwy pasjonat rolnictwa, a mama zawsze wspierała go w jego działaniach – zapewnia nasz rozmówca. I opowiada o początkach rolniczej, rodzinnej historii. W 1993 r. Agencja Własności Rolnych Skarbu Państwa wystawiła te ziemie, wraz z budynkami, którymi wtedy jeszcze zarządzał PGR, do dzierżawy. Pan Waldemar jako jedyny zgłosił swoją kandydaturę do przetargu. Miał wtedy 41 lat – dokładnie tyle, ile pan Krzysztof teraz. Była to decyzja odważna: wymagała ogromnego wkładu finansowego na wykup maszyn i zwierząt. No i niezwykle precyzyjnej organizacji, bo zagospodarować 370 ha ziemi (tyle na początku liczyło gospodarstwo), oporządzić 80 krów i przystosować budynki do pracy mechanicznej, to nie lada wyzwanie. – Mnie to uczy pokory – podziwia zapał swoich rodziców pan Krzysztof.
Dopiero w 2009 r. państwo Kosińscy zakończyli proces wykupu ziemi. Jako prawowici właściciele zaczęli przekształcać, unowocześniać stare budynki. A pan Krzysztof w międzyczasie szukał swojej drogi i realizował plany niezwiązane jeszcze z rolnictwem. W 2004 r. ukończył Szkołę Główną Handlową w Warszawie – wydział finansów i bankowości. Później pracował jako bankowiec. A następnie był kierownikiem finansów w dziale kontrolingu w międzynarodowej korporacji. – Byłem tzw. słoikiem, który zjeżdżał do domu na weekendy – śmieje się dziś na myśl o tamtych czasach.
Miło wspomina zagraniczne delegacje i zawarte znajomości. Ale z czasem chęć powrotu na wieś była coraz większa. W 2012 r. już z rodziną: dwójką dzieci i żoną Justyną, wrócił na ojcowiznę. Wtedy zaczął na poważnie pracować w gospodarstwie. Podzielili się z ojcem obowiązkami. Syn zajął się krowami, a ojciec polem. Obecnie funkcję zarządzania produkcją roślinną przejmuje od ojca brat pana Krzysztofa – Grzegorz. Wtedy też coraz bardziej zaczęli unowocześniać gospodarstwo. Budowę hali udojowej rozpoczęto we wrześniu 2020 r. z firmą Multi-Construction Plus. Kolejny etap to nowoczesna obora. Nietypowym, ale przemyślanym sposobem działania było rozłożenie inwestycji na raty. Zazwyczaj hodowcy decydują się na zrobienie wszystkiego naraz, gdyż twierdzą, że podwyższa to dobrostan zwierząt, który proporcjonalnie zwiększa wydajność. W tym przypadku zaważyła jednak
|Stanowisko chłodzenia mleka, pierwsza faza.
|Responder identyfikuje krowy na hali udojowej. Informacje sczytywane są przez bramkę separacyjną, która automatycznie kieruje zwierzę do odpowiedniej grupy.
ostrożność finansowa. Podczas podejmowania decyzji o rozłożeniu inwestycji na etapy, pan Krzysztof brał bowiem pod uwagę szereg czynników ryzyka i zagrożeń, jakie niesie ze sobą prowadzenie produkcji mlecznej, tj. niepewne ceny sprzedaży mleka i rosnące ceny środków produkcji rolnej, prawdopodobne obostrzenia prawne związane z prawami zwierząt, ekologią, emisją metanu i konsekwencjami pieniężnymi, jakie te wszystkie kwestie za sobą będą niosły. Decydując się na unowocześnianie gospodarstwa, postawił na rozwój w etapach. I realizuje te etapy stopniowo – po to, by praca w gospodarstwie była coraz lżejsza, coraz mniej wymagająca wysiłku fizycznego. Właśnie na podwórku stanęła nowa hala. A w niej lśni nowiutka karuzela, czyli sprzęt do dojenia krów.
Podjęcie tej ważnej decyzji było długim procesem. Kiedyś myślał o hali typu bok w bok, bo ten system jest wydajny i tańszy. Jednak ostatecznie wybrał karuzelę, gdyż wymaga ona mniejszej liczby pracowników do obsługi – wystarczą trzy osoby, by w dwie godziny wydoić 350 krów! Zdecydował się na współpracę z firmą Gea, bo w trakcie wizyty w podobnym gospodarstwie w Niemczech zobaczył, jak się pracuje na sprzęcie tej marki. Pokazano mu halę udojową na 50 stanowisk, obsługiwaną przez jedną osobę. Doiła ona stado 700 szt. – To zrobiło na mnie ogromne wrażenie – opowiada. – Rozwiązania były przemyślane pod kątem jak najmniejszego zaangażowania sił. Podczas automatycznego zganiania, na sygnał dźwiękowy krowy wchodziły do hali udojowej. Pracownik je tylko podłączał. Natomiast odłączanie (zdjęcie aparatów z wymion), jak i dipping poudojowy były robione automatycznie.
Ale to nie koniec powodów, dla których pan Krzysztof zdecydował się na współpracę z firmą Gea.
Kluczowym czynnikiem była siatka dealerska firmy. Zapewnia mu ona opiekę specjalistów działających w terenie (to m.in. firma pana Pawła Tenderendy), którzy montują i serwują urządzenie, jak też tych pracujących w centrali w Bydgoszczy, którzy doradzają od strony projektowej, koncepcyjnej, organizacyjnej, prowadzą szkolenia etc. A wszystko to dostępne jest w czasie realizacji inwestycji, jak i podczas późniejszego, codziennego użytkowania karuzeli. A ich współpraca trwa już od września zeszłego roku. 20 października 2021 r. to pierwszy dzień użytkowania karuzeli. Rozpoczęto dojenie 70 krów. Zajęło to trzy godziny. Następnego dnia rano do dojenia poszła ta sama liczba krów, ale czas skrócił się już o połowę. Wieczornemu dojeniu poddanych było 100 krów. Proces przechodzenia ze starej hali do nowej trwał w sumie 3 tygodnie. Obecnie doją już 100% stada krów. Co kilka dni dodawali po 30-40 krów, aż doszli do 340 sztuk. – Dój obecnie trwa 2 godziny 20 minut, ale planujemy skrócić go do 2 godzin – podsumowuje pracę ostatnich kilku tygodni właściciel.
To wielkie zmiany i dla zwierząt, i dla właścicieli. Pan Krzysztof nie ma wątpliwości: zmiany na lepsze. Przed zainstalowaniem karuzeli była tu hala udojowa typu rybia ość, która pełniła również funkcję poczekalni. Jak to działało? Krowy podzielone są na trzy grupy laktacyjne. Aby wydoić jedną, to inna musiała wyjść na zewnątrz i poczekać na swoją kolej. Przy stadzie liczącym ponad 800 krów, z czego połowę stanowią krowy mleczne, a reszta to jałówki i cielęta, dojenie odbywało się dwa razy dziennie po 5 godz. – Nie tylko sam dój był uciążliwy, ale brak nowoczesnych technologii zarządzania stadem – zauważa właściciel. I opowiada o rozwiązaniach, które wprowadza nowa inwestycja. Dzięki następujących udogodnieniom znikną codzienne problemy zarządzania stadem. Bramka selekcyjna w automatyczny sposób wybierze pożądane krowy do dalszych zabiegów zootechnicznych. System wykrywania rui poinformuje hodowcę, które krowy są gotowe do inseminacji. System analizowania przewodności mlecznej zaalarmuje hodowcę o możliwości powstania stanów zapalnych wymienia, dając możliwość szybkiej reakcji i podjęcia leczenia. System monitoruje czas pobierania i przeżuwania paszy. Alarmuje on hodowcę, gdy krowa pobiera jej mniej; bowiem takie zachowanie może być objawem choroby metabolicznej. System jest również pomocny przy ocenie wprowadzania nowych dawek żywieniowych i monitorowaniu bieżącej wydajności mlecznej krów. Dostarczane dane stanowią nieograniczone pole do dalszych analiz stada pod kątem zdrowotnym, organizacyjnym czy żywieniowym.
Przez pierwsze 2-3 tyg. w poczekalni pracowały 4 osoby, gdyż krowy były płochliwe i trzeba im było pomagać wchodzić na karuzelę. Obecnie pracuje tu jedna osoba, a docelowo krowy powinny oswoić się z sytuacją i robić to same. Wtedy w poczekalni nie będzie nikogo z obsługi. Przed dojeniem na karuzeli pracują dwie osoby, które przygotowują krowę do doju (przedzdojenie mleka, nałożenie piany, wytarcie papierowym ręcznikiem) i podłączają aparaty udojowe. Natomiast po dojeniu na karuzeli potrzebna jest już tylko jedna osoba, nakłada ona dip poudojowy, zabezpieczający przed wniknięciem patogenów, na strzyki krów i dokonuje dezynfekcję międzyudojową aparatów udojowych. Aparaty natomiast ściągane są automatycznie.
Pan Krzysztof na pytanie czy jest zadowolony z powrotu w rodzinne strony, odpowiada, że oczywiście, że tak, chociaż nie żałuje lat poza domem. Wtedy jednak czuł, że jego życie nie jest do końca sterowane przez niego. Dopiero teraz wie, że to on wyznacza kierunek, w którym podąża. Chociaż zauważają z żoną niedogodności, takie jak utrudniony dostęp do ośrodków kultury, rozrywki i gastronomii, to lubią swoje otoczenie. A gdy tylko nadarzy się okazja, uwielbiają wybrać się do Mediolanu, w odwiedziny do szwagierki pana Krzysztofa. Taki urlop pozwala im nabrać dystansu do życia i dodaje sił do dalszej pracy. My też życzymy im wytrwałości w dążeniu do celów.
|Ruchoma platforma gwarantuje ergonomiczne warunki pracy.
|Pas na szyi z numerem poborowym zapewnia codzienny podgląd wydajności, a także monitoring pod względem zachowań rujowych i zdrowotnościowych. O sytuacjach, w których krowa nie pobiera paszy, powiadamia system.
To ogromna ilość informacji, która jest dostępna codziennie.
|Wymiary całego obiektu to 19x80m, wysokość 8m. Na zdjęciu karuzela na 40 stanowisk.