Vol. II, nr 5 (12) Nr Specjalny 5/2016 ISSN: 2450-3509 INDEKS: 40912X Nakład: 12 000 egzemplarzy Trałowce typu BYMS w MW PRL
„Jeż" na Burzy i Garlandzie
Numer specjalny 5/2016
Numer specjalny 5/2016 cena 14,95 zł (w tym 5% VAT )
www.zbiam.pl
Spis treści
Z kraju i ze świata 4 Marcin Chała O niechcianej Tarantuli 7
12
O niechcianej Tarantuli
Ostatnie szwedzkie krążowniki
4 sierpnia bieżącego roku, rosyjski kuter rakietowy R-32 zmienił barwy na egipskie i stał się Ahmedem Fadelem. Jest to jedyna ukończona jednostka projektu 12421 Mołnija, jedna z odmian popularnych Tarantul. s. 7
Tre Kronor i Göta Lejon były ostatnimi krążownikami zbudowanych w Szwecji i służącymi pod jej banderą. Niestety, powstałe już po zakończeniu II wojny światowej okręty były mało potrzebne, długo stały w stoczniach na remontach i modernizacjach. s. 37
Na okładce: ORP Garland w osłonie konwoju PQ-16 w maju 1942 r. na obrazie Adama Werki.
Redakcja Tomasz Grotnik – redaktor naczelny tomasz.grotnik@zbiam.pl Andrzej Jaskuła – zastępca redaktora naczelnego andrzejjaskula@o2.pl Agnieszka Mac Uchman – redaktor techniczny amacuchman@gmail.com Korekta zespół redakcyjny Stali współpracownicy Andrzej S. Bartelski, Jan Bartelski, Marcin Chała, Jarosław Ciślak, Andrzej Danilewicz, Waldemar Danielewicz, Maksymilian Dura, Adam Fleks, Krzysztof Gerlach, Michał Glock, Grzegorz Goryński, Sebastian Hassa, Wojciech Holicki, Jacek Jarosz, Rafał M. Kaczmarek, Tadeusz Kasperski, Tadeusz Klimczyk, Michał Kopacz, Witold Koszela, Jacek Krzewiński, Krzysztof Kubiak, Jerzy Lewandowski, Wojciech Mazurek, Andrzej Nitka, Grzegorz Nowak, Łukasz Pacholski, Robert Rochowicz, Lech Trawicki, Marek Twardowski, Waldemar Waligóra, Władimir Zabłocki Wydawca Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. ul. Anieli Krzywoń 2/155, 01-391 Warszawa office@zbiam.pl Biuro ul. Bagatela 10 lok. 19, 00-585 Warszawa Dział reklamy i marketingu Anna Zakrzewska anna.zakrzewska@zbiam.pl Dystrybucja i prenumerata Elżbieta Karczewska elzbieta.karczewska@zbiam.pl Reklamacje office@zbiam.pl Prenumerata realizowana przez Ruch S.A.: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by ZBiAM 2015 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie: www.zbiam.pl
Wojciech Mazurek Siły desantowe Floty Czarnomorskiej ZSRR w okresie zimnej wojny. Część 2 11 Janusz Janik Trałowce typu BYMS w polskich siłach przeciwminowych 18 Robert Rochowicz Trudny rok 1945, czyli okręty, których nie było 30 Adam Fleks Ostatnie szwedzkie krążowniki 37 Tadeusz Kasperski Hedgehog w akcjach bojowych Burzy i Garlanda
50
Rafał Mariusz Kaczmarek Kronprinz Wilhelm w korsarskiej służbie 57 Krzysztof Kubiak Heihachiro Togo – admirał dwóch epok 65 Krzysztof Gerlach Rosyjskie dziwo – fregata 70/74-działowa 73 Krzysztof Gerlach Uwagi o albumie „Żaglowce i nie tylko” Marka Fornala 82
Informujemy, że wraz z bieżącym wydaniem w sprzedaży jest
MiO 4/2016 W NUMERZE:
Z kraju i ze świata | Próby morskie ORP Kormoran | Marynarka wojenna Socjalistycznej Republiki Wietnamu | Od Dreadnoughta do Trafalgarów. SSN Royal Navy | Siły desantowe Floty Czarnomorskiej ZSRR w okresie zimnej wojny | Deutschland – początek pecha | Pyrrusowe zwycięstwo. Atak amerykańskich niszczycieli na japońskie transportowce pod Balikpapanem | Zubian – jedyny taki „składak” | Obchody stulecia bitwy jutlandzkiej | Patrolowiec Bałtyk | Album prezesa GAL | Manifest Lipcowy przełomem w polskiej historii masowców | Błyskawica dla niewidomych
3
Okręty współczesne Sierpień 2015 r., R-32 wchodzi do Sewastopola zagarniętego przez Rosjan. Fot. Witalij Kostriczenko
Marcin Chała
O niechcianej Tarantuli 15 sierpnia ub.r. Ministerstwo Obrony Arabskiej Republiki Egiptu oficjalnie potwierdziło, krążącą od jakiegoś czasu, informację na temat przekazania temu krajowi kutra rakietowego R-32 (proj. 12421 Mołnija, ozn. NATO: Tarantul IV) ze składu Floty Bałtyckiej Federacji Rosyjskiej. Przedstawiciele resortu zaznaczyli, że transferu dokonano w ramach współpracy wojskowej pomiędzy oboma krajami, która zdecydowanie się ociepliła po objęciu urzędu prezydenta przez Abd al-Fattah as-Sisiego. 4 sierpnia br. okręt, jako jedyna ukończona jednostka tego typu, zmienił barwy na flagsztoku. Zainteresowanie tym konkretnym okrętem przedstawiciele Egiptu wyrazili już we wrześniu 2014 r. przy okazji podpisywania w RPA kontraktu z Rosją na dostawę sprzętu i uzbrojenia za łączną kwotę 3,5 mld USD. Materiały źródłowe i oficjalne źródła rządowe rosyjskie i egipskie nie wyjaśniały jednak, czy wraz z okrętem egipska flota pozyskała ich główny oręż w postaci pocisków przeciwokrętowych 3M80E systemu P-270 Moskit-E (stając się drugim, po Chinach, jego użytkownikiem), czy też ich zakup będzie przedmiotem osobnej umowy. W tej samej wypowiedzi egipskie władze przyznały, że w związku z dość nagłym przekazaniem okrętu, nowi użytkownicy nie mogli póki co go eksploatować, gdyż konieczny był proces przygotowania kadr do oddelegowania na szkolenie w Rosji. Historia „kukułczego jaja” Budowa „spekulacyjna” prototypowego kutra rakietowego proj. 12421 rozpoczęła się 27 stycznia 1994 r. w stoczni „Wympieł” w Rybińsku nad Wołgą pod
numerem 01300. Od początku okręt ten spodziewano się sprzedać któremuś z typowych nabywców uzbrojenia rosyjskiego. Według niepotwierdzonych informacji odbiorcą Tarantuli nowej generacji miały być Indie1. Państwo to jednak już w trakcie budowy odmówiło zakupu jednostki. Okręt zwodowano w 1999, a do służby pod banderą rosyjską wszedł w maju 2000 r. Z powodu wycofania się Indii oraz braku perspektyw na innych klientów został on włączony w skład Floty Czarnomorskiej, otrzymując nazwę R-32 i numer burtowy 992. Kadłuby kolejnych dwóch jednostek tego typu w dalszym ciągu oczekują na swój los w stoczni w Rybińsku, trzeci zaś w stoczni Średnio-Newskiej w Pontonnym koło Petersburga2. 1 W 1994 r. kraj ten miał już 8 okrętów rakietowych typu Veer (licencyjny proj. 1241RE), budując w następnych latach 3 kolejne w tej samej odmianie oraz 2 zmodernizowane, będące odpowiednikiem opracowanego w Rosji proj. 12418, którego zasadniczym uzbrojeniem jest system Uran‑E z pociskami 3M24E. 2 W zasadzie są to prawie kompletne okręty, z nadbudówkami, choć brakuje im systemów
Początkowo R-32 stacjonował w Teodozji na Krymie w stanie tzw. trwałej konserwacji. Gdy w 2006 r. zainteresowały się nim siły morskie Turkmenistanu, podjęto decyzję o wysłaniu go do „Wympieła” celem remontu i przygotowania do przekazania potencjalnemu odbiorcy. W związku z tym, w 2007 r. opuścił on Teodozję i udał się do Rybińska. Prace zakończono w październiku 2008 r., po czym okręt przeholowano do Astrachania nad Morzem Kaspijskim, dokąd przybył 18 listopada. Na wiosnę 2009 r. R-32 przeszedł do Machaczkały (leżąca nad Morzem Kaspijskim stolica autonomicznej republiki Dagestanu), gdzie rozpoczęto ostatnią fazę prac przed przekazaniem nowym właścicielom. W tym samym roku Turkmenistan wycofał się jednak z zamiaru nabycia jednostki, podając jako oficjalny powód zbyt skomplikowane procedury przechowywania i eksploatacji pocisków 3M80E. Nie zrezygnował jednak z zakupu okrętów rosyjskiej produkcji, decydując się niedługo później na zamówienie we wspomnianej stoczni Średnio-Newskiej dwóch jednostek proj. 12418 z systemem rakietowym Uran-E3. Po zakończeniu epizodu z Turkmenistanem R-32 pozostał w Machaczkale, wchodząc tymczasowo w skład stacjonującej tam 106. Brygady Okrętów Nawodnych. Pod koniec 2010 r. niechciany elektronicznych i uzbrojenia. 3 Otrzymały one nazwy Edermen i Gayratly.
7
Siły morskie Zimna świata wojna Wóz rozpoznawczy BRDM-2 i transportery BTR-60PB opuszczają ładownię dużego okrętu desantowego projektu 1171 Tapir. Fot. archiwum redakcji
Siły desantowe
Wojciech Mazurek
Floty Czarnomorskiej ZSRR w okresie zimnej wojny
Część 2
Artykuł stanowi kontynuację części 1 opublikowanej w poprzednim wydaniu „Mórz i Okrętów”. Wojenna organizacja sił desantowych Floty Czarnomorskiej Według radzieckich poglądów, w wojnie z NATO główne zadanie sił Układu Warszawskiego miało przypaść zachodniemu i częściowo północnemu zgrupowaniu wojsk, których fronty miały działać na kierunku środkowoeuropejskim. Na południowym skrzydle paktu w składzie połączonych sił zbrojnych umiejscowiona była Zjednoczona Flota Czarnomorska1. Jednym z zadań jakie wojska i floty UW miały tu zrealizować było opanowanie zespołu cieśnin morskich. Pierwszą z nich był Bosfor o długości 30 km, szerokości do 4 km, średniej głębokości 50-70 m i maksymalnej do 120 m, o brzegach skalistych, stromych i krętym korycie. Przy wejściu do cieśniny na europejskim brzegu były zlokalizowane 4 odcinki dostępne dla desantu o łącznej szerokości 43 km. Na azjatyckim brzegu znajdowało się 5 odcinków dostępnych do lądowania desantów mierzących 96 km. Poza tym na całej długości cieśniny, pomiędzy wejściem a Morzem Marmara, rozpoznano i wyznaczono 8 rejonów dogodnych do jej forsowania. Drugą cieśniną były Dardanele o długości 120 km i szerokości do 1,3-18,5 km, które mają głębokość do 106 m. Oba ich brzegi są jednostajne i płaskie. Bosfor był stale monitorowany przez służbę hydro-
graficzną floty odpowiedzialną za ocenę panujących warunków fizyczno-geograficznych oraz żeglugowych i pływów. Podobne prace prowadzono również w cieśninie Dardanele, koncentrując się na rozpoznaniu brzegów pod kątem możliwości organizacji przepraw desantowo-promowych przez wojska działające z terytorium Bułgarii. Opanowanie strefy cieśnin miało być realizowane w ramach zadania dalszego pierwszej operacji floty. Miało to kluczowe znaczenie dla przebiegu działań na południowym Teatrze Działań Wojennych (dalej – TDW), tak jak w wypadku cieśnin bałtyckich dla północnego i zachodniego TDW. Celem strategicznym realizowanych tu operacji miało być rozerwanie południowego zgrupowania sił NATO i izolacja Turcji poprzez opanowanie, poza cieśninami, całego jej wybrzeża, a także występujących tu licznie wysp i ustanowienie kontroli nad akwenem Morza Egejskiego oraz rozszerzenie strefy bazowania własnych sił2. Zadanie to mieściło się w drugiej operacji floty i miało zapewnić stałą łączność z Morzem Śródziemnym. Zakładano przeprowadzenie na akwen śródziemnomorski znacznych sił FCz. Głównym przeciwnikiem na Morzu Czarnym była flota wojenna Turcji, ale w rejonie cieśniny Dardanele również marynarka gre-
Dowództwa Zjednoczonej FCz, jak i Bałtyckiej, powstać miały w okresie zagrożenia wojennego. W trakcie pokoju dowództwa takie nie funkcjonowały. Patrz: „Statut Zjednoczonych Sił Zbrojnych państw-stron Układu Warszawskiego i organów kierowania nim (na czas wojny)”, „Gazeta Polska”, nr 42 (275) z 21 października 1998, s. 3, 6-9, 15-17.
2 Szerzej o zadaniach flot państw NATO na południowym TDW, jak i strukturach dowódczo-sztabowych oraz siłach odpowiedzialnych za obronę strefy cieśnin patrz: R. Dz., „Strategiczne użycie sił morskich państw NATO”, „Wojskowy Przegląd Zagraniczny”, nr 1 (87)/1990, s. 13-18; S. Zarychta, „Struktury militarne NATO 1949-2013”, Warszawa 2014.
1
cka. Wsparciem dla tych sił była VI Flota USA, a w jej składzie silne sojusznicze zgrupowanie amfibijne. Poza siłami morskimi, po powstaniu sił interwencyjnych NATO, do użycia na tym kierunku planowano 3 bataliony ogólnowojskowe oraz 3-4 eskadry lotnictwa. W ramach corocznych natowskich manewrów pod kryptonimem „Express”, praktycznie ćwiczono przerzut wojsk interwencyjnych w rejony greckiej i tureckiej Tracji. W manewrach tych brało udział corocznie 1315 tys. żołnierzy, a trwały one średnio 20-30 dni3. Organizacja i skład ZSL Floty Czarnomorskiej Do przeprowadzenia morskiej operacji desantowej siły FCz mogły występować w poniższej przykładowej strukturze organizacyjnej. Dowódca Zespołu Sił Lądowania – dowódca 39.DMSD; Sztab ZSL – sztab 39.DMSD z podporządkowanymi mu grupami operacyjnymi: - grupa operacyjna Wojsk Brzegowych; - grupa operacyjna tyłów (logistyka i służby techniczne); - grupa operacyjna lotnictwa; - oficer służby poszukiwawczo-ratowniczej; - oficer radionawigacyjny; - oficer Komendy Portu Wojennego Sewastopol; „Siły interwencyjne NATO”, „Wojskowy Przegląd Zagraniczny”, nr 3 (115)/1977, s. 9.
3
11
Polska Marynarka Wojenna
Janusz Janik
Polskie trałowce typu BYMS w komplecie – Foka, Delfin i Mors w porcie na Oksywiu. Fot. Janusz Uklejewski/zbiory Marka Twardowskiego
Trałowce typu BYMS
w polskich siłach przeciwminowych
II wojna światowa dowiodła bezsprzecznie, że broń minowa zastosowana zarówno ofensywnie, jak i defensywnie, jest groźnym, skutecznym i ekonomicznym środkiem walki na morzu. Z danych statystycznych, przytoczonych w historii wojen morskich wynika, że jeżeli w wojnie krymskiej użyto 2600 min, a w wojnie rosyjsko-japońskiej 6500 min, to w I wojnie światowej postawiono już około 310 000, a w II wojnie światowej ponad 700 000 min. Marynarki wojenne na całym świecie dostrzegały rosnące zainteresowanie tym tanim i efektywnym środkiem prowadzenia wojny. Rozumiały również związane z nim zagrożenia. Powstanie 4 marca 1941 r. w stoczni Henry B. Nevins, Inc. w City Island (w stanie Nowy Jork), po raz pierwszy została położona stępka okrętu US Navy typu „Yard Class Minesweeper” (trałowiec bazowy). Okręt ten zaprojektowano w stoczniowym biurze projektowym i nadano mu oznaczenie alfanumeryczne YMS‑1. Wodowania dokonano 10 stycznia 1942 r., a prace zakończono 2 miesiące później – 25 marca 1942. Okręty budowano z drewna w celu przyspieszenia produkcji1. Drewniane trałowce tego typu prowadziły operacje na wielu akwenach w czasie II wojny światowej. Amerykańskie stocznie zbudowały w sumie 561 okrętów. Pierwotnie jednostki te nazywano „Motor Minesweeper” (trałowiec motorowy), słowo „Yard” odnosiło się do „Naval Base” M. Twardowski, „Trałowce typu BYMS w polskiej służbie”, Morza, Statki i Okręty 6/2001, s. 27.
1
18
lub „Naval Yard” (bazy okrętów). Okręty tego typu miały operować na wodach przyległych do ich baz. Budowane były w 35 stoczniach, w lwiej części jachtowych, 12 na Wschodnim Wybrzeżu, 19 na Zachodnim oraz 4 w rejonie Wielkich Jezior. Pierwsze okręty projektu YMS zostały użyte przez US Navy do trałowania min postawionych przez U‑Booty już w 1942 r. na podejściach do portów Jacksonville (Floryda) i Charleston (Karolina Płd.). Największe straty okręty typu YMS poniosły 9 października 1945 r., gdy 7 jednostek zostało zatopionych przez tajfun w pobliżu Okinawy. Okręty typu YMS okazały się jednymi z najtrwalszych i najbardziej uniwersalnych rodzajów jednostek przeciwminowych US Navy, prowadzących prace trałowe przez ćwierć wieku i wypełniających różne role w wielu marynarkach wojennych świata. Wszystkie 481 tego typu
okrętów miały taką samą charakterystykę ogólną. Jedyna istotna zmiana dotyczyła wyglądu. Jednostki od YMS‑1 do 134 miały dwa kominy, YMS‑135 do 445 oraz 480 i 481 miały jeden komin, a YMS‑446 do 479 komina nie miały. Pierwotnie jednostki ocenione jako bazowe wykorzystywane były m.in. w celu przeciwminowego przygotowania do lądowania sił desantowych. W 1947 r. okręty typu YMS zostały przeklasyfikowane na AMS (Motor Minesweeper), następnie w 1955 r. określono je nowym symbolem MSC(O) zmienionym w 1967 r. na MSCO (Ocean Minesweeper). Jednostki te prowadziły działania związane z obroną przeciwminową w Korei jako znaczna część sił przeciwminowych. Do 1960 r. na tych okrętach prowadzono szkolenia dla Rezerwistów Marynarki Wojennej. Jako ostatni został skreślony z listy okrętów floty w listopadzie 1969 r. USS Ruff (MSCO 54), pierwotnie YMS-3272. Brytyjskie YMS Osiemdziesiąt okrętów typu YMS zostało zamówione przez US Navy celem przekazania Wielkiej Brytanii w ramach P. H. Silverstone, „U.S. Warships of World War II”, Doubleday & Company Inc., New York 1970.
2
Polska Marynarka Wojenna Czy pierwszym powojennym niszczycielem naszej floty na wyzwolonym wybrzeżu była ORP Błyskawica (na zdjęciu z 1947 r.)? Są tacy, którzy twierdzą że nie. Niestety, w polskich dokumentach brak na to jednoznacznych dowodów. Fot. zbiory Muzeum MW
Robert Rochowicz
Trudny rok 1945,
C
zy o odtwarzaniu Marynarki Wojennej w kraju w 1945 r. wiemy już wszystko? Są tacy którzy twierdzą, że absolutnie nie. I mają rację próbując znajdować coraz to nowe źródła, które pozwoliłyby dopisać do już znanych faktów nowe. Kilka kluczowych dat w 1945 r. w historii wyzwalanego spod niemieckiej okupacji wybrzeża jest powszechnie znanych. 29 marca wyzwolona została Gdynia, a dzień później Gdańsk. 7 lipca wydany został rozkaz o utworzeniu Dowództwa i Sztabu Głównego Marynarki Wojennej wraz z kilkoma innymi jednostkami. 28 października do portu w Gdyni weszły po ponad sześciu latach internowania w Szwecji trzy okręty podwodne, kuter pościgowy i żaglowiec „Dar Pomorza”. Później większość badaczy płynnie przechodzi do pierwszych miesięcy 1946 r., uwypuklając przede wszystkim przejęcie 23 okrętów od Czerwonej Floty Bałtyckiej, czy powrót do kraju czterech przedwojennych minowców, popularnych „ptaszków”. Tymczasem między majem a grudniem 1945 r. tworzono zręby morskiego rodzaju sił zbrojnych. Trwała odbudowa zrujnowanego Trójmiasta, formowano nowe jednostki wojskowe, przygotowywano plany znacznej rozbudowy Marynarki Wojennej (dalej – MW). Tajemnica 23 okrętów Powołanie do życia organów kierowniczych MW musiał oczywiście poprzedzić okres przygotowań. Te datują się na kwiecień 1945 r., kiedy to płk Józef Urbanowicz otrzymał od Naczelnego Dowódcy WP, gen. broni Michała Roli-Żymierskiego, polecenie objęcia funkcji zastępcy dowódcy MW do spraw politycznych1. Już 2 maja pułkownik poleciał Formalny rozkaz personalny NDWP wydał 7 lipca, z datą wsteczną pełnienia obowiązków od 1 maja.
1
30
do Moskwy razem z… dowódcą Artylerii Wojska Polskiego, gen. dyw. Bolesławem Czerniawskim, na rozmowy o pomocy ZSRR w tworzeniu morskiego rodzaju sił zbrojnych. Po tej wizycie 9 maja została sporządzona notatka dla marsz. Roli-Żymierskiego (awans 3 maja tr.), której treść ostatnio poruszyła część badaczy dziejów naszej floty2. Wynika z niej, że właśnie wtedy kierownictwo Armii Czerwonej zadeklarowało przekazanie Polsce: w pierwszej kolejności 5 trawlerów, 6 kutrów pościgowych, 5 łodzi podwodnych – myśliwców, 1 torpedowca wraz z obsadą oficerską tych jednostek z tym, że pozostawać oni u nas będą do czasu przygotowania przez nas odpowiedniej kadry oficerskiej. Po wyszkoleniu przez nas niezbędnego personelu oficerskiego i podoficerskiego mieliśmy ponadto otrzymać dalszych 5 torpedowców i 5-6 łodzi podwodnych. Do tego dochodziło jeszcze 5 baterii armat kal. 122 mm, które później miały być zamienione na typowo morskie działa kal. 130 mm oraz 12 posterunków obserwacyjnych wzdłuż całego naszego wybrzeża3. Pełna treść dokumentu jest dostępna w Centralnym Archiwum Wojskowym w dwóch teczkach dwóch różnych zespołów archiwalnych. 3 Dokument ten dla badaczy zajmujących się powojenną historią naszej floty był trudny do odnalezienia, bo znajdował się w zespołach archiwalnych poświęconych… artylerii Wojsk Lądowych. Jako pierwszy bezpośrednio na ten dokument powołał się w 2004 r. Zbigniew Moszumański. Zob.: Z. Moszumański, „Tworzenie zrębów Marynarki Wojennej w kraju po II wojnie światowej”, „Przegląd Wojskowo-Historyczny”, 2004, nr 3, s. 223-225. 2
czyli okręty, których nie było W treści dziwi na pierwszy rzut oka nazewnictwo klas okrętów, ale pamiętajmy, że notatkę pisał radziecki artylerzysta, który ewidentnie nie wiedział jak przetłumaczyć poprawnie nazwy z języka rosyjskiego. Łodzie podwodne – myśliwce to z dużym prawdopodobieństwem ścigacze okrętów podwodnych, torpedowiec to raczej na pewno niszczyciel, a kutry pościgowe to chyba kutry torpedowe. Po 18 latach od tej notatki, wtedy już gen. dyw. Józef Urbanowicz, częściowo potwierdza jej treść. We wspomnieniach wysłuchanych, spisanych i opublikowanych na łamach „Żołnierza Wolności” w czerwcu 1963 r. stwierdzał: Propozycje radzieckich towarzyszy szły nawet dalej, niż pozwalały na to nasze konkretne możliwości. Dlatego też powiedzieliśmy im szczerze, że na posiadanie większych okrętów jeszcze nas nie stać. Cały fragment wypowiedzi jednoznacznie sugeruje, że obietnice radzieckie z maja 1945 r. zmaterializowały się planowo dopiero w kwietniu roku następnego przejęciem 23 jednostek. Czy po latach było to celowe zmanipulowanie faktów, nieświadome luki w pamięci, czy po prostu brak wiedzy?4 Nie wszystko jednak da się w łatwy sposób wytłumaczyć i szczegółowo opisać. Znalezione przez Konstantina Strielbickiego5 i Andrzeja S. Bartelskiego6 informacje źródłowe w zasadzie dają Zbigniew Wojciechowski, „Przejęcie okrętów ze Związku Radzieckiego, Niemiec i Szwecji w 1945 r. w relacji gen. Józefa Urbanowicza”, „Biuletyn Historyczny Muzeum Marynarki Wojennej”, nr 23, 2008 r., s. 142-153. 5 Konstantin Strielbicki, „Siódmy niszczyciel, czyli ORP Sławny”, „Okręty Wojenne” 2/2007 (82), s. 80-81. 6 Andrzej S. Bartelski, „Przyczynek do historii ORP Sławny”, „Okręty Wojenne” 4/2015 (132), s. 64-69. 4
Zimna wojna
Ostatnie szwedzkie krążowniki
Ostatni szwedzki krążownik – Göta Lejon w 1948 r. – krótko po wejściu do służby. Fot. Marinmuseum
Adam Fleks
J
est to historia pary udanych krążowników lekkich, zbudowanych w Szwecji w latach 1943-1947 przy wykorzystaniu gotowej artylerii głównej, której to wieże i armaty wyprodukowane przez zakłady Boforsa dla pary holenderskich krążowników lekkich typu Kijkduin zarekwirowano po zajęciu Niderlandów przez Niemców w 1940 r. Niestety, powstałe tak okręty były mało potrzebne, długo stały w stoczniach na remontach i modernizacjach, tak więc ich służba w szwedzkiej flocie nie była zbyt owocna.
We flocie szwedzkiej pierwszymi jednostkami określanymi jako krążowniki (dokładniej krążowniki torpedowe – szw. torpedkryssare) była piątka niewielkich jednostek typu Örnen, zwodowanych w latach 1896-18991. Clas Fleming, spuszczony na wodę w 1912 r., był stawiaczem min, chociaż oficjalnie zwano go krążownikiem minowym (minkryssare). Podobną rolę pełnił Älvsnabben, pochodzenia „cywilnego”, zwodowany w 1943 r. Wcześniej, dla wzmocnienia rozpoznania na morzu w 1907 r. zwodowano jedyny szwedzki krążownik pancerny Fylgia, przy wyporności normalnej 4310 t jeden z najmniejszych okrętów tej podklasy na świecie2. Dopiero w 1933 r. 1 Örnen 6 kwietnia 1896, Claes Horn 9 lutego 1898, Jacob Bagge 30 kwietnia 1898, Psilander 25 listopada 1899, Clas Uggla – 2 grudnia 1899. Wyporność normalna 800 t, prędkość 19 w., uzbr. 2 x 120 mm, 4 x 57 mm, 1 wt 381 mm, załoga 104-112 osób. Wypadałoby je nazwać raczej „kanonierkami”, ale czego się nie robi dla podniesienia ducha i prestiżu. 2 Patrz Adam Fleks, „Fylgia, czyli szwedzki biały
zszedł na wodę kolejny krążownik, Gotland. Usiłowano w nim połączyć cechy krążownika lekkiego oraz transportowca wodnosamolotów, których na swoim pokładzie miał 6 sztuk. Koncepcja okazała się jednak niezbyt udana, dlatego też w czasie wojny samoloty i katapultę startową usunięto, wzmacniając obronę plot. Od tej pory nazywano go krążownikiem obrony przeciwlotniczej (luftvärnskryssare). W 1934 r. dowództwo floty przedstawiło parlamentowi szwedzkiemu, Riksdagowi, projekt opancerzonej jednostki o roboczej nazwie Tre Kronor. Miała ona mieć wyporność standardową 7500 t, być uzbrojona w 4 armaty kal. 283 mm oraz 12 dział uniwersalnych kal. 120 mm, i osiągać prędkość taką jak pancerniki obrony wybrzeża typu Sverige, a więc nieco ponad 20 w. Okręt miał dysponować grubym pokładem pancernym dla ochrony przed bombami lotniczymi. Propozycja ta wychodziła z założenia,
że istniejący od początku lat 20. Dywizjon Pancerników typu Sverige powinien zostać uzupełniony o czwartą jednostkę podobnego typu. W tym samym czasie w lotnictwie szwedzkim wiele dyskutowano nad opracowaniem nowej taktyki oraz techniki walki dla bombowców nurkujących, a także nad ich skutecznością wobec celów morskich. Dyskusje te przerodziły się w rodzaj pojedynku pomiędzy zwolennikami bombowców nurkujących a tradycjonalistami, wierzącymi bardziej w twardość pancerza i siłę artylerii. Odzwierciedlało to tarcia wewnętrzne pomiędzy przedstawicielami różnych rodzajów sił zbrojnych, walczących o każdą koronę przeznaczaną na obronę. W 1934 r. sytuacja na Bałtyku zaczęła ulegać zmianie. Radziecka Flota Bałtycka zmodernizowała dwa spośród swoich pancerników oraz budowała nowe krążowniki. Kriegsmarine miała już 3 okręty pancerne typu Deutschland („pancerniki kieszonkowe”) przeznaczone do działań przeciwko żegludze handlowej na oceanach. Ponadto Niemcy rozpoczęły budowę pancerników Scharnhorst i Gneisenau oraz krążownika ciężkiego o wyporności standardowej 14 050 ts (Admiral Hipper).
łabędź”, MiO 1/2015, s. 56-62.
37
Polska Marynarka Wojenna ORP Garland po przezbrojeniu. Na zdjęciu widać załadowanego „jeża” w miejscu armaty kal. 120 mm na stanowisku „B”. Fot. Muzeum Marynarki Wojennej
Hedgehog Tadeusz Kasperski
w akcjach bojowych Burzy i Garlanda
W
trakcie II wojny światowej dwa polskie niszczyciele – OORP Burza i Garland, otrzymały broń przeciwko okrętom podwodnym, dzięki której odróżniały się one od pozostałych niszczycieli naszej floty. Był nią Hedgehog – 24-trzpieniowy miotacz pocisków głębinowych. Artykuł ten ma przybliżyć historię tej broni na pokładach polskich okrętów i znane przypadki jej użycia podczas akcji bojowych naszych niszczycieli. W pierwszych dwóch latach II wojny światowej alianckie eskortowce atakowały wykryte U-Booty przy użyciu klasycznych zrzutni i burtowych miotaczy bomb głębinowych, a taki atak był możliwy dopiero w chwili, gdy okręt nawodny znalazł się nad zanurzonym przeciwnikiem i rzucał bomby, uwzględniając przy tym możliwą zmianę jego położenia. Ale okrętom nawodnym brakowało broni przeciwko U-Bootom o polu rażenia w przedniej półsferze, gdzie okręt podwodny był jeszcze bezpieczny i miał czas na skuteczny unik. Pomysł stworzenia takiej broni zaistniał już przed wybuchem II wojny światowej, ale brytyjska Admiralicja (mimo przykrych doświadczeń z lat 1914-1918) naiwnie sądziła, że w kolejnym globalnym konflikcie zbrojnym okręty podwodne będą miały rolę drugorzędną, z racji opracowania wynalazku, jakim był ASDIC (pol. azdyk, wtedy jeszcze niedoskonały i nazbyt przeceniany) – dlatego też zawiesiła program jej rozwoju. Ciężkie straty żeglugi alianckiej, powodowane atakami niemieckich okrętów podwodnych w latach 1939-1941, spowodowały, że program przywrócono i broń (którą nazwano Hedgehog, pol. jeż) opracowano do końca, testując ją pod koniec 1941 r. na niszczycielu HMS Westcott (D 47), a od 1942 r. rozpoczęto jej masową produkcję1.
Pierwszy okręt podwodny z użyciem „jeża” zatopiono 23 kwietnia 1943 (U 191), a do końca wojny dzięki tej broni zniszczono około 50 U-Bootów. 1
50
Hedgehog był 24-trzpieniowym miotaczem pocisków (granatów) głębinowych2, napędzanych silnikiem rakietowym na stały materiał pędny, miotanych z mechanizmu analogicznego do miotacza trzonowego. Wyrzutnia składała się z prostokątnej skrzynki, z której wychodziły ukośnie, ku przodowi, 24 trzpienie (pręty), służące jako prowadnice, na które nakładało się pociski. Materiał miotający znajdował się w tulejach pocisków. Wyrzutnię obracano elektrycznie o 25-30° na boki. Po oddaniu salwy ponowne przeładowanie pocisków doświadczonej obsłudze zajmowało 3 minuty. Masa wyrzutni (13 t) powodowała spory odrzut3, dlatego „jeże” instalowano na większych niszczycielach i fregatach, dla mniejszych jednostek eskortowych i patrolowych trzeba było później stworzyć „lżejszą” wersję: 4-pociskowy Mousetrap (nazwa od wyglądu wyrzutni, przypominającej rozłożoną „pułapkę na myszy”), opracowany w 1942 r. w Stanach Zjednoczonych. Skuteczne użycie „jeża” w bezpośrednim ataku na wykryty okręt podwodny było zawsze uwarunkowane kilkoma czynnikami. Warunki hydrometeorologiczne (w tym stan morza) w chwili ataku powinny być w miarę znośne, obsługa Masa pocisku „jeża” 29,3 kg, materiału wybuchowego 15,9 kg, kal. 178 mm, zasięg broni najpierw 180-200 m, w ulepszonych modelach 230-260 m, prędkość opadania pocisków w wodzie – 6,7-7,2 m/s. 3 Odrzut powoduje masa wystrzelonych pocisków, tak jak przy broni strzeleckiej – sprost. red. 2
miotacza profesjonalnie wyszkolona (by nie popełniła jakiegoś błędu zagrażającego bezpieczeństwu), a atakowany cel musiał się znajdować jeszcze na niezbyt dużej głębokości, by wpadające do wody pociski uzyskały dobre skupienie i mogły U-Boota skuteczniej trafić. Jeśli okręt podwodny zanurzał się znacznie głębiej, wówczas ataki z użyciem „jeża” rzadko były skuteczne i okręty nawodne używały wtedy klasycznych zrzutni i burtowych miotaczy bomb głębinowych. Na okrętach alianckich zdarzały się w trakcie wojny również tragiczne wypadki (przedwczesne eksplozje tych pocisków na pokładzie) związane z użyciem „jeża”. Jeden z najbardziej znanych dotyczył akcji niszczyciela HMS Escapade. 20 września 1943 r., gdy brał on udział w bitwie z U-Bootami podczas obrony połączonych konwojów ONS 18 i ON 202. Przedwczesny wybuch pocisków miotacza spowodował wówczas śmierć 16 (wg innych danych 19 – przyp. red.) i ciężkie rany dalszych 9 członków załogi, a poważnie uszkodzony niszczyciel musiał wycofać się z bitwy. Dlatego „jeży” przeważnie nie używano podczas akcji wtedy, gdy dany okręt otrzymał tę broń „na świeżo”, bo obsługa miotacza musiała nabrać odpowiedniego doświadczenia. W przypadku zlokalizowania U-Boota i przeprowadzanego ataku z użyciem „jeża”, salwę odpalano w ten sposób, że do celu zmierzały kolejno po 2 pociski w odstępach 0,1-0,2 s. Cała salwa trwała do 2 s. Wpadając do wody pociski pokrywały obszar o rozmiarach 45 x 35 m, tworząc kształt elipsy. Gdy któryś z pocisków uzyskiwał trafienie w okręt podwodny, jego eksplozja mogła spowodować falę uderzeniową i dodatkowo inne pociski salwy mogły
Epoka pary i pancerza Kronprinz Wilhelm – jeden ze słynnych „czterokominowców” ze szczecińskiego Vulcana. Fot. archiwum redakcji
Rafał Mariusz Kaczmarek
Kronprinz Wilhelm K
olejnym niemieckim „pasażerskim” korsarzem w I wojnie światowej był Kronprinz Wilhelm (14 908 BRT, armator Norddeutscher Lloyd z Bremy i Bremerhaven), który po rocznej służbie zasłynął w 1902 r. zdobyciem Błękitnej Wstęgi – tytułu za najszybsze przepłynięcie Atlantyku z Europy do Ameryki. Tuż przed wybuchem konfliktu ten, również jak Kaiser Wilhelm der Grosse, nieco wysłużony (wod. 1901 r.)1 transatlantyk przybył 22 lipca 1914 r. z Bremerhaven do Hoboken w stanie New Jersey w USA, gdzie przygotowywał się do powrotu do ojczyzny. Jednak 2 sierpnia niemiecki attaché morski w Nowym Jorku, kmdr por. Karl Boy-Ed, polecił kapitanowi „pasażera” jak najszybciej wypłynąć na morze i przygotować jednostkę do wojny. 3 sierpnia na statek dotarła wiadomość o groźbie wojny między Niemcami a Wielką Brytanią i Francją. Ponieważ kapitan jednostki, Burghard Wilhelmi, był na urlopie, dowództwo transatlantyka podczas tego rejsu objął pierwszy oficer, Kurt Grahn. Na jego rozkaz załadowaStatek był powiększoną i ulepszoną wersją zbudowanego 4 lata wcześniej w tej samej stoczni Kaisera Wilhelma der Grosse, który również został przekształcony na krążownik pomocniczy i działał jako korsarz, lecz już 26 sierpnia 1914 r., po niewielkim sukcesie jakim było zatopienie 3 statków, został on posłany na dno u wybrzeża północno-zachodniej Afryki (Rio de Oro) przez własną załogę po starciu z brytyjskim krążownikiem pancernopokładowym Highflyer. Pisał o nim ten sam Autor w MiO Nr specjalny 2/2016. Kronprinz Wilhelm swą nazwą honorował osobę Friedricha Wilhelma Victora Augusta Ernsta von Preussen (1882-1951) – syna ówczesnego cesarza Niemiec Wilhelma II i jednocześnie następcę tronu. Do przejęcia przez niego władzy – jak wiadomo – nie doszło z powodu abdykacji cesarza i ogłoszenia Niemiec republiką w 1918 r.
1
no na Kronprinza więcej paliwa niż mógł on wziąć. Zazwyczaj było to maksymalnie 4420 t, a w tym przypadku 6000 t węgla. Stąd bogato zdobiony duży salon statku stał się magazynem tego paliwa. Oficjalnie Grahn kazał ogłosić, że jednostka wraca do Bremerhaven. Jeszcze 3 sierpnia wieczorem Kronprinz Wilhelm wyszedł z Nowego Jorku z zadaniem spotkania się na morzu z krążownikiem lekkim Karlsruhe, do którego doszło rano 6 sierpnia na pozycji 25°26’N, 72°36’W. Statek podjął z okrętu uzbrojenie i 15 marynarzy różnych specjalności oraz nowego dowódcę. Tym uzbrojeniem były tylko 2 armaty kal. 88 mm z 290 nabojami, ponadto karabin maszynowy, 36 karabinów Mauser 98k i kilka pistoletów. Obie armaty kal. 88 mm umieszczono na dziobie, gdzie miały pola ostrzału z grubsza pod kątem półpełnym z obu burt. Komendę nad jednostką objął oficer nawigacyjny Karlsruhe, 31-letni kpt. mar. Paul Wolfgang Thierfelder. Dotychczasowy kapitan statku, Kurt Grahn, został pierwszym oficerem. Z kolei część załogi wielkiego parowca została zabrana przez Karlsruhe. W trakcie spotkania niemieckie jednostki zostały zaskoczone przez brytyjski krążownik pancerny Suffolk. Kronprinz i Karlsruhe natychmiast się rozłączyły odpływając w przeciwnych kierunkach, a Suffolk podążył za Karlsruhe, gdyż Brytyjczycy uznali, że krążownik jest bardziej niebezpieczny od wielkiego, aczkolwiek uzbrojonego statku pasażerskiego, jakim był Kronprinz. Jednak Karlsruhe osiągający prędkość 28 w. łatwo uszedł Suffolkowi, mogącemu rozwinąć co najwyżej 23 w.2. Niepokojony Kronprinz – jako „Hilfs2 Suffolk był wówczas okrętem flagowym kadm. Christophera Cradocka, który dowodząc eskadrą zginął 1 listopada 1914 r. w przegranej przez
w korsarskiej służbie
kreuzer C” – 6 sierpnia podjął korsarskie działania na środkowym Atlantyku. Początek rajdu Korsarz udał się na kolejne spotkanie, które nastąpiło 17 (lub 18) sierpnia koło São Miguel – głównej wyspy portugalskich Azorów, z niemieckim parowym frachtowcem Walhalla (3913 BRT). Ten statek 1 sierpnia wyruszył z Las Palmas z 2500 t węgla dla okrętu. Po przejęciu ładunku przez krążownik pomocniczy, Walhalla zabrała kilku członków jego załogi nie podlegających służbie wojskowej i powróciła do portu wyjścia3. 21 sierpnia na korsarzu wykryto „ślepego” pasażera. Był to 15-letni Niemiec, który ukrył się na parowcu, aby spełnić swe marzenia o służbie na wielkim statku. Ponieważ nie można było się go pozbyć, otrzymał on funkcję sygnalisty, a za swą wzorową służbę został później odznaczony Krzyżem Żelaznym II klasy. Kronprinz początkowo działał na trasie między Wyspami Kanaryjskimi a Wyspami Zielonego Przylądka, gdzie miały płynąć statki z portów brazylijskich i argentyńskich, ale nie napotkał żadnej jednostki. Dlatego też 27 sierpnia Thierfelder nakazał udanie się na wody u ujścia Amazonki. Po drodze na nowy akwen operacyjny jeszcze tego samego dnia wykryto statek, który po Brytyjczyków bitwie pod Coronelem (u wybrzeża Chile) z niemiecką eskadrą dowodzoną przez wadm. Maximiliana von Spee. Sam Karlsruhe zatonął 4 listopada 1914 r. w rejonie Małych Antyli, w wyniku niewyjaśnionej eksplozji wewnętrznej. 3 Walhalla w trakcie postoju w Las Palmas dwukrotnie zmieniła armatora i nazwę na Saalfeld, ale 8 maja 1919 r. jako zdobycz wojenną przyznano ją Francji. Jednak już w 1922 powróciła pod banderę niemiecką jako Clara Cunstmann. 11 lat później pocięto ją na złom w Szczecinie.
57
Ludzie morza, dowódcy
Heihachiro Togo – admirał dwóch epok
Krzysztof Kubiak
Morza wokół Japonii opiewają okrzykami zwycięstwa i radości wzbudzający grozę majestat i godność Cesarza. Działa powinny być traktowane jak święte [...], działa są duszą okrętu.
Fot. NHHC
Heihachiro Togo
Togo był jednym z tych Japończyków, którzy przyszli na świat w feudalnym kraju pozbawionym poważniejszego znaczenia i niezdolnym do skutecznej obrony swojej suwerenności przed europejskimi potęgami kolonialnymi i Stanami Zjednoczonymi. Kilkadziesiąt lat później, gdy generacja Togo kończyła aktywną działalność, Japonia znajdowała się na drodze do uzyskania statusu światowego mocarstwa. W dużej mierze było to zasługą Admirała oraz jego ukochanego dziecka – Japońskiej Cesarskiej Marynarki Wojennej. Heihachiro Togo urodził się 27 stycznia 1848 r. we wsi Kajima-Machi (prowincja Satsuma, wyspa Kiusiu – najdalej na południe położona część „rdzennej” Japonii), w rodzinie samurajskiej zaliczanej do klasy średniej. System feudalny, którego uosobieniem byli sprawujący rzeczywistą władzę szogunowie, chylił się jednak ku upadkowi. W związku z tym prowincje, takie jak Satsuma, rządzone przez rody arystokracji wojskowej pozostającej wobec szoguna w zależności lennej cieszyły się znacznym stopniem samodzielności. Wyrazem tego było m.in. nabywanie okrętów za granicą1. Tą drogą do 1850 r. ród sprawujący władzę w Satsuma zorganizował własną, złożoną z kilku jednostek, flotę2. W owym okresie w Japonii nadal formalnie obowiązywał zakaz budowy jednostek zdolnych do żeglugi oceanicznej. 2 Prowincja Satsuma pod wieloma względami odbiegała od pozostałych obszarów Japonii. W połowie XIX w., wykorzystując ciepły, morski klimat zaczęto uprawiać tam trzcinę cukrową. Stało się to podstawą dobrobytu mieszkańców i potęgi miejscowego rodu. Ponadto w skład prowincji wchodziły wyspy Riukiu, dzięki którym obchodzono monopol szoguna w handlu zagranicznym. Mając znaczne wpływy budżetowe ród Satsuma zatrudnił bezczynnych samurajów (w prowincji przypadał jeden samuraj na 3 mieszkańców, w pozostałych częściach Japonii średnio 1 na 17) w administracji oraz wcielił ich do armii prowincji. W Satsuma zbudowano pierwszy w Japonii piec do wytopu surówki, pierwszą 1
W latach 1853-1854, gdy Togo miał 5‑6 lat, u brzegów Japonii rzuciły kotwice okręty amerykańskie. Dowódca eskadry, komodor Matthew C. Perry, zażądał „otwarcia” Japonii na świat zachodni i dopuszczenia na jej rynek wewnętrzny importowanych towarów. Przewaga techniczna przybyszów wymusiła na szogunie zainicjowanie przemian ukierunkowanych na pośpieszną modernizację kraju. Przykład sąsiednich Chin, powalonych na kolana przez „białych barbarzyńców” dostarczał dodatkowego, bardzo skutecznego – jak można sądzić – bodźca. W owym czasie wychowanie Togo nie odbiegało w znaczący sposób od wzorca obowiązującego w jego warstwie społecznej. Chłopiec, podobnie jak jego ojciec, miał być wojownikiem, lojalnym poddanym swojego lennego pana. Odbył więc wstępny trening szermierczy i w wieku 8 lat otrzymał swój pierwszy miecz, a później przeszedł szkolenie strzeleckie. W 1860 r., mając 12 lat (wiek, w którym chłopca uważano za „dorastającego”), został wyznaczony na „kopistę” (prawdopodobnie pomocnika urzędnika lokalnej administracji zorganizowanej przez zarządzający prowincją ród). Z zachowanych relacji wynika, że Togo w niczym nie różnił się od swoich rówieśników; był on dobrze rozwiniętym fizycznie dzieckiem, którego zdolności umysłowe określić można słowem „przeciętne”. Pierwsze istotne wydarzenia, w których Togo wziął czynny udział rozegrały się w 1863 r. Po zamordowaniu przez żołnierzy rodu Satsuma brytyjskiego kupca Richardsona (tzw. incydent w Namamugi) i odmowie zadośćuczynienia, 5 brytyjskich okrętów ostrzelało stolicę wyspy Kiusiu, miasto Kagoshima (15‑16 nowoczesną stocznię (w Nagasaki) i zbrojownie. W 1855 r skonstruowano tam pierwszy statek parowy. Szerzej problematykę tę omawia: D. S. Landes, „Bogactwo i nędza narodów”, Warszawa 2005, s. 413-415.
sierpnia). Togo, wraz z ojcem i dwójką braci, obsługiwał gładkolufowe, odprzodowe armaty rozmieszczone w niewielkim nadbrzeżnym forcie. Brytyjczycy, mimo znacznych ofiar w ludziach wynoszących 63 zabitych, zadali przeciwnikowi poważne straty. Zniszczona została m.in. należąca do rodu Satsuma słynna manufaktura wytwarzająca porcelanę. Dla miejscowej ludności było to wstrząsające doświadczenie. Mimo poniesionych strat władze prowincji rozwijały nadal lokalne siły zbrojne, w 1866 r. powstał tam (o czym wspomniano wyżej) zalążek nowoczesnych sił morskich. Togo i dwóch jego braci wstąpiło do tworzącej się marynarki wojennej. Początkowo pełnił on jednak służbę na lądzie, w prestiżowym oddziale wartowniczym chroniącym pałac cesarski w Kioto. Dzięki temu był on blisko centrum wydarzeń, kiedy w 1868 r. upadł szogunat i nastąpiła restauracja cesarstwa. Rozpoczęła się era Meiji – rządów oświeconych. Cesarz Matsuhito miał 16 lat, był o 4 lata młodszy od Togo. Monarcha wspierany przez środowiska dążące do modernizacji państwa (przede wszystkim stosunkowo silne kupiectwo i część arystokracji) wcielał w życie reformy, które wstrząsnęły tradycyjnym stylem życia jego poddanych. Narastał opór konserwatystów, co w końcu doprowadziło do wojny domowej (zwanej w literaturze japońskiej wojną Boshi, czyli wojną o restaurację cesarstwa). Na początku przełomowego dla dalszych losów Japonii roku 1868 Togo służył we flocie Satsuma (stojącej po stronie cesarza) na bocznokołowcu uzbrojonym Haruchi. Następnie przeniesiono go na fregatę (parowiec z napędem bocznokołowym) Kasuga (Maru). Wziął on udział w bitwie pod wyspą Awaji Shima (styczeń 1868). Starcie to nie przyniosło rozstrzygnięcia, ale wobec przebiegu działań na lądzie siły morskie szoguna zmuszone były skapitulować w Shinagawie.
65
Epoka żagla
Krzysztof Gerlach
Rosyjskie dziwo
– fregata 70/74-działowa R
ozkwit epoki żagla odznaczał się w marynarkach wojennych silną stabilizacją, widoczną przede wszystkim w klasyfikacjach okrętów. Były one wprawdzie różne w każdej flocie, ale ogólny sens podziału jednostek na rangi pozostawał ten sam. Oczywiście państwa słabsze, o mniejszych i bardziej lokalnie angażowanych siłach morskich, wyłamywały się często z podstawowego nurtu, jednak nie korygowało to obrazu zmagań mocarstw na oceanach. Dopiero pojawienie się napędu bocznokołowego w oczywisty sposób naruszyło przyjęte konwencje. Przejście na pędnik śrubowy znów uwolniło wielkie obszary burt dla artylerii i obiecywało „szczęśliwy” powrót dawnych rang, na nowym poziomie.
Standardowe liniowce i fregaty w XIX wieku Epoka żaglowców nigdy nie była żadnym okresem marazmu i braku postępu, jak chcieliby ją widzieć (i czasem opisują) laicy w tej dziedzinie, pasjonujący się naprawdę historią morską zupełnie innych okresów. W rzeczywistości wszystkie zasady konstrukcyjne, wyposażenie i uzbrojenie ulegały ciągłym zmianom w ramach systematycznego doskonalenia. Wraz z nimi trzeba było modyfikować także klasyfikacje. Co prawda pewną rolę odgrywała w tym względzie również moda – bywały okresy, kiedy za „eleganckie” uznawano tylko „okrągłe” liczby (stąd 60-, 70-, 80-, 90- i 100-działowce), czasami z tym radykalnie zrywano i nawet te same co poprzednio okręty przemianowywano na 64-, 74i 98-działowce. W każdym razie pod koniec XVIII w. wręcz synonimem okrętu liniowego wielkich flot stał się 74-działowiec. Jego szczególna rola wyniknęła z faktu, że w praktyce okazał się najmniejszym i najtańszym okrętem wciąż zdolnym do bezproblemowego przenoszenia (w dolnej baterii) najcięższych ówcześnie dział okrętowych. Oczywiście salwa burtowa majestatycznych trójpokładowców była sumarycznie większa, jednak – poza mało znaczącymi wyjątkami – żaglowce te nie nosiły wcale armat większego kalibru czy masy1. W stosunku do ówczesnych fregat zadowalano się zazwyczaj uzbrojeniem złożonym z nominalnie około 40 dział. Artyleria rzeczywista liczyła na ogół więcej sztuk, co w drugiej połowie wojen napoleońskich przerodziło się w całkiem już absurdalne różnice mięRóżnica mas miałaby znaczenie, ponieważ oznaczałaby działo o grubszych ściankach lufy, nadające się do odpalania większych ładunków prochowych, czyli o lepszych parametrach balistycznych. Jednak 74-działowiec niósł dokładnie takie same najcięższe armaty jak 120-działowiec.
1
dzy klasą nominalną a faktyczną liczbą armat2. Próby naprawy tego stanu rzeczy w długim okresie względnego pokoju w Europie po Waterloo zaowocowały w Royal Navy stopniowym zanikiem liniowców 74-działowych (pojawiły się za to z powrotem w marynarce francuskiej u progu wojny krymskiej, ale chodziło naprawdę już o inne okręty3) i budową brytyjskich fregat 46-działowych (później 50-działowych), a także rosyjskich i francuskich fregat 60-działowych (następnie 56-działowych). Warto w tym momencie przypomnieć sobie, że przecież jeszcze podczas wojny siedmioletniej (1756-1763) suma 60 armat jednoznacznie kojarzyła się z silnym okrętem liniowym. Przejęcie około połowy XIX w. dominującej roli przez okręty śrubowo-żaglowe znów wywróciło wcześniejsze klasyfikacje. W Royal Navy najmniejsze liniowce miały teraz 60 dział4, zaś największe fregaty niosły po 51 dział. W marynarce francuskiej najmniejszy liniowiec z napędem śrubowo-żaglowym uzbrojono w 70 dział, wszystkie pozostałe minimum w 80 dział. Na największych fregatach tej kategorii instalowano we Francji po 58 armat. Złożone przyczyny takiej praktyki omawiam obszerniej na forum www.timberships.fora.pl w artykule tematycznym pt. „Niezborne klasyfikacje”. 3 Poważne udoskonalenia w artylerii i zmiana koncepcji wykorzystywania dział powodowały redukcję ich liczby na jednostkę tonażu we wszystkich kategoriach. Te nowe francuskie 74-działowce, których istnienie było zresztą bardzo efemeryczne, powstały z dawnych 80/82-działowców, na które wstawiono teraz mniej, za to cięższych armat. 4 Chociaż trzeba przyznać, że tak uzbrojono okręty przeznaczone pierwotnie do działań w estuariach rzek i w obronie wybrzeży, przebudowane z bardzo starych i małych żaglowców. Wśród „typowych” nie było mniejszego niż 70-działowiec, a w grupie nowo zbudowanych – żadnego mniejszego niż 91-działowiec. 2
Figura dziobowa fregaty Gienierał-Admirał w zbiorach Centralnego Muzeum Wojennomorskiego w Petersburgu. Fot. CWMM
Liczba „74” przestała mieć niemal magiczne znaczenie, jakie nadawano jej jeszcze na początku XIX stulecia. Jak jednak widać z tego pobieżnego przeglądu5, nigdy nie była kojarzona z żadną, choćby największą fregatą, w żadnym okresie. Koncepcja fregaty w połowie XIX wieku W Europie i obu Amerykach używano konsekwentnie pochodzącej jeszcze z około połowy poprzedniego stulecia definicji „prawdziwej” fregaty, jako żaglowca o dwóch ciągłych i równocześnie zakrytych pokładach, z których jednak dolny pozbawiony był furt i służył za pokład mieszkalny załogi (co pozwoliło zmienić jego położenie), dając korzystne, wysokie usytuowanie głównej baterii ponad poziomem wody, przy bardzo dobrych6 proporcjach kadłuba. Nie mogły tego ogólnego obrazu zmienić przyjmowane lokalnie anomalie nazewnicze. Na przykład w Wenecji, której szkutnicy pod koniec XVIII w. kultywowali wspaniałe tradycje morskie, mieli doświadczenie i budowali bardzo ciekawe konstrukcyjnie okręty, ale której flota jako całość była realnie już tylko cieniem tej z wcześniejszych wieków pod względem siły bojowej, z konieczności naNie wspomniałem w nim o okrętach amerykańskich i jednostkach mniejszych flot, lecz w niczym nie zmieniały one zarysowanej charakterystyki. 6 Dla własności żeglarskich. 5
73