5/2016
www.zbiam.pl
Spadochroniarze LOPP
Z potrzeby chwili, latem 1920 r., powstała w Warszawie krótka seria lekkich samochodów pancernych Ford FT-B. Zbliżające się do stolicy wojska bolszewickie stwarzały coraz większe zagrożenie dla Polski…
Odpowiedzią LOPP na działania Osoawiachim było rozpoczęcie trwającego nieustanie do wybuchu wojny procesu budowy wież spadochronowych do nauki skoków, przy czym pierwsze z nich powstały jeszcze w 1936 r. ...
Index 407739
Samochody pancerne WP 1921-1939
ISSN 2450-2480
W NUMERZE:
Generalicja kampanii 1939 roku
Wrzesień-Październik cena 14,99 zł (VAT 5%) INDEX 407739 ISSN 2450-2480
Vol. II, nr 5 (7) Wrzesień-Październik 2016; Nr 5
5/2016
www.zbiam.pl
Wrzesień-Październik cena 14,99 zł (VAT 5%) INDEX 407739 ISSN 2450-2480
Spadochroniarze LOPP
Z potrzeby chwili, latem 1920 r., powstała w Warszawie krótka seria lekkich samochodów pancernych Ford FT-B. Zbliżające się do stolicy wojska bolszewickie stwarzały coraz większe zagrożenie dla Polski…
Odpowiedzią LOPP na działania Osoawiachim było rozpoczęcie trwającego nieustanie do wybuchu wojny procesu budowy wież spadochronowych do nauki skoków, przy czym pierwsze z nich powstały jeszcze w 1936 r. ...
Index 407739
Samochody pancerne WP 1921-1939
ISSN 2450-2480
51 /2016
W NUMERZE:
Generalicja kampanii 1939 roku
Na okładce: polski czołg 7TP. Rys. Rafał Zalewski
INDEX 407739 ISSN 2450-2480 Nakład: 14,5 tys. egz. Redaktor naczelny Jerzy Gruszczyński jerzy.gruszczynski@zbiam.pl Korekta Dorota Berdychowska Redakcja techniczna Dorota Berdychowska dorota.berdychowska@zbiam.pl Współpracownicy Władimir Bieszanow, Marius Emmerling, Michał Fiszer, Tomasz Grotnik, Wojciech Holicki, Andrzej Kiński, Leszek Molendowski, Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor, Maciej Szopa, Waldemar Waligóra, Mirosław Wawrzyński Wydawca Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Ul. Anieli Krzywoń 2/155 01-391 Warszawa office@zbiam.pl Biuro Ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa Dział reklamy i marketingu Anna Zakrzewska anna.zakrzewska@zbiam.pl Dystrybucja i prenumerata Elżbieta Karczewska elzbieta.karczewska@zbiam.pl Reklamacje office@zbiam.pl
spis treści II RZECZPOSPOLITA
Tymoteusz Pawłowski
Generalicja kampanii 1939 r.
4
BROŃ PANCERNA
Tomasz Szczerbicki
Samochody pancerne w Wojsku Polskim 1921-1939
18
SPADOCHRONIARSTWO
Jędrzej Korbal
Z „Polskim Irvinem” w klapie – spadochroniarze LOPP
30
BITWY I KAMPANIE
Wojciech Zalewski
Pomorze 1939 – anatomia klęski
43
BITWY I KAMPANIE
Maciej Szopa
Zagłębie Saary, czyli francuska ofensywa w 1939 r.
48
MONOGRAFIA LOTNICZA
Prenumerata realizowana przez Ruch S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by ZBiAM 2016 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie: www.zbiam.pl
Marek J. Murawski
Samolot rozpoznawczy Focke-Wulf Fw 189 Uhu (cz. 2)
60
RECENZJE
Edward Malak
„Stracone szanse WRZEŚNIA’39”. Stracona szansa na obiektywne spojrzenie
74
GRY WOJENNE
Wojciech Zalewski
Świat gier strategicznych
86
MUZEA WOJSKOWE
Tomasz Szulc
Muzeum Royal Air Force w Hendon
92 3
II RZECZPOSPOLITA
Tymoteusz Pawłowski
Generalicja kampanii 1939 r. W jaki sposób należy oceniać polskich dowódców? Choć nie ma jednolitej wykładni, czyni się to powszechnie. Modę zapoczątkowała ocena generalicji dokonana jeszcze w początkach lat dwudziestych ubiegłego wieku przez marszałka Piłsudskiego. Ocena ta jest negatywna przede wszystkim dla... samego Marszałka, widać bowiem wyraźnie, że jego oceny nie były trafne. Jeszcze częściej mylił się chyba pułkownik Stefan Rowecki, a oceny dokonywane przez pamiętnikarzy mniejszego kalibru charakteryzują się przede wszystkim prywatnymi uprzedzeniami.
N
iemal każda publikacja powojenna dotycząca kampanii 1939 r. musi zawierać ocenę postępowania generałów, podobnie jak i każda dyskusja – szczególnie toczona na forach internetowych, także tych opiniotwórczych, czyli wikipediach (przede wszystkim polskiej). Większość polskich generałów jest oceniana post factum, z deterministycznym założeniem, że skoro kampania przeciw Niemcom i tak była przegrana, najlepszym dowódcą był ten, który miał najmniejsze straty. Najwyżej oceniano zatem dowódców biernych i unikających walk. Najniżej zaś – dowódców aktywnych, ryzykujących życie żołnierzy. Dziś opinie takie wymagają weryfikacji. Kanon najlepszych polskich dowódców wydaje się być już dawno ustalony. Lepszym określeniem wydaje się jednak „kanon ustawiony”. Wygląda on tak, jakby sędziowie przyznawali punkty w następujących kategoriach: brak służby w Legionach, niepodejmowanie w 1939 r. walki
4
przeciwko Sowietom, dbanie o jak najmniejsze straty własnych wojsk oraz pójście do niewoli wraz ze swą armią (dodatkowe punkty można otrzymać za: powrót do PRL, opublikowanie wspomnień przedstawiających własny punkt widzenia, wczesną kapitulację oraz – przepraszam za cynizm – śmierć na polu walki lub w niewoli, niemieckiej niewoli). W razie potrzeby władze polityczne pozwalały sobie na wykreowanie plotki o porzuceniu wojsk, załamaniu nerwowym, przebraniu się
Generał Władysław Sikorski we Francji w 1940 r. Krytyka generalicji polskiej była dla niego drogą do zdobycia i utrzymania władzy.
BROŃ PANCERNA
Tomasz Szczerbicki
Samochody pancerne
w Wojsku Polskim w latach 1921-1939 W drugiej połowie 1921 r., po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej i III Powstania Śląskiego, Wojsko Polskie rozpoczęło działania organizacyjne mające na celu dostosowanie go do funkcjonowania w warunkach pokojowych. W tym względzie był to czas pionierski prawie na każdej płaszczyźnie: nowa była nasza ojczyzna, armia była nowa, a miniona wojna światowa wprowadziła do sztuki wojennej nowe elementy techniki walki, m.in. samochody pancerne.
lejnych lat stały się trzonem tej grupy pojazdów w Wojsku Polskim. Co równie ważne, doświadczenia z wojennego wykorzystania owych pojazdów
młodej armii polskiej uczyli się, analizując walki na frontach I wojny światowej. Te doświadczenia, często zdobyte z poważnymi stratami, stanowi-
D
ziałania frontowe minionego konfliktu globalnego pokazały, jak skuteczna może to być broń, ale z drugiej strony pokazały też, jak łatwo ją stracić z powodu błędów w dowodzeniu, dlatego cały czas pracowano nad doktrynami wykorzystania tych pojazdów w sposób najbardziej efektywny. Również samochody pancerne z roku na rok, wraz z rozwojem motoryzacji, ulegały ewolucji. Samochody pancerne zdobyte przez Polaków pod koniec I wojny światowej oraz później podczas wojny polsko-bolszewickiej, a także wozy zdobyte lub zbudowane w czasie Powstań Śląskich i Powstania Wielkopolskiego, na kilka ko-
18
Samochód pancerny Ford FT-B, skonstruowany przez inż. Tadeusza Tańskiego na podwoziu osobowego Forda T. Pojazd zbudowany w zakładach Spółki Akcyjnej Gerlach i Pulst w Warszawie latem 1920 r.
zdobycznych stały się w połowie lat dwudziestych podstawą określenia zasad i regulaminów wykorzystania samochodów pancernych do celów bojowych. Sposobów wykorzystania samochodów pancernych oraz gamy ich możliwości oficerowie
ły podstawę późniejszych nauk teoretycznych o samochodach pancernych. W owym czasie największym popularyzatorem wiedzy o samochodach pancernych był porucznik Leonard Furs-Żyrkiewicz (w 1937 r.
WOJNA W POWIETRZU
Jędrzej Korbal
Z „Polskim Irvinem” w klapie
– spadochroniarze LOPP Masowy rozwój sportu spadochronowego w perspektywie wzrastających możliwości lotnictwa jest zjawiskiem doniosłem, zupełnie naturalnem i koniecznem, którego znaczenia nie można lekceważyć. […] Uważam, że sport spadochronowy jest dla naszej młodzieży potrzebny. Będzie on dla niej świetną szkołą charakterów i doskonałym przedszkolem szybownictwa i lotnictwa. W przyszłości sport ten może mieć znaczenie wojskowe. Musimy sport ten zorganizować, a środki na to znajdziemy. (gen. dyw. Leon Berbecki, prezes LOPP)
W
dniach 25 i 26 maja 1928 r. odbyło się historyczne Ogólne Zgromadzenie dwóch działających równolegle organizacji wspierających polską myśl lotniczą – Ligi Obrony Powietrznej Państwa (LOPP) oraz Towarzystwa Obrony Przeciwgazowej (TOP). Choć zarządy tych organizmów połączyły się już w lutym 1927 r., to właśnie data majowa stała się datą założycielską nowej, dynamicznie rozwijającej się organizacji, znanej dziś jako Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Za podstawowy cel działalności LOPP uznano …popieranie polskiego lotnictwa we wszystkich jego dziedzinach, wszechstronne badanie środków obrony chemicznej oraz przygotowanie ludności do obrony przeciwgazowej. Wobec dwutorowości przyjętych przez zarząd Ligi celów podjęto decyzję o ich rozdzieleniu na zagadnienia lotnicze oraz przeciwgazowe.
30
Choć początkowo wysiłek wydziału lotniczego koncentrował się wokół powstania Instytutu Aerodynamicznego i katedry lotniczej na Politechnice Warszawskiej oraz Doświadczalnych Warsztatów Lotniczych na warszawskim Okęciu, to w miarę rozwoju organizacji wprowadzano do zakresu jej działań coraz to nowe zagadnienia – jedno z nich stanowił zyskujący rokrocznie na popularności sport spadochronowy. Trzeba pamiętać, że tematyka ta nie była dla działaczy LOPP zupełnie nowa, już w drugiej połowie lat dwudziestych bowiem odbywały się w całej Polsce pokazy skoków metodą tzw. zrywu na ogół z wykorzystaniem wojskowych typu samolotów Farman Goliath. Otwierany przez LOPP nowy rozdział w historii rodzimego spadochroniarstwa miał przyćmić poprzednie – zarówno pod względem dynamiki, jak i skali prowadzonych działań.
Na spadochrony! Nietrudno zauważyć, że nagły wzrost zainteresowania spadochroniarstwem w Polsce wynikał przede wszystkim z ogromnego rozpropagowania tej dyscypliny w Związku Radzieckim, głównie poprzez radziecki odpowiednik LOPP – tj. Osoawiachim (Общество содействия обороне, авиационному и химическому строительству). Sposób działania oraz struktura funkcjonalna Osoawiachimu były w Polsce przedmiotem rozważań w prasie fachowej, m.in. w „Przeglądzie lotniczym” czy „Locie polskim”. Masowe szkolenie skoczków spadochronowych przez paramilitarne organizacje radzieckie miało oczywiście na celu nie tylko troskę o prawidłowy rozwój młodzieży, ale przede wszystkim gwarantowało Armii Czerwonej tysiące już wstępnie przeszkolonych, potencjalnych żołnierzy dla tworzonych równolegle w ZSRR oddziałów powietrznodesantowych. Przerzucana przy pomocy samolotów na tyły armii nieprzyjacielskich radziecka „piechota powietrzna” miała zwalczać siły przeciwnika oraz dezorganizować i niszczyć środki komunikacji, przez co zyskała sobie szybko rozgłos – nie tylko w Polsce, ale i na całym starym kontynencie. Na pierwsze efekty nie trzeba było czekać zbyt długo i różnej wielkości wojskowe jednostki spadochronowe pojawiły się niemal równolegle
BITWY I KAMPANIE
Wojciech Zalewski
Pomorze 1939
– anatomia klęski
Jeżeli 1 września 1939 r. na polskim Pomorzu był w kategoriach wyścigów kolarskich prologiem w postaci jazdy na czas, to 2 września był etapem górskim z nieskończoną ilością premii najwyższej próby, gdzie Polacy jechali rowerami, a Niemcy sportowymi samochodami.
N
a początku warto spojrzeć na mapę operacyjną w skali 1:300 000, a każdy dostrzeże, że północna część korytarza pomorskiego pozostała praktycznie niebroniona, pomiędzy Kościerzyną a Czerskiem zaś nie ma dosłownie żadnej jednostki polskiej. Podobnie jest na obszarze na zachód od granicy niemieckiej, aż po linię Jezior Koronowskich (głębokość do 40 km), gdzie wszystkie oddziały polskiego 22. pułku piechoty (pp) wycofały się na pozycję główną.
Zniszczenie Polski jest naszym pierwszym zadaniem. Celem musi być nie dotarcie do jakiejś oznaczonej linii, lecz zniszczenie żywej siły. Nawet gdyby wojna miała wybuchnąć na Zachodzie, zniszczenie Polski musi być naszym pierwszym zadaniem. Dla celów propagandy podam jakąś przyczynę wybuchu wojny, mniejsza z tym, czy będzie ona wiarygodna, czy nie. Zwycięzcy nikt nie pyta, czy powiedział prawdę, czy też nie. W sprawach z rozpoczęciem i prowadzeniem wojny nie decyduje prawo, lecz zwycięstwo. Bądźcie bezlitośni, bądźcie brutalni. (Adolf Hitler, 22 sierpnia 1939 r., w trakcie przemówienia do wyższej kadry dowódczej Wehrmachtu, zebranej na naradzie w Obersalzbergu.)
2 września 1939 r. w rękach Polaków pozostawały dwa, wzajemnie nie współdziałające obszary: trójkąt zamykający się miejscowościami Dębowiec-Bysław-Bramka (długość 20 km i szerokość około 10 km) oraz Bydgoszcz i tereny położone na północ od niej. Wojska skupione na północy składały się z oddziałów 9. i 27. Dywizji Piechoty (DP) oraz Pomorskiej Brygady Kawalerii (BK). Wszystkie bez wyjątków miały jeden cel – przedostanie się do zbawiennego przedmościa Bydgoszcz. Jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, że oddziały 27. DP przemaszerowały poprzedniego dnia od 35 do 50 km i w nocy pułki tej dywizji, bez kontaktu ze sobą, odpoczywały w lasach, wniosek co do szans walk przebojowych nasuwa się już na początku. Troszkę inna sytuacja
była w 9. DP. Jednostka ta, a w zasadzie jej 34. pp i 35. pp, zeszła z pozycji obronnych pod Tucholą i wykonała manewr na południe, koncentrując się w lasach na zachód od Lubiewa. Poszczególne bataliony spływały do miejsc koncentracji przez całą noc, nie niepokojone przez nieprzyjaciela. Od świtu czołowe kompanie polskie rozpoczęły rozpoznawanie linii niemieckich. Jak się miało wkrótce okazać, na ich drodze znajdowała się dobrze przygotowana pozycja niemiecka, wsparta bardzo dużą liczbą czołgów. Wszelkie próby znalezienia luk okazywały się bezskuteczne. Jedynie wysłana w kierunku Świecia Pomorska BK zameldowała, że obszar położony nad samą Wisłą jest jeszcze wolny od nieprzyjaciela i można tamtędy próbować się przebijać na południe. 43
WOJNA W POWIETRZU
Maciej Szopa
Zagłębie Saary,
czyli francuska ofensywa w 1939 r. Na temat zachowania się aliantów zachodnich w pierwszych tygodniach drugiej wojny światowej narosło wiele mitów, sprowadzających się do stwierdzenia, że mogli oni zakończyć cały konflikt bardzo szybko, ale z jakiegoś powodu po prostu nie chcieli.
M
it ten był powtarzany bardzo chętnie w polskiej propagandzie czasu PRL, jako dowód na błędną politykę II Rzeczypospolitej, która mogła przecież sprzymierzyć się ze Związkiem Sowieckim. W rozważaniach na ten temat „dostaje się” najczęściej Francji, której armia lądowa mogła „bez problemu” rozbić niemieckie dywizje na zachodzie i zdusić konflikt w zarodku. Czy była to prawda, a Francuzi rzeczywiście nie kiwnęli palcem? Polskie dowództwo przygotowało obronę II Rzeczypospolitej w oparciu o założenie, że po dwóch tygodniach od rozpoczęcia agresji niemieckiej, a dokładnie po wypowiedzeniu Niemcom wojny przez zachodnioeuropejskich sojuszników, rozpocznie się ofensywa francuska na froncie zachodnim. To właśnie dlatego Wojsko Polskie zostało rozmieszczone nie w sposób najbardziej korzystny z punktu widzenia prowadze-
48
nia skutecznych działań obronnych, ale w sposób „polityczny” – tj. tak, aby nie oddawać bez walki zachodniej części państwa. Jak wiadomo, do ofensywy tej ostatecznie nie doszło, choć 7 września można było mieć uzasadnione nadzieje, że Francja ze swoich zobowiązań się wywiąże. Głównodowodzący sił francuskich, generał Maurice Gustave Gamelin. Pierwotnie chciał uderzać na Niemcy przez terytorium Belgii, jednak premier odmówił mu na to zgody ze względów politycznych.
Siły Francji U progu drugiej wojny światowej siły zbrojne Republiki Francuskiej miały opinię najsilniejszej armii lądowej na świecie. Była to opinia w dużej mierze uzasadniona. Armée de terre dysponowała bowiem we wrześniu 1939 r. – w teorii – 81 dywizjami piechoty (41 metropolitalnymi, 26 kolonialnymi i północnoafrykańskimi, 7 górskimi i 7 zmotoryzowanymi), dwiema dywizjami kawalerii zmechanizowanej, trzema dywizjami kawalerii górskiej oraz 11 brygadami (dwiema piechoty, dwiema pancernymi i siedmioma kawalerii górskiej). Doliczając do tego legendarną Linię Maginota, marynarkę wojenną uznawaną za czwartą potęgę morską świata i lotnictwo – w teorii – porównywalne z niemiecką Luftwaffe i brytyjskim Royal Air Force, otrzymuje się obraz dominującej siły zbrojnej na kontynencie europejskim, szczególnie że nie znano wtedy skali zbrojeń, jakie przeprowadzał w owym czasie Związek Sowiecki. Z drugiej jednak strony armia francuska była formacją opierającą się w dużej mierze na rezerwowych dywizjach piechoty. Spośród 81 DP było ich aż 49 i do działania zaczynały być one gotowe dopiero pod koniec września 1939 r. Kolejny problem stanowiło rozsianie Armée de terre w różnych zakątkach świata; nie chodziło przy tym wyłącznie o kolonie, ale też choćby o „alpejską” granicę z Włochami. Cztery pierwszorzutowe dywizje
MONOGRAFIA LOTNICZA
2
Marek J. Murawski
Samolot rozpoznawczy
Focke Wulf Fw 189 Uhu Równo 100 lat temu, 15 września 1916 r. na polach Pikardii nad rzeką Sommą w północno-zachodniej Francji, do walki po raz pierwszy wprowadzono kilkadziesiąt brytyjskich czołgów. Od tamtej pory czołg był systematycznie rozwijany i do dziś odgrywa bardzo ważną rolę na polu walki.
maksymalna powinna przekraczać 300 km/h, a prędkość lądowania nie powinna być wyższa aniżeli 80 km/h. W przypadku samolotów dwusilnikowych maszyna musiała zachować zdolność
Samolot szturmowy Fw 189 C Maszyna mogła być jedno- lub dwusilnikowa, wyposażona w silniki chłodzone powietrzem, które były zdecydowanie bardziej odporne na ostrzał z ziemi niż silniki chłodzone cieczą. W kabinie zapewniającej doskonałą widoczność miały znajdować się miejsca pilota i obserwatora. Uzbrojenie ofensywne miało składać się z dwóch stałych, strzelających do przodu ciężkich karabinów maszynowych kal. 13 mm z zapasem amunicji 1000 nabojów na lufę, a ładunek bombowy powinien wynosić 100 kg w różnych konfiguracjach. Uzbrojenie obronne obsługiwane przez obserwatora to ruchomy zdwojony lub pojedynczy ciężki karabin maszynowy kal. 13 mm, umieszczony na tylnym stanowisku strzeleckim. Samolot powinien mieć standardowe wyposażenie radiowe oraz możliwość zabierania na pokład ręcznej kamery. Bierną osłonę miały zapewniać płyty pancerne zabezpieczające silnik, chłodnicę, zbiorniki i załogę przed pociskami karabinowymi. Prędkość 60
Prototyp samolotu szturmowego Fw 189 V1a, D-OPVN.
do bezpiecznego kontynuowania lotu i lądowania również na jednym silniku. W związku z poszukiwaniem odpowiedniego samolotu, który mógłby wypełnić założone
WOJNA W POWIETRZU
Edward Malak
„Stracone szanse WRZEŚNIA’39”.
Stracona szansa na obiektywne spojrzenie Napisanie recenzji książki „Stracone szanse WRZEŚNIA’39”, której immanentną cechą jest okazywanie lekceważenia dowódcom polskim odpowiadającym za wysiłek zbrojny II RP oraz inne, liczne wyrażenia nie mieszczące się w regułach naukowego czy publicystycznego dialogu, nie należy do najprzyjemniejszych zadań.
A
utor jest najwyraźniej osobą niezadowoloną z dotychczasowych wyników prac historyków, od wielu lat omawiających proces dozbrojenia Polski – i szuka innej przeszłości. Wkładając wysiłek w abstrakcyjny proces naprawczy, pragnie wymyśleć nowy system, zamienić wojnę obronną w sukces, który w konfrontacji z Niemcami i ZSRR nadejść jednak nie mógł.
Twierdzenie kończące książkę: Mieliśmy możliwość zarówno zaprojektowania, jak i wyprodukowania w dostatecznej ilości niezbędnego uzbrojenia oraz wprowadzenia go do służby. Jednak szanse te zostały zmarnowane. I to nie z przyczyn finansowych czy technicznych – jest pozbawione wszelkiej powagi. Nie dostrzegam u Autora zbytniego uznania dla ówczesnych, ogromnych osiągnięć II RP; są one w jego ujęciu często zamienione w porażkę. Tymczasem fakt, że słabe państwo zdołało zrealizować tak szeroko zakrojony i tak wielostronny program inwestycyjno-zbrojeniowy, musi być powodem do dumy, nie zaś wstydu. Autor buduje fałszywy stereotyp własnego, najlepszego scenariusza, a w jego książce odbiły się wady i złudzenia, myśli i uczucia 74
manierycznej, nierzadko zepsutej literatury okresu rozrachunkowego. Obcym podmiotom także się dostaje: Francja bezwstydnie kupczyła... (s. 80), [Niemcy] najprawdopodobniej zwyczajnie nie rozumieli (s. 71), Hitler zdawał się całkowicie nie dostrzegać tego zagrożenia (s. 72), ...niektórzy z nich [tj. historycy] stoją na bakier z matematyką (s. 78), stan wiedzy
Pomiędzy ubóstwem II RP (na zdjęciu stare, poniemieckie torpedowce) a renesansem na polu wyposażenia sił zbrojnych II RP w drugiej połowie lat trzydziestych tkwi osoba Marszałka Piłsudskiego. Zasypanie wielkiej przepaści – wbrew temu, co długo kolportowano i sądzono – stało się realne dzięki Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Urzeczywistnił on i pozostawił po sobie niezłomne przekonanie o wielkości i nieograniczonych możliwościach uczciwej, pracowitej i czujnej na zagrożenia dla swej niepodległości – Rzeczypospolitej.
GRY WOJENNE
Wojciech Zalewski
Świat gier strategicznych Świat gier strategicznych, zwanych także grami wojennymi, jest tak stary jak żywot człowieka. Od najstarszych wieków cywilizacje prowadziły wojny praktycznie o wszystko, co tylko było do zdobycia – i równolegle z wojnami, a nawet na długo przed nimi ludzie przygotowywali się do nich, także grając w gry wojenne.
Z
racji tego, że tekst ten nie ma na celu opisywania historii gier jako takich, a moim zamiarem jest jedynie zaprezentowanie współczesnych przykładów gier wojennych jako narzędzia użytkowego, pozwolę sobie na krótki opis tylko jednej z gier historycznych – z całkiem nieodległej i jakże dla nas istotnej przestrzeni. „Fall Weiss” (Plan „Biały”) – pod tym kryptonimem krył się niemiecki plan ataku na Polskę w 1939 r. Jeżeli zważyć, że zaczęto go opracowywać dopiero 11 kwietnia 1939 r., po podpisaniu 6 kwietnia 1939 r. polsko-brytyjskiej umowy przewidującej wzajemne gwarancje pomocy wojskowej, to Niemcom jego sfinalizowanie zabrało tylko pięć miesięcy. Po drugiej stronie frontu Polacy rozpoczęli przygotowywanie planu obronnego 4 marca 1939 r. (Plan „Z” – „Zachód”). Podstawową różnicą obydwu planów była metodologia. Polacy prowadzili studia terenowe i teoretyczne rozważania na temat możliwości przeciwnika, co i tak nie ograniczyło wytyczania fantastycznych pozycji obronnych, a Niemcy – regularne rozgrywki w Sztabie Generalnym. Podliczyli maksymalne możliwości Polaków i odpowiednio dobrali ilościowo i sprzętowo swoje armie. Uzyskali wystarczającą przewagę, by pokonać Polaków na wybranych kierunkach i prowadzili działania od początku do końca zgodnie z wybraną grą.
Coś, co dla naszych generałów było rzeczą niepojętą, dla Niemców oznaczało prosty manewr, który w toku wojny często powtarzali – wyraźnie górując nad przeciwnikiem. Ich XXII Korpus przeszedł przez Karpaty i wyprzedził wycofującą się Armię „Kraków” o dziesiątki kilometrów; XIX Korpus przeszedł przez niemożliwe dla ruchu wojsk szybkich Bory Tucholskie itd. W przypadku niemieckiego XXII Korpusu można by powiedzieć, że wystarczyłoby – zamiast uderzać na wschód – skręcić na północ i związki taktyczne Armii „Kraków” zostałyby zniszczone w ciągu dwóch dni. I tu pojawia się właśnie element gry wojennej, przygotowanej zawczasu. Niemcy nie zamierzali poprzestać na rozbiciu tej czy innej armii. Oni realizowali ściśle określony plan agresji. Wystarczy powiedzieć, że 56. i 57. DP przybyły na Słowację 15 i 16 września, czyli – z punktu widzenia kampanii – już po jej rozstrzygających bitwach (zwycięskich dla Niemców), a jednak przybyły – bo tak zakładała gra. I na koniec tych historycznych reminiscencji mój ulubiony przykład z polskiej strony. Polacy, przygotowując się do wojny, zamierzali utworzyć liczne odwody: „Kutno” (nie powstał), „Tarnów” (nie powstał), „Wyszków” (skoncentrowano tylko 1. DP) oraz Armia „Prusy”. I tym ostatnim związkiem operacyjnym pozwolę sobie się zająć. Sześć
dywizji piechoty, brygada kawalerii, trzy dywizjony artylerii najcięższej i batalion czołgów rozmieszczone w pasie o szerokości... 100 km. Na dywizję przypada zatem prawie 17 km. A przecież ta armia miała nacierać, jak twierdził jej dowódca – generał Stanisław Dąb-Biernacki – na Berlin. Powstaje zatem słuszne pytanie, czy oprócz tzw. myślenia życzeniowego ktokolwiek rozłożył wojska na mapie i rozegrał ten wariant, czy wyliczył możliwości przegrupowań i potencjalne walki. I ja już abstrahuję od czasu koncentracji; przyjmuję modelową sytuację, w której wszystkie związki dotarły do rubieży wyjściowych, żołnierze są najedzeni i gotowi do walki. Z moich doświadczeń w grach wojennych, a rozegrałem ich tysiące, jednoznacznie wynika, że nikt tego nie rozgrywał – rysowano jedynie kółka na mapie i wierzono w „Cud nad Pilicą”. Bo jak inaczej nazwać próbę uderzenia sześciu polskich dywizji na dwie niemieckie dywizje pancerne, dwie dywizje piechoty zmotoryzowanej, trzy dywizje lekkie i kilka kolejnych dywizji piechoty? Pozostawię to bez komentarza, poddaję to jedynie pod rozwagę. Tyle jeśli chodzi o krótki wstęp historyczny. Co zaś się tyczy współczesności, to świat gier wojennych istnieje i ma się wręcz doskonale. Komercyjne produkcje idą w tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy. Polska jest tu wiodącym producentem 87
Tomasz Szulc
WOJNA W POWIETRZU
Muzeum Royal Air Force w Hendon Muzea lotnicze tworzą swoje kolekcje, kierując się różnymi założeniami. Najczęściej praktykowane bywa eksponowanie statków powietrznych wycofywanych z czynnej służby w danym kraju. Gdy muzeum ma status centralnego lub narodowego, przysługuje mu zwykle prawo pozyskiwania nie tylko wycofywanych samolotów i śmigłowców, ale także wyposażenia, uzbrojenia itp.
Z
wykle im dłużej muzeum funkcjonuje, tym starszymi samolotami może się pochwalić. Warto bowiem pamiętać, że ze służby wycofuje się sprzęt często po dwudziestu i więcej latach eksploatacji. Powszechna jest także praktyka wymiany eksponatów – tzn. muzeum otrzymuje od swoich wojsk lotniczych po kilka samolotów tego samego typu, jeden wystawia, a pozostałe wymienia z innymi placówkami – zwykle zagra-
nicznymi. Jest to świetny sposób na uzupełnienie kolekcji o rzadkie i istotne z punktu widzenia logiki ekspozycji egzemplarze, ale często są to po prostu egzotyczne konstrukcje, które z podstawowym profilem kolekcji mają niewiele wspólnego. W niektórych krajach eksponowane są także samoloty zdobyczne. Królewskie Siły Powietrzne Wielkiej Brytanii zachowały historyczną ciągłość swych struktur,
Supermarine Spitfire – najliczniejszy i najlepszy brytyjski samolot myśliwski II wojny światowej. Na zdjęciu ostatnia seryjna wersja Spitfire F.24.
terytorium kraju nie było okupowane, przywiązanie do tradycji jest na Wyspach niemal przysłowiowe – a mimo to przez kilka dziesięcioleci nie podjęto spójnych działań w celu stworzenia choćby jednej kolekcji samolotów wojskowych. Początkowo nieliczne zachowywane maszyny wybierano w sposób nieco przypadkowy, a problemy ze składowaniem dużych samolotów powodowały, że były to głównie myśliwce. Dopiero gdy zaczęto wycofywać pierwsze odrzutowce, wprowadzono zasadę przekazywania co najmniej jednego do placówki muzealnej, choć i jej nie przestrzegano konsekwentnie – choćby w od-
Po lewej: trójpłatowy samolot myśliwski z I wojny światowej Sopwith Triplane (jeden z dwóch do dziś zachowanych myśliwców tego typu na świecie). Po prawej: pierwsze brytyjskie bomby lotnicze.
92