Wojsko i Technika Historia 3/2018

Page 1

3/2018

www.zbiam.pl

Wielkopolska BK na Zaolziu

Ośmiomiesięczna kampania krymska, przeprowadzona przez wojska państw Osi w celu zajęcia Półwyspu Krymskiego, była jedną z największych bitew frontu wschodniego podczas drugiej wojny światowej…

21 października 1938 r. Praga otrzymała polskie ultimatum, w którym żądano zwrócenia Zaolzia. Postulat ten spotykał się w kraju z silnym poparciem rozbudzanych stopniowo nastrojów społecznych…

Index 407739

Kampania krymska 1941-1942

ISSN 2450-2480

W NUMERZE:

Rajd na Dieppe

Maj-Czerwiec cena 18,50 zł (VAT 5%) INDEX 407739 ISSN 2450-2480


N i e t r a ć c z a s u , Z a m ó w P R E N U M E R AT Ę j u ż d z i ś Prenumeratę zamów na naszej stronie internetowej www.zbiam.pl lub wpłać należność na konto bankowe nr 70 1240 6159 1111 0010 6393 2976 Atrakcyjna cena, w tym dwa numery gratis! Pewność otrzymania każdego numeru w niezmiennej cenie E-wydania dostępne są na naszej stronie oraz w kioskach internetowych

Wojsko i Technika:

cena detaliczna 12,99 zł Prenumerata roczna: 130,00 zł

Lotnictwo Aviation International:

cena detaliczna 14,99 zł Prenumerata roczna: 150,00 zł

Wojsko i Technika Historia + numery specjalne: cena detaliczna 14,99 Prenumerata roczna: 150,00 zł

Morze:

cena detaliczna 14,99 zł Prenumerata roczna: 150,00 zł

Skontaktuj się z nami: office@zbiam.pl Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Biuro: ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa


Vol. IV, nr 3 (17) Maj-Czerwiec 2018; Nr 3

3/2018

www.zbiam.pl

Maj-Czerwiec cena 18,50 zł (VAT 5%) INDEX 407739 ISSN 2450-2480

Wielkopolska BK na Zaolziu

Ośmiomiesięczna kampania krymska, przeprowadzona przez wojska państw Osi w celu zajęcia Półwyspu Krymskiego, była jedną z największych bitew frontu wschodniego podczas drugiej wojny światowej…

21 października 1938 r. Praga otrzymała polskie ultimatum, w którym żądano zwrócenia Zaolzia. Postulat ten spotykał się w kraju z silnym poparciem rozbudzanych stopniowo nastrojów społecznych…

Index 407739

Kampania krymska 1941-1942

ISSN 2450-2480

31 /2018

W NUMERZE:

Rajd na Dieppe

Na okładce: czołg piechoty Churchill I. Rys. Rafał Zalewski

INDEX 407739 ISSN 2450-2480 Nakład: 14,5 tys. egz. Redaktor naczelny Jerzy Gruszczyński jerzy.gruszczynski@zbiam.pl Korekta Dorota Berdychowska Redakcja techniczna Dorota Berdychowska dorota.berdychowska@zbiam.pl Współpracownicy Władimir Bieszanow, Michał Fiszer, Tomasz Grotnik, Andrzej Kiński, Leszek Molendowski, Marek J. Murawski, Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor, Maciej Szopa, Mateusz Zielonka Wydawca Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Ul. Anieli Krzywoń 2/155 01-391 Warszawa office@zbiam.pl Biuro Ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa Dział reklamy i marketingu Anna Zakrzewska anna.zakrzewska@zbiam.pl Dystrybucja i prenumerata office@zbiam.pl Reklamacje office@zbiam.pl

spis treści BITWY I KAMPANIE

Władimir Bieszanow

Kampania krymska 1941-1942

4

BITWY I KAMPANIE

Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński

Rajd na Dieppe. Operacja „Jubilee”, 19 sierpnia 1942 r.

22

BITWY I KAMPANIE

Leszek Molendowski

Armia rumuńska w bitwie o Odessę w 1941 r.

40

WOJNA W POWIETRZU

Tomasz Szlagor

Myśliwce USAAF w kampanii filipińskiej 1944-1945 (2)

56

STULECIE ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI

Prenumerata realizowana przez Ruch S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by ZBiAM 2018 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie: www.zbiam.pl

Tymoteusz Pawłowski

Sprawa polska w czasach Wielkiej Wojny – część 2: u boku Ententy

70

KAWALERIA

Jędrzej Korbal

Zagrożeni wojną. Wielkopolska BK w „Operacji Zaolziańskiej” 80 GRY WOJENNE

Maciej Szopa

World of Warplanes 2.0 – popularna gra o walkach powietrznych

92

ARTYLERIA

Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński

Amerykańska armata przeciwpancerna M5 kal. 76,2 mm 94 www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria

3


Władimir Bieszanow

Kampania krymska 1941-1942 23 sierpnia 1941 r. Hitler skierował notatkę pod adresem naczelnego dowództwa niemieckich wojsk lądowych: z politycznego punktu widzenia niezmiernie ważne jest jak najszybsze wyjście w rejony, z których Rosja otrzymuje ropę naftową – nie tylko dlatego, żeby pozbawić ją tej ropy naftowej, ale przede wszystkim dlatego, żeby dać Iranowi nadzieję na możliwość otrzymania w najbliższym czasie pomocy od Niemców w razie oporu wobec gróźb ze strony Rosjan i Anglików.

J

edna z najkrótszych dróg na Kaukaz prowadziła przez Krym. Półwysep Krymski stanowił dogodne miejsce dla bazowania lotnictwa. W sowieckich rękach dawał możliwość bombardowania tyłów niemieckich wojsk działających pod Rostowem, trzymając w zasięgu oddziaływania lotnictwa roponośne rejony Rumunii. Z kolei Niemcom opanowanie Krymu dawało przyczółek do skoku przez Cieśninę Kerczeńską na Półwysep Tamański, a także dobrze osłonięte lotniska, z których lotnictwo mogłoby działać w kierunku Kaukazu. Oprócz tego w Sewastopolu znajdowała się główna 4

baza Floty Czarnomorskiej. Jej położenie zapewniało kontrolę morskiej komunikacji, możliwość przechwycenia transportów przeciwnika, ostrzału rumuńskiego wybrzeża, instalacji związanych z wydobyciem ropy naftowej i portów. O wiele słabsza Marynarka Wojenna Rumunii, składająca się z 4 niszczycieli i 3 dozorowców, które najlepsze lata miały już dawno za sobą, 3 kanonierek, 3 kutrów torpedowych i 1 okrętu podwodnego, nie była w stanie poważnie oprzeć się siłom sowieckim – 1 okrętowi liniowemu, 5 krążownikom, 3 liderom, 13 niszczycielom, 47 okrętom podwodnym itd.

Upadek Krymu Kierownictwo Armii Czerwonej dobrze rozumiało strategiczne znaczenie Półwyspu Krymskiego. Do obrony Krymu przed groźbą wtargnięcia, która pojawiła się po rozgromieniu Frontu Południowego, Kwatera Główna Najwyższego Naczelnego Dowództwa (Stawka) 14 sierpnia 1941 r. podjęła decyzję o utworzeniu samodzielnej 51. Armii na prawach frontu i operacyjnym podporządkowaniu jej Floty Czarnomorskiej. Dowódcą mianowano generała-pułkownika Fiodora Kuzniecowa. W skład armii weszły: 106., 156., 271. i 276. Dywizja Piechoty oraz 40., 42. i 48. Dywizja Kawalerii. Dodatkowe cztery dywizje w ekspresowym tempie zostały sformowane z miejscowych poborowych i wojsk granicznych. Zadaniem 51. Armii było: utrzymywać Półwysep Krymski w sowieckich rękach do ostatniego żołnierza, nie pozwolić na wtar-

gnięcie na Krym lądem przez przesmyk perekopski i Siwasz, a także przeciwdziałać wysadzaniu desantów morskich i powietrznych przeciwnika. Jeden z punktów dyrektywy Nr 00931 wymagał, by oczyścić natychmiast terytorium półwyspu z miejscowych mieszkańców – Niemców i innych antysowieckich elementów. Deportacja pod przykryciem ewakuacji zaczęła się już 18 sierpnia, a 11 września czekiści zameldowali, że 63 tys. ludzi niemieckiej narodowości ewakuowano z Krymskiej ASRR w obfitujące w grunty orne rejony Kazachstanu. Zamiast tego, żeby określić najbardziej prawdopodobne kierunki natarcia przeciwnika i odpowiednio do tego rozdzielić swoje siły, generał Kuzniecow zajął się przygotowaniem okrężnej obrony Krymu. Dywizje Kawalerii zostały rozrzucone po całym półwyspie do walki z możliwymi desantami powietrznymi, 271. Dywizję Piechoty skoncentrowano w Symferopolu jak odwód dowódcy, z zadaniem przygotowania kontrataku na kierunku jewpatoryjskim. Cztery krymskie dywizje – 172., 184., 320. i 321. – miały bronić sztabu armii i wybrzeża Morza Czarnego w rejonie Jewpatoriji, Sudaka i Ałuszty – na wypadek desantu morskiego, a wszystko to przy absolutnym panowaniu sił sowieckich na ziemi, w powietrzu i na morzu. Czekając na wrogie eskadry marynarze w pierwszych tygodniach wojny przegradzali wody przybrzeżne zagrodami minowymi (7300 min i 1378 ochraniaczy


Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński

Rajd na Dieppe

Operacja „Jubilee”, 19 sierpnia 1942 r. Nieudany aliancki rajd na Dieppe szczególnie tragicznie zapisał się w pamięci Kanadyjczyków, którzy w tej bitwie ponieśli największe jednorazowe straty w czasie II wojny światowej. Była to gorzka lekcja, z której wyciągnięto wiele ważnych wniosków – głównych błędów więcej już nie popełniono – ale czy w ogóle potrzebna?

P

atrząc dziś, z perspektywy czasu, jest dla nas oczywiste, że jedyną drogą do pokonania Niemców na Zachodzie było wysadzenie desantu w Normandii, przerzucenie do Europy wielkich sił w postaci dwóch armii Wspólnoty Brytyjskiej (brytyjskiej i kanadyjskiej), czterech armii amerykańskich, jednej Wolnych Francuzów oraz alianckiej armii powietrznodesantowej i ciężkie zmagania z niemieckimi wojskami, zdolnymi do stawienia zadziwiająco silnego oporu na froncie zachodnim mimo olbrzymiego zaangażowania na froncie wschodnim. Jednak w latach 19411942 nie było to takie oczywiste. My już nie mówimy o okresie, kiedy to Wielka Brytania przez rok (od lata 1940 do lata 1941 r.) samotnie walczyła o przetrwanie. Nie o pokonanie Niemiec i Włoch, ale o własne istnienie. Sytuacja zmieniła się w czerwcu 1941 r. wraz z niemieckim atakiem na ZSRR. Wielka Brytania mogła ode22

Autorem planu i pomysłodawcą rajdu na Dieppe był kontradm. Louis Francis Albert Victor Nicholas George Mountbatten, hrabia Mountbatten of Burma, królewski kuzyn o nienagannych manierach, ale wątpliwych kompetencjach dowódczych.

tchnąć z ulgą. Groźba sromotnej klęski została na razie odsunięta; dopóki Związek Sowiecki stawiał opór, oczy Niemiec były zwrócone na wschód. Większa nadzieja wstąpiła w Brytyjczyków pod koniec 1941 r., kiedy to Sowieci zdołali zatrzymać Wehrmacht pod Moskwą i kiedy to dzięki Japonii do wojny wciągnięto Stany Zjednoczone. Amerykańska potę-

ga, zarówno przemysłowa, jak i (potencjalnie) także militarna, czyli zdolność do rozwinięcia sił znacznie większych niż brytyjskie, dawała szansę na pokonanie Niemiec, Włoch i Japonii razem wziętych. Wielka Brytania wkraczała w 1942 r. w znacznie lepszej sytuacji niż rok wcześniej. Zaczęto więc myśleć o tym, jak wroga pokonać, przy czym mówimy tu o bardzo konkretnych planach i dyskusjach opartych na realistycznych podstawach. Choć wynik tych dyskusji nie zawsze przynosił wymierne rezultaty, czasem pojawiały się bardzo naiwne pomysły. Jednym z takich pomysłów było rozwinięcie strategicznej ofensywy bombowej przeciwko Niemcom, w wyniku której miało dojść do obalenia władzy Hitlera w wyniku wybuchu rewolucyjnego niezadowolonych mas. W końcu w taki właśnie sposób rozstrzygnęła się I wojna światowa. Wtedy nikt nie wkroczył do Berlina czy Wiednia, a mimo to państwa centralne upadły. Dlaczego by więc i tym razem nie doprowadzić Niemiec do wyczerpania zdolności do prowadzenia wojny poprzez systematyczne bombardowania miast i przemysłu? Lotnictwo to nowe, coraz potężniejsze narzędzie, które przeszło w ciągu kilkudziesięciu zaledwie lat tak potężny rozwój. Z perspektywy tamtych lat wszystko wydawało się możliwe. Amerykanie natomiast nalegali na jak najszybsze otwarcie drugiego frontu w Europie Zachodniej. Pod ich wpływem w 1942 r. powstał plan operacji „Roundup”, przewidujący lądowanie w północnej Francji już wiosną 1943 r. Według tego planu 48 dywizji alianckich


BITWY I KAMPANIE

w niej objął już ranny oficer łącznikowy artylerii, mjr Patrick Porteous. W czasie akcji także i on zginął, wykazując się wielką odwagą i poświęceniem. Za swój wyczyn mjr Porteous został pośmiertnie odznaczony Victoria Cross. Sam Lord Lovat otrzymał Distinguished Service Order (DSO). Większość komandosów z 4th Commando zostało szczęśliwie ewakuowanych; na francuskim wybrzeżu pozostało 23 zabitych komandosów i 6 ciężko rannych, wziętych do niewoli. Akcja 4th Commando została uznana za jedyny pełny sukces całej operacji „Jubilee” – tylko ten pododdział wykonał wszystkie postawione przed nim zadania i w większości wrócił do Wielkiej Brytanii.

przywitał ogień karabinów maszynowych, moździerzy, snajperów i zwykłych karabinów. Na niektórych barkach desantowych ustawiono ręczne karabiny maszynowe Bren, by odpowiedzieć ogniem jeszcze z morza. Na samej plaży kanadyjskich żołnierzy przywitał silny ogień, więc kto zdołał, czym prędzej podbiegał do wysokiej na około 2 m 75-centymetrowej kamienno-betonowej ściany, na szczycie której były zasieki z drutu kolczastego, oddzielającej biegnący na górze bulwar nadmorski od plaży. W pierwszej fali lądowały Kompanie A, B i C z Royal Regiment of Canada, a w drugiej Kompania D batalionu. I wreszcie w trzeciej fali desantowały się trzy plu-

Na pierwszym planie Churchill III z armatą kal. 57 mm o nazwie własnej „Bloody”. Po lewej stronie widoczny zniszczony transporter opancerzony Bren Carrier.

umożliwiła w miarę bezpieczne odbicie od plaży barki desantowej, transportującej rannych. W końcu dzielny podoficer zginął od nieprzyjacielskiego ognia, ratując życie wielu innych żołnierzy. Większa część batalionu nie zdołała wydostać się z plaży. Jedynie dowódca, ppłk Douglas E. Catto z grupą około 20 żołnierzy znalazł przejście schodami na promenadę i po przecięciu drutów kolczastych grupa ta ruszyła ulicą Puys. Niestety owo przejście szybko znalazło się pod silnym ogniem karabinów maszynowych i strzelców wyborowych. Nikt więcej nie zdołał się przez nie przedrzeć. Plaża była pokryta zabitymi i rannymi; pozostali żołnierze, w tym ranni mogący się poruszać, tłoczyli się w pobliżu ściany przy promenadzie, nie mogąc się wydostać. Nie byli się oni w stanie ruszyć w żadną stronę. W dodatku niemieckie pociski moździerzowe spadające na kamienistą plażę zaczęły wyrzucać kamienie i okruchy skalne, powodując kolejne obrażenia u przygwożdżonych żołnierzy. W końcu około 8:30 resztki żołnierzy Royal Regiment of Canada poddało się po mniej więcej trzech godzinach beznadziejnych walk. Natomiast grupa płk. Catto usiłowała się przedostać do Dieppe, by połączyć się z walczącymi tam kanadyjskimi batalionami. Gdzie by się jednak nie ruszyli, trafiali na silne niemieckie posterunki bądź patrole, liczące niekiedy po dwa plutony piechoty. W końcu, około 16:20, grupa ta również się poddała żołnierzom Luftwaffe z obsługi artylerii przeciwlotniczej. Pod Puys Kanadyjczycy ponieśli ciężką klęskę. Z 554 oficerów i żołnierzy Royal Regiment of Canada,

Plaża „Niebieska”, Puys, wschodnie przedmieścia Dieppe Do lądowania pod Puys na wschodnim skraju Dieppe wyznaczono batalion Royal Regiment of Canada dowodzony przez ppłk. Douglasa E. Catto (4. Brygada), z przydzielonymi doń trzema plutonami z batalionu Black Watch (Royal Highlanders) of Canada, który należał do 5. Brygady 2. DP. Atak na Dieppe był poprzedzony nalotem sześciu Bostonów na dwie kolejne baterie nadbrzeżne na obrzeżach samego miasta Dieppe – bateria „Hitler” pod Arques-la-Bataille (4 działa 150 mm) i bateria „Göring” pod Les Quatre Vents (4 działa 100 mm). Siły były niewielkie, więc trudno oczekiwać miażdżącego efektu. Większość sił Royal Regiment of Canada została załadowana na HMS Princess Astrid (2950 tw, 8 LCA/ LCM, 250 żołnierzy), a pozostała część na HMS Duke of Wellington (3750 tw, 10 LCA, 250 żołnierzy), na którym znajdowały się też trzy plutony Black Watch, oraz na HMS Queen Emma (4140 tw, 2 LCM, 6 LCA, 370 żołnierzy), na który zaokrętowano także kilkudziesięciu artylerzystów z 3. Pułku Artylerii Przeciwlotniczej i 4. Pułku Artylerii Polowej, mających obsługiwać zdobyte niemieckie działa. Wszystkie trzy okręty desantowe i ich barki skierowały się ku plaży „Niebieskiej”. Niestety kpt. Richard Schnösenberg, dowodzący III Batalionem 571. Pułku Piechoty, słyszał odgłosy nocnej walki barek desantowych z dwoma uzbrojonymi trawlerami z osłony niemieckiego konwoju i na wszelki wypadek postawił siły w Puys w stan gotowości. W dodatku barki desantujące Kanadyjczyków z Royal Regiment of Canada spóźniły się i desantowały się już po świcie, w coraz silniejszym świetle dnia. Lądujące wojska 32

Inne ujęcie plaży pod Dieppe po walkach 19 sierpnia 1942 r. Na pierwszym planie fabryka tytoniowa, która dzieliła odcinki lądowania na plażę „Czerwoną”, ciągnącą się do wejścia do portu oraz plażę „Białą”, znajdującą się na zachód od niej. Niemcy zamienili fabrykę w silne ognisko oporu.

tony Black Watch i artylerzyści. Ppłk Catto znalazł się na plaży z drugą falą. Wydostanie się z plaży było nie lada wyzwaniem. Tuż pod ścianą przed promenadą (wałem przeciwprzypływowym) było w miarę bezpiecznie, ale cała promenada nad plażą znajdowała się pod silnym ogniem karabinów maszynowych i broni strzeleckiej. Przecięcie drutu kolczastego na szczycie ściany pozwoliło małej grupie około 20 żołnierzy dostać się na górę. Wkrótce zlikwidowali oni aż sześć stanowisk karabinów maszynowych. St. sierż. sztab. William Jacobs, dowodzący pododdziałem ochrony dowództwa batalionu, dostał się w pobliże schronu ostrzeliwującego plażę i zaczął rzucać granatami. Jego akcja

którzy ruszyli do ataku, aż 227 zginęło bądź zmarło z ran nieco później. Kolejnych 264 dostało się do niewoli, w tym 163 rannych. Jedynie 63 powróciło do Wielkiej Brytanii. Z trzech plutonów batalionu Black Watch, ze 111 oficerów i żołnierzy, 4 zginęło, kolejnych 63 dostało się do niewoli, 44 zaś wróciło do Wielkiej Brytanii – w tym ośmiu rannych. Wojska lądujące na plaży „Niebieskiej” nie wykonały swoich zadań. Szybka rozprawa z nimi ze strony 571. Pułku Piechoty 302. DP sprawiła, że już około 9:00 rano artyleria niemiecka z rejonu Puys zaczęła ostrzeliwać Kanadyjczyków walczących bezpośrednio w Dieppe, do walk o miasteczko można też było skierować część wojsk z Puys.


Leszek Molendowski

Armia rumuńska w bitwie o Odessę w 1941 r. Kiedy 22 czerwca 1941 r. rozpoczęła się niemiecka inwazja na Związek Sowiecki (operacja „Barbarossa”), jedną z pierwszych armii sojuszniczych, jaka ruszyła u boku Wehrmachtu w głąb ZSRR, była armia rumuńska.

W

e wrześniu 1939 r. w obliczu niemiecko-sowieckiego podboju Polski Rumunia zachowała neutralność. Jednak Niemcy stopniowo podporządkowywały sobie gospodarczo oraz politycznie ten kraj, wykorzystując do tego celu rumuński ruch faszystowski „Żelazna Gwardia” kierowany przez Horia Sima, ślepo zapatrzonego w III Rzeszę i jej wodza Adolfa Hitlera. Działania niemieckie trafiły na podatny grunt, ponieważ Rumunia coraz bardziej czuła się zagrożona przez Związek Sowiecki. ZSRR, realizując postanowienia paktu Ribbentrop-Mołotow z sierpnia 1939 r., zmusił Rumunię do oddania Besarabii i Bukowiny Północnej w czerwcu 1940 r. W lipcu Rumunia wystąpiła z Ligi Narodów. Kolejny cios na to państwo spadł ze strony przyszłego sojusznika, kiedy Niemcy i Włochy zwiększyły swoje poparcie dla polityki węgierskiej, co zmusiło rząd Rumunii do oddania na rzecz Węgier kolejnej części rumuńskiego terytorium. W ramach arbitrażu wiedeń40

skiego z 30 sierpnia 1940 r. oddano Węgrom Maramuresz, Krisznę i północny Siedmiogród (43 500 km²). W wrześniu Rumunia zrzekła się na rzecz Bułgarii Dobrudży Południowej. Król Karol II nie uratował rządu

premiera J. Gigurtu i 4 września 1940 r. szefem rządu został gen. Ion Antonescu, a wicepremierem Horia Sima. Król pod presją nowego rządu i nastrojów społecznych abdykował na rzecz syna, Michała I. 23 listopada

Rumunia kupiła we Francji 40 czołgów Renault R-35 w 1939 r. (10 w sierpniu, 30 we wrześniu). Ich liczba uległa zwiększeniu po internowaniu we wrześniu 1939 r. 34 polskich Renault R-35 z 21. batalionu czołgów lekkich.


Tomasz Szlagor

2

Myśliwce USAAF

w kampanii filipińskiej 1944–1945

W dniu 20 października 1944 r. Amerykanie wylądowali na Leyte, rozpoczynając wyzwalanie Filipin spod japońskiej okupacji. Sześć tygodni później desantem w zatoce Ormoc odcięli broniące się na wyspie oddziały od posiłków i zaopatrzenia. W tym czasie trwały nieustanne, zaciekłe walki o panowanie w powietrzu.

z obsługi naziemnej 348. FG zginęło, zakłutych bagnetami, w zasadzce japońskiego patrolu. Dwa dni później, 10 grudnia, 348. FG (która – nietypowo dla amerykańskich grup myśliwskich – miała na stanie cztery, a nie trzy dywizjony) wzięła rewanż, zgłaszając 11 zestrzeleń bez strat własnych. W trakcie całodniowych patroli nad przyczółkiem w zatoce Ormoc piloci tej jednostki przechwycili pięć myśliwców Ki-61 Tony i jeden A6M Zeke oraz cztery bombowce

P

oczątkowo wsparcie sił inwazyjnych z powietrza zapewniało lotnictwo pokładowe US Navy, ponosząc ciężkie straty w efekcie ataków kamikadze. Dopiero rozbudowa lotnisk na wyspie umożliwiła sukcesywne sprowadzenie tam, począwszy od 27 października, sił FEAF (Far East Air Forces). Ich trzon stanowiły dwa zgrupowania myśliwskie USAAF – 5. i 13. FC (Fighter Command), w większości wyposażone w myśliwce P-38 Lightning i P-47 Thunderbolt. Na początku grudnia na Leyte przybyły także pierwsze dywizjony lotnictwa Marines wyposażone w wielozadaniowe myśliwce F4U Corsair. W tym czasie głównym zadaniem FEAF była nadal obrona przyczółka i floty w Zatoce Leyte przed nalotami oraz atakowanie lotnisk na okolicznych wyspach, skąd startowały japońskie samoloty, a tylko w niewielkim stopniu wsparcie taktyczne wojsk lądowych.

Ostatni konwój na Leyte Wielka bitwa powietrza, stoczona nad Leyte 7 grudnia z okazji desantu Amerykanów w zatoce Ormoc i jednoczesnej próby doprowadzenia tam przez Japończyków kolejnego konwoju, chwilowo wyczerpała siły lotnicze tych drugich. Liczący 15 000 żołnierzy garnizon Ormoc wycofał się w góry na północ wyspy, ale nadal stanowił realne zagrożenie. Nad ranem 8 grudnia dwóch kaprali 56

Generał MacArthur odznacza Maj. Richarda Bonga Medalem Honoru; Tacloban, Leyte, 12 grudnia 1944 r.

Ki-21 Sally i rozpoznawczego Ki-46 Dinah. Lt. James Curran dowodził sekcją czterech Thunderboltów, która napotkała parę Ki-61. Na widok przeciwnika japońscy piloci próbowali umknąć – na swoje nieszczęście w dół, co w przypadku spotkania z P-47, dysponującym olbrzymią prędkością nurkowania, nie miało szans powodzenia. Curran wspominał: Wystrzeliłem dwusekundową serię. Stożek ognia z moich kaemów wyrwał silnik z łoża, kompletnie go oddzielając od reszty samolotu.

Ta wzmożona aktywność japońskiego lotnictwa miała związek z próbą doprowadzenia na Leyte jeszcze jednego konwoju, noszącego oznaczenie TA-9, który po południu tego samego dnia wyruszył z Manili. Tworzyły go frachtowce Mino Maru, Sorachi Maru i Tasmania Maru, wiozące 4000 żołnierzy piechoty, żywność i amunicję oraz okręty desantowe T.140 i T.159, które miały na pokładach pływające czołgi i 400 żołnierzy piechoty morskiej. Ich eskortę stanowiły niszczyciele Yuzuki, Uzuki i Kiri oraz ścigacze okrętów podwodnych Ch-17 i Ch-37. Dowódca konwoju otrzymał rozkaz dotarcia do Palompon, na północ od Ormoc. Kiedy jednak rankiem 11 grudnia myśliwce osłaniające statki i okręty odparły nalot Corsairów, poniosła go brawura i postanowił wedrzeć się do zatoki Ormoc – gdzie cztery dni wcześniej wylądowali Amerykanie! Tymczasem do walki włączyły się jednostki Lightningów. Lt. John Purdy z 475. FG wyruszył na czele czterech P-38, by zapewnić osłonę łodzi latającej PBY Catalina, która prowadziła akcję poszukiwawczą nad Morzem Visayan (stosunkowo niewielkim akwenie położonym w centralnej części Filipin, między wyspami Masbate na północy, Leyte na wschodzie, Cebu i Negros na południu i Panay na zachodzie). Po drodze napotkali konwój TA-9. Purdy polecił załodze Cataliny skryć się w chmurach i ruszył na spotkanie z krążącymi nad konwojem japońskimi myśliwcami: W miarę zbliżania się dostrzegałem coraz więcej japońskich myśliwców. Oszacowałem, że jest ich od 20 do 30, rozstawionych na różnych wysokościach, od 500 do 7000 stóp. Ich piloci musieli nas zauważyć, ale – co dość dziwne – nie zwracali na nas uwagi, jedynie zacieśnili nieco szyki. Bez wątpienia mieli zadanie za wszelką cenę bronić konwoju. Nie chcieli się wdawać w potyczkę z czterema samolotami. Jestem pewny, że wzięli nas za przynętę, która ich miała odciągnąć od statków.


Tymoteusz Pawłowski

Sprawa polska w czasach Wielkiej Wojny cz. 2: u boku Ententy Polskie starania o odzyskanie niepodległości w oparciu o jedno z państw zaborczych przyniosły bardzo ograniczone rezultaty. Austriacy okazali się zbyt słabi, a Niemcy – zbyt zaborczy. Duże nadzieje pokładano początkowo w Rosjanach, ale współpraca z nimi była bardzo trudna, skomplikowana i wymagająca od Polaków wiele pokory. Dużo więcej przyniosła kooperacja z Francją.

N

iemal przez cały wiek XVIII – i znaczną część wieku XIX – w Rzeczypospolitej za najważniejszego sojusznika i najbardziej życzliwego sąsiada uchodziła Rosja. Wzajemnych stosunków nie popsuł pierwszy rozbiór Polski, a dopiero wojna prowadzona w 1792 r. oraz brutalne stłumienie insurekcji kościuszkowskiej w 1794 r. Ale nawet te wydarzenia uważano wówczas bardziej za przypadkowe incydenty niż prawdziwe oblicze wzajemnych stosunków. Polacy chcieli związać się z Rosją również w czasach napoleońskich – pomimo istnienia profrancuskiego Księstwa Warszawskiego. Zresztą wojska rosyjskie, które okupowały Księstwo w latach 1813-1815, zachowywały się dość poprawnie. Między innymi właśnie dlatego społeczeństwo polskie przyjęło z entuzjazmem odtworzenie Królestwa Polskiego pod berłem cara Aleksandra. Początkowo był bardzo szanowany przez Polaków: to na jego cześć napisano pieśń „Boże coś Polskę...”. Liczono na odbudowę Rzeczypospolitej pod jego berłem. Na to, że zwróci Królestwu Ziemie Zabrane (czyli dawną Litwę oraz Podole), a następnie odzyska Małopolskę i Wielkopolskę. Było to całkiem 70

prawdopodobne, z czego zdawali sobie wszyscy, znający historię Finlandii. W XVIII wieku Rosja toczyła wojny ze Szwecją, za każdym razem zdobywając kawałki Finlandii. W 1809 r. rozpoczęła się kolejna wojna, po której resztka Finlandii przypadła Petersburgowi. Car Aleksander stworzył tam Wielkie Księstwo Finlandii, któremu oddał ziemie, zabrane jeszcze w osiemnastowiecznych wojnach. To właśnie dlatego Polacy w Królestwie Polskim mieli nadzieję na przyłączenie do niego Ziem Zabranych – z Wilnem, Grodnem i Nowogródkiem. Niestety król Polski Aleksander był jednocześnie cesarzem Rosji i niezbyt rozumiał różnice pomiędzy obydwoma państwami. Jeszcze mniej jego brat i na-

stępca Mikołaj, który lekceważył konstytucję i próbował rządzić Polską tak, jak rządził Rosją. Doprowadziło to do wybuchu rewolucji w listopadzie 1830 r., a następnie do wojny polsko-rosyjskiej. Oba te wydarzenia dziś są znane pod – nieco mylącą – nazwą „powstanie listopadowe”. To dopiero wtedy zaczęła się rodzić niechęć Polaków wobec Rosjan. Powstanie listopadowe zostało przegrane, a do Królestwa weszły rosyjskie wojska okupacyjne. Królestwo Polskie jednak nie przestało istnieć. Funkcjonował rząd, co prawda z ograniczonymi kompetencjami, funkcjonowało polskie sądownictwo, językiem urzędowym był język polski. Sytuację można porównać do niedawnej amerykańskiej okupacji Afganistanu czy

25 stycznia 1831 r. sejm zdetronizował króla Mikołaja. Powstanie listopadowe było wymierzone nie tyle przeciw Rosji, co przeciw królowi. Niestety był również carem, więc odzyskał władzę z pomocą rosyjskiego wojska. Rok 1831 oznaczał ostateczne rozejście się drogi Polaków i Rosjan.


Jędrzej Korbal

Symboliczny most na rzece Olzie w Cieszynie – widok od strony czechosłowackiej.

Zagrożeni wojną.

Wielkopolska BK w „Operacji Zaolziańskiej” Śląsk Zaolziański, powszechnie nazywany Zaolziem, to niewielki obszar położony w zachodniej części Śląska Cieszyńskiego. W latach 1918-1938 stanowił on przedmiot sporu pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a Republiką Czechosłowacji (dalej: ČSR), do której należał od momentu zbrojnej aneksji przeprowadzonej przez ČSR w 1919 r. Rząd polski, jak również opinia publiczna, nigdy nie pogodziły się ze stratą tego bogatego w węgiel oraz doskonale rozwiniętego gospodarczo regionu.

N

ie bez znaczenia pozostawał fakt bardzo licznej i silnie związanej z Rzeczpospolitą polskiej ludności zamieszkującej omawiany obszar. Całość spornego terytorium, będącego obiektem roszczeń ze strony polskiej, wynosiła 1085,2 km2, co równa się czterokrotnej powierzchni dzisiejszego miasta Po80

znania. Zaolzie z racji swojego położenia obfitowało zarówno w złoża strategicznych surowców, jak i w nowoczesny przemysł górniczo-hutniczy. Polska, przejmując omawiany obszar, zyskała kilkadziesiąt zakładów przemysłowych, w tym jeden z najpotężniejszych w Europie kombinatów metalurgicznych w Trzyńcu. Dodatkowo przez Zaolzie przechodziły dwie strategiczne linie kolejowe: Zebrzydowice – Morawska Ostrawa oraz Racibórz – Žilina wraz z największym w ČSR węzłem kolejowym w Boguminie.

Przygotowania Wstępne plany zbrojnej akcji przygotowywano od 1935 r., jednak dopiero kryzys monachijski wytworzył sytuację, która z jednej strony pozwalała Polsce na podjęcie śmielszych kroków, z drugiej jednak stawiała Rzeczpospolitą w roli współpracownika III Rzeszy, szczególnie w oczach zagranicznej opinii publicznej. Obok negocjacji wielkich mocarstw w sprawie roszczeń zgłaszanych przez rząd niemiecki rozegrała się druga, mniejsza gra dyplomatyczna. Pierwsze poważniejsze rozważania, dotyczące uruchomienia działań czysto dywersyjnych przeciwko ČSR, prowadzono

jeszcze w czasie trwania tzw. manewrów wołyńskich (5 DP, 1 DK, 1 SBK oraz zmotoryzowanej 10 BK), około 15-16 września. Szybko jednak koncepcję rozszerzono do pełnoskalowej operacji wojskowej, uwzględniając wykorzystanie przebywających w okolicach Łucka jednostek, zwłaszcza zmotoryzowanej 10 Brygady Kawalerii (dalej: 10 BK) i 21 Dywizji Piechoty Górskiej (dalej: 21 DPG), które strona polska mogła szybko wykorzystać wobec sąsiada znajdującego się w coraz trudniejszym położeniu dyplomatycznym. 21 października Praga otrzymała polskie ultimatum, w którym żądano zwrócenia Zaolzia. Postulat ten spotykał się w kraju z coraz silniejszym poparciem rozbudzanych stopniowo nastrojów społecznych. Jeszcze tego samego dnia marsz. Rydz-Śmigły konsultował ewentualność wykorzystania WP w przewidzianej regularnej akcji zbrojnej, a pierwsze jednostki zmotoryzowanej brygady kawalerii wyładowywały się już z transportów kolejowych po polskiej stronie Olzy. Dzień później wydany został oficjalny rozkaz dotyczący organizacji Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Śląsk” (dalej: SGO „Śląsk”), przedłużono też służbę starszego rocznika służby czynnej, który pod koniec września miał


Maciej Szopa

World of Warplanes 2.0 – popularna gra o walkach powietrznych Pod koniec ubiegłego roku firma Wargaming wprowadziła na rynek wersję World of Warplanes 2.0, stanowiącą największą aktualizację gry od czasu jej premiery. W efekcie otrzymaliśmy produkt umożliwiający jeszcze lepszą zabawę i realizację swoich marzeń nie tylko o zostaniu pilotem samolotu myśliwskiego czy szturmowego, ale również przeprowadzaniu lotów na pokładzie bombowców, w tym także tych najcięższych klas.

G

ra World of Warplanes po raz pierwszy pojawiła się w przestrzeni publicznej w 2011 r., zaledwie dwa miesiące po premierze nowatorskiej i bijącej rekordy popularności gry MMO (Massive Multiplayer Online) World of Tanks. Jej światowa premiera miała miejsce w październiku 2013 r. i wkrótce produkt ten zdobył sobie rzesze wiernych fanów. Założenia gry były podobne jak w przypadku ówczesnej wersji WoT – naprzeciw siebie system stawiał po 15 graczy, którzy staczali ze sobą bitwę – z tą różnicą, że zamiast za sterami pojazdów pancernych zasiadali oni w kabinach legendarnych bojowych statków powietrznych. World of Warplanes umożliwia obecnie wcielenie się w pilota jednego z około 250 szczegółowo odwzorowanych samolotów z epoki, którą twórcy gry określają jako „złotą erę lotnictwa”. W praktyce chodzi o czasy, kiedy walki powietrzne polegały na wzajemnym ostrzeliwaniu się z karabinów maszynowych, działek i ewentualnie 92

rakiet niekierowanych, a nie odpalaniu pocisków kierowanych z odległości wielu kilometrów i obserwowaniu efektów ich działania. Innymi słowy chodzi o samoloty konstruowane od końca lat 20. ubiegłego stulecia po pierwszą połowę lat 50.

(pierwsza generacja myśliwców odrzutowych). Co warte odnotowania, w grze nie biorą udziału wyłącznie powszechnie znane konstrukcje, które były masowo produkowane i weszły na wyposażenie rywalizujących ze sobą mocarstw. Listę uzupełniają też typy, których historia zakończyła się na etapie badań prototypu, demonstratora technologii czy nawet takie, które nigdy nie zeszły z desek kreślarskich. Samoloty zostały podzielone w grze na pięć klas: „lekkie” i „wielozadaniowe” myśliwce jednosilnikowe oraz dwusilnikowe myśliwce ciężkie, a także szturmowce i właśnie bombowce – operujące na dużych wysokościach, atakujące


Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński

Amerykańska armata przeciwpancerna M5 kal. 76,2 mm

Ostatnim z trzech typów holowanych dział przeciwpancernych używanych bojowo przez armię amerykańską były armaty M5 kal. 76,2 mm. Weszły one do uzbrojenia w 1943 r. – do samodzielnych dywizjonów „niszczycieli czołgów”, które następnie przydzielano dywizjom piechoty na zasadach czasowego podporządkowania. Dodajmy: tych dywizjonów, które nie zostały wyposażone w działa samobieżne – M10 czy M18. Dywizjonów ze sprzętem samobieżnym było zdecydowanie więcej i ostatecznie w walce okazały się one bardziej przydatne od sprzętu holowanego.

P

racę nad nową armatą przeciwpancerną dużego (jak na owe czasy) kalibru – trzy cale, czyli 76,2 mm – podjęto w Departamencie Uzbrojenia US Army jesienią 1940 r. Działo przeciwpancerne kal. 76,2 mm powstało w dość prosty sposób. Wzięto bowiem lufę z działa przeciwlotniczego T9 tegoż kalibru, standaryzowanego jako M3 w 1930 r., które właśnie zaczęło być zastępowane armatą przeciwlotniczą kal. 90 mm. Reszta – odpowiednio zaadaptowany zamek, oporopowrotnik i laweta z łożem – zostały wzięte z nowo opracowanej haubicy M2 kal. 105 mm. Tak powstała hybryda, która początkowo miała nawet podobne do haubicy M2 tarcze przeciwodłamkowe. Nowe działo nosiło prototypowe oznaczenie T10, a laweta – T1. Było ono gotowe do testów we wrześniu 1941 r. Testy pokazały, że działo jest bardzo skuteczne i działa bez większych problemów; w związku z tym Departament Wojny szybko zamówił produkcję 100 egzemplarzy tej broni. Tymczasem dopiero w ciągu pierwszych trzech miesięcy 1942 r. przeprowadzono próby działa pod nadzorem komisji z Szefostwa Artylerii, w czasie których ujawniono drobne defekty konstrukcji. Jednak nowo powstałe Szefostwo Przeciwpancerne (Tank Destroyer Branch) chciało wprowadzenia dział samobieżnych do swoich pododdziałów 94

i w maju 1942 r. wystąpiło o zamknięcie programu opracowania holowanego działa przeciwpancernego kal. 76,2 mm. Takiego działa nie chciała też piechota, uważając je za zbyt ciężkie i duże, by dać piechocie efektywną broń przeciwpancerną. Nie był to jednak koniec projektu, bowiem dowódca Sił Lądowych US Army (US Army składała się z komponentu lądowego i powietrznego) gen. Lesley J. McNair – artylerzysta – uznał, że takie działo musi trafić do wojsk przeciwpancernych obok dział samobieżnych. Uważał, że działo holowane łatwiej ukryć i stanowi ono mniejszy cel. Ostatecznie w sierpniu 1942 r. zdecydowano o zakupie 1000 dział tego typu, a 22 sierpnia gen. McNair nakazał Szefostwu Wojsk Przeciwpancernych opracowanie zasad ich użycia i struktur organizacyjnych jednostek (dywizjonów). W tym momencie nie bardzo było wiadomo, kto je otrzyma po wyprodukowaniu, bowiem gen. por. Andrew D. Bruce – szef Wojsk Przeciwpancernych – stanowczo się sprzeciwiał działom holowanym w jego wojskach. We wrześniu 1942 r. zaczęły się jednak próby wojskowe działa ppanc kal. 76,2 mm, prowadzone w Camp Hood przez Wojska Przeciwpancerne. Produkcja 1000 dział, oznaczonych teraz M5 kal. 76,2 mm, rozpoczęła się w grudniu 1942 r. i od razu w Rock Island Arsenal zbudowano 250 dział tego

typu. Do połowy czerwca wyprodukowano 1000 zamówionych dział w pierwotnej postaci i produkcję czasowo przerwano. Działo M5 miało lufę z prawym gwintem z 28 bruzdami/polami, o długości 52,5 kalibra. Zamek działa był klinowy poziomy. Wyposażono je w hydropneumatyczny oporopowrotnik z dwoma amortyzatorami po bokach lufy. Laweta miała dwa rozkładane do strzelania ogony z oporami. Pozwalała na poziomy ruch działa na stanowisku strzeleckim w zakresie 45o w lewo i w prawo, w elewacji zaś lufę można było poruszać w zakresie – 5o do +30o. Masa bojowa działa wynosiła 2210 kg, więc ciężko je było przetaczać ręcznie na inne stanowisko ogniowe. Osiągi balistyczne armaty były bardzo dobre. Prędkość początkowa pocisku wynosiła 792 m/s, a donośność pociskiem burzącym – 14,7 km. Odmiana holowanego działa M5 w czołgowej wersji M7 stanowiła uzbrojenie samobieżnych dział przeciwpancernych 3 inch Gun Motor Carriage M10, dzięki czemu stosowano na nich tę samą amunicję. Natomiast czołgowa armata M1 kal. 76,2 mm (oficjalnie – 76 mm) z czołgu M4 Sherman (76) i przeciwpancernego działa samobieżnego M18 Hellcat była odmienną konstrukcją, choć miała podobne własności balistyczne i używała tej samej amunicji. Cała używana amunicja była typu zespolonego i używano w niej pięciu zasadniczych typów pocisków – trzech przeciwpancernych: M62 z czepcem balistycznym (masa pocisku 7 kg, naboju 12,36 kg), M79 przeciwpancernego zwykłego (masa pocisku 6,8 kg, naboju 12,05 kg) i M93 przeciwpancernego podkalibrowego (masa pocisku 4,26 kg, naboju 9,42 kg). Jak widać z odległości do 1000 m pociski te przebijały czołowy pancerz PzKpfw VI Tiger, a podkalibrowy


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.