Wojsko i Technika Historia numer specjalny 4/2018

Page 1

NUMER SPECJALNY 4/2018

www.zbiam.pl

W NUMERZE:

SOMUA S35

Lipiec-Sierpień cena 18,50 zł (VAT 5%) INDEX 409138 ISSN 2450-3495

Lotnictwo aliantów w walkach o Birmę 1941-45

Polska artyleria przeciwlotnicza 1930-39

Japończycy najechali Birmę wkrótce po wybuchu wojny na Pacyfiku. Przełamali opór wojsk brytyjskich i chińskiego korpusu ekspedycyjnego, wspieranych z powietrza przez RAF oraz amerykańskich ochotników „Latających Tygrysów”…

W 1936 r. w referacie „Rozbudowa OPL” poza określeniem kalibru armat uporządkowano przede wszystkim oczekiwania stawiane przed tego typu sprzętem. Na tym etapie zapotrzebowanie armii określono na 77 baterii czterodziałowych...

INDEX: 409138 ISSN: 2450-3495


N i e t r a ć c z a s u , Z a m ó w P R E N U M E R AT Ę j u ż d z i ś Prenumeratę zamów na naszej stronie internetowej www.zbiam.pl lub wpłać należność na konto bankowe nr 70 1240 6159 1111 0010 6393 2976 Atrakcyjna cena, w tym dwa numery gratis! Pewność otrzymania każdego numeru w niezmiennej cenie E-wydania dostępne są na naszej stronie oraz w kioskach internetowych

Wojsko i Technika:

cena detaliczna 12,99 zł Prenumerata roczna: 130,00 zł

Lotnictwo Aviation International:

cena detaliczna 14,99 zł Prenumerata roczna: 150,00 zł

Wojsko i Technika Historia + numery specjalne: cena detaliczna 14,99 Prenumerata roczna: 150,00 zł

Morze:

cena detaliczna 14,99 zł Prenumerata roczna: 150,00 zł

Skontaktuj się z nami: office@zbiam.pl Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Biuro: ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa


Vol. IV, nr 4 (17) Lipiec-Sierpień 2018; Nr 4

NUMER SPECJALNY 4/2018

www.zbiam.pl

1 NUMER SPECJALNY 4/2018

W NUMERZE:

SOMUA S35

Lipiec-Sierpień cena 18,50 zł (VAT 5%) INDEX 409138 ISSN 2450-3495

Lotnictwo aliantów w walkach o Birmę 1941-45

Polska artyleria przeciwlotnicza 1930-39

Japończycy najechali Birmę wkrótce po wybuchu wojny na Pacyfiku. Przełamali opór wojsk brytyjskich i chińskiego korpusu ekspedycyjnego, wspieranych z powietrza przez RAF oraz amerykańskich ochotników „Latających Tygrysów”…

W 1936 r. w referacie „Rozbudowa OPL” poza określeniem kalibru armat uporządkowano przede wszystkim oczekiwania stawiane przed tego typu sprzętem. Na tym etapie zapotrzebowanie armii określono na 77 baterii czterodziałowych...

INDEX: 409138 ISSN: 2450-3495

Na okładce: czołg kawaleryjski SOMUA S35. Rys. Rafał Zalewski INDEX 409138 ISSN 2450-3495 Nakład: 14,5 tys. egz. Redaktor naczelny Jerzy Gruszczyński jerzy.gruszczynski@zbiam.pl Korekta Stanisław Kutnik Redakcja techniczna Dorota Berdychowska dorota.berdychowska@zbiam.pl Współpracownicy Władimir Bieszanow, Michał Fiszer, Tomasz Grotnik, Andrzej Kiński, Leszek Molendowski, Marek J. Murawski, Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor, Maciej Szopa, Mateusz Zielonka Wydawca Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Ul. Anieli Krzywoń 2/155 01-391 Warszawa office@zbiam.pl Biuro Ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa Dział reklamy i marketingu Anna Zakrzewska anna.zakrzewska@zbiam.pl Dystrybucja i prenumerata office@zbiam.pl Reklamacje office@zbiam.pl Prenumerata realizowana przez Ruch S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by ZBiAM 2018 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie: www.zbiam.pl

spis treści MONOGRAFIA PANCERNA

Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński SOMUA S35. Najlepszy czołg francuski

4

ARTYLERIA

Władimir Bieszanow Artyleria polowa RKKA do 1941 r. (2)

20

LOTNICTWO

Łukasz Jaśkiewicz Brytyjskie lotnictwo strategiczne do 1945 r. (2)

36

MONOGRAFIA PANCERNA

Tomasz Szulc Radziecki czołg średni T-55 i jego wersje oraz pojazdy pochodne

54

WOJNA W POWIETRZU

Tomasz Szlagor Lotnictwo aliantów w walkach o Birmę (2)

70

ARTYLERIA

Jędrzej Korbal Zamknąć górny pułap. Polska ciężka artyleria przeciwlotnicza 1930-1939 (1)

www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria

85

3


Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński

SOMUA S35.

Najlepszy czołg francuski 10 maja 1940 r. Francja mogła rzucić do walki 3254-3383 czołgów przeciwko 2439-2445 niemieckim. Większość francuskiego sprzętu pancernego stanowiły modele pozostawiające bardzo wiele do życzenia. Był wśród nich jeden wyjątek – czołg kawaleryjski SOMUA S35.

S

OMUA S35 miał wszystkie cechy charakteryzujące dobre czołgi, które sprawdziły się na polach bitewnych II wojny światowej. Był przyzwoicie opancerzony i uzbrojony, a do tego dysponował wystarczającą mobilnością – dobrą prędkością marszu pozwalającą na szybkie działania rajdowe i dużą zdolnością do pokonania terenu w razie potrzeby rozwinięcia natarcia na pozycje przeciwnika. Do 22 czerwca 1940 r., wyprodukowano 430 czołgów tego typu, z czego 288 wykorzystano do sformowania trzech lekkich dywizji zmechanizowanych (związków taktycznych mających zastąpić dywizje kawalerii), a pozostałe stanowiły rezerwę. Głównym konstruktorem czołgu był inż. Auguste Eugène Brillié (1863-1940), człowiek dość niezwykły. Był nie tylko konstruktorem francuskich czołgów i samochodów ciężarowych, ale wraz z przemysłowcem Gustave Gobron, opracował również pierwszy na świecie tłokowy silnik płaski (w układzie „bokser”). Eugène Brillié był także twórcą pierwszego francuskiego czołgu z okresu I wojny światowej– Schneider CA. Klęska Francji w 1940 r. była szokiem. Teoretycznie francuski potencjał militarny wcale nie był mniejszy od niemieckiego. Wojska Francji miały pod bronią blisko 3 300 000 żołnierzy, niemal dokładnie tyle samo co Niemcy, a przecież na kontynencie znalazł się też 4

Brytyjski Korpus Ekspedycyjny i w walkach wzięły także udział siły zbrojne Belgii i Holandii. W artylerii same tylko wojska francuskie i brytyjskie miały niemal dwukrotną liczebną przewagę nad przeciwnikiem. Ustępowały Niemcom jedynie pod względem liczby samolotów, ale przecież to nie tylko przewaga w lotnictwie, ani nawet nie przede wszystkim, zdecydowała o spektakularnym zwycięstwie III Rzeszy nad Czwartą Republiką. Przyczyn francuskiej klęski w 1940 r. należy szukać raczej w niskim morale społeczeństwa i broniących go żołnierzy, ale przede wszystkim w fatalnej doktrynie użycia sił zbrojnych. Odzwierciedleniem doktryny była m.in. konstrukcja francuskich czołgów, w znacznej większości przeznaczonych do wsparcia piechoty w typowej wojnie okopowej. SOMUA S35 była chlubnym wyjątkiem, dlatego historia powstania i rozwoju oraz użycia tego czołgu jest warta przypomnienia.

Bataille Conduit – czyli jak wyciągnięto fałszywe wnioski Bataille Conduit, czyli metodyczna bitwa, to hasło przewodnie francuskiej myśli wojskowej w latach międzywojennych. I wojna światowa była dla francuskich wojskowych dużym szokiem. Nie spodziewano się krwawej wojny okopowej, oczekiwano, jak w przypadku wojny z Prusami w 1870 r., działań manewrowych, prowadzonych zgrupowaniami piechoty, z kawaleryjskimi zagonami. Siła ognia ówczesnego wojska, w tym niespotykana siła niszcząca karabinów maszynowych i szybkostrzelnej artylerii, pojawienie się samolotów prowadzących wysoce efektywne rozpoznanie, mogących atakować bezpieczne dotąd obiekty tyłowe, a także czołgów, które wpłynęły na zmianę organizacji natarcia, całkowicie zmieniały obraz pola walki. Dlatego trzech klasycznych

Pierwszym czołgiem francuskim był Schneider CA zaprojektowany i zbudowany pod kierunkiem inż. Auguste Eugène Brillié. Później ten sam konstruktor stworzył czołg SOMUA S35.


MONOGRAFIA PANCERNA

było określone, czy mają to być pojazdy kołowe, czy gąsienicowe, raczej dyktowały to wymagania oraz zadania, jakie miały wykonywać poszczególne z nich. Po opracowaniu szczegółowej koncepcji, wymagania na wymienione wozy zostały opublikowane 16 stycznia 1932 r. Do kategorii AMC, w której plasował się czołg SOMUA S35 jeszcze wrócimy, ale warto opisać tu kategorie AMR i AMD, by lepiej zrozumieć umiejscowienie czołgów SOMUA S35 w systemie walki tworzonym przez kawalerię francuską w maju 1940 r. AMR miały być lekkimi, szybkimi wozami rozpoznawczymi, przeznaczonymi do prowadzenia obserwacji pola walki lub obserwacji prowadzonej w głębi terytorium kontrolowanego przez przeciwnika. Miały

łów przeciwnika, tocząc walkę z napotkanym tam nieprzyjacielem. Miały też być używane do osłony skrzydeł pozostałych pododdziałów kawalerii, do eskortowania szlaków komunikacyjnych i innych zadań. Generalnie rozpoznanie prowadzone przez pojazdy AMD miało być wykonywane na rzecz całego ugrupowania wojsk lądowych, zabezpieczając potrzeby raczej planowania operacyjnego, a nie taktycznego. Było to rozpoznanie dające wgląd w ugrupowanie przeciwnika na większą głębokość oraz prowadzone jako forpoczta natarcia. Miały więc to być szybkie wozy z relatywnie silnym uzbrojeniem. Wymagania na ten typ w 1935 r. spełniły kołowe wozy pancerne Panhard 178 i zostały wprowadzone do uzbrojenia pod oficjalną nazwą Automitrail-

SOMUA S35 z pancerzem przebitym 37-milimetrowym pociskiem. Niemieckie 37 mm armaty przeciwpancerne holowane i stanowiące uzbrojenie czołgów Panzer III miały duże problemy z przebiciem pancerza SOMUA S35, ale z bliskiej odległości było to możliwe, nawet z przodu.

one zabezpieczać potrzeby własne kawalerii w zakresie informacji o przeciwniku, dlatego ich rozpoznanie było bardziej obserwacją pola walki, oraz zwiadem na niewielką głębokość. Z założenia AMR nie miały prowadzić walki, a w razie natknięcia się na nieprzyjaciela, bądź wykrycia przez niego, miały się wycofać i zerwać kontakt, korzystając z przewagi prędkości. Miały też mieć uzbrojenie, służące wyłącznie do samoobrony. W tej klasie pojazdów zbudowano czołgi lekkie (tankietki) Renault VM, bazując na podwoziu lekkiego ciągnika gąsienicowego Renault UE. Kolejne prototypy powstały na zmodernizowanym podwoziu i w 1933 r. wóz został przyjęty do uzbrojenia jako Automitrailleuse de Reconnaissance Renault modèle 1933, czyli AMR 33. Łącznie zbudowano 115 seryjnych wozów, które trafiły do kompanii rozpoznawczych w batalionach zmotoryzowanych, wprowadzanych do dywizji kawalerii. Kiedy w ramach kawalerii powstały lekkie dywizje zmechanizowane, wozy AMR stanowiły sprzęt kompanii rozpoznawczych ich batalionów piechoty zmotoryzowanej (zmotoryzowanych dragonów). Jego następcą był AMR 35, który powstał w nieco większej liczbie 167 wozów, nie licząc jego innych odmian. Ogólnie jednak czołgi AMR okazały się nieudane, miały bowiem słabe opancerzenie i uzbrojenie, a starć z przeciwnikiem w praktyce nie było tak łatwo uniknąć, prędkość nie zawsze była pomocna. Wozy kategorii AMD miały prowadzić rozpoznanie walką, prowokować przeciwnika do ujawniania swoich pozycji, miały też dokonywać głębokiej penetracji ty10

dodać, że po wielu reorganizacjach istniejące dywizje kawalerii, które po ostatnich reorganizacjach z 1939 r. nazwano lekkimi dywizjami kawalerii (Division Légère de Cavalerie), też miały w swoim składzie elementy zmechanizowane, podobnie jak tworzone od 1935 r. lekkie dywizje zmechanizowane. Różnica polegała na tym, że lekka dywizja zmechanizowana (Division Légère Mécanique) miała w swoim składzie dwie lekkie brygady zmechanizowane (Brigade Légère Mécanique) i pułk artylerii zmotoryzowanej (Régiment d’Artillerie Tractée Tous-Terrains), zaś lekka dywizja kawalerii – jedną brygadę konnej kawalerii (Brigade de Cavalerie), jedną brygadę zmechanizowaną (Brigade Légère Mécanique) i pułk artylerii konnej (Régiment d’Artillerie). Poszczególne lekkie brygady zmechanizowane też miały inną strukturę, w lekkiej dywizji zmechanizowanej bowiem były dwie różne lekkie brygady zmechanizowane, a jeszcze inna była w lekkiej dywizji kawalerii. Zacznijmy od tej ostatniej. Lekka brygada zmechanizowana w lekkiej dywizji kawalerii miała pułk wozów pancernych (Régiment d’Autos-Mitrailleuses) składający się ze szwadronu (kompanii) samochodów pancernych AMD Panhard 178, szwadronu czołgów AMC z czołgami Hotchkiss H35 oraz dwóch szwadronów motocyklowych. Drugim elementem składowym takiej brygady był pułk zmotoryzowanych dragonów (Régiment de Dragons Portés) złożony z dwóch batalionów zmotoryzowanych, a w każdym był szwadron (kompania) czołgów rozpoznawczych AMR, szwadron piechoty zmotoryzowanej i szwadron wsparcia z moździerzami, armatami przeciwpancernymi oraz karabinami maszynowymi. Razem dawało to dwa szwadrony czołgów AMR, szwadron czołgów AMC, szwadron samochodów pancernych AMD, dwa szwadrony moto-

SOMUA S35 porzucony przez załogę. Większość czołgów tego typu wpadło w niemieckie ręce w stanie mniej lub bardziej uszkodzonym, ale w większości nadającym się do naprawienia.

leuse de Découverte Panhard modèle 1935. Do maja 1940 r. wyprodukowano i wprowadzono do użycia 480 pojazdów tego typu. Pojazdy AMD, w lekkich dywizjach zmechanizowanych stanowiły wyposażenie pułku rozpoznawczego (Régiment de Découverte) który występował w jednej z dwóch lekkich brygad zmechanizowanych (w brygadzie zmotoryzowanej) obok pułku zmotoryzowanych dragonów, w dywizjach kawalerii zaś weszły w skład Régiment d’Autos-Mitrailleuses, czyli pułku pancernego brygad zmotoryzowanych. Dla wyjaśnienia warto

cyklistów, dwa szwadrony piechoty zmotoryzowanej i dwa szwadrony wsparcia. Dla odmiany w lekkiej dywizji zmechanizowanej były dwie, jeszcze inne lekkie brygady zmechanizowane. Jedna z nich była de facto brygadą czołgów z dwoma pułkami czołgów (Régiment de Combat), zwanych tradycyjnie pułkami kirasjerów bądź dragonów Taki batalion, czyli „pułk kirasjerów” składał się z czterech kompanii, po 22 czołgi w każdej (cztery plutony po pięć czołgów i dwa czołgi w dowództwie). Kolejne trzy czołgi występowały w dowództwie grupy


Władimir Bieszanow

Artyleria polowa RKKA do 1941 r. 2

Ostatecznie w drugiej pięciolatce Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona, z klasycznych systemów artyleryjskich, otrzymała trzy działa o wątpliwych zaletach – półuniwersalną 76,2 mm armatę dywizyjną F-22, 152 mm armatohaubicę ML-20 oraz wolną i delikatną 152 mm armatę dalekonośną Br-2.

W

tym samym czasie opracowano i wprowadzono do masowej produkcji amunicję artyleryjską różnego przeznaczenia. Konstruktorzy biura CKB-22 Rdułtowski, Wasiljew, Kondratjew, Ponomariow stworzyli głowicowe i denne zapalniki typu RGM, KT, MD, MG, zapalnik czasowy T-3. Do wojsk dostarczono przyrządy obserwacyjne, kierowania ogniem, przygotowania danych do strzelania i topogeodezyjnego zabezpieczenia – lornety B-6, BW, BS, B-2 i B-3; lornety nożycowe BST-2 i AST; peryskopy PDN-2 i PBU, busole peryskopowe AB-1; dalmierze DP, DK i DD-1, teodolity TS, TS-2, TT-2 i TT-30. Pododdziały rozpoznania artyleryjskiego wyposażano w namierniki dźwiękowe, przeznaczone do określenia współrzędnych nieobserwowanych baterii przeciwnika na podstawie dźwięku ich strzałów a także zabezpieczenia strzelania własnej artylerii na podstawie odgłosów rozrywających się pocisków. Jednym z najważniejszych i najbardziej złożonych zadań automatyki i telemechaniki tych lat było stworzenie przyrządów kierowania ogniem artylerii przeciwlotniczej do zwalczania celów powietrznych 20

(PUAZO). Głównym elementem systemu tego typu było mechaniczne urządzenie – centralny przyrząd, w którym, na podstawie danych, napływających z środków obserwacji, rozwiązywane było zadanie spotkania się pocisku z celem i były określane współrzędne punktu celowania. Wyniki obliczeń w postaci kątów naprowadzania w płaszczyźnie poziomej i pionowej oraz nastawy czasu zwłoki zapalnika, były przekazywane do baterii przeciwlotniczej, co pozwalało znacznie zwiększyć

celność strzelania i przejść od ognia zaporowego do strzelania w punkt wyprzedzony. W 1932 r. dla kierowania ogniem baterii 76,2 mm armat przeciwlotniczych w Akademii Artyleryjskiej RKKA pod kierunkiem Kruze opracowano przelicznik artyleryjski PUAZO-1. Podstawą jego działania było założenie, że cel leci ze stałym kursem i prędkością na niezmiennej wysokości, zadanie spotkania było rozwiązywane metodą geometryczną. Azymut i kąt podniesienia

Praca bojowa obsługi przyrządu kierowania ogniem artylerii przeciwlotniczej PUAZO-3.


Łukasz Jaśkiewicz

2

Brytyjskie lotnictwo strategiczne do 1945 r. W styczniu 1940 r. RAF wysłały do Francji kilkanaście dywizjonów, które utworzyły British Air Force in France (BAFF). Jednocześnie podzielono je na Air Component, który miał wspierać brytyjski Korpus Ekspedycyjny oraz Advanced Air Striking Force (AASF), siły które miały stacjonować na francuskich lotniskach i stwarzać strategiczne zagrożenie dla Niemiec. To była jednak tylko teoria...

K

ażdy w RAF wiedział, że jednostki AASF (osiem dywizjonów Battle i dwa Blenheim – dodane później) posiadają najgorsze i nienadające się do działań strategicznych bombowce i nie zostaną tak wykorzystane, ponieważ rząd nie wyrażał ciągle zgody na bombardowania strategiczne. Był to swoisty „oddział straceńców” RAF-u, który pierwszy miał zostać rzucony w ogień walk powietrznych na naprawdę dużą skalę. Reszta Bomber Command spokojnie przysposabiała się do nocnych lotów i stała w gotowości do rozpoczęcia strategicznych działań przeciwko niemieckiemu przemysłowi. To również była tylko teoria, bo raz, że siły te nie miały po prostu takich zdolności, ale tego jeszcze ich dowódcy nie wiedzieli, albo nie chcieli wiedzieć, a dwa, wymogi na dobre rozprzestrzeniającej się wojny miały stale odciągać bombowce strategiczne od pełnego zaangażowania w ich główne zadania. Gdy siły Bomber Command stacjonujące na Wyspach Brytyjskich, palące się do działań strategicznych, zostały najpierw wciągnięte w działania wspierające 36

Sir Charles Portal, szef Sztabu Lotnictwa przez większość wojny i po lordzie Trenchardzie drugi najważniejszy propagator idei nalotów powierzchniowych.

front (atak na transport), AASF atakując niemieckie wojska i mosty na Mozie wykrwawiały się i malały dosłownie z dnia na dzień: już 12 maja z wyjściowej siły 135 maszyn pozostało im ich 72, 14 maja zaś, w dniu najintensywniejszych działań, z 71 samolotów wysłanych do walki powróciło tyko 31… Podobno AM Arthur Barrat, głównodowodzący BAFF, na wieść o tym zalał się łzami (co nie dziwi) – kolejni wyżsi oficerzy RAF-u poznawali twarde realia nowoczesnej wojny powietrznej, w której w walce z dobrze dowodzonym i zdeterminowanym przeciwnikiem można było bardzo szybko wytracić całe swoje siły.

Prawie równocześnie z rozpoczęciem wielkiej niemieckiej ofensywy w Europie rozpoczęły się również brytyjskie strategiczne bombardowania nieprzyjacielskich miast prowadzone w ramach tzw. nalotów precyzyjnych. Bomber Command nocą z 11 na 12 maja wysłało nad München Gladbach (obecnie: Münchengladbach) 37 lekkich i średnich bombowców, które miały zaatakować cele przemysłowe i transportowe; w nalotach tych śmierć poniosły cztery osoby, w tym jedna Angielka1. Teraz pozbyły się skrupułów już obie strony – Luftwaffe miała uprzednio na sumieniu strzelanie do spadochroniarzy oraz zbombardowanie Wielunia, Frampola i Warszawy (by wymienić tylko te najlepiej znane przykłady), choć względem państw zachodnich utrzymywała ciągle „dżentelmeńską” postawę. Co zaś się tyczy Bomber Command, na przejście do tych działań, które jeszcze tak niedawno uważano za nielegalne, złożyło się kilka czynników. Najważniejszym była zmiana rządu w Wielkiej Brytanii, która przypadkowo zgrała się z niemiecką ofensywą na kontynencie. Nowy premier, Winston Churchill, już w czasie I wojny światowej opowiadał się za atakowaniem celów przemysłowych położonych w miastach. Już 12 maja 1940 r. nowy Gabinet zaczął rozpatrywać zalety rozpoczynania „nieograniczonej wojny powietrznej” i ostatecznie 15 maja upoważnił sir Charlesa Portala do prowadzenia działań strategicznych przeciwko niemieckim celom militarnym, a ten zatwierdził planowane w dyrektywie ataki na cele paliwowe i kolejowe. Miano również nadzieję, że naloty te sprowokują niemiecki odwet, który ściągnie Luftwaffe znad linii frontu we Francji i Holandii nad Wielką Brytanię – tak więc za decyzją o rozpoczęciu nalotów stało również


Tomasz Szulc

Radziecki czołg średni T-55

i jego wersje oraz pojazdy pochodne Opracowanie czołgu T-54 było znaczącym sukcesem radzieckich konstruktorów i przemysłu. Był prosty, bardzo niezawodny, doskonale nadawał się do masowej produkcji. Równocześnie jego opancerzenie i siła ognia wyraźnie przewyższały czołgi poprzedniej, wojennej generacji. To właśnie T-54 stał się symbolem radzieckiej powojennej potęgi pancernej. Na dodatek wóz miał spory potencjał modernizacyjny. Bez trudu zaopatrzono go w jedno-, a potem dwupłaszczyznowy stabilizator armaty, zainstalowano proste przyrządy noktowizyjne, zabezpieczono załogę przed działaniem broni masowego rażenia. Realne były także dalsze modernizacje, nad którymi pracowano równolegle z produkcją kolejnych wersji T-54. Z czasem, głównie z powodów propagandowych, zdecydowano o nadaniu kolejnej wersji nowego numeru – tak powstał T-55. Detale układu jezdnego czołgu T-55 ze starymi gąsienicami.

54

H

istoria powstania akurat tej wersji T-54 była dość nietypowa. W biurze konstrukcyjnym fabryki nr w Niżnym Tagile dokonano następnej, stosunkowo niewielkiej modernizacji czołgu T-54B nadając mu oznaczenie „Obiekt 137G2M”. Dwa prototypy zbudowano w Niżnym Tagile bez zamówienia ze strony ministerstwa „na cześć 40 rocznicy rewolucji”, co było sposobem na obejście formalnych procedur i postawienie potencjalnego użytkownika przed faktem dokonanym. Było to sprawą życia lub śmierci dla biura, które skompromitowało się nieudanym projektem „140” i zostało oficjalnie pozbawione prawa do prowadzenia samodzielnych prac konstrukcyjnych (patrz WiT Historia nr 2/18). Inżynierem prowadzącym projekt był początkowo K. Dobruskies, a potem J. Lewkowskij. „Jubileuszowe czołgi” skierowano na próby poligonowe już pod koniec 1957 r. W wyniku ich pomyślnego przebiegu wozom nadano nowe oznaczenie: „Obiekt 155” i błyskawicznie, bo 8 maja 1958 r. decyzją Rady Ministrów nr 9493-230 przyjęto do uzbrojenia jako T-55. Wcześniej to oznaczenie planowano zastosować dla „Obiektu 139”, czyli T-54 z mocniejszym silnikiem, armatą D-54 i peryskopowym celownikiem T-2S. Jego prototyp powstał w 1955 r. Zmiany, wprowadzone w porównaniu z T-54B były niewielkie. Znaczna część z nich została wcześniej wypróbowana na prototypach, które nie weszły do produkcji. Np. kombinowane zbiorniki paliwa – stelaże dla amunicji po raz pierwszy pojawiły się na czołgu, nazwanym T-54M i testowanym w 1954 r. Na tym samym wozie testowano nowe koła bieżne i napinające, które znalazły zastosowanie w T-55. Najbardziej widoczną różnicą w porównaniu z T-54 był brak karabinu maszynowego DSzK na wieży.


Tomasz Szlagor

2

Lotnictwo aliantów w walkach o Birmę Japończycy najechali Birmę wkrótce po wybuchu wojny na Pacyfiku. Przełamali opór wojsk brytyjskich i chińskiego korpusu ekspedycyjnego, wspieranych z powietrza przez RAF i amerykańskich ochotników z AVG („Latające Tygrysy”). Do końca maja 1942 r., zanim nastanie pory monsunowej wymusiło wstrzymanie dalszych działań, zajęli cały kraj.

N

a tym etapie Japończycy zadowolili się przecięciem tzw. Drogi Birmańskiej – jedynego lądowego połączenia Chin z terytorium aliantów zachodnich, którą wcześniej płynęła wojskowa pomoc dla generalissimusa Czang Kaj-szeka. Z kolei Brytyjczy-

kom brakowało sił, by przeprowadzić lądową kontrofensywę na teren Birmy. Ich ewakuowane stamtąd, zdziesiątkowane dywizje musiały pozostać w Indiach, gdzie narastające wśród Hindusów antykolonialne nastroje groziły wybuchem rewolty. Z tego względu podczas kolejnej rundy zmagań o Birmę kluczową rolę odegrało lotnictwo.

Czerwiec–sierpień 1942 r. W połowie 1942 r., mimo notorycznie trudnych warunków atmosferycznych, doszło do kilku wartych odnotowania wydarzeń w powietrzu. 18 czerwca sześć myśliwców Curtiss Mohawk Mk IV z 5. Sqn, po starcie z Dinjan w regionie Asam, odprowadziło nad Birmę trzy Blenheimy ze 113. Sqn. Bombowce, których celem było lotnisko w Myitkyinie, wykonały zadanie, ale w drodze powrotnej, w trakcie przebijania się przez

F/O Tim Meyer ze 155. Sqn RAF w kokpicie swojego Mohawka Mk IV o imieniu „Joe Soap II”. Samolot jest uzbrojony w podskrzydłowe bomby odłamkowe o masie 20 lb (9 kg).

70

burzowe chmury, jeden rozbił się o górę. S/Ldr Cliffton Harper (Kanadyjczyk) i jego załoga zginęli. Rankiem 23 czerwca sześć Blenheimów, po trzy z 60. i 113. Sqn, przeprowadziło nalot na lotnisko w Akyab (obecnie Sittwe) – stolicy regionu Arakan, położonego przy granicy z Indiami (obecnie z Bangladeszem). Także tym razem jeden z bombowców już po opuszczeniu rejonu celu przepadł bez śladu. Ponadto dywizjony RAF zaangażowano w tłumienie lokalnych buntów. Chociaż były to loty mające na celu jedynie demonstrację siły, podczas jednego z nich w rejonie miasta Goya rozbił się Blenheim ze 113. Sqn. Jego pilot zginął; pozostałych dwóch członków załogi zamordowali uczestnicy zamieszek. Po południu 20 sierpnia pięć Mohawków z 5. Sqn, uzbrojonych w podskrzydłowe bomby o masie 20 lb (9 kg), wyprawiło się w rejon Yuwa i Mawlaik na pograniczu Indii i Birmy. Tam wpadli na pojedynczy samolot rozpoznawczy – Ki-36 Ida z 89. Chutai. Zadaniem jego załogi, w składzie kpt. Kiyoshi Nagasawa (pilot) i por. Takumi Kitajima (obserwator), było rozpoznanie lotnisk w rejonie przygranicznych miast Imphal i Kohima. Sierżant Stuart Garnett odrzucił bomby i zaatakował, zaskakując japońską załogę. Obserwator zginął od pierwszej serii; pilot uratował się skokiem na spadochronie. Pod koniec sierpnia nastąpiła stopniowa poprawa pogody. Do tego czasu RAF zebrał w Indiach sześć dywizjonów Hurricane’ów Mk IIB i Mk IIC (67., 135., 136., 146., 607. i 615. Sqn), jeden Mohawków (5. Sqn), trzy Blenheimów Mk IV (34., 60. i 113. Sqn) oraz po dwa Wellingtonów (99. i 215. Sqn), Hudsonów (62. i 353. Sqn) i Lysanderów (20. i 28. Sqn), a także jeden dywizjon transportowy (31. Sqn, samoloty DC-2 i DC-3) i jeden rozpoznania fotograficznego (3. PRU, latający na Hurricane’ach i Mitchellach, niedługo później przemianowany na 681. Sqn). Obecność amerykańskiego lotnictwa w Indiach, mimo formalnego istnienia w tym kraju 10. AF (Armii Powietrznej USAAF), była nadal znikoma. Dla Amerykanów


WOJNA W POWIETRZU

Samoloty myśliwskie Hurricane Mk IIC z 67. Sqn RAF w Chittagong.

z 67. Sqn, zestrzelony przez eskortujących bombowce pilotów 50. i 64. Sentai. Wieczorem tego dnia i ponownie nazajutrz 99. Sqn przeprowadził nalot, siłami sześciu, siedmiu Wellingtonów, na lotnisko w Heho, za każdym razem tracąc po jednej załodze. 5 kwietnia nad Meiktilę nadleciało dziewięć Blenheimów z 11. Sqn, którym towarzyszyło kilkanaście Hurricane’ów z 79., 135. i 607. Sqn. Zrządzeniem losu, krótko wcześniej lotnisko w Meiktili opuściła, kierując się nad Maungdaw, wyprawa 8. Sentai pod eskortą Oscarów z 50. Sentai. Brytyjczycy nie zastali więc w rejonie celu myśliwców przeciwnika – oprócz jednego. W bazie przebywał sierż. Kazuo Fujii, który dochodził do siebie po obrażeniach odniesionych w (drugim) zderzeniu w powietrzu. Na widok przeciwnika wystartował w pojedynkę przeciwko całej wyprawie. Ostrzelany przez F/O Roda Bowesa (Australijczyka) z 79. Sqn, zdołał wylądować, ale z powodu ran zmarł w szpitalu. Być może to właśnie brawurowy atak Fujii’ego wprowadził zamieszanie w szykach Blenheimów, gdyż dwie maszyny na czele formacji zderzyły się i obie, sczepione razem, runęły na ziemię, natomiast pozostałe załogi chybiły celu – bomby spadły poza lotniskiem. W kolejnych dniach trudne warunki atmosferyczne ograniczyły działania lotnicze obu stron. Rankiem 9 kwietnia dziewięć Hurricane’ów z 67. Sqn wystartowało, z zaledwie pięciominutowym wyprzedzeniem, naprzeciw zbliżającym się samolotom nieprzyjaciela. Nabierając wysokości, Brytyjczycy zdążyli się wspiąć na około 2400 stóp (700 m), gdy z góry runęło na nich 16 Oscarów z 64. Sentai. Zginęli S/Ldr Jack Bachmann i F/O William Christiansen. Po południu 20 kwietnia Japończycy uderzyli dalej na północ, gdzie panowała lepsza pogoda – 27 Ki-21 Sally z 12. i 98. Sentai, osłanianych przez 19 Oscarów z 50. i 64. Sentai, wzięło na cel lotnisko w Imphal. Także tu poderwane na przechwycenie myśliwce wystartowały za późno. Piloci Mohawków ze 155. Sqn dotarli na wysokość 16 000 stóp (4900 m) i wciąż znajdowali się poniżej bombowców, gdy Ki-43 eskorty, krążące na wysokości 24 000 stóp (7300 m), ruszyły w dół do ataku. Zginęli zestrzeleni F/Sgt James Simpson i F/Sgt H. T. Freeman. Nazajutrz Japończycy wrócili nad Imphal i chociaż ponownie zbombardowali cel, tym 78

razem piloci 155. Sqn przynajmniej zdążyli się wspiąć na 27 000 stóp (8200 m) – ponad myśliwce eskorty z 64. Sentai, które mimo to podjęły walkę. W tej potyczce żadna ze stron nie straciła samolotu. Pod koniec miesiąca japońskie lotnictwo w Birmie przeniosło uwagę na amerykańskie bazy w Chinach. Do tego czasu brytyjskie wojska w Arakanie wycofały się pod naporem kontratakującego przeciwnika na pozycje wyjściowe.

Maj–wrzesień 1943 r. 1 maja dziewięć Liberatorów z 7. BG, bombardując statki na redzie portu w Rangunie, napotkało grupę Ki43 z 64. Sentai. Jeden z asów tej jednostki, sierż. Miyoshi Watanabe, wziął na cel samolot Lt. Roberta Kavanagha. Atakując frontalnie, Watanabe znokautował dwa silniki, ale jego samolot także został trafiony. Zawrócił i staranował śmigłem tylną wieżyczkę bombowca, następnie wylądował awaryjnie! Uszkodzony bombowiec, dobity przez dwóch innych pilotów 50. Sentai, przyziemił

na polu ryżowym. Zginęło dwóch członków jego załogi; pozostali trafili do niewoli. Chociaż po tym dniu 64. Sentai zatrzymano do obrony Rangunu, dywizjony myśliwskie RAF nadal ponosiły nieproporcjonalnie wysokie straty z rąk pilotów drugiej jednostki Ki-43 w Birmie – 50. Sentai. 2 maja 20 Oscarów osłaniało 15 Ki-48 Lily z 8. Sentai, które zbombardowały wysunięte lotnisko polowe w Dohazari. Przeciwko tej wyprawie Brytyjczycy poderwali dziewięć Hurricane’ów ze 136. i 146. Sqn, ale jedynym efektem ich interwencji było zestrzelenie F/O Johna Hendersona, który zginął. Tymczasem marszałek Richard Peirse, dowódca RAF w Indiach, odmówił przyjęcia Spitfire’ów. Argumentował, że Hurricane (który w roli myśliwca był przestarzały już w 1940 r.), z jego solidniejszą konstrukcją i szeroko rozstawionym podwoziem, lepiej nadaje się do działań z prymitywnych lądowisk w birmańskiej dżungli. Ta decyzja kosztowała życie niejednego pilota RAF. 6 maja por. Hirao Yukimoto z 64. Sentai przechwycił nad południową Birmą Lightninga F-4 z 9. PRS, amerykańskiego dywizjonu rozpoznania fotograficznego. Celną serią znokautował jeden silnik, ale wtedy jego broń zacięła się. Wówczas zrównał się z przeciwnikiem i zaczął mu wygrażać pistoletem! Pilot Lightninga, 2/Lt. Donald Humphrey, na znak kapitulacji zamachał chusteczką, po czym przyziemił na polu ryżowym i trafił do niewoli. Yukimoto nie nacieszył się długo swoim sukcesem. 11 maja, podczas odpierania nalotu 7. BG na rafinerię w Syriam na przedmieściach Rangunu, został trafiony ogniem obronnym. Gdy próbował wylądować awaryjnie, jego samolot, ciągnąc za sobą strużki benzyny z przestrzelonych zbiorników, zapalił się i eksplodował. 15 maja większość japońskich myśliwców w Birmie wyruszyła razem z bombowcami nad Chiny, gdzie celem nalotu była amerykańska baza w Kunmingu. Kiedy więc osiem Hurricane’ów z 67. Sqn wpadło nad lotnisko w Kangaung, by je ostrzelać, do walki z nimi stanął tylko sierż. Jukichi Sugawara z 50. Sentai – u którego (podobnie jak wcześniej w przypadku sierż. Fujii’ego)

Vultee Vengeance jednego z dywizjonów RAF w Birmie. Na pierwszym planie wózek z bombami o masie 500 lb (227 kg).


Jędrzej Korbal

1

Zamknąć górny pułap. Polska ciężka artyleria przeciwlotnicza 1930-1939 Udany kontrakt ze szwedzkim Boforsem i rozpoczęcie produkcji armat 40 mm w Polsce pozwalały na stworzenie przeciwlotniczego parasola nad wielkimi jednostkami WP na polu bitwy. Już wcześniej jednak zdawano sobie sprawę, że potrzebne będą również armaty większego kalibru, o wyraźnie wyższym pułapie skutecznego ognia.

P

o intensywnej kwerendzie przeciwlotniczych konstrukcji zagranicznych starania o zakup tego typu sprzętu rozpoczęto u progu lat 30-tych we Francji. Właśnie tam mieściły się cieszące się ogólnoświatową renomą zakłady Schneider czy Puteaux. Jak się miało okazać, mimo początkowego optymizmu, kredytowe ustalenia były chwiejne, a sojusznicza ścieżka zakupowa na tyle kręta, że umiejętne poruszanie się po niej obarczone było dużym ryzykiem i wymagało dyplomatycznego wyczucia.

przeciwlotniczych starając się ocenić, która z konstrukcji wydaje się najlepsza. Weryfikując kluczowe parametry sprzętu (prędkość początkową, donośność, masę działa, kształt podwozia itd.) ustalono, że najkorzystniej względem licznych, choć w większości istniejących tylko na papierze, projektów brytyjskich (Vickers, Breadmore) wypadają odpowiedniki francuskie (Schneider) oraz szwedzkie (Bofors). Futurystyczne wizje, jakie przedstawiała m.in. włoska firma Ansaldo nie zlalazły zwolenników nad Wisłą. Dokonano też wstępnego podziału, w którym armaty o kalibrach z za-

kresu 60-77 mm uznano za średniokalibrowe (polowe) oraz wielokalibrowe 80-150 mm (ciężkie). Ustalono też dla obu klas oczekiwane pułapy – odpowiednio 8000 i 10 000 m. Jak pokazała praktyka kolejnych lat zależność między kalibrem, a donośnością zmieniała się, a poszczególne armaty raz traktowano oddzielnie, a raz wrzucano wspólnie do jednego worka jako „armaty ciężkie” lub „armaty wysokiego pułapu”. W 1936 r. w referacie „Rozbudowa OPL” poza określeniem kalibru przyszłych armat przeciwlotniczych uporządkowano przede wszystkim oczekiwania

Armata przeciwlotnicza wz. 32 kalibru 75 mm. Najnowocześniejsza z seryjnie wytwarzanych we Francji armat tego typu.

Czego szukamy? Całościowe opracowania na temat rozwoju artylerii przeciwlotniczej w Europie wraz z oceną znanych polskim wojskowym papierowych projektów (znacznie rzadziej faktycznych prototypów) powstawały już pod koniec lat 20-tych. Zebrano szereg informacji o wszystkich najważniejszych producentach i typach armat 85


ARTYLERIA

Swój do swego po swoje Podobnie jak to miało miejsce w przypadku poszukiwań ciągników dla nowoczesnej artylerii przeciwlotniczej, czyli konkurencji C4P vs Latil M2TL / FN 4M63c, jak i w zakresie armat sprawy toczyły się dwutorowo. Choć do zakupów zagranicznych przywiązywano dużą wagę i wiązano z nimi liczne nadzieje, to opracowana w kraju własna konstrukcja miała stanowić istotny element obrony przestrzeni powietrznej państwa. Pod koniec lat 20. prowadzono rozmowy z amerykańską firmą L.L. Driggs Ordnance & Engineering Company jednak nie udało się uzyskać na tej drodze planowanych 70 dział. W październiku 1933 r. Zakłady Starachowickie otrzymały polecenie skonstruowania działa nowej generacji, zdolnego zwalczać coraz szybsze i trwalsze statki powietrzne nieprzyjaciela, latające na coraz większych wysokościach. Projekt powstał szybko, bo zaledwie pół roku później w DepUzbr. MSWojsk. dyskutowano już poszczególne rozwiązania i sporządzano listę poprawek, których wprowadzenie doprowadziło do akceptacji całej konstrukcji 29 listopada 1934 r. Niespełna rok później dwa prototypowe egzemplarze oddano do prób, a w tym samym miej więcej czasie polska komisja pierwszy raz oglądała we Francji armatę Schendiera wz. 4. Niestety, pomimo doświadczenia jakim mogły wykazać się Zakłady Starachowickie, produkcja armat 75 mm nowego wzoru napotykała szereg trudności. Wojsko w dążeniu do uzyskania idealnego sprzętu mnożyło poprawki, a sami konstruktorzy również nie stronili od dodatkowych zmian. Do listopada 1936 r. zlecono usunięcie wszystkich wad, co nie przeszkodziło w zamówieniu pierwszych szesnastu armat jeszcze w lipcu tego roku i wypłaceniu Zakładom Starachowickim z góry niemal połowę całej kwoty umownej. Równocześnie polecono wykonawcy opracowanie wersji półstałej (jednoosiowej) działa, którą przekazano armii jeszcze w czasie letnich ćwiczeń kolejnego roku (oficjalnie 1 lipca 1937 r.). Przypomnijmy, że w tym samym czasie przebywa z wizytą celową we Francji komisja ppłk. Barana. Armaty wz. 36 St spływały do jednostek z opóźnieniem, stan dostaw na początku stycznia 1939 r. był

daleki od teoretycznego rozmachu i rozdzielania dziesiątek baterii po całym kraju. Szef Oddziału I SG meldował, że na 1 kwietnia z 20 zamówionych armat wz. 36 dostarczonych zostanie 16 oraz wszystkie 28 spośród zamówionych armat wz. 37. Jedenaście baterii nie pozwalało nawet na zapewnienie w połowie osłony stołecznego „rejonu przyległego”. Realizację pierwszych dwóch zamówień na 120 armat wz. 36 i 37 planowano na koniec marca 1940 r. 9 sierpnia 1937 r. gen. do prac przy GISZ złożył na ręce Marszałka Rydza-Śmigłego „Referat w sprawie armaty przeciwlotniczej wz. 36 Starachowice”. Choć dokument streszczał przebieg prób pokazowych, w których oddano 10 strzałów to zawierał też istotne in-

duża celność, a więc mały rozrzut poziomy i pionowy; duża stateczność od której zależy celność działa; duża szybkostrzelność od 15-20 strzałów na minutę; duża donośność i pułap; zwrotność ogniowa i ruchliwość taktyczna; duża wytrzymałość sprzętu i prosta konstrukcja zapewniająca, np. łatwą wymianę lufy. Do tak sformułowanych wymogów oraz do wymienionych już wcześniej w tekście oczekiwań jeszcze z 1935 r. gen. Miller odnosił wyniki strzelań armaty starachowickiej. Ostrzał poziomy był zapewniony w peł-

Armaty wz. 38 z Zakładów Starachowickich był sprzętem pozbawionym wad modelu wz. 36 i w połączeniu z nowszym systemem kierowania ogniem stanowić mogły bardzo groźną broń.

formacje ogólne, tj. warunki jakim powinno odpowiadać nowoczesne ruchome działo przeciwlotnicze. Do podstawowych założeń zaliczano: poziome pole ostrzału 360o i podniesienie 90o; duża szybkość początkowa od 700-1000 m/s. Dla zwalczania płatowców lecących z szybkością większą aniżeli 300 km/godz., wymagana jest szybkość początkowa od 800 m/s w górę;

nym zakresie, kąt podniesienia 85o uznano za akceptowalny, gdyż tylko armata Vickersa mogła poszczycić się wynikiem 90o(Bofors i Schenider również 85o). Pomiar prędkości pocisku wykazał około 800 m/s i miał być według złożonych przez DepUzbr. MSWojsk. zapewnień podniesiony do 850 m/s bez uszczerbku dla działa. Tutaj ponownie lepszy był angielski odpowiednik (840 m/s), a szwedzki i francuski model osiągały około

Baterie armat wz. 36 St przez tydzień stanowiły podstawę obrony przeciwlotniczej stolicy, zgodnie z pierwotnymi założeniami. Następnie towarzyszyły najwyższym władzom wojskowym w trakcie ich ewakuacji na południowy wschód kraju.

97


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.