NUMER SPECJALNY 3/2019
www.zbiam.pl
W NUMERZE:
Hawker Hurricane
Maj-Czerwiec cena 18,50 zł (VAT 5%) INDEX 409138 ISSN 2450-3495
Trzy razy Fritz-X
Spadochroniarze WOS
Natychmiast po wybuchu bomby na krążowniku lekkim USS Savannah przestały działać zasilanie elektryczne, system łączności wewnętrznej, telegraf maszynowy i żyrokompasy. Wieża III ogarnięta była pożarem, drobne ogniska otaczały pokład w jej pobliżu.
Poza pięcioma samolotami Fokker F.VII/3m WOS otrzymał kilka rodzajów uzbrojenia, w tym dobrze znane ckm wz. 30 i ckm wz. 14. Spadochroniarze mieli również szanse na zapoznanie się z pistoletami maszynowymi Mors i Suomi oraz niemieckim lkm wz. 15.
INDEX: 409138 ISSN: 2450-3495
Vol. V, nr 3 (22) Maj-Czerwiec 2019; Nr 3
NUMER SPECJALNY 3/2019
www.zbiam.pl
1 NUMER SPECJALNY 3/2019
W NUMERZE:
Hawker Hurricane
Maj-Czerwiec cena 18,50 zł (VAT 5%) INDEX 409138 ISSN 2450-3495
Trzy razy Fritz-X
Spadochroniarze WOS
Natychmiast po wybuchu bomby na krążowniku lekkim USS Savannah przestały działać zasilanie elektryczne, system łączności wewnętrznej, telegraf maszynowy i żyrokompasy. Wieża III ogarnięta była pożarem, drobne ogniska otaczały pokład w jej pobliżu.
Poza pięcioma samolotami Fokker F.VII/3m WOS otrzymał kilka rodzajów uzbrojenia, w tym dobrze znane ckm wz. 30 i ckm wz. 14. Spadochroniarze mieli również szanse na zapoznanie się z pistoletami maszynowymi Mors i Suomi oraz niemieckim lkm wz. 15.
INDEX: 409138 ISSN: 2450-3495
Na okładce: Hawker Hurricane Mk I. Rys. Rafał Zalewski INDEX 409138 ISSN 2450-3495 Nakład: 14,5 tys. egz. Redaktor naczelny Jerzy Gruszczyński jerzy.gruszczynski@zbiam.pl Korekta Stanisław Kutnik Redakcja techniczna Dorota Berdychowska dorota.berdychowska@zbiam.pl Współpracownicy Władimir Bieszanow, Michał Fiszer, Tomasz Grotnik, Andrzej Kiński, Leszek Molendowski, Marek J. Murawski, Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor, Mateusz Zielonka Wydawca Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Ul. Anieli Krzywoń 2/155 01-391 Warszawa office@zbiam.pl Biuro Ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa Dział reklamy i marketingu Andrzej Ulanowski andrzej.ulanowski@zbiam.pl Dystrybucja i prenumerata office@zbiam.pl Reklamacje office@zbiam.pl Prenumerata realizowana przez Ruch S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by ZBiAM 2019 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie: www.zbiam.pl
spis treści MONOGRAFIA LOTNICZA
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński Hawker Hurricane (1)
4
WOJNA NA MORZU
Wojciech Holicki Savannah, Uganda i Warspite, czyli trzy razy Fritz-X
20
MONOGRAFIA PANCERNA
Tomasz Szulc Radziecki czołg średni T-62 (2)
30
WOJNA W POWIETRZU
Tomasz Szlagor P-38 Lightning nad Afryką Północną (1)
44
WOJSKA DESANTOWE
Jędrzej Korbal Spadochroniarze WOS
53
BROŃ PANCERNA
Tomasz Szczerbicki Francja 1940. Czołgi PSZ na Zachodzie
68
BROŃ PANCERNA
Bartłomiej Kucharski T.13, czyli belgijskie remedium na Panzerwaffe
74
ARTYLERIA
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński Niemiecka armata przeciwpancerna PaK 36 kal. 37 mm
81
RUCH OPORU
Mateusz Zielonka Narodowe Siły Zbrojne (2)
www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria
86 3
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński
1
Hawker Hurricane
Wśród samolotów myśliwskich II wojny światowej brytyjski Hawker Hurricane był prawdziwym kopciuszkiem. Od początku było wiadome, że ma on gorsze osiągi od konkurencyjnego Supermarine Spitfire, a mimo to zbudowano 14 492 Hurricane, prowadząc ich wytwarzanie do lipca 1944 r. Ten fenomen postaramy się wyjaśnić, ale warto w tym miejscu wspomnieć, że był to myśliwiec o wytrzymałej konstrukcji, prosty w produkcji i obsłudze oraz efektywny i niezawodny.
H
urricane jest produktem firmy Hawker Aircraft Limited z Kingston upon Thames, leżącego na południowo-zachodnich przedmieściach Londynu. W 1935 r. weszła ona w skład koncernu Armstrong Siddeley Development Company Limited z Coventry, stając się firmą Hawker Siddeley Aircraft, choć nadal używano marki „Hawker”. Dopiero w 1963 r., kiedy nazwę firmy nieznacznie zmieniono na Hawker Siddeley Aviation, zaczęto używać marki „Hawker Siddeley”. Choć firma nosiła nazwę Hawker od nazwiska australijskiego pilota doświadczalnego Harry Hawkera będącego jednym z trzech wspólników, którzy ją założyli w 1920 r., to głównym właścicielem faktycznie kierującym wytwórnią była jednak inna znana postać brytyjskiego przemysłu lotniczego – Thomas O. M. Sopwith. Dlaczego więc jego firma nie nazywała się Sopwith, tylko Hawker, od nazwiska drugiego człowieka w zarządzie? Dlatego, że Sopwith chciał uniknąć mylenia jej z inną wytwórnią – Sopwith Aviation Company, istniejącą w latach 1912-1920, a która była jego pierwszą firmą. Sopwith Aviation Company została założona w czerwcu 1912 r. na zachodnich obrzeżach Londynu w Brooklands. Jeszcze w końcu tego roku nastąpiła jednak przeprowadzka do Canbury Park Road niedaleko od stacji Kingston Railway Station na południowo4
Sydney Camm, wieloletni główny konstruktor firmy Hawker. Pod jego kierunkiem powstały tak słynne konstrukcje lotnicze jak Hart, Hurricane, Typhoon, Tempest, Hunter aż po samolot P.1127, który był demonstratorem technologii bojowego odrzutowca pionowego startu i lądowania Harrier.
-zachodnich przedmieściach Londynu. Tutaj zbudowano pierwszy zakład produkcyjny firmy, w miejscu określanym po prostu Kingston. Jednym z pierwszych zbudowanych samolotów był Sopwith Tabloid oblatany 27 listopada 1913 r., skonstruowany przez Fredericka Sigrista, pracującego dla Thomasa Sopwitha. Łącznie zbudowano nie mniej niż 40 maszyn w wersji lądowej. Odmiana tej konstrukcji na pływakach, znana jako Sopwith Schneider, w kwietniu 1914 r. wzięła udział w słynnych wyścigach o puchar Schneidera. Howard Pixton, zwyciężył zawody na Sopwith Schneider i był to pierwszy międzynarodowy sukces firmy. Także i ta odmiana, charakteryzująca się silnikiem o większej mocy niż Tabloid, trafiła do służby wojskowej. Schneider został zamówiony przez brytyjskie lotnictwo morskie Royal Naval Air Service (RNAS) i łącznie
zbudowano 136 samolotów tego typu. Kolejna odmiana Schneidera, Sopwith Baby, została już zamówiona w większej liczbie, zbudowano 386 takich maszyn. Spośród wyprodukowanych 100 sztuk otrzymali Włosi, 33 – Francja, 19 – Grecja i 10 Norwegia. Wybuch I wojny światowej spowodował gwałtowny rozwój firmy Thomasa O. M. Sopwitha. W czasie wojny zbudowano bowiem aż 16 000 samolotów pod marką Sopwith, choć większość z nich wyprodukowano w zakładach innych firm. Pierwszym był samolot wielozadaniowy 11⁄2 Strutter, którego produkcja przekroczyła tysiąc, choć tylko 1439 zbudowano w Wielkiej Brytanii. Większość produkcji przypada na francuskie zakłady produkujące samolot z licencji, powstało tu około 4500 maszyn tego typu dla francuskiego lotnictwa wojskowego, Aéronautique Militaire. Najbardziej jednak Sopwith zasłynął z produkcji słynnych myśliwców: Pup, Triplane, Camel i Snipe, wszystkie wychodzące spod ręki nowego konstruktora firmy, Herberta Smitha. W latach 1920-1924 Smith pomagał japońskiej firmie Mitsubishi Internal Combustion Engine Manufacturing Company z Nagoja zakładać jej oddział lotniczy, a następnie przeszedł do pracy poza sektorem lotniczym. Powojenna próba wejścia na rynek cywilny nie powiodła się, podjęto więc próbę dywersyfikacji produkcji. W związku z tym, w 1919 r. nazwę firmy zmieniono na Sopwith Aviation & Engineering Company i podjęto również produkcję motocykli. Nic z tego jednak nie wyszło i ostatecznie, po kłopotach z udziałowcami w pierwszej połowie 1920 r., w listopadzie 1920 r. firma uległa dobrowolnej likwidacji, choć faktycznie po prostu zbankrutowała. Ale jak się okazało, wcale nie był to koniec.
Firma Hawker i Sydney Camm Niemal od razu, jeszcze w końcu 1920 r., Thomas O. M. Sopwith, Harry Hawker, Frederick Sigrist i Bill Eyre założyli nową firmę, nazwaną H. G. Hawker Engineering Company. Każdy wniósł po 5000 funtów, ale Sopwith dodatkowo był właścicielem praw do nazw i konstrukcji. Siedzibą firmy znów było Brooklands, tam gdzie powstawały pierwsze Sopwithy, ale odzyskano też zakład w Kingston.
MONOGRAFIA LOTNICZA
interceptor fighters, które dyżurowały na lotnisku. Te ostatnie miały znacznie mniejszą długotrwałość lotu, ale znacznie lepsze osiągi. Pierwsze z nich mogły być 1-2-miejscowe, drugie – zdecydowanie jednomiejscowe. Na tym etapie zone fighter był Hawker Demon, a interceptor fighter – Hawker Fury. W 1934 r. projektowany samolot Hawkera miał się mieścić w tej drugiej kategorii. Na początku 1934 r. Air Ministry ogłosiło wymagania na nowy myśliwiec przechwytujący F.5/34, który byłby w stanie dogonić bombowiec lecący z prędkością 320 km/h. Cztery różne firmy
w czasie dalszego rozwoju samolotu. Jeszcze wówczas myślano o zakupie jednego typu myśliwca mającego zastąpić w służbie dwupłatowce. Bardziej zasadniczą zmianą był fakt, że w 1935 r. nastąpiło odejście od kategorii zone fighter wobec obiecujących wyników badań z pierwszymi stacjami radiolokacyjnymi. Wykrywanie wypraw przez dyżurowanie myśliwców w powietrzu stawało się więc zbędne. Dlatego Ralph Sorley zdołał wpisać w wymagania maksymalną długotrwałość lotu 1 godzina przy 15-minutowej rezerwie. Owe wymaganie pojawiło się, mimo że samo-
Hurricane IIC należące do 1. Dywizjonu RAF. Była to najliczniej produkowana wersja samolotu myśliwskiego Hawkera, z uzbrojeniem w postaci czterech działek kal. 20 mm.
zbudowały prototypy, ale nie wybrano żadnego z nich. Vickers Venom był lekkim myśliwcem osiągającym 500 km/h z silnikiem o mocy 625 KM. Bristol 146, choć miał silnik Bristol Mercury IX o mocy 840 KM, to jednak rozwijał tylko 460 km/h. Martin Baker M.B.2 oblatany dopiero w 1938 r. w ogóle był porażką, z silnikiem 1000 KM uzyskiwał 490 km/h. Jedynie Gloster F.5/34 rozwijał blisko 510 km/h z silnikiem 840 KM. Żaden z wymienionych prototypów nie wystartował przed czerwcem 1936 r. a prototypy Glostera i Martin Bakera dopiero w 1938 r. Na tym etapie nikogo już nie interesowały samoloty o takich osiągach. Skoro jednak Soreley zdołał przeforsować konkurs na nowy samolot myśliwski, to idąc za ciosem zdołał też przekonać przełożonych, że najbardziej obiecujący jest projekt Hawkera, który jednak nie uzyskał zamówienia na prototyp w ramach F.5/34. Dlatego pod koniec roku Air Ministry zatwierdziło nowe wymagania, F.36/34, które były napisane konkretnie pod projekt Sydneya Camma. Na początku 1935 r. wydano nową specyfikację, F.10/35, w której uwzględniono też projekt firmy Supermarine, przygotowany pod kierunkiem Reginalda J. Mitchella, równie uzdolnionego konstruktora jak Sydney Camm, który jednak dwa lata później, w czerwcu 1937 r., zmarł na raka w wieku zaledwie 42 lat. Ze względu na opisanie wymagań wokół konkretnej konstrukcji dziś mówi się, że Hurricane powstał na zamówienie F.36/34, a Spitfire na zamówienie F.10/35, jednak w istocie Hawker nie otrzymał żadnego kontraktu przed wydaniem F.10/35, które to wymagania były bądź co bądź uaktualnioną wersją F.36/34. Trudno ustalić, czy kontrakt na pierwszy prototyp Hawkera został podpisany tuż przed, czy tuż po wydaniu F.10/35, ale wiadomo że zapisy tego ostatniego obowiązywały również firmę Hawker
for Supply and Research) brytyjskiej Rady Lotnictwa (Air Council), organu wydającego wytyczne dla szefa sztabu lotniczego stojącego na czele RAF. Gdyby nie ci „możni protektorzy” na różnych eksponowanych stanowiskach, mjr (squadron leader) Sorley niczego by nie załatwił. Zasadnicza zmiana przyszła 21 maja 1935 r., kiedy to rząd omówił raport przedstawiony przez Air Parity Sub Committee (podkomisja ds. równowagi lotniczej). Chodziło o ocenę, na ile jest możliwe dorównanie Niemcom w zbrojeniach lotniczych. Komisji przewodniczył cywilny polityk Sir Philip Cunliffe-Lister, który jednak dwa tygodnie później, 6 czerwca 1935 r., został Ministrem Lotnictwa (Secretary for Air). To właśnie w jego raporcie napisano: firmy Hawker i Supermarine, jak zostaliśmy poinformowani, na własną rękę opracowują dolnopłaty z chowanym podwoziem oraz z klapami dla ułatwienia lądowania, o prędkości przekraczającej 300 mil/h (482 km/h). Prototypy mogłyby latać, odpowiednio, w lipcu i październiku 1935 r. Teraz o problemie wiedział rząd. Ale marszałek RAF Sir Edward L. Ellington nadal pozostawał niewzruszony. Nie chciał nawet zamawiać prototypów od obu firm, zamawiając jednocześnie prototypy samolotów bombowych. To, że w tym raporcie wspomniano o owych prototypach było działaniem Hugh Dowdinga. Już wcześniej interweniował on w sztabie RAF w sprawie obu programów nowych myśliwców, ale jedyne co na razie uzyskał, to odwiedzenie zakładów Hawkera w Kingston 10 stycznia 1935 r. przez komisję Air Ministry. Był w tej komisji komodor (gen. bryg.) Lawrence A. Pattinson, szef uzbrojenia RAF (Air Officer Commanding the Armament Group), Air Defence of Great Britain zaś reprezentował ppłk Cyril N. „Kit” Lowe.
Hurricane I z późnych serii produkcyjnych. Miały one trójłopatowe śmigła metalowe, albo ze sterowanym skokiem (dwa położenia) Hamilton-Standard, albo samonastawne o stałej prędkości obrotowej Rotol.
lot zbudowany według F.10/35 miał być uniwersalnym, czyli jedynym typem w służbie, mogącym operować zarówno w dzień, jak i w nocy. Po raz pierwszy oficjalnie wpisano też owe osiem karabinów maszynowych jako obowiązkowe uzbrojenie. Najciekawsze jest to, że napisanie tych wymagań nie gwarantowało niczego więcej, poza szansą na zamówienie jednego-dwóch prototypów. Przełożeni Sorleya i jego zwolenników w Air Ministry byli sceptyczni. Z drugiej strony, trzeba wspomnieć o owych zwolennikach. Zwykłego majora nikt by po prostu nie słuchał, nawet gdyby był on na tak decyzyjnym stanowisku jak szef sekcji opracowania wymagań. Dostałby wytyczne, których miałby się trzymać i już. Jednak wśród ludzi popierających i broniących Sorleya był marszałek RAF (gen. broni) Sir Hugh Dowding, będący wówczas członkiem ds. zaopatrzenia lotnictwa i rozwoju (Air Member
Komisja obejrzała makietę przyszłego Hurricane i wyjechała raczej pozytywnie zbudowana. Co prawda jeszcze wówczas w makiecie przewidziano zastosowanie czterech karabinów maszynowych, ale ponieważ ośmiu kaemów nie wpisano jak dotąd w żadne oficjalne wymagania (pierwszymi była specyfikacja F.10/35 wydana kilkanaście tygodni później), to nikt nie zwrócił na ten fakt szczególnej uwagi. Sydney Camm poszedł za ciosem i 21 lutego 1935 r. wysłał do Air Ministry list, w którym przedstawił obliczeniowe osiągi samolotu, określając prędkość maksymalną na 330 mil/h (530 km/h). Jak się okazało, obliczenia Camma były wyjątkowo precyzyjne, Hurricane I bowiem faktycznie rozwijał prędkość 530 km/h na wysokości 3400 m, przekraczając 520 km/h na wysokościach od 3000 m do 5100 m. W Air Ministry szybko te osiągi przeanalizowano wraz z raportem komisji makietowej 9
WOJNA NA MORZU
Wojciech Holicki
Savannah, Uganda i Warspite czyli trzy razy Fritz-X W drugiej połowie lat 30. XX wieku nadal panowało przekonanie, że o wyniku działań bojowych na morzu będą przesądzać okręty najsilniej opancerzone. Niemcy, mający dużo mniej takich jednostek niż Brytyjczycy i Francuzi, musieli liczyć na to, że w razie potrzeby różnicę pomoże zniwelować Luftwaffe. Udział Legionu Condor w hiszpańskiej wojnie domowej pozwolił im tymczasem przekonać się, że nawet w idealnych warunkach i z zastosowaniem najnowszych celowników trafienie w nieduży obiekt zdarza się rzadko, a jeszcze rzadziej, gdy jest on ruchomy.
i 22,2 m szerokości, manewrował łagodnie i z prędkością najwyżej 18 w, przy zrzucie z 6000-7000 m celnych było tylko 6% bomb, natomiast przy wysokości zwiększonej do 8000-9000 m jedynie 0,6%. Stało się jasne, że lepsze rezultaty może dać jedynie broń kierowana. Aerodynamiką swobodnie spadającej bomby, naprowadzanej na cel drogą radiową, zajął się zespół
namiki, twórca opatentowanych rozwiązań konstrukcji samolotów, np. dotyczących klap, autorytet w dziedzinie dynamiki przepływów laminarnych), który w 1938 r., gdy nadeszło nowe zlecenie z Ministerstwa Lotnictwa Rzeszy (Reichsluftfahrtministerium, RLM), miał za sobą prace nad m.in. kierowanym przewodowo pociskiem rakietowym „powietrze-powietrze”.
N
ie stanowiło to dużego zaskoczenia, więc sprawdzono w Hiszpanii także bombowce nurkujące Junkers Ju 87 i rezultaty zrzutów były dużo lepsze. Problem polegał na tym, że samoloty te miały zbyt mały zasięg, a bomby, które mogły przenosić, nie były w stanie przebić się przez pancerz poziomy do newralgicznych przedziałów atakowanych okrętów, czyli do komór amunicyjnych i maszynowni. Rozwiązaniem był zapewniający odpowiednią energię kinetyczną celny zrzut jak największej bomby (a więc niesionej przez maszynę napędzaną przynajmniej dwoma silnikami) z jak największej wysokości (co mocno ograniczało zagrożenie ze strony artylerii przeciwlotniczej). Wyniki doświadczalnych ataków doborowych załóg Lehrgeschwader Greifswald miały jednoznaczną wymowę – choć sterowany drogą radiową okręt-cel, którym był dawny pancernik Hessen, mający 127,7 m długości 20
Fritz-X podczas prób radiowego systemu kierowania na cel. W pracach, których rezultatem finalnym był nadajnik FuG 203 Kehl i odbiornik FuG 230 Strassburg, uczestniczyło wiele firm, w tym Siemens i Telefunken.
z Niemieckiego Instytutu Badań Lotniczych (Deutsche Versuchsanstalt für Luftfahrt, DVL), mającego swoją siedzibę w berlińskiej dzielnicy Adlershof. Kierował nim dr Max Kramer (rocznik 1903, absolwent politechniki monachijskiej, z tytułem doktorskim uzyskanym już w wieku 28 lat dzięki pracy naukowej z zakresu aerody-
Realizacja zadania nie zajęła zespołowi Kramera wiele czasu, a testy bomby burzącej SC 250 z opracowanym w DVL usterzeniem pierścieniowym były tak udane, że podjęto decyzję o uczynieniu „inteligentnej” broni z PC 1400, jednej z największych, przeznaczonych do niszczenia silnie umocnionych celów bomb
Tomasz Szulc
Radziecki czołg średni T-62 Przyjęcie T-62 na uzbrojenie Armii Radzieckiej było znaczącym krokiem w rozwoju broni pancernej, gdyż po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej wprowadzono w konstrukcji czołgu rewolucyjne rozwiązanie – zastosowano gładkolufową armatę. Dzięki jej użyciu znacząco wzrosły możliwości zwalczania pojazdów opancerzonych, a także otwarły się nowe drogi dalszego doskonalenia uzbrojenia czołgowego, których nie dawały armaty z lufami bruzdowanymi. Dowodem na trafność tej decyzji jest fakt, że obecnie, niemal wszystkie współczesne czołgi są uzbrojone w armaty tego typu.
Z
drugiej strony T-62 miał być konstrukcją tymczasową – przewidywano, że będzie produkowany przez kilka lat, a później na liniach montażowych zastąpi go jeszcze bardziej rewolucyjny i perspektywiczny T-64. Szybko okazało się jednak, że plany trzeba zrewidować na korzyść T-62 i dlatego postanowiono podjąć jego modernizację.
T-62K Gdy było już wiadomo, jaki będzie status T-62 (masowo produkowany czołg średni, a nie „niszowy” niszczyciel czołgów – patrz WiTH nr 2/2019), zapadła decyzja dotycząca opracowania wersji dowódczej, przeznaczonej 30
dla szczebli: batalion, pułk, dywizja. Stosowne polecenie zostało wydane KB fabryki nr 183 przez ministra obrony w lutym 1962 r. Do końca 1962 r. opracowano projekt Obiektu 166KN, jego prototyp zbudowano w 1963 r., poddano próbom i przyjęto na uzbrojenie 13 marca 1964 r. Od 1963 r. do 1972 r. wyprodukowano 920 czołgów w takiej konfiguracji. Z wnętrza wozu usunięto cztery uchwyty dla nabojów armatnich i trzy skrzynki z taśmami do karabinu maszynowego, zmieniono także nieco rozmieszczenie
2
wyposażenia. Dzięki temu można było zamontować radiostację R-112, czołgową aparaturę nawigacyjną TNA-2 Sietka oraz agregat prądotwórczy AB-1P/30-U z benzynowym silnikiem 2SDw o mocy 1,5 kW. Radiostacja mogła pracować na jednej z 220 częstotliwości w zakresie 2800-4990 kHz. Z czterometrową anteną prętową w trybie radiotelefonu miała zasięg 20 km. Gdy antena była zamontowana na sześciometrowym maszcie teleskopowym, a do komunikacji używano trybu radiotelegraficznego – zasięg wynosił nie mniej niż 100 km,
Wóz dowodzenia T-62K, widoczny cylindryczny pojemnik anteny teleskopowej, zamocowany pod legarami dla beczek z paliwem, na których leży czerpnia powietrza.
WOJNA W POWIETRZU
1
Tomasz Szlagor
P-38 Lightning nad Afryką Północną Wraz z przybyciem do Maghrebu wojsk amerykańskich, na Śródziemnomorskim Teatrze Działań Wojennych pojawiły się dwusilnikowe, dwukadłubowe samoloty myśliwskie Lockheed P-38 Lightning. Żołnierze Niemieckiego Korpusu Afrykańskiego (Deutsches Afrikakorps) nadali im przydomek der Gabelschwanz Teufel („diabeł o rozwidlonym ogonie”).
D
ysponując zasięgiem operacyjnym 1600 km, Lightning był pierwszym i przez długi czas jedynym myśliwcem w arsenale Sprzymierzonych, który mógł eskortować samoloty bombowe podczas ich dalekich wypraw w głąb terytorium przeciwnika. Kiedy więc latem 1942 r. do Anglii przybyły pierwsze jednostki Latających Fortec, Amerykanie sprowadzili zza oceanu także Lightningi. Jako pierwsza przybyła 1. FG (Grupa Myśliwska), która z Lightningiem była związana od początku jego powstania – wiosną 1941 r. testowała przedprodukcyjne YP-38, a latem otrzymała pierwsze seryjne P-38-LO (Lockheed Model 122). W lipcu 1942 r., wyposażona w 85 sztuk P-38F, wyruszyła do Europy północną trasą przerzutową przez Labrador, Grenlandię oraz Islandię. 44
Do Anglii dotarły dwa z trzech składowych dywizjonów tej jednostki: 71. i 94. FS. W Reykjaviku pozostał 27. FS, tymczasowo odłączony w celu wzmocnienia obrony Islandii. Tam 14 sierpnia 1942 r. 2/Lt. (ppor.) Elza Shahan, jeden z pilotów 27. FS, miał swój udział w zestrzeleniu rozpoznawczego Focke-Wulfa Fw 200 Condor z I./KG 40. Było to nie tylko pierwsze zwycięstwo 1. FG, ale również pierwsze, historyczne zwycięstwo pilotów USAAF nad samolotem Luftwaffe w II wojnie światowej. W tym samym miesiącu, w ślad za 1. FG, Atlantyk pokonała 14. FG. Na Islandii zostawiła 50. FS (który zluzował 27. FS). Jako, że 50. FS już nie dołączył do swojej macierzystej jednostki, aż do maja 1943 r. zdekompletowana 14. FG operowała w składzie tylko dwóch dywizjonów. Swój pierwszy lot bojowy – „wymiatanie” nad Francją – 1. FG wykonała 1 września 1942 r. Do końca października brała udział łącznie w dwunastu wypadach nad okupowaną Europę. Chociaż żaden z pilotów nie zgłosił kontaktu z nieprzyjacielem, 2 października Lt. William Young z 71. FS nie powrócił z lotu. Prawdopodobnie odłączył od reszty formacji i został zestrzelony przez Focke-Wulfa 190 z JG 26. Z kolei 14. FG swój pierwszy lot bojowy wykonała 15 października 1942 r., eskortując bombowce Boston RAF nad Hawr. Do końca miesiąca brała udział w jeszcze dwóch wyprawach nad Francję, ani razu nie napotykając przeciwnika w powietrzu.
Afera lizbońska Zanim Lightningi miały okazję wykazać się nad Europą zachodnią, obie jednostki włączono w skład sił przydzielonych do operacji „Torch” – lądowania w Maroku i Algierii, francuskich koloniach zarządzanych przez rząd Vichy. Desant rozpoczął się 8 listopada 1942 r. Wsparcia lotniczego, po zdobyciu pierwszych lotnisk, miała udzielić amerykańska 12. AF (Armia Lotnicza), którą dowodził gen. James Doolittle. O ile jednostki myśliwców jednosilnikowych w większości przerzucono w rejon działań z pokładów lotniskowców, dysponujące większym zasięgiem Lightningi miały przylecieć samodzielnie. Trasa z Kornwalii wiodła nad Zatoką Biskajską, wzdłuż wybrzeża Hiszpanii i Portugalii, do Oranu w Algierii – ponad 2400 km bez międzylądowania! Po drodze, w odległości około 1900 km od Wysp Brytyjskich, leżał Gibraltar. Tam jednak, z powodu zatłoczonego lotniska, zalecano lądować tylko w ostateczności. Lightningi miały lecieć grupami po osiem samolotów, każda prowadzona przez bombowiec B-26 Marauder. Większość 1. FG wylądowała, po dziewięciu godzinach i kwadransie lotu, na lotnisku Tafraoui na przedmieściach Oranu. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Lt. Robert Chenoweth zginął, rozbijając się o górę w Ortigueira na wybrzeżu Hiszpanii. Dwóch innych pilotów wylądowało awaryjnie w neutralnej
WOJSKA DESANTOWE
Jędrzej Korbal
Spadochroniarze WOS Ruch społeczny utworzony wokół sportu spadochronowego rozwijał się w II Rzeczpospolitej z nadspodziewaną dynamiką. W szkoleniach i pokazach organizowanych przez LOPP zawsze tłumnie stawiali się zarówno kursanci jak i widzowie, co potwierdzają dane dotyczące liczby osób przeszkolonych jak i zachowana dokumentacja fotograficzna. Kolejny krok należał do Wojska Polskiego, które korzystając z instruktorów, infrastruktury oraz wzrostu zainteresowania omawianą dziedziną podjęło się utworzenia pierwszych polskich oddziałów spadochronowych. Wyrazem dążenia mającego doprowadzić do sformowania 1. batalionu spadochronowego w WP było powołanie do życia w maju 1939 r. Wojskowego Ośrodka Spadochronowego w Bydgoszczy.
Przyjęta doktryna, minimalne zasoby sprzętowe oraz skromne możliwości finansowe sprawiły, że polscy skoczkowie mieli tworzyć niewielkie grupy dywersyjne, a nie duże jednostki powietrzno-desantowe.
w Legionowie w początkach września 1937 r. zorganizowano tam pierwszy wojskowy kurs spadochronowy, w którym uczestniczyli absolwenci szkół podchorążych wszystkich rodzajów broni. Pod względem programowym szkolenie nie odbiegało znacznie od analogicznych przedsięwzięć przeprowadzanych w tym samym czasie przez LOPP. Krótkie przygotowanie teoretyczne stanowiło wstęp do działań praktycznych z zakresu: składania spado-
Wołyński skok Drugi, już w pełni wojskowy, kurs spadochronowy zrealizowano rok później, między 5 a 12 września 1938 r., również na terenie legionowskiego ośrodka LOPP. Z racji charakteru przyszłej wojskowej formacji spadochronowej największym powodzeniem cieszyli się młodzi oficerowie piechoty, saperów i łączności. Nie dokonano specjalnych zmian w programie wojskowego kursu, który od standardowego wydania LOPP różnił się tylko
R
ozwój spadochroniarstwa w cywilno-sportowej wersji pod szyldem Ligii Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (LOPP) opisany w „Wojsko i Technika Historia” 5/2016, był bezpośrednio związany z planami armii zakładającymi wykorzystanie przeszkolonych już wstępnie skoczków w ściśle wojskowych operacjach desantowych. Przyjęta doktryna, minimalne zasoby sprzętowe oraz skromne możliwości finansowe sprawiły, że inaczej niż w ZSRR, Niemczech czy Włoszech polscy skoczkowie mieli tworzyć niewielkie grupy dywersyjne, a nie zwarte duże jednostki powietrzno-desantowe. Pierwszym krokiem do wprowadzenia w struktury Wojska Polskiego spadochroniarzy było wyszkolenie odpowiedniej grupy doświadczonych skoczków, instruktorów oraz poddanie próbie dotychczasowych zamierzeń. Korzystając z ośrodka szkoleniowego LOPP
Rozbudowa spadochronowych struktur LOPP miała nie tylko zachęcić młodzież do sportu spadochronowego, ale również zapewnić podstawy szkolenia dla przyszłych skoczków wojskowych.
chronów, ćwiczenia niezbędne dla opanowania sposobów lądowania, skoki z wieży spadochronowej (minimum 15), samodzielny skok ze spadochronem z balonu na uwięzi (3-4) oraz samodzielny skok ze spadochronem z samolotu (1-2).
zwiększeniem liczby skoków z wieży oraz wykorzystaniem balonu jako łatwego w obsłudze i tańszego od samolotu instrumentu szkoleniowego. Już po wojnie na temat skoków z balonu w trakcie wojskowego kursu w Legionowie jeden z kursantów 53
BROŃ PANCERNA
Tomasz Szczerbicki
Francja 1940.
Czołgi PSZ na Zachodzie Istnienie polskich wojsk pancernych we Francji w 1940 r. było tylko krótkim epizodem w ich długiej i bogatej historii. Nie mniej jest on uznawany za początek tego typu formacji w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Zalążki organizacyjne jednostek wojsk pancernych Wojska Polskiego przewidzianych do sformowania we Francji po kapitulacji ojczyzny Napoleona zostały ewakuowane do Wielkiej Brytanii i tam dwa lata później stały się podstawą do sformowania 1. Dywizji Pancernej.
D
ziewiątego września 1939 r. w Paryżu, premier Francji Edward Daladier i ambasador Polski Juliusz Łukasiewicz podpisali umowę wojskową o utworzeniu polskiej dywizji piechoty we Francji. Jednostka miała być sformowana z polskich emigrantów zarobkowych, którzy licznie wyjeżdżali do Francji, Belgi i Holandii, w latach dwudziestych i trzydziestych. W Polsce w tym czasie trwały zacięte walki z niemieckim agresorem, których wynik nie był przesądzony. Dwudziestego czwartego września 1939 r. do Paryża przybył generał dywizji Władysław Sikorski, który wkrótce potem został premierem rządu RP na uchodźstwie, a następnie Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych i Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych. Od listopada 1939 roku rozpoczęto formowanie czterech polskich związków taktycznych: 1. Dywizji Grenadierów, 2. Dywizji Strzelców Pieszych, 3. Dywizji Piechoty i 4. Dywizji 68
Pierwsze czołgi Renault FT-17 przekazane 10. Brygadzie Kawalerii Pancernej do celów szkoleniowych. Otrzymaliśmy 42 czołgi Renault FT: 17 spośród nich przydzielono do 1. batalionu czołgów, 9 do 2. batalionu czołgów, a 16 do Centrum Wyszkolenia Broni Pancernej.
Bartłomiej Kucharski
T.13, czyli belgijskie remedium na Panzerwaffe
W przededniu drugiej wojny światowej Belgia starała się, podobnie jak to miało miejsce przed poprzednim globalnym konfliktem zbrojnym, zachować neutralność. Ponownie miała jej bronić armia szykowana głównie do działań obronnych, czego przejawem było m.in. zbudowanie niezwykłego na owe czasy opancerzonego wozu bojowego T.13. Taka postawa dowództwa belgijskich sił zbrojnych wynikała z doświadczeń wyniesionych z pierwszej wojny światowej.
W
czasie Wielkiej Wojny, na samym początku konfliktu, II Rzesza niemiecka (II Cesarstwo) zgodnie z Planem Schlieffena zamierzała jak najszybciej zdobyć Paryż, w celu wyeliminowania Francji z wojny i tym samym uzyskania swobody na Zachodzie, co miało umożliwić skierowanie większości armii na Wschód i pokonanie Imperium Rosyjskiego. Plan wzorowany był po części na klasycznym manewrze kanneńskim i zakładał obejście sił głównych przeciwnika, skoncentrowanych wzdłuż ówczesnej granicy niemiecko-francuskiej. 2 sierpnia 1914 r. Berlin zażądał umożliwienia swobodnego przemarszu armii niemieckiej przez Belgię, ale już następnego dnia Bruksela odrzuciła ultimatum, co było równoznaczne z wypowiedzeniem wojny. Belgowie postanowili stawić opór, wykorzystując swoje potężne umocnienia oraz wierząc w siłę Imperium Brytyjskiego, od 1839 r. gwarantującego neutralność Królestwa Belgii. Umocnienia nie spełniły oczekiwań: najpotężniejsza z twierdz, Liege, padła 7 sierpnia 1914 r. po zaledwie 74
trzech dniach walk. Spośród 267 tys. zmobilizowanych żołnierzy Belgia utraciła łącznie 93 tysiące, w tym 13,7 tys. zabitych. Tym niemniej, opór belgijskiej armii nie poszedł na marne, dał bowiem czas Francji i Wielkiej Brytanii na dokończenie mobilizacji i koncentracji sił, co we wrześniu nad Marną ocaliło zachodnie państwa Ententy od klęski. Niestety około 95 proc. europejskiej części Belgii znalazło się w rękach wroga. Okupacja niemiecka ciężko doświadczyła spokojne i zamożne uprzednio społeczeństwo. Kilkaset tysięcy Belgów uciekło do Francji, Wielkiej Brytanii lub Holandii, przy czym 2000-3000 nie udało się uciec, ludzie ci zginęli na pilnowanej przez Niemców granicy belgijsko-holenderskiej. Co najmniej 120 tys. Belgów zostało deportowanych na roboty do Niemiec, a wielokrotnie więcej pracowało na rzecz cesarskiej machiny wojennej na miejscu. Zresztą już sam opór armii belgijskiej miał tragiczne konsekwencje. W odwecie Berlin przeprowadził tzw. Gwałt na Belgii. Składały się nań represje obejmujące niszczenie zabyt-
ków, zginęło także kilkanaście tysięcy cywili, oficjalnie w reakcji na ataki partyzanckie (co zwykle nie było prawdą). Wielu polityków belgijskich wywieziono do Niemiec jako więźniów politycznych. Na szczęście dla Belgów, Wielka Wojna była jeszcze w miarę cywilizowana, dzięki czemu możliwe okazało się dostarczanie żywności ze Stanów Zjednoczonych. Organizacja ARA (American Relief Administration) w szczytowym okresie karmiła około 10,5 mln osób, w większości Belgów. W 1918 r., na mocy rozejmu w Compiègne, Belgia odzyskała wolność, a traktat wersalski przyznał jej okręgi Eupen-et-Malmédy oraz Moresnet.
Dwudziestolecie międzywojenne – doświadczenia francuskie Pierwszowojenna trauma miała olbrzymi wpływ na stan armii belgijskiej w okresie międzywojennym. Belgowie wyciągnęli podobne wnioski jak Francuzi, wychodząc z założenia, że skoro Niemcy raz pokonali umocnienia (a w wypadku Francuzów obeszli je przez Ardeny,
Samochód pancerny na podwoziu ciężarówki Minerva był jedną z pierwszych konstrukcji w swojej klasie.
ARTYLERIA
37 mm armata przeciwpancerna PaK 36 była pierwszym masowo produkowanym niemieckim działem przeznaczonym do zwalczania opancerzonych wozów bojowych. Była to bardzo udana konstrukcja – lekka, celna, wygodna w obsłudze i niezawodna. Chrzest bojowy armata PaK 36 przeszła w trakcie hiszpańskiej wojny domowej 1936-1939.
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński
P
ierwszym niemieckim działem specjalnie skonstruowanym jako przeciwpancerne było 3,7 cm Fischer TaK (Tankabwehr Kanone), którego opracowanie rozpoczęto latem 1918 r. Po początkowych doświadczeniach z użyciem przeciwpancernych pocisków karabinowych Kajzerowskie Niemcy zdecydowały, że potrzebne jest działo małego kalibru, wyspecjalizowane w niszczeniu tej nowej wówczas broni, jaką były czołgi. Pomysł był prosty – wziąć lekkie działo piechoty 3,7 cm Revolverkanone (ReK) i przerobić je na przeciwpancerne. 3,7 cm ReK strzelało pociskami odłamkowo-burzącymi, innych typów nie stosowano. Poza przebudową łoża na holowane z przenośnego, takiego typowego działa „okopowego”, trzeba też było opracować pociski przeciwpancerne. Zlecenie na opracowanie takiego działa i pocisków przeciwpancernych do niego otrzymały firmy Rheinmetall z Düsseldorfu i Friedrich Krupp AG z Essen. Ostatecznie w sierpniu 1918 r. zamówiono w firmie Rheinmetall krótką serię 15 sztuk działa opracowanego przez podpułkownika Karla Fischera, oficera artylerzystę. Nie zdążono jednak użyć go już bojowo, ze względu na zakończenie I wojny światowej. Zamówiono też 350 sztuk podobnego działa opracowanego przez firmę Rheinmetall oraz 250 sztuk firmy Krupp. Ta ostatnia firma nie zdołała uruchomić produkcji, ale Rheinmetall dostarczył blisko 600 dział też oznaczonych 3,7 cm TaK 18. Pierwsze egzemplarze dotarły do wojsk na przełomie września i października 1918 r. W październiku użyto ich bojowo przeciwko czołgom wojsk Ententy. Wszystkie te działa musiały być jednak zniszczone po wejściu w życie traktatu Wersalskiego, podpisanego 28 czerwca 1919 r. W 1920 r. weszły w życie postanowienia traktatu wersalskiego, który zabraniał Niemcom posiadania m.in. artylerii przeciwpancernej. Mogli oni dysponować jedynie 1000 karabinów przeciwpancernych (rusznic), co w Reichswehrze natychmiast uznano za liczbę niewystarczającą. Dlatego w 1924 r. podjęto studia nad opracowaniem nowej armaty przeciwpancernej. Dlaczego dopiero wówczas? Powody były dwa. Po pierwsze, początek lat dwudziestych to okres niepokojów w Niemczech i kształtowania się Republiki Weimarskiej. To także poważny kryzys finansowy państwa i programy zbrojeniowe nie mogły mieć w tej sytuacji priorytetu. Drugim powodem był fakt, że w okresie od 11 stycznia 1923 r. do 25 sierpnia 1925 r. Zagłębie Ruhry było okupowane przez wojska francuskie i belgijskie. Miały one dopilnować przekazywanie kontrybucji na rzecz zwycięskich państw Ententy, nałożonych na Niemcy traktatem wersalskim. Zakłady Krupp AG w Essen leżały na okupowanych terenach. Mimo, że Düsseldorf formalnie leży na południe od Zagłębia Ruhry, to jednak także znalazł się w okupowanej strefie. W tej sytuacji do sierpnia 1925 r. prowadzenie w tych zakładach jakichkolwiek prac nad armatami przeciwpancernymi było formalnie niemożliwe. W zakładach Rheinmetall w 1924 r. podjęto w największej tajemnicy teoretycz-
Przedwojenny pokaz sprawności Wehrmachtu – na pierwszym planie armata przeciwpancerna 3,7 cm PaK 35/36 kalibru 37 mm.
Niemiecka armata przeciwpancerna PaK 36 kal. 37 mm ne studia nad następcą 3,7 cm TaK 18 tego samego kalibru, ale na tym koniec. Kiedy obce wojska w sierpniu 1925 r. wycofały się z Zagłębia Ruhry, można było pomyśleć o opracowaniu odpowiedniego działa. Już pół roku później, w lutym 1926 r., Inspektion für Waffen und Gerät zum Heereswaffenamt (HWA), znany później jako Waffen-Prüfung 4 (Wa-Prüf 4), wydał wymagania na opracowanie takiego działa. Miało ono przebijać pancerz wykonany ze stali pancernej wysokiej jakości o grubości co najmniej 40 mm ustawiony pod kątem 30o do pionu z odległości nie mniejszej niż 500 m. Pocisk miał dawać wystarczającą ilość odłamków, by porazić załogę wewnątrz czołgu. Działo miało się też nadawać do niszczenia takich celów, jak stanowisko karabinu maszynowego chronionego przednią płytą pancerną (jak na przykład Maxim). I wreszcie działo miało być na tyle lekkie, by piechurzy byli w stanie nim ręcznie manewrować na określonym obszarze. Początkowo zakładano nawet masę nie większą, niż 250 kg, co jednak później okazało się nierealne. Wymagania określały też, że łoże armaty przeciwpancernej ma mieć podwójne, rozkładane ogony, dla zacho-
wania stabilności przy strzelaniu pod płaskimi kątami. Zakres podniesienia lufy określono na -5o do +15o w pionie i po co najmniej 20o na boki. Sugerowano też wykorzystanie gotowej lufy od działa TaK 18 kal. 37 mm i o długości 45 kalibrów, z półautomatycznym zamkiem. Taki zamek miało działo systemu Fischera. Ponadto działo miało mieć pancerną osłonę z przodu o grubości 4,5 mm, co miało je chronić przed ogniem karabinowym kal. 7,92 mm. Opracowanie działa i dopracowanie trwało dwa lata. W styczniu 1928 r. rozpoczęto próby działa firmy Rheinmetall na poligonie Kummersdorf. Po ich pomyślnym zakończeniu, pod koniec tego roku przyjęto je do uzbrojenia jako 3,7 cm Tankabwehr Kanone 28 (TaK 28). Działo miało drewniane koła dostosowane do ciągu konnego, mechanicznego ciągu wówczas nie przewidywano. Do maja 1929 r. wyprodukowano pierwsze 13 przedseryjnych egzemplarzy, a w 1930 r. rozpoczęto jego seryjną produkcję. Łącznie do października 1932 r. dostarczono Reichswehrze 264 armaty przeciwpancerne 3,7 cm TaK 28. Działo miało poziomy zamek klinowy, działający półautomatycznie, dzięki czemu uzyskiwano dobrą 81
RUCH OPORU
2
Mateusz Zielonka
Narodowe Siły Zbrojne NSZ były jedną z trzech największych organizacji konspiracyjnych w okupowanej Polsce. Ta wielka podziemna formacja wojskowa licząca około 100 tys. żołnierzy zapisała piękną kartę w historii polskiej konspiracji II wojny światowej. NSZ jako jedyne były w pełni niezależne od czynników zagranicznych i głosiły konieczność bezwarunkowej walki o Wielką Polskę w graniach od Odry do Zbrucza na równi z Niemcami i Sowietami.
Wywiad i Kontrwywiad Działalność wywiadowcza i kontrwywiadowcza była zawsze jednym z podstawowych narzędzi prowadzenia wojny szczególnie istotną w walce konspiracyjnej w której bezpośrednie, zbrojne starcia są ograniczone do minimum ze względu na asymetrię biorących w niej udział stron. Z tego powodu NSZ uważało te działania za jedne z podstawowych zadań konspiracji. W oczywisty sposób wiązało się to ze stosunkowo dużym nakładem środków materiałowych i personalnych na ten cel o czym świadczy choćby rozbudowany i prężnie działający Oddział II Wywiadowczy Dowództwa NSZ znany od początku 1943 r. także pod nazwą Centralna Służba Wywiadu (CSW). Wywiad NSZ został utworzony głównie z wykorzystaniem dotychczasowych struktur NOW i OW ZJ z których szczególnie ta ostatnia mogła pochwalić się licznymi i skutecznymi siatkami wywiadowczymi na tle innych niepodległościowych organizacji konspiracyjnych, które zostały mocno przetrzebione w wyniku serii aresztowań przez Gestapo na przełomie 1941 i 1942 r. Główny wysiłek wywiadu NSZ był skupiony na działalności antyniemieckiej, a także wywiadzie antykomu86
nistycznym o czym świadczy choćby struktura „dwójki” NSZ. CSW składała się z Referatów: Antykomunistycznego, Komunikacyjnego, Narodowościowego, Ochrony (Kontrwywiadu), Ogólnopolitycznego, Przemysłowego i Wojskowego oraz autonomicznych: Biura Fałszerstw i Wywiadu Zachodniego „Z”. Głównym przeznaczeniem Referatu Antykomunistycznego było rozpoznanie i infiltrowanie komunistycznych środowisk Gwardii Ludowej i Armii Ludowej oraz Polskiej Partii Robotniczej, a także działających na terenie Polski sowieckich służb specjalnych. W skład zadań Referatu wchodziło: zbieranie informacji o działalności propagandowej Sowietów skierowanej do polskiego społeczeństwa oraz rozpoznawanie i obserwowanie najbardziej niebezpiecznych dla interesu polskiego agentów i działaczy sowieckich. W sferze jego zainteresowań znajdowały się także inne struktury lewicowe uważane za podatne na wpływy i współpracę z komunistami. Rozwój tego referatu następował proporcjonalnie do wzrostu struktur i aktywności agentury sowieckiej, która zaczęła szczególnie uaktywniać się na początku 1943 r. Funkcjonowanie tej części wywiadu omawiała „Instrukcja wywiadu przeciw „K”” z marca 1943 r. Co ciekawe, rozwój wywiadu antykomunistycznego NSZ nie przebiegał proporcjonalnie oraz nie zawsze stosowano się w terenie do zaleceń kierownictwa. Dla przykładu na Kielecczyźnie i Lubelszczyźnie ze względu na wyjątkową aktywność struktur komunistycznych nie trzeba było powoływać nawet specjalnie takich struktur gdyż zadania te stały się jednymi z głównych tamtejszych struktur terenowych natomiast dla przykładu w samej Warszawie struktury wywiadu antykomunistycznego były dość nieskuteczne, a na Podlasiu potrzebowały blisko roku na pełne rozwinięcie. Głównym celem Referatu Komunikacyjnego było rozpoznawanie i zbieranie informacji na temat komunikacji w Polsce. W skład jego zadań wchodziło: monitorowanie ruchu na drogach, lotniskach, stacjach i węzłach
kolejowych oraz ich przepustowości, a także zbieranie informacji na temat możliwego wykorzystania telekomunikacji i radiokomunikacji na potrzeby bieżącej działalności konspiracyjnej jak i planowanego powstania powszechnego. Funkcjowanie tej części wywiadu omawiała „Instrukcja Wywiadu Komunikacyjnego” z początku 1943 r. Działalność tej części wywiadu była niezwykle ważna dla przygotowania odpowiednich planów i przeprowadzenia powstania powszechnego. Głównym celem Referatu Narodowościowego było zdobywanie informacji i infiltrowanie mniejszości narodowych jakie zamieszkiwały ziemie mające się znaleźć w powojennej Polsce według koncepcji NSZ. W skład jego zadań wchodziło zbieranie informacji na temat: stosunku i działań poszczególnych mniejszości narodowych do Niemców, Sowietów i podziemia niepodległościowego, działalności konspiracji litewskiej i ukraińskiej na Kresach Wschodnich oraz eksterminacji Żydów i działalności konspiracji żydowskiej. Początkowo zakres tych działań wchodził w kompetencje Wydziału Ogólnoorganizacyjnego jednak wraz ze wzrostem liczby zadań na tym polu powołano dla niego oddzielny referat. Działalność tej części wywiadu była niezwykle ważna dla umożliwienia realizacji powojennego planu politycznego Narodowych Sił Zbrojnych. Głównym celem Referatu Ochrony było zapewnienie bezpieczeństwa kontrwywiadowczego całym strukturom NSZ przed rozpoznaniem i infiltracją przez obce wywiady. Kontrwywiad podzielono na wewnętrzny i ogólny. W skład zadań tego pierwszego wchodziło sprawdzanie członków organizacji pod kątem możliwości współpracy z obcym wywiadem, a następnie prowadzenie obserwacji podejrzanych i po zebraniu wystarczających dowodów o zdradzie skierowaniu ich sprawy do podziemnego sądu organizacyjnego, który wydawał wyroki z karą śmierci włącznie. Jeśli chodzi o klasyczny tryb postępowania to w przypadku wykrycia agenta kluczową rolę odgry-