1/2017
www.zbiam.pl
Czesi i Słowacy U boku Armii Czerwonej
Projekt SM.85 był jak na tamte czasy stosunkowo nowoczesny – jednomiejscowy, dwusilnikowy samolot z zakrytą kabiną i chowanym podwoziem. Ładunek bombowy umieszczono w kadłubie dla dalszej minimalizacji oporu czołowego…
Index 407739
18 lipca 1941 r. Związek Sowiecki i Czechosłowacja podpisały porozumienie sojusznicze, a 8 grudnia 1941 r. sowieci zaaprobowali utworzenie 1. Czechosłowackiego Samodzielnego Batalionu Polowego oraz jednej kompanii rezerwowej…
Włoskie bombowce nurkujące
ISSN 2450-2480
W NUMERZE:
Rumunia 1941-1945
Styczeń-Luty cena 14,99 zł (VAT 5%) INDEX 407739 ISSN 2450-2480
Atrakcyjna cena, w tym dwa numery gratis! Pewność otrzymania każdego numeru w niezmiennej cenie
Prenumeratę można zamówić na naszej stronie internetowej www.zbiam.pl lub wpłacając należność na konto bankowe nr 70 1240 6159 1111 0010 6393 2976 E-wydania dostępne są na naszej stronie oraz w kioskach internetowych
Wojsko i Technika:
Wojsko i Technika Historia + numery specjalne:
Lotnictwo Aviation International:
Morze:
cena detaliczna 9,90 zł Prenumerata roczna: 97,00 zł
cena detaliczna 12,99 zł Prenumerata roczna: 130,00 zł
cena detaliczna 14,99 Prenumerata roczna: 150,00 zł cena detaliczna 13,99 zł Prenumerata roczna: 140,00 zł
Skontaktuj się z nami: office@zbiam.pl Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Biuro: ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa
Vol. III, nr 1 (9) Styczeń-Luty 2017; Nr 1
1/2017
www.zbiam.pl
Czesi i Słowacy U boku Armii Czerwonej
Włoskie bombowce nurkujące
Projekt SM.85 był jak na tamte czasy stosunkowo nowoczesny – jednomiejscowy, dwusilnikowy samolot z zakrytą kabiną i chowanym podwoziem. Ładunek bombowy umieszczono w kadłubie dla dalszej minimalizacji oporu czołowego…
Index 407739
18 lipca 1941 r. Związek Sowiecki i Czechosłowacja podpisały porozumienie sojusznicze, a 8 grudnia 1941 r. sowieci zaaprobowali utworzenie 1. Czechosłowackiego Samodzielnego Batalionu Polowego oraz jednej kompanii rezerwowej…
Styczeń-Luty cena 14,99 zł (VAT 5%) INDEX 407739 ISSN 2450-2480
ISSN 2450-2480
11 /2017
W NUMERZE:
Rumunia 1941-1945
Na okładce: samolot myśliwski IAR-80. Rys. Rafał Zalewski
INDEX 407739 ISSN 2450-2480 Nakład: 14,5 tys. egz. Redaktor naczelny Jerzy Gruszczyński jerzy.gruszczynski@zbiam.pl Korekta Dorota Berdychowska Redakcja techniczna Dorota Berdychowska dorota.berdychowska@zbiam.pl Współpracownicy Władimir Bieszanow, Marius Emmerling, Michał Fiszer, Tomasz Grotnik, Wojciech Holicki, Andrzej Kiński, Leszek Molendowski, Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor, Maciej Szopa Wydawca Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Ul. Anieli Krzywoń 2/155 01-391 Warszawa office@zbiam.pl Biuro Ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa Dział reklamy i marketingu Anna Zakrzewska anna.zakrzewska@zbiam.pl Dystrybucja i prenumerata Elżbieta Karczewska elzbieta.karczewska@zbiam.pl Reklamacje office@zbiam.pl Prenumerata realizowana przez Ruch S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by ZBiAM 2017 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie: www.zbiam.pl
spis treści HISTORIA
Tymoteusz Pawłowski
Rumunia w latach 1941-1945
4
BITWY I KAMPANIE
Leszek Molendowski
Do końca u boku Niemców. Armia węgierska w 1945 r.
18
BITWY I KAMPANIE
Władimir Bieszanow
Armia Czerwona na Bałkanach 1944 (2)
34
HISTORIA
Maciej Szopa
Czesi i Słowacy u boku Armii Czerwonej
46
LOTNICTWO
Dariusz Paduch
Włoskie bombowce nurkujące (1)
58
BITWY I KAMPANIE
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński
Amerykańska 3. Armia: od Renu do Czech
66
WOJNA W POWIETRZU
Jacek Pukropp
Zatrzymać Japończyków! Amerykańskie ciężkie bombowce w początkowym okresie wojny na Dalekim Wschodzie (2) 78 RECENZJE
Adam Bolesta
Stracone szanse WRZEŚNIA’39. Polemika autorska
94 3
Tymoteusz Pawłowski
Rumunia w latach 1941-1945 W przededniu II wojny światowej Polska miała 35,5 mln mieszkańców, a Rumunia – niemal 20 milionów. Polska stanęła do walki i nie wygrała jej, w związku z czym jej straty były poważne: liczy dzisiaj 38,5 mln obywateli – raptem o 3 mln więcej niż w 1939 r. Rumunia nie zdecydowała się na podjęcie walki „z góry skazanej na niepowodzenie”; starała się manewrować pomiędzy mocarstwami, kilkakrotnie zmieniała sojusze. Liczy dziś 19,5 mln mieszkańców. Wciąż pół miliona mniej niż w 1939 r.... Co poszło nie tak?
P
rzez większą część lat 30. XX w. władzę dyktatorską w Rumunii sprawował król Karol II, niestety jednak sprawy obronności i gospodarki nie leżały w kręgu jego zainteresowań. Królestwo Rumunii czuło się bezpieczne dzięki układowi sojuszy, więc armia dbała przede wszystkim o bezpieczeństwo wewnętrzne. Stosunki wewnątrz kraju bardzo się komplikowały – nie tylko ze względu na liczną mniejszość węgierską, ale również na brutalność życia politycznego. Przemysł rumuński był mocno powiązany z kapitałem zagranicznym, w związku z czym jego innowacyjność była ograniczona, wielkie znaczenie miał zaś import uzbrojenia z Francji i Czechosłowacji. Olbrzymie opóźnienia do4
staw – przede wszystkim z Czech – sprawiły, że Rumunia stała się podatna na niemiecki szantaż i ostatecznie stanęła po stronie Berlina. W roku 1939 i 1940 Niemcy podporządkowali sobie dotychczasowych sojuszników Rumunii – a jednocześnie protektorów i dostarczycieli uzbrojenia – Czechosłowację, Polskę i Francję. Pozycja Rumunii znacznie się pogorszyła; sąsiedzi wysunęli roszczenia terytorialne. Sowieci zagarnęli Besarabię i Północną Bukowinę, Węgrzy – Siedmiogród, Bułgarzy – Południową Dobrudżę. Straty Rumunii wyniosły 99 738 km², 6 821 000 ludzi – 1/3 terytorium i 1/3 ludności. Pod względem militarnym oznaczało to utratę fortyfikacji nadgranicznych oraz ograniczenie bazy mobilizacyjnej. Król abdykował na rzecz swojego syna Michała, a władza dyktatorska – wraz z tytułem „Conducător” – dostała się w ręce generała Iona Antonescu. Jego „współrządcą” był Horia Sima, przywódca radykalnego (i brutalnego) Legionu Archanioła Michała. Przewartościowana została nie tylko rumuńska polityka wewnętrzna, ale również zagraniczna.
Bratnia pomoc W czerwcu 1940 r., w obliczu ultimatum Moskwy, Niemcy poparli swojego sowieckiego sojusznika, odprawiając z niczym proszących o wsparcie Rumunów. Wehrmacht był zresztą wówczas zaangażowany we Francji, więc pomocy i tak mógłby udzielić dopiero po zakończeniu kampanii na zachodzie. Rumunia wypowiedziała jednak układ sojuszniczy z Francją, a po kilku miesiącach zrezygnowała również z gwa-
rancji brytyjskich. Jednak to właśnie Wielka Brytania była państwem, które uratowało istnienie Rumunii: zacięty opór Brytyjczyków zmusił III Rzeszę do szukania pośrednich sposobów wygrania wojny, w tym także zredefiniowania układu sojuszy europejskich i zainteresowania się Rumunią. Latem 1940 r. Bukareszt kilkukrotnie ponawiał prośby o przysłanie do Rumunii wojsk niemieckich. Hitler wyraził na to zgodę dopiero 19 września 1940 r., dwa Michał I, urodzony w 1921 r. i żyjący do dziś król Rumunii, zmuszony do abdykacji i opuszczenia państwa w styczniu 1948 r.
HISTORIA
rumuńskiego – obie armie rumuńskie powinny były się zatrzymać. Obawiano się, że marsz dalej na wschód może doprowadzić do konfliktu z państwami zachodnimi. Chociaż Brytyjczycy oraz Amerykanie doskonale rozumieli sytuację Rumunów i uznawali, że mają oni prawo do odzyskania utraconych ziem, to przekroczenie dawnej granicy uznawano za wrogi krok. Decyzję o pełnym uczestnictwie wojsk rumuńskich w wojnie przeciwko ZSRS podjął samodzielnie Ion Antonescu. Post factum oskarżano go o nieliczenie się ze zdaniem parlamentu, rządu, a nawet Sztabu Generalnego, jednak zarzuty te były całkowicie bezzasadne i świadczyły o hipokryzji oskarżycieli. Bez pokonania Związku Sowieckiego nie zdołano by obronić suwerenności, a pokonanie go zależało jedynie od Wehrmachtu. Trzeba było więc albo konsekwentnie pomagać Niemcom, albo nie wspierać ich w ogóle. 3. Armia została podporządkowana dowództwu Grupy Wojsk „Süd” i kontynuowała działania bez zbędnej zwłoki – stanowiła bardzo istotny element mechanizmu wojennego, łącząc 11. Armię z walczącą
Morza Czarnego. Po dwóch dniach w wyrwę w sowieckich pozycjach obronnych rzucono 1. Dywizję Pancerną, jednak podjęta 8 sierpnia próba zdobycia twierdzy z marszu nie powiodła się – jedynym osiągnięciem było odcięcie Odessy od zaplecza. W kolejnych miesiącach trzy razy próbowano szturmu; do czwartego szturmu nie doszło. Sowieci uznali, że nie będą w stanie go odeprzeć, w dodatku brakowało wojsk do obsadzenia Sewastopola, więc do 16 października ewakuowali większość swoich wojsk z twierdzy, pozostawiając w niej jednak obfite zapasy oraz funkcjonujące zakłady przemysłowe. Ani długa obrona Odessy nie była wyjątkowym osiągnięciem Armii Czerwonej, ani też przedłużające się próby zdobycia twierdzy nie świadczą o brakach Armii Rumuńskiej. Biorące udział w kilkutygodniowych walkach siły po obu stronach były dość wyrównane: w szturmach brało udział z reguły ponad 100 000 żołnierzy rumuńskich, broniło się zaś niespełna 100 000 żołnierzy sowieckich. Sowieci mieli przewagę ufortyfikowanej pozycji oraz silnego wsparcia Floty
Czarnomorskiej, Rumuni zaś – dobrze rozwinięte zaplecze (przez wojska biorące udział w „operacji odeskiej” przewinęło się 340 000 ludzi). Oficjalne straty Armii Czerwonej to niemal 70 000 ludzi (16 578 zabitych, 24 690 rannych oraz 12 500 zaginionych i 16 000 jeńców), wydają się jednak zaniżone. Sukces 4. Armii został ciężko okupiony: zużyto bardzo dużo sprzętu, a straty rumuńskie wyniosły ponad 92 000 ludzi (w tym 17 729 zabitych i 11 471 zaginionych). Wszystkie 11 dywizji wycofano w głąb kraju i tam dopiero odbudowano; niektóre ruszyły do walki dopiero w 1944 r. Straty rumuńskie nie były aż tak poważne, dla Bukaresztu stanowiły jednak bardzo wygodną wymówkę, pozwalającą trzymać najlepiej wyszkolone i najbardziej doświadczone dywizje pod dowództwem 1. Armii w gotowości do wyzwolenia Siedmiogrodu z rąk Węgrów. Chociaż daleko na wschodzie walczyło jeszcze 50 000 żołnierzy, kampania była zakończona. Rumunia zdobyła Odessę, miasto większe od Bukaresztu – stolicy Królestwa, największą zdobycz, jaka wpadła w ręce
1 lipca 1941 r.; wojska rumuńskie i niemieckie rozpoczynają wyzwalanie Północnej Bukowiny i Besarabii.
dalej na północ 17. Armią. Rumuni współdziałali m.in. z wojskami węgierskimi – relacje o tym, że pomiędzy wojskami obu zwaśnionych państw musiały stacjonować wojska niemieckie, są jedynie legendą. 3. Armia liczyła nieco ponad 75 000 żołnierzy w dwóch korpusach – kawalerii i górskim. W sierpniu brała udział w likwidacji kotła humańskiego, następnie wyszła nad dolny Dniepr, zdobyła na nim przyczółki i odpierała silne sowieckie kontruderzenia. W październiku podporządkowany 11. Armii rumuński Korpus Górski – z dwiema brygadami górskimi i brygadą kawalerii – brał udział w walkach na Krymie. Jako że wojska te były lepiej zmotoryzowane od niemieckich dywizji piechoty, stanowiły szpicę pościgu za uchodzącymi Rosjanami. Twierdzy w Sewastopolu nie udało się jednak zdobyć z marszu i wojska rumuńskie utknęły pod nią aż do następnego lata. Druga sowiecka twierdza nad Morzem Czarnym – Odessa – była z kolei celem dla 4. Armii, działającej całkowicie samodzielnie, z symbolicznym tylko wsparciem niemieckim. 4. Armia przez dwa tygodnie odbudowywała swoje siły i rozpoczęła działania 3 sierpnia, forsując Dniestr i uderzając na południe, w stronę 8
Król Michał I oraz Ion Antonescu obserwują forsowanie Prutu.
BITWY I KAMPANIE
Leszek Molendowski
Do końca u boku Niemców. Armia węgierska w 1945 r.
Jesień 1944 r.; wojna zbliża się nieubłaganie do granic Węgier. Sojusznicza przerwa na papierosa.
W porównaniu do innych sojuszników III Rzeszy (Finlandii, Rumunii i Bułgarii), których armie przechodziły na stronę aliantów, a później brały udział w walkach z byłym sprzymierzeńcem, Węgrzy okazali się najbardziej proniemiecko nastawionym i wiernym sojusznikiem Wehrmachtu. Walczyli już nie w swoim interesie, na pewno nie z miłości do niemieckiego sprzymierzeńca – bardziej z obawy przed wkroczeniem Armii Czerwonej i sowietyzacją kraju.
L
atem 1944 r. Niemcy straciły Rumunię i Bułgarię. Wehrmacht był zmuszony wycofać się z Bałkanów, a walki przeniosły się na terytorium dwóch kolejnych sojuszników – Chorwacji oraz Węgier. Niedługo linia frontu zatrzymała się na wschód od Dunaju. Niemcy z coraz większym wysiłkiem utrzymywali się na zajmowanych pozycjach obronnych. Dlatego też niemieckie dowództwo w nadchodzącym czasie na większości odcinków frontów planowało tylko operacje obronne; jedynie na Węgrzech przewidywano natarcie w celu odblokowania otoczonego Budapesztu
18
i utrzymanie kontroli nad zachodnią częścią nadal sojuszniczego państwa węgierskiego. Władze III Rzeszy traktowały Węgry jako bardzo ważny region obronny, osłaniający wiedeński okręg przemysłowy i obszar południowych Niemiec. Po stracie rumuńskiej ropy naftowej Niemcy mieli już tylko niewielkie złoża w Zisterdorfie w Austrii oraz w rejonie jeziora Balaton. Z tego właśnie powodu obrona tego obszaru miała tak ogromne znaczenie – nie tylko polityczne, ale również strategiczne. Znajdowały się tu ostatnie rafinerie i fabryki benzyny syntetycznej. Podobne zakłady na terenie
Niemiec były systematycznie bombardowane. Dla wzmocnienia obrony Węgier, a zwłaszcza przerwania blokady ich stolicy, Hitler bez wahania przerzucił jednostki pancerne oraz odwody z innych frontów. W tym wysiłku brała udział również armia węgierska, która tak jak Wehrmacht miała walczyć „do ostatniego naboju i ostatniego człowieka”. Drugi Front Ukraiński, wspomagany przez walczące do drugiej połowy sierpnia 1944 r. po stronie państw Osi armie rumuńskie, rozpoczął przygotowania do ataku na węgierskie terytoria od wschodu i południa poprzez Siedmiogród oraz od południowego wschodu. Armia węgierska ponosiła z dnia na dzień coraz większe straty – w walkach o Siedmiogród straciła 5912 zabitych, a w jednej bitwie turdyjskiej kolejne 10 000 oficerów i żołnierzy, z czego 2500 zostało zabitych w walce. Pod koniec września 1944 r. Węgry, ostatnia przeszkoda broniąca dostępu do południowych granic IIII Rzeszy, stanęły w obliczu zagrożenia ofensywą Armii Czerwonej z trzech stron. Jesienna ofensywa sowiecko-rumuńska, pomimo ciężkich strat własnych i zaangażowania przez Węgrów wszystkich rezerw, nie utknęła w Karpatach. W czasie zażartych walk pod Aradem (25 września – 8 października) węgierska 1. Dywizja Pancerna wsparta przez 7. oddział dział szturmowych zniszczyła około 100 sowieckich czołgów, głównie T-34-85. Załogi dział szturmowych mogły zapisać na swoje konto dwie trzecie z nich, a kolejny tuzin zgłosiły jako uszkodzone lub prawdopodobnie zniszczone. Węgrzy starali się również wzmocnić swoje lotnictwo wojskowe. Węgierskie Królewskie Siły Powietrzne (Magyar Királyi Honvéd Légierő, MKHL) nie były samodzielnym rodzajem sił zbrojnych i wchodziły w skład armii. Tylko początkowo były tworzone jako oddzielne i niezależne. 9 stycznia 1939 r. płk Ferenc Feketehalmi Czeydner został szefem sekcji lotnictwa Ministerstwa Sił Zbrojnych, gen. Waldemar Kennese inspektorem lotnictwa, płk Ferenc Szentnémedy szefem sztabu a płk László Háry dowódcą MKHL. Jednak stopniowo odchodzono od tego pomysłu i rola samodzielnego lotnictwa była ograniczona. 1 marca 1941 r. lotnictwo wojskowe ponownie zreorganizowano, płk Géza Vörös został mianowany dowódcą lotnictwa, 1 czerwca zaś powołano do życia Korpus Obrony Lotniczej; gen. Béla Rákosi został dowódcą lotnictwa armii. W efekcie węgierskie lotnictwo wojskowe ponownie stało się częścią armii – Honvédu. Po 1 września 1944 r. udało się znacznie wzmocnić 101. grupę myśliwską, zwiększając
Władimir Bieszanow
Armia Czerwona 2 na Bałkanach 1944 Bułgaria była monarchią konstytucyjną – i, według sowieckiej terminologii, państwem „monarchofaszystowskim”. Od kilkudziesięciu lat dwór carski był związany z Niemcami. W gospodarce tego całkowicie rolniczego kraju dużą rolę odgrywał kapitał niemiecki. Stosunki dyplomatyczne ze Związkiem Sowieckim zostały nawiązane w 1934 r.
W
raz z początkiem drugiej wojny światowej i przeniesieniem działań bojowych w strefę Morza Śródziemnego wszystkie zainteresowane strony starały się umocnić swoje wpływy na Bałkanach. Hitler w październiku 1940 r. zaproponował carowi Borysowi III przystąpienie do Paktu Trzech, obiecując wsparcie bułgarskich roszczeń terytorialnych wobec Grecji dotyczących Tracji Zachodniej, ale Sofia obawiała się skomplikowania stosunków z Wielką Brytanią, Turcją, Jugosławią i ZSRR. Rząd sowiecki zaproponował zawarcie układu o pomocy wzajemnej, który pomoże Bułgarii w realizacji jej narodowych dążeń nie tylko w Tracji Zachodniej, ale i we Wschodniej oraz zagwarantuje dostawy broni. Jednocześnie dyplomacja sowiecka, która szybko przywykła do komunikowania się językiem tajnych protokołów, niejednokrotnie uprzedzała Berlin, że uważa Bułgarię za strefę bezpieczeństwa ZSRR. Wielka Brytania i Stany Zjednoczone miały nadzieję na zachowanie statusu Bułgarii jako państwa neutralnego. 34
20 listopada 1940 r. do Paktu Trzech przyłączyły się Węgry, 23 listopada – Rumunia. Na Sofię naciskali wszyscy. Hitler, który już podpisał dyrektywę o inwazji na Grecję, zakładającą wykorzystanie terytorium Bułgarii, zagwarantował jej, że nie weźmie ona udziału w samej wojnie. Związek Sowiecki regularnie przypominał, że tylko on jest zdolny do zagwarantowania bezpieczeństwa Bułgarii przy zachowaniu istniejącego w niej ustroju i spełnieniu jej historycznych żądań. Anglicy i Amerykanie stanowczo odradzali Bułgarii przyjęcie sowieckich propozycji. Kierownictwo bułgarskie doskonale rozumiało, że zbliżenie z Wielką Brytanią oznacza wejście w wojnę, a zacieśnienie współpracy z ZSRR grozi przemianami społecznymi. Aluzja co do możliwości zachowania „obecnego ustroju” carowi Borysowi III – jak można przypuszczać – spodobała się szczególnie. W tej sytuacji przystąpienie do Paktu Trzech w Sofii uznano za mniejsze zło. 15 stycznia 1941 r. Niemcy zgodziły się spełnić bułgarskie żądanie uzyskania dostępu do Morza Egejskiego i 20 stycznia Bułgaria postanowiła przyłączyć się do Paktu Trzech pod warunkiem, że nie weźmie udziału w wojnie brytyjsko-niemieckiej i nie będzie ponosiła kosztów pobytu wojsk niemieckich na bułgarskim terytorium. Jednak pod niemieckim naciskiem 2 lutego Sofia wzięła na siebie wydatki związane z utrzymaniem oddziałów Wehrmachtu; w tym samym dniu została podpisana umowa wojskowa, w wyniku której armia bułgarska znalazła się faktycznie pod kontrolą niemiecką. 1 marca rząd bułgarski oficjalnie poinformował o przystąpieniu do Paktu Trzech. W tym samym dniu na terytorium Bułgarii wkroczyły wojska niemieckie,
mające zaatakować Grecję i Jugosławię, a 5 marca Wielka Brytania zerwała z Sofią stosunki dyplomatyczne. 6 kwietnia Wehrmacht zaczął operację na Bałkanach, która skończyła się kapitulacją Jugosławii 17 kwietnia, a Grecji 23 kwietnia. Po kampanii bałkańskiej wojska niemieckie zostały wycofane z Bułgarii. Rząd bułgarski nie wypowiedział wojny Związkowi Sowieckiemu i nie przyłączył się do Niemiec w chwili ich agresji na ZSRR. I chociaż Wielka Brytania i Stany Zjednoczone formalnie były w stanie wojny z Bułgarią, Związek Sowiecki z nią nie walczył, a w Moskwie i Kujbyszewie przez całą wojnę znajdował się bułgarski poseł. Niemcy wykorzystywali Bułgarię jako źródło surowców i bazę morską na Morzu Czarnym. Latem 1943 r., po śmierci cara Borysa III, rząd powołał radę regencyjną przy niepełnoletnim następcy tronu Symeonie II. Od lata 1941 r. w kraju zaczął się aktywnie rozwijać ruch oporu. Ponieważ obecność Niemców na terytorium Bułgarii nie miała charakteru okupacji, to i ruch ten nie był w istocie antyfaszystowski. Miał on na celu obalenie „reakcyjnego” burżuazyjno-demokratycznego rządu, zmianę istniejącego ustroju i stworzenie nowego społeczeństwa, opartego na modelu sowieckim. Oczywiście organizatorem i kierownikiem ruchu była Bułgarska Partia Robotnicza. Partia komunistyczna wzywała ludzi pracy do walki z „monarchofaszystowską dyktaturą”, starając się wciągnąć w to jak największą część narodu. W czerwcu 1941 r. sformowano pierwszy oddział partyzancki, a w kwietniu 1943 r. decyzją Komitetu Centralnego Bułgarskiej Partii Robotniczej zorganizowano Sztab Główny Narodowowyzwoleńczej Armii Powstańczej. Obciążenia związane z wojną, ruina
HISTORIA
Maciej Szopa
Czesi i Słowacy u boku Armii Czerwonej
Wydarzenia z marca 1939 r., skutkujące utratą niepodległości przez Czechosłowację, spowodowały ucieczkę kilkunastu tysięcy służących w jej armii żołnierzy, którzy nie mogli pogodzić się z poddaniem kraju bez walki. Biorąc pod uwagę to, że państwo ze stolicą w Pradze mogło potencjalnie wystawić do walki milionową armię, a w przypadku maksymalnego wysiłku mobilizacyjnego nawet półtoramilionową, skala tych patriotycznych ucieczek nie była jednak duża.
W
ielu Czechów i Słowaków udało się początkowo do Polski, gdzie w większości zaokrętowali się w Gdyni na statki i popłynęli do Francji. Tam zaciągnęli się do francuskich sił zbrojnych – żołnierze armii lądowej do Legii Cudzoziemskiej, a personel latający (stanowiący znaczną część wszystkich uciekinierów) – do Armee de l’Air. Około tysiąc Czechów i Słowaków pozostało jednak na terenie Rzeczypospolitej. Stąd ich zdaniem najłatwiej można było w najbliższej przyszłości stanąć do walki
46
przeciwko okupantowi. Już pod koniec kwietnia Czesi z własnej inicjatywy powołali w Krakowie pierwszą czeską organizację wojskową. Ludzie ci nie zostali pozostawieni samym sobie. Od później wiosny w Centrum Wyszkolenia Lotniczego Nr 1 w Dęblinie zaczęto prowadzić przeszkolenia specjalistyczne na polskie typy samolotów dla lotników, a w miejscowości Bronowice Małe 7 lipca rozpoczął działalność obóz przejściowy, który miał grupować różne rodzaje specjalistów od wojsk lądowych. Przez obozy te przeszło ponad 2 tys. osób, z których ponad 1200 zostało wysłanych statkami do Francji (ostatni wyruszył 26 sierpnia 1939 r.). Pozostali zadeklarowali chęć pozostania i wejścia w skład jednostki formowanej na terenie Polski, nazywanej początkowo Grupą Czechosłowacką. Jej dowódcą został najwyższy stopniem oficer – generał armii Lev Prchala, mocno związany z polityką. W miesiącach poprzedzających zajęcie Czechosłowacji pełnił on funkcje m.in. ministra finansów i spraw wewnętrznych Czechosłowacji. Prchala zaczynał swoją karierę wojskową w armii Austro-Węgier, a po przejściu na stronę rosyjską służył w Legionie Czechosłowackim. Znacznie ciekawszą postacią, z punktu widzenia dziejów Czechosłowaków na Froncie Wschodnim, był jego zastępca, pułkownik Ludvik Svoboda – także weteran Legionu
Czechosłowackiego, dowódca grupy czechosłowackiej do 30 sierpnia, kiedy na to stanowisko mianowano gen. Prchalę. Atak na Polskę nastąpił w momencie, kiedy czechosłowackie oddziały były dopiero w powijakach i przenoszono je właśnie do nowego obozu w Leśnej. Grupa nie miała jeszcze umundurowania ani oporządzenia i funkcjonowała w cywilnych ubraniach – dopiero planowano przydzielenie jej tysiąca sortów mundurowych. Czesi mieli odróżniać się od polskich żołnierzy trójkolorowymi narodowymi oznaczeniami na czapkach, koniec końców jednak zabrakło na to czasu. Uzbrojenie tych 900 mężczyzn stanowiło w momencie wybuchu wojny... 10 karabinów, które służyły do szkolenia. Zmieniło się to 3 września, kiedy dekretem prezydenta Ignacego Mościckiego powołano na bazie Grupy Czechosłowackiej Legion Czeski i Słowacki. Do żołnierzy czechosłowackich i potencjalnych ochotników wydał specjalną odezwę marszałek Edward Rydz-Śmigły, który zachęcał do wstępowania do legionu. Pojawiło się też trochę uzbrojenia i wyposażenia, w tym: 40 karabinów, 12 karabinów maszynowych i 100 masek przeciwgazowych. 11 września, do którego to czasu z Bronowic Małych do Leśnej zostało przewiezionych około 700 żołnierzy Legionu, pułkownik Svoboda przejął dowodzenie i – wobec
Dariusz Paduch
1
Włoskie bombowce nurkujące Wysiłki Regia Aeronautica, zmierzające do stworzenia efektywnego lotnictwa bombowego w okresie międzywojennym, zakończyły się sukcesem. Włoskie siły powietrzne były wysoko oceniane i dobrze się zaprezentowały podczas wojny domowej w Hiszpanii i drugiej wojny etiopskiej, jednak działania Regia Aeronautica w pierwszych miesiącach II wojny światowej okazały się na tyle nieskuteczne, że prawie nie mogły wywrzeć wpływu na działania wojsk brytyjskich w Afryce Północnej i na Malcie. Jedna z przyczyn takiej sytuacji to brak bombowców nurkujących.
O
kazuje się, że w ciągu całego swojego istnienia – aż do września 1943 r. – włoski przemysł lotniczy nie był w stanie dostarczyć Regia Aeronautica ani jednego udanego typu bombowca nurkującego. Po pierwszych miesiącach działań bojowych w 1940 r. lotnictwo włoskie dysponowało czternastoma SM.85, jednym SM.86 i kilkoma szkolnymi AP.1. Piętnaście bombowców nurkujących to niewiele jak na siły powietrzne kraju z dobrze rozwiniętym przemysłem lotniczym – tym bardziej, że powstała niewiele wcześniej Luftwaffe dysponowała setkami Hs 123, Ju 87 i Ju 88. Sytuacja taka nie mogła nie martwić dowództwa Regia Aeronautica, które chciało dysponować przynajmniej odpowiednikiem Sztukasa. Caproni-Bergamaschi AP.1 (Assalto Pallavicino – samolot szturmowy Pallavicino) został zaprojektowany w 1934 r. jako jednosilnikowy myśliwiec ze stałym podwoziem, wyposażony w silnik gwiazdowy Piaggio IX (610 KM) i uzbrojony w dwa karabiny ma58
szynowe 7,7 mm, zamontowane w osłonach podwozia. Pod kadłubem mógł przenosić bombę 500 kg. Prototyp (MM.242) oblatano w 1935 r., jednak jego niskie osiągi, słaba zwrotność i prędkość wznoszenia dyskwalifikowały go w roli myśliwca. Postanowiono więc przerobić go na samolot szturmowy, dodając drugiego członka załogi, zwiększając kaliber karabinów maszynowych z 7,7 mm do 12,7 mm i przenosząc je z osłon podwozia do skrzydeł, oraz dodać trzeci karabin 7,7 mm na stanowisku obserwatora. Wersja ta została wyposażona w silnik gwiazdowy Alfa Romeo 126 (780 KM) i trójłopatowe, metalowe śmigło o stałym skoku. Wyprodukowano łącznie 68 maszyn, z których 28 sprzedano za granicę, a pozostałe weszły na uzbrojenie 5. i 50. Pułku Bombowców Nurkujących (Stormo Tuffatori). Samolot ten nie wziął udziału w działaniach bojowych, ponieważ uznano go za nieprzydatny i w 1939 r. przesunięto do zadań pomocniczych. W 1940 r. skonfiskowano cztery egzemplarze AP.1 Idro, zamówione przez Paragwaj (MM.75310-75313). W samolotach tych zamieniono pływaki na podwozie kołowe, zamontowano śmigło metalowe o zmiennym skoku i hamulce aerodynamiczne typu Junkers oraz zdemontowano uzbrojenie. W czerwcu-lipcu 1941 r. trafiły one do Regia Aeronautica i służyły do szkolenia załóg bombowców nurkujących.
Niewiele lepiej było w przypadku SIAI-Marchetti SM.85 i SM.86. Samoloty te powstały jako efekt zamówienia na bombowiec nurkujący, wydanego w 1935 r. przez Regia Aeronautica. Osobliwości tego typu konstrukcji spowodowały, że od samego początku dowództwo lotnictwa włoskiego nie potrafiło określić dla niej szczegółowych założeń taktyczno-technicznych, co wpłynęło na los samolotu. Należy też przyznać, że podczas projektowania konstruktorzy popełnili kilka błędów. W rezultacie w 1939 r., zamiast czegoś porównywalnego z Junkersem Ju 87, przyjęto na uzbrojenie bombowiec nurkujący nazywany „bananem ze skrzydłami”, którego przydatność i funkcjonalność od samego początku budziły wątpliwości. Projekt SM.85 był – jak na tamte czasy – stosunkowo nowoczesny: jednomiejscowy, dwusilnikowy jednopłat z chowanym podwoziem i zakrytą kabiną. Kadłub drewniany, pokryty sklejką. Skrzydło trójdźwigarowe, w przedniej części pokryte sklejką, pozostała część pokryta płótnem. Lotki i klapy drewniane, pokryte sklejką (klapy pełniły także funkcję hamulców aerodynamicznych podczas nurkowania). Usterzenie również drewniane, pokryte sklejką. Podwozie główne chowane do tyłu, w gondole silnikowe, za pomocą instalacji hydraulicznej. Kółko ogonowe wyposażone w amortyzator gumowy. Napęd maszyn seryjnych
Samolot AP.1 z dobrze widocznymi otwartymi hamulcami aerodynamicznymi.
WOJNA W POWIETRZU
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński
Amerykańska 3. Armia: od Renu do Czech 3. Armia z jej charyzmatycznym dowódcą – gen. por. George’em S. Pattonem – przeszła najdłuższy szlak bojowy spośród wszystkich armii amerykańskich, zakończony w zachodnich Czechach i północnej Austrii. Walki w ostatnich tygodniach wojny były nadal zacięte, a przeciwnik mocno osłabiony, ale nadal zdeterminowany do stawiania oporu.
28
marca 1945 r., w momencie, gdy alianci sforsowali Ren i podjęli ostateczną batalię o Niemcy, gen. Dwight D. Eisenhower – naczelny dowódca Sił Alianckich w Europie – podjął ważną decyzję. Uznał, że wyścig do Berlina nie przyniesie niczego dobrego, zwłaszcza że zgodnie z ustaleniami konferencji w Jałcie z lutego 1945 r. Niemcy miały być podzielone na strefy okupacyjne. Co prawda dokładne granice tych stref nie zostały jeszcze wyznaczone, zrobiono to dopiero 5 czerwca 1945 r., wydając tzw. Deklarację Berlińską (ratyfikowaną w czasie konferencji w Poczdamie w lipcu-sierpniu 1945 r.), ale ogólnie było wiadomo – trzy strefy (brytyjska, amerykańska i radziecka; z dwóch pierwszych dodatkowo miała być wydzielona strefa francuska) będą mniej więcej równe, niezależnie od tego, jakie tereny zostaną zajęte przez poszczególne armie. Churchill
66
uważał, że brytyjska 21. Grupa Armii, po zlikwidowaniu niemieckiego kotła w Zagłębiu Ruhry, powinna ruszyć na Berlin, wciąż mając w podporządkowaniu amerykańską 9. Armię; popierał go marszałek Montgomery. Na tym etapie wojny jednak to Amerykanie decydowali, mając w Europie znacznie więcej wojsk. Generał Eisenhower, z poparciem prezydenta Franklina D. Roosevelta i gen. George’a C. Marshalla (szefa Sztabu US Army), wydał dyrektywę, w której zachodni alianci rezygnowali z natarcia na Berlin. Zgodnie z nią główne natarcie od Renu miała teraz prowadzić amerykańska 12. Grupa Armii, do której miała powrócić amerykańska 9. Armia, czasowo oddana do dyspozycji brytyjskiej 21. Grupy Armii. W ramach natarcia 12. Grupy Armii na głównej osi miała przemieszczać się 1. Armia, kierująca się na Lipsk i Drezno. Jej zadaniem było zajęcie ostatniego przemysłowego regionu Niemiec (Lipsk, Drezno, Chemnitz, Jena, Zwickau, Halle), który mógł jeszcze stanowić zaplecze logistyczne po utracie Śląska oraz Zagłębia Ruhry. 9. Armia miała osłaniać północne skrzydło głównego natarcia, kierując się ku Łabie – i zatrzymać się na tej linii. Na północ od 9. Armii nacierać mieli Brytyjczycy, kierując się w rejon Szlezwika-Holsztynu i Lubeki. Z kolei 3. Armia gen. George’a S. Pattona miała osłaniać południowe skrzydło głównego natarcia, kierując się ku granicy niemiecko-czeskiej. Głównym zadaniem 1. Armii było rozcięcie niemieckich sił na dwie części, nie mające ze sobą kontaktu.
3. Armia gen. George’a S. Pattona 3. Armia sforsowała Ren głównymi siłami 28 marca 1945 r. W tym momencie składała się ona z trzech korpusów. Jej dowódcą był gen. por. George Smith Patton Jr. (11 listopada 1885 r. – 21 grud-
Pod koniec lutego 1945 r. wojska niemieckie przeszły do obrony; dowódca 3. Armii, generał porucznik George Smith Patton Jr, przełamując „Linię Zygfryda” wkroczył wkrótce do Zagłębia Saary. W szybkim marszu opanował południowe Niemcy, oswobodził również dużą część Czechosłowacji.
nia 1945 r.), który ukończył Akademię Wojskową w West Point w 1909 r., zostając podporucznikiem kawalerii. Wziął udział w Olimpiadzie w Sztokholmie w 1912 r. w pięcioboju nowoczesnym,
Jacek Pukropp
Zatrzymać Japończyków!
2
Amerykańskie ciężkie bombowce w początkowym okresie wojny na Dalekim Wschodzie 15 grudnia 1941 r. gen. MacArthur zwrócił się do Departamentu Wojny o przekazanie dodatkowych dziesięciu dywizjonów pościgowych, dwustu myśliwców dla aktualnych jednostek i pięćdziesięciu bombowców nurkujących. Chciał, aby były one dostarczone przez lotniskowce. Zdecydowano jednak, że na Filipiny dla FEAF zostanie wysłane tak szybko, jak to możliwe (co nie znaczy, że od razu) 80 bombowców ciężkich (65 B-17E i 15 LB-30). Plan ten – nazwany „Project X” – był utrzymywany w ścisłej tajemnicy. Z powodu japońskich postępów na Filipinach pozostałe maszyny 19. BG ewakuowano do Australii, a następnie skierowano je na Jawę. W tej sytuacji bombowce ciężkie, wysyłane w ramach „Project X”, docierały również na tę główną wyspę Holenderskich Indii Wschodnich.
Rusza „Project X” 4 stycznia 1942 r. do Jogjakarty na południowym wybrzeżu Jawy dotarła część personelu naziemnego 7. BG. Pomiędzy 10 grudnia 1941 r. a 6 stycznia 1942 r. USAAF przejęły 75 Liberatorów Mk II z zamówienia brytyjskiego. Otrzymały one oznaczenie LB-30; pozostawiono im seriale RAF i nie dostały numerów amerykańskich. Sześć z nich utracono w wyniku wypadków w Stanach Zjednoczonych, 23 wysłano Brytyjczykom, a 46 służyło w USA w różnym charakterze. W maszyny te przezbrojono 11. BS/7. BG1. 7. Grupę (pozostałe jej dywizjony miały B-17E) zamierzano wysłać na Filipiny, ale ponieważ było już na to za późno, trafiła 78
ona na Jawę. Stany Zjednoczone opuściło 14 LB-30, a 12 z nich dotarło do Holenderskich Indii Wschodnich. Pierwsza grupa, prowadzona przez Maj. Austina A. Straubela – dowódcę 11. BS, leciała trasą przez Afrykę. Z dwóch brakujących Liberatorów AL573 wystartował z USA prawie dwa miesiące później i drogą przez Pacyfik dotarł do Australii; drugi, AL606 pilotowany przez Lt. Whitakera, musiał wodować z powodu braku paliwa na Pacyfiku na południowy zachód od Hawajów, pomiędzy Palmyrą i atolem Kanton 23 stycznia 1942 r. Jeden członek załogi zginął na miejscu, a drugi zmarł po tygodniu w szpitalu. Pierwsze trzy LB-30 z 11. BS/7. BG (AL609 maj. Strubela oraz AL535 i AL612) dotarły do Andir koło Ban-
dungu na Jawie 11 stycznia 1942 r. Maszyny były pełne najbardziej potrzebnego zaopatrzenia – dostarczyły m.in. sulfanilamid, dzięki któremu później uratowano życie ciężko poparzonych marynarzy z krążowników USS Marblehead i USS Houston, uszkodzonych 4 lutego. Dzień później (12 stycznia) trzy Liberatory przeleciały do Singosari koło Malang (60 mil na południe od Surabai). Był to początek realizacji planu „Project X”. LB-30 wystartowały z Tampa na Florydzie; przez Trynidad, Brazylię i Atlantyk dotarły do Sierra Leone na zachodnim wybrzeżu Afryki; potem ich droga wiodła przez Chartum w Sudanie, Kair w Egipcie, Irak i Indie. Początkowy cel, jakim były Filipiny, zamieniono na Jawę, gdzie dotarły z międzylądowaniem na Sumatrze. Cała trasa z Tampa do Singosari liczyła 21 000 mil. 13 stycznia AL612 Lt. Wade’a został uziemiony po uszkodzeniu końcówki skrzydła. 6 stycznia 1942 r. wystartował z Hawajów pierwszy klucz trzech B-17E z 22. BS/7. BG. Maszyny prowadził Maj. Kenneth B. Hobson w samolocie nr 41-2406. Bombowce miały pierwszy przystanek na Christmas Island (Kiritimati), 50 mil na północ od równika i 1400 mil od Hawajów, następny po kolejnych 1050 milach w kierunku południowo-zachodnim na atolu koralowym Kanton (Canton, Abariringa, w grupie Wysp Feniks), później na Nandi Field na wyspie Viti Levu na Wyspach Fidżi i kolejny na Tontouta Field na Nowej Kaledonii. Stąd trzy maszyny przeleciały do Townsville
RECENZJE
Stracone szanse WRZEŚNIA’39. Polemika autorska
W
e wrześniowo-październikowym numerze
rzyć fałszywy obraz postępu, który dokonał się w Polsce
go szacunku generałowi pilotowi inżynierowi Ludomi-
pisma „Wojsko i Technika – Historia” ukaza-
dopiero po drugiej wojnie światowej, a nie miał miejsca
łowi Rayskiemu, szefowi polskiego lotnictwa od maja
ła się „recenzja” „Straconych szans WRZEŚ-
przed nią…”* – umknęły dr. hab. E. Malakowi, co poskut-
1926 do marca 1939 r. Pan dr hab. E. Malak opublikował
NIA’39” pióra doktora habilitowanego Edwarda Malaka.
kowało tym, że wysunął on wobec mnie jakże krzywdzący
w 2013 r. dwutomową pracę poświęconą w całości ge-
Ze względu na jej treść i charakter zostałem niejako
zarzut, iż nie doceniam osiągnięć II RP, a nawet odczuwam
nerałowi Rayskiemu pod znamiennym tytułem „Dzieło
zmuszony do odpowiedzi.
wstyd z ich powodu (sic!). Tymczasem ja jestem dumny
generała Rayskiego” (tom I: Etos inżyniera, tom II: Techni-
Mówiąc wprost: gdyby moja książka dotyczyła np. mi-
z tych osiągnięć. Pozwolę sobie w ramach dygresji dodać,
ka i zarządzanie; razem prawie 1200 stron z indeksami).
łości do psów, to na podstawie tejże „recenzji” czytelnik do-
że na ten sam akapit zwrócili uwagę inni historycy, którzy
W związku z tym trudno oczekiwać zrozumienia stano-
szedłby do wniosku, że to książka o miłości do kotów.
uprzejmie (i słusznie) wypominali mi, że ów wzrost gospo-
wiska skrajnie odmiennego, które niewątpliwie repre-
darczy był spowodowany odrabianiem strat po wielkim
zentuję. Dlatego Pan Malak skazał mnie na starożytną
kryzysie. Widać wszystkich nie sposób zadowolić…
karę wiecznego zapomnienia, nie wymieniając mojego
Można by zapytać, dlaczego w ogóle tę książkę napisałem. Przez ostatni rok zadawałem sobie to pytanie wiele razy i sądzę, że po prostu nie wytrzymałem po lekturze
Siłą rzeczy ze względu na charakter książki musiałem
nazwiska ani razu na dwunastu stronach swojego arty-
„Paktu Ribbentrop-Beck” Piotra Zychowicza. Trochę spro-
zrezygnować z części materiału, który w mojej ocenie nie
kułu, starając się przy tym pod każdym względem obrzy-
wokowała mnie również publikacja Ziemowita Szczerka
był aż tak „nośny”, to znaczy po prostu ciekawy dla ogółu
dzić czytelnikowi „recenzji” moją publikację, przypisując
„Rzeczpospolita zwycięska”. Tematyką wrześniową zain-
czytelników. Dlatego nie zamieszczam w niej większych
mi wielokrotnie opinie, których nie popieram, bądź
teresowałem się w połowie lat osiemdziesiątych i – jak
rozważań – np. na temat logistyki, która jest podstawą
wykpiwając ex cathedra wnioski z książki, nie podjąwszy
to pasjonat – zacząłem zbierać różne książki, porównując
każdej operacji militarnej. Dlatego również zmarginali-
nawet próby dyskusji z ich uzasadnieniem. Można od-
poszczególne kawałki tej samej układanki. Bardzo szybko
zowane zostały zagadnienia łączności, także niezbędne
nieść wrażenie, że polemiczne zacięcie dr. hab. E. Malaka
zauważyłem pewną rozbieżność, swego rodzaju dyso-
do prowadzenia działań wojennych. Podobnie potrakto-
w połączeniu z chęcią obrony osiągnięć gen. Rayskiego
nans pomiędzy owymi kawałkami. W roku 1939 mieliśmy
wałem zagadnienie wyszkolonych rezerw mobilizacyj-
spowodowało wyrywkowe zapoznanie się z moją książką,
fantastyczne jak na owe czasy samoloty bombowe „Łoś”,
nych WP czy szczegółowe wyliczenia kosztów utrzymania
a w konsekwencji zupełnie odmienny od zamierzonego
a jednak zupełnie nie umieliśmy ich wykorzystać. Mie-
żołnierza poborowego. Brak w publikacji jakiegoś mate-
odbiór zawartych w niej treści. Bo tylko w ten sposób
liśmy wspaniałe karabiny przeciwpancerne, ale raporty
riału nie musi oznaczać braku wiedzy na dany temat. Cza-
mogę sobie tłumaczyć przypisywanie mi twierdzeń, z któ-
o ich skutecznym wykorzystaniu we wrześniu są ściśle po-
sami oznacza ingerencję redakcyjną. Część tych elemen-
rymi w mojej pracy polemizuję, oraz przedstawianie w „re-
wiązane z wielkimi jednostkami wojskowymi: jedne uży-
tów sukcesywnie przedstawiam w dodatkach do książki,
cenzji” opisu zdarzeń tożsamego z zawartym w książce
wały ich skutecznie do końca walk, inne porzucały je już
publikowanych w Internecie.
w formie polemiki z tą książką, przez co czytelnik owej „recenzji” nabiera przekonania, że moje poglądy są zupełnie
po pierwszych starciach. Dlaczego? Nie bez znaczenia
„Recenzja” z wrześniowo-październikowego numeru
był również malowany przez komunistyczną propagandę
pisma „Wojsko i Technika – Historia” przedstawiła moją
obraz II Rzeczypospolitej jako państwa zacofanego, bied-
pracę w sposób bardzo wyrywkowy i niezwykle subiek-
Mimo wszystko mam bardzo dużo szacunku dla
nego i archaicznego, ale posiadającego wielką armię. Była
tywny. Być może jej autor, uznany historyk lotnictwa, po-
dr. hab. E. Malaka. Nie żartuję, rzeczywiście mam. Należy
ona jedną z najsilniejszych w Europie, a jednak we wrześ-
czuł się osobiście dotknięty niektórymi sformułowaniami
mu się to choćby za kolosalny trud, jaki włożył w rekon-
niu niemiecki Wehrmacht dość szybko poradził sobie
zawartymi w książce, czego wyrazem jest właśnie owa „re-
struowanie dziejów polskiego lotnictwa wojskowego
z polską obroną na szczeblu strategicznym. Idąc dalej tym
cenzja”. Pan Malak mógł poczuć się dotknięty np. takimi
w II RP. Za wypełnienie setek białych plam. Taki sam
tropem: pobili nas na szczeblu strategicznym, jednocześ-
słowami: „niektórzy z nich [tj. historyków] stoją na bakier
szacunek mam dla każdego innego historyka zajmują-
nie mając kolosalne problemy z przezwyciężeniem oporu
z matematyką […]”. Tylko że uwaga ta nigdy Jego nie do-
cego się rzetelnym opisaniem ówczesnej historycznej
sporej części jednostek Wojska Polskiego. Dlaczego tak
tyczyła. Przedstawiony powyżej cytat pochodzi z „recen-
rzeczywistości. Tym niemniej ów szacunek nie przekłada
się stało? Te wszystkie elementy układanki pozostawały
zji”; poniżej przedstawiam oryginalną treść z książki: „Wie-
się na podzielanie poglądów Pana Malaka czy też nie-
ze sobą w sprzeczności, zacząłem więc szukać wyjaśnie-
lu historyków oceniając ten moment w dziejach (tj. rok
których innych autorów, gdyż na podstawie tych samych
nia. I zawarłem je w mojej książce.
1939) uważa, że należało dołączyć do antybolszewickiej
danych wyjściowych można wyciągnąć niekiedy skraj-
Innym czynnikiem, który popchnął mnie do jej napi-
krucjaty Hitlera i w 1941-42 r. uderzyć na ZSRR. Pamiętaj-
nie odmienne wnioski – szklanka wody jest w połowie
sania, była duma z tamtej Polski, z kolosalnych osiągnięć
my jednak, że mniej więcej w tym samym okresie Stalin
pusta lub napełniona do połowy.
II RP, które niestety u jej kresu zostały zaprzepaszczo-
planował «wyzwolenie» Europy. Historycy ze swej natury
Pan dr hab. E. Malak broni honoru gen. Rayskiego.
ne, a które w czasach PRL okryto zasłoną milczenia lub
są humanistami, niektórzy z nich stoją na bakier z królową
I ma częściowo rację, twierdząc, że jego osiągnięcia są po-
przeinaczano. To pokutuje do dziś. Pozwolę sobie dodać,
nauk – matematyką. Warto zatem popatrzyć na liczby”*.
nadprzeciętne. Zgadzam się z tym poglądem w pełni, ale
że ocena „nas wszystkich” z tamtego okresu nie musi być
Pisząc swoją książkę, polemizowałem z opiniami zawarty-
tylko w odniesieniu do okresu 1926-35. Generał Rayski
zbieżna z oceną poszczególnych postaci historycznych.
mi w innych publikacjach. Uznałem jednak, że nawet jeże-
z lat 1935-39 zirytował mnie tak jak – nie przymierzając
I wielokrotnie daję temu w książce wyraz. Z przykroś-
li polemizuję z konkretnym autorem, to mimo wszystko
– ja Pana Malaka. Dlaczego? Ponieważ za wyniki firmy od-
cią jednak stwierdzam, że moje opinie w rodzaju: „Otóż
nie będę podawał nazwiska, a jedynie tytuł książki lub jej
powiada zawsze jej szef, a nie „obiektywne trudności”.
II Rzeczpospolita była państwem na dorobku, państwem
przewodnią myśl. Ten konkretny zarzut dotyczył książki
Moje zarzuty do gen. Rayskiego sprowadzają się
ludzi głodnych sukcesu, marzących o zajęciu pozycji, któ-
„Pakt Ribbentrop-Beck” i jej autora. Pan Malak zaś przy-
do dwóch pytań. Po pierwsze: dlaczego w okresie wprowa-
rą mieliśmy za czasów Jagiellonów. A głód, sposobność
pisał mi poglądy Piotra Zychowicza, z którymi skrajnie
dzania samolotów myśliwskich PZL-7 istniały aż trzy plany
i umiejętności idą w parze ze wzrostem szansy na sukces.
się nie zgadzam i z którymi polemizuję m.in. w rozdziale,
zastępcze w razie niepowodzenia tej konstrukcji, a w okre-
II Rzeczpospolita była «azjatyckim tygrysem» tamtych cza-
z którego pochodzi cytat.
sie 1935-39 nie istniał żaden plan zastępczy w razie niepo-
odmienne od podawanych przez Pana Malaka…
sów. Byliśmy wówczas jak dzisiejszy Singapur czy Tajwan.
Dlaczego dr hab. Edward Malak w swoim tekście tak
wodzenia projektu „Wilka”? I po drugie: dlaczego w latach
Na początku pozbawieni szans, ale w miarę upływu czasu
przedstawił moją książkę? Prawdopodobnie przyczyna
1935-39 zaniedbano rozwój lotnictwa myśliwskiego, jed-
szło nam w tym wyścigu coraz lepiej. W czasach PRL sta-
jest bardzo prosta: podpadłem Panu Malakowi strasznie.
nocześnie forsując rozbudowę lotnictwa bombowego,
rano się wymazać osiągnięcia II Rzeczypospolitej, utwo-
Przede wszystkim naraziłem się, nie okazując należne-
mimo że gołym okiem było widać, iż budżet państwa nie
94