2/2018
www.zbiam.pl
Marzec-Kwiecień cena 18,50 zł (VAT 5%) INDEX 407739 ISSN 2450-2480
ISSN 2450-2480
Index 407739
Filipiny 1944-1945
Mitsubishi G3M
Sprawa polska w Wielkiej Wojnie Kiedy w lipcu 1914 r. wybuchła pierwsza wojna światowa, Polacy dostrzegli w niej szansę na odzyskanie niepodległości. Jedną z dróg do osiągnięcia tego celu była bliska współpraca z zaborcą najżyczliwszym Polakom – Austrią…
N i e t r a ć c z a s u , Z a m ó w P R E N U M E R AT Ę j u ż d z i ś Prenumeratę zamów na naszej stronie internetowej www.zbiam.pl lub wpłać należność na konto bankowe nr 70 1240 6159 1111 0010 6393 2976 Atrakcyjna cena, w tym dwa numery gratis! Pewność otrzymania każdego numeru w niezmiennej cenie E-wydania dostępne są na naszej stronie oraz w kioskach internetowych
Wojsko i Technika:
cena detaliczna 12,99 zł Prenumerata roczna: 130,00 zł
Lotnictwo Aviation International:
cena detaliczna 14,99 zł Prenumerata roczna: 150,00 zł
Wojsko i Technika Historia + numery specjalne: cena detaliczna 14,99 Prenumerata roczna: 150,00 zł
Morze:
cena detaliczna 14,99 zł Prenumerata roczna: 150,00 zł
Skontaktuj się z nami: office@zbiam.pl Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Biuro: ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa
Vol. IV, nr 2 (16) Marzec-Kwiecień 2018; Nr 2
2/2018
www.zbiam.pl
Marzec-Kwiecień cena 18,50 zł (VAT 5%) INDEX 407739 ISSN 2450-2480
ISSN 2450-2480
Index 407739
Filipiny 1944-1945
Mitsubishi G3M
Sprawa polska w Wielkiej Wojnie
21 /2018
Kiedy w lipcu 1914 r. wybuchła pierwsza wojna światowa, Polacy dostrzegli w niej szansę na odzyskanie niepodległości. Jedną z dróg do osiągnięcia tego celu była bliska współpraca z zaborcą najżyczliwszym Polakom – Austrią…
Na okładce: walki na Filipinach, 1944-1945 r. Rys. Jarosław Wróbel
INDEX 407739 ISSN 2450-2480 Nakład: 14,5 tys. egz. Redaktor naczelny Jerzy Gruszczyński jerzy.gruszczynski@zbiam.pl Korekta Dorota Berdychowska Redakcja techniczna Dorota Berdychowska dorota.berdychowska@zbiam.pl Współpracownicy Władimir Bieszanow, Michał Fiszer, Tomasz Grotnik, Andrzej Kiński, Leszek Molendowski, Marek J. Murawski, Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor, Maciej Szopa, Mateusz Zielonka Wydawca Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Ul. Anieli Krzywoń 2/155 01-391 Warszawa office@zbiam.pl Biuro Ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa Dział reklamy i marketingu Anna Zakrzewska anna.zakrzewska@zbiam.pl Dystrybucja i prenumerata office@zbiam.pl Reklamacje office@zbiam.pl Prenumerata realizowana przez Ruch S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by ZBiAM 2018 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie: www.zbiam.pl
spis treści HISTORIA
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński
Odbicie Filipin 1944-1945
4
WOJNA W POWIETRZU
Tomasz Szlagor
Myśliwce USAAF w kampanii filipińskiej 1944-1945 (1)
20
MONOGRAFIA LOTNICZA
Leszek A. Wieliczko
Samolot bombowo-torpedowy Mitsubishi G3M
34
BROŃ PANCERNA
Bartłomiej Kucharski
Rodzime czołgi z Krain Kangurów i Kiwi
50
HISTORIA
Władimir Bieszanow
Wyzwolenie państw bałtyckich przez Armię Czerwoną (2) 60 MOTORYZACJA
Jędrzej Korbal
Roboczy „Tur” armii (2)
74
STULECIE ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI
Tymoteusz Pawłowski
Sprawa polska w czasach Wielkiej Wojny – część 1: w oparciu o państwa centralne
www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria
86
3
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński
Odbicie Filipin 1944-1945
Największą aliancką operacją lądowo-morską na Pacyfiku była kampania filipińska, trwająca od jesieni 1944 do lata 1945 r. Opanowanie Filipin miało kluczowe znaczenie dla przetrącenia kręgosłupa japońskich sił zbrojnych, zarówno pod względem zadania im fizycznych strat, jak i z prestiżowo-psychologicznego punktu widzenia. Dodatkowo Japonia została praktycznie odcięta od swojego zaplecza surowcowego w Indonezji, na Malajach i w Indochinach, a Amerykanie zyskali solidną bazę do ostatecznego skoku – na japońskie wyspy macierzyste. Kampania filipińska 1944-1945 była szczytowym punktem kariery Douglasa MacArthura, amerykańskiego „pięciogwiazdkowego” generała, jednego z dwóch wielkich dowódców na Teatrze Wojny Oceanu Spokojnego.
D
ouglas MacArthur (1880-1962) ukończył West Point jako prymus rocznika 1903 i został skierowany do Korpusu Inżynieryjnego. Od razu po ukończeniu akademii trafił na Filipiny, gdzie budował instalacje militarne. Był dowódcą kompanii saperów w Fort Leavenworth w Stanach Zjednoczonych, a wraz z ojcem (generał-majorem) odbył podróż do Japonii, Indonezji i Indii w latach 1905-1906. W 1914 r. wziął udział w amerykańskiej karnej ekspedycji na meksykański port Veracruz w czasie trwającej w Meksyku rewolucji. Za działania w rejonie Veracruz otrzymał Medal Honoru, a wkrótce awans na majora. Wziął udział w działaniach w I wojnie światowej jako szef sztabu 42. Dywizji Piechoty, awansując na pułkownika. W latach 19191922 był komendantem Akademii Wojskowej w West Point w stopniu generała brygady. W 1922 r. wrócił na Filipiny jako dowódca Okręgu Wojskowego Manila, a później dowódca 23. Brygady Piechoty. W 1925 r. został generał-majorem i wrócił do Stanów Zjednoczo4
nych, obejmując dowództwo IV Korpusu w Atlancie w Georgii. W latach 1928-1930 znów służył w Manili na Filipinach, po czym – jako najmłodszy w historii – objął stanowisko szefa Sztabu US Army w Waszyngtonie, z jednoczesnym awansem na czterogwiazdkowego generała. Od 1932 r. adiutantem gen. MacArthura był mjr Dwight D. Eisenhower. W 1935 r., kiedy skończyła się kadencja MacArthura w roli szefa Sztabu US Army, Filipiny uzyskały częściową niepodległość, choć pozostawały w pewnej zależności od Stanów Zjednoczonych. Pierwszy po odzyskaniu niepodległości prezydent Filipin, Manuel L. Quezon, będący przyjacielem nieżyjącego już ojca Douglasa MacArthura, poprosił tego ostatniego o pomoc w organizowaniu sił zbrojnych Filipin. Wkrótce MacArthur przybył na Filipiny i otrzymał stopień marszałka filipińskiego, pozostając zarazem amerykańskim generałem. Z końcem 1937 r. gen. Douglas MacArthur przeszedł na emeryturę.
Generał Armii Stanów Zjednoczonych Douglas MacArthur. Tak brzmiała oficjalna nazwa jego stopnia, symbolizowanego pięcioma gwiazdkami na pagonach, co jest odpowiednikiem stopnia marszałka w innych armiach. Taki stopień mieli też Dwight D. Eisenhower, George C. Marshall, Henry H. Arnold (wszyscy awansowani w grudniu 1944 r.) oraz Omar N. Bradley (od 1950 r.).
W lipcu 1941 r., kiedy to wobec groźby wojny na Pacyfiku prezydent Roosevelt powołał armię Filipin do służby federalnej, jednocześnie ponownie powołał MacArthura do służby czynnej w stopniu generała porucznika, a w grudniu awansował go na stały stopień generała. Oficjalna funkcja MacArthura to dowódca Sił Lądowych Stanów Zjednoczonych na Dalekim Wschodzie – US Army Forces in the Far East (USAFFE).
Jedna z pierwszych fal desantu na Luzon w Zatoce Lingayen; 9 stycznia 1945 r. Także i tu sam desant przebiegał bez większych przeszkód – do znacznie cięższych walk doszło dopiero w głębi lądu.
na wschodnim wybrzeżu. Prawe skrzydło jego ugrupowania powinny osłonić elementy 26. DP przerzucone do Ormoc, które miały przemieścić się do Jaro i nawiązać kontakt z amerykańskimi wojskami po zejściu z gór na wschodzie, w Dolinie Leyte. Resztki prawie rozbitej 16. DP skoncentrowano w rejonie wzgórz na zachód od zdobytego przez Amerykanów Dagami. Prawidłowo rozpoznając zamiary Japończyków, gen. por. Krueger nakazał 24. DP i 1. DKaw przygotowanie obrony w rejonie Carigara, z wykonaniem okopów, gniazd karabinów maszynowych, pozycji moździerzy i artylerii. Dopiero wtedy część sił 24. DP mogła podjąć marsz na południe, gdzie 5 listopada doszło do boju spotkaniowego amerykańskiego 34. pp z japońskim 57. pułkiem piechoty z 1. DP. Japończycy zajęli pozycje na grzbiecie górskim, nazwanym przez Amerykanów Breakneck Ridge (grzbiet „złam kark”). Mimo wysiłków 34. pp wspartego przez artylerię, japońskiej obrony nie udało się przełamać. Nie pomógł też skrzydłowy atak 21. pp z południowego wschodu. 10 listopada 1944 r. Amerykanie przerzucili jeden z batalionów 19. pp (24. DP) okrętami desantowymi na wybrzeże na zachód od Limon; batalion ten wyszedł na tyły Japończyków. Mimo to japońska obrona pękła dopiero 14 listopada i Limon zostało zdobyte dzień później. W międzyczasie trwały walki z japońskim przerzutem sił na Leyte. Ataki na konwoje płynące do Ormoc przeprowadzały samoloty i kutry torpedowe, a 9 i 10 listopada amerykańskie B-25 i A-20G startujące z Tacloban, w osłonie P-38, zaatakowały sam port. Zniszczono nabrzeża, utrudniając wyładunek, a ponadto zatopiono dwa japońskie transportowce wojska i okręt eskorty. 11 listopada na japoński konwój wzmocnienia uderzenie przeprowadziły samoloty pokładowe z lotniskowców TF 38. W rezultacie zatopiono trzy transportowce i pięć jednostek eskorty. Utonęło około 3200 japońskich żołnierzy, a ponadto sporo sprzętu. W tym momencie gen. Yamashita nie chciał już wysyłać wzmocnienia na Leyte, bo to bardzo osłabiało obronę głównej wyspy – Luzon, ale jego przełożeni naciskali na maksymalny wysiłek w obronie Leyte. 18 listopada na Leyte dotarły też amerykańskie wzmocnienia. W Managasnas na zachód od Carigara na północnym wybrzeżu zaczęła się wyładowywać 32. DP. Wkrótce dywizja podjęła główne natarcie na południe od Lemon, główną drogą w kierunku Ormoc, podczas gdy zmęczona 24. DP została przesunięta na mniej wymagający odcinek, w kierunku Jaro 12
(na wschód od osi natarcia 32. DP), gdzie japońska obrona była znacznie słabsza. Wkrótce po niej zaczęto też przerzucać na Leyte 11. Dywizję Powietrznodesantową (11. DPD), którą wykorzystano w Burauen jako zwykłą piechotę, do zablokowania ewentualnego japońskiego ataku z gór w kierunku amerykańskiego szlaku ze wschodniego na zachodnie wybrzeże, którym 7. DP z XXIV Korpusu wyszła na południową część Zatoki Ormoc na zachodnim brzegu Leyte. Kiedy 7. DP rozpoczęła marsz na północ z Baybay w kierunku wciąż odległego Ormoc, Japończycy skierowali jej na spotkanie 26. DP, która zamiast pójść na wschód, w góry, ruszyła na południe na spotkanie Amerykanów na północ od Baybay. Dopiero 22 listopada, kiedy elementy tej dywizji zostały zluzowane przez 1. DPD pod Burauen, cała 7. DP mogła podjąć natarcie na północ, ku Ormoc. Tymczasem przełamywanie pozycji 1. DP na północ od Ormoc zajęło 32. DP ponad tydzień, do 29 listopada. Na południu nacierająca 7. DP musiała się zatrzymać pod Bulago, pod silnym ogniem japońskiej artylerii, strzelającej z przeciwległych stoków wzgórz. Aby zneutralizować artylerię, dowódca dywizji 5 grudnia wysłał bojowe amfibie LVT(A)4 z 776. bcza morzem na drugą stronę Bulago. Te otworzyły ogień do pozycji japońskich dział, neutralizując je. Pozwoliło to na wznowienie natarcia 7. DP na północ. Zdesperowani Japończycy
planowali nawet desant swojego 3. i 4. pułku spadochronowego na lotniska Tacloban i Dulagi, ale ostatecznie tych planów nie zrealizowali. Na początku grudnia Japończycy wysłali na Leyte swoją samodzielną 68. BP, którą wysadzono na północno-zachodnim wybrzeżu, ale jej transporty były silnie atakowane przez amerykańskie samoloty. Tymczasem 7 grudnia (w rocznicę Pearl Harbor) Amerykanie wysadzili dwa pułki 77. DP, 305. pp i 307. pp, na plażach pod Deposito, w niewielkiej odległości na południe od Ormoc. Desant przeprowadziła TG 78.3 z jej okrętami transportowymi i desantowymi, pod osłoną okrętów 7. Floty. I chociaż japońskie lotnictwo armijne i morskie usiłowało zniszczyć amerykański zespół desantowy, to jednak Japończykom udało się tylko zatopić dwa niszczyciele przy stracie 36 własnych samolotów, w tym 21 pilotów-samobójców. Po lądowaniu 77. DP ruszyła na północ w stronę Ormoc, a tymczasem 7. DP zaatakowała Deposito od południa, w dążeniu do połączenia się z 77. DP. 10 grudnia Amerykanie zdobyli Ormoc, uniemożliwiając tym samym dalsze wzmacnianie japońskich sił na Leyte. Część japońskich pobitych wojsk wycofała się w góry do centrum wyspy, nie mając szans na otrzymanie jakiegokolwiek zaopatrzenia. Ostatnim ogniskiem japońskiego oporu były oddziały w północno-zachodniej części wyspy. 12 grudnia także i one zaczęły się załamywać. Amerykańska 32. DP, omijając punkty oporu, szła na spotkanie 77. DP atakującej od strony Ormoc, a 96. DP zaczęła mozolnie spychać Japończyków na zachód, coraz głębiej w góry w centrum wyspy, od strony Doliny Leyte. Teraz ostatnim japońskim punktem oporu była Valencia, leżąca w połowie drogi z Ormoc na zachodnim wybrzeżu do Lemon na północnym wybrzeżu (na zachód od Carigara). W końcu w dniach 15-17 grudnia Amerykanie zepchnęli resztki japońskich sił w północno-zachodni róg wyspy Leyte, gdzie stawiły one ostatni, beznadziejny opór. 21 grudnia siły 77. DP spotkały się z 1. DKaw na północnym wybrzeżu na zachód od Lemon, co oznaczało, że całe wojska japońskie w tym rejonie zostały zamknięte w niewielkiej kieszeni w pobliżu Palompon, na południe od San Isidro. Ostatecznie Japończycy zaczęli ewakuację z Leyte 12 stycznia 1945 r. Była to rozpaczliwa
Jednym z pierwszych celów 43. DP lądującej po wschodniej stronie Zatoki Lingayen na Luzonie było miasteczko San Fabian. Na zdjęciu żołnierze dywizji w czasie walk w jego rejonie; 10 stycznia 1945 r.
Tomasz Szlagor
Myśliwce USAAF w kampanii filipińskiej 1944–1945 Operacja wyzwalania Filipin spod japońskiej okupacji rozpoczęła się w październiku 1944 r. Do czasu inwazji na Okinawę (pół roku później) i przerwania trasy przerzutowej z Wysp Macierzystych Japończycy nieustannie dosyłali na Filipiny samoloty i jednostki lotnicze. Z tego powodu przez kilka miesięcy na przełomie 1944 i 1945 r. amerykańskie myśliwce musiały walczyć o panowanie w powietrzu.
R
ankiem 2 września 1944 r. formacja 21 Lightningów, po jednym dywizjonie z 8., 49. i 475. FG, wystartowała z wysepki Middleburg na wybrzeżu Nowej Gwinei, biorąc kurs na północny zachód. Po trzech godzinach lotu i pokonaniu ponad tysiąca kilometrów dotarły nad Davao – największe miasto na Mindanao, najdalej wysuniętej na południe wyspy Filipin – by tam zapewnić osłonę bombowcom B-24 Liberator. Po dziesięciu minutach krążenia nad celem piloci 8. FG dostrzegli poniżej Ki-48 Lily i w kilku podejściach zestrzelili kompletnie zaskoczoną załogę bombowca. Zwycięstwo zapisano na konto Lt. Roberta Crowa. Chwilę później Maj. Robert Smith zauważył nad pobliskim lotniskiem Matina pojedynczy myśliwiec A6M Zeke. Także ten Japończyk nie spodziewał się ataku. Nie wykonał żadnego uniku aż do chwili, gdy Smith zaszedł go od ogona 20
i celną serią zapalił silnik Zeke, zmuszając pilota do skoku ze spadochronem. Była to pierwsza wyprawa myśliwców USAAF na Filipiny od kwietnia 1942 r.
Cena ryzyka Ten wypad miał wymiar bardziej symboliczny niż praktyczny. W tym czasie Amerykanie zamierzali rozpocząć wyzwalanie Filipin dopiero w połowie listopada 1944 r. Nieoczekiwany zwrot akcji nastąpił w połowie września, gdy „rozpoznanie bojem” środkowej i północnej części archipelagu przeprowadził Task Force 38 – zespół 17 lotniskowców szybkich US Navy. W efekcie zmasowanych nalotów i wymiatań myśliwskich, siłami około 1200 samolotów, które Task Force 38 miał na pokładach, lotnictwu Cesarskiej Armii i Marynarki zadano dotkliwe straty – zdarzały się dni, kiedy piloci Hellcatów zgłaszali po 70-80 zestrzeleń! Ten pogrom skłonił gen. Douglasa MacArthura, głównodowodzącego sił alianckich na południowo-zachodnim Pacyfiku, do raptownej zmiany planów. Zamiast zdobywać Filipiny etapami – kolejno południową część (region Mindanao), środkową (region Visayas) i północną (region Luzon) – Amerykanie postanowili uderzyć od razu w centrum archipelagu i rozciąć broniące go siły na pół. Nowy plan zakładał, że desant na Leyte, największą wyspę regionu Visayas, nastąpi 20 października – o całe dwa miesiące wcześniej niż zakładano. Chociaż kusił perspektywą przyspieszenia zwycięstwa nad Japonią, niósł ze sobą wielkie ryzyko. Zatoka Leyte, gdzie miało nastąpić lądowanie, znajdowała się w odległości ponad tysiąca kilometrów na północ od najbliższych dostęp-
1
nych Amerykanom lotnisk na wyspie Morotai w archipelagu Moluki. Co gorsza, desant w trakcie pory monsunowej oznaczał, że na grząskich przyczółkach nieprędko powstaną lotniska. Taktyczne wsparcie lotnicze musiał więc zapewnić Task Group 77.4, złożony z 18 lotniskowców eskortowych (około 450 samolotów). Chociaż mogłoby się wydawać, że mając do dyspozycji ponad półtora tysiąca samolotów US Navy MacArthur może się obyć bez USAAF, w praktyce okazało się inaczej. Mimo że Task Force 38 atakował cele na Filipinach i okolicznych wyspach niemal bez Generał George Kenney, dowódca Far East Air Forces (FEAF). Wcześniej, podczas kampanii na Nowej Gwinei, dowodził 5. Armią Powietrzną USAAF.
WOJNA W POWIETRZU
z konwoju TA-4, a niszczyciel Akishimo stracił dziób, urwany bezpośrednim trafieniem bombą. W ogniu przeciwlotniczym przepadło dwóch pilotów 18. FG: Lt. Norbert Sullivan i 2/Lt. James Glenny. Pozostali po wykonaniu zadania wylądowali w Tacloban. Podczas ich ataku na konwój osłonę myśliwską zapewniały Lightningi z dwóch dywizjonów 8. FG, których piloci zestrzelili trzy Ki-43. Nad Ormoc wysłano także, w osłonie Mitchelli, jeden z dywizjonów 348. FG. Ta jednostka Thunderboltów zyskała sławę pod komendą Col. Kearby’ego, kawalera Medalu Honoru, który kilka miesięcy wcześniej zginął w walce z japońskimi myśliwcami nad Nową Gwineą. James Curran, jeden z pilotów 348. FG, wspominał: Zbliżaliśmy się do Zatoki Ormoc, kiedy [2/Lt. Andrew] McClendon zgłosił przez radio, że w jego samolocie szwankuje silnik. W tym czasie zygzakowaliśmy na wysokości 35 000 stóp [10 700 m] pod ogniem japońskiej artylerii przeciwlotniczej. Poleciłem mu, żeby skierował się na lotnisko w Tacloban na Leyte. Niestety po drodze przechwyciły go Lightningi. McClendon wytracał prędkość i znajdował się na wysokości około 15 000 stóp [4600 m]. Piloci P-38 nie zadali sobie trudu, by rzetelnie rozpoznać napotkany samolot, a McClendon nie miał dość mocy silnika, by uniknąć ich ataku. Zestrzelili go i zabili. J. J. Smith, który również miał usterkę i leciał do Tacloban, w porę zauważył atak Light-
Maj. Gerald Johnson – zastępca dowódcy 49. FG.
da od przodu P-47, kiedy otwiera ogień ze wszystkich luf, ale widok musiał robić wrażenie. Późnym popołudniem nad Ormoc nadleciały B-24 eskortowane przez Lightningi z 475. FG. Ich piloci zestrzelili dwa Ki-61 i jednego Ki-43 – tego ostatniego Maj. Thomas McGuire, który tym samym osiągnął wymarzony wynik 26 zwycięstw (czyli tyle, ile miał
P-40 Warhawk ze 110. TRS, dywizjonu rozpoznania taktycznego. W walkach o Filipiny te samoloty pełniły najczęściej rolę myśliwców bombardujących.
ningów, kiedy te wzięły na cel także jego. Wymanewrował je i w pojedynkę wylądował w Tacloban, gdzie złożył meldunek o tym, co zaszło. Po wykonaniu zadania w Tacloban wylądowała reszta dywizjonu, który odtąd tam stacjonował. Ponownie Curran: Na odprawie po locie dowiedziałem się o śmierci McClendona z rąk jednego z pilotów P-38. Nie mogłem się powstrzymać, by nie odwiedzić ich jednostki i nie wygarnąć im, co o nich myślę. Byli skruszeni, ale nie chcieli wydać winowajcy. Ostrzegłem ich, żeby w powietrzu trzymali się od nas z daleka i że każdy wrogi manewr z ich strony spotka się z ostrą ripostą. Niedługo po tym incydencie w trakcie jednego z kolejnych lotów bojowych upatrzyły nas sobie cztery P-38. Kiedy tylko zajęły dogodną pozycję do ataku, moja sekcja wykonała raptowny zwrot, kierując się na nich czołowo. Zanim wlecieli w zasięg rażenia, wystrzeliłem krótką serię. Rozpierzchli się w popłochu na wszystkie strony. Sam ich ostrzegałem, że się w końcu doigrają. Nie wiem, jak wyglą-
na koncie czołowy amerykański as z I wojny światowej, Capt. Eddie Rickenbacker). Wszystkie te sukcesy nie zmieniały jednak faktu, że samoloty FEAF nie zdołały zapobiec wysadzeniu w Ormoc większości przywiezionych przez konwój TA-4 żołnierzy. Sam MacArthur najwyraźniej zwątpił w ofensywny potencjał FEAF, ponieważ na jego prośbę do Leyte zbliżyły się lotniskowce Task Force 38 (lotnicy US Navy mieli większą wprawę w zwalczaniu celów nawodnych). Następnego dnia, 11 listopada, dopadli na Morzu Camotes (u wejścia do Zatoki Ormoc) i zmasakrowali opóźniony konwój TA-3, zatapiając cztery transportowce, cztery niszczyciele i jeden trałowiec. Wstrząśnięci tym pogromem Japończycy wstrzymali na dwa tygodnie konwoje na Leyte. Tymczasem piloci myśliwców FEAF zajmowali się tym, co wychodziło im najlepiej – zestrzeliwaniem samolotów przeciwnika. Do końca dnia zebrali 21 zwycięstw. Rankiem piloci ośmiu Lightningów z 18. FG, którzy przenocowali w Tacloban, wyruszyli
na poszukiwanie zaginionych poprzedniego dnia kolegów. Ich formacja została zaatakowana przez grupę Zeke. W walce z nimi zdobyli osiem zwycięstw, w tym trzy Lt. Donald Warner – ale zginął Lt. Robert Russell. Wkrótce potem Lt. John Hannan, dowodzący patrolem ośmiu Lightningów z 475. FG, zestrzelił nad Zatoką Ormoc zabłąkanego Ki-43. Wczesnym popołudniem Lt.Col. Walker, Maj. Johnson (odpowiednio dowódca 49. FG i jego zastępca), Col. Morrisey i Maj. Bong odprowadzili transportowe C-47, które zrzuciły zaopatrzenie na wyspę Homonhon w Zatoce Leyte. Następnie „Pinky Special”, jak w kodzie radiowym nazwano ich mały zespół, przypominający prywatny klub oficerski, zawędrował nad Zatokę Ormoc. Tam zastali kilka torpedowych TBF Avenger lotnictwa US Navy, które właśnie wycofywały się na swój lotniskowiec, nękane przez japońskie myśliwce. Bong i Johnson ochoczo włączyli się do walki, zestrzeliwując po dwa Zeke. Wdzięczna marynarka zaprosiła obu pilotów na obiad na pokładzie jednego ze swoich okrętów. Pół godziny później, w tej samej okolicy, „regularny” patrol ze składu 49. FG zestrzelił cztery Ki-44 Tojo. Po południu Col. Charles MacDonald, dowódca 475. FG i jeden z wybitnych asów 5. FC, poprowadził cztery P-38 na patrol nad Zatokę Ormoc. MacDonald właśnie „nadrabiał zaległości” po przymusowym urlopie – w sierpniu 1944 r. został karnie odwołany do Stanów Zjednoczonych za to, że pozwolił Charlesowi Lindberghowi zestrzelić samolot (Lindbergh był cywilem). W starciu nad zatoką on i Lt. George Beatty, prowadzący drugiej pary, zestrzelili po dwa myśliwce J2M Jack.
12-17 listopada Po oddaleniu się Task Force 38 na północ w celu przeprowadzenia kolejnej rundy prewencyjnych nalotów na Luzon, 12 listopada bezpośrednia obrona Leyte ponownie spadła na barki myśliwców FEAF. Największe sukcesy tego dnia odniosła 475. FG, której składowe dywizjony stacjonowały na trzech prymitywnych lądowiskach w rejonie Burauen: w Bayug, Buri i San Pablo. Piloci tej jednostki, tocząc od rana do wieczora potyczki nad Leyte i północnym Cebu, wywalczyli 12 zestrzeleń: po cztery A6M Zeke i J2M Jack oraz trzy Ki-43 Oscar i jeden bombowiec Ki-48 Lily. Ponadto nad lotniskiem Alicante na Negros Capt. Joseph Duhon z 18. FG 27
Leszek A. Wieliczko
Samolot bombowo-torpedowy Mitsubishi G3M
G3M2 Model 21 nr M-372 z 3. Chūtai Mihoro Kōkūtai.
Samolot bombowo-torpedowy bazowania lądowego Mitsubishi G3M został skonstruowany w połowie lat 30. ubiegłego wieku na zlecenie Japońskiej Cesarskiej Marynarki Wojennej. Dzięki ogromnemu zasięgowi G3M miały operować nad bezkresnymi obszarami Pacyfiku i atakować nieprzyjacielską flotę w dużej odległości od brzegów Japonii. Samoloty zadebiutowały w boju nad Chinami w sierpniu 1937 r. W swojej podstawowej funkcji bombowców torpedowych służyły aż do 1943 r. Później, do końca wojny, były wykorzystywane do zadań pomocniczych.
z baz lądowych. Nowe bombowce miały być przeznaczone do atakowania nieprzyjacielskich okrętów w dużej odległości od Wysp Japońskich, jeszcze zanim główne siły cesarskiej floty nawiązałyby kontakt z przeciwnikiem. Startując z lotnisk zbudowanych na Wyspach Południowych (Nan’yō Shotō), czyli japońskich terytoriach mandatowych na środkowym Pacyfiku (Marianach, Karolinach, wyspach Palau, Wyspach Marshalla), nowe bombowce pokryłyby zasięgiem działania ogromny obszar oceanu. Dałoby to Cesarskiej Marynarce Wojennej znaczącą przewagę nad przeciwnikiem. Propozycja Matsuyamy szybko uzyskała aprobatę Sztabu Generalnego Marynarki Wojennej (Gunreibu). Opracowanie założeń taktyczno-technicznych dla takiego samolotu powierzono Kaigun Kōkū Honbu Gijutsubu (Wydziałowi Technicznemu Głównego Biura Lotnictwa Marynarki Wojennej), na którego czele stał wówczas Shōshō (kadm.) Isoroku Yamamoto. Oficerem
O
Prototyp 8-shi chūkō (Ka-9; G1M1) startuje do pierwszego lotu 7 maja 1934 r.
graniczenia dotyczące zbrojeń morskich, nałożone przez traktaty waszyngtoński i londyński, spowodowały wzrost zainteresowania Japońskiej Cesarskiej Marynarki Wojennej (Dai Nippon Teikoku Kaigun) lotnictwem jako siłą ofensywną w wojnie na morzu. Na przełomie lat 20. i 30. japońskie lotnictwo morskie było wszakże dość słabe. Stacjonujące na pokładach lotniskowców samoloty bombowo-torpedowe miały przeciętne osiągi i niewielkie możliwości bojowe. Na początku lat 30. szef Kaigun Kōkū Honbu (Głównego Biura Lotnictwa Marynarki Wojennej), Chūjō (wiceadm.) Shigeru Matsuyama, zaproponował stworzenie dużych dwusilnikowych samolotów bombowo-torpedowych (sōhatsu kōgekiki1) dalekiego zasięgu, operujących 34
odpowiedzialnym za realizację tego zadania został Taisa (kmdr) Misao Wada, a szefem powołanego zespołu analitycznego – Chūsa (kmdr por.) Seigō Yamagata. Początkowo nowy typ bombowca nazwano engan-yō kōgekiki (działający z brzegu samolot bombowo-torpedowy), ale wkrótce ukuto termin rikujō kōgekiki (lądowy samolot bombowo-torpedowy; w skrócie rikkō2). Budowę bombowca według specyfikacji 7-shi tokushu kōgekiki (specjalny samolot bombowo-torpedowy 7-shi; w skrócie 7-shi tokkō) Gijutsubu zlecił w 1932 r. Arsenałowi Marynarki Wojennej w Hiro (Hiro Kaigun Kōshō; w skrócie Hiroshō). Miał on spore doświadczenie w projektowaniu i budowie dużych łodzi latających i był jedynym ośrodkiem Marynarki Wojennej zdolnym do realizacji tego zadania. Trzy lata później skonstruowany w Hiroshō dwusilnikowy bombowiec został przyjęty do uzbrojenia Lotnictwa Japońskiej Cesarskiej Marynarki Wojennej (Dai Nippon Teikoku Kaigun Kōkūtai)
Bartłomiej Kucharski
Rodzime czołgi
z Krain Kangurów i Kiwi Australia i Nowa Zelandia słusznie nie są kojarzone jako producenci pojazdów pancernych, nigdy bowiem nie miały większych osiągnięć w ich wytwarzaniu. Niemniej na Antypodach powstało kilka ciekawych, w Polsce praktycznie nieznanych opancerzonych wozów bojowych.
P
ojazdy te – co prawda nieliczne, charakteryzowały się nieraz interesującymi i oryginalnymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi, których próżno szukać u potentatów. Były one wymuszone uwarunkowaniami polityczno-militarnymi, położeniem geograficznym i sytuacją ekonomiczną obu państw, jak również poziomem rozwoju przemysłu ciężkiego, zdolnego do produkcji opancerzonych wozów bojowych. Podobieństwo sytuacji obu południowych państw, mimo pewnych różnic wynikających z odmiennych potencjałów, pozwala omawiać je wspólnie – m.in. ze względu na braterstwo broni, datujące się od czasu I wojny światowej. Armie australijska i nowozelandzka razem tworzyły powołany w 1914 r. Australian and New Zealand Army Corps (ANZAC), rozwiązany co prawda w 1917 r., ale przywrócony w 1941 r., w trakcie trwania II wojny światowej. W czasie obu wojen żoł50
nierze australijskich i nowozelandzkich formacji wojskowych złożyli ogromną daninę krwi, wśród nich także żołnierze jednostek pancernych.
Oddziały pancerne Australii i Nowej Zelandii Mimo że zainteresowanie Australijczyków gąsienicowymi pojazdami pancernymi datuje się bardzo wcześnie i przypada na okres pionierski dla czołgów w ogóle, żołnierze obu armii zaś znali czołgi i ich możliwości z pól bitewnych I wojny światowej (Australijczycy współdziałali pod Hamel i Amiens z brytyjską 5. Brygadą Czołgów w lipcu i sierpniu 1918 r.), siły zbrojne z Antypodów długo nie mogły doczekać się własnych opancerzonych wozów bojowych. Powojenne redukcje uniemożliwiły szybkie wprowadzenie do uzbrojenia brytyjskich czołgów ciężkich Mark IX. Pierwsze cztery czołgi średnie Vickers Medium Mk II zakupiono dopiero w 1927 r. dla powołanego jednocześnie Australijskiego Korpusu Czołgów (Australian Tank Corps). Z wozów tych po ich dostarczeniu we wrześniu 1929 r. utworzono Pierwszą Sekcję Czołgów (1st Tank Section) w ramach australijskiej Armii Rezerwowej w Randwick w Nowej Południowej Walii, ich użycie zaś trenowano w Greenhills. Rozwój australijskich jednostek pancernych skutecznie powstrzymał Wielki Kryzys – aż do 1937 r., kiedy to eksperymentalną jednostkę
Lancelot De Mole – człowiek, który o mały włos nie został „ojcem czołgu”.
Władimir Bieszanow
Wyzwolenie państw bałtyckich przez 2 Armię Czerwoną Wojska 3. Frontu Nadbałtyckiego 21 września 1944 r., wykorzystując powodzenie Frontu Leningradzkiego, zakończyły przełamanie obrony przeciwnika na całą taktyczną głębokość. W istocie, osłoniwszy wycofanie Grupy Operacyjnej „Narwa” w stronę Rygi, niemieckie ariergardy przed frontem Maslennikowa same porzuciły pozycje – i to bardzo szybko: sowieckie oddziały przechodziły do pościgu za nimi na samochodach. 23 września związki 10. Korpusu Pancernego wyzwoliły miasto Valmiera, a 61. Armia generała Pawła A. Biełowa, działająca na lewym skrzydle frontu, wyszła w okolice miasteczka Smiltene. Jej wojska we współdziałaniu z oddziałami 54. Armii generała Siergieja W. Rogińskiego do rana 26 września opanowały miasto Cēsis. 60
2.
Front Nadbałtycki do tego czasu przebił się przez linię obrony „Cēsis”, ale tempo jego przemieszczania się nie przekraczało 5-7 km na dobę. Niemcy nie zostali rozbici; wycofywali się w sposób zorganizowany i umiejętny. Nieprzyjaciel od-
chodził skokami. Gdy jedne oddziały utrzymywały zajmowane pozycje, inne, które się wycofały, przygotowywały nowe. I za każdym razem musieliśmy od nowa przełamywać wrogą obronę. I bez tego skąpe zapasy amunicji tajały w oczach. Armie zmuszone były do przebijania
Sowieccy łącznościowcy w trakcie rozwijania linii łączności przewodowej w czasie walk ulicznych w Tartu; sierpień 1944 r.
Jędrzej Korbal
2
Roboczy „Tur” armii Podstawę motorowego krwiobiegu WP pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku stanowiły ciężarowe Polskie Fiaty 621L o ładowności do 2 t. Poza najbardziej rozpowszechnionym, transportowym wariantem pojazdu z prostą, drewnianą skrzynią ładunkową armia wykorzystywała licencyjne podwozie do szeregu innych, mniej lub bardziej skomplikowanych zadań. Dziś nie sposób już wymienić wszystkich – czasem bardzo różnorodnych – wariantów, jakie były wykorzystywane przez Wojsko Polskie, Policję Państwową i inne służby cywilne. Druga część artykułu poświęcona została wybranym wersjom, z których tylko kilka doczekało się wcześniej zaledwie paru zdań opisu.
Przeciwlotnik Przeciwlotniczy wariant PF621 to chyba najbardziej skomplikowana i widowiskowa zarazem wersja. Jego obecność w 1 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej była wynikiem wcześniejszego wykorzystywania w jednostce 12 francuskich samochodowych dział przeciwlotniczych kalibru 75 mm. Dlaczego podjęto decyzję o zmianie podwozi w działach samobieżnych i wykorzystaniu do tego celu PF621? Powód był bardzo prosty: w początkach 1936 r. wszystkie podwozia francuskie określano jako bardzo zużyte i przestarzałe. Ocena była na tyle krytyczna, że nie zawahano się w raporcie z kontroli sprzętu napisać wprost, że na obecnie wykorzystywanych podwoziach De Dion-Bouton materiał bojowy tracił zupełnie swoje znaczenie. Na temat modernizacji samochodowych dział przeciwlotniczych wypowiedział się w opinii z 22 lipca 1936 r. Inspektor Armii, gen. dyw. Norwid-Neugebauer, pisząc: Przeróbkę francuskich dział samochodowych plotn. 75 mm w sensie przemontowania ze starego podwozia Dion Bouton na podwozie fiatowskie, w szczególności zmiany masywów kół na balony, uważam 74
za celową, ze względu na usprawnienie szybkości marszowej sprzętu, lepszą amortyzację sprzętu pomiarowego umieszczonego na dziale oraz z powodu pomniejszenia kąta martwego. Sprawę przeróbki tych dział należałoby
potraktować jako b. pilną, ze względu na tegoroczne ćwiczenia międzydywizyjne, a w których samochodowy dyon art. plotn. ma wziąć udział i zebrać potrzebne dalsze doświadczenia dla obrony przeciwlotniczej w ruchu. Według sporządzonego w połowie 1936 r. meldunku przebudowie miało zostać poddanych 6 z 12 działonów armat wz. 18/24, przy czym każdy działon to dwa pojazdy – armata i jaszcz. Pierwszy z nich znalazł się w 1 paplot już na początku czerwca, a nie – jak się błędnie podaje – w sierpniu 1936 r. Zarówno samochodowy zestaw armatni, jak i skrzynie jaszczowe przeniesiono wprost z francuskich samochodów De Dion-Bouton na włosko-polskie odpowiedniki bez większych modyfikacji. Z początku przeciwlotnicze Tury miały jeszcze tarcze pancerne osłaniające obsługę dział, jednak na niektórych fotografiach
PF621 w węgierskiej służbie; tym razem w roli transportera materiałów saperskich.
Tymoteusz Pawłowski
Sprawa polska w czasach Wielkiej Wojny
cz. 1: w oparciu o państwa centralne czyli ziemie nie należące do Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Cesarstwo Niemieckie było państwem prawa, lecz prawo to – stanowione w Berlinie – nie zawsze było korzystne dla Polaków.
Gdy latem 1914 r. wybuchła Wielka Wojna – znana dziś jako pierwsza wojna światowa – Polacy widzieli w niej szansę na odzyskanie niepodległości. Jedną z dróg osiągnięcia tego celu była bliska współpraca z zaborcą najżyczliwszym Polakom – Austrią. Wojenne niepowodzenia sprawiły, że pozycja Austrii słabła na rzecz Niemiec.
Ziemie Polskie przed Wielką Wojną
O
kres w historii Polski zwany rozbiorami trwał ponad sto lat i był bardzo zmienny. Dość powiedzieć, że w jego początkach za państwo najżyczliwsze Polakom uznawano Rosję, a za państwo najbardziej wrogie – Austrię. W początkach wieku XX sytuacja wyglądała zupełnie inaczej: Rosja stała się państwem najbardziej Polakom wrogim, a Austria – najprzyjaźniejszym. W przededniu Wielkiej Wojny sytuacja Polaków była bardzo skomplikowana. Formalnie ich państwem było Królestwo Polskie ze stolicą w Warszawie. Niestety od 1831 r. okupowali je Rosjanie, którzy w drugiej połowie XIX wieku zaczęli je nazywać „Krajem Nadwiślańskim”. Nie zostało to uznane ani przez Polaków, ani przez inne państwa (Niemcy wykorzystają ten fakt, odbudowując Królestwo Polskie w 1916 r.). Rosja panowała również na „Ziemiach Zabranych”. Dziś oba te tereny nazywa się „zaborem rosyjskim”, jednak ich sytuacja prawna była odmienna: dużo mniej praw przyznawano Polakom mieszkającym na wschód od Bugu. 86
Najbliższy współpracownik Piłsudskiego i założyciel Związku Walki Czynnej, Kazimierz Sosnkowski, w mundurze z 1915 r.
Najwięcej praw Polacy mieli w Monarchii Habsburskiej, czyli w Austro-Węgrzech (było to państwo nie mające urzędowej nazwy!). Kraj koronny zwany Galicją miał szeroką autonomię, własny parlament, sądownictwo i szkoły; nawet w stacjonujących tam pułkach austriackich oficjalnie używano języka polskiego. Galicja również nie była jednolita: formalnie Kraków – włączony do Austrii dopiero w 1848 r. – nie stanowił jej części. Jeszcze bardziej zróżnicowany był zabór pruski, szczególnie że dzisiaj zaliczamy do niego także Śląsk,
Jak możemy poznać ówczesną Polskę? Dane statystyczne zapewniają nam spisy powszechne przeprowadzone przez zaborców. Prusy organizowały je co pięć lat – ostatni w 1910 r. (a następnie w 1916 r., na ziemiach okupowanych). Rosja – tylko jeden, w 1897 r. Austro-Węgry przeprowadzały spisy co 10 lat; najbardziej aktualny jest ten z 1910 r. Dane statystyczne nie są jednorodne i chociażby z tego powodu nie najłatwiejsze do interpretacji. Królestwo Polskie miało obszar 127 321 km² i zamieszkiwało je ponad 12 milionów mieszkańców. Ziemie Zabrane to niemal 470 000 km² i ponad 19 milionów mieszkańców. Galicja miała 78 497 km², zamieszkałe przez niemal 8 milionów ludzi. We wschodnich rejencjach Królestwa Prus – wraz z Opolszczyzną – na terenie 67 772 km² mieszkało 6 milionów ludzi. Oczywiście spośród tych 45 milionów ludzi Polacy stanowili tylko część, a jak liczną, możemy się jedynie – ze względu na nieprecyzyjne pytania spisów powszechnych – domyślać. Etniczni Polacy, najczęściej wyznana rzymsko-katolickiego, stanowili około 75% ludności Królestwa Polskiego, 10% Ziem Zabranych, 60% Galicji, nieco więcej na Śląsku Cieszyńskim, 75% w Wielkopolsce, 60% na Pomorzu i Śląsku, 50% na Warmii i mniej na Mazurach oraz Opolszczyźnie. Ponad 11 milionów Polaków mieszkało więc w zaborze rosyjskim, ponad 5 milionów