www.zbiam.pl
NUMER SPECJALNY 2/2020 cena 18,99 zł (VAT 8%) INDEX 409138 ISSN 2450-3495
Francja 1940 INDEX: 409138 ISSN: 2450-3495
Z PRENUMERATĄ SAME KORZYŚCI Atrakcyjna cena, w tym dwa numery gratis! Pewność otrzymania każdego numeru w niezmiennej cenie E-wydania dostępne są na naszej stronie oraz w kioskach internetowych
Wojsko i Technika: cena detaliczna 14,50 zł Prenumerata roczna: 145,00 zł | zawiera 12 numerów Lotnictwo Aviation International: cena detaliczna 16,50 zł Prenumerata roczna: 165,00 zł | zawiera 12 numerów Wojsko i Technika Historia + numery specjalne: cena detaliczna 18,99 zł Prenumerata roczna: 190,00 zł | zawiera 12 numerów Prenumeratę zamów na naszej stronie internetowej www.zbiam.pl lub wpłać należność na konto bankowe nr 70 1240 6159 1111 0010 6393 2976
Skontaktuj się z nami: office@zbiam.pl Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Biuro: ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa
Vol. VI, nr 2 (27)
www.zbiam.pl
NUMER SPECJALNY 2/2020 cena 18,99 zł (VAT 8%) INDEX 409138 ISSN 2450-3495
1 NUMER SPECJALNY 2/2020
Francja 1940 INDEX: 409138 ISSN: 2450-3495
Na okładce: Focke-Wulf Fw 190A. Rys. Rafał Zalewski INDEX 409138 ISSN 2450-3495 Nakład: 14,5 tys. egz. Redaktor naczelny Jerzy Gruszczyński jerzy.gruszczynski@zbiam.pl Redakcja techniczna Dorota Berdychowska dorota.berdychowska@zbiam.pl Korekta Stanisław Kutnik Współpracownicy Władimir Bieszanow, Michał Fiszer, Tomasz Grotnik, Andrzej Kiński, Leszek Molendowski, Marek J. Murawski, Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor Wydawca Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o. Ul. Anieli Krzywoń 2/155 01-391 Warszawa office@zbiam.pl Biuro Ul. Bagatela 10/19 00-585 Warszawa Dział reklamy i marketingu Andrzej Ulanowski andrzej.ulanowski@zbiam.pl Dystrybucja i prenumerata office@zbiam.pl Reklamacje office@zbiam.pl Prenumerata realizowana przez Ruch S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Copyright by ZBiAM 2020 All Rights Reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Materiałów niezamówionych, nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz na naszej nowej stronie: www.zbiam.pl
w numerze: BITWY I KAMPANIE
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński Kampania francuska 1940 r. (1)
4
WOJNA NA MORZU
Tadeusz Kasperski Tajemnice piątego patrolu ORP Orzeł
20
MONOGRAFIA LOTNICZA
Marek J. Murawski Focke-Wulf Fw 190A: wczesne wersje produkcyjne (2)
30
POJAZDY MECHANICZNE
Hubert Michalski Niemiecki ciągnik półgąsienicowy Sd.Kfz. 6
46
BROŃ PANCERNA
Tomasz Szulc Radzieckie „czołgi rakietowe”
60
ARTYLERIA
Jędrzej Korbal Zamknąć górny pułap. Czas Starachowic (6)
76
HISTORIA
Edward Malak Próba nawiązania sojuszu Polski i Litwy w 1938-1939 w relacji pułkownika L. Mitkiewicza (2) 92
www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria
3
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński
1
Niemiecka 6. DPanc w marszu – na pierwszym planie PzKpfw 35(t), dalej PzKpfw IV i PzKpfw II.
Kampania francuska 1940 r. Pokonanie Francji i Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych przez Niemcy w maju i czerwcu 1940 r. przeszło do historii jako przykład na to, że nie liczebność sił zbrojnych oraz ilość uzbrojenia i sprzętu wojskowego jakim się dysponuje decydują o zwycięstwie, lecz przede wszystkim przyjęte rozwiązania operacyjne i taktyka oraz dowodzenie i poziom wyszkolenia. Było to niezwykle spektakularne zwycięstwo.
P
4
od koniec 1938 r. rządy Wielkiej Brytanii i Francji zaczęły się zgodnie opowiadać, za zakończeniem ugodowej polityki wobec Niemiec. Zdecydowano, że żadne kolejne zdobycze terytorialne III Rzeszy nie będą akceptowane. Oczywiście nie uczyniono tego w trosce o kolejne niepodległe państwa. Po prostu premierzy, Édouard Daladier z Francji i Neville Chamberlain z Wielkiej Brytanii zrozumieli, że Niemcy nadmiernie rosną w siłę, systematycznie powiększają potencjał ludzki i przemysłowy, a to stanowi zagrożenie dla interesów Francji i Wielkiej Brytanii. Stanowisko obu państw uległo zbliżeniu, gdy premier Chamberlain ogłosił w lutym 1939 r. sojusz brytyjsko-francuski w ewentualnej wojnie. Zaczęły się szczegółowe uzgodnienia dotyczące współpracy militarnej. Kiedy Niemcy napadli na Polskę 1 września 1939 r., rządy Francji i Wielkiej Brytanii nie czekały długo, lecz już 3 września wypowiedziały Niemcom wojnę. Spodziewano się przy tym kilkuletniego konfliktu, jednocześnie wierząc we własne zwycięstwo. W wariancie optymistycznym spodziewano się, że Polska będzie w stanie bronić się przez kilka miesięcy, nawet do wiosny 1940 r. 7 września 1939 r. Francuzi podjęli działania zaczepne w Dolinie Renu, w Zagłębiu Saary. W rejonie Saarbrücken jedenaście francuskich dywizji biorących udział w natarciu wdarły się w głąb niemieckiego terytorium na około 8 km. W kolejnych dniach
zdobyto jeszcze Las Warndt, który okazał się być silnie zaminowany. W czasie natarcia stracono cztery czołgi zniszczone na minach. Niemieckie siły były stosunkowo niewielkie, ale stawiały silny i skuteczny opór. Do walki wprowadzono nowo sformowaną 52. Dywizję Piechoty (DP). 16 września, w obliczu niemieckich kontrataków przeprowadzonych niewielkimi siłami, ale bardzo energicznych, francuska ofensywa utknęła. Dzień później ZSRR napadł na Polskę, co złamało polską obronę. W tej sytuacji, 21 września
1939 r. głównodowodzący sił francuskich, gen. Maurice Gamelin, zarządził przerwanie ofensywy. 28 września zaczęło się stopniowe wycofanie wojsk francuskich za umocnienia Linii Maginot, zakończone 17 października. Straty francuskie (zabitych, zaginionych, rannych i chorych) były zbliżone do 2000. Straty niemieckie to 196 zabitych, 114 zaginionych i 356 rannych. Była to jedyna i dość niemrawa próba odciążenia Wojska Polskiego prowadzącego dramatyczne działania obronne. Zakończyła się fiaskiem o tyle, że z frontu polskiego nie odwołano ani jednego związku, by zatrzymać Francuzów w rejonie Saary. Poradziły sobie z tym siły, które były tam rozmieszczone do osłony granicy. Wydaje się, że fiasko tej ofensywy powinno dać Francuzom do myślenia, co do realnych możliwości ich własnych wojsk, w porównaniu do przeciwnika. Nie dało.
Załoga francuskiego czołgu ciężkiego Char B1bis. Wóz ten stanowił wyposażenie dywizji pancernych DCR – Division Cuirassée de Reserve. Słowo Reserve oznaczało odwód, a nie rezerwę.
BITWY I KAMPANIE Tymczasem tuż przed niemieckim atakiem francuska 1. Grupa Armii (gen. armii Gaston Billotte) szykowała się do wkroczenia w głąb Belgii, niemal całością swoich sił (trzy z czterech armii oraz Brytyjskie Siły Ekspedycyjne). Łącznie grupa armii miała 1270 czołgów w trzech lekkich dywizjach zmechanizowanych, dwóch lekkich dywizjach kawalerii i dziewięciu samodzielnych batalionach czołgów piechoty. Do tego Brytyjskie Siły Ekspedycyjne miały 308 czołgów, w tym 23 A12 Matilda II uzbrojone w działa oraz 208 lekkich Mk VI i 77 A11 Matilda I, uzbrojonych wyłącznie w karabiny maszynowe. Jedynym elementem tej grupy armii który miał pozostać na miejscu była 2. Armia na południowym skrzydle. Dowodzona przez gen. armii Charlesa Huntzigera miała pięć dywizji piechoty i dwie dywizje kawalerii z łącznie ok. 100 czołgów lekkich. To właśnie ta armia utrzymywała krytyczny odcinek obrony wzdłuż Mozy w rejonie Sedanu. Również w południowej Belgii obrona w belgijskich Ardenach nie była zbyt silna. Operowała tu Grupa „K” dowodzona przez gen. por. Maurice Keyaerts w składzie dwóch dywizji, w tym dywizji piechoty strzelców ardeńskich, która obsadziła aż 85-kilometrowy odcinek frontu w południowo wschodniej Belgii. Łatwo się zorientować, że to nie jest odcinek obrony dywizji, ale co najmniej kilkudywizyjnego korpusu… 8 maja Hitler podjął decyzję – atak nastąpi 10 maja 1940 r. o godzinie 5:35 rano. Decyzja ta wielokrotnie przekładana od listopada 1939 r., wreszcie miała zostać zrealizowana. Wszystko było już gotowe. Przypadkowo zbiegło się to w czasie z rezygnacją brytyjskiego premiera Nevilla Chamberlaina, która nastąpiła 10 maja po południu. Nowy gabinet utworzył Winston S. Churchill, nieco wbrew zwyczajowi który zakładał, że rząd tworzy szef partii mającej większość w Izbie Gmin. Churchill mający tytuł szlachecki był
Ranek 10 maja 1940 r. – wojska niemieckie przekraczają granicę z Belgią.
członkiem wyższej Izby Lordów. Rząd Churchilla zebrał się po raz pierwszy 11 maja. Tymczasem na kontynencie wydarzenia nabierały tempa.
Atak, 10 maja 1940 r.
Wieczorem 9 maja OKH wysłało do dowódców grup armii i armii zakodowany sygnał „Danzing” (Gdańsk), co oznaczało, że atak ma nastąpić następnego dnia rano. 10 maja, około 20 minut po wschodzie słońca, który wówczas był kilka minut po piątej rano, około 500 niemieckich bombowców zaatakowało 72 lotniska w Belgii, Holandii i północno wschodniej Francji. Półtorej godziny później kolejne cele zbombardowała druga fala, również około 500 bombowców. W odniesieniu do Belgii i Holandii uderzenia te były bardzo skuteczne, wojska lotnicze tych krajów już bowiem w pierwszych godzinach po ataku straciły na ziemi blisko połowę posiadanych samolotów. Atak na francuskie lotniska, także na te na których stacjonowały brytyjskie samoloty, był jednak o wiele mniej skuteczny i wkrótce doszło do licznych
Pojazdy dowódcze należące do 7. DPanc, na pierwszym planie czołg PzKpfw 38(t).
14
walk powietrznych, w których obie strony poniosły znaczące straty. O 5:24 trzy kompanie batalionu piechoty szybowcowej Sturmabteilung Koch dowodzonego przez kpt. Waltera Kocha wylądowały na szybowcach desantowych w pobliżu mostów na Kanale Alberta, w miejscowościach Veldwezelt, Vroenhoven i Cannes. Czwarta kompania z tego samego batalionu wykonała zaskakujący atak na dumę Belgów – nowoczesny fort Eben-Emael położony w pobliżu Liège, na styku granicy z Niemcami i Holandią. Szybowce wylądowały wprost na górnej części betonowych fortów tworzących ufortyfikowany kompleks Eben-Emael. Po obezwładnieniu obrony przez niemieckich desantowców, nad ranem 11 maja do fortu dotarł korpuśny 51. Batalion Saperów dowodzony przez ppłk. Hansa Mikoscha i po jego ataku ostatecznie fort upadł w południe 11 maja. Belgowie stracili 60 zabitych, a Niemcy 6. Mosty udało się Niemcom zdobyć jeszcze łatwiej. Broniąca tego sektora belgijska 7. DP działała bardzo niemrawo i niemieccy desantowcy wzięli do niewoli ok. 700 jeńców. W tym samym czasie samoloty Ju 52 desantowały w Holandii spadochroniarzy z 7. Dywizji Lotniczej dowodzonej przez gen. por. Kurta Studenta. Jeden batalion zajął lotniska pod Hagą, kolejny zaś – ważne mosty w gminie Moerdijk niedaleko od Bredy. Po zajęciu trzech lotnisk przed spadochroniarzy kolejne Ju 52 przerzuciły żołnierzy z dwóch batalionów lekkiej 22. DP (gen. mjr Hans Graf von Sponeck). Jedną z najciekawszych akcji tego dnia było jednak lądowanie wodnosamolotów na rzece Nowa Moza w centrum Rotterdamu, które dostarczyły niemieckich żołnierzy. Zdołali oni w zaskakującym ataku zdobyć dwa ważne mosty na rzece. Po otrząśnięciu się z zaskoczenia Holendrzy zareagowali z wigorem. Przeprowadzili silny kontratak na trzy lotniska pod Hagą i odbili je, rozpraszając dwa niemieckie bataliony desantowe, głównie dzięki wsparciu artylerii. Kolejne fale Ju 52 zostały natomiast zaatakowane przez pozostałe holenderskie myśliwce i przywitane silnym ogniem artylerii przeciwlotniczej, ponosząc znaczące
Tadeusz Kasperski
Tajemnice piątego patrolu
ORP Orzeł Historia V patrolu bojowego okrętu podwodnego ORP Orzeł, w którym odniósł on swój słynny, a zarazem jedyny sukces bojowy, z pozoru wydaje się być dobrze znana. Jest jednak kilka kwestii spornych, których w związku z konkretnymi wydarzeniami tego rejsu do dziś nie wyjaśniono. Artykuł ten ma na celu rozwikłanie niektórych tajemnic, związanych z tym patrolem, bogatym w dramatyczne przeżycia dla całej załogi okrętu.
C
20
ztery pierwsze patrole bojowe wykonane z bazy brytyjskiej w Rosyth nie przyniosły dotąd załodze Orła sukcesu bojowego, choć niewiele brakowało w czasie czwartego, gdy okręt niedługo po północy 11 marca 1940 r. rozminął się we mgle z poszukiwanym (otrzymał drogą radiową informację o jego trasie) niemieckim parowcem Helene Russ (993 BRT), eskortowanym przez niszczyciel lub torpedowiec. Orzeł wówczas napotkał te jednostki, najpierw o godz. 00:40, lecz musiał wówczas ostro skręcić w prawo, by nie zderzyć się z eskortowcem. Oświetlony statek spostrzeżono drugi raz na krótko na pozycji 56°49’N i 08°10’E o godz. 1:50, lecz i tym razem było konieczne zwiększenie dystansu, by uniknąć zderzenia, i później jednostka zniknęła z pola widzenia. Dopiero kilka godzin później tego dnia Orzeł napotkał dwa duńskie statki i skontrolował jeden
z nich o nazwie Tomsk (1229 BRT; drugiego napotkanego statku – Vidar, 1353 BRT, nie kontrolowano). Do bazy z IV patrolu powrócił 17 marca 1940 r. Należy wspomnieć, że wszystkie dotychczasowe patrole bojowe z Rosyth ORP Orzeł wykonywał mając kompletne jedynie uzbrojenie torpedowe. Choć podczas internowania w Tallinie we wrześniu 1939 r. Estończycy zdołali zabrać z okrętu łącznie 14 torped (6 typu AB ocalił udany sabotaż kpt. Grudzińskiego, który uszkodził dźwig portowy podnoszący torpedy, i później Orzeł uciekł z portu nadal mając tych kilka ocalałych „ry-
bek”), to ich brak udało się w miarę łatwo uzupełnić po dotarciu do Wielkiej Brytanii. Wiosną 1939 r. zakupiono dla Polskiej Marynarki Wojennej zapas 27 torped typu 1924V i czekały one na odbiór w Cherbourgu jeszcze tuż przed wybuchem wojny. Większość tego zapasu trafiła na Orła (choć kilka torped AB do czterech wyrzutni obracalnych powinno było na nim zostać), resztę przekazano na zapas do niszczycieli Grom i Błyskawica. Znacznie trudniej było coś zrobić z nieczynną artylerią, po tym, jak Estończycy zabrali w Tallinie zamki do armaty kal. 105 mm L/40 wz. 36 i podwójnie sprzężonego działka
Okręt zamówiono 29 stycznia 1936 r. w stoczni Koninklijke Maatschappij De Schelde w niderlandzkim Vlissingen. Jego stępkę położono 14 sierpnia 1936, wodowanie odbyło się 15 stycznia 1938, banderę zaś podniesiono 2 lutego 1939 r.
MONOGRAFIA LOTNICZA
Marek J. Murawski
2
Focke-Wulf Fw 190 A:
Wczesne wersje produkcyjne Wraz z rozpoczęciem wojny na Wschodzie 22 czerwca 1941 r. dla jednostek myśliwskich Luftwaffe, które pozostały nad kanałem La Manche rozpoczęła się nowa faza działań bojowych. Ponieważ we Francji pozostały zaledwie dwa pułki myśliwskie, JG 2 i JG 26, ich główne zadania, z ofensywnych, zostały zmienione na defensywne.
N
30
iemieckie myśliwce zgrupowane w sześciu dywizjonach miały bronić całego obszaru pomiędzy granicą belgijsko-holenderską na wschodzie, aż do francuskiego wybrzeża Atlantyku na zachodzie, gdzie w bazie Brest stacjonowały ciężkie okręty Kriegsmarine. Punkt ciężkości tych działań znajdował się jednak w najwęższym miejscu kanału w pobliżu portu w Calais. Dodatkowo na tym terenie stacjonowało kilka samodzielnych eskadr szkolnych i doskonalenia operacyjnego, które jednakże dysponowały bardzo ograniczoną wartością bojową. JaFü 2 i 3 (Jagdfliegerführer 2 i 3, czyli dowództwa myśliwców) odpowiedzialne za ten obszar dysponowały latem 1941 r. przeciętnie około 200 samolotami myśliwskimi.
Wobec wielkości chronionego obszaru oraz faktu, że od czerwca 1941 r. dywizjony Fighter Command rozpoczęły ofensywę nad Francją mającą na celu wciągnięcie do walki myśliwców Luftwaffe i zadanie im maksymalnych strat, siły Luftwaffe okazały się całkowicie niewystarczające do wykonania powierzonych im zadań. Tym bardziej, że 200 myśliwcom Luftwaffe RAF mógł przeciwstawić około 65 dywizjonów myśliwskich
liczących około 1000 myśliwców, w większości typu Supermarine Spitfire. Dowództwo Luftwaffe uznało, że liczebnej przewadze RAF należy przeciwstawić przewagę jakościową. Używany wcześniej powszechnie myśliwiec Messerschmitt Bf 109 E-7 zastąpiony został w JG 2 przez nową wersję, Bf 109 F-2, która posiadała znaczną przewagę nad myśliwcami brytyjskimi typu Hawker Hurricane czy Supermarine Spitfire Mk II.
Personel 6./JG 26 podczas pogotowia bojowego, w tle Fw 190 A-1, „brązowa 10”.
Hubert Michalski
Niemiecki ciągnik półgąsienicowy Sd.Kfz. 6 Sd.Kfz. 6 był pierwszym i prawdopodobnie jedynym ciągnikiem z rodziny „półgąsienicowców” (Sd.Kfz. 7, 8, 9, 10 i 11), którego produkcji przemysł III Rzeszy nie prowadził przez cały okres II wojny światowej. Z tego też głównie powodu pozostaje on najmniej znaną konstrukcją spośród wymienionych, choć jak się wydaje, zasługi jakie oddał armii niemieckiej na polu walki nie były zasadniczo mniejsze od tych, jakie świadczyli jego lżejsi lub ciężsi „bracia”. Mocną stroną tego pojazdu, podobnie jak wszystkich konstrukcji ze wspomnianej serii, był duży potencjał modernizacyjny, owocujący opracowaniem w oparciu o jego podwozie wielu odmian niszczycieli czołgów, samobieżnych zestawów przeciwlotniczych, a nawet samojezdnych pługów.
H
istoria niemieckich pojazdów półgąsienicowych sięga korzeniami czasów I wojny światowej i jest w pewnym stopniu związana z rozwojem wozów kołowo-gąsienicowych, nad którymi prace w cesarskich Niemczech zapoczątkowano w pierwszej dekadzie XX wieku. W tym okresie projektowaniem takich wozów zajmowała się firma Daimler, która w celu zwiększenia możliwości poruszania się w trudnym terenie wyposażyła jeden z wytwarzanych w macierzystych zakładach, dwuosiowych modeli samochodów ciężarowych w trakcję gąsienicową. Konstrukcja owego układu
była następująca: przed i za kołami tylnej osi usytuowano dwa dodatkowe o identycznej średnicy, a następnie nałożono na nie dwie taśmy gąsienic. W latach 1908-1909 pewną liczbę takich ciężarówek dostarczono do Portugalskiej Afryki Zachodniej, gdzie wykorzystywano je m.in. w rolnictwie do przewozu płodów rolnych. W momencie wybuchu I wojny światowej i pojawieniu się problemów logistycznych w dostawie zaopatrzenia na tereny o słabo rozwiniętej sieci dróg, idea budowy pojazdów zdolnych do przewozu ładunków i jazdy po nieutwardzonym gruncie odżyła na nowo,
Ciężarówka firmy Daimler, dostarczona w latach 1908-1909 do Portugalskiej Afryki Zachodniej. Jej konstrukcja posłużyła potem do zaprojektowania pierwszego niemieckiego quasi pojazdu półgąsienicowego.
46
jako że standardowe samochody ciężarowe nie odznaczały się charakterystykami umożliwiającymi im poruszanie się po podmokłym bądź grząskim terenie. Przedstawiciele armii niemieckiej nie mieli jednakże nawet namiastki wizji takich pojazdów, dlatego zmuszeni byli zasięgnąć opinii ekspertów, co do ich konstrukcji. Z pomocą przyszedł im inż. Hugo G. Bremer, który zaproponował zaprojektowanie półgąsienicowej ciężarówki. Kontrakt na jej budowę podpisano 19 lipca 1915 r., określając jednocześnie pewne parametry, jakie miała ona spełniać. Masę przewożonego ładunku określono na 2-3 t, a mobilność musiała zapewnić bezproblemowe poruszanie się po nieubitych drogach i w terenie pagórkowatym. Choć armia nie sprecyzowała swych oczekiwań co do charakterystyk prędkościowych pojazdu, zażądano, aby był on w stanie przewieźć ładunek o maksymalnie dopuszczalnej wadze na odległość 80 km w nie więcej, niż 12 godzin. W podpisanej specyfikacji uzgodniono również, że półgąsienicowa ciężarówka powstanie w oparciu o komponenty dwuosiowego samochodu ciężarowego A.L.Z. 13b produkowanego przez zakłady Daimler. Miało
Tomasz Szulc
Radzieckie „czołgi rakietowe” Gdy w 1916 r. na polach bitew I wojny światowej pojawiły się czołgi, okazało się, że nie istnieje skuteczna broń do ich zwalczania. Wprawdzie pod koniec wojny zaczęto produkować karabiny przeciwpancerne oraz małokalibrowe armaty przeciwczołgowe, ale ich lite pociski stalowe nie były zbyt skuteczne. W okresie międzywojennym pojawiło się nowe narzędzie przebijania pancerzy – był nim ładunek kumulacyjny.
Idealnym środkiem przenoszenia ładunków kumulacyjnych okazała się przeciwpancerna rakieta kierowana. Pierwsze takie pociski, nazwane Rotkappchen (Czerwony Kapturek) skonstruowano w Niemczech w 1943 r. Miały zasięg 2000 m, a operator mógł korygować ich trajektorię lotu w sposób na tyle dokładny, że mógł z wysokim prawdopodobieństwem trafić w poruszający się czołg. Po wojnie przeciwpancerne pociski kierowane (ppk) zaczęto rozwijać w kilku krajach,
zbyt duże i ciężkie dla pojedynczych piechurów. Dlatego też rozwijano samobieżne wyrzutnie pocisków tego typu. Nie było jednak jasności, jakiej kategorii pojazdy powinny stać się bazą dla nich. Mogły to być samochody terenowe, samochody pancerne, kołowe lub gąsienicowe transportery opancerzone oraz ciężkie pojazdy gąsienicowe. Ta ostatnia opcja stanowiła kontynuację popularnych w czasie wojny dział samobieżnych – niszczycieli czołgów. Do ich budowy wykorzystywano układy jezdne, a często nie-
P
60
oczątkowo ładunki tego typu trzeba było ręcznie ustawiać na pancerzu, ale w czasie II wojny światowej zaczęto produkować pociski przeciwpancerne, uzbrojone w takie ładunki. Ich zaletą była skuteczność, niezależna od prędkości spotkania z celem (inaczej, niż w przypadku klasycznych pocisków przeciwpancernych). Główną wadą była natomiast zależność przebijalności od średnicy ładunku kumulacyjnego (im większa średnica, tym większa grubość przebijanego pancerza). Z tego powodu używano ich głównie jako pocisków nadkalibrowych, odpalanych z ręcznych wyrzutni – granatników przeciwpancernych. Alternatywą było zastosowanie dział bezodrzutowych, które mogły mieć lekką konstrukcję, mimo relatywnie dużego kalibru. W obu przypadkach poważne ograniczenie stanowiła mała donośność (odpowiednio: kilkadziesiąt i kilkaset metrów) i niska celność.
Projekt czołgu średniego T-55 z wyrzutnią rakiet kal. 152 mm.
wzorując się na rozwiązaniach niemieckich, a później doskonaląc je. Pierwszymi użytymi bojowo były francuskie SS-10 i SS-11. Koncepcja ich wykorzystania powielała idee niemieckie – miała to być broń piechoty, nadająca się do przenoszenia przez pojedynczego żołnierza. Szybko okazało się jednak, że istnieje potrzeba przebijania coraz grubszych pancerzy, co oznacza wzrost kalibru pocisków, podczas gdy oczekiwany wzrost ich zasięgu pociąga za sobą wzrost rozmiarów i masy silnika. Oznaczało to, że ppk kolejnej generacji będą
mal niezmienione kadłuby czołgów, na których instalowano armaty przeciwpancerne o kalibrze większym, niż kaliber armat czołgowych, które mogły zmieścić się w obrotowych wieżach. Np. na bazie kadłubów T-34 z armatami kal. 76,2 mm budowano działa samobieżne SU-85 z armatami kal. 85mm, na bazie T-34 z armatami 85 mm – SU-100, na bazie KW-85 – ISU-122, a na IS-2 (z armatą kal. 122 mm) – ISU-152. Skoro więc ppk miały zastąpić armaty przeciwpancerne, to zasadne było stworze-
Zamknąć górny pułap Czas Starachowic
Poszukiwania armat przeciwlotniczych kal. 75 mm dla Wojska Polskiego trwały przez całe lata 30. i skutkowały szeregiem wizyt i uczestnictwem w pokazach nie tylko we Francji, ale również w Belgii, Szwecji czy Wielkiej Brytanii. Choć największe nadzieje wiązano z uzbrojeniem produkowanym nad Sekwaną, to ostatecznie broń z krajowych zakładów stanęła na pierwszym miejscu podium w wyścigu o przeciwlotniczy prymat w Polsce.
S
tarachowickie „siedemdziesiątki piątki”, choć przez kilka lat borykały się z rozmaitymi usterkami, ostatecznie okazały się sprzętem nowoczesnym, skutecznym w działaniu i pod wieloma względami lepszym niż zagraniczne odpowiedniki.
Lata 1933-1935
76
Zlecenie wykonania projektu armaty przeciwlotniczej kal. 75 mm według wytycznych MSWojsk. Starachowickie Zakłady Górnicze (Zakłady Starachowickie) otrzymały w październiku 1933 r. Ewentualna deklaracja co do wypełniania oczekiwań armii oznaczała możliwość otrzymania w przyszłości, za pośrednictwem, DepUzbr. dalszych obstalunków obejmujących przynajmniej wykonanie prototypu działa. Początkowo jednak prace ograniczyły się do projektowania i przygotowania makiety drewnianej oraz kompletu rysunków wstępnych. Przyznana na ten cel kwota 1,0 mln zł była jak na owe lata pokaźna i pozwalała na szybką realizację prac. 5 października 1934 r., DepUzbr. meldował o gotowości wykonanego przez Zakłady Starachowickie drewnianego modelu dwuosiowej armaty przeciwlotniczej. Makieta miała pozwolić na weryfikację pierwszych
wniosków przedłożonych na wcześniejszej konferencji z 2 marca i wspomóc prace warsztatowe. Zwołani przez kierującego DepUzbr. ppłk. Maciejowskiego delegaci
6
Jędrzej Korbal spotkali się 11 października 1934 r. W trakcie obrad zapoznano się z gabarytami nowego działa przeciwlotniczego oraz rozwiązaniami technicznymi zastosowanymi dla poszczególnych zespołów, w tym zupełnie nowym dla WP sprzęcie. Aktywna dyskusja nad wytycznymi i życzeniami jakie wysunięto wcześniej wobec projektantów działa toczyła się już przy drewnianym modelu. Referujący całą sprawę przedstawiciel producenta, inż. Stetkiewicz, wyjaśniał zmiany wprowadzone w opracowywanym projekcie na mocy marcowych ustaleń:
Choć WP nie zakupiło 75 mm armat przeciwlotniczych Boforsa, to część zastosowanych w nich rozwiązań znalazła swoje odzwierciedlenie w opracowanym w Polsce sprzęcie.
HISTORIA Józef Stalin, Wiaczesław Mołotow i Kliment Woroszyłow. Groźni, bezwzględni, a jednak konieczni uczestnicy ewentualnego dialogu polsko-rosyjskiego od końca 1938 r. Świadomość rzeczywistych intencji władz ZSRR powinna ułatwić decyzję o podjęciu z nimi rokowań także z tej racji, że w taki sposób działał w 1920 r. J. Piłsudski.
Edward Malak
z grudnia 1938 r. mjr. Korotkicha albo propozycja gen. Rasztikisa? Wkrótce potem, po zajęciu Czech i Moraw 15 marca 1939 r., a dzień wcześniej po ogłoszeniu przez Słowację niepodległości, a więc pogorszeniu sytuacji geopolitycznej Rzeczypospolitej zrozumiałe staje się, że wydarzenia te wpłynęły hamująco na zamiary zbrojne naszych sąsiadów północnych: państw bałtyckich, a Litwy z pewnością. Czy za dostatecznie uzasadniony uznać wolno pogląd, że od tego momentu, a jeśli chodzi o dokładną
Próba nawiązania sojuszu
Polski i Litwy w 1938-1939
2
w relacji pułkownika L. Mitkiewicza Jednak 10 marca 1939 r., głównodowodzący litewskimi siłami zbrojnymi gen. Statys Rasztikis w rozmowie w cztery oczy z polskim attaché wojskowym w Kownie płk. dypl. Leonem Mitkiewiczem, u niego w domu, złożył oświadczenie o konieczności natychmiastowego porozumienia wojskowego między Litwą a Polską w obliczu zagrożenia niemieckiego.1 Gen. Rasztikis, jak dostrzegł L. Mitkiewicz, najwyraźniej nawiązał do sugestii w sprawie współpracy, zgłoszonej płk. Dulksnysowi w grudniu 1938 r. Czy nareszcie dojść miało do przełomu?
W
92
edle litewskiego generała, państwa bałtyckie zawrzeć miały sojusz wojskowo-polityczny z Polską z nieodzowną gwarancją tego porozumienia przez mocarstwa zachodnie i Rosję Sowiecką. Wszakże, pomijając wszelkie kwestie sentymentalne należy też zgodzić się z opinią Mitkiewicza, że rząd litewski, a za nim litewski głównodowodzący uczynił to dopiero wobec wyraźnego zagrożenia Kłajpedy. Polski attache zdecydowanie staje po stronie inicjatywy litewskiej czyni jednak przy tym znamienną uwagę. Wyraża wątpliwość (lecz nie przed Rasztikisem) co do tego, czy strona polska ocenia podobnie sytuację polityczną w Europie, a tym samym, czego Mitkiewicz nie chce jakby dopowiedzieć, czy przystąpi ona do ewentualnych rokowań polsko-litewskich z takim samym zaangażowaniem. Nie komentuje też faktu, że propozycja Rasztikisa jest złożona właściwie nie tyle w ostatnim momencie, lecz w dniu kiedy dochodzi do raptownego zwrotu w strategii ZSRR. Właśnie 10 marca 1939 r. podczas obrad XVIII Zjazdu Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) (od 1952 r. – Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego) Józef Stalin wygłosił swą sławetną, transmitowa-
ną przez radio, „mowę kasztanową”, w której oficjalnie, lecz w sposób wyrafinowany i sprytny zarazem odwrócił się od koncepcji (polityki) wrogości do III Rzeszy, przypisując państwom Zachodu złe zamiary. Jaką od tego momentu wartość mogą mieć propozycje
datę – od 23 marca 1939 r., kiedy Niemcy bez walki odbierają Litwie Kłajpedę – nie będzie już mowy o żadnym realnie wyglądającym porozumieniu wojskowym pomiędzy Litwą i Polską? Niemcy narzucają Litwie pakt o nieagresji, wykluczający związania się jakimikolwiek klauzulami wojskowymi. Co gorzej, jak wynika z zapisów naszego attache, Sztab Główny nie tylko nie informuje o panującej sytuacji politycznej jego, ani posła RP w Kownie Franciszka Charwata, który ponadto twierdzi stanowczo, że to Sztab Główny wpływa w Polsce na politykę zagraniczną i pcha do naprężenia sytuacji, co może nam grozić wojną z Niemcami. Bieg wypadków na linii Polska-Litwa pokazywał, że oba państwa idąc wciąż osobno nie są w stanie radykalnie odmienić swego
Rosyjskie samoloty myśliwskie Polikarpow I-16 wzmacniając front polski na kierunku niemieckim od samego początku 1939 r. nie mogły zagrozić w niczym integralności Polski w sytuacji kiedy towarzyszyłaby takiemu przemieszczeniu obecność oficerów Francji oraz dyplomacja brytyjska.