5 minute read
Czas na neuroatypowych
Karol Pietrzyk
Dlaczego Barbara Nowak i Hanna Dobrowolska nie mają racji?
Advertisement
Na początku XXI wieku ponad piętnaście tysięcy pracowników zatrudnionych w technologicznych potęgach z Doliny Krzemowej i innych ośrodkach informatycznych było zdiagnozowanych jako osoby w spektrum autyzmu. Obecnie te liczby są jeszcze wyższe. Wiele z tych osób to specjaliści odpowiedzialni za innowacje w sektorze IT. Jakie wsparcie otrzymują od swoich pracodawców?
Firma Microsoft wdrożyła specjalny program rekrutacji dla kandydatów ze specjalnymi potrzebami – Microsoft Autism Hiring Program. Wszyscy nowo przyjęci pracownicy w spektrum autyzmu otrzymują wsparcie mentora, który pomaga im rozwijać własny potencjał i budować karierę w firmie. W przygotowaniu jest program dla studentów zmagających się ze zdiagnozowanym spektrum autyzmu, obejmujący staże w tym gigancie IT i wsparcie w wyborze ścieżki zawodowej.
Firma Dell ma specjalny program zatrudniania osób z autyzmem. Ważnym jego elementem jest specjalna forma rozmowy rekrutacyjnej, mająca na celu w możliwie najbardziej przyjazny sposób zbadanie potencjału kandydatów.
Watson Content Clarifier to aplikacja zaprojektowana dla zatrudnionych w IBM autystów i innych pracowników z pokrewnymi trudnościami, pomagająca im lepiej skupić uwagę słuchową w środowisku pełnym zróżnicowanych bodźców i wspierająca wydajność ich pracy.
Dlaczego te koncerny podejmują szczególne wysiłki, żeby pomagać osobom neuroatypowym i dbają o ich potrzeby? Dziś wiemy o tym na pewno: bez innowacyjnych i rewolucyjnych rozwiązań, będących efektem działań pracowników ze specjalnymi potrzebami, postęp w technologii, którego obecnie zbieramy owoce, nie byłby możliwy. Apple, Google, Microsoft, IBM, Facebook (Meta) i inne korporacje nie rozwijałyby się bez nich w takim tempie. Giganci technologiczni słusznie zauważyli, że stworzenie osobom w spektrum autyzmu i z innymi dysfunkcjami dostosowanych do nich warunków pracy i rozwoju przyniesie korzyści nie tylko samym pracownikom, ale również przyczyni się do progresu firm i podniesie poziom ich innowacyjności. Po prostu – społeczeństwa w bezdyskusyjny sposób odnoszą pożytek z niezwykłych
POLEMIKA REFLEKSJE 1/2023
zdolności osób ze specjalnymi potrzebami w miejscu pracy i edukacji. Zresztą nie od dziś.
Groźne tezy
Podczas gdy na świecie ludzie związani z wielkim biznesem, edukacją i innowacyjnością próbują znaleźć sposób na to, jak wykorzystać rzadkie umiejętności wielu osób nieneurotypowych, małopolska kurator oświaty Barbara Nowak i inni „eksperci oświatowi” dywagują nad tym, czy edukacja inkluzyjna, stanowiąca życiową szansę dla wielu uczniów z różnymi niepełnosprawnościami, w tym również dzieci autystycznych, to w ogóle dobry pomysł. Według Nowak (wpis na Twitterze z 20 września 2022 roku): „Równe traktowanie wszystkich to lewacka utopia. W szkole jej emanacją jest edukacja włączająca. Tylko część dzieci ze specjalnymi potrzebami radzi sobie w szkole masowej”. Dalej małopolska kurator przekonywała, że „forsowanie inkluzji przez Europejską Agencję ds. Specjalnych Potrzeb i Edukacji Włączającej szkodzi wszystkim dzieciom!”.
Zauważając, iż „tylko część dzieci sobie radzi” – autorka wpisu nie podaje żadnych konkretów, czy chodzi o dzieci z niepełnosprawnościami ruchowymi, niedowidzące, niesłyszące czy może z niepełnosprawnością intelektualną i czy radzą sobie w szkołach ogólnodostępnych, czy integracyjnych – Nowak podważa całą ideę inkluzji. Trudno też z jej wypowiedzi wywnioskować, w jaki sposób inkluzja, a w jej konsekwencji obecność w szkołach ogólnodostępnych i integracyjnych dzieci ze specyficznymi trudnościami w nauce i zachowaniu, miałaby szkodzić jakiejś konkretnej grupie dzieci. Przecież problemy w nauce i trudne zachowania mają też dzieci bez specjalnych potrzeb edukacyjnych.
Podobne tezy stawia ekspertka oświatowa Hanna Dobrowolska w tekście Groźna iluzja inkluzji – edukacja włączająca jako metoda na dekonstrukcję oświaty, opublikowanym 24 września 2022 roku na portalu PCh24.pl. Idzie ona o krok dalej niż kurator Nowak, bowiem oprócz poruszenia kwestii „szkód ponoszonych przez dzieci”, dostrzega też negatywny wpływ na sam system oświaty i prognozuje, że w przyszłości z powodu podejścia inkluzyjnego upadnie zupełnie szkolnictwo specjalne. Dobrowolska zauważa, że „(…) nie o wiedzę i nie o umiejętności ucznia chodzi w procesie edukacji, tylko o budowę »włączającego społeczeństwa« i kształtowanie »kompetencji niezbędnych«, by je stworzyć!”. Doprawdy, dziwne to zestawienie. Przecież jedno nie wyklucza drugiego: można kształcić na wysokim poziomie wiedzę i umiejętności, JEDNOCZEŚNIE budując włączające społeczeństwo.
Konfrontacje, ale czy potrzebne?
Niestety, coraz większa liczba dysfunkcji związana jest po prostu z negatywnymi zjawiskami cywilizacyjnymi. Liczby te pójdą w górę. Do niedawna u jednego na pięćset dzieci diagnozowano autyzm, obecnie u jednego na sto. Statystyki związane z innymi dysfunkcjami też nie napawają optymizmem. W związku z tym włączające społeczeństwo i włączająca edukacja są po prostu koniecznością. Jaką bowiem mamy alternatywę? Społeczeństwo może być albo włączające, albo wykluczające.
Rzeczywiście, w pewnych sytuacjach funkcjonowanie dziecka z poważnymi deficytami w szkole ogólnodostępnej lub integracyjnej może być wyzwaniem ponad siły. Nie oznacza to jednak, że idea inkluzji – której celem jest zwiększanie szans edukacyjnych wszystkich uczniów i zapewnienie dzieciom z niepełnosprawnościami odpowiednich warunków nauki, aby w przyszłości mogły się rozwijać i zostać w pełni włączone w życie społeczne – jest pomysłem chybionym. Wnioskując z walecznej retoryki, obie autorki najwyraźniej kłuje w oczy istota inkluzyjności, czyli dostępności dla wszystkich, szacunku i akceptacji różnorodności. Naturalnie, szkolnictwo specjalne jest również cały czas potrzebne, ale dzieci, które mają warunki ku temu, żeby funkcjonować w szkołach ogólnodostępnych lub integracyjnych, powinny zachować taką szansę.
POLEMIKA REFLEKSJE 1/2023 25
Sposób myślenia, który kryje się za wyrażanymi przez Nowak i Dobrowolską poglądami jest bardzo niepokojący. Skupiają się one bowiem na konfrontacji kulturowej (epatując sformułowaniami typu: „lewacka utopia”, „lewicowa metoda antydyskryminacyjnych strun” czy „walec inkluzyjności jedzie przez najwyższe instytucje”), a nie na dobru ogółu i występujących w nim mniejszości. Pomiędzy wierszami można wyczytać, że bliższe ideologicznie jest im wykluczanie osób ze specjalnymi potrzebami, a nie włączanie ich do środowisk, które mogą wspierać ich rozwój. A przecież wykluczenie z ogólnodostępnej czy integracyjnej edukacji często oznacza wykluczenie z rynku pracy, a w konsekwencji – wykluczenie społeczne.
Wiele osób z niepełnosprawnościami może nie tylko z powodzeniem funkcjonować w społeczeństwie, ale wręcz mieć szczególny wkład w jego rozwój. I nie chodzi tylko o wymienionych na początku specjalistów z Doliny Krzemowej. Pomoc wielu wybitnie uzdolnionym osobom ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, a w naszym kraju też ich nie brakuje, to nie tylko wyraz zrozumienia ich sytuacji i naszego współczucia, ale również inwestycja we wspólną przyszłość. Z powodu neuroatypowości i nadzwyczajnej pracy ich mózgów, wiele z tych osób dostrzega zależności i kreuje rozwiązania problemów, których osoby neurotypowe nigdy by nie dostrzegły.
Lepsze rezultaty
Być może przyszedł czas na to, żeby również u nas zrobić kolejny krok w celu lepszego wykorzystania potencjału osób neuroatypowych. Oprócz edukacji inkluzyjnej, naprawdę warto podejmować systematyczne próby wspierania tych jednostek ze specjalnymi potrzebami, które mają potencjał ku temu, żeby przyczyniać się do postępu naukowego i technologicznego naszego społeczeństwa. Może nawet w ramach ogólnokrajowego programu? Osoby neuroatypowe to zasoby ludzkie wymagające szczególnego podejścia, uwagi i odpowiednich dostosowań. Potrzebują ukierunkowanych, specjalistycznych starań, żeby w pełni wykorzystać swój potencjał. Są już w naszym kraju inicjatywy idące w tym kierunku. Rzecznikiem takich działań jest między innymi dr Patrycja Olchowska, która współpracuje z fundacją Alpha, pomagającą dzieciom i osobom dorosłym z autyzmem. Z ostatnich danych wynika, że niektóre przedsiębiorstwa w Polsce już prowadzą rekrutację takich osób. Co więcej, dostępne są pierwsze wyniki programów społecznych w korporacjach, pokazujące, że na tych samych stanowiskach pracy osoby nieneurotypowe, czyli na przykład z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, osiągają lepsze rezultaty niż osoby neurotypowe.
Co do spostrzeżeń Nowak i Dobrowolskiej: jeśli na jednym osiedlu w moim mieście mogą obecnie mieszkać dziecko niedowidzące, dziecko na wózku, dziecko z zaburzeniami ze spektrum autyzmu oraz dzieci w pełni zdrowe, to we współczesnym, różnorodnym społeczeństwie naprawdę nie widzę przeciwwskazań, żeby chodziły do tej samej szkoły, a potem pracowały w tej samej firmie. Jest to dość często spotykane zjawisko – przynajmniej w części naszego bardzo nieidealnego świata. Nowak i Dobrowolskiej najwyraźniej trudno to zaakceptować. I może z tego powodu, oraz z powodu ich niezdolności do szerszego spojrzenia na zjawisko inkluzyjności, lepiej by było, żeby osoby o podobnych poglądach nie próbowały meblować nam edukacji.
Karol Pietrzyk
Wychowawca i nauczyciel języka angielskiego w XII Liceum Ogólnokształcącym w Zespole Szkół Sportowych w Szczecinie. Publicysta oświatowy: publikował między innymi na łamach szczecińskiego dodatku „Gazety Wyborczej”, w „Dialogach” i „Refleksjach”. Doradca metodyczny języka angielskiego. Ojciec dziecka w spektrum autyzmu.