3 minute read
Waldemar Howil
Lista (nie)obecności
Waldemar Howil
Advertisement
Ilu polskich noblistów potrafi sz wymienić?
W październiku ubiegłego roku Olga Tokarczuk otrzymała Literacką Nagrodę Nobla. Tym samym weszła wpoczet polskich laureatów tego najbardziej znanego na świecie wyróżnienia dla wybitnych twórców. Kiedy zapytać przypadkowego ucznia o to, iloma laureatami Nagrody Nobla może się poszczycić Polska, z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że wymienieni zostaną: Sienkiewicz, Reymont, Miłosz, Szymborska, Skłodowska-Curie i Wałęsa. Zastanówmy się jednak, na czym polega ich polskość? Jeżeli przyjmiemy, na przykład, że wszyscy mieli obywatelstwo polskie, to niestety musielibyśmy zrezygnować ze Skłodowskiej-Curie, ponieważ „nasza” noblistka w takim sensie ani przez moment nie była Polką. Dlaczego więc tak bardzo szczycimy się tym, że była pierwszą laureatką i jako pierwsza (i jedyna) otrzymała tę nagrodę z dwóch dziedzin nauki? Może więc kryterium zamieszkania powinno decydować o tym, czy uznajemy laureata Nagrody Nobla za „polskiego noblistę”? I tu znów pojawia się problem, bowiem już nie tylko Skłodowska-Curie nie mieszkała na terenie Polski w momencie otrzymania nagrody, ale i Czesław Miłosz większość swojego dorosłego życia spędził na emigracji. Poza tym, które terytorium – z uwzględnieniem historii – uznać za Polskę? Czy Czesław Miłosz pochodzi z polskiej, czy litewskiej wsi, skoro Szetejnie znajdują się obecnie na terenach należących do Litwy? W świetle tych wątpliwości wydaje się, że problemów nie sprawia jedynie Lech Wałęsa, który urodził się na terenie Polski, spędził tu całe dotychczasowe życie i można założyć, że w tej kwestii, w dającej się przewidzieć przyszłości, nic się nie zmieni. Mamy więc siedmioro polskich noblistów, o których uczą podręczniki i których możemy wymienić jednym tchem.
Niestety, lista polskich noblistów jest jednocześnie jaskrawym przykładem tego, kogo wPolsce uznaje się za Polaka, akogo za Polaka uznać już nie można, albo kogo uznanie za rodaka przychodzi ztrudem. Wystarczy sobie przypomnieć, co można było usłyszeć i przeczytać o Oldze Tokarczuk, z którą środowiska prawicowe mają niebywały kłopot. Wśród ich przedstawicieli można znaleźć takich, którzy wyrażali się o niej jako o „antypolskiej” i „antykatolickiej” pisarce, co de facto sprawia, że wykluczali ją zpolskiej wspólnoty. Dla wielu bowiem „polskość” i„katolickość” to pojęcia, które ze sobą są powiązane wsposób nierozerwalny. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to mainstreamowe podejście, co nie zmienia faktu, że zostało głęboko zakorzenione wpolskiej tradycji. Tradycji, która (nawiasem mówiąc) jest określana jako ta tolerancyjna, otwarta, „bez stosów”. Niestety, w pewnych aspektach życia społecznego jak na tacy widać jednak pewien zgrzyt wtym cudownie wyidealizowanym obrazie wykreowanym przez nas samych. Takim zgrzytem jest właśnie to, których spośród laureatów nagrody Nobla uznajemy za polskich. Do listy wymienionych już nazwisk można bowiem spokojnie dołączyć kilka dodatkowych, których jednak nie znajdziemy wofi cjalnych zestawieniach. W 1995 roku Pokojową Nagrodę Nobla otrzymał na przykład Józef Rotblat – polski fi zyk. Jest znany z dwóch rzeczy: stworzenia pierwszej bomby atomowej i ruchu pacyfistycznego naukowców o nazwie Pugwash. Rotblat urodził się wWarszawie w1908 roku i mieszkał wswojej ojczyźnie aż do wybuchu drugiej wojny światowej. W Polsce uzyskał tytuł magistra z fi zyki, a jego mentorem – co ciekawe – był profesor Ludwig Wertenstein, asystent Marii Skłodowskiej-Curie i prekursor polskiej fi zyki jądrowej. Można więc powiedzieć, że jego losy są bardzo podobne do losów Czesława Miłosza, z tą jednak różnicą, że Miłosz jest „polskim noblistą”, a Rotblat w powszechnej świadomości nim nie jest. Dlaczego? Zapewne z tego samego powodu, co Isaak Bashevis-Singer, który otrzymał Literacką Nagrodę Nobla wroku 1978. Dostał ją już na emigracji, mieszkając wStanach Zjednoczonych, do których co prawda wyjechał na stałe w 1935 roku, jednak wciąż czuł się Polakiem i o Polsce pisał. Niestety, Polakiem w powszechnej opinii nie jest.
Obaj wymienieni wyżej laureaci Nagrody Nobla sąŻydami, co rozluźnia ich związek zpolską historią. Nie do końca są nasi, nie są „kryształowo” polscy, a już na pewno nie tak polscy, żeby uczyć o nich wszkołach, żeby wymieniać ich nazwiska wtym samym szeregu, co Tokarczuk, Szymborską, Wałęsę… Poza tym jedynym kryterium nie istnieje, jak mi się wydaje, żadne inne, które stawia Rotblata oraz Singera (atakże kilku jeszcze innych, równie przemilczanych) poza listą „polskich noblistów”. Takie przemilczenie wiele mówi o naszej polskości i jej ro zumieniu. Wiele też mówi o nas, jako Polakach, którzy jednocześnie negują swój antysemityzm i ten antysemityzm pielęgnują. Czy coś się zmieni wnajbliższym czasie i zaczniemy mówić o Rotblacie, Singerze, Chainie, Reichsteinie, Waksmanie, Charpaku, Peresie… iinnych, którzy mieli polskie korzenie, że są „polskimi noblistami”? Raczej nie. Pewnie pozostaną wnaszej świadomości „szwajcarskimi”, „niemieckimi”, „amerykańskimi” noblistami. I zawsze znajdzie się dowód na to, że wykluczenie ich z polskości jest zasadne. Chyba że zaczniemy my, nauczyciele, o tym głośno mówić, nawet wbrew tak zwanym podstawom programowym, albo tak, żeby one nam wtym nie przeszkadzały.
Waldemar Howil
Nauczyciel języka polskiego, informatyki i etyki wSzkole Podstawowej nr 3 wGryfi nie. Członek grupy „Superbelfrzy RP”.