STYCZEŃ – KWIECIEŃ 2010
NR 1 ROK 46
POGRZEB OSTATNIEGO PREZYDENTA II RP RYSZARDA KACZOROWSKIEGO w Warszawie – – przed wejściem do katedry św. Jana.
Żegnamy Cię Druhu Prezydencie Harcmistrzu Rzeczypospolitej nasz dawny Naczelniku i Przewodniczący ZHP nasz Przyjacielu. Byłeś dla nas przykładem wielkiego i pięknego życia w służbie Bogu i Ojczyźnie i pełniłeś tę służbę do końca.
*
*
*
*
*
Żegnamy Prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego Protektora Harcerstwa Polskiego i Jego Małżonkę Marię oraz wszystkich Rodaków, którzy zginęli w katastrofie samolotowej pod Smoleńskiem – w drodze do Katynia 10go kwietnia 2010 r. Niech spoczywają w pokoju wiecznym.
Łączymy się sercem i modlitwą z Rodzinami wszystkich ofiar katastrofy. Niech ofiara ich życia przyniesie Narodowi Polskiemu dobro i pojednanie. w imieniu Harcerek i Harcerzy rozsianych po świecie OGNISKO
3
Od chwili kiedy wieści o tragedii pod Smoleńskiem obiegły cały świat
Harcerstwo łączy się w żałobie z Narodem Polskim. Żegnamy Prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego, który zaledwie dwa lata temu w lutym 2008 r. przyjmując protektorat nad Harcerstwem Polskim objął protektoratem również Związek Harcerstwa Polskiego działającego poza granicami Kraju. Powiedział wówczas: “Wasza działalność jest zniezmiernie istotna... Nie sposób nie przypomnieć nazwiska Pana Prezydenta Kaczorowskiego – naczelnika, później przewodniczącego Polskiego Harcerstwa za granicą. Ta działalność trwająca przez dziesiątki lat i trwająca nadal, była niezwykle potrzebna dla podtrzymania ducha narodowego, dla podtrzymania depozytu niepodległości... Byłbym szczęśliwy, żeby ten patronat przyczynił się do jak najbliższej współpracy wszystkich związków harcerskich, do solidnej współpracy. Bo idea harcerska jest jedna, i tego w tym roku i w stulecie harcerstwa chciałbym wam najserdeczniej życzyć”.
Jesteśmy Ci wdzięczni za te słowa, Panie Prezydencie.
Dziwnym zrządzeniem losu w czasie zaplanowanych pogrzebów 96-ciu
ofiar katastrofy, chmura wulkaniczna nad Europą spowodowała zamknięcie europejskich lotnisk uniemożliwiając przyjazd do Polski wielu z nas, którzy pragnęli tam być. Mimo to do Warszawy dotarła Przewodnicząca ZHP hm Teresa Ciecierska, część Naczelnictwa oraz kilka instruktorek i instruktorów, którzy wzięli udział w czuwaniu, pochodach i nabożeństwach. Reszta z nas śledząc wydarzenia w telewizji i prasie łączyła się z Rodakami w bólu i modlitwie, próbując być blisko tych osieroconych. Nikt nie wstydził się łez. Kościoły polskie na całym świecie były pełne. W Lonydnie na Trafalgar Square tysiące Polaków zgromadziło się spontanicznie pod telebimami, aby być razem... Z podium przemawiała, żegnając Druha Prezydenta Kaczorowskiego, nasza Naczelniczka hm Anna Gębska. Duch wspólnoty był wszędzie niezwykły. W Warszawie ten duch wspólnoty odczułam szczególnie... Morze kwiatów i palących się zniczy pod Pałacem Prezydenckim i pod Krzyżem Jana Pawła II na Placu Piłsudskiego pozostanie w oczach na zawsze. I wszędzie młodzi ludzie... I pełno harcerek i harcerzy godzinami na służbie.
4
POGRZEB PREZYDENTA KACZOROWSKIEGO Zgodnie z zapisem w swoim testamencie ostatni Prezydent II Rze-
czypospolitej Ryszard Kaczorowski spoczął w Świątyni Opatrzności Bożej w warszawskim Wilanowie – w tym panteonie wielkich Polaków, obok przyjaciela ks. prał. hm Zdzisława Peszkowskiego, obok poety ks. Jana Twardowskiego. Na trumnie okrytej proporcem Jego czapkę harcerską położyła córka dhna Jagoda. 15go kwietnia sprowadzona do Warszawy trumna z ciałem Prezydenta Kaczorowskiego została wystawiona w Belwederze i w kościele św. Krzyża, gdzie tłumy Polaków oddawały Mu hołd. Przez całą noc trwały na czuwaniu harcerki i harcerze wszystkich organizacji. Rano 18go kwietnia kondukt z trumną na armatniej lawecie przeszedł ulicami Warszawy do arcykatedry św. Jana na Starym Mieście. W pochodzie maszerowały harcerki i harcerze z Polski i grupa naszych instruktorów z Przewodniczącą ZHP na czele. Przed wejściem do katedry kombatanckie i harcerskie poczty sztandarowe utworzyły szpaler. Mszę św. żałobną celebrował w asyście kilkudziesięciu kapłanów ks. kard. Józef Glemp, który także wygłosił homilię. Świątynię wypełnili po brzegi przedstawiciele władz politycznych, kościelnych i społecznych. Przy trumnie wartę pełniło wojsko, politycy, harcerstwo. I znów w długim żałobnym kondukcie ciało Prezydenta Kaczorowskiego przewiezione zostało traktem królewskim do Wilanowa do budującej się Świątyni Bożej Opatrzności, aby tam spocząć na zawsze. Serca nasze biegną do tych, którzy tak boleśnie zostali osieroceni – Pani Karoliny Kaczorowskiej, Jej córek i wnucząt. Jeszcze tak niedawno, w listopadzie zeszłego roku obchodziliśmy w Anglii i w Polsce 90-te urodziny Druha Prezydenta Kaczorowskiego. Przy tej okazji, w swoim rodzinnym Białymstoku powiedział On te słowa: “Mam dwie takie pamiątki, bardzo dla mnie ważne, które czekają na to, żebym zabrał je ze sobą do grobu. To skała z Monte Cassino i garść ziemi spod dębów w parku na Zwierzyńcu. Tych dębów, które tworzą pomnik Konstytucji 3 Maja i pod którymi kilkadziesiąt lat temu składałem przyrzeczenie harcerskie”. Niech Bóg Ci wynagrodzi wierność temu przyrzeczeniu. Czuwaj Druhu Prezydencie! Redaktorka
5
W KONDUKCIE POGRZEBOWYM Z BELWEDERU DO KATEDRY ŚW. JANA U góry od lewej: hm D. Bromberg, dz.h. A. Malhomme (z tyłu), hm. T. Ciecierska, za nią hm A. Mańkowska (Fot. M.Tabor) U dołu: sztandar hufca Szczecin niesie hufcowy phm Maurycy Paszkiewicz w asyście phm Katarzyny Ostręga i pwd Roberta Suchockiego z USA. (Fot. M.Tabor)
6
MODLITWA PREZYDENTA KACZOROWSKIEGO W CZĘSTOCHOWIE “Staję dzisiaj przed Tobą Pani z drżeniem serca, choć zawsze w życiu byłaś mi natchnieniem i Patronką. Staję bowiem przed Tobą z modlitwą o sprawiedliwy ład polityczny w Polsce i na świecie, bo tylko jego zaprowadzenie może zapewnić ludziom pokój. Wiem, że na łaskę Bożą nie zasługujemy. Mogę więc jedynie zwracać się ku Tobie świadom dobroci Twego Niepokalanego serca i głębi Miłosierdzia Bożego”
W drodze do Katynia w katastrofie samolotowej pod Smoleńskiem zginął także powszechnie znany w Londynie, ceniony i kochany ks. prałat BRONISŁW GOSTOMSKI proboszcz parafii św. Andrzeja Boboli na Hammersmith. Zginęła także harcerka-seniorka dhna KATARZYNA PISKORSKA członkini Zespołu Wędrowniczek po Zachodnim Stoku w Warszawie, rzeźbiarka, którą znałyśmy z corocznych spotkań 1go sierpnia przy grobie Jagi Falkowskiej na Powązkach – córka przedwojennego Naczelnika harcerzy zamordowanego w Charkowie. Cześć ich pamięci!
7
VIII ŚWIATOWY ZLOT “TWIERDZA” Z OKAZJI 100-lecia HARCERSTWA
Jubileuszowy Zlot ZHP działającego poza granicami Kraju będzie miał miejsce w Polsce, w Zegrzu pod Warszawą, w terminie od 24 lipca do 7 sierpnia 2010. Nazwą całości Zlotu jest: TWIERDZA, a hasłem: CZUWAJMY, WIERNI TWIERDZ OBROŃCE. Komendantką główną Zlotu jest hm Teresa Ciecierska, Przewodnicząca ZHP. W ramach Zlotu odbędą się Zloty Organizacji Harcerek, Harcerzy, Starszego Harcertwa oraz kół Przyjaciół Harcerstwa.
ZLOT HARCEREK “BUCZE”
Komendantką Zlotu Harcerek jest hm Anna Gębska, Naczelniczka Harcerek. Zlot składać się będzie z obozów harcerek, obozów wędrowniczek i obozu instruktorek (dla instruktorek, które nie będą na funkcjach). Przedstawiając nazwę Zlotu Harcerek ‘Bucze’ i jego założenia wychowawcze komendantka pisze: “Stwierdziłyśmy, że twierdzą na straży wartości harcerskich w Organizacji Harcerek była szkoła instruktorska na Śląsku – Bucze. Od 1932 r. do wybuchu II wojny światowej Bucze stało się skarbnicą wiedzy, kuźnią charakterów i strażnicą wartości Harcerstwa. Jednym słowem “duszą” Organizaji Harcerek. Bucze stało się warsztatem pracy kształcenia instruktorek; tam poznawały wszystkie wartości, które powinna posiadać instruktorka i które należało przekazać młodzieży harcerskiej, aby nadać jej kierunek w życiu. Najważniejszym elementem kształcenia charakteru jest praca nad sobą. W naszej stuletniej historii możemy czerpać z przykładu wielu instruktorek, na których możemy się wzorować. Podczas Zlotu Harcerek uczestniczki będą miały okazje poznać sylwetki instruktorek, które przyczyniły się do rozwoju pracy harcerskiej zarówno w przedwojennej Polsce, jak i w ośrodkach harcerskich po całym świecie i wychowały cztery już pokolenia w duchu służby Bogu, Polsce i bliźnim. Chcemy pokazać obecnym harcerkom i wędrowniczkom, jak wielką rolę w tym 100-leciu odegrały wspólne ideały, cele i przeżycia i dać im okazję, aby same doświadczyły tej wspólnoty przez apele, modlitwę, harce, gry, konkursy i ogniska zlotowe. Mamy nadzieję, że wspólne przeżycia przygotują nas do służby w nowym stuleciu Harcerstwa. Hasło Zlotu Harcerek: “Zwracaj się twarzą ku słońcu, a wówczas cień
będziesz miała poza sobą”.
Pod taką prostą, dobrą radą podpisała się Olga Małkowska w pamiętniku uczestniczki kursu na Buczu 14 sierpnia 1932 r. W ten sposób Dhna Oleńka zachęca do
8
czynu dobrego i pozytywnego, a wtedy kłopoty wydawać będą się drobne. Każde doświadczenie daje okazję, aby stać się silniejszą i mądrzejszą, trzeba tylko stale być otwartą na dobro wokół siebie. Opierać możemy się codziennie na słowach zawartych w Prawie i Przyrzeczeniu Harcerskim, które nadają kierunek naszym czynom i które nas wszystkie jednakowo zobowiązują”.
ZLOT HARCERZY “ORLE GNIAZDA” Hasło Zlotu: Ideały zamieniać w czyn! Piosenka Zlotu: “Ogniska już dogasa blask” Komendant Zlotu Harcerzy – hm Robert Rospędzihowski W skład Zlotu wchodzą: Obozy harcerzy Obozy wędrowników Obóz instruktorów
ZAŁOŻENIA WYCHOWAWCZE
Nazwa Zlotu Światowego “Twierdza” oraz jego hasło “Czuwamy, wierni twierdz obrońce...” nawołują nas do obrony naszych wartości tak jak niegdyś twierdze polskie broniły wolności, dziedzictwa, kultury, wiary, honoru. Przykładami takich właśnie twierdz były Orle Gniazda – średniowieczne zamki i strażnice, które broniły zachodnich granic Polski wzdłuż wyżyny KrakowskoCzęstochowskiej. Do takich zamków zaliczamy między innymi: Zamek Korzkiew, Zamek Olsztyn, Zamek Ogrodzieniec, Zamek Siewierz, Zamek Pieskowa Skała, Zamek Wawel... Nazwę Orle Gniazda można rozszerzyć i objąć nią wszystkie twierdze i zamki, które przez stulecia broniły granic Rzeczypospolitej. Dla przykładu można podać dawne twierdze na Podolu i Wołyniu, gdzie w obronie Polski stawało rycerstwo “z nadkresowych stanic” np. Chocim, Kamieniec Podolski, Krzemieniec, Okopy Świętej Trójcy, Podhorce, Trembowla, Zbaraż... Nie brakowało takich punktów obronnych ani szlachetnych obrońców w innych częciach Polski. Cała Polska usłana jest śladami dawnych zamków i stanic, które od Bałtyku po Tatry stały na straży tego co było najdroższe, najcenniejsze, najbardziej wartościowe. Niechaj te Orle Gniazda będą dla nas natchnieniem przy wyborze nazw obozów i podobozów. Układając programy kierujmy się przykładem obrońców naszych polskich granic, którzy całym życiem dążyli do tego “żeby Polska była Polską”. Bierzmy przykład z tych, którzy broniąc Ojczyzny praw i pokoju stali się wzorem poświęcenia, a swoją postawą uczą nas jak stawać w obronie harcerskich wartości i jak “Ideały zamieniać w czyn”.
9
ZAPROSZENIE NA ZLOT ZHP W KRAKOWIE ZHP w Polsce obchodzi 100-lecie Harcerstwa również w tym roku. Otrzymaliśmy zaproszenie do udziału w Zlocie. W liście z dn. 4 lutego br. hm Adam Massalski Przewodniczący ZHP i hm Małgorzata Sinica Naczelnik piszą: “Zwieńczeniem przygotowań będzie Jubileuszowy Zlot ZHP, który odbędzie się w Krakowie. Planujemy, że weźmie w nim udział 10 000 uczestników – członków ZHP oraz zaproszonych gości, w tym harcerek i harcerzy z kraju i zagranicy oraz skautów. Drugim ważnym wydarzeniem, wpisującym się w obchody 100-lecia harcerstwa będzie XXXIX Ogólnopolski Zlot Grunwaldzki – coroczne przedsięwzięcie ZHP organizowane przez Ruch Programowo-Metodyczny “Wspólnota Drużyn Grunwaldzkich”, które w tym roku mieć będzie szczególny charakter (...) Serdecznie zapraszamy harcerki i harcerzy z ZHP działającego poza granicami Kraju do udziału w obu przedsięwzięciach – Jubileuszowym Zlocie ZHP KRAKÓW 2010 w dniach 16-24 sierpnia 2010 oraz Zlocie Grunwaldzkim w dniach 13-18 lipca 2010 r. (i poprzedzającym zlot Rajdzie Grunwaldzkim w dniach 8-12 lipca)”.
G R U N WA L D 1 4 1 0 - 2 0 1 0
W lipcu odbędą się ogólnopolskie obchody 600-lecia bitwy pod Grunwaldem jednej z największych bitew średniowiecznej Europy, w której wojska polsko-litewskie na czele z Królem Władysławem Jagiełłą pokonały potęgę Zakonu Krzyżackiego. Uroczystości i imprezy związane z tym historycznym wydarzeniem organizowane są w wielu miejscach w Polsce już od szeregu lat, ale w tym roku, ze względu na “okrągłą” rocznicę, będą szczególnie bogate. Odbędą się różnego rodzaju imprezy plenerowe, jak np. turnieje rycerskie, pokazy, pikniki, rajdy rowerowe, spływy kajakowe i inne turystyczno-edukacyjne przedsięwzięcia - wszystko w formie sportu, rozrywki i jednocześnie lekcji historii. Punktem kulminacyjnym obchodów jest Grunwaldzkie Święto 15 lipca na Polach Grunwaldzkich. Odbędzie się tam m. in. apel z udziałem wojska, władz państwowych, samorządowych i kościelnych, a następnie wielka bardzo realistyczna, inscenizacja bitwy grunwaldzkiej odgrywana przez kilkaset członków bractw rycerskich w pełnych zbrojach - wszytsko w obecności blisko stutysięcznej widowni! Niestety nasza młodzież jest w tym czasie jeszcze w szkole... Redakcja
10
BUCZE - SZKOŁA INSTRUKTOREK JAK POWSTAŁO BUCZE Historia zaczęła się w końcu lat dwudziestych ubiegłego wieku, kiedy Zarząd Okręgu Śląskiego ZHP postanowił utworzyć na Śląsku Cieszyńskim własną harcerską stanicę. Poszukiwania doprowadziły do “odkrycia” Bucza, pięknie położonego na wzgórzach folwarku z olbrzymią oborą, należącego do rodziny Kossaków, obok wsi Górki Wielkie niedaleko Skoczowa i nieco dalej od Cieszyna. W zakupieniu terenu niemałą rolę odegrał wojewoda śląski Michał Grażyński, późniejszy Przewodniczący ZHP. Oborę z czasem przerobiono na okazały gmach, dodano pomocnicze budynki, zagospodarowano teren. Tak powstawał ośrodek harcerski promieniujący na całą Polskę, który miał mieć ogromne znaczenie wychowawcze dla międzywojennego harcerstwa. W 1933 r. w sąsiednim Nierodzimiu utworzono Szkołę Instruktorów Zuchowych, którą prowadził Aleksander Kamiński, druh “Kamyk”. W Górkach Wielkich, w rodzinnym majątku mieszkała Zofia Kossak-Szczucka, wybitna pisarka, autorka “Krzyżowców”, “Bez Oręża” i wielu innych powieści dla młodzieży. Pani Zofia serdecznie zainteresowała się swymi sąsiadami i związała się z harcerstwem na całe życie. W 1930 r. w nowo otwartym Ośrodku “Bucze” odbył się Zlot Męskiej Chorągwi Śląskiej (w tym czasie harcerki miały swój Ogólnopolski Zlot Żeńskiej Starszyzny Harcerskiej koło Lidzbarku). Zofia Kossak-Szczucka pisała do przyjaciół: “My mamy teraz zlot 1000 harcerzy i bardzo warto do nas przyjechać, szczególnie w piątek, sobotę lub niedzielę, zobaczyć ‘ognisko’, przy którym jest naprawdę cudownie.” W lecie 1931 r. Bucze stało się punktem zbornym dla setek młodzieży harcerskiej wracających pieszą wędrówką ze Zlotu Skautów Słowiańskich w Pradze. 5-go lipca tegoż roku nastąpiło uroczyste poświęcenie Bucza, w którym uczestniczyli m. in. przedstawiciele skautingu z kilku europejskich krajów. VII ŚWIATOWA KONFERENCJA SKAUTEK W 1932 r. Polska miała gościć VII Światową Konferencję Skautek. Postanowiono, że konferencja zostanie zorganizowana właśnie na Buczu. Zarząd Okręgu Śląskiego przekazał Bucze Głównej Kwaterze Harcerek, a GKH-rek oddała je we władanie Józefinie Łapińskiej, doceniając jej niezwykłe talenty organizacyjne, jakie wykazała będąc komendantką Chorągwi kieleckiej i jednocześnie kierowniczką Wydziału Kształcenia w GKH-rek. Już w czasie przygotowań do konferencji odbyły się w ośrodku kursy metodyczne i kształceniowe starszyzny żeńskiej. Można powiedzieć, że to właśnie ta Konferencja dała początek Szkole Instruktorskiej na Buczu. Konferencja miała także ogromne prestiżowe i propagandowe znaczenia dla Polski. Wzięły w niej udział 63 delegatki z 23 krajów. Przybyła także Lady Baden-Powell (Lord Baden-Powell swój przyjazd odwołał). Olga Małkowska przewodniczyła obradom. Wygłoszono szereg ciekawych referatów, m.in. na temat “jak uchronić ruch skautowy od wpływów politycznych” i “ skauting w środowiskach robotniczych”.
11
W przerwach między obradami zwiedzano pokazowe obozy harcerek, których aż 10 było rozbitych wokół Bucza. Na ognisko otwierające Konferencję wszyscy przyszli z zapalonymi lampkami oliwnymi, które wrzucano do wspólnego ognia - wspólnej idei. Na innych, pieśnią, gawędą i obrazem przedstawiano piękne zwyczaje, obrzędy i kulturę polską. Zofia Kossak-Szczucka, która uczestniczyła w Konferencji opowiadając uczestnikom legendy i historię Polski, pisała we wspomnieniach: “Cudzoziemskie skautki na ogół nie znały Polski (względnie znały ją z nieżyczliwej obcej propagandy), patrząc więc ze zdziwnieniem na kraj piękny, kulturalny, zamożny, nie znający ani wiecznych śniegów, ani wilków i niedźwiedzi. Lady Olave, żona twórcy skautingu, czcigodnego generała Baden-Powella, sądząc, że jedzie do dzikiego kraju, przywiozła ze sobą wysokie, nieprzemakalne buty sięgające do pachwin i dwa pistolety. Bardzo wstydziła się tych rekwizytów, poznawszy ich nieaktualność. Na ognisko cudzoziemki przebierały się we własne stroje narodowe, a mieszkanki w swoje śląskie, krakowskie, łowickie. Różnojęzyczne pieśni płynęły kolejno nad górami, przerywane tańcami i śmiechem”. W “Dniu Gości” na Bucze przybyli przedstawiciele władz państwowych i społeczeństwa polskiego oraz Przewodniczący ZHP M.Grażyński, z którymi delegatki mogły się spotkać. Goście mogli również podziwiać wysoki poziom skautowania harcerek. Jak pamiętamy, tu na tej Konferencji na Buczu, pieśń “Hej, przed nami bramy świata” skomponowaną przez J. Braunową przyjęto jako międzynarodowy hymn skautek całego świata. SZKOŁA INSTRUKTOREK Józefina Łapińska przejęła Bucze oficjalnie 31 sierpnia 1932 r. W pierwszym roku pełnienia przez nią funkcji komendantki Bucze było jeszcze wspólną Szkoła Instruktorek Harcerstwa Męskiego i Żeńskiego. Ale już od jesieni 1933, po utworzeniu ośrodka Głównej Kwatery Harcerzy w Nierodzimiu, Bucze pozostało aż do wybuchu wojny wyłącznie ośrodkiem pracy harcerek i Szkołą Instruktorską Harcerstwa Żeńskiego. Jak dotąd kształcenie Starszyzny odbywało się na letnich obozach lub krótkotrwałych kursach organizowanych albo przez GKH-rek lub komendę chorągwi, które nie zawsze rozporządzały odpowiednio przygotowaną obsadą instruktorską. Tymczasem w kraju następował stały i żywiołowy rozwój organizacji i potrzeba było coraz to więcej drużynowych i instruktorek planowo i systematycznie przygotowywanych do funkcji. Potrzeba także było, aby praca ta poddana była pod jedno kierownictwo w jednym ośrodku. I takie zamierzenia Bucze spełniało. W ciągu tych siedmiu lat (1932-1939) na Buczu odbyło się ponad stokilkadziesiąt różnego rodzajów kursów. Między innymi były to kursy metodyczne dla drużynowych zuchów oparte o zespoły przebywających na Buczu dzieci, kursy podharcmistrzowskie, kursy dla nauczycielek, dla harcerek z emigracji, dla instruktorek specjalności. W Kursach i także w licznych, i różnorodnych konferencjach na Buczu wzięło w tym czasie udział ponad 3000 osób. Na Buczu mieszkały także dzieci i młodzież. Bucze prowadziło przez cały rok
12
BUCZE,1931 r. - Uroczystość poświęcenia szkoły instruktorskiej
Świetlica szkoły instruktorskiej na Buczu
13
harcerską internatową szkołę powszechną dla dzieci bezrobotnych rodziców, dzieci wątłych, chorowitych i dla dzieci zdrowych wymagających harcerskiego oddziaływania. Dzieci te były organizowane w gromady i drużyny, którymi opiekowały się uczestniczki kursów. Była więc na miejscu możliwość doświadczenia praktycznego i możliwość instruktorskiego współżycia z młodzieżą przy jednoczesnej konkretnej służbie bliźnim. Niektóre z kursów prowadziła Józefina Łapińska osobiście, inne – stałe instruktorki szkoły jak np. Ewa Grodecka jedna z najbliższych współpracowniczek Józefiny, lub instruktorki wizytujące – wiele z nich wybitnych. Istniała także na Buczu Szkoła Przysposobienia Gospodyń Wiejskich trwająca jeden rok, poza tym centralna pracownia krawiecka szyjąca mundury harcerskie, płaszcze instruktorskie, krajki etc. Bucze miało własne sady i ogrody warzywne oraz całe gospodarstwo: kury, kaczki, świnki, bydło itp. Całe życie szkoły oraz wciąż rozrastający się ośrodek wymagały niezwykle dokładnego planowania, dyscypliny i pracy. W zamierzeniach Józefiny Łapińskiej Bucze miało być samowystarczalne, w pełni zagospodarowane i prowadzone jak najoszczędniej. W tym celu komendantka zatrudniała bezrobotne harcerki, których w tym czasie w Polsce było dużo, dając im możliwość utrzymania i rozwoju. Każdy miał tu swój przydział pracy i obowiązków - domownicy i goście. Panowal ład i spokój, obowiązywała punktualność i dobre maniery przy stole. Bucze kształtowało charaktery i wychowywało do życia. Zofia Kossak-Szczucka, będąc już w Anglii na emigracji wspomniała Bucze w piśmie harcerek “Ogniwa”: “Przepełniony dom lśnił czystością i zawsze wyglądał niby wyświeżony na szczególnie ważne święta. Kwiaty na stołach, lśniące podłogi, starannie pościerane kurze. A jednak dom ten nie znał służby i nikt nie poświęcał swego czasu na utrzymanie dużego gmachu w porządku. Więc kto? Więc jak? Ano, każdy miał swój odcinek pracy, bardzo niewielki, lecz który musiał wykonywać akuratnie o wskazanej porze. Nawet bladym kopalnianym dzieciom, przydzielono po jednym stopniu schodów do froterowania i wywiązywały się z tego zadania z zapałem. Żaden bachor nie zapomniał zdjąć na progu zabłoconych trzewików i włożyć czekających tuż pod drzwiami sukienne chodaczki”. Kossak-Szczucka była w wielkiej przyjaźni z Józefiną Łapińską, a także z Aleksandrem Kamińskim, który prowadził Szkołę Instruktorów Zuchowych w sąsiedztwie w Nierodzimiu, a następnie w Górkach Wielkich. Pani Zofia często pisywała o Buczu i o harcerstwie w prasie, interesowała się życiem buczańskim, wygłaszała piękne gawędy na słynnych buczańskich ogniskach. Choć nigdy nie była formalnie harcerką, czuła się nią. Druch “Kamyk” pisał o niej: “Chodziła w Górkach i wyprawach harcerskich w szarym, półciennym stroju harcerek i bardzo serio traktowała swoją przynależność do ZHP. Otrzymała na którymś z ognisk krzyż harcerski, nosiła go zawsze na swym harcerskim ubiorze. /.../ Była przez kursy i obozy harcerskie eksploatowana nadmiernie. Kilka razy występowała na konferencjach międzynarodowych”.
•
14
•
•
•
•
Poprzez absolwentki kursów i uczestniczki konferencji, myśli programowe i metodyczne, które rodziły się na Buczu, docierały do rozsianego po Polsce grona instruktorskiego wzbogacając całą organizację. Dla setek młodych kobiet, które przeszły przez te buczańskie kursy ważne były nie tylko pomysły i zdobyta wiedza, ale także niepowtarzalna atmosfera tego jedynego w Polsce miejsca. Atmosfera, która zostawała na zawsze w pamięci, a duchowe wartości tu poznane na zawsze w sercu. Pięknie o tym napisała Kossak-Szczucka: “Honorową odznakę stanowiły trzy buczynki (nasiona buku). Nosiła je z dumą każda druhna, która przeszła przez buczański obóz instruktorski. Zresztą odznaka ta okazwyała się zbędna, gdyż Bucze nie dawało się zapomnieć, a wspomnienie, jakie zostawało, trwalsze było nawet niż twarde orzeszki bukowe”. Józefina Łapińska dzięki swej osobowości, charakterowi i wizji, stworzyła ośrodek, który przygotował drogę do następnego etapu naszych dziejów – “Pogotowia Harcerek” i bohaterskiej służby harcerek w czasie wojny. Barbara Bienias hm Bibliografia: “Gawędy o tych, które przewodziły”, Anna Zawadzka “Z dziejów harcerstwa polskiego (1910-1939)”, Wacław Błażejewski “Sąsiadka, działacz harcerski, bojownik”, Aleksander Kamiński “Zofii Kossak przygoda z harcerstwem”, Mirosława Pałaszewska Bucze 1932 r. – dhna Zofia Florczak w stroju śląskim na służbie w świetlicy w czasie Międzynarodowej Konferencji Instruktorek Skautowych
15
ZLOT HARCERSTWA W AUSTRALII Z okazji 100-lecia Harcerstwa odbył się Zlot całości Okręgu Australijskiego w Brucknell koło Timboon (ok. 3 godzin jazdy od Melbourne). W Zlocie pod nazwą “Wiek Harców” brała udział młodzież harcerska oraz instruktorzy z hufców z okolic Melbourne, Brisbane i Sydney - razem ponad 130 osób. Na pięknym terenie posiadłości skautów australijskich - w lesie, rozstawione były obozy harcerek i wędrowniczek oraz harcerzy i wędrowników. W budynkach mieściły się obóz KPH oraz kolonia zuchowa. Zlot harcerek przyjął nazwę “Jeden Świat”. Program wszystkich akcji oparty był przede wszystkim na sprawnościach Stulecia Harcerstwa i przygotowywał do naszego Światowego Zlotu w Polsce w lipcu i sierpniu b.r. Ważną częścią programu były również wycieczki m. in. wyprawa do “Dwunastu Apostołów” oraz “Great Ocean Walk” wzdłuż Oceanu Południowego. Na Zlot przyjechała specjalnie Naczelniczka harcerek hm. Anna Gębska, bardzo serdecznie witana przez Komendantkę Zlotu oraz harcerki i harcerzy. Druhna Naczelniczka miała okazję bliżej poznać kadrę instruktorską, młodzież oraz zuchy australijskie, a także kangury i koale. Miała okazję rozmawiać z wieloma osobami i cieszyć się miłą, harcerską atmosferą. Pisze o tym szerzej w “Węzełku”. Na Zlot Światowy w Polsce wybiera się z Australii ok. 50 osób. A więc do zobaczenia wkrótce na wspólnym Zlocie “Twierdza”! Red. Australia, styczeń 2010 r. – część uczestników Zlotu z zuchami
16
ST. ZJEDNOCZONE
WYPRAWA WĘDROWNICZA DO YELLOWSTON W zeszłym roku 7 Drużyna Wędrowników im. Zawiszy Czarnego zorganiozowała wyprawę wędrowną do Parku Narodowego Yellowstone i Grand Teton’s. Przez 9 dni od 14 do 23 sierpnia wędrownicy zwiedzali cudowne tereny około Jackson, Wyoming. Głównym celem wyprawy była praca nad sobą, biorąc inspiracje od sławnych polskich alpinistów i podróżników, jak Jerzy Kukuczka i Mariusz Zaruski. Wędrownicy pracowali nad zdobyciem sprawności, jak również szyszek wędrowniczych. Podczas pierwszych dwóch dni wędrownicy zwiedzali znane skarby natury, między innymi gejzer “Old faithful”, wulkan błotny “Paint Pot” i Kanion “Fire Hole”. Był to również czas na przygotowanie się do wędrówki po dzikim terenie parku. Na trzeci dzień pobudka była wczesnym rankiem. Na kalendarzu miesiąc sierpień, ale temperatura z samego rana w parku to niecałe 20F (-7C). Szybko spakowaliśmy się i pojechaliśmy na początek trasy blisko pólnocno-zachodniej części parku w paśmie górskim Gallatin. Nie mogliśmy doczekać się, aby rozpocząć wędrówkę. Wiedzieliśmy także, że ten pierwszy dzień będzie najtrudniejszy. Czekały na nas zmiany wysokości około 3300ft (1000m), zdobywanie najwyższego szczytu całej wędrówki “Big Horn” (9945 ft, 3030m n.p.m.) i ponad 13 mil (21 km) trudnego terenu w pierwszy dzień. A to wszystko z pełnym obciążeniem: plecaki z namiotami, śpiworami i prowiantem na następne trzy dni. Pogoda na początku wędrówki była słoneczna i trochę zimna. Szybko rozgrzaliśmy się naszym tempem i pierwsze 4 mile (6.5 km) szło się dobrze bez dużego wysiłku. Ale to się zmieniło jak zaczęliśmy naszą wspinaczkę do “Sky Rim Trail”, i następnie na szczyt “Big Horn”. Pięknie nie do opisania, widoki wspierały nas i pomogały nam zapomnieć o zmęczeniu. Zakończyliśmy pierwszy dzień wspinaczką do zaplanowanego miejsca noclegu. Po dojściu do samego szczytu nagle wszyscy zrzucili plecaki i upadli na ziemię. Za nasz wysiłek góry wynagrodziły nas lekką śnieżycą. Po zasłużonym lecz zimnym odpoczynku, wędrowaliśmy dalej przez śnieg, deszcz i wiatr. Przed samym wieczorem znaleźliśmy się w miejscu naszego pierwszego noclegu. “Shelf Lake”. Postawiliśmy namioty, ugotowaliśmy kolację używając palniki turystyczne i bardzo szybko zasnęliśmy. Następne dwa dni wędrówki były o wiele łatwiejsze, szczególnie trzeci dzień, gdy schodziliśmy z gór. Schodząc mieliśmy szansę zobaczyć panoramę całej naszej trasy. Każdy czuł się dumny i zadowolony. W sumie wędrownicy przeszli około 34 mile (55 km) w ciągu trzech dni. Zaraz po wędrówce poszliśmy zwiedzać miasteczko “West Yellowstone”, a następnie zatrzymaliśmy się na miejscu kampingowym “Norris”, gdzie w nocy można było słyszeć szczekające kojoty i czuć zapach siarki z gejzerów i gorących źródeł. W ostatnich paru dniach, spróbowaliśmy zwiedzić resztę parku. Odwiedziliśmy słynny kanion, gdzie rzeka płynie z jeziora Yellowstone na północ
17
u dołu: wejście na szczyt “Big Horn”
18
do Montany. Zauważyliśmy różne kolory na ścianach, które tworzą minerały siarki, miedzi i żelaza. Całe miejsce wyglądało tak, jakby sam Pan Bóg go namalował dla nas do obejrzenia. Zwiedzaliśmy też ciekawe trasy mineralne w “Mammoth”, gdzie wieczorami jelenie wychodzą z lasu, żeby paść się w mieście. Poza jeleniami widzieliśmy mnóstwo bizonów i inne zwierzęta, które znajdują się w parku. Często bizony chodziły po drodze i zatrzymywały ruch drogowy, czasami trwało to parę godzin. Na szczęście widzieliśmy tylko jednego niedźwiedzia. Ze względu na niedźwiedzie, musieliśmy cały czas zabezpieczać jedzenie, szczególnie podczas wędrówki, kiedy nie mogliśmy liczyć na pomoc strażników parku. Jednym z najciekawszych miejsc jest zachodnia strona jeziora Yellowstone, gdzie się znajdują gorące źródła, furamole, wulkany błotne i gejzery. Zbliżając się do tej części parku widać z daleka i czuć od razu zapach siarki. Co chwilę jakiś gejzer wystrzeliwał wrzącą wodą i parą do góry, czasami ponad 100 ft (30m). Jednym z najpiękniejszych zjawisk natury jest gorące źródło “grand prismatic”. Bakterie powodują tęczowe kolory w samej wodzie i ziemi dookoła w niesamowitym układzie. Podczas wędrówki mieliśmy okazję wykąpać się w kanionie Fire Hole i jeziorze Jenny Lake. Dwa całkowicie inne klimaty i temperatury. W Fire Hole, woda była dosyć przyjemna i ciepła. Gorące źródła blisko tego miejsca wylewają wodę do rzeki i tym sposobem grzeją Fire Hole. W Jenny Lake woda była prawie lodowata. Jenny Lake powstało z topnienia lodu i śniegu z gór Grand Tetons, które znajdują się przy samych brzegu jeziora. W ostatnim dniu przed wylotem spędziliśmy trochę czasu w mieście Jackson. Co roku skauci amerykańscy zbierają po lesie około miasta pozostałe rogi jeleni. Miasto używa te rogi na zbudowanie bramek i innych ozdób. Wyprawa była bardzo udana, dwóch wędrowników otrzymało brązową szyszkę, 2 srebną szyszkę i 2 złotą. Ale najważniejszym osiągniciem nie było zdobywanie szyszek i sprawności. Najważniejsze było to, że każdy uczestnik otyrzymał lepsze zrozumienie tego co sam potrafi dokonać. Zdobyliśmy także większy zapał do dalszej pracy nad sobą. Adam Jańczuk, hm
19
ŚWIADKOWIE HISTORII 70-lecie deportacji do ZSSR 1940-1941 r. 6-go lutego z inicjatywy kilku organizacji polskich zrzeszających osoby, które przeżyły wywózki do ZSSR i Gehennę Wschodu – 70-tą rocznicę tych wydarzeń uczczono widowiskiem teatralnym i wystawą w Polskim Ośrodku Społeczno Kulturalnym w Londynie. W pierwszej części widowiska opisującej piękno ziemi kresowej ujrzeliśmy m. in. tańce lwowskie w wykonaniu zespołu tanecznego “Orlęta”, które ten smutny temat bardzo ożywiły. W drugiej części, na tle wyświetlanych fotografii archiwalnych świadkowie historii mówili o swoich przeżyciach w drodze na zesłanie i w syberyjskich łagrach, posiołkach i kołchozach. Młodzież z hufców “Bałtyk” i “Warszawa”, oraz dzieci ze szkół polskich wykonały śpiew i recytacje. Widowisko odbyło się w dwóch seansach przy pełnej sali – na pierwszym salę wypeniały głównie dzieci z czterech sobotnich szkół polskich. Takie było zamierzenie organizatorów. Jednocześnie w POSK’u została otwarta bardzo ciekawa wystawa “Na Tułaczym Szlaku” ilustrująca losy Polaków na zesłaniu, a później w wojsku polskim i osiedlach cywilnych w Persji, Indiach, Afryce, Palestynie i innych krajach. Otwarcia dokonał Prezydent Ryszard Kaczorowski. I widowisko i wystawa przyciągnęła rzesze Polaków, także Polaków młodych. Jedną z głównych organizatorek i duszą całego przedsięwzięcia była nasza dhna Danka Pniewska, bez której pewno by zabrakło energii i pomysłów... Do Komitetu organizatorskiego pod wodzą dhny Eugenii Maresch weszło: Koło Isfahan-Liban, Koło Polaków z Indii 1942-48, Ognisko Rodzin Osadników Kresowych, Związek Szkół Młodszych Ochotniczek, Związek Junackiej Szkoły Kadetów. Teraz “Świadkowie Historii” planują dotarcie razem z Wystawą na Ealing – tej najbardziej polskiej dzielnicy – aby swoje świadectwo głosić młodym nowoprzybyłym Polakom. Redakcja Młodzież w widowisku teatralnym z prawej – prawnuk gen. J. Sulika. (Fot. R. Szydło)
20
U góry: Otwarcie wystawy “NA TUŁACZYM SZLAKU” 6 lutego 2010 r. w POSK’u, Londyn. Od prawej – Prezydent Ryszard Kaczorowski, Jan Siedlecki organizator wystawy, dhna Eugenia Maresch. (Fot. R. Szydło) U dołu: W czasie widowiska teatralnego, od lewej – hm Danuta Pniewska, Irena Godyń, Jan Siedlecki. (Fot. R. Małolepszy)
21
DEPORTACJE – FAKTY I DOKUMENTY Związek Ziem Wschodnich wraz ze Stowarzyszeniem Byłych Więźniów Politycznych w Londynie wydał w 1956 r. broszurkę pt. Los Polaków w niewoli sowieckiej 1939-1956, opracowaną przez znawcę tego przedmiotu, prof. Władysława Wielhorskiego. Opracowanie Wielhorskiego, na którym opierało się wielu historyków i pisarzy, było oparte na urzędowych obliczeniach z relacji zebranych do maja 1943 od żołnierzy zaciągających się do wojska polskiego w Rosji (Polska Wschodnia 19391941), informacji zebranych przez delegatów Ambasady Polskiej w Kujbyszewie oraz przez tajnych delegatów rządu polskiego, działającego na terenie kraju okupowanego przez hitlerowskie Niemcy. Dostarczali je główie kolejarze polscy pełniący służbę na kolejach w czasie wywózek. Wśród oszacowanych na milion obywateli polskich 52% stanowili Polacy, reszta przypadała na mniejszości narodowe: Ukraińcy, Białorusini, Żydzi, Litwini, Rosjanie. Dla nas żyjących świadków, zagadnienie to jest ogromnie ważne, gdyż przez lata nie byliśmy nigdy pewni konkretnej liczby aresztowanych, zakatowanych, zamordowanych, wywiezionych i repatriowanych obywateli polskich. Mija już 20 lat od rozpadu Związku Sowieckiego i otwarcia się władz rosyjskich na sprawy Katynia. Odkrycia dokumentacji konwojowych NKWD przez Natalię Lebiediewę, Władimira Abarinowa, Aleksandra Gurianowa i wielu innych prawych badaczy historii, zapoczątkowało nowe studia na temat deportacji. Archiwa Osiedleń Robotniczych Gułagu NKWD (OTSP) oraz Archiwa Państwowe Federacji Rosyjskiej (GARF), wykazują prezyzyjne instrukcje komisarza Berii o przebiegu aresztowań i deportacji. Raporty podają liczbę transportów, rodzin i ogólnej liczby deportowanych z każdego województwa, ich kategorie i gdzie byli wyładowywani. Zawiłe statystyki byłyby trudniejsze do obliczenia gdyby nie niezawodna biurokracja NKWD, która stała się kluczem do rozwiązania. Dzięki rozgraniczeniom terminologicznym w dokumentacji, można odtworzyć wiarygodną zaokrlągloną liczbę zesłańców. Deportacja w lutym 1940 r. dotyczyła prawie wyłącznie osadników i leśniczych ze wschodnich Kresów, (w dokumentach odnotowanych jako Zachodnia Białoruś i Zachodnia Ukraina) miała nazwę spiec-pieriesielieńcy, dokonana w 100 transportach w sumie 140,000 ludzi. Osoby wywiezione w drugim transporcie, w kwietniu 1940 r. określane były przeważnie jako administratiwno-wysłannyje, rzadko spiecpieriesielieńcy, członkowie rodzin represjonowanych organizacji powstańczych, rodzin oficerów armii polskiej, policjantów, żandarmerii, urzędników państwowych, obszarników, fabrykantów itd., którzy skierowani byli do kołchozów i sowchozów Kazachstanu. 61 transpotów w sumie 66,000 ludzi.
22
Osoby w trzeciej deportacji, w czerwcu 1940 r. określano jako spiecpieriesieileńcy-bieżeńcy, tj. uchodźców Polaków z terenów zajętych przez Niemcy, 22% stanowili Żydzi. 57 transportów w sumie 78, 000 ludzi. Zgoła inny charakter miała czwarta deportacja na przełomie maj/czerwiec 1941 r. transporty zawierały Litwinów, Łotyszy, Estończyków i Polaków, zesłany na określony czas katorgi, np. 10 czy 20 lat, nazwano ich zsylno-posielieńcy. 28 transportów, w sumie 37, 000 ludzi. Powyższe dane wojsk konwojowych oraz raporty Wydziału Osiedleń Robotniczych, z czterech deportacji, w sumie 321,000 jest trzykrotnie mniejsze od przyjętych liczb Wielhorskiego. Jeżeli rozważymy sowiecki raport Komisarza Spraw Zagranicznych Wyszynskiego, przedstawiony Ambasadorowi St. Kotowi 14 października 1941 r., liczba 291,137 zbiega się z dawnymi NKWD. Razem z deportowanymi, należy rozważyć liczbę 71,481 więźniów oraz 25,314 jeńców wojennych (Kozielsk, Starobielsk i Ostaszków), przez których statystyka wzrasta do 388,000 obywateli polskich wywiezionych do Związku Sowieckiego. Ale nie koniec jeszcze tych badań, należy domagać się dalszych dokumentów, spisu eszelonów oraz spisu indywidualnych nazwisk tak skrupulatnie rejestrowanych przez NKWD w dniu deportacji.
•
•
•
12 sierpnia 1941 r. Dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSSR, ogłoszono akt o objęciu amnestią wszystkich obywateli polskich, którzy mieli być zwolnieni (jeżeli przeżyli) z więzień, łagrów, ‘posiołków’ na całym terytorium ZSSR. Według dokumentacji sowieckiej, liczba obywateli polskich wyniosła 391,575 osób; ogółem zwolniono 389,041 osób w tym 200,828 narodowości polskiej. Upragnione nadzieje uwolnienia dotarły tylko do pewnej części ludności, reszta pozostała na ‘nieludzkiej ziemi’. W 1942 r. zdążono ewakuować poprzez Persję zaledwie 114,732 obywateli polskich, w tym 76,110 wojskowych, którzy przeszli do Iraku oraz 38,622 osób cywilnych, którzy jako uchodźcy rozmieszczeni zostali w Persji, Indiach, Afryce, Palestynie, Nowej Zelandii i dalekim Meksyku. Eugenia Maresch działaczka harcerska
23
POWR ÓT NA T U Ł A C Z Y S Z LA K
Kazachstan dzisiaj... i wtedy
MARIA GABINIEWICZ
Do Kazachstanu pojechaliśmy w pięć osób na zaproszenie sióstr karmelitanek, a wśród nich zaprzyjaźnionej siostry Joanny z Oziornoje. W czasie podróży czułam wielkie napięcie wewnętrzne, bo moje przeżycia miały dwa nurty: jeden – aktualnie doświadczanej rzeczywistości, i drugi – wspomnieniowy, który nie opuszczał mnie ani na chwilę i często był silniejszy niż inne odczucia.
Szklane domy i lepianki Pielgrzymowanie rozpoczęliśmy od stolicy Kazachstanu – Astany. Astana to nowoczesne miasto, które powstało zaledwie w ciągu kilku lat. Wszędzie widać rozmach: nowoczesne “szklane domy” imponujący pałac prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, piękne parki (w ich zakładaniu brali udział również polscy specjaliści), bajkowa wieża widokowa, centra kultury, obiekty sportowe. Czy taki jest naprawdę cały Kazachstan?! W dalszej wędrówce zobaczyliśmy kraj prawdziwy – pełen kontrastów, obok bogactwa – ubóstwo, obok okazałych domów – lepianki i biedę. Kraj dźwiga się po niewoli komunistycznej trwającej ponad 70 lat. Dopiero w grudniu 1991 roku Kazachstan odzyskał niepodległość. /.../ Pielgrzymka Ojca Świętego Jana Pawła II bardzo wzmocniła Kościół w Kazachstanie. Państwo obszarowo równe niemal całej Europie zamieszkuje społeczność wielonarodowościowa licząca 15 milionów – katolicy stanowią w niej mały odsetek sięgający 360 tysięcy wiernych. W całym Kazachstanie pracuje 80 kapłanów i 100 sióstr zakonnych dwudziestu różnych narodowości. Wszyscy spalają się w tej służbie i owoce ich wysiłków są widoczne. Ojciec Święty powiedział w Astanie do duchowieństwa: “Kościół katolicki (...) wzrasta na krwi męczenników, którzy oddali życie za wiarę (...). Bóg słyszał krzyk tych męczenników, których krew obmywała dusze”. Tutejszy kościół można porównać do społeczności z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Jego siłę stanowią małe wspólnoty ludzi świeckich, ich zaangażowanie i gorliwość sprawiają, że Kościół jest żywy. Różańcowy cud w Oziornoje W Astanie byliśmy krótko. Już następnego dnia wyruszyliśmy do Oziornoje w północnym Kazachstanie. /.../ Ozornoje to mała osada zamieszkała głównie przez Polaków deportowanych w 1936 roku z tej części Podola, którą po rewolucji w 1917 roku zagarnął ZSRR. O tych dramatycznych wydarzeniach opowiedziała nam jedna z zesłanek – 89-letnia “ciocia” Hania, która miała wtedy 16 lat. Pociągami deportowano całe rodziny następnie ciężarówkami przewieziono je w głąb stepu z zakazem przemieszczania się. Taki los spotkał grupę 1500 Polaków. W stepie zesłańcy wydrążyli ziemnianki, aby przetrwać ostry klimat. Potem budowali lepianki ze samanu (glina
24
zmieszana ze słomą). Najtrudniejszym czasem okazała się wojna niemiecko-sowiecka w 1941 roku. Zima była wyjątkowo mroźna, spadł obfity śnieg. Wypracowane zapasy żywności zabrano dla wojska na front. Zapanował wielki głód. Polacy ufnie i gorąco modlili się do Matki Bożej na różańcu, prosząc o ratunek. “Ciocia” Hania podkreśla, że dzień 25 marca – uroczystość Zwiastowania Pańskiego NMP zapisał się głęboko w pamięci mieszkańców Oziornoje: nastała wczesna wiosna i zaczął raptownie topnieć śnieg. Zamarznięta ziemia nie mogła wchłonąć wody, która spłynęła do zagłębienia w terenie, tak powstało jezioro o długości 5 km i 7 metów głębokości. Wypełniło się ogromną ilością ryb, które w latach głodu stały się ratunkiem dla zesłańców. Wszyscy uznali, że to była wyjątkowa łaska wymodlona na różańcu. Pojechaliśmy nad to jezioro, którego powierzchnia bardzo się zmniejszyła. W 1997 roku jako wotum za ocalenie od głodu wzniesiono na wysokiej kolumnie figurę Matki Bożej, trzymającej w jednej ręce różaniec, a w drugiej sieć pełną ryb./.../ Karaganda Karaganda – dwumilionowa metropolia i cały jej rejon, to w przeszłości największy łagier świata, o powierzchni równej całej Francji. Miesjce męczeństwa wielu narodów. Została wybudowana przez “posieleńców” i łagierników. W 1931 r. Stalin w perfidny sposób zwabił tu tysiące ludzi pod pretekstem eksploatacji złóż naturalnych i budowy przemysłu. Wielu uwierzyło w obietnice dobrego życia, a potem nawet dla “posieleńców” już nie było odwrotu. Kiedy zbliżaliśmy się do Karagandy, zobaczyliśmy dymiące kominy i hałdy węglowe. Samo miasto robi przygnębiające wrażenie. Stanowi zlepek dzielnic, każda z nich to dawny łagier. Zabudowa monotonna, bez urbanistycznego planu, jedynie centrum przypomina , że to drugie pod względem liczby mieszkańców miasto w Kazachstanie. Pod swój dach przyjęły nas bardzo gościnnie siostry karmelitanki – to pierwszy zakon kontemplacyjny w tej części kontynentu./.../ Wkrótce zmierzaliśmy do największego Międzynarodowego Cmentarza “Spassk” – odległego o 15 km od Karagandy. Stanęliśmy na ogrodzonej – jak okiem sięgnąć – przestrzeni stepowej, nad którą dominuje ogromny krzyż ogarniający rozwartymi ramionami cmentarzysko kryjące szczątki tysięcy ludzi. Wokół tylko step, a na nim niskie – po trzy – krzyże znaczące miejsce męczeństwa. Przy wejściu na teren cmentarza znajdują się pomniki dwudziestu narodowości z przejmującymi napisami zawierającymi skargi do Nieba. Po modlitwie złożyliśmy białoczerwone kwiaty pod polskim pomnikiem, na tablicy poniżej złożono dedykację: ‘Polakom – ofiarom terroru stalinowskiego, którzy marząc o życiu w wolności – tu spoczęli w Panu na wieki – Związek Polaków w Kazachstanie. Rzeczpospolita Polska 1996 r. ‘ W milczeniu rozeszliśmy się po cmentarzysku. Tu można jedynie trwać na modlitwie... “Mamoczkino Kładbiszcze” Szachtyńsk - 50 km od Karagandy - jest stolicą kopalń węglowych, liczy 50 tys. mieszkańców, w tym 4 tysiące Polaków i 3 tysiące Niemców. Nasz przewodnik młody prawnik
25
Mikołaj polskiego pochodzenia zawiózł nas do muzeum, które mieści się w dawnym szpitaliku na terenie łagru. Oprowadzała nas młoda przewodniczka Rosjanka, o dużej wiedzy historycznej. Karłag, czyli zespół łagrów wokół Karagandy, istniał od 1930 do 1960 roku, przebywali w nim głównie więźniowie polityczni z wielu narodów. Dotychczas otwarto jedynie 3 archiwa na 110 istniejących. Z trudem wydobywa się prawdę o łagrach./.../ W Dolinie Śmierci w okolicy Szachtyńska znajduje się cmentarz niemowląt “Mamoczkino Kładbiszcze”. Kobietom, które rodziły w łagrze, zabierano dzieci i mordowano, grzebiąc właśnie na tym cmentarzu. Na spalonej ostrym słońcem stepowej trawie miejscami pozostały małe metalowe krzyże wrośnięte już w ziemię, niektóre prawosławne, kilka tabliczek z imionami niemowląt, nieliczne obramowania zaznaczające małe groby. Spontanicznie rozpoczęliśmy modlitwę, aby opanować wielkie wzruszenie i powstrzymać łzy./.../ Opuszczając to miejsce, zabrałam ze sobą garść stepowej ziemi – jako swoistą relikwię. Miejscowi ludzie mówią o Kazachstanie: “Wbij łopatę w ziemię, a pocieknie z niej krew umęczonych tutaj zesłańców i jeńców wojennych z całego świata.” Podróż na południe Z Astany do Dżambułu (Tarazu) lecieliśmy samolotem dwie i pół godziny na południe, pokonując przestrzeń 1500 kilometrów. Jeszcze z góry ogarnęłam wzrokiem łańcuch ośnieżonych gór Tien-Szan, rozciągający się step i Dżambuł położony nad rzeką Tałas. Myślałam, czy istnieje jeszcze na obrzeżach miasta lepianka, w której w ciasnocie i w zaduchu tłoczyliśmy się w 1942 roku w trzy rodziny: Łowczeckich, Borysów i nasza. Ogarnęła mnie fala wspomnień. Brakowało moich bliskich – mamy i braci, z którymi wtedy tutaj byłam. Czułam jednak ich obecnośc w tajemnicy świętych obcowania. Pamiętam radość jaka zapanowała wśród Polaków, gdy dotarła do nas wiadomość o podpisaniu układu Sikorski-Majski 30 lipca 1941 roku, który zapowiadał między innymi “amnestię”. Dowiedzieliśmy się o tym z kilku miesięcznym opóźnieniem – w miejscu naszego zesłania, w środkowej Syberii, w krasnojarskiej tajdzie, w dorzeczu rzeki Jenisej. Potem szybko rozniosła się wiadomość, że z moskiewskiego więzienia na Łubiance został uwolniony generał Władysław Anders, któremu Naczelny Wódz generał Władysław Sikorski powierzył organizowanie Armii Polskiej na Wschodzie. Po ‘amnestii’ ze wszystkich stron: z kołchozów, posiołków, łagrów, najcięższych więzień sowieckich, zaczęli przedzierać się i spływać jakby strumieniami z północy Polacy do tworzącej się Armii Polskiej w południowych republikach ZSRS. My również tam wyruszyliśmy. Mama zabrała nasze rzeczy w zbitą z deseczek walizkę i woreczek sucharów. Na najbliższej stacji Użur (od naszego kołchozu w tajdzie Jelniczna - 40 km) wcisnęliśmy się do wagonu towarowego. Potem koczowaliśmy tygodniami na stacjach, czekając na następny pociąg. Już w Aczyńsku i Nowosybirsku dopadła nas sroga, syberyjska zima, nie mieliśmy ciepłych ubrań, nękały nas choroby. Na stacji w Nowosybirsku byłam bardzo chora, prawie umierająca. Trzymaliśmy się blisko polskich zaprzyjaźnionych rodzin, bo mama wiedziała, że gdyby jej zabrakło (każdy liczył się z możliwością śmierci), to
26
zaopiekują się nami. Ja i mój brat Tadzio byliśmy jeszcze małymi dziećmi. Dzieciństwo jest kruchym światem, ale w tamtych warunkach w krótkim czasie stawaliśmy się nad wiek dojrzali – niemal z dnia na dzień. Patrząc na mamę utrzyliśmy się walczyć o przeżycie, zaspokajać głód, uczyć się walczyć z chorobami, często przeżywać umieranie bliskich sąsiadów. To mama ukazywała, że czuwa nad nami opatrzność Boża. Starszy brat Stach miał wtedy niespełna 17 lat i pomagał mamie we wszystkim (nasz ojciec Antoni zaginął bez wieści w Sowietach). Na Syberii ciężko pracował w tajdzie, troszczył się o rodzinę. Mówił o nas ‘nasze dzieci’, a przecież sam był jeszcze dorastającym chłopcem. Dżambuł - ulica Stiepnaja W podróży na południe wysiedliśmy w Dżambule, bo na tyfus plamisty zachorowały 5-cio letnia Irenka i 3-letnia Krysia, dzieci państwa Łowczeckich. Istniała iskierka nadziei, że leczenie szpitalne może ocalić ich życie. Jednak dziewczynki nie przeżyły, zostały na dżambulskim cmentarzu. A my znaleźliśmy się na stacji w Dżambule w ulewnym deszczu, bez dachu nad głową. Po długim poszukiwaniu na peryferiach miasta wynajęto u Kazacha lepiankę, a potem izbę z drewnianą podłogą – na ulicy Stiepnaja. Teraz na lotnisku w Dżambule czekał na nas ks. Piotr Ostafin. Rozpoznaliśmy go bez trudu: miał na sobie koszulkę z orłem i napisem ‘Polska’. Młody, pogodny, otwarty, bezpośredni w kontakcie. Przybył na misje do Kazachstanu z diecezji przemyskiej jak powiedział – w samo święto Matki Bożej Częstochowskiej. Już 14 lat jest proboszczem w Dżambule, jego parafia jest rozległa, zbliżona obszarem do całej Polski; ks. Piotr obsługuje ok. 500 wiernych rozproszonych w różnych miejscowościach, często bardzo odległych. W Dżambule buduje kościół z zapleczem duszpasterskim. Kamień węgielny poświęcił Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Astany w 2001 roku. Ksiądz prowadzi pracę z młodzieżą, organizuje harcerstwo. Jest ofiarny, pełen inicjatywy i zapału./.../ Szczególnie wdzięczna jestem ks. Piotrowi za jego troskę, o to abym dotarła do miejsc związanych z moim pobytem w Dżambule w 1942 roku. Odnalazł ulicę Stiepnaja, chociaż nie było to łatwe, bo kiedyś za naszą lepianką otwierał się szeroki step, a teraz wyrosło tam miasto. Jednak rozpoznałam ulicę Stiepnaja, którą przemierzałam czasem kilka razy dziennie. Pamiętam każdy zakręt i mostek na aryku (kanale nawadniającym), gdzie w upalne dni zanurzałam bose stopy, zwłaszcza po deszczu gdy grzęzłam w błocie prawie po kostki. Teraz ulica Stiepnaja pokryta jest asfaltem. Zobaczyłam podobne domki z ogródkami – jak przed laty. Jednak nie pamiętałam numeru domku w którym mieszkaliśmy. Jeszcze przed wyjazdem z Astany zapytał mnie o to ks. Tomasz Peta – wiedział, co to znaczy dla dawnego zesłańca odnaleźć swój ślad. Bardzo mnie tym wzruszył. Ulicą Stiepnaja biegałam codziennie z dzbanuszkiem po zupę lurę dla całej rodziny. To był mój obowiązek. Pamiętam swoją rozpacz, gdy pewnego dnia w kolejce do okienka skradziono mi ruble i kartki na trzy miesiące. Wracałm do domu w obawie, że mama mnie skarci ( to była dla nas wielka strata). Ale ona mnie przytuliła. Po latach kiedy ją zapytałam, dlaczego tak postąpiła, powiedziała: “Byłaś tak spłakana, wymizernowana i chuda jak szkielet, że serce mi pękało, mogłam jedynie cię przygarnąć”.
27
Ulica Stiepnaja prowadziła na stację kolejową, gdzie spędzałam długie godziny, licząc długie wagony, aby zapomnieć o głodzie. Czekałam też na mamę, która zawsze tamtędy wracała, po całodziennej ciężkiej pracy. Wiedziałam, że niosła dla mnie i Tadzia kromkę chleba, sama na obiad zjadała tylko zupę. Nie mogłam się doczekać, aby jak najszybciej zjeść chleb. I nigdy się nie zawiodłam. Ulicą Stiepnaja chodziłam na bazar, chociaż nic nie kupowałam – nie miałam rubli – ale przynajmniej napatrzyłam się na stragany pełne owoców i jarzyn, naczynia wypełnione zsiadłym mlekiem, lepioszki, prażoną kukurydzę i inne smakołyki./.../ Mój brat Tadek wstawał wcześnie i chodził codziennie po chleb. W Wigilię 1941 już o czwartej rano stanął w kolejce przed sklepem. Ale tego dnia chleba nie przywieźli. Wrócił z pustym woreczkiem. Nie mogliśmy się doczekać, kiedy mama upiecze placki z mąki kukurydzianej wprost na rozgrzanej płycie pieca i ugotuje ziemniaki. Chlebem podzielili się z nami państwo Łowczeccy i Borysowie. To była nasza Wigilja. Gdy spożywaliśmy wieczerzę, już wszystkie gwiazdy lśniły na granatowym niebie. A stąd było bliżej do Betlejem niż do Polski. Ulicą Stiepnaja odprowadzaliśmy naszego starszego brata Stacha na stację, gdy jechał do Ługowoj do armii generała Andersa. Byłam bardzo wdzięczna ks. Piotrowi, który następnego dnia pokazał mi pole, gdzie były ustawione wojskowe namioty. Zostały po nich ślady. Teraz wszystko jest porośnięte stepową trawą. Długo stałam i patrzyłam... Żołnierze Armii Polskiej, którzy nie wrócili Opodal znajduje się Polski Cmentarz Wojenny. Pomniki na polskich nekropoliach są podobne w całej Azji Środkowej (Uzbekistan, Kazachstan). Są to granitowe prostopadłościany zwieńczone godłem. Przypominają słupy milowe wyznaczające drogę do Polski. Na każdym z nich wyryto napisy w dwóch językach polskim i kraju, w którym znajduje się cmentarz. W Ługowoj widnieje napis: “Tu spoczywają Polacy, żołnierze Armii gen. Andersa i osoby cywilne, byli jeńcy i więźniowie łagrów zmarli w drodze do Ojczyzny w 1942 r. Cześć ich pamięci”. Groby poszczególnych żołnierzy znaczone są płytami z tabliczką i nazwiskiem. Po wspólnej modlitwie pozostaliśmy w zadumie, przechodząc wzdłuż rzędów grobów. W miejscowości Merke na dawnym budynku NKWD jest tablica informująca, że tutaj przebywali w 1942 roku żołnierze Armii Polskiej. Spotkaliśmy tu polskiego attache płk. Janusza Pydysia. Razem z ks. Piotrem Ostafinem z pasją zachowują wszystkie ślady polskie, a szczególnie te związane z pobytem armii Andersa i ludności cywilnej w południowej części Azji./.../ Kolejny dzień dostarczył nowych przeżyć. Nawiedziliśmy cmentarz polskich Żydów. Ks. Piotr stara się przejąć nad nim opiekę. Pokazał nam również meczet muzułmański i mauzoleum legendarnej księżniczki BiBi. Droga prowadziła wzdłuż łańcucha gór Tien-Szan, który w tej części masywu jest jeszcze wyższy. Patrzyłam i chłonęłam piękne widoki. Każdy szczegół był dla mnie ważny. Pamiętam jak mama z innymi Polakami pokonywała wiele kilometrów prawie do podnóża gór, do Michajłowki i innych sowchozów, aby za odzież dostać trochę mąki, kaszy czy innej żywności.
28
W Czokpaku stacjonowała duża jednosta armii Andersa. Na Polskim Cmentarzu Wojennym – na murku, ks. Piotr i o. Mariusz sprawowali Mszę św.. Żar lał się z nieba, ale cmentarz osłaniały drzewa. Usytułowany jest on w pobliżu torów kolejowych. Właśnie przejeżdżał pociąg. Pomyślałam, że spoczywający tu żołnierze walczyli o Polskę i pragnęli do niej powrócić. Modliliśmy się żarliwie za nich i za sprawy Ojczyzny. Po powrocie z tej pielgrzymki nie rozstałam się z Kazachstanem... Maria Gabiniewicz (Warszawa)
Dzieci uratowane z Rosji, Sierociniec Balachadi w Indiach rok 1942 Chłopiec oznaczony X po śmierci rodziców przyniósł na rękach swą młodszą siostrzyczkę
29
POMNIK ANDRZEJA MAŁKOWSKIEGO W KRAKOWIE
Niedawno z inicjatywy ZHR powstał pomysł ufundowania pomnika Andrzeja Małkowskiego w Krakowie. W tym celu powołano Społeczny Komitet Budowy Pomnika, a honorowy protektorat nad budową objął Ryszard Kaczorowski ostatni Prezydent RP na uchodźstwie. M. in. do Komitetu został zaproszony hm Edmund Kasprzyk – jeszcze za swojej kadencji jako Przewodniczący ZHP. Na miejsce, w którym pomnik ma stanąć wybrano krakowski Park Henryka Jordana w tzw. nowej jego części, blisko pola biwakowego, które często używa młodzież harcerska. Park założony był w 1888 r. przez wybitnego doktora medycyny Henryka Jordana, twórcy idei zdrowego wychowania i rozwoju fizycznego młodzieży, założyciela tzw. ogrodów jordanowskich w wielu miastach polskich. W Parku organizowano ćwiczenia i zabawy dla młodzieży w grupach rówieśniczych, propagując ruch, wysiłek i dyscyplinę. Napoje alkoholowe na terenie parku były niedozwolone. Aleksander Kamiński uważał prof. Jordana za prekursura harcerstwa. W latach 1902 - 1905 Andrzej Małkowski mieszkał w Krakowie. Jako uczeń gimnazjalny uczestniczył w ćwiczeniach prowadzonych w Parku Jordana, a po nich wysłuchiwał patriotycznych gawęd przy pomnikach sławnych Polaków, których w centrum Parku stało aż 31. KONKURS NA POMNIK O założeniach konkursu pisze członek Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Andrzeja Małkowskiego – hm dr Bolesław Leonhard z Krakowa: “Małkowski musi być ‘jak żywy’ w całej postaci, w mundurze skautowym, blisko tego pola biwakowego, aby młodzież patrzyła na niego jak na swojego starszego brata, którego się słucha i szanuje (...). Ponieważ Komitet zażądał ode mnie w ramach ogłoszonego konkursu - projektu pomnika, zrobiłem taki amatorski szkic ze zdjęcia Druha Andrzeja, które śp. inż. Zbigniew Bachleda, jego przyboczny z lat zakopiańskich, uznał za najbardziej typowy, prawdziwy, oddający jego osobowość. Jeśli ten szkic zostanie przyjęty jako projekt - będzie to Andrzej Małkowski czytający Rozkaz nr 1 z 22 maja 1911, którym jako Komendant Skautów powoływał do życia pierwsze cztery drużyny skautowe we Lwowie, ówczesnej stolicy zaboru autriackiego. Chcemy, aby pomnik był odsłonięty w stulecie tego rozkazu. Może ta niefachowa próba pobudzi kogoś z ZHPpgK, zawsze wiernego tradycjom zapoczątkowanym w r. 1911, a więc kogoś z Czytelników londyńskiego “Ogniska”, aby przyłączył się do konkursu. Nasz adres: Społeczny Komitet Budowy Pomnika Andrzeja Małkowskiego w Krakowie przy Zarządzie Oddziału Małopolskiego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej 31-532 Kraków ul. Grzegórzecka 45-47”.
30
LISTY I ŻYCZENIA
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
– NACZELNY KAPELAN ks. phm STANISŁAW ŚWIERCZYŃSKI w życzeniach do nas na Boże Narodzenie i Nowy Rok pisze: Niech Nowy Harcerski Rok Jubileuszowy prowadzi nas do źródła prawdziwej miłości i służby Bogu, Polsce i bliźniemu, tryskającego z Tajemnicy Bożego Narodzenia /.../. Na pracę utrwalania wspaniałej idei Harcerskiego Prawa w Nowym Roku Szczęść Boże! i Czuwaj! – OBWÓD CHICAGO, St. Zjednoczone, śle gratulacje druhnie Przewodniczącej ZHP: Droga Druhno! Z okazji wyboru na zaszczytną funkcję Przewodniczącej Związku Harcerstwa Polskiego działającego poza granicami Kraju, przesyłamy Druhnie serdeczne gratulacje! Świętujemy sto lat działalności Ruchu Harcerskiego – życzymy zatem Druhnie, jak i wszystkim członkom Naczelnictwa, zadowolenia z obranej służby i owocnej pracy, aby ten czas obchodów naszego Jubileuszu był pełen wspaniałych dzieł i radosnych harcerskich przeżyć, zarówno dla młodzieży jak i dla grona instruktorskiego. Łączymy nasze harcerskie pozdrowienia! – ZWIĄZEK HARCERSTWA RZECZYPOSPOLITEJ w liście do Przewodniczącej, Naczelniczki i Naczelnika: W Dniu Myśli Braterskiej pragniemy wraz z całym Naczelnictwem Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej złożyć Druhnom i Druhowi najszczersze życzenia pomyślności na wszelkich ścieżkach życia harcerskiego, prywatnego i służbowego. Pragniemy życzyć, aby rozpoczęta przez Was nowa kadencja – w tych ważnych latach 100-lecia ruchu harcerskiego – pozwoliła zarówno na kontynuowanie pracy i osiągnięć poprzedników, jak i wytyczanie nowych dróg działania w celu jeszcze skuteczniejszego wcielenia w życie harcerskich ideałów służby Bogu, Ojczyźnie i bliźnim, zgodnie z którymi wychowujemy kolejne pokolenia młodych ludzi. Jednocześnie wyrażamy nadzieję, że praca nad realizacją tych zamierzeń będzie przyczyniała się zarówno do rozwoju Związku Harcerstwa Polskiego działającego poza granicami Kraju, jak i stworzy okazję do dalszego utrwalania współpracy ze Związkiem Harcerstwa Rzeczypospolitej oraz nawiązywania osobistych przyjaźni pomiędzy harcerkami i harcerzami z naszych organizacji. Licząc na dalsze braterskie relacje łączymy wyrazy szacunku i harcerskie pozdrowienie. Czuwaj! W imieniu dhny Przewodniczącej ZHP i Naczelniczka dziękujemy za wszystkie przesłane życzenia i listy. Ognisko dziękuje także za życzenia na Dzień Myśli Braterskiej, które nadesłali:
31
– OBÓZ “STO LAT BRATERSTWA”, La Granja, Argentyna – hm MARYLA ŻYCHOWSKA, z Tarnowa, która życzy “by pokolenia Polaków XXI wieku potrafiły nadal przeżywać piękną, czystą, szlachetną harcerską młodość” – Dhna ZOFIA NOWAKOWSKA, Biblioteka Harcerska w Rzeszowie – Dhna HANKA GRABIŃSKA oraz “WĘDROWNICZKI PO ZACHODNIM STOKU” z Warszawy. Dhnie Hance dziękujemy bardzo za przesłane materiały i piękny wiersz, który Ognisko na pewno wykorzysta. – Dhna IRENA HORBULEWICZ oraz SENIORKI KRĘGU im. OLGI I ANDRZEJA MAKOWSKICH z Bydgoszczy. Dhna Irka wspominając pobyt redaktorki Ogniska w Bydgoszczy pisze: “Dzięki temu pobytowi u nas, harcerki z ZHP pgK stały się naszym “dziewczętom” bliższe i godne naśladowania. Chętnie czytamy “Ognisko” i przy tej okazji za nie dziękujemy! To dla nas zaszczyt ukazać się w “Ognisku”. Boję się oceny zdjęcia przez dhnę Andrzejowską (bluzki z krajkami). To było w bardzo upalny dzień lipcowy. U nas mamy tylko jedną prawie 100-latkę. Jest to dhna hm Teodora Janke. Gdyby nie bolące nogi, chętnie tańczyłaby jeszcze krakowiaka!”
•
•
•
•
•
Przypominamy o odnowieniu prenumeraty „Ogniska Harcerskiego” na rok 2010 Roczny koszt prenumeraty: Wielka Brytania – 10 funtów Europa – 15 euro Australia, Kanada, St. Zjednoczone – 20 dolarów
32
NA WIECZNĄ WARTĘ JANINA MAŁKOWSKA zm 24 stycznia 2010 r. w Newton Abbot, Devon, W.B
Wdowa po Lutyku Małkowskim, jedynym synu twórców harcerstwa polskiego Olgi i Andrzeja Małkowskich. Urodzona 1. VIII. 1927 r. w Miedzierzy na Kieleszczyźnie, wywieziona w 1939 r. do Kazachstanu, przeszła Persję i Zakład Wychowawczy w Valivade w Indiach. Po przyjeździe do Anglii ukończyła studia pedagogiczne i przez wiele lat pracowała ucząc młodzież w szkołach angielskich i polskich w Manchester. Cześć Jej Pamięci! Druhnie Tinie Małkowskiej-Żaba oraz rodzinie składamy wyrazy szczerego współczucia.
Hm PELAGIA WALKOWIAK-BAZYLEWSKA - zm 28 lutego 2010 w Chicago.
Urodziła się 15 stycznia 1913 r. w Poznaniu. Po wybuchu II Wojny Światowej została aresztowana przez Niemców i wysłana na roboty do obozy Bremen-Blumenthal.W 1951 r. wraz z mężem i dwuletnim synem Konradem wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Druhostwo Bazylewscy od razu włączyli się w społeczne życie Polonii. Już od wczesnych lat 50-tych, harcerstwo brało udział w festiwalu bożonarodzeniowym w największym Muzeum w Chicago – Muzeum Wiedzy i Przemysłu, które urządzało międzynarodową wystawę choinek. Druhna Pasia z komitetem polskim wprowadziła zwyczaj przedstawiania polskich zwyczajów świątecznych w programie artystycznym, który przetrwał do dziś. Po kilkudziesięciu latach, harcerskie wnuki dalej kontytuują tę tradycję. W 1952 r. druhna Bazylewska została pierwszą hufcową Hufca Harcerek “Tatry” w Chicago. Po czterech latach wróciła z zuchami, prowadziła gromady zuchów-chłopców “Dzielni Kosynierzy” i “Gromadę słoneczną”, jeździła na kolonię i prowadzia szkolenie wodzów zuchowych. Znana była z ciekawych sposobów przeprowadzania prób na sprawności i oryginalność zajęć kolonijnych. Zawsze pogodna i uśmiechnięta, była niestrudzona w przekazywaniu młodzieży zamiłowania do muzyki i przyrody, znajomości polskiej sztuki ludowej, oraz najwyższych ideałów skautowych. Po oddaniu jednostek w ręce młodych wodzów, druhna Pasia włączyła się w działalność Obwodu ZHP Chicago, gdzie przez wiele lat pełniła funkcję skarbniczki. Razem z druhem Jerzym, była współredaktorką “Kroniki harcerskiej”, która wychodziła na łamach lokalnego polskiego dziennika , a od 1991 r. jako osobny biuletyn. W tym okresie trwała w Chicago akcja zbierania funduszy na własną harcerską stanicę, która ostatniecznie została zakupiona w 1992 r. Druhna Pasia od razu rozpoczęła tradycję corocznych bazarów świątecznych, z których do-
33
NA WIECZNĄ WARTĘ chód wciąż zasila kasę utrzymania harcerskiego domu. W 1992 r. Ministerstwo Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych – Wydział ds. Imigrantów odznaczyło druhostwo Bazylewskich jako zasłużonych dla Stanów Zjednoczonych. Druhna Pasia została również wyróżniona za pracę społeczną przez Legion Młodych Polek, bardzo szanowaną organizację polonijną w Chicago. Do końca – już na wózku – brała udział we wszystkich wydarzeniach hufca “Tatry” i Obwodu Chicago. Na parę dni przed śmiercią w Dzień Mysli Braterskiej otrzymała odznakę 100-lecia Harcerstwa. Była dla młodych wzorem prawdziwej służby harcerskiej, odwagi i wytrwałości. Cześć Jej Pamięci!
Dh JULIUSZ ENGLERT zm. 13 stycznia 2010 r. w Londynie
Ur. 7 września 1927 r. w Warszawie. W latach 1946-1950 członek kręgu starszoharcerskiego “Agrafka” w Londynie, następnie członek “Koła Harcerek i Harcerzy z lat minionych”, (19451990). Autor wielu wydawnictw historycznych, wystaw fotoreporterskich i artykułów w Dzienniku Polskim i związanych z życiem Emigracji Niepodległościowej. Współautor albumu “W Harcerskiej służbie 1946-1996”. Wielki patriota i społecznik, do końca aktywny, odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderem Polonia Restituta i wieloma innymi medalami. Cześć Jego Pamięci!
Hm JÓZEF SZKUDŁAPSKI zm 9 lutego 2010 r. w Londynie
Ur. 29 kwietnia 1920 r., wywieziony spod Lwowa do Kazachstanu, żołnierz Armii Polskiej na Wschodzie, porucznik w Batalionie Łączności Sztabu Naczelnego Wodza. Po wojnie absolwent London School of Economics. Były przewodniczący i wieloletni sekretarz “Koła Harcerek i Harcerzy z lat minionych”. Były członek GK Harcerzy. Przez szereg lat aż do ostataniej chwili przewodniczący Komisji Archiwalnej przy Naczelnictwie. Czynny katolik do końca zaangażowany w pracy parafii św. Andrzeja Boboli w Londynie. Człowiek prawego charakteru i mocnych zasad, którymi się zawsze w życiu kierował. Pracowity, uczynny i pogodny instruktor - był przykładem dla wielu, którzy go znali i otaczali szacunkiem przez lata. Cześć Jego Pamięci!
STANISŁAW BOROWY zm. 10 lutego 2010 r. w W.B.
Ojciec Naczelnika ZHP hm Andrzeja Borowego, urodzony 17 grudnia 1926 r. na Wołyniu, wychowanek Junackiej Szkoły Kadetów w Palestynie, żołnierz Strzelców Karpackich, w Anglii prezes polskiej parafii w Bradford. Cześć Jego Pamięci! Druhowi Andrzejowi Borowemu składamy serdecznie wyrazy współczucia. Red.
34
DEPORTACJA – 1940 aut. Janina Czuchnicka
Okładka tylna – Matka Boża Katyńska aut. Grzegorz Jonkajtys 35
36
www.polprint.co.uk