4 minute read
O demotywacji ciąg dalszy
W poprzednim numerze „Praskiego Świerszcza” druh Krzysztof, piszący najpierw o zaletach zajęć strzeleckich w harcerstwie (piękne zdjęcie z bronią w ręku), zaczął niespodziewanie strzelać do mnie. Tak na wprost. Strzelanie do mnie to ulubione zajęcie druha Krzysztofa. Tak druh Krzysztof ma. Jako że mam stopień podporucznika (oczywiście rezerwy) i strzelałem niegdyś zupełnie dobrze (fakt, przede wszystkim z kałasznikowa), więc na ową kanonadę postanowiłem odpowiedzieć. Uważam, że z naszej publicznej dyskusji, w której druh w starszym wieku polemizuje z druhem w wieku już średnim młodsza nasza kadra może wyciągnąć wnioski dla siebie.
Bo nie pisałem tylko o dwóch problemach naszego hufca (przypomnę – bazie w Stężycy i hufcowym kształceniu). Rzecz przede wszystkim o tym, jak zmieniać, jak poprawiać, jak modyfikować harcerstwo na każdym szczeblu organizacji, by wszyscy – i ci starsi, ci młodsi, ale także najmłodsi – nasi wychowankowie, zuchy i harcerze, czuli się w niej dobrze, może nawet górnolotnie napiszę – byli w niej szczęśliwi. Bo my, instruktorzy harcerscy, potrafimy niestety – i to bardzo skutecznie – zniechęcać naszą kadrę do pracy w organizacji. Patrzę wokół, a tam druhna A. zmieniła szczep. Dlaczego? Za moich czasów takie przypadki nie miały miejsca. A szczepy mieliśmy, jak wiadomo, silniejsze. No, był jeden przypadek, zadziwiający. Ale ta druhna w bratniej organizacji została komendantką chorągwi harcerek. U nas na taki awans nie miała szans. Patrzymy dalej, a druhna B. zrezygnowała z prowadzenia drużyny. Była dobrą drużynową i nie była to sytuacja „wypalenia się”. Możemy popatrzeć na druhną C. Ona chce ze swoją drużyną wyjść ze szczepu. Dlaczego? Dlaczego druhna A., B. i C. nie były lub nie są szczęśliwe we własnym środowisku? Czy ktoś z nas nie zachowywał się w stosunku do nich, jak druh Krzysztof i dwóch czy trzech instruktorów siedzących obok niego na sali w trakcie zjazdu sprawozdawczego hufca?
Advertisement
Skrytykowałem metodę przyjętą przez tych druhów. Pokazywania błędów, usterek, kłopotów – wytykanie palcami i mówienia: - Macie pracować lepiej. – Uznaję ten sposób „dyskusji” za próbę zniechęcania naszych instruktorów do lepszej pracy. Ba, w ogóle do pracy. Próbę (na szczęście nieudaną) doprowadzenia do sytuacji, gdy instruktor lub instruktorka powie: - Jak tak myślicie, to rzucam to wszystko, róbcie sobie sami. - Tak, druhu Krzysztofie, aby działo się u nas lepiej, powinniśmy sobie pomagać, a nie wytykać w ten sposób palcami braki czy usterki. Taką drogą można doprowadzić do sytuacji, że członkini komendy hufca nie otrzyma absolutorium. I co z tego? Przecież nie przejmiesz kształcenia w hufcu i nie będziesz tego robił lepiej niż aktualny zespół kształcenia. Nie poprowadzisz stanicy w Stężycy lub Szczepu 31 WDH? No właśnie.
W moim tekście napisałem, fakt, ze nie rozwijałem tego wątku, bo nie jest to nowe i odkrywcze stwierdzenie: Tak, ja też chciałbym, aby kształcenie w hufcu było lepsze. Dlatego przekazywałem moje pomysły zespołowi, rozmawiam w hufcu na ten temat.
Ja przekazywałem moje pomysły zespołowi kształcenia. Mam pytanie, ile razy przewodniczący Hufcowej Komisji Rewizyjnej (może z członkami swojego zespołu) rozmawiał z szefową zespołu kształcenia. Jakich udzielał jej porad, co proponował zmienić. A może nie występował w roli przewodniczącego i po prostu spotkał się z Justyną na kawie i mając doświadczenia w kształceniu kadry opowiedział jej o swojej wizji. O tym, jak poprawiać kształcenie w hufcu.
Chciałbym też wiedzieć, czy komisja rewizyjna interesowała się Szczepem 31 WDH, może zażądała od komendanta szczepu stworzenia programu naprawczego środowiska. A może druhu Krzysztofie usiadłeś z Polonistą i opowiedziałeś mu, jak można odrodzić ten szczep. Podobnie z problemem, który nazywa się „Stężyca”. Porozmawiałeś jako instruktor, który ma pomysł? Nie, powtórzę to – chodzi o rozmowę, o radę, o jakąś nowatorską koncepcję. O rozmowę instruktorską.
Bo gdyby na zjeździe padło: - Mówiliśmy, prosiliśmy, proponowaliśmy, a oni jak skała. – Wtedy być może miałaby grupka instruktorów prawo demotywować innych instruktorów.
W moim harcerstwo, jak je widzę, jesteśmy empatyczni, rozumiejący, co czuje inny człowiek. Owszem, sumujemy działalność, rozliczamy się z niej, kiedy jest taka potrzeba. Druhu, Krzysztofie twoje metody to niestety jest strzelanie kulą w płot. Uwierz mi, jeżeli nie będziemy sobie pomagać, współpracować, rozmawiać, tylko rozliczać, prowadzić zbędną dyskusję albo organizować pseudowarsztaty dla instruktorów na zjazdach hufca, nic dobrego z tego nie wyniknie. A przecież i Tobie zależy, abyśmy coraz lepiej pracowali. Prawda?
ppor. Adam Czetwertyński
PS Zapraszam na kawę, wytłumaczę, dlaczego, moim zdaniem, w waszym środowisku powinna pracować co najmniej jeszcze jedna drużyna harcerska, a ta, która jest, mogłaby liczyć więcej członków. Ale jesteś w tej drużynie przybocznym i być może sam dojdziesz do wniosku, że mam rację. Czy tak, czy inaczej – kawę stawiam.