Felieton redakcyjny SZÓSTE - NIE DRUKUJ! hm. Marta Borkowska Tematyka ekologiczna jest ostatnio modna w naszej organizacji. Propozycje programowe, uchwały zjazdowe i inne elementy związkowego życia albo nakazują nam wprost dbanie o Ziemię, nasz wspólny dom, albo odsyłają nas do podejmowania globalnych wyzwań, wśród których kwestie ekologiczne zajmują poczesne miejsce. Zdawałoby się więc, że postawy proekologiczne są nieodłączną częścią harcerskiego stylu życia, częścią harcerskiego ideału wychowawczego. Tymczasem niejednokrotnie zdarzyło mi się zajmować się od strony organizacyjnej harcerską imprezą i w działaniu okazuje się, że z tą ekologią wcale nie jest nam tak bardzo po drodze. Weźmy na warsztat choćby zaopatrzenie w wodę – aspekt kluczowy dla zdrowia i dobrostanu wszystkich uczestników harcerskiego wydarzenia. Bez dwóch zdań na każdej harcerskiej imprezie czysta woda pitna powinna być dostępna dla uczestników w nieograniczonej ilości. Jestem przekonana, że większość członków ZHP posiada wielorazową butelkę z filtrem. Ci zaś, którzy jeszcze nie dokonali takiego zakupu, z pewnością posiadają kubek. Tymczasem nie raz mogłam zaobserwować na kursie, zbiórce, zjeździe zapasy wody w postaci półlitrowych plastikowych butelek. Czy bardzo się pomylę twierdząc, że większość harcerskich baz ma „w kranie” wodę pitną w pełni zdatną do wykorzystania do butelek z filtrem? A nawet, jeśli nie, to można by zdecydować się na zakup wody w większych opakowaniach i poprosić uczestników imprezy o zabranie własnych kubków. Na tej samej zasadzie można by zrezygnować z jednorazowych kubków na kawę i herbatę. Kolejnym elementem, który warto Złota Lilijka 4/2022
wziąć pod lupę, jest żywność. Coraz częściej harcerskie imprezy oferują uczestnikom pełne wyżywienie, i dobrze. Żywienie zbiorowe jest tańsze niż indywidualne. Poza tym ustalenie zbiorowego menu na biwak pozwala nam realizować cele wychowawcze takie, jak propagowanie zdrowego żywienia, kształtowanie nawyków spożywania warzyw i owoców, a także znacząco wpływa na zmniejszenie ilości marnowanej, wyrzucanej żywności (kto mi nie wierzy, niech spróbuje zorganizować biwak, którego uczestnicy, zamiast kanapek, jedzą tortille, grzanki, naleśniki, hotdogi – wyjdzie taniej, pożywniej, atrakcyjniej i zdrowiej, a niewykorzystanego jedzenia będzie niewiele, z czego większość w nieotwartych paczkach). Natomiast dość często zdarza się, że zbiorowe żywienie przybiera postać kateringu przywiezionego w indywidualnych, zapakowanych w styropian porcjach, z plastikowymi sztućcami na dodatek. A przecież można było jedzenie przywieźć we wspólnym garze i rozkładać do tradycyjnych, ekologicznych menażek (co sprawi też, że każdy nałoży sobie tyle, ile potrzebuje)… No i materiały programowe. Wielokrotnie przygotowywałam prowadzącym zajęcia programowe lub szkoleniowe żądane przez nich wydruki. Czasem w ilości ponad stu stron na półtoragodzinne zajęcia dla kilkunastu uczestników! I to w dobie sharepointów, intranetów, miliona narzędzi służących do udostępniania zasobów wewnątrz organizacji. Wiadomo, że do przeprowadzenia kursu potrzeba materiałów. Jednak, jeśli pomyślimy, że na weekend kursowy przypada – lekko licząc – osiem zajęć, że na kursie jest 15 osób i że każdy z prowadzących poprosi o wydruk 10 stron materiałów dla każdego kursanta – razem wyjdzie nam 1200 stron! Kursy: przewodnikowski i podharcmistrzowski liczą po 3 weekendy. 3600 stron! Koszt druku stanowi pokaźną pozycję w kursowym preliminarzu. Tymczasem w Holandii dowiedziałam się, że tamtejszy kurs instruktorski kosztuje 12 EUR za Strona 3