ZDROWIE dodatek specjalny GU nr 21 z 20–26 V 2019 r. Coraz trudniej będzie ubezpieczycielom umawiać pacjentów do placówek. Będą musieli płacić za świadczenia więcej, co przy obecnych wynikach na tych produktach oznacza stratę. SUBIEKTYWNYM SUBIEKTYWNYM OKIEM OKIEM
Ubezpieczenia zdrowotne skazane na śmierć
A
by usprawiedliwić mój pogląd prezentowany w tytule, muszę krótko i ogólnie wskazać trzy dominujące obecnie zasady, na jakich ubezpieczyciele współpracują z placówkami i lekarzami, do których kierowani są pacjenci: 1) Ubezpieczyciele płacą placówce lub lekarzowi za każdą zrealizowaną usługę (fee for service), negocjują więc umowy tak, aby płacić jak najmniej (np. zamiast 120 zł za konsultacje z lekarzem specjalistą, płacą 80). 2) Ubezpieczyciel zarabia więcej, gdy ubezpieczeni korzystają ze świadczeń rzadziej. Aby tak było, „zarządza się” ruchem pacjenta tak, aby osiągać zakładany wynik (np. kieruje do wybranych, często tańszych świadczeniodawców, wskazuje odległe terminy itd.). Im rzadziej pacjent trafia do placówki, tym lepiej dla ubezpieczyciela. 3) Placówka wskazując atrakcyjną cenę dla ubezpieczyciela, liczy na dużą liczbę pacjentów. Im więcej świadczeń zrealizuje ubezpieczonemu, tym więcej zarobi.
Lepsze wypiera dobre Na 10 tys. Polaków przypada 23 lekarzy, na 100 tys. rodaków przypada 9 studentów medycyny. To najgorsze wyniki w Europie. Średnia wieku lekarzy to ponad 56 lat. Za rok co czwarty Polak będzie miał więcej niż 60 lat i pożyje dłużej. Zwiększa się liczba chorych na tzw. choroby cywilizacyjne. Wzrost świadomości powoduje, że także i młodzi ludzie częściej korzystają z badań i konsultacji lekarskich, a to oznacza, że częstotliwość, z jaką udajemy się do lekarza, wzrasta (nawet do 9 wizyt w roku, jak w przypadku woj. świętokrzyskiego). Lekarze mają więc pełne ręce roboty, pracując w wielu miejscach, są
Obecny model produktu, w którym ubezpieczony może bez większych ograniczeń korzystać z szerokiego wachlarza usług medycznych w ramach opłacanej przez pracodawcę składki miesięcznej, przejdzie do lamusa. przemęczeni i sfrustrowani. Coraz częściej rezygnują z pracy w placówkach (duże nazywane są przez nich „biedronkami”), przyjmując w prywatnych gabinetach, albo podnoszą oczekiwania finansowe, co zmusza menedżerów placówek do pozyskiwania takich kontraktów, z których zyskują najwięcej. Lekarz ma wybór – albo zarabiać 60 zł od pacjenta, pracując w „biedronce”, albo inkasować 120 zł u siebie. I nie chodzi tutaj tylko o pieniądze, ale często o czas – prowadząc prywatny gabinet mogą zarabiać tyle samo, ale poświęcając dużo mniej czasu na pracę. To właśnie czas jest dla lekarza towarem niezwykle deficytowym. Najlepszym pacjentem dla placówki jest ten pacjent, który zapłaci komercyjną, najwyższą cenę (np. te 120 zł za konsultację), a tych pacjentów nie brakuje i przybywa. Są to często osoby świadome, dobrze wykształcone, dbające o zdrowie i profilaktykę, oczekujące jakościowej usługi i konkretnego, zaufanego lekarza. W ponad 70% to kobiety. One organizują zdrowie rodziny. To właśnie na takich pacjentów coraz częściej nastawiają się placówki – na pacjentów komercyjnych, płacących z własnej kieszeni. Bo tylko wtedy realnie mogą pokryć coraz wyższe oczekiwania finansowe lekarzy i personelu lub utrzymać marże i pokryć koszty działalności. Jak ww. sytuacja może wpłynąć na ubezpieczyciela, który płaci 30–40% mniej placówce za konsultacje? Placówka będzie udostępniała mu większą liczbę lekarzy i terminów, w których ubezpieczeni będą mogli się umawiać, czy ograniczy dostępność, otwierając swoje zasoby na pacjentów komercyjnych? Te problemy są obecne już dziś, dlatego coraz trudniej będzie
ubezpieczycielom umawiać pacjentów do placówek. Będą musieli płacić za świadczenia więcej, co przy obecnych wynikach na tych produktach oznacza stratę. Mogą podnosić ceny, a także zmienić model finansowania produktu (np. na współpłacony przez pacjenta, co skłoni ich do korzystania ze świadczeń w uzasadnionych przypadkach). Dlatego uważam, że obecną, najpopularniejszą formę produktu, w której ubezpieczony korzysta bez limitów w relatywnie niskiej cenie z szerokiego wachlarza świadczeń, czeka niechlubny koniec.
Skok do przodu? Wprowadzanie portali pacjenta, aplikacji mobilnych, rozwiązań telemedycznych nadzorujących nasze parametry życiowe, narzędzi opartych na internecie rzeczy, algorytmach czy sztucznej inteligencji (AI) ma za zadanie ograniczenie konieczności korzystania z tradycyjnych konsultacji czy badań, a docelowo wyeliminowanie konsultacji z lekarzem człowiekiem w większości przypadków i specjalizacji. I to nie jest pieśń przyszłości, lecz praktyka stosowana na świecie, ale także coraz częściej pojawiająca się w zastosowaniu na rodzimym rynku (także ubezpieczeniowym), czym – i słusznie – chwali się choćby Julita Czyżewska (PZU Zdrowie). Możliwości wykorzystania technologii w leczeniu i diagnozowaniu jest cała masa. Dla przykładu wskażę komputer Watson (IBM). To system sztucznej inteligencji, który korzysta z ponad 600 tys. prac naukowych, 15 mln stron podręczników oraz 1,5 mln kart chorobowych pacjentów z całego świata. Potrafi zdecydowanie skuteczniej diagnozować i leczyć niż lekarz,
ograniczając do minimum ryzyko błędu. Osoby śledzące branżę medyczną i nowinki wiedzą, że „Dr Watson” to żadna nowość. Już dziś wspomaga on pracę polskich onkologów np. w Lubinie..., a głośno o Watsonie zrobiło się w 2011 r., kiedy wygrał z ludźmi popularny w USA program Jeopardy (odpowiednik naszego „Va banque”) pokonując finalistów poprzednich edycji. Ale nie musimy tak daleko szukać – w Polsce mamy także dużo obiecujących inicjatyw, jak choćby elektroniczny stetoskop dla rodziców, który zintegrowany z termometrem, jest wyposażony w moduł analizy dźwięków. Dziecko można osłuchać i przesłać lekarzowi nagranie, unikając niepotrzebnej wizyty, a w przyszłości – przy zastosowaniu sztucznej inteligencji – urządzenie to samo oceni rodzaj kaszlu, stawiając diagnozę. I to nie są gadżety (których także nie brakuje), ale certyfikowane urządzenia medyczne. Takich przykładów są tysiące – to jeden z najszybciej rozwijających się sektorów na świecie.
Dolina Krzemowa idzie dalej Laureat amerykańskiego odznaczenia National Medal of Technology Innovation, Ray Kurzweil, należy do tych naukowców, którzy otwarcie mówią, że sztandarowym projektem współczesnej nauki jest pokonanie śmierci oraz zachowanie przez ludzi wiecznej młodości. Dodam tylko, że w 2012 r. ów Ray Kurzweil został dyrektorem ds. inżynierii w Google’u, który powołał do życia spółkę Calico, a jej zadaniem jest „rozwiązanie problemu śmierci”. Postęp w dziedzinach inżynierii genetycznej, medycyny regeneracyjnej czy nanotechnologii uzasadnia gigantyczne nakłady
na urzeczywistnienie tego scenariusza już wg niektórych naukowców do 2100 r. Wiem, brzmi to jak scenariusz z filmu SF, ale niecały miesiąc temu oglądałem serce wydrukowane w drukarce 3D z komórek macierzystych dawcy, wraz z układem krwionośnym itd. Po prostu na co dzień są rzeczy, o których nie wiemy, których nie dostrzegamy. Czasem są one oczywiste, czasem nie, jak fakt, że w 2012 r. na całym świecie zmarło ok. 56 mln ludzi, 620 tys. zginęło w wyniku wojen i przestępczości, 800 tys. popełniło samobójstwo, a 1,5 mln zmarło na cukrzycę. Jak wskazuje Yuval Noah Harari w swojej książce Homo deus – obecnie cukier jest groźniejszy niż proch.
Pytania warte odpowiedzi W jaki sposób odpowiemy na wyzwania i oczekiwania pacjentów, coraz częściej deklarujących potrzebę zindywidualizowanego podejścia, skutecznej profilaktyki, a w przypadku choroby – skutecznego wyleczenia? Jakie potrzeby miałby zaspokoić produkt ubezpieczeniowy, jeśli wielu z nas korzysta lub zacznie korzystać z technologii uzupełniającej lub zastępującej obecne formy leczenia? Jeśli nic nie zmienimy, w jaki sposób pokonamy przeszkody związane z dostępnością do lekarzy specjalistów? Jak odpowiemy na ograniczenia mentalne nas samych, które nie dają dzisiaj podstaw, by wierzyć, że człowiek w takim stopniu zaufa technologii? Lesław Skibiński prezes zarządu SANEO SA leslaw.skibinski@meedy.pl
Gazeta Ubezpieczeniowa nr 21 (1046) 20–26 maja 2019
www.gu.com.pl
ZDROWIE
12
Celem ubezpieczeń zdrowotnych powinno być szybkie zdiagnozowanie choroby, jej przyczyn i wyleczenie. I wtedy dopiero będziemy mogli mówić o ubezpieczeniach zdrowotnych.
Liderzy ubezpieczeń zdrowotnych? Tak się składa, że w ostatnich dwóch tygodniach musiałem zderzyć się z rzeczywistością opieki zdrowotnej w swoim najbliższym otoczeniu. Drugi dzień świąt, nagłe zdarzenie, właściwie wypadek. Konsekwencją potężnie stłuczone kolano i udo. Szybka decyzja, że trzeba jechać na SOR i sprawdzić, czy nie ma złamań. Pierwsza dobra rada. Jedźcie do Starogardu Gdańskiego. Tam jest to lepiej zorganizowane i nie czeka się 8 godzin na spotkanie z lekarzem. Nie ma sensu jechać do żadnego szpitala w Gdańsku. Szkoda nerwów i czasu.
I
rzeczywiście, mimo odległości, w dwie i pół godziny jesteśmy z powrotem w domu. Po RTG, konsultacji lekarskiej. I okazuje się, że wystarczy sensownie wszystko zorganizować, żeby nie było konieczności spędzania połowy nocy na SOR-ze. Że skierowanie na RTG może wystawić ratownik od razu przy rejestracji i nie jest do tego potrzebny lekarz. Bo w sumie nie jest. Zaczęło się naprawdę dobrze i trwało naprawdę krótko. Po 2,5 godziny byliśmy z powrotem w domu. Ale potem było już tylko gorzej.
Z życia wzięte Zgodnie z zaleceniem lekarza, po trzech dniach wizyta kontrolna, ale już w prywatnej służbie zdrowia w Warszawie, bo osoba poszkodowana posiada całkiem pokaźny abonament medyczny u renomowanego operatora medycznego. Zalecenia: robić okłady, chodzić o kulach, nie obciążać, wrócić na kontrolę za 10 dni. Po kilku dniach pojawia się temperatura, obrzęk się powiększa. Kolejna wizyta u lekarza, właściwie potraktowana jako próba wyłudzenia zwolnienia lekarskiego. I zalecenie lekarza, że należy się udać, jak już, do chirurga, a nie ortopedy. Przy prośbie o leki prze ciwbólowe/przeciwzapalne
lekarz odmawia. Zalecona kontrola za kilka dni. No dobra, walka trwa dalej. Gorączka się utrzymuje. Wizyta u chirurga, który stwierdza, że od samego początku jest to źle leczone, stłuczenie powinno być od razu oczyszczone poprzez prosty zabieg ambulatoryjny i teraz nie pozostaje nic innego, jak udać się do szpitala i pod narkozą wyczyścić powstały obrzęk. Ale skierowania do szpitala nie daje. Za to łaskawie daje skierowanie na USG, żeby sprawdzić, co jest w środku obrzęku. Czterech lekarzy, cztery konsultacje i wielka niemoc. I od razu pojawia się myśl, że – cholera – to wszystko nie działa. Bo właściwie w abonamencie (ubezpieczeniu zdrowotnym) nic się nie mówi o przeprowadzeniu procesu leczenia. Jest mowa o konsultacji lekarskiej, diagnostyce, opatrzeniu ran. Nikt nie gwarantuje, że zostaną podjęte kroki, których celem jest wyzdrowienie czy polepszenie stanu zdrowia osoby korzystającej. I to po prostu nie działa. Każdy po kolei woli nie podejmować decyzji, ba, woli nie wykonywać prostego zabiegu, który jest w stanie praktycznie natychmiast spowodować ulgę. Podejmujemy decyzję, że jedziemy do Gdańska. Jak już konieczny jest szpital, to załatwmy to na miejscu. Proszę kolegę działającego w firmie medycznej
o załatwienie normalnej, płatnej wizyty u „normalnego” chirurga, który będzie w stanie jasno określić, co dalej należy zrobić. Wizyta jest już następnego dnia i jakież wielkie zdziwienie. Można normalnie. Lekarz obejrzał, chwilę pomyślał i stwierdził, że tak naprawdę pierwsza rzecz, którą należy sprawdzić, to jaka jest zawartość tego obrzęku. Wszystko odbywało się w normalnym gabinecie lekarskim, nie w szpitalu. Znieczulenie miejscowe, wkucie i „zaciągnięcie” zawartości do strzykawki i ulga. Bo to tylko krew. Trzeba ściągnąć do końca, brać antybiotyk. I udało się. Bez abonamentu medycznego (ubezpieczenia zdrowotnego). Wystarczył lekarz, który chciał cokolwiek zrobić, bo nie ograniczały go procedury, limit czasu na pacjenta, na zużyte materiały itp. itd. Jeszcze tylko „zawartość obrzęku” na posiew. Całość kosztowała 120 zł wizyta i 60 zł badanie krwi. Na drugi dzień kontrola (lekarz specjalnie przyjechał do przychodni), szybkie USG w celu sprawdzenia, jak to wygląda. Łączny koszt 20 zł. Za zmianę opatrunku. Cała ta sytuacja jeszcze bardziej uświadomiła mi, że tak naprawdę mamy ogromny problem z opieką medyczną w Polsce. I to nie tylko państwową, ale również prywatną, zorganizowaną pod postacią abonamentów medycznych czy
ubezpieczeń zdrowotnych. To po prostu nie działa. W ramach posiadanego abonamentu odbyły się cztery konsultacje lekarskie, które w najmniejszym stopniu nie posunęły sprawy do przodu. Są to koszty, stracony czas zarówno lekarzy, jak i pacjenta oraz pogarszający się stan zdrowia.
Ubezpieczenia zdrowotne? Od dłuższego już czasu uważam, że w Polsce rynek prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych nie istnieje. Sytuacja opisana powyżej i wiele innych, z którymi stykają się nasi klienci, czy ich pracownicy i rodziny, nie pozostawia co do tego cienia wątpliwości. Mamy produkt ubezpieczeniowopodobny, czyli abonament medyczny sprzedawany w formie ubezpieczenia zdrowotnego. Oczywiście są określone plusy takiego rozwiązania. Jest to ubezpieczenie, czyli mamy w jakiś sposób do czynienia z gwarancją ubezpieczeniową, korzystamy z zapisów kodeksu cywilnego dotyczących umowy ubezpieczenia, lepsze możliwości reklamacji itp. itd. Ale nadal ma to bardzo mało wspólnego z ubezpieczeniami zdrowotnymi. Co do zasady ubezpieczenie powinno się wiązać z ryzykiem ubezpieczeniowym. W większości przypadków w umowach ubezpieczenia
zdrowotnego wprowadza się zapisy, które to ryzyko eliminują. Właściwie wprost przenosi się czasami absurdalne i raczej na pewno niezgodne z prawem ubezpieczeniowym zapisy z umów abonamentowych. Kilka przykładów: ● Opisywany przez nas na LinkedIn przypadek zapisów związanych z medycyną pracy – do dzisiaj lekko złagodzony, ale wciąż pozostający absurdalny zapis mówiący o dopłatach za MP w określonych sytuacjach. Cel jest jeden, zlikwidować ryzyko i zapewnić sobie rentowny produkt czy inaczej rentowny przypis składki, nieskażony chociaż minimalnym ryzykiem. ● Sprzedaż zniżek – dużą część składki zbieranej na rynku stanowią nie produkty ubezpieczeniowe, tylko zniżki na korzystanie ze świadczeń medycznych, a najczęściej za diagnostykę. Proszę mi powiedzieć, co to ma wspólnego z ubezpieczeniem zdrowotnym. Raczej nic. A składka jest traktowana jako składka ubezpieczeniowa. W statystykach wygląda to super. Rentowność na bank rewelacyjna. Łatwo jest ogłaszać, opisywać wzrosty, rozwój opieki medycznej, ale chyba o wiele ważniejsza jest informacja, w jaki sposób przekłada się to na rzeczywistą opiekę medyczną nad chorym.
www.gu.com.pl
Gazeta Ubezpieczeniowa nr 21 (1046) 20–26 maja 2019
13
ZDROWIE POTRZEBY ZDROWOTNE PRACOWNIKÓW
Różnorodność kluczem do grupowych ubezpieczeń zdrowotnych Zmieniająca się struktura demograficzna naszego społeczeństwa powoduje, że w coraz większej liczbie firm zatrudnieni są przedstawiciele aż trzech różnych pokoleń (niektóre badania socjologiczne mówią nawet o czterech różnych pokoleniach). Odpowiednie zarządzanie ich zróżnicowanym podejściem do pracy oraz oczekiwaniami wobec pracodawcy stanowi nie lada wyzwanie. kalę zagadnienia pokazuje również konieczność pogodzenia odmiennych potrzeb zdrowotnych tak różnorodnej grupy osób: co innego jest ważne dla wysokiej klasy specjalistów 60+, dla pracowników biurowych, głównie kobiet 50+, dla menedżerów 40+, nie mówiąc już o informatykach 30-. Jak mogą w tym pomóc grupowe ubezpieczenia zdrowotne? Jednym ze skutecznych sposobów jest zaproponowanie firmom grupowego ubezpieczenia zdrowotnego, które zapewniałoby kompleksowe spełnienie obowiązków ochronnych w ramach świadczeń medycyny pracy. Oznacza to, że zakres usług pozwalających na wykonanie standardowych badań wstępnych, okresowych i kontrolnych powinien być uzupełniony o odpowiednie pracownicze programy profilaktyczne, wspomagające walkę z najbardziej powszechnymi dla danych pokoleń problemami zdrowotnymi i zagrożeniami wynikającymi z wykonywanej pracy, np. 8-godzinne siedzenie przy biurku z pracą na komputerze.
S
● Maksymalne ograniczanie, widoczne właśnie w produktach ubezpieczeniowych, diagnostyki – bo jest kosztowna, trudna do określenia. Proszę mi powiedzieć, jaka jest różnica między RTG kciuka ręki prawej a RTG palca serdecznego ręki lewej. No taka, że jedno jest zapisane jako badanie diagnostyczne, a drugie nie. Jedno mamy za darmo, za drugie 20% (30 czy nawet 50%) zniżki, ale dopłacimy. A przecież pod względem ryzyka jest to dokładnie to samo. Ale pomysł jest jeden. Wiadomo, lekarza zapewnimy, ale cóż on może bez diagnostyki, no raczej mało. Więc ograniczajmy badania diagnostyczne i sobie na nich odbijemy. Te przykłady można mnożyć. Wiem, że uzasadnieniem jest wysokość składki, bo wszyscy oczekują, że otrzymają wszystko za minimalną cenę. A jak wiadomo – jest to niemożliwe. Ryzyko posiada swój koszt. Ale przecież sami właśnie, dziwnymi programami zniżkowymi, dokładanymi na przykład do produktów życiowych, tworzymy taką właśnie fikcję, że za kilka lub kilkanaście złotych możemy mieć coś sensownego. To jest niemożliwe.
Co jest potrzebne? Potrzebne jest stworzenie sensownych produktów ubezpieczenia zdrowotnego. To jest jak najbardziej możliwe. I chyba nie są do tego potrzebne żadne cuda.
Pokolenie X Rola przedstawicieli tego pokolenia, czyli osób urodzonych pomiędzy 1961 a 1983 r., w ostatnich latach znacząco wzrosła. Zmieniło się też podejście firm do pracowników 50+. Niskie bezrobocie oraz wysokie zazwyczaj kompetencje tych osób sprawiły, że są oni bardzo pożądaną przez pracodawców grupą. Ich pozyskanie i utrzymanie w przedsiębiorstwie może być większym wyzwaniem w porównaniu z przedstawicielami młodszych pokoleń. Należy zatem odpowiednio o nich zadbać, m.in. wychodząc naprzeciw ich potrzebom zdrowotnym. Do najczęstszych problemów, z jakimi boryka się ta grupa wiekowa, należą problemy kardiologiczne i onkologiczne. W związku z tym pracodawcy powinni zapewnić im sprawny dostęp do profilaktyki tych chorób, do takich lekarzy specjalistów, jak kardiolog, onkolog, ginekolog czy urolog, oraz odpowiednich badań diagnostycznych, m.in. różnego rodzaju USG i EKG oraz testów
1. Jak w przykładzie opisanym na wstępie. Aż się prosi o sensowny produkt ubezpieczeniowy, który gwarantuje przeprowadzenie całego procesu zdiagnozowania, leczenia i ewentualnej rehabilitacji. A nie tylko zapewnienie konsultacji lekarskich, z których nic nie wy-
z wykorzystaniem markerów nowotworowych. Co więcej, warto też zadbać o pakiet dodatkowych usług wspierających pracownika w razie wykrycia choroby, np. do teleopieki kardiologicznej czy pomocy onkopsychologa, który pozwoli na uporanie się ze zbliżającą się lub toczącą się już walką z nowotworem.
Pokolenie Y Zapewnienie skutecznej ochrony osobom urodzonym w latach 1980–2000 może stanowić czasem większe wyzwanie dla firm w porównaniu z potrzebami pokolenia X. Pokolenie Y jest pierwszym pokoleniem, które boryka się z większą liczbą problemów zdrowotnych niż ich rodzice i prawdopodobnie będzie żyło od nich krócej. Ponad połowa z nich ma przewlekłe problemy zdrowotne. Dotyczą one przede wszystkim kwestii neurologicznych i onkologicznych, ale także kardiologicznych oraz ortopedycznych, wynikających z nabytych wad postawy. Pracodawcy powinni
nika i które powodują przerzucanie sobie takiego pacjenta, jak gorącego kartofla, pomiędzy poszczególnym lekarzami, w nadziei, że może jakoś się to rozchodzi. 2. Stosowanie w praktyce „otwartej diagnostyki”. Otwartego katalogu badań diagnostycznych,
Pojawia się myśl, że to wszystko nie działa. Bo właściwie w abonamencie (ubezpieczeniu zdrowotnym) nic się nie mówi o przeprowadzeniu procesu leczenia. Jest mowa o konsultacji lekarskiej, diagnostyce, opatrzeniu ran. Nikt nie gwarantuje, że zostaną podjęte kroki, których celem jest wyzdrowienie czy polepszenie stanu zdrowia osoby korzystającej.
zatem zadbać, żeby osoby te miały ułatwiony dostęp nie tylko do tych samych programów profilaktycznych co ich starsi koledzy z pracy, ale również zapewnioną stałą opiekę neurologiczną i ortopedyczną. Nie bez znaczenia jest także fakt, że ok. 20% przedstawicieli tego pokolenia boryka się z zaburzeniami psychicznymi, jak depresja czy nerwica lękowa, o które również trzeba zadbać.
Pokolenie Z Najmłodszym pokoleniem wchodzącym na rynek pracy są osoby urodzone po roku 2000, nazywane czasem pokoleniem internetowym. Z jednej strony dbają one o zdrowie lepiej niż pokolenie Y, ale poprzez uzależnienie od technologii, prowadzą w znacznej większości siedzący tryb życia, co ma odzwierciedlenie w problemach zdrowotnych. Dlatego do głównych ich problemów, podobnie jak w przypadku Millenialsów, należą nabyte wady postawy. Drugą kwestią, o którą ich pracodawcy powinni zadbać,
na podstawie skierowania od lekarza, którego wartość nie przekracza określonej kwoty (np. 1500 zł za badanie, aby można było skalkulować cenę ryzyka). Bo nie warto się nigdy zastanawiać, który marker nowotworowy jest ważniejszy, czy USG której części ciała powinno być na liście, a której nie. Bo może się okazać, że to eliminowanie powoduje usuwanie tych badań, które częściej występują. Celem ubezpieczeń zdrowotnych powinno być szybkie zdiagnozowanie choroby, jej przyczyn i wyleczenie. I wtedy dopiero będziemy mogli mówić o ubezpieczeniach zdrowotnych. 3. Potrzebni są wizjonerzy w firmach ubezpieczeniowych, którzy wskażą sensowny kierunek rozwoju. Oni może już dzisiaj są, ale jeżeli tak, to są za słabi i efekty ich wizji są mało widoczne. Jeżeli się to nie zmieni, to wciąż w Polsce będzie dominował rynek abonamentów medycznych. A ubezpieczenia zdrowotne będą dalej występowały jako produkty ubezpieczeniowopodobne. Redaktor naczelna „Gazety Ubezpieczeniowej” w swojej relacji z Kongresu PIU nazwała ubezpieczenia „starą ciotką”, do której nie garną się młodzi, zdolni i z polotem kandydaci do pracy. Trzymając się tej nomenklatury, to ubezpieczenia zdrowotne stały się bardzo „starą ciotką”, nim jeszcze na dobre rozpoczęły swoje działanie.
jest profilaktyka zwalczania wad wzroku, czyli zapewnienie regularnego dostępu do konsultacji i badań okulistycznych. W ich przypadku również istotną kwestią jest odpowiednia opieka psychologiczna i przezwyciężanie problemów nerwicowych i depresyjnych. Choć część problemów zdrowotnych poszczególnych pokoleń jest wspólna, to jednak każde z nich wymaga indywidualnego podejścia. Konstruując program ochrony dla pracowników, oprócz zróżnicowania wiekowego zatrudnionych, pracodawcy powinni mieć też na uwadze rodzaj wykonywanej przez nich pracy. Przykładowo, pracownikom wykonującym prace fizyczne warto też zapewnić profilaktykę następstw urazów, w postaci m.in. rehabilitacji. Xenia Kruszewska dyrektor Działu Ubezpieczeń Zdrowotnych SALTUS Ubezpieczenia
Liderzy? Osobiście uważam, że mówienie czy pisanie o liderach ubezpieczeń zdrowotnych na dzisiaj jest lekkim nadużyciem. Tych liderów nie ma, bo brak jest ubezpieczeń zdrowotnych na naszym rynku. Brak jest produktów, które zapewnią realną pomoc w razie wystąpienia zdarzenia – sama konsultacja lekarza nie wystarczy. Mocno okrojone możliwości diagnostyki również nie. Wierzę, że to się zmieni, ale jednak potrzeba na to czasu i otwarcia się decydentów na ryzyko ubezpieczeniowe. A niewątpliwie, i od pewnego czasu to powtarzam, że szczególnie w zakresie ubezpieczeń osobowych, a niewątpliwie ubezpieczenia zdrowotne nimi są, decydenci ubezpieczeniowi nie lubią ponosić ryzyka ubezpieczeniowego. Głównym ich zadaniem jest unikanie ryzyka. Niewątpliwie mamy kilku liderów, ale na rynku prywatnych świadczeń medycznych. Daniel Zdziński prezes zarządu Certo Broker Sp. z o.o.
Gazeta Ubezpieczeniowa nr 21 (1046) 20–26 maja 2019
www.gu.com.pl
14
ZDROWIE
SALTUS UBEZPIECZENIA
Choroby zawodowe często dotykają nauczycieli Nauczyciele są jedną z grup o najwyższej zapadalności na choroby zawodowe. W 2017 r. współczynnik zapadalności na 100 tys. pracujących wynosił 20,7 (przy ogólnym współczynniku dla wszystkich branż 12,7), a rok wcześniej 17,9 (14,3).
W
liczbach bezwzględnych oznacza to, że w 2017 r. zachorowało 239 nauczycieli, a rok wcześniej 204 osoby. To odpowiednio 12% i 10% ogółu zarejestrowanych w tych latach nowych przypadków osób borykających się z przypadłościami zawodowymi*. Bardziej narażonymi od nauczycieli grupami zawodowymi w 2017 r. byli tylko górnicy i przedstawiciele sektora rolnictwa, leśnictwa, łowiectwa i rybactwa. – Nauczyciele od lat stanowią grupę o podwyższonym ryzyku występowania chorób narządów głosu i słuchu. W związku z tym ich pracodawcy powinni zwracać szczególną uwagę na zapewnienie im dostępu do jak najlepszych świadczeń w ramach medycyny pracy oraz nie ograniczać ich jedynie do odbywających się co kilka lat badań okresowych. Działania prozdrowotne pracodawcy powinny też uwzględniać odpowiednią profilaktykę, np. w postaci corocznych testów medycznych pod kątem wybranych schorzeń. W ich sprawnej i regularnej organizacji pomocne może okazać się grupowe ubezpieczenie zdrowotne – zauważa Xenia Kruszewska, dyrektor Działu Ubezpieczeń Zdrowotnych SALTUS Ubezpieczenia. Jak wynika ze statystyk gromadzonych przez Instytut Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera,
Zdecydowaną większością schorzeń zawodowych, z jakimi borykają się nauczyciele, są problemy z narządami głosu, spowodowane ich nadmiernym wysilaniem. Stanowią one 96% przypadków. zdecydowaną większość schorzeń zawodowych, z jakimi borykają się nauczyciele, są problemy z narządami głosu, spowodowane ich nadmiernym wysilaniem. Stanowią one 96% przypadków. Do najczęściej diagnozowanych należą: guzki głosowe twarde, wtórne zmiany przerostowe fałdów głosowych oraz niedowład
Z danych zebranych przez Mondial Assistance wynika, że w ostatnich dwóch latach liczba próśb o pomoc w Grecji ze strony polskich klientów ubezpieczycieli i biur podróży rosła w tempie dwucyfrowym. MONDIAL ASSISTANCE
Najwięcej interwencji zdrowotnych w Grecji
T
uryści najczęściej potrzebowali pomocy w związku z nagłym zachorowaniem. – Grecja na pewno znajdzie się w pierwszej trójce najczęściej odwiedzanych krajów. Popularność Grecji wynika z gwarantowanej pogody, braku tłumów, pięknej wiosennej przyrody oraz dobrych cen. Polacy wyjeżdżający do Grecji doceniają dobrą bazę hotelową, atrakcje historyczne i przyrodnicze – mówi Marcin Dymnicki, prezes zarządu TUI POLAND. Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ) gwarantuje dostęp do publicznej służby zdrowia na zasadach panujących w danym kraju. Niekiedy oznacza to konieczność częściowej dopłaty do świadczeń. Karta nie zapewnia również pokrycia kosztów transportu medycznego do kraju. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy koszt przewozu do Polski i koszty dalszego leczenia są niższe niż koszt pobytu w zagranicznej placówce. – Grecja jest jednym z tych krajów, w których pacjenci dopłacają do publicznej służby zdrowia. Dlatego
zabranie na wyjazd wyłącznie karty EKUZ wiąże się z dodatkowymi wydatkami. Za wizytę u lekarza oraz za leczenie w szpitalu chory musi dopłacić 25% kosztów. Refundacja na leki na receptę zaczyna się od 75%. Wyższa jest tylko w przypadku chorób przewlekłych – mówi Piotr Ruszowski, dyrektor sprzedaży i marketingu Mondial Assistance. Placówki publicznej służby zdrowia znajdują się wyłącznie w największych greckich miastach. Turysta, który posiada EKUZ i chce skorzystać z państwowej służby zdrowia, musi znaleźć taką placówkę, która ma podpisaną umowę z Narodowym Systemem Świadczeń Zdrowotnych (EOPYY). – Jednak lekarzy obowiązuje limit 200 konsultacji. Po wyczerpaniu przez lekarza limitu, od pacjentów pobierana jest opłata. W przypadku konsultacji u lekarza pierwszego kontaktu nie będą to astronomiczne kwoty, ale w przypadku zabiegu lub operacji oraz kilkudniowej hospitalizacji, mogą one okazać się niebagatelne – mówi Piotr Ruszowski. ■
mięśni przywodzących i napinających fałdy głosowe z niedomykalnością fonacyjną głośni i trwałą dysfonią. Pierwsze z wymienionych schorzeń to forma zapalenia krtani. W jego wyniku powstają guzki na fałdach głosowych w miejscu, gdzie wibracje są największe. Na ich powstanie najbardziej narażone są osoby charakteryzujące się
głosem o wyższym zakresie częstotliwości. Do najbardziej powszechnych objawów należą: chrypka, szybkie zmęczenie głosu i jego łamliwość. Druga z występujących u nauczycieli chorób zawodowych objawia się wytworzeniem polipów na fałdach głosowych. Podobnie jak w przypadku guzków, objawem jest chrypka, ale też i obniżenie głosu. W niektórych przypadkach może również dojść do bezgłosu. Duży rozmiar polipa może też powodować duszność. Trzecia z omawianych przypadłości skutkuje tym, że fałdy głosowe nie zwierają się na całej długości. Powoduje to pogorszenie wydolności i jakości głosu. Oprócz chrypki i bezdźwięczności skutkiem może być także uczucie napięcia i ból mięśni w okolicy krtani. Podstawowym działaniem, które pozwala uniknąć tych schorzeń, jest odpowiednia dbałość o nieprzeciążanie narządów głosowych, ale jak wiadomo w przypadku nauczycieli może się to okazać niewykonalne. W związku z tym powinni oni szczególnie dbać o higienę jamy ustnej, spożywać odpowiednie ilości wody niegazowanej dziennie, ograniczyć ilość wypijanej kawy i mocnej herbaty, a także unikać ostro przyprawionych potraw i bardzo gorących lub zimnych napojów. Oprócz
Xenia Kruszewska tego powinni również pamiętać o regularnym wykonywaniu badań profilaktycznych. – Każde wykrycie schorzenia na wczesnym etapie jego rozwoju daje większe szanse na jego zwalczenie i powrót do zdrowia. Dlatego nauczyciele, zwłaszcza ci z długim stażem pracy, powinni przynajmniej raz w roku poddać się rzetelnej kontroli laryngologicznej. Fakt ten powinni mieć również na uwadze zarządcy szkół i starać się zapewnić im dostęp do tych świadczeń w ramach medycyny pracy – dodaje Xenia Kruszewska. Jednym ze sposobów na zagwarantowanie szybkiej pomocy w ramach medycyny pracy jest zakup grupowego ubezpieczenia zdrowotnego. Ponieważ polisa zapewnia dostęp do prywatnych placówek zdrowotnych, czas oczekiwania na konsultacje lekarskie i badania jest znacznie krótszy w porównaniu z publiczną służbą zdrowia, w której na wizytę u specjalisty czeka się średnio co najmniej 3 miesiące. ■ *Beata Świątkowska, Wojciech Hanke, N. Szeszenia-Dąbrowska, Choroby zawodowe w Polsce w 2017 r., Instytut Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera, Centralny Rejestr Chorób Zawodowych, Łódź 2018.
INTER POLSKA
Forma zatrudnienia a OC fizjoterapeutów W najbliższym czasie wejdą w życie nowe przepisy, które nakładają na niektórych fizjoterapeutów obowiązek ubezpieczeniowy. Inter Polska tłumaczy, jak te regulacje mają się do formy zatrudnienia.
Z
godnie z komunikatem Krajowej Izby Fizjoterapeutów, od 1 kwietnia 2019 r. przy rejestracji praktyk fizjoterapeutycznych akceptowane są polisy dobrowolne z sumą 30 tys. euro na jedno i 150 tys. euro na wszystkie zdarzenia. Taka sytuacja obowiązywać będzie do momentu wejścia w życie stosownego rozporządzenia Ministerstwa Finansów (MF), dotyczącego ubezpieczenia obowiązkowego. Zgodnie z prawem fizjoterapeuci prowadzący działalność muszą posiadać OC. Ci, którzy rejestrują podmiot leczniczy, muszą posiadać wyższe sumy ubezpieczenia. Jest to minimum 75 tys. euro na jedno i 350 tys. euro na wszystkie zdarzenia w okresie ubezpieczenia. Z kolei dla praktyki fizjoterapeutycznej kwoty te wynoszą odpowiednio – 30 tys. i 150 tys. euro. Decyzja o wyborze formy prowadzenia działalności gospodarczej musi zapaść do 31 października br. Osoby, które mają już zarejestrowane podmioty lecznicze i nie chcą zmieniać formy prowadzenia działalności gospodarczej, nie muszą nic zmieniać w swojej polisie OC. – Wymagane prawem ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej chroni fizjoterapeutę jedynie w zakresie szkód wyrządzonych pacjentowi podczas udzielania świadczeń zdrowotnych. To znaczy, że ochroną nie są objęte chociażby szkody w mieniu pacjentów czy szkody u osób postronnych przebywających na terenie placówki, czy też naruszenia praw pacjenta. Taką ochronę należy wykupić dodatkowo – mówi Andrzej Twardowski, dyrektor Biura Ubezpieczeń Medycznych i OC TU Inter Polska.
W przypadku fizjoterapeutów pracujących na etacie, których ustawodawca nie objął nowym obowiązkiem zakupu ubezpieczenia, dobrym zabezpieczeniem jest dobrowolne OC. Obecnie jako pracownik etatowy fizjoterapeuta ponosi bowiem odpowiedzialność majątkową za szkody wyrządzone przez siebie do wysokości trzech wynagrodzeń. Jeśli więc pracodawca był ubezpieczony na niskie kwoty, a szkoda była wysoka, koszty pokrywane są z pensji fizjoterapeuty. – Dobrowolna polisa OC chroni majątek w sytuacji, w której fizjoterapeuta popełni błąd w sztuce i sąd uzna, że musi naprawić szkodę, wypłacając odszkodowanie, zadośćuczynienie bądź rentę. Mając odpowiednio dopasowaną polisę, można liczyć, że straty pokryje ubezpieczyciel – komentuje Andrzej Twardowski. Jeszcze inną sytuację mają fizjoterapeuci pracujący na umowach-zlecenie. Wprawdzie ta grupa także nie musi mieć obowiązkowego OC, jednak w myśl przepisów pracujący na zlecenie fizjoterapeuta ponosi odpowiedzialność do pełnej wysokości szkody. – Sąd może zadecydować, że fizjoterapeuta, który popełnił błąd, musi pokryć koszt operacji, wypłacić zadośćuczynienie za ból i cierpienie pacjenta, a nawet zdecydować o rencie dla pacjenta, który stracił możliwość powrotu do pracy. Przy takim wachlarzu ryzyk posiadanie dobrowolnego ubezpieczenia OC jest oczywistym wyborem – mówi Andrzej Twardowski. ■
Gazeta Ubezpieczeniowa nr 21 (1046) 20–26 maja 2019
www.gu.com.pl
ZDROWIE NATIONALE-NEDERLANDEN
Życie i zdrowie rozszerzone Ocena ryzyka zachorowania, badania genetyczne czy konsultacja u lekarza specjalisty – to tylko kilka elementów, które znalazły się w opcjach umów dodatkowych do ubezpieczenia na życie oferowanego przez Nationale-Nederlanden. Towarzystwo oprócz pieniędzy zapewni swoim klientom pełne wsparcie na etapie diagnozy, leczenia i dochodzenia do zdrowia.
N
ationale-Nederlanden podjęło decyzję o rozszerzeniu umów dodatkowych oferowanych w ramach ubezpieczeń na życie – Ochrona Jutra oraz Sposób na Przyszłość. Nowości to pakiety: „Pre-diagnoza i badania genetyczne”, „Onkolog”, „Kardiolog”, „Neurolog”, „Ortopeda” i „Plan na powrót do zdrowia po wypadku lub chorobie”. „Pre-diagnoza i badania genetyczne” to uzupełnienie dla umów dodatkowych na wypadek nowotworu oraz na wypadek poważnych zachorowań. Pakiet obejmuje takie świadczenia, jak ocena ryzyka zachorowania, tele- lub wideokonsultacje medyczne, wizyty domowe lekarza oraz badania diagnostyczne lub genetyczne. Pakiet „Onkolog” zapewnia natomiast szybką diagnostykę medyczną w przypadku podejrzenia nowotworu, aby móc wykluczyć lub potwierdzić wystąpienie nowotworu i zapewnić optymalny proces leczenia. W przypadku pakietów „Kardiolog”, „Neurolog” i „Ortopeda” oraz „Plan na powrót do zdrowia po wypadku lub chorobie” ubezpieczony może liczyć na kompleksową pomoc lekarzy specjalistów, w tym dietetyka i psychologa, a także badania czynnościowe i laboratoryjne oraz organizację procesu rehabilitacyjnego. – Zdecydowaliśmy się na rozwinięcie naszej oferty, ponieważ wiemy, jak może
zmienić się rzeczywistość chorego i jego rodziny w wyniku ciężkiej choroby. Chcemy jak najwięcej obowiązków zrealizować w imieniu naszego klienta. Dysponując takim świadczeniem, ubezpieczony może szybko potwierdzić bądź wykluczyć poważną chorobę, a w przypadku jej wystąpienia – uzyskać dostęp do najlepszych specjalistów. Takie świadczenie będzie pomocne też na etapie dochodzenia do zdrowia, kiedy niezbędnym elementem leczenia okaże się rehabilitacja – mówi Edyta Fundowicz, dyrektor ds. portfolio produktowego Nationale-Nederlanden. – To pierwszy taki produkt na rynku i tym większą mamy satysfakcję, że oferujemy klientom możliwość skorzystania z naszych innowacyjnych produktów. Wierzymy, że taka kompleksowa opieka to przyszłość ubezpieczeń na życie. Osoby, które zdecydują się na rozszerzenie polisy, mogą same wybrać sposób realizacji świadczenia medycznego. Firma przewidziała dla klientów dwie formy – bezgotówkową i gotówkową. Pierwszą ubezpieczony realizuje za pośrednictwem konsultanta Centrum Świadczeń Medycznych, który prowadzi go przez proces leczenia. Jeśli klient zdecyduje się na formę świadczenia pieniężnego, sam będzie koordynował jego przebieg, otrzyma jednak zwrot za poniesione koszty leczenia na podstawie skompletowanych faktur. ■
Według danych PIU, pod koniec ub.r. z prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego korzystało już ponad 2,6 mln Polaków. Ten wynik jest aż o 23% większy niż w 2017 r., a zainteresowanie naszych rodaków stale rośnie. KOMENTARZ EKSPERTA
15
Pod koniec 2018 r. prezes istniejącego od 2010 r. TU Zdrowie przedstawił nową, 3-letnią strategię rozwoju firmy, która zakłada m.in. podwojenie przychodów w latach 2019–2021 oraz konsekwentne zwiększanie udziału w rynku ubezpieczeń zdrowotnych. Istotną częścią nowej strategii firmy jest również strategia marketingowa budowy marki. TU ZDROWIE
Odświeżenie wizerunku
S
półka chce wyróżniać się na rynku szybką i profesjonalną obsługą, elastycznym podejściem do potrzeb klientów oraz najwyższymi standardami dostępności do świadczeń medycznych – zapowiedział prezes Aleksander Roda. – W ostatnich dwóch latach włożyliśmy dużo wysiłku i środków w rozwój naszej firmy. Nasz potencjał istotnie się powiększył i w dalszym ciągu dynamicznie rośnie. Zdecydowaliśmy się na odświeżenie wizerunku, gdyż jesteśmy już w innym miejscu, niż kiedy powstawała firma i kiedy w 2013 r. zmieniliśmy jej nazwę na TU Zdrowie. Teraz uznaliśmy, że nadszedł czas na zaprezentowanie nowej strategii firmy, w której położyliśmy duży akcent na budowę tożsamości marki. W tym procesie z jednej strony zależało nam na zachowaniu rozpoznawalności dotychczasowego brandu, z drugiej chcieliśmy „być na bieżąco” z aktualnymi trendami dynamicznej komunikacji z klientem i rynkiem – powiedział Aleksander Roda. W tym procesie istotne było, by nowy znak był zgodny z przyjętym prostym, nowoczesnym i przyjaznym charakterem marki. Jednocześnie firma chciała,
aby zyskał on więcej przestrzeni i świeżości. – Z uwagi na to zdecydowaliśmy się na naturalną ewolucję dotychczasowego logo. Zachowaliśmy poprzednią kolorystykę, ale połączyliśmy ją z dużo lżejszym fontem i wyrównaniem proporcji. Pozostaliśmy przy dominacji koloru niebieskiego z akcentem pomarańczowego w sygnecie. To połączenie, naszym zdaniem, najlepiej oddaje nasze podejście do klienta – symbolizuje bowiem uczciwość, zaufanie i profesjonalizm, zachowując przy tym odpowiednią dawkę empatii, ciepła, energii i serdeczności – wyjaśniła menedżer ds. marketingu, Agnieszka Rodak. – W logo TU Zdrowie pojawił się też slogan, który wyraża nową obietnicę marki – Centrum Wspierania Zdrowia. To zapowiedź wizji, gdzie TU Zdrowie – jako wyspecjalizowany, w pełni profesjonalny zespół ludzi – z najwyższą starannością dba zarówno o zdrowie, jak i o czas swoich klientów. Wraz ze zmianą logo wdrożony został jednolity, zmodernizowany system identyfikacji wizualnej dla całej firmy. Nowe standardy identyfikacji będą wprowadzane stopniowo. TU Zdrowie planuje zakończyć cały proces w II poł. 2019 r. ■
COMPENSA TU
Telemedycyna w ubezpieczeniach zdrowotnych
Polacy pokochali prywatne ubezpieczenia
Compensa rozbudowała ofertę ubezpieczeń zdrowotnych o usługi telemedyczne. Zapewniają one dostęp do zdalnych konsultacji medycznych w formie rozmowy telefonicznej, wideokonferencji oraz czatu.
W
W
2018 r. na polisy zdrowotne wydaliśmy o ponad 140 mln zł więcej niż rok wcześniej. – W ubiegłym roku podjęliśmy tematykę ubezpieczeń zdrowotnych w II edycji naszego badania „Polacy o ubezpieczeniach”. Według
poskutkowała decyzją o wykupieniu polisy zdrowotnej. Dzięki niej mogli zaoszczędzić pieniądze i czekać na prywatną wizytę kilka dni, a nie prawie 4 miesiące, jak to bywa w przypadku państwowych świadczeń – dodaje ekspert.
Według danych PIU, 64% respondentów posiada ubezpieczenie w pełni opłacone przez swojego pracodawcę, natomiast 60% badanych, którzy nie posiadają polisy zdrowotnej, byłoby skłonne ponieść częściowe koszty, jeżeli ich firma oferowałaby takie rozwiązanie. wyników badania, aż 92% respondentów uważa, że świadczenia z ramienia Narodowego Funduszu Zdrowia nie spełniają ich oczekiwań, z czego 70% z nich zdecydowało się na wykupienie prywatnej polisy – mówi Maciej Kuczwalski, ekspert multiagencji CUK Ubezpieczenia. Badani przede wszystkim mają dość czekania w kolejkach na wizytę u lekarza specjalisty, które niekiedy sięgają kilku, a nawet kilkunastu miesięcy oczekiwania. Ankietowanym zależy na szybkim działaniu, więc coraz częściej decydują się, że zamiast wizyty u państwowego lekarza wybiorą się do prywatnej kliniki. – Przez taki obrót spraw Polacy zaczęli wydawać coraz większe pieniądze na szybsze, prywatne leczenie, a ich niechęć do długich kolejek
Jednak nie tylko niezadowolenie wpływa na zwiększenie się liczby wykupionych polis. – Coraz częściej można się spotkać z propozycją dopisania przez pracodawcę do ubezpieczenia grupowego. Taki benefit jest częściowo lub w pełni finansowany przez firmę, przez co staje się bardzo atrakcyjną ofertą dla pracowników. Ponadto dzięki takiemu udogodnieniu możemy objąć polisą nie tylko siebie, ale także bliską nam osobę – informuje Maciej Kuczwalski. Według danych PIU, 64% respondentów posiada ubezpieczenie w pełni opłacone przez swojego pracodawcę, natomiast 60% badanych, którzy nie posiadają polisy zdrowotnej, byłoby skłonne ponieść częściowe koszty, jeżeli ich firma oferowałaby takie rozwiązanie. ■
pierwszym etapie pilotażu dostęp do telemedycyny uzyskało ok. 10 tys. klientów Compensy ubezpieczonych w ramach grupowych polis zdrowotnych. – Przykładamy dużą wagę do rozwoju ubezpieczeń zdrowotnych, cały czas szukamy sposobów na podniesienie jakości naszych rozwiązań. Zależy nam na pełnej kontroli procesu obsługi klientów, dlatego nasza infolinia działa w modelu in-house. Na fali przemian technologicznych, jakie zachodzą w całej naszej organizacji, w coraz większym stopniu sięgamy też po technologię. W pewnym sensie naturalnym kierunkiem udoskonalania oferty jest więc telemedycyna, której pilotaż prowadzimy. Docelowo widzimy to rozwiązanie jako stały element naszych produktów – mówi Dorota Bartkowska, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Zdrowotnych Compensa. Kontakt z lekarzem odbywa się w formie rozmowy telefonicznej, wideokonferencji lub czatu. E-konsultacje mogą dotyczyć zarówno stosunkowo prostych tematów medycznych, jak i złożonych problemów, wymagających zaangażowania specjalistów – m.in. ortopedy, endokrynologa, alergologa, kardiologa czy położnej. Dzięki usługom telemedycznym czas oczekiwania na konsultację
internistów i pediatrów wynosi w Compensie mniej niż 2 godziny. W przypadku najpopularniejszych specjalizacji kontakt następuje zazwyczaj w dniu zgłoszenia, a przy rzadszych sprawach w ciągu maksymalnie 3 dni. – Warto podkreślić, że idea telemedycyny nie polega na wyeliminowaniu bezpośredniego kontaktu z lekarzem. Jest to usprawnienie wykorzystywane do załatwiania spraw, które takiego kontaktu nie wymagają. Korzyści są obustronne. Już po krótkim okresie trwania pilotażu widzimy, że klienci doceniają oszczędność czasu, jaką daje im telemedycyna. Zdalne konsultacje pozwalają także na racjonalizację kosztów leczenia, co przekłada się na niższą składkę ubezpieczeniową – dodaje Dorota Bartkowska. Pacjenci mogą omawiać z lekarzami szczegóły dotyczące swojej choroby, konsultować z nimi wyniki badań, przyjmować od nich zalecenia odnośnie do leczenia. Możliwe jest też uzyskanie elektronicznej recepty czy skierowania na badania diagnostyczne. Każda „wizyta” jest dokumentowana na indywidualnym Koncie Pacjenta, dzięki czemu przy kolejnej e-konsultacji nie trzeba wprowadzać lekarza w historię wcześniejszego kontaktu. ■
Gazeta Ubezpieczeniowa nr 21 (1046) 20–26 maja 2019
www.gu.com.pl
ZDROWIE
16
Nationale-Nederlanden przedstawiło, jak opieka zdrowotna w Polsce wypada na tle Europy i dlaczego coraz częściej pacjenci decydują się na opiekę prywatną i dodatkowe zabezpieczenie oferowane przez ubezpieczycieli. NATIONALE-NEDERLANDEN
Polski pacjent czeka dłużej
W
większości krajów europejskich pacjenci są zadowoleni z jakości opieki zdrowotnej. Według badania „European Quality of Life Survey” na prowadzenie w tym względzie wysuwają się Austria, Luksemburg i Malta, w okolicach średniej europejskiej znajdują się też Litwa i Czechy. Lepsza jakość opieki zdrowotnej jest zazwyczaj związana z wyższymi wydatkami publicznymi. Średnia całkowitych wydatków zdrowotnych dla krajów Unii Europejskiej wynosi 2773 euro – prawie o połowę więcej niż w Polsce (z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej PPP). Dla porównania w 2016 r. w Luksemburgu wydatki te wyniosły 4713 euro.
Polska przoduje również pod względem czasu oczekiwania na wizyty u specjalistów i zabiegi operacyjne. Dla przykładu w 2016 r. czas oczekiwania na usunięcie zaćmy wynosił w Polsce 484 dni, na kolejnym miejscu znalazła się Estonia (283 dni). W Holandii na podobny zabieg czeka się jedynie nieco ponad miesiąc. Z raportu Fundacji Watch Health Care wynika, że czas oczekiwania na wizytę u specjalisty w Polsce wynosi obecnie około czterech miesięcy, czyli około dwóch tygodni dłużej niż w ub.r. Nadzieją może napawać fakt, że spada liczba skarg złożonych do Rzecznika Praw Pacjenta.
W 2017 r. do RPP wpłynęło 61 218 zgłoszeń, a rok wcześniej – 68 832. Jednak 10 lat temu podobnych wniosków składano zdecydowanie mniej, co może wynikać z rosnącej świadomości co do przysługujących praw. Polska znajduje się w ogonie państw europejskich pod względem zadowolenia pacjentów. Jedynie Grecy oceniają służbę zdrowia gorzej niż Polacy. Z raportu OECD „Health at Glance: Europe 2018” wynika, że 60% pacjentów w naszym kraju uważa, że lekarze poświęcają im wystarczającą ilość czasu, podczas gdy za naszą zachodnią granicą twierdzi tak już 86% pacjentów. Wśród analizowanych krajów europejskich Polska jest jedynym, w którym mniej niż połowa pacjentów deklaruje, że lekarze biorą pod uwagę ich zdanie przy podejmowaniu decyzji dotyczących leczenia. Mimo że w większości rankingów negatywne postrzeganie rzeczywistości jest domeną Polaków, to niska jakość służby zdrowia może być potwierdzona za pomocą wielu obiektywnych danych i wskaźników. Nasi rodacy mają do dyspozycji średnio 2,4 lekarzy na 1000 mieszkańców, podczas gdy średnia europejska to 3,6. Polska zajmuje w tym aspekcie ostatnie miejsce wśród krajów Unii. Gabinety lekarskie są odwiedzane przeciętnie równie często co w innych krajach, co oznacza, że lekarze w Polsce przyjmują znacznie więcej pacjentów niż ich zachodni sąsiedzi. Bardziej obciążeni są jedynie węgierscy i słowaccy medycy.
W 2017 r. do RPP wpłynęło 61 218 zgłoszeń, a rok wcześniej – 68 832. Jednak 10 lat temu podobnych wniosków składano zdecydowanie mniej, co może wynikać z rosnącej świadomości co do przysługujących praw. Pacjenci coraz częściej wybierają prywatną opiekę zdrowotną, oferowaną najczęściej w formie benefitów przez zakłady pracy. Szacuje się, że nawet 60% Polaków korzysta równocześnie z opieki w ramach NFZ, jak też prywatnej służby zdrowia. W segment usług medycznych coraz częściej wchodzą również ubezpieczyciele. W ramach polis zdrowotnych i dodatków do polis na życie zapewniają pełne wsparcie na etapie diagnozy, leczenia i dochodzenia do zdrowia. – Potrzeby pacjentów w Polsce są ogromne. Coraz częściej nawet w prywatnych przychodniach musimy czekać na konsultację lekarską, co wiąże się z ogromnym stresem. Dlatego proponujemy naszym klientom kompleksową pomoc również w umówieniu wizyty i znalezieniu najlepszych specjalistów – mówi Edyta Fundowicz, dyrektor ds. marketingu i produktów Nationale-Nederlanden. – Mogą oni liczyć także na konsultacje u dietetyka i psychologa oraz organizację procesu rehabilitacyjnego. ■
Kobiety bardziej dbają o zdrowie Z raportu Nationale-Nederlanden wynika, że kobiety bardziej niż mężczyźni dbają o zdrowie swoje i najbliższych. Mężczyźni natomiast częściej myślą o zabezpieczeniu finansowym na wypadek choroby.
P
rofilaktyka zdrowotna cieszy się zdecydowanie większą popularnością wśród kobiet niż wśród mężczyzn. Panie częściej odwiedzają gabinety lekarskie i kontrolują stan zdrowia. Według raportu ubezpieczyciela, 64% pań wykonuje badania profilaktyczne przynajmniej raz w roku, a 25% – co dwa, trzy lata. Dla porównania z podobną częstotliwością bada się 70% mężczyzn, którzy często odwiedzają gabinety lekarskie dopiero po usilnych prośbach partnerek. Dbałość o zdrowie jest zdecydowanie częściej domeną kobiet mieszkających w średnich i dużych miastach. Może to wynikać z kilku przyczyn: niskiej świadomości społecznej, ale też trudności w dostępie do opieki medycznej. – Nic więc dziwnego, że akcje, które pozwalają kobietom skorzystać z bezpłatnych badań lekarskich, cieszą się ogromną popularnością. Doświadczamy tego co roku,
organizując badania z okazji Światowego Dnia Walki z Rakiem lub letnią akcję, w czasie której po Polsce jeżdżą nasze medbusy – mówi Marta Pokutycka-Mądrala, rzecznik prasowy Nationale-Nederlanden. Panowie częściej niż panie myślą o finansowych konsekwencjach choroby. Kobiety z jednej strony uznają ubezpieczenie za najlepsze zabezpieczenie przed finansowymi konsekwencjami nowotworu. Z drugiej 49% ankietowanych nie rozważa zakupu polisy w ciągu najbliższych 2 lat. W Nationale-Nederlanden kobiety stanowią 46% klientów. Ubezpieczenia na życie cieszą się największą popularnością wśród kobiet w wieku 40–60 lat. Z kolei prawie dwie trzecie badanych pań gromadzi pieniądze na przyszłość. Jedynie 16% przyznało, że nie myślało jeszcze o oszczędzaniu, a 12% woli wydać pieniądze na przyjemności. ■
RZECZNIK PRAW PACJENTA
Wystąpienie do Sądu Najwyższego Rzecznik Praw Pacjenta wystąpił do Sądu Najwyższego z prośbą o rozstrzygnięcie, czy w razie częściowego uwzględnienia żądania powoda, wnoszącego o zapłatę zadośćuczynienia pieniężnego, sąd może podjąć decyzję o obciążeniu pozwanego obowiązkiem zwrotu wszystkich kosztów procesu zamiast ich proporcjonalnego rozdzielenia*.
W
2018 r. Rzecznik otrzymał nowe uprawnienie, przewidujące możliwość skierowania do SN wniosku o rozstrzygnięcie zagadnienia prawnego w sytuacji, gdy w orzecznictwie sądów ujawnią się rozbieżności w wykładni przepisów prawa. Taką właśnie rozbieżność RPP dostrzegł w odniesieniu do sposobu orzekania o kosztach sądowych w sprawach o zadośćuczynienie. Dlatego postanowił zwrócić się do Sądu Najwyższego o podjęcie uchwały, która jednoznacznie rozstrzygnie tę kwestię. – W mojej ocenie jest to celowe nie tylko dla ochrony praw pacjentów, ale też z uwagi na przewidzianą w konstytucji zasadę pewności prawa – mówi Bartłomiej Chmielowiec, Rzecznik Praw Pacjenta. Omawiane zagadnienie wiąże się z wykładnią art. 100 kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym – w razie częściowego tylko uwzględnienia żądań – koszty będą wzajemnie zniesione lub stosunkowo rozdzielone. Sąd może jednak nałożyć na jedną ze stron obowiązek zwrotu wszystkich kosztów, jeżeli strona przeciwna uległa tylko co do nieznacznej części swego żądania albo gdy określenie należnej jej sumy zależało od wzajemnego obrachunku lub oceny sądu. W aktualnym orzecznictwie sądów istnieją rozbieżności, czy fragment powyższego przepisu [mówiący o sytuacji, gdy określenie należnej uprawnionemu kwoty zależy od oceny sądu] ma zastosowanie do spraw o zadośćuczynienie pieniężne. Problem dopuszczalności obciążenia pozwanego wszystkimi kosztami postępowania w sytuacji, gdy powód wygrał proces nie w całości, lecz w części, dotyczy m.in. pacjentów, którzy dochodzą zapłaty zadośćuczynienia pieniężnego z tytułu wyrządzenia szkody na osobie przez podmiot udzielający świadczeń zdrowotnych lub naruszenia przez ten podmiot praw pacjenta. – W uzasadnieniu wniosku przedstawiamy ponad 20 orzeczeń sądów z ostatnich lat, wskazując na przesłankę rozbieżności w wykładni przepisów prawa. Zwracamy też uwagę, że zgodnie z obowiązującymi przepisami sąd przyznaje „odpowiednie” za-
dośćuczynienie, które jest uzależnione od oceny sądu. Skoro określenie należnego uprawnionemu zadośćuczynienia zależy od oceny sądu, może on odstąpić od wzajemnego zniesienia kosztów lub ich stosunkowego rozdzielenia, przyznając koszty tej stronie, która wygrała proces co do zasady, chyba że zadośćuczynienie było dochodzone w kwocie rażąco wygórowanej – mówi Tomasz Młynarski z Biura Rzecznika. Osobie występującej z żądaniem zasądzenia zadośćuczynienia trudno jest, z uwagi na jedynie ogólne kryteria jego ustalenia, precyzyjnie określić wysokość należnego świadczenia, bez narażenia się na błąd w tym zakresie, choćby nawet próbował posiłkować się analizą podobnych spraw. Analiza empiryczna wyroków sądowych wskazuje przy tym na wyraźne dysproporcje w wysokości przyznawanych zadośćuczynień w podobnych sprawach. Sprawy z zakresu odpowiedzialności cywilnej związanej z działalnością leczniczą mają swoją dodatkową specyfikę, związaną z częstym występowaniem po stronie pozwanej dwóch lub więcej podmiotów. W razie stosunkowego rozdzielania kosztów postępowania w sprawach, w których sąd uznał co do zasady powództwo, a jedynie orzekł niższą kwotę zadośćuczynienia niż dochodzona pozwem, koszty zasądzone od powoda na rzecz pozwanych mogłyby konsumować znaczną część przyznanego na jego rzecz świadczenia, a nawet je przekraczać. ■ *Pełna treść pytania skierowanego do Sądu Najwyższego: Czy w razie częściowego uwzględnienia żądania w przedmiocie zadośćuczynienia pieniężnego (np. z tytułu naruszenia prawa pacjenta, dochodzonego w oparciu o art. 4 ust. 1 ustawy z dnia 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, Dz.U. z 2017 r. poz. 1318 z późn. zm.) sąd może włożyć na pozwanego obowiązek zwrotu wszystkich kosztów procesu na podstawie art. 100 zdanie drugie kodeksu postępowania cywilnego, jako że określenie sumy należnej powodowi zależy od oceny sądu?
Gazeta Ubezpieczeniowa nr 21 (1046) 20–26 maja 2019
www.gu.com.pl
17
ZDROWIE
Dobrzy menedżerowie to w dzisiejszych czasach dobro na wagę złota. Poszukiwani przez niemal wszystkich pracodawców, doceniani już jako zatrudnieni, czasem nawet rozpieszczani, by jak najdłużej chcieli pozostać w strukturach organizacji. I choć w centrum zainteresowania pracodawców nadal znajdują się przede wszystkim ich wiedza, doświadczenie oraz kompetencje, to coraz częściej zwraca się również uwagę na troskę o ich zdrowie fizyczne i psychiczne.
ZDROWIE POLSKIEGO MENEDŻERA A JEGO ODPOWIEDNIA EDUKACJA
Dlaczego menedżerowie ledwo żyją? N
ie bez znaczenia, w obszarze samoświadomości i skutecznego radzenia sobie z negatywnymi czynnikami występującymi w środowisku pracy, które wpływają na samopoczucie i kondycję menedżerów, jest odpowiednio przygotowany i realizowany system kształcenia oraz podnoszenia kwalifikacji zawodowych. Często bowiem dla osób przeciążonych pracą, nieradzących sobie ze stale rosnącym poziomem stresu lub też sfrustrowanych brakiem kompetencji w niektórych obszarach oraz tkwieniem w nieustannej zmianie, skutecznym rozwiązaniem jest nabycie określonej wiedzy i umiejętności, które umożliwiają zrozumienie i zaradzenie napotykanym trudnościom. A jest z czym sobie radzić, ponieważ na aktywnych zawodowo polskich menedżerów czyha wiele niebezpieczeństw, które mogą negatywnie wpłynąć na ich i tak już nadszarpnięte zdrowie i niezbyt dobre samopoczucie. W jakiej kondycji są zatem polscy menedżerowie i co mogą zrobić firmy, by wspierać ich i troszczyć się o ich kondycję fizyczną i psychiczną?
Menedżerowie i ich problemy zdrowotne Jak wynika z danych GUS, w III kw. 2018 r. w Polsce aktywnych zawodowo było ponad 16,5 mln osób, co stanowi niemal 57% całego społeczeństwa1. Kilka procent z tej grupy to menedżerowie różnego szczebla, kierownicy, wyżsi urzędnicy oraz osoby zarządzające różnego rodzaju organizacjami. Mimo że ich zawodowa codzienność związana jest stricte z pracą umysłową, kreatywną i zarządczą, to współczesne tempo życia i ciężar zawodowych obowiązków sprawiają, że pomimo ogromnego postępu wiedzy medycznej i polityki prozdrowotnej, wielu zatrudnionych na wyższych stanowiskach boryka się z problemami natury fizycznej i psychicz-
nej. Do najczęstszych chorób, z jakimi mierzą się nie tylko menedżerowie, należą: niewydolność, niedokrwienie lub zawał serca, nadciśnienie tętnicze, miażdżyca, migrena i częste bóle głowy, udar mózgu, otyłość, cukrzyca, depresja, zaburzenia lękowe, choroby nerek, zwyrodnienia kręgosłupa i stawów, choroby neurologiczne, wirusowe zapalenia wątroby, rak (różne rodzaje), zapalenie płuc, alergie2. Każda z wymienionych chorób dotyka osób aktywnych zawodowo, a spora ich część jest niestety bezpośrednio powiązana z nieodpowiednim trybem życia i wykonywaną pracą. Dotknięty chorobą, nagłą czy przewlekłą, menedżer to najczęściej osoba, która nie może świadczyć w pełni lub wcale swojej pracy i często przebywa na zwolnieniu. Wpływa to negatywnie nie tylko na jej samopoczucie i wykluczenie na jakiś czas z życia zawodowego, ale również na płynność funkcjonowania oraz wyniki samej organizacji. Jak wskazują dane ZUS, w 2017 r. lekarze wystawili niemal 21,5 mln zwolnień lekarskich, z których skorzystało ponad 6,5 mln ubezpieczonych, a pracownicy przebywali na nich ponad 281 mln dni3. Firmy i Zakład Ubezpieczeń Społecznych wydały w tym czasie na zasiłki chorobowe ponad 17 mld zł4. I choć pracownicy wyższego szczebla przebywają średnio na zwolnieniu lekarskim zaledwie przez 3 dni w ciągu roku (to ich najczęściej dotyka zjawisko prezenteizmu, czyli obecności w pracy mimo choroby, którego najczęstszą przyczyną jest bardzo wysoki poziom odpowiedzialności), to straty, jakie ich nieobecność generuje dla organizacji, są ogromne.
Przyczyny złego stanu zdrowia polskich menedżerów Zajmowanie stanowiska menedżerskiego, kierowniczego i zarządczego związane jest z dużą liczbą obowiązków i odpowiedzialności. Zwykle to właśnie one
w największym stopniu wpływają na niezadowalający stan zdrowia setek tysięcy osób zajmujących w Polsce takie pozycje w organizacjach. Jedną z najważniejszych przyczyn tego stanu jest przeciążenie (tzw. overload), które przekłada się na ilość czasu poświęcanego na pracę i ograniczanie wypoczynku oraz na poziom stresu. Dodatkowo, często poprzez stosowanie skrajnych metod zarządzania, bazujących na wiedzy i kompetencjach pochodzących jeszcze z poprzednich dekad, menedżerowie negatywnie wpływają również na poziom stresu oraz stan zdrowia swoich podwładnych. – Przeciążenie pracą, osłabienie poczucia własnej wartości, epidemia stresu oraz niekompetencje w zarządzaniu ludźmi i zmianą powodują, że zawodowy świat menedżerów zaczyna kuleć, a oni sami mają coraz większy problem w łączeniu starych i nowych (a niezbędnych) kompetencji, które pozwoliłyby im na wyeliminowanie czynników chorobotwórczych, wpływających zarówno na zdrowie ich samych, jak i ich podwładnych. Kwestia ta jest jednak niezwykle problematyczna, a spora część menedżerów i zatrudniających ich organizacji stale odkłada ten temat na „później”, co w efekcie powoduje, że ze względu na brak wiedzy teoretycznej i praktycznej nie potrafią oni odnaleźć się we współczesnym świecie permanentnej zmiany. Sposób, w jaki funkcjonuje aktualnie wiele organizacji i znajdujących się w ich strukturach pracowników, nie jest bowiem adekwatny do wymogów, jakie stawia przed nimi rzeczywistość. Często nie potrafią one wspierać efektywności swoich pracowników, a niejednokrotnie nieumyślnie sabotują ich dodatkowo poprzez nieodpowiedni system edukacji i podnoszenia kwalifikacji – mówi Grzegorz Święch, wiceprezes i partner Grupy Nowe Motywacje. W prewencyjnym zapobieganiu takiemu stanowi rzeczy, w znacznym stopniu mogłaby pomóc odpowiednia strategia edukacyjna
w obszarze umiejętności związanych z zarządzaniem czasem i projektami, efektywnym planowaniu pracy czy delegowaniu obowiązków oraz zarządzaniu zmianą. Wiedza i doświadczenia z tych zakresów są niezwykle przydatne w takim planowaniu wykonywanych zadań, by móc eliminować konieczność pracy w godzinach nadliczbowych czy zabierania pracy do domu albo na urlop. Problem złego stanu zdrowia menedżerów jest jednak znacznie szerszy i obejmuje też inne zagadnienia, nie tylko te związane z rozdzielaniem życia zawodowego od prywatnego i odpowiednim wypoczynkiem. Jedną z największych destrukcyjnych sił w życiu osób zatrudnionych na wyższych stanowiskach jest stres.
Stres – choroba zawodowa menedżerów i „cichy zabójca XXI wieku” Stres związany z życiem zawodowym występuje nie tylko w wyniku chronicznego przeciążenia obowiązkami, ale także złego przepływu informacji w firmie, pojawiających się konfliktów czy w przypadku nieinformowania pracowników o celach organizacji. Pojawia się również w przypadku braku perspektyw na rozwój, występowaniu obaw przed zwolnieniem, poczuciu nieadekwatnego wynagradzania, pracy poniżej kwalifikacji, zbyt wysokich oczekiwań, ale także niedostatecznego obciążenia obowiązkami. W Polsce odczuwa go aż 85% aktywnych zawodowo. Najwyższy procent zestresowanych pracą Polaków mieszka w Warszawie, a najczęściej z powodu zawodowego stresu cierpią mieszkańcy centralnej i zachodniej części Polski. W najmniejszym stopniu stres związany z pracą odczuwają zaś mieszkańcy wschodniej i południowej Polski5. Praca aż 12% menedżerów biorących udział w badaniu firmy Sedlak & Sedlak, przeprowadzonym
w 2018 r., charakteryzuje się chronicznym wysokim poziomem stresu. Do czynników najczęściej wywołujących napięcie u osób na wysokich stanowiskach należą: zbyt duże obciążenie pracą (80%), myślenie o stanie własnego zdrowia (45%), niejasno zdefiniowany zakres obowiązków (20%), relacje interpersonalne (16%) oraz konflikt wartości i braku poczucia kontroli (15%). Szacuje się, że nawet 45% zwolnień może być branych z powodu chorób wywołanych stresem przekazywanym przez przełożonych. Zbyt duże i długotrwałe napięcie nerwowe wywołane pracą powoduje w pierwszej kolejności utratę satysfakcji, pojawienie się trudności w podejmowaniu decyzji, postrzeganie większości sytuacji jako zagrożenia, ograniczenie mobilizacji, obniżenie koncentracji, pogorszenie stosunków ze współpracownikami oraz obniżenie kreatywności. Następnie pojawić się mogą: przygnębienie, pesymizm, problemy z koncentracją, a w efekcie spadek chęci i skuteczności w wykonywaniu obowiązków. Ich następstwem jest bardzo często pogarszające się samopoczucie i pojawianie się symptomów wielu groźnych chorób fizycznych i psychicznych. – Choć istnieje wiele metod walki ze stresem w pracy menedżerów, dobrym rozwiązaniem jest również nieustanne ćwiczenie opanowania i cierpliwości oraz rzeczowa analiza sytuacji i własnych celów zawodowych. Bardzo przydatne w wielu przypadkach są również umiejętności związane z zarządzaniem czasem, zmianą czy zespołem. Wpływają one bowiem na sprawne podejmowanie decyzji, wykonywanie działań czy dokonywanie wyborów, co w znacznym stopniu obniża poziom zawodowego napięcia nerwowego – dodaje Grzegorz Święch. Współcześnie, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, wyższe stanowiska menedżerskie obarczone są ryzykiem uzależnień wynikającym
Gazeta Ubezpieczeniowa nr 21 (1046) 20–26 maja 2019
www.gu.com.pl
18
ZDROWIE
RZECZNIK FINANSOWY
Świadczący nieodpłatną opiekę zasługuje na odszkodowanie Sąd Najwyższy rozstrzygnie rozbieżności w orzecznictwie dotyczące tego, czy ubezpieczyciel powinien wypłacać odszkodowanie z tytułu nieodpłatnej opieki osoby bliskiej nad poszkodowanym np. w wypadku komunikacyjnym. Odpowiedni wniosek do SN skierował Rzecznik Finansowy.
R
zecznik stoi na stanowisku, że nieodpłatna opieka nad poszkodowanym, świadczona przez członka rodziny czy przez inną osobę, wymaga zrekompensowania za pomocą odszkodowania stanowiącego ekwiwalent wartości pracy wykonanej przez opiekuna. – Taki pogląd przez lata nie budził wątpliwości. Niestety, w ostatnim czasie poszkodowani zaczęli skarżyć się do nas, że zakłady ubezpieczeń odmawiają wypłat z tego tytułu. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w sporach sądowych, rozstrzyganych niestety w różnorodny i rozbieżny sposób. Stąd, dbając o ujednolicenie linii orzeczniczej, zdecydowałam o złożeniu wniosku o uchwałę do Sądu Najwyższego – mówi Aleksandra Wiktorow, Rzecznik Finansowy. We wniosku do Sądu Najwyższego RF zadaje następujące pytanie prawne: „Czy poszkodowanemu, który doznał uszkodzenia
między innymi z poziomu odczuwanego stresu. Coraz więcej liderów sięga po używki. Problem staje się zatem bardziej zauważalny, szczególnie że presja społeczna wymusza na organizacjach podejmowanie skutecznych działań, mających przeciwdziałać wykorzystywaniu przez zatrudnionych tak niebezpiecznych jak używki „narzędzi” pracy i sposobom radzenia sobie ze stresem. Praca menedżera to wymagające pasmo ważnych projektów, terminów, spotkań z różnymi osobami, które wielokrotnie oczekują niemożliwego. Zaangażowanie w pracę, poczucie jej sensu i chęć do jej dalszego wykonywania mogą jednak w przypadku osób na wysokich stanowiskach przegrać walkę z funkcjonowaniem w nieustającej zmianie, z poziomem związanego z tym stresu, na jaki są one narażone każdego dnia, i nieuniknionymi jego konsekwencjami dla zdrowia fizycznego i psychicznego. W czasach, w których większość pracowników jest zestresowana, spora część nie widzi sensu wykonywanej pracy i nie jest z niej zadowolona, a firmy z różnych sektorów i branż boleśnie odczuwają skutki niedoboru kadr, zaangażowanie organizacji i ich troska o zdrowie, kondycję fizyczną i samopoczucie
Aleksandra Wiktorow ciała lub rozstroju zdrowia, przysługuje na podstawie art. 444 § 1 k.c. odszkodowanie z tytułu kosztów opieki sprawowanej nad nim nieodpłatnie przez osoby bliskie?”. Rzecznik uważa, że odpowiedź na to pytanie powinna brzmieć twierdząco. – Naprawienie szkody osobowej wynikającej z czynu niedozwolonego obejmuje finansową rekompen-
zatrudnionych, szczególnie menedżerów, to już konieczność. Postawienie na dedykowane programy szkoleniowe, które niekoniecznie poprawiają kompetencje stricte zawodowe, a raczej uczą, jak radzić sobie ze stresem czy delegować zadania, wraz z odpowiedzialnością za nie, w ręce podwładnych, może przynieść zaskakujące efekty. Świadome przedsiębiorstwo to świadomi menedżerowie, a świadomi menedżerowie to świadomi pracownicy. Jeśli zatem organizacja skupi się na przekazywaniu odpowiedniej wiedzy z zakresu zdrowia i radzenia sobie w codziennych sytuacjach stresowych, może osiągnąć zamierzony cel, którym w tym przypadku będzie sprawne funkcjonowanie, rozwój i osiąganie sukcesów przy wspólnym zaangażowaniu zdrowego i świadomego grona pracowników. Warto zatem pamiętać, że dobry menedżer to zdrowy menedżer i dlatego warto dbać o jego zdrowie i samopoczucie. Nowe Motywacje 1 2
bit.ly/2BzfJA9/ bit.ly/2YdbS44 3 bit.ly/2Lwet7P 4 bit.ly/2vLDeSH 5 bit.ly/2VQgJed
satę za poświęcony przez bliskich poszkodowanego czas i wysiłek. Od decyzji samego poszkodowanego zależy, czy do opieki zaangażuje odpłatnie osobę obcą czy skorzysta z pomocy domownika lub innej osoby bliskiej, która będzie ją sprawować nieodpłatnie, poświęcając przy tym swój czas – wyjaśnia Aleksander Daszewski, radca prawny w Biurze Rzecznika. Podkreśla, że całkowicie zrozumiałe jest, że osoba poszkodowana (szczególnie dzieci) zdecydowanie woli, aby opiekę nad nią sprawowali jej najbliżsi, a nie zatrudniona w tym celu obca osoba. Z kolei bliscy są skłonni zrezygnować z innych zajęć i poświęcić swój czas, kosztem np. urlopu, odpoczynku, nauki itp., w celu zapewnienia poszkodowanemu troskliwej opieki. – Kwestię wartości pracy na rzecz gospodarstwa domowego porusza się w badaniach naukowych od około 100 lat. Ze zdumie-
Aleksander Daszewski niem przyjmujemy próby kwestionowania jej znaczenia przez ubezpieczycieli, którzy w swą misję mają wpisane działania pomocowe na rzecz osób dotkniętych przez los – mówi Aleksander Daszewski. Z przypadków analizowanych przez Rzecznika wynika, że roszczenia przedstawiane przez klientów trudno traktować jako wygórowane.
INTER POLSKA
Ochrona prawna dla podmiotów leczniczych Inter Polska wprowadza nową wersję ubezpieczenia Inter Ochrona Prawna. Nowy wariant polisy jest skierowany do podmiotów leczniczych. To pierwsza taka polisa w Polsce, zapewniająca szeroki zakres porad prawnych oraz pokrycie kosztów obsługi prawnej podczas sporów związanych z funkcjonowaniem podmiotu leczniczego.
S
tandardem na rynku w przypadku polis asysty prawnej dla podmiotów leczniczych jest zwykle tylko infolinia i pokrycie kosztów ochrony prawnej. – My zdecydowaliśmy się rozszerzyć zakres polisy dodatkowo o porady prawne dotyczące wszystkich gałęzi prawa, prócz celnego, dewizowego i zamówień publicznych. To zupełna nowość na rynku. Do tego opinie prawne na piśmie, sygnowane przez adwokata lub radcę prawnego, porady związane z prawem podatkowym, wideoporady, zwrot kosztów pełnomocnika i kosztów sądowych. Dzięki dwóm wariantom ubezpieczenia możemy dostosować ochronę do rzeczywistych potrzeb. Medyk musi znać się na medycynie, nie na prawie, dlatego zdecydowaliśmy się przygotować bardzo szeroki zakres świadczeń, który maksymalnie uprości codzienne funkcjonowanie podmiotów medycznych w zakresie ochrony prawnej i pozwoli skupić się na tym, co najważniejsze, czyli na leczeniu pacjentów – mówi Andrzej Twardowski, dyrektor Biura Ubezpieczeń Medycznych i OC Inter Polska.
Asysta Prawna Grupa Nowe Motywacje opracowała pogłębiony materiał opisujący zagadnienie zdrowia współczesnych polskich menedżerów i działań, jakie już realizują i mogą podejmować organizacje, by pozytywnie i efektywnie wpływać na kondycję psychiczną i fizyczną zatrudnionych. White Paper „Dlaczego menedżerowie ledwo żyją? Zdrowie polskiego menedżera a jego odpowiednia edukacja” można pobrać bezpłatnie ze strony nm.com.pl
– W jednej ze spraw poszkodowany żądał pokrycia kosztów opieki według stawki 8 zł za godzinę. Tymczasem ubezpieczyciel, choć świadczenie przyznał, to zastosował stawkę na poziomie 5 zł. Dla porównania, jak ustalił sąd, w okolicach miejsca zamieszkania poszkodowanego koszt tego rodzaju opieki kształtował się w granicach 10 zł za godzinę – mówi Aleksander Daszewski. Prawnicy RF przypominają, że obowiązek wypłaty odszkodowania za szkody na mieniu z polisy OC sprawcy wypadku nie budzi wątpliwości. Na potwierdzenie przywołują wyrok Sądu Najwyższego z marca 2018 r. (II CNP 32/17). Nie ma przy tym znaczenia, czy poszkodowany naprawi np. samochód i poniesie w związku z tym koszty czy też nie. Bez względu na decyzję poszkodowanego ubezpieczyciel ma zrekompensować szkodę, opierając się na obiektywnym poziomie cen i usług koniecznych do dokonania naprawy. Zdaniem Rzecznika Finansowego, analogiczna zasada powinna też mieć zastosowanie do szkód osobowych. Od 2003 r. Sąd Najwyższy 20 razy podejmował orzeczenia na wniosek Rzecznika. W 19 przypadkach podzielił jego zapatrywanie na rozstrzyganą sprawę. W sumie RF złożył do SN 22 wnioski (wliczając w to najnowszy). ■
W ramach ubezpieczenia Inter Ochrona Prawna dla Podmiotów Leczniczych dostępne są dwa rodzaje świadczeń: Asysta Prawna i Ochrona Prawna. Pierwsze zapewnia szybką pomoc w przypadku wystąpienia problemu prawnego, a także pomoc adwokata w konkretnej sprawie. Ubezpieczony może skorzystać z 24h infolinii prawnej, w ramach której otrzyma wzory pism, weryfikację dokumentów, informacje o kosztach
sporów i procedurach sądowych, aktach prawnych, danych teleadresowych sądów, prokuratur, kancelarii, notariuszy i pomoc w ustanowieniu pełnomocnika. Dodatkowo polisa w pełnym wariancie gwarantuje możliwość otrzymania porady prawnej dotyczącej wszystkich gałęzi prawa, w tym podatkowego, z wyłączeniem prawa celnego, dewizowego i zamówień publicznych. W zakres polisy wchodzą też wideoporady oraz przygotowanie dokumentów i opinii prawnych na piśmie sygnowanych przez adwokata lub radcę prawnego.
Ochrona Prawna Drugi rodzaj świadczeń pokrywa (w zależności od wyboru wariantu ubezpieczenia) m.in. koszty wynagrodzenia adwokata lub radcy prawnego, również na etapie poprzedzającym postępowanie sądowe, koszty sądowe łącznie z należnościami dla świadków i biegłych, koszty mediacji pozasądowej i tłumaczenia dokumentów, koszty wynagrodzenia pełnomocnika strony przeciwnej w przypadku zasądzenia tych kosztów od ubezpieczonego, koszty w postępowaniu przed organami administracji państwowej i samorządowej. W przypadku wariantu pełnego podmiot leczniczy zyskuje więc szeroką pomoc i zwrot kosztów prawnych w zakresie m.in. sporów z NFZ, spraw karnych, pracowniczych, dotyczących ubezpieczeń społecznych oraz związanych z nieruchomością, w której wykonywana jest działalność lecznicza podmiotu. ■