4 minute read

Jest tylko teraz

Roch Czerwiński Z miłości do krążka

jest tylko teraz

Advertisement

„rano kiedy ziewam, nagle mnie olśniewa, że jest tylko teraz, że mam tylko teraz, że musimy dzisiaj” - śpiewa krzysztof zalewski w tegorocznym singlu promującym Męskie Granie. Słowa te, choć może wydają się banalne, są doskonałym odbiciem atmosfery wydarzeń, których doświadczamy w ostatnich miesiącach. Niestabilność filarów naszego świata zmusza nas do życia chwilą, bycia tu i teraz oraz wielkiej ostrożności w snuciu planów na przyszłość. Myślę, że idea zarówno utworu, jak i tegorocznej festiwalowej trasy koncertowej Męskiego Grania doskonale zawiera się w tym krótkim dwuwersie. Potwierdzając tym samym wrażliwość artystów i istotność muzyki, która jest czymś znacznie większym niż zlepek dźwięków i słów.

Męskie Granie, czyli organizowany przez markę Żywiec letni cykl muzycznych festiwali, które co roku odbywają się w największych polskich miastach, od pierwszej edycji ewoluują z każdą kolejną odsłoną, zyskując coraz większą popularność i wiernych fanów. To muzyczne wydarzenie, które urzekło również mnie, jest jednym z najważniejszych i wyczekiwanych momentów wśród odbiorców popkultury w naszym kraju. Trasa koncertowa Męskiego Grania trwa przez całe lato, swój początek wiąże zawsze z pierwszymi dniami wakacji, a zamyka ją koncert, który odbywa się w ostatni weekend sierpnia w Żywcu. Każda edycja ma swoich muzycznych liderów, wybranych spośród artystów, którzy w danym roku zyskali największą sympatię słuchaczy. Wspólnie nagrywają oni utwór, będący hymnem Męskiego Grania.

Na festiwalowych scenach zobaczyć możemy zarówno czołowe nazwiska polskich wykonawców, jak i tych, którzy są na początku muzycznej wędrówki i walczą o to, by dotrzeć do szerszego grona odbiorców. W tym roku koncerty zaplanowano w 8 miastach, w każdym z nich po dwa – w piątki i w soboty. Co roku występy są rejestrowane, a z uzyskanych nagrań powstaje płyta, która sprzedaje się w bardzo dużych nakładach. Warto podkreślić, że koncerty te, regularnie cieszą się na tyle ogromną popularnością, że bilety znikają w oka mgnieniu. Nie inaczej było i w tym roku. Wejściówki na imprezę w większości miast znikały w ciągu paru minut, a wielu zainteresowanych musiało obejść się smakiem. Ja zostałem szczęśliwym nabywcą biletu na piątkowy koncert w Katowicach, który odbył się na Lotnisku Muchowiec przy Dolinie Trzech Stawów.

Gdy przybyłem na miejsce, moim oczom ukazał się wielki areał ozdobiony w biało-niebiesko-czerwone barwy Męskiego Grania. Pełno balonów, najrozmaitszych dekoracji, ozdób, stanowisk sklepowych, miejsc by zjeść najróżniejsze jedzenie, aż w końcu sceny – dwie małe i jedna duża, a wręcz ogromna scena. Dzięki rozległej przestrzeni, ludzie nie gromadzili się w jednym miejscu, a rozproszeni byli na terenie całego lotniska – każdy znalazł miejsce i zajęcie dla siebie.

O godzinie 18:00, gdy na główną scenę wyszli pierwsi artyści, tłum zaczął koncentrować się w jednym punkcie. Jako pierwsi wystąpili – Smolik i Kev Fox, dając niesamowity zastrzyk energii wszystkim festiwalowiczom. Później swój koncert zagrał Król, a następnie zaśpiewała kontrowersyjna i bezkompromisowa Maria Peszek, która poniosła swoimi wykonaniami całą publikę zgromadzoną na Muchowcu. Jak zwykle występ tej artystki był nie tylko muzyczną ucztą, ale doświadczeniem egzystencjalnym, zmuszającym do refleksji nad codziennością i wydarzeniami rozgrywającymi się obok. Artyści nie dawali odpocząć słuchaczom, ponieważ kolejny punkt koncertu stanowiła prezentacja wyjątkowego projektu – Tribute to Krzysztof Krawczyk, podczas którego wystąpiła Orkiestra Wojtka Urbańskiego i zaproszeni goście, wykonujący wspólnie największe przeboje jednej z najbardziej znanych gwiazd polskiej sceny muzycznej.

Następnie przyszedł czas na finał… Zakończyły się koncerty na mniejszych scenach, więc oczy całej publiki były skupione na największej scenie, gdzie pojawił się Dawid

fot. Jan Oborski

Podsiadło. Swoimi utworami porwał wszystkich fanów muzyki, którzy wraz z nim śpiewali w głos ulubione utwory. Podsiadło rozkochał w sobie publikę, szczególnie wykonaniem ubiegłorocznego hymnu Męskiego Grania pt. „I ciebie też, bardzo”, który w oryginalnej wersji nagrał wraz z Darią Zawiałow i Vito Bambino.

Zwieńczeniem dwudniowych koncertów, jak co roku i w każdym mieście, był koncert Orkiestry Męskiego Grania, którą tworzą coroczni przedstawiciele trasy, występując ze specjalnym repertuarem, na który składają się „klasyki” polskiego rocka i inne, ważne polskie utwory, wybrane przez muzyków. W tym roku Orkiestrę utworzyli Krzysztof Zalewski, duet Kwiat Jabłoni, a także przedstawiciel środowiska hip-hopowego - Bedoes. Wykonali między innymi takie szlagiery jak: „Mój jest ten kawałek podłogi” czy „Dzieci wybiegły”, a także zaangażowane społecznie i politycznie: „Nie pytaj o Polskę” oraz „Polskie Tango”. Na zakończenie odśpiewali tegoroczny hymn pt. „Jest tylko teraz”, czyli utwór o bardzo pozytywnym brzmieniu. W odróżnieniu od poprzednich singli Męskiego Grania, utwór jest pozbawiony rockowego brzmienia, a zamiast tego ma delikatny, przyjemny wydźwięk, przywodzący na myśl piosenkę z bajki dla dzieci. Melodia współgra z tekstem, a zwłaszcza z powtarzanymi słowami refrenu: „Nie ma co się bać!”. Słowa, niczym modlitwa, mogą zaklinać niezwykle trudną, obecną sytuację na świecie.

Popularności Męskiego Grania upatruję w wielu walorach tego muzycznego wydarzenia. W nawale zmartwień i lęku o niepewną przyszłość potrzebne jest nam coś, co napawa optymizmem, daje poczucie stabilizacji i ciągłości świata, daje cień nadziei na każdy kolejny dzień. Muzyka Męskiego Grania wszystko to zapewnia, nawet jeśli nie możemy słuchać jej na żywo, podczas koncertów, to pozostają nagrania, płyty, których możemy słuchać, zawsze wtedy, kiedy jest nam źle. I wracać myślami do lata…

This article is from: