2 minute read
Pies przewodnik wsparciem osoby niewidomej
pies przewodNik
wsparciem osoby niewidomej
Advertisement
Iwona Włodarczyk
Niewidomi, ociemniali i niedowidzący tak jak osoby z innymi niepełnosprawnościami starają się na wszelkie sposoby aktywnie uczestniczyć w codziennym życiu, a jedną z takich aktywności jest wyjście z domu i dotarcie np. do urzędu, na zakupy, spacer, na wystawę rzeźby, do kina, na wizytę w przychodni czy wyjazd na wczasy oraz turnus rehabilitacyjny. Są miejsca, do których niewidomi idą bezpiecznie bez pomocy osób trzecich, wykorzystując w tym celu białą laskę, lecz takich „bezpiecznych” szlaków jest niewiele. Do wielu innych miejsc docierają z pomocą np. kogoś bliskiego lub osobistego asystenta.
Priorytetem wszystkich wędrówek jest bezpieczeństwo osoby z dysfunkcją wzroku, a to zapewnia jej również pies przewodnik. Jednym z takich pracujących psów jest Promyk, którego ociemniałej mieszkance Chybia Małgorzacie Kapias przekazała Fundacja Vis Maior z Warszawy. Marzenie Małgorzaty spełniło się, a o tym, jaką drogę musiała pokonać i jak obecnie wygląda jej współpraca z Promykiem, na moją prośbę postanowiła opowiedzieć czytelnikom naszego czasopisma.
Iwona Włodarczyk: Co spowodowało, że rozpoczęłaś starania ukierunkowane na otrzymanie psa przewodnika?
Małgorzata Kapias: Niezależność. Bardzo chciałam sama pójść do kościoła czy fryzjera, ale bałam się ruchliwej drogi bez pobocza, a jeszcze bardziej przejazdu kolejowego w centrum, gdzie łatwo zwichnąć nogę. Nigdy go nie przekroczyłam bez osoby towarzyszącej. Marzyłam o psie, odkąd zaczęłam tracić wzrok, ale miałam owczarka szkockiego collie, więc to pragnienie było stłumione, bo dwa duże psy w domu są trochę problematyczne. Kiedy jednak Nicola z wiekiem zaczęła upadać na zdrowiu, coraz częściej o tym myślałam.
Jakie warunki musiałaś spełnić, aby doszło do wymarzonego finału?
Mam taką zasadę, że co roku robię sobie postanowienie noworoczne i kiedy zaczęło do nas docierać, że Nicola niedługo odejdzie, postanowiłam w 2021 r. poczynić starania o psa. Pomyślałam sobie - co ma być, to będzie, i w styczniu złożyłam wniosek. Zostałam zaproszona do fundacji na rekrutację, gdzie była rozmowa z psychologiem, trenerem psów i mały egzamin z orientacji przestrzennej. Niestety poległam na dużym nieudźwiękowionym skrzyżowaniu z prawoskrętem. Musiałam doszkolić się w chodzeniu z laską i tutaj ukłon w stronę Wiesi Kopoczek, która migiem załatwiła mi taki kurs i Justyny Płaszczyńskiej, która cierpliwie ze mną chodziła różnymi drogami i trenowała ów nieszczęsny przejazd. Bardzo Wam dziękuję, bo macie dużą zasługę w tym, że mam Promyka. Drugi wyjazd do Warszawy zakończył się sukcesem i zostałam zakwalifikowana. W marcu tego roku byłam na szkoleniu teoretycznym, gdzie połączona grupa z Fundacją Pies Przewodnik została zapoznana z wszystkimi wadami i zaletami posiadania takiego psa, bo to nie tylko wygodne oraz szybkie dotarcie do celu, ale również obowiązki. Porównałabym to do sytuacji z dzieckiem, którym trzeba się opiekować, pielęgnować, dbać o jego zdrowie i dobrą formę. W maju odebrałam telefon z fundacji, że jest dla mnie pies i zaproszenie na dopasowanie. Byłam tak zaskoczona, iż z wrażenia nawet nie spytałam o jego imię czy maść. Dopiero 23 maja dowiedziałam się, że jest to biszkoptowy labrador o imieniu Promyk. Mam wrażenie, że od pierwszej chwili przypadliśmy sobie do gustu i dopasowaliśmy się pod każdym względem. Od razu został ustalony termin praktycznego szkolenia na 6 czerwca, kiedy to rozpoczęła się nasza współpraca. Od pierwszego dnia Promyk mieszkał ze mną w hotelu, razem chodziliśmy na posiłki, sama