FANNY VAUCHER
POLSKIE PIGUŁKI POLISH PILLS
FANNY VAUCHER
POLSKIE PIGUŁKI POLISH PILLS
Table des matières / Spis treści / Table of Contents 9
Introduction / Wstęp / Introduction
24
Où suis-je ? / Gdzie ja jestem? / Where am I?
26
Sur la tombe de quel poète ? / Na grób którego poety? / To which poet’s grave?
28
Où sont les lentilles ? / Gdzie jest soczewica? / Where are the lentils?
29
Pourquoi les oiseaux crient tous ensemble au crépuscule ? / Dlaczego o zmierzchu wszystkie ptaki robią taki harmider? / Why do all the birds make such a noise at dusk?
30
Pourquoi est-ce que comment ? / Ale jak to? Dlaczego? / How? When? And why?
32
Comment peut-on être (autant) nationaliste ? / Jak można być (aż takim) nacjonalistą? / How can anyone be (such) a nationalist?
36
Tu sors ? / Wychodzisz? / Are you going out?
38
C’est écrit quoi, là ? / Co tu jest napisane? / What does it say?
40
Pourquoi ça s’appelle des « bars à lait » ? / Dlaczego bary mleczne tak się nazywają? / Why are they called “milk bars”?
41
Tu prends un café, avec ta photocopie ? / Chcesz kawę do kserówek? / Do you want coffee with your photocopy?
42
Et on est où, là, par rapport au ghetto ? / A gdzie to jest w stosunku do getta? / Where is this in relation to the ghetto?
46
Pourquoi le polonais ne s’écrit pas en cyrillique ? / Dlaczego w Polsce nie pisze się cyrylicą? / Why isn’t Polish written in cyrillic?
48
Comment on dit « bande dessinée » en polonais ? (Part 1) / Jak się mówi „komiks” po polsku? (Część 1.) / How to say “comics” in Polish? (Part 1)
52
Pourquoi il y a des porte-drapeaux sur chaque maison ? / Dlaczego na każdym domu jest uchwyt na flagę? / Why is there a flag holder on every house?
53
Pourquoi les corneilles sont grises ? / Dlaczego wrony są szare? / Why are the crows grey?
54
Nostalgie communiste ? / Nostalia za PRL-em? / Communist nostalgia?
58
Pourquoi ça s’appelle « truc italien » ? / Dlaczego to się nazywa „włoszczyzna”? / Why is this called “Italian stuff”?
60
C’est quoi toutes ces sirènes ? / O co chodzi z tymi syrenkami? / What’s the deal with all those mermaids?
62
Pourquoi il y a des antivols sur l’huile d’olive ? / Dlaczego na oliwie z oliwek są klipsy chroniące przed kradzieżą? / Why are there anti-theft devices on olive oil?
64
Elle a quoi, l’eau du robinet ? / Co jest w wodzie z kranu? / What’s in the tap water?
66
Pourquoi tellement de gens ont les mêmes prénoms ? / Dlaczego tylu ludzi ma takie same? / Why do so many people have the same name?
68
Il y a un immeuble derrière cette pub ? (Part 1) / Czy za tą reklamą jest jakiś budynek? (Część 1.) / Is there a building behind that advertisement? (Part 1)
70
Pourquoi les films sont « lus » et pas doublés ? / Dlaczego filmy mają lektorów, a nie są dubbingowane? / Voice-over? What’s wrong with dubbing? 4
72
Qui a importé en Pologne des thermomètres qui ne descendent que jusqu’à –10° (qui montent jusqu’à 50°) ? / Kto sprowadził do Polski termomentry, które nie pokazują temperatury niższej niż –10°C (ale za to dochodzą do 50°C)? / Who had the bright idea to import thermometers which only go as low as –10° C (but go as high as 50°C)?
73
Pourquoi ce quartier s’appelle Praga ? / Dlaczego ta dzielnica nazywa się Praga? / Why is this ditrict called Praga?
74
De quoi souffraient les bergers polonais du XIXe siècle ? / Co gryzło XIX-wiecznych polskich pasterzy? / What was eating those Polish shepherds in the 19th century?
76
C’est quoi le contraire de l’architecture stalinienne ? / Co jest przeciwieństwem architektury stalinowskiej? / What’s the opposite of Stalinist architecture?
78
Où s’en vont les vieux néons ? / Dokąd odchodzą stare neony? / What happens to all the old neon lights?
80
Pourquoi il y a autant de restaurants végétariens à Varsovie ? / Skąd w Warszawie tyle wegetariańskich restauracji? / Why does Warsaw have so many vegetarian restaurants?
82
Il y a un immeuble derrière cette pub ? (Part 2) / Czy za tą reklamą jest jakiś budynek? (Część 2.) / Is there a building behind that advertisement? (Part 2)
84
C’est quoi ces énormes trucs éblouissants dans le ciel ? / Co to za olbrzymy świecą na niebie? / What are those giant things up there in the sky?
86
Quel mot rime avec « Vistule » ? (Part 1) / Co się rymuje z „Wisła” (Część 1.)? / What rhymes with “Vistula”? (Part 1)
92
Donc les filles n’aiment pas les ours ? (Part 1) / A więc dziewczyny nie kochają niedźwiedzi? (Część 1.) / So girls don’t love bears? (Part 1)
94
À quoi ressemblait l’amitié d’Alina Szapocznikow ? / Do czego była podobna rzeźba Przyjaźń Aliny Szapocznikow? / What did Alina Szapocznikow’s ‘frendship’ look like?
96
Pourquoi les nuages restent au-dessus de Varsovie ? / Dlaczego Warszawę ciągle zasnuwają chmury? / Why are there always clouds over Warsaw?
98
Pourquoi le Kino Femina s’appelle « Femina » ? / Dlaczego kino Femina nazywa się „Femina”? / Why is the Femina cinema called “Femina”?
100
Est-ce qu’il y a des noms pour ces arrière-cours ? / Czy takie podwórza mają jakąś nazwę? / Is there a name for this kind of back courtyard?
102
Elles ont pris quoi les artistes polonaises ? / Czy te polskie artystki coś brały? / What are all these Polish artists on?
104
Mais qu’est-ce qui met les grands-mamans en colère ? (Part 1) / Co tak złości staruszki? (Część 1.) / What makes all the old ladies so angry? (Part 1)
106
Est-ce que les routes ont été construites autour des trams ? / Czy ulice zostały zbudowane wzdłuż torów tramwajowych? / Which came first: The streets or the trams?
110
Donc les filles n’aiment pas les ours ? (Part 2) / A więc dziewczyny nie kochają niedźwiedzi? (Część 2.) / So girls don’t love bears? (Part 2)
112
Est-ce qu’il y a quelqu’un-e qui s’occupe des 18 chats du sous-sol du Palais de la Culture et de la Science ? / Czy ktoś się zajmuje 18 kotami, które mieszkają w podziemiach Pałacu Kultury i Nauki? / Is there anyone who takes care of the 18 cats who live in the basement of the Palace of Culture and Science?
116
Ça vous fait pas bizarre d’acheter vos buraki chez Carrefour ? / Nie czujecie się dziwnie, kupując buraki w Carrefourze? / Don’t you feel weird buying your beetroot in Carrefour? 5
118
Je suis rond ou triangle ? / Jestem kółkiem czy trójkątem? / Am I a circle or a triangle?
120
Y a pas d’argent pour réparer les sirènes ? / Czy miasta nie stać na renowację syrenek? / Why is there no money for the mermaids?
122
On parle bien du même ? / Czy my mówimy o tej samej osobie? / Are we even talking about the same person?
124
Comment on dit « Pologne » en vietnamien ? / Jak się mówi „Polska” po wietnamsku? / How do you say “Poland” in Vietnamese?
126
Quel mot rime avec « Vistule » ? (Part 2) / Co się rymuje z „Wisła” (Część 2.)? / What rhymes with “Vistula”? (Part 2)
130
Quel est le plus grand pays du monde ? / Który kraj jest największy na świecie? / What’s the world’s biggest country?
132
Pourquoi les gens sont si friands de glaces en hiver ? / Dlaczego ludzie jedzą lody zimą? / Why do they eat ice-cream in Winter?
134
Qui a peur des petits meublés ? (Part 1) / Kto się boi umeblowanych mieszkanek? (Część 1.) / Who’s afraid of small furnished flats? (Part 1)
140
Vous êtes sûrs que le soleil existe encore au-dessus de ce couvercle gris ? / Jesteście pewni, że nad tą szarą zasłoną nadal jest słońce? / Are you sure there’s sun above that grey veil?
142
Qui a peur des petits meublés ? (Part 2) / Kto się boi umeblowanych mieszkanek? (Część 2.) / Who’s afraid of small furnished flats? (Part 2)
144
Comment on dit « gueule de bois » en polonais ? / Jak się mówi „kac” po polsku? / How do you say “hangover” in Polish?
146
Quel est la couleur du printemps (et l’origine de toutes ces fleurs) ? / Jaki jest kolor wiosny (i skąd się biorą te wszystkie kwiaty)? / What is the colour of spring (and where do all those flowers come from)?
148
Pourquoi c’est illégal de boire de l’alcool dans la rue ? (Part 1) / Dlaczego picie alkoholu na ulicy jest nielegalne? (Część 1.) / Why is it illegal to drink alcohol in the street? (Part 1)
150
Quelle est la différence entre le polonais et le navajo ? / Jaka jest różnica między językiem polskim a językiem Indian Navaho? / Time for a riddle! What is the difference between Polish and the Navajo language?
154
Pourquoi c’est illégal de boire de l’alcool dans la rue ? (Part 2) / Dlaczego picie alkoholu na ulicy jest nielegalne? (Część 2.) / Why is it illegal to drink alcohol in the street? (Part 2)
156
Est-ce qu’on peut mettre ce qu’on veut dans les pierogi ? / Czy pierogi można robić z czym się chce? / Can you fill pierogi with whatever you want?
158
Pourquoi on dit que les Polonais-e-s sont pessimistes ? / Dlaczego mówi się, że Polac to pesymiści? / Why do they say that Poles are pessimists?
159
Pourquoi il n’y a pas de volets aux fenêtres ? (Part 1) / Dlaczego w oknach nie ma okiennic? (Część 1.) / Why are there no shutters on the windows? (Part 1)
160
Peut-on gagner dans plusieurs catégories ? / Czy można zwyciężyć w wielu kategoriach naraz? / Can you win in multiple categories?
162
Pourquoi il n’y a pas de volets aux fenêtres ? (Part 2) / Dlaczego w oknach nie ma okiennic? (Część 2.) / Why are there no shutters on the windows? (Part 2)
166
Comment ça « tu poses trop de questions » ? / Jak to: „zadajesz za dużo pytań”? / What do you mean: “you ask too many questions”?
6
167
C’est vrai que « l’espoir est mère des imbéciles » est un proverbe polonais ? / Czy to prawda, że „nadzieja jest matką głupich” to polskie przysłowie? / Is it true that “hope is the mother of all fools” is a Polish proverb?
168
C’est quel arrêt de tram, pour la jungle ? / Na którym przystanku muszę wysiąść, żeby dojechać do dżungli? / Which tram stop leads to the jungle?
170
Qui est cette femme en colère sur les murs de la ville ? / Kim jest ta rozzłoszczona pani na ścianach warszawskich budynków? / Who’s this angry lady painted on the walls of Warsaw?
172
Qui sont les vendeuses et les vendeurs de rue ? / Kim są uliczni sprzedawcy? / Who are the street sellers?
174
« Urodziny » ou « Imieniny » ? / Urodziny czy imieniny? / “Urodziny” or “Imieniny”?
176
Pourquoi l’été polonais colle à la peau ? / Dlaczego w Polsce latem cali się lepimy? / Why do Polish summers make you end up all sticky?
178
Quel code pour les « dres » ? / Jaki dress code dla dresiarzy? / What’s the dress code for a “dresiarz”?
180
Mon caissier connaît-il le visage d’Anna Smoleńska ? / Czy mój kasjer wie, jak wyglądała Anna Smoleńska? / Can my cashier recognise the face of Anna Smoleńska?
182
Mais qu’est-ce qui met les grands-mamans en colère ? (Part 2) / Co tak złości staruszki? (Część 2.) / What makes all the old ladies so angry? (Part 2)
184
Mais pourquoi le reste du monde est pas en train de croquer des graines de tournesol ? / Dlaczego cała reszta świata nie łuska teraz ziaren słonecznika? / Why isn’t everybody else crunching sunflower seeds?
186
Comment ça se fait que je savais même pas que les épouses juives portaient des perruques ? / Jak ja mogłam nie wiedzieć, że żydowskie mężatki nosiły peruki? / Jewish women wear wigs once they’re married?! I didn’t know that!
188
Je te ressers un peu d’oberżyna ? (Part 1) / Chcesz dokładkę oberżyny? (Część 1.) / Do you want another helping of oberżyna? (Part 1)
190
Pourquoi les caissières ont pas la monnaie ? / Dlaczego kasjerzy nie mają drobnych? / Why don’t the cashiers have any change?
192
Salut, ça va ? / Cześć, jak się masz? / Hello, how are you?
193
Ça joue ou bien ? / Wszystko gra, prawda? / Everything’s all right, right?
196
Les borowiki sont beaucoup plus durs à trouver que les koźlaki ? / Czy borowiki trudniej znaleźć od koźlaków? (Pytam, bo są trzy razy droższe) / Are borowiki three times harder to find than koźlaki? (Given that they’re three times as expensive)
195
Je te ressers un peu d’oberżyna ? (Part 2) / Chcesz dokładkę oberżyny? (Część 2.) / Do you want another helping of oberżyna? (Part 2)
196
À quoi ressemble octobre à Varsovie ? / Zagadka: co przypomina polski październik? / Time for another riddle: what does a Polish October look like?
198
Pourquoi les Polonais sont ne peuvent pas ne pas être romantiques? / Dlaczego Polacy są nie mogą nie być romantykami? / Why Poles are will never be anything other than romantics?
7
INTRODUCTION Ton blog s’appelle Pilules polonaises, et la question accompagnant ce titre est la suivante : est-ce que c’est vrai qu’il y a des pilules qui font devenir polonais-e ? Après avoir habité à Varsovie pendant une année, peux-tu spéculer sur la recette de ces pilules ? Ha, ha, ha, ça c’est une question qui sent la poudre ! Tout d’abord, cette histoire de pilules m’est venue en découvrant que je transportais avec moi celles qu’on voit en photo sur l’en-tête du blog, qui sont comme le drapeau polonais. Et ces pilules sont… des antidouleur ! Aujourd’hui, après un an, il en reste encore une dans la tablette. Ça n’a donc pas été atrocement douloureux. Ensuite, il y a beaucoup de gens qui appellent mes « articles » de blog des « pilules », et ils disent que je leur sers des petites doses de Pologne. Des gens m’écrivent que je leur fais aimer la Pologne, pilule après pilule. Je suis une bonne pharmacienne, alors ! C’est un peu tout et n’importe quoi, cette histoire de pilules, mais si je devais composer moi-même la chimie de pilules polonaises, j’y mettrais pour sûr une dose d’autodérision, une de romantisme, une de pessimisme, une de minutie et une de courage. Le reste serait secret et mauvais pour la santé. Une chose qui m’intéresse, c’est la position que tu prends en dessinant ce blog. Qui es-tu : une ethnologue découvrant les coutumes, l’histoire et la vie d’un peuple inconnu ? Ou ce blog t’aide-t-il à t’adapter, en quoi il serait alors pour toi une forme de… thérapie ? J’ai commencé à dessiner tout ça de façon complètement irréfléchie et spontanée, complètement biaisée et personnelle, et surtout pour moi-même ; je crois que c’est ma façon d’apprivoiser ce nouvel environnement, oui. Pas une thérapie, mais quand même un besoin : celui de comprendre, et du coup de créer du lien, de m’attacher, d’aimer. Arriver à Varsovie, c’est pas comme arriver à San Francisco, ça se gagne petit à petit, ça s’explore avec patience. Je trouve qu’il faut avoir envie de Varsovie, il faut aller vers cette ville, ne pas s’attendre à ce que ses beautés nous sautent aux yeux. Je dis Varsovie parce que je connais moins le reste de la Pologne, je n’oserais pas en dire plus. Ces choses que j’ai dessinées et écrites, parfois ce sont des questions très sérieuses, parfois des questions absurdes, je ne me pose pas en spécialiste de quoi que ce soit, parfois les réponses que je trouve sont inexactes, parfois cela reste des mystères. C’est un parcours que je fais, et aujourd’hui je peux dire que j’ai beaucoup appris, et que je me sens souvent « à la maison », ici. En suivant le fil psychanalytique, si tes dessins sont des notes sur la société polonaise en tant qu’analysée sur le divan, quel serait ton diagnostic ? Oh non, ce ne serait pas une analyse de la société polonaise, car je suis sur ce divan autant que les sujets que je traite ! On est un peu tous ensemble sur le divan, les gens, la ville, et moi, on parle de nous dans le désordre, et parfois on se laisse aller à transformer la réalité, on se plaint un peu et on rigole beaucoup, et au final le psychanalyste nous trouve plutôt sains. Je crois que j’ai toujours fait état dans ces dessins de mon étonnement, de mes doutes et de ma fascination, mais j’ai essayé de ne pas porter de jugement. De rester ouverte à des réponses inattendues, et de traiter avec humour ce qui pourrait m’agacer. Parce que, après un an, je ne peux toujours pas dire que je connais la société polonaise. Il faudrait toute une vie. Est-ce que tu as vécu le choc culturel dans un sens positif ou négatif ? Peux-tu raconter une anecdote ou un événement qui a provoqué l’étonnement ou la stupéfaction chez toi ? Oui, indéniablement c’était un choc culturel ; ni positif ni négatif, plutôt un tremblement de terre de mon terrain mental habituel, une réévaluation de mes certitudes, une remise en question de ma perception. Sous pleins d’aspects, et bien que j’aie habité dans d’autres pays, je n’avais pas réalisé à quel point c’est différent d’être une personne qui a grandi en 9
Pologne. Il y a des différences légères et drôles : un exemple que j’aime bien c’est celui de l’intonation des gens quand ils parlent : il y a une façon ici de dire « non non pas de problème tout va bien » qui est exactement le ton qu’on utilise en français pour dire « mon dieu qu’est-ce que tu as fait ça va pas du tout comment on va s’en sortir ? » Donc au début, quand j’entendais mon ami parler au téléphone, quelle angoisse, je croyais qu’il y avait tout le temps des drames ! Mais il y a aussi des choses pas légères et pas drôles, comme la difficulté à se projeter dans l’avenir de façon confiante. Là je me réfère au milieu que je fréquente, celui des jeunes artistes et créatifs indépendants. En Suisse, si on a un bon projet artistique, on a confiance en la possibilité de le faire aboutir, de trouver les moyens financiers, on dégote facilement un job en parallèle, en résumé on peut généralement réaliser ses rêves. Ici, c’était un choc d’entendre des jeunes artistes dire que leur projet est impossible parce qu’il n’y aura pas l’argent pour la production, qu’ils survivent avec des mandats pour lesquels ils sont à peine payés (quand ils sont payés), qu’il n’y a pas assez d’argent pour continuer des festivals, et que, au final, pour eux/elles la seule façon de continuer leur art – donc de réaliser leur rêve – c’est de réussir à partir vivre dans un autre pays. Tu as grandi en Suisse, dont les villes sont bien connues pour leur harmonie architecturale, ou pour leurs espaces publics non seulement parfaitement conçus, mais aussi parfaitement réalisés. Dans cette perspective, Varsovie apparaît au contraire comme un chaos, un éclectisme total, où se mélangent des périodes différentes, des esthétiques multiples, des idées et des groupes sociaux variés. En admettant que l’architecture donne une forme à la vie des habitants de la ville, ces formes d’existence en Suisse et en Pologne doivent être complètement différentes. Peux-tu faire une comparaison, en suivant ce fil de l’architecture, des espaces publics et de la vie de la communauté ? Je suis assez d’accord avec toi, oui, en Suisse il y a probablement une homogénéité visuelle, architecturalement – qui pour moi se traduit en général par le fait que je ne vois même pas cette architecture, c’est un décor tranquillement discret –, qui répond effectivement à l’absence de ruptures, de destructions, de guerres. J’ai réalisé en habitant ici que ce décor est indissociable de la mentalité, de la façon dont les gens se construisent, car la Suisse est un pays sans guerre. Qui se souvient de la dernière guerre en Suisse ? Qui habite une ville qui a été bombardée ? Qui a perdu son grand-père dans la guerre ? Depuis ici, effectivement, j’ai réalisé que les Suisses sont un peuple terriblement préservé, et partant serein, placide. Le versant négatif de ceci, c’est la fermeture, bien sûr, d’esprit, de frontière, etc. Et le manque de souplesse. Je trouve qu’ici, cet éclectisme, comme tu dis, se traduit par de la flexibilité, une capacité d’adaptation, d’ouverture à la nouveauté. C’est pas tout noir ou tout blanc, bien sûr, mais il y a quelque chose comme ça. Ce n’est pas pour rien que certains artistes disent ne pas pouvoir vivre en Suisse, qu’ils s’y ennuient, et qu’on parle souvent de Varsovie comme du prochain Berlin, c’est-à-dire un lieu stimulant, en mouvement, en (re)construction. Dans un de tes dessins, tu as illustré une grande déception après t’être rendu compte qu’il n’y a aucune possibilité de se baigner dans la Vistule. Même si c’est évident pour presque tout le monde, les Suisses sont dans ce domaine un cas particulier. Peu de personnes s’imaginent que, par exemple à Zürich, les employés de bureau enfilent leur costume de bain après le travail et reviennent chez eux à la nage ! Je suis certaine que cela transforme une attitude générale envers la vie. Et quand tu penses à Varsovie, est-ce qu’il y a quelque chose dans son paysage qui laisse une aussi forte empreinte sur l’âme et le corps des citoyens ? Oui, c’est un joli exemple, il faut effectivement avoir grandi près des plans d’eau helvétiques pour s’étonner qu’on ne nage pas dans la Vistule, encore une petite claque que je me suis prise ici, quelle naïveté, hein ? J’ai vite compris que dans la plupart des villes du monde c’est la même chose. 10
D’après moi, la grande « empreinte », comme tu dis, ce n’est pas un élément urbain matériel, c’est… l’hiver. À l’Ouest on n’imagine pas l’importance de l’hiver dans la vie ici. Il est comme le personnage central du théâtre des saisons, on parle de sa venue quand il n’est pas là, on s’inquiète de sa mauvaise humeur, on sait qu’il va rester longtemps, on vit caché chez soi pendant son interminable séjour et, quand il est parti, on est tellement soulagé qu’on passe trois mois à célébrer son absence, on enchaîne des nuits blanches de joie sur les plages, et puis on savoure l’automne comme un nectar divin. Pour moi, c’est ce climat – continental – dans son ensemble qui marque le corps et l’âme de la Pologne. J’aime bien ta catégorisation des citoyens selon les moyens de communication qu’ils utilisent. Peux-tu l’expliquer, et aussi ta prédilection pour les utilisateurs de tram ? C’est une préférence pour les trams, pas pour leurs utilisateurs ! J’aime cette posture « moije-suis-tram », parce que pour moi ça reflète un phénomène que je trouve typiquement varsovien de revendication d’appartenance à un quartier. J’adore ces discussions, qui sont pour moi l’équivalent des discussions sur le temps en Suisse (« Il fait beau, hein ? – Oui mais ils annoncent du mauvais pour demain. – Raaaah, mince, déjà que la neige est descendue à 1000 mètres mardi passé. – Mais au moins on a eu beaucoup plus de soleil qu’à Genève, ma sœur m’a dit qu’il a plu tout le week-end. – Je te jure… »). Ici on dit : « Tu habites dans quel quartier, toi ? – Mokotów, près du parc. – Super ! Et tu es tout près du métro ! – Ah oui, moi je pourrais pas habiter dans un endroit loin du métro, c’est l’horreur. – Oui, je te comprends à 100 %, moi j’habite à Wola. – Oooh, ma pauvre, c’est complètement déconnecté. C’est pas un peu bruyant, aussi, comme quartier ? – Ça va, ça va, moi je suis dans une petite rue. – En tout cas, personnellement, si j’habitais pas à Mokotów, j’habiterais à Żoliborz. – Mhm… bon, moi quand même je suis très Wola. » Alors voilà, moi aussi, je suis « très Wola », et je trouve que le tram va bien avec l’identité wolienne. J’aime m’asseoir dans le tram et foncer à belle allure en plein milieu des grandes avenues en observant les façades des immeubles, c’est la première fois que je vis ça. Et des fois il y a un tapis d’herbe sur la voie de tram, aaaah, oui ! Je suis même prête à attendre dans le vent glacial de février, je n’en ai pas encore assez pour l’instant. Dans tes illustrations, on peut distinguer au moins deux groupes thématiques : celles qui montrent notre attachement à l’histoire ou à ce qui est local, et celles qui accentuent notre penchant pour la modernité et globalité. Vois-tu une contradiction entre ces deux côtés de notre identité ? D’après moi, nous avons un problème avec l’élaboration de notre identité, c’est-à-dire à intégrer le local avec le global, mais je voudrais l’opinion de quelqu’un qui nous observe un peu de l’extérieur… Je n’avais pas réfléchi à ça de cette façon… je n’avais pas vu ça comme une contradiction, en tout cas. En tant que spectatrice, j’ai plutôt l’impression que ça se fait de façon harmonieuse ; que l’histoire, très marquante, très très présente, permet de se construire une identité forte, de savoir d’où on vient, et d’être avide d’aller vers la modernité, mais avec ce bagage, cette conscience du passé. J’aime bien que les adolescents aient l’air tournés vers l’avenir mais portent des sacs avec des motifs du folklore wycinanki, des tatouages de la Kotwica [symbole de la résistance polonaise], ou des sweat-shirts avec des slogans « nostalgie-communiste ». Je ne sais pas si c’est vraiment le cas, mais ça donne l’impression d’un équilibre sain entre le passé et l’avenir. Bon, c’est vrai que j’ai entendu des gens dire que beaucoup de jeunes se déconnectent de l’histoire et que, par exemple, on constate un regain d’antisémitisme, mais je ne sais pas si c’est vrai. Depuis quelques mois tu apprends le polonais. J’aime tes dessins concernant les recherches étymologiques de mots polonais, et aussi ceux reflétant ta frustration quant aux mots avec tous ces « ż », « sz », « rz », « cz », « ą », « ę », « ć », « ś » ou « ź ». C’est une chose qui m’intéresse, la langue polonaise comme une aventure purement sensuelle ; quand tu ne comprends rien, tu entends quoi ? 11
Non, non, ce n’est pas une frustration, c’est une vraie curiosité et une affection certaine ! J’ai toujours vécu entourée de langues latines ou germaniques, et la découverte des mots slaves me fascine complètement. J’adore entendre parler polonais, et j’adore discuter des mots, de leur origine, essayer de les prononcer, etc. Le fait que je ne puisse absolument pas cerner leur étymologie fait que certains mots sont comme des petits bijoux sonores et visuels. Je peux passer de longues minutes à penser à un mot comme « kierunek » ou « samolot », ou « pomnik ». Ce n’est pas tant sonore que visuel, je fonctionne beaucoup visuellement, et j’ai toujours adoré la typographie, alors j’aime regarder leur forme, et quand ils ont un diacritique, ces « accents » polonais, c’est comme une cerise sur le gâteau. Je rencontre « łyżeczka » : je suis heureuse pour deux bonnes heures. J’aimerais te demander comment tu trouves l’activisme social, citoyen, ou artistique en Pologne ? Selon toi, est-on actif dans l’espace public, ou plutôt passif, en comparaison avec d’autres pays ? Ouh làààà, c’est vraiment un avis qui vaut ce qu’il vaut, avec tout le temps que je passe assise à mon bureau ! La Suisse est un pays qui est dit apathique et mou en ce qui concerne l’activisme, et c’est vrai que j’ai été très positivement surprise ici. Il me semble qu’artistiquement, avec le peu de moyens financiers qu’ont les fondations, collectifs et artistes, c’est superbement actif, je suis hyper-admirative de tout ce qui se passe. Moi j’ai surtout participé à des manifestations politiques, antispécistes et féministes, et j’ai trouvé ça très dynamique, impressionnant, je ne m’y attendais pas. Bon, d’un autre côté, je n’avais jamais vu de ma vie autant d’activité d’extrême-droite et ultranationaliste… Ma petite recherche parmi des étrangers habitant en Pologne montre que notre pays est le plus souvent une destination d’immigration sentimentale. Donc : pas d’espoir de soleil, de villes pittoresques, d’optimisme, et enfin aucun espoir d’avoir espoir puisque le proverbe dit que « l’espoir est mère des imbéciles »… Pourtant on peut tomber amoureux, c’est déjà pas mal, non ? Immigration sentimentale ! Oui, c’est vrai ! Moi aussi j’ai remarqué ça : si les expats n’ont pas été envoyés là par une grande compagnie étrangère, c’est toujours de l’immigration sentimentale. Mais bon, c’est une réalité, la Pologne c’est pas facile, c’est pas la Jamaïque. C’est beau que l’amour fasse migrer les gens ! Mêmes les personnes les plus ignobles trouvent l’amour. C’est une valeur sûre, c’est la base de tout. Pendant tout notre entretien je t’ai encouragée à exprimer tes opinions concernant la Pologne, j’aimerais finalement savoir comment cette année en Pologne t’a influencée ? Eh bien… Ça m’a beaucoup changée, dans tous les aspects de ma vie. Artistiquement, c’était un sacré stimulus, un saut en avant et beaucoup de travail ; physiquement, la combinaison du climat et de l’alcool m’a donné un énorme coup de vieux ; financièrement c’est une catastrophe, à la sauce locale ; et émotionnellement, des montagnes russes… Bref, j’en sors pas indemne, mais je m’accroche, j’ai pas dit mon dernier mot. Propos recueillis par Magda Roszkowska.
12
WSTĘP Polskie pigułki – tak nazywa się rysunkowy blog, który założyłaś tuż po przyjeździe do Polski. Pierwsze pytanie, jakie na nim zadałaś, brzmi: „Czy to prawda, że istnieją pigułki, które pozwalają stać się Polką / Polakiem?”. Od tamtego czasu minął już ponad rok. Czy mogłabyś powiedzieć coś na temat potencjalnej receptury na te pigułki? [śmiech] To pytanie jest potencjalnie niebezpieczne! Może na początku wytłumaczę się z tego, jak dzięki pigułkom wpadłam na pomysł założenia bloga. Historia jest trochę symboliczna, a trochę zabawna. Te pigułki, których zdjęcie możecie zobaczyć na blogu – biało‑czerwone, zupełnie jak flaga Polski – i które towarzyszyły mi w przeprowadzce ze Szwajcarii do Polski, to są tabletki przeciwbólowe. Do dziś nie zdążyłam ich wszystkich zużyć, w opakowaniu została chyba jeszcze jedna, więc można powiedzieć, że miniony rok nie był dla mnie aż tak bolesny. Potem, kiedy już zaczęłam rysować blogowe ilustracje, wielu ludzi porównywało te moje rysunkowo‑słowne wpisy właśnie do pigułek – zawierających niewielką, choć zabawną dozę polskości. Wiem też, że moi znajomi pigułka po pigułce zaczynają coraz bardziej lubić Polskę. Uznałam więc, że chyba jestem całkiem niezłą farmaceutką i powinnam kontynuować badania laboratoryjne! Tak naprawdę to, że historia o biało‑czerwonych pigułkach stała się zaczątkiem mojego bloga, to zbieg okoliczności, ale gdybym musiała stworzyć przepis na takie pigułki, wzięłabym na pewno dawkę autoironii, porcję romantyzmu, szczyptę pesymizmu i po trochu drobiazgowości oraz odwagi. Reszta to tajemnica, prawdopodobnie szkodliwa dla zdrowia… A jak opisałabyś perspektywę, z jakiej nas obserwujesz, tworząc swojego bloga? Czujesz się jak odkrywca osobliwych zwyczajów, historii i życia nieznanej ci społeczności, czy też rysowanie jest dla ciebie formą autoterapii pomagającą się zaadaptować w nowym miejscu? Zaczęłam rysować Pilules polonaises bez refleksji o tym, „dlaczego to robię”, kompletnie spontanicznie, intymnie – dla siebie. Myślę, że na początku właśnie w ten sposób usiłowałam oswoić się z nowym środowiskiem. Ale nie nazwałabym tego terapią, raczej potrzebą zrozumienia, zbudowania więzi emocjonalnej z miejscem, próbą zakorzenienia się i polubienia swojego nowego otoczenia. Wiesz, przyjazd do Warszawy jest czymś trochę innym niż na przykład przybycie do San Francisco, bo Warszawa wymaga czasu, cierpliwości i determinacji w odkrywaniu wszystkiego krok po kroku. Z Warszawą trzeba chcieć się zmierzyć, a nie czekać z założonymi rękami, że jej piękno rzuci się nam w oczy. Mówię o Warszawie, bo inne miasta znam znacznie słabiej i nie ośmieliłabym się wydawać jakichkolwiek ogólnych sądów o Polsce. Moje rysunki zawsze jednak powstają pod wpływem pytań, które sobie stawiam. Czasem są one poważne, a czasem zupełnie absurdalne. Nie jestem ekspertem, dlatego odpowiedzi, jakich w trakcie rysowania i pisania udzielam, są raczej nieprecyzyjne; czasem coś pozostaje dla mnie nieprzejrzyste. W każdym razie wszystko to jest częścią pewnego procesu, który trwa już rok – dzięki niemu sporo się nauczyłam i mogę powiedzieć, że zaczynam się czuć w Warszawie jak u siebie. A kontynuując jeszcze wątek terapeutyczny – chociaż się przed nim bronisz – gdyby odwrócić sytuację i uznać twoje rysunki za notatki z sesji psychoanalitycznych, podczas których społeczeństwo polskie leży u ciebie na kozetce, jaką diagnozę byś nam, Polakom, postawiła? Na pewno nie powiedziałabym, że analizuję społeczeństwo polskie. Ujęłabym to raczej tak, że zarówno ja, jak i opisywane na moich rysunkach podmioty, ale też samo miasto – wszyscy znajdujemy się na kozetce, mówimy dość nieskładnie, pozwalamy sobie zmieniać rzeczywistość, trochę narzekamy, choć całkiem sporo też żartujemy. Koniec końców myślę, że psychoanalityk oglądający te notatki z terapii, uznałby nas za całkiem zdrowych. 13
Te rysunki to jakby materialna forma moich zdziwień, wątpliwości i fascynacji; staram się jednak unikać oceniania, chciałabym zachować świeżość spojrzenia i otwartość na nieoczekiwane odpowiedzi; usiłuję też przyswoić sobie całkiem przydatną umiejętność podchodzenia z humorem do tego, co potencjalnie może mnie wkurzyć. Mam wrażenie, że po roku bycia tutaj Polsce ciągle bardzo mało wiem, a żeby powiedzieć coś sensownego i prawdziwego o polskim społeczeństwie, trzeba by przeżyć tu całe życie. A czy po przyjeździe do Warszawy przeżyłaś jakiś rodzaj szoku kulturowego w pozytywnym lub negatywnym sensie? Jak to było? Tak, niezaprzeczalnie przyjazd tutaj był dla mnie pewnym szokiem kulturowym. Ale nie powiedziałabym, że pozytywnym czy negatywnym, to było po prostu takie mentalne trzęsienie ziemi związane z rewizją różnych spraw, które dotąd traktowałam jako oczywistości, i podważeniem wielu percepcyjnych przyzwyczajeń. Nie chodzi tylko o to, że wcześniej mieszkałam w zupełnie innych krajach, ale też o to, że zwyczajnie nie zdawałam sobie sprawy, jak dalece miejsce, w którym dorastamy, determinuje różnice między ludźmi. Przeżycia osoby, która spędziła dzieciństwo i młodość w Polsce, są fundamentalnie odmienne od moich doświadczeń. Czasem te różnice między nami okazywały się zaskakująco śmieszne. Jeden z moich ulubionych przykładów dotyczy intonacji. Sposób, w jaki Polacy mówią: „nie ma problemu, wszystko w porządku”, dla Francuza, który nie zna polskiego, brzmi dokładnie tak samo jak polskie: „o mój Boże, coś ty narobił, przecież nie tak miało być!”, więc na początku, gdy słuchałam, jak mój chłopak, dla którego się tu przeprowadziłam, rozmawia przez telefon, myślałam, że on się cały czas czymś martwi, byłam przekonana, że w tej waszej Polsce wszyscy są uwikłani w jakieś straszne dramaty! Z drugiej strony różnią nas też kwestie zupełnie nieśmieszne, a wręcz przygnębiające. Nie mogę na przykład uwierzyć, jak wielu młodych ludzi, szczególnie w kręgu artystów czy freelancerów, ma problem z jasnym patrzeniem w przyszłość, z uwierzeniem w to, że ich projekty się powiodą, że będą mogli się realizować w tym, co kochają. W Szwajcarii jeśli masz pomysł na dobry projekt artystyczny, to wierzysz, że ci się uda, i dążysz do jego realizacji, bo masz możliwości uzyskania finansowego wsparcia, możesz też znaleźć dorywczą pracę, po prostu – możesz realizować swoje marzenia. Robiło mi się smutno, kiedy słyszałam od kolejnych młodych artystów, że ich projekty być może nigdy nie dojdą do skutku, bo pewnie nie będzie środków na ich wdrożenie. Młodzi polscy artyści, jeśli w ogóle są finansowo wynagradzani za swoją pracę, najczęściej dostają pieniądze ledwie wystarczające na przeżycie. Brakuje też środków na kolejne edycje różnych festiwali. Koniec końców okazuje się, że czasem jedyną możliwością uprawiania sztuki – a więc realizowania się – jest wyjazd za granicę… No tak, chociaż porównywanie Polski ze Szwajcarią pod względem możliwości wsparcia finansowego różnych inicjatyw przypomina trochę porównywanie, nie wiem, roweru z rakietą kosmiczną. Zastanawiam się jednak, jak osoba wychowana w Szwajcarii, kraju, którego miasta słyną z doskonałych projektów i realizacji architektonicznych oraz przestrzeni publicznych przyjaznych obywatelom, przeżyła pierwsze miesiące w mieście estetycznej samowolki, architektonicznym zlepku najróżniejszych czasów i wizji. Jeśli zgodzisz się ze mną, że architektura miasta determinuje sposoby istnienia jego mieszkańców, to Polaka od Szwajcara odróżnia nie tyle narodowość, ile forma życia. A jak ty widzisz te różnice, szczególnie gdy chodzi o wspólnotę, przestrzenie publiczne czy budynki, które nas otaczają? Tak, zgadzam się z tobą, szwajcarskie miasta są spójne wizualnie, jeśli chodzi o architekturę. Dla mnie oznacza to, że w dużym stopniu ich architektura pozostaje po prostu niewidzialna, jest cicha i nienarzucająca się. Oczywiście taki stan miast jest konsekwencją historii: braku wojen i związanych z nimi nieodwołalnych zniszczeń. Mieszkając w Warszawie, naprawdę zdałam sobie sprawę, że istnieje nierozerwalny związek między scenerią, w jakiej ludzie żyją, i ich mentalnością, konstrukcją podmiotową. Kto w Szwajcarii pamięta ostatnią wojnę? 14
Kto mieszka w miejscowości dotkniętej wojennymi zniszczeniami? Kto stracił podczas wojny kogoś z bliskich? Tak, od kiedy mieszkam w Warszawie, na pewno zaczęłam dostrzegać szwajcarską zachowawczość, spokój i łagodność. Wszystko to ma jednak i negatywną stronę, pewien brak elastyczności i zamknięcie na nowatorskie pomysły. Z kolei eklektyzm Warszawy powoduje, że ludzie stają się bardziej elastyczni, zdolni do adaptacji, otwarci na to, co nowe. Oczywiście nic nie jest po prostu czarne albo białe, ale chyba tak właśnie widziałabym tę relację w zestawieniu Polski i Szwajcarii. Nie bez powodu tak wielu artystów mówi, że nie mogliby mieszkać w Szwajcarii, która ich po prostu nudzi, natomiast Warszawę nazywa się czasem przyszłym Berlinem, dostrzega się tkwiący w niej stymulujący działania twórcze potencjał i nieustający ruch. Rozbawił mnie jeden z rysunków, który opowiada o twoim rozczarowaniu, gdy dowiedziałaś się, że nie można się kąpać w Wiśle. Ta niemożliwość jest chyba dość oczywista dla większości mieszkańców metropolii na całym globie, ale rzeczywiście Szwajcarzy stanowią tu bardzo osobliwy przypadek. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, że na przykład w Zurychu pracownicy biur przebierają się po pracy w kostiumy kąpielowe i wracają do swoich domów wpław – przez sam środek miasta! Takie rzeczy nie mogą nie wpływać na zadowolenie z życia, chociaż pewnie oni jakoś specjalnie o tym nie rozmyślają, jest im to dane i tyle. Co twoim zdaniem w Warszawie odciska tak silny, choć być może na pozór niezauważalny, ślad na duszach i ciałach mieszkańców? Może po prostu musisz wychować się w Szwajcarii, by dziwić się, że woda w miejskiej rzece nie nadaje się do kąpieli. Wisła nie stanowi tu przecież jakiegoś wyjątku, a to pokazuje tylko, jak bardzo jestem czasami naiwna. Jeśli chodzi o Warszawę, ten ślad, o którym mówisz, nie jest według mnie niczym materialnym, nie jest elementem miasta… jest ZIMĄ. Ludzie na zachodzie Europy nie zdają sobie sprawy, jak wielką wagę przywiązujecie do tej pory roku, jak wielki wpływ ma ona na życie ludzi w Polsce. Jest niczym główny aktor w sezonowym teatrze: mówicie o jej nadejściu, gdy jeszcze jej nie ma, martwicie się jej kapryśnymi humorami, wiecie, że będzie wam towarzyszyć przez długi czas, więc zawczasu chowacie się w domach, wypierając ze świadomości jej niekończącą się obecność. Natomiast kiedy wreszcie sobie pójdzie, przez trzy miesiące świętujecie jej odejście. Spędzacie długie radosne wieczory, a czasem i noce, na plaży nad Wisłą, delektujecie się smakiem wolności niczym jakimś nektarem o nadprzyrodzonych właściwościach! No więc dla mnie tym, co odciska znaczący ślad na mieszkańcach Polski, formując ich dusze i ciała, jest ni mniej, ni więcej, tylko klimat kontynentalny. [śmiech] Masz rację z tą zimą, mentalnie szykujemy się na nią tak od końca sierpnia… Twoja niebywała przenikliwość w analizowaniu społeczności miejskiej ujawnia się także w rysunkach, na których obywateli podzieliłaś ze względu na wykorzystywane przez nich środki transportu. Możesz opowiedzieć o tym podziale i wytłumaczyć się ze swojego upodobania do użytkowników tramwajów? Nie no, ja lubię nie tyle użytkowników, ile same tramwaje! Lubię po prostu tę identyfikację „ja‑tylko‑tramwaje”, bo to jest fenomen stricte warszawski, związany z poczuciem przynależności do konkretnej dzielnicy. Uwielbiam niekończące się dyskusje na ten temat. W Szwajcarii na przykład wszystko kręci się wokół pogody. Standardowa gadka brzmi mniej więcej tak: „Ładnie dziś, nie?” – „Niby tak, ale zapowiadali, że jutro będzie paskudnie” – „Ech, a w zeszły wtorek w miejscach położonych powyżej 1 000 m n.p.m. spadł śnieg” – „Cóż, i tak jest u nas więcej słońca niż w takiej Genewie; moja siostra mówiła, że padało tam przez cały weekend!” – „Serio???”. Natomiast w Warszawie analogiczna konwersacja brzmi: „W jakiej dzielnicy mieszkasz?” – „Na Mokotowie, rzut beretem od parku” – „O rany, to super! I pewnie masz blisko do metra?!” – „No jasne, ja po prostu uważam, że mieszkanie daleko od metra to horror” – „Oj tak, rozumiem cię w 100 %, bo mieszkam na Woli” – „Oj, biedna jesteś, Wola jest kompletnie 15
odcięta komunikacyjnie od świata, plus chyba też jest tam dość głośno, co nie?” – „Nie, ja akurat nie narzekam, bo mieszkam przy małej, cichej uliczce” – „Chociaż dla mnie jednak jeśli nie Mokotów, to tylko Żoliborz” – „Aha, a ja mimo wszystko jestem za Wolą”. I ja też jestem „za Wolą”, a tramwaje to po prostu część tożsamości lokalsów. Uwielbiam klapnąć sobie w tramwaju, zsynchronizować się z jego rytmem i jadąc szerokimi ulicami, obserwować, jak fasady budynków przemykają mi przed oczami. Nigdzie indziej tego nie doświadczyłam. Czasem nawet wzdłuż torów rośnie trawa, ale ekstra! Moja miłość do tramwajów jest tak wielka, że gotowa jestem czekać na nie nawet w środku lutego, gdy lodowaty wiatr mrozi wszystko – na razie nie mogę się jeszcze nimi nacieszyć. Twoje ilustracje można podzielić przynajmniej na dwie kategorie: pierwsza odnosi się do przywiązania Polaków do historii i lokalności, druga – komentuje nasz stosunek do nowoczesności i wszystkiego tego, co globalne. Nie sądzisz, że Polacy noszą w sobie pewien konflikt tożsamościowy, jakąś niemożność zintegrowania tradycji z nowoczesnością, czy też lokalności z globalnością? Hmm, nigdy nie myślałam o tym w ten sposób… Nie dostrzegam w tym sprzeczności. Przeciwnie, jako ktoś z zewnątrz widzę pozytywny aspekt tego, że można być przywiązanym do historii i tradycji, mieć świadomość własnego pochodzenia i przeszłości, ale łączyć to wszystko z otwartością na nowoczesność. Lubię nastolatków, którzy maszerują ku przyszłości z przewieszonymi przez ramię torbami z motywem ludowych wycinanek, w koszulkach z napisami rodem z PRL‑u albo dumnie eksponujących tatuaże ze znakiem kotwicy. Mogę się mylić, ale wszystko to sprawia wrażenie zachowania zdrowej równowagi pomiędzy przeszłością a przyszłością. Słyszałam oczywiście i przeciwne opinie: że młodzi ludzie nie mają już takiej świadomości historycznej jak kiedyś i że powraca problem antysemityzmu, ale nie wiem, czy to prawda. Od kilku miesięcy uczysz się polskiego. Podobają mi się rysunki ilustrujące twoje poszukiwania etymologii niektórych polskich słów czy będące wyrazem frustracji związanych z literami wyposażonymi w różne „ogonki”, jak: „ż”, „sz”, „ę”, „ą”, „ć”, „ś” czy „ź”. Bardzo jestem ciekawa, jakie jest twoje wrażenie z nauki języka polskiego w formie takiej czysto sensorycznej przygody – jak to dla ciebie brzmi, kiedy nie rozumiesz sensu słów? To nie jest frustracja! Język polski naprawdę mnie oczarował, uwielbiam go po prostu! Całe życie byłam otoczona językami łacińskimi i germańskimi, odkrywanie języków słowiańskich niesamowicie mnie zafascynowało. Uwielbiam słuchać, jak ktoś mówi po polsku, przepadam ze dyskusjami o różnych słowach, o ich pochodzeniu, lubię ćwiczyć wymowę i tak dalej. Fakt, że nie mogę uchwycić znaczenia czy etymologii niektórych słów, sprawia, że stają się one dla mnie jak takie drobne wzrokowe i słuchowe klejnociki. Mogę spędzać długie chwile, zastanawiając się nad słowami „kierunek”, „samolot” czy „pomnik”. One funkcjonują dla mnie bardziej w sferze wizualnej, bo ta jest mi bliższa. Od zawsze interesowała mnie typografia, uwielbiam więc obserwować ich formy, no a jeśli jeszcze mają znaki diakrytyczne… Te polskie „akcenty” to dla mnie wisienki na torcie. Jeśli zobaczę gdzieś słowo „łyżeczka”, jestem szczęśliwa przez dwie kolejne godziny! A co myślisz o naszym aktywizmie społecznym, obywatelskim, czy też tym z obszaru sztuki? Czy według ciebie w przestrzeniach publicznych jesteśmy raczej aktywni, czy pasywni w porównaniu z innymi krajami? Kurczę, nie wiem, ile warte jest tu moje zdanie, biorąc pod uwagę wszystkie te godziny, które spędzam w pozycji siedzącej – za biurkiem. Mówi się, że Szwajcaria jest krajem wyjątkowo apatycznym i obojętnym na wszystko, co dotyczy aktywizmu, i rzeczywiście, kiedy przyjechałam do Warszawy, byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Wydaje mi się, że przy tak niewielkim wsparciu ze strony władz, jakie otrzymują fundacje, kolektywy i artyści, dzieje się tu naprawdę dużo, i ja podziwiam tę energię. Brałam już udział w dwóch demonstracjach politycznych: feministycznej oraz w obronie praw zwierząt, obie były bardzo 16
dynamiczne, byłam naprawdę pod wrażeniem. Z drugiej strony nigdy jeszcze nie widziałam takiej aktywności skrajnych prawicowców i nacjonalistów… Z mojego researchu wśród osób z krajów Europy zachodniej wynika, że Polska jest w pierwszej kolejności kierunkiem emigracji uczuciowej. Przybyszom nie przeszkadza więc długa i ciemna zima, eklektyczne miasta czy niemal zupełny brak optymizmu, nie zniechęca ich nawet – jak pokazuje jeden z twoich rysunków, analizujący polskie przysłowie – fakt, że nie można tu mieć nadziei na nadzieję, skoro jest ona matką głupich. Ludzi przyciąga tu jedynie uczucie – czy nie uważasz, że powinno być to dla nas budujące? Imigracja uczuciowa! Prawda, jeśli nie przyjeżdżasz tu zarządzać jakąś wielką zagraniczną korporacją, prawdopodobnie się zakochałeś. Z różnych względów Polska nie jest łatwym miejscem do życia, to nie Jamajka, więc motywacja musi być silna! Nawet najgorsi ludzie mogą odnaleźć miłość. To jedyna pewna wartość, wszystko opiera się na miłości. Cały czas zachęcałam cię do wypowiadania się na temat Polski i Polaków, a na koniec chciałam zapytać, jak ten rok spędzony tutaj wpłynął na ciebie, co zmienił? Zmienił moje życie niemal pod każdym względem. Artystycznie – był to czas stymulującego rozwoju, choć był też bardzo pracowity; fizycznie – mieszanka klimatu z alkoholem chyba mnie strasznie postarzyła, finansowo – katastrofa; emocjonalnie – huśtawka… W skrócie: wyszłam z tej wielkiej przygody cało, choć czasem bywało różnie, ale jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa… Rozmawiała Magda Roszkowska.
17
INTRODUCTION Pilules Polonaises, your blog, begins with the question: “is it true there are pills that can make you Polish?”. You’ve been in Poland for a year now, so what do you think these ‘Polish pills’ would have to contain? [laughs] That’s quite a loaded question! Well, I first came up with the idea when I discovered some pills I still had with me from Switzerland. You can see them at the top of the blog, red and white like the Polish flag. Funnily enough, they actually turned out to be painkillers. But we’re now one year down the line and I’ve still got one left, so I obviously haven’t been in that much pain! I’ve actually had a lot of people likening the articles on my blog to pills – small doses of Poland, taken one at a time. And some of them have even started falling for Poland as a result, so I must be a good pharmacist! But it’s all just coincidence really. If I were to concoct a ‘Polish pill’ though, I think I would take a dose of self-deprecation, another of romanticism, one of pessimism, one of diligence and one of courage. The rest would remain a secret – and would definitely be bad for you. I’m interested how you saw yourself during the creation process. Did you see yourself more as an ethnologist, uncovering the lives, stories and customs of an unknown people, or was the blog more a form of self-therapy, helping you to adapt? I just started drawing, simple as that. It was unplanned, very subjective and very biased. I was doing it for myself more than anything and I think it was my way of adapting to a new environment. I don’t mean this in any therapeutic sense but there was a definite need for me to do it. I wanted to understand this city, to become attached to it, to form a relationship with it and to love it. Moving to Warsaw is quite different from moving to, let’s say, San Francisco – it all happens gradually and you need the patience to explore. I think you have to want to be part of Warsaw and to actively make this happen, rather than just waiting passively to be struck by its beauty. I say Warsaw, as that’s pretty much all I know of Poland – I wouldn’t dare comment on anywhere else. Some of the things I’ve drawn or written about raise some very serious questions, whereas others deliberately border on the absurd. I’m no expert, so some of my answers are inaccurate or remain unanswered – but it was the process itself that was important. I’ve come away from it having learnt a lot and now feel quite at home here in Warsaw. Still, from the psychoanalytic point of view, if we take your drawing as a study of Polish society, laying on your couch as it were, what would your diagnosis be? Oh no, I’m not trying to analyse the Polish society – I’m there on the couch right beside my subjects! We’re all lying there: the people, the city and I. We talk chaotically, we complain a bit, we laugh a lot and sometimes we allow ourselves to change reality – so in the end I think a psychoanalyst would find us perfectly sane. I depict my own state of mind in my drawings: my astonishment, my doubts and my fascination, but I’ve always been careful not to judge. I try to remain open to unexpected answers and to approach the things which annoy me with a sense of humour. After all, you can’t say you understand Polish society after just one year. That would take a lifetime. Did you experience culture shock, in a positive or a negative sense? Could you tell us what surprised or even stupefied you? I definitely experienced culture shock but I wouldn’t say it was either positive or negative. It shook the foundations of what I knew and made me re-evaluate everything I was certain about; I even sometimes questioned my own perception of things. In many ways, even though I’ve lived in many countries during my life, I’ve never realised just how different it must have been growing up in Poland. There were some funny moments as well, of course. 18
For example, the Poles say “no, no problem, that’s absolutely fine” with exactly the same intonation we would use for “oh my god, what have you done! What are we going to do now!?” So at the beginning I remember hearing my boyfriend talking over the phone and thinking he was constantly caught up in some drama. But there are other things too which aren’t quite as light-hearted, such as the difficulty of looking to the future with any confidence. More specifically, I’m referring to the creative scene I’ve become involved with: young artists and freelancers. In Switzerland, if you’re an artist and you have a good idea then there are funding opportunities or you can work part-time on the side. It’s possible to realise your dreams and become successful. It was a shock to find out that here in Warsaw many young artists have projects which are impossible to realise due to lack of funds and that they hardly survive doing things they are paid for (if indeed they are paid at all). Sometimes there’s no money to organise arts festivals either, so the only way they can carry on creating – and pursuing their dreams – is to move abroad. You grew up in Switzerland, a country whose cities are famous for their architectural harmony and their perfectly designed public spaces. In comparison, Warsaw must seem terribly chaotic and eclectic, given its mixture of different epochs, styles, ideas and social groups. Taking into account the influence a city’s architecture has on the lives of its inhabitants, I’d imagine living in Switzerland must be a very different experience to living in Poland. How would you compare the architecture, public space and community life between these two countries? Well, first off I quite agree – Switzerland probably is a very homogeneous country, architecturally and visually speaking. I don’t even notice the architecture; it’s quiet and discreet and reflects the absence of destruction and war. Living here, I’ve realised that there’s an inextricable link between the décor and the way people feel about themselves. Switzerland is a country which is unaffected by war – who can remember when the last war in Switzerland was? Who lives in a city which was bombed? Who has a grandfather who died on the battlefield? No one. Since I moved here, I’ve become aware of how the Swiss have come through completely unscathed and how serene and calm this has made them as people. The flip side of this however is a lack of flexibility and closure to new ideas and developments. I think that here in Warsaw this eclecticism, as you call it, leads to a kind of resilience, ability to adapt and openness to new things. Nothing’s black or white, of course, but there’s some truth in it. There are some artists who say they don’t want to live in Switzerland because they’re bored, while Warsaw is often called the next Berlin – a vibrant place in constant motion and under constant (re)construction. One of your drawings shows your great disappointment at not being able to swim in the Vistula. Now this would be obvious for most people but the Swiss seem to be a bit of an exception when it comes to rivers. Not many people can imagine what it’s like in Zurich, for example, when all the office workers change into their swimming costumes at the end of the day and swim back home! This must have had a huge influence on your attitude to life. When you think about Warsaw, is there any element of the landscape which you think has an equally strong influence on its citizens, both physically and mentally? Well, the river’s a good example – you really have to have grown up by a Swiss river to find it surprising that no one swims in the Vistula; yet another thing I’ve realised in coming to Poland. I was so naïve, wasn’t I? I quickly realised that it’s exactly the same in most other cities. For me though, the people here aren’t influenced by any material part of the city but rather by the Polish winter. Now, if you come from Western Europe, you can’t even imagine the importance that winter has for Poles. It’s the main hero in the theatre of the seasons: when it’s not here, they talk about it coming; they start worrying about its whims; they know it’ll be here for ages and they’ll have to stay hidden for what seems like forever. Yet when it’s gone, they feel so relieved that it takes them three months to celebrate its absence. Night after night they don’t sleep and just celebrate on the beach, 19
before savouring the autumn as if it were divine nectar. For me, it’s this continental climate which has the greatest influence on the Polish soul. I like your idea of classifying citizens based on what public transport they use. Why is it that you favour tram users? It’s the trams themselves I like, not the passengers! But I do like this “I’m-a-tram-person” attitude, because it reflects a phenomenon which I find typically Varsovian, i.e. the very strong attachment people have to their district. People discuss it the way the Swiss would the weather, and I love it. (“the weather’s is nice, isn’t it?” – “yeah, but it’s supposed to get worse tomorrow” – “blimey, the snow went as low as 1000 metres above sea level last Tuesday” – “well, at least we get more sun than Geneva, my sister told me it rained all weekend” – “I say…!”. Whereas here it’s more: “Which district do you live in?” – “In Mokotów, close to the park” – “Lucky you! That’s really close to the underground!” – “Yeah, I know – I couldn’t live anywhere that wasn’t near the underground, that would be horrific” – “I’m with you 100% on that one, I live in Wola” – “Oh, bad luck – that’s way out in the sticks. Does it get noisy?” – “Nah, it’s not too bad, I live on a small street” – “Oh right… you know, if I wasn’t living in Mokotów I think I’d live in Żoliborz” – “Really? I’m more of a Wola person myself”. And I’ve become exactly the same: I consider myself a “Wola person”, and I think trams are a part of that ‘Wolian’ identity. I love being on trams as they hurtle through the middle of Warsaw’s wide streets, looking at the façades of the buildings as they whizz by. I haven’t experienced this anywhere else. Sometimes there’s even grass around the tracks! Magic! I’m even prepared to wait for a tram during the icy February winds – the novelty still hasn’t worn off. You can see two distinct themes running through your work: the attachment to history and locality on the one hand, and the propensity towards modernity and globalisation on the other. Do you see any contradiction between those two aspects of Polish identity? For me this seems to be something problematic for Poland and I think we have a real problem defining our identity, but I’d be interested to hear how you see it as a foreigner. I’ve never thought about it that way to be honest, and I certainly don’t see it as a contradiction. As someone watching from the sidelines, I’d be inclined to say they both exist in harmony. History is very present in everyday life and creates a very strong form of identity. People know where they come from and are eager to confront modernity, but not without all their baggage and their awareness of what’s gone before. I like seeing young people who seem very modern, but still carry bags with folk motives or have “kotwica” tattoos or wear sweatshirts with old communist slogans. I may well be wrong, but it gives the impression that there’s a healthy balance between the past and the future. Of course, I’ve heard people saying the opposite: that people are no longer aware of their history and that anti-Semitic tendencies are on the rise, but I honestly don’t know if that’s true. You’ve been learning Polish for a couple of months now and I was especially drawn to your drawings on the origins of certain words, as well as those showing your frustration with all the Polish letters: “ż”, “sz”, “rz”, “cz”, “ą”, “ę”, “ć”, “ś” or “ź”. I’m curious about how you view learning Polish as a purely sensual adventure – what does it sounds like to a foreigner? Oh, it’s not frustration at all! I’m genuinely fascinated by this language and I absolutely love it! I grew up surrounded by Germanic and Romance languages, so I’m entranced by all these new Slavic words. I love listening to people speaking Polish and I love discussing words and their origins, trying to pronounce them, etc. The fact that I’m completely unable to figure out their etymology turns some words into acoustic and visual gems! I spend long hours pondering over words such as “kierunek”, “samolot” or “pomnik”. For me it’s not so much about how they sound, but how they look. I’ve always been more of a visual person and have always loved typography, so I love looking at their form. If they happen to have 20
any diacritics as well, then that’s just the icing on the cake. If I come across a word like “łyżeczka”, I’m happy for the next two hours. I’d be interested to hear your opinion on social, artistic and civic activism in Poland. When it comes to the public domain, would you say Poles are more or less active, compared to other countries? Blimey, I’m not sure if my opinion is worth anything considering I spend most of the day chained to a desk! But when it comes to activism Switzerland is often seen as a listless and apathetic country, so I was positively surprised when I came here. Despite that fact that the organisations and collectives – and the artists themselves – have such limited financial resources, there’s a really active art scene here and which I really admire. I’ve also taken part in many political, anti-speciesist and feminist demonstrations which were very impressive and full of energy. I never expected that before. But on the other hand, I’ve never seen so much far-right and ultra-nationalist activity in my life… I’ve conducted my own small research project on foreigners living in Warsaw and it turned out that many of them had come to Poland for sentimental reasons. You can’t hope for sun, for picturesque towns, for optimism – you can’t even hope to hope, seeing that ‘hope is the mother of fools’. Still, if you can fall in love, it can’t be all that bad, can it? Sentimental immigration! Yes, there’s definitely some truth in that. I’ve noticed it too: if they haven’t been sent here by some huge international company, people are here simply because they love it. Poland is certainly not an easy place to live, it’s no Jamaica after all. I think it’s beautiful that people come here because of love! Even the most horrible of people can find it. After all, it’s where we find certitude and is the basis of everything. So far I’ve been asking you how you feel about Poland, so for my final question I’d like to ask how this year in Poland has influenced you? Well… it’s changed me a lot, in all the aspects of my life. Artistically, it’s been bloody inspiring, a great leap forward and a lot of work. Physically, I’ve aged a lot, given the combination of weather and alcohol. Financially, it’s been a catastrophe, but with a local flavour. And emotionally, it’s been a roller-coaster. But I’ve escaped unharmed, I’m still holding on and it’s not over yet… Interview by Magda Roszkowska.
21
GDZIE JA JESTEM? WHERE AM I?
Warszawa. Mieszkanie Przemka jest tak małe i tyle w nim drewna, że przypomina przyczepę mojej znajomej, Mary. Jedyne niedrewniane przedmioty to moja walizka, lodówka i półlitrowe butelki piwa. „Gdzie ja jestem, gdzie ja jestem?” – czy to pytanie nie zbija z tropu? Po 16 godzinach spędzonych w rosyjskim pociągu niektóre pytania wywołują straszny mętlik w głowie. Przemek’s apartment, Warsaw. Well, I say apartment: it’s so small and wooden that it looks more like my friend Mary’s trailer. In fact, the only things that aren’t made of wood are my suitcase, the fridge and the half-litre bottles of beer. Where am I? where am I? – isn’t this always a bit of a loaded question? But I suppose most questions are going to seem difficult after 16 hours on a Russian train.
24
RÓBMY PUNKOWE KONCERTY W POLSKICH KOŚCIOŁACH PLAYING PUNK GIGS IN POLISH CHURCHES
(31—10—2012)
25
NA GRÓB KTÓREGO POETY? TO WHICH POET’S GRAVE? (1—11—2012)
Dziś Wszystkich Świętych, więc idziemy wieczorem na Powązki – najpiękniejszy cmentarz w Warszawie. To bardzo ważne święto dla Polaków, wszyscy mają wtedy wolne. („Dziś pracować nie wypada, bo jest pierwszy listopada” – to oczywiście nie jest prawdziwe polskie przysłowie, ale co tam). Stoję nad grobem wielkiego poety, Zbigniewa Herberta (1924–1998). Zapalamy znicze i pijemy wiśniówkę. Pachnie wilgotną ziemią, liśćmi, woskiem i kwiatami. Dotykam ogromnych białych chryzantem, są miękkie, zroszone kroplami deszczu. Magiczne przeżycie. W tym roku jest chyba dużo mniej zniczy, DLACZEGO? Today is All Saints’ Day (Wszystkich Świętych – literally: ‘all the saints’), so tonight we’re going to the Powązki cemetery, the most beautiful graveyard in Warsaw. It’s a very important holiday for Poles and everyone gets the day off work. (“The day today is All Saint’s Day, so let’s all throw the plough away” – This isn’t actually a Polish proverb but oh well…). I’m standing at the grave of the great poet, Zbigniew Herbert (1924–1998). We place candles on the graves and drink shots of cherry vodka. Everything smells of wax, flowers, damp soil and leaves I reach out and touch the huge white chrysanthemums; they’re soft and covered with raindrops. The atmosphere is magical. There seem to be fewer candles than in the previous years. WHY’S THAT?
26
27
GDZIE JEST SOCZEWICA? WHERE ARE THE LENTILS? (3—11—2012)
Dlaczego w sklepach nie ma zielonej soczewicy? Znalazłam tylko kaszę gryczaną (po francusku „saraceńską”). Kasza to mogą być też ziarna dowolnych innych zbóż, podstawowy składnik najstarszych znanych dań kuchni słowiańskiej – jak twierdzi Internet.
Why can’t you get green lentils at the grocer’s? The Polish for lentils is: “soczewica” (pronounced: “sotchevitsa”). What I can find, though, is “kasza” – or buckwheat (in French: “Saracenic”). But “kasza” can also refer to any type of cereal: a central ingredient in some of Eastern Europe’s oldest known dishes, according to the Internet.
NO DOBRZE – MOŻE NIE SZUKAŁAM TAM, GDZIE TRZEBA?
ALL RIGHT. MAYBE I DIDN’T SEARCH VERY HARD.
28
DLACZEGO O ZMIERZCHU WSZYSTKIE PTAKI ROBIĄ TAKI HARMIDER? WHY DO ALL THE BIRDS MAKE SUCH A NOISE AT DUSK? (5—11—2012)
Plakaty na ulicy Zgoda. Posters on Zgoda Street.
29
ALE JAK TO? DLACZEGO? HOW? WHEN? AND WHY? (7—11—2012)
Barbakan (zbudowany w roku 1540) i mury obronne Starego Miasta The Barbican (built in 1540) and the city walls of the Old Town
30
Kiosk na Star贸wce A kiosk in the Old Town
Dom przy Rynku A house on the market square
31
Fanny Vaucher (1980) – Diplômée en Lettres de l’Université de Lausanne et en Illustration / Bande dessinée de l’Ecole des Arts Appliqués de Genève, travaille comme correctrice freelance et illustratrice indépendante. Pilules polonaises est sa première publication personnelle, mais elle collabore également à des projets de littérature enfantine, et est active dans le domaine du fanzinat. Fanny Vaucher (1980) – absolwentka literatury na Uniwersytecie w Lozannie oraz ilustracji i komiksu w Ecole des Arts Appliqués w Genewie. Pracuje jako korektorka oraz niezależna ilustratorka. Blog Pilules polonaises, który ukazuje się właśnie w formie książki, to jej pierwsza własna publikacja. Jest jednak współtwórczynią wielu projektów poświęconych literaturze dziecięcej, a także współtworzy fanziny. Fanny Vaucher (1980) – studied literature at the University of Lausanne and illustration / comic design at l’Ecole des Arts Appliqués in Geneva, and now works as a freelance proofreader and illustrator. Pilules polonaises is her first publication, but she also collaborates on several projects for children’s literature and is an active fanzine contributor.
www.pilulespolonaises.blogspot.com
33
MERCI / dziękuję / THANK YOU Bogna Świątkowska, Ela Petruk, Magda Roszkow ska & Bęc Zmiana; Vera Michalski, David Bosc & Noir sur Blanc; Ula Kropiwiec, Magda Olasinska & Pro Hel vetia; L’Institut polonais de Paris; Thomas Laigle, Frédéric Constant & l’Institut français de Varsovie; Magda Assanowicz, Olga Assanowicz & Hello War saw; Przemek Dzienis, Claude Bonard & Danuta, Piotr Kieżun, Dominik Cymer, Olga Mysłowska, Kit Donisthorpe, Ania Papiernik, Andrea Anastasi, Miguel Perez, Nenukko, Suffit, Natalia Mleczak, Marta By stroń, Nicolas Rey-Jedrzejczak, Marta Szymanska, Miki & Jola, Basia Jędraszko, Jonathan Fernandez. Ma famille; toutes les personnes qui ont suivi mon travail, qui m’ont écrit, et qui sont devenu des amies. / Mojej rodzinie; wszystkim tym, którzy odwiedzali mojego bloga, pisali do mnie i stali się moimi przyjaciółmi. / My family; all those who followed my work, wrote to me, and became my friends.
35
PUBLIKACJE FUNDACJI BĘC ZMIANA SERIA KIESZONKOWA Koszmar partycypacji, Markus Miessen, wydane dzięki dofinansowaniu z Fundacji Współpracy Polsko- -Niemieckiej, Warszawa 2013
SERIA DESIGN / PROJEKTOWANIE: Nerwowa drzemka. O poszerzaniu pola w projektowaniu, red. Sebastian Cichocki, Bogna Świątkowska, Warszawa 2009 Wyspa. Synchronizacja, Jakub Szczęsny, red. Kaja Pawełek, Warszawa 2009 Handmade. Praca rąk w postindustrialnej rzeczywistości, red. Marek Krajewski, Warszawa 2010 Przemyśleć u/życie. Projektanci. Przedmioty. Życie społeczne, Monika Rosińska, Warszawa 2010 Redukcja / Mikroprzestrzenie. Synchronizacja, red. Bogna Świątkowska, Warszawa 2010 Typespotting. Warszawa, Artur Frankowski, Warszawa 2010 Coś, które nadchodzi. Architektura XXI wieku, red. Bogna Świątkowska, Warszawa 2011 Postmodernizm jest prawie w porządku. Polska architektura po socjalistycznej globalizacji, Piotr Bujas, Alicja Gzowska, Aleksandra Kędziorek, Łukasz Stanek, partner: Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa 2012 Wynajęcie, Natalia Fiedorczuk, Warszawa 2012 Przystanki polskie. Element infrastruktury punktowej systemu transportu zbiorowego, Maciej Rawluk, współwydawca: Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2012 Chwała miasta, red. Bogna Świątkowska, Warszawa 2012 Ludowość na sprzedaż, Piotr Korduba, Warszawa 2013 TR Laszuk. Dizajn i rewolucja w teatrze, współwydawca: TR Warszawa, Warszawa 2013 Są w życiu rzeczy… Szkice z socjologii przedmiotów, Marek Krajewski, Warszawa 2013
SERIA ORIENTUJ SIĘ: Podręcznik kolekcjonera sztuki najnowszej, Piotr Bazylko, Krzysztof Masiewicz, Warszawa-Kraków 2008 Stadion X: miejsce, którego nie było, red. Joanna Warsza, Warszawa-Kraków 2008 (dostępna również w wersji angielskiej) 77 dzieł sztuki z historią. Opowiadania zebrane, Piotr Bazylko, Krzysztof Masiewicz, Warszawa 2010 1994, Mikołaj Długosz, Warszawa 2010 Za fotografię! W stronę radykalnego programu socjologii wizualnej, Rafał Drozdowski, Marek Krajewski, Warszawa 2010 365 drzew, Cecylia Malik, Warszawa 2010 Badania wizualne w działaniu. Antologia tekstów, red. Maciej Frąckowiak, Krzysztof Olechnicki, współ praca wydawnicza: Instytut Socjologii UAM, Narodowy Instytut Audiowizualny, Warszawa 2011 Widoki władzy, Konrad Pustoła, Warszawa 2011 Bunt miast. Prawo do miasta i miejska rewolucja, David Harvey, Warszawa 2012 Niewidzialne miasto, red. Marek Krajewski, współpraca: Instytut Socjologii UAM, Warszawa 2012 Narzędziownia, czyli jak badaliśmy (Niewidzialnie) miasto, Rafał Drozdowski, Maciej Frąckowiak, Marek Krajewski, Łukasz Rogowski, Warszawa 2012 Polskie tabletki / Polish pills / Pilules polonaises, Fanny Vaucher, wydane dzięki wsparciu Szwajcarskiej Fundacji dla Kultury Pro Helvetia oraz Instytutu Polskiego w Paryżu, Warszawa 2013
SERIA KULTURA NIE DLA ZYSKU: Czytanki dla robotników sztuki. Zeszyt 1, red. zbiorowa, Warszawa 2009 Odszkolnić społeczeństwo, Ivan Illich, Warszawa 2010 Mobilność wyobraźni. Międzynarodowa współpraca kulturalna. Przewodnik, Dragan Klaić, współ wydawca: Narodowy Instytut Audiowizualny, Warszawa 2011 Wieczna radość. Ekonomia polityczna społecznej kreatywności, red. zbiorowa. Warszawa 2011
36
SERIA EKSPERYMENT: Znikanie. Instrukcja obsługi, red. zbiorowa, Warszawa 2009 Słuchawy. Projektowanie dla ucha, Katarzyna Krakowiak, Andrzej Kłosak, Warszawa 2009 Komunikacja. Pogłębianie poczucia przestrzeni, Magdalena Starska, Dawid Wiener, Warszawa 2009 Warszawa jako struktura emergentna, Aleksandra Wasilkowska, Andrzej Nowak, Warszawa 2009 Zmaganie umysłu ze światem. Gry losowe, Janek Simon, Szymon Wichary, Warszawa 2009 Góry dla Warszawy!, Grzegorz Piątek, Marek Pieniążek, Jan Dziaczkowski, Warszawa 2009 Pokonać obiekt. W wypadku rzeźby, Kasia Fudakowski, David Álvarez Castillo, Warszawa 2009 Eksperyment. Leksykon. Zbiór tekstów, red. zbiorowa, Warszawa 2012 Formy przestrzenne jako centrum wszystkiego, red. Karolina Breguła, Warszawa 2012
KWARTALNIK FORMAT P: # 1 Piekło rzeczy, Warszawa 2009 # 2 Bóle fantomowe, Warszawa 2009 # 3 Manifesty, Precz z neutralnością!, Warszawa 2009 # 4 The Future of Art Criticism as Pure Fiction, Warszawa 2011 # 5 Wystawy mówione/Spoken Exhibitions, Warszawa 2011 # 6 Publiczna kolekcja sztuki XXI wieku m.st. Warszawy, Warszawa 2012 # 7 Ziemia pracuje! Wystawa o mauzoleach, ruinach i szlamie, Warszawa 2013 # 8 Nieposłuszeństwo. Teoria i praktyka, Warszawa 2013
www.beczmiana.pl/sklep zamówienia: sklep@beczmiana.pl
37
Pilules polonaises / Polskie pigułki / Polish pills Fanny Vaucher Warszawa, Warsaw, Varsovie 2013 ISBN 978-83-62418-29-9 ISBN 978-2-88250-341-1 © Fanny Vaucher, Fundacja Bęc Zmiana Les Éditions Noir sur Blanc traduction / tłumaczenie / translation Olga Mysłowska rédaction et correction / redakcja i adiustacja / editing and proofreading Anna Papiernik | tessera.org.pl Kit Donisthorpe | tessera.org.pl project graphique / projekt graficzny / graphic design Cyber Kids on Real composition / skład i łamanie / typesetting Dominik Cymer | Cyber Kids on Real Anna Papiernik | tessera.org.pl éditeur / wydawcy / publishers Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana ul. Mokotowska 65 / 7 00-533 Warszawa www.beczmiana.pl www.beczmiana.pl/sklep bec@beczmiana.pl Les Éditions Noir sur Blanc 18, avenue de la Gare 1003 Lausanne, Suisse www.leseditionsnoirsurblanc.fr impression / druk / print Drukarnia Stabil ul. Nabielaka 16 31-410 Kraków Projekt zrealizowany dzięki wsparciu Szwajcarskiej Fundacji dla Kultury Pro Helvetia oraz Instytutu Polskiego w Paryżu. Project supported by Pro Helvetia, the Swiss Arts Council and Polish Institute in Paris. Projet réalisé avec le soutien de La Fondation suisse pour la culture Pro Helvetia et de l’Institut Polonais à Paris.
Quand j’ai déménagé de Suisse à Varsovie, je transportais avec moi des pilules antidouleur – elles étaient blanc et rouge, comme le drapeau polonais. Aujourd’hui, un an plus tard, il en reste encore une, dans cette tablette. Ça n’a donc pas été atrocement douloureux. J’ai commencé à dessiner Pilules polonaises de façon complètement irréfléchie, spontanée et personnelle, et surtout pour moi-même ; je crois que c’est ma façon d’apprivoiser ce nouvel environnement. Pas une thérapie, mais quand même un besoin : celui de comprendre, et du coup de créer du lien, de m’attacher, d’aimer. Pigułki przeciwbólowe towarzyszyły mi w przeprowadzce ze Szwajcarii do Warszawy – ich biało ‑czerwony kolor jest zupełnie jak flaga Polski. Do dziś ich nie zużyłam, więc rok spędzony tutaj nie był aż tak bolesny. Zaczęłam rysować Pilules polonaises bez refleksji o tym, „dlaczego to robię”, kompletnie spontanicznie, intymnie – dla siebie. Myślę, że na początku właśnie w ten sposób usiłowałam oswoić się z nowym środowiskiem. Ale nie nazwałabym tego terapią, raczej potrzebą zrozumienia, zbudowania więzi emocjonalnej z miejscem, próbą zakorzenienia się i polubienia swojego nowego otoczenia. When I first moved from Switzerland to Warsaw, I brought some painkillers with me: red and white ones, just like the Polish flag. One year down the line, I’ve still got one left. So I obviously haven’t been in that much pain! The creation of Pilules polonaises came about quite spotaneously and was completely unplanned. It was something personal I did for myself more than anything and I think it was my way of adapting to a new environment. I don’t mean this in any therapeutic sense but there was a definite need for me to do it. I wanted to understand this city, to become attached to it, to form a relationship with it, to love it.
ISBN 978-83-62418-29-9 35 zł