Zamiast korporacyjnych wizualizacji i sprzedażowych makiet, multidyscyplinarny dream team Gosia Wdowik, Maciej Siuda, Rafał Dominik przygotowuje na zamówienie Teatru Komuna Warszawa… grę komputerową! Hyperpopowa estetyka japońskich gier narracyjnych pokaże projekt przebudowy obecnej siedziby Komuny, socmodernistycznej szkoły „tysiąclatki” w tętniące życiem ekologiczne centrum progresywnej sztuki, tańca, muzyki i aktywistycznego miejskiego sąsiedztwa. A wszystko w formie zwariowanych perypetii budowania artystycznej kariery przez wschodzącą gwiazdę polskiej sztuki performatywnej! Trzeba to zobaczyć! Trzeba w to zagrać! Premiera: 15.12.2024
Projekt na okładce: Rafał Dominik, 2024
NOTES NA 6 TYGODNI nakład: 2000 egz.
WYDAWCA
Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana
ADRES REDAKCJI ul. Mokotowska 65/7, 00−533 Warszawa nn6t@beczmiana.pl
Kasia Nowakowska / patronaty Michał Podziewski / open call
REDAKTOR DZIAŁU BADANIA I RAPORTY Maciej Frąckowiak, maciej@beczmiana.pl
KOREKTA eKorekta24.pl
REKLAMA I PATRONATY
Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl
WERSJA ELEKTRONICZNA / PROJEKT
Michał Szota nn6t.pl
WERSJA PAPIEROWA / PROJEKT
Grzegorz Laszuk
SKŁAD
Anna Hegman
DRUK
Read Me, ul. Olechowska 83, 92-403 Łódź
INFORMACJE I ILUSTRACJE W DZIALE „ORIENTUJ SIĘ” pochodzą z materiałów prasowych promujących wydarzenia kulturalne. Drukujemy je dzięki uprzejmości artystów, kuratorów, galerii, instytucji oraz organizacji kulturalnych. Kontakt z redakcją: nn6t@beczmiana.pl
PREZESKA ZARZĄDU Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl
PRODUKCJA I KOORDYNACJA PROJEKTÓW Konstanty Krzemień, konstanty@beczmiana.pl Agnieszka Sural, agnieszka@beczmiana.pl
DZIAŁ WYDAWNICZY I DYSTRYBUCJA Ignacy Krzemień, ignacy@beczmiana.pl Bartosz Nowak, bartosz@beczmiana.pl
ZAMÓWIENIA, KONTAKT Z KSIĘGARNIAMI I WYDAWCAMI: +48 515 984 508 dystrybucja@beczmiana.pl
KSIĘGARNIE BĘC / ZESPÓŁ Aleksandra Dąbrowska Kacper Greń
Julia Nakonieczna Aleksandra Sowińska Ania Ziębińska (promo)
PROJEKT LOGO FUNDACJI BĘC ZMIANA Małgorzata Gurowska
Lokal przy ul. Mokotowskiej 65 w Warszawie jest wykorzystywany przez Fundację Bęc Zmiana na cele kulturalne dzięki pomocy Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy.
wśród autorek i autorów: By lica Pospolita, Peter Godfrey-Smith, Gołąb Miejski, Karaczan Wschodni, Marek Krajewski, Karolina Kuszlewicz, Will Kymlicka i Sue Donaldson, Łopian Większy, Hanna Mamzer, Szczur Wędrowny, Ślimak Nagi i inni
Zamów: www.beczmiana.pl/sklep bęc zmiana -
Galeria Sztuki im. Jana Tarasina
M a x
C e g i e l s k i
J a n e k
S i m o n
ONE MAN DOes not rule A
Nation
Sponsorzy:
Zadanie finansowane
przez Miasto Szczecin
Finansowano ze środków
Krajowego Planu Odbudowy
Galeria FOTO-GEN pl. bpa Nankiera 8 we Wrocławiu fotogen.okis.pl
Partner wystawy: Alexander Levy Galerie
Paronat honorowy: Konsulat Generalny Republiki Federalnej Niemiec we Wrocławiu
Kuratorka: Paulina Olszewska
Patroni medialni: Contemporary Lynx, Notes Na 6 Tygodni, TVP Kultura, Pismo Artystyczne Format, Radio RAM
Projekt współfinansowany z budżetu Samorządu Województwa Dolnośląskiego oraz z dotacji Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej
W 2022 roku Warszawa dysponowała 8536 lokalami użytkowymi, z czego tylko 539 było wynajmowanych na pracownie twórcze.
Warszawskie Obserwatorium Kultury we współpracy z grupą osób studenckich z Wydziału Badań Artystycznych i Studiów Kuratorskich warszawskiej ASP oraz kuratorką Verą Zalutskayą badało dostępność pracowni artystycznych – prywatnych i tych wynajmowanych przez Zakłady Gospodarowania Nieruchomościami (ZGN-y). Efektem naszej pracy była wystawa, sympozjum oraz wielowątkowa publikacja na temat nie tylko warszawskich pracowni.
Poznaj naszą bezpłatną publikację o pracowniach artystycznych.
W roku 2025 WOK wraca do tematu pracowni artystycznych –tym razem z zamiarem wypracowania rekomendacji dla polityk miejskich Warszawy i innych miast w Polsce.
ORIEN N
Wystawę limitowaną Kasi Fudakowski można oglądać do 16 lutego w Galerii SIC! BWA we Wrocławiu. Na zdjęciu praca The show must go on and off and on and off and on and off and on… z 2023 roku, fot. Marjorie Brunet Plaza
Rozświetlona przestrzeń
Głównym budulcem prac rzeźbiarskich Mirosława Filonika jest intensywne światło emitowane przez lampy jarzeniowe. Instalacje jego autorstwa, składające się z barwnych świetlówek układających się w rytmiczne i geometryczne konstrukcje, ściśle wiążą się z architekturą miejsca, w którym są prezentowane. Filonik zawsze nawiązuje dialog z otaczającą przestrzenią, wpisuje swoje monumentalne realizacje site-specific w kontekst i charakter konkretnej przestrzeni wystawienniczej. Dlatego częścią jego metody twórczej jest efemeryczność, ulotność –rozświetlające pomieszczenia konstrukcje istnieją tylko na czas trwania danego projektu. Wystawa w Gdańskiej Galerii Miejskiej, oprócz prac artysty zbudowanych z modułowych elementów, pokazuje także bogatą dokumentację instalacji świetlnych Filonika, realizowanych w instytucjach kultury i przestrzeniach publicznych już od końca lat 80. XX wieku.
Mirosław Filonik, instalacja, Fundacja Profile, fot. Andrzej Zagrobelny
Arsenał w Arsenale
Pokazy kolekcji zawsze są kuratorskim wyzwaniem. Warto wyciągać ją z magazynów wtedy, kiedy może nam powiedzieć coś nie tylko o historii, ale też o naszym tu i teraz. Monika Szewczyk z Galerii Arsenał w Białymstoku tak właśnie pokazuje wyimek Kolekcji II swojej galerii w poznańskim Arsenale. Wspomina początki kolekcji, która powstawała od 1990 roku, gdy nadzieja towarzysząca transformacji ustrojowej przeplatała się z niepewnością co do losu instytucji kultury i ich finansowej stabilności. To był bodziec do zmiany. „Może po raz pierwszy zadaliśmy sobie pytanie o cel, misję i to, jaką sztuką i w jaki sposób chcemy się zajmować” – przyznaje Szewczyk. Kolekcja II rosła i zmieniała się razem z galerią. Są w niej prace opowiadające o skutkach przemian systemowych, mierzące się z dziedzictwem komunizmu i analizujące mentalność polskiego społeczeństwa. Pojawiają się wątki ekologiczne. Jest sztuka krytyczna i odnosząca się do tego, o czym dyskutowaliśmy niedawno na Współkongresie Kultury – sytuacji artystów, instytucji, krytyki artystycznej. Trafnie podsumowuje to tytuł poznańskiej wystawy.
Piotr Uklański, Bez tytułu (Solidarność), 2007, ze zbiorów Galerii Arsenał w Białymstoku
Wcyklu Pomniki też się zakochują Aury Rosenberg fotografie klasycznych i neoklasycystycznych rzeźb przechodzą płynnie w znalezione w Internecie zdjęcia zmysłowych postaci współczesnych aktorów. Pojawiają się tu rzeźby z Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku i Alte Nationalgalerie w Berlinie: Herkules i Afrodyta, Prometeusz, Głowa Herkulesa i Lukrecja. W najnowszych pracach z 2024 roku artystka przygląda się między innymi relacji między dwiema rzeźbami z dzielnicy finansowej jej rodzinnego Nowego Jorku: Charging Bull (Szarżującego byka) i Fearless Girl (Nieustraszonej dziewczynki). Byka stworzył w 1989 roku Arturo Di Modica „w hołdzie amerykańskiej przedsiębiorczości”, a w feministycznej ripoście w Dzień Kobiet w 2017 roku Kristen Visbal zainstalowała bezpośrednio przed bykiem dziewczynkę. Napięcie pomiędzy rzeźbami zainspirowało Rosenberg do stworzenia serii rysunków i wydruków soczewkowych. Rozdzielone już w przestrzeni publicznej, rzeźby powracają również filmie Rosenberg The Space Between Us (Przestrzeń między nami), zrealizowanym we współpracy z pisarką i reżyserką Veronicą Gonzalez Peñą. Autorki pokazują, że kiedy te dwie postaci stały naprzeciwko siebie, nieświadomie uruchamiały mitologiczne toposy i archetypy.
ORIENTUJ SIĘ
Aura Rosenberg, Chcę przeniknąć męskie sny, ich tajemne niebiosa i odległe gwiazdy, wezwane, gdy świt i przeznaczenie wkraczają do gry, 2021, wydruk soczewkowy
Jak w ulu
Twórczość Michała Smandka to analiza współzależności ludzi i natury. Artysta od kilku lat bada zachowania rodzin pszczelich i podkreśla ścisły związek między kondycją owadów a dobrostanem człowieka. Najnowszym projektem zachęca do kolektywnej pracy na wzór pszczół w ulu. Jej zwieńczeniem jest wieloelementowa instalacja przestrzenna z tkanin z wosku pszczelego; każdy chętny może dołożyć do niej element, zrealizowany samodzielnie podczas cyklicznych warsztatów organizowanych w trakcie wydarzenia. Celami inicjatywy są spotkanie i współpraca służące nawiązywaniu relacji i budowaniu więzi społecznych, odejście od wszechobecnego prymatu indywidualizmu na rzecz współdziałania, przesunięcie akcentów z „ja” na „my” i wypracowanie nowych sposobów myślenia o przyszłości. Wszystko w nieznanym piśmie pszczół: wosku pszczelim, którego co prawda nie potrafimy odczytać, ale możemy doświadczyć, pracując razem.
Smandek, Biblioteka Pszczół
Michał
Materialność sosnowego drewna
Choć na Podlasiu nadal zachowały się przykłady tradycyjnego drewnianego budownictwa, to znikają one w błyskawicznym tempie. Stare domy niszczeją, są poddawane modernizacjom lub padają ofiarą celowych podpaleń, by zrobić miejsce pod nowe inwestycje deweloperskie. Podobnie sytuacja wygląda na sąsiedniej Litwie. Tematem lokalnej spuścizny architektonicznej zajmuje się wileński artysta Augustas Serapinas. W swoich pracach często korzysta z fragmentów i szczątków rozebranych budynków, które następnie rekonstruuje w przestrzeniach wystawienniczych. Jednak od nostalgicznej idealizacji przeszłości bardziej interesuje go materialny wymiar drewnianych konstrukcji – praktyczność ich wykonania, mobilność, modułowość oraz właściwości sosnowego, świerkowego i osikowego drewna. W wernakularnej architekturze pogranicza Serapinas dostrzega wyraz pragmatycznego przedindustrialnego minimalizmu. Jego wystawa w Galerii Arsenał w Białymstoku przyjmie postać monumentalnej instalacji, w której fragmenty podlaskiej kuźni i spichlerza tworzą jedną całość z porzuconym litewskim domem mieszkalnym.
Augustas Serapinas, Dach z Meškauščizny, 2024
Nadkobiecość
Mirella von Chrupek jest mistrzynią cyfrowego fotomontażu. I ma oko do archiwalnych fotografii. Regularnie odwiedza antykwariaty, kolekcjonuje pocztówki, magazyny, albumy z czasów PRL-u. Na wystawach w Domu Spotkań z Historią na zdjęciach Siemaszki czy Olszewskiego znajdzie szczegół niedostrzegalny dla większości widzów. Pewnie gdyby nie była artystką, zostałaby varsavianistką. Dlatego powstał cykl Miasto niezwykłe, w którym znane stołeczne miejsca artystka wystrzeliła w kosmos swojej wyobraźni. Może urodziła się w niewłaściwych czasach? Takie wrażenie można odnieść, oglądając jej Pięknych Obcych. Są eleganccy i niedostępni niczym gwiazdy starego kina, widać w nich jakąś tęsknotę retro. Ale jak pisze Maurycy Gomulicki w tekście towarzyszącym wystawie w poznańskiej galerii ABC, „transmutuj ą w gwiazdy z zapomnianej, paralelnej przyszłości i nie jest to bynajmniej banalne, choć urocze retro futuro […]. Niekt ó re z jej dziewcząt wyglądają jak ożywione amonity, twarze innych przypominają posegmentowany pancerz nimf motyli z gatunku Mechanitis , a ż adna z nich nie traci przy tym na powabie”. Są silne w tej swojej superkobiecości, zdają się przekraczać granice między ludzkim a nieludzkim. Cykl Beautiful Aliens po raz pierwszy prezentowano w Gallery WM w Amsterdamie, w Poznaniu możemy zobaczyć również kilka nowych prac.
Mirella von Chrupek, z cyklu Beautiful Aliens
Uważaj
na trawę!
Tomek Paszkowicz zaprosił do udziału w swojej „solowej” wystawie w Galerii Przeciąg bliskie sobie osoby: Maję Janczar, Julię Ciunowicz i Piotra Kowalskiego. Efekt? Jak zdradza sam tytuł, artysta pokazuje na tej wystawie więcej prac swoich przyjaciół niż własnych. We wspólnym gronie, przełamując samotny model pracy artystycznej, biorą pod lupę zwyczajną, przyziemną codzienność, która często pozostaje na marginesie naszego zainteresowania. Artyści i artystki wzywają nas do wsłuchania się w podmiotowość rosnącej na poboczu przed blokiem trawy i zapraszają w ten sposób do ćwiczeń z uważności – na świat i najbliższe otoczenie, które może być nieustającym źródłem inspiracji, ale przede wszystkim na innych ludzi, ich historie, emocje i doświadczenia.
Postbauhaus: Memories of the Future, od lewej: Jasmína Lustigová, Adriana – místo, kde na to nejsi sama, Sofie Gjuričová, Sauna, fot. Dominika Goralska
Okres przejściowy
Wczerwcu 2024 roku galeria PLATO w Ostrawie musiała opuścić Bauhaus, czyli jedną ze swoich dwóch przestrzeni wystawienniczych, w dawnym budynku sklepu budowlanego. W ogromnej hali Bauhausu przez ponad cztery lata rozgrywał się przede wszystkim program publiczny i edukacyjny instytucji: warsztaty, spotkania, projekcje i wydarzenia współorganizowane z wieloma ostrawskimi organizacjami, grupami i społecznościami. Ta atmosfera otwartości i współpracy została przeszczepiona do nowej, zupełnie odmiennej pod względem architektonicznym siedziby – dawnej rzeźni po drugiej stronie ulicy – za sprawą projektu Postbauhaus: Memories of the Future. Wykorzystano fragmenty struktur i wyposażenia wnętrz z Bauhausu: części regałów bibliotecznych Jana Šerýcha czy platformy z wykładziną i różowymi materacami z kina projektu Zuzy Golińskiej, by stworzyć przestrzeń służącą zarówno jako miejsce spotkań i działalności rozmaitych wspólnot, jak i jako scenografia wystawy współtworzonej przez młodych artystów z Polski i Czech. Zobaczymy na niej m.in. obrazy Mai Janczar i Adama Kozickiego, podejmujące refleksje na temat idei (post)sztuki i zaangażowania społecznego, czy prace wideo Sofíi Gjuričovej, Jasmíny Lustigovej i Oskara Helcela, humorystycznie rozprawiające się z dolegliwościami trawiącymi przestrzenie urbanistyczne i publiczne w Pradze.
Niebezpieczne związki
Kasia Fudakowski w swojej sztuce bada relacje między władzą, energią a kulturą. Do stworzenia najnowszej Wystawy limitowanej zainspirowała ją książka Art & Energy. How Culture Changes Barry’ego Lorda, poświęcona uzależnieniu kultury i sztuki od ziemskich zasobów energetycznych i od struktur władzy, która nimi dysponuje. Pokaz Fudakowski, który jest rodzajem eksperymentu, ukazuje, jak silne i nierozerwalne są to związki. To widzowie decydują o długości jego trwania, wchodząc w interakcję z prezentowanymi energochłonnymi rzeźbami. Czas działania każdej z nich jest z góry zaprogramowany, uzależniony od poboru energii. Im większe zaangażowanie odbiorców i odbiorczyń, tym większe zużycie energii, a w konsekwencji ograniczenie możliwości korzystania z wystawy dla innych. Wyjątek stanowi obiekt Poza twoją kontrolą, który – jak wskazuje tytuł – jest kontrolowany przez zewnętrzny mechanizm. Autorka zwraca w ten sposób uwagę, że sztuka i kultura nie funkcjonują w próżni i nie są wolne od zewnętrznych wpływów i nacisków.
Na wystawie Kasi Fudakowski pobór energii jest kontrolowany przez widzów
Wspólny rytm
ze zwierzętami
Kiedy Pola Dwurnik usłyszała
o Alcynie, postanowiła rozliczyć się ze swoimi byłymi chłopakami, malując ich jako zwierzęta.
Alcyna – postać z Orlanda szalonego , włoskiego poematu rycerskiego z XVI wieku – to czarownica, która zamieniała byłych kochanków w zwierzęta, strumienie, kamienie, rośliny. W ten sposób mogła zatrzymać ich na zawsze na swojej pięknej wyspie. I tylko ona potrafiła zdjąć rzucony czar. Niezależna, wolna, adorowana i nienawidzona; srodze też ukarana – czarodziejska moc i uroda zostały jej odebrane, a wyspa – zniszczona. „Podobno gdy się jest malarzem (malarką) i opanowało się malarski warsztat – wszystko można namalować. A co zostanie namalowane – zaistnieje i będzie istnieć wiecznie. Jeśli zatem namaluję zwycięstwo czarownicy Alcyny, będzie trwać w triumfie na moich obrazach, jak święci na płótnach starych mistrzów” – pisała kiedyś Dwurnik. Alcyna pojawia się w jej obrazach od lat, w różnych kontekstach. W tych najnowszych, pokazywanych w Krupa Gallery, z wyemancypowanej i triumfującej władczyni egzotycznej wyspy przeistacza się we współodczuwającą i uważną członkinię zwierzęcej wspólnoty, performerkę, która próbuje złapać z nimi wspólny rytm. Zwierzęta nie są tu uczłowieczane – borsuk jest borsukiem, lis lisem, a słoń słoniem. Artystka przywraca również czarownicy moc ożywiania martwych zwierząt. To daje nadzieję, że jeszcze można coś odczarować.
DO 14.02
Pola Dwurnik, Alcyna z trzema lisami (autoportret), 2024, fot. Daniel Ożga, dzięki uprzejmości
Pomniki-głośniki
Czy pomnik wznoszony jako forma upamiętniająca może mówić o przyszłości? Czy może być platformą sprzyjającą budowaniu wspólnoty złożonej z odmiennych głosów i doświadczeń? Marta Romankiv postanowiła taki postawić. Jej Pomniki będą mówiły naszymi głosami to projekt sytuujący się na granicy sztuki i aktywizmu, którego ideą jest umożliwienie wypowiadania się grupom stanowiącym zazwyczaj niesłyszalną mniejszość. W tym celu artystka stworzyła prototyp – stalową konstrukcję, która ma zostać umieszczona na wrocławskim pomniku hrabiego Aleksandra Fredry i pozwoli wybrzmieć głosom marginalizowanych grup społecznych. Wybór rzeźby jest nieprzypadkowy i koreluje z doświadczeniami pierwszych osób zaproszonych przez autorkę do współpracy: migrantów i migrantek z Ukrainy, Białorusi i Kolumbii. Pomnik, tak jak one, odbył własną „migrację”, gdy w 1956 roku został przeniesiony ze Lwowa do Wrocławia. Na specyficzne słuchowisko, którym dzięki obiektowi Romankiv przemówi rzeźba Fredry, składają się opowieści, jakimi osoby migranckie podzieliły się z twórczynią podczas warsztatów: o ich losach, łączących ich trudnościach, potencjalnych scenariuszach przyszłości w heterogenicznym społeczeństwie oraz potrzebie odzyskania praw i równego miejsca w tkance społecznej. Dokumentację całego procesu i efekt końcowy projektu – prototyp – zobaczymy na wystawie.
Marta Romankiv. Pomniki będą mówiły naszymi głosami, kadr z filmu
Ogród Julii
Wakacje Julii Platt tylko z pozoru przywołują letni, beztroski czas. Wystawa prezentuje obrazy namalowane przez artystkę w jej rodzinnym domu, gdzie wypoczywała z siostrą bliźniaczką. W przeciwieństwie do poprzednich realizacji zrezygnowała jednak z autoportretów i całkowicie skupiła się na siostrze oraz najbliższym otoczeniu. Obecność Platt wyczuwamy pośrednio – w bliskości kadrów i w drobiazgowości, z jaką utrwala przestrzeń. Siedząc na balkonie czy stojąc na tarasie wychodzącym na ogród, obserwuje przyrodę i skupioną, zamyśloną siostrę. Realistyczna konwencja obrazów, ich radosna kolorystyka i sam temat cyklu przywodzą na myśl Dziwny ogród Józefa Mehoffera, tyle że nie emanują sielskością i spokojem. Choć siostry są na zewnątrz, wyczuwamy klaustrofobiczny klimat, obecny w twórczości artystki. Aurę niepokoju i niedopowiedzenia podkreślają oczy siostry, nieustannie zmrużone, oślepione ostrym słońcem. Wyczuwalne napięcie kontrastuje z letnią pogodą, skąpaną w słońcu zielenią i rozłożonymi wokół przedmiotami, które pozostają metaforą wewnętrznego świata Platt.
Julia Platt, Udręka, 2024
Transformacja Targówka
Marcin Chomicki od 22 lat tworzy fotograficzne Archiwum Transformacji. To niezwykły dokument zmian i procesów zachodzących w przestrzeni polskich miast. Artystę interesują raczej miejsca poza głównymi ścieżkami, szuka inspiracji w pozornie nudnych i nieoczywistych przestrzeniach: podwórkach, opuszczonych obiektach, nieużytkach zagarniętych przez przyrodę. Większości udokumentowanych przez niego obiektów już nie ma.
Na wystawie w Teatrze Rampa skupia się na warszawskim Targówku. To dzielnica, która ma wiele twarzy, nie tylko blokowiska, ale też urokliwe małomiasteczkowe uliczki, w których czas się zatrzymał, liczne tereny (po)przemysłowe, a nawet leśne. Podlega też w ostatnich latach intensywnym zmianom. Można wędrować przez nią wzdłuż rur ciepłowniczych, które wiją się po okolicy i separują przestrzeń, cieków wodnych czy torów kolejowych. Uchwycić zderzenia gołębników z nowoczesnymi osiedlami. Marcin Chomicki na pewno poprowadzi nas niebanalnymi ścieżkami.
Marcin Chomicki, z cyklu: Archiwum Targówka – w poszukiwaniu (tożsamości) miejsca
Michał Laskowski Muzeum
Losowe, wyd. Fundacja Bęc
Zmiana i Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Muzeum naprawdę wspólne
Książka Muzeum Losowe Michała Laskowskiego to nie tylko manifest artystyczny, ale przede wszystkim zaproszenie do dyskusji o przyszłości instytucji kultury. Michał Laskowski, artysta i badacz kultury, przedstawia koncepcję instytucji sztuki, która przełamuje dotychczasowe hierarchie i zwyczaje, jest radykalnie demokratyczna i empatyczna. Bazuje na mechanizmie panelu obywatelskiego i proponuje, aby losowo wybrane osoby z różnych grup społecznych współtworzyły strategię i program muzeów, wprowadzając świeże spojrzenie i różnorodne perspektywy. Idee zaproponowane w Muzeum Losowym już działają – stały się podstawą uruchomiania przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie procesu Muzeum Wspólne. Narada obywatelska artystek i artystów włączająca stołecznych twórców i twórczynie do współdecydowania o ofercie MSN dla tego grona. Książka, wydana wspólnym nakładem Fundacji Bęc Zmiana i MSN, ilustrowana jest pracami malarskimi autora, które pokazują emocje i doświadczenia potencjalnych uczestników nowego modelu zarządzania muzeum sztuki.
Słonko, gdzie jesteś?
Wtym roku po raz drugi odbył się Wrocław Off Gallery Weekend, wydarzenie prezentujące wrocławskie niezależne inicjatywy artystyczne. Jedną z ekspozycji było Słońce w praniu Dominiki Olszowy, które można wciąż oglądać w NOWYM ZŁOTYM. To wystawa o szukaniu światła w trudnych czasach, wyglądaniu przejaśnień w kryzysie, szukaniu słonka na miarę własnych możliwości. Artystka wypatruje go wszędzie – w potłuczonym szkle i fusach po kawie, śniąc i płacząc. Fabrykuje kolejne gwiazdy, mimo świadomości, że więcej niż jedno słońce to już anomalia. Tworzy je ze szmatek kuchennych, błota i betonu. Testuje kolejne warianty. Zmultiplikowane, niosą nadzieję i zapowiedź lepszych dni, ale mogą być też źródłem wypalającej siły – i nawet gdy świecą wszystkie naraz, Olszowy nie ma pewności, że będzie dobrze.
Dominika Olszowy, Słońce w praniu, NOWY ZŁOTY, fot Yuriy Biley
Silne pragnienie zmiany
Materiały towarzyszące tej wystawie w social mediach próbują być tym, do czego przyzwyczaiły nas instagramy: zdjęciem z egzotycznych wakacji, w pełnym, prawie naturalnym uśmiechu. Bohaterowie Michała Algebry (rocznik 1989) bardzo się starają, choć są jak współczesny Syzyf, pchający pod górę swój kamień. W tekście towarzyszącym wystawie artysta pisze: „Możliwe, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość istnieją jednocześnie. Jeśli to prawda, każde istnienie traci możliwość przemiany swojego doświadczenia życia, a nieszczęście jest niejako nieuniknione. Uważam to za niezwykle oburzające. Czy nie trzymamy się wszyscy życia, wierząc w możliwą zmianę?”. Michał Algebra, absolwent Akademii Morskiej w Gdyni, odkrył medium fotograficzne podczas rejsu na Polską Stację Polarną Hornsund. Jedna z jego fotografii była prezentowana na orbicie Ziemi w ramach wystawy Portraits of Humanity w 2020 roku. W Celebracji porażki artysta, zainspirowany osobistą historią ojca, łączy obrazy i obiekty, by oddać klimat z jednej strony przemijania, z drugiej niegasnącej nadziei na zmianę. Od zdjęć z wczasów rodziców z lat 90., przez widok z tarasu domu rodzinnego, utraconego przez ojca w 2000 roku, po spiralę długów i bankructwo. Taniec pozwala trwać.
Na wystawie Michała Algebry w Galerii ESKAEM
Tkackie imaginarium
Marian Henel był wieloletnim pacjentem Szpitala dla Psychicznie i Nerwowo Chorych w Branicach, gdzie od 1968 roku uczęszczał na zajęcia arteterapii w Pracowni Ekspresji Sztuki Psychopatologicznej. Skuszony możliwością pracy w osobnym pomieszczeniu przy dużym pionowym krośnie, zainteresował się tkactwem. Z początku wykonywał głównie dywany na zamówienie, według dostarczonych wzorów i wskazówek. Z czasem jednak rozwinął własny, wyjątkowy i niepowtarzalny język artystyczny. Jego bawełniane i lniane tkaniny wypełniają sceny nasycone erotyzmem, odbiegające od konwencjonalnych norm i przekraczające społeczne tabu. Henel przedstawiał na nich obnażone kobiety z nadwagą, wypięte w stronę widzów pośladki, obrazy ejakulacji, menstruacji i oddawania moczu, wreszcie czarownice, duchy i ludzkozwierzęce hybrydy – a to tylko niewielki wycinek jego bogatego imaginarium. Na wystawie w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu można obejrzeć także ponad kilkadziesiąt autoportretowych i inscenizowanych fotografii, na których autor przybiera erotyczne pozy i kreuje swój wizerunek na wzór damsko-męskiej chimery. Do tych sesji zakładał własnoręcznie skonstruowane biustonosze i rajstopy, przebierał się w kitle pielęgniarskie, nakładał peruki czy depilował ciało.
Marian Henel, Kobieta wamp (fragment), 1972, Specjalistyczny Szpital im. Ks. Biskupa Józefa Nathana w Branicach, fot. A. Podstawka / Muzeum Narodowe Wrocław DO
Poza głównym obiegiem
Wystawa POZOR� (po polsku: „Uwaga�”) prezentuje twórczość artystów i artystek łódzkiego undergroundu. Wiktor Skok, publicysta, promotor i kurator projektów muzycznych, zaprosił do współpracy twórców, których zna i ceni: duet Distort Visual (Ola Hoffer i Przemek Hoffer), Sect7, Marcin Pryt, Jude i Txt Eye. Prace, niejednokrotnie prezentowane premierowo, łączą dwa pozornie nieprzystające do siebie światy: absurdalną architekturę przełomu wieków i kulturę klubową. Kojarzą się punkiem, noise’owymi koncertami i muzyką industrial, ale też plakatami i ulotkami rozklejanymi w przejściach podziemnych, na murach i w miejskich zaułkach. Na ekspozycji można zobaczyć zarówno instalacje wykorzystujące sztuki wideo czy wielkoformatowe, wyraziste grafiki, jak i okładki wydawnictw alternatywnych, malarstwo czy klipy muzyczne. Są tu niszowe druki tworzone technikami kolażu, druku bezpośredniego i z użyciem ksero z charakterystyczną czarną typografią znaną z zinów i wlepek, rzadko prezentowane w przestrzeniach galeryjnych. POZOR� to szansa, by przyjrzeć się twórczości artystów i artystek świadomie lokujących się poza głównym obiegiem. Takich, którzy celowo rezygnują z uczestnictwa we współczesnym dyskursie i od lat konsekwentnie kreują wykroczenia przeciwko sztuce.
Wiktor Skok, Trwoga, 2019
Emocjonalne polis E
moPolis to pokaz Agaty Ingarden prezentujący nieustannie rozbudowywany projekt Dom Snów. Miejsce jest swoistym laboratorium wolnym od norm społecznych, w którym powstają nowe formy współżycia. Zamieszkują je trzy grupy mieszkańców: Motyloludzie, których emocje zasilają całą infrastrukturę, Goblinomotyle odpowiedzialne za obsługę procesów fizycznych i architekturę Domu Snów oraz EmoPolis reprezentujący nadzór i kontrolę. Ich dynamicznym relacjom w przestrzeni przypominającej współczesny miejski pejzaż poświęcona jest praca Rescue Dummies. To obraz skomplikowanego systemu życia w mieście, interakcji grupowych, społecznych zależności, granic między publicznym i prywatnym oraz sposobów zarządzania emocjami. Funkcjonowanie powiązanych systemów odzwierciedla też druga realizacja artystki pokazywana na wystawie – Piknik o zachodzie słońca. Rzeźba łącząca elementy naturalne i przetworzone (metal, zwęglony cukier, tkanina grzybowa, panele słoneczne) przedstawia metalowe kwiaty, które roztapiają się pod wpływem ciepła, reagując na poziom wilgotności powietrza i ciepłotę ciał przebywających w przestrzeni. DO 9.02
Opolno-Zdrój to przyszłość
Konferencja Opolno-Zdrój to przyszłość� Od konceptualnych plenerów do sprawiedliwej transformacji wynika z kilkuletniego zaangażowania grupy artystek i artystów związanych z Biurem Usług Postartystycznych w pracę ze społecznością Opolna-Zdroju. Podczas wydarzenia odbędą się pokazy, wystąpienia i panele dyskusyjne, w których wezmą udział przedstawiciele lokalnej społeczności; polscy, czescy i niemieccy aktywiści; ekspertki i eksperci oraz twórcy i badaczki działające w regionie. Konferencja będzie rozmową o złożonej przeszłości, trudnej teraźniejszości i niepewnej przyszłości tego miejsca oraz o tym, jak z jego perspektywy wyglądają kwestie środowiskowych i społecznych kosztów przemysłu wydobywczego, kryzysu klimatycznego oraz transformacji energetycznej. Przyjrzymy się także działaniom realizowanym w Opolnie-Zdroju przez ostatnie 4 lata i przedyskutujemy jak za pomocą narzędzi i praktyk (post)artystycznych można reagować na kryzys klimatyczny; pobudzać wyobraźnię i spekulować o przyszłości oraz wspierać procesy transformacji energetycznej, społecznej i kulturowej. Projekt realizowany jest przez Biuro Usług Postartystycznych pod opieką Fundacji Nowej Kultury „Bęc Zmiana” dzięki wsparciu finansowemu Sigrid Rausing Trust i European Cultural Foundation, we współpracy ze Stowarzyszeniem „Na Trójstyku” i Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.
Archiwum zmiany
Jaką opowieść o współczesnym mieście możemy wyczytać z murali? Co w niej widać? Czy tylko wielkie kolorowe obrazy, czy może osobowości artystyczne, odgórne agendy i oddolne mikrohistorie, powidoki pamięci, znaki kulturowej, społecznej i przestrzennej transformacji? A może powierzchowności, magiczne remedia i horror vacui? Zastanawiają się nad tym autorki książki Miastomijanie. Historia i współczesność warszawskiego muralu pod redakcją Aleksandry Litorowicz, wydanej właśnie przez Fundację Puszka, która od blisko 15 lat prowadzi dokumentację i badania nad warszawską sztuką publiczną. Znajdziemy w niej m.in. historię murali PRL-u udokumentowaną przez inicjatywę Bliżej konsumenta (partnera projektu), z unikalnymi zdjęciami Eustachego Kossakowskiego, opowieść o specyfice i rozwoju tego medium w dzisiejszej Warszawie, a także wielogłos poszukiwań jego możliwych przyszłości. Książka będzie dostępna bezpłatnie w wersji papierowej i elektronicznej. Jej premiera to okazja do spotkania osób na różne sposoby związanych z miastem i sztuką publiczną, a także rozmowy o dzisiejszej roli murali artystycznych i strategii postępowania z tym coraz obszerniejszym zbiorem prac (w Warszawie po 1989 roku powstało ponad 430 niekomercyjnych wielkoformatowych dzieł, a modę na mural nadal możemy obserwować w większych i mniejszych miastach Polski).
Prototypowanie sztuką
Działania sztuką w przestrzeni publicznej pokazują, jak działa obszar wspólny, wydobywają różnorodne potrzeby jej użytkowników i użytkowniczek. Sztuka pozwala je nazwać i wprowadzić do debaty. Interwencja staje się prowotypem – prowokuje, by prototypować najlepsze rozwiązania, nakłania do refleksji nad tym, o czym bez nich byśmy nie pomyśleli.
Końcowym efektem projektów realizowanych w ramach cyklu Laboratorium badań nad szczęściem są rozwiązania prototypowe. Każda z instytucji zaangażowanych w Laboratorium w 2023 r. zbierała informacje, zadawała pytanie o lokalnie najważniejsze obszary nowego rodzaju komfortu, budowała sojusze i sieci współpracy. W 2024 r. na bazie zebranych materiałów i refleksji powstały prototypowe rozwiązania, które zostały przedstawione lokalnej społeczności. Obiekty prezentowane na wystawie Ideobranie reprezentują idee i prototypy zrealizowane w ramach Laboratorium w latach 2022-2024. Wystawa podsumowująca projekt, zaprojektowana przez Pracownię Macieja Siudy, pokazuje jak ulotne początkowo idee, przybierają materialny kształt, a zmieniając się w prototypy, dają szansę na zakotwiczenie ich w realnym świecie.
W projekcie Instytutu Goethego w Warszawie, Fundacji Bęc Zmiana oraz ZK/U: Zentrum für Kunst und Urbanistik z Berlina, wzięły udział: Akademia Sztuk Pięknych Katowice, BWA Wrocław Galerie Sztuki Współczesnej, Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku, Stowarzyszenie Media Dizajn (Szczeciński Inkubator Kultury) oraz Galerię Arsenał w Białymstoku.
8.12.2024
ORIENTUJ SIĘ — ARCHITEKTURA I MIASTO
Ideobranie. Idee i prototypy, widok wystawy, 2024, fot. Adam Burakowski / Instytut Goethego w Warszawie
Budynki, których już nie ma
Modernistyczny Supersam i postmodernistyczny Solpol, drewniane domy z Podhala i brutalistyczny dworzec w Katowicach są bohaterami dziewiątego tomu cyklu wydawniczego Architektura jest najważniejsza Tworzona przez Wydawnictwo EMG i poświęcona pamięci zmarłego w 2012 roku prof. Tomasza Mańkowskiego seria książek dotyczy różnych zagadnień związanych z architekturą. Każdy tom dotyka innego zagadnienia, od wydobywania z niepamięci postaci architektek po obecność zieleni czy zwierząt w mieście; od rozmów ze współczesnymi architektami po biografie przecierających szlaki pionierek. Najnowszy jest wspomnieniem po obiektach, które zniknęły z krajobrazu. O rozbiórkach i wyburzeniach mówi się dziś często, także z powodów ekologicznych, jednak debaty pozostają z sferze teorii, a likwidowanych budowli lawinowo przybywa. „Bywa, że budynki umierają młodo”, piszą wydawcy. Czas, polityka, chęć zysku – to tylko niektóre z przyczyn tych „śmierci” i choć wielu z nich później powszechnie się żałuje, nie są żadną nauczką na przyszłość.
Między rzeczywistością a reprodukcją
Wcentrum zainteresowań Sinty Werner jest relacja między dwu- a trójwymiarowością, rzeczywistością a jej reprodukcją, fizyczną obecnością a projekcją. W swoich kolażach, instalacjach i rzeźbach artystka wykorzystuje fotografię, by za jej pomocą tworzyć zwielokrotnione, iluzoryczne przestrzenie, dezorientować i grać z percepcją widzów. Tematem jej prac jest architektura modernizmu, wyrwana jednak z kontekstu historycznego i politycznego, a postrzegana jako forma, linie, rytm, podziały. Geometryczny i racjonalny funkcjonalizm, modułowość oraz powtarzalność charakterystyczne dla modernistycznych brył pozwalają na wprowadzanie wizualnych zaburzeń, mylących przesunięć, nieoczywistych warstw. Na wrocławskiej wystawie zobaczymy zarówno najnowsze, jak i wcześniejsze realizacje twórczyni. Myśląc o kontekście miasta, Werner sięgnęła po ikoniczne sedesowce Jadwigi Grabowskiej-Hawrylak i najnowsze inwestycje architektoniczne Wrocławia. Zestawione z poprzednimi pracami bazującymi na światowych budynkach, wpisują się w mozaikę form i układów architektonicznych – niby znajomych, a jednak nieprzyporządkowanych do konkretnej przestrzeni urbanistycznej. Sinta Werner,
13.12–16.03
Projektowanie z żywiołami Co
woda, światło, wiatr i grawitacja mają wspólnego z architekturą? Zdaniem architektów z grupy projektowej CENTRALA, którą tworzą Małgorzata Kuciewicz i Simone De Iacobis, bardzo wiele. W czterech zeszytach ćwiczeń opartych na autorskim programie warsztatów szukają notacji dla zjawisk ulotnych. Zachęcają od wyjścia w teren: zanurzenia się w krajobrazie i uważnych obserwacji. Poprzez stworzone przez siebie zadania oraz rekonstrukcję wybranych ćwiczeń historycznych (m.in. Bruno Munariego, Freia Otto’a, Mieczysława Twarowskiego) pokazują, jak zmieniać zebrane obserwacje w narzędzia projektowe. Efektem tych działań są makiety dynamiczne – autorskie instrumenty do dalszego eksperymentowania. Zeszyty ćwiczeń są rezultatem warsztatów realizowanych w ramach projektu Modelowanie miasta. Dynamika różnorodnej przestrzeni. Opierają się na autorskim programie prowadzonym przez CENTRALĘ od 2017 roku w Charkowskiej Szkole Architektury. Cztery tomy: Woda, Światło, Wiatr, Grawitacja zaprojektowane przez Zofkę Koftę i pod redakcją Aleksandry Kędziorek, ukazują się nakładem Fundacji Bęc Zmiana dzięki dofinansowaniu od m.st. Warszawa.
Derżprom w Charkowie, fot. Anna Cymer
Ikona konstruktywizmu
od koniec października rosyjskie bomby spadły na Derżprom, rozległy zespół biurowej zabudowy w centrum Charkowa. Gmach powstał w 1928 roku jako Dom Przemysłu Państwowego; projektantami byli Siergiej Sawicz Serafimow, Samuel Mironowicz Krawiec i Mark Dawidowicz Felger. To nie jest zwykły biurowiec. Stanął w okresie, gdy artystyczna i architektoniczna awangarda cieszyła się zainteresowaniem, w tym krótkim momencie, kiedy mogła realizować swoje koncepcje. Derżprom jest jedną z nich: to zespół wysokich (najwyższy sięga 68 metrów) prostopadłościanów, zintegrowanych rozpiętymi na różnych wysokościach łącznikami i gęsto poprzebijanych oknami (jest ich podobno 45 tysięcy). W latach 20. XX wieku Charków był stolicą Ukrainy – dynamicznie się więc rozbudowywał, zyskując wiele publicznych gmachów. Dominowały wśród nich jednak formy klasycyzujące i Derżprom uderzająco wyróżniał się nowoczesną, awangardową formą oraz pozbawionym patosu, surowym i chłodnym monumentalizmem.
ANNA CYMER DLA NN6T
Przed architekturą C
zy u swoich źródeł pojęcie architektury opisuje nie samą technikę budowlaną, lecz formę organizacji przestrzeni? Słowo arche oznacza początek – i nadrzędny porządek obejmujący osoby, rzeczy i procesy. Architektura nadaje kształt nie tylko obiektom, ale i strukturom władzy. Prehistoria architektury może być rozumiana jako czas sprzed jej istnienia. Zanim świadomie „projektowano” ludzkie habitaty, ich kształt formował się nie zgodnie z regułami stylu, lecz w ramach kulturowych, społecznych, ekonomicznych aspektów funkcjonowania ludzkości. Przyglądając się archeologii prahistorycznych obiektów budowlanych, spróbujmy odkryć na nowo te relacje. Czy pra-architektura jest kluczem do rozkodowania „nadrzędnego porządku”, połączenia reguł filozofii i kosmologii z przyziemnymi potrzebami człowieka?
ZOFIA PIOTROWSKA DLA NN6T
Mariana Castillo Deball, Once I thought the world was somewhere else
Bloki Jastrzębia-Zdroju, fot. Anna Cymer
Miasto bloków
W1969 roku w Bziu Zameckim na peryferiach miasta Jastrzębie-Zdrój powstała pierwsza w Polsce fabryka domów, rok później w pobliskich Żorach uruchomiono drugą (obie oparte były na licencji z NRD). Lokalizacja zakładów nie była przypadkowa. 4 grudnia 1962 roku w Jastrzębiu-Zdroju oficjalnie otwarto pierwszą kopalnię węgla kamiennego, natychmiast po tym powstawać zaczęły kolejne obiekty przemysłowe ściągające do miasta tysiące pracowników – nowych mieszkańców. Potrzeby mieszkaniowe były kolosalne: w latach 1961–1976 liczba ludności Jastrzębia wrosła o blisko 3 tysiące procent. Fabryki domów „produkowały” bloki, które budowano na pagórkowatym terenie miasta, które jeszcze na początku lat 60. było niedużą osadą uzdrowiskową. Dziś Jastrzębie-Zdrój można widzieć jako fenomen tamtych czasów, miasto-blokowisko, wyrosłe w krótkim czasie w ścisłej relacji z rozwijającym się wówczas przemysłem. Niewiele jest w Polsce miast zbudowanych w krótkim czasie praktycznie na surowym korzeniu i choć ich historia jest wynikiem uwarunkowań polityczno-ekonomicznych, dziś fascynują one także jako dzieła urbanistyki wciąż czekające na nowe odkrycie. Jak 90-tysięczne Jastrzębie-Zdrój, niesprawiedliwie widziane często tylko jako zbiór bloków, a kryjące o wiele więcej, choćby duże tereny leśne, starannie projektowane szkoły i niezwykłe kościoły.
ANNA CYMER DLA NN6T
Zielona, wspólna przyszłość
Młode projektowe pokolenie jest podwójnie trendotwórcze. Dlaczego? Piszemy o tym szerzej w raporcie z badań wokół Nowej Generacji . W skrócie: młodzi chcą świata dobrego przede wszystkim dla siebie, dlatego wymagają od innych. Z tego powodu Unia Europejska wraz z pięcioma ważnymi europejskimi organizacjami projektowymi (Skopje Design Week, Mikser Festival z Belgradu, design austria, What Design Can Do oraz Barcelona Design Center) powołała do życia Next Gen Design – centrum wiedzy dotyczącej zrównoważonego projektowania. Trzyletni program badań, konkursów projektowych i wydarzeń skierowany jest zwłaszcza do młodych projektantów i projektantek, jako tych kształtujących scenariusze przyszłości. Do końca grudnia można wypełnić ankietę badawczą, której wyniki mają mieć wpływ na ogłoszony w styczniu open call. Główny cel projektu to zintegrowanie innowacyjnej platformy edukacyjnej z oficjalnymi programami festiwali dizajnu. Platforma ma służyć jako katalizator promocji i edukacji w obszarze zrównoważonego dizajnu, źródło inspiracji i przestrzeń realizacji projektów.
AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T
Redesign Everything Challenge, proj. Taller Capital
Gibon, proj. Hanna Orthwein, 1958, Zakłady Porcelany Stołowej „Ćmielów”, z kolekcji Tomasza Dziewickiego
Porcelanowa Arka Noego
Jak, sęp, mors, płaszczka, czajka, gazela – to tylko niektóre z 350 figurek prezentowanych na wystawie Wielka czwórka i inni. Ceramiczna rzeźba kameralna w PRL-u. Zaprojektowane przez najwybitniejszych polskich designerów, obrazują jeden z najciekawszych wzorniczych fenomenów lat 50. i 60. XX wieku, jakim była ceramiczna rzeźba kameralna. Tytułowa „wielka czwórka” to artyści pracujący w Zakładzie Ceramiki i Szkła Instytutu Wzornictwa Przemysłowego: Henryk Jędrasiak, Lubomir Tomaszewski, Hanna Orthwein i Mieczysław Naruszewicz –autorzy kolekcji porcelanowych figurek, małych dzieł sztuki dostępnych dla każdego, które miały unowocześnić wnętrza polskich mieszkań. Wśród prezentowanych na ekspozycji wzorów, pochodzących z kolekcji Tomasza Dziewickiego i zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, są zarówno te, które trafiły do produkcji fabrycznej, jak i unikatowe prototypy. Pokaz dopełniają realizacje projektantów kontynuujących modę zapoczątkowaną przez „wielką czwórkę”, m.in.: Henryka Barana, Pawła Karaska, Stanisława Olszamowskiego, Erykę Trzewik-Drost i Zbigniewę Śliwowską-Wawrzyniak.
Fascynacja nowoczesnością
Do tej pory to okres kapitalistycznej transformacji kojarzył nam się z wolnością projektową, otwarciem na nowe materiały, kształty i kolory. Wystawa Nowoczesne wnętrze przywołuje inny – nieco zapomniany – moment wybuchu kreatywności i zachłyśnięcia się nowoczesnością: okres politycznej odwilży końca lat 50. Nowe materiały takie jak syntetyki, żelazo, szkło, tkanina szły w parze z nowymi technologiami i uprzemysłowieniem produkcji. Poprzez prezentację wrocławskich wnętrz publicznych (najczęściej już nieistniejących) możemy zbudować sobie obraz nowych potrzeb i oczekiwań społecznych rozbudzonych przez zmiany polityczne. Choć projekty mebli opracowywano z myślą o wdrożeniu ich do produkcji przemysłowej, tylko jeden fotel ostatecznie trafił do obrotu handlowego. Czyż nie jest to znamienny obraz zderzenia awangardy z odpornym na zmiany światem?
ZOFIA PIOTROWSKA DLA NN6T
Józef Chierowski, 1962, fot. Tadeusz Ciałowicz, archiwum rodzinne artysty
A„by meble miały przyszłość, musimy naprawić pęknięcia w naszym łańcuchu producentów. Musimy pielęgnować ten proces. Dążenie do jakości to nie tylko sposób na osiągnięcie zysku” – mówi Faye Toogood, brytyjska projektantka, która będzie honorową gościnią Stockholm Design Week. Brytyjka bierze pod lupę produkcję mebli. By zrewolucjonizować przemysł, musimy zadawać więcej pytań i aktywnie szukać odpowiedzi. Kto zaprojektował i wykonał krzesło, na którym teraz siedzisz? Jak, gdzie i czym? By choć częściowo odpowiedzieć na postawione przez siebie wyzwanie, projektantka otwiera własny warsztat na widok publiczny. W ramach wystawy Manufracture (gra słów: manufacture – fabryka, fracture – złamanie, zwarcie) pokaże prywatne archiwum modeli i prototypów, także tych nieudanych i (jeszcze) niezrealizowanych. To intymny i szczery gest, bo – jak podkreśla Toogood – jedynie takie prowadzą do zmiany. „Z szacunku do twórców i rzemieślników obiecałam sobie, że zawsze będę tworzyć z wyczuciem, nadawać przedmiotom sens” – deklaruje. Wystawa podkreśla każdy etap produkcji i bada bliską relację między projektantem a producentem. Zachęca również publiczność do ponownej oceny otaczających ją przedmiotów i stojącego za nimi rzemiosła.
Faye Toogood dla Stockholm Design Week
Bezkompromisowa jakość
Paweł Ryżko przez pięć lat współpracował z grupą Twożywo, lecz szybko odnalazł własny styl, nawiązujący najmocniej do tradycji konstruktywizmu. Realizuje się głównie w medium plakatu, ale tworzy też murale czy oprawy muzycznych wydawnictw. Zaprojektował m.in. okładki albumów: Franka Zappy Hammersmith Odeon, wydanego z okazji 70. rocznicy urodzin artysty, Pawła Szamburskiego, Lao Che, LXMP czy Polskiego Piachu. Swoją książką Plakaty / Posters 20102024 przypomina, że podąża tą ścieżką już od 15 lat. Album, w którym znajdziemy 80 prac artysty, jest wynikiem współpracy studia Kukugrafika i BD Gallery (dawniej Brain Damage), słynących z bezkompromisowego podejścia do jakości swoich publikacji. Obwoluta projektu Sainera (Przemysława Blejzyka) została wykonana techniką sitodruku, z ręcznie wklejonymi oryginalnymi grafikami. Są także egzemplarze w wersji kolekcjonerskiej – tu każda okładka ma unikatową grafikę, stworzoną metodą szablondruku. Premierze książki towarzyszyć będzie wystawa prac artysty.
PREMIERA: 20.12
Okładka albumu Pawła Ryżki projektu Sainera
Duch przedmiotu
Wczasach globalizacji rynku oraz idei czas odczarować dizajn z metką made in china. Dezeen, najbardziej wpływowa na świecie witryna internetowa w obszarze architektury i projektowania, ogłosiła konkurs Dezeen Awards China. Warunkiem uczestnictwa jest ulokowanie siedziby studia i produkcji w Chinach, co otwiera drzwi na realny, regionalny przegląd zasobów projektowych. Wyselekcjonowano właśnie shortlistę; zwycięzcy czterech głównych kategorii (produkt, meble, oświetlenie, rzemiosło oraz dizajn kolekcjonerski) zostaną ogłoszeni podczas gali w Szanghaju w połowie grudnia. Jedną z nominowanych jest dizajnerka Kwan Wai Chan. Wykształcona jako projektantka mody w Central Saint Martins w Londynie, bogata w doświadczenie tworzenia kolekcji haute couture dla Christiana Diora, zajęła się rzemiosłem i po powrocie do kraju otworzyła studio ceramiczne Éphelis. Jej prace są wynikiem medytacyjnego, oczyszczającego procesu – i do tego też nakłaniają potencjalnego odbiorcę: „Współczesny dizajn często podkreśla użyteczność przedmiotów dla ludzkiego życia, ale często pomija ich atrakcyjność dla naszej duszy”. Co przyniesie fuzja Wschodu z Zachodem?
AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T
Ceramika Éphēlis Studio
Kobieta we wnętrzu
Tu mierzy się z codziennymi wyzwaniami, intymnością, oczekiwaniami. W Wewnętrzu Marty Zgierskiej dom nie jest wyłącznie konstrukcją architektoniczną, ale przede wszystkim miejscem, w którym artystka przygląda się kondycji współczesnych kobiet. Bo czym jest dom, gdy w ciągu czterech lat mieszka się w siedmiu miejscach, czterech miastach i trzech krajach, nie licząc rezydencji i krótszych wyjazdów? „Prawie mam swój dom: wspólne życie, meble, tekstylia, narzędzia, dodatki, nawet ulubioną baterię kuchenną, którą wykręcam i wprawiam, nie mam jednak ścian i dachu” – pisze Zgierska. To uniwersalne doświadczenie w czasach kryzysu na rynku mieszkaniowym, to przyziemna przyczyna. Niemniej rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, bo czy te cztery ściany mogą dać nam ostatecznie poczucie bezpieczeństwa w niepewnych czasach? Na wystawie w Galerii Centrala artystka poza premierowymi pracami prezentuje też fotografie z cyklu Internal Landscapes, stworzone wspólnie z Mateuszem Sarełłą.
Marta Zgierska i Mateusz Sarełło, z cyklu Internal Landscapes
Fotografka na pustkowiu
Lora Webb Nichols pod koniec XIX wieku przybyła do południowego Wyoming, gdzie wraz z grupą pionierskich rodzin osiedliła się pośród surowego krajobrazu ciągnącej się po horyzont prerii. Od 16. roku życia fotografowała codzienne życie osady Encampment, przeżywającej boom wywołany wydobyciem miedzi. Bohaterki zdjęć Webb Nichols to głównie kobiety z jej najbliższego otoczenia, które pod nieobecność pracujących poza miastem mężczyzn same stawiały czoła surowym warunkom życia na pustkowiu. W obiektywie fotografki widzimy zupełnie inny obraz Dzikiego Zachodu niż ten utrwalony na popkulturowych kliszach. Zamiast rozhulanej przestępczości i męskich pojedynków na pistolety otrzymujemy historię o siostrzeńskich więziach zawiązywanych w obliczu przeciwności losu, domowej krzątaninie i podążaniu za swoimi pragnieniami. Uwiecznione przez Webb Nichols kobiety w gorsetach jeżdżą konno na biwaki w górach czy prowadzą własne biznesy. Ona sama, wbrew normom społecznym, założyła studio fotograficzne Rocky Mountain Studio, które odgrywało ważną rolę w życiu społeczności Encampment. Wystawa fotografki towarzyszy 15. American Film Festival.
23.02
Portrety międzygatunkowe
Wystawa FotoFauna portretuje różnorodne odcienie relacji ludzi i zwierząt. Archiwa Gdańskiej Galerii Fotografii i Gdańskiej Kolekcji Sztuki Współczesnej ukazują szeroki wachlarz funkcji, jakie od wieków zwierzęta pełnią u boku człowieka. Na jednych zdjęciach występują jako towarzysze lub domownicy. Choć stanowią tło dla postaci ludzkich, ich obecność w kadrze świadczy, że są ważne dla właścicieli. Na innych fotografiach zostają sprowadzone do trofeów myśliwskich, podkreślających status społeczny i materialny ich posiadacza. Na zdjęciach osób spoza miasta bywają zarówno malowniczym motywem uzupełniającym pejzaż, jak i głównymi bohaterami scen wypasu, pracy w polu czy handlu na targowiskach. I choć to zwierzęta są tematem przewodnim ekspozycji, to jest ona też opowieścią o współczesnym człowieku, naszej empatii, wrażliwości i zdolności do budowania relacji.
Tadeusz Stoklasa, Portret kobiety z trzema psami, przed 1939
Zbyt wiele granic
Levan Akin, szwedzki reżyser o gruzińskich korzeniach, znany jest polskiej publiczności przede wszystkim z filmu A potem tańczyliśmy (2019), w którym niezwykle barwnie opowiada o wyzwalającej roli tańca we współczesnej Gruzji. W najnowszym filmie reżyser idzie o krok dalej: skupia się na fenomenie przekraczania granic oraz jego fundamentalnej roli w budowaniu relacji –aby wyciągnąć do kogoś rękę, muszę najpierw wyjść ze swojej strefy komfortu, dokonać przekroczenia. Głównymi bohaterami Crossing są emerytowana nauczycielka (Lia) oraz nastoletni chłopak (Achim), którzy wspólnie decydują się opuścić Gruzję i udać się w podróż do Stambułu w poszukiwaniu siostrzenicy kobiety (Tekli). Losami tej nietypowej pary podróżnych rządzi przypadek, a ich pobyt w tętniącej życiem tureckiej metropolii pozwala nam razem z nimi odkryć zupełnie nowe, radykalnie inne znaczenia tradycyjnych słów takich jak rodzina, przyjaźń czy wspólnota.
ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T
Kadr z filmu Crossing, mat. Aurora Films
Formy zwierzęcego oporu
Dostać piąchą w twarz od kangura? Z pewnością temu paparazzo się należało. A co, jeśli istnieje zwierzęcy ruch oporu na większą skalę? Marta Bogdańska jest znana z nowatorskiego podejścia do relacji międzygatunkowych. Łącząc badania archiwalne ze sztuką, stara się na nowo zdefiniować relacje między człowiekiem a zwierzęciem, pokazując, że to, co postrzegamy jako inne, może być integralną częścią naszego świata. Artystka czerpie inspiracje z badań takich myślicieli, jak Éric Baratay, Donna Haraway czy Jason Hribal, którzy zajmują się perspektywami zwierzęcymi i krytyką antropocentryzmu. Już w swoim poprzednim cyklu Shifters Bogdańska zgromadziła imponującą ilość materiałów archiwalnych dotyczących wykorzystywania zwierząt przez siły zbrojne, agencje wywiadowcze i służby policyjne krajów Zachodu od schyłku XIX wieku. Pokazywała podobieństwa między zwierzętami a innymi grupami wykluczonych – kobietami, osobami LGBTQ, niewolnikami. Projektem Vive la Résistance� idzie o krok dalej: daje im moc sprawczą. To one, zwierzęta, stawiają opór. Bogdańska zestawia przestrzenie zamieszkiwane i użytkowane przez ludzi – mieszkania, klatki schodowe, baseny – z zamkniętym światem zwierząt w ogrodach zoologicznych, laboratoriach i akwariach. Przypomina takie historie, jak ta z 27 grudnia 2007 roku, kiedy w ogrodzie zoologicznym w San Francisco syberyjska tygrysica Tatiana przeskoczyła trzymetrowe ogrodzenie, by zemścić się na trzech mężczyznach, którzy drażnili ją oraz sąsiadujące z nią lwy. Poszukując swych oprawców, krążyła po zoo przez blisko pół godziny, obojętnie mijając wszystkich innych ludzi. Szukała konkretnych osób –tych, które miały ponieść karę. 5.12–16.02
Zanim Emanuel Pârvu na dobre rozpoczął swoją reżyserską przygodę, najpierw próbował sił jako aktor, występując w filmach uznanych przedstawicieli rumuńskiej nowej fali (tj. Cristian Mungiu, Bogdan George Apetri, Cãlin Peter Netzer). I chociaż Trzy kilometry do końca świata to dopiero trzeci film w jego reżyserskiej karierze, należy podkreślić, że został bardzo dobrze przyjęty na festiwalu w Cannes i otrzymał ważną dla środowiska LGBTQ nagrodę (Queer Palm). Pârvu w niezwykle wciągający sposób opowiada o losach 17-letniego Adiego, który spędzając wakacje w swojej rodzinnej wsi zostaje ofiarą homofobicznej napaści. Lokalna społeczność jednak zamiast bronić młodego chłopaka, rozpoznaje go jako zagrożenie dla wspólnoty i postanawia chronić się przed nim samym. Rumuński reżyser pokazuje nam, w jaki sposób systemowa homofobia jest wspierana przez przenikające się wzajemnie skorumpowane instytucje publiczne, hierarchię kościelną, a także domową władzę ojcowską.
ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T
Kadr z filmu Trzy kilometry do końca świata, mat. Aurora Films
z filmu Dziki diament, materiały Stowarzyszenia Nowe Horyzonty
Wniebowzięta influencerka 19
-letnia influencerka Liane, mieszka na przedmieściach razem z młodszą siostrą i pogrążoną w długach matką. Dziewczyna żyje instagramowymi marzeniami o innym, lepszym świecie, a droga do niego usłana jest markowymi ubraniami oraz operacjami plastycznymi. By zrealizować fantazję o medialnej sławie, Liane decyduje się wziąć udział w castingu do znanego reality show, który ma stać się jej przepustką do szczęścia. Agathe Riedinger jest niezwykle empatyczną reżyserką i zamiast kpić z naiwności swojej bohaterki, ukazuje ją jako współczesną świętą lub wręcz niepokalaną. Kościołem Liane są media społecznościowe, a jej wizje o lepszym świecie przypominają swoją mocą boskie objawienia lub niebiańską ekstazę. Debiut Riedinger często bywa porównywany do społecznie zaangażowanego kina brytyjskiej reżyserki Andrei Arnold, u której glamour nastoletnich bohaterek przecina się z surową, nierzadko bezlitosną, betonową rzeczywistością blokowisk. Jednak moim zdaniem Dzikiemu diamentowi bliżej do filmowej rzeczywistości Bruno Dumonta, który od lat konsekwentnie poszukuje doświadczenia quasi-religijnego u swoich postsekularnych bohaterów zamieszkujących francuskie podmiejskie przestrzenie.
PREMIERA: 13.12
ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T
Kadr
Dokąd ta droga?
To opowieść o minionych czasach. Burzliwych, ale i pełnych nadziei. Inspiracją do jej powstania była książka kuratorki wystawy Agaty Ciastoń, Na środkowym pasie latem trawa była wysoka. Prezentowane archiwalne fotografie autostrady A4 zabierają odbiorców w drogę przez zmieniające się realia polityczne i społeczne. Spękany, wyblakły beton staje się pomostem między przeszłością a teraźniejszością. Obrazy przywołują czasy III Rzeszy i PRL-u, mroźną zimę ’45 i upalne lato końca lat 50. Odkrywają historię Dolnego Śląska, losy podróżujących tą trasą ludzi i zwierząt. Asfaltowa, precyzyjnie wymierzona droga staje się przestrzenią spotkań, pełną symboli, łączącą odległe od siebie zdarzenia i osoby. Tu podróż sama w sobie jest celem, a spojrzenie w przeszłość – narzędziem dającym nową perspektywę.
AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T
Performans tożsamości
Na wystawie Vital Signs: Artists and the Body znalazło się ponad 100 dzieł sztuki, które eksplorują znaczenie ciała i tożsamości w kontekście społecznym. Inspirowana słowami artystki i poetki Claude Cahun: „Pod tą maską kryje się kolejna maska; nigdy nie skończę zdejmować tych twarzy”, wystawa przygląda się ciału i idei „ja” jako zjawiskom płynnym i otwartym na nieustanne przemiany. Wiele prezentowanych prac zostało stworzonych przez kobiety oraz artystów redefiniujących granice płci i tożsamości. Wystawa oferuje nowe spojrzenie na ikoniczne dzieła ze zbiorów MoMA autorstwa takich artystek jak Frida Kahlo, Ana Mendieta, Louise Bourgeois czy Senga Nengudi, a także po raz pierwszy udostępnia publiczności prace między innymi Belkis Ayón, Teda Joansa i Rosemary Mayer. Bada różne aspekty tożsamości – od projekcji i przekształcania wizerunku, przez zabawę i performowanie, empatię czy kontrolę, po refleksję nad wnętrzem ciała, zarówno realnym, jak i wyobrażonym. Niektórzy artyści łączą ludzkie z nieludzkim, tworząc nowe, nieoczekiwane kombinacje.
Martine Syms, Misdirected Kiss, 2016
AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T
Wybuchowa mieszanka
Jedną z pierwszych decyzji Piotra Bernatowicza po tym, jak z nadania PiS objął stanowisko dyrektora CSW Zamek Ujazdowski na początku 2020 roku, było odwołanie wystawy belgijskiej artystki Miet Warlop, nad którą pracowałam jako kuratorka wspólnie z Kristem Gruijthuijsenem (ówczesnym dyrektorem Kunst-Werke w Berlinie). To niefajne wspomnienie. Tym bardziej cieszy fakt, że w grudniu praca sceniczna Warlop zostanie po raz pierwszy zaprezentowana w Warszawie w ramach festiwalu Nowa Europa. Głośniej�, który trwa przez cały rok. Na pewno będzie „głośno”, gdyż twórczość Warlop to wybuchowa mieszanka różnych dyscyplin. Artystka wywodzi się ze środowiska sztuk wizualnych, jednak od wielu lat działa na scenie, odważnie eksperymentując z formatem spektaklu. Tworzy animowane rzeźby, żywe obrazy i działania performatywne; jej praktyka artystyczna nie zna formalnych granic. W jej ostatnich pracach powracają estetyka i żywioł koncertu rockowego wraz z jego destrukcyjnym potencjałem. Artystka współpracuje z muzykami, którzy stają się w ich obrębie zarówno performerami, jak i wykonawcami warstwy muzycznej. Jak czytamy w zapowiedzi spektaklu Jeden Song, poprzez metaforę zawodów sportowych/koncertu i przy udziale komentatora i cheerleaderki Warlop zaprasza w nim publiczność do tworzenia wspólnoty i wzajemnego podnoszenia się na duchu.
Miet Warlop, One Song, fot. Karin Jonkers
Interakcje z przeszłością
Ostatni tegoroczny koncert z cyklu Interakcje Spółdzielni Muzycznej to celebracja dekady działalności krakowskiego zespołu muzyki współczesnej. Program rocznicowego koncertu stanowią dwie premiery: dipped in meekness na zespół kameralny Viacheslava Kyrylova oraz SoundBank of Modern Human na zespół, obiektofony i sampler Wojciecha Błażejczyka – które uzupełni wykonanie Four songs to words by Chava Rosenfarb (2024) Artura Zagajewskiego. W program wpisane zostało swoiste napięcie między dzisiejszymi reinterpretacjami historii – zarówno średniowiecza, jak i XX wieku – a współczesnością. Utwór Kyrylova wychodzi od pism francuskiej mistyczki, beginki Małgorzaty Porete (spalonej w 1310 roku na stosie w Paryżu), natomiast kompozycja Zagajewskiego obejmuje cztery pieśni do słów urodzonej w Łodzi kanadyjskiej pisarki i poetki żydowskiego pochodzenia Chavy Rosenfarb, ocalonej więźniarki Auschwitz i Bergen-Belsen. Z kolei kompozycja Błażejczyka bazuje na swoistym dźwiękowym katalogu – czy też archiwum – dźwięków współczesności, gromadzonym od dawna przez kompozytora; kataloguje je i układa na wzór tzw. banków dźwięków (soundbanks). Współczesna reinterpretacja tradycji muzyki konkretnej? Usłyszymy i zobaczymy.
ANTONI MICHNIK DLA NN6T
Spółdzielnia Muzyczna, materiały zespołu
Znajdź ten jeden
prosty trik
Po wiedźmach (2019) przyszedł czas na psotników (i psotniczki). Mój ulubiony festiwal muzyki w Wielkiej Brytanii świętuje dziesięciolecie edycją poświęconą rozmaitym „tricksterom”. Tytuł (Let’s create) zaprasza do tworzenia, a tekst programowy rozwija, o jaką twórczość w tym roku chodzi: o psotne poszukiwania i eksperymenty naruszające status quo muzyki oraz innych sztuk performatywnych. W programie znajdziemy więc sporo odwołań do tradycji Fluxusu (wykonania kultowych utworów Philipa Cornera, Mieko Shiomi, Yoko Ono), a także nowe kompozycje ważnych twórców świata neoawangardy i improwizacji (Maggie Nicols, Charlemagne Palestine, Éliane Radigue). Dodajmy do tego szereg zamówień i premier interesujących postaci brytyjskiego życia muzycznego (m.in. Laila Arafah, Laurence Crane, Edward Henderson) –łącznie z „absurdystyczną sci-fi operą” the truth is as elusive as ever noisowca Russella Haswella. Futurystyczny wymiar gagów, dowcipów i ironii zahacza o wykorzystanie AI, choćby przez Jennifer Walshe w jej A Glimpse of the Art Basel. Ale LCMF często sięga też w przeszłość – tyle że zwykle w nieoczywistych kierunkach. Tym razem w programie znalazły się improwizacja Melindy Maxwell na starogreckim aulosie (w związku z tegorocznymi odkryciami w Herkulaneum), „nowo odkryta” (zamówienie LCMF) kompozycja fikcjonalnej kompozytory Violi Torros (Catherine Lamb, Johnny Chang) oraz tradycyjny kurdyjski śpiew w wykonaniu Dengbêja Kazo.
Minimalistyczne upamiętnienie
Zmarła w zeszłym roku Catherine Christer Hennix była wybitną przedstawicielką neoawangardy, poszukującą muzyczką zafascynowaną strojem naturalnym, praktykami słuchania pogłębionego (Pauline Oliveros), a także muzycznym minimalizmem spod znaku długich, wielogodzinnych kompozycji La Monte Younga. Hennix stała się pod koniec życia prawdziwą nestorką szwedzkiej muzyki eksperymentalnej, patronką odrodzenia muzyki dronowej. Styczniowy koncert w Sztokholmie ma upamiętniać jej postać. Członkowie i członkinie założonego pod koniec życia kompozytorki Kamigaku Ensemble przez cały dzień będą wykonywać jej późne dzieło Kamigaku. Ellen Arkbro, Mattias Hållsten, Marcus Pal, Susana Santos Silva, Amadeo Maria Schwaller – wszyscy to ważne postacie współczesnej muzyki eksperymentalnej. Wspólnie oddadzą hołd Hennix, wykonując kompozycję otwartą na długie trwanie, rozciągnięte, nieomal architektoniczne wybrzmiewanie dźwięków oraz uważne, medytacyjne, głębokie słuchanie.
Groza estetyki P
o wspaniałym Drobnym szczególe Adania Shibli wraca do polskiej czytelniczki z kolejną nowelą. Palestyńska pisarka raz jeszcze udowadnia, że jest jednym z najciekawszych literackich głosów naszych czasów. Dotyk to zbiór impresyjnych, prozatorskich scen z codziennego życia we współczesnej Palestynie, które układają się w szerszy, niezwykle sugestywny obraz. Bohaterka książki, bezimienna dziewczynka, w upartym milczeniu obserwuje swoje otoczenie. I to gdzieś między wierszami jej codziennych czynności daje się odczuć niewypowiadalna groza tego, co dzieje się dziś na Zachodnim Brzegu czy w Strefie Gazy. Na czym polega literacki fenomen Shibli? Otóż na przełamaniu powszechnego mniemania, jakoby literatura miotała się rozpaczliwie między tym, co etyczne, a tym, co estetyczne – a zatem między wyznaniem a odezwą, wolnością a zdeterminowaniem, sztuką a polityką. To wyjątkowo upraszczające i szkodliwe postawienie sprawy nijak ma się do współczesnej produkcji literackiej. W Dotyku te dwa bieguny – etyczny i estetyczny – spotykają się na jednej płaszczyźnie. Shibli łączy wrażliwość na rzeczywistość społeczną z politycznym wyczuciem i iście poetycką czułością wobec języka. Efekt tego zderzenia zwala z nóg. Już dawno nie było czegoś tak dobrego jak ten niedługi zbiór.
Wielka radość w amerykańskich domach
Jak z kolei żyje się w supermocarstwie? Skoro całkiem przecież niedawno najwspanialszy naród świata wybrał swojego najwspanialszego prezydenta, także literackie czułki warto zwrócić w stronę tego, co za oceanem. W Stanach – jak to w Stanach – dzieje się dużo i nie zawsze dobrze. Jedną z tych dobrych rzeczy jest z pewnością poczciwa książka Davida Sedarisa Sama radość. To zbiór jednocześnie gorzkich i budujących opowieści ze współczesnej Ameryki, ciężko doświadczonej z jednej strony przez pandemię, z drugiej przez prezydenturę Trumpa, zaostrzające się podziały plemienne i erozję całego pola społecznego. To właśnie trzymanie ręki na pulsie współczesnego życia jest tym, co dla Sedarisa charakterystyczne –jego autobiograficzne eseje literackie z pewnością odpowiadają na formułę raportu z życia w „ciekawych czasach”. Jednocześnie przebijają cienką bańkę oddzielającą literacką fikcję i literackie wyznanie. Obok komentarzy dotyczących dynamiki amerykańskiego życia społecznego pisarz w Samej radości poświęca dużo miejsca opowieściom o swojej rodzinie, szczególnie o relacjach z chorym ojcem. Bywa przy tym niezwykle gorzki; celnie punktuje ludzkie dziwactwa i słabości. Przy tej książce uronimy łezkę i rykniemy śmiechem. Do zrobienia w kilka zimowych wieczorów.
Bliźniacze szczyty
Wiadomo, Polacy nie gęsi i swoją Amerykę też mają. Taką stosownie mniejszą, w domu. To, co w swoim debiucie powieściowym robi Jul Łyskawa, jest o tyle ciekawe, że nie wpisuje się w żadną z małych koniunktur napędzających nasz krajowy obieg wydawniczy. W tym sensie Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców to dzieło idiomatyczne – i dlatego godne uwagi. Łyskawa nie odsyła bowiem ani do popularnych u nas opowieści o dysfunkcyjnych rodzinach z bloków, ani do historii o wyrywaniu się z powiatowych miasteczek i awansie klasowym, ani nawet do heroicznych rozliczeń z PRL-em. Debiutant przenosi czytelnika do Stanów i opowiada historię rodu stolarzy z tamtejszej prowincji. Głównym bohaterem jest tytułowy Jeffrey, który postanawia, że nie pójdzie w ślady ojca i dziada i odcina się od rodziny. Wkrótce zdobywa wielką popularność jako artysta i wpada w liczne tarapaty. Nieco eksperymentalna, ale mająca wzgląd na czytelnika proza Łyskawy pełna jest odwołań do amerykańskiej popkultury – naturalnym punktem odniesienia dla tego pisarstwa są takie nazwiska jak Cormac McCarthy, Maggie Nelson, Jonathan Franzen czy David Foster Wallace. Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców to świeża, ciekawa literatura.
Patronka XXI wieku?
Umówmy się: nie trzeba być zadeklarowanym rewolucjonistą, żeby docenić społeczno-intelektualną spuściznę Róży Luksemburg. A gdzie szukać pocieszenia i kontrhegemonii? Dobre pytanie. Opublikowana chwilę temu biografia tej – jak przekonuje wydawca – drugiej po Marii Skłodowskiej-Curie najbardziej znanej na świecie Polki przypomina nam, że trudne czasy rodzą tytanów. Jakie kontury Róży kreśli więc Weronika Kostyrko? Można powiedzieć, że legendarna socjalistka jest w tej książce rozdarta między swoją epoką a przyszłością – i to taką przyszłością, która już nadeszła. Istotne jednak, że autorce udało się opowiedzieć historię życia bohaterki bez wpadania w koleiny topornej tendencji, każącej w każdej biografii doszukiwać się historycznych analogii czy nachalnych odniesień do współczesności. Zatem: nie, Róża Luksemburg wcale nie otwiera dla nas XXI wieku. Nie jest tak, że w jej zmiennych losach przeglądamy się dzisiaj jak w zwierciadle. Była ona dzieckiem swojej epoki – i bardzo dobrze. Domem moim jest świat to w pierwszej kolejności solidnie spisane dzieje wybitnej działaczki politycznej i intelektualistki, żyjącej w nieustającym zwarciu z otaczającym ją światem. I właśnie to zwarcie wydaje się dzisiaj najbardziej inspirujące. Przynajmniej dla mnie.
Niezbędnik
Można powiedzieć, że jaka epoka, takie jej zwierciadło. O ile biografia Róży Luksemburg jednak nie odda sprawiedliwości naszym dzisiejszym troskom, o tyle z pewnością zrobi to Sara Ahmed w arcyciekawym dziełku Żyć feministycznym życiem . Wydana pierwotnie w 2017 roku, za oceanem zrobiła furorę – wątpliwości nie pozostawia bell hooks, żarliwa czytelniczka Ahmed, nazywająca jej książkę „genialną” i „wizyjną”. To niedługi, praktyczny poradnik dotyczący tego, co to właściwie dzisiaj znaczy być feministką. W świecie kipiącym od patriarchalnej opresji feminizm to nie tylko ruch polityczny skierowany ku przyszłości i jednoczący osoby na całym świecie, lecz również szczególny model wrażliwości: na siebie i innych. Autorka przystępnym, niemalże konfesyjnym tonem opowiada także o tym, jak rozumie feministyczną teorię, w prosty i zabawny sposób inspirując do samodzielnych intelektualnych poszukiwań. Książka Ahmed świetnie nada się jako niezobowiązujący, a jednocześnie stosownie „postępowy” prezent dla siostrzenicy, kuzynki czy cioci, ale też dla siostrzeńca, kuzyna i wujka. A nuż zmieni czyjeś życie na ciutkę lepsze? Jak wskazuje Ahmed, „feminizm, oferując ci miejsce, do którego możesz się udać, pozwala ci wrócić tam, gdzie już byłaś”.
Odwrócić handel
Pamiętajmy o pryncypiach: nikczemni ludzie na górze robią tak, żeby wszystkim było źle – może wyjąwszy ich samych i kilku najbliższych kumplików. Ta obiegowa prawda jest tym bardziej uderzająca, im niżej drabiny społecznej schodzimy. Podstawowa diagnoza zawarta w świetnie przyjętym na całym świecie eseju Wojny handlowe to wojny klasowe Matthew C. Kleina i Michaela Pettisa jest względnie prosta. Brzmi następująco: największe społeczne problemy współczesności wynikają nie tyle z różnych konfliktów geopolitycznych czy konkurencji między państwami, ile z nierównej dystrybucji globalnego bogactwa –dystrybucji, która jest najsilniejszym narzędziem politycznym, jaki w swoich łapskach dzierżą możni tego świata. Innymi słowy, wojna klas trwa dziś w najlepsze i ma charakter planetarny. W drobiazgowej, wnikliwej, a jednocześnie napisanej żywym językiem książce amerykańscy badacze śledzą i analizują decyzje biznesowe podejmowane w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat przez tuzów finansowych w Europie, Stanach Zjednoczonych czy Chinach – kosztem zwykłych pracowników. Autorzy malują pejzaż globalnej polityki monetarnej, żeby uświadomić nam jedną rzecz: na tym obrazku pogoda sprzyja wyłącznie elitom. Pytam: kiedy to słońce zaświeci wreszcie dla nas? Wypadałoby, żeby poleciały głowy.
Wyzwania klimatyczne
WPROWADZENIE
Byliśmy w nieco innych nastrojach, kiedy w 133. numerze NN6T publikowaliśmy raport UN-Habitat z 2020 roku, poświęcony wartości zrównoważonej urbanizacji. Pandemia była wciąż świeżym doświadczeniem, a zdjęcia Wenecji bez turystów, Tatr widzianych z Krakowa albo zwierząt przechadzających się po miejskich nieużytkach rozbudzały nadzieję na poukładanie świata inaczej. Walka ze zmianami klimatu jawiła się wówczas jako obietnica budowy lepszego, bardziej sprawiedliwego i zdrowszego miasta. „Nie ma zrównoważonego rozwoju bez spójności społecznej oraz sztuki uwrażliwiającej na nieludzkie rejestry jestestwa i instytucji kultury upowszechniających ideę dobra wspólnego” – to tylko kilka zdań ze wstępu, który wtedy napisałem. Przegapiliśmy, mówiąc wprost, raport tej szacownej organizacji z roku 2022 i sięgamy dopiero do tego z 2024 roku. Sami nie wiemy, czy ten raport rzeczywiście – wspierając tę samą szczytną sprawę – dotyczy już czegoś trochę innego, czy na jego wymowę mocno rzutuje bieżący kontekst. Pandemiczne marzenia zostały zastąpione nie tylko przez popandemiczne rozczarowania, ale i przez kolejne kryzysy, zwłaszcza tragedię wojny w Ukrainie. To czas, gdy niektórzy zupełnie otwarcie nawołują do porzucenia celów klimatycznych, by nie podkarmiać prawicowych narracji grożących rozpadem europejskiej wspólnoty, a środki przeznaczać raczej na nowy wyścig zbrojeń.
Inni, nawet jeśli w duchu się z tym nie zgadzają, to przynajmniej próbują pogodzić się z odłożeniem tego największego współczesnego zadania ludzkości na potem. Kolejny raz, co zrozumiałe, perspektywa możliwego bliskiego kryzysu egzystencjalnego (wojny w Europie i na Oceanie Spokojnym) przysłania w zasadzie pewną w dłuższym okresie zagładę klimatyczną. Przeglądając strony tegorocznego raportu o stanie i wyzwaniach miast, doceniamy starania pracującego nad nim zespołu, by dowieść, że nie mamy luksusu sekwencjonowania kryzysów, że one dzieją się tu i teraz, a w niektórych wymiarach nawet są powiązane – globalne nierówności, doświadczanie antropogenicznych klęsk żywiołowych wzmagają pragnienie wywrócenia dotychczasowego globalnego porządku politycznego. Prezentujemy zatem na kolejnych stronach dane, podsumowania i grafiki, które mówią o rosnącym problemie, jego ogromnym niedoszacowaniu, ale też próbują dodać trochę otuchy, wskazując na dostępne rozwiązania. Dla porządku nadmieńmy na koniec, że dobierając materiał, staraliśmy się reprezentować zasadniczą strukturę raportu, a także korzystaliśmy z oryginalnych tytułów sekcji oraz grafów. Tłumaczenie na język polski wspierane było generatywną sztuczną inteligencją.
MACIEJ FRĄCKOWIAK
NA RZECZ KLIMATU
Grupy szczególnie wrażliwe na zmiany klimatu
GRUPY WRAŻLIWOŚĆ NA SKUTKI ZMIAN KLIMATU
Dzieci
Młodzież
Podatność na choroby takie jak astma i udar cieplny, nasilane przez ekstremalne upały i złą jakość powietrza związane ze zmianami klimatu.
Negatywny wpływ zmian klimatycznych na odżywianie (brak bezpieczeństwa żywnościowego).
Zakłócenia w edukacji spowodowane ekstremalnymi wydarzeniami pogodowymi.
Zakłócenia w gospodarkach i źródłach utrzymania (np. rolnictwo, rybołówstwo, turystyka) wpływające na perspektywy zatrudnienia.
Bariery uniemożliwiające pełne uczestnictwo w procesach decyzyjnych oraz działaniach klimatycznych.
Zwiększone obciążenie opieką, pogłębiane przez zmiany klimatyczne oraz nierówny dostęp do zasobów.
Kobiety
Osoby starsze
Wrażliwość kobiet w ciąży na ekstremalne zjawiska pogodowe (powodzie, huragany) zwiększająca narażenie matki i dziecka na choroby.
Systemowo większa zależność ekonomiczna kobiet czyni je bardziej podatnymi na zakłócenia w dochodach i środkach utrzymania.
Wykluczanie z procesów decyzyjnych w zakresie zmian klimatycznych.
Podatność na choroby lub komplikacje związane z istniejącymi stanami chorobowymi, nasilanymi przez ekstremalne zjawiska pogodowe i złą jakość powietrza.
Ograniczona mobilność i brak dostępu do pogotowia ratunkowego podczas ekstremalnych zdarzeń pogodowych.
Ograniczenia finansowe uniemożliwiające radzenie sobie ze skutkami zmian klimatycznych.
Słaby dostęp do podstawowych usług i infrastruktury zwiększający podatność na zagrożenia klimatyczne.
Lokalizacja w niebezpiecznych obszarach zwiększająca narażenie na katastrofy naturalne wywołane przez zmiany klimatu.
Uzależnienie od nieformalnych źródeł utrzymania, bardzo wrażliwych na zakłócenia związane z klimatem.
Społeczna marginalizacja i ograniczony dostęp do procesów decyzyjnych.
mieszkańcy miast
Ubodzy
Osoby z niepełnosprawnościami
osoby przesiedlone
Uchodźcy
Ludność
Ograniczony dostęp do podstawowych usług, odpowiednich mieszkań, ochrony zdrowia i edukacji zwiększający podatność na skutki zmian klimatycznych.
Pogłębienie ubóstwa poprzez zwiększone braki bezpieczeństwa żywnościowego i niedobory wody wynikające ze zmian klimatycznych.
Uzależnienie od niestabilnych źródeł dochodów, takich jak praca dorywcza, zwiększające podatność na zakłócenia rynków oraz łańcuchów dostaw.
Wykluczenie społeczne z procesów decyzyjnych zwiększające wrażliwość na wpływ zmian klimatu.
Ograniczenie mobilności i dostępu do usług oraz większa umieralność wynikające ze zniszczeń infrastruktury spowodowanych katastrofami klimatycznymi.
Podatność na choroby lub komplikacje związane z istniejącymi wcześniej stanami zdrowotnymi, pogarszanymi przez ekstremalne zjawiska pogodowe i złą jakość powietrza.
Zwiększona wrażliwość powodowana gorszą sytuacją ekonomiczną, niższym poziomem wykształcenia i większą szansą na bezrobocie.
Utrudniony dostęp do informacji i komunikacji (np. dla osób niewidomych lub niesłyszących).
Pogłębienie istniejących przyczyn przesiedleń takie jak pustynnienie i konflikty o zasoby naturalne przez zmiany klimatyczne.
Możliwe zakłócenia źródeł utrzymania i wynikająca z nich większa zależność od pomocy humanitarnej z powodu katastrof klimatycznych.
Zwiększona podatność na choroby związane ze zmianami klimatycznymi, wynikająca z ograniczonego dostępu do podstawowych usług w nowych miejscach.
Zakłócenia ekosystemów i gospodarek wpływające na źródła utrzymania.
Przesiedlenia spowodowane zmianami klimatu, które zmuszają ludność rdzenną do opuszczenia ziem przodków.
Marginalizacja polityczna i ekonomiczna, dyskryminacja oraz łamanie praw człowieka podczas walki ze skutkami zmian klimatycznych.
Osoby bezdomne
Narażenie na ekstremalne zjawiska pogodowe i inne choroby związane z warunkami atmosferycznymi.
Ograniczony dostęp do usług społecznych, pogłębiający podatność na kryzys bezdomności podczas katastrof związanych ze zmianami klimatycznymi.
Wykluczenie z procesów decyzyjnych.
RYZYKA KLIMATYCZNE: WYBRANE TRENDY
Procent globalnej populacji miejskiej dotkniętej różnym wzrostem
temperatury, 2025–2040
Bez zmian / Spadek
stopnia urbanizacji, 1975–2025
DZIAŁANIA NA RZECZ KLIMATU I WRAŻLIWE
GRUPY MIEJSKIE
Wielorakie wstrząsy klimatyczne i ich wpływ na miasta
Rodzaj wstrząsów
Bezpośrednie (pojedyncze) skutki
Uszkodzenia infrastruktury miejskiej (np. sieci drogowych i energetycznych), budynków mieszkalnych.
Powodzie
Zakłócenia usług miejskich (np. wody, transportu, energii).
Uszkodzenia szkół i placówek zdrowia publicznego.
Degradacja ekosystemów przybrzeżnych, takich jak namorzyny czy rafy koralowe.
Skutki pośrednie, kaskadowe i złożone
Zakłócenia usług miejskich (np. zdrowie, zaopatrzenie w żywność) wskutek uszkodzeń infrastruktury.
Rozwój chorób przenoszonych przez wodę.
Przesiedlenia spowodowane migracją klimatyczną, zwiększające presję na usługi publiczne oraz liczbę ludności na osiedlach nieformalnych.
Asymetryczne skutki dla miejsc i ludzi
Potencjalnie większe narażenie społecznie i ekonomicznie marginalizowanych społeczności (np. żyjących blisko rzek) na powodzie i uszkodzenia infrastruktury miejskiej.
Zwiększona podatność dzieci na choroby wodopochodne.
Zwiększona podatność na powodzie społeczności w obszarach przybrzeżnych.
Negatywny wpływ na zdrowie ludzi.
Wzrost presji na infrastrukturę i dostawy energii oraz wody.
Uszkodzenia infrastruktury miejskiej.
Spadek ogólnej wydajności pracy, zarówno manualnej, jak i umysłowej.
Zwiększona zachorowalność na choroby przenoszone przez wektory.
Dzieci i osoby starsze.
Gospodarstwa domowe o niskich dochodach z niewystarczającymi warunkami mieszkaniowymi (np. brak klimatyzacji).
Skutki psychologiczne i zdrowotne uderzające w najbardziej narażoną populacji.
Rodzaj wstrząsów
Bezpośrednie (pojedyncze) skutki
Skutki pośrednie, kaskadowe i złożone
Asymetryczne skutki dla miejsc i ludzi
Susze
Wpływ na system dostaw żywności w miastach.
Niedobory wody ograniczające dostęp ludności do bezpiecznej wody pitnej.
Ograniczenie zdolności hydroenergetycznych zapór.
Zmiany w funkcjonowaniu ekosystemów.
Wpływ na pracę i produktywność rolną.
Zakłócenia produkcji żywności prowadzące do wzrostu jej cen.
Zwiększone ryzyko chronicznego braku bezpieczeństwa żywnościowego i niedożywienia oraz wzrost cen żywności w wyniku zakłóceń produkcji rolnej, odczuwalne zwłaszcza w populacjach wrażliwych.
się poziomu mórz
Podnoszenie
Potencjalne uszkodzenia akwenów miejskich w obszarach przybrzeżnych.
Wpływ na użytkowanie ziemi w miastach i na infrastrukturalne strategie inwestycyjne.
Wzrost kosztów ochrony wybrzeży.
Spadek aktywności związanej z turystyką.
Szczególnie wysoka podatność na zagrożenia wśród małych państw wyspiarskich (SIDS) na nisko położonych obszarach przybrzeżnych.
Typologia odpornej infrastruktury
w kontekście zmian klimatycznych
Infrastruktura transformacyjna
Infrastruktura budująca odporność
Infrastruktura odporna na zmiany klimatyczne
Infrastruktura osłabiająca odporność
Czynniki podatności
Nieformalne środki utrzymania
Infrastruktura odporna na zmiany klimatyczne
Formalizacja środków utrzymania
Niska jakość mieszkań oraz ich przeludnienie
Modernizacja lub przesiedlenie
Niewystarczający dostęp do podstawowych usług
Niepewność prawa do ziemi
Stres środowiskowy
Zwiększenie dostępu do usług
Przesiedlenia osób bez tytułów własności ziemi
Lokalizacja skutków środowiskowych
Brak ochrony socjalnej
Ograniczona ochrona
Infrastruktura budująca odporność
Integracja nieformalnych środków utrzymania z lokalnymi usługami
Modernizacja prowadzona przez społeczności z uwzględnieniem projektowania iteracyjnego
Poprawiony dostęp dla osób, które najbardziej tego potrzebują
Uznanie faktycznych praw do użytkowania ziemi
Ochrona lokalnego środowiska
Ochrona przed rosnącymi ryzykami klimatycznymi oraz dostęp do niekontrybucyjnych form zabezpieczeń społecznych
Infrastruktura transformacyjna
Integracja nieformalnych, niskoemisyjnych środków utrzymania z usługami miejskimi
Niskoemisyjne mieszkalnictwo poprawiające dostęp do usług i sieci
Udział społeczności w planowaniu, projektowaniu i realizacji niskoemisyjnych usług
Uznanie społecznościowych i nieformalnych praw do ziemi
Wzmocnienie lokalnego środowiska
Powszechne zabezpieczenia społeczne dla pracowników formalnych i nieformalnych
ROZWIĄZANIA URBANISTYCZNE ZAPEWNIAJĄCE ODPORNOŚĆ
NA ZMIANY KLIMATU
Rozwiązania projektowe dla odporności klimatycznej
Przepisy dotyczące planowania i budownictwa
Sektor budowlany
Narzędzia Jak działają?
Kompaktowe, intensywne, wielofunkcyjne i zorientowane na transport wzorce rozwoju.
Równowaga między zwartą zabudową a terenami zielonymi.
Harmonia z naturą.
Kody budowlane (np. minimalne wyniesienia, systemy odwadniające po burzach).
Dotacje na modernizację dla społeczności o niskich dochodach.
Kontekstowe zasady projektowania pasywnego i odporności na zagrożenia.
Wysokowydajne powłoki budynków, wydajne systemy HVAC i zarządzania energią.
Bioklimatyczne zasady architektoniczne.
Rozwiązania oparte na przyrodzie (NbS).
Zasady gospodarki o obiegu zamkniętym i ekologiczne materiały budowlane.
Wykorzystanie lokalnych materiałów budowlanych.
Ponowne wykorzystanie istniejących budynków.
Przyczyniają się do łagodzenia skutków oraz do adaptacji do zmian klimatu.
Ułatwiają szybką reakcję przed wystąpieniem zagrożeń klimatycznych i po ich wystąpieniu.
Wspierają zdrowe i bezpieczne społeczności.
Zachęcają do modernizacji efektywności energetycznej (np. izolacja, oświetlenie, ogrzewanie, wentylacja).
Zapewniają warunki do życia podczas ekstremalnych zjawisk pogodowych.
Minimalizują zużycie energii, koszty operacyjne i emisje.
Wspierają lokalny rozwój gospodarczy i zachowanie dziedzictwa kulturowego.
Wydłużają życie budynków.
Redukują zużycie zasobów.
Rozwiązania projektowe
dla odporności klimatycznej
Projektowanie przestrzeni publicznych
Infrastruktura wodno-kanalizacyjna
Tworzenie klimatycznie odpowiedzialnych stylów życia
Narzędzia Jak działają?
Priorytet dla transportu publicznego i aktywnej mobilności.
Przyjęcie zasad dostępności dla wszystkich użytkowników.
Ochrona naturalnych siedlisk i różnorodności biologicznej.
Zalesianie miejskie i wykorzystanie rozwiązań opartych na przyrodzie (NbS).
Wdrażanie standardów inżynieryjnych i adaptacyjnych strategii zarządzania.
Wdrażanie strategii zarządzania adaptacyjnego opartego na społeczności.
Poprawiają jakość życia i ograniczają wpływ na środowisko.
Ułatwiają równy dostęp do przestrzeni publicznej, transportu, zatrudnienia i infrastruktury społecznej.
Zmniejszają zależność od samochodów oraz emisję spalin.
Wzmacniają odporność systemów wodno-kanalizacyjnych.
Zapewniają ciągłość usług podczas ekstremalnych zjawisk pogodowych.
Równoważą potrzeby wodne konkurencyjnych sektorów i wymagania środowiskowe.
Wskazują na wyzwania klimatyczne związane z dostępnością wody, jej jakością i oczyszczaniem.
Zachęcają do korzystania z rowerów zamiast samochodów.
Tworzenie miejsc na przechowywanie rowerów. Obiekty do recyklingu i kompostowania.
Wspieranie idei 15-minutowego miasta.
Promują gospodarkę o obiegu zamkniętym.
Balansują potrzeby i możliwości związane z wodą i środowiskiem.
Wspierają równość społeczną i sprawiedliwość środowiskową.
Tworzą społeczności dostępne, odporne i samowystarczalne.
Tworzenie inkluzywnych innowacji
Innowacje głównego nurtu
Naturalizują często zakłócający wpływ technologii pracy i produkcji
Inkluzywne innowacje
Poprawiają jakość i godność pracy dla wszystkich pracowników, nie tylko tych wdrażających technologie
Procesy prowadzone przez ekspertów umieszczają w centrum normy i doświadczenia uprzywilejowanych grup
Wzmacniają tendencje do nierównomiernego rozwoju przestrzennego
Poszerzają grono uczestników innowacji i uwzględniają ich interesy
Zwiększają zdolności osób żyjących w przestrzeniach zagrożonych wykluczeniem do uczestnictwa i czerpania korzyści z innowacji
Raport World Cities Report 2024. Cities and Climate Action, zainicjowany i wydany przez UN-Habitat w 2024 roku, to ogromne, niemal 400-stronicowe opracowanie danych zastanych. W powstanie dokumentu zaangażowanych było wiele osób. Trzon zespołu stanowiły osoby pracujące we wspomnianej organizacji: Edlam Yemeru (szef oddziału), Ben Arimah (szef działu i kierownik zadania), Raymond Otieno Otieno, Matthijs van Oostrum, Mary Mutinda oraz Judith OgingaMartins. Zewnętrznymi współpracownikami tworzącymi treści byli: David Dodman, Vanesa Castán Broto, Godwin Arku, Hayley Leck, David Simon, Ines Mari Rivero, Laura Nascimento Jungman, Lucy Oates, Luna Khirfan, Martino Pesaresi, Michele Melchiorri, Firdaous Oussidhoum, Pablo Sebastián Mariani, Pietro Florio, Priscilla Negreiros oraz Thomas Kemper. Wiele innych osób wniosło dodatkowy wkład, a z pełną listą zaangażowanych zapoznać się można na s. vi raportu, pod poniższym linkiem.
Pełny raport: https://unhabitat.org/wcr/
Projekt o charakterze artystyczno-badawczym, sieciujący środowisko sztuki, nauki, dizajnu, technologii i przedsiębiorczości. Tematy: przyszłość ograniczonego komfortu, praca wyobraźni, ekologia miejska, gospodarka przyszłości, poszukiwanie źródeł optymizmu, spekulatywność jako motor rozwoju, zarządzanie kryzysem i sytuacjami niedoboru.
Projekt Goethe-Institut, Fundacji Bęc Zmiana, Zentrum für Kunst und Urbanisik (Berlin)
Koproducenci wiedzy: Akademia Sztuk Pięknych Katowice, BWA Wrocław Galerie Sztuki Współczesnej, Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku, Stowarzyszenie Media Dizajn (Szczeciński Inkubator Kultury), Galeria Arsenał w Białymstoku
www.postkomfortocen.info
Za odpowiednie neologizmy powinniśmy więc uznać te, które np. dzięki poprawnej budowie nie przysparzają czytelnikowi większych problemów ze zrozumieniem znaczenia.
Ilona Mikołajczak, Neologizmy artystyczne jako przedmiot badań nad poprawnością językową (na materiale wybranych utworów Jacka Dukaja), „Poznańskie Studia Polonistyczne. Seria Językoznawcza” vol. 26(46), nr 2, 2019, s. 130.
nowy wyraz* to rubryka w NN6T, która ma charakter leksykonowy. Wraz z zaproszonymi autorami tworzymy spis słów, które mają znaczący wpływ na opisywanie lub rozumienie zjawisk zachodzących obecnie, albo takich, które „produkowane” są przez postępujące zmiany w układzie sił polityczno-ekonomiczno-społeczno-kulturalno-naukowo-technologiczno-obyczajowych.
Propozycje haseł można nadsyłać na adres redakcji: bogna@beczmiana.pl
* Nazwa inspirowana jest czasopismem „Nowy Wyraz. Miesięcznik Literacki Młodych”, wydawanym w Warszawie w latach 1972–1981. Debiuty pisarzy, poetów i krytyków były tam ilustrowane pracami artystów młodego pokolenia. Nazwa miesięcznika nawiązywała do pisma międzywojennej awangardy „Nasz Wyraz” (1937–1939).
LEKSYKON WSPÓŁCZESNOŚCI
Współczesność to przestrzeń pełna dynamicznych przemian, splątanych sensów i codziennych paradoksów – tak portretuje ją zbiór miniesejów Spis natur. O mieście, technologii, sztuce i współczesnych obyczajach prof. Marka Krajewskiego, wydany właśnie przez Fundację Bęc Zmiana. Ten swoisty spis natur pozwala wyrazić to, czym dziś żyjemy i co nas określa: technologiczne przeobrażenia, pulsujące życie miejskie, zmieniającą się obyczajowość.
Zebrane w książce pojęcia nie aspirują do stworzenia jednolitej narracji czy spójnej teorii. Wręcz przeciwnie – ich fragmentaryczność i nieciągłość mają odzwierciedlać chaotyczną strukturę naszej rzeczywistości. Są zaproszeniem do refleksji zarówno nad rzeczami pozornie banalnymi: krawężnikiem i ulicznym rondem, sposobami trzymania telefonów komórkowych i „starymi nowościami”, miejską zielenią i roślinnością, jak i nad sztuką, która odzwierciedla aktualne pytania o przyszłość, miejsce człowieka wśród innych gatunków, jego sposoby życia, pracy i rozrywki.
Książka ma na celu nie tylko nazwanie tego, co już istnieje, lecz także wzbogacenie codziennego doświadczenia o nowe warstwy sensów. Wybraliśmy kilka haseł – jak na rubrykę Nowy Wyraz wyjątkowo długich – które pokazują, jak pomnożenie perspektyw pozwala spojrzeć na dobrze znane zjawiska z wielu stron, otwierając przestrzeń do dialogu, a czasem ukazując przepaście, które dzielą ludzi i ich sposoby postrzegania świata.
KRAWĘŻNIK
Klasyczny przykład delegacji. Wkopanej w ziemię, kamiennej lub betonowej, układanej w jednej linii tworzącej długie ciągi biegnące wzdłuż dróg i ulic, rozdzielające chodniki od pasa drogowego. To jej podstawowa funkcja – wyrażenie tego abstrakcyjnego i niekonsekwentnego podziału w czymś obiektywnym, twardym i namacalnym. W rezultacie krawężnik nie tylko go oznacza, ale też wymusza jego przestrzeganie. Chodzi głównie o zwiększenie bezpieczeństwa pieszych przemieszczających się chodnikami poprzez wyrysowanie należącego do nich terytorium i jego strzeżenie przez wystające ponad powierzchnię jezdni kanciaste krawężniki. Oczywiście, jak doskonale wiemy, żadna to przeszkoda i tylko te najniżej zawieszone pojazdy sobie z nią nie radzą. Poza występowaniem w roli trudnego do przeoczenia narzędzia poznawczego i stale obecnego na posterunku strażnika, który broni bezpieczeństwa przechodniów, krawężnik to oczywiście również ważny element konstrukcyjny – dzięki niemu drogi pomimo obciążenia ruchem zachowywały swój kształt. W starożytnym Rzymie nazywano je agger i do dzisiaj można je zobaczyć wzdłuż słynnej Via Appia.
Ten genialny wynalazek jest też opowieścią o historii ludzkiej mobilności. Dosyć paradoksalnej i polegającej na tym, że im bardziej jesteśmy w ruchu, tym częściej poruszamy się po tym samych traktach, stających się naszymi drogami do pracy, po zakupy, na wakacje czy w odwiedziny do bliskich. Wraz z precesją ruchu jako podstawowej
formy stosunku wobec przestrzeni, ścieżki stawały się coraz bardziej wydeptane, a ruch coraz bardziej schematyczny, uregulowany, poddany presji dotyczących czasu, celu i sposobu przemieszczania się. Nie mogło być pewnie inaczej, bo kiedy wszyscy (albo prawie wszyscy) są mobilni, ich ruch musi zostać zsynchronizowany. Aby jego trajektorie i rytmy nie wchodziły w kolizję, muszą zostać określone przepisy poruszania się, wyodrębnione strefy, w których ruch nie jest dozwolony, albo gdzie należy zwolnić, miejsca do zatrzymania się. W rezultacie nie powinny nas dziwić takie zdjęcia, jak to przedstawiające kolejkę alpinistów chętnych do wejścia na Mount Everest, które od czasu do czasu pojawia się w sieci. Tu szlaki również są wydeptane, a ich trzymanie się pozwala przetrwać.
Krawężnik to też opowieść o tym, jak regulowane jest życie dużych zbiorowości. Nie ma tu czasu i szans na prowadzenie negocjacji. Nie znamy przecież w ogóle ludzi, których spotykamy na ulicy, dlaczego więc mielibyśmy im ufać i wierzyć w to, co nam obiecali?
Trzeba działać przez dokonywanie wyborów za jednostki, wyborów wyrażonych w kategoryczności obiektów materialnych. Twardych i niepodatnych na sugestie i namowy. Miejska infrastruktura, dzięki temu tworzy ramę dla naszej egzystencji. I choć niewątpliwie zawiera się w niej spora dawka przemocy, to jednocześnie czyni ona nasze życie prostszym, bardziej przewidywalnym łatwiejszym do zrozumienia. Nudniejszym oczywiście również.
MEANDRY EMPATII
Pojęcie empatii jest dziś na ustach wielu osób, zwłaszcza tych mówiących o potrzebie ustanawiania form porządku opierających się na uznaniu w innym kogoś bardzo podobnego do mnie, w których paradygmatem relacji mają stać się solidarność i troska o innych. Jeżeli szukalibyśmy jakichś dowodów, że teza o sekularyzacji świata zachodniego jest przesadzona, to upowszechnianie takich wizji ładu, głęboko zanurzonych w etyce większości religii, byłoby bardzo pomocne. Problem zanurzenia lewicowych i progresywnych wizji w uświęconej sakralnie moralności sam w sobie jest ciekawy, ale mnie interesować tu będzie co innego, mianowicie kontrempatia.
Pojęcie to oznacza umiejętność przyjmowania perspektywy poznawczej innej osoby, odczuwania emocji będących jej udziałem – nie tyle jednak po to, by ustanawiać z nią wspólnotę radości albo cierpienia, a co za tym idzie generować euforię lub współczucie, lecz by wzmacniać przepaść poznawczą, moralną i tożsamościową oddzielającą nas od tej jednostki.
Kontrempatia objawia się często w postaci Schadenfreude, a więc satysfakcji płynącej z obserwowania cudzego cierpienia, radości, jakiej przysparza nam czyjś ból. Jej lustrzane odbicie to Glückschmerz, a zatem ból, rozpacz albo poczucie niesprawiedliwości odczuwane wówczas, gdy ktoś inny odnosi sukces, zwycięża albo z jakiegoś powodu odczuwa entuzjazm i radość. W obu wypadkach podstawą tych mało przyjaznych innym osobom odczuć jest empatia. Zdolność do
jej praktykowania nie ma tu jednak nic wspólnego z troską i współczuciem, ale stanowi ważne narzędzie podsycania międzygrupowych antagonizmów, niechęci wobec tych, których sytuujemy na zewnątrz własnej grupy. Umiejętność ta nie jest sama w sobie ani dobra, ani zła, można jej użyć zarówno dla budowania bardziej demokratycznego porządku, jak i dla uzasadniania plemiennych wojen. W obu wypadkach ma ona wysoką zdolność mobilizowania działań, lecz skrajnie odmiennych – nakierowanych na miłość do innych albo wyłącznie do swoich.
Z empatią wiąże się jeszcze jedno istotne niebezpieczeństwo. Zdolność do wyobrażania sobie albo wręcz podzielania tego, co odczuwają inne osoby, ewolucyjnie wytworzona została po to, abyśmy mogli reagować na cierpienie bliskich, pomagać w jego redukowaniu. Warto wszakże zauważyć, iż zdolność ta wykorzystywana jest również po to, by skuteczniej cierpienia przysparzać, by bardziej dotkliwie upokarzać. Wystarczy wyobrazić sobie, co mogą czuć inni, by wyrządzać im krzywdę w sposób jak najbardziej dotkliwy. Nie chodzi jednak o to, by poddawać krytyce empatię czy sugerować, iż jest ona zbędnym (bo ambiwalentnym) aspektem międzyludzkich relacji. Przeciwnie, uświadomienie sobie niebezpieczeństw, jakie się za nią kryją, pozwala dostrzec dwie rzeczy. Po pierwsze, nie jest ona lekiem na każde zło i naiwnością byłoby sądzić, iż jej praktykowanie zmieni świat wokół nas tak, że stanie się on bardziej sprawiedliwy i mniej
okrutny. Do tego bowiem potrzebna jest jego gruntowna przebudowa, również po to, by mogła się w nim zagnieździć empatia. Po drugie, empatia, jak każdy inny pharmakon, to lekarstwo i trucizna jednocześnie. Jej działanie zależy więc od tego, do czego się jej używa, kto jej używa i w jakim celu to czyni.
NIEKONSEKWENTNY
ANTROPOCENTRYZM
Walka z antropocentryzmem jest niewątpliwie uzasadniona, gdy weźmiemy pod uwagę ogrom zbrodni dokonanych przez ludzi, i to tylko dlatego, że uznali, iż są lepsi od tych, których zabijają, dręczą, wyzyskują. Jest uzasadniona także dlatego, że sprzyja układaniu sobie takich relacji z innymi, których podstawę stanowi uznanie współzależności, a co za tym idzie polityczności każdej z naszych aktywności. Nawet najbardziej prozaiczne działanie czerpie przecież skądś zasoby, wymaga wytworzonej dzięki czemuś energii, no i pozostawia zawsze jakiś ślad, a zatem wpływa na to, jak się wiedzie tym, których skutki naszych aktywności dotykają. Wystarczy przywołać w pamięci to, co zjedliśmy dziś na śniadanie, by uświadomić sobie, jak dalece zaspokajanie głodu wikła nas w rzeczywistość, jak złożona jest organizacja procesu wytwarzania żywności, jej transportu i sprzedaży, jak duży ślad pozostawia w środowisku proces konsumpcji i jak ogromne nierówności generuje wytwarzanie jedzenia. To z kolei uświadamia nam, że współzależność i wynikająca z niej
polityczność naszych działań to nie teoretyczna fantazja, ale główna cecha rzeczywistości, w której żyjemy.
Dobrze więc, iż krytyka antropocentryzmu decentruje człowieka w tym sensie, że pokazuje go jako drobny element sieci, z których utkane jest życie na Ziemi. Chwalebne jest również to, iż idzie za nią uznanie w człowieku zwierzęcia, zaś w innych stworzeniach – czujących istot, a nie zasobów, które można dowolnie i do woli eksploatować, modyfikować, poddawać eksperymentom i czynić obiektem rozrywki. To pierwsze pozwala nam dostrzec, jak niewiele różni nas od innych organizmów i jak dużo cech z nimi dzielimy, to drugie po prostu zmniejsza zakres cierpienia na naszej planecie. Nie mam też wątpliwości, iż czymś pożytecznym jest w krytyce antropocentryzmu leczenie człowieka z samozadowolenia. Ono nigdy nie niesie za sobą niczego dobrego, ale zawsze kroczy za nim obojętność na świat. Jak bowiem współczuć, gdy jest się skoncentrowanym na celebrowaniu własnej doskonałości?
Problem w krytyce antropocentryzmu stanowi jednak to, że często jej rdzeniem jest walka z przekonaniem o wyjątkowości człowieka. Tymczasem warto podążyć tym tropem, który przed laty pozwolił Leszkowi Kołakowskiemu bronić europocentryzmu poprzez wskazanie na unikalną w nim otwartość na inne kultury i podkreślić za Thomasem Osborne’em oraz Nikolasem Rose’em, autorami tekstu Against Posthumanism: Notes towards an Ethopolitics of
Personhood, że wyjątkowe w człowieku jest to, iż jest on osobą, oraz to, że dostrzegając doniosłość tego faktu, zmierza on do stałego zabezpieczania tego statusu i rozciągania go również na inne formy istnienia. Krytyka antropocentryzmu zbyt często więc sprowadza się do totalnego odrzucenia człowieczeństwa, gdy tymczasem ma ono do zaoferowania istotną wartość: koncepcję osoby jako kogoś, kto nie tylko reaguje, ale też kreuje, nie tylko odczuwa, ale też czuje, nie tylko realizuje plan napisany przez naturę, ale też improwizuje. Uznanie kogoś/czegoś za osobę niesie zaś za sobą zobowiązanie do niekrzywdzenia, przyjęcia jego autonomii i prawa do samorealizacji. To z kolei wskazuje, iż antropocentryzm nie musi oznaczać narcystycznej celebracji człowieka, lecz raczej umiejętność uznania w innym kogoś, kto jest z nami tożsamy i kto z tego powodu staje się podmiotem prowadzonej przez nas polityki życia.
NIEZMIENNOŚĆ
Dosyć oczywiste jest to, że tam, gdzie fetyszyzuje się zmianę i czyni się z niej główny slogan reklamowy (nowość!), gdzie mobilność staje się normą i gdzie wciąż, i wbrew wszystkiemu, wierzymy w rozwój tam na margines schodzi to, co niezmienne. Tymczasem to bardzo ciekawa, przez swą wieloznaczność, kategoria, której warto poświęcić trochę uwagi.
Po pierwsze bowiem odsyła ona do tego, co trwałe i co nie ulega zmianie, nosząc w sobie znamiona uniwersalizmu, powszechnika,
odpornego na upływ czasu. W tym sensie trwałe są ludzkie potrzeby, emocje, uczucia, jakie potrafimy żywić wobec innych (miłość, nienawiść, fascynacja, przywiązanie, awersja), odruchy, w które wyposażyła nas natura, to, że jesteśmy śmiertelni. Są w nim pewne trwałe aspekty naszego życia grupowego: skłonność do zawiązywania społeczności, konkurowanie o ograniczone zasoby, przedkładanie swoich nad nieswoich itd. Elias twierdzi, że takim powszechnikiem jest zmienność ludzkiego świata, której źródłem jest jego głęboko relacyjny charakter. Po drugie trwałość odsyła do tego, co trudno eliminowalne, co istnieje pomimo naszych wysiłków i prób usunięcia. Taki charakter mają nierówności, wyzysk, bieda, przestępczość, konflikty zbrojne i wojny, przymusowe migracje, choroby, na które nie znaleziono jeszcze lekarstwa oraz to, co określa się mianem problemów społecznych. Każde pokolenie robi niezwykle dużo, by się ich raz na zawsze pozbyć, one trwają, zmieniając tylko i od czasu do czasu swoją postać. Czasami zaś zmienia się nasz stosunek wobec nich tak, że przestają być one problemami nie dlatego, że je rozwiązano, ale dlatego, że w ogóle problemami nie są. Czy nie jest tak z nieheteronormatywnością, równością rasową, minispódniczkami i bikini, seksem przedmałżeńskim i masturbacją, sprawiedliwością i demokracją?
Po trzecie niezmienność oznacza też trwałość, stabilność, solidność dającą poczucie bezpieczeństwa i istnienia jakiegoś rozpoznawalnego punktu odniesienia, ramy, na
którą może orientować swoje działania. Tak rozumianej niezmienności oczekujemy od bliskich, od codzienności, od prozaicznych panoplii obiektów, które nas otaczają. Ufamy, że nas nie zawiodą, wierzymy, że w oparciu o nie i z ich pomocą uda się nam przeprowadzić zamiary i zrealizować założone cele. Tak rozumiana niezmienność silnie powiązana jest też z przewidywalnością, bo ta opiera się na trwaniu w czasie tego, wokół czego opleciona jest nasza egzystencja oraz działania, rozumienie otaczającego nas świata.
Po czwarte w końcu niezmienność oznacza również nieuchronność, a więc niemożność zatrzymania pewnych procesów i to niezależnie od tego, ile trudu w to włożymy. Tak rozumiana niezmienność przypomina nieco mechanizm zapadkowy – raz uruchomioną zmianę trudno powstrzymać, bo wiąże się to z koniecznością przeobrażania zbyt dużego fragmentu dotkniętego tym procesem życia. Najlepszym przykładem jest tu pewnie trudność, z jaką przychodzi nam rezygnacja z paliw kopalnych jako podstawowego źródła energii. Nie można tego zrobić bez całkowitej przebudowy naszej egzystencji, przyzwyczajeń, sposobów produkcji i przemieszczania się. Pozostaje pogodzenie się z nadciągającą katastrofą. No i kultywowanie myślenia apokaliptycznego, czekanie na koniec.
W niezmienności fascynująca jest jej ambiwalencja, to rozpięcie pomiędzy tym, co daje bezpieczeństwo, nadzieję, przekonanie, iż rozumiemy otaczający nas świat i wiemy, co się w nim za chwilę
zdąży a bezradnością, wobec tego, co nieczułe na nasze wysiłki, nieeliminowane a co, nadchodzi, czy tego chcemy, czy też nie. Ta ambiwalencja sprawia, iż w niezmienności można dostrzec metaforę naszej, ludzkiej kondycji. Konstytuuje ją przecież to, czego pragniemy i unikamy, omnipotencja i bezradność, cielesne przemijanie i nieśmiertelność naszych dzieł.
SPOWALNIANIE ROZWOJU
Jeżeli wydaje się wam, że żyjecie w czasach kultu innowacji, w którym każde nowe rozwiązanie jest oczekiwane z niecierpliwością i nagradzane workiem pieniędzy oraz społecznym uznaniem, to się mylicie. Kapitalizm oczywiście potrzebuje ożywiających go wynalazków, ulepszeń, czegoś, co pozwala powiększać zyski przez cięcie kosztów i generowanie nowych potrzeb. Potrzebujemy ich również my – w końcu wytrenowano nas w przedkładaniu tego, co nowe, nad to, co stare, tego, co dopiero przyjdzie, nad to, co jest.
Warto jednocześnie zauważyć, iż każda innowacja sprawia, że ktoś zaczyna się bać. Na przykład ci, którzy hodują zwierzęta na ubój, muszą się niepokoić pojawianiem się zamienników mięsa, a tych, którzy odstawiają codziennie mleko do mleczarni, o palpitację serca muszą przyprawiać kartony z tzw. mlekiem roślinnym, zajmujące coraz większą powierzchnię półek w supermarketach. Mechaników wyspecjalizowanych w naprawianiu diesli poruszają pewnie do głębi informacje o dopłatach do
samochodów elektrycznych, a producentów plastikowych worków irytuje moda na płócienne torby zakupowe.
Ludyści niszczyli maszyny włókiennicze, a co z innowacjami robią duże międzynarodowe koncerny?
Wydaje się, że stosują trzy równoległe strategie, by się przed nimi bronić.
Po pierwsze, posługują się prawem do zastrzegania nazw, co uniemożliwia na przykład nazywanie sera wykonanego z nerkowców serem, bo to nazwa produktu powstającego ze zwierzęcego mleka. Nie ma też mowy o tym, by mleko sojowe mogło być mlekiem, bo to nazwa dla płynu otrzymywanego przez dojenie krów, kóz, owiec. Niby ma to sens, ale ostatecznie chodzi o to, by chronić przemysłowe formy produkcji żywności, których istotnym aspektem jest wykorzystywanie w tych procesach zwierząt sprowadzonych do roli środka produkcji, traktowanych zazwyczaj okrutnie. Nieludzko.
Po drugie, powszechną praktyką jest dążenie do spowalniania innowacji poprzez wykupywanie firm, które wprowadzają je w życie. Doskonale to widać w wypadku poszukiwania zamienników zwierzęcego mięsa. Wiele firm je przetwarzających przejmuje małe, rzemieślnicze inicjatywy, które wytwarzają jego roślinne odpowiedniki, tylko po to, by je następnie zamknąć i uniemożliwiać innym korzystanie z patentów powstałych w ich ramach.
Trzecia strategia to wchłanianie innowacji w dotychczasowe działania, tak by po zneutralizowaniu ich
wywrotowego potencjału wszystko mogło toczyć się po staremu. Doskonale to widać w wypadku coraz popularniejszej e-mobilności. Nie sprawiła ona przecież, że ludzie zrezygnowali z samochodów i stały się one bardziej przyjazne dla środowiska (w takich krajach jak Polska korzystają one nadal z brudnej, węglowej energii). Nie spowodowała również zmniejszenia kompulsywnej ruchliwości i nie sprawiła, iż dobre życie przestało być tożsame z intensywną mobilnością. Wręcz przeciwnie, spowodowała raczej, że pojawił się nowy produkt, będący obiektem pożądania i pragnień, umożliwiający życie w ruchu, za to wolne od oskarżeń o środowiskową nieodpowiedzialność.
To limitowanie innowacji pozwala nam dostrzec, iż nie powinniśmy ich utożsamiać z nowymi rozwiązaniami, przełomowymi technologami czy rewolucyjnymi formami reorganizacji jakiejś sfery życia społecznego. Innowacja to nowość, która została zaakceptowana i stała się częścią zastanego systemu, co nieco go ożywiając, ale też pozwalając, by trwał w zasadniczo niezmiennej formie.
W KWESTII KOMFORTU
Komfort można zdefiniować jako odczucie (wygoda, możliwość zaspokojenia potrzeb, miłe doznania, które niesie za sobą środowisko, czucie się jak u siebie, na miejscu). Takie jego ujęcie sugeruje, że jest to stan, który nam się przydarza i pozostaje od nas generalnie niezależny. Można również ujmować komfort inaczej, a mianowicie jako efekt manipulowania środowiskiem tak, aby stawało się
ono ekspresją naszych pragnień, upodobań, potrzeb. Komfort to wówczas tyle, co skutek całkowitej kontroli, którą nad środowiskiem sprawujemy.
Człowiek nie czuje się więc komfortowo wtedy, gdy jest na coś zdany (nawet jeżeli chodzi o rzeczy bardzo przyjemne i miłe), ale wtedy, gdy może decydować o tym, w czym bierze udział, i mieć wpływ na to, czego następnie w tej sytuacji doświadcza. Czasami ten wpływ jest silnie zintegrowany z naszą codziennością i stanowi skutek prostych czynności takich jak: zamknięcie lub otwarcie okna, by regulować obieg powietrza, ciepła, dźwięków; manipulowanie termostatem kaloryfera lub klimatyzacji, by określić pożądaną temperaturę; zapalanie lub gaszenie światła albo jego wzmacnianie czy przyciemnianie; wzięcie ciepłej kąpieli lub zimnego prysznica; połknięcie tabletki uspokajającej lub wypicie napoju energetyzującego; zjedzenie czegoś, co nie jest koniecznością wymuszoną przez głód. Czasami ten wpływ ma charakter nadzwyczajny i oznacza: zmianę otoczenia, w którym się mieszka, na takie, które rozpoznaje się jako bardziej odpowiednie; wydatkowanie znacznych pieniędzy, by się zrelaksować z pomocą specjalistów; zakup nowego, wygodniejszego pojazdu; porzucenie rodziny i przyjaciół, by znaleźć zrozumienie wśród innych osób. Komfort nie jest zatem tylko kwestią cielesnego dobrostanu, ale skutkiem tego, że możemy być sprawczy i realizować się jako podmioty, i to w sposób skrajny – przeobrażając środowisko w ekspresję nas samych.
Jak trafnie się dziś zauważa, komfort jest energochłonny, zaś jego celebrowania nie da się łatwo pogodzić z dbałością o środowisko, o jego kurczące się zasoby, o ograniczanie jego degradacji przez redukcję emisji doń różnorodnych szkodliwych substancji. Bardzo łatwo pokazać więc komfort jako wyraz niemoralności przejawiającej się w tym, że dążąc do wygody, unicestwiamy planetę, żyjące na niej stworzenia, a także zmniejszamy szanse życiowe tym, którzy przyjdą po nas. Mówiąc jeszcze inaczej: łatwo utożsamić dążenie do komfortu ze skrajnym egoizmem. Tymczasem walka z nim z konieczności pociąga za sobą ograniczanie ludzkiej podmiotowości.
Pytanie, które powinniśmy postawić, brzmi: czy ta ostatnia jest wartością absolutną? Czy jesteśmy w stanie nieco ograniczyć prawo do niej, by ratować planetę (a co za tym idzie siebie i przyszłe pokolenia)? Pytanie wydaje się retoryczne, ale takie nie jest, bo możliwość samodecydowania to ważna zdobycz cywilizacyjna, na której ufundowane zostały nowoczesne zbiorowości. Kwestią bezsporną wydaje się jednak to, że można być podmiotem i ograniczyć używanie samochodu, jedzenie mięsa, latanie na egzotyczne wakacje. Podmiotowość to bowiem nie tylko sprawczość, ale również racjonalność, umiejętność dokonywania wyborów w sposób, który bierze pod uwagę dobrostan innych. W takim spojrzeniu komfort to zdolność kreowania wygody w granicach wyznaczanych przez jej negatywny wpływ na innych.
W OBRONIE GRZECZNOŚCI
Grzeczność często traktuje się jako naddatek konkretu życia społecznego. Taki kwiatek do kożucha tworzących go wymian, interakcji, spotkań, świadczeń i zależności. Przecież to, że mechanik burczy coś pod nosem, zamiast udzielić informacji, co dokładnie nie działa, że sprzedawca nie odpowie na „do widzenia” albo lekarz zwraca się do nas w formie bezosobowej, ktoś nie ustąpi nam pierwszeństwa, a ktoś inny pominie formy grzecznościowe w komunikacji mailowej, nie powoduje, iż nie jesteśmy w stanie zaspokoić swoich potrzeb czy też tracimy jakieś ważne zasoby. Wręcz przeciwnie, czasami brak uprzejmości sprawia, że wszystko biegnie szybciej i sprawniej, a my zamiast bawić się w konwenanse, od razu przechodzimy do rzeczy.
Niektórzy z nas próbują jednak ratować grzeczność jako istotny element naszego współżycia, wskazując, iż dzięki niej żyjemy w bardziej przyjaznej atmosferze, a więc że jest milej niż wtedy, gdy ona znika, a w jej miejsce wkraczają szorstkość i obcesowość. Jest w tym pewnie wiele racji. Atmosfera, w jakiej toczą się interakcje, określa przecież, czym one są i kim jesteśmy dla innych, wprowadza także określoną temperaturę emocjonalną, od której zależy, jak się czujemy i jakiego rodzaju afekty nami targają. A to przecież absolutnie kluczowe, nie tylko dla przebiegu naszych spotkań z innymi, ale i dla naszego samopoczucia, tożsamości.
Niemniej taka linia obrony grzeczności bywa nieskuteczna – jeżeli cel interakcji jest czysto
instrumentalny, a ona sama ma charakter kontraktowy i merkantylny, to jakie znaczenie ma to, w jakiej atmosferze przebiega? Nie chodzi w niej przecież o to, aby było miło, lecz by dostać to, czego pragniemy. Dlatego też jeżeli chcemy bronić grzeczności, powinniśmy sięgnąć po nieco inną argumentację.
Na przykład dostrzec, iż forma życia społecznego to nie jakiś zbyteczny do niego dodatek, ale jego istota. Tam, gdzie pojawia się konwenans, wychodzimy przecież poza sferę czysto biologicznych determinacji, a wkraczamy w świat, który jest sensowny i w którym możemy podejmować wybory (również dotyczące tego, czy być osobą grzeczną). Tam, gdzie pojawia się konwenans, pojawia się również myślenie w kategoriach dobra wspólnego podzielanego z innymi i takie myślenie o innym, w którym jest on postrzegany jako ktoś bardzo podobny do mnie. Tam, gdzie pojawia się konwenans, wkracza w końcu to, co jest zbiorowym dziełem i co stanowi podzielaną z innymi ramę organizującą nasze życie. W grzeczności nie chodzi więc o to, by było miło, ale raczej o afirmowanie tego, że jesteśmy razem, że tworzymy całość, która chroni nas przed jednostkowym egoizmem, przed pokusą uzyskiwania czegoś kosztem innych. A także o wyrażenie tego, jak sami chcielibyśmy być traktowani. Grzeczność uruchamia zatem i pomnaża to, co skleja nas w społeczne całości – wzajemność. To kluczowa, ale też ambiwalentna zasada, bo kiedy odwzajemnienie nie następuje, pojawia się odpowiedź negatywna: reagowanie obcesowością na
niegrzeczność, wrogością na wrogość, chamstwem na chamstwo. A potem są już tylko rozpad wspólnoty i przeobrażenie jej w gromadę rywalizujących ze sobą, agresywnych stworzeń, żyjących w ciągłym
strachu i podejrzliwych wobec innych. Dlatego kiedy spotykamy niegrzeczność, nie warto na nią odpowiadać w ten sam sposób, ale być uparcie grzecznym. I to nawet wtedy, gdy na tym tracimy.
Marek Krajewski – socjolog, profesor zwyczajny, zatrudniony na Wydziale Socjologii UAM w Poznaniu. Autor licznych artykułów dotyczących współczesnej kultury, sztuki i edukacji kulturowej oraz książek: Kultury kultury popularnej (2003), POPamiętane (2006), Za fotografię! W stronę radykalnego programu socjologii wizualnej (2010, wspólnie z R. Drozdowskim), Są w życiu rzeczy… Szkice z socjologii przedmiotów (2013), Incydentologia (2017), (Nie)nawidzenia. Świat przez nienawiść (2020). Kurator Zewnętrznej Galerii AMS (1998–2004) oraz pomysłodawca projektu Niewidzialne miasto (www.niewdzialnemiasto.pl). Współtwórca programu propagującego edukację kulturową Bardzo Młoda Kultura oraz projektu Archiwum Badań nad Życiem Codziennym (www.archiwum. edu.pl).
Zamów: www.beczmiana.pl/sklep
Joseph Beuys – z rowerem na schodach głównego wejścia do Akademii Sztuk Pięknych w Düsseldorfie, Fot: Hans Lachmann / Archiv der Evangelischen Kirche im Rheinland, Düsseldorf / Boppard, CC BY-SA 2.0, źródło: commons.wikimedia.org
Sztuka jest w rzeczywistości
Rzeźba społeczna jest dynamicznym procesem, w którym uczestniczą ludzie, bo to działania i interakcje społeczne stanowią jej materiał –z Martą Ryczkowską, autorką książki Joseph Beuys a sztuka polska, wydanej właśnie przez Fundację Bęc Zmiana, rozmawia Bogna Świątkowska
Bogna Świątkowska: Twoja książka dotyczy jednej z najważniejszych postaci sztuki drugiej połowy XX wieku. Wpływ Josepha Beuysa na zmianę postrzegania sztuki i jej interakcji z życiem społecznym był ogromny. Silne oddziaływanie Beuysa na twórczość wielu artystów i artystek na całym świecie – także w Polsce – utrzymuje się nadal, wiele lat po jego śmierci. Czy nikt wcześniej o tym nie pisał?
Marta Ryczkowska: Mimo że od śmierci Beuysa minęły prawie cztery dekady, w polskiej literaturze o sztuce wciąż brakowało solidnego opracowania jego twórczości, nie mówiąc o prześledzeniu oddziaływania tego artysty na sztukę współczesną. Artystki i artyści odwołują się do jego twórczości, a historycy i historyczki sztuki uczą się o nim na studiach, ale dysponują szczątkowymi informacjami, materiałów po polsku jest niewiele. Podstawowe źródła to książka Jaromira Jedlińskiego, która ukazała się po przybyciu zbioru Polentransport 1981 do Muzeum Sztuki w Łodzi, oraz pozycja Jerzego Kaczmarka o sztuce w kontekście społecznej utopii. Od dłuższego czasu brakowało natomiast większej publikacji, która problematyzowałaby twórczość Beuysa, opisywała go w szerszym kontekście epoki i inicjowanych przez niego relacji. Źródło pomysłu na tę książkę zawdzięczam przede wszystkim prof. Małgorzacie Kitowskiej-Łysiak, która ponad 10 lat temu zaproponowała mi temat doktoratu dotyczący recepcji sztuki Josepha Beuysa w Polsce. Czym są prace recepcyjne? Czy to oznacza opracowania opisujące, w jaki sposób dzieła i dokonania wybitnych postaci sztuki światowej przenikały i wchodziły w praktyki innych artystów, inne obszary geograficzne? Tak, taki był początkowy zamysł. Chodziło też o to, żeby wyjść poza prostą relację wpływu i pokazać, że to bardziej złożone – że nie jest tylko tak, że Zachód promieniował na Wschód, ale że Wschód miał również swój autonomiczny idiom, osoby artystyczne przechodziły niezależną drogę. Recepcja była punktem wyjścia, w rezultacie badań pojawiały się bardzo ciekawe wnioski. Wcześniej Beuysa nie analizowano w ten sposób, pomimo jego bezspornego promieniowania także na sztukę polską i faktu, że jego twórczość jest jednym z fundamentów współczesnej wrażliwości, obok twórczości dobrze rozpoznanych Warhola i Picassa. Ale z wyraźnie innymi strategiami, i to jest sedno nie tylko twojej książki, ale także tego, dlaczego Beuys pozostaje tak ważną i żywą postacią, do której odwołuje się wielu młodych i współcześnie działających twórców i twórczyń. Jakiego rodzaju treści Beuys nam dał? Jak rozepchał granice, w których sztuka się porusza?
Beuys był prekursorski, jeśli chodzi o sztukę performans, sztukę w kontekście działań społecznych, aktywizmu, polityki. W jego
Reprodukcja okładki „Der Spiegel” z listopada 1979 r. na tylnej okładce czasopisma „Sztuka”, 4/1981
rozumieniu sztuka rozpuszczała się w całej rzeczywistości, stąd też jego poszerzona koncepcja sztuki zakładająca, że nie ma ona granic formalnych czy dyscyplinarnych. Ona po prostu musi być wszędzie, musi być w kontakcie ze światem i z człowiekiem, bo tylko wtedy jest żywa i tylko wtedy działa. A Beuys potrzebował działania; gdy już odbił się od depresyjnego bieguna w latach 50., chciał nadać sens swojemu życiu. Był Niemcem, należał do pokolenia sprawców, na którym cieniem kładła się odpowiedzialność za skutki drugiej wojny światowej i Holocaustu. Działanie naprawcze miało zaleczyć tę ranę – jego wewnętrzną i tę wielką, światową ranę, która powstała w wyniku wojny wywołanej przez hitlerowskie Niemcy. Działania Beuysa mogą być odczytywane jako próba znalezienia remedium na to, co się wydarzyło. Używał w tym celu różnych środków, niestandardowych jak na tamte czasy. Początkowo studiował nauki przyrodnicze, więc akcentował to, co dzieje się z naturą, z czym się mierzymy, jeśli chodzi o postępującą degradację środowiska naturalnego przez człowieka. Wydaje mi się, że miał też ogromną intuicję i wyczuwał, do czego prowadzą ludzkie pożądliwości związane z galopującą konsumpcją. Miał wyjątkowe i przyszłościowe spojrzenie, dlatego jego myśl i idea są cały czas aktualne i ludzie się do nich odwołują. Beuys przewidział, że „sztuka troski” związana z delikatnymi, kruchymi aspektami naszej rzeczywistości będzie miała ogromny sens.
A mówimy o latach 60., 70. i 80. XX wieku, czasach widoczności głównie silnych postaci artystów-mężczyzn. Wtedy miejsca dla artystek i niemęskocentrycznych perspektyw było mało. A Beuys opowiadał o miękkich rzeczach, o słabości, o zranieniach. W tym sensie łączył dwa bieguny. Mówi się o nim, że to szaman i showman jednocześnie – łączył duchowość niemieckich romantyków, Steinerowską ezoterykę, ale i pragmatyzm projektowania bardziej zrównoważonych struktur społecznych, wiarę w edukacyjną i polityczną siłę sprawczą. Za swoją pracę o Beuysie otrzymałaś nagrodę Joseph Beuys Research Prize w 2022 roku. Co znalazło się w uzasadnieniu werdyktu?
Nagroda przyznawana jest raz na kilka lat i wyróżnia badania interdyscyplinarne, które angażują różne sfery naukowe pozwalające na nowe rozpoznanie postaci tego artysty. W uzasadnieniu znalazł się przede wszystkim wątek porównania pracy Beuysa z działaniami obecnymi w sztuce polskiej: „W tym celu autorka przedstawia wnikliwą relację na temat kontrastujących wydarzeń historycznych, społeczno-politycznych i kulturowych w dwóch państwach niemieckich i w Polsce po drugiej wojnie światowej; jednocześnie omawia paralele i rozbieżności w rozwoju sztuki w tych obszarach. W uzasadniony sposób odnosi się do sprzeczności, które wynikały z braku pogodzenia się z winą zbiorową w okresie powojennym w RFN i NRD. Zagłębia się w biografię Beuysa, omawiając przy tym m.in. czynniki literackie, mitologiczne, religijne, wpływy romantyzmu, Rudolfa Steinera i antropozofii; bada relacje Beuysa z międzynarodową neoawangardą, jego ambiwalentny stosunek do Fluxusu oraz rosnące zaangażowanie polityczne w latach 60. i później. Pokazuje, że Beuys traktował sztukę jako punkt wyjścia, z terapeutycznymi, homeopatycznymi możliwościami, do wszelkich prób uzdrowienia społeczeństwa, przypisuje także Beuysowi «pierwszą próbę reanimacji niemieckiej tożsamości duchowej po Trzeciej Rzeszy». Zestawia szczegółowe, indywidualne analizy dzieł polskich artystów z problematyką instytucjonalnych podstaw współczesnej sztuki polskiej, odnosi się do trudnej sytuacji politycznej, na jaką narażeni byli artyści w latach 60., i przedstawia nowe spojrzenie na polską scenę artystyczną”.
Czego zatem dowiemy się z twojej książki o Beuysowskich ideach w polskiej sztuce?
Polska sztuka lat 70. i 80. XX wieku rozwijała unikatowe historie, które, mam wrażenie, dopiero po latach mogą wybrzmieć w pełni. Pojawiają się w nich jednak pewne uniwersalne intuicje bliskie Beuysowi: potrzeba działania, bliskości natury, sprawczości społecznej, nacisk na eksperyment, relacyjność. Piszę o sztuce różnych ważnych postaci, między innymi Teresy Murak,
Polentransport 1981 – skrzynia Josepha Beuysa, Ms w Łodzi Praca własna, CC BY-SA 4.0, źródło: commons.wikimedia.org
która w latach 70. robiła prekursorskie performanse związane z uważnym byciem w relacji z naturą. Jej Procesja zrealizowana w 1974 roku w Warszawie – przejście ulicami w zielonym płaszczu z rzeżuchy – była znaczącym wydarzeniem dla polskiej sztuki współczesnej. Rzeźba dla Ziemi, powstała w Szwecji w tym samym roku, to niewiarygodnie piękny obiekt, wyrzeźbiony dłońmi artystki, który miał później swoich naśladowców. Zofia Kulik i Przemysław Kwiek, duet KwieKulik, był bardzo aktywny w polskiej sztuce. Artystyczna para tworzyła laboratorium społecznego uczestnictwa i archiwum dokumentacji swoich działań. Działania na głowę prezentowane w Galerii Labirynt w 1978 roku pokazywały bezbronność człowieka w kontekście systemu, w który jest uwikłany. Spełniali postulat stawiany przez Josepha Beuysa –sztuka stała się przedłużeniem ich aktywności życiowej. Uważnie śledziłam spotkania i połączenia między artystami, zarówno relacje życiowe, jak i duchowo-artystyczne pokrewieństwa. Można czytać książkę jak powieść detektywistyczną, choć powstała na bazie doktoratu. Mam nadzieję, że nie tylko uporządkuje wiedzę, ale pozwoli pewne zjawiska zobaczyć w szerszym kontekście, lepiej zrozumieć polsko-niemieckie relacje. W pisaniu o sztuce ważne jest dla mnie to, że nie mówimy tylko o formalnej analizie
dzieła, lecz staramy się zajrzeć głębiej, pod podszewkę, i zrozumieć, z czego pewne decyzje artystyczne wynikały i dlaczego powstawały takie, a nie inne prace.
Kogo jeszcze spośród postaci odwołujących się do spuścizny Beuysa przywołujesz?
Piszę między innymi o Henryku Gajewskim, twórcy Galerii Remont i artyście, który wymyślił i współtworzył pierwszy festiwal performansowy w Polsce: I AM. To artysta absolutnie niezwykły i nawet niedoceniony. Katarzyna Urbańska napisała o nim książkę Henryk Gajewski. Od konceptualizmu do sztuki interpersonalnej, która porządkuje jego artystyczną spuściznę. W mojej opowieści pojawiają się zdjęcia z festiwalu oraz z realizowanej przez niego wystawy Inna książka dla dzieci. To są unikatowe dokumentacje i bardzo się cieszę, że artysta nam je udostępnił. Piszę również o Jerzym Rosołowiczu i jego delikatnym dialogu z Beuysem. W teorii sztuki neutralnej wskazuje on na potrzebę neutralizowania rzeczywistości, która wydaje mi się obecnie bardzo aktualna, zwłaszcza teraz, w obecnym silnie spolaryzowanym świecie i wobec eskalacji agresji. Takie neutralne patrzenie może być rodzajem strategii naprawczej. Wspominam także o twórczości Mirosława Bałki z końca lat 80., 90. i początku XXI wieku oraz o wątkach dadaistycznych – Beuys był ironistą i używał obiektów w zaskakujący sposób. Tu pojawiają się Paweł Freisler i jego Sztuka Intrygi oraz Andrzej Partum i jego manifesty. Reprezentują różne sposoby widzenia świata i to dobrze pokazuje zróżnicowany dialog z Beuysem w obszarze sztuki polskiej. Sebastian Cichocki, autor posłowia, przywołuje też najmłodsze, tworzące dziś pokolenie artystów i artystek, którzy patrzą w kierunku Beuysa.
Jestem ogromnie wdzięczna artystom i artystkom za udostępnienie unikatowych fotografii, często takich, które nigdy nie były pokazywane – to też jest ogromną wartością tej książki.
Na okładce również znajduje się szczególne zdjęcie, pochodzące z archiwów Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. To portret wykonany Beuysowi przez znakomitego polskiego fotografa Tadeusza Rolkego w 1971 roku. Jaka jest jego historia?
Tadeusz Rolke opowiadał mi, że w latach 70. wyruszył na stypendium do RFN, które przerodziło się w 10-letni pobyt. Jako aktywny i twórczy człowiek postanowił wykorzystać ten czas na sfotografowanie najistotniejszych postaci artystycznych działających w tamtym okresie w Niemczech Zachodnich. Jedną z nich był Joseph Beuys. Rolke odwiedzał artystów w pracowniach, aby fotografować ich w naturalnym środowisku. Umówił się więc z Beuysem w jego pracowni w Düsseldorfie. Spotkali się, fotograf zaproponował, że zrobi portrety na zewnątrz, ponieważ było piękne światło. Beuys wyszedł na spotkanie w swoim słynnym
Joseph Beuys, fot: Rainer Rappmann www.fiu-verlag. com, CC BY-SA 3.0, źródło: commons.wikimedia.org
płaszczu podszytym futrem. Oczywiście wymienili kilka zdań. Rolke sfotografował go, ujmując aurę „szamana-showmana” i cały kontekst jego codzienności. To zdjęcie okazało się jednym z najbardziej wyrazistych portretów Beuysa w historii.
Czy w polskich muzeach są prace Josepha Beuysa? I gdzie szukać powidoków Beuysa w pracach polskich artystów, o których piszesz?
Te powidoki w aktualnej sztuce są wszędzie, w pracach wielu artystów i artystek, którzy zajmują się sztuką społecznie zaangażowaną. Wszędzie tam, gdzie jest aktywizm, gdzie akcent pada na prawa człowieka, gdzie pojawiają się kwestie związane z naturą i z łamaniem podstawowych zasad współistnienia gatunków, słychać echo głosu Josepha Beuysa.
Natomiast jeżeli chodzi o oglądanie jego dzieł, jego materializacji rzeźby społecznej, o której tak dużo mówił, to trzeba się wybrać poza Polskę, bo prócz Polentransport i prac w prywatnych kolekcjach przykładów nie ma wiele. Berlin to pierwszy adres, ale warto też odwiedzić Nadrenię Północną-Westfalię, gdzie znajdują się archiwum Beuysa i muzeum Schloss Moyland poświęcone jego twórczości. Obecnie trwa tam wystawa Ziemia nas nie potrzebuje (The Earth Does Not Need Us) przygotowana w dialogu z Instytutem Ekologii Queer (IQECO).
Wspomniałaś, że Polentransport znajduje się w Muzeum Sztuki w Łodzi. O czym jest ta praca?
W 1981 roku, podczas karnawału Solidarności, Joseph Beuys przyjechał do Polski z rodziną i przywiózł drewnianą skrzynię, w której znajdowały się rozmaite dzieła, w tym zapiski, fotografie, obiekty. Elementy-transmitery wizji można było skompresować do rozmiaru możliwego do przetransportowania. Te prace
Andy Warhol i Joseph Beuys w Neapolu, 1980, Mimmo Jodice / CODA Museum, CC-BY, źródło: commons. wikimedia.org
znajdują się obecnie w Muzeum Sztuki w Łodzi. Polentransport był prezentem od Beuysa dla Muzeum Sztuki w Łodzi, ale także dla całego naszego kulturowego kręgu, ważnym zwłaszcza w kontekście wydarzeń politycznych tamtego czasu. Beuys uważał, że ruch solidarnościowy był manifestacją idei bezpośredniej demokracji, że to my, Polacy, zrealizowaliśmy to, o czym on pisał – obywatelską sprawczość i aktywizm, który zmienia świat. Wszystkie trendy związane z autonomicznym, krytycznym myśleniem wychodzącym poza opresyjny system były dla niego niezwykle cenne. W Polentransport zawiera się wiele wątków, jest rozpatrywane również jako gest odkupicielski byłego żołnierza Wehrmachtu, który przyjeżdża z darem. Muzeum Sztuki w Łodzi zostało zbudowane na idei i praktyce daru – ekonomia daru jest w tej pracy Beuysa bardzo istotna. Myślę, że w tym jego geście zawiera się ogromne uznanie dla Polski i dla tego, co byliśmy w stanie osiągnąć w tamtym czasie. Czy Solidarność mogła być przez niego postrzegana jako realizacja „rzeźby społecznej”? Co właściwie oznacza ten termin wprowadzony przez Beuysa?
Koncepcja ta poszerza tradycyjne rozumienie rzeźby, włączając w nią nie tylko formy materialne, ale także działania, procesy i relacje międzyludzkie. Beuys uważał, że całe społeczeństwo może być traktowane jako dzieło sztuki, które wymaga ciągłego kształtowania i doskonalenia. W każdym z nas drzemią ogromne pokłady kreatywności i możemy z nimi pracować. Rzeźba społeczna obejmuje zarówno to, co nas otacza, jak i to, co istnieje w nas w środku: co możemy stworzyć wspólnie, jak możemy zmieniać rzeczywistość, codzienne czynności, sposób, w jaki żyjemy, w jaki wchodzimy w relacje z innymi, jak kształtujemy społeczeństwo. Wszystko to może być w koncepcji Beuysa postrzegane jako forma sztuki. Dziś widzimy, że to jest kierunek bardzo bliski współczesnemu myśleniu.
Premiera: 13.12.2024, godz. 17:00, sala kinowa Centrum Kultury w Lublinie
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
Książka została dofinansowana w ramach ESK Lublin 2029
Marta Ryczkowska
Dr historii sztuki współczesnej, kuratorka programowa Europejskiej Stolicy Kultury Lublin 2029, krytyczka, koordynatorka wydarzeń artystycznych, wykładowczyni akademicka na Uniwersytecie Marii CurieSkłodowskiej w Lublinie, facylitatorka procesów twórczych. Pracuje w Centrum Kultury w Lublinie. Prezeska Stowarzyszenia Artystycznego „Otwarta Pracownia” w Lublinie, działa w radzie Fundacji Sztuki Performance. Autorka tekstów z obszaru sztuki najnowszej publikowanych w Polsce i za granicą. Współtworzy program działań artystycznych dla osób z dysfunkcją wzroku Strefa Półcienia. Laureatka medalu prezydenckiego z okazji 700-lecia Miasta Lublin i międzynarodowej nagrody Joseph Beuys Research Prize w 2022 roku.
Barbara Stańko-Jurczyńska Plan dożynek doskonałych, 2024, dzięki uprzejmości artystki
Chcę dzielić się tym, co dla mnie istotne
O tym, jaką rolę życzliwość odgrywa w sztuce, z Barbarą Stańko-Jurczyńską, artystką wyróżnioną przez NN6T w tegorocznej 44. edycji Konkursu im. Marii Dokowicz na Najlepszy Dyplom
Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, rozmawia Bogna Świątkowska
Gratuluję wyróżnienia przyznanego przez naszą redakcję w konkursie imienia Marii Dokowicz – to konkurs, który honoruje najlepsze i najciekawsze prace magisterskie powstające na polskich uczelniach artystycznych. Ujęło nas to, że w pracy Plan dożynek doskonałych odwołałaś się do koncepcji rzeźby społecznej, terminu wprowadzonego przez Josepha Beuysa. Wykorzystałaś tę ideę, angażując społeczność do stworzenia dzieła bazującego na tradycyjnych, wspólnotowych czynnościach, zakorzenionych w lokalnej kulturze. Sięgnęłaś po materiały naturalne, które wpisują się w ideę zrównoważonego tworzenia i podkreślają związek sztuki z otaczającym światem. Który z tych elementów jest tu najistotniejszy?
Najważniejsze było podjęcie działania ze społecznością. Nie z jakąkolwiek społecznością, ale tą, z której pochodzę, która jest mi bliska. Dyplom traktuję jako swoiste żniwa – tak jak podczas dożynek świętuje się zbiór owoców całorocznej pracy, tak i ja chciałam, by ten moment stał się podsumowaniem całego wysiłku. Chciałam jednak podejść do tego szerzej: podzielić się przywilejem, który otrzymałam – możliwością studiowania, zaistnienia, pokazania siebie – i przekazać społeczności, z której pochodzę, część tej widoczności. To istotne, bo ta społeczność często nie ma dostępu do dużych ośrodków miejskich, do „wielkiej” kultury. Nasze życie bywa ograniczone także przez brak odpowiedniej infrastruktury i wykluczenie komunikacyjne. Zależało mi więc na tym, żeby pokazać naszą kulturę, która, jak uważam, jest absolutnie wyjątkowa. Żyjemy w malutkiej miejscowości Dzierzgoń na Pomorzu, niedaleko Sztumu i Malborka na tzw. Ziemiach Odzyskanych, a to oznacza, że nasza tożsamość to miks różnych wpływów i tradycji. Ta przestrzeń daje nam jedyną w swoim rodzaju możliwość budowania swojej tożsamości na nowo. Kluczowe dla mnie było to, że dyplom powstawał właśnie w mojej rodzinnej przestrzeni. To doświadczenie, zarówno artystyczne, jak i osobiste, było dla mnie bardzo cenne. Porozmawiajmy o przymiotniku, który pojawia się w tytule. Dlaczego „doskonałe”?
Koncepcja doskonałości wzięła się z innej mojej pracy, która powstała jeszcze podczas studiów: Plan projektu doskonałego. Była to odpowiedź na moją frustrację, gdy nie mogłam znaleźć pomysłu na projekt spełniający moje oczekiwania. W końcu zebrałam wszystkie swoje niezrealizowane koncepcje, uformowałam je w kulę – prostą, czystą formę, którą uznałam za symbolicznie doskonałą. To doświadczenie wróciło do mnie, kiedy pracowałam nad Planem dożynek doskonałych. Tym razem jednak chciałam wskazać, że doskonałość można odnaleźć nie w perfekcyjnej formie, ale we wspólnocie, w działaniach wykonywanych razem z innymi.
Barbara Stańko-Jurczyńska Plan dożynek doskonałych, 2024, dzięki uprzejmości artystki
Razem z uczestnikami projektu postanowiliśmy, może nieco odważnie, zasugerować, że prawdziwa doskonałość tkwi we współpracy, a nie w rywalizacji. Wspólne działanie, wzajemne wsparcie i budowanie relacji stały się dla nas synonimem doskonałości. Inspiracją do tej zmiany myślenia była lektura książki Przetrwają najżyczliwsi. Jej autorzy, Brian Hare i Vanessa Woods, dowodzą, że przetrwają niekoniecznie najsilniejsi, ale ci, którzy są najbardziej otwarci na innych. To właśnie ta idea – życzliwości, wspólnotowości i współpracy – odzwierciedla się w koncepcji dożynek. Twojej pracy dyplomowej towarzyszy część teoretyczna, w której poruszasz między innymi temat konkursów i rywalizacji.
Analizujesz je, skupiając się na kwestiach istotnych dla środowiska artystycznego. Spotykamy się poniekąd dzięki konkursowi. Niedawno brałam udział w debacie o konkursach towarzyszącej konkursowi „Rybie Oko”, organizowanemu przez Bałtycką Galerię Sztuki Współczesnej w Słupsku. Temat wzbudza wiele emocji, bo rzeczywiście konkursy w świecie sztuki mają swoje problemy i wyzwania. Jak ty postrzegasz tę kwestię?
Temat ten od dawna mnie fascynuje – a szczególnie to, jak konkursy wzmacniają mechanizmy rywalizacji i indywidualizmu. W pracy dyplomowej starałam się naruszyć tę strukturę, proponując inne podejście. Chciałam pokazać, że przestrzeń sztuki nie musi być areną olimpiady, gdzie liczy się tylko bycie najlepszym, najszybszym czy tym, kto sięga najwyżej. Sztuka ma potencjał, by działać inaczej – by być przestrzenią współpracy i wzajemnego
wsparcia. Moje podejście opiera się na przekonaniu, że konkursy wcale nie muszą kończyć się wskazaniem „zwycięzcy”. Sztuka jest przecież z natury subiektywna, a decyzje jury zawsze wynikają z konkretnego kontekstu – preferencji i spojrzenia danej grupy osób. Dlatego trudno mówić o obiektywnej „najlepszości” w tej dziedzinie. Szukałam w mojej pracy odpowiedzi na pytanie, czy można spojrzeć na konkursy inaczej, rezygnując z myślenia o sztuce w kategoriach rywalizacji. Piszesz również o rzeźbie kolaboratywnej realizowanej w przestrzeni polskiej wsi. Pokazujesz przykłady działań artystycznych podejmowanych na wsiach – zarówno współczesnych, jak i historycznych. Obecnie, w czasach ożywionego zainteresowania historią ludową, tematy te zyskują uwagę. Jakie mają znaczenie dla ciebie?
Chciałam nie tylko zrozumieć ich charakter i potencjał, ale także wyciągnąć wnioski z błędów popełnionych w przeszłości – było to dla mnie kluczowe. Współpraca z lokalną społecznością wiąże się z odpowiedzialnością – trzeba pamiętać o podmiotowości osób, z którymi się pracuje, i traktować je jako pełnoprawnych współtwórców. W moim projekcie zależało mi na tym, by na każdym etapie podkreślać współautorstwo uczestniczących osób, choć z powodów formalnych to moje nazwisko musiało zostać wyszczególnione w konkursie. Dla mnie jednak było jasne, że to jest nasza wspólna praca. Chciałam odejść od stereotypowej „cepeliowskiej” kultury, która bywa narzucana z zewnątrz, i zobaczyć, co w sztuce tworzonej na wsi i o wsi było najistotniejsze – ile w tym było tego, co sami mieszkańcy wsi chcą wytwarzać. Na przykład na Ziemiach Odzyskanych, o których opowiadam w swojej pracy, nie mamy jednolitego wzorca tradycji. Możemy go dopiero tworzyć, pisząc na nowo własne historie. To daje ogromną swobodę, ale też wiąże się z odpowiedzialnością, by tworzyć autentycznie – zgodnie z tym, co lokalne społeczności uważają za ważne, nawet jeśli bywa to „przaśne” czy niedoskonałe. Pochodzę z małego miasteczka, które – choć formalnie nie jest wsią – jest mocno zakorzenione w kulturze wiejskiej. Tu dożynki zawsze były jednym z najważniejszych świąt. Wszyscy w nich uczestniczą, ale mało kto wie, jak powstają dożynkowe wieńce czy jak wygląda proces ich tworzenia. Tym bardziej zależało mi, by wraz z uczestniczkami projektu – głównie kobietami z kół gospodyń wiejskich – przywrócić te tradycje. Jak powstaje taki wieniec dożynkowy? Czy wyplatanie jest trudne?
To bardzo czasochłonne i wymagające fizycznie zajęcie, ale również, jak się okazało, pełne pięknych momentów. Dla mnie najbardziej poruszającym aspektem tworzenia wieńców był
element wspólnotowy. Rozmawiając z gospodyniami, słyszałam wielokrotnie, że dla nich największe znaczenie ma samo spotkanie – wspólne zbieranie materiałów, plecenie i przygotowywanie dekoracji. Oczywiście finałem są dożynki, a często także konkursy, które czasem kończą się sukcesem, a czasem rozczarowaniem. Jednak najważniejsze jest samo to, że mogą się spotkać i współpracować. Bo te spotkania mają też wymiar emancypacyjny.
Każda kobieta ma swoją rolę – nie wszystkie muszą wyplatać.
Równie ważna jest ta, która robi kawę, nalewa wino, udostępnia przestrzeń czy po prostu przynosi śmiech i plotki. To właśnie codzienne relacje tworzą tę społeczność i nadają jej siłę. I w tym właśnie tkwi piękno tego procesu: w byciu razem, we współpracy i we wspólnym tworzeniu.
Muszę przyznać, że choć wielokrotnie wspominałaś, że to praca zespołowa, wciąż łapię się na tym, że pytam głównie o twoje motywacje.
Tak, ja też się na tym łapię – to schemat, w którym funkcjonujemy, zwłaszcza na studiach, gdzie często mówimy o swoich indywidualnych osiągnięciach. Jednocześnie staram się podkreślać, że to wspólna praca. Chociaż z drugiej strony mogę mówić „mój wieniec” tak samo, jak Mariola czy Sylwia, które pomagały mi go tworzyć – one również mówią „mój wieniec”. To ciekawy paradoks, bo czasami naturalnie przechodzimy między „moja praca” a „nasza praca”, w zależności od kontekstu. Pisemną pracę teoretyczną będącą częścią dyplomu kończy zestawienie słów najczęściej pojawiających się w tekście. Na pierwszym miejscu znalazła się „społeczność”, użyta 120 razy. Kolejne to „współpraca” – 32 razy, „kolaboratywna” – 28 razy, „praca” – 20 razy, „przetrwanie” – 18 razy, „kolektyw” – 12 razy oraz „życzliwość” – 13 razy. To ostatnie słowo pojawia się też w jednej z twoich prac, która stawia pytanie: „Czy życzliwość pozwala przetrwać sztuce?”. Skąd ono się wzięło? To pytanie narodziło się podczas naszych rozmów i wspólnych refleksji na temat tego, co powinno znaleźć się na witaczu. Zazwyczaj witacz to forma stricte rzeźbiarska – tradycyjnie może przedstawiać zwierzę lub nazwę miejscowości, często wyplataną ze słomy. Tym razem jednak postanowiłyśmy podejść do tego tematu inaczej. Z dziewczynami uznałyśmy, że fajnie byłoby puścić oko do odbiorców, wprowadzając element charakterystyczny dla współczesnej sztuki, jednocześnie bazując na tradycyjnych technikach wykorzystywanych przy tworzeniu witaczy. W efekcie powstał projekt, w którym pytanie: „Czy życzliwość pozwala przetrwać sztuce?” zostało wykonane ozdobnym, szeryfowym liternictwem, zupełnie nietypowym dla przestrzeni wiejskiej. W ten sposób celowo połączyłyśmy dwa różne światy. Inspiracją do sformułowania tego pytania była wspomniana już
Barbara Stańko-Jurczyńska Plan dożynek doskonałych, 2024, dzięki uprzejmości artystki
książka Przetrwają najżyczliwsi, którą pokazałam dziewczynom. Podczas rozmów zauważyłyśmy, że idea życzliwości idealnie odzwierciedla życie na wsi – dożynki czy zbiory to efekt kolektywnej pracy ludzkich rąk, niczego nie robi się tam w pojedynkę. Chciałyśmy podkreślić ten aspekt i jednocześnie przekierować tę refleksję na świat sztuki – czy tam również życzliwość odgrywa rolę? Początkowo pytanie miało brzmieć: „Czy życzliwość pozwoli przetrwać sztuce?”, ale po różnych konsultacjach zdałyśmy sobie sprawę, że należy mówić o teraźniejszości, o tym, co już się dzieje. Tak narodziła się ostateczna forma: „Czy życzliwość pozwala przetrwać sztuce?”. Ten wybór miał znaczenie także w kontekście całej koncepcji dyplomu, który przypomina swego rodzaju konkurs – każdy musi przejść przez „bramę”, by zobaczyć dalszą część prac. Chciałyśmy, by to pytanie zmuszało odbiorców do refleksji: czy rzeczywiście życzliwość funkcjonuje w sztuce? Czy oceniając na przykład wieniec, powinniśmy brać pod uwagę kryteria estetyczne i manualne, czy raczej aspekt kolektywnej pracy, w wyniku której powstał?
Ciekawym przypadkiem okazał się układ liter na witaczu – przez brak miejsca musiałyśmy przesunąć słowo „czy” nad formalną pierwszą linię. W efekcie napis można interpretować dwojako: jako pytanie „Czy życzliwość pozwala przetrwać sztuce?” lub stwierdzenie „Życzliwość pozwala przetrwać sztuce”. Chciałyśmy w ten sposób wprowadzić element gry z odbiorcą, pozostawiając mu przestrzeń na własną interpretację.
Podejmujesz w swojej twórczości tematy dotyczące spraw uniwersalnych, ale i niezwykle trudnych, takich, wobec których często czujemy się bezsilni – jak kryzys na granicy czy sama koncepcja granic. Poruszasz również kwestie związane z cielesnością. Czy tego rodzaju prace – bardzo osobiste, wręcz intymne – są dla ciebie trudne do realizacji? Czy postrzegasz je jako przestrzeń otwartej, szczerej rozmowy w sztuce, która pozwala zmierzyć się z problemami, a może nawet coś zmienić?
Już w trakcie studiów zdałam sobie sprawę, że największe znaczenie ma dla mnie eksplorowanie własnej tożsamości. Coraz częściej zastanawiam się, kto ustala, co jest ważne, a co nie. Dlatego postanowiłam być w zgodzie ze sobą i podejmować tematy bliskie mojemu doświadczeniu i tożsamości. Szczerość i prawda w sztuce są dla mnie fundamentalne – szukam ich zarówno w swojej pracy, jak i w twórczości innych artystów. Chcę dzielić się tym, co dla mnie istotne, wierząc, że może to zainteresować innych tak samo, jak mnie inspirują dzieła innych osób. Na przykład temat malformacji kapilarnych, które występują na mojej skórze – nadal mało znany – stał się dla mnie sposobem budowania widoczności i świadomości społecznej dotyczącej tej kwestii. Rozmawiając ze społecznością osób z podobnymi schorzeniami, zrozumiałam, jak ważna jest reprezentacja. Chciałabym, żeby dzieci widziały więcej osób takich jak ja w przestrzeni medialnej, w internecie, w sztuce. Wierzę, że mogłoby im to pomóc – tak, jak mnie pomogłoby w dzieciństwie. Tworzenie prac opartych na takich doświadczeniach jest jednocześnie przestrzenią dialogu. Często dotykają one granic komfortu odbiorców, na przykład wywołując różnego rodzaju obawy, ale też dzięki temu pozwalają oswoić lęki.
A co dla ciebie oznacza ukończenie Akademii? Czego się spodziewasz, a co budzi twój niepokój?
Przede wszystkim oznacza to dla mnie wolność i radość. Mogę realizować to, co chcę, w sposób, który wybieram, z ludźmi, z którymi chcę pracować, wtedy, kiedy tego chcę. To ogromna ulga i szczerość wobec samej siebie – presja studiów zostaje za mną. Czuję, że wchodzę w szczęśliwy etap, w którym mogę wykorzystać to, czego nauczyłam się na uniwersytecie, na własnych zasadach. To daje mi ogromną satysfakcję.
malformacjami. h
musikk
Barbara Stańko-Jurczyńska Barwy ochronne, wideo performace, 2023, dzięki uprzejmości artystki
Barbara Stańko-Jurczyńska (ur. 2000) Feministka, artystka wizualna i członkini antyfaszystowskiego kolektywu Basta. Absolwentka Wydziału Rzeźby Uniwersytetu Artystycznego im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu. Pochodzi z małej miejscowości na Powiślu. Interesują ją przede wszystkim sztuka społeczna, praca ze społecznością i disability studies. Często realizuje działania interaktywne, tworzy performanse i prace site-specific. W projektach traktuje swoje ciało jako materię rzeźbiarską i nawiązuje do port wine stain – choroby, z którą dzieli życie. W swojej praktyce artystycznej wykorzystuje przede wszystkim sytuacje zastane, doprowadzając je do granic absurdu. Pracuje w przestrzeni przemocy i zestawia ją z pozornie niedopasowanymi elementami.
Plan dożynek doskonałych. Współczesna rzeźba kolaboratywna w kontekście wiejskim Współtwórcx:
Sylwia i Daniel Stańko-Jurczyńscy, Mariola Haber, Alicja Tabaković, Zofia Zdunek, Aleksandra i Elżbieta Lewandowska, Oliwier Dianzenza, Jurek, Izabela i Adam Sikora, Paweł Kasprzak, Warsztaty Terapii Zajęciowej w Dzierzgoniu i w Koniecwałdzie, Koło Gospodyń Wiejskich Żóławskich Dziewczyn, Łukasz Jankowiak, Karolina Chuptyś, Kluby Seniora w: Jasnej, Bruku, Bągarcie, Tywęzach.
Play No Work, Marta Murawska, Akademia Sztuki w Szczecinie
Raport towarzyszący wystawie Nowa Generacja zawierający wyniki badania przeprowadzonego podczas Gdynia Design Days 2024 i prezentujący trendy społeczne, estetyczne i kulturowe wynikające z propozycji i potrzeb młodego pokolenia, przedstawia badaczka designu i inicjatorka przedsięwzięcia Agata Kiedrowicz / Design Stories
W projektach młodego pokolenia jak w soczewce skupia się obraz współczesnego świata: pełnego napięć oraz kontrastów, ale też harmonii i piękna. Jako kuratorka wystawy Nowa Generacja podczas Gdynia Design Days 2024 potraktowałam ekspozycję jako pokoleniowy manifest, a jednocześnie narzędzie badawcze. Wybrane prace z pięciu polskich uczelni artystycznych przedstawiłam festiwalowej publiczności, projektując proste badanie zachęcające do głosowania oraz pozostawienia komentarza. Wybierając projekty na wystawę, szukałam różnorodności, odwagi projektowej i badawczej, sposobów na regenerację naszych ciał, otoczenia i świata. Wyłonione spośród blisko stu zgłoszeń projekty reprezentują mocny, wyrazisty głos pokolenia. Warto puścić ten wielogłos w eter i posłuchać, jak brzmi w melodii świata. Zależało mi, by wystawa była żywym (i żyznym) polem interakcji, by oferowała przestrzeń na refleksję i dialog. Przez ponad tydzień (22–30 czerwca) festiwalowa publiczność mogła w przestrzeni wystawy zagłosować na wybrany, wynikający z ekspozycji trend i uzasadnić swój wybór. Zamysł polegał na hybrydowości doświadczenia: wystawa dostępna była w przestrzeni fizycznej, zaś badanie w przestrzeni cyfrowej, na platformie Mentimeter, na którą można się przenieść po zeskanowaniu kodu QR. Takie rozwiązanie oferuje wszystkim biorącym udział błyskawiczny feedback – po wypełnieniu ankiety można sprawdzić wyniki w postaci przejrzystych grafik.
Kim są centennialsi? I dlaczego warto ich słuchać?
Centennialsi, czyli inaczej Generacja Z, pokolenie osób urodzonych po 1995 roku, pierwszych w dziejach świata dorastających w całkowicie scyfryzowanym świecie. Ta perspektywa pobudza badawczy apetyt: młode projektowe pokolenie jawi się jako podwójnie trendotwórcze. Z racji zanurzenia w wirtualnej rzeczywistości chłonie nowinki i viralowe trendy, filtrując je przez własną wrażliwość i kształtowany na uczelniach artystyczny aparat poznawczy. Według modelu dyfuzji innowacji, opracowanego przez Everetta M. Rogersa, osoby studenckie, zwłaszcza rozwijające się w dużych, pulsujących ideami ośrodkach akademickich, należą do grupy tworzącej i artykułującej trendy, stanowiącej ułamek (ok. 15-16%) społeczeństwa. Są przedstawiciel(k)ami tzw. grup heterofilnych, czyli zróżnicowanych etnicznie, kulturowo, społecznie, otwartych na zmiany i innowacje. A trend jest procesem zmiany. Fluktuuje, przeistacza się, umyka ramom i definicjom.
Projektowanie wystawy, projektowanie badania I właśnie ta płynność stała się podstawą projektowania ekspozycji. Główną ideą zarówno samej wystawy, jak i identyfikacji wizualnej i scalonej z nią scenografii było wyłonienie pięciu
kluczowych megatrendów i pokazanie, jak się przenikają, tworząc narrację o współczesności.
Zależało mi na badaniu o walorach ilościowych oraz jakościowych, dającym obraz zarówno teraźniejszości, jak i możliwych scenariuszy przyszłości. Zadałam więc dwa pytania: „What’s now? Wybierz trend opisujący rzeczywistość tu i teraz” oraz „What’s next? Wybierz trend, który zdominuje najbliższą przyszłość”. Po każdym pytaniu osoby badane miały możliwość uzasadnienia swojego wyboru w postaci komentarza o dowolnej objętości.
Wnioski: Najpierw przytul siebie, potem świat
„You do you” (w wolnym tłumaczeniu: rób swoje) to strategia przypisywana przez badaczy właśnie cenntenialsom*. Nie dotyczy jedynie stylizacji wyglądu; obejmuje też bezkompromisową strategię działania w obszarze wyborów konsumenckich, zawodowych i twórczych. „Zetki” mogą (prawie) wszystko, więc przede wszystkim wybierają siebie. Ta autentyczność zdaje się dziś sięgać głębiej i rozlała się w czasach pandemicznych, także poprzez wymuszone cyfrowe zanurzenie, na pokolenia „okalające” Generację Z. Nie chcemy iść na kompromisy w obszarach, na które mamy bezpośredni wpływ: własnego ciała, dobrostanu fizycznego i psychicznego. Mamy dość przebodźcowania, szukamy wysp komfortu i ulgi. Potrzebujemy deprywacji sensorycznej i cywilizacyjnej. Chcemy najpierw umościć się w sobie i dotulić, by potem poszukać recept na nowy ład i nowe społeczeństwo. A tych recept może być wiele – monopol na uzdrawianie świata często bywa podejrzany i ma krótką datę ważności. Trwa uzdrawianie w skali mikro. Na makro przyjdzie czas.
Kolaż kontekstów
Analiza wyników badania, szczególnie komentarzy, była nurem w tę mikroskalę. Ograniczenia formularza sprawiają, że wypowiedź uzasadniająca wybór trendu wpada do ogólnej chmury, nie jest przypisana do konkretnej kategorii. Odczytywanie sensów polega zatem na wyłapaniu kontekstu, dopasowaniu komentarza do danego obszaru. To z badawczej perspektywy i trudne, i fascynujące, bo pozwala zanurzyć się w zbiorowym strumieniu świadomości, wieloznacznym, niekiedy enigmatycznym i metaforycznym, niekiedy bardzo konkretnym. Z całą pewnością zaś różnorodnym.
* Alex Williams, How to spot a member of Generation Z, „The New York Times”, 18.09.2015, https://www.nytimes.com/2015/09/18/fashion/how-to-spot-a-member-of-generation-z. html [dostęp: 7.11.2024].
Samobadanie, Marta Gebaczka, Akademia Sztuki w Szczecinie
What’s now?
Trend, który jest aktualny dziś:
Zmysły i troska*
31% zmysły
25% troska
16% nowe społeczeństwo
15% rozgość się
13% nowa fala
*Zagłosowało 128 osób
Dlaczego?
(wybrane uzasadnienia w oryginalnej pisowni)
• Bo potrzebujemy utulenia ciała
• W erze technologii, ludzie szukają połączenia z rzeczami materialnymi, które wydają się bardziej „prawdziwe”. Uważam, że teraz nawet bardziej ceni się to, że można czegoś doświadczyć i dotknąć
• Doświadczamy niezwykłego tempa zmian w otaczającej nas rzeczywistości a jednocześnie natłoku wrażeń. Uważność tj. zwrot ku zmysłom to nowa/stara droga
• Projektowanie przestało być nastawione jedynie na wizualne postrzeganie przedmiotu i przestrzeni. Haptyka, taktylność, zapach i inne odczucia też zaczęły być dostrzegane
• Ponieważ pragniemy eksplorować i odczuwać znacznie więcej niż tylko to, co widoczne dla oczu
• Doświadczamy, szukamy nowych sposobów, pochłaniamy wielozmysłowo, szukamy nowych sposobów pozawzrokowych, zanurzamy się, chcemy nie tylko doświadczać sztuki, ale i być częścią doświadczenia
Kajak, Daniel Haddock, Oliwia Kaczmarek, Wojciech Łukaszewski, School of Form
What’s next?
Trend, który zdominuje najbliższą przyszłość
Nowe społeczeństwo*
38% nowe społeczeństwo
17% zmysły
17% troska
15% nowa fala
13% rozgość się
* Zagłosowało 86 osób
Dlaczego?
(wybrane uzasadnienia w oryginalnej pisowni)
• Po zajęciu się sobą (care, self-care) czas na perspektywę makro, czyli społeczną
• Wyzwania przyszłości, kryzysy, wyczerpanie się modelu społecznego opartego na wzroście i przyroście naturalnym
• Po doświadczeniach izolacji wiemy, że bycie w społeczności jest nam niezbędne do przetrwania. Społeczności zostaną na nowo zdefiniowane, na miarę naszych czasów, ale też będziemy wracać do natury
• Potrzebujemy czułego i świadomego, skupionego na wspólnocie społeczeństwa, aby przetrwać
• Totalnie zmierzamy w stronę nowego świata kreowanego przez nas samych
• Współpracujmy, by dobrze żyć
Terraformy, Maria Ciarka, Akademia Sztuki w Szczecinie
Trend: ZMYSŁY
Ważny dziś 31%
Ważny jutro 17%
Szukamy równowagi w świecie pełnym bodźców. Projektantki wykorzystują naturalne materiały i kolory, aby ukoić nasze zmysły. Poprzez swoje projekty proponują holistyczne podejście do życia i pracy twórczej. Dizajn przyjmuje kojący, wielozmysłowy, terapeutyczny wymiar.
Kontekst zewnętrzny: Nadmiar technologii zbliża ludzi do siebie
John Naisbitt, amerykański futurolog, twórca pojęcia megatrendów, głosił, iż każdorazowe wprowadzenie nowej technologii musi być zrównoważone ludzkimi reakcjami. Im bardziej zaawansowana technologia (ultratechnologia), tym żywsza reakcja społeczna (ultrastyk). Lidewij Edelkoort w manifeście Softwear (1998) przepowiadała: „Wraz z zatarciem się granic pomiędzy pracą a odpoczynkiem będziemy potrzebować nowego rodzaju ubrań, wnętrz, produktów i usług”.
Dlaczego?
(wybrane uzasadnienia w oryginalnej pisowni)
• Czuję, choć nie wiem
• Według mnie to podstawowa potrzeba człowieka
• Pragnienie odkrywania siebie poprzez zmysły, a nie poprzez świat maszyn
• Najbliższą przyszłość może zdominować myślenie o zmysłach, ale w kontekście projektowania uniwersalnego
• Technologia sprawia, że zmysły nam się wyciszają. Musimy o nie zadbać
• Uważam, że dzisiejszy przebodźcowany świat coraz bardziej i chętniej wraca z jednej strony do prostoty, a z drugiej do niezwykłości zmysłów
Mimesis, Julia Galewicz, Akademia Sztuki w Szczecinie
Trend: TROSKA
Ważny dziś 25%
Ważny jutro 17%
Holistyczna troska o ciało. Dbamy zarówno o kondycję fizyczną, jak i psychiczną, wykorzystując narzędzia analogowe i te zaawansowane technologiczne. Projektanci uważnie badają różnorodne ludzkie potrzeby, tworzą inkluzywne, empatyczne rozwiązania. Kryzys centralnego systemu opieki zdrowotnej sprawia, że na nowo odkrywamy tradycyjne, dostępne metody profilaktyki i pielęgnacji ciała.
Kontekst zewnętrzny: Oswojone tabu Nie dotykaj? Przestrzeń sztuki i profilaktyka raka piersi spotkały się w słusznej sprawie. Kampania The Art of Self Examination zainicjowana przez argentyńską organizację MACMA polegała na stworzeniu kopii klasycznych dzieł Rembrandta, Rubensa i Rafaela. Piersi zobrazowanych przez mistrzów kobiet wykazywały według badań dry Liliany Sosy potencjalne oznaki raka piersi. Przez tydzień publiczność Muzeum Sztuki Latynoamerykańskiej Fernández Blanco w Buenos Aires mogła dotykać dzieł sztuki i wyczuwać pod palcami zgrubienia, obrzęki i guzki.
Dlaczego?
(wybrane uzasadnienia w oryginalnej pisowni)
• Świadomość ludzi na temat dbania o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne cały czas rośnie, więc poszukuje się nowych źródeł, z których można zdobywać wiedzę lub wdrażać ją w życie
• Częściej poruszane są tematy zdrowia psychicznego. Nie jest ono stygmatyzowane. Możemy czuć się bezpieczniej i bardziej w zgodzie z samym sobą
• Wydaje mi się, że po covidzie ludzie poczuli większą potrzebę zwrócenia się ku sobie. Trendy typu: zdrowie psychiczne, samoakceptacja, mindfullness należą do tego „zjawiska”
• Duży nacisk na zdrowie psychiczne i self care z użyciem nowych technologii
• Zadbaj o siebie
Dłoń w dłoń, Lidia Magiera, Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie
Trend: ROZGOŚĆ SIĘ
Ważny dziś 15%
Ważny jutro 13%
Potrzebujemy komfortu i poczucia bezpieczeństwa w domowej przestrzeni. Projektanci i projektantki tworzą przedmioty z przyjaznych, miękkich materiałów, które dostarczają zmysłowej przyjemności, wnoszą jakość i dobre samopoczucie. Projektują z szacunkiem dla środowiska i różnorodnych ludzkich potrzeb.
Kontekst zewnętrzny: Narracja stołu
Hiszpańskie studio projektowe Masquespacio stworzyło podczas gwarnego Milan Design Week 2024 instalację Around the Table. Zwiewne tkaniny w kolorze maślanej, subtelnej żółci okalały pokaźnych rozmiarów stół, zastawiony feerią barw i kształtów: wybujałymi świecznikami, oryginalną ceramiką, pękatymi kielichami. W ciągu dnia ekspozycja karmiła zmysły festiwalowej publiczności, wieczorami przeistaczała się w przestrzeń uczty i zawiązywania relacji podczas proszonych kolacji.
Dlaczego?
(wybrane uzasadnienia w oryginalnej pisowni)
• W dyskomforcie związanym ze zmianą będziemy szukać swojego własnego komfortu
• Wydaje mi się, że ludzie żyją teraz inaczej - dom przestaje być miejscem stałym. Wyjeżdżamy, zmieniamy swoje miejsca, więc będziemy dążyć do „czucia się jak w domu”, bo staje się to dużą potrzebą
• Być może przez automatyzację zmieni się stosunek życia prywatnego do pracy. Wydłuży się weekend a nasza codzienność będzie bardziej skupiona na naszym życiu codziennym i relaksie
• W ucieczce od gonitwy, przed przejmującym poczuciem odpowiedzialności bądź przejmowaniem się światem, uciekamy się do stref bezpieczeństwa
• Jest to takie hasło, które odzwierciedla to, jak aktualnie się tu czuję: „Rozgość się” - czyli popatrzenie, posłuchanie, odkrycie
• Rozgość się to zaproszenie do wspólnoty
HIC, Dawid Fik, Akademia Sztuki w Szczecinie
Trend: NOWA FALA
Ważny dziś 13%
Ważny jutro 15%
Nowe rodzi się na krawędzi. Z odwagi, z łączenia przeciwieństw, z wychodzenia poza to, co już znane. Pojawiają się nowe strategie projektowania, tworzenia i konsumpcji. Wyłania się nowa estetyka wynikająca z przekraczania granic technologii i rzemiosła.
Kontekst zewnętrzny: Roboty ręczne
Wobot zaprojektowany przez Christien Meindertsma filcuje wełnę, w dodatku formuje z niej bryły 3D! Holenderska dizajnerka wpadła na ten innowacyjny pomysł, obserwując w Rotterdamie stado owiec należące do Martina Oosthoeka. W Holandii marnuje się rocznie 1,5 miliona kilogramów wełny. Wobot przetwarza to, co poszłoby na śmietnik: filcuje bez użycia wody, szybciej i sprawniej niż człowiek i w trójwymiarze.
Dlaczego?
(wybrane uzasadnienia w oryginalnej pisowni)
• Dochodzimy do granicy, a na granicy tworzy się fala
• Brzmi świeżo i przyszłościowo
• Łączenie starego z nowym będzie się pogłębiać i rozwijać
• Projektowanie na pograniczu, zahaczające o nowe trendy i techniki już jest widoczne, będzie jeszcze bardziej.
• Zmęczenie starym podejściem, chęć zmiany perspektywy
• Nowa fala kojarzy mi się z czymś zupełnie nowym, a to oznacza dwie skrajne reakcje – niektórych zachwyca, innych przeraża. Czuć tę polaryzację, chociażby w odniesieniu do rozwijającej się AI
Zydel, Maria Popkowska, Milena Jankowska, Julia Witczak, Piotr Kasprzak, School of Form Uniwersytetu SWPS
Trend: NOWE SPOŁECZEŃSTWO
Ważny dziś 16%
Ważny jutro 37%
Coraz większą rolę odgrywa krytyczny i społecznie zaangażowany dizajn, zadający pytania o przyszłość, ale także wprowadzający rozwiązania dla „tu i teraz”. Projektanci proponują rozwiązania, które uczą sprawczości i korzystania z zasobów – wolnego czasu, dostępnych materiałów, przestrzeni cyfrowej. Tworzą reguły nowego społeczeństwa, nowego, żywego systemu.
Kontekst zewnętrzny: Wioska przyszłości
Wiejska komuna, „zewsiowiałe” miasto, agrourbanistyczna utopia? Freeland, zaprojektowany dla holenderskiej gminy Almere Oosterwold przez słynne studio architektoniczne MVRDV, to nowy/stary sposób osiedlania. Na obszarze 42 kilometrów kwadratowych można prawie wszystko, pod warunkiem, że nasze domostwo wpisze się w następujące warunki: 18% zabudowy, 8% dróg, 13% zieleni publicznej, 2% wody i 59% rolnictwa miejskiego. Zanim zjesz, musisz wyhodować!
Dlaczego?
(wybrane uzasadnienia w oryginalnej pisowni)
• Po licznych trudnych wydarzeniach w świecie, myślę, że potrzebujemy stworzyć się na nowo i przewartościować to, w jaki sposób funkcjonowaliśmy dotychczas
• Czasy po nowej fali
• Dotychczasowy model się wyczerpał, już się nie da być bardziej, mocniej, drożej i efektywniej. Nadchodzi fala nudy, a ta będzie od nas wymagała zupełnie nowego urządzenia społeczeństwa
• Radykalne i pogłębiające się kryzysy na świecie powodują zmiany w społeczeństwie i konieczność zmiany mindsetu
• Duża zmiana często dzieje się oddolnie.
Cztery pory roku, Klaudia Janikowska, Akademia Sztuki w Szczecinie
INFORMACJE O BADANIU
Badanie towarzyszyło wystawie Nowa Generacja podczas Gdynia Design Days (2230.06.2024). Jego wyniki były prezentowane także podczas spotkania Zmysły i dialog z technologią. O trendach w dizajnie w trakcie Tygodnia szczęścia (16-22.09.2024), organizowanego w ramach obchodów Europejskiego Miasta Nauki Katowice 2024 we współpracy z projektem Laboratorium badań nad szczęściem. Życie po komfortocenie.
NOWA GENERACJA, GDYNIA DESIGN DAYS 2024
Kuratorka oraz producentka: Agata Kiedrowicz
Aranżacja wystawy: Matylda Halkowicz, Marta Szostek / Supergirls Do Design
Identyfikacja wizualna: Ludwika Hawryszuk, Patrycja Makarewicz-Leszczyńska, Patrycja Żyżniewska / Pełnia Studio
Tłumaczenia: Marcin Markowicz
Organizatorzy: Gdynia, PPNT Gdynia, Centrum Designu
Partner główny: Porsche Centrum Sopot
Patronat medialny: WhiteMAD, Notes Na 6 Tygodni / Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana
OSOBY KOORDYNUJĄCE:
dra Magdalena Nowak / Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku, dra Marta Gębska / Politechnika Bydgoska, Ewa Protasiewicz, dra hab. Anna Szwaja / Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie, Arkadiusz Szwed / School of Form Uniwersytetu SWPS, Patrycja Żyżniewska / Akademia Sztuki w Szczecinie
PROJEKTANTKI ORAZ PROJEKTANCI:
Estera Broda, Sara Brzostek, Maria Ciarka, Aleksandra Cież, Maja Drożdż, Dawid Fik, Julia Galewicz, Marta Gębaczka, Olga Grzęda, Daniel Haddock, Klaudia Janikowska, Milena Jankowska, Oliwia Kaczmarek, Piotr Kasprzak, Agnieszka Korol, Alicja Kozłowska, Gabriel Kuczyński, Bogumiła Łaś, Wojciech Łukaszewski, Julia Łyżwińska, Lidia Magiera, Marta Masella, Anna Molska, Marta Murawska, Maria Popkowska, Franciszka Popławska, Piotr Pryk, Karolina Szpakowska, Oliwia Śnieg, Julia Witczak, Sara Wojtak, Zofia Ziółkowska
OUTRO / EPILOG
Badanie jest wciąż otwarte, zeskanuj kod QR, zagłosuj i zobacz, jak dziś kształtują się wyniki. Możliwe, że statystyki, które tutaj publikujemy, uległy już modyfikacji. Bo jedyną stałą wartością (w badaniu trendów) jest zmiana.
CHROMRY
Bolesław Chromry rysownik, ilustrator, autor powieści graficznych. Czasem nazywają go poetą, czasem pajacem. Za to w dowodzie ma napisane Damian Siemień
Kekube jedna, pięć lub sześć osób. Rysujemy komiksy o uroczych stworkach, którymi bez wątpienia są także cegły. Można się tu spodziewać komiksowych przygód uroczych
134 CEGŁY, KTÓRE (ZWYKLE) NIE POTRAFIĄ MYŚLEĆ
Ile w Polsce jest mostów?
piotr puldzian płucienniczak
„Łączenie wcześniej niezłączonych bytów to popularny sposób zawiązywania społeczeństw”, czytamy w książce Bruna Latoura. „Nowy byt wynika z usieciowienia dwóch bytów zastanych”. Niech te dwa byty to będą dwa brzegi rzeki, a ta rzeka to będzie Wisła.
Gdyby nie sprytny wynalazek: most, mieszkanki Warszawy chcące dostać się na Pragę musiałyby solidnie nadkładać drogi – potrzeba 366 kilometrów, by dojść do źródła rzeki w Jeziorze Czerniańskim i tam ją ominąć. To i tak uproszczona kalkulacja, bo należałoby jeszcze ominąć Pilicę, Radomkę, Czarną i kilka innych dopływów, a przy samym źródle Czarną i Białą Wisełkę, które zlewają się we właściwą Wisłę. A jeszcze później, wracając, obejść wschodnie dopływy szczytami gór. Przerażająca perspektywa, która – choć tylko wyobrażona – i tak odwodzi wiele osób od przeprawy na drugi brzeg stolicy. Być może lepiej byłoby, gdyby czasem zaglądali i zobaczyli, jak się sprawy mają.
Cokolwiek o tym nie mówić, most umożliwia złożone życie społeczne inne niż pielgrzymowanie w dół i w górę rzeki, by załatwić najmniejszą sprawę akurat na jej drugim brzegu. Zatem kiedy Latour pisze o tworzeniu nowych bytów dzięki tworzeniu sieci, do głowy powinna nam przyjść sieć mostów, która wytwarza byt zwany polskim społeczeństwem, rozłożony jak mokry ręcznik w dorzeczu Wisły i Odry.
Co człowiek złączy, tylko bóg jest w stanie rozłączyć – jako osoby świeckie za boga podstawiamy w tym równaniu siły natury, natomiast za siły natury człowieka, który je kształtuje. Tak oto most na drodze krajowej numer 40 w Głuchołazach zawalił się we wrześniu pod naporem powodzi. Most Uniwersytecki w Bydgoszczy nie zawalił się, bo eksperci z wyprzedzeniem przewidzieli, że zawalić się może, i podjęto odpowiednie prace prewencyjne. Nasi przodkowie cieszyli się mostami kolejowymi w Sulejowie i Chotczy, ale my możemy co najwyżej uśmiechnąć się do starej fotografii, bo szkodliwi
CZEGO NIE WIEMY
Piotr Puldzian Płucienniczak, Most Piłsudskiego, z cyklu: Czego nie wiemy, akryl na płótnie, 40 × 40 cm, 2024
ludzie mosty wysadzili w kosmos. W efekcie nie istnieje społeczeństwo polskie, które mogłoby wysiąść z pociągu na stacji Sulejów Tartak. Wraz z mostem straciliśmy część siebie. Most uczy, że lepiej zapobiegać wyburzeniu relacji, niż budować ją na nowo po katastrofie, bo budowanie mostu to strasznie kłopotliwa sprawa.
Tym bardziej że most nie wszędzie kwalifikuje się do zbudowania. Czasem nawet most nie jest prawdziwym mostem. Wspomniany już Latour rozróżnia proste zapośredniczenia i skomplikowanych mediatorów. Połączenie może być proste jak drewniany most nad Miazgą w Dalkowie, a może też być czymś niezmiennie zaskakującym.
Na Pilicy między Sulejowem a Przedborzem nie było żadnych mostów. Cóż mieli robić ludzie, których cisnęło na targ w Skotnikach albo na zakupy do Dino w Ręcznie? Postawili nielegalne mosty w miejscach, gdzie rzeka była płytka. Ostatni z nich można zobaczyć niedaleko Stobnicy i przejść stosunkowo suchą stopą na drugą stronę rzeki. Stosunkowo suchą, bo most zbudowany jest z materiałów, które były pod ręką, i przynosi przechodniowi dość powodów do zmoczenia się. Latour nazwałby taki most mediatorem, który mediuje między dwoma brzegami i ma przy tym coś do powiedzenia od siebie. Most w Stobnicy
skrzypi, chwieje się i drży. Jego dwóch przyjaciół – wyżej i niżej w biegu rzeki – zwaliły już jakiś czas temu kry i być może również z tym dziwnym mostem niebawem się pożegnamy. Nielegalni mediatorzy to poważne wyzwanie dla chcącego przedostać się z Ręczna do Stobnicy. Dziś bezpieczniej nadłożyć drogi i pojechać samochodem przez Przedbórz albo Sulejów. Ale kiedyś aut nie było – stąd potrzeba budowania nielegalnych mostów.
Za most niebędący mostem można uznać przeprawy promowe. Jest ich w Polsce około 75. Prom to wybitny mediator i przeprawa na nim wymaga zręcznej mediacji w sytuacji. Dla zachowania przynajmniej pozorów kultury należy podjąć interakcję z helmsmanem, uiścić odpowiednią opłatę, wjechać ostrożnie na pokład i opuścić pojazd, jeśli pojazdem się na pokład wjechało. Reguł promowania niepisanych i niepiśmiennych jest wiele. Most to przy promie proste zapośredniczenie drogi z jednego brzegu na drugi. Przejście z jednego bytu na drugi może zmienić człowieka.
Kiedy zatem mówi się, że Polska jest mostem między Wschodem i Zachodem, to w gruncie rzeczy mówi się, że jest przeprawą promową. Człowiek przechodzi po moście bez zastanowienia się nad cudem inżynierii, na którym się znajduje. Tymczasem podróż promem skłania do
CZEGO NIE
przemyśleń nad cudem życia i faktem, że cała ta konstrukcja trzyma się na wodzie. Aby spisać relacje między ludźmi, trzeba spisać wszystkie mosty i przeprawy promowe. Aby stworzyć relację między ludźmi, trzeba ludzi, którzy stworzą dla niej infrastrukturę. Tacy ludzie to specjaliści, marynarze żeglugi poprzecznej.
Przewóz spraw z jednego brzegu na drugi to poważna sprawa. Do obsługi promu albo łodzi bez napędu niezbędne są uprawnienia przewoźnika, które można nabyć po 10 miesiącach służby jako pomocnik przewoźnika i pomyślnym zdaniu państwowego egzaminu. Czy wiesz, co zrobić, gdy kotwica rzucona w cienki piasek nie trzyma i statek idzie w dół rzeki? To nie lada kłopot! Stracony prom to stracona relacja, a stracona relacja to stracony kawałek społeczeństwa.
„Do utrzymania społeczeństwa w dobrej kondycji niezbędne są mocne kotwice i świadectwa ukończenia kursu”, czytamy u Latoura w innym miejscu. Dobre chęci to za mało; most musi stać na konkretnych przęsłach albo wisieć na solidnych cięgnach. Człowiek nie może polegać na sobie w ludzkich sprawach, musi zdać się na solidniejsze od siebie rzeczy. Mówimy tu tylko o mostach nad wodą, a przecież ile nieokiełznanej złożoności połączeń dodają wiadukty i tunele, przejścia nadziemne i podziemne! Łasice
i dziki muszą dreptać regularnie swoimi ścieżkami, by nie zarosły ich chwasty i kłącza, tymczasem nieremontowany przejazd pod torami wytrzyma spokojnie trzy kadencje władzy samorządowej.
Trzeba bowiem pamiętać, że żaden most nie leży odłogiem, ale regularnie spręża się i napręża. Spajanie społeczeństwa to ogromne obciążenie, o czym wie każda osoba ludzka i nie-ludzka wykonująca pracę reprodukcji relacji. Nie da się zrozumieć świata bez zrozumienia dla pracy osoby remontującej mosty. Jak to się w ogóle dzieje, że mieszkanki Warszawy udają się na Pragę? Trudno sobie nawet wyobrazić, ilu marynarzy żeglugi poprzecznej musi pracować, żeby zapewnić im tę możliwość. Jeszcze więcej, by je do tego zachęcić.
Ile jest w Polsce mostów? Ile przepraw?
Ponad 40 tysięcy, ale na pewno przyda się więcej.
Piotr Puldzian Płucienniczak artysta, wydawca, socjolog. Prowadzi wydawnictwo Dar Dobryszyc i zajęcia na Wydziale Badań Artystycznych ASP w Warszawie. Interesuje się infrastrukturą.
Tak wiele wygrać!
European Prize for Urban Public Space, czyli europejska nagroda dla miejskiej przestrzeni publicznej, zainicjowana przez
Centrum Kultury Współczesnej w Barcelonie (CCCB), trafiła w tym roku do twórców Parku Akcji „Burza” w Warszawie. aleksandra litorowicz, magdalena krzosek-hołody
Zrewitalizowany Park wraz z kopcem Powstania Warszawskiego jest jedną z najbardziej docenianych realizacji zieleni także na naszym rodzimym podwórku – to laureat m.in. Grand Prix Nagrody Architektonicznej „Polityki” oraz Nagrody Architektonicznej Prezydenta m.st. Warszawy w aż trzech kategoriach: projektowanie przestrzeni publicznej, Grand Prix oraz rozwiązania proekologiczne. I mimo że branżowe wyróżnienia nie zawsze pokrywają się z opiniami użytkowników danych przestrzeni, to w tym wypadku laury idą w parze z sympatią mieszkańców i odwiedzających. W zasadzie przez cały rok spotkamy tu licznych spacerowiczów, rodziców z dziećmi, które bawią się na „najfajniejszej” zjeżdżalni w mieście i skaczą po wtopionych w zieleń kłodach drewna, zafascynowanych architekturą i bioróżnorodnością
uczestników przeróżnych konferencji miejskich, architektonicznych i przyrodniczych, studentów przyprowadzanych przez wykładowców kierunków nie tylko projektowych, lecz także humanistycznych czy społecznych, wreszcie organizatorów i uczestników uroczystości rocznicowych, aktywności sportowych, warsztatów i spotkań nieformalnych. O dziwo, wszyscy oni w Parku się mieszczą, nie przeszkadzając sobie nawzajem. Z pozoru rozłączne cele, które tu realizują, dzięki wydzielonym strefom nie powodują konfliktów, ale wzbogacają program tego miejsca. Park budzi ciekawość. Na oprowadzania z ekspertami i projektantami tej przestrzeni, czyli pracowniami topoScape i Archigrest, przychodziło po kilkadziesiąt osób. W odpowiedzi na ogromne zainteresowanie spacery organizowane były kilkukrotnie.
Park Akcji „Burza”, Kopiec Powstania Warszawskiego, fot. Michał Szlaga / archigrest / topoScape
Park Akcji „Burza”, Kopiec Powstania Warszawskiego, fot. Michał Szlaga / archigrest / topoScape
Tym, co sprawia, że miejsce cieszy się niegasnącą sympatią użytkowników oraz pozwala na satysfakcjonujące spędzanie w nim czasu, jest przede wszystkim zastosowana strategia niewielkiej ingerencji w zastany krajobraz. Park powstał na podstawie bardzo uważnej analizy istniejącej roślinności oraz jej maksymalnego możliwego zachowania. Jest to nietypowe dla polskich realizacji – zwłaszcza zważywszy na fakt, że nie była to zieleń o charakterze zabytkowym czy rzadkim, ale ekosystem antropogeniczny, powstały spontanicznie na zwałce gruzu i odpadów pozostałych po odbudowie stolicy. Potraktowanie wtórnego ekosystemu jako równie cennego jak pozostałości zbiorowisk o charakterze pierwotnym (np. warszawskie lasy
grądowe czy łęgi nadwiślańskie) to ważny precedens. Pokazuje, że silnie przekształcona przez człowieka przyroda, która wtórnie odzyskała dla siebie miejsce, jest wartością samą w sobie.
Dzięki zachowaniu istniejącej zieleni w Park można było zanurzyć się od pierwszych dni po otwarciu. Nawet bez towarzyszących ścieżkom spacerowym tablic edukacyjnych dało się z niego wyczytać środowiskową historię miejsca i zauważyć splątanie relacji ludzko-nie-ludzkich, które tę przestrzeń ukształtowały. Także estetyka małej architektury i elementów rekreacyjnych czy dobór gatunkowy nowych nasadzeń sprawiają, że Park postrzega się jako integralną część miasta. Jest to dojrzała przestrzeń,
Park Akcji „Burza”, Kopiec Powstania Warszawskiego, fot. Michał Szlaga / archigrest / topoScape
w którą wkomponowano dodatkowe funkcje, a nie stworzona od nowa „atrakcja” rozpychająca się w tym miejscu rękami i nogami.
Można powiedzieć, że praca wykonana podczas badania historii, lokalnego kontekstu i istniejących uwarunkowań przyrodniczo-przestrzenno-społecznych, a nawet (miejscami) zaniechanie działania mocniej przyczyniły się do sukcesu Parku niż nowe elementy architektoniczne. Możemy mieć nadzieję, że jest to jaskółka dobrych zmian, zapowiadająca bardziej kontekstowe, interdyscyplinarne i oszczędne w środkach architektonicznych procesy projektowania zieleni w polskich miastach. Przykład Parku pokazuje, że
nieingerowanie w to, co tworzy sama przyroda, pozwala na zaistnienie tańszych, łatwiejszych w pielęgnacji i odporniejszych na wyzwania klimatyczne przestrzeni, z których chętnie korzystają wszyscy mieszkańcy i użytkownicy miasta. Co istotne – przestrzenie te doceniane są nie tylko z powodów funkcjonalnych, ale także estetycznych. Jak się okazuje, coraz bardziej tęsknimy do dzikości (odsyłamy do wyników opublikowanego niedawno przez Fundację Sendzimira raportu* dotyczącego percepcji różnych
* Centrum Badawczo-Rozwojowe Biostat, Badanie percepcji różnych form „dzikiej” przyrody w mieście, październik 2024, https://sendzimir.org.pl/wp-content/ uploads/2024/10/RAPORT-z-Badaniapercepcji-roznych-form-dzikiej-przyrodyw-miescie.pdf.
Park Akcji „Burza”, Kopiec Powstania Warszawskiego, fot. Michał Szlaga / archigrest / topoScape
mia S toz D zi C zenie
Park Akcji „Burza”, Kopiec Powstania Warszawskiego, fot. Michał Szlaga / archigrest / topoScape
form „dzikiej” przyrody w mieście, z którego dowiemy się między innymi, że współcześni mieszkańcy i współczesne mieszkanki miast pozytywnie ją oceniają i coraz częściej wolą ją od zieleni zaprojektowanej „od linijki”).
Na koniec warto przywołać szerszy kontekst przyznawanej od 2000 roku europejskiej nagrody. Dotychczasowe wyróżnienia i nagrody dla polskich realizacji dotyczyły przestrzeni silnie architektonicznych (plac Bohaterów Getta w Krakowie, Centrum Dialogu Przełomy w Szczecinie). Wśród nagrodzonych projektów parków i terenów zieleni z innych krajów znalazły się natomiast takie nowatorskie projekty jak odbudowa kanału Catharijnesingel
w Utrechcie (co oznaczało przekształcenie autostrady na powrót w przestrzeń dla wody i zieleni!) czy ogród społeczny Niebiańskiej Sotni w Kijowie, który jest ciągle odradzającym się upamiętnieniem ponad 100 ofiar Euromajdanu. Podobnie jak ogród w stolicy Ukrainy, Park Akcji „Burza” wyróżnia fakt, że jego projektantom udało się zintegrować przeszłość z teraźniejszością bez szkody dla przyszłości. Elementy upamiętniające, odwołujące się do trudnych kart historii stolicy, przeplatają się z przestrzeniami rekreacji i przyrody. Razem mogą tu spędzać czas powstańcy warszawscy i ich bliscy podczas uroczystości rocznicowych oraz rodziny z dziećmi na placu zabaw. Pamiętając, spacerując, oglądając – i poznając.
Park Akcji „Burza”, Kopiec Powstania Warszawskiego, fot. Michał Szlaga / archigrest / topoScape
Magdalena Krzosek- Hołody badaczka i projektantka, naukowo związana z Uniwersytetem Warszawskim. Prowadzi pracownię projektową Mikroklimaty (mikroklimaty.com), a na FB @Mikroklimat. Warszawa pisze o stołecznej naturokulturze.
Aleksandra Litorowicz prezeska Fundacji Działań i Badań Miejskich PUSZKA, kulturoznawczyni, badaczka, wykładowczyni akademicka. Prowadzi inicjatywę Miastozdziczenie.pl
Miastozdziczenie.pl inicjatywa Fundacji Puszka działająca na rzecz międzygatunkowego sąsiedztwa miejskiego i naturokultury w praktyce.
Turnus Show…
…czyli pełnowymiarowa, zupełnie nowa
turnusowa przygoda w sali kinowej na otwarciu nowego budynku Muzeum
Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Jak to się stało i jak było? Przedstawiamy plan wydarzeń!
1
ZAPROSZENIE DO PROGRAMU OTWARCIA NOWEGO MUZEUM PRZEZ MAGDALENĘ KOMORNICKĄ – DZIĘKUJEMY Do dyspozycji sala kinowa i pełna dowolność.
2
WYMYŚLANIE,
CO TO BĘDZIE I JAK TO ZROBIMY.
Nigdy nie robiłyśmy przedstawienia, a to ono jako pierwsze przyszło nam do głowy. Chciałyśmy wykorzystać estradowy charakter kina i zrobić tam show. Zaprosić jak najwięcej osób – open call. Cały czas ciążył nad nami ekran kinowy, który trzeba było jakoś wykorzystać, najlepiej jako kluczowy element scenografii wszystkich występów…
3
ZAPROSZENIE HORACEGO MUSZYŃSKIEGO, polskiego artysty wizualnego, do współpracy przy Turnus Show. Uwielbiamy filmy Horacego (sprawdźcie sobie
koniecznie np. film Kishonia) i postanowiłyśmy właśnie jemu powierzyć ekran w sali kinowej i współtworzenie z nami scenariusza show. Miały rządzić zabawa, estetyka programów telewizyjnych lat dziewięćdziesiątych i zerowych oraz przesada.
4
OPEN CALL, CZYLI POKAŻ, NA CO CIĘ STAĆ. Zgłosić mogli się każda i każdy, jedyne ograniczenie to czas i format działania. Należało zgłosić opis 10-minutowego show, które będzie mogło się wydarzyć na scenie sali kinowej.
5WYNIKI. Nadesłano ponad 100 zgłoszeń, z których wspólnie z Magdaleną Komornicką i Horacym Muszyńskim wybraliśmy 11. Lista wyłonionych w open call występujących: Kolektyw Ja piszę ty mówisz, Kamil Wesołowski, Divorce.com, Przemysław Piniak, Kinga Kiełczyńska, Tomasz
fot. archiwum TURNUSu
Szczepanek, Ania Nowakowska i Klau Skuza, Alex Donsky, Magdalena Tryba, Marta Iwaszkiewicz, Tomek Paszkowicz i Kinga Dobosz.
6
POWSTAWANIE SCENARIUSZA.
Postanowiliśmy, że show potrwa prawie sześć godzin i zostanie podzielone na dwa bloki. Oprócz występów były stałe elementy: lektor, kącik muzyczny, hostessy, zabawy dla publiczności, rozdanie kuferków dla występujących, reklamy. Przyszedł czas na zaproszenie kolejnych osób do współpracy. Kącik muzyczny stworzyli Cura i Miki Tkacz. Lektorem był Horacy Muszyński, który na żywo sterował również ekranem. W rolę hostess wspaniale wcieliły się Jagna Nawrocka i Ania Koziestańska. A co z reklamami? Wymarzyliśmy sobie, aby zareklamować różne osoby ze świata sztuki, więc opublikowaliśmy ogłoszenie i zebraliśmy
propozycje od rzemieślnika Pana Pędzla, naszego ulubionego influencera Pimpek Vlog, gry planszowej Principes, YouTubera, Laboratorium Ślinomiodu, zinów Konrada Trzeszczkowskiego, kostiumografki Basi i galerii Szczur. Polecamy.
7
OJEJ…
Do Turnus Show został niecały miesiąc…
8DEKORACJE, GADŻETY, PRÓBY.
Motywem przewodnim scenografii oraz wszystkich wizualnych elementów show były stare programy telewizyjne oraz biurowo-szkolna estetyka przedstawień. Znakiem rozpoznawczym stały się wielokolorowe karteczki post it, które pojawiały się wielokrotnie w grafikach promujących Turnus Show i w filmach, a w przeskalowanej formie stały się główną częścią scenografii. To było ekspresowe.
9
TURNUS SHOW BLOK I.
Czas zacząć SHOW! W pierwszej części wydarzenia na scenie gościliśmy: bardzo stremowany Kolektyw Ja piszę ty mówisz. Renatę Flak (Kamila Wesołowskiego), która zaserwowała pełen głębokich myśli monolog o świecie sztuki prosto z rozpędzonej bieżni. Piosenkarki-cheerleaderki-wzorowe uczennice-gwiazdy-rebelki z zespołu Divorce.com
10
Demona jogurtu MEN przywołanego przez Przemysława Piniaka. Kingę Kiełczyńską ze swoim hipnotyzującym manifestem oraz jedzącego parówkę… miliardera Tomasza Szczepanka. Po raz pierwszy usłyszeliśmy także wspaniałą piosenkę show
wykonaną przez Mikiego Tkacza i Curę. „Pokaż swoją twarz” czy „Pokaż, na co cię stać” –nieważne, hit. Niespodzianką były wspaniałe zabawy dla publiczności albo po prostu rozdawanie kuferków, bo w sumie to wszyscy lubią najbardziej. Fotele i schody pełne, wspaniała zabawa, wspaniała frekwencja. Nie obyło się bez pytania, czy wszyscy są cali. Przerwa i muzyka.
11
TURNUS SHOW BLOK
II. Ludzie się śmiali, a my się ośmieliliśmy. Dalej na scenie rozrabiali: Klau Skuza i Ania Nowakowska, które zaciekle walczyły o miejsce w świecie sztuki. Wspaniały Alex Donsky, który odbierał telefony od widzów z życzeniami dla Muzeum. Magdalena Tryba ze swoją uroczą, ale bardzo imponującą kolekcją przedmiotów z dziurką. Szukająca pracy Marta Iwaszkiewicz (tym razem się nie udało) oraz Tomek Paszkowicz i Kinga Dobosz, którzy postawili nas przed dylematem wagonika. Publiczność także się rozgrzała – zabawa na opowiedzenie najśmieszniejszego żartu przeżyła oblężenie i na scenie pojawiło się aż osiem nowych talentów. Kolejne kuferki, kolejne reklamy. Wszyscy wygrali, wszyscy zaśpiewali piosenkę –i tak show dobiegło końca.
12WNIOSKI, PRZEMYŚLENIA. Możliwość organizacji takiego wydarzenia była dla nas ogromnym wyróżnieniem, ale także
fot. archiwum TURNUSu
szansą na pokazanie innych wspaniałych twórców. Jesteśmy pełne podziwu dla wachlarza nadesłanych nam artystycznych występów – to nie lada sztuka, aby zaprezentować swoją twórczość w formie 10-minutowego występu. To było naprawdę wspaniałe! A kolejną rzeczą, którą kochamy, były artystyczne reklamy: „Nie bądź nędza, zadzwoń do Pana Pędzla!”. Tego też chciałybyśmy oglądać więcej. No i oczywiście słuchać i oglądać Horacego Muszyńskiego, który okazał się przygotowany na każdą sytuację.
Niebawem udostępnimy online pełen zapis tego fantastycznego wydarzenia, żebyście mogli
dokładniej zapoznać się z tymi niesamowitymi talentami. :-) Bardzo dziękujemy wszystkim zaangażowanym za kulisami, wszystkim przecudownym uczestnikom, sobie nawzajem i widowni, która tak ciepło nas przyjęła.
Uściski, Turnus
fot. archiwum TURNUSu
Bal na 2025
Czasy są niepewne – społeczeństwo amerykańskie powierzyło władzę człowiekowi wielokrotnie oskarżanemu o molestowanie seksualne, a jego doradcą został mężczyzna o kosmicznych ambicjach i kosmicznie szowinistycznych poglądach. Ale spokojnie, Stany to nie cały świat! Szukając nadziei, BAL zwraca się ku magii i z hukiem otwiera worek wróżb na 2025 rok!
BARAN
21 marca–19 kwietnia
Hasło: Odważ się stworzyć coś, czego jeszcze nie było
Matronat: Jeanne Gang
Powszechnie wiadomo, że więcej niż jedno zwierzę to owca*. Takie powiedzenie zobowiązuje, więc wszystkie osoby urodzone w tej dacie cechuje duża niezależność i przełamywanie stereotypów. Jeanne Gang, znana z innowacyjnego podejścia i odwagi w tworzeniu ekologicznej architektury, projektuje budynki, które zmieniają nasz sposób patrzenia na przestrzeń miejską. Jej słynna Aqua Tower w Chicago to hołd dla natury i harmonii z otoczeniem, pokazujący, że wysokość może iść w parze z pięknem i zrównoważonym rozwojem. A Ty? Czy odważysz się w tym
* Więcej niż jedno zwierzę to…?
roku stworzyć coś, co zmieni otaczający Cię świat? BAL patrzy w swój magiczny szklany luksfer i mówi, że tak!
BYK
20 kwietnia–22 maja
Hasło: Kuj stal, póki gorąca�
Matronat: Fay Kellogg Czy jesteś osobą o stalowych nerwach, która burzy mury? Zapewne tak, bo Twoją przewodniczką na ten rok będzie Fay Kellogg – pionierka w architekturze początku XX wieku, która specjalizowała się w konstrukcjach stalowych, co w tamtych czasach było nietypowe dla kobiet. Jej projekty zmieniały oblicze amerykańskich miast, a jej dążenie do równouprawnienia kobiet w zawodzie otworzyło drzwi kolejnym pokoleniom. Zainspiruj się i w tym roku zrób coś
nietypowego dla
może zaprojektuj most, który
będzie symbolem odwagi i inspiracją dla kolejnych pokoleń projektantek?
BLIŹNIĘTA
21 maja–20 czerwca
Hasło: Dla jednego śmieć, dla drugiego skarb
Matronat: Elizabeth Diller
To dla Ciebie rok odkrywania projektów w duchu re-use! Czy sięgniesz po materiały z odzysku, czy przekształcisz istniejący budynek – tego BAL nie zdradza, ale w tej upcyklingowej podróży poprowadzi
Cię Elizabeth Diller. Ta innowatorka ponad dekadę temu zamieniła opuszczoną linię kolejową w zieloną, tętniącą życiem High Line w Nowym Jorku. Podążając jej śladem, Ty też masz szansę pokazać, że dawne przestrzenie mogą zyskać nowy wymiar. Kto wie, może Twoje tegoroczne projekty staną się wzorem dla wielu polskich miast i miasteczek?
RAK
21 czerwca–22 lipca
Hasło: Zgoda buduje, niezgoda rujnuje
Matronat: Lina Ghotmeh W nadchodzącym roku pozwól sobie na chwilę oddechu, oddając mniej pasjonujące zadania w ręce narzędzi AI. Dzięki temu znajdziesz przestrzeń na rozwój własnych projektów. Zainspiruj się Liną Ghotmeh, która swoją wrażliwością na historię i ducha miejsca stworzyła Stone Garden w Bejrucie – budynek łączący architekturę z pamięcią
i tożsamością miasta. Może i Ty w tym roku stworzysz coś, co nada codzienności głębszy wymiar, wzbogacając otoczenie o projekt, który zainspiruje innych do spojrzenia na rzeczywistość w nowy sposób?
LEW
23 lipca–23 sierpnia
Hasło: Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje�
Matronat: Tatiana Bilbao
To Twój rok na realizację odważnych wizji! Twoja skrzynka mailowa może się zapełnić, ale dzięki temu zyskasz czas na projekt życia – może to będzie ekologiczne arcydzieło inspirowane harmonią Tatiany Bilbao?
Ta meksykańska architektka jest znana z uwzględniania potrzeb społecznych i kontekstu kulturowego w swoich projektach, takich jak Ogród Botaniczny w Culiacán czy prototyp zrównoważonego domu socjalnego. Twój hymn na ten rok to Roar Katy Perry!
PANNA
24 sierpnia–22 września
Hasło: Forma i funkcja muszą iść w parze z Excelem
Matronat: Charlotte Perriand Ten rok to czas pieniędzy! A skoro w architekturze trudno o ich nadmiar, może warto pójść śladem Charlotte Perriand i otworzyć się na projektowanie mebli? Perriand nie tylko łączyła piękno z funkcjonalnością, ale też dążyła do poprawy jakości życia przez dobrze zaprojektowane, ergonomiczne formy. Twój wrodzony perfekcjonizm, dbałość o detale
i wyczucie formy idealnie się przy tym sprawdzą – kto wie, może w tym roku stworzysz markę meblarską na miarę sukcesu finansowego IKEA?
WAGA
23 września–22 października
Hasło: Wrażliwość społeczna, regeneracja, piękno – nowa triada!�
Matronat: Aleksandra Wasilkowska Kolejny wieżowiec czy mieszkaniówka z mikrokawalerkami? Wiemy, że masz już tego dosyć! W nadchodzącym roku wykorzystasz swoją energię na projektowanie architektury codzienności – tej, która naprawdę ma znaczenie. Może będzie to miejska toaleta z łaźnią dla osób w kryzysie bezdomności? A może targowisko zaprojektowane zgodnie z feministycznymi założeniami? Twoją przewodniczką na 2025 rok będzie Aleksandra Wasilkowska –niezwykła Waga, która łączy siłę wizji z wrażliwością społeczną. To właśnie dzięki niej przypomnisz sobie, że piękno architektury tkwi nie tylko w formie, ale przede wszystkim w tym, jak służy ludziom i ekosystemom.
SKORPION
23 października–21 listopada
Hasło: Zachowaj chłodny spokój –właśnie w tym tkwi Twoja siła�
Matronat: Kazuyo Sejima Czy da się być twardą i wytrwałą, a jednocześnie zachować wewnętrzny spokój? W 2025 roku udowodnisz, że tak! Twój Księżyc wchodzi w fazę Kazuyo Sejimy – japońskiej architektki, która po pracy u Toyoo
Itō założyła SANAA i zdobyła świat, realizując swoje projekty niemal na wszystkich kontynentach. Jeśli zachowasz zimną krew, możesz osiągnąć coś naprawdę wielkiego. Może nawet na Antarktydzie?
STRZELEC
22 listopada–21 grudnia
Hasło: Serce i rozum to lepsze połączenie niż majonez i ketchup
Matronat: Barbara Brukalska Rok 2025 upłynie Ci pod czterema hasłami: funkcjonalizm, feminizm, fauna i flora. Twoim działaniom będzie matronować Barbara Brukalska – architektka i pionierka modernizmu, która wyprzedzała swoje czasy, tworząc projekty łączące innowacyjność z troską o człowieka i przyrodę. W nadchodzącym roku Twoja misja będzie podobna: łączenie nowoczesności z dbałością o ludzi i środowisko. To czas na odważne zmiany, które nie tylko ułatwią codzienne życie, lecz także uczynią świat lepszym miejscem. Brukalska byłaby z Ciebie dumna! PS To fakt, że architektki spod znaku Strzelca to prawdziwe fajterki – aż 66% BAL-u należy właśnie do nich.
KOZIOROŻEC
22 grudnia–19 stycznia
Hasło: Zbuduj coś swojego – może być nawet w Minecrafcie�
Matronat: Anna Pendleton Schenck Dla wszystkich Koziorożców, które od dawna myślą o zmianach, ale jeszcze nie wiedzą, jak się za nie zabrać, nadchodzące miesiące będą pełne
możliwości. Inspiracją do działania stanie się Anna Pendleton Schneck – amerykańska architektka, która w 1914 roku razem z Marcią Mead założyła w Nowym Jorku pierwsze biuro architektoniczne prowadzone przez kobiety. Co to może oznaczać dla Ciebie? Oto kilka opcji: a) podróż do Nowego Jorku i odkrywanie miasta śladami realizacji Schneck; b) założenie własnego kolektywu, który zmieni reguły gry; c) wykorzystanie jej historii jako motywacji, by podążyć własną, wyjątkową ścieżką. W tym roku odważ się działać – w końcu to Koziorożce najlepiej wiedzą, jak zdobywać szczyty!
WODNIK
20 stycznia–18 lutego
Hasło: Największe sukcesy rodzą się tam, gdzie jest miejsce na dialog i współtworzenie
Matronat: Zofia Hansen Rok 2025 potraktuj jak otwartą formę – dosłownie i w przenośni. Pozostań otwarta na różne możliwości współpracy, nawet te, które na pierwszy rzut oka wydają Ci się ryzykowne. Nie skreślaj nikogo z góry, bo właśnie te relacje, których najbardziej się obawiasz, mogą przynieść największe korzyści i zupełnie nową jakość. Twoją przewodniczką będzie Zofia
Hansen – mistrzyni otwartości na potrzeby użytkowników. Jej projekty nie tylko uwzględniały różnorodne potrzeby, ale również zostawiały przestrzeń na wspólne działanie i twórczą adaptację.
RYBY
19 lutego–19 marca
Hasło: Architektura to nie tylko budynki – odkryj, gdzie jeszcze możesz ją tworzyć�
Matronat: Ewa P. Porębska
Nowy rok to czas nowych doświadczeń, więc otwórz się na różne możliwości! Pamiętaj, że architektura to coś więcej niż projektowanie budynków –może w tym roku odkryjesz swoje powołanie w innej dziedzinie? Twoją przewodniczką będzie Ewa P. Porębska, architektka, która odnalazła swoją misję w dziennikarstwie i popularyzacji architektury. Rybo, czyżby 2025 to był moment na Twój pierwszy artykuł? Po gorących debatach wokół budynku Muzeum Sztuki Nowoczesnej wiemy, że rzetelna krytyka architektoniczna jest dziś bardziej potrzebna niż kiedykolwiek. Czas, by Twój głos wybrzmiał!
BAL Architektek inicjatywa wspierająca kobiety w architekturze, zarówno projektantki, jak i jej użytkowniczki. Do tej pory mogłyście nas śledzić online na @bal_architektek, ale wkroczyłyśmy na papier! Balowiczki: Dominika Janicka, Barbara Nawrocka, Dominika Wilczyńska. PS Niech żyje BAL !
W punkt!
Internetowa kultura komunikacji zdominowała nasz sposób myślenia o rzeczywistości. Nie chodzi wyłącznie o bezpośredni wpływ mediów społecznościowych czy internetu na rozwój psychofizyczny człowieka, ale o zależność systemu produkcji i reprodukcji społecznej od kwestii tożsamościowych, na których w dużym stopniu opierają się nowe media. agata cieślak
Pod szyldem „polityka tożsamości” kryje się wiele współczesnych tendencji konstruowania podmiotów i społeczeństw. Narzędzia rozwijane w ramach współczesnej teorii krytycznej ostatnich dekad przyczyniły się do zmiany paradygmatu tożsamościowego. Kwestie tradycyjnie związane z budowaniem tożsamości indywidualnej i grupowej (np. język, religia, przynależność narodowa, etniczna czy kulturowa, wykonywany zawód) nie są już najważniejszymi wyznacznikami tego, co tradycyjnie uznalibyśmy za tożsamość. Współcześnie to, co rozumiemy jako tożsamość danej osoby lub grupy osób, przyjmuje znamiona projektu politycznego i jest w dużym stopniu
powiązane z konkretnymi ideologiami, do których jest nam jako jednostkom najbliżej.
Silną obecność polityki tożsamości widać nie tylko w kulturze i sztuce (gdzie na założeniach wywodzących się z tego nurtu krytycznego bazują całe systemy grantowe, programy instytucjonalne, a co za tym idzie – wiele indywidualnych praktyk twórczych), ale również we wszystkich dziedzinach życia społeczno-politycznego. Na projekcie tożsamościowym w dużej mierze opiera się współczesna polityka*. Co więcej, kwestie
* Co widać wyraźnie np. w kontekście ostatnich wyborów prezydenckich w USA – przy-
Ilustracja przedstawia fragment instalacji-gry performatywnej, którą stworzyłam w 2016 roku w odpowiedzi na open call do udziału w wystawie I’m not Tino Seghal w jednej z londyńskich galerii. Był to dotychczas jedyny open call, w którym wybrana została moja praca. Wówczas starałam się myśleć o swojej praktyce przez pryzmat panujących trendów, wybrać dla niej konkretną tożsamość. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że zostałam wybrana głównie z powodu poruszanych przeze mnie kwestii dotyczących internetu, bo pewnie pasowało to kuratorowi do koncepcji wystawy. Nigdy nie widziałam się z kuratorem, a mój performens został zaplanowany na tzw. bank holiday – najmniej uczęszczany dzień wystawy. Oprócz kilku znajomych tego dnia na wystawę nikt nie przyszedł. Kilka lat później z listu otwartego wyrażającego sprzeciw środowiska sztuki dowiedziałam się, że kurator wystawy pracuje obecnie w Moskwie.
tożsamości – etnicznej, płciowej czy tej związanej z „DNA marki” ubrań, które lubimy nosić – widoczne są w różnorodnych aspektach życia społecznego. Wykreowaną, internetową tożsamość mają
pominających raczej konkurs popularności niż walkę o konkretny program polityczno-gospodarczy dla kraju czy konkretnie: określony zamysł prowadzenia polityki międzynarodowej.
dzisiaj małe biznesy i korporacje, a także wszystko to, co znajduje się pomiędzy: instytucje, wspólnoty i my. Ta retoryka jest jednak obecna nie tylko w rzeczywistości internetu; przenika do naszej mentalności i wpływa na sposób, w jaki konsumujemy – bo chętniej wybierzemy kredyt w fajnym banku, który inwestuje w fajną kolekcję sztuki, a kolację zjemy
tam, gdzie jedzenie będzie ładnie wyglądało na Instagramie –oraz na to, jak egzystujemy irl. Wpisana w nasze codzienne aktywności, domniemana konieczność stania na stanowisku i jednoznacznego określania się „za” albo „przeciw” sprawia, że otaczająca nas rzeczywistość staje się coraz bardziej czarno-biała, łatwa do skategoryzowania. Jednocześnie przesycone znaczeniami, kategoryczne słowa takie jak faszyzm, rasizm czy antysemityzm w szybkim obiegu postinternetowej rzeczywistości stają się pozbawionymi głębi inwektywami. Faszystami są dziś i Trump, i nasz znajomy, z którego komentarzem się nie zgadzamy – nawet jeśli nie stanowi on o faktycznej postawie życiowej i poglądach tej osoby.
Ocena danej postawy czy sytuacji w dobie social mediów przychodzi bardzo łatwo – często na podstawie kilku wyjętych z kontekstu, przypadkowych opinii. To nie wszystko: konsumowana na ekranie rzeczywistość medialna i polityczna czy też semipubliczna retoryka poszczególnych agentów, których obserwujemy na naszych socialach, nie pozostawia czasu na samodzielne przemyślenie sprawy i wyciągnięcie wniosków. Zanim zdążymy pomyśleć, widzimy już lajki, serduszka i komentarze innych. Wiemy, kto został uznany za dobrego, a kto za złego. O tym, czy dany problem nas w ogóle zainteresuje, zdecydował wcześniej algorytm.
W tym kontekście interesująca wydaje się instytucja listu otwartego, który niepostrzeżenie stał się ważną formą komunikacji społecznej. Żeby jako osoba postronna zrozumieć istotę sprawy wywołanej w liście otwartym, trzeba wykazać się podstawowymi umiejętnościami śledczymi. Dopiero po przeczytaniu wszystkich listów poparcia i sprzeciwu pojawiających się w danym kontekście można wyrobić sobie własne zdanie o problemie, który prawdopodobnie wcale nie powinien być rozstrzygany publicznie. Dawniej listy otwarte stawały się także swoistym dokumentem danego momentu historycznego – publikowane lub drukowane, są ciekawym zapisem przeszłości jako manifesty osób czy podmiotów, które z jakiegoś powodu były marginalizowane w dominującej narracji. W pewnym sensie taki proces powstawania listu otwartego był sposobem na określanie tożsamości grupy społecznej, która tak identyfikowała się z danym problemem. Współczesna łatwość publikacji sprzyja pomnażaniu się podobnych, na poły oficjalnych komunikatów, jednocześnie oddzierając je ze sprawczości. Listy otwarte na socialach sprawiają bowiem wrażenie zawoalowanej plotki.
W duchu wczesnego dyskursu tożsamościowego** plotka bywa
** Taka interpretacja wyłania się np. z tekstu Epistemology of the Closet Eve Kosofsky Sedgwick (1990).
interpretowana jako sprawcze narzędzie społeczne. Oczywiście, bywają takie sytuacje, w których plotki na temat danej osoby lub podmiotu pomogły podjąć odpowiednią decyzję, dotyczącą np. podjęcia pracy, zakupu jakiegoś przedmiotu w okazyjnej cenie czy zerwania toksycznej relacji. Wydaje mi się jednak, że plotki nie są odpowiednim narzędziem kształtowania komunikacji publicznej, lecz raczej reliktem czasów, które chcielibyśmy, żeby odeszły. Czasów, gdy nie było mowy o transparentności, a kwestie etyczne rozliczał bóg, nie sądy – szczególnie kiedy mowa o podmiotach ustawianych na pozycji władzy. O przemocy się plotkowało i pozostawała bez zmian, wpisana w naszą tożsamość społeczną.
Być może stoimy przed koniecznością wymyślenia nowych narzędzi komunikacji, żeby oduczyć się nowo wyrobionego refleksu, w którego ramach odbijamy każdy problem przez pryzmat własnej osoby. W internetowej kakofonii tożsamości, w której treści mieszają się z kapitałem, konstruktywna dyskusja społeczna wydaje się niemożliwa. Zalgorytmizowani w swoich bańkach, nie umiemy już ze sobą rozmawiać, raczej dyskutujemy lub debatujemy. Publikujemy manifesty, piszemy listy otwarte, deklaracje poparcia, publicznie wyrażamy uczucia i opowiadamy o swoich przeżyciach. Paradoksalnie
konsumujemy jednocześnie coraz więcej i coraz mniej treści, przez co trudno jest budować sojusze, tworzyć nowe narracje czy przeciwdziałać radykalnym ideologiom zamiast skupiać się na konstruowaniu własnych tożsamości.
Zastanawia mnie, czy przyszłe pokolenia będą miały szansę zbadać tę plątaninę form i treści, która wypełnia naszą rzeczywistość. Czy wszystkie te artefakty internetu będą stanowić zapis spektrum współczesnej tożsamości, czy też po prostu – znikną?
Agata Cieślak artystka, autorka, producentka, pracowniczka kultury. Działa na styku różnych dziedzin, nieprzerwanie wierząc w istotę sztuki. agata- cieslak.com
Święta Bożego Narodzenia
nagrobki
(maciek salamon i adam witkowski)
Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta… Ach jak miło, jak radośnie… Rodzinny czas, ciepłe papcie, pierwsza gwiazdka, wszystko zielono-czerwone, kubek gorącej herbaty z przyprawami korzennymi, pomarańczą i miodem, „Last Christmas” nie wkurwia, lecz wzrusza. Zobacz – za oknem to nie błoto, to prawdziwy opad śniegu.
Eh… Jak bardzo chcielibyśmy w to wierzyć! Jak bardzo chcielibyśmy zapomnieć wszystkie te razy, gdy zbliżająca się Gwiazdka odpalała na swej drodze kolejne domowe bomby: „W tym roku to już na pewno do twoich rodziców nie jedziemy!!!” albo „Skoro zostaliśmy w domu, to nie zapraszajmy do siebie tamtych!!!” lub „Czemu nie zrobiliśmy wcześniej zakupów i czemu nie wyjechaliśmy na wakacje?” i „Gdzie jest dwunaste danie?! Gdzie kurwa sianko?!!!”.
U bardziej odpornych psychicznie lub tych odpowiednio zamroczonych grzanym winem wszelkie niedogodności prysną wraz z noworocznym kacem i świeżo podjętymi postanowieniami. Jednak nieotumanionych świątecznym drinkiem wrażliwców dotknąć może coś, co lekarze nazywają „zjawiskiem wesołych świąt” – gwałtownym zaostrzeniem się stanów chorobowych w przypadku chorób przewlekłych oraz ujawnianiem się chorób do tej pory ukrytych. A więc pytanie: „Jak przeżyć święta?” absolutnie nie jest
zabawnie brzmiącą metaforą wyrażającą niechęć do świątecznego klimatu. Sprawa jest poważna! Jak nie tylko przetrwać święta, ale w ogóle je przeżyć? Abyście nie musieli szukać podpowiedzi w internecie, zrobiliśmy to za was. Ta litania leci jakoś tak:
Pamiętaj, że to nie potrwa wiecznie…
Zrób to po swojemu…
Szukaj pozytywów…
Ustal limit czasu…
Porzuć oczekiwania…
Spróbuj udawać, że to nawet nie są święta…
Praktykuj akceptację…
Rób miniprzerwy…
Zmień nastawienie…
Hibernacja jest ok…
Tarot na… nowe czasy
agata czarnacka
Rok temu ciągnęłam karty na to, co przyniesie 2024. Najpierw miało być fajnie, choć bez większych ambicji (paź monet), a potem… potem nasz dotychczasowy świat miał się rozpaść, aczkolwiek nie z hukiem, tylko tak po cichu, niemal niepostrzeżenie. Jeśli tak jak ja mówicie „świat”, a myślicie „ONZ”, to może i tak. A do tego kolejna, kiedy to piszę już właściwie przesądzona, wygrana Donalda Trumpa. Jest dość oczywiste, że w dającej się ogarnąć myślą przyszłości trzeba będzie ten świat zbudować na nowo.
Tym razem więc tarota nie stawiam na nowy rok, ale – wedle życzenia Redakcji – na nowe czasy. Zaczyna się od Pustelnika: ten kolega, w wielu taliach oświecający sobie drogę zamkniętym w szklanej klatce homunkulusem, przypomina Diogenesa, który „szuka człowieka”, nie rozumiejąc, że sam go znalazł i zarazem zgubił. Archetypalne zadanie Pustelnika to zrozumieć, że podbudowana pogardą samotność go nie zbawi; izolacja, w której szuka rozwiązania swoich problemów, tylko je pogłębi – żeby wyjść z dołka, musi złapać wątek, zaangażować się, przetworzyć niesmak (Diogenes mówił, że „szuka człowieka” ludziom
wokół siebie, sugerując, że oni do tego tytułu nie dorośli) w nadzieję. „Only connect!”, wystarczy złączyć, znaleźć więź, jak pisał E.M. Forster. „Only commit!”, wystarczy się czemuś poświęcić, dopowiada Pustelnik, dziewiąta wielka tajemnica tarota. Splendid isolation – przeprowadzka do wieży z kości słoniowej – rzadko jest sensowną odpowiedzią.
Trochę nam to zajmie. Czwórka Kielichów to karta, którą nazywam pochwałą nudy. Sygnalizuje konieczność zaprzyjaźnienia się z frustracją i stanami zawieszenia. Siedzimy, grzecznie czekając, aż nas wezwą. I – kto by pomyślał? – to czekanie nam naprawdę dobrze robi, dokonują się wewnętrzne przegrupowania, emocjonalne wzmocnienia. Nuda jest spoko. Dzieciak na łące z zeszłego roku, który cały czas sobie coś znajdował do roboty, ustępuje miejsca komuś, kto znajduje sens w trwaniu, z zewnątrz zwracamy się do wewnątrz i… nic się nie dzieje. My się dziejemy.
Dziejemy się, dziejemy, aż się wreszcie staniemy. Gwiazda, czyli wielkie arkanum XVII, dopowiedzenie do Czwórki Kielichów, oznacza w tarocie
odnalezienie swojej prawdy, rozbłyśnięcie na nieboskłonie własnego ja… i zrozumienie, że nie bez powodu są nas miriady, każde z nas inne, wyjątkowe, niepowtarzalne, ale zarazem każde z nas zwyczajne, takie, jak ma być, ani trochę ważniejsze od innych. Narcystyczna osobowość naszych czasów nie pozwala nam wierzyć w samych siebie, pcha do powielania wzorców, które naszym zdaniem mają większe szanse na sukces. Nie zrozumcie mnie źle, uważam, że odkąd zaczęliśmy się przyglądać narcyzmom, zaczęliśmy się też budzić z upiornego narcystycznego snu, w którym te zachowania –brak wiary w siebie, hierarchia, naśladownictwo, klastry takożsamości – były dla nas przezroczyste jak woda dla ryby. No, ale może już wystarczy, mówi Gwiazda. Trump naprawdę nie może już być dla nikogo ani wzorcem osobowym, ani wymówką.
Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie, czas przestać się obrażać na świat (Pustelnik), wytrzymać nudę i dyskomfort stanu zawieszenia bez zewnętrznych wzorców (Kielichy) i wreszcie zacząć mozolnie budować świat na te nowe czasy i te nowe wartości, które – oby wreszcie – nauczymy się znajdować w sobie (Gwiazda). Bądźmy gwiazdami wszyscy. Jeżeli można tańczyć, to znaczy, że to nasza rewolucja.
42º0’17”N 14º59’51”E / Monika Zawadzka
IG: tarottak.pl
Agata Czarnacka filozofka, aktywistka feministyczna, tarocistka. Agata zaprasza na czytania indywidualne (także online) lub na „Pałacową promocję” w Café Kulturalna w Warszawie, którą urządza z okazji lub bez okazji (daty do sprawdzenia w mediach społecznościowych): fb.com/tarotagaty instagram.com/tarot_agaty
Piszinger
projekt: kacper greń
Piszinger to torcik waflowy przekładany masą czekoladowo-orzechową i oblany lukrem czekoladowym. Jego pomysłodawcą był cukiernik Oskar Pischinger, pracujący w Wiedniu w drugiej połowie XIX wieku. Odziedziczone przez niego rodzinne przedsiębiorstwo zaczęło wytwarzać piszingery w 1889 roku. Do dziś podaje się je gościom na terenach byłej Galicji.
To właśnie ten staroświecki deser stanowił punkt wyjścia do pracy nad krojem.
– Moją ambicją było zamknięcie w kształcie liter doświadczenia codziennego życia w Krakowie – mówi Kacper Greń, autor. – To miasto silące się na elegancję, ale trochę niedzisiejsze. Ciasne i hermetyczne, a pomimo tego wciąż bardzo pociągające.
W procesie projektowania liter pomocna okazała się Derridiańska idea widmontologii, w której teraźniejszość nawiedzana jest przez przeszłość, a duchy przeszłości przyciągają nas do siebie osobliwą staromodnością. Stąd właśnie kształty liter: zainspirowane dawną typografią, ale odżegnujące się od niej na tyle, że na pierwszy rzut oka
są rozpoznawalne jako współczesne. W ich formach widać napięcie między pociągiem do przeszłości a próbą odcięcia się od niej.
Piszinger to krój pisma przeznaczony przede wszystkim do składu krótkich tekstów.
O kroju
Krój pisma Piszinger powstał w roku akademickim 2020/21 w Pracowni Liternictwa i Typografii Wydziału Grafiki ASP w Krakowie pod okiem dra hab. Wojciecha Regulskiego, mgr Zofii Dziurawiec i mgra Pawła Krzywdziaka. Projekt wciąż jest w fazie rozwoju.
PRZEPIS‡‡
aąbcćdeęfghijklŁ
mnńoóqprstuwvxyz AĄBCĆDEĘFGHIJKLŁ
MNŃOÓQPRSTUWVXYZ
0123456789!?#%
aąbcćdeęfghijklŁ
mnńoóqprstuwvxyz
AĄBCĆDEĘFGHIJKLŁ MNŃOÓQPRSTUWVXYZ
0123456789!?#%
aąbcćdeęfghijklŁ mnńoóqprstuwvxyz
0123456789!?#%
Kacper Greń (@kcgrn)
Artysta badacz i projektant. Pracuje z alternatywnymi sposobami rozumienia historii i historiografii, żywi się codziennością. Inspiracje czerpie z historii sztuki – wiele zawdzięcza Atlasowi Mnemosyne Aby’ego Warburga. Nie jest przywiązany do konkretnego medium; posługuje się rysunkiem, fotografią, wideo, typografią, a także ceramiką czy tkaniną. Absolwent wzornictwa na ASP w Krakowie oraz badań artystycznych na ASP w Warszawie. Obecnie student warszawskiego Wydziału Sztuki Mediów. Współpracownik Fundacji Bęc Zmiana i autor projektów numerów specjalnych NN6T wydanych w tym roku: #155 Nowe rodzaje komfortu oraz #158 Raporty. Kultura i wiedza.
15.12 / G.
ARCHITEKTURA
wydania specjalne
Publikacje powstały dzięki dofinansowaniu ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury