Michał Laskowski: Muzeum Losowe

Page 1


MICHAŁ LASKOWSKI MUZEUM LOSOWE

MUZEUM LOSOWE

Warszawa 2024

Manifest Muzeum Losowego

Panele obywatelskie

Pierwsza i druga fala praktyk deliberacyjnych 17 Demokracja w muzeum 22 Muzeum autonomiczne

Wstyd jako technika dominacji

Muzeum jako obietnica

Fałszywa artykulacja, muzeum ryzyka

Muzeum prawicy w 3 aktach. Akt I

42

Muzeum prawicy w 3 aktach. Akt II

46

Muzeum prawicy w 3 aktach. Akt III

48

Co jest sprawiedliwe, czyli podział dóbr w procesie komunikacji

52

Wysokiej jakości produkcja

sztuki

61

Muzeum wiedzy

68

Muzeum losowych nowoczesności, muzeum różnych kompetencji

78 Muzeum, które przekonuje

81

Muzeum mówiące, muzeum komentujące

83

Zakończenie

92

Dodatek: Argumenty przeciwko losowaniu

MANIFEST MUZEUM LOSOWEGO

Muzeum znajduje się na terytorium uczuć; na rozległej przestrzeni miasta z siecią wewnątrz społecznych, politycznych i emocjonalnych powiązań. Teren jest biograficzny, czyli składa się z intymności potrzeb, ze świadectw, kontekstów, relacji. Teren jest także polityczny, obejmuje poczucie jakości życia, warunków uczestnictwa i udziału w procesie dystrybucji dóbr. Ziemia pełna jest nierówności, podzielona. Każde miejsce jest niepowtarzalne, w każdym czuć szereg przywilejów, ograniczeń i niebezpieczeństw. Doświadczanie instytucji jest intymne. Może ona aktywować uznanie i zadowolenie, ale także zaniżone poczucie własnej wartości oraz nieodpowiedniości własnego doświadczenia. Działanie jej struktur, ustalone zasady i prawa, wysyłane przez nią sygnały kształtują sprawności i dyspozycje ciał; wpływają na zaangażowanie, poczucie wstydu, odwagę do dzielenia się świadectwem, sprawczość i kreacyjne możliwości. Instytucja ma zdolność do wytwarzania sieci podmiotowych relacji między uczestnikami społeczności. To, jak wykorzysta swoje narzędzia, zdecyduje o jakości uczestnictwa we wspólnocie i roli, jaką odegra w procesie demokratyzacji.

Projekt Muzeum Losowego polega na stworzeniu instytucji, która z pełną świadomością i poczuciem odpowiedzialności uczestniczy w polityce uczuć, realizując radykalnie demokratyczne i emancypacyjne idee. Dzieje się to dzięki przekształceniu struktury

władzy, zmianie technokratycznego zarządzania na wspólnotową sprawczość.

Muzeum losuje więc swoje władze. Losowanie umożliwia stworzenie zarządu składającego się z reprezentacji wszystkich grup społecznych w mieście.

Muzeum staje się panelem obywatelskim, czyli systemem wysokiej jakości debat, w których uczestniczą osoby wylosowane, kuratorzy, ekspertki, artystki i interesariusze omawianej sprawy. Skutkiem losowania są spotkanie, wymiana znaczeń kultury oraz wypracowanie dzieł będących artystyczną reprezentacją różnych grup społecznych. Nie jesteśmy jedynie etnografkami badającymi społeczeństwo, jesteśmy tym społeczeństwem. Nie ma rozpoznawalnej granicy między podmiotem znaczonym a znaczącym, poznawanym i poznającym. Poznajemy się, doświadczamy, przebywamy ze sobą, nabieramy wiedzy ze świadectw i dokonujemy ekspresji własnych intuicji na temat istniejących w nas wielokultur. Demokratyczne muzeum przesuwa swoją rolę z edukacyjnej na taką, która aktywnie pomaga wyartykułować wolę społeczeństwa i skutecznie ją realizować.

Muzeum nie skupia się na produkowaniu kulturowej bańki spekulacyjnej, dystrybuującej nadmiarowy kapitał kulturowy do wyższej klasy społecznej. Awangardowe i eksperymentalne nadmiary kultury, zatomizowane ekscesy wolności zamknięte w społecznej pobłażliwości przemienione zostają w rzeczywiste wkroczenie na wolność-do-władzy w instytucji – aktywne decydowanie o kształcie otaczającej rzeczywistości. Włączanie, empatia, radykalna demokracja – Muzeum Losowe stanowi propozycję modelu realizacji tych wartości w polu sztuki. Stawką jest jakość współbycia.

Jednym z podstawowych problemów współczesnej demokracji są wady systemu reprezentacji. Rządy ludu, który deleguje pośredników, stały się rządami pośredników, którzy stworzyli oddzielną, dominującą klasę społeczną.

Posłańcy mający nas reprezentować w sposobie podziału dóbr i ryzyk zachwiali zaufaniem wyborców. Przekazywane obawy giną w drodze do prawomocnej debaty, są bagatelizowane i pomijane lub rozdmuchiwane. Powierzane interesy sprzedaje się na rynku emocji wyborczych. W podziale dóbr pośrednicy występują w interesie własnym, a nie rzeczywistych interesariuszy. Nie potrafią oprzeć się antyspołecznym lobby i kampaniom na rzecz utrzymania władzy. Prawdziwy proces podejmowania decyzji jest utajony, dlatego że skryte są ich prawdziwe przyczyny i stawki. Delegowanie własnej sprawczości politykom oznacza dziś jej utratę, trwałe pozbawienie się politycznej podmiotowości. System współczesnej reprezentacji jest opresyjny także z innej perspektywy. Przywileje klasy politycznej mają swoją ciemną stronę. Podejmowaniu decyzji i pracy nad ustawami towarzyszy emocjonalny horror. Posłowie i posłanki podlegają silnemu ostracyzmowi, mowie nienawiści, niemerytorycznym uwagom na temat prywatności; stawiani są w niekorzystnym świetle oraz mimowolnie uczestniczą w wielu nieporozumieniach wynikających z niedoinformowania. Nie chcę oskarżać polityków o złą wolę. To sam system, który stawia osobę pomiędzy naciskami partii i interesami lobby a odpowiedzialnością społeczną, jest nieludzki.

Chodzę na terapię od kilku miesięcy. Czułam frustrację, że nic w moim życiu się nie zmienia, ale dzisiaj coś pękło. Już wiem, że moje problemy nie zależą tylko ode mnie.

Dziś po Europie krąży nie utopijne widmo lepszego świata, ale widmo żalu i gniewu, widmo antyspołecznej urojonej siły, widma alternatywnych, antynaukowych rzeczywistości, przepełnionych spiskami. Tym, co je łączy, jest radykalny brak zaufania do ludzi wpływających na decyzje – do tego stopnia, że łatwiej wypracować alternatywny świat będący odwrotnością obecnego. Co zatem możemy zrobić? W sytuacji zwątpienia w demokrację najlepszą odpowiedzią jest radykalizacja tej demokracji, to znaczy uspołecznienie instytucji, wzmocnienie partycypacji, kontroli i przejrzystości. Obywatelka w praktyce zyskuje prawo do legislacji, wiążącego prawodawstwa oraz kontroli nad instytucjami. Ważną rolę odgrywa przygotowanie bezpiecznej przestrzeni do podziału dóbr poprzez komunikację różnych grup społecznych. Będzie to także wspólna praca nad wyartykułowaniem potrzeb w inny sposób, czyli taki, który zmarginalizuje przemoc oraz pozwoli na empatyzowanie i czułą reakcję.

OBYWATELSKIE

Sejmowy proces podejmowania decyzji politycznych, które dotykają nas wszystkich, wzbudza silną nieufność. Parlamentarna debata zawiera w sobie poważne wady, m.in. dominację antyspołecznych interesów, korupcjogenność, wyróżnienie części grup, nietransparentność, niemerytoryczność i brak przygotowania. Błędy te wynikają z nadania toksycznej, uprzywilejowanej funkcji ludziom mającym podejmować decyzje. Brakuje odpowiednich warunków, w których mogliby pracować bezstronnie, z jak najlepszymi intencjami oraz w oparciu o całą dostępną wiedzę. Odpowiedzią na te problemy są projekty innego doboru reprezentantów oraz organizacja debaty o znacznie wyższej jakości. Badacze takich rozwiązań skupiają się na stworzeniu jak najszerszej reprezentacji społecznej wśród uczestników debaty po to, by jak najwięcej stron mogło przedstawić swój punkt widzenia. Istotnym celem jest także podniesienie samej jakości komunikacji w celu zmarginalizowania niemerytorycznych i antyspołecznych interesów. Dobra debata polega na wyartykułowaniu w zrozumiały sposób świadectw, zagrożeń, niepokojów oraz, co ważne, na wnikliwym zapoznaniu się ze statystykami, sugestiami naukowymi, stronami konfliktu itp. Tego rodzaju debaty nazywane są panelami obywatelskimi. Zaprasza się na nie losowo wybranych przedstawicieli ze statystycznie różnych grup społecznych miasta, gminy lub ca-

Ponownie usłyszała dzwonek telefonu, gdy stała w kolejce w piekarni. Jej pierwszym uczuciem po wiadomości, że została wylosowana, była duma.

łego kraju. Po setkach, a nawet tysiącach telefonów, udaje się stworzyć grupę od 12 do 150 panelistów, reprezentujących każdą grupę pod względem płci, wieku, zamożności, pochodzenia itp. W przeciągu kilku weekendów lub wielu miesięcy trwają rozmowy z naukowcami i interesariuszami danej sprawy. Wszystkie osoby uczestniczące w procesie otrzymują wynagrodzenie. W ten sposób rodzi się wszechstronna wiedza konieczna do zaprojektowania ustawy. Spektakularne przykłady pochodzą z Francji i Irlandii. W pierwszym przypadku 150 panelistów wylosowanych spośród wszystkich obywateli kraju pracowało nad projektami ustaw w odpowiedzi na wyzwania klimatyczne. Jedną z kluczowych propozycji było pociągnięcie do odpowiedzialności karnej prezesów firm niszczących środowisko1. W drugim, irlandzkim przypadku kilkumiesięczne dyskusje wylosowanych osób z przedstawicielami nauki i stron zaangażowanych w spór zakończyły się rekomendacją dostępności aborcji do 12. tygodnia ciąży2 . Mamy więc do czynienia z polityką radykalną, występującą w interesie obywateli. Wolni od nacisków korporacyjnych lobby czy szantażu partii, „przypadkowi politycy” wsłuchali się we własne świadectwa, argumenty stron poszkodowanych oraz dostępną wiedzę naukową. Pomimo różnych poglądów i doświadczeń wylosowanych osób wysokiej jakości debata publiczna zapewnia narzędzia do empatycznego poznania odmiennych interesów i podjęcia odpowiedzialnych wniosków. Tak bezpieczne warunki do podejmowania decyzji nie występują w parlamencie. Badania wskazują, że obywatele osiągają podczas paneli wyższe zdolności poznawcze pod względem złożoności sprawy niż ich parlamentarni przedstawiciele omawiający tę samą kwestię3.

1 — P. Januszewska, Demokracją w globalne ocieplenie, a kodeksem w ekobójców. O klimacie po francusku, https://krytykapolityczna.pl/ swiat/demokracja-w-globalneocieplenie-panel-obywatelskiwe-francji/ [dostęp: 15.12.2022]. Prezydent Macron zapowiedział realizację 146 ze 149 ustaw zaproponowanych przez panelistów.

2 — M.Gerwin, Irlandia: od panelu obywatelskiego do referendum w sprawie aborcji, https://krytykapolityczna.pl/swiat/irlandia-od-panelu-obywatelskiego-do-referendum-w-sprawie-aborcji/ [dostęp: 15.12.2022]. Po zakończeniu panelu i ogłoszeniu wniosków odbyło się krajowe referendum, które zdecydowało o wprowadzeniu zaproponowanych rozwiązań.

3 — J. Suiter, D.M. Farrell, C. Harris, P. Murphy, Measuring Epistemic Deliberation on Polarized Issues: The Case of Abortion Provision in Ireland, „Political Studies Review” 2022; 20(4): 630–647.

4 — Y. Sintomer, From Deliberative to Radical Democracy: Sortition and Politics in the Twenty-First Century, [w:] J. Gastil, E.O. Wright (red.), Legislature by Lot, New York 2019.

PIERWSZA I DRUGA

FALA PRAKTYK

DELIBERACYJNYCH

Deliberacja to proces informowania i wyjaśniania poglądów w drodze do ustalenia prospołecznych rozwiązań. Jest podstawą debaty społecznej o wysokiej jakości. Pozwala nam nie tylko na reprezentację własnych interesów, ale także usłyszenie i zrozumienie innych. Wraz z losowym systemem reprezentacji, którego funkcją jest zapewnienie równości i różnorodności deliberujących osób, stanowi podstawowy element paneli obywatelskich.

Pomysły na organizację pracy losowych „postpolityków” różnią się od siebie poziomem ich rzeczywistego wpływu na politykę państwa. Aby położyć szczególny nacisk na ich cel i możliwości, podzielono te projekty na pierwszą i drugą falę praktyk deliberacyjnych4. Podział ten można określić jako rozróżnienie między debatami, które proponują politykom jedynie sugestie, od tych, w których ustalenia panelu nabierają mocy prawnej bezpośrednio lub poprzez ogólnospołeczne referendum.

Od lat 60. XX wieku pojawiały się projekty deliberacji, jury obywatelskich i sondaży deliberatywnych. Są to formy minispołeczeństw różniących się od siebie skalą (od 15 do 1000 uczestników) i czasem trwania (od jednego dnia do kilku miesięcy). Różni je także ich polityczna rola – od obiektywnych jury po gremia polityczne. Ich wspólną cechą jest losowanie uczestników i debatowanie w warunkach wysokiej jakości. Na świecie odbyło się tysiące sądów obywatelskich: w samej Danii miała miejsce połowa ze 150 konferencji kon-

sensusu. Przeważnie polegały one na spotykaniu się obywateli, konfrontujących się z własnymi uczuciami i przekonaniami w oparciu o przedstawiane statystyki i naukowe propozycje. Charakteryzowały je bardzo wysoka jakość debaty oraz skuteczność typowania przekroju społecznego za pomocą losowania 5. Są one zaliczane do pierwszej fali ze względu na ich jedynie opiniodawczą rolę wobec urzędujących polityków. Praktyki te mają istotne słabości. Ze swej natury dają niewielkie pole do mobilizacji obywateli i, jako pozbawione prawomocności, stwarzają rządzącym łatwą okazję do odbierania siły żądaniom społecznym. Przykładowo 150 wylosowanych osób jest marginalne w społeczności kraju i nie ma wpływu na resztę obywateli, jeśli przygotowane ustawy są jedynie sugestiami dla polityków. Deliberacja jest także często organizowana przez odgórne władze. Ograniczają one pole dyskusji lub dostępne środki do zagospodarowania, jak w przypadku partycypacyjnych budżetów obywatelskich okrojonych do kilku procent, ostatecznie nieistotnych w polityce miasta. Silny wpływ władz na organizację tych wydarzeń skutkuje także spadkiem zaufania reszty społeczeństwa do podobnych praktyk i niskim poczuciem bycia reprezentowanym przez panel. Im większy wpływ na wybór tematu, podział losowanych grup i przebieg dyskusji oraz dowolność w przyjmowaniu zaleceń panelu mają rządzący, tym trudniej o autoryzację tego typu działań i zaufanie społeczne. Jak zauważa badacz deliberacji, Van Crombrugge, „to odgórne podejście pozostaje w konflikcie z emancypacyjną rolą, [...] ponieważ ogranicza uczestnictwo obywateli do przysługi przyznanej przez rząd, a nie do prawa, którego można się przeciw niemu domagać”6.

5 — Tamże.

6 — R. Van Crombrugge, The Derailed Promise of a Participatory Minipublic: The Citizens’ Assembly Bill in Flanders, „Journal of Deliberative Democracy” 2020; 16(2): 63–72.

Niedawno wprowadziliśmy się z mamą do tego bloku, a już poznałem kilku kolegów z naszej klatki. Wczoraj kiedy nasi rodzice gadali do późna w kuchni u sąsiadów, w końcu mogliśmy zrobić rozgrywki w fifę.

Charakter władzy w państwie można określić poprzez nasilenie wpływu podmiotów politycznych. Nabycie siły przez jednych oznacza utratę siły drugich. W tym wypadku im większa jest rola polityków, tym trudniej o rzeczywisty wpływ obywateli na podejmowane decyzje. Jeśli chcielibyśmy losować naszych przedstawicieli, będą oni narażeni na liczne próby marginalizacji lub manipulacji ze strony urzędników, polityków, ekspertów czy lobbystów korporacji. Nabycie siły przez „bezsilnych” uczestników panelu wymaga więc zmarginalizowania zewnętrznego wpływu i ochrony możliwie bezstronnej, uczciwej debaty. Aby zatem losowanie miało sens, musi być zinstytucjonalizowane, a władza osób wylosowanych musi być równa władzy polityków, tzn. musi mieć możliwość niezależnego inicjowania paneli oraz mieć prawo do legislacji (nadania wiążącego charakteru wypracowanym ustawom). Takie też cele wyznaczyła druga fala praktyk deliberacyjnych, uznając debatę z zachowaniem wysokiej jakości za dobry sposób ustanawiania prawa. Panele obywatelskie służą w tym wypadku społeczności jako jeden z elementów w sieci narzędzi demokratycznych, obok demokracji bezpośredniej (referendów) lub partycypacyjnej (ruchów społecznych i masowego uczestnictwa), umożliwiając skuteczną organizację ośrodków decyzyjnych i dużą legitymizację społeczną. Zamiarem badaczy drugiej fali jest więc zaprojektowanie losowania w instytucjach państwowych ze szczególnym naciskiem na losową radę parlamentu7 i ograniczenie roli profesjonalnych polityków. Ma to służyć odzyskaniu bezpośredniej reprezentacji obywateli po to, by polityczne decyzje mogły zapadać wyłącznie w ich interesie.

7 — W 2022 roku partia Polska 2050 z 10-proc. poparciem, kierując się sugestiami aktywistów(-tek), zaproponowała utworzenie senatu obywatelskiego, tzn. losowej, obywatelskiej izby debaty wysokiej jakości, która miałaby na stałe sąsiadować z izbą senatu poselskiego. Taka izba istnieje już w Eupen i Malmedach – niemieckojęzycznym terytorium we wschodniej Belgii: https://oidp. net/en/practice.php?id=1237. [Dostęp: 01.10.2024]

DEMOKRACJA W MUZEUM

Tak jak parlamentarni przedstawiciele marginalizują udział obywateli w polityce do fasadowych wyborów odbywających się co kilka lat, tak logika muzeum marginalizuje cały szereg grup społecznych, unika tematu ich prawa do artystycznej reprezentacji i artykulacji, wielości ich intuicji, interesów oraz pozycji w polityce estetyki kulturowej.

Tym, co łączy problemy współczesnej demokracji i muzea sztuki, jest normatywna umowa podziału dóbr, w której jedna grupa (ekspertów) dysponuje instytucjonalnymi środkami produkcji. Ze względu na wiedzę i umiejętności grupa ta nie obejmuje funkcji doradczych, ale utrzymuje pełnię władzy nad instytucją. Kulturę wyznacza hermetyczna grupa profesjonalistów, artykułując swój status społeczny, potrzeby, aspiracje i cnoty. Ich specyficzne praktyki kulturowe nastawione na archiwa, odpowiednie zachowanie, środowiskowy język i skróty myślowe są istotą muzealnych wystaw. Normatywna umowa społeczna obecnego podziału wydaje się sprawiedliwa ze względu na wysokie zyski oraz jakość otrzymywaną dzięki ekspertom. Przemilczane są tu jednak nieproporcjonalne środki produkcji dofinansowanych placówek w porównaniu z domami kultury lub „amatorskimi” doświadczeniami kulturowymi: duży budżet, dorobek historii sztuki, zgromadzona wiedza, krytyczna praca środowiska. Innymi słowy, to pieniądze i praca są główną przyczyną różnicy w jakości marginalizowanych intuicji i praktyk kulturowych innych grup. Koło

samo się napędza – brak odpowiednich warunków do stworzenia reprezentacji grup spoza artystycznego środowiska staje się jednocześnie argumentem za ich niekompetencją i niemożliwością wpływu na muzeum. Dochodzi do znormalizowania braku obecności grup wykluczonych. Echem pobrzmiewa zdanie: „sztuka nie jest dla wszystkich”, szczególnie w kręgach środowisk artystycznych, co w rzeczywistości oznacza, że nie wszyscy mogą korzystać ze środków produkcji wspólnoty i być objęci wypracowanymi przez wspólnotę zyskami. Pierre Bourdieu w książce „Dystynkcja” pokazuje, że ukrywanie zasady dominacji jest podstawą jej skuteczności. W tym wypadku dominacja odczytywana jako sprawiedliwa ma wynikać z naturalnego przydziału wrodzonych predyspozycji do odbioru sztuki, a nie historycznych okoliczności i przywilejów. Nie chodzi tu o złą wolę kuratorów ani krytykę ich klasowych aspiracji, lecz o wady ustroju społecznego, który marginalizuje i skupia kulturę w rękach kilku osób. Ich intuicja, honor i reputacja to zdecydowanie zbyt mało dla demokratycznego rozumienia kultury. Z tego powodu projekt Muzeum Losowego proponuje kolejny krok na ścieżce przetartej przez ruchy takie jak „nowy instytucjonalizm”8 Jonasa Eckenberga, w którym publiczność stawiana jest w centrum uwagi. Pomimo otwartości na partycypację nieprofesjonalnych uczestników kultury wciąż centralną rolę w muzeum zajmują kuratorzy. Jeśli mamy poważnie traktować demokratyzację instytucji, to grupy o szczególnych możliwościach i ambicjach do podporządkowania instytucji swoim celom muszą mieć ograniczony wpływ na podejmowane decyzje. Proces ich uzgadniania będzie ujawniony i poddany debacie wysokiej jakości, skorygowany o doświadczenia wylosowanych osób.

8 — Jak pisze Jakub Walczyk, „Nowy Instytucjonalizm jawi się jako progresywny model zawierający propozycję przeprojektowania galerii i muzeów z hermetycznych i elitarnych w inkluzywne i otwarte na społeczności lokalne (również tych zupełnie niezainteresowanych sztuką współczesną), w których są osadzone. [...] Z kolei rezygnacja z wystawy jako podstawowego medium komunikacji z publicznością przesuwa punkt ciężkości na produkcję wiedzy, a sam budynek łączy w sobie funkcje akademii, laboratorium oraz świetlicy środowiskowej”. J. Walczyk, Nowy Instytucjonalizm – postulat czy praktyka? Krytyczna analiza kulturowa działalności wybranych instytucji kultury i sztuki w Polsce po 1989 roku.

Martyna włożyła telefon z powrotem do kieszeni i wróciła do zmywania naczyń. Nie mogła pozbyć się myśli, że Michał sobie tam nie poradzi.

Publiczne muzea sztuki są instytucjami politycznymi, ze wszystkimi tego słowa konsekwencjami. One również zmagają się z kryzysem reprezentacji, albo raczej niedoreprezentowaniem społecznych niepokojów. Nacjonalistyczny zwrot, narastająca niechęć do autorytetów, antynaukowość i dominacja logiki rynkowych produktów dotyczą zarówno muzeum, jak i skupionego wokół niego środowiska, bez względu na to, czy tego chce, czy nie. Klasa ekspercka i jej aspiracje zdają się tracić sojuszników niezbędnych do utrzymania nie tylko posiadanego przez nie kapitału kulturowego, ale także wartościowych, emancypacyjnych idei. Konieczne jest postawienie pytania, czy to, co dzieje się w polityce, stanowi zmierzch oświecenia, czy przeciwnie – dobry, ale niezwykle trudny wstęp do rzeczywistego konfliktu klas, który może zakończyć się bardziej sprawiedliwym układem sił. Instytucje publiczne muszą postanowić, czy zamierzają bronić własnego terytorium, czy chcą poszerzyć horyzont społeczny i wziąć udział w komunikacyjnym podziale dóbr. Włączenie się dominujących klas (chodzi o kapitał zarówno ekonomiczny, jak i kulturowy) do debaty wysokiej jakości może być przez nie odbierane jako utrata przywilejów, może też jednak być przyczynkiem do skuteczniejszej prezentacji własnych wartości. Szczególny kryzys widoczny jest w miastach takich jak Lublin czy Białystok, w których kadry galerii sztuki współczesnej narażone są na niechęć wielu mieszkańców wobec proponowanych przez nie wartości, dodatkowo podsycaną przez lokalnych polityków. Społeczny brak legitymizacji dla prezentowanych wartości sztuki jest kryzysem, który wymaga odpowiednich strategii działań. Doświadczenie paneli obywatelskich sugeruje, że w debacie wysokiej jakości nie dochodzi do domina-

cji argumentów antynaukowych, osadzonych na lęku, ale do wyartykułowania specyfiki warunków życia, z których wynikają odmienne poglądy, i odnalezienia rozwiązań prospołecznych. Wymaga to postawienia nowych pytań i nowego zrozumienia pojęcia podmiotowości publiczności. Sama poprawa jakości komunikacji instytucji jest ważna, ale znacznie ważniejsza wydaje się dziś odbudowa zaufania poprzez odsłonięcie mechanizmów decyzyjnych, ich przeformułowanie i dopuszczenie do nich nowych podmiotów.

Wyzwanie, które ma przed sobą klasa ekspercka, to nie imitowanie podobieństwa (jak proponują populiści), ale solidarne zorganizowanie sprawiedliwszego podziału ról, wykorzystujące do tego debatę włączającą wszystkie grupy. Mimo że część rozdziałów tej książki jest krytyką hierarchicznej roli środowiska eksperckiego w kulturze, to bez specjalistów kultury i sztuki Muzeum Losowe nie zaistnieje. Ekspertyza jest konieczna do utrzymania emancypacyjnego kierunku zmian. Wyzwanie stanowi uczynienie odbiorców samymi agentami tych zmian, współdecydującymi o tym, czym jest kultura wspólnoty. W praktyce oznacza to zmianę statusu publiczności – wprowadzenie jej w proces projektowania artystycznych reprezentacji oraz współkontroli nad instytucją.

MUZEUM AUTONOMICZNE

Zarzut, który stawiam w tej książce obecnym instytucjom kultury współczesnej, to brak strategii reagowania na narastające napięcia społeczne, albo – mówiąc dosadniej – przyczynianie się do tego kryzysu. W moim odczuciu wynika to ze ślepej plamki na niedemokratycznej strukturze. Nie chodzi już tylko o technokratyczne władze, ale skierowanie się muzeum na określoną publikę – muzeum jest sprofilowane klasowo w produkcji i pozyskiwaniu konsumentów. Instytucje kultury odwiedzają w przeważającej części klasa średnia i wyższa – nie tylko z tego powodu, że mają odpowiedni kapitał kulturowy do odbioru sztuki (np. zorientowanie w historii sztuki wynikające z odwiedzania muzeów z rodziną od najmłodszych lat), ale dlatego, że dzięki odpowiednio sprofilowanym produktom odbiorcy mogą się utożsamiać z „wyższymi” klasami i odróżnić od „niższych”. Na wystawach poprzez dzieła i między słowami prezentowane są praktyki i normy kulturowe klasy wyższej. Wyraźny staje się jej punkt widzenia na resztę społeczeństwa, który można przyjąć za swój. „Sztuka i konsumpcja kultury są predysponowane, świadomie i celowo lub nie, do spełniania społecznej funkcji legitymizowania różnic społecznych”9, pisze Bourdieu, wyraźnie sytuując konsumpcję artystyczną w ramach walki o miejsce w przestrzeni społecznej.

9 — P. Bourdieu, Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia, Warszawa 2022.

Wczoraj w tramwaju siedział obok mnie facet, który strasznie głośno gadał przez telefon. Z tego co zrozumiałam, był artystą i próbował wytłumaczyć swojej matce, dlaczego opłaca mu się robienie sztuki nawet za darmo. Szczerze? Miałam wrażenie, że sam nie wiedział, o co w tym wszystkim chodzi.

Klasyczną strategią muzeów w poszerzaniu grupy odbiorców jest edukacja. Nie jest ona jednak w tym kontekście jedynie zapoznaniem się z narzędziami do odbioru sztuki, ale kwestią wrażliwości estetycznej właściwej dla klasy wyższej, wskazaniem źródeł uznania oraz podtrzymaniem reputacji profesjonalistów. Wiele grup społecznych w procesie edukacji oraz przy dalszym odbiorze sztuki może znaleźć się w specyficznej sytuacji – doświadczyć własnego nieistnienia. Kolekcja muzeów nie dotyka ich doświadczeń, a nawet sugeruje potrzebę ich wykluczenia z estetycznego pola kultury. Edukacja w formie prowadzonej przez muzea jest jedynie ułatwieniem dla obecnych odbiorców, a nie sposobem na pozyskanie publiczności w zróżnicowanych grupach społecznych i ekonomicznych. Stuart Davies dowodzi, że nawet udostępnienie darmowego wejścia do muzeów nie zmienia klasowego przekroju odbiorców10. Mimo że muzea cieszą się popularnością, a dyrektorzy są oceniani w kryteriach frekwencji, to odwiedzanie instytucji sztuki pozostaje aktywnością wciąż tych samych grup społecznych.11 Negocjacje społeczne i odpowiedzialność za szeroką współpracę zastąpione zostają interesem klasowym i skutecznością w nabywaniu kapitału.

Stawką instytucji artystycznej jest utrzymanie autonomii sztuki współczesnej. To jedno z niezwykłych osiągnięć cywilizacyjnych – wydzielona przestrzeń w mieście, w której jego mieszkańcy mogą przeprowadzać eksperymenty na języku, estetyce i umowie społecznej. Niestety koncepcja ta w dzisiejszej eksperckiej instytucji jest podporządkowana autonomii wyższych klas i estetyce różnicy klasowej. W tym przypadku służy do udowodnienia własnego kapitału kulturowego poprzez odróżnienie się od tych

10 —S. Davies, Still Popular: Museums and their Visitors 1994–2004, „Cultural Trends” 2005; 14(1): 67–105.

11 — M. Grenfell, Ch. Hardy, Art Rules. Pierre Bourdieu and Visual Arts, New York 2007.

25 grup, które nie biorą udziału w tym procesie. Intuicje, gust i praktyki grup wykluczonych są więc wyobcowane i zbanalizowane.

Autonomia sztuki stanowi jednak miecz obosieczny – uznanie dla arcydzieł, które automatycznie „klasyfikują klasyfikatora”12, to uczestnictwo będące jednocześnie zagrożeniem wykluczenia. Innymi słowy, nie różni się w zasadzie od uczestnictwa warunkowanego przez symbole religijne czy nacjonalistyczne. W obu przypadkach grozi nam wykluczenie, wynikające z niepodporządkowania, co jest przeciwne demokratyzacji i solidarności społecznej. Autonomia sztuki, która miała unikać wszelkich powinowactw, pozostać „czysta”, potyka się o własne paraliżujące przywiązanie do autorytetu historii sztuki. Nie daje nam więc autonomii i wolności, ale silne podporządkowanie. Idea autonomii poddaje się także otaczającej neoliberalnej logice rynkowej – jest w zasadzie atomizacją pracowników sektora kultury. Problemy ekonomiczne, zamiast zostać rozwiązane systemowo, są spychane na prywatne barki pracownic i artystów. Wywalczone uniezależnienie się środowiska od reszty społeczeństwa doprowadziło do marginalizacji interesów i osamotnienia twórczyń i artystów w szerszej debacie publicznej. Autonomia sztuki jako oddzielna strefa dialogu społecznego, w której dokonują się eksperymenty na umowie społecznej, utrwalonych reżimach, popkulturze, powinna być dostępna dla każdej grupy społecznej. Emancypacyjny eksperyment, produkujący niezwykłe informacje, powinien budować dialog między wszystkimi grupami społecznymi, pogłębiając i uwrażliwiając ich relacje. Sztuka współczesna jest badaniem możliwości społecznych, tym bardziej nie powinna być ona zamknięta w klasowych ramach.

Muzeum Losowe

Michał Laskowski

ISBN 978-83-66082-24-3 (Bęc Zmiana)

ISBN 978-83-67598-24-8 (MSN)

Warszawa 2024

© Michał Laskowski

© Fundacja Bęc Zmiana

© Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

Wszystkie prace malarskie wykorzystane w publikacji są autorstwa Michała Laskowskiego i powstały jako integralna część tekstu MuzeumLosowe

redakcja: Kacha Szaniawska

korekta: eKorekta.pl projekt graficzny i skład: Karolina Król (na bazie projektu Violetty Pileckiej)

wydawcy:

Fundacja Bęc Zmiana, Mokotowska 65/7, 00-533 Warszawa, beczmiana.pl Zamówienia: www.beczmiana.pl/sklep i dystrybucja@beczmiana.pl

Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Pańska 3, 00-124 Warszawa, artmuseum.pl

Fundacja Stocznia

druk: Drukarnia Akapit Sp. z o. o. ul. Zorza 6, 20-381 Lublin

Muzeum zarządzane przez losowo wybraną grupę to pomysł odważny i nieco prowokacyjny. Warty uznania również dlatego, że pochodzi od człowieka zakorzenionego w środowisku artystycznym, a nie praktyka partycypacji. Michał Laskowski wnosi świeży, niespodziewany, ale cenny głos do debaty o potrzebie demokratyzacji instytucji publicznych.

Kuba Wygnański, Fundacja Stocznia

Michał Laskowski – artysta i badacz kultury. W 2023 roku uzyskał tytuł magistra na Wydziale Badań Artystycznych Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. W 2018 roku ukończył malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. W sztuce interesuje się projektowaniem nowych instytucji oraz kulturą nastawioną na uczestnictwo i społeczny wpływ. Mieszka i pracuje w Warszawie.

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.