KUJAWSKO-POMORSK I
rozmowa NUmerU:
m a g a z y n
l u d z i
b i z n e s u
gdzie kończy się
MarkeTinG, a zaczyna pr jUSTyNa NieBieSzczańSKa joaNNa czerSKa-THomaS
grudzień 2015
str. 4-6
www.facebook.com/bizneskujawskopomorski
r e d a k c j i
wyDawca: eXpress media sp. z o.o. bydgoszcz, ul. warszawska 13 tel. 52 32 60 733 prezes Zarządu: dr tomasz wojciekiewicz
W NoWyM RokU zAPRezeNtUJeMy się W zMieNioNeJ, BARdzieJ ekskLUzyWNeJ odsłoNie.
redaktor naczelny: artur szczepański Dyrektor sprzedaży: adrian basa Menedżer produktu: emilia iwanciw, tel. 52 32 60 863 e.iwanciw@expressmedia.pl
o d
redaktorka prowadząca: dominika kucharska, tel. 52 32 60 703 d.kucharska@expressmedia.pl teksty: dominika kucharska d.kucharska@expressmedia.pl
czAs zMiAN
jan oleksy j.oleksy@expressmedia.pl justyna król j.krol@expressmedia.pl lucyna tataruch l.tataruch@expressmedia.pl tomasz skory t.skory@expressmedia.pl krzysztof lietz leszek dziawgo marzena cholerzyńska
Z
acznę nietypowo... Ten numer jest wyjątkowy i to nie tylko dlatego, że jest ostatnim w tym roku. To także ostatni numer „Biznesu Kujawsko-Pomorskiego” w formie, do której zdążyliśmy Państwa i siebie przyzwyczaić od września 2013 roku, gdy zadebiutowaliśmy z tym tytułem. Biznes nie lubi stagnacji, więc magazyn noszący taką nazwę także tej stagnacji unika. idziemy do przodu, rozwijamy się i unowocześniamy. w nowym roku zaprezentujemy się w zmienionej, bardziej ekskluzywnej odsłonie. Poczujecie to Państwo czytając nasze artykuły na grubszym, kredowym papierze, a to dopiero pierwsza ze zmian, które zwiastować będzie dopisek „extra” przy tytule. chcemy, aby nasz miesięcznik w pełni zasługiwał na to określenie, dlatego też postanowiliśmy, że chcemy docierać do Państwa bezpośrednio. rezygnujemy z dystrybucji „Biznesu” w dziennikach „express Bydgoski” oraz toruńskich „Nowościach”. zamiast tego papierowa wersja miesięcznika trafi do dwóch tysięcy przedsiębiorców z naszego regionu, a kolejne bezpłatne egzemplarze będą dostępne w Państwa ulubionych restauracjach i kawiarniach, firmach i instytucjach oraz na wydarzeniach biznesowych, w których bierzecie Państwo udział. Każdy będzie mógł wziąć swój egzemplarz do domu. Prawdziwą rewolucję planujemy jednak w internecie. Tam elektroniczna, dodatkowo poszerzona - m.in. o galerie zdjęć i filmy - wersja naszego miesięcznika będzie w pełni dostępna dla każdego. wystarczy odwiedzić na nasz portal, który również zmieni swoje oblicze w nowym roku. od stycznia działać będzie też nasz newsletter, do którego zaproszenie spora część z Państwa już otrzymała. zachęcamy kolejne osoby do zapisania się do newslettera oraz do śledzenia naszego profilu na Facebooku, gdzie najszybciej poinformujemy o nowościach. w tym wyjątkowym, ostatnim takim numerze „Biznesu” piszemy dużo o misiach, jak to sympatycznie przekształcił skrót mŚP, nasz felietonista - profesor Leszek dziawgo. Na okładkę trafił natomiast niezwykły biznesowy duet - justyna Niebieszczańska i joanna czerska Thomas - organizatorki „charmsów Biznesu”. Życzę Państwu spokojnych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, hucznego sylwestra i samych sukcesów w nowym roku.
Zdjęcie na okładce: jacek kutyba projekt: dagmara potocka-sakwińska d.potocka@expressmedia.pl Skład: dagmara potocka-sakwińska radosław maciejewski katarzyna opasińska Sprzedaż: bogusława mańkowska, tel. 607 351 922 b.mankowska@expressmedia.pl
cp Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? skontaktuj się z naszym handlowcem: piotr król, tel. 603 076 449 p.krol@expressmedia.pl
zNajdziesz Nas Na: www.biznes.expressmedia.pl www.fb.com/bizneskujawskopomorski
do zobaczenia 25 stycznia 2016!
Dominika Kucharska REDAKTOR PROWADZĄCA BIZNES KUJAWSKO-POMORSKI
biznes.expressmedia.pl
„biznes kujawsko-pomorski” ukazuje się w każdy drugi poniedziałek miesiąca, jako dodatek do „expressu bydgoskiego” i „Nowości - dziennika toruńskiego”.
KUJAWSKO-POMORSKI
2
grudzień 2015
DO BIURA
GOTOWY na wszystko
REKLAMA 1575215BDBHA
Granat to nowa czerń. dopasowany garnitur w tym kolorze i śnieżnobiała koszula to klasyka biznesowego szyku. PAKO LORENTE garnitur 599 zł krawat 69 zł koszula 149 zł pasek 99 zł poszetka 29 zł buty 349 zł OCHNIK teczka 1199 zł TIME TREND zegarek Seiko 580 zł LYNX OPTIQUE okulary Prada 950 zł
ZAPRASZAMY NA ZAKUPY DO FOCUS MALL BYDGOSZCZ!
ŚWIĄTECZNE SPOTK ANIE
BYTOM kurtka 699,99 zł koszula 249,90 zł spodnie 149,90 zł sweter 199,90 zł pasek 59,90 zł OFFICE SHOES buty Tommy Hilfiger 639 zł SUMATRA walizka 465 zł SWISS zegarek Tommy Hilfiger 820 zł
NA MROZY
zimowe stylizacje nie muszą być nudne. Puchowa kurtka z kapturem ochroni cię przed mrozem, a sweter w serek pozwoli zachować elegancki charakter stroju.
elegancja przełamana casualową marynarką to propozycja, która idealnie sprawdzi się podczas świątecznych spotkań. oryginalna mucha dodaje stylizacji charakteru. GIACOMO CONTI płaszcz 699 zł /promocja z 999 zł koszula 199 zł marynarka 499 zł /promocja z 799 zł mucha 99 zł spodnie 199 zł pasek 119 zł OFFICE SHOES buty Skechers 335 zł OCHNIK torba 999,90 zł SWISS zegarek Hugo Boss 1490 zł
Adres: ul. Jagiellońska 39-47, Bydgoszcz www.focusmall-bydgoszcz.pl
rozmowa biznesu
- Nie ma i nie będzie drugich „Charmsów”, a każda inna inicjatywa dla kobiet, nawet inspirowana naszą konferencją, nas cieszy - przekonują joanna czerskathomas i justyna niebieszczańska (na zdjęciu od lewej)
rozmawia: justyna król zdjęcie: jacek kutyba
gdzie kończy się
marketing,
a zaczyna pr PR-owiec z założenia jest ślimakiem, a budowanie wizerunku musi trwać. Szybkie efekty w krótkim czasie dają natomiast działania typowo marketingowe - o swojej codziennej pracy oraz organizacji „Charmsów Biznesu”- prestiżowej konferencji dla przedsiębiorczych kobiet z regionu - opowiadają Justyna Niebieszczańska i Joanna Czerska-Thomas. KUJAWSKO-POMORSKI
4
grudzień 2015
rozmowa biznesu
>>> biznes.expressmedia.pl
Charmsy nie są po to, by motywować kobiety, one są dla kobiet już zmotywowanych. Justyna niebieszczańska
W przyszłym roku już piąta edycja „Charmsów” - konferencji biznesowej dla stu kobiet z regionu. Panie ją stworzyły - jak do tego doszło? J.C.T.: Poznałyśmy się na studiach podyplomowych, ale po ich skończeniu nasze drogi się rozeszły. Kiedy po jakimś czasie się spotkałyśmy, okazało się, że każda ma już swoją firmę. Jedna prowadzi agencję reklamową, druga PR-ową. I obie, aby być na bieżąco, cały czas jeździmy na szkolenia. Rozmawiając przy kawie o niekończącej się potrzebie takich kursów biznesowych, wpadłyśmy na pomysł, by zacząć ściągać tych specjalistów do Bydgoszczy. J.N.: I tak zrodził się projekt „Charmsów Biznesu”. Była to najdroższa kawa w moim życiu (śmiech). Założyłyśmy sobie, że chcemy zmienić kawałek świata na lepsze. I że nas na to stać. Organizacyjnie czy finansowo? Również finansowo. To wydarzenie kosztuje nas bardzo dużo czasu, energii, ale też pieniędzy - w dużej mierze własnych. Nie szukamy sponsorów na siłę - i oni muszą wpisywać się w naszą misję. „Charmsy Biznesu” są kompatybilne z naszymi biznesami, taka formuła bardzo nam odpowiada, daje poczucie misji. Poczucie misji w biznesie? Przecież to świat ukierunkowany na zarabianie, zyski… J.C.T.: Zgadza się, ale nie wszystkie działania w biznesie muszą przynosić pieniądze. Także inne przedsięwzięcia firmy powinny być dopasowane do tego, czym się ona zajmuje. U wielkich jest to normą, np. firma produkująca farby wysyłała pracowników, by malowali podziemne przejścia - jest to spójne z misją tej firmy. My połączyłyśmy nasze siły w fajnej inicjatywie dla świata biznesu. J.N.: Jest to też typowy, w pełni świadomy długofalowy zabieg PR-owy, dla naszych marek, naszych firm. Wiemy, że wnosimy pozytywną wartość do lokalnej społeczności i to niewątpliwie jest najważniejsze, ale też ma pozytywny oddźwięk w naszych codziennych działaniach, wizerunkach. Przygotowując to wydarzenie, wykazujemy się profesjonalizmem, pokazujemy, że jesteśmy stabilnymi biznesmenkami. Będąc organizatorkami „Charmsów Biznesu” jesteśmy postrzegane jako kobiety sukcesu i to już korzyść czysto biznesowa. Myślały Panie o tym, aby rozszerzyć tę inicjatywę na inne miasta? J.C.T.: Stolica upomniała się już o naszą konferencję, ale my chcemy ją organizować tylko dla kobiet
przedsiębiorczych z naszego regionu. Tak sobie założyłyśmy i tego się trzymamy. Ma być lokalnie. A co, jeśli aktywne kobiety w innych miastach zaczną naśladować te działania, organizując podobne konferencje? Przecież to autorski projekt… J.C.T.: Tak już się dzieje, ale nie ma i nie będzie drugich „Charmsów”, a każda inna inicjatywa dla kobiet, nawet inspirowana naszą konferencją, nas cieszy. J.N.: Jeśli siejemy coś fajnego, to super! Niech się dzieje! Z tym że „Charmsy” nie są po to, by motywować kobiety, one są dla kobiet już zmotywowanych. Rozumiem, że poza „Charmsami” także nie są Panie dla siebie konkurencją… J.C.T.: Wszyscy o to pytają, ale nie. Wręcz przeciwnie, wspieramy się. I uzupełniamy, bo jesteśmy całkowicie różne. Justyna twardo stąpa po ziemi, jest więc od planowania długoterminowego, racjonalizowania. Ja jestem tą spontaniczną i bardziej szaloną w naszym duecie - to też pożądane cechy. Dzięki nim szukając prelegentów na „Charmsy” nie zawahałam się napisać do profesora Bralczyka - oddzwonił tego samego dnia J.N.: Prawda jest taka, że w biznesie powinno się pracować z ludźmi, z którymi nie jest tak łatwo. Którzy są od nas inni, często lepsi w czymś, mają swoje zdanie, a nawet na różne rzeczy się nie zgadzają. Bywa, że właśnie dlatego zabezpieczają obszary, o których my byśmy nie pomyślały. Ludzie lubią mylić PR z marketingiem, prawda? J.N.: Usług marketingowych potrzebuje każda firma, bez wyjątku. PR uprawiają wszyscy, lepiej lub gorzej, mniej lub bardziej świadomie. Jednak o współpracy z agencją public relations myślą dopiero po latach, gdy już jest budżet na to, aby zadbać o wizerunek firmy, pomyśleć o jej postrzeganiu na przestrzeni czasu, zabezpieczyć sobie dobrą reputację… Dlatego moi klienci to już zwykle ludzie sukcesu. Ale obie Panie pracują nad wizerunkiem firm… J.N.: Tak, tylko, że PR-owiec z założenia jest ślimakiem, budowanie wizerunku musi trwać. Mimo że PR nie zajmuje się - jak to się błędnie określa - kreowaniem wizerunku, a jedynie jego odkodowaniem, potrzeba tutaj czasu, minimum pół roku. KUJAWSKO-POMORSKI
5
grudzień 2015
J.C.T.: Szybkie efekty w krótkim czasie dają natomiast działania typowo marketingowe. I tutaj wkraczam ja (śmiech). Jestem marketing integratorem - opracowuję plany i je realizuję - wprowadzam marketingowy ład z miejscem na odrobinę szaleństwa. Zaplanowanym miejscem. Trudno się porozumieć tak różnym osobom? J.C.T.: Czasem to niesamowicie trudne, ale trzymamy się zasady liberum veto. J.N.: Bywa, że udaje się wypracować kompromis w sytuacji spornej, ale jest też furtka pod tytułem „nie zgadzam się i już” - tak sobie ustaliłyśmy i druga strona musi to uszanować. Wbrew pozorom to daje też ogromny komfort. Pierwsze kroki w biznesie zwykle nie są łatwe… J. N.: I dobrze. Zawsze mnie przeraża, kiedy młodym przedsiębiorcom wmawia się, że wystarczy dobry biznesplan i ciężka praca, aby dotrzeć do celu. Od momentu pojawienia się wizji biznesu do odniesienia sukcesu zwykle naliczyć można kilka porażek. Mądry człowiek uczy się na błędach i wyciąga wnioski. Pierwszy rok mojej działalności właściwie nie przynosił mi zysków finansowych, ale przetrwałam ten czas. „Charmsy” też dają nam takie lekcje pokory za każdym razem. J.C.T.: Oj, tak, pamiętam, jak kilka dni przed pierwszą konferencją okazało się, że Henryka Bochniarz - nasz główny gość - nie przyjedzie. Dla nas to była tragedia. Bałyśmy się, że uczestniczki zrezygnują, ale dzięki spokojowi Justyny nie odwołałyśmy wydarzenia. Wyszło świetnie! J.N.: Ogólnie „Charmsy” mają dawać siłę, czerpiąc z naszej wiedzy, determinacji, zasobów. I choć od kuchni jest to ciężka praca - bo wiadomo, że nic nie dzieje się samo - efekty mają zachwycać. I tak się dzieje! Wszelkie potyczki i kryzysy są najlepszą okazją do nauki. J.C.T.: Fakt, obie zakładałyśmy firmy w latach kryzysu i przetrwałyśmy na rynku. Nie pochodzą Panie z Bydgoszczy - dlaczego akurat tutaj działacie? J.C.T.: Pochodzę z północy Polski. W Bydgoszczy wylądowałam przypadkiem - jadąc na egzaminy na studia, pomyliłam pociągi (śmiech). Obecnie mieszkam w Osielsku, Justyna mieszka w Inowrocławiu, ale planuję ją ściągnąć bliżej. J.N.: Jestem córką weterynarza, która skończyła filologię klasyczną, a potem angielską. PR przy-
>>>
rozmowa biznesu
W biznesie ważne są też wybory. Są trzy pożądane cechy: dobrze, szybko i tanio. Wszystkich nie spełnimy nigdy. Może być dobrze i szybko, ale nie będzie tanio. Może być szybko i tanio, ale nie będzie dobrze. Joanna czerska-thomas
>>> szedł później, ale komunikacja między zwierzętami bardzo mnie inspiruje jako PR-owca. Podkreślacie Panie, że biznes nie ma płci - jakie więc są kobiety w biznesie? J.C.T.: Ja nie do końca tak to widzę, kobiety często pracują z większym zapałem, bardzo intensywnie, nie patrząc na koszty. Sama się na tym łapię, ale wiem, jak ważny jest czas dla siebie - na regenerację, rozluźnienie. Ponadto kobiety potrzebują wsparcia. Nie mają biznesu we krwi. Stąd wiele inicjatyw, które współtworzę i w których uczestniczę, by wesprzeć osoby, które tego potrzebują. J.N.: Moim zdaniem na pewnym etapie dla biznesu płeć już nie ma znaczenia, może na początku panie bardziej się boją. Różnić się różnimy. Choćby w tym, że kobiety prowadzą dłuższe dyskusje. Mężczyźni też lubią rozmawiać o interesach, ale są bardziej konkretni i klarowni. U pań zawsze dochodzi ten element emocji, przez który często mieszają sprawy stricte biznesowe z tymi prywatnymi. Dla mężczyzn sfera emocjonalna nie ma przełożenia na relacje w biznesie. Jeśli prowadzę ostrą dyskusję biznesową z mężczyzną, wiem, że nie zaważy to na naszym pozazawodowym kontakcie. Bardzo lubię kobiety, przyjaźnię się z kobietami, współpracuję z nimi, ale jednak robiąc biznesy z mężczyznami, czuję się bezpieczniej. Wiem, że będzie mniej niedomówień, będzie bardziej bezpośrednio, przez co bardziej biznesowo. Uważam, że mężczyźni są mniej konfliktowi, a przez to często bardziej profesjonalni i pewnych rzeczy jeszcze musimy się od nich uczyć. Drażni mnie jednak, kiedy kobiety wpasowują się w męskie środowisko biznesowe, podporządkowując się całkowicie, zapominając, że są kobietami. Na przykład kiedy stają się agresywne, pracując z mężczyznami, choć na co dzień są ciepłymi osobami.
J.C.T.: Może to wynikać z braku wiary w swoje możliwości. Czytałam bloga Agnieszki, która zajmuje się rekrutacją. W jednym z wpisów wspominała swoje początki. Miała za zadanie zatrudnić specjalistę, bez wytycznych co do płci. Kiedy zapytała mężczyznę, czy jest najlepszym kandydatem na to stanowisko, bez wahania odparł, że tak, natomiast żadna z kilku zaproszonych na rozmowę kobiet tego nie zrobiła. Zatrudniła więc faceta, ale szybko okazało się, że jego mniemanie o sobie było zawyżone, współpraca była kiepska i urwała się, a ona odszukała jedną z tych niepewnych swojej wartości kobiet i okazało się, że kapitalnie sprawdziła się na tym stanowisku. Czy Panie mają jakieś deficyty? J.C.T.: Cały czas nad nimi pracujemy. Nie musimy udowadniać światu, że jesteśmy potrzebne, pracując od rana do wieczora. Imponować tym, że wiemy, czym chcemy się zająć. Robimy swoje, najlepiej jak potrafimy, nie zapominając przy tym o sobie. J.N.: Trzeba wierzyć we własne siły. W Polsce, jak ktoś rzuca pomysł biznesowy, to wszyscy od razu wiedzą, że nie wyjdzie, wyliczają, dlaczego nie warto się tym zajmować. Natomiast na Zachodzie na starcie wszyscy skupiają się na tym, dlaczego to powinno wyjść, jakie daje możliwości i co zrobić, aby się udało. O zagrożeniach myśli się później, zabezpieczając powodzenie projektu. Soczewkowanie się na brakach i słabościach to straszna rzecz. Człowiek, by się rozwijać, także w biznesie, powinien myśleć o tym, jak sobie podnosić poprzeczkę, ale w tym, w czym już jest dobry. J.C.T.: W biznesie ważne są też wybory. Są trzy pożądane cechy: dobrze, szybko i tanio. Wszystkich nie spełnimy nigdy. Może być dobrze i szybko, ale nie będzie tanio. Może być szybko i tanio, ale nie będzie dobrze.cp KUJAWSKO-POMORSKI
6
grudzień 2015
justyna niebieszczańska *
- specjalistka Public Relations z certyfikatem London School of PR. Ukończyła też filologię klasyczną i angielską. Właścicielka Agencji PR BRIDGEHEAD. Managerka kanadyjskiej korporacji SciCan na Polskę. Współautorka przewodnika pt. „Jak zbudować swój wizerunek w 30 dni". Współorganizatorka „Charmsów Biznesu”. Mama, żona i miłośniczka labradorów - zwłaszcza swojego.
joanna czerska-thomas *
- ekspertka w dziedzinie zintegrowanego marketingu. Właścicielka bydgoskiej Agencji Reklamowej M4Bizz. Wierzy, że reklama jest dobra na wszystko. Korektorka tekstów. Specjalistka PR oraz absolwentka Nowoczesnego Marketingu. Pasjami zaczytuje się w literaturze polskiej i zagranicznej. Współorganizatorka „Charmsów Biznesu”. Mama, żona, właścicielka psa i kota.
spotkania biznesowe
w ckk jordanki Według branżowego miesięcznika MICE Poland, CKK Jordanki to jedno z najnowocześniejszych obiektów konferencyjnych, nie tylko w regionie, ale również w Polsce.
Z
w skrócie
aprojektowany przez Fernando Menisa budynek wielofunkcyjnej sali koncertowej na Jordankach stanowi nie tylko przestrzeń do prezentacji różnorodnych wydarzeń artystycznych, ale również nowoczesne centrum konferencyjne. Wielofunkcyjność i modularność Centrum Kulturalno-Kongresowego Jordanki umożliwią organizację różnorodnych spotkań biznesowych i firmowych wydarzeń, gal, dużych konferencji i targów mogących przyjąć do 1200 uczestników. Centrum mieści salę koncertową (1 012 m kw.) oraz salę kameralną (315 m kw.) które mogą być wykorzystywane na cele kongresowe i targowe, ale również zespół trzech modularnych sal konferencyjnych. Modularny zespół sal konferencyjnych umożliwia organizację zarówno kameralnych spotkań biznesowych, jak i dużych konferencji, szkoleń i prezentacji dla 150 osób. Zespół sal konferencyjnych znajduje się w module M2 na poziomie +4,
• • • •
Może pomieścić 1200 delegatów Sala koncertowa 882 miejsca Powierzchnia całkowita 22.000 m kw. Sala kameralna 272 miejscA
obejmuje trzy modularne sale, które mogą zostać ze sobą połączone w jedną dużą przestrzeń konferencyjną. Ich łączna powierzchnia to 210 m kw. Zespół sal konferencyjnych jest klimatyzowany i jest w nim naturalne oświetlenie. Do każdej sali prowadzi osobne wejście. Sale są wyposażone w projektory multimedialne. W ofercie znajdują się również mikrofony bezprzewodowe i nagłośnienie. Jeszcze podczas prac budowlanych, Centrum Kulturalno-Kongresowe Jordanki debiutowały na międzynarodowych targach branży spotkań IMEX, które miały miejsce w maju tego roku, we Frankfurcie nad Menem. Jest to największe tego typu wydarzenie w roku, skupiające organizatorów konferencji spotkań z całego świata. Dzięki obecności na tych targach, ofertą konferencyjną CKK Jordanki zaczęli się interesować organizatorzy międzynarodowych konferencji. Już CKK Jordanki przyjmuje rezerwacje na konferencje i szkolenia, na międzynarodowe sympozja naukowe, które odbędą się w przyszłym i w 2017 roku.
• • •
3 modularne sale konferencyjne press room Parking na 180 aut
www.jordanki.torun.pl
byd gosk a agenc ja roz woju regionalnego tekst: dominika kucharska, zdjęcia: robert sawicki
bydgoszcz znów wśród najlepszych
Realizacja projektu miasta otwartego na outsourcing przynosi kolejne rezultaty. Pod koniec listopada to właśnie w Bydgoszczy przedstawiciele firm z regionu spotkali się z przedstawicielami Zarządu Związku Liderów Usług Biznesowych ABSL - największej organizacji zrzeszającej branżę BPO/SSC w kraju.
W
izyta ABSL nie tylko potwierdziła, że Bydgoszcz jest liderem Kujaw i Pomorza w zakresie świadczenia usług outsourcingowych, ale również była okazją do promowania miasta wśród największych korporacji tego sektora w Polsce. Obecnie w centrach usług wspólnych, działających w stolicy naszego województwa, pracuje ponad 8 tysięcy osób. Od momentu rozpoczęcia projektu „Bydgoszcz otwarta na outsourcing” ta liczba wzrastała w zawrotnym tempie. Podczas listopadowego spotkania, zorganizowanego
przez Bydgoską Agencję Rozwoju Regionalnego, ABSL oraz Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych rozmawiano, m.in., o szansach związanych z dynamicznym rozwojem rynku nowoczesnych usług dla biznesu i potencjale inwestycyjnym miasta. Doskonałe kadry - Bydgoszczy w stosunkowo krótkim czasie udało się zbudować doskonałą pozycję miasta, jako atrakcyjnej lokalizacji dla sektora usług nowoczesnych - zauważyła obecna na spotkaniu KUJAWSKO-POMORSKI
8
grudzień 2015
Iwona Chojnowska-Haponik, dyrektor Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. - Pamiętajmy, że ta branża nie istniałaby bez ludzi. Inwestorzy z sektora BPO/SSC muszą umiejętnie pozyskiwać specjalistów i dawać im możliwości nieustannego rozwoju, dlatego też firmy funkcjonujące już w Bydgoszczy przeznaczają ogromne fundusze na szkolenia dla swoich pracowników - podkreślała. To właśnie dostępność wykwalifikowanej kadry oraz techniczno-ekonomiczny profil edukacji umożliwiły Bydgoszczy specjalizację w dostar-
sek tor bpo/ssc
>>> biznes.expressmedia.pl
uczestnicy listopadowego spotkania rozmawiali, m.in., o szansach związanych z dynamicznym rozwojem rynku nowoczesnych usług dla biznesu i potencjale inwestycyjnym bydgoszczy
na przyszłość jest ściślejsza współpraca między uczelniami z Kujawsko-Pomorskiego a pracodawcami, by ta duża rzesza absolwentów, trafiająca co roku na rynek pracy, mogła znaleźć zatrudnienie, a pracodawcy - sprofilowaną kadrę - dodaje. Mocna pozycja O ocenę Bydgoszczy, jako miejsca dla inwestycji z branży BPO/SSC, poprosiliśmy także Pawła Panczyja. Dyrektor zarządzający ABSL zapewnił, że gród nad Brdą ma mocną pozycję w Polsce. - To miasto z dobrą lokalizacją geograficzną i historyczną. Dziś firmy wybierają na inwestycje takie miejsca, w których znajdą odpowiednią kadrę. I tu ujawnia się ogromny plus, ponieważ Bydgoszcz wraz z Toruniem tworzą silny ośrodek akademicki - mówi Paweł Panczyj. - Trzeba sobie zadać jednak kilka pytań. Po pierwsze, czy ludzie, którzy studiują w Bydgoszczy, po zakończeniu edukacji będą chcieli tu zostać, bądź będą chcieli tu wrócić, jeśli pojawią się inwestorzy? Jak upewnić się, że tak będzie? Ogromne znacznie ma również dostępność powierzchni biurowych. Żadna firma nie będzie czekała, aż deweloper za dwa lata wybuduje dla niej obiekt. Inwestor może poczekać najwyżej sześć miesięcy. Z drugiej strony deweloperzy nie chcą podejmować ryzyka i ruszać z budową, nie mając podpisanych umów z konkretnym zleceniodawcą. Do podjęcia ryzyka przekonuje ich jedno - to, że inni tak zrobili i im się to opłaciło. Bez wątpienia trzeba popracować nad rozwojem lotniska w Bydgoszczy. Bardziej
rozwinięty port lotniczy w połączeniu z obecną, coraz lepszą infrastrukturą drogową, na pewno przyciągnęłyby nowych inwestorów i pomogłyby tym działającym na lokalnym rynku, których trzeba promować, bo pamiętajmy, że 70 procent nowych miejsc pracy pochodzi od inwestorów, którzy już są w Polsce - zaznacza dyrektor zarządzający ABSL. Miasto przyjazne inwestorom Dopełnieniem podstawowego tria - profesjonalnej kadry, odpowiedniej infrastruktury i dogodnego położenia geograficznego - jest wysoka jakość obsługi inwestorów. W tej dziedzinie Bydgoszcz może pochwalić się kolejnym wyróżnieniem. Mowa o zwycięstwie w 6. edycji konkursu organizowanego przez prestiżowy magazyn „Eurobuild”, w kategorii „Miasto przyjazne Inwestorom”. Warto podkreślić, że Bydgoszcz konkurowała z takimi miastami jak Kraków, Gdańsk, Poznań, Warszawa czy Wrocław. - Ta nagroda potwierdza, że nasze miasto stawia duży nacisk na profesjonalną obsługę inwestorów. Powołana dwa lata temu Bydgoska Agencja Rozwoju Regionalnego pomaga im na każdym etapie realizowanych przedsięwzięć. Przyjęty przez nas model współpracy bardzo dobrze się sprawdza. Przykładem jest nagroda Eurobuild Awards, jak również zdobycie przez Bydgoszcz pierwszego miejsca w niezależnym raporcie „Doing business in Poland 2015”, opracowanym przez Bank Światowy, za sprawną obsługę przedsiębiorców - mówi prezydent Rafał Bruski.cp
Spółka miejska powołana do promocji gospodarczej Bydgoszczy, wspierania przedsiębiorczości oraz obsługi inwestorów i przedsiębiorców. KONTAKT: ul. Mennica 6, 85-112 Bydgoszcz, tel. 52 585 88 23, fax 52 585 88 78, e-mail: barr@barr.pl www.barr.pl
KUJAWSKO-POMORSKI
9
grudzień 2015
700215BDBHN 838415TRTHA
czaniu zaawansowanych usług IT i finansowych. Wśród działających na bydgoskim rynku inwestorów znajdują się zarówno korporacje o globalnym zasięgu, takie jak Atos IT Services, SDL Poland, Livingston czy Alcatel-Lucent oraz firmy z kapitałem polskim, czego przykład stanowi Centrum Operacyjne Banku Pocztowego. Znaczącym inwestorem dla Bydgoszczy jest również firma Sunrise System. To jedna z wiodących agencji interaktywnych w Europie Środkowo-Wschodniej, świadcząca usługi z zakresu marketingu internetowego. - Bydgoskie centrum kompetencyjne spółki, które powstało w 2011 roku, to jeden z kluczowych oddziałów firmy. Podczas przygotowywania się pod tę inwestycję ściśle współpracowaliśmy z Zespołem Obsługi Inwestora przy Urzędzie Miasta Bydgoszczy. Dziś rolę ZOI pełni Bydgoska Agencja Rozwoju Regionalnego, na której wsparcie możemy liczyć nadal przy realizacji wielu bieżących projektów - podkreśla Małgorzata Kucharska, prokurent Sunrise System oraz dyrektor ds. zasobów ludzkich. - Rozwój oddziału pod kątem kadrowym wymaga tu konkurowania na dość zagęszczonym rynku, ze względu na znaczną liczbę podmiotów z sektora IT. Aktualnie zatrudniamy kilkudziesięciu wysokiej klasy specjalistów, wielu certyfikowanych przez Google, i dysponujemy ofertą pracy dla kolejnych pracowników, również bez doświadczenia. W ramach wdrożenia zapewniamy kompleksowe szkolenia na stanowisko czy nawet wyuczenie zawodu, jakim jest specjalista w zakresie marketingu internetowego. Z pewnością wyzwaniem i celem
rozmowa biznesu
dostosuj się
albo
zgiń Motywacji się nie szuka, motywację się robi - istnieją setki konkretnych, skutecznych technik, które do tego służą - mówi Mateusz Grzesiak w rozmowie z Janem Oleksym.
Kim Pan jest, Panie Grzesiak? Prawnikiem, psychologiem, trenerem osobistym, specjalistą od wizerunku... Mogę jeszcze dalej wyliczać?! Pewnie! Tylko tym razem ja. Jestem też ojcem, mężem, podróżnikiem, miłośnikiem wina, prezesem międzynarodowo działającej spółki, najpopularniejszym coachem w Polsce, konsultantem, pasjonatem brazylijskiego jiu jitsu, czytelnikiem, biegaczem, byłym kulturystą, autorem książek itd. Ale te wszystkie rzeczy ja robię, a nimi nie jestem. Jeśli kimkolwiek jestem, to sobą! A zawodowo buduję modele komunikacyjne i jestem znany jako psycholog. I przy tym pozostańmy.
określone cele - czy to wzrost sprzedaży, czy wyjście z problemów w relacjach, czy nauczenie się języka obcego.
Czy to wynika z ciekawości świata, głodu wiedzy, chęci niesienia pomocy? Wszystkich z nich. A także z samorealizacji, z wiary w ludzki potencjał, z potrzeb rynkowych i ludzkich, ze skuteczności używanych metod i wyników, które nimi osiągają ludzie.
Gdzie szukał Pan motywacji? Motywacji się nie szuka, motywację się robi - istnieją setki konkretnych, skutecznych technik, które do tego służą. Można ją automatyzować, gdy żyje się swoim własnym życiem - przecież nikt mnie nie musi motywować, bym zarabiał dobre pieniądze w swojej własnej firmie, robiąc to, co naprawdę chcę robić. A ponieważ większość ludzi nie tworzy swego życia, ale żyje pomysłami innych na siebie, dlatego szuka motywacji zewnętrznej.
Pamięta Pan moment, w którym zdecydował się na wkroczenie na tę drogę? To było kilkanaście lat temu, gdy wróciłem ze stypendium w Niemczech i spotkałem terapeutę, który był sprawny komunikacyjnie i inteligentnie rozmawiał. I tak zająłem się psychologią. Coaching to jedno z wielu narzędzi, z jakich korzystam. Interesuje mnie budowanie modeli psychologicznych, które pomagają ludziom i organizacjom osiągać
Przykład Pańskiego sukcesu można naśladować? Przykład każdego sukcesu, w tym i mojego, można naśladować. Pod warunkiem, że się umie oddzielić osobę od jej umiejętności i zbudować model. Taki model powinien być powtarzalny, duplikowalny, skalowalny i uniwersalny. Wówczas nie mamy do czynienia ani z żadnym przypadkiem ani talentem, ale zestawem powtarzalnych wzorców zachowań i myślenia, który można powielać.
Czy chodzą po ziemi urodzeni nieudacznicy, którym nikt i nic nie pomoże, nawet Pan? Urodzeni po świecie to chodzą mężczyźni i kobiety, a nawet to już operacyjnie można zmienić. Jeśli komuś się coś nie udaje, to oczywiste - ta osoba KUJAWSKO-POMORSKI
10
grudzień 2015
sądzi, że jej los zależy od czynników zewnętrznych, z psychologicznego punktu widzenia jest więc ofiarą. Jej nie pomoże nikt, bo jest jak samochód bez silnika albo żołnierz bez karabinu. Przenosząc odpowiedzialność na zewnątrz tracimy sprawczość i stajemy się podmiotami wyborów innych, którym nieświadomie i nawet wbrew własnej prawdziwej woli oddajemy prowadzenie naszego życia i decydowanie za nas. Mam rozumieć, że każdy może zrobić ze sobą, co tylko zechce, nawet zostać biznesmenem? To „nawet” zabrzmiało, jakby zostanie biznesmenem było czymś spektakularnym, trudnym albo nieosiągalnym. Rozumiem trudy zostania prezydentem czy szefem Komisji Europejskiej, ale założenie własnej działalności i rozpoczęcie przedsiębiorczych działań miałoby by być wielkim wyzwaniem? Oczywiście, że każdy może zrobić ze sobą, co mu się podoba. To fakt, a nie górnolotne pseudooptymistyczne pranie mózgu. I faktem jest też, że rzeczywistość mi na moje działanie odpowie - dając informację zwrotną, która mnie poinformuje o granicach działania w zakresie „robię to, co mi się podoba”. Jak mi się by akurat podobało jeżdżenie powyżej 50 km/h w mieście, to dostanę mandat i się nauczę, że taki egocentryzm kosztuje. Dlatego dzięki inteligencji mogę brać pod uwagę reakcję świata na moje działania i takie podejmować, by były adekwatne dla wszystkich, a nie tylko
r o z m o w a b ibzi n zn e se us
>>> biznes.expressmedia.pl
dla mnie. I tak rodzi się współpraca między tym, co podoba się mi, a co podoba się światu. Dlaczego w niektórych kręgach, uważa się coachów za szamanów, naciągaczy? Bo część z tych coachów to niekompetentne jednostki, które zabierają się za coś, o czym nie mają pojęcia. Nic dziwnego, że dostają rynkowe bęcki, bo powinni. Oni szybko wypadają z gry, nie rozumiejąc jej zasad. Tak jest zresztą w każdej profesji - dół jest najszerszy i najmniej kompetentny, środek węższy i przeciętny, a na samej górze są najlepsi. Druga kwestia dotyczy samych komentujących - część z nich to ignoranci, mylący coaching z trenerstwem albo mowami motywacyjnymi, konsultingiem czy terapią. Nie mają wiedzy na temat tej młodej dyscypliny i wypowiadają się o czymś, o czym nie mają pojęcia. A ponieważ coaching się popularyzuje i to dopiero początek wzrostów, przybywa więcej niekompetentnych samozwańców i bijących pianę nieuków. Jaki rodzaj pracy nad sobą ceni Pan najwyżej? Chylę czoło przed tymi, którzy wciąż ewoluują. Osiągają coś pokonawszy swoje demony, a potem to porzucają, zabierając się za coś nowego. Imponują mi ludzie, którzy wchodzą na nowe poziomy obecności i intelektualnej głębi, których muszę się uczyć wciąż na nowo, bo są za każdym razem mądrzejsi. Oni są na prawdziwej, życiowej ścieżce rozwoju, nie identyfikując się ze swymi osiągnięciami. To buddowie jeżdżący prestiżowymi samochodami, łączący sacrum i profanum w całość. Który z Pańskich uczniów, odniósł spektakularny sukces? Proszę przykład. Spektakularność jest kwestią relatywną, więc sukces jednego może być porażką dla drugiego. Nie mnie oceniać, czy spektakularne jest budowanie modeli sprzedażowych dla marki luksusowych samochodów prowadzących do znacznego zwiększenia zysków korporacji, czy wyprostowanie małżeństwa, które zamiast rozwodu ma rok po sesji spotkań kolejne dziecko. Albo to, że mój podopieczny schudł kilkadziesiąt kilogramów albo otworzył rodzinny interes i dziś jest spełniony. Spektakularności wymaga gra marketingowa, a mnie osobiście interesuje tylko to, że to, co robię przynosi wartość światu i dzięki mojej obecności na tym padole staje się on lepszym miejscem dla nas i dla przyszłych pokoleń.cp
na głodzie wiedzy Z Januszem Kamińskim, prezesem agencji marketingowej Trakido - organizatorem konferencji „Grzesiak w Toruniu”, rozmawia Jan Oleksy Jaka była Pana droga do tego miejsca? Przyjechałem do Torunia z Olsztyna, gdzie poprzednio prowadziłem biznes. Swoją agencję Trakido zbudowałem od zera, rekrutując ludzi z tego rynku. Pierwszą lokalizację mieliśmy w Biznes Linku, ale zaczęliśmy się szybko rozwijać i brakowało przestrzeni. Korzystając z okazji przenieśliśmy się do Exea Smart Space na terenie Toruńskiego Parku Technologicznego, gdzie znaleźliśmy komfortowe warunki do pracy. Trakido jest efektem Pańskich doświadczeń, też korporacyjnych? Pracowałem w trzech ogólnopolskich korporacjach marketingowych, tam zdobywałem szlify, poznałem produkty marketingowe i... swoje możliwości. Szybko doszedłem do wniosku, że muszę się jeszcze wiele nauczyć. Wtedy trafił Pan na coacha Mateusza Grzesiaka? To był przełom w karierze zawodowej? Moim pragnieniem było nauczyć się sprzedawać usługi marketingowe. Trzy miesiące pracowałem na to, by zarobić na szkolenie u Grzesiaka, które kosztowało wtedy 5 tys. zł. Warto było, bo po szkoleniu poprawiły się moje możliwości komunikacji, zacząłem szybko awansować, a moja kariera w korporacji dynamicznie się rozwijała. W ciągu pół roku moje dochody poszły w górę o 400 procent. Miał Pan silną motywację? Bardzo chciałem, miałem określony cel - zdobywać wiedzę. Na jednym szkoleniu marketingowym poświęconym analityce internetowej, poznałem
mateusz grzesiak
*
psycholog, międzynarodowy trener rozwoju osobistego. Napisał dziewięć książek z zakresu psychologii sukcesu, relacji i zmiany, inteligencji emocjonalnej oraz mindfulness. Jest autorem licznych artykułów publikowanych w kluczowych krajowych magazynach oraz największych serwisach internetowych. Prowadzi największy w Polsce profil społecznościowy z zakresu praktycznej psychologii. W listopadzie prowadził konferencję w Toruniu.
narzędzia i możliwości, co mogę oferować klientom na rynku. Po dwóch miesiącach od tamtego szkolenia opuściłem korporację i zacząłem sam świadczyć usługi marketingowe. Co zawdzięcza Pan Grzesiakowi? Spotkanie z Grzesiakiem to jeden z przełomowych momentów w moim życiu. Tam nabyłem konkretne umiejętności, czyli nauczyłem się nie tylko dobrze sprzedawać, ale także budować trwałe relacje, których nie da się osiągnąć bez odpowiedniego poziomu usługi. Co się później przełożyło na biznes? Jeżeli chcesz poprawić swoje kompetencje, to powinieneś uczestniczyć w szkoleniach u dwóch Grzesiaków. U Mateusza, by poznać techniki, i u jego ojca Jana, by pokonać wewnętrzne bariery i przekonania, nabrać pewności siebie na wystąpieniach publicznych. Kolejną rzeczą, na którą warto zwracać uwagę, jest networking. Tak powstało Trakido... … które świadczy usługi typowo marketingowe w Internecie. Pomagamy przedsiębiorcom w budowaniu ich wizerunku w sieci. Zajmujemy się wszystkim, co jest online, od budowania strony internetowej, aż po docieranie do określonej grupy klientów za pomocą różnych narzędzi, takich jak pozycjonowanie, FB, YouTube, mailing, AdWords... Organizujecie także szkolenia. To Wasza misja? Szkolenia są ważną częścią naszej działalności. Ostatnie spotkanie z Mateuszem Grzesiakiem w Toruniu okazało się sukcesem, było wielkim wydarzeniem biznesowym w regionie. Następne przygotowujemy we Wrocławiu w marcu 2016. Jakie ma Pan marzenia biznesowe? Chcę rozwijać sieć swoich spółek, którymi będę zarządzał. Już mamy spółkę świadczącą usługi na rynku angielskim, chcemy wejść do Niemiec i Belgii. Polska jest dla mnie tylko rynkiem startowym, bo docelowym są Stany. Pracujemy w tej chwili nad projektem, przeznaczonym na tamten rynek. Chcemy go odpalić w przyszłym roku.cp zdjęcie: jacek smarz
nowości
Spalarnia gotowa Pod koniec listopada odbyło się uroczyste zakończenie budowy spalarni w Bydgoszczy. Zakład Termicznego Przekształcania Odpadów Komunalnych dla bydgosko-toruńskiego obszaru metropolitalnego to jedna z największych tego typu inwestycji w Polsce. Odpady komunalne, dostarczane z obu miast oraz okolicznych gmin, będą utylizowane z odzyskiem ciepła oraz energii elektrycznej. Technologia termoutylizacji (przekształcania odpadów) zastosowana w ZTPOK zakłada uzyskanie maksymalnie 13 MW mocy elektrycznej lub przy maksymalnej produkcji ciepła 27,7 MW, wytwarzanie 9,2 MW energii elektrycznej. Budowa spalarni trwała 2 lata. Całkowity koszt realizacji projektu wyniósł ponad 522 mln zł, w tym kwota unijnego wsparcia wyniosła przeszło 255 mln zł. W ramach realizacji projektu w Bydgoszczy wybudowano Zakład Termicznego Przekształcania Odpadów Komunalnych, a w Toruniu - stację przeładunkową odbioru odpadów. Tę ostatnią oddano do użytku już na początku br. Ponadto zakres rzeczowy przedsięwzięcia objął jeszcze budowę kompostowni o wydajności 4000 Mg/rok (w Bydgoszczy) oraz sieci przesyłowej , tj. wyprowadzenie energii cieplnej i elektrycznej z ZTPOK wraz z całą infrastrukturą.cp
zdjęcie: dariusz bloch
Rozstrzygnij spór
biznesowy
[
tekst: krzysztof lietz
]
Bydgoszcz europejskim centrum SPX Flow Z Danii i Niemiec koncern SPX Flow przeniesie swoją produkcję do zakładów w Bydgoszczy. Amerykanie budują drugą halę na terenie Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. Nowa hala ma być gotowa wiosną przyszłego roku. Będzie w niej pracować ponad 200 osób. SPX Flow jest dostawcą rozwiązań z zakresu inżynierii procesowej i automatyki dla branży spożywczej, farmaceutycznej i służby zdrowia. W związku z rozbudową swojego zakładu w Bydgoszczy, na terenie BPPT, koncern podjął decyzję o likwidacji fabryk w Niemczech i Danii. SPX to międzynarodowa firma z siedzibą w Charlotte (USA), która na terenie BPPT obecna jest od siedmiu lat. Koncern notowany jest na amerykańskiej giełdzie. Dochody firmy wynoszą ponad 5 mld dolarów.cp
Przy IPH w Toruniu powstał Toruński Ośrodek Mediacji Gospodarczych. Z pomocą mediatora przedsiębiorcy mogą rozstrzygać spory bez udziału sądu - szybko i tanio. Decyzja o podjęciu mediacji zależy tylko i wyłącznie od zainteresowanych osób. Podstawową zasadą jest to, że obie strony muszą wyrazić chęć przystąpienia do mediacji. Każda ze stron, jak również mediator, ma możliwość przerwania mediacji, jeżeli nie widzi szans na wypracowanie porozumienia lub gdy nie będzie miała chęci na dalszy udział w mediacji. Aby zgłosić sprawę do Toruńskiego Ośrodka Mediacji Gospodarczych (TOMG) strony muszą złożyć wspólny pisemny wniosek o przeprowadzenie postępowania mediacyjnego.cp
Nadnotecki Park Przemysłowy czeka... ...na inwestorów. Pod koniec listopada w Paterku, w gminie Nakło nad Notecią, został otwarty Nadnotecki Park Przemysłowy. Kompleksowe uzbrojenie terenów inwestycyjnych na potrzeby przedsiębiorców było możliwe dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego na lata 2007-2013. Wartość tego wsparcia to ponad 16 milionów złotych. Dzięki niemu gmina Nakło zrealizowała pierwszy etap kompleksowego uzbrojenia terenów inwestycyjnych w drogi i chodniki, sieci teletechniczną i wodno-kanalizacyjną, a także oświetlenie. Prace zrealizowano na terenie o powierzchni 24,70 ha.cp
nowości
>>> biznes.expressmedia.pl
NEUCA obchodzi srebrny jubileusz
W listopadzie 1990 roku TORFARM, dzisiaj NEUCA, wystawił pierwszą fakturę. Po 25 latach dawna lokalna hurtownia leków w Toruniu stała się największym w kraju dystrybutorem farmaceutyków z blisko 30-proc. udziałami w rynku. Obecnie NEUCA dostarcza leki do ponad 87 proc. aptek w Polsce. Firma z roku na rok poprawia swoje notowania w różnych prestiżowych rankingach. Np. na „Liście 2000” znalazła się na 38. miejscu wśród najszybciej rozwijających się przedsiębiorstw w kraju. W tym roku NEUCA ma szansę na wypracowanie po raz pierwszy w swojej historii 100 mln zł zysku netto. Grupę NEUCA tworzy prawie 5 tys. osób, pracujących w ponad 20 spółkach zależnych. Zajmują się one coraz szerszą działalnością. Oprócz dystrybucji leków są to np. produkty własne - suplementy diety oraz dermokosmetyki. Jest ich ponad 400. Grupa inwestuje także w przychodnie lekarskie, których NEUCA ma już 14, w tym jedną w naszym województwie, w Chełmży. Spółka inwestuje także w badania kliniczne - z myślą o nich w sierpniu tego roku przejęła bydgoską firmę BioScience - oraz przygotowuje się do wprowadzenia urządzenia dla diabetyków. Prace nad nimi prowadzi spółka zależna Diabdis, która dołączyła do grupy w marcu br.cp
Jeszcze jeden inkubator biznesowy Kolejny w regionie regionalny inkubator przedsiębiorczości powstaje w Inowrocławiu. Będzie on adresował swoją ofertę do małych i średnich przedsiębiorstw, przede wszystkim właśnie powstających, celujących, między innymi, w rynki branż kreatywnych i usług turystycznych. Przestrzeń dla inowrocławskiego inkubatora powstaje w przechodzącym obecnie, na zlecenie PKP, gruntowny remont kompleksie miejskiego dworca kolejowego. Do dyspozycji będzie ponad 700 mkw. na pierwszym piętrze, z przeznaczeniem na powierzchnię biurową do wynajęcia oraz dobrze wyposażone sale szkoleniowe i konferencyjne. Kujawsko-Pomorski Fundusz Pożyczkowy uruchomił już niedawno podobne instytucje w Bydgoszczy, Toruniu i Włocławku.cp
BPPT Gepardem Biznesu Zdaniem Instytutu Nowoczesnego Biznesu, Bydgoski Park Przemysłowo-Technologiczny można nazywać „Gepardem Biznesu”. To tytuł przyznawany najdynamiczniejszym przedsiębiorstwom w Polsce. Instytut Nowoczesnego Biznesu prowadzi konkurs „Gepardy Biznesu” od 2006 r. Przez dziesięć lat przeanalizował wyniki finansowe trzech milionów przedsiębiorstw i kilkuset banków działających w Polsce. Właśnie ukazał się najnowszy ranking dynamicznych firm, których wartość rynkową w okresie od marca 2012 do marca 2014 policzyła Wywiadownia Handlowa InfoCredit. Tytuł „Geparda Biznesu 2014” uzyskało 5669 firm. Głównym kryterium było to, żeby ich wartość rynkowa w latach 2012-2014 wzrosła o więcej niż 10 proc. Wśród nich jest BPPT.cp
zdjęcie: sławomir kowalski
KUJAWSKO-POMORSKI
13
grudzień 2015
Największa elektrownia w Polsce W naszym województwie, w gminie Czernikowo koło Torunia, powstała największa w kraju farma fotowoltaiczna. Inwestorem jest Grupa Energa. Inwestycja w Czernikowie o mocy blisko 4 MW jest elementem projektu Smart Toruń - pilotażowego wdrożenia inteligentnych sieci energetycznych przez Grupę Energa, obejmującego modernizację sieci dystrybucyjnej, wytwarzanie energii w źródłach odnawialnych, inteligentne oświetlenie uliczne oraz elementy zarządzania popytem przy udziale klientów. Całkowity koszt realizacji projektu wyniósł 81,6 mln zł. Roczna produkcja energii elektrycznej w Czernikowie jest szacowana na poziomie 3500 MWh, co wystarczy na pokrycie zapotrzebowania ok. 1600 gospodarstw domowych. Instalacja składa się z blisko 16 tys. paneli. Farma zajmuje powierzchnię ponad 24 tys. mkw, co odpowiada wielkości kilku boisk do piłki nożnej. Jest w pełni przyjazna środowisku naturalnemu - nie zanieczyszcza powietrza, nie wytwarza odpadów ani nie emituje hałasu. Przy tej wielkości rocznej produkcji elektrownia konwencjonalna wyemitowałaby ok. 3 tys. ton dwutlenku węgla.cp
pat ronat - światow y t ydzień pr zedsiĘbiorc zości
Rynek czeka na
PRzedsięBioRczycH
zdjęcia: tomasz czachorowski
Inspirujące szkolenia, kreatywne warsztaty oraz liczne konferencje z praktykami sprawiły, że w VIII Światowym Tygodniu Przedsiębiorczości na całym świecie wzięły udział miliony uczniów, studentów, absolwentów oraz osób zamierzających założyć własną firmę. w naszym województwie tegoroczny światowy Tydzień Przedsiębiorczości zaowocował ponad 90 wydarzeniami, w których uczestniczyło blisko 3500 osób!
P
rzypadające w Tygodniu Przedsiębiorczości jubileuszowe X Targi Pracy oFFerty 2015 przyciągnęły prawie 5000 odwiedzających. Bydgoska agencja rozwoju regionalnego, pełniąca rolę koordynatora regionalnego, wraz z partnerami aktywnie wspierała realizację ŚTP poprzez promowanie postaw przedsiębiorczych wśród kreatywnych, młodych osób.cp
KUJAWSKO-POMORSKI
14
grudzień 2015
Wsparcie dla przedsiębiorców Czy da się prowadzić biznes nie angażując własnych środków? Kujawsko-Pomorski Fundusz Poręczeń Kredytowych zapewnia, że tak!
Od dwóch lat K-PFPK pomaga również w procedurach leasingowych, a od niedawna wspiera też firmy startujące w przetargach wystawiając dla nich poręczania zapłaty wadium. To rozwiązanie dla przedsiębiorców, którzy chcą brać udział w licznych postępowaniach przetargowych, nie angażując własnej gotówki oraz tych, którzy dotychczas w ogóle w nich nie startowali, bo nie mieli wystarczająco dużo środków na pokrycie wadium. - Dla małych firm z branży budowlanej udział w przetargach to często być albo nie być. Żyjemy od zlecenia do zlecenia, a do niedawna wysokie wadium stanowiło dla nas zaporę nie do pokonania. Możliwość uzyskania poręczenia daje nam większe możliwości, bo nie zamrażając własnych pieniędzy możemy przystąpić do większej ilości projektów. A dzięki temu łatwiej o środki niezbędne dla rozwoju firmy - mówi Jacek Majewski, przedsiębiorca z Włocławka. Uzyskanie pakietu wadialnego od K-PFPK jest prostsze i tańsze od podobnych rozwiązań oferowanych przez banki czy ubezpieczycieli. Wystarczy w tym celu wypełnić wniosek i skontaktować się z przedstawicielem Funduszu. Poręczenie takie udzielane jest w ramach pakietu wadialnego przyznawanego na okres jednego roku. Pakiet może składać się z wielu poręczeń o maksymalnej wartości 500 tys. zł, których łączna kwota nie może przekroczyć miliona złotych. Wszystkie regulaminy oraz wzory dokumentów dostępne są na stronie www.kpfpk.pl.cp Kujawsko-Pomorski Fundusz Poręczeń Kredytowych Szosa Chełmińska 26, 87-100 Toruń, tel. 56 6605761, 56 6605762; www.kpfpk.pl
964215TRTHA
Dla właścicieli firm z sektora małych i średnich przedsiębiorstw konieczność zaciągnięcia kredytu czy opłacenia wadium to często duże wyzwanie. Banki preferują dużych graczy o ugruntowanej pozycji na rynku, dlatego przedsiębiorcy zatrudniający od kilku do kilkudziesięciu pracowników stają często przed dylematem: starać się o pożyczkę i inwestować czy nie ryzykować, ale tkwić cały czas w tym samym miejscu. Z myślą o przedsiębiorcach, którzy potrzebują zewnętrznego finansowania, a borykają się z takim dylematem, Sejmik Województwa w 2002 roku powołał Kujawsko-Pomorski Fundusz Poręczeń Kredytowych. - Naszą misją od 13 lat jest wspieranie przedsiębiorców poprzez poręczanie spłaty kredytów oraz pożyczek. Gwarancja jaką oferujemy jest wiarygodnym i bezpiecznym instrumentem zastępującym inne formy zabezpieczenia kredytów, takie jak hipoteka, zastaw rejestrowy czy blokada środków. Dzięki naszemu poręczeniu przedsiębiorca nie musi angażować swoich środków i może dowolnie korzystać ze swojego kapitału - tłumaczy Agnieszka Wasita, Prezes K-PFPK. W praktyce oznacza to, że właścicielom firm z sektora MŚP, potrzebującym dodatkowych środków na prowadzenie działalności gospodarczej, znacznie łatwiej jest uzyskać pożyczki lub kredyty. Wystarczy, że udadzą się do jednego z banków lub instytucji finansowych współpracujących z Funduszem i jako zabezpieczenie przyszłego zobowiązania zaproponują poręczenie K-PFPK. - Z naszej oferty mogą korzystać właściciele mikro, małych oraz średnich przedsiębiorstw, prowadzących działalność od co najmniej sześciu miesięcy i posiadających siedzibę lub realizujących inwestycje na terenie województwa kujawsko-pomorskiego - dodaje Monika Szelc, Zastępca Prezesa K-PFPK. - Doceniamy inicjatywę, dlatego firmy, które stawiają na innowacje lub planują zwiększenie ilości miejsc pracy, mają pierwszeństwo w uzyskaniu poręczenia i otrzymują je na preferencyjnych zasadach.
rozmowa biznesu
szklane INNoWAcJe Czytam o wielu projektach z Polski i czasem mam wrażenie, że wszyscy spodziewają się po nich kolejnego Facebooka i iPhona. Niestety, Facebook będzie jeden, iPhony może będą dwa. opłacalność badań często leży gdzie indziej - mówi Norbert Kowalkowski, dyrektor działającej w Bydgoszczy firmy High Technology Glass Polska, w rozmowie z Lucyną Tataruch zdjęcia: tomasz czachorowski Zacznijmy od nagród... W tym roku hTG zostało Liderem innowacji Pomorza i kujaw w kategorii innowacyjne Małe Przedsiębiorstwa. Otrzymali Państwo również nagrodę specjalną Prezydenta Miasta Bydgoszczy. Za 2014 rok posypały się nagrody w konkursie na Przemysłową inwestycję Roku... To przypadki... Jak to przypadki? Nie startujemy zbyt często w konkursach. co do zasady odrzucamy te płatne, żeby nie tracić na wiarygodności. często nie mamy też czasu, by składać formularze konkursowe. Startujemy, gdy akurat przypadkiem na coś trafimy lub gdy ktoś nas do tego namówi. mamy wiele ciekawych produktów,
ale z drugiej strony jesteśmy jeszcze bardzo małą firmą. mierzymy siły na zamiary. Trudno o ciekawe produkty w branży szkła? Nasza przewaga polega na tym, że potrafimy tworzyć szkło wielofunkcyjne, np. prywatne i ogrzewane. jakbyśmy chcieli, to mogłoby być też jednocześnie kuloodporne, ognioodporne i bezpieczne. istnieje wiele firm, które robią te rzeczy, ale mało która jest w stanie je zintegrować. i jest na to popyt? Tak, chociaż muszę przyznać, że my zdobywamy klientów raczej pasywnie (śmiech). mamy stronę internetową, można się o nas gdzieś dowiedzieć, a poprzez realizację zamówień pielęgnujemy kontakKUJAWSKO-POMORSKI
16
grudzień 2015
ty i polecenia. ale dopiero zaczynamy produkcję. obecnie zatrudniamy na produkcji i w biurach około 14 osób. Jest Pan z wykształcenia prawnikiem. skąd więc pomysł na szkło? wiele lat temu skończyłem studia w wielkiej Brytanii. Tam też przez jakiś czas pracowałem, potem wróciłem do Polski, by w 2005 roku znów dotrzeć do Londynu. do 2011 roku byłem zatrudniony w firmie, która zajmowała się szkłem, jako menedżer odpowiedzialny za oddzielny zakład produkcyjny laminowania szkła. Na początku nie miałem pojęcia o tej branży. miałem dostać do pomocy kogoś, kto się na tym zna. Niestety, nikt taki się nie pojawił. wszystkiego musiałem nauczyć się sam.
rozmowa biznesu
>>> biznes.expressmedia.pl
To było trudne zadanie? zajęło mi to około dwóch lat. Przy czym nie chodziło nawet o brak umiejętności branżowych, bo te można opanować dużo szybciej. Tak naprawdę, gdy wtedy zaczynaliśmy robić szkło laminowane, to na przykład piec, który otrzymaliśmy, był bardzo prototypowy, nawet nie był przetestowany. Nikt nie wiedział, jak na nim pracować. Przez to uczyliśmy się wszystkiego metodą prób. jestem uparty, więc się udało. można przecież wejść do pieca przy temperaturze 150 stopni, jak chce się coś sprawdzić (śmiech). Poza tym, paradoksalnie, brak wiedzy o szkle dał mi wtedy większy dystans i więcej możliwości. wymyślałem rzeczy, na które nikt inny by nie wpadał. Bardzo często słyszałem od specjalistów: „Nie rób tego, to nie ma sensu, nie wyjdzie”. ja próbowałem i wychodziło. skoro wszystko rozwijało się dobrze, skąd decyzja o powrocie do Polski? Uwielbiam anglię, świetnie się tam czuję. jednak tamta firma miała bardzo płaską strukturę - był w niej mój szef i niżej sześciu senior menedżerów, w tym ja. Nie było gdzie awansować. odpowiadałem za produkcję, którą ułożyłem na tyle dobrze, że zacząłem się już nudzić. czasem latałem do dubaju porozmawiać z klientami, do chin, by znaleźć pracownika, do Francji, by się zająć czymś innym dla firmy, ale mój szef wychodził jednak z założenia, że ostatecznie powinienem być na miejscu. Nuży mnie codzienna administracja, więc zdecydowałem się znaleźć sobie nową pracę. Ta decyzja zbiegła się z telefonem od znajomego z moskwy, któremu wcześniej pomagałem rozwiązywać problemy produkcyjne. Nigdy się nie widzieliśmy na żywo, rozmawialiśmy jedynie na Skypie, mailowo, telefonicznie. Kiedy powiedziałem mu, że odchodzę z firmy, po dwóch dniach zaproponował mi wspólną działalność. Powiedział, że ma znajomych inwestorów w Szwajcarii. Umówiłem się z nimi, pojechałem i tak się zaczęło. Pierwszego inwestora udało mi się przekonać do wkładu w wysokości 600 tys. dolarów. chcieliśmy zostać z tym w Szwajcarii, ale z punktu widzenia biznesowego nie był to najlepszy pomysł. dlaczego? Przede wszystkim przez koszty. Tu jest taniej. Poza tym Szwajcaria nie jest za bardzo nastawiona na tzw. przemysł brudny - oczywiście nie w znaczeniu ekologicznym. co prawda jest tam fabryka Nescafé, to już nie tylko kraj bankowości, ale jednak większy nacisk położony jest na przemysł bardziej przetworzony technologicznie. Przy naszych produktach nie było to wystarczające. ja urodziłem się w Grudziądzu, a moja żona zawsze była związana z Bydgoszczą, więc względy rodzinne przekonały nas też do tego regionu. w 2012 roku zarejestrowaliśmy tu spółkę, a w 2013 wynajęliśmy halę. już dwa lata działamy i dopiero teraz uruchomiliśmy produkcję. Pewnie powinniśmy zrobić to dużo wcześniej, ale rozwijamy się trochę nieplanowo (śmiech). Co to znaczy?
brak wiedzy o szkle dał mi na początku więcej możliwoŚci. wymyŚlałem rzeczy, na które nikt inny by nie wpadał. bardzo często słyszałem od specjalistów: „to nie wyjdzie”. ja próbowałem i wychodziło. NorBerT KowaLKowSKi,
HiGH TecHNoLoGy GLaSS PoLSKa
zaczęliśmy z pieniędzmi od inwestorów. Potem nagle dostaliśmy kredyt technologiczny, którego się nie spodziewaliśmy - bo to, że złożyliśmy wniosek o kredyt, wcale nie znaczyło, że na niego liczyliśmy (śmiech). Kredyt wymusił na nas konieczność zebrania większej ilości pieniędzy, by pokryć wkład własny. Tym sposobem plany na mały zakład znacząco się rozrosły. Tak naprawdę to następny rok będzie dla nas kluczowy. Kończymy program badawczy, spróbujemy nie być zachłanni, nie starać się o żadne pieniądze unijne, tylko skupić się na produkcji. chcielibyśmy poszerzyć też asortyment o produkty technologiczne, dość skomplikowane i droższe. znając życie, na początku będziemy mieli mnóstwo zamówień na szkło proste, ale powoli te proporcje się zmienią. Czego dotyczy ten program badawczy, który właśnie się kończy? Szkła eletrochromowego. Najprościej mówiąc, jest to szkło, które może się rozjaśnić lub przyciemnić, podobnie jak w okularach pod wpływem słońca, tylko że na pilota. Służy to oszczędności energii i jest funkcjonalne. możemy mieć z takiego szkła np. ściankę działową w biurze i jeśli chcemy mieć za nią trochę prywatności, to włączamy tryb matowy. jeśli słońce zbyt mocno świeci, to ustawiamy odpowiedni poziom zaciemnienia itp. Na razie kończymy pierwszy etap - testowanie tysiąca rozwiązań do pełnej koncepcji produktu. ile trwa taki program badawczy? Ten trwa dwa lata. Najpierw musieliśmy uzyskać substancję o właściwościach elektrochromowych, KUJAWSKO-POMORSKI
17
grudzień 2015
a potem - ponieważ jesteśmy praktykami - znaleźć możliwość, by ta substancja znalazła się między dwoma kawałkami szkła. Nie ograniczamy się jedynie do badań naukowych, laboratoryjnych. robimy też te produkcyjne z wieloma partnerami. Prototyp musi przejść testy wytrzymałościowe, itd. dlatego zajmuje to trochę czasu. kiedy taka inwestycja się zwraca? dla małych firm to właśnie jest największy problem. Fundusze unijne są bardzo pomocnym rozwiązaniem - zwrot między 50 a 70 proc. kosztów badań to bardzo dużo. ale najbardziej kłopotliwe są zawsze przepływy finansowe. dlatego podchodziłbym do takich rzeczy ostrożnie. czytam o wielu projektach z Polski i czasem mam wrażenie, że wszyscy spodziewają się po nich kolejnego Facebooka i iPhona. Niestety, Facebook będzie jeden, iPhony może będą dwa (śmiech). opłacalność badań często leży gdzie indziej. Tego typu programy mają przede wszystkim trzy zalety. Najbardziej oczywistym plusem jest możliwość stworzenia produktu, który można skomercjalizować. do tego każdy dąży. ale małej czy średniej firmie badania dają coś jeszcze. Po pierwsze, bardzo dobrze wpływają na pracowników i wewnętrzną kulturę firmy. jeśli ktoś zajmuje się czymś, co jest ciekawe, skomplikowane i innowacyjne, to chętniej pracuje. wbrew pozorom, to ogromna zaleta. Po drugie, badania dają możliwość nawiązania wielu kontaktów handlowych i naukowych, budowania dobrej sieci relacji. dzięki temu, nawet jeśli nie osiągają takiego celu, jaki się założyło, to do pewnego poziomu wydatków nadal są opłacalne.cp
Transfer technologii w praktyce Dzięki współpracy z uczelnią stworzyliśmy innowacyjny produkt, który potrafi zaskakiwać swoimi możliwościami - mówi Karol Polasik, Dyrektor ds. Rozwoju w firmie technologicznej VOBACOM sp. z o.o.
Jak wyglądała realizacja intranetu? Nie było to takie proste, szczególnie w zakresie pogłębionej analizy architektury systemu i jego wydajności. Tu istotna okazała się współpraca z uczelnią, a konkretnie z wydziałem matematyki i informatyki UmK. Udało nam się sfinansować te prace ze środków unijnych, dzięki projektowi Voucher Badawczy, zespół naukowy przeprowadził badania oraz stworzył prototyp rozwiązania. dzięki temu znaczna część ryzyka związana z rozpoznaniem kwestii technologicznych odeszła. Ułatwiło to podjęcie decyzji o inwestycji w produkt. Tak powstało nasze innowacyjne rozwiązanie - prosty intranet dla firm. Z tego co wiem, autorskie produkty mają wiele zalet. zgadza się, często mają, ale nie jest to regułą. Nasz intranet ma tę przewagę nad innymi, że jest superprosty, a także posiada (oprócz modułów informacyjnych) bardzo niszowy moduł udostępniający i rejestrujący video z podglądem procesu produkcyjnego. jest on sprzężony z kamerami. jestem przekonany, że możliwościami może on zainteresować wielu potencjalnych klientów. Z jakich branż? Na przykład firmy z branż przemysłowych, które nie mają produkcji masowej. celujemy raczej w przedsiębiorstwa małe i średnie, bo duże są często rozbudowane organizacyjnie i potrze-
bują rozbudowanych funkcji i integracji z wieloma systemami. Nasz intranet jest stosunkowo niedrogi, z podstawowym zestawem modułów kosztuje od 25 do 50 tys. zł. Ponadto nie ma licencjonowania stanowisk, może być wykorzystywany przez bardzo wiele osób w danej firmie. W jakim celu korzysta się z tego modułu zdalnej kontroli jakości? Głównie, by budować zaufanie pomiędzy kontrahentami, pokazując, że wszystkie czynności procesu produkcyjnego zostały faktycznie wykonane, zgodnie ze sztuką. Stosując intranet.PLaTForm firma może pokazać swoim stałym kontrahentom, że nie ma w zakresie jakości nic do ukrycia - a to działa. System przydatny jest najbardziej w przypadku produkcji krótko- i średnioseryjnej, gdzie produkt jest dopracowywany jednostkowo. Aby powstał nowatorski produkt, czy wy sami szukacie inspiracji, czy też klienci zgłaszają się do was z problemami, a wy je rozwiązujecie? Są różne drogi. Niektóre innowacyjne pomysły pochodzą bezpośrednio z uczelni. Naukowcy opatentują wynalazek, a następnie szukają dla niego zastosowań w gospodarce. wówczas mamy do czynienia z metodą przybliżeń z biznesem. Są także pomysły rodzące się bezpośrednio u ludzi biznesu. U nas przeważająca była ta druga droga, gdzie albo my dla klienta, albo on dla nas był źródłem inspiracji. w przypadku intranetu jest dla nas ważne, że to była autentyczna potrzeba klienta i od początku było prawdopodobne, że pomysł będzie wdrożony. Czy widzi Pan zainteresowanie przemysłu wdrażaniem nowatorskich rozwiązań czy raczej opór? wydaje mi się, że opór ludzi zarządzających jest coraz mniejszy, a wielu z nich staje się propagatorami szukania usprawnień oraz innowacji. Nic dziwnego, skoro procesy biznesowe między firmami odbywają się coraz częściej drogą elektroniczną. Natomiast pomysłodawcy i dostawcy innowacyjnych rozwiązać muszą pamiętać, że zawsze kluczowy jest przelicznik ceny do korzyści płynących z zakupu rozwiązania. ważna jest także wiarygodność firmy i jej rozumienie klienta.cp KUJAWSKO-POMORSKI
18
grudzień 2015
karol polasik dyrektor ds. rozwoju i członek zarządu spółki VoBacom działającej w obszarze iT/icT, odpowiedzialny m.in. za sferę innowacji (B+r) oraz strategię spółki. wiceprezes izby Przemysłowo-Handlowej w Toruniu, absolwent ekonomii na UmK, a także kierunków menedżerskich oraz z zakresu psychologii w biznesie na studiach podyplomowych wSB.
kLUczoWe cecHy PRodUktU iNtRANet. PLAtfoRM • • •
prosty, ergonomiczny interfejs możliwe etapowe wdrożenie w firmie niszowe funkcje zdalna wideo-kontrola jakości www.vobacom.pl
980615TRTHA
W jaki sposób powstał ten nowatorski produkt intranet.PLATFORM? Pomysł na najbardziej specjalistyczny moduł zrodził się we współpracy z naszym klientem. Bardzo cieszy nas taka geneza powstania, wynikająca z rynkowych potrzeb. Stworzyliśmy wcześniej wiele modułów informacyjnych, ale dopiero funkcjonalność zasugerowana przez klienta była inspiracją, by wykorzystać ich potencjał i połączyć w jeden konkretny produkt. w rezultacie stworzyliśmy produkt, który z jednej strony realizuje potrzeby klasycznego intranetu informacyjnego, a z drugiej posiada wysoce specjalistyczny moduł, który służy do zdalnej kontroli procesu produkcyjnego poprzez udostępnienie kontrahentom streamingu video i dwustronnej komunikacji.
w cieniu
Takie firmy, jak moja, muszą wyjść z cienia, by wszyscy wreszcie zaczęli zauważać, że za sukcesami wielkich koncernów kryje się często praca małych firm - mówi przedsiębiorca Ryszard Podolski w rozmowie z Janem Oleksym Prowadzi Pan firmę podwykonawczą, która świadczy usługi dla koncernów energetycznych? Świadczę specjalistyczne usługi polegające na technicznej obsłudze odbiorców energii. Podlegają mi inkasenci odczytujący liczniki oraz monterzy, którzy wykonują wymiany i montaże liczników. Pracując dla Energi obsługuję teren dawnego Rejonu Energetycznego Toruń, czyli około 140 tys. odbiorców. Ciągle jednak poszerzam swój zakres i obszar działania. Zajmując się także tzw. inteligentnymi sieciami energetycznymi, wykraczam daleko poza nasz region. Czyli dla kogo Pan pracuje? Można powiedzieć, że pracuję dla dwóch dużych podmiotów - Energa i Tauron. Biorę udział w jednym z największych programów, w tzw. Smart City Wrocław, realizowanym przez konsorcjum Tauron. Jestem tam „cegiełką”, która uczestniczy w programie, mającym trwać 20 miesięcy. „Cegiełką” potrzebną wielkim firmom? Wszystkie firmy, koncerny dążą do zwiększania zysków, w związku z tym część swoich zadań przerzucają na firmy podwykonawcze. By było taniej! Ponadto zlecając prace podwykonawcom, koncerny nie muszą myśleć o czasie pracy zgodnym z kodeksem, nie mają na głowie związków zawodowych, nie muszą prowadzić rozbudowanej administracji obsługującej zlecenia. Na początku roku Energa ogłosiła znaczący zysk. Skąd to się wzięło? Myślę, że w pewnej mierze także z oszczędności na podwykonawcach. Bo jesteście tańsi? W umowach przetargowych zawsze znajdzie się ktoś, kto zrobi to taniej! To patologia naszego kraju! Głównym kryterium przy wyborze oferty jest w 95 procentach cena, a to powoduje, że firmy podwykonawcze, by wygrać przetarg stosują zaniżone ceny. Przez to muszą nadrabiać ilością wykonywanych zleceń i innowacyjnym podejściem. Z czym borykają się takie firmy? Firmy działające w cieniu wielkich koncernów są anonimowe. Czas, by wyszły z cienia i pokaza-
ły, co mają do zaoferowania, że też mają pomysły na wdrażanie innowacyjnych systemów. Ale, aby firma podwykonawcza mogła z powodzeniem działać na rynku, musi być traktowana na zasadach partnerskich. A nie zawsze tak jest. Niestety, te wielkie firmy narzuciły polskim przedsiębiorcom niekorzystne warunki umów. To przypomina chodzenie po polu minowym. Jakie jeszcze zauważa Pan problemy? Nie powiem nic odkrywczego, bo wszystko jest znane elitom politycznym już od 25 lat, że podczas transformacji nie zadbano o tzw. interes narodowy. Na szczęście polski przedsiębiorca zaczyna wstawać z kolan. Dziś produkty oraz usługi, które oferuje nie odbiegają jakością od światowych. Aby być
Żyję na rynku, a nie na zielonej wyspie. Ryszard podolski na rynkach światowych muszą tworzyć wysoko przetworzone produkty oraz usługi, a nie być jedynie tanią siłą roboczą. Powstało wiele małych i średnich firm, z których blisko 90 procent działa w otoczeniu wielkich firm. Małe firmy są bardziej mobilne, więc chętnie wykorzystywane są przez „wielkich” w charakterze podwykonawców. To dobra strona... Tak, ale wymogi, jakie stawiają wielkie firmy podwykonawcom są dużo wyższe niż w stosunku do własnych pracowników. Oczekują bardzo wysokiej jakości wykonywanej usługi za najniższą cenę. W takiej sytuacji utrudnione jest pozyskanie wysoko wykwalifikowanych pracowników, wprowadzanie innowacji, które wymagają pieniędzy. My, właściciele firm podwykonawczych dbamy o wizerunek koncernu, ale koncern musi dostrzegać także nasze potrzeby. KUJAWSKO-POMORSKI
19
grudzień 2015
Ryszard Podolski właściciel firmy FHU Podolski założonej 15 lat temu, ma 35-letnie doświadczenie w branży energetycznej.
Nie tylko koncerny nie dostrzegają potrzeb właścicieli firm... Także nasze ustawodawstwo nie zabezpiecza pracodawców. Przepisy, kodeks pracy, ustawy były tworzone w czasach komuny i nijak się mają do współczesności. Wynika z nich, że pracownikowi należy się wiele, a pracodawcy? To, co ja mam spełnić w stosunku do pracownika jest często nierealne. Żyję na rynku, a nie na zielonej wyspie. Jakie są jasne strony prowadzenia firmy podwykonawczej? Spostrzegając możliwości, które się pojawiają, zaczynamy poszerzać swoją ofertę. W moim przypadku dotyczą one np. montażu inteligentnych sieci. W tej nowej dziedzinie zaoferowaliśmy także serwis sieci. Powstał nowy zawód - serwisant inteligentnych sieci energetycznych. Duży jest w stanie wprowadzić do mojej firmy najnowsze technologie. Np. Tauron uruchomił system montera, który bezpapierkowo obsługuje zlecenia. Pozytywnym aspektem współpracy z koncernami jest też terminowe regulowanie płatności. Czy łatwo znaleźć pracowników do takiej pracy? Niestety, ciągle mam z tym problemy. Pracownicy muszą posiadać wiedzę i określone umiejętności. A nasze szkoły przestały uczyć zawodu. Polski przedsiębiorca musi sam kształcić sobie fachowców?! Nowoczesne technologie wymagają młodych, wykształconych ludzi. Przy inteligentnych sieciach potrzebujemy fachowców „3 w 1” - elektryk, elektronik, informatyk. Ci ludzie, oprócz wiedzy, muszą umieć samodzielnie podejmować decyzje, mieć samodyscyplinę. Co dobrego widzi Pan dla siebie? W małej firmie można siebie realizować, rozwijać, mieć wpływ na to, co chce się robić. Otoczenia nie zmienię, ale wystarczy zmienić tok myślenia, iść do przodu małymi kroczkami ku innowacyjnym rozwiązaniom wraz z rozwojem całej branży energetycznej.cp
948715TRTHA
gigantów
k adry
pensja w holenderskim oddiziale google stworzono ścieżkę rowerową w biurze
zdjęcie: google.com
to nie
wszystko
Znalezienie wykwalifikowanego pracownika i przywiązanie go do firmy to niełatwe zadanie. Pracodawcy, którzy poszukują najlepszych specjalistów, muszą im zaoferować coś więcej niż wysoką pensję i coś więcej niż oferuje konkurencja.
N
a dzisiejszym rynku pracy to pracownicy coraz częściej dyktują warunki zatrudnienia, a firmy stają na głowie, by ich do siebie przyciągnąć. - Każde solidne przedsiębiorstwo spełni podstawowe warunki: dobra płaca, pakiet ubezpieczeń i pewność zatrudnienia. Dlatego potencjalny pracownik szuka czegoś więcej - zwraca uwagę Anita Nowak w raporcie dla agencji PR Expert. Dotyczy to szczególnie wykwalifikowanych pracowników z branży IT. Dla specjalistów z najwyższej półki kwestia wynagrodzenia, po osiągnięciu pewnego pułapu, często schodzi na dalszy
tekst: tomasz skory plan. Pracownicy szukają tzw. wartości dodanej, dzięki której praca w danym miejscu stanie się atrakcyjniejsza. Do niedawna takimi dodatkami były służbowy samochód, telefon i komputer, z których można było korzystać również w celach prywatnych. Dziś wymagania są jednak znacznie większe. Czego chcemy, co dostajemy? Opieka medyczna, karnety na siłownię czy zniżki w punktach partnerskich to w dużych firmach już standard. Najszybciej rozwijające się korporacje na świecie, takie jak Google, Facebook czy Microsoft, kuszą potencjalnych pracowników dostępem KUJAWSKO-POMORSKI
20
grudzień 2015
do najnowocześniejszego sprzętu, bezpłatnymi posiłkami, ubezpieczeniem dla całych rodzin, a nawet pokojami rozrywki, w których można się zrelaksować w przerwie od pracy. Na zachodzie na popularności zyskuje też turystyka motywacyjna. Wyjątkową kreatywnością wykazują się przy tym szefowie amerykańskiego oddziału Samsunga, fundujący najlepszym pracownikom loty helikopterami, wyścigi drogimi autami lub wizyty w kasynach. Jak to wygląda na naszym lokalnym rynku? O takich atrakcjach w pracy możemy na razie pomarzyć. Jak wynika z raportu „Świadczenia
k adry
>>> biznes.expressmedia.pl
Największe grono pracowników w ramach dodatkowych świadczeń ma możliwość korzystania z prywatnej opieki medycznej. Pakiet podstawowy przysługuje 48 proc. badanych, pakiet rozszerzony zaś 45 procentom. Taki sam odsetek deklaruje, że pracodawca umożliwia zatrudnionym bezpłatne korzystanie z siłowni lub klubów fitness.
dodatkowe w oczach pracowników w 2015 roku”, tylko 68 proc. przebadanych Polaków deklaruje, że przysługują im dodatkowe korzyści w miejscu zatrudnienia. W mikroprzedsiębiorstwach na takie świadczenia liczyć może zaledwie 31 proc. pracowników, zaś w największych zakładach aż 87 proc., przy czym znacznie częściej benefity dotyczą osób zatrudnionych w firmach z obcym kapitałem. Największe grono pracowników w ramach dodatkowych świadczeń ma możliwość korzystania z prywatnej opieki medycznej. Pakiet podstawowy przysługuje 48 proc. badanych, pakiet rozszerzony zaś 45 procentom. Taki sam odsetek deklaruje, że pracodawca umożliwia zatrudnionym bezpłatne korzystanie z siłowni lub klubów fitness. Na dalszych miejscach znalazł się służbowy sprzęt, dojazdy i inne dodatki, których łączna wartość w większości przypadków nie przekracza 200 zł miesięcznie. Taką kwotę deklaruje 49 proc. ankietowanych. - W badaniu zapytaliśmy pracowników nie tylko o to, jakie benefity otrzymują, ale jakie chcieliby otrzymywać - informuje Kinga Tapa z Sedlak & Sedlak. - Jak się okazuje, zdecydowanie najbardziej pożądana jest specjalistyczna opieka medyczna. 51 proc. ankietowanych wskazało ten benefit jako najbardziej atrakcyjny. Na drugim miejscu znalazły się karnety na siłownie i kluby fitness - 28 proc., a na trzecim - samochód służbowy do użytku prywatnego - 24 proc. Z kraju i zagranicy Nie od dziś wiadomo, że na atrakcyjność miejsca pracy znaczący wpływ ma też jego lokalizacja, dlatego wiele firm, zwłaszcza tych ze znacznym kapitałem, otwiera swoje biura w centrach miast i przy głównych szlakach komunikacyjnych. Jednak nie tylko łatwy dojazd i dostępność miejsc parkingowych ma znaczenie przy wyborze idealnej lokalizacji. Pracownicy jeszcze uważniej niż sami pracodawcy zwracają uwagę na takie elementy, jak odległość do obiektów handlowych, dostęp do instytucji kultury i nauki, a nawet obecność zieleni. - Z lokalizacją mamy akurat problem, bo nie brakuje w naszym kraju regionów znacznie atrakcyjniejszych pod tym względem od naszego. Nie ma u nas choćby wyższych uczelni, które swoim prestiżem przyciągałyby do nas młodych
68
- tyle procent Polaków deklaruje, że przysługują im dodatkowe korzyści w miejscu zatrudnienia.
ludzi, a to wśród nich wiele firm poszukuje swoich pracowników - zauważa Mirosław Ślachciak, prezes organizacji „Pracodawcy Pomorza i Kujaw”. - Odrębny temat to pracownicy zagraniczni, których u nas nie brakuje. W ich przypadku większe znaczenie ma jednak nie wartość dodana, tylko sam czynnik ekonomiczny. W naszym województwie nie brakuje jednak przedsiębiorstw, które potrafią przyciągnąć do siebie młodych ludzi zarówno z kraju, jak i z zagranicy. Wśród tych, które świecą przykładem przy rekrutacji wysoko wykwalifikowanych pracowników, Mirosław Ślachciak wymienia Pojazdy Szynowe PESA, Belma Accessories Systems, SPX Flow Technology Poland i Atos Global Delivery Center. IT i farmacja Bydgoszcz przyciąga głównie informatyków. Mieszczą się tu siedziby takich firm, jak Mobica, SDL i Alcatel-Lucent, spośród których największym pracodawcą jest wymieniony wyżej Atos. Grupa zatrudnia ponad 4 tys. osób i od lat wymieniana jest w czołówce firm przyjaznych pracownikom. W tym roku Great Place to Work Institute już po raz czwarty z rzędu przyznał Atosowi certyfikat „Najlepszego Miejsca Pracy”, a w rankingu polskich firm zatrudniających powyżej 500 pracowników, umieścił korporację na piątym miejscu. - Nasi pracownicy jako wyróżnik wskazują przyjazną atmosferę, ogromne możliwości rozwoju, a także bogaty pakiet benefitów. Dbamy nie tylko o podstawy, takie jak umowa o pracę czy wynagrodzenie płatne w terminie. Osobom zatrudnionym gwarantujemy pakiet świadczeń socjalnych, w tym możliwość pracy zdalnej, dodatkowe ubezpieczenie, opiekę medyczną, dofinansowanie dojazdów KUJAWSKO-POMORSKI
21
grudzień 2015
do pracy, pakiet relokacyjny, czy dofinansowanie do sportu i rekreacji. W Atos stawiamy na „work-life balance”, dlatego wspieramy także indywidualne inicjatywy pracowników, którzy angażują się w różne akcje społeczne i charytatywne - wylicza Kinga Bloch, Human Resources Director w Atos Polska Global Delivery Center. W Toruniu do największych pracodawców należą z kolei koncerny farmaceutyczne. TZMO SA zatrudniają przeszło 6 tys. osób, grupa NEUCA prawie 4 tys. Jest to branża, która nie mogłaby istnieć bez wykwalifikowanych pracowników, dlatego firmy prześcigają się w pomysłach, jak ściągnąć do siebie najlepszych specjalistów. - Dla pracowników równie ważna jak praca, jest to jak się w niej czują. To dla nich przygotowujemy wsparcie poprzez ciągły rozwój, dofinansowywanie nauki i specjalistyczne szkolenia. Poza wynagrodzeniem oferujemy możliwość przystąpienia do pracowniczego programu emerytalnego, jak również możliwość objęcia pracownika systemem opieki medycznej. Dodatkowo umożliwiamy dofinansowanie do wypoczynku i udziału w wydarzeniach kulturalnych oraz pożyczki remontowe i mieszkaniowe na preferencyjnych warunkach. Każdego roku zaskakujemy dzieci paczkami świątecznymi, stawiamy także na zdrowie i aktywność sportową. Nasi pracownicy żeglują z Klubem Żeglarskim Bella i stają do rywalizacji w corocznej Olimpiadzie Sportowej Grupy TZMO - informuje dział HR Toruńskich Zakładów Materiałów Opatrunkowych. Specjaliści w zarodku Tam gdzie ciężko o specjalistów, firmy same dbają o to, by wyszkolić swoje przyszłe kadry. Większość dużych przedsiębiorstw prowadzi warsztaty i seminaria dla młodych ludzi, spośród których rekrutuje później swoich pracowników. Bezpłatne szkolenia może nie przynoszą natychmiastowego zysku, ale w dłuższej perspektywie jest to inwestycja, która zwraca się z nawiązką. - Wiemy, jak ważne jest doświadczenie w starcie zawodowym młodych ludzi, dlatego nasi specjaliści dzielą się z nimi wiedzą podczas organizowanych przez cały rok praktyk studenckich i absolwenckich. Niektórzy z naszych studentów zostają u nas na dłużej i dzięki zdobytemu doświadczeniu samemu stają się specjalistami - dodaje dział HR TZMO.cp
sek tor mśp
forum w toruniu ekspansji tak było na
Wielka konferencja biznesowa poświęcona była internacjonalizacji przedsiębiorstw. Skierowana głównie do małych i średnich firm, które zamierzają, bądź już prowadzą działalność poza granicami kraju. TEKST: jan oleksy ZDJĘCIA: ALICJA WÓJCIK
J
uż po raz siódmy święto sektora MŚP zawitało do Torunia. Organizowane przez Ośrodek Enterprise Europe Network przy Toruńskiej Agencji Rozwoju Regionalnego SA Forum Ekspansji Małych i Średnich Przedsiębiorstw odbyło się 24-25 listopada, w ramach obchodów Europejskiego Tygodnia Małych i Średnich Przedsiębiorstw, w Toruńskim Parku Technologicznym. W tegorocznej edycji uczestnicy prelekcji i paneli dyskusyjnych otrzymali dużą dawkę wiedzy na temat umiędzynarodowienia ich działalności. Uczestnicy Forum mogli skorzystać z czterech indywidualnych ścieżek tematycznych dedykowanych: początkującym eksporterom, doświadczonym we wchodzeniu na zewnętrzne rynki przedsiębiorcom, urodzonym globalistom i zainteresowanym konkretnymi rynkami przedsiębiorcom. Podczas Forum rozstrzygnięte zostały dwa konkursy dla przedsiębiorców z województwa kujawsko-pomorskiego: Liderzy Innowacji Pomorza i Kujaw 2015 oraz Lider Eksportu Pomorza i Kujaw 2015. Tytuł Lidera Innowacji Pomorza i Kujaw 2015 w kategorii innowacyjne średnie przedsiębiorstwo otrzymał Plast-farb Sp. z o.o. Sp. komandytowa, w kategorii innowacyjne małe przedsiębiorstwo - High Technology Glass Polska Sp. z o.o., a w kategorii innowacyjne mikro przedsiębiorstwo - Copernicus Computing Sp. z o.o. Natomiast tytuł Lidera Eksportu Pomorza i Kujaw 2015 zdobyło przedsiębiorstwo Chairconcept.com Sp. z o.o. Łącznie w dwudniowym wydarzeniu uczestniczyło ponad 250 osób, wystąpiło ponad 60 prelegentów i panelistów z ponad 40 instytucji. Opinie gości Forum były bardzo pozytywne. Ponadto laureaci wybierani w poprzednich edycjach konkursu zostali w tym roku laureatami konkursu Polski Produkt Przyszłości, są to firmy TORQWAY Sp. z o. o. oraz Zakład Energoelektroniki "TWERD" Michał Twerd z Toruńskiego Parku Technologicznego. KUJAWSKO-POMORSKI
22
grudzień 2015
k l a s t ry
>>> biznes.expressmedia.pl
POŁĄCZENI MOGĄ WIĘCEJ - rozwój klastrów w naszym województwie Toruńska Agencja Rozwoju Regionalnego SA podsumowała efekty działania Funduszu Powiązań Kooperacyjnych, którego celem był rozwój struktur klastrowych w naszym regionie. Dzięki środkom z Regionalnego Programu Operacyjnego wsparcie uzyskało 31 klastrów. ZDJĘCIA: ALICJA WÓJCIK
W
trakcie konferencji, „Połączeni mogą więcej”, która odbyła się 9 grudnia koordynatorzy klastrów, podzielili się z uczestnikami swoimi doświadczeniami. Katarzyna Meger, prezes Bydgoskiego Klastra Przemysłowego, najstarszego klastra w regionie skupiającego 67 przedsiębiorstw, przedstawiła aspiracje BKP do roli Krajowego Klastra Kluczowego. Andrzej Piątkowski, reprezentujący Grupę Meblową HoReCa, przekazał informację o wartości kontraktów i 36 nowych miejscach pracy pozyskanych dzięki interwencji projektu. Jak sam stwierdził, indywidualnie każdemu z członków trudno byłoby uzyskać taki efekt w tak krótkim czasie. Potwierdzili to przedstawiciele Klastra Spiżarnia Kujawsko-Pomorska, Tadeusz Przymus i Wiesław Królak - klaster wypromował wspólną markę, a przedsiębiorcy w nim skupieni pozyskali ponad 130 nowych klientów. W trakcie panelu dyskusyjnego, dr Mateusz Górka z Polskiego Klastra Aluminium zwrócił uwagę na najważniejszy, jego zdaniem, czynnik wpływający na powodzenie zawiązywanych klastrów, jakim jest wspólny cel biznesowy. Zgodnie uznano, że wśród czynników determinujących sukces klastra wymienić należy zaangażowanie partnerów. Bardzo istotną rolę odgrywa także koordynator, którego biuro jest sercem klastra. Uczestnicy panelu, w którym stronę samorządową reprezentował Michał Korolko, dyrektor Departamentu Rozwoju Gospodarczego, Certyfikacji i Monitoringu Funduszy Unijnych, wypracowali szereg rekomendacji dotyczących dalszego wspierania klastrów w nowej perspektywie finansowej.
KUJAWSKO-POMORSKI
23
grudzień 2015
his torie biznesu
>>> biznes.expressmedia.pl
do pracy pływam łódką - Kto sprawdził się na morzu, sprawdzi się też w biznesie - mówi Józef Sarnecki, właściciel przedsiębiorstwa Uni-Tech, założyciel bydgoskiej loży Business Centre Club, kapitan jachtowy i wicekomandor Bydgoskiego Klubu Żeglarskiego.
Tekst: Tomasz Skory zdjęcia: Tomasz Czachorowski
W
szystko, co dziś posiada, zawdzięcza ciężkiej pracy i żyłce do interesów. Zaczynał w „Zachemie” przy produkcji trotylu i skraplaniu chloru. Następnie związał się z branżą kotlarską. Tragiczny wypadek pracowników Spółdzielni Kotlarskiej w Złotowie spowodował, że potrzebny był ktoś, kto wzmocni i pokieruje pozostałą załogą. Józef Sarnecki zgłosił się na ochotnika, wprowadził wśród kotlarzy nową dyscyplinę i szybko stał się nieformalnym szefem grupy. Z czasem kilkuosobowa załoga rozrosła się do osiemdziesięciu pracowników, a zakres ich działalności rozszerzył się na całą Polskę. Od czyszczenia do produkcji - Od 1975 do 1990 roku byliśmy cały czas w delegacjach - wspomina Józef Sarnecki. W tym czasie
jego załoga przeszła znaczne zmiany. - Bardzo rozwinęliśmy się technicznie. Na początku lat osiemdziesiątych nasza działalność zaczęła się przekształcać z czyszczenia kotłów w ich remonty, później doszły do tego remonty rurociągów i elektrofiltrów, a w końcu też ich produkcja. Przyjmowaliśmy fachowców, którzy odchodzili z innych, często upadających, przedsiębiorstw. Dzięki temu wyspecjalizowaliśmy się też w remontach turbin. Ludzie z wyższym wykształceniem garnęli się do nas do pracy fizycznej, bo takie mieliśmy zarobki. I wielu z nich pracuje ze mną do dzisiaj. W 1990 roku powstał Uni-Tech. Biuro firmy mieściło się w pomieszczeniu po byłej pralni, na siedmiu metrach kwadratowych. Wspominając to dziś szef Uni-Techu śmieje się, że jak wchodziła do niego księgowa, to prawnik musiał wychodzić KUJAWSKO-POMORSKI
24
grudzień 2015
na zewnątrz, tak było ciasno. Z tego powodu w 1991 roku kupił obiekt przy ul. Równej 4 w Bydgoszczy, gdzie powstała nowa dyrekcja i gdzie do dziś znajduje się zaplecze techniczne. Loża po bydgosku W tym samym roku Uni-Tech został członkiem Business Centre Club, a niedługo później właściciel firmy założył Bydgoską Lożę BCC, skupiającą lokalnych przedsiębiorców. Był to też okres biznesowych eksperymentów. Uni-Tech zaczął prowadzić działalność parkingową, otwierać sklepy spożywcze, kawiarnie, a nawet zakład krawiecki, ale nie zawsze były to intratne inwestycje. - Nazwaliśmy nasze sklepy „U Józefa” i nawet media chwaliły ten pomysł, bo w końcu pojawiła się sieć z polską nazwą. Z upływem czasu zrezygno-
Pierwsze biuro firmy mieściło się na 7 metrach kwadratowych. szef Uni-Techu śmieje się, że jak wchodziła do niego księgowa, to prawnik musiał wychodzić na zewnątrz, tak było ciasno.
wałem jednak z tej działalności i postanowiłem, że od tej pory będę się specjalizował tylko na branżach, na których się znam - przyznaje szef Uni-Techu. W 1996 roku z firmy wyodrębnia się spółka Uni-Tech SA, która zajęła się remontami i modernizacjami dla energetyki i przemysłu. Firma - matka zaś skupiła się na wynajmie hal produkcyjnych, magazynów i powierzchni biurowych oraz recyklingu i utylizacji pojazdów. Diamenty do kolekcji Podział ten zaowocował pasmem sukcesów, które rozpoczęło przyznanie firmie Złotej Statuetki Lidera Polskiego Biznesu przez kapitułę BCC. Laureaci, którzy w kolejnych latach osiągają kolejne sukcesy, mogą otrzymać jeszcze Diamenty do tej statuetki, a w gabinecie Józefa Sarneckiego wisi ich dziś już pięć. Certyfikatów, dyplomów i medali jest w firmie cała gablota, jednak to nie one najbardziej przykuwają tam wzrok. Ozdobą biura jest okazały model żaglowca. Właściciel Uni-Techu jest bowiem żeglarzem z krwi i kości. - Biznes był zawsze na pierwszym miejscu. Zainteresowanie żeglarstwem pojawiło się dużo później. I, jak to z wieloma rzeczami bywa, zadecydował o nim ciąg wydarzeń i zbiegów okoliczności - tłumaczy. Szwedzki milioner Pierwszy raz z żeglarstwem zetknął się w 1979 roku w Szwecji, gdzie pojechał na urlop... zbierać truskawki. Wyjazdy na saksy były wówczas sposobem na podreperowanie domowego budżetu. Z czasem podłapał pracę w firmie szkutniczej, gdzie z grupą Szwedów pracował przy produkcji jachtów. Nie była to łatwa praca, ale Józef Sarnecki nie należał do osób, które szybko się poddają. - Szwed nie pytał, czy umiem czy nie umiem, tylko kazał robić. I robiliśmy więc jeden kadłub dziennie. Harowałem po 16, a czasem 18 godzin na dobę, sam sobie gotowałem i jednocześnie uczyłem się szwedzkiego. To łatwy język, więc dość szybko go opanowałem, a Szwedzi mnie polubili i zaczęli zapraszać w weekendy nad jezioro Wener, gdzie mieli swoje łodzie. Nie bardzo lubiłem tam jeździć, bo jak pracowałem po tyle godzin, to chciałem się wyspać kiedyś! - śmieje się szef Uni-Techu. Zaciskał jednak zęby i spędzał weekendy na wodzie. Tak przypadł do gustu pracodawcom, że zaproponowali mu, by został w Szwecji na stałe. - Mówili, że zostanę u nich milionerem, ale zostawiłem w Polsce żonę i dziecko, więc stwierdziłem, że muszę do nich wrócić. Szwed płakał, ale rozumiał. Fajna łódka... Bakcyl wodniaka przez lata pozostawał w uśpieniu, a życie zawodowe nabierało tempa. Praca z kotlarzami, działalność spółdzielcza, rozwój spółki i w końcu czas na własną firmę. Zawsze było coś do zrobienia, ale w końcu żeglarska przeszłość postanowiła o sobie przypomnieć.
Najbliższa sercu biznesmena jest „Józefówka”, jedenastometrowa holenderska łódź z mahoniu, którą udało mu się nabyć szczęśliwym zbiegiem okoliczności.
- W 1989 roku znajomy prawnik zaprosił mnie nad jezioro i gdy zobaczyłem, jaką ma fajną łódkę, to mnie od razu wzięło! - wspomina. - Bardzo szybko kupiłem sobie własną łódź. Był to nieduży jacht typu Venus, który nazwaliśmy „Sarna”. W tym samym roku powstał Bydgoski Klub Żeglarski, którego jestem współzałożycielem, a obecnie i wicekomandorem. Józef Sarnecki porobił w tym czasie kursy żeglarskie i dziś jest już kapitanem jachtowym i motorowodnym. Szlifów żeglarskich nabierał na „Gedanii”, „Pogorii” i „Zawiszy”. Z upływem czasu biznesmen zaczął rozglądać się też za większą łodzią i tu przydały się umiejętności sprzed lat. Zgodnie bowiem z jego koncepcją i wskazówkami powstała „Apasjonata”, prawie ośmiometrowy jacht model Tango Family. Marzenia o przystani Jacht został zwodowany na Zalewie Koronowskim, gdzie większość weekendów biznesmen spędza z rodziną i przyjaciółmi. Poza sezonem cumuje w przystani na Przemysłowej. Lokalizacja Uni-Techu nie jest bowiem przypadkowa. Znajdował się tu niegdyś port drzewny, wykorzystywany dawniej do spławiania drewna. Przedsiębiorca kupując tereny pod siedzibę firmy myślał już o tym, że wybuduje tu przystań z prawdziwego zdarzenia. Podstawowa infrastruktura już jest, ale plany są znacznie większe. Docelowo w porcie ma być miejsce dla ponad stu jednostek pływających. - Mamy miejską marinę na Wyspie Młyńskiej i jest to piękne miejsce, ale nie spełnia ona wszystkich wymagań wodniaków. Nie można tam zatankować, ani przechowywać łódek poza sezonem. Co więcej, jest to też miejsce dostępne dla wszystkich, a właściciele łodzi niekoniecznie chcą je zostawiać KUJAWSKO-POMORSKI
25
grudzień 2015
na widoku. Tutaj będą mieli zapewnioną prywatność i bezpieczeństwo. Będzie hala remontowa, punkt do tankowania, parking i tawerna. Wszystko, co powinno się znaleźć w marinie. Tereny są, teraz trzeba je tylko zapełnić. O tym, co jest potrzebne, by ściągnąć żeglarzy z kraju i zagranicy, wie najlepiej, bo każdego roku uczestniczy w rejsach organizowanych ze znajomymi żeglarzami. W minionym sezonie wraz z kolegami przepłynął z Sardynii na Korsykę. Do tej pory kursował też po wodach wokół Grecji, Chorwacji, Sycylii i Wysp Kanaryjskich. Pływa różnymi jednostkami, ale najbliższa jego sercu jest „Józefówka”, bo tak ochrzczono jedenastometrową holenderską łódź z mahoniu, którą udało mu się nabyć szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Łódź została wyremontowana pod jego bacznym okiem i obecnie budzi podziw zarówno z wody, jak i lądu. Na wodzie nie ma korków - Od kwietnia do listopada pływam nią do pracy. Mieszkam na Szwederowie, więc cumuję ją koło barek przy spichrzach w Śródmieściu. Do portu na Przemysłowej mam stamtąd osiem kilometrów i żadnych korków po drodze. W tym roku pływając tylko z domu do pracy i z powrotem zrobiłem nią 1500 km! - wylicza biznesmen. Pomiędzy pracą a pasją Józef Sarnecki znajduje wspólny mianownik nie tylko ze względu na sposób, w jaki dociera do firmy. - Żeglarstwo jest dla ludzi twardych i zdyscyplinowanych. Człowiek musi podejmować decyzje, jest odpowiedzialny za siebie i innych, niejednokrotnie musi stawiać też czoła niebezpieczeństwom. Podobne wyzwania stają przed właścicielami firm. Dlatego, jak ktoś się sprawdzi na morzu, na pewno sprawdzi się też w biznesie. I z tego powodu Józef Sarnecki jest spokojny o losy swojej firmy. Myślami jest już na emeryturze, więc powoli przekazuje ją synowi. To również zapalony żeglarz.cp
felie ton
>>> biznes.expressmedia.pl
niech żyją misie! MiŚ to popularne, skrótowe określenie małych i średnich przedsiębiorstw. Wprawdzie chodzi właśnie o małe i średnie, ale ich rola w gospodarce narodowej jest przecież ogromna. Pozostając przy określeniach ze świata zwierząt, można też powiedzieć, że Misie to wół roboczy polskiej gospodarki. Należy przypomnieć, iż w Polsce stanowią ponad 99 procent przedsiębiorstw. Generują około połowy PKB, wytwarzanego w sektorze przedsiębiorstw oraz zatrudniają około trzech czwartych pracujących w tymże sektorze.
W cieniu
Bez wątpienia Misie należy doceniać, a nawet „głaskać”. Tymczasem Misie najczęściej pozostają w cieniu, ponieważ uwaga środków masowego przekazu jest na ogół skoncentrowana na wielkich przedsiębiorstwach. Do pewnego stopnia jest to zrozumiałe - duży może więcej, a do tego jest bardzo medialny.
prof. Leszek Dziawgo
*
jest szefem Katedry Zarządzania Finansami na Wydziale Nauk Ekonomicznych UMK, a także członkiem Prezydium Komitetu Nauk o Finansach PAN.
A jednak siła Misi w masie. Ich liczba i wyniki znaczą bardzo dużo dla naszej gospodarki. Przy okazji warto też doceniać inicjatywy na rzecz Misi. Poniżej o jednej z takich inicjatyw, tym ważniejszej, że w naszym regionie.
Potrzeba integracji
W listopadzie w miało miejsce I Forum Ekspansji Małych i Średnich Przedsiębiorstw, organizowane przez Toruńską Agencję Rozwoju Regionalnego. Co bardzo ważne, impreza miała charakter integrujący nasz region nie tylko w wymiarze gospodarczym, ale także w wymiarze politycznosamorządowym. Cieszy bowiem zaangażowanie w przedsięwzięcie zarówno prezydentów obu miast - Bydgoszczy i Torunia - jak i marszałka województwa. W trakcie Forum wyłoniono najlepsze przedsiębiorstwa w dwóch konkursach: - Liderów Innowacji Pomorza i Kujaw oraz - Liderów Eksportu Pomorza i Kujaw.
To żadne tam takie „Misie-Pluszaki-Przytulaki” typu „jakoś to będzie”, ale nowoczesne, skuteczne i ekspansywne przedsiębiorstwa. Zapoznając się z osiągnięciami nagrodzonych i wyróżnionych podmiotów nabiera się szacunku dla umiejętności właścicieli i menedżerów oraz dla technologicznego zaawansowania ich Misiów. To żadne tam takie „MisiePluszaki-Przytulaki” typu „jakoś to będzie”, ale nowoczesne, skuteczne i ekspansywne przedsiębiorstwa. Sukcesy Misiów z naszego regionu są kolejnym potwierdzeniem kluczowych polskich cech, jakimi są w biznesie przedsiębiorczość, kreatywność, odwaga i sumienność. Wprawdzie, mając na uwadze całość krajowego biznesu, można zaznaczyć, iż nie zawsze bywa idealnie, to jednak rozwijamy się. Zatem - Niech żyją Misie!cp
* Oficjalnie określenie: MśP - Małe i Średnie Przedsiębiorstwa.
KUJAWSKO-POMORSKI
26
pa ź d z i e r n i k 2015
1550215BDBHA
kobie ta w biznesie
P
racowała w branży komputerów i elektronarzędzi, ale w końcu postawiła na swój własny biznes, który zaowocował i sukcesem, i satysfakcją. Istniejący od około siedmiu lat Świat Bab - portal o tematyce kobiecej, stworzony przez bydgoszczankę - Katarzynę Fik, pozwolił jej rozwinąć skrzydła. Teraz ona pomaga je rozwijać innym kobietom. Do myśli o założeniu własnej firmy dojrzewała 8 lat.
biznes jest relacją tekst: justyna król zdjęcia: tomasz czachorowski
Często słyszałam: Mieszkasz w Poznaniu? Zazdroszczę, bo w Bydgoszczy to się nic nie dzieje. Myślałam wtedy: kurczę, jest nisza! I zaczęłam intensywnie działać - opowiada Katarzyna Fik, właścicielka portalu Świat Bab.
KUJAWSKO-POMORSKI
28
grudzień 2015
STEREOTYP ZA STEREOTYPEM - Życie zawodowe zaczęłam jako dziewiętnastolatka. Zaraz po maturze dostałam etat w hurtowni komputerowej. Komputery dopiero wchodziły do polskich domów, a ludzie, którzy dzwonili do nas, słysząc kobietę w słuchawce, nie dowierzali, że może być fachowa w tym temacie i prosili o połączenie z mężczyzną - wspomina. To koledzy, mając przez to więcej do roboty, nauczyli klientów, że wszyscy pracownicy są równi i tak samo dobrze przygotowani. Spędziła tam pięć lat i wiele się nauczyła, jednak w kolejnej firmie stereotypowe myślenie znów dało się odczuć. - Pracowałam w branży energetycznej, sprzedawałam narzędzia. To wtedy uświadomiłam sobie, że jednak chyba powinnam pomyśleć o czymś bardziej dla kobiet. Znowu byłam traktowana na zasadzie: „Kobieta i energetyka? Co ona może wiedzieć?” - mówi. W końcu trafiła do poznańskiej firmy zajmującej się monitoringiem mediów. - Zatrudniali ponad trzysta osób. Łańcuch przepływu informacji był więc długi, dzięki czemu uczyłam się lepszego budowania relacji. Jako handlowiec zapoznałam się z wieloma branżami. Za poznańskich czasów moje doświadczenie wzbogaciła również organizacja kobiecego festiwalu No Women No Art, byłam wiceprezeską stowarzyszenia organizującego to wydarzenie. Pomysł na Świat Bab także zaczerpnęłam, mieszkając w Poznaniu, od kobiety, która prowadziła taką działalność na tamtejszym gruncie - wspomina. Bydgoszczanka napisała do niej wprost, czy miałaby coś przeciwko, gdyby skorzystała z jej pomysłów, przenosząc je do swojego rodzinnego miasta. Nie miała. I jeszcze podzieliła się doświadczeniem. KOBIETA KOBIETOM - Jako pierwsze, zorganizowałam warsztaty stylizacji i wizażu. Bardzo się spodobały. Jeszcze mieszkałam w Poznaniu, ale bardzo tęskniłam za Bydgoszczą, spędzałam w niej każdy weekend i wiedziałam, że chcę wrócić na stałe. Co zabawne, często słyszałam: Mieszkasz w Poznaniu? Zazdroszczę, bo w Bydgoszczy to się nic nie dzieje. Myślałam wtedy: kurczę, jest nisza! I zaczęłam intensywnie działać - opowiada właścicielka Świata Bab.
kobie ta w biznesie
>>> biznes.expressmedia.pl
ale i przetwory. Dostać tu można też wyjątkowe rękodzieło.
Kolejną propozycją były warsztaty kąpieli w dźwiękach mis i gongu. Chętnych na zajęcia nie brakowało. Po powrocie na stałe postawiła na cykliczne warsztaty. - Modowe czy z wystroju wnętrz, w tzw. pigułce lub dłuższe, kilkugodzinne. Zapotrzebowanie było duże, a dzięki tym krótszym spotkaniom, w zarysie można było się dowiedzieć, jakie pełnowymiarowe zajęcia proponujemy, bez konieczności kontynuacji - jeśli komuś spodobało się spotkanie pigułka o danej tematyce, to decydował się na warsztaty pełnowymiarowe. Uważam, że to było bardzo fair, a o to mi chodziło i to zaprocentowało. Poza tym była to świetna metoda na feedback dla mnie zaznacza. W PRZEDSIĘBIORCZĄ STRONĘ Z czasem, razem z Joanną Czerską-Thomas - obecnie, m.in., organizatorką Charmsów Biznesu, chodząc na różne spotkania networkingowe, uznały, że żadne tak do końca nie spełniają ich oczekiwań i pora postawić na coś swojego. Tak się zrodził „Biznes dla Kobiet” - cykliczne, comiesięczne, czwartkowe spotkania dla pań, które poszukują wiedzy z zakresu przedsiębiorczości, ale też życiowych przykładów i inspiracji. - Lokalizacja się zmienia. Odwiedzamy miejsca stworzone z pasji, prowadzone przez fajne kobiety, ale nie tylko. Męskie biznesy również są prezentowane. Chodzi o to, aby czerpać z kolejnych firm, zapoznać się z ofertą, funkcjonowaniem danego interesu od kuchni. Nikt nie jest idealnym przedsiębiorcą. Za to każdy jest w czymś dobry i my możemy właśnie tego się od niego uczyć opowiada. Od dwóch lat Kasia jest też organizatorką dobrze znanego bydgoskiego targu ekologicznego, czyli fryMARKu, na którym zakupimy zdrową żywność - sezonowe owoce, warzywa,
RELACJE I EKOLOGIA - Współtworzymy to wydarzenie razem z Piotrem ze sklepu Malinowy Chruśniak. Świetnie się uzupełniamy. To strasznie ważne w biznesie. Ja jestem bardziej marketingowo-eventowa, on ma ogromną wiedzę o ekologii - mówi Kasia. Impreza odbywała się najpierw w klubie Mózg, ale szybko tak się rozrosła i ze względu na przestrzeń została przeniesiona do Kamienicy 12, czyli na Poznańską 12. Tam również miejsce szybko się skończyło. Zainteresowanych jest wielu. Nie tylko, by kupować, ale i sprzedawać. Choć ilość wystawców podwoiła się, nadal jest kolejka oczekujących. Mówi się nawet, że na fryMARK trudno się dostać. - Ktoś może mieć takie odczucie, ale my musimy świadomie podejmować decyzję o doborze wystawców, bo im musi się opłacać. Przyjeżdżają z całego województwa, dlatego nie może być kilku osób z miodem, bo jeśli każda sprzeda tylko kilka słoików, zarobi zaledwie na podróż - tłumaczy. Kasia sama uczestniczy we fryMARKu także jako sprzedawca. Klientom proponuje wysokiej klasy hiszpańskie oliwy i polskie oleje tłoczone na zimno. NAJPIERW SPRÓBUJ - Zawsze zachęcam do degustacji, dla uświadomienia sobie, że jedna oliwa jest bardziej wytrawna, druga bardziej gryząca, a jeszcze trzecia typowa zielona, co także czuć. Tak samo działałam ze swoimi warsztatami. Najpierw po prostu zachęcałam do ich smakowania, by wybór i zakup był w pełni świadomy. Komuś z boku może się to wydawać przesadnym dbaniem o prawa konsumenta, ja uważam, że bardzo działa na korzyść relacji z ludźmi, a to zawsze procentuje. Cały mój Świat Bab, Biznes dla Kobiet oraz fryMARK opierają się właśnie na świetnych kontaktach z ludźmi. Mamy do siebie zaufanie, które wspólnie wypracowaliśmy. I tak, odpowiadając na pytanie, które zaraz padnie, da się z tego żyć. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale można na tym zarabiać. Jednak by odnieść sukces, trzeba w pewnym momencie wybrać. Skoncentrować się na czymś konkretnym - ja postawiłam na Biznes dla Kobiet i fryMARK, kosztem innych aktywności - mówi. - We wszystkim, co robię opieram się na relacjach z ludźmi. Słowo relacja, jak i słowo kontakt brzmią niezbyt sympatycznie, ale to właśnie te znajomości, przyjaźnie czy jakkolwiek by to nazwać, są niesamowicie ważne i wartościowe w życiu. Pozwalają mi na uczestniczenie w wielu różnych, kapitalnych inicjatywach oraz pracować z pasją - dodaje. cp KUJAWSKO-POMORSKI
29
grudzień 2015
Komputery dopiero wchodziły do polskich domów, a ludzie, którzy dzwonili do nas, słysząc kobietę w słuchawce, nie dowierzali, że może być fachowa w tym temacie i prosili o połączenie z mężczyzną. katarzyna fik, świat bab
1566415BDBHB
56815BIBIA
coaching
reguły
szefa Czy znasz kogoś, kto potrafi czytać w myślach? Ja nie. Widziałam za to w życiu prywatnym i zawodowym osoby, które nie mówią wprost, czego oczekują. tekst: marzena cholerzyńska
W
konsekwencji druga strona nie wie, czego ma się spodziewać i jak działać. Jeżeli jesteś szefem, to jedną z najistotniejszych rzeczy, którą jasno musisz komunikować, to twoje zasady gry. Pracownicy będą czuli się bezpieczniej, bo nie będą musieli snuć domysłów na temat tego, jakim jesteś szefem i czego można się spodziewać. Unikniesz teorii spiskowych, dotyczących karania i nagradzania. Pozwoli to na zbudowanie autorytetu i uniknięcie niepotrzebnych nieporozumień. Konflikty z podwładnymi nie są przecież niczym miłym. Jeśli jasno i konkretnie powiesz, na czym ci zależy i czego oczekujesz, ułatwisz życie sobie i swoim pracownikom.
Nie skazuj zespołu na domysły, bo on powinien wiedzieć, co jest dla ciebie ważne i jak zamierzasz go motywować. Reguły najczęściej prezentuje się na forum. Wydrukowanie kodeksu i zawieszenie go cichaczem w stołówce nie przyniesie efektów. To nie jest przecież instrukcja BHP do czajnika. Dopiero po oficjalnym wygłoszeniu „exposé”, możesz uwiecznić je na papierze, żeby można było się odwoływać do jego treści. Grupa musi wiedzieć, dlaczego wygłaszasz reguły. Dzięki temu lepiej je przyjmie. Nie będzie domysłów i niedomówień. Przedstawienie reguł szefa to istotny moment dla zespołu. Nie rób tego przy okazji innych spotkań. Zorganizuj spotkanie przeznaczone tylko na to specjalne wystąpienie.
Jasne zasady Kiedy zasady są jasne, praca zespołu wchodzi na inny poziom. To tak jak z kapitanem statku. Jeżeli załoga zna jego wizję na podróż do celu, wyprawa zakończy się sukcesem. Jeżeli każdy na statku będzie działał wedle swojego uznania, roztrzaskanie się o skały to tylko kwestia czasu - mimo dobrych chęci każdego z załogantów. Jak najszybciej przedstaw więc swoje reguły. Są dwa kluczowe momenty, w których należy to uczynić. W czasie tworzenia nowego zespołu lub przy objęciu kierownictwa przez nową osobę. Ale nie tylko. Kiedy zatrudniasz nowego pracownika, jest to doskonała okazja, żeby zapoznać go z twoimi wartościami. On przecież też musi wiedzieć, czym będziesz się kierował przy ocenie jego pracy. Kiedy zmieniają się twoje lub firmowe priorytety, też trzeba jasno o tym powiedzieć.
Tylko konkrety O czym powiedzieć? Ustal granice. Wskaż standardy, których spełniania oczekujesz. Do tego dodaj listę zachowań, których nie będziesz tolerować. Powiedz o pożądanych zachowaniach i postawach. Mów tylko o konkretach. Chodzi o przykłady z życia wzięte, a nie pływanie po ogólnikach typu - „zaangażowanie”, „rzetelność” czy „aktywność”. Bardzo istotne jest też, żeby upewnić się, że zespół dobrze nas zrozumiał. Dzięki temu zawsze można doprecyzować to, czego nie rozumie. I nie chodzi tutaj o jego opinię. To ty jesteś szefem i to twoje zasady. Chodzi tylko o ewentualne doprecyzowanie przekazanych informacji. To nie jest moment na negocjacje warunków. Pamiętaj jeszcze o kilku zasadach. Równowaga przede wszystkim. Sprawdź, czy jest ona KUJAWSKO-POMORSKI
32
grudzień 2015
zachowana pomiędzy listą zachowań nietolerowanych i oczekiwanych. Na bieżąco monitoruj przestrzeganie zasad. Jeśli reguły są łamane, udziel informacji zwrotnej lub, w razie potrzeby, wyciągnij konsekwencje. Jeśli pracownicy spełniają oczekiwania - nagrodź ich lub doceń na forum. Istotne jest również, żeby powiedzieć, jakiego wsparcia można spodziewać się z twojej strony. W ten sposób przybliżasz się do zespołu. Tworzysz wizerunek otwartych drzwi. Wiem, że „exposé” brzmi poważnie. Unikaj jednak słów, które tylko teoretycznie mają dodać ci powagi. Mam tu na myśli: „w związku z powyższym”, „uczęszczałem do...”, „albowiem”, i „dlategoż właśnie”. To brzmi komicznie, a nie podniośle. Postaw się na chwilę na miejscu twojego zespołu, on pragnie zobaczyć kogoś, kto się zna na swojej robocie, szanuje innych ludzi, ma pomysł na działanie i rzeczywiście lubi swoją pracę. Bądź w tym wszystkim szczery, pozostań sobą. I oczywiście trzymaj się zasad, o których mówiłeś, bo rozliczenie z nich działa w obie strony.cp
marzena cholerzyńska coach, mówca motywacyjny, trener sprzedaży, autorka bloga marzenacholerzynska.pl
1570215BDBHA
pre zen townik biznesu
brelok do kluczy toUS 280 pln
inwestycje
cHoinkowe wyBór: dominika kucharska pióro wieczne parker 150 pln
etui na tablet wIttcHen 190 pln
dla niej
dahlia divin GIVencHy 300 pln
Co kupić pod choinkę dla pani prezes? Czym zaskoczyć pana dyrektora? WyBóR PRezeNtóW dLA LUdzi BizNesU do łAtWycH Nie NALeży, Bo często są to osoBy, któRe MAJą WieLe. PostAW NA JAkość, ALe PRzede WszystkiM NA osoBisty cHARAkteR kAżdego z PodARUNkóW.
dla niego
smart zegarek SaMSUnG gear s2 classic 1600 pln
krawat BytoM 40 pln
spinka do mankietu yeS 90 pln każda
the one Dolce anD GaBBana 320 pln
zDrowie W PRezeNcie
Podobno tych najcenniejszych rzeczy nie da się kupić. Jest jednak sposób na to, aby właśnie jedną z nich dać komuś bliskiemu w prezencie. Nasz pomysł na tegoroczny udany podarunek? Voucher na badania dla kobiet w prywatnej klinice LeKarZe Mostowa4 w Bydgoszczy
r e J e S t r a c J a : +48 781 01 02 03 i +48 735 950 950
dr maciej w. socha
w Polsce, umożliwiające badanie w bardzo wysokiej rozdzielczości, co w oczywisty sposób przekłada się na wartość diagnostyczną. można tam również wykonać cytologię płynową z genotypowaniem wirusa brodawczaka, która choć nadal jest rzadko wykonywana w Polsce, zaczyna cieszyć się coraz większym zainteresowaniem. - To najnowocześniejsza metoda do diagnostyki zmian chorobowych szyjki macicy - tłumaczy dr Socha. - wszyscy kojarzymy raczej tę tradycyjną formę, czyli klasyczną cytologię pobieraną na szkiełko. Niestety czułość tego rodzaju badania nie jest stuprocentowa. w naszej klinice proponujemy alternatywną metodę, czyli cytologię płynową z identyfikacją dNa wirusa HPV, powodującego raka szyjki macicy. z punktu widzenia komfortu pacjentki, samo badanie wygląda identycznie, jak jego klasyczna wersja. jeśli w takiej cytologii z identyfikacją HPV dwukrotnie uzyskamy prawidłowy wynik, to wiemy, że proces karcynogenezy, czyli nowotworzenia, nie rozpocznie się w ciągu najbliższych 4-6 lat!
* GINEKOLOGIA i ROZRODCZOŚĆ Dr piotr Bernard położnictwo, ginekologia Dr anita kazdepka-Ziemińska perinatologia, ginekologia Dr Maciej w. Socha perinatologia, ginekologia onkologiczna, andrologia Dr Bartłomiej wolski położnictwo, ginekologia estetyczna, seksuologia *DERMATOLOGIA i KOSMETOLOGIA Dr Jolanta Maciejewska dermatologia, wenerologia, medycyna estetyczna *CHIRURGIA i BARIATRIA prof. krzysztof leksowski chirurgia, leczenie otyłości *OPIEKA MEDYCZNA Mgr Urszula Bernard pielęgniarstwo lic. karolina Strzeszewska położnictwo *FIZJOTERAPIA i MASAŻ Mgr Łukasz leksowski fizjoterapia ogólna i perinatalna, terapia manualna
1581315BDBHA
TeKST: lucyna tataruch zdjęcie: tomasz czachorowski
W
izyta u ginekologa wielu kobietom nadal kojarzy się z odhaczeniem cyklicznych badań cytologicznych lub udaniem się po pomoc w sytuacji, kiedy pojawią się jakieś niepokojące objawy. To jednak już całkiem nieaktualny model! dowodzi tego chociażby standard leczenia poza Polską, gdzie za nowoczesną ginekologię uważa się holistyczną opiekę nad kobietą, bardzo często wykraczającą daleko poza jednego specjalistę. Takie podejście bywa jeszcze gdzieniegdzie uważane jedynie za modną tendencję, a nie standard leczenia, ale na szczęście ten zakrzywiony obraz skutecznie się już zmienia. o tym, dlaczego warto postawić na kompleksową opiekę, mówi dr n. med. maciej w. Socha, szef kliniki LeKarze mostowa4: - w naszej praktyce najważniejsza jest pacjentka i całościowe podejście do jej stanu zdrowia. Poczynając od profilaktyki onkologicznej, przez gospodarkę hormonalną i rozród, a kończąc na jakości życia i relacjach partnerskich. Bierzemy przy tym pod uwagę zarówno predyspozycje genetyczne do chorób, rodność, aktualny stan endokrynologiczny, ale i kontekst życia rodzinnego, jak i społecznego. co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim spójną, specjalistyczną opiekę medyczną, w skład której wchodzi konsultacja ginekologiczna z trójwymiarowym obrazowaniem ultrasonograficznym narządu rodnego oraz poradą profilaktyczną z zakresu ginekologii onkologicznej, endokrynologicznej i seksuologii, a także fizjoterapeutyczna i psychologiczna - w zależności od konkretnej sytuacji. Te sfery zdrowia kobiety ściśle się ze sobą wiążą i przenikają, a nowoczesna porada ginekologiczna powinna je obejmować. Kompetencje naszych specjalistów uzupełniają się, dzięki czemu każda z naszych pacjentek bardzo szybko uzyskuje trafną diagnozę i plan opieki. i taką formułę, w postaci świątecznego vouchera dla bliskiej osoby, proponujemy w naszej klinice. w gabinetach lekarskich przy ul. mostowej 4 znajdują się jedne z najlepszych ultrasonografów
v ip w podróż y
skiper do wynajęcia tekst: jan oleksy zdjęcia: archiwum prywatne
- Nie uważam, że żeglarstwo to ryzykanctwo. Jako kapitan zawsze miałem szczęście, patrzę na prognozy pogody, żeby w porę uciec lub ominąć zagrożone miejsca - mówi żeglarz Wacław Matuszewski.
Ż
agle pociągały go od dziecka. Pływanie zaczął jeszcze w Toruniu na Wiśle. Wtedy na rzece był duży ruch rekreacyjny. Kajaki i małe żaglówki tworzyły wiślaną scenerię lat 60. W tamtych czasach młody Wacek Matuszewski pływał nie tylko po Wiśle, ale także po Pojezierzu Brodnickim, po Jeziorze Charzykowskim, po jeziorach mazurskich... Jednak ciągnęło go na otwarte morze. Po ukończeniu fizyki na UMK, przeniósł się do Gdańska. W 1970 roku poszedł do pracy
w Centrum Techniki Okrętowej przy Stoczni Gdańskiej. - Zaczynałem od pracowni wytrzymałości, ale prędko wszedłem w nowatorską wówczas informatykę, odchodząc coraz dalej od fizyki. Tam pracowałem do 1979 roku - wspomina. W gdańskim Jacht Klubie Przez te prawie 10 lat, należał do Jacht Klubu Stoczni Gdańskiej. Pływał jeszcze ze starymi kapitanami. Były to głównie rejsy po Bałtyku do Leningradu, Szwecji, Danii, Niemiec. KUJAWSKO-POMORSKI
36
grudzień 2015
- Tak było, dopóki nie odmówili mi paszportu w 1975 roku. To tylko spowodowało, że gdy w końcu dostałem upragniony paszport, od razu z niego skorzystałem i... wyjechałem do Kanady - opowiada. Pracował tam jako informatyk w banku. Po roku mógł już sobie kupić mały, 7,5-metrowy, jacht. Gdy stał się właścicielem większego, 10-metrowego jachtu, to pływał nim po Wielkich Jeziorach, wybierał się często w dłuższe rejsy z Kanady aż na Florydę i Bahamas. Te akweny poznał bardzo dobrze.
v ip w podróż y
>>> biznes.expressmedia.pl
Skoki przez Atlantyk „Morzami ku Polsce” - tak poetycko można określić najdłuższe rejsy jachtowe kapitana Matuszewskiego przez Atlantyk do kraju. Pokonał tę trasę czterokrotnie. - Pierwszy raz do Polski popłynąłem jako nawigator w 2003 na jachcie „Julianna” (21-metrowym), którego właścicielem był mój znajomy z Chicago. Był to przyjemny rejs z Nowego Jorku do Gdyni, zakończony uroczystym powitaniem z udziałem Marynarki Wojennej i zaprzyjaźnionego Jacht Klubu Marynarki Wojennej Kotwica. - Mieliśmy zaproszenie do zacumowania na honorowym miejscu tuż obok ORP „Błyskawica” przy Skwerze Kościuszki - dodaje skiper. Na wyczynowym jachcie Na początku lat 2000 Wacław Matuszewski zaczął poszerzać kontakty z żeglarstwem polonijnym. W ramach tej współpracy popłynął drugi raz do kraju, tym razem na słynnym, regatowym jachcie „Fazisi”, należącym do stowarzyszenia Polish Yachting Association of North America (PYANA). Wypłynęli z Portoryko. - Parę razy byłem kapitanem na tym jachcie - 25-metrowy i słynny, bo w 1989 r. Rosjanie wystawili go do regat dookoła świata. Trzy książki o nim napisano. Wyczynowy, bez wygód, niska burta, szybki, trudny do prowadzenia, z ogromnymi żaglami. Płynięcie nim to wyzwanie. Mimo to, bez większych problemów, odwiedzając Kornwalię, Francję, Niemcy, Malmö, Świnoujście, Szczecin, przypłynęli do Gdyni, gdzie czekała na nich niespodzianka. - Zostaliśmy uroczyście powitani, bo nasz powrót zbiegał się z uroczystościami podpisania porozumienia pomiędzy dwoma siostrzanymi okrętami: „Błyskawicą” i kanadyjskim niszczycielem „Haida”, który stoi w muzeum w Hamiltonie koło Toronto. Wystąpiła wystrojona po angielsku orkiestra z Canadian Royal Regiment, była też orkiestra naszej Marynarki Wojennej, a ambasador kanadyjski wszedł na pokład naszego jachtu - wspomina. Polonia na pokładzie W 2008 roku popłynął jako kapitan, na tym samym jachcie „Fazisi”, z Nowego Jorku do Jamestown (Wirginia), na uroczystości zorganizowane przez Kongres Polonii Amerykańskiej z okazji rocznicy przybycia pierwszych polskich osadników do Ameryki Północnej. Obchody zaszczycił swoją obecnością polski ambasador z Waszyngtonu. Trzeci raz pokonał Atlantyk w 2012 roku, dowodząc jachtem „Delphia III” z Gdańska aż na Karaiby. Tym razem jego zadaniem było przyprowadzenie właścicielowi jednostki, którą kupił w Polsce. Po dwóch latach, w 2014 roku, miał znowu okazję wybrania się w długi rejs do kraju. Pewien właściciel jachtu poszedł na emeryturę i chciał zrealizować swoje marzenie, by popłynąć z Kanady do Polski północną drogą przez Grenlandię i Islandię. Jacht nazywał się „Pasja”,
W 2014 roku, miał znowu okazję wybrania się w długi rejs do kraju. Pewien właściciel jachtu poszedł na emeryturę i chciał zrealizować swoje marzenie, by popłynąć z Kanady do Polski północną drogą przez Grenlandię i Islandię.
a rejs przebiegał z Thunder Bay do Gdańska. Po przygotowaniach wypłynęli z Thunder Bay na północno-zachodnim krańcu Jeziora Górnego, by dostać się na Atlantyk. - Dopiero wtedy człowiek zdaje sobie sprawę, ile czasu wymaga pokonywanie takich odległości. Płynie się tygodniami... - wspomina skiper. Przy okazji odwiedzili ciekawe miejsca: Wielkie Jeziora, śluzy, St. Mary River, Lake Huron, St. Clair River, Windsor, Toronto, Lake Ontario, Montreal, rzeka Św. Wawrzyńca, Nowa Fundlandia, Morze Labradorskie... - Jak mówiliśmy w portach, że płyniemy z Thunder Bay na Grenlandię, a stamtąd do Polski, to prawie każdy komentował - „musi być zimno”. Grenlandia wywoływała sensację, niektórzy weekendowi żeglarze pewnie dyskretnie pukali się w czoło, ale wielu wykazało prawdziwe zainteresowanie, a nawet coś w rodzaju zazdrości, z komentarzem, że żona nigdy nie pozwoli - śmieje się żeglarz. Zimno jak na Grenlandii Połowa lipca, ale zimno, w pobliżu góry lodowe, noce krótkie i nieszczęsne mgły. Nic nie było widać na 20 metrów, ale wszystko dobrze poszło. Na Grenlandii byli pod koniec lipca, a w Polsce dopiero pod koniec sierpnia. Grenlandia jest ciekawa, pełna cudów przyrody, wodospadów i niezwykłych spotkań z wielorybami. - Potem zawinęliśmy do Islandii, następnie do Norwegii. Rejs zakończyliśmy w Górkach Zachodnich, gdzie w Jacht Klubie Stoczni Gdańskiej „Pasja” została na zimę - wspomina. - Jako skiper nie miałem nigdy ekstremalnie niebezpiecznych przygód, nie potrzebowałem wzywać pomocy ani asysty - mówi. - Jedynie na „Fazisi” mieliśmy awarię na Atlantyku, urwał się wspornik wału od śruby, nie mogliśmy używać silnika. Byliśmy zdani wyłącznie na żagle. Jednak dopłynęliśmy do Anglii i tam dokonaliśmy naprawy. KUJAWSKO-POMORSKI
37
grudzień 2015
Wacław Matuszewski minimalizuje niebezpieczne sytuacje. Można jedynie domyślać się, że najtrudniej musiało być na „Fazisi”, bo to jacht wyczynowy. Dwu albo trzymetrowa atlantycka fala sprawiała, że pokład był ciągle obmywany, a odzież permanentnie przemoczona. - Rzeczy, które nasiąkną wodą morską nie schną, sól pochłania wodę, więc są na okrągło mokre... - tłumaczy skiper. - Nie uważam, że żeglarstwo to ryzykanctwo. Obawy? Zdrowiem się specjalnie nie przejmuję, patrzę na prognozy pogody, żeby nie władować się niepotrzebnie w kłopoty. Z reguły są trafne, ale nigdy w stu procentach nie można być pewnym - przekonuje żeglarz.cp
Wacław Matuszewski
*
ur. w 1947, absolwent V LO w Toruniu, ukończył fizykę na UMK, dziś skiper z ponad 50-letnim doświadczeniem żeglarskim, zaliczył co najmniej 30 000 mil morskich w żegludze oceanicznej, właściciel 10-metrowego jachtu, kapitan na wielu jachtach, przez lata mieszkał w Kanadzie, aktualnie na emeryturze, od 2009 mieszka wraz z żoną Augustą i dwoma synami w Brazylii, oczywiście nad Atlantykiem.
1414815BDBHB
994215trthA
994115TRTHA
973015TRTHA
1569115BDBHA