Biznes Kujawsko-Pomorski styczeń 2017

Page 1

KUJAWSKO-POMORSK I

M A G A Z Y N

L U D Z I

B I Z N E S U

PIERNIKOWY LIDER

ST YCZEŃ 2017

NIE ZNOSI KOMPROMISÓW

PRZEMYSŁAW MYŚLIWY FA B R Y K A C U K I E R N I C Z A K O P E R N I K

www.facebook.com/BiznesKujawskoPomorski


WYDAWCA: Polska Press Sp. z o.o. Oddział w Bydgoszczy ul. Zamoyskiego 2 85-063 Bydgoszcz

Dominika Kucharska

REDAKTOR PROWADZĄCA BIZNES KUJAWSKO-POMORSKI

Prezes Zarządu: Marek Ciesielski

O PRZEKAZANIU FIRMOWYCH STERÓW W RĘCE MŁODSZEGO POKOLENIA MYŚLEĆ BĘDZIE CO DRUGI PRZEDSIĘBIORCA O

D

R

E

D

A

K

Redaktor Naczelny: Artur Szczepański Dyrektor sprzedaży: Agnieszka Perlińska Menedżer produktu: Emilia Iwanciw, tel. 52 32 63 134 emilia.iwanciw@polskapress.pl

C

J

I

Redaktorka prowadząca: Dominika Kucharska, tel. 52 32 63 165 dominika.kucharska@polskapress.pl Teksty:

WARTOŚĆ tradycji

Dominika Kucharska dominika.kucharska@polskapress.pl Jan Oleksy jan.oleksy@polskapress.pl Lucyna Tataruch lucyna.tataruch@polskapress.pl

K

oniec roku to intensywny czas dla biznesu. Rozliczenia, podsumowania, planowanie, spotkania z kontrahentami… Znamy to tak dobrze, jak kolejne wersy ulubionej piosenki, choć zapewne przez ostatnie dwanaście miesięcy wiele się zmieniło. Aby osłodzić choć odrobinę to grudniowe zamieszanie, na naszej okładce prezentujemy niezwykle słodki biznes. Przemysław Myśliwy kieruje najstarszą firmą cukierniczą w Polsce - FC „Kopernik”. Jak przedsiębiorstwo z tak bogatą tradycją odnajduje się na współczesnym rynku? Między innymi o to pytamy na stronach 4 i 5. Sporo miejsca poświęciliśmy także tematowi sukcesji. Badania pokazują, że w najbliższych 4-5 latach o przekazaniu firmowych sterów w ręce młodszego pokolenia myśleć będzie co drugi przedsiębiorca. Jak z oddawaniem władzy radzą sobie firmy z naszego regionu i jak nie wpaść w pułapkę myślenia, że testament rozwiąże wszystko, a na formalności jest jeszcze czas? Piszemy o tym na stronach 10-13.

Joanna Cieślak-Ospalska Projekt: Dagmara Potocka-Sakwińska dagmara.potocka@polskapress.pl

Sprzedaż: Anna Kapusta, tel. 693 463 185 anna.kapusta@polskapress.pl

CP Jesteś zainteresowany kupnem treści lub zdjęć? Skontaktuj się z naszym handlowcem: Piotr Król, tel. 603 076 449 piotr.krol@polskapress.pl

Profesor Dziawgo swój felieton poświęcił podsumowaniom, a ja - korzystając z tego, że „Biznes” ukazuje się przed świętami Bożego Narodzenia - życzę wszystkim naszym Czytelnikom dużo spokoju, radości, czasu dla bliskich i pomyślności w biznesie oraz samych sukcesów w Nowym 2017 Roku!

KUJAWSKOPOMORSKI

Leszek Dziawgo

Skład: Dagmara Potocka-Sakwińska Katarzyna Opasińska

O kondycji lokalnego przemysłu i wyzwaniach, jakie przed nim stoją opowiada Katarzyna Meger - prezeska Bydgoskiego Klastra Przemysłowego, który niedawno uzyskał tytuł kluczowego (str. 14-15). Piszemy również, na czym polega idealny elevator pitch. Rady, jak najlepiej zaprezentować się mając zaledwie pół minuty, zdradza Joanna Cieślak-Ospalska (str. 16). Wadze 30 sekund, ale tym razem w reklamie, poświęcony jest też wywiad, który wyjątkowo znajdą Państwo jedynie elektronicznym wydaniu naszego miesięcznika. W końcu, czym byłaby końcówka roku bez prezentów, w naszym przypadku oczywiście takich do poczytania.

biznes.expressmedia.pl

Tomasz Skory tomasz.skory@polskapress.pl

ZNAJDZIESZ NAS NA: www.biznes.expressmedia.pl www.fb.com/BiznesKujawskoPomorski

2

STYCZEŃ 2017


006994886


rozmowa biznesu

] zfabryki serca

Tradycja to fundament firmy. Bezkompromisowe podejście do receptury, sposobu przygotowania i wypieku ciasta piernikowego, gwarantuje, że to, co wymyślili toruńscy piernikarze, przetrwa. Stworzyli po prostu coś, co smakuje - mówi Przemysław Myśliwy, prezes FC „Kopernik” w rozmowie z Janem Oleksym.

]

Czy jako dziecko lubił Pan słodycze z „Kopernika”? Jest Pan zbyt młody, by pamiętać przesławny miodownik z praliną czy kwadratowe „Teatralne” w opakowaniu z maską teatralną? Miodownik znam. „Teatralnego” z maską teatralną - nie i przyznam, że muszę poszperać w naszym archiwum, bo chcę to zobaczyć. Pamiętam za to masę czekoladopodobną, która przyklejała się do zębów. Jako student często odwiedzałem sklep firmowy. Produkty polane prawdziwą czekoladą trudno było kupić, zaś te oblane masą były bardziej dostępne. Panie ekspedientki zachwalały je, mówiąc, że też są dobre. Parę lat później, już jako dyrektor handlowy w ZPC „Kopernik”, zostałem szefem tych pań. Tym personalnym przykładem chcę podkreślić, że w naszej firmie osoby pracujące po 30, 40 i więcej lat to nic nadzwyczajnego.

promocyjne w internecie oraz mediach społecznościowych. Pojawianie się w telewizji przed dobranocką czy prognozą pogody przeszło do historii.

Jesteście firmą z ogromnymi tradycjami, ale postanowiliście w nowej strategii marketingowej zmienić wizerunek. To konieczne, aby dotrzeć do konsumentów młodszego pokolenia? Włożyliśmy sporo wysiłku w opracowanie nowego sposobu komunikacji z naszymi klientami. Nowa strategia opiera się na próbie opowiedzenia konsumentom, kim jesteśmy jako firma, jaką mamy historię, ale także jakimi wartościami kierujemy się w naszej codziennej pracy. Aby lepiej dotrzeć do młodszego pokolenia, znacząco zwiększyliśmy nakłady

Mówił Pan niedawno o gruntownej przebudowie firmy. Co Pan miał na myśli? Dynamika zmian w otoczeniu firmy jest tak duża i często nieprzewidywalna, że konieczne jest, abyśmy mogli równie szybko i skutecznie reagować. Gruntownej reorganizacji poddaliśmy dział handlowy i sposób dystrybucji, planowanie produkcji i łańcucha dostaw surowców oraz opakowań. Stosujemy bardzo nowoczesne systemy informatyczne. Dużo młodych ludzi spotka pan w „Koperniku”. O strategii komunikacji już mówiłem.

KUJAWSKO-POMORSKI

Kiedyś prowadziliście ogólnopolską kampanię z pamiętnym hasłem: „ja pierniczę, ty pierniczysz, oni pierniczą”, a markę reklamowały gwiazdy. Wówczas popyt przerastał podaż... Nie ma co ukrywać: tamten okres był dla nas bardzo dobry, jednak na przestrzeni lat wiele rzeczy uległo zmianie. Jedną z nich są potrzeby polskiego konsumenta, który coraz częściej odwraca się od silnych, zagranicznych marek, szukając dobrych jakościowo rodzimych produktów. „Kopernik” jest idealnym wyborem, co wyraźnie widać w bardzo dynamicznie rosnących przychodach.

4

styczeń 2017


>>> biznes.expressmedia.pl

70%

to wielkość udziałów „Kopernika” w rynku markowych pierników w Polsce

Podobno Polacy wydają rocznie na pierniki około 155 mln zł, więc jest o co walczyć. „Kopernik” jest niekwestionowanym liderem, jeżeli chodzi o rynek markowych pierników w Polsce, w którym odnotowujemy ponad 70 proc. udziałów. Podkreślam - markowych, bo poprzez wielki szacunek dla naszych piernikarzy, nie wypada mi nawet wspominać o produktach piernikopodobnych. Czasy są jednak bardzo wymagające i firma nie byłaby w stanie utrzymać się jedynie z produkcji pierników. Z tego powodu z sukcesem rozwijamy nasze inne produkty, takie jak „Wafle Teatralne”, „Kulki Teatralne” czy „Bagatelkę”. Jak widzi Pan przyszłość pierników mając za sobą wielowiekową tradycję? W naszym przypadku tradycja to fundament firmy. Bezkompromisowe podejście do receptury, sposobu przygotowania i wypieku ciasta piernikowego - niepraktykowanego już nigdzie indziej gwarantowało i, jestem przekonany, będzie gwarantować, że to, co wymyślili toruńscy piernikarze, przetrwa. Stworzyli po prostu coś, co smakuje. Coraz więcej konsumentów docenia takie podejście. Przekłada się to na większą sprzedaż i nasz rozwój. Jak się Panu prowadzi najstarszą fabrykę w Polsce i jedną z najstarszych fabryk pierników w Europie? Szlachectwo zobowiązuje? Mam wielki szacunek dla ludzi, którzy tu pracowali i pracują, dla historii tej firmy. Nie wszyscy wiedzą, ale Fabryka Cukiernicza „Kopernik” jest aktualnie jedynym spadkobiercą kilkusetletniej tradycji wypieku znanych na całym świecie „Toruńskich Pierników”. To wielki zaszczyt tu pracować i jednocześnie zobowiązanie, aby ta tradycja przetrwała i nie tylko dzisiejsze, ale i przyszłe pokolenia mogły cieszyć się ich smakiem, a nie tylko wspominać legendy i podziwiać w muzeum. Prezesem jest Pan od 2009 roku, ale z „Kopernikiem” jest Pan związany od dawna... Dokładnie od 1 października 1990 roku. Wtedy to była jeszcze firma państwowa, działająca pod nazwą Zakłady Przemysłu Cukierniczego „Kopernik”. Zostałem wówczas powołany na zastępcę dyrektora ds. handlowych. Jak widać trochę już w „Koperniku” pracuję, ale jak wspomniałem wcześniej, taki staż pracy to u nas nic nadzwyczajnego.

rozmowa biznesu Wróćmy do strategii. Chcecie bardziej skupić się na eksporcie? Rynki zagraniczne mają bardzo duży potencjał, a dobrej jakości polskie produkty cieszą się dużym zainteresowaniem. Nie można zawojować eksportu w jeden czy dwa lata. To wymaga długotrwałych, przemyślanych działań i dużych nakładów finansowych. Aktualnie nasze produkty można znaleźć w wielu krajach europejskich, np. Anglii, Niemczech, Holandii czy na Słowacji, a także w USA, Kanadzie, Izraelu, Australii czy Maroku. Produkty „Kopernika” są obecne na największych w Europie Targach Słodyczy ISM w Kolonii. W dłuższej perspektywie mamy w planie rozwinąć eksport w kierunku Chin oraz krajów arabskich. Zainteresowała mnie Wasza akcja wypuszczenia limitowanej serii „Katarzynek” w dawnym celofanowym opakowaniu i z banderolą. Można było je nabyć w Muzeum Toruńskiego Piernika z okazji dnia świętej Katarzyny. Podobno to ciasto przygotowane zostało rok temu? FC „Kopernik” jest jedynym producentem pierników w skali przemysłowej, gdzie ciasto leżakuje zanim trafi do dalszej obróbki. Ile czasu dokładnie leżakuje, tego oczywiście panu nie powiem. Od pewnego czasu chodził mi po głowie pomysł, aby spróbować pozwolić leżakować ciastu np. okrągły rok. Rozmawiałem na ten temat z naszymi mistrzami piernikarskimi i efekt był taki, że dokładnie 25 listopada 2015 w dzień św. Katarzyny piernikarze przygotowali jedną skrzynię ciasta, które po równych 12 miesiącach posłużyło do wypieku limitowej serii „Katarzynek”. Bardzo zależało nam, aby te produkty były wyjątkowe, dlatego zapakowaliśmy go ręcznie, w sposób od lat już niepraktykowany. Całość trafiła do 6000 dębowych skrzyneczek, które można nabyć wyłącznie w naszych sklepach firmowych. Chcielibyśmy, aby taki wyjątkowy wypiek na dzień św. Katarzyny stał się tradycją, dlatego mogę zdradzić, że nowe ciasto na przyszłoroczną edycję już dojrzewa w chłodzie naszych piwnic. Sprzyja Wam św. Katarzyna, kojarzy się z Wami Piernikowa Aleja Gwiazd... Będąc firmą nierozerwalnie związaną z Toruniem, chętnie wspieramy miasto przy różnych przedsięwzięciach. Cieszy nas, że możemy pomóc stworzyć coś ciekawego dla odwiedzających Toruń turystów. Naszą flagową promocyjną akcją jest jednak niewątpliwie Święto Toruńskiego Piernika, które odmienione w tegoroczny długi weekend sierpniowy ściągnęło na Bulwar Filadelfijski kilka tysięcy osób. Jesteśmy w okresie przedświątecznym. Czy w grudniu widoczny jest wzrost sprzedaży? Dla nas ten czas rozpoczyna się już pod koniec sierpnia. To wtedy zaczynają spływać pierwsze duże zamówienia. Rok 2016 jest rekordowy. Aby sprostać wszystkim zamówieniom, musieliśmy praktycznie podwoić naszą produkcję, a w przypadku niektórych produktów, wręcz potroić.

Czy udaje się zwiększyć udział nowoczesnego kanału dystrybucji? Nasza dystrybucja jest głównie oparta o kanał tradycyjny, jednak w ostatnich latach istotnie zwiększyliśmy naszą sprzedaż w kanale nowoczesnym, dzięki specjalnym ofertom z produktami do największych sieci handlowych. Jeżeli chodzi o sklepy firmowe to jesteśmy na etapie ich restrukturyzacji. Oznaczało to niestety zamknięcie kilku nierentownych sklepów na terenie Polski. Pozostałe, szczególnie te na terenie Torunia, wkrótce przejdą gruntowną zmianę, którą wszyscy klienci z pewnością zauważą. A jeśli chodzi o surowce, które muszą być najwyższej jakości, jak wygląda sytuacja na rynku? Nie ukrywam, że jest to obecnie duży problem dla producentów słodyczy i nie tylko. Ceny surowców w niektórych przypadkach poszybowały w górę o kilkadziesiąt procent. Bardzo podrożało ziarno kakaowe, cukier oraz nadzienia owocowe. Sprawia to dużo problemów związanych z kosztami. Pomimo tej sytuacji, nie ma u nas mowy o przechodzeniu na tańsze, gorszej jakości surowce. Jakość produktów jest dla nas najważniejsza, dlatego np. kilka miesięcy temu zdecydowaliśmy się oblewać nasze wyroby dużo droższą czekoladą bez dodatku tłuszczu palmowego. Czy myśli Pan o nowych inwestycjach, o nowych liniach technologicznych umożliwiających zwiększenie produkcji, a może o nowych produktach? Pracujemy nad tym cały czas. Proszę wybaczyć, ale to tyle co mogę panu na ten temat powiedzieć. Gdyby Pan miał się znaleźć na bezludnej wyspie i mógł zabrać ze sobą tylko jeden karton wyrobów „Kopernika”, to co by to było? Z całą pewnością produkty z linii „Z Serca Fabryki”. Poza tym „Katarzynki”, te w czekoladzie i te najbardziej klasyczne, niczym nie polane. No i oczywiście najlepszy wafel na świecie - „Wafel Teatralny”. O rozmiarze kartonu nic pan przecież nie wspomniał.cp

*Przemysław Myśliwy Prezes zarządu Fabryki Cukierniczej „Kopernik”, absolwent prawa, Ambasador UMK. Karierę zawodową rozpoczął i realizuje ją nieprzerwanie w zarządzie najstarszej firmy cukierniczej w Polsce. Od 2009 pełni funkcję prezesa zarządu, a wcześniej przez wiele lat pracował na stanowisku członka zarządu - dyrektora handlowego. Mieszka w Toruniu od 1982 roku.


f e l i e t o n

>>> biznes.expressmedia.pl

Rzeczywistość a oczekiwania

a

To był rok dużych zmian - zarówno w Polsce, jak i na świecie. Nie wiemy jeszcze jednak, jakie będą ich konkretne skutki. Stąd tyle obaw, choć także i trochę nadziei.

prof. Leszek Dziawgo

*

jest szefem Katedry Zarządzania Finansami na Wydziale Nauk Ekonomicznych UMK, a także członkiem Prezydium Komitetu Nauk o Finansach PAN.

więcej felietonów na biznes.expressmedia.pl

Na początku grudnia jedna z agencji credit ratingu wystawiła Polsce pozytywną ocenę wiarygodności i stabilności finansowej, ale też zwróciła uwagę, jakie ryzyko nam zagraża. No właśnie. Niestety, prognozy PKB dla naszego kraju nie są przesadnie optymistycznie. To tylko jeden z przykładów makroekonomicznych. Jest to sygnał tym bardziej niepokojący, iż jest na ogół potwierdzany przez przedsiębiorców, którzy wskazują na pewne wyhamowanie naszej gospodarki.

Rozczarowująca kwotka Można odnieść wrażenie, że powraca staropolska istotna rozbieżność pomiędzy rzeczywistością a oczekiwaniami - a już miało być tak pięknie. Z kolei wyrazistym przykładem mikroekonomicznych rozbieżności, jest ciągle symboliczna kwota (kwotka) wolna od podatku. Wielu ciężko pracujących Polaków jest bardzo rozczarowanych.

Nie dzielmy polskiej biedy Zawsze powtarzam (i są na to dowody), że Polacy to uzdolniony naród - także w kwestiach ekonomicznych. Odnosimy sukcesy. Ciągle jednak czekamy, już od kilkudziesięciu lat, na prawdziwy klimat dla biznesu i zapracowanych Polaków - wyrażony czynami, a nie słowami. Zamiast dzielić polską biedę (komu damy - komu zabierzemy), to może wreszcie dać szansę biznesowi i zwiększyć polskie PKB? To taki apel do polityków na nowy rok.

P razy 7 A powracając do świątecznych nastrojów: życzmy sobie 7P: Przyjaznego Państwa, Prostych Podatków, Pomocnych Pracowników Publicznych, a także (jak zawsze), pogodnych Świąt i szczęśliwego Nowego 2017 Roku.cp


006916434 006916434

006953513

006972905


byd gosk a agenc ja roz woju regionalnego

Roz wijamy

skrzydła

By dgo sk a Agenc ja Roz wo ju R egion a l nego podsumowuje trzeci rok swojej działalności.

B

ydgoska Agencja Rozwoju Regionalnego jest spółką stworzoną przez miasto. Od początku swojego istnienia, czyli od 2014 roku, ma jasno sprecyzowane cele: wspieranie rozwoju przedsiębiorczości w mieście, ożywianie lokalnego rynku, pozyskiwanie i profesjonalna obsługa inwestorów. Oczywiście dróg dążenia do tych celów jest bardzo wiele, dlatego spółka cały czas aktywnie poszukuje nowych możliwości działania w obszarach związanych ze swoimi statutowymi zadaniami. Nie inaczej było w roku 2016.

Nowe znajomości, nowe działyania Jednym z takich obszarów jest z pewnością tworzenie sieci powiązań i współpraca z innymi podmiotami, niezależnie od tego, czy ma ona wymiar lokalny czy ponadnarodowy. Przykładem tego ostatniego jest zakończony w listopadzie pierwszy międzynarodowy projekt Agencji, zrealizowany w ramach programu Horyzont 2020. Przedsięwzięcie, którego BARR była inicjatorem i współwykonawcą, zatytułowane było „Young and Innovative: how to help young entrepreneurs be more innovative   KUJAWSKO-POMORSKI

8

styczeń 2017

- a peer learning project”, a dotyczyło wymiany doświadczeń pomiędzy instytucjami otoczenia biznesu (IOB) oraz wypracowania rekomendacji na temat wspierania innowacyjności wśród młodych przedsiębiorców. Przy okazji Agencja nawiązała ścisłą współpracę z Parkiem Technologicznym w Ljubljanie oraz Regionalną Agencją Innowacyjności z siedzibą w Szekesfehervar (Węgry) - dwiema doświadczonymi instytucjami, z którymi będziemy chcieli rozwijać kooperację w przyszłości. Na poziomie regionu coraz częściej podejmujemy wspólne działania z innymi IOB.


barr

>>> biznes.expressmedia.pl

1. „Zawodowy rozbieg. Staże i praktyki jako profesjonalna forma wsparcia kształcenia zawodowego” to wakacyjny projekt BARR, w trakcie którego bydgoscy uczniowie doskonalili swoje umiejętności i zdobywali doświadczenie zawodowe 2. Świąteczne spotkanie dla dzieci zorganizowane przez BARR we współpracy w zaprzyjaźnionymi firmami

1.

2.

Liderem wspomnianego międzynarodowego przedsięwzięcia była Toruńska Agencja Rozwoju Regionalnego, z którą aktualnie przygotowujemy się do realizacji kolejnego projektu, tym razem w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego. „Regionalny Fundusz Eksportowy - wsparcie międzynarodowej ekspansji MŚP z województwa kujawsko-pomorskiego” będzie miał na celu zwiększenie obecności regionalnych firm na rynkach zagranicznych. Partnerem projektu będzie również Izba Przemysłowo-Handlowa w Toruniu. W drugiej połowie 2016 roku nawiązaliśmy także współpracę z toruńskim biurem Enterprise Europe Network, czego efektem były zorganizowane wspólnie dwie giełdy kooperacyjne dla przedsiębiorców: międzynarodowa w październiku, podczas Targów DroneTech 2016, oraz krajowa w listopadzie, w trakcie Forum Ekspansji Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Współpraca regionalna Agencji nie ogranicza się oczywiście do kooperacji wyłącznie z instytucjami z Torunia. W ramach realizacji projektu „Invest in Bit CITY 2. Promocja potencjału gospodarczego oraz promocja atrakcyjności inwestycyjnej miast prezydenckich województwa kujawsko-pomorskiego”, która rozpoczęła się w mijającym roku, naszymi partnerami są też Inowrocław, Grudziądz i Włocławek. A podczas ostatniej edycji prowadzonej

od 2014 roku Szkoły BPO, w pozyskiwaniu uczestników projektu pomagały nam Powiatowe Urzędy Pracy z Nakła i Inowrocławia. Lokalnie Bydgoska Agencja Rozwoju Regionalnego również poszerzała grono swoich partnerów, wychodząc poza ścisły krąg przedsiębiorców i inwestorów. Przykładowo, owocem współpracy z siedmioma bydgoskimi szkołami zawodowymi był projekt zrealizowany w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego naszego województwa, pod nazwą „Zawodowy rozbieg. Staże i praktyki jako profesjonalna forma wsparcia kształcenia zawodowego”. Dzięki niemu 172 uczniów mogło odbyć płatne staże w kilkudziesięciu firmach z Bydgoszczy i okolic, poszerzając swoją wiedzę, nabywając nowe praktyczne umiejętności oraz poznając specyfikę przedsiębiorstw, w których być może wkrótce znajdą zatrudnienie. Projekt ten był doskonałym przykładem współpracy sektorów edukacji i biznesu, w której instytucja otoczenia biznesu, jaką jest BARR, pełni rolę inicjatora i koordynatora działań wspierających lokalny rynek pracy. Być bliżej Jednym z priorytetów instytucji otoczenia biznesu jest bycie jak najbliżej klienta. By skutecznie spełniać swoją misję, nie możemy biernie czekać, aż ktoś zapuka do naszych drzwi i poprosi o pomoc. Musimy aktywnie poszu-

kiwać odbiorcy naszych usług, wychodzić z inicjatywą, docierać z informacją. Świadomi tych faktów otworzyliśmy się w mijającym roku na media społeczne oraz efektywne metody rozpowszechniania informacji. Aktualnie BARR obsługuje dwa profile na Facebooku (oficjalny profil BARR oraz profil Pracuj w Bydgoszczy), a także konta na portalu LinkedIn oraz na Twitterze. W kwietniu uruchomiliśmy profesjonalny newsletter, za pomocą którego dostarczamy obecnie aktualności z zakresu wspierania przedsiębiorczości do ponad 1900 odbiorców. Utrzymywanie bliskich relacji dotyczy nie tylko sektora biznesu - ma także szerszy, społeczny wymiar. Dlatego korzystając z okazji, jaką stwarzał okres przygotowań do świąt Bożego Narodzenia, Agencja we współpracy z Teatrem Polskim im. Hieronima Konieczki oraz zaprzyjaźnionymi firmami: Waimea Holding SA, ID Logistics Polska SA, Kaufland Polska Markety Sp. z o.o. Sp. k. oraz Carrefour Polska Sp. z o.o., zorganizowała dla setki dzieci (m.in. podopiecznych bydgoskich placówek opiekuńczo-wychowawczych, rodzinnych domów dziecka i rodzin zastępczych) spektakl teatralny pt. „Pchła Szachrajka”. Po przedstawieniu każde dziecko otrzymało paczkę świąteczną od Świętego Mikołaja.cp czytaj więcej na biznes.expressmedia.pl

Spółka miejska powołana do promocji gospodarczej Bydgoszczy, wspierania przedsiębiorczości oraz obsługi inwestorów i przedsiębiorców. KONTAKT: Unii Lubelskiej 4C, 85-059 Bydgoszcz (II piętro), tel. 52 585 88 23, e-mail: barr@barr.pl www.barr.pl

PROMOCJA 6740356 i 6740358

BARR cały czas aktywnie poszukuje nowych możliwości działania w obszarach związanych ze swoimi statutowymi zadaniami. Nie inaczej było w roku 2016.


s u k c e s j a

>>> biznes.expressmedia.pl

Testament nie załatwia sprawy t e kst :

t o m a s z

s k o r y

[

[

Tylko 30 procent firm rodzinnych utrzymuje się w drugim pokoleniu. Do trzeciego dochodzi tylko 12 proc., a do czwartego zaledwie 3 proc. Powód jest prozaiczny - niewiele dzieci chce kontynuować biznesowe dzieło swoich rodziców.

W

edług PwC, międzynarodowej organizacji świadczącej usługi doradcze dla biznesu, aż 78 proc. przedsiębiorstw w Polsce stanowią firmy rodzinne. Nasze województwo, obok opolskiego, jest jednym z dwóch regionów, w których działa najwięcej takich firm. Większość z nich należy do kategorii mikro i małych przedsiębiorstw, przeważnie związanych z handlem, gastronomią, transportem i drobnymi usługami, ale nie brakuje też znacznie większych graczy. Dziś wielu właścicieli, którzy zakładali biznesy na przełomie lat 80. i 90., zaczyna powoli myśleć o emeryturze. Zadają sobie pytanie, na które z czasem odpowiedzieć musi każda firma rodzinna: co dalej z dziełem ich życia? Z badań PwC wynika, że w ciągu 4-5 kolejnych lat zastanawiać się nad tym będzie co drugi właściciel takiej firmy. Naturalnym rozwiązaniem zdaje się być sukcesja, czyli przekazanie władzy następnemu pokoleniu, zgadnie z zasadą „wszystko zostaje w rodzinie”. Przykł ady z regionu Jedną z firm, które przechodzą z pokolenia na pokolenie jest bydgoska Cukiernia „Sowa”, założona w 1946 roku przez Feliksa Sowę. W 1982 roku do rodzinnego interesu dołączył jego syn Adam, za sprawą którego zakład rozrósł się do ogólnopolskiej sieci, a nawet przekroczył polskie granice (cukiernie w Londynie i Berlinie). W 2010 roku do spółki dołączyło kolejne pokolenie. Aleksandra Sowa-Trzebińska - mistrzyni cukiernictwa, zarządza dziś produkcją, a Michał Sowa kieruje sprzedażą i marketingiem. - Jako dzieci spędzaliśmy dużo czasu u dziadków, a tym samym mieliśmy okazję podglądać,

jak wygląda praca w cukierni. Przejęcie firmy było dla nas naturalnym wyborem, chyba tak zresztą zostaliśmy nakierowani przez rodziców - wspomina Aleksandra Sowa. - Brat był bardziej zainteresowany ekonomiczną stroną działalności, stąd wybrał taki kierunek studiów. Mnie natomiast bardziej interesowało cukiernictwo. W wolnym czasie przychodziłam do firmy i poznawałam po kolei wszystkie stanowiska pracy, od tych najprostszych aż po obecne. I choć tata cały czas czuwa nad firmą, daje nam wolną rękę, więc możemy wdrażać swoje pomysły.

Firm z tradycjami w naszym regionie jest znacznie więcej. Kiedy 40 lat temu Alojzy Szczupak zaczynał pracę w małej ślusarni pod Inowrocławiem, nie spodziewał się, że zbuduje biznesowe imperium. W jego skład wchodzi dziś „Alstal”, największa polska firma budowlana oraz Zakłady Mięsne „Viando”. Kilka lat temu stery w „Viando” przejęła córka Magdalena, a grupą „Alstal” kieruje syn Jarosław. W ręce dzieci przeszedł także toruński „Biurfol”. Początki firmy sięgają 1989 roku, kiedy to Stefania i Jan Holz otworzyli nieduży zakład produkcyjny. Firma w stosunkowo niedługim czasie wysunęła się na pozycję lidera w branży artykułów biurowych. Dziś stanowisko prezesa obejmuje w nim Anna Holz, córka założycieli. - Po ukończeniu szkoły zaczęłam pracę w dziale handlowym firmy rodziców. Z czasem przejmowałam kolejne obowiązki, aż zostałam kierownikiem działu handlowego i marketingu. Gdy byłam w 9 miesiącu ciąży mój tata miał zawał serca i z dnia na dzień zniknął z firmy. W tym samym czasie zostałam matką i musiałam zacząć zarządzać firmą - wspomina Anna Holz. - Miałam doświadczenie z zakresu sprzedaży i marketingu, natomiast niewielką wiedzę na temat finansów i produkcji. W tempie zawrotnym musiałam tę wiedzę poszerzać. Na początku bardzo pomagali mi kluczowi pracownicy firmy i przyjaciele rodziców, bez których wsparcia nie dałabym rady. Przez kilka lat podnosiłam swoje kwalifikacje z zakresu biznesu. Wychowywałam trójkę dzieci, uczyłam się i zarządzałam firmą jednocześnie. I tak jest do tej pory.


Sukcesja w praktyce Od ponad 20 lat tworzę plany zabezpieczeń finansowych dla ludzi biznesu, a od dekady z powodzeniem zajmuję się sprawami dziedziczenia.  Znam cenę spokoju i wiem, jak ważni w biznesie są sprawdzeni partnerzy.  Wspieram proces przekazywania własności w spółkach.  Uwzględniam zmieniający się rynek i aktualne przepisy.  Znajomość branży i biznesu moich partnerów pozwala mi działać skutecznie.  Szukam możliwości, tam, gdzie konkurencja rozkłada ręce i rezygnuje.  Eliminuję słabe punkty w firmie, zabezpieczając płynność finansową.  Od wielu lat pracuję z ludźmi, którzy rozumieją, na czym polega sukces, dlatego dzielę się sprawdzonymi rozwiązaniami.

doradca w zakresie sukcesji oraz ubezpieczeń firmowych

 norbert@post.pl  601 77 44 04

006953402

Norbert Przybysz

TWOJA PRZEWAGA ZALEŻY OD TWOJEJ DECYZJI, TWÓJ BIZNES NIE MOŻE ZWOLNIĆ.

rodzinne imperium oświatowe Rozmowa z Iwoną Stanek założycielką Niepublicznego Zespołu Szkół im. Władysława Łokietka w Inowrocławiu

Wydaje się, że działalność oświatowa nie należy do opłacalnych. Wystarczy popatrzeć, ile samorządy dokładają do subwencji, by utrzymać szkoły. Wszędzie daje się we znaki niż demograficzny. Pani jednak to udaje się i to z powodzeniem. Zdradzi nam Pani, jaki jest sposób na to, by ta działalność była opłacalna? W placówkach oświatowych kadra nie jest zatrudniana z karty nauczyciela i wymiar czasu pracy różni się od tego w jednostkach samorządu terytorialnego. Pozwala to lepiej dyspo-

nować subwencją oświatową. Problem niżu demograficznego dotyka wszystkie placówki, nas również. Staramy się oferować młodzieży komfortowe warunki nauki: nowoczesne pracownie, bezpłatne kursy zawodowe, bezpłatne zakwaterowanie w bursie szkolnej. Od 2 lat zatrudniam własną brygadę remontową, aby zminimalizować koszty bieżące remontów. Zaoszczędzone środki są wykorzystywane na doposażenie sal lekcyjnych, specjalistycznych gabinetów terapeutycznych. Co jest Pani największym sukcesem i jakie ma Pani plany na przyszłość? Największym sukcesem, zarówno zawodowym, jak i osobistym jest fakt przekazania stworzonych placówek oświatowych córkom. Mam godne następczynie, które postrzegają ich prowadzenie, jako misję z ogromną odpowiedzialnością. Teraz tylko wspomagam je moją wiedzą i doświadczeniem.

PROMOCJA 696813200

Stworzyła Pani zespół placówek oświatowych od przedszkola do szkoły ponadgimnazjalnej. Czy uruchamiając dekadę temu pierwszą szkołę przypuszczała Pani, że ta działalność przybierze aż takie rozmiary? Oświatę niepubliczną prowadzę od 2005 roku i od tego czasu rzeczywiście powstają sukcesywnie kolejne placówki. Ten czas to lata wytężonej pracy, podejmowanie trudnych, wręcz karkołomnych decyzji. Z perspektywy lat mogę powiedzieć, że dokonywałam dobrych wyborów i dzisiaj one procentują. Dumna jestem z prowadzenia tak nowoczesnych i specjalistycznych terapii dla dzieci z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego. Nigdy nie przypuszczałam, że zadanie, którego podjęłam się 11 lat temu doprowadzi do tak pomyślnego rezultatu. Prowadzenie wielu placówek wymaga zaangażowania zespołu wielu specjalistów, certyfikowanych terapeutów, ludzi mających chęci oraz wizję rozwoju. I takie osoby zatrudniamy.


s u k c e s j a

Córki przejmują interesy Pomyślna sukcesja jest skomplikowanym procesem, wymagającym zwykle wieloletnich przygotowań. Niestety, większość właścicieli rodzinnych firm wciąż wychodzi z założenia, że wystarczy kilka podpisów, by rozwiązać problem. Aż 79 procent polskich przedsiębiorstw nie ma opracowanego planu przekazania władzy. Odkładają w czasie decyzję o wprowadzeniu następcy do firmy i gdy już do tego dochodzi, okazuje się, że kolejne pokolenia nie radzą sobie z zarządzaniem. Efekty? Tylko 30 proc. firm rodzinnych utrzymuje się w drugim pokoleniu, do trzeciego dochodzi tylko 12 proc., a do czwartego zaledwie 3 proc. Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele, ale zwykle po prostu niewiele dzieci chce kontynuować dzieło swoich rodziców. Okazuje się, że przejęciem rodzinnego interesu zainteresowanych jest tylko 6,3 proc. sukcesorów. - Pasje dzieci różnią się często od pasji ich rodziców, a jeżeli do tego przez całe dzieciństwo obserwowały one, jak rodzice męczą się czy narzekają na swoją pracę, to nic dziwnego, że nie chcą takiego życia dla siebie - tłumaczy Aleksandra Jasińska-Kloska, założycielka Rady Firm Rodzinnych przy KPP Lewiatan i lider regionalnego oddziału Instytutu Biznesu Rodzinnego. - Jeśli firma rodziców jest mała, a większość firm rodzinnych taka jest, i sukcesor nie widzi szansy na jej rozwój, to często woli wykorzystać swoje umiejętności w inny sposób. Osoby wychowane w przedsiębiorczych rodzinach często mają jednak zaszczepiony taki „gen przedsiębiorczości” i chętnie otwierają własne firmy. Według badania „Kody wartości” przeprowadzonego przez IBR, aż 40 proc. właścicieli firm rodzinnych widzi w roli następcy jedynie syna, a tylko 17 proc. rozważa obsadzenie córki na stanowisku kierowniczym. Tymczasem okazuje się, że to panie chętniej przejmują interesy rodziców i są bardziej przedsiębiorcze. Co druga ankietowana kobieta planuje prowadzić firmę. Córki są też bardziej otwarte na rodziców w roli doradców biznesowych i akceptują większy wpływ ojców na prowadzenie przedsiębiorstwa niż byliby do tego skłonni synowie. - Panie są często niedoceniane, szczególnie w zdominowanych przez mężczyzn branżach, ale to one chętniej garną się do sukcesji - mówi Jasińska-Kloska. Jako współwłaścicielka i prokurentka „Darpolu”, założonej przez Dariusza Jasińskiego firmy produkującej części do taboru kolejowego, sama jest tego dobrym przykładem. - Chyba od zawsze miałam taką świadomość, że pójdę w ślady taty. Wprawdzie myślałam, że po studiach przyjdę do jego firmy, pomogę mu ją rozwinąć, a potem pójdę na swoje, ale okazało się, że praca tak mnie pochłonęła, że zostałam. Choć nie wykluczam, że w przyszłości założę jednak własną działalność.

>>> biznes.expressmedia.pl

Pasje dzieci różnią się często od pasji ich rodziców, a jeżeli do tego przez całe dzieciństwo obserwowały one, jak rodzice męczą się czy narzekają na swoją pracę, to nic dziwnego, że nie chcą takiego życia dla siebie. Aleksandra Jasińska-Kloska

Rada Firm Rodzinnych i regionalny oddział Instytutu Biznesu Rodzinnego

Przezorny ubezpieczony Liderka IBR dodaje, że im szybciej zaczniemy przygotowywać dzieci do sukcesji, tym większe prawdopodobieństwo, że firma przetrwa do kolejnego pokolenia. Niestety, wielu przedsiębiorców nadal uważa, że do przeprowadzenia sukcesji wystarczy dobrze sformułowany testament. Jednak między planowaniem spadkowym a sukcesyjnym jest spora różnica. - Przekazanie dzieciom firmy za życia pozwala uniknąć wielu komplikacji. Sukcesor ma czas przygotować się do objęcia nowego stanowiska, a my na dopilnowanie wszystkich formalności. Przy czym staram się zachęcać klientów, którzy mają większe firmy by zamieniali swoją działalność gospodarczą na spółki prawa handlowego, bo łatwiej przejąć udziały w spółce niż przepisać całą firmę na nowe nazwisko - mówi Norbert Przybysz, specjalista od spraw ubezpieczeń i sukcesji. Sytuacja komplikuje się, gdy przedsiębiorca umiera nagle. Nawet jeśli pozostawił testament, jest on tylko spisaną wolą do przekazania majątku, ale nie dostarcza gotówki na płynne przejęcie spadku. Co więcej, gdy biznesmen pozostawia po sobie niepełnoletnie dzieci, na rozdysponowanie majątku musi wyrazić zgodę sąd rodzinny. Żeby nie bol ało - Bardzo często ludzie myślą, że jak spisali testament to zabezpieczyli rodzinę, ale są przypadki, że przy spadku trzeba ponieść dodatkowe koszty. Gdy przedsiębiorca odchodzi nagle, a jego działalność z dnia na dzień zostaje zamknięta, firma musi rozliczyć stany magazynowe, uregulować VAT, opłaty notarialne, spłacić kredyty lub negocjować z bankami. Spadkobiercy, którzy nie mieli możliwości przejęcia firmy za życia   KUJAWSKO-POMORSKI

12

styczeń 2017

rodziców, mogą mieć problem, gdyż w przypadku posiadania kredytów, banki przyjdą do nich z żądaniem niezwłocznej spłaty zobowiązań. Jak ich nie uregulujemy, to bank sprzeda dług firmie windykacyjnej i to już nas będzie „bolało” - przestrzega Norbert Przybysz. Najprostszym rozwiązaniem, by uniknąć takich sytuacji, jest polisa na życie, którą trzeba traktować jako instrument finansowy na równi z kredytem. Z tą tylko różnicą, że kredyt bierzemy dziś i następnie spłacamy w ratach, a polisę opłacamy przez lata, a pieniądze wrócą do nas, gdy będą najbardziej potrzebne. Budowanie doświadczenia W przypadku modelowej sukcesji, gdy odbywa się ona za życia właściciela, a sukcesor ma czas na przygotowanie się do nowej funkcji, dobrze jest rozważyć kilka kwestii. Między innymi to, jaki będzie nasz zakres kierowania firmą po odstąpieniu władzy młodszemu pokoleniu. Wielu osobom po latach pracy ciężko jest tak po prostu zrezygnować z czynnego udziału w życiu firmy, ale skoro już zdecydujemy się przekazać kierownictwo dzieciom, dobrze jest pozwolić im budować swój autorytet, a nie sterować dalej wszystkim za ich plecami. - Przygotowując dzieci do sukcesji, trzeba też pamiętać o pracownikach spoza rodziny. Problemem nieraz jest akceptacja sukcesora przez tych pracowników. Jeżeli znają kogoś od małego, pamiętają jak pojawiał się w firmie jako kilkulatek, trudno im czasem zacząć myśleć o nim jak o nowym szefie - zwraca uwagę Aleksandra Jasińska-Kloska. - Dlatego w procesie sukcesji dobrze jest zaczynać gdzieś indziej, by nabrać umiejętności i udowodnić, że przejęcie władzy nie jest związane tylko z naszym pochodzeniem. Taka sytuacja miała miejsce m.in. w „Sklejce-Multi”, jednym z największych zakładów produkujących sklejkę w naszym kraju. Nie jest to wprawdzie firma rodzinna w pełnym tego słowa znaczeniu, ale stanowisko prezesa zarządu i dyrektora handlowego spółki piastują w niej ojciec i syn - Tadeusz i Mariusz Kosień. Zanim jednak młodszy z Kosieni dołączył do zakładu, ukończył aż cztery kierunki studiów podyplomowych i przez 10 lat nabywał umiejętności w innych przedsiębiorstwach. - Nie chciałem by syn przyszedł do firmy zaraz po studiach, by uniknąć komentarzy, że zatrudniono „synka tatusia”. Już w samej „Sklejce” też przechodził przez kolejne stanowiska nim został w końcu dyrektorem handlowym - tłumaczy Tadeusz Kosień. Jak mu się dziś współpracuje z synem? - Mam do niego zaufanie. Od strony teoretycznej jest bardzo dobrze przygotowany, a w ciągu tych wszystkich lat zdobył też duże doświadczenie praktyczne. Jestem przekonany, że jak odejdę na emeryturę, będzie mógł mnie zastąpić i będę kibicował mu, by dalej zmieniał zakład w dobrym kierunku.cp


Gdy odchodzi

wspólnik

Co zrobić, by po śmierci jednego ze wspólników naszym nowym udziałowcem została możliwie kompetentna osoba, która pozwoli bezpiecznie kontynuować działalność spółki? Rozmowa z Marcinem Radomskim, wspólnikiem zarządzającym w Kancelarii Radców Prawnych „Euro-Lex” w Toruniu

A co się stanie, gdy odejdzie jeden ze wspólników? Spółka rozpada się? To pierwsze pytanie, do którego zadania sobie zachęcamy naszych klientów, którzy prowadzą taką działalność. Wiele zależy od tego, jakiego rodzaju jest to spółka i czy przy tworzeniu umowy tej spółki wspólnicy zwrócili uwagę na ten problem. Nasze doświadczenia są jednak takie, że klienci niemal nigdy o tych kwestiach nie myślą i wiele spółek zagrożonych jest likwidacją. I co się dzieje później w takich przypadkach? Jeśli spółka przetrwała śmierć jednego ze wspólników, wspólnicy stają przed kolejnym wyzwaniem, jakim jest niepewność, kto będzie ich nowym wspólnikiem. Jeżeli nie ma ustalonego wcześniej planu, zapisanego w umowie spółki i testamentach - a z naszego doświadczenia wynika, że aż 90 procent przedsiębiorców nie ma testamentów - najczęściej decyduje o tym kodeks cywilny. I może się okazać, że w dużej spółce budowlanej nowym wspólnikiem zostaje żona zmarłego, na co dzień pracująca np. w przedszkolu, i trójka jej małoletnich dzieci. Wietrzę problemy w tej sytuacji... Skala problemu rośnie, gdy uświadomimy sobie, że te dzieci wprowadzają nam do spółki sąd opiekuńczy. I może okazać się, że wiele uchwał podejmowanych przez spółkę musi zostać najpierw zaakceptowanych przez sąd, co czasem całkiem paraliżuje nam pracę. Kto poza małżonką i dziećmi może być spadkobiercą? Gdy nasz wspólnik żył w bezdzietnym małżeństwie, to nowymi udziałowcami, obok przykładowej przedszkolanki, będą rodzice zmarłego wspólnika. Wyobraźmy sobie, że spółka działa w branży nowych technologii. Musimy niestety założyć, że nasi nowi wspólnicy nie dadzą nam w tej sytuacji dużego wsparcia biznesowego, ale bez wątpienia z ochotą przyjmą dywidendy. A wyobraźmy sobie sytuację, w której zmarły nie ma żadnych żyjących krewnych. Co wtedy?

W takiej sytuacji spadkobiercą jest samorząd gminy. Trochę uproszczając, naszym nowym partnerem będzie wójt, burmistrz lub prezydent. Co pewnie też nie ułatwia nam prowadzenia spółki... Powtarzam zawsze klientom, że w związku z problemami, jakie mogą wyniknąć w takich przypadkach, powinniśmy przygotować plan spadkowy, by po śmierci jednego ze wspólników, nowym udziałowcem została możliwie kompetentna osoba, która pozwoli bezpiecznie kontynuować działalność spółki. Cel ten osiągamy na drodze często długich ustaleń ze wspólnikami, poprzez wprowadzenie odpowiednich zapisów w umowach spółki oraz w testamentach. Czy może zdarzyć się, że są spadkobiercy, ale nie wchodzą na miejsce zmarłego wspólnika? Bardzo dużym zagrożeniem dla spółki jest sytuacja, gdy po śmierci jednego ze wspólników nie wchodzą do niej spadkobiercy, a spółka trwa dalej. Dlaczego? Dlatego, że spadkobiercy, którzy nie otrzymali udziałów w spółce, muszą zostać spłaceni. Przykładowo, jeżeli było trzech wspólników i jeden z nich umiera, to tacy spadkobiercy muszą otrzymać 1/3 wartości rynkowej całej spółki. Jak dotąd żaden z moich klientów nie miał takiej płynności finansowej, która pozwoliłaby w krótkim czasie wygospodarować tyle środków. Takie sytuacje zwykle kończą się rozpadem spółki. Tu znów mogą nas uratować ubezpieczenia na życie. Czy zabezpieczenie przyszłości spółki jest trudniejsze niż w przypadku firm rodzinnych? Firmy rodzinne mają znacznie większe pole do popisu. Dla rodzin najlepszym rozwiązaniem jest spisanie tzw. konstytucji rodzinnej. Jest to porozumienie członków rodziny, regulujące dość szczegółowo cały proces przechodzenia majątku biznesowego z rąk rodziców w ręce dzieci lub innych członków rodziny. Taka konstytucja może przewidywać kolejne etapy wprowadzania dzieci do biznesu i przekazywania im majątku, rozłożone nawet na kilkanaście lat. W takim dokumencie regulujemy w czyje ręce trafi dana część majątku, kiedy i jakie stanowiska w firmie zaczną obejmować dzieci, jak rodzice będą wycofywać się z tego biznesu i jak będzie wyglądać ich zabezpieczenie finansowe. Taka konstytucja powinna przewidywać dwa warianty: optymistyczny, gdy rodzice będą żyli długo i szczęśliwie, i drugi, awaryjny, zawierający plany na wypadek gdyby zmarli w trakcie wdrażania tego planu.

Euro-Lex K a n c el a r i a R a d c ó w P r aw n y c h R a d o m s k i i W s p ó l n i c y s p. j. ul. Bydgoska 90/3, 87-100 Toruń, tel. 56 661 73 68

kancelaria@radomski-legal.pl

PROMOCJA 006990990

Gdy umiera właściciel jednoosobowej działalności, jego firma przestaje funkcjonować z dnia na dzień. Jak najlepiej się na to przygotować? Rekomendujemy, prócz zabezpieczeń finansowych, przekształcenie działalności w spółkę. Oczywiście za życia właściciela, gdy wszystko funkcjonuje sprawnie.


przemysł

od innej strony

przemysł

Niemal każdy produkt z tworzyw sztucznych, który pojawia się na sklepowych półkach, powstaje w naszym regionie lub ma w sobie jakiś element tu wyprodukowany - mówi Katarzyna Meger, prezeska Bydgoskiego Klastra Przemysłowego, w rozmowie z Lucyną Tataruch.

Bydgoski Klaster uznano niedawno za jeden z kluczowych dla gospodarki w kraju. Co to oznacza w praktyce? W całym kraju takich klastrów jest 16 i przez najbliższe dwa lata ta liczba prawdopodobnie się nie zmieni. Reprezentują one branże, które są najsilniejsze i jednocześnie mają największy potencjał do innowacyjnego rozwoju. W naszym przypadku chodzi o branże narzędziową i przetwórstwo tworzyw sztucznych - bardzo perspektywiczne kierunki dla całego świata. Efekty tego widać dosłownie na co dzień, bo coraz więcej elementów wykonywanych jest z tworzyw sztucznych. Nic więc dziwnego, że klastry skupiające firmy z tych sektorów będą wspierane dodatkowo ze strony Ministerstwa Rozwoju poprzez projekty badawczo-rozwojowe, eksportowe czy też te kierowane bezpośrednio do przedsiębiorców. W przypadku misji gospodarczych możemy liczyć również na obecność kogoś z ministerstwa. Dla firm przynależność do kluczowego klastra oznacza większe szanse dofinansowania innowacji. Na jakie innowacje liczymy?   KUJAWSKO-POMORSKI

14

Jeśli chodzi o produkcję z tworzyw sztucznych czy np. wtryskiwanie, to te gałęzie w ogólnym obrazie nie zmieniają się tak szybko, chociaż pojawiają się dodatkowe elementy, które przyspieszają produkcję, poprawiają jakość wyrobu itp. Od kilku lat znamy nowe metody związane z elektroerozją, pozwalające tworzyć kształty, których dawniej nie można było osiągnąć w jednym elemencie. W tej chwili liczymy na technologie połączone z drukowaniem 3D i nie chodzi jedynie o tworzywa, ale też o stal, co da ogromne możliwości tworzenia różnorodnych narzędzi. Służą temu również nowe urządzenia, łączące CNC z napawaniem... I nasi lokalni przedsiębiorcy za tym nadążają? Starają się. Dużo się zmieniło przez ostatnie 10 lat, gdy na rynku pojawiły się narzędzia z Dalekiego Wschodu. Nasze firmy musiały zacząć się specjalizować i wiele poszło do przodu. Obecnie praktycznie każde z przedsiębiorstw pracuje dla jakiegoś wąskiego zakresu branży, a jednocześnie stara się być w tym jak najbardziej innowacyjne. Potwierdza to też choćby duże zainteresowanie dofinansowaniami w ramach voucherów badawczych czy szkoleniami dotyczącymi innowacyjnych rozwiązań. Firmy z naszego regionu są teraz bardzo nowocześnie wyposażone i mają swoje własne ośrodki badawczo-rozwojowe, a jeśli nie, to współpracują ściśle z uczelniami. styczeń 2017


pr zemys ł

>>> biznes.expressmedia.pl

na programowaniu konkretnych urządzeń przy komputerze. Na szczęście dane z tego roku pokazują już, że rośnie zainteresowanie technicznymi kierunkami. Liczba pracowników musi wzrosnąć, szczególnie w obliczu zapowiadanego nowego wieku emerytalnego. Wiele osób odejdzie przez to z pracy.

Jak nasze narzędzia są odbierane na świecie? Mamy dość dobrą markę i narzędzia wysokiej jakości. W związku z tym część firm została już wykupiona i działa tu z zachodnim kapitałem, a pozostałe współpracują z innymi, produkując zarówno na nasz rynek, jak i na rynki zagraniczne, np. niemiecki. I nikt raczej nie narzeka w tych przedsiębiorstwach na brak pracy, więc widać, że doceniane jest to, co robią. Zresztą nasze formy używane są w wielu markach, o których nawet się nie myśli w kontekście polskiego przemysłu. Na przykład w jakich? Produkujemy formy na zderzaki do najbardziej prestiżowych marek samochodów, znanych kosmetyków, miseczki, pojemniki, zabawki, wanienki, części do sprzętów AGD… W zasadzie można tak wymieniać długo. Niemal każdy produkt z tworzyw sztucznych, który pojawia się na sklepowych półkach, powstaje w naszym regionie lub ma w sobie jakiś element tu wyprodukowany. A jeśli nie produkujemy elementu to formę wtryskową. Bydgoski klaster współpracuje też z klastrami zagranicznymi... Z takich kontaktów przede wszystkim korzystamy na poziomie badawczo-rozwojowym. Udało nam się zrealizować projekt skierowany do przedsiębiorców, obejmujący techniczne szkolenia na bardzo wysokim poziomie oraz rozwiązywanie różnych problemów technologicznych. Piszemy też projekty unijne oparte na współpracy, chcąc pozyskać w nich środki przydzielane przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Różnie to wygląda. W jednym z programów zajęliśmy trzecie miejsce, niestety okazało się, że premiowane mogą być tylko dwie jednostki, w związku z czym program został zrealizowany, ale bez naszego udziału. Teraz liczymy na dofinansowanie z projektu opracowywanego głównie we współpracy z klastrem niemieckim. W ramach międzynarodowych kontaktów odbyły się też spotkania z przedstawicielami klastrów czeskiego i słoweńskiego, które miały nam pokazać, jak w tamtych rejonach wygląda kooperacja z nauką. W innych krajach wygląda ona inaczej? Jak to zwykle bywa, różnica dotyczy głównie pieniędzy. Za granicą jednostki badawczo-rozwojowe dostają środki na współpracę z gospodarką - konkretnie po to, by tworzyć innowacyjne rozwiązania. Oprócz tego klastry rozwijające taką współpracę są wspierane bezpośrednio z ministerstw. U nas raczej tego nie ma. Do tej pory w naszym województwie dla takich organizacji powstał jeden projekt i to zorganizowany bardzo naprędce, na sam koniec drugiej tury dofinansowań. Poza tym na Zachodzie współpraca naukowców z gospodarką jest mocno premiowana. Duży nacisk kładzie się na to, by działalność uczelni szła prosto do przemysłu. U nas się tak nie dzieje?

W ramach zapełnienia tej luki powstał też specjalny kierunek na UTP. Tak, mechaniczna inżynieria tworzyw. To kierunek utworzony typowo pod przemysł. Na razie chętnych jest zbyt mało i wykładowcy skarżą się nawet, że studenci nie bronią prac dyplomowych, bo nie mają kiedy - gdy w toku studiów trafią na praktyki, to firmy nie chcą już ich wypuścić. Młodzi od razu dostają pracę.

w firmach przemysłowych zarabia się naprawdę dobrze. Na obrabiarkach na start jest to kilka tysięcy złotych netto. Dużo więcej zarabiają, m.in., konstruktorzy. Trochę kiepsko to wygląda, ponieważ naukowcy za prace, które są robione dla przemysłu, nie dostają tzw. punktów filadelfijskich, które budują im dorobek naukowy. Przez to nie mają zbyt dużej zachęty do takich aktywności. Za granicą powstają też centra badawczo-rozwojowe dla przedsiębiorców. Próbujemy coś takiego zorganizować. Na UTP powstało Centrum Innowacyjnych Wdrożeń z maszynami i urządzeniami do szkoleń. Jednak w praktyce wygląda to tak, że firmy wyposażają laboratoria dla uczelni, by studenci mogli się uczyć na nowym sprzęcie. Staramy się cały czas działać wspólnie, ale widać, że w innych krajach funkcjonuje to lepiej, również dzięki temu, że nie ma tam aż tak rozbudowanej otoczki administracyjnej. Rozumiem, że takie działania na uczelniach mają też przyuczyć do konkretnych zawodów nowe pokolenie pracowników? Tak, podejmujemy takie działania zarówno dla pracowników wyższego, jak i niższego szczebla. Pozyskiwanie nowej kadry jest dużym problemem. Od kilku lat bardzo zachęcamy młodych ludzi do nauki na kierunkach technicznych. Próbowaliśmy uruchomić klasę zamawianą na poziomie szkoły zawodowej, w gimnazjach odbywały się wizyty przedsiębiorców, a teraz trwa druga tura wizyt uczniów w firmach, gdzie mogą zobaczyć, jak taka praca wygląda. Chcemy zmienić stereotypowy obraz, który często jeszcze siedzi gdzieś w głowach rodziców - że jest to praca brudna, nieprzyjemna. Obecnie polega ona w dużej mierze

A jak wyglądają ich zarobki? Właśnie przez to, że rynek pracy stał się rynkiem pracownika, w firmach przemysłowych zarabia się naprawdę dobrze. Na obrabiarkach na start jest to kilka tysięcy złotych netto. Dużo więcej zarabiają, m.in., konstruktorzy, czyli osoby wykonujące bardziej zaawansowane prace, wymagające specjalistycznych studiów czy dodatkowych umiejętności. W niedoborze pracowników nie chodzi więc o niskie wynagrodzenia, a raczej o brak świadomości. Dlatego staramy się pokazywać przemysł od innej strony. Co poza demografią może jeszcze wyhamować nasz lokalny przemysł? W naszym województwie - w porównaniu z pozostałymi - zbyt mało jest konkursów ogłaszanych z Regionalnego Programu Operacyjnego zarówno na wsparcie dla organizacji klastrowych, ale i szkoleniowych czy badawczych. Ogranicza nam to możliwość działania w niektórych obszarach, ponieważ są projekty, których nie jesteśmy w stanie sfinansować. Utrzymujemy się ze składek, co wystarcza nam głównie na bieżącą działalność. Z miasta czasem dostajemy dofinansowania na konkretne działania promujące Bydgoszcz, ale od władz województwa nie czujemy raczej bezpośredniego wsparcia. Oczywiście cały czas będziemy się starać, by organizować się we własnym zakresie bez środków zewnętrznych, jednak przyznam, że jeśli się takie pojawiają, to zdecydowanie ułatwiają nam pracę i pozytywnie wpływają na rozwój przemysłu w naszym regionie.cp

*Katarzyna Meger bydgoszczanka, absolwentka UTP, od 20 lat działa w branży przetwórczej, jest pełnomocnikiem ds. systemów jakości i dyrektorką Wytwórni Sprzętu Medycznego GALMED (od stycznia 2017 właścicielka firmy), od 2007 roku w zarządzie Bydgoskiego Klastra Przemysłowego, od 2010 na stanowisku prezesa zarządu.


30

PR I MARK E T ING

T E K S T :

J O A N N A

C I E Ś L A K - O S P A L S K A

?

SEKUND. JAK JE W YKORZ YSTASZ

X jest utalentowana, inteligentna i przedsiębiorcza. Z powodzeniem prowadzi jedną z prężniej działających firm w sektorze ubezpieczeń. Y ma firmę rodzinną. Niedawno przejął ją po ojcu. Teraz wprowadza nowe rozwiązania i szuka inwestorów.

X

i Y coś łączy. Nie tylko biznes, ale pewna umiejętność, a właściwie jej brak, która doskwiera im zwłaszcza w sytuacjach oficjalnych... Często biorę udział w spotkaniach networkingowych, konferencjach i szkoleniach. X i Y także. Poza tym edukacyjnym, takie spotkania mają jeszcze jeden oczywisty walor - to podczas nich poznajemy potencjalnych klientów i partnerów biznesowych. Nawiązujemy nowe kontakty, wymieniamy się wizytówkami, rozmawiamy, by lepiej się poznać, a później, być może, wspierać biznesowo. W teorii brzmi to pięknie. W praktyce wiele osób napotyka na barierę, z którą nie wie, jak sobie poradzić. A jest kluczowa, by zachęcić innych do współpracy. MYŚLISZ, ŻE POTRAFISZ? To… umiejętność przedstawienia się. A dokładniej: siebie i swojego biznesu, zaprezentowania w kilku słowach idei i głównych założeń tego, czym się zajmujemy. Angielska nazwa to elevator pitch. Jej autorami są Ilene Rosenzweig i Michael Caruso (w czasach, gdy był wydawcą w „Vanity Fair”) i dotyczy hipotetycznej sytuacji, gdy wsiadasz do windy i spotykasz w niej bardzo ważną i niedostępną dla ciebie osobę - np. prezesa czy dyrektora firmy, z którą chciałbyś zrobić interes. Masz 30 sekund, bo tyle z reguły zajmuje podróż windą przez kilka pięter, by zainteresować swoją ofertą osobę, która widzi cię pierwszy raz. Trudne? Oczywiście. Wykonalne? Jak najbardziej! KRÓTKO,

CZYLI

DOBRZE

Idealny elevator pitch ma kilka zasad. Najważniejsza z nich: mowa ma być krótka! Najlepiej między 30 sekundami a 2 minutami. To maksymalny czas, jaki druga osoba w skupieniu ci poświęci. Później zaczyna się rozpraszać. Aby jednak zmieścić się w wyznaczonym czasie, trzeba dokładnie wiedzieć, co się chce powiedzieć. W myśl zasady „najlepsza improwizacja to ta zaplanowana”, przygotuj swoją mowę. Zacznij od osoby, która ma być twoim odbiorcą. Na kim ci zależy? Kto będzie cię słuchał? W zależności od odbiorcy twoja mowa może się znacząco zmienić! Sama inaczej prezentuję się osobom związanym z branżą medialną i PR, inaczej tym, którzy mają o niej ogólne pojęcie. Być może w najbliższym czasie będziesz prelegentem podczas konferencji i to będzie moment, by się przedstawić. Zatem kto weźmie udział w tej konferencji? Na ile zna ciebie i twoją branżę? Następnie pomyśl o celu, jaki chcesz osiągnąć. Czy to ma być umówienie się na spotkanie? Zainteresowanie produktem/usługą? A może wystarczy ci zwykła wymiana wizytówek? Kiedy będziesz zadowolony z efektu swojej mowy? Jak w każdym działaniu, także i podczas przygotowywania elevator pitch wskazanie celu jest kluczowe. Następnie spisz (tak, spisz na kartce, długopisem - naukowcy udowodnili, że wówczas mózg o wiele lepiej pracuje niż gdy piszemy na komputerze) swoje talenty, umiejętności i doświadczenia, pamiętając, by używać języka korzyści. Przecież tak naprawdę odbiorcy nie interesuje twoja działalność, ale problem, który rozwiązujesz i to, w jaki sposób możesz mu pomóc.

P A M I Ę T A J T A K Ż E O K I L K U Z A S A D A C H : 1. nie używaj języka korporacyjnego i bardzo specjalistycznego - nie każdy musi znać się na twojej branży 2. przygotuj mowę, która będzie ekscytująca, niech cię zapamiętają! 3. nastaw się na rozmowę, jeśli odbiorca chce cię o coś zapytać - pozwól mu! 4. nie bądź chodzącą reklamą; mów, używając codziennego języka, unikaj górnolotnych i niezrozumiałych zdań 5. nie zdradzaj wszystkiego!; spraw, by pozostał niedosyt i by twój rozmówca chciał więcej 6. pamiętaj o sile głosu, dykcji, intonacji

A na koniec ćwicz, ćwicz, ćwicz… W domu, przed lustrem, a najlepiej wśród innych ludzi. Poproś zaprzyjaźnione osoby o informację zwrotną. Pisz, poprawiaj, skreślaj, dodawaj. I pamiętaj - tak jak zmieniasz się ty, twoje życie, okoliczności, w których pracujesz, tak samo zmienia się twoja mowa. Pracuj nad nią, udoskonalając ją każdego dnia. A kiedy spotkamy się na jakiejś konferencji - podejdź do mnie i zaprezentuj elevator pitch!CP

JOANNA CIEŚLAK-OSPALSKA JEST PR-OWCEM, PROWADZI BLOG POSITIVEMIND.PL, ORGANIZUJE WARSZTATY I SPOTKANIA, M.IN. „Z BIZNESEM MI DO TWARZY”.


006995823


FUZJA Po raz ósmy Toruńska Agencja Rozwoju Regionalnego SA przyłączyła się do święta małych i średnich przedsiębiorstw i zorganizowała Forum Ekspansji MŚP.

[

[

BIZNESOW YCH DOŚWIADCZEŃ

Przedsiębiorcy spotkali się 29 i 30 listopada w Toruńskim Parku Technologicznym, aby wziąć udział w 20 panelach, prezentacjach i warsztatach podzielonych na 3 ścieżki tematyczne: inteligentna firma, strefa start-up i nowe rynki. Podczas Forum swoimi doświadczeniami podzieliło się ponad 40 ekspertów i specjalistów, którzy pokazali ponad 200 przedstawicielom firm jak efektywnie i efektownie rozwijać swoją firmę.

„BIZNES KUJAWSKO-POMORSKI” OBJĄŁ WYDARZENIE PATRONATEM


006988524

Kompleks biurowy Klasy A doskonała lokalizacja l 700 miejsc parkingowych l nowoczesne technologie l kontrola dostępu l klimatyzacja l

Bydgoszcz, Fordońska 74 508 111 051 www.optimumpark.pl


v ip w podróż y

>>> biznes.expressmedia.pl

Świat zdjęcia: archiwum prywatne

od podszewki Lubię porównywać. Im więcej jeżdżę po świecie i odwiedzam nie hotele pięciogwiazdkowe, a prawdziwe ulice i poznaję żywych ludzi, tym bardziej widzę, jaką nacją jesteśmy - mówi przedsiębiorca Michał Przepierski w rozmowie z Janem Oleksym Życie za zamkniętą kurtyną było okazją do lepszego poznawania kraju... Polska jest krajem przecudnej urody. Doceniam to szczególnie, gdy wracam z południa Europy. Bogata przyroda, głęboka zieleń, bory, lasy, pola... Grecja fascynuje pięknym wybrzeżem, wysepkami, ale to jest dobre na tydzień, a potem denerwują cię te cykady, kurz, brak zieleni, szarość oliwek. Nasza przyroda jest bogatsza. Pięknie mówisz o Polsce, więc czym są spowodowane twoje eskapady na koniec świata? Ciekawością świata. Lubię porównywać. Nasza generacja jest wychowana na pokolenie będące pokłosiem bohaterów. Polacy to naród nr 1 na świecie! Im więcej jeżdżę po świecie i odwiedzam nie hotele pięciogwiazdkowe, a prawdziwe ulice i poznaję autentycznych ludzi, tym bardziej widzę, jak niefajną nacją bywamy. Wystarczy pojechać niedaleko, np. na wieś do Austrii czy Szwajcarii, by zobaczyć, jak żyją ludzie, jak się szanują... A im dalej, tym lepiej. W Nowej Zelandii doznasz szoku, gdy zobaczysz zachowanie w stosunku do siebie, obcych, turystów. Możesz nie znać

języka, a oni zrobią wszystko, żeby ci pomóc. Ponadto zadziwia wszechobecna czystość. W głębokim lesie są poustawiane plastikowe budki - jednoosobowe toalety z pełnym wyposażeniem. Zwłaszcza Południowa Wyspa jest dla mnie jak laboratorium. Na wyprawach udaje Ci się oderwać od firmy? Laptopa nie zabieram, by nie mieć poczucia, że ciągle jestem w pracy. Świadomość tego, że coś jest na skrzynce niepokoi. Biorę jedynie telefon, by mieć awaryjne połączenie z firmą, ale dotychczas nie miałem sytuacji, bym musiał przerwać jakiś pobyt. Telefon służy przede wszystkim do łączności z rodziną... ... by opowiedzieć wrażenia? Od pewnego czasu staram się na wyprawie każdego dnia robić notatki, gdzie byliśmy, co oglądaliśmy, co jedliśmy i z tego powstaje nowelka, która zostaje ku pamięci. Jak kiedyś będę bezradny, to siądę w fotelu i będę sobie odtwarzał, jak to kiedyś było fajnie. Jak jednego dnia potrafiliśmy zrobić 28-kilometrową górską trasę   KUJAWSKO-POMORSKI

20

styczeń 2017

trekingową na wulkany Tongariro i Ngaruhoa. To jest wyzwanie dla młodego człowieka, a co dopiero dla 60-latka. Ale dałem radę! Podziwiam Twoje zdjęcia z Chin. Co Cię tam najbardziej zaskoczyło? Największe wrażenie zrobiły hutongi - stare dzielnice parterowych budynków z masą małych, krętych uliczek. Tam widać prawdziwe Chiny, tam dopiero poczujesz zapachy, których nie doświadczysz w naszych chińskich restauracjach. Poznasz smaki kuchni chińskiej, która w znacznej mierze jest obrzydliwa! Jak można się fascynować jajami gotowanymi przez dwa dni w moczu małych chłopców?! A to jest ich narodowa potrawa, którą uwielbiają. Stworzył się nawet cały przemysł zbierania moczu. Niektórzy z tego żyją, chodzą z kankami po przedszkolach, a następnie sprzedają ten urobek w barach. Jadłeś? Nie! Wystarczył mi zapach! To są prawdziwe Chiny. Ale wnioski z obserwacji nie zawsze są przyjemne. Przechadzając się o szóstej rano


v ip w podróż y

obok baru, w którym się stołowaliśmy, odkryłem, że naczynia z poprzedniego dnia myją w wannach na…ulicy. W jednej woda brudna, w drugiej średnio brudna, a w trzeciej niby czysta do opłukania talerzy.

na własne oczy, w jakim tempie zmienia się klimat na Ziemi. Podobne zjawiska, choć w mniejszej skali, można zaobserwować także w Europie. We Francji w Tignes był lodowiec, którego już praktycznie nie ma. Swego czasu jeździłem tam na nartach na wysokości 3 tys. metrów. Dziś zamiast lodu są kamienie. Martwi mnie również zaśmiecanie świata. Czasami się zastanawiam, czy chora wizja z „Mad Maxa” się do nas nie zbliża. Nawet na bajecznych Malediwach śmieci wysypuje się prosto do morza. W miejscu składowania wyrosła wyspa śmieci. Solidaryzuję się z ruchami ekologicznymi, które ostrzegają, że prędzej czy później doprowadzimy do takiego stanu, że enklawy zieleni będą rzadkością.

Ale trzeba coś jeść na miesięcznych wyprawach. Lubię gotować, więc bardzo interesuje mnie, co jedzą inni. Staram się próbować lokalnej kuchni. Z różnym skutkiem. W Chinach widzisz apetycznie wyglądające mięsa, ale spróbuj to wziąć do buzi, a wyplujesz. Nie da rady jeść mięsa w lukrze. Albo owoce jackfruit, które poznałem w Singapurze. Mają zapach podobny do tego, który wydobywa się z kanalizacji. Nie jadam też owadów. Może są chrupiące i dobrze smakują, ale nie mogłem się przemóc. Co najbardziej zaprząta Twoją uwagę - historia czy przyroda? Przyroda, ludzie, architektura. W tej kolejności. Wracam zdrowszy, nabieram dystansu. W czasie podróży człowiek syci się w sensie estetycznym, zwiedza zabytki, a przede wszystkim się uczy i relatywizuje swoje poglądy. Przepiękny Rethymnon na Krecie zachwyca, ale po trzech dniach zacząłem patrzeć na to miasto inaczej. Chodząc uliczkami, co chwilę mijałem stół z krzesłami. Dla wielu Kreteńczyków ta przestrzeń jest przedłużeniem mieszkania, bo pokoiki 2 m na 4 są za ciasne. Klepią biedę, ale dobrze się czują, bo to jest ich świat. Myślę, że przeciętny Kowalski nie chciałby się z nimi zamienić. Narzeka, bo nie ma świadomości, jak jest gdzie indziej. Podróże uczą pokory? Dzięki zaprzyjaźnionemu podróżnikowi Zdzisławowi Preisnerowi, który organizuje wyprawy, mam możliwość innego sposobu uprawiania turystyki, zwiedzania miejsc niedostępnych i podglądania zwykłych ludzi. Na tym najbardziej mi zależy. Pekin widziany nie od placu Tiananmen, tylko od przedmieść, jest tragicznym miastem. Totalny brud, nie zobaczysz sprawnych rowerów czy samochodów. Wszystko połatane na sznurki, na druty... Wszechobecne jest plucie i wyrzucanie resztek jedzenia z baru wprost na ulicę. Przeżyłeś jakąś przygodę podczas wyprawy? Będąc na Malediwach miałem możliwość nurkowania z dwoma rekinami wielorybimi, największymi rybami na świecie, osiągającymi 15 metrów długości. Zbliżając się do nich, miałem wrażenie, jakbym podpływał do łodzi podwodnych. Równie ekscytujący był pobyt na White Island w Nowej Zelandii na czynnym wulkanie, gdzie chodziłem po miejscu, gdzie jeszcze kilkadziesiąt lat temu były erupcje gazów, które zniszczyły fabrykę siarki. Trzeba było zakładać maskę filtrującą opary siarki. Nowa Zelandia - nowe doświadczenia? Przejmuje mnie dramat lodowców Nowej Zelandii. Na przykładzie ich topnienia można przekonać się

Najpiękniejsze miejsce, do którego chętnie byś wrócił? Trudno robić ranking. Dla mnie zachwycająca jest Nowa Zelandia, bo jest nieskażona, nie ma dymiącego przemysłu, a na rozległych przestrzeniach nie widać niczego poza pasącymi się zwierzętami. Lasy niepodobne do naszych. Musisz po nich chodzić utartymi szlakami, żeby się nie zgubić w ogromnych paprociach i największych na świecie drzewach kauri, przy których jesteś jak palec w stosunku do lokomotywy.

Pekin widziany nie od placu Tiananmen, tylko od przedmieść, jest tragicznym miastem.

Czy pod wpływem podróży zmieniasz się też jako biznesmen? Myślę, że nie, bo biznes rządzi się innymi prawami. Dotyka mnie jedynie choroba zawodowa związana z tym, czy się zajmuję na co dzień. Wszędzie gdzie jestem podglądam, co mają na podłogach, jakie mają meble, okucia... Czasami wykorzystujemy w firmie niektóre pomysły, a niekiedy dostrzegam, że jesteśmy parę kroków dalej, że robimy to lepiej. To jedyny związek z biznesem. Dalekie wyprawy wymagają dużo wolnego czasu. Masz z tym problem? Kiedyś miałem większy, teraz mam mniejszy, bo jestem już stary rupieć. Mam w firmie wyspecjalizowanych branżystów, świetną kadrę i wspólnika, który nie pozwoliłby, żeby cokolwiek złego się działo. Jestem spokojny o firmę. Mogę sobie pozwolić na udział w miesięcznych wyprawach. Już się cieszę na najbliższą eskapadę w małej grupie do Kambodży, Birmy i Wietnamu. Pewne jest, że nie będziemy mieć żadnego hotelu gwiazdkowego. Lubię takie wyzwania, bo jestem facetem z tamtych czasów.cp

* michał przepierski torunianin, absolwent prawa na UMK, współwłaściciel firmy Abler, jego pasje to myślistwo, narciarstwo, nurkowanie, fotografowanie i podróże, zwiedził m.in.: Chiny, Egipt, Turcję, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Macau, Dominikanę, Haiti.


§

por ady

prawo w biznesie

Jak uzyskać rekompensatę za koszty odzyskiwania należności? Jaką wysokość płacy minimalnej przynosi nowy rok? Wątpliwości rozwiewają prawnicy z Centrum Prawa w Toruniu.

Al an Kolkowski radca prawny

Marta Fauk prawnik

Masz prawo do rekompensaty

Nowy rok - nowa płaca minimalna

Problemy z nieterminową zapłatą przez kontrahentów dotykają w mniejszym lub większym stopniu każdego przedsiębiorcę. Nie wszyscy wiedzą jednak, że w takim przypadku mogą dochodzić od dłużnika rekompensaty za koszty odzyskiwania należności. Podstawę prawną do takiej formy odszkodowania daje art. 10 ustawy z dnia 8 marca 2013 r. o terminach płatności w transakcjach handlowych. Jest to bardzo przydatne narzędzie dyscyplinujące, które powinno w dłuższej perspektywie pomóc w uzyskiwaniu płatności na czas. Przedsiębiorca, który nie otrzymał zapłaty w umówionym terminie, może żądać od swojego kontrahenta równowartości kwoty 40 euro przeliczonej na złote polskie, według średniego kursu euro ogłoszonego przez Narodowy Bank Polski ostatniego dnia roboczego miesiąca poprzedzającego miesiąc, w którym świadczenie pieniężne stało się wymagalne. Kwota ta stanowi ryczałt, zatem nie uwzględnia rzeczywistych kosztów odzyskania należności i przysługuje od każdej pojedynczej transakcji handlowej. Oznacza to, że jeżeli, na przykład jeden przedsiębiorca sprzedawał drugiemu różne towary i za każdą taką sprzedaż wystawiał odrębną fakturę, to od każdej nieopłaconej w terminie faktury przysługuje mu 40 euro rekompensaty. Również w przypadku, gdy strony uzgodniły zapłatę w częściach, opóźnienie w zapłacie każdej z części daje podstawę do kolejnych 40 euro rekompensaty. To nie wszystko. Jeżeli przedsiębiorca poniósł dodatkowe koszty odzyskania należności (przekraczające 40 euro), a więc np. skorzystał z pomocy radcy prawnego lub adwokata w celu przygotowania wezwania do zapłaty, należy mu się także zwrot tych kosztów, pod warunkiem, że wysokość dodatkowych kosztów była uzasadniona. Trzeba jednak pamiętać, że uprawnienie do żądania 40 euro tytułem rekompensaty dotyczy tylko transakcji handlowych, w których obie strony są przedsiębiorcami.cp

Zgodnie z art. 6 Ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, od 1 stycznia 2017 roku minimalne wynagrodzenie dla pracowników zatrudnionych na umowę o pracę, na pełen etat wzrosło z poziomu 1850 złotych brutto do 2000. To znaczy, że na rękę pracownik otrzyma około 1460 zł (poprzednio 1355 zł). Zatem faktyczny wzrost minimalnego wynagrodzenia dla przeciętnego zjadacza chleba oscyluje w granicach 64 zł netto. Osoby zatrudnione na umowę o pracę za najniższą krajową odczują w portfelu te dodatkowe kilkadziesiąt złotych. Prócz wzrostu płacy minimalnej wzrośnie także minimalna stawka godzinowa do 13 zł brutto dla osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych i samozatrudnionych. Dla studentów pracujących na umowę zlecenie zrzekających się opłacania przez pracodawcę dobrowolnego ubezpieczenia chorobowego to nawet 11 zł netto za godzinę. Wraz ze wzrostem płacy minimalnej rosną także inne świadczenia, takie jak odprawa przy zwolnieniu grupowym, wynosząca piętnastokrotność płacy minimalnej, dodatek za pracę w porze nocnej, wynagrodzenie za czas przestoju czy podstawa wymiaru zasiłku chorobowego i macierzyńskiego. Ponadto kwota minimalnego wynagrodzenia ma wpływ na wysokość najniższej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne dla przedsiębiorcy korzystającego z ulgi w opłacie tych składek, o której mowa w art. 18a ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. Również od 2017 roku zmieniają się przepisy dotyczące minimalnego wynagrodzenia w pierwszym roku pracy. Przestanie obowiązywać podział rozróżniający pracowników ze względu na staż pracy przy przyznawaniu wynagrodzenia tym nowo zatrudnionym, o którym jest mowa w art. 6 ust. 2 Ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę. Dotychczas nowy pracownik rozpoczynający pracę mógł liczyć co najwyżej na 80 proc. kwoty minimalnego wynagrodzenia, a od stycznia nowo zatrudniony pracownik może domagać się ustalenia wynagrodzenia na poziomie 100 proc. minimalnego.cp

centrumprawa.eu

Porad udzielają prawnicy z Działu Prawnego Centrum Prawa w Toruniu


006866700 006866700

ARTOM BIS

www.artombis.pl Centrala:

Sprawdź nasze placówki w Nakle nad Notecią, Sadkach, Bydgoszczy oraz Brzozie.

KLIMATYZACJA sprzedaż, montaż 006887624 006887624

ul. Sądowa 10, Nakło nad Notecią www.bsnaklo.pl tel. 52 386 50 05

KASY

FISKALNE

Bydgoszcz, ul.Śniadeckich 25 52 345 71 99

006990063 006990063

SALON AUDIO-VIDEO


rek l ama

Sedno w pół minuty Człowiek z branży 3D musi być multiinstrumentalistą - inżynierem, architektem i artystą w jednym - mówią Paweł Lisowski i Piotr Pleskot z Mad For Fun, studia kreatywnego, specjalizującego się w postprodukcji i animacji. r ozmaw i a ł : j a n o l e k s y zd j ę c i e : j a c e k sm a r z Filmy reklamowe są coraz krótsze. Nawet Wasz film ofertowy trwa chwilę. Paweł Lisowski: Muszą być krótkie, bo długich ludzie nie chcą oglądać. Jak długo widz jest skłonny wytrwać? P.L.: Obecnie najwyżej 30 sekund. Czyli jeżeli w tym czasie nie zdążysz przedstawić przekazu... P.L.: ...To klient prawdopodobnie nie zobaczy końcówki. Trzeba skumulować w krótkim czasie jak najwięcej atrakcyjnych obrazów. Nie dziwię się nikomu, bo też tak oglądam. Żeby zainteresować odbiorcę, to trzeba nim wstrząsnąć, zszokować? P.L.: Nie chodzi o szokowanie, ale o to, żeby jak najwięcej przekazać w jak najkrótszym czasie. Potencjalny klient, oglądając nasz filmik z ofertą, jest w stanie zorientować się w naszych możliwościach. Wasze portfolio, ile trwa? Piotr Pleskot: Trochę dłużej. (śmiech) Ale będziemy je teraz skracać. Oczywiście klientowi, którego

zainteresujemy ofertą, pokazujemy już kompletne realizacje. Sama nazwa sugeruje Wasz styl pracy. Dlaczego po angielsku? P.L.: Nazwa anglojęzyczna, bo docelowo chcielibyśmy pracować również dla klientów zagranicznych. Praca w tej branży to już swego rodzaju szaleństwo… Nie chcemy traktować klienta sztampowo, w stylu korporacyjnym, gdzie pojawia się cała masa dziwnych słów, których nikt nie rozumie. Chcemy, by nasz klient dobrze się bawił przy produkcji. Zwykle działamy pod presją czasu i tylko humor pozwala rozładować napiętą atmosferę. Mad For Fun to grupa przyjaciół? P.L.: Tak, na miejscu pracuję razem z moim kuzynem Piotrem, resztę zespołu stanowią freelancerzy. Wolimy tworzyć kilkuosobowe grupy szturmowe. Staramy się utrzymywać niskie koszty, a tym samym niższe ceny na oferowane produkty. Gdybyśmy chcieli na stałe zatrudniać dużą grupę specjalistów, to nie bylibyśmy konkurencyjni. Człowiek z branży 3D musi być inżynierem, architektem i arty-

stą w jednym, multiinstrumentalistą. Poza tym Toruń to nie Warszawa, a lokalni klienci oczekują jakości warszawskiej, ale niekoniecznie warszawskich cen. Czy kreatywności można się nauczyć? P.P.: Można jedynie nauczyć się sprawności w kreowaniu pomysłów. W sytuacjach stresowych pomysły muszą same wpadać do głowy. Robicie burzę mózgów? P.L.: Tak, bo to dobre rozwiązanie. Każdy ma inny sposób postrzegania świata. Dzięki temu uzupełniamy się pomysłami, ulepszamy pierwotną ideę, tworzymy spójny projekt. Dzisiaj nikt nie da terminu miesięcznego czy dwumiesięcznego na wykonanie spotu reklamowego. Często w tydzień trzeba przygotować animację dla klienta, bo np. zbliżają się targi. Musicie poznać specyfikę branży, którą chcecie prezentować? P.L.: To jest akurat najciekawsza część naszej pracy. Staramy się po części zostać „specjalistami” w danej dziedzinie. Ostatnio pracowaliśmy dla Apatora i musieliśmy poznać specyfikę


REK L AMA

>>> biznes.expressmedia.pl

TWORZĄC ANIMACJĘ STARAMY SIĘ PO CZĘŚCI ZOSTAĆ „SPECJALISTAMI” W DANEJ DZIEDZINIE. OSTATNIO PRACOWALIŚMY DLA APATORA I MUSIELIŚMY POZNAĆ SPECYFIKĘ LINII ENERGETYCZNYCH, PROCES PRZESYŁANIA PRĄDU OD ELEKTROWNI DO DOMU. P A W E Ł

L I S O W S K I

linii energetycznych, proces przesyłania prądu od elektrowni do domu. P.P.: Na pewien czas musimy stać się częścią firmy, dla której robimy zlecenie. To ułatwia później odzwierciedlenie idei w animacji. Jest też drugi aspekt - nie będąc stuprocentowymi fachowcami, widzicie sprawę oczyma odbiorcy. P.P.: Świeżym i trochę naiwnym okiem. Jesteście skazani na piramidalne akceptacje projektów? P.L.: Nie, jeśli pracujemy bezpośrednio dla firm. Mamy na oku parę ciekawych firm w regionie, ale nie zawsze łatwo się do nich dostać. Mieliśmy sposobność bezpośredniej pracy z Apatorem czy z krakowską firmą Wamech, produkującą m.in. dla Mercedesa, gdzie mamy świetny kontakt z prezesem. To zdecydowanie ułatwia współpracę. To, że jesteście młodzi, pomaga czy przeszkadza? P.P.: Przez telefon nie przeszkadza. Gorzej jest na żywo, bo mamy trochę dziecięce twarze. P.L.: Może już nie tacy młodzi. Mam 28 lat. (śmiech) Z drugiej strony branża kreatywna jest bardzo młoda. Trudno w niej znaleźć emerytów. P.L.: Nie do końca. Świetnym przykładem jest agencja PZL, gdzie trzon zespołu nie zmienił się od 20 lat. Kim jesteście z wykształcenia? P.L.: Skończyłem zarządzanie na UMK, a Piotr jest po malarstwie na WSP. W tej branży trzeba było samemu zdobyć wiedzę i umiejętności, bo jeszcze parę lat temu nie było odpowiednich szkół. Nabywaliśmy doświadczenia w trakcie pracy. P.P.: Musimy cały czas się uczyć, być na bieżąco i patrzeć, co się dzieje. Co roku pojawia się nowy program, dający nowe opcje, nowe możli-

*PAWEŁ LISOWSKI I PIOTR PLESKOT założyli w Toruniu w 2013 r. firmę z branży kreatywnej Mad For Fun, specjalizującą się w animacji, wykonującą zlecenia dla największych firm, takich jak: Apator, Play, OSHEE, PGE, Axel Springer i inne. wości, które pozwalają skracać czas pracy nad realizacjami. Zatem świetnie się uzupełniacie, bo dla artysty komputer jest jedynie narzędziem pracy, a nie maszynką gotowych rozwiązań graficznych... P.L.: Przydają się obydwa podejścia. Większość, czyli 80 proc. to technika, a element artystyczny stanowi niestety mniejszą część. P.P.: Jeżeli klient decyduje się na artystyczne rozwiązania, to musi się liczyć z tym, że będzie to dłużej trwało. A z reguły klienci narzucają terminy na wczoraj, więc artyzm z konieczności schodzi na dalszy plan. Wiadomo, że animacja nawet przy szybkich komputerach to długie godziny pracy. P.L.: Sam proces renderingu może trwać trzy-cztery dni, w skrajnych przypadkach nawet tydzień. Nie widzimy tego co się dzieje, a komputer miele dane, liczy odbicia światła... Na szczęście 50 metrów od naszego biura jest renderfarma. Właściwe przygotowanie animacji przed tym procesem jest kluczowe. Dla kogo pracujecie? P.L.: Bezpośrednio dla wspomnianego już Apatora czy Wamechu, ale i dla Newsweeka, Oshee, a pośrednio dla agencji reklamowych i większych firm postprodukcyjnych. Jak się zrodził pomysł na tę działalność? P.L.: Pracowałem przez parę lat jako freelancer, także w Warszawie, dla różnych firm postprodukcyjnych, aż w końcu podjąłem decyzję, że trzeba pójść na swoje. To był naturalny proces. Już w szkole zaczynaliśmy z Piotrem od tworzenia gier. Powiem, że kontakty z tamtego okresu procentują dzisiaj. Gdzie widzicie się za pięć lat? P.L.: Trudno powiedzieć. Cała branża idzie w kierunku automatyzacji, jest w niej coraz mniej ludzkiej ręki. Możliwe, że wylądujemy w klasztorze buddyjskim w Himalajach. (śmiech) W każdej dziedzinie rękodzieło jest zastępowane przez automatykę. P.L.: Jest coraz więcej gotowych rozwiązań, np. baz z gotowymi modelami. Reklamy, które widzimy w telewizji, są przynajmniej w połowie wygenerowane komputerowo. Wszystkie soczyste hambur-

gery czy samochody pędzące po oblodzonych drogach są zrobione w 3D. Choć na świecie można zauważyć sentymentalne powroty do tradycyjnych technik. Szczególnie to widać w nowych „Gwiezdnych wojnach”, pełnych tradycyjnych efektów specjalnych. Projekty przenosicie do domu? P.L.: Wchodząc w projekt, żyjemy nim przez jakiś czas, ale zdajemy sobie sprawę, że po intensywnej pracy, powinniśmy się od niego odcinać, żeby nabierać dystansu i świeżego spojrzenia. W tej kwestii postępujemy podobnie jak malarz, który odchodzi od obrazu na dwa metry i ocenia go z pewnej perspektywy, żeby coś poprawić. Poza tym żona by mnie wyrzuciła z domu, gdybym cały czas był w pracy. (śmiech) Dlaczego tak wiele reklam jest na niskim poziomie? P.L.: Mówi się, że ten rynek zabijają głównie grupy fokusowe. Zwykle jest to zbieranina ludzi z ulicy, którzy oceniają reklamę. Wszystko zależy od tego, na jaką grupę docelową się trafi i czy uda się do niej dotrzeć z inteligentnym i oryginalnym przekazem. Niestety reklama jest sztuką użytkową, towarem na sprzedaż, gdzie nie ma miejsca na edukację estetyczną. P.L.: Czasami takie możliwości się pojawiają, zleceniodawcy nieraz ryzykują i decydują się na coś oryginalnego. My jednak zawsze musimy pamiętać, że to jest produkt klienta. W naszej branży, jeżeli jest kryzys, to klienci ryzykują, a jeżeli stabilizacja, to zauważamy stagnację na rynku, a zleceniodawcy szukają bezpieczniejszych rozwiązań. Nie chcą ryzykować, bo muszą wypracować wynik ekonomiczny, a nie chwalić się walorami estetycznymi. P.P.: Dużą część „tortu reklamowego” przejmuje od telewizji internet, gdzie koszt wygenerowania i wyemitowania jest zdecydowanie niższy. W sieci mniejsi przedsiębiorcy mogą sobie pozwolić na bardziej ryzykowne zagrania i na eksperymenty reklamowe. A Wy musicie zaskakiwać nowymi pomysłami, żeby ciągle być na fali? P.L.: Nieraz na FB, jeżeli ktoś chce „podwózkę”, to zamieszcza coś, co przykuwa uwagę i wymaga odwagi. Co do pomysłów, chcemy zaskakiwać nowymi rozwiązaniami, ale życie nas temperuje. CP


Stare kamienice w nowej odsłonie Specjalizujemy się w dziedzinie renowacji oraz modernizacji budynków Przywracamy pierwotny stan elewacji kamienic, z dbałością o detale ich architektury Usuwamy zagrożenia spowodowane naturalnym procesem starzenia się konstrukcji

006998098

Przeprowadzamy adaptacje budynków mieszkalnych na biura, hale produkcyjne oraz inne pomieszczenia użyteczności publicznej i prywatnej

@

e-mail: biuro@remline.pl telefon: 506 503 456

www.remline.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.