Duszpasterstwo Powołań Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów Rok XIX, nr 113
Braciszkowie swietego Franciszka
SPIS TREŚCI Słowo wstepne 3 bracia Krzysztof i Łukasz Sydney pod franciszkańskim znakiem 4 XXV Światowe Dni Młodzieży z pierwszej ręki 5 br. Marcin Radomski Pod skrzydłami Matki Bożej Rywałdzkiej 8 Szukanie woli Bożej w strugach deszczy, czyli rekolekcje w Zakopanem 10 br. Mariusz Dunaj Pielgrzymkowa refleksja 13 Kasia Korneluk Pielgrzymka Honoracka 15 br. Paweł Działa
Golgota Młodych. Serpelice n/Bugiem... 16 Weronika Plust Wpuszczeni w Bieszczady. Rekolekcje studenckie 17 Wojtek Piesta Wypłyń na głębię - czyli pierwsze śluby zakonne 18 Z postulatu do nowicjatu 19 br. Łukasz Wiśniewski Krótka refleksja nad II nowicjatem 21 br. Michał Kulczycki
Słowo wstępne 3 Za oknami już coraz częściej widzimy pożółkłe liście, a wśród szarości dnia krople jesiennego deszczu. Oznacza to, że czas wakacji które jeszcze tak niedawno przeżywaliśmy mamy już za sobą. Kohelet w swojej księdze pisze, że wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono, czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów, czas rzucania kamieni i czas ich zbierania… Dlatego też nieunikniony jest powrót po czasie odpoczynku do swoich codziennych obowiązków, o czym zapewnia nas ten sam autor w słowach: Słońce wschodzi i zachodzi, i na miejsce swoje
spieszy z powrotem, i znowu tam wschodzi. Potrzeba czasu odpoczynku, aby z nowymi siłami podejmować na nowo trudy codzienności. W tym numerze naszego pisemka chcemy przypomnieć letni okres i różne momenty, w których w wspólnie chcieliśmy przeżywać spotkanie z Bogiem i wsłuchiwać się w Jego słowo. Święty Franciszek jest wspaniałym nauczycielem jak można Boga spotkać w drugim człowieku, przebywając w klasztorze lub w drodze, słuchając lub dzieląc się tym co Pan działa w moim życiu. Niech te wspomnienia pomogą ze świeżością i zaufaniem Bożej Miłości podjąć czekające nas obowiązki, oraz będą zachętą do wspólnego hprzeżycia kolejnych wakacji pod znakiem świętego Franciszka! bracia Krzysztof i Łukasz
Braciszkowie św. Franciszka
SYDNEY POD FRANCISZKAŃSKIM ZNAKIEM
4
W czasie XXV Światowego Dnia Młodzieży, który odbywał się w Sydney, od 15 do 20 lipca, australijska prowincja Zakonu Braci Mniejszych zorganizowała dwa wydarzenia religijne. Swoją obecność zaznaczyli także kapucyni z kilku kontynentów. Pierwsze wydarzenie, zorganizowane przez Zakon Braci Mniejszych, nosiło nazwę “Przyjdźcie do źródeł”, odbyło się na brzegu Bondi Beach. Wzięło w nim udział blisko 10 tys. młodych. Była to jedyna - podczas Światowego Dnia Młodych - celebracja międzywyznaniowa i międzyreligijna. Uczestniczyli w nim liderzy i przedstawicie różnych Kościołów oraz reprezentanci społeczności żydowskiej. W czasie tego spotkania obecny był generał zakonu o. José Rodríguez Carballo OFM, który zachęcał uczestników do bycia dzisiaj apostołem Chrystusa oraz do dawania szybkiej odpowiedzi na Jego powołanie, tak jak przez wiekami uczynili to św. Franciszek i św. Klara. Drugie wydarzenie odbyło się w parafii św. Franciszka w Paddington, było adresowane głównie do Młodzieży Franciszkańskiej z całego świata. Oprócz tych dwóch wydarzeń, młodzież związana ze światowym ruchem franciszkańskim w dwóch parafiach uczestniczyła w katechezach. (z serwisu www.franciszkanie.pl z dnia 25.07.2008)
Ponad czterdziestu młodych kapucynów z Północnej Ameryki, Porto Rico, Nowej Gwinei, Włoch, Polski, Niemiec, Guam, a nawet dwóch postulantów z Timoru Wschodniego dołączyło do współbraci z Australii na czas Światowych Dni Młodzieży 2008. Prowincje amerykańskie odpowiedziały szczególnie dobrze, bo przysłały aż dwudziestu braci. Podczas Powołaniowego EXPO w czwartek 15 lipca, w centrum wystawowym kapucyni stanowili najliczniejszą grupę zakonną. ŚDM 2008 są wyjątkowo ważne dla braci w Australii, którzy zaangażowali się w wiele inicjatyw, spotkań z młodzieżą. To wielka nadzieja, że Pan Bóg tą drogą może wzbudzić nowe powołania. Dlatego w tych dniach nie brakuje na ulicach Sydney widzialnego świadectwa obecności życia franciszkańskiego. W kolejnym dniu ŚDM kapucyni uczestniczyli razem z młodzieżą w specjalnych katechezach i Eucharystii które prowadził Kardynał O’Malley w kościele Św. Fiarce w dzielnicy Leichhardt. “Wezwani do życia w Duchu Świętym” to zasadniczy temat katechez. Liturgie były wyjątkowe, ubogacała je muzyką inspirowana kulturą aborygeńską i maoryjską. Po Mszy św. uczestnicy zostali zaproszeni na agapę, na australijski barbecue. Następnie wszyscy podążyli do Włoskiego Forum Plaza na popołudniowy koncert. Dużo humoru i radości wywołały koncerty kapucynów z Australii i Włoch. Wystąpiło wielu wykonawców, m.in. br. Dean Mathieson z Prowincji Australii. Na koniec zagrały “Skóry Syntetyczne” pod kierunkiem br. Lucio Saggioro z Prowincji Weneckiej. “Energetyzujące” przedstawienia dodały uczestnikom ŚDM dużo humoru i wigoru, tak, że tańcom i zabawom nie było końca. (z oficjalnej strony Zakonu www. db.ofmcap.org).
Braciszkowie św. Franciszka
br. Marcin Radomski
XXV Światowe Dni Młodzieży z pierwszej ręki
Ś
wiatowe Dni Młodzieży (WYD SYDNEY 2008) już minęły. Jeszcze gdzieniegdzie ulicami Sydney przemieszczają się większe lub mniejsze grupy pielgrzymów ale zdecydowana większość już opuściła Sydney albo nawet Australię. Wreszcie nadszedł upragniony czas na to, aby spokojnie „odetchnąć” i po prostu się wyspać po tych bardzo intensywnie przeżywanych dniach. Ale od początku… 1 lipca razem z diakonem br. Marcinem Dębskim wsiedliśmy do samolotu, który udał się w stronę Szwajcarii. Tam nastąpiła przesiadka na samolot linii Singapurskich, który zawiózł nas do Singapuru. Trzeba przyznać, że Singapore Airlines są na wysokim poziomie - nie tylko ze względu na pułap lotu. Obsługa, jedzenie, picie, wszystko w pełni usatysfakcjonowało nasze skromne wymagania. Oczywiście należy wspomnieć także o zestawie rekreacyjnym w postaci dużej ilości filmów i programów telewizyjnych. Po długim lecz przyjemnym locie wylądowaliśmy w Singapurze. Tam mieliśmy kilka godzin, aby zapoznać się z miejscowym
Braciszkowie św. Franciszka
lotniskiem. Następnie samolot zabrał nas do Sydney, gdzie na lotnisku oczekiwał nas br. Robert Stewart, definitor prowincjalny, referent powołaniowy, wychowawca kleryków i postulantów w jednej osobie. Od razu weszliśmy w klimat przygotowania do WYD 08. Zaangażowanie kapucynów australijskich było bardzo duże. Br. Julian Messina, prowincjał Prowincji
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (Australia) już na rok przed Światowymi Dniami Mło-
5
20 dzieży rozpoczął organizowanie grupy kapucynów, która miała wziąć w nich udział. Tak też się stało. Stanowiliśmy jedną kapucyńską grupę w której byli bracia z prowincji amerykańskich, Papui Nowej Gwinei, Guam, Wschodniego Timoru. Bezpośrednio przed Dniami Młodzieży miało miejsce spotkanie formacyjne postnowicjuszy konferencji NAPCC pod hasłem „Reuniting for Renewal”. Spotkanie było bardzo dobrą okazją do tego, aby podzielić się różnymi doświadczeniami życia w poszczególnych prowincjach. Jednocześnie mogliśmy zobaczyć, że życie w zachodnich prowincjach wcale nie jest takie „zepsute”, jak nam się często wydaje. Możemy wiele się uczyć od naszych współbraci. Bardzo widoczne jest zaangażowanie i pragnienie braterstwa. Praktycznie to sposób życia jest podporządkowany właśnie braterstwu. Braterstwo natomiast oparte jest na pod-
stawowych relacjach międzyludzkich. Nie ma problemu kiedy bracia do siebie mówią po imieniu. Odczuwalna jest mocno swoista „równość relacyjna”. Światowe Dni Młodzieży rozpoczęliśmy oficjalnie od udziału w Eucharystii na rozpoczęcie WYD 08. Mszy św. przewodniczył Abp Sydney, Kardynał George Pell. Miłym akcentem było powitanie pielgrzymów przez premiera Australii Kevina Rudd, który powitał także polskich pielgrzymów po… polsku. Bezpośrednio po Światowych Dniach Młodzieży, w poniedziałek odbyło się spotkanie wspólnot neokatechumenalnych z założycielami tej Drogi oraz przedstawicielami Kościoła w Australii i nie tylko. Homilię podczas Liturgii Słowa wygłosił Abp George Kardynał Pell , ordynariusz Diecezji Sydney. W swojej homilii m. in. podziękował Wspólnotom, że przed Światowymi Dniami Młodzieży przeszli przez wszystkie części
Braciszkowie św. Franciszka
Australii głosząc Ewangelię Jezusa Chrystusa, będąc obecni prawie w każdej diecezji Australii a szczególnie na prowincji. Podczas Liturgii obecny był także Przewodniczący Episkopatu Australii Philip Wilson. Kolejne dni mijały nam bardzo szybko. Oprócz normalnego uczestnictwa w Dniach Młodzieży byliśmy także obecni wieczorami w Opera House, gdzie była kaplica wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu połączona ze spowiedzią, za którą byli odpowiedzialni właśnie Kapucyni. Dni Młodzieży minęły szybko i powróciliśmy do normalnego życia. Br. Marcin Dębski rozpoczął naukę języka angielskiego na York Street a ja zająłem się życiem wspólnotowym i duszpasterskim. Mieszkam we wspólnocie formacyjnej razem ze studentami. Jest ich w tej chwili w Sydney dwóch a w Melbourne sześciu. W sobotę 9 sierpnia trzech braci złożyło swoją pierwszą profe-
Braciszkowie św. Franciszka
sję zakonną po nowicjacie odbytym w USA. Oprócz normalnych zajęć we wspólnocie pomagam proboszczowi w parafii i od tygodnia dostałem nowy przydział - do ekipy duszpasterstwa akademickiego Macquarie Univesity (www.mq.edu.au) W tej ekipie jest filozof Andrew, Chorwatka ze wspólnoty Emmanuel Tajana no i ja. Do moich bezpośrednich obowiązków należy celebracja Eucharystii, spowiedź studentów. Dostałem również propozycję prowadzenia dla studentów studium biblijnego (Bible Study). Oprócz tego, jako kapucyni, sporo pomagamy w parafiach księżom diecezjalnym. Praktycznie to w każdą sobotę i niedzielę mamy Msze „gościnne”. Czasem tak wypada, że jeden z braci na sobotę i niedzielę po prostu „znika” do pomocy proboszczom. Z niepotwierdzonych źródeł dowiedziałem się, że Kardynał George Pell jest zainteresowany „importem” 10 polskich księży do swojej diecezji. Poza tym prowadzimy w każdą środę adoracje NS dla młodzieży w Katedrze, pomagamy Katolickiemu Stowarzyszeniu Młodzieży (raczej nie ma to nic wspólnego z polską wersją KSM-u) Siostrom Miłosierdzia. W sumie staramy się być tam, gdzie się da. I tak to pośród kangurów i misiów koala życie kapucyńskie pomału się toczy… Prowincja Australii powstała w latach osiemdziesiątych, jest więc bardzo młoda, ale się rozwija. 6 lat temu, kiedy byłem tutaj z Piotrkiem Wardawym, było dwóch studentów Lam i Luan. Dziś jest ośmiu braci w postnowicjacie i pięciu wstępnie zadeklarowało chęć wstąpienia do Zakonu. Bracia w Australii bardzo pozytywnie się odnoszą do braci z Polski… Są tutaj w Australii bracia, którzy z chęcią wybraliby się do Polski „na trochę”, aby pouczyć się języka polskiego i zobaczyć jak to jest w Warszawskiej Prowincji…
7
„Pod skrzydłami Matki Bożej Rywałdzkiej” W
czasie tegorocznych wakacji, w pierwszych dniach lipca – można powiedzieć – już tradycyjnie odbyły się rekolekcje dla chłopaków w Rywałdzie Królewskim. Jest to wspaniałe miejsce na odkrywanie swojego powołania, wzmocnienie się duchowo, oraz odpoczynek od codziennych spraw i zgiełku dużych miast. Rywałd położony jest z dala od dużych miast, a jednocześnie jest blisko Brodnickiego Parku Krajobrazowego. Cisza i piękno przyrody sprzyjały mam w dobrym przeżyciu rekolekcji, a opieka Matki Bożej Rywałdzkiej pomagała przemieniać mam nasze serca. Czas spędzony w na rekolekcjach w Rywałdzie był pełen duchowych przeżyć i franciszkańskiej radości…
Pokój i Dobro! Pojechałem na te Rekolekcje żeby rozeznać czy Zakon to moje powołanie i żeby zo-
baczyć życie Braci Kapucynów z którymi nie miałem wcześniej styczności. Trafiłem na te rekolekcje dzięki pomocy O. Krzysztofa który mnie podrzucił na miejsce i z powrotem. Mimo iż byłem najmłodszym z uczestników to nie czułem jakiegoś dystansu do reszty. Miałem tam okazje przebywać między braćmi, uczestniczyć w Modlitwach, posiłkach patrzeć jacy są w stosunku do współbraci. Nie zapomnę niektórych tekstów moich współuczestników (których serdecznie pozdrawiam) albo O. Krzysztofa (również pozdrawiam). Czy te Rekolekcje coś dały? PEWNIE! Mimo to iż jestem młody wiekiem to na dzień dzisiejszy chciałbym wstąpić do Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów, a co będzie za 3 latka? To wie jedynie Pan Bóg który nas prowadzi, czy to w zakonie, czy w małżeństwie. Michał
Braciszkowie św. Franciszka
Witam Cię, czytelniku drogi. Oto moje wspomnienia z rywałdzkich rekolekcji. Próbowałem zapamiętać parę pojęć, które nieodwołalnie kojarzyłyby mi się z rekolekcjami i oto cztery z nich, tylko proszę się nie śmiać: 1. św. Weronika Giuliani 2. mszyce 3. ks. Fleiszman i Murzyn G. 4. krowy na łące Pewnie się dziwisz czytelniku, skąd takie skojarzenia. A,a,a! Zasługa to braci w liczbie pięciu, z jakimi przyszło mi spędzić ten czas i różnych śmiesznych “okoliczności przyrody”. Rozwiążemy teraz punkt po punkcie owe tajemnicze zagadnienia. Ad.1 Weronika Giuliani. Jeden z braci się pyta: “Któż to jest ta Weronika Giuliani, która wisi tu na obrazie na korytarzu? Odpowiedź drugiego brata: “Osobiście jej nie znam, ale... “ I nagle wszyscy w śmiech. Jak okazało sie, że następnego dnia jest wspomnienie liturgiczne tej świętej to śmiechu już końca nie było. Cóż, święta Weronika znalazła sposób, żeby nam powiedzieć, że towarzyszy nam w rekolekcjach. Zainteresowanych tą świętą, autor tekstu też jest zainteresowany, odsyłam do osobistego pogłębienia wiedzy. Ad.2 Mszyce.
Braciszkowie św. Franciszka
Każdy z nas słyszał o tych małych stworzeniach. Ale wiedzy zawsze za mało. Jeden z braci, który skończył ochronę środowiska, konsekwentnie pogłębiał wiedzę na ich temat, jak doszło już do spadzi, która produkują mszyce, a ludzie podobno zjadają bo jest pyszna i słodka to mieliśmy juz dosyć. A jak znaleźliśmy w refektarzu miód o. Rajmunda, to w towarzystwie cieknącej ślinki, jak najszybciej chcieliśmy zapomnieć o mszycach brr! Ad.3 ks. Flaiszman i Murzyn G. To postaci z filmów, które późnymi wieczorami często oglądaliśmy. Pobożne to były filmy, a te postacie utkwiły mi i pozostałym braciom w głowie. Na hasło: „ks. Flaiszman lub Murzyn G. Każdemu z uczestników uszy stają dęba i zaraz przypomina sobie: „A! Prasowalnia klasztorna, szeroka biała ściana, laptop, wyświetlacz i emisja ciekawych filmów w stylu kapucyńskim (tu uśmiech na twarzy). A potem o 1.30 w nocy spać i podkrążone oczy o 7 rano następnego dnia. Ad. 4 Krowy na łące. Tak. Pod koniec całodniowej przechadzki po ziemi warmińskiej, przyszedł czas na sjestę. Cel sjesty nasłoneczniona górka. Już bracia leżą, już oczy się zamykają a tu nagle spostrzeżenie: „Mokro tu jakoś, czy te krowy co się pasą nieopodal załatwiają swoje potrzeby tutaj czy co?” I koniec sjesty, śmiechy, śmiechy i znów trzeba układać się do snu. Po 25 km, nogi bolą... Ale na następny dzień trzeba zagrać rewanż w piłkę z klerykami, którzy odwiedzili na miesiąc klasztor. Tak, tak dzień przed przechadzką, rekolektanci przegrali sromotnie 8:5, czy teraz będzie lepiej? Nie, nie, 10:8, znów porażka. I tak to było. Wesoło i towarzysko. I Pan Jezus codziennie czekał podczas wystawienia w kościele, na mszy, różańcu wśród braci....I to koniec wspominek... Grzegorz
9
br. Mariusz Dunaj
Szukanie woli Bożej w strugach deszczu, czyli rekolekcje w Zakopanem
W 10
poniedziałkowy deszczowy poranek wsiadam do busa z Zakopanego do Kościeliska i zapytałem o dom Państwa Różaków. Oczywiście jak to w tamtej okolicy, wszyscy się znają... Po chwili słyszę jak dwóch chłopaków rozmawia o jakiś rekolekcjach… Okazało się że oni jadą też w to samo miejsce, poznali się z 2 przystanki wcześniej, jeden z Nowego Sącza, drugi to rodzony brat naszego współbrata (Piotra Owczarza). Po chwili rozmowy wysiedliśmy przed domem gdzie zamieszkaliśmy...
Tak mniej więcej to się dla mnie zaczęło. Przyjechałem tutaj aby pomóc bratu Krzysztofowi Przybylskiemu i być razem z tymi którzy szukają swojej drogi w życiu. Bez wątpienia Zakopane to miejsce, które bardzo przyciąga tych którzy lubią góry – potwierdzam tę regułę. Jednak ten wyjazd był szczególny, gdyż sporo niespodzianek przygotował nam Pan na ten czas... Zjeżdżaliśmy się wszyscy praktycznie do późnych godzin poniedziałkowych (jeden z pośród nas przyjechał we wtorek rano) więc tego dnia udało nam się odbyć tylko mały spacerek. Ale na następny
Braciszkowie św. Franciszka
dzień postanowiliśmy zrobić jakąś „ciekawą” trasę. Po porannej Mszy świętej i śniadanku ruszyliśmy zatem w drogę. Doliną Chochołowską, potem najkrótszym i najbardziej stromym wejściem na Trzydniowiański Wierch, następnie na Kończysty Wierch aby ostatecznie wejść na Starorobociański Wierch (2176 m. n.p.m.). Całkiem nieźle jak na rozgrzewkę dla nas, czyli dziesięciu ludzi o – delikatnie mówiąc – zróżnicowanej kondycji. Oczywiście po drodze nie zapomnieliśmy o różańcu i koronce, które to odmawiane, a częściowo śpiewane (niektórym nie przeszkadzały w tym nawet dość ostre podejścia...) były naszym świadectwem wobec mijanych na szlaku przypadkowych turystów i umocnieniem dla nas samych. Później schodząc wykorzystaliśmy jakąś polankę aby rozważyć Słowo Boże. Kiedy wracaliśmy okazało się że czasu mamy zbyt mało by wrócić na obiadokolację. Gdy okazało się że spóźnienie może być ponad godzinę postanowiliśmy zejść, a właściwie przejechać przez dolinę Chochołowską na, dostępnych tam do wypożyczenia, rowerach. Śpieszyło nam się więc jazda była bardzo przyjemna... Ostatecznie wyszło bardzo ewangelicznie, ten który rozpoczął ostatni jazdę, dojechał pierwszy. Wieczorem zaczęło padać...Licząc że jutro przestanie, zmęczeni ale radośni poszliśmy spać. A następnego dnia od rana lało i tak przez cały dzień... I ranek następnego dnia... Niektórzy byli mocno zawiedzieni. Jednak w ten sposóbstworzyłasięokazjadogłębszegoprzeżycia tych rekolekcji. Mieliśmy dużo czasu na modlitwę, rozważanie Słowa Bożego i wspólne rozmowy. Był to z pewnością czas, w którym mogliśmy wspólnie ubogacać się wzajemnie sobą. Tym co każdy z nas otrzymał od Pana i doświadczył w swoim życiu.
Braciszkowie św. Franciszka
W czwartek na chwilę przestało padać, postanowiliśmy zaryzykować małą przechadzkę. Przeszliśmy kawałek pod reglami, następnie doliną za Bramką. Chcieliśmy pójść dalej w kierunku doliny Strążyskiej niestety znów zaczęło padać, więc na skróty poszliśmy do pobliskiego sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. A padało coraz bardziej... Kiedy od sanktuarium szliśmy na przystanek, lunęło bardzo mocno, a my nie mieliśmy się za bardzo gdzie schować. I tak przemoczeni do suchej nitki złapaliśmy busa i pojechaliśmy do domu. Następnego dnia, w piątek, była całkiem ładna pogoda ale większość z nas miała wszystko przemoczone po wczorajszej eskapadzie. Więc przed obiadem Tomek, który jest między innymi ratownikiem medycznym, poprowadził dla nas podstawowy kurs pierwszej pomocy. Mogliśmy zobaczyć i – w miarę możliwości – poćwiczyć praktycznie jak reagować w sytuacjach losowych zdarzeń i w czasie wypadków, jak sprawdzić podstawowe czynności życiowe u osoby poszkodowanej i jak je podtrzymywać do czasu przybycia służby medycznej. Po obiedzie część z nas postanowiła odbyć ekspresowy spacer do jaskini Mroźnej. Z po-
11
12
wodu małej ilości czasu szliśmy pół – truchtem. Udało nam się zwiedzić to bardzo piękne miejsce w Tatrach Zachodnich. Wszyscy byliśmy pod ogromnym wrażeniem budowy i oświetlenia tej jaskini, która z powodu kilkudniowych opadów z pewnością było jeszcze bardziej wyjątkowa i niepowtarzalna. Po powrocie poszliśmy razem z bratem Krzysztofem aby pomodlić się wspólnie przy nowo powstałej figurze Pana Jezusa. Rzeźbiarz wyrzeźbił ją dla gospodarzy w pięknym drzewie. Po odmówieniu Nieszporów brat Krzysztof poświęcił figurę. Potem zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Później mieliśmy okazję być na prawdziwym góralskim posiłku – pieczonych na ognisku oscypkach łączonych z różnymi naturalnymi konfiturami czy wyrobami z owoców. Później goście z Zakopanego zagrali na gitarze i skrzypkach, a my wspólnie z gospodarzami tego miejsca próbowaliśmy niektóre z tych utworów śpiewać. Bardzo zadowoleni z tego spotkania wróciliśmy do naszego domu, gdzie na kolację czekały na nas przepyszne góralskie placki (nieste-
ty nie wiem z czego zrobione...) z masłem czosnkowym. Pomimo iż nie byliśmy już głodni zjedliśmy wszystkie przygotowane dla nas placki. Późnym wieczorem większość z nas postanowiła obejrzeć film o św. Ojcu Pio. Gdy skończyliśmy po godzinie pierwszej niektórzy przypominali o sobotniej atrakcji, którą była... Msza o wschodzie słońca. To było nie zapomniane wrażenie! Szczególnie moment gdy wraz z podnoszoną przez kapłana Hostią i Kielichem, promienie słońca jakby bardziej zdecydowanie przedzierały się zza linii horyzontu... Później zostało już tylko śniadanko i powrót do domu... Te rekolekcje były dla mnie szczególne… To wielka lekcja pokory i na nowo uświadomiłem sobie że nie moje plany na życie są najwonniejsze ale zawsze powinienem szukać woli Bożej w moim życiu. Wcześniej taki deszczowy tydzień w górach określił był mianem jakieś totalnej porażki, wyjeżdżając żal mi było kończyć ten naprawdę niezwykły tydzień...
Braciszkowie św. Franciszka
Kasia Korneluk
Pielgrzymkowa refleksja
13
P
ielgrzymka... Tyle już osób pisało o tym, czym ona jest, jaki jest jej sens i cel, o tym jak wygląda życie na pielgrzymim szlaku... Wszyscy znamy już stereotypowe odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego decydujesz się na to, aby wyruszyć w tę Drogę?”. Czym będzie moja wypowiedź?? Kolejną jedną z wielu? Nie. Będzie moim – indywidualnym i konkretnym - świadectwem przeżywania tego czasu spędzonego na Szlaku. Dlaczego od pięciu lat wyruszam na pielgrzymkę? Nie wiem. Po prostu w moim sercu pojawia się pragnienie, które prowadzi mnie do miejsca zapisów. I idę. Tyle a propo podejmowania decyzji. Jak jest na pielgrzymce? Ciężko. Fizycznie, psychicznie i duchowo też. Ale wszystko to pozwala mi dostrzec kolejny raz, że Pan Bóg się o mnie troszczy.
Braciszkowie św. Franciszka
Stawia na mojej drodze Anioły, które pojawiają się zupełnie niespodziewanie, w momentach kryzysowych. Piszę zbyt ogólnie? Ok. Pielgrzymka 2008, 13 sierpnia, nocleg w Przyrowie, w mojej grupie akurat tego jednego wieczoru punktu medycznego nie ma. Właśnie wtedy, kiedy moje nogi płoną ogniem (ból sponsoruje zaawansowana asfaltówka), o wejściu do śpiwora nie ma mowy, bo każdy kontakt czegokolwiek ze skórą jest ogromnym bólem (a noc jest zimna), apel się kończy, na myśl o bezsennej (bo bolesnej) nocy, łzy same napływają do oczu... Jest godzina 21:40. Wśród 130 osób znajduje się ta jedna, która jest w stanie uśmierzyć mój ból, albowiem – ma w swoim bagażu lekarstwo, i powiedziała o tym stojąc akurat przy naszym namiocie. Przypadek? Ja patrzę na
tę sytuację inaczej – „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu (...) a nawet gdyby ona zapomniała, JA NIE ZAPOMNĘ O TOBIE” (Iz 49, 15)... Sytuacji takich jak ta, na Szlaku jest wiele. Często pojawiają się łzy smutku, a zaraz po nich – łzy szczęścia. Każdy trud i cierpienie są „znośne” też dlatego, że staram się mieć intencję z którą idę. Intencję, która w tych kryzysowych momentach nie pozwala zawrócić z Drogi... Wielkim wynagrodzeniem „łzawych” momentów jest moment, kiedy po dwóch tygodniach wędrowania, klękam na te kilka chwil u Tronu MB Jasnogórskiej. Zaledwie kilka chwil, ale są one naprawdę niesamowitym doświadczeniem, taki swoisty „przedsmak Nieba”. Każda pielgrzymka przynosi owoce, przynosi rozwój duchowy z nimi związany.
14
[
Czy pójdę za rok? Jeśli będzie pragnienie i możliwości, to zapewne tak.
]
Dziękując Kasi za świadectwo, tego co przeżyła na pielgrzymim szlaku pozwólcie, że jeszcze napisze kilka zdań, o tym jak wyglądało pielgrzymowanie Braci Mniejszych Kapucynów w tym roku… Było pięć miejsc, z których wyruszyli nasi Bracia na pielgrzymkowe szlaki. Na pierwszym miejscu należy wymienić Pielgrzymkę Warszawska i nasza „Piętnastkę Brązową”. Jest to najstarsza Pielgrzymka w Polsce i najliczniej reprezentowana przez Braci. Wyruszyła szóstego sierpnia z pod naszego warszawskiego kościoła. Około 500 osobową grupę prowadził O. Wal-
demar Grubka, pomagało mu siedmiu braci – w tym czterech kapłanów. Wśród pątników byli – już tradycyjnie – nasi Postulanci, oraz Siostry Zakonne. Pielgrzymka trwała dziewięć dni. Kolejną – według wieku – jest Pielgrzymka Lubelska. Wyruszyła trzeciego sierpnia z pod Lubelskiej Katedry. Około 200 osobową grupę prowadził O. Mirosław Ferenc – to był jego debiut i to bardzo udany. Pomagało mu siedmiu braci – w tym dwóch kapłanów. Wśród pątników – tradycyjnie już – były Siostry Kapucynki NSJ z dziećmi, którymi się opiekują, była również inne Siostry Zakonne. Pielgrzymka trwała jedenaście dni. Następną jest Pielgrzymka Gorzowska. Wyruszyła już 31 lipca z pod Gorzowskiej Katedry. Kapucyńską mała grupkę bo około 40 osobowa prowadził O. Marek Gil – również debiutant i to również był bardzo udany debiut, pomagał mu O. Piotr Wrotniak. Pośród tej małej grupki pątników znalazły się również Siostry Kapucynki NSJ. Pielgrzymka trwała trzynaście dni. Ostatnią – według wieku, czyli najmłodszą – jest kapucyńska grupa, która wyruszyła 01 sierpnia z Białej Podlaski. Około 100 osobową grupę prowadził O. Przemysław Kryspin, pomagało mu siedmiu braci – w tym pięciu kapłanów. Pielgrzymka trwała czternaście dni. Na koniec chciałbym wspomnieć jeszcze jedną pielgrzymkę, w której co prawda nie było grupy prowadzonej przez Braci Kapucynów, ale trzej nasi bracia: br. Piotr Krawczyk, Piotr Owczarz i br. Krzysztof Kempiński dołączyli się do grupy brązowej prowadzonej przez ks. Pawła Zalewskiego wychodzącej z Bydgoszczy. Grupa liczyła około 90 osób. Pielgrzymka wyruszyła 21 lipca i trwała dziesięć dni. Br. Krzysztof P. Braciszkowie św. Franciszka
Br. Paweł Działa
Pielgrzymka Honoracka
P
ielgrzymki Piesze określa się inaczej jako rekolekcje w drodze. Z dnia na dzień nabiera się nie tylko kondycji fizycznej ale i duchowej. Przez pięć dni kroczymy śladami bł. O. Honorata Kożmińskiego, który po likwidacji klasztoru w Zakroczymiu wraz z jednym bratem Dolorystą na piechotę udał się do ostatniego klasztoru w zaborze rosyjskim, w Nowym Mieście n/Pilicą. Braci kapucynów było ośmiu, pięciu kapłanów - br. Michał Deja, br. Piotr Wrotniak, br. Jacek Romanek, br. Krzysztof Przybylski, br. Łukasz Lewczuk, - klerycy br. Paweł Działa, br. Aleh Wajciachowicz, br. Marcin Filipkowski. Pielgrzymka się rozwija, jest coraz więcej uczestników, około 130 osób było w tym roku. Hasłem pielgrzymki był werset z (Flp 3,20) „Nasza ojczyzna jest w niebie”. Słuchaliśmy konferencji o Patriotyzmie. Dobry chrześcijanin powinien być również dobrym obywatelem. Na konferencjach dowiedzieliśmy się, że nasza Ojczyzna jest w Niebie. Konferencje oprócz br. Michała i br. Piotra, mówiły Siostry ze Zgromadzeń Honorackich i Brat Dolorysta.
Braciszkowie św. Franciszka
Trasa pielgrzymki w większości biegnie drogami polnymi, piękny jest etap pierwszego dnia w Puszczy Kampinoskiej. Dużym plusem jest też możliwość dostosowania postojów do kondycji pielgrzymów. Mocna i widoczna jest ekipa z Łomży i okolic, pod przewodnictwem br. Jacka. Czas pielgrzymowania jest bardzo owocny, są chwile radości, zabawy, wspólnej modlitwy, czasu na refleksje słuchając konferencji. Gdy się pokonuje kolejne kilometry, bywają chwile zmęczenia fizycznego. Najważniejsze jest doświadczenie wspólnoty pielgrzymującej razem do jednego celu. Uczestniczyłem już w kilku pielgrzymkach pieszych, zawsze się zastanawiam po co, i dlaczego ludzie młodsi i starsi, chcą się męczyć, w deszczu i upale iść do celu. Świadectwo ludzi świeckich jest dla mnie budujące. Jeżeli masz czas pod koniec czerwca, chcesz przeżyć rekolekcje w drodze, poznać trochę Braci Kapucynów, Dolorystów lub Siostry ze Zromadzeń Honorackich to przyjedź na Pielgrzymkę Honoracką
15
Weronika Plust
GOLGOTA MŁODYCH SERPELICE n/Bugiem 25-29.08.2008 Z Bogiem przy Bugu… 16
Wspaniały czas na zakończenie wakacji, rozpoczęcie nowego roku szkolnego, a również okazja na zyskanie nowych przyjaciół. Golgota Młodych jest świetnym czasem na przemyślenie, odnalezienie swojego ja, odkryciem tego, co w życiu najważniejsze. Na GM dostąpiłam cudownej łaski, czułam jak Jezus odebrał moje zmartwienia, przemył mi oczy i pozwolił zajrzeć w głąb siebie, radykalnie zmienić swoje życie, zacząć je na nowo. Stało się to dzięki miłości Jezusa, wysłuchania wielu świadectw, konferencji, poznania ludzi zakochanych w Bogu, a wszystko w atmosferze przyjaźni i miłości bliźnich. Rewelacyjnym oderwaniem się od nudy i ponurej codzienności był dla mnie koncert Maleo Reggae Rockers oraz Kapucynów i Stworzenia, czyli dobra muzyka, taniec i szaleństwo Boże. Niesamowite wrażenie wywarły na mnie: Misterium Krzyża i Kalwaria Podlaska wprowadzające mnie w stan skupienia i refleksji. Uderzający temat „Oto człowiek” zmusił mnie do
uświadomienia sobie jakie jest moje osobiste podejście do drugiego człowieka - bliźniego, mojego rodzeństwa, mojej młodszej siostry, której nie akceptowałam, z którą nie potrafiłam żyć, nawet rozmawiać. Dopiero po Golgocie zaczęłam dostrzegać, uczyć się kochania Chrystusa w każdym człowieku. Zaczęłam rozmawiać z moją siostrą, uczę się miłości do niej i mam nadzieję, że pojedzie ze mną na następną GM :) Zabawa, śmiech i muzyka przeplatana chwilami skupienia, czasem na modlitwę, konferencjami, świadectwami, momenty, w których mogłam czuć się całkiem anonimowo, a także czas rozmów, integracji, zdjęcia masek, możliwości na otworzenie się w małych grupkach. To wszystko pomogło mi poznać siebie – hipokrytkę i egoistkę biegającą, co chwilę do kościoła niepotrafiącą podzielić się miłością i uwagą rodziców z adoptowaną siostrą. Zniknęło tam moje poczucie samotności, wyobcowania, niezrozumienia.
Braciszkowie św. Franciszka
Wojtek Piesta
Wpuszczeni w Bieszczady Rekolekcje studenckie
C
o kapucyn może robić w Bieszczadach? Niektórzy pomyślą, że jeszcze tylko tam ich nie było. A to nie jest prawda! Kapucyni to stali bywalcy Bieszczad. Jadą tam odpocząć od cywilizacji, ale główny powód jest o wiele głębszy. Chodzi o pokazanie młodym ludziom ich powołania. Kapucyni nie traktują człowieka, jako potencjalnego członka ich zakonu lub zakonnicę. Przecież powołanie to nie tylko kapłaństwo i zakon. To też małżeństwo, służba innym, misje. Jak odkryć to powołanie? Może właśnie warto wybrać się w Bieszczady. Do małej górskiej wioski, Ustrzyki Górne, gdzie każdy kamień przesiąknięty jest dzikością gór, które bronią się jeszcze przed pochodem cywilizacji. Lecz sam pobyt w tym miejscu może co najwyżej poprawić naszą wydolność oddechową, ze względu na kryształowe powietrze. Warto otworzyć serce na Jezusa,
Braciszkowie św. Franciszka
a wtedy niestraszne będą nocne wyprawy w góry, żeby po 5 rano podziwiać wschód słońca, jakiego nie ujrzy się niegdzie indziej. Ryki niedźwiedzi żerujących w lesie, śliskie stoki, czyhające na nieuważny krok, zmęczenie pytające: „Co ja tutaj robię?”. To wszystko jest niczym, kiedy na szczycie Jezus karmi nas swoim Ciałem i Krwią, które jakby intensywniej łączą się z nami w jedno i pragną dać nam drogowskaz. Wyprawy z kapucynami to też niesamowici ludzie, z którymi bez lęku można wejść na najniebezpieczniejsze wzniesienie, choć czasem trzeba sprawdzać czy nie stoczyli się na początek szlaku, ale o wiele łatwiej wspiąć się z nimi na góry naszej osobowości, aby stamtąd spojrzeć na nasze błędy i uchybienia. A rozmowa z braciszkiem mniejszym jakoś uspokaja i napawa optymizmem. Po pełnych przygód wędrówkach i licznych przygodach zawsze przychodzi czas na wyciszenie. Doskonałym do tego momentem jest czas na rozważanie Słowa Bożego. Jezus w Bieszczadach działa jakoś szczególnie. Z dala od zgiełku dnia codziennego pozwala otwierać się na drugiego człowieka i przez swoje Słowo nakłania do rozmów, które często pomagają zrozumieć samego siebie i przesunąć kamień, który leży na drodze naszego życia. Codzienna masz tylko pogłębiała relację z Bogiem i drugim człowiekiem. Jeśli w naszej codzienności zostanie choć odrobina kontaktu z Jezusem, którego podczas bieszczadzkich rekolekcji można było wyczuć, bo był na wyciągnięcie ręki, to będziemy po prostu lepszymi ludźmi. Pozwól się wpuścić w Bieszczady. Co Ci zależy?
17
Wypłyń na głębie – czyli pierwsze śluby zakonne
Z
18
godnie z prawem Kościoła i zakonu po upływie okresu nowicjackiego, jeśli nowicjusz zostanie uznany za przygotowanego do życia w zakonie, dopuszcza się go do złożenia Bogu ślubu czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, przez co zostaje on włączony do zakonu. W tym roku swoją pierwszą profesję zakonną w naszej Prowincji złożyło dziewięciu braci nowicjuszy - pięciu z Białorusi i czterech z Polski: Tomasz Okoń, Łukasz Podsiadły, Tomasz Mantyk, Andrei Czagadajew, Mikołaj Kriszniow, Roman Hej, Andrei Maciuszonak, Rafał Pietrzak, Bronisław Bogdanowicz. Uroczystość odbyła się - jak zwykle od 19 lat - w Nowym Mieście nad Pilicą, 8 września, w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Mszy świętej przewodniczył i homilię wygłosił prowincjał o. Sławomir Maria Siczek przypominając zebranym w kościele braciom, rodzicom neoprofesów i gościom, jaka jest istota rad ewangelicznych i ze względu na Kogo, młody człowiek wybiera drogę zakonną.
Sam obrzęd złożenia ślubów wyglądał nietypowo i ciekawie, gdyż tym razem przed ołtarzem ustawiono nie jedno ale dwa krzesła, na których zasiedli: prowincjał br. Sławomir M. Siczek, który przyjmował śluby od nowicjuszy z Polski i wiceprowincjał Wiceprowincji Białorusi br. Marek M. Pasiut, który przyjmował śluby braci z Białorusi. Bracia neoprofesi roczną formację nowicjacką przeszli pod opieką magistra nowicjatu br. Krzysztofa Lewandowskiego i socjusza br. Artura Fredo. Rozpoczynało ich 12 ale dwóch zrezygnowało z zakonu i odeszło do domu. Jeden z braci, Andrei Szestakow, kontynuuje jeszcze nowicjat i pierwszą profesję złoży 4 października. Rekolekcje przygotowujące bezpośrednio do złożenia ślubów przeprowadził o. Krzysztof Groszyk z Olaine (Łotwa). Po powrocie z urlopów jeden z braci naoprofesów - Andrei Czagadajew - rozpocznie formację junioracką w klasztorze w Lublinie I a ośmiu braci od października będzie studiowało filozofię w Lubelskim Seminarium Duchownym.
Braciszkowie św. Franciszka
z postulatu do
P
ostulat jest czasem „przyglądania się” – to znaczy, że w połowie września każdego roku do klasztoru kapucynów w Łomży przyjeżdża grupa chłopaków, którzy mają przyjrzeć się życiu braci w klasztorze i samemu powoli wchodzić w to życie, ale jednocześnie bracia mają czas, żeby przyjrzeć się temu narybkowi zakonnemu i powoli wyrabiać sobie opinię, czy taki kandydat nadaje się czy też nie. Nasza grupa przed rokiem była właśnie tego rodzaju chłopakami, „postulantami”, którzy mają dosyć mętne pojęcie o tym, czym jest bycie zakonnikiem. Postulat rozpoczynało nas wtedy czternastu - do nowicjatu wytrwało tylko sześciu. Przechodząc już do nowszych wydarzeń. Na początku września rozpoczęliśmy rekolekcje kończące postulat, niektórzy
Braciszkowie św. Franciszka
br. Łukasz Wiśniewski nowicjusz
nowicjatu także mówili, że są to rekolekcje przed nowicjatem. Jak zwał tak zwał, ale najważniejsze co się tam działo. Otóż, trzydniowe skupienie poprowadził dla naszej grupy br. Przemysław Kryspin z Białej Podlaskiej, który dosłownie powalił nas na kolana, przez co w te trzy dni spędziliśmy około 10 godzin na tej właśnie części naszych nóg - dodam, że niektórzy nawet więcej. Podczas rekolekcji staraliśmy się zebrać całe doświadczenie postulatu, podsumować to wszystko, co się wydarzyło w naszym duchowym życiu (i nie tylko duchowym). Myślę, że ten czas był bardzo potrzebny, aby dobrze przygotować się do tego, co się miało wydarzyć. Z dawna oczekiwany wyjazd do Nowego Miasta nad Pilicą nastąpił dnia 5 września A.D. 2008. Przejazd minął bez większych przygód, dojechaliśmy bezpiecznie naszą „czarną strzałą” pod budynek nowicjatu. Przyjechaliśmy tylko jednym samochodem czym zrobiliśmy pierwszy wyłom w historii, gdyż zwykle odbywało się to większą kawalkadą pojazdów. Drugi wyłom w historii nastąpił już następnego dnia, ponieważ rozpoczęliśmy nowicjat 6 września a nie jak dotychczas 7 września. Będziemy więc no-
19
wicjuszami Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów przez 366 dni. Wracając do samego obrzędu rozpoczęcia nowicjatu: Nowe Miasto nad Pilicą, kościół kapucynów, godzina 14:30, 6 ludzi których łączy wspólny postulat, cel i (mam nadzieję) powołanie, stoją w kościele i mówią, że chcą być wypróbowani, po chwili na każdego nakładany jest „strój nowicjacki”, czyli kapucyński habit z dodatkowym „kaparonem”. Tym sposobem prowincja zdobyła 6 nowych, pełnych zapału nowicjuszy - ku uciesze Magistra nowicjatu i wspólnoty w Nowym Mieście. Jesteśmy z różnych stron Polski i w różnym wieku: 1. br. Sławomir Laskowski przyjechał do Zakonu z Czechowizny niedaleko Knyszyna, ma lat 34, 2. br. Krzysztof Werbliński z warszawskiego Wawra, lat 28,
3. br. Piotr Murach z Białegostoku, lat 24, 4. br. Łukasz Wiśniewski z Grudziądza, lat 20, 5. br. Kamil Sochacki z Włodawy, lat 20, 6. br. Piotr Bandoch z Bydgoszczy, lat 19. Czas nowicjatu ma być dla nas głębszym wejściem w życie franciszkańsko-kapucyńskie, ma on potwierdzić nasze powołanie dla nas oraz dla wspólnoty zakonnej. Mam nadzieję, że będzie to także czas skupienia, pogłębiania życia duchowego i owocnej pracy dla pożytku ludzi i nas samych. Jeżeli tylko będziemy chcieli współpracować z Bożą łaską, na pewno wytrwamy w tej wymagającej próbie jaką jest nowicjat. W imieniu całej wspólnoty proszę o modlitwę oraz obiecuję naszą modlitewną pamięć. Szczęść Boże
Braciszkowie św. Franciszka
br. Michał Kulczycki
Krótka refleksja nad II nowicjatem 15 Źródło – aby od dobrego fundamentu zacząć Mała brązowa książeczka, na okładce dużą czcionką widniejący napis Statuty Warszawskiej Prowincji Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. Dla Braci powszechnie znane, dla pozostałych w woli wyjaśnienia: po Regule i Konstytucjach, Statuty to zbiór pewnych wskazań i zachęt odnoszących się do naszego kapucyńskiego życia, które dookreślają sposób w jaki powinniśmy to życie prowadzić. W numerze 96 czytamy, że przed złożeniem profesji wieczystej bracia odbywają pod opieką magistra przez okres dwóch miesięcy specjalne przygotowanie w wyznaczonym klasztorze. Jest to okres pogłębionej modlitwy, refleksji i studium przed podjęciem decyzji o całkowitym włączeniu w nasze życie. Potraktujmy to jako wstęp.
Braciszkowie św. Franciszka
Trochę matematyki Tychże braci, przygotowujących się do złożenia profesji wieczystej zebrało się w tym roku ni mniej ni więcej jak 11. Doliczmy magistra. Prosty rachunek daje dość symboliczną liczbę. Różni wiekiem, z różną długością i na różnym etapie formacji, z różnym doświadczeniem, a jednak zebrani razem by wspólnie przypatrywać się własnemu powołaniu. Magister znaczy towarzysz drogi? (kiepsko z łaciną) Brat Marek Przeczewski, jednocześnie rektor naszego seminarium. Brat i towarzysz tego naszego wsłuchiwania się w głos samego Boga. I tyle musi wystarczyć. Terytorium Klasztor i Kościół w Rywałdzie Królewskim – nie każda nawet mapa jest w stanie określić gdzie to jest. Pojezierze Chełmiń-
skie, diecezja toruńska. Nie będzie to specjalną próbą przypodobania się, jeśli dodam, że jeden z piękniejszych Kościołów w naszej prowincji. Sanktuarium Matki Bożej Pocieszycielki Strapionych. Klasztor jest miejscem pamięci internowania Sługi Bożego ks. Prymasa Wyszyńskiego. Wokół klasztoru wielki ogród ze stawem. Jest zatem gdzie urzeczywistniać słowa św. Franciszka – kto nie umie pracować, niech się nauczy...
22
Pogłębiona refleksja, modlitwa, studium... dodajmy jeszcze nadrobienie zaległości, rekreacje, wypady poza...wieś i to byłoby tyle Dany nam czas, był w pewnym sensie czasem pustyni, nie tylko ze względów geograficznych. Ale warunki zewnętrzne z pewnością wpływają w jakiś sposób na wewnętrzne przeżycia. Gdy dodamy do tego fakt, że sami tworzyliśmy sobie tę przestrzeń do spotkania z Bogiem, to należy stwierdzić, że warunki zewnętrzne klasztoru w Rywałdzie wyraźnie temu sprzyjają. Refleksja połączona z modlitwą zarówno indywidualną, jak i wspólnotową, Eucharystia, dzielenie się Słowem Bożym, Adoracja Najświętszego Sakramentu to właśnie ta przestrzeń w której dokonywało się spojrzenie na własne kapucyńskie życie w perspektywie przyszłości. W perspektywie życia w ten sposób już zawsze. Studium konstytucji pomagało w głębszym zrozumieniu jakie to życie ma być. Co ma być treścią takiego życia. Spotkanie z Bogiem prowadzi do spotkania z człowiekiem. Czas II nowicjatu był przeżywany w braterskiej wspólnocie. Wieczorne
spotkania, rozmowy, czwartkowe wyjazdy (zwiedziliśmy m. in: Olsztyn, Toruń, Gdańsk, Bydgoszcz) umacniały relacje, które budujemy wspólnie od sześciu lat. Wolny czas wypełnialiśmy na nadrobienia zaległości... książki na których przeczytanie zwykle było mało czasu, bądź inne zajęcia odstawiane nierzadko na później i oczywiście sen...na który czas zawsze się znajdzie. Decyzja, czy tak właśnie chcę żyć? To pytanie na które każdy we właściwy sobie sposób z pewnością odpowiedział...
Braciszkowie św. Franciszka
Dni skupienia* w 2008 roku 14 – 16 listopada – Nowe Miasto n/Pilicą 5 – 7 grudnia – Olsztyn
*Początek dni skupienia w piątek ok. godz. 17, zakończenie – po niedzielnej Eucharystii, ok. godz. 11. Zabierz ze sobą Pismo Święte, śpiwór, ręcznik i szczoteczkę do zębów. Jeśli grasz na jakimś instrumencie zabierz go ze sobą. Daj nam znać, że przyjedziesz (telefon, adres i adres mailowy znajdziesz na ostatniej stronie)
Dodatkowe informacje znajdziesz na naszej stronie: www.powolania.ofmcap.pl Braciszkowie św. Franciszka
Kwartalnik dla kandydatów do kapucyńskiej wspólnoty zakonnej i osób zainteresowanych postacią św. Franciszka. Redakcja: br. Łukasz Lewczuk i br. Krzysztof Przybylski Nakład: 1500 egzemplarzy Zainteresowanych regularnym otrzymywaniem biuletynu prosimy o przesłanie swojego adresu do redakcji. Koszt prenumeraty – zupełnie dobrowolna ofiara. Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4 00 – 245 Warszawa Tel. O22 831 31 09; kom. 600 407 346 kapucyni.pow@wp.pl www.powolania.ofmcap.pl Braciszkowie św. Franciszka