Duszpasterstwo Powołań Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów Rok XIX, nr 114
Braciszkowie swietego Franciszka
Bóg się rodzi!!!
W SPIS TREŚCI Bóg się rodzi!!! 3 bracia Krzysztof i Łukasz Rodzinna opowieść 4 Agnieszka Boguś W Świętej Rodzinie mamy wzór odkrywania i odpowiadania na Wolę Bożą! 6 br. Łukasz Lewczuk Przeżywanie charyzmatu franciszkańskiego w rodzinie 10 Agata Balcerzak
Nawet ściany jadły mięso, czyli kapucyńskie świętowanie Bożego Narodzenia 12 br. Piotr Anusiewicz Jeżeli się nawrócę, naplujcie mi w oczy – bł. Honorat Koźmiński 17 br. Szymon Janowski Klasztory Warszawskiej Prowincji Bracia Mniejszych Kapucynów – Warszawa 20 Terminy spotkań 23
yglądamy już gwiazdy betlejemskiej, która zaprowadzi nas do żłóbka. Tam leży Światło, które rozproszy wszystkie mroki, Prawda będąca odpowiedzią na każdą wątpliwość, Droga wiodąca prosto do celu. W osobie niemowlęcia przychodzi Bóg by dawać życie! Niech to Nowonarodzone Dziecię będzie w Twoim życiu, Drogi Czytelniku, światłem prowadzącym Cię pewnie i bezpieczne drogą Twojego szczęścia. Abyś w Prawdzie Wcielonego Chrystusa czerpał z Niego nadzieję i siłę do odpowiadania na Jego Miłość! Ponownie możemy się radować przyjściem naszego Pana Jezusa Chrystusa. Święta Bożego Narodzenia to szczególny czas, który wielu osobom w sposób szczególny kojarzy się z przebywaniem w gronie rodzinnym. To teraz gromadzimy się wspólnie wokół świątecznego stołu by łamać się opłatkiem, składać życzenia, spożywać tra-
dycyjne potrawy, śpiewać kolędy, cieszyć swą obecnością. Dlatego też ten świąteczny numer naszego pisemka chcemy w dużej części poświecić rodzinie. Od Świętej Rodziny chcemy się uczyć odpowiadania na Wolę Bożą, bo w rodzinie w pierwszej kolejności wzrastamy i to jest miejsce naszych pierwszych samodzielnych decyzji. Pamiętał o tym św. Franciszek pisząc Regułę Trzeciego Zakonu dla osób żyjących w rodzinach. W tej wspólnocie Bóg kształtuje człowieka, aby mógł odkrywać i dopowiadać na swoje powołanie. Od tego numeru stałymi punktami naszego pisemka będą informacje na temat poszczególnych klasztorów naszej Prowincji Kapucynów oraz biografie naszych polskich błogosławionych współbraci. Znajdują się tu też terminy dni skupienia i rekolekcji na rok 2009. Zapraszamy gorąco na te spotkania i do lektury naszego pisemka! bracia Krzysztof i Łukasz rerefenci powołaniowi
Braciszkowie św. Franciszka
3
C
4
zy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego słowo „miłość” znaczy dla ciebie właśnie to, co znaczy? Czy każdy z nas tak samo je definiuje? Co wpływa na to, jak rozumiemy i przeżywamy wszystko to, co nas spotyka? I dlaczego jedna osoba świetnie radzi sobie w sytuacji, gdy obleje egzamin na studiach, a inna załamuje się tym faktem i stwierdza, że „życie nie ma sensu”? Wyobraź sobie dwie sytuacje rodzinne. Dwóch chłopców w wieku 15 lat. Jeden mieszka w domu, w którym panuje ciepła atmosfera. Chłopiec widzi, jak rodzice okazują sobie czułość i często ze sobą rozmawiają. Obserwuje sytuacje, kiedy mają inne zdanie na określony temat, ale pracują nad tym, by się nawzajem zrozumieć i uszanować. Drugi chłopiec ma ojca alkoholika. Wszystkie sprawy w domu kręcą się wokół jego picia i konieczności powstrzymania go. Chłopak codziennie słyszy i widzi kłótnie rodziców, obraźliwe słowa, które padają z ich ust, próby zmuszania się nawzajem do różnych zachowań. Wyobraź sobie też, że i jeden i drugi chłopak słyszy z ust matki słowa: „Kocham twojego ojca”. W każdej rodzinie krążą historie dotyczące otaczającego nas świata, faktów, zdarzeń i relacji. To rodzina, w której się wychowujemy wprowadza nas w świat społeczny i nam go tłumaczy. W pierwszym etapie rozwoju każdego dziecka rodzice są całym jego światem i przeżywa ono taką rzeczywistość, jaką pokażą mu jego rodzice. Mówiąc słowami Jeromego Brunera, życie bynajmniej „nie jest takie, jakie jest, ale takie, jakie się jawi”. Ten rodzinny zasób wiedzy o świecie przez psychologów został nazwany etosem rodzinnym. To on determinuje sposób odbierania i rozumienia świata. Obejmuje on m.in. znaczenie słów, które używane są w rodzinie, sposoby radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, zachodzące w świecie związki przyczynowo – skutkowe.
Rodzinna opowieść Wróćmy do naszego przykładu. Jak myślisz, jak będzie rozumiał pojęcie miłości pierwszy, a jak drugi chłopiec? Dla jednego miłość będzie wiązała się z szacunkiem, słuchaniem, otwieraniem się na drugą osobę, a dla drugiego – z wyzwiskami i jednoczesnym “poświęcaniem się”, trwaniem w relacji, która niszczy obie strony. To, co zostało im przekazane przez rodziców w sposób nieświadomy jest elementem etosu rodzinnego i wpłynie na dalsze życie obu chłopców. Rodzice w sposób świadomy i nieświadomy, przez słowa i przez zachowanie, przekazali ci ich własny sposób rozumienia i przeżywania rzeczywistości. Czy świat jest twoim wrogiem, czy przyjacielem, jak po-
Braciszkowie św. Franciszka
konywać przeszkody, które stają na twojej drodze i czy w ogóle jesteś w stanie je pokonać, co jest ważne w życiu, a co sobie lepiej odpuścić? Odpowiedzi na te pytania wydają się nam oczywiste i jednakowe dla wszystkich ludzi. Jednak każdy z nas może udzielić innych. Wychowaliśmy się w różnych rodzinach i każda z nich przekazała odmienny etos swoim członkom. Kiedy opuszczamy swoje rodziny pochodzenia, wyruszamy w świat z bagażem wiedzy, którą nam dano. Warto się zastanowić, czy przypadkiem ten bagaż nie będzie nam ciążył…? Czy tego chcesz czy nie, etos rodzinny będzie wpływał na to, jak przeżywasz swoją codzienność, jak radzisz sobie z problema-
Braciszkowie św. Franciszka
mi i wchodzisz w relacje. Jeśli nie zadasz sobie wysiłku, by poznać, co przekazali ci rodzice, do końca życia możesz trwać w przekonaniu, że kochać to znaczy poświęcać się i pozwalać się poniżać. Możesz nigdy nie uświadomić sobie, że właśnie tak przeżywasz swoje relacje. Zachęcam cię więc do tego, byś szukał odpowiedzi na pytanie: „Jaki obraz rzeczywistości przekazali mi moi najbliżsi?” Później zacznij się pytać o to, jaki obraz przekazuje ci Pan Bóg. Może się okazać, że różnią się one diametralnie. Jak myślisz, kto lepiej wprowadzi cię w świat takim, jakim on rzeczywiście jest?
agnieszka boguś
5
6
W Świętej Rodzinie mamy wzór odkrywania i odpowiadania na Wolę Bożą!
P
atrząc uważnie na współczesny świat, w którym coraz częściej i wyraźniej mówi się o kryzysie rodziny, w którym nieustannie poszukuje się wzorców i autorytetów przedstawienie Świętej Rodziny jako wzoru doskonałej wspólnoty, relacji w rodzinach dla osób poszukujących bardziej lub mniej świadomie oparcia, w celu budowania ich wzajemnych więzi wydaje się najlepszym z możliwych przykładów. Szczere przyjęcie modelu Świętej Rodziny jako wzoru do naśladowania i wierne odtwarzanie go w życiu mogłoby okazać się cudownym lekarstwem dla wielu. Popatrzmy na Świętą Rodzinę jako wzór wspólnoty, jaką powinna być każda rodzina, ale także i rodzina zakonna. Realizowanie się miłości we wspólnocie nie jest łatwe. Podobnie pełnienie Woli Bożej kosztuje bardzo wiele wyrzeczeń i wysiłku. Świętej Rodzinie te trudy nie zostały oszczędzone. Ich wspólne życie nie było łatwe, ale pomimo to dzięki swojej wierności i cnotom, ich przykład nadal świeci jasnym blaskiem. Dla współczesnego człowieka może
on być niezwykłym drogowskazem jak żyć, aby podobać się Bogu. Święta Rodzina doskonale praktykowała w swej codzienności życie cnotami wiary, nadziei i miłości. Przez ich pryzmat członkowie tej rodziny mogli jasno i odważnie odkrywać i przyjmować Wolę Bożą. Chciejmy się od tego doskonałego wzoru oczyć się odpowiadania na nasze powołanie. Wiara, która jest cnotą boską była udziałem Świętej Rodziny a dotyczyła ona Maryi i Józefa, Bóg dzięki ich wierze dokonuję tego, co zamierzył. Oni dzięki wierze w Boga są gotowi poświecić siebie i przyjąć powierzone im zadanie. Wiara jest poręką tych dóbr, których nie widzimy a których się spodziewamy. Najświętsza Maryja Panna i św. Józef tylko przez wiarę mogli poznawać Boga. Są oni spadkobiercami patriarchów i królów judzkich, są też spadkobiercami ich wiary. Już za swojego ziemskiego życia doszli oboje do wysokiego stopnia świętości, a to właśnie dzięki wierze. Mieli oni to
Braciszkowie św. Franciszka
szczęście już tu na ziemi oglądać chwałę Bożą w osobie ich Syna Jezusa Chrystusa. Było to niewątpliwie wielkie wyróżnienie i nagroda za ich wiarę jak i pomoc w umocnienieniu tejże wiary . Jezus Chrystus od chwili swego poczęcia był samą doskonałością, samą prawdą, był światłością dla świata. Od początku czynił wszystko, aby podobać się Ojcu. W miarę wzrastania w Świętej Rodzinie jego Boskie cechy ujawniały się stopniowo. Najświętsza Maryja Panna i Święty Józef żyli w blasku Pana Jezusa, dzięki temu Jego Boskie Światło opromieniało ich, a oni pozwalali się prowadzić tym promieniom. Dlatego też w ich duszach nie było żadnej ciemności, w ich sercach nie gościły żadne uprzedzenia, ani nieuporządkowane przywiązania. Święta Rodzina zmierzała pełna wiary, swobodnie drogą sprawiedliwości poprzez cnoty wzrastając w świętości. Tak, więc cnota wiary jest pierwszą z cnót, które są tak charakterystyczne dla ludzi oddanych
Braciszkowie św. Franciszka
Bogu. W przypadku Świętej Rodziny cnota ta ukazała się w całej pełni poprzez posłuszeństwo Bogu i pełne Jemu zaufanie. Pan Bóg nie pozostał „dłużny” i obdarował w sposób cudowny swoich wyznawców. Najświętsza Maryja Panna została Matką Odkupiciela. Święty Józef został wybrany na opiekuna Matki Bożej i Pana Jezusa. Święta Rodzina jest, więc pięknym przykładem i wzorem wiary należnej objawiającemu się Bogu. . Wszystkie życiowe przygody i doświadczenia, jakie ich spotkały, wygnanie, tułaczka ucieczka do Egiptu, trudy codziennego ubogiego życia w Nazarecie, nie zdołały zniechęcić ich i załamać. Jezus, Maryja i Józef nie uskarżali się na swój los, a te doświadczenia nie zdołały zmącić spokoju ich dusz. Wyjątkowa podniosłość cnoty nadziei polega na tym, że wskazuje ona na Boga jako na nasze dobro ostateczne i najwyższe. Nadzieja dzięki zasługom Jezusa Chrystusa pozwala nam uważać to Dobro za cel możliwy do osiągnięcia pomocą ku temu mają być również nasze dobre uczynki. Akty i czynności związane z cnotą nadziei wiążą się ze światłem wiary w Boga i ze szczególną mądrością, poprzez którą i dzięki której nieomylne obietnice Boże możemy odnieść do nas samych. Nadzieja pozwala człowiekowi uważać za rzecz pewną i wierzyć, że Bóg nie odmówi mu tego, co obiecał wszystkim . Miłość Boga jest wtedy prawdziwa i doskonała i spełnia wolę Boga, jeżeli pociąga za sobą pełnienie przykazań Bożych. Pełnienie woli Bożej z miłości do Niego staje się aktem najdoskonalszej miłości i taka właśnie miłość była udziałem Świętej Rodziny . Święta Rodzina z miłości do Boga wykazywała ufność w Bożą Opatrzność, była gotowa znosić przeróżne trudności i przeciwności poświęcając się dla Boga i pełnienia jego świętej woli. Członkowie Świętej Rodziny byli gotowi złożyć ofiarę ze swego
7
potomek królewski z Rodu Dawida, syn narodu wybranego, mąż sprawiedliwy niósł w sercu swoim płomień miłości do Boga. Bóg nagrodził go za tę miłość powierzając mu Świętą Rodzinę jako opiekunowi. Święty Józef, człowiek rozmiłowany w Piśmie Świętym był człowiekiem ofiarnej pracy, przyjął na siebie trud codziennej pracy i troski o zapewnienie utrzymania Jezusa i Maryi. Był to człowiek ofiary i jałmużny świadczy to o jego miłości do Boga, miłości do pełnienia jego woli i gotowości przestrzegania Bożych przykazań, oraz o miłości do człowieka, która wypływa z miłości Bożej.
życia dla Pana Boga i złożyli ją wyrzekając się samych siebie. Pełnienie Bożej woli, przestrzeganie przykazań Bożych było dla Świętej Rodziny największą radością, odpoczynkiem i szczęściem, to był wyraz wielkiej miłości do Boga, jaka była ich udziałem. Pan Jezus, Syn Boży miłował swojego Ojca doskonałą wieczną ofiarną miłością. Sam wielokrotnie mówił o tym: Moim pokarmem jest pełnić wolę Tego, który mnie posłał. Jezus Chrystus najdoskonalej poznał Boga a Bóg jest miłością . Jak wspaniałe musiało być życie Świętej Rodziny, w której narodził się i rozwinął się ten najwspanialszy owoc Bożej miłości? Najświętsza Maryja Panna była tą osoba, która po Panu Jezusie również poznała Boga i kochała Go doskonale, kochała Boga również w osobie swojego Syna . Jej życie jest ofiarą i aktem wspaniałej miłości do Boga, umiłowania Jego woli i gotowości do poświęcenia. Święty Józef w Nazarecie przebywał w obecności Jezusa i Maryi. On
[
Świętej Rodzinie te trudy nie zostały oszczędzone. Ich wspólne życie nie było łatwe, ale pomimo to dzięki swojej wierności i cnotom, ich przykład nadal świeci jasnym blaskiem.
]
Ze szczerego umiłowania Boga w przypadku Świętej Rodziny wypłynęło pragnienie pełnienia i umiłowanie woli Bożej oraz podporządkowanie się tej woli. Takie pełnienie woli Bożej jest jednocześnie rezygnacją z pełnienia woli własnej i tak było właśnie w przypadku Świętej Rodziny, gdyż konsekwencją miłości do Boga jest pełnienie Jego woli i posłuszeństwo względem Boga. Kiedy miłość jest szczera pragnie wypełniać wolę tego, kogo kocha, wypełnienie woli umiłowanej osoby staje się radością i nawet jeżeli wymaga trudów i poświęcenia daje poczucie szczęścia, zwłaszcza wtedy kiedy spełnia się wolę Boga . Wiele takich przykładów możemy odnaleźć zarówno opowieściach Starego Testamentu jak i w historii kościoła. Święta Rodzina w tym wszystkim może i powinna być dla nas przykładem i wzorem. Jej miłość i poddanie się woli Bożej jest bardzo
Braciszkowie św. Franciszka
pięknym przykładem dla wszystkich ludzi. Święta Rodzina przestrzegała wszystkich przykazań Prawa Bożego i czyniła to z miłością i zaangażowaniem. Posłuszeństwo woli Bożej pod każdym względem jest, aktem miłości i posłuszeństwo takie staje się czynem i wyrazem najdoskonalszej miłości. W ten właśnie sposób była posłuszna Bogu Święta Rodzina, była posłuszna ze względu na miłość do Boga, umiłowanie jego przykazań, miłość do Bożego zamiaru i planu zbawienia ludzkości. Miłość Boża, która towarzyszy ludzkości w całej jej historii od momentu stworzenia aż do dnia dzisiejszego w Świętej Rodzinie osiągnęła stopień najdoskonalszy gdyż tutaj spotkały się ze sobą natura Boża i natura ludzka, cnoty Boskie i cnoty ludzkie: pokora, miłość małżeńska, posłuszeństwo woli Bożej, wierność Bogu i człowiekowi. W Świętej Rodzinie doskonale spotykają się ze sobą sprawiedliwość i wierność. Tak też Święta Rodzina jest i na zawsze pozostanie najdoskonalszym przykładem i wzorem dla wszystkich pokoleń. A ci, którzy ją naśladują, naśladując jej wierność Bogu i posłuszeństwo Jego woli i przykazaniom nie zbłądzą na drogach życia. Pan Jezus mógł wypełnić doskonale wolę Ojca gdyż tę wolę poznał. Poznał ją w sposób doskonały
Braciszkowie św. Franciszka
jako Syn Boży, poznawał ją również poprzez staranne wychowanie według przepisów prawa mojżeszowego, jakie otrzymał wychowując się przy boku Najświętszej Maryi Panny i Świętego Józefa . W Świętej Rodzinie posłuszeństwo Bogu nie ogranicza się tylko i wyłącznie do posłuszeństwa przepisom i prawu, lecz było ono również rozumiane jako posłuszeństwo wszelkim natchnieniom Bożym i oczekiwanie na ukazywanie się Jego woli. Poprzez koleje ich życia: Podróż do Betlejem, ucieczka do Egiptu, ukryte życie w Nazarecie, ich miłość i wierność jest poddana próbie i nabiera realnych wymiarów. Ich serca są zjednoczone z Bogiem i z sobą nawzajem. Święta Rodzina swym życiem uczy nas doświadczania codzienności jako szczególnego daru Boga. Gdzie każdy, nawet najzwyklejszy, dzień może być przeżywany jako niesamowita przygoda, pełna niezwykłych tajemnic prowadzących do odkrycia swego miejsca w Bogu. Przeżywając swoje istnienie wzrastając w cnotach wiary, nadziei i miłości możemy jasno widzieć nasz cel i wiodący do niego szlak, który wytycza sam Bóg aby dotrzeć do Niego najprostszą drogą!
br. Łukasz Lewczuk
9
10
Przeżywanie charyzmatu franciszkańskiego w rodzinie
Z
anim staliśmy się rodziną byliśmy małżeństwem, wcześniej narzeczeństwem, a jeszcze wcześniej każde z nas żyło swoim życiem. Zacznę więc od początku mojej franciszkańskiej drogi - przygody. Przez większą część mojego życia towarzyszył mi Święty Franciszek. Najpierw była zwyczajna przynależność do parafii Braci Mniejszych, a później już bardziej świadoma obecność w jej życiu poprzez udział w spotkaniach wspólnoty Młodzieży Franciszkańskiej. Do Młodzieży Franciszkańskiej należę ponad 10 lat i dziś już nie potrafię wyobrazić sobie życia bez wspólnoty i obecnego w niej ducha Franciszkowego. To właśnie we wspólnocie poznałam Świętego Franciszka
– jego życie ziemskie i duchowe dorastanie do osobowej relacji z Bogiem. Właśnie we wspólnocie zobaczyłam, że doświadczenia Franciszkowe są ponadczasowe, że można naśladować tego wielkiego Świętego w codziennym życiu, w innym świecie niż ten sprzed ośmiuset lat. Również tutaj odkryłam, że można słuchać Słowa Bożego i odnajdować w nim konkretne wskazówki dotyczące własnego życia. Pamiętam taki krąg biblijny we wspólnocie Młodzieży Franciszkańskiej, na który przyszłam z ogromnym lękiem. Byłam w ciąży, a lekarze stwierdzili jakieś nieprawidłowości w obrazie USG, podejrzewali, że dziecko może mieć zespół Downa, inne schorzenia genetyczne lub wadę serca.
Braciszkowie św. Franciszka
Skierowali nas do poradni genetycznej na badania – amniopunkcję. Lekarka, która wyjaśniała nam procedurę powiedziała, że jeśli podejrzenia potwierdzą się mamy prawo zdecydować, czy nasze dziecko przyjdzie na świat, czy nie. Ciarki przeszły mi po plecach. Powiedziała też, że istnieje niewielkie ryzyko poronienia. Nie potrafię opisać tego co czuliśmy – to była mieszanka niepewności, strachu o to, co będzie jeśli dziecko urodzi się chore, czy poradzimy sobie z takim obciążeniem, czy będziemy potrafili je kochać i czy możemy narażać życie naszego Maleństwa dla zyskania pewności, że jest zdrowe. Dużo pytań i niepewności – mało odpowiedzi. I na tym kręgu rozważaliśmy fragment, w którym były słowa „wszystkie troski przerzućcie na Niego, gdyż jemu zależy na was”. I oddałam Panu moje troski. Poczułam pewność, że skoro tyle osób modli się o to, żeby Maleństwo było zdrowe to tak będzie. A jeśli nie, to poradzimy sobie z jego chorobą. Zrezygnowaliśmy z badań genetycznych. Zuzia urodziła się zdrowa. Jest uroczym, pogodnym dzieckiem. Ochrzcił ją nasz przyjaciel – franciszkanin w pierwszą rocznicę naszego ślubu. Nieocenione w podążaniu do Boga śladami Świętego Franciszka są również wspólnotowe rekolekcje, dni skupienia i kapituły. To właśnie w tym specjalnym czasie odnawia się – pogłębia i zacieśnia, moja relacja z Bogiem, zyskuje nową intensywność. Niezwykle ważne jest dla mnie to, że ten wyjątkowy czas na spotkanie z Bogiem mogę przeżywać razem z mężem (od lat również jest zaangażowany we wspólnotę Młodzieży Franciszkańskiej). Wspaniałe jest to, że możemy dzielić ze sobą obecność Boga, że jest On dla nas obojga tak samo ważny, że możemy wspólnie się do Niego nawracać. Wielką wartość ma dla mnie wspólna modlitwa i spowiedź.
Braciszkowie św. Franciszka
Rekolekcje pozwalają mi również z dystansem spojrzeć na własne życie – to dzięki nim zrozumiałam, że na początku naszej znajomości kochałam swoje wyobrażenie o Piotrku, a nie jego jako osobę i to był prawdziwy powód tego, że rozstaliśmy się na kilka miesięcy. Po tym doświadczeniu przekonałam się, że kocham go bardziej niż swoje wyobrażenie, i że jest on dla mnie bardzo ważny. Pobraliśmy się po pięciu latach znajomości w uroczystość Świętej Klary, błogosławił nam franciszkanin – przyjaciel, bliscy dzielili naszą radość. To był piękny dzień. Też w czasie rekolekcji, tuż przed ślubem, Pan za pośrednictwem Świętego Franciszka uwolnił mnie od lęku, że gdy urodzi się dziecko będę musiała z nim zostać w domu i zrezygnować ze swoich planów, pracy, spotykania ludzi. Nie pytając Boga o zdanie tak sobie myślałam, że dziecko może zaczekać, może kilka miesięcy, może rok, tak żebyśmy mogli się wyszaleć, nacieszyć sobą, realizować marzenia, a tymczasem Pan sprawił, że tak jak u Franciszka podczas spotkania z Trędowatym, to co było dla mnie gorzkie stało się słodkie – przestałam się bać i zapragnęłam być mamą. I jestem. Nasza córeczka ma już dziś pięć miesięcy, opiekuje się nią będąc w domu, spotykam ludzi, trochę pracuję – wszystko się ułożyło lepiej niż się spodziewałam i na pewno lepiej niż sama potrafiłabym to sobie zorganizować. Chcę wzrastać w powołaniu franciszkańskim przez resztę mojego życia. Wspólnota Młodzieży Franciszkańskiej jest tylko jednym z etapów. Kolejnym jest Franciszkański Zakon Świeckich, w którym rozpoczęłam formację. Mam nadzieję, że będzie dla mnie co najmniej tak życiodajna jak ta, którą otrzymałam we wspólnocie młodzieżowej.
agata balcerzak
11
J
12
ak pisze Tomasz z Celano, święty Franciszek wielce umiłował Boże Narodzenie. Dlaczego ? Odpowiedź znajdujemy w Regule niezatwierdzonej, w której Biedaczyna z Asyżu wyraża wdzięczność Bogu za akt wcielenia: „ i dzięki Ci składamy,(…) że On, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek, narodził się z chwalebnej zawsze Dziewicy błogosławionej, świętej Maryi”. W Napomnieniu dodaje: „, z której to łona [Słowo] przyjęło prawdziwe ciało naszego człowieczeństwa i naszej ułomności”. Zbiór asyski wskazuje natomiast, że „Franciszek odznaczał się większym nabożeństwem wobec tajemnic narodzenia Pana, aniżeli wobec innych uroczystości Pańskich.” Starając się wiernie naśladować życie naszego Ojca, my również, Bracia Kapucyni mieszkający w klasztorze na „Poczekajce”, odczuwamy czas świąt, jako okres wyjątkowy w naszym życiu braterskim. Uważam, że w tych dniach, kiedy wszyscy ludzie gromadzą się w kręgu rodzinnym, my również mamy okazję spędzić te chwile pośród nowej rodziny, którą stanowi wspólnota zakonna. I mimo to, że pierwsze doświadczenia Wigilii poza domem, w którym się wychowaliśmy, wzbudzają obawę, to w ciągu roku zaczynamy tęsknic za karpiem spożywanym z bratem, który na co dzień dzieli moje radości i kłopoty życia zakonnego. Święty Franciszek chciał, „żeby w tym dniu każdy chrześcijanin radował się w Panu”. Dlatego będąc wiernymi Świętemu Franciszkowi, nie zapominamy o cudownej tradycji spędzania okresu świątecznego – Wigilii wspólnie, w gronie najbliższych. Towarzyszą temu różne formy, które pamiętamy jeszcze z domostw. Brat Piotr Jaroszewicz zapytany o przebieg samej wieczerzy wigilijnej, a także o rolę wspólnego intonowania kolęd, zgodził się udzielić kilku odpowiedzi:
13
„Nawet ściany jadły mięso” - czyli kapucyńskie świętowanie Bożego Narodzenia. BRAT PIOTR ANUSIEWICZ: Jak wygląda kapucyńska Wigilia? Czy w XXI wieku jeszcze śpiewa się kolędy? BRAT PIOTR JAROSIEWICZ: Wydaje się ze tak. Mnie jednak najbardziej uderza to, że zwyczaj śpiewania kolęd, ten, który tak często zanika i zostaje zastąpiony włączeniem telewizora czy magnetowidu, by nie robić sobie zbędnego problemu, u nas we wspólnocie rozwija się z roku na rok. Zaraz po Wieczerzy wszyscy bracia przynoszą instrumenty, z których potrafią korzystać lepiej, czy gorzej. Przygotowują gardła do głośnego śpiewania i razem przez długi czas cieszymy się narodzinami Tego, który daje życie. Braciszkowie św. Franciszka
P.A.: Angażują się wszyscy Bracia? P.J.: Oczywiście. Gdy śpiewamy wszyscy, nie ważne, czy ktoś fałszuje, czy śpiewa pięknie - klasztor drży, a mury serc pękają. Ktoś zapytałby się: dlaczego tak ważne jest to, że, 60 facetów potrafi usiąść i prześpiewać ze trzy razy cały śpiewniczek kolęd. Ważne jest to, że robimy to wspólnie, jak jedna wielka rodzina. Na święta nie jedziemy do domów rodzinnych, bo tu jest już nasz dom, tu są moi bracia i tu jest moja rodzina. Tu mogę na miarę moich możliwości ją budować i wzrastać w niej. Śpiew kolęd łączy nas, buduje wspólnotę i wprowadza niesamowity klimat w Święta Bożego Narodzenia. Do tego daje dużo radości i wspólnej zabawy. Braciszkowie św. Franciszka
Tomasz z Celano w Vita secunda nie omieszkał wspomnieć łagodnych pouczeń Świętego Ojca Franciszka na temat postu w Boże Narodzenie: „Chcę, żeby w tak wielkim dniu nawet ściany jadły mięso, a skoro nie potrafią, to przynajmniej z wierzchu trzeba je nim natrzeć”. (2Cel 199). Czy Bracia kapucyni na „Poczekajce” wiernie wypełniają zachętę swego Ojca?. Zapytamy o to szefa świątecznej kuchni, brata Tomasza Kropidłowskiego obecnie diakona, który już od kilu lat jest odpowiedzialny za bożonarodzeniowe stoły w zakonnym refektarzu. P.A.: Jak wygląda menu kapucyńskie podczas wieczerzy wigilijnej. Czy zostają
14 przygotowywane jakieś specjały typowo kapucyńskie? Tomasz Kropidłowski: W klasztorze są potrawy tradycyjne i nie spotkałem się z jakimś charakterystycznym dla kapucynów. Menu składa się z około dwunastu dań. Do pierwszych należy barszcz czerwony z uszkami lub alternatywnie – barszcz czysty z pasztecikami, które zawierają w sobie kapustę i grzyby. Następnie podajemy kapustę z grochem lub kapustę z grzybami, pierogi z grzybami i kapustą oraz kutię z makiem. Ze względu na tradycję wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych w czasie wigilii, tego wieczoru zostają przygotowywane dania rybne: śledzie w oliwie, a także w zaprawie octowej, ryba po grecku, szczupak w galarecie faszerowany rodzynkami. Nie może zabraknąć również karpia w różnych postaciach: karpia pieczonego i nadziewanego pieczarkami, ewentualnie czosnkiem oraz karpia w galarecie.
P.A.: Cóż takiego bracia spożywają w kolejne dni Świąt? T.K.: Przygotowujemy między innymi Bigos staropolski na czerwonym winie na pierwszy dzień świąt oraz słodkości, w tym struclę makową, piernik, a także ciasteczka cynamonowe. P.A.:Uwagę zwraca ów bigos – na czym polegają jego przygotowania? T.K.: Trwają przez trzy dni, dania składa się z 50 % kapusty i 50 % różnego rodzaju mięs, a także suszonych grzybów i borówek. Do tego dolewam około 1,5 litra dobrego czerwonego wina. Reszta składników znana jest tylko mi. P.A.: Kto zajmuje się przygotowaniem menu świątecznego? T.K. : Z reguły od pięciu lat ja byłem odpowiedzialny za przygotowanie stołu świątecznego. Dużą rolę odgrywają także panie kucharki: pani Ula i pani Michasia, oprócz tego Braciszkowie św. Franciszka
pani Ania i pani Marzenia. Pomagają także bracia, szczególnie w obróbce ryb. Zawsze skory do pomocy jest brat Piotr Gudalewski i brat Marcin Filipkowski. Inni bracia mają okazję wykazać się podczas „karpiobicia” i „karpiopatroszenia”. P.A.: Gdzie miałeś możliwość nabycia tak specyficznych umiejętności? T.K.: Ukończyłem szkołę gastronomiczną, a poza tym pracowałem jako szef kuchni. Nauka w szkole nie poszła na marne. P.A.: Teraz pytania o ciekawostki: która z potraw wymaga największego poświęcenia i ile karpi średnio pojawia się na stole? T.K.: Potrawy z ryb zabierają najwięcej czasu, poza tym, także ciasta. Przygotowujemy około 20 karpi to jest średnio 15 kilogramów. P.A.: Na czym polega specyfika przygotowywania Wigilii dla tak licznej rodziny? T.K.: Trzeba trzykrotnie zwiększyć przygotowania, lecz mimo tego sądzę, że wychodzi jak w domu, bo to jest teraz nasz dom. W cytowanym już wcześniej Zbiorze asyskim, autor tego dzieła przypomina pragnienie świętego Franciszka, „by w tym dniu (…)z miłości do Tego, który dał nam siebie samego, każdy człowiek powinien okazywać radosną szczodrobliwość nie tylko wobec ubogich ludzi, ale także wobec zwierząt i ptaków” Odpowiadając na te pragnienie bracia studenci, zaopatrzeni w entuzjazm, radość i pokój, którego doświadczali pośród wspólnoty braterskiej udają się do sąsiedniego szpitala, aby dzielić się swoją radością z przyjścia Chrystusa. W towarzystwie kapelanów szpitala, przemierzając oddziały i łamiąc się opłatkiem zachęcają wszystkich do wspólnego kolędowania i oddania wszystkich trosk Temu, który tej nocy przynosi nadzieję. Nigdy nie zapomnę tych cudownie wyrażających wdzięczność twarzy chorych, którzy tego dnia czując się osamotnieni, doświadczali miłości.
Braciszkowie św. Franciszka
Idąc dalej za Celanem czytamy, że: „Franciszek odznaczał się większym nabożeństwem wobec tajemnic narodzenia Pana, aniżeli wobec innych uroczystości. Pańskich. Robił tak dlatego, że jego zdaniem, chociaż Pan dokonał naszego zbawienia również innymi dziełami, to jednak dlatego, że się narodził, trzeba było, by nas zbawił”. Postanowiłem zapytać wieloletniego ceremoniarza, brata Michała Kulczyckiego, jak wygląda nasze nabożeństwo wobec tajemnicy wcielenia. P.A.: Co oferuje nam liturgia tego dnia, nam kapucynom i parafianom? Brat Michał Kulczycki: 2230 – w powszednim porządku ta godzina zachęca, aby kolejny dzień modlitwy, pracy, obowiązków Braci przeszedł do historii. Ten Wieczór, jest inny. Można powiedzieć, że Tego Wieczoru jest to godzina powstania ze snu (o ile ktoś
15
16
jest w stanie zasnąć przy głośno brzmiących kolędach). Powoli, gdzieś w okolicach celi Gwardiana pojawiają się pierwsi Bracia. Z każdą chwilą przybywa ich coraz więcej. Długi korytarz już prawie zapełniony. Jeszcze świeczka dla każdego. A i śpiewniki! Nie sposób o nich zapomnieć. Gdyby nie one, to po czterech zwrotkach kolędy zaczęła by się radosna twórczość. Wszystko zatem gotowe. Można zaczynać. Ktoś intonuje „Wśród Nocnej Ciszy”. Czekamy... drzwi się uchylają – wychodzi Gwardian z figurką Jezusa na rękach. Wyruszamy w procesji do Kościoła. Dochodzimy do przygotowanej szopki. Gwardian układa figurkę Jezusa na sianie w żłóbku. Teraz już św. Rodzina w komplecie. Wiem, wiem po cóż ja to w ogóle opowiadam? P.A. : Jest bardzo wdzięczny. Czy mógłbyś wyjaśnić skąd pochodzi ten zwyczaj? M.K: Wszystko wytłumaczy nam Br. Tomasz z Celano, jeden z zakonnych biografów, który taką oto historię przytacza: „Dlatego należy wzmiankować i ze czcią wspomnieć to, co uczynił (św. Franciszek) w dzień narodzenia Pana naszego Jezusa Chrystusa, na trzy lata przed dniem swojej chwalebnej śmierci, w kasztelu zwanym Greccio. Był na owym terenie mąż imieniem Jan, dobrej sławy, a jeszcze lepszego życia, którego święty Franciszek kochał szczególną miłością, ponieważ mimo że, w swojej ziemi był on szlachcicem i człowiekiem bardzo poważanym, jednak gardził szlachectwem cielesnym, natomiast szedł za szlachectwem ducha. Jego to właśnie, prawie na piętnaście dni przed narodzeniem Pańskim, święty Franciszek poprosił do siebie, jak to często zwykł czynić, i rzekł doń: <<Jeśli chcesz, żebyśmy w Greccio obchodzili święta Pańskie, pośpiesz się i pilnie przygotuj wszystko, co ci powiem.
Chcę bowiem dokonać pamiątki Dziecięcia, które narodziło się w Betlejem. Chcę naocznie pokazać Jego braki w niemowlęcych potrzebach, jak został położony w żłobie i jak złożony na sianie w towarzystwie wołu i osła>>. Co usłyszawszy ów dobry i wierny mąż, szybko pobiegł przygotować we wspomnianym miejscu wszystko, co Święty powiedział”. Corocznie, także i My – duchowi synowie Św. Franciszka chcemy w sposób, co prawda symboliczny, wziąć udział w pamiątce tamtego wydarzenia. Stąd właśnie to całe nasze „zamieszanie” wokół szopki. P.A.: Czy tylko to nabożeństwo ma miejsce tej nocy? M.K: Aby dopełnić wszystkiego dodam, że tej nocy, przed uroczystym sprawowaniem Eucharystii Pasterskiej, razem ze zgromadzonymi w kościele Parafianami i gośćmi modlimy się brewiarzową Godziną Czytań. A później już tylko świętowanie... Zarówno, to liturgiczne jak i rodzinne – przy stole. Dzieląc się moim doświadczeniem przeżywania Świąt Bożego Narodzenia we wspólnocie Braci Mniejszych Kapucynów na tzw. „Poczekajce” w Lublinie odsłania mi się dopiero teraz piękno tego czasu, którego może wcześniej tak jawnie nie odkrywałem. I chociaż te święta już nigdy nie będą takie same, jak w domu rodzinnym, gdzie tata czytał Ewangelię, siostra ubierała choinkę, mama płakała, modląc się za zmarłych członków rodziny, po których zostały tylko puste miejsca przy stole a wujek przebierał się za Mikołaja, to jednak niezmiernie raduje mnie doświadczenie nowej rodziny, ewangelicznie stokroć powiększonej, rodziny, której Ojcem jest sam Nowonarodzony Jezus.
br. piotr anusiewicz
Braciszkowie św. Franciszka
rócę, w a n i się czy. Jeżel ie mi w o jc ki naplu bł. H
ńs
oźmi
at K onor
17 Wacław Koźmiński miał szczęście – urodził się w nieźle sytuowanej rodzinie, w roku 1829; był to czas kiedy Polska była rozerwana między trzech zaborców, czas bardzo niespokojny z powodu zrywów niepodległościowych i ciągłych represji ze strony okupantów. Matka Wacława - Aleksandra - dbała o dom i dobre wychowanie swoich dzieci, jego ojciec, Stefan, był nadzorcą budowlanym, miał więc znajomości i pieniądze. Dzięki temu Wacław po ukończeniu szkoły podstawowej w Białej Podlaskiej mógł rozpocząć naukę w płockim gimnazjum. Zamieszkał na stancji. Wychowany w wierzącej rodzinie, z zaszczepionym chrześcijańskim systemem wartości młody Wacław staje w obliczu samodzielnego życia, z dala od rodziców. W tym czasie w Królestwie Polskim działa wiele kółek samokształceniowych. Gromadziły one dużą liczbą gimnazjalnej młodzieży. W czasie spotkań poznawano zakazaną literaturę, m.in. Mickiewicza, również dzie-
Braciszkowie św. Franciszka
ła historyczne. Kółka takie kształtowały w młodych umysłach nie tylko patriotyczne uczucia – często czytano również dzieła wolnomyślicieli, materialistów czy ateistów. Młodzi ludzie szybko nasiąkali tego typu światopoglądem. Również Wacław, który obracał się w środowiskach tego typu kółek, zaczyna myśleć w nowy sposób. Traci wiarę, wyrzeka się Boga. Mało tego, jako zdeklarowany ateista walczy z wierzącymi, odwodzi innych od wiary. Jeżeli zachodził do kościoła, to tylko po to, by – jak sam po latach powie – bluźnić Bogu i obrażać Go. „Jeśli się nawrócę, naplujcie mi w oczy!” – krzyczał, szydząc z wierzących (Notatnik duchowy, str. 546). Narasta w nim nienawiść do Boga, wyśmiewa świętych. Czas buntu Wacława zbiega się z rozpoczęciem architektonicznych studiów w Warszawie oraz śmiercią jego ojca. Koźmiński miał przejąć po ojcu posadę okręgowego budowniczego, w obliczu śmierci ojca staje
18
się to praktycznie nieosiągalne. Wacław pozostaje więc w beznadziejnej sytuacji – kompletny kryzys wiary oraz bunt przeciwko Bogu i wyniesionej z domu wierze, utrata ojca, a więc jednocześnie nadziei na sensowne zarobki w pracowni architektonicznej po studiach. W kwietniu 1846 Koźmiński zostaje aresztowany. Dlaczego? Tego właściwie nie wiadomo. Carska policja rozpoczęła masowe aresztowania inteligencji z obawy przed rozpoczęciem powstania. Do więzienia zresztą nie było trudno trafić – wystarczył cień podejrzeń, a lądowało się w najcięższym areszcie. Wacławowi nigdy nic nie udowodniono, nie przeszkodziło to jednak by znalazł się w X pawilonie Cytadeli w Warszawie – najcięższym ówczesnym więzieniu, przeznaczonym dla więźniów z wyrokiem śmierci. Warunki były nieludzkie – cela miała wymiary kilka na kilka kroków, miała małe okienko pod sufitem. Więzień był poddawany brutalnym przesłuchaniom, oprócz tego cierpiał głód, przechodził wiele chorób. 11 miesięcy spędzonych w Cytadeli to przełomowy okres w życiu wiary Wacława. Religijny kryzys Koźmińskiego osiągnął szczyt. Z pewnością wpłynęły na to aresztowanie, które właściwie oznaczało wyrok śmierci, w najlepszym przypadku dożywocie lub zsyłkę w głąb Rosji, brak nadziei, załamanie. Wacław wiele lat później tak opisze swój stan w czasie uwięzienia: „(…) gdy byłem uwięziony, trwałem w uporze, a gdy mnie ściślej zamknięto, zamiast się upokorzyć, to wtedy wspomniałem Bogu, aby Mu wyrzuty robić, że mnie nie ratuje, (…) bluźniłem przeciw Bogu i w tym bluźnierstwie straciłem rozum, wpadłem w obłąkanie i trzy tygodnie w przeraźliwych krzykach dzień i noc zostawałem. Więc byłem już w paszczęce szatana, który już był pewny swej zdobyczy.” (Notatnik duchowy, str. 546 – 547). Prawdo-
podobnie młody więzień był trawiony bardzo wysoką, wyniszczającą, gorączką, być może był to początek tyfusu. Dochodziła do tego rzeczywistość wielkiej walki duchowej, którą toczył Koźmiński. Ostatnie słowa przed utraceniem przytomności były wyrzutem człowieka rozgoryczonego i bezradnego: „Toś ty jest Bóg?!” (Notatnik duchowy, str. 209). Po trzech tygodniach przez zastosowanie wstrząsu – „dano mi takie lekarstwo straszne, że albo śmierć, albo uzdrowienie miało nastąpić” (Notatnik duchowy, str. 547) – wyprowadzono Wacława ze stanu gorączkowego otępienia. W tym czasie matka Wacława przeprowadza się do Warszawy. Mimo znajomości
Braciszkowie św. Franciszka
nie może w żaden sposób pomóc synowi. Codziennie pojawia się pod bramą Cytadeli, żeby zdobyć choć strzępek informacji o swoim synu. Słyszała opętańcze krzyki Wacława, lekarze stwierdzali, że ma chorobę psychiczną. Aleksandra wbrew nadziei wierzy jednak, że jest możliwy ratunek dla jej syna – modli się o to nieustannie. Dzień 15 VIII 1846 staje się przełomowym momentem w życiu Wacława. Tego dnia Koźmiński doznaje tajemniczej wizji, powie wiele lat później, że Jezus przyszedł do jego celi i przyprowadził go do wiary, obdarował nowym życiem. Wacław z walczącego ateisty staje się człowiekiem wierzącym. Nie wiemy właściwie niczego więcej na temat tej tajemniczej wizji. Kilka miesięcy później będzie miało jeszcze jedno nieprawdopodobne wydarzenie – Wacław zostaje uniewinniony i opuszcza więzienie. Podobno po swoim nawróceniu rozmawiał z więźniami tylko na tematy związane z wiarą, w ten sposób został uznany za chorego psychicznie fanatyka i w konsekwencji wypuszczony na wolność. Po wyjściu z więzienia rozpoczyna zupełnie nowe życie – wreszcie jest szczęśliwy, odnalazł i pokochał Boga, Którego kilka miesięcy wcześniej zawzięcie nienawidził. Podejmuje na nowo przerwane aresztowaniem studia. Prowadzi surowy tryb życia, głównie ze względu na brak sensowniejszych dochodów. Wreszcie odczytuje w sobie powołanie, dzieje się to po spowiedzi u warszawskich kapucynów. Od tej pory, pociągany głosem powołania, nie myśli o niczym innym, jak zostaniu zakonnikiem. Rok czasu trwa duchowa walka i dokładne rozeznawanie powołania. W wieku 19 lat, w roku 1848, rozpoczyna zakonną formację, przyjmuje imię Honorat. Zakonne życie Honorata Koźmińskiego jest fascynującą historią człowieka, który bezgranicznie zaufał Bogu, który Boże wezwanie do świętości potraktował bardzo
Braciszkowie św. Franciszka
poważnie i konsekwentnie realizował swoje powołanie. Jego droga była bardzo trudna – ojciec Honorat narzuca sobie bardzo surowy tryb życia, pracuje ok. 19 godzin na dobę, czas ma dokładnie zaplanowany. Oddaje się duszpasterstwu. Po skasowaniu przez władze carskie klasztoru warszawskiego wraz z braćmi przenosi się do Zakroczymia. Nikt nie ma wątpliwości, że działania zaborców zmierzają do likwidacji wszelkich przejawów życia zakonnego na okupowanym terenie. W Zakroczymiu Honorat rozpoczyna dzieło zakładania ukrytych zgromadzeń zakonnych – fenomenu w skali ówczesnego Kościoła. Z Zakroczymia zakonnicy zostają znów przeniesieni – tym razem do Nowego Miasta nad Pilicą. Klasztor nowomiejski miał stać się grobem polskich kapucynów – władze zakazały przyjmować nowicjuszy, a w klasztorze pozostali już tylko starzy i schorowani bracia. Mimo braku jakiejkolwiek nadziei na poprawę sytuacji – nie tracą wiary, pogody ducha. Miejscem duszpasterskiej działalności Honorata staje się słynny konfesjonał-szafa. Przez jego kratki kieruje ukrytymi zgromadzeniami, zakłada nowe, spowiada tysiące ludzi, którzy ściągają do niego nieraz z wielkich odległości. Władze carskie nieustannie podejrzewają Honorata o wywrotową działalność, o kierowanie nielegalnymi stowarzyszeniami, stąd ciągłe rewizje i przesłuchania sędziwego zakonnika. 16 XII 1916, po 87 latach życia, z czego 68 w zakonie, ojciec Honorat odchodzi do Pana. Umiera w opinii świętości – Jan Paweł II beatyfikował go w 1988 roku. Nawrócenie i nowe życie Honorata jest świadectwem tego jak blisko człowieka jest Bóg. Bóg, Który bezgranicznie kocha człowieka, nawet wtedy gdy ten Nim gardzi. Bóg, Który potrafi przemienić ludzkie serce. Bóg, Który chce, żebyś Ty również był święty. br. Szymon janowski
19
Klasztory Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów
N
ową serią artykułów w naszym pisemku będzie przedstawienie poszczególnych klasztorów w naszej Prowincji. Rozpoczynamy od klasztoru warszawskiego, który jest pierwszym miejscem stałej obecności kapucynów w Polsce a dziś jest siedzibą Kurii Prowincjalnej Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów.
20
Warszawa
W
arszawski klasztor jest chronologicznie najstarszym klasztorem kapucynów w Polsce. Został ufundowany przez króla Jana III Sobieskiego, stąd też nazywany Klasztorem Królewskim. Fundacja została zapoczątkowana w 1681 roku i jest wotum dziękczynnym za zwycięstwo nad Turkami pod Chocimiem. Król Jan III Sobieski również powołał kapucynów na kapelanów kaplicy zamkowej. Portret Jana III Sobieskiego jako fundatora, namalowany jeszcze za życia króla i uchodzący za jedną z najwierniejszych jego podobizn, znajduje się do dziś w chórze zakonnym. Plany kościoła i klasztoru w stylu baroku toskańskiego o formach typowych dla budownictwa kapucynów wykonał architekt Augustyn Locci, gdyż bracia
nie zaaprobowali poprzednich projektów autorstwa Tylmana z Gameren i Izydora Affaiti, uważając, że są zbyt wystawne. Kościół został konsekrowany p.w. Przemienienia Pańskiego w 1694 roku. W 1830 roku bocznej kaplicy kościoła złożono w sarkofagu z czarnego marmuru serce króla Jana III Sobieskiego. Z tej racji kaplica nazywana jest Kaplicą Królewską. W krypcie kościoła spoczywało ciało Sobieskiego zanim zostało złożone na Wawelu. W krypcie kościoła spoczywają m.in. malarz Bernardo Bellotto (Canaletto), malarz Szymon Czechowicz, lekarz króla Stanisława Augusta Poniatowskiego Wacław Widazy i inni. W kościele są też liczne tablice nagrobne osób zasłużonych w dziejach Polski lub pochowanych w krypcie kościoła. Około 1707-1710 r. dobrodzieje klasztoru ofiarowali kapucynom obraz Matki Bożej (pędzla Michała Altomonte), który zasłynął cudami i w 1739 r. został ukoronowany przez nuncjusza apostolskiego Camillo Paulucci. Obraz otaczany był czcią wiernych, a w każdą sobotę odprawiano przy nim specjalne nabożeństwo maryjne z procesją. Kult obrazu zanikł po kasacie klasztoru, a obraz zaginął w trudnych do ustalenia okolicznościach po II wojnie światowej. W XIX w. prowincjał Beniamin Szymański uczynił z klasztoru warszawskiego promieniujący ośrodek duszpasterski, wzorcowy dla całej Prowincji. Działali tu wówczas wybitni kaznodzieje, spowiednicy i animatorzy grup religijnych. Wśród nich wyróżniał się bł. Honorat Koźmiński, który w Warszawie w latach 1853-1864 kierował Trzecim Zakonem Franciszkańskim i Żywym Różańcem, dał się poznać jako ceniony kierownik sumień. Aktywny apostolat kapucynów warszawskich został przerwany kasatą klasztorów przeprowadzoną nocą z 27 na 28 XI 1864. Zakonników wywieziono do klasztoru w Zakroczymiu, na miejscu pozostawiono tylko dwóch braci jako rektorów kościoła, lecz po dwóch
Braciszkowie św. Franciszka
latach ich także zmuszono do opuszczenia Warszawy. Przy kościele została w 1866 r. utworzona parafia p.w. Przemienienia Pańskiego, w budynku klasztornym początkowo umieszczono szkołę, a w 1889 r. rozebrano go w związku z wytyczeniem ul. Kapucyńskiej. Ocalał tylko korytarz przykościelny z dawną furtą, przebudowany w 1899 r. przez architekta Józefa Piusa Dziekońskiego na kaplicę Matki Bożej Nieustającej Pomocy z obrazem poświęconym przez papieża Leona XIII. Dla duszpasterzy parafii wybudowano w latach 1893-1894 kamienicę – plebanię. Szanse powrotu kapucynów do stolicy zaistniały już w 1905 r. po tzw. ukazie tolerancyjnym, ale ze względu na potrzeby duszpasterskie rozrastającego się miasta wybrano wówczas osiedlenie się na Powiślu, przy skrzyżowaniu dzisiejszych ulic Łazienkowskiej i Rozbrat. Władze carskie, dopatrzywszy się braku zachowania wymaganych formalności, usunęły kapucynów z tej placówki 29 XI 1911, nakazując natychmiastowy powrót do Nowego Miasta nad Pilicą. W okresie międzywojennym kapucyni nie starali się o powrót na tę placówkę, po-
Braciszkowie św. Franciszka
nieważ odzyskali klasztor przy ul. Miodowej. Przeprowadzono w 1926 r. gruntowną restaurację kościoła, w czasie której usunięto przeróbki niezgodne z kapucyńską tradycją budowlaną. Klasztor znów stał się znaczącym ośrodkiem duszpasterskim: istniała liczna i prężna kongregacja Trzeciego Zakonu Franciszkańskiego, na bazie której zostały zorganizowane instytucje społeczno-charytatywne, takie jak Bank Domu Ludowego, Kasa Pogrzebowa, Kooperatywa Bławatna, letnisko tercjarskie w Cegłowie k. Mińska Mazowieckiego. Od 1920 r. mieściła się tu redakcja miesięcznika Rodzina Seraficka, a od 1925 r. – drugiego miesięcznika Dyrektor III Zakonu, na których potrzeby urządzono w 1935 r. własną drukarnię, publikującą także liczne pomoce do kierowania tercjarstwem. Przede wszystkim jednak od 1918 r. rozwijał wieloraką działalność charytatywną bł. Anicet Kopliński, a od 1924 r. przebywał w klasztorze warszawskim jako socjusz komisarzy prowincjalnych bł. Symforian Ducki – obaj beatyfikowani w Warszawie 13 VI 1999 przez Ojca świętego Jana Pawła II w gronie 108 Męczenników II wojny światowej.
21
22 Podczas II wojny światowej zakonnicy włączyli się w działalność niepodległościową. Nocą z 26 na 27 VI 1941 hitlerowcy aresztowali zakonników, osadzając ich w więzieniu na Pawiaku, następnie wywożąc 3 IX 1941 do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, a 5 VI 1942 do obozu koncentracyjnego w Dachau. Do obsługi duszpasterskiej kościoła przybyło wówczas kilku zakonników z klasztoru w Nowym Mieście, którzy później byli kapelanami Powstania Warszawskiego. W Oświęcimiu ponieśli śmierć męczeńską bł. Anicet Kopliński (16 X 1941) i bł. Symforian Ducki (11 IV 1942). W czasie Powstania Warszawskiego podziemia kościoła stały się schronem dla ponad 300 osób cywilnych, natomiast w okolicy klasztoru były stanowiska wojskowe zgrupowania Armii Krajowej „Gozdawa”. Kościół i klasztor, zostały częściowo zniszczone i wypalone w Powstaniu Warszawskim (zostały wówczas zniszczone
obrazy ołtarzowe pędzla Szymona Czechowicza), W latach 1945-1946 zrekonstruowano ołtarze, namalowano nowe obrazy ołtarzowe, w dolnym kościele umieszczono w 1948 r. ruchomą szopkę. Szopka, rokrocznie uzupełniana o nowe figury, z aktualizowanym scenariuszem, stanowi wielka atrakcję dla dzieci, spełniając zarazem ważną rolę formacyjno-katechetyczną. Odbudowany kościół został poświęcony 8 IX 1946, ale prace restauracyjno-wykończeniowe trwały jeszcze w następnych latach. W związku z budową Trasy W-Z w 1949 r. uległ likwidacji ogród klasztorny oraz cmentarz z grobami dobrodziejów klasztoru. W czasie drugiej pielgrzymki do Ojczyzny Ojciec święty Jan Paweł II nawiedził 17 VI 1983 warszawski kościół kapucynów, modląc się przy grobowcu króla Jana III Sobieskiego, a następnie spotykając się z zakonnikami i grupa wiernych. Dziś warszawski klasztor jest siedzibą Kurii Prowincjalnej Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów. Bracia z miejscowej wspólnoty klasztornej posługują w kościele poprzez całodzienny dyżur spowiedzi asystencja duchowa Franciszkańskiego Zakonu Świeckich i Młodzieży Franciszkańskiej, wyjazdy z rekolekcjami, kazaniami i spowiedzią, duszpasterstwo sióstr zakonnych. Ważnym elementem tutejszego duszpasterstwa jest opieka roztaczana nad ludźmi ubogimi. Codziennie z kuchni znajdującej się przy naszym klasztorze korzysta wielu ludzi ubogich i bezdomnych z całej Warszawy. W klasztorze warszawskim swoją siedzibę ma również kapucyńskie duszpasterstwo powołań, które zaprasza na: Sylwestrowe dni skupienia 30.12.2008 - 01.01.2009 Warszawa ul.Kapucyńska 4
Braciszkowie św. Franciszka
Braciszkowie św. Franciszka
Kwartalnik dla kandydatów do kapucyńskiej wspólnoty zakonnej i osób zainteresowanych postacią św. Franciszka. Redakcja: br. Łukasz Lewczuk i br. Krzysztof Przybylski; Nakład: 1500 egzemplarzy Zainteresowanych regularnym otrzymywaniem biuletynu prosimy o przesłanie swojego adresu do redakcji. Koszt prenumeraty – zupełnie dobrowolna ofiara. Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4 ; 00 – 245 Warszawa tel. O22 831 31 09; kom. 600 407 346 kapucyni.pow@wp.pl www.powolania.ofmcap.pl
Braciszkowie św. Franciszka