Duszpasterstwo Powołań Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów
B swietego Franciszka
raciszkowie
Rok XX, nr 116
spis treści Słowo wstępne 3 bracia Krzysztof I Łukasz
Wywiad z generałem 4 rozmawia br. Łukasz Lewczuk To już 20 lat… 6 br. Jan Fibek
Kapituła zakonna 11 br. Łukasz Lewczuk Brat Symforian 13 br. Szymon Janowski
Miejsca kapucyńskie. Ambona 16 br. Roland Prejs Rywałd Królewski 18
Wakacje tuż tuż… 20 Na początek 23
Z
aczynają się kolejne wakacje! Dla wielu osób jest to czas, na który z utęsknieniem oczekują już od końca sierpnia. Okres na zasłużony wypoczynek po wycieńczającej nauce w szkole lub sesji na uczelni. Moment kiedy coś się kończy, ale z pewnością i moment kiedy może zacząć lub zaczyna się coś nowego. W życiu każdego młodego człowieka przychodzi taka chwila gdy należy podejmować konkretne i odpowiedzialne decyzje, które często mogą się okazać wiążącymi na cale życie! Czas wakacji jest dobrą chwilą na szukanie odpowiedzi na nurtujące w sercu odpowiedzi! Aby nadać odpowiedni kierunek naszemu rozwojowi potrzebujemy wspólnego odpowiadania na nie z Bogiem! Bo to On sam jest celem do którego powinno dążyć życie, aby było wypełnione w pełni i prawdziwie szczęśliwe. Dlatego w tym wakacyjnym numerze naszego pisemka gorąco zapraszamy wszystkich zainteresowanych na akcje organizowane przez nasze duszpasterstwo, aby wspólnie ze św. Franciszkiem słuchać tego co Pan ma nam do powiedzenia. Wakacje to czas patrzenia przede wszystkim w przyszłość, ale wart tez patrzeć na to co za nami! Dlatego w tym numerze zawarte też są wspomnienia pomysłodawcy i autora pierwszych „Braciszków św. Franciszka”, br. Jana Fibka. To już 20 lat! Oprócz tego bieżące wieści z życia braci.
Kwartalnik dla kandydatów do kapucyńskiej wspólnoty zakonnej i osób zainteresowanych postacią św. Franciszka. Redakcja: br. Łukasz Lewczuk i br. Krzysztof Przybylski; Nakład: 2000 egzemplarzy Zainteresowanych regularnym otrzymywaniem biuletynu prosimy o przesłanie swojego adresu do redakcji. Koszt prenumeraty – zupełnie dobrowolna ofiara.
bracia Krzysztof i Łukasz rerefenci powołaniowi
Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4 ; 00 – 245 Warszawa tel. O22 831 31 09; kom. 600 407 346 kapucyni.pow@wp.pl ; www.powolania.ofmcap.pl
Braciszkowie św. Franciszka
Slowo wstepne
3
Wywiad z Generałem dynamicznie. Myślę tu o Indiach, o Ameryce Południowej, o Afryce, myślę także o Polsce, o państwach wschodnich, podczas gdy w państwach Starej Europy, Ameryki Północnej trochę się zatrzymał. Jak wygląda na tym tle Wasza Prowincja? Wasza Prowincja posiada wielki potencjał, potencjał młodych ludzi, którzy mogą pójść nie tylko, by zastępować innych, ale by odnawiać życie zakonne.
W
dniach 26.04 – 01.05 w Polsce przebywał Minister Generalny Zakonu Kapucynów, br. Mauro Jöhri, który przybył aby przewodniczyć kapitule prowincjalnej Warszawskiej Prowincji Kapucynów. Przy tej okazji zadaliśmy mu kilka pytań na potrzeby naszego pisemka.
Mając ogólny ogląd sytuacji zakonu na świecie czy można powiedzieć, że nasz zakon się rozwija i w tej perspektywie jak wygląda sytuacja naszej prowincji? To problem bardzo złożony. W niektórych miejscach Zakon rozwija się bardzo
W swoim liście Generał pisał o słabnięciu zapału misyjnego w zakonie, co zrobić by ten zapał ożywić? Trzeba pozwolić braciom na mocniejsze, głębsze doświadczenie wiary, bo zapał misyjny rodzi się z przekonania, że to, co płynie z bliskości z Jezusem Chrystusem jest czymś, co pragnę nieść innym, nawet na krańce świata. Jeśli nie mam mocnego
br. Łukasz Lewczuk
5
Co w kapucyńskim charyzmacie Cię pociągnęło kiedy wstępowałeś do zakonu i jakie są Twoje rady aby dziś żyć lepiej tym charyzmatem? To, co miało wpływ na moje powołanie to: prostota i dobroć przeżywane przez kapucynów w sposób bardzo konkretny. Osoby proste, łatwo dostępne, do których młody człowiek mógł się zbliżyć, i przy których mógł czuć się swobodnie. Dla mnie są to sprawy bardzo ważne, aktualne także teraz, które towarzyszą mi także dzisiaj. Dzisiaj, myślę przede wszystkim ważną sprawa jest także pokora, aby dostrzec konkretnie sens rzeczy, i w tym samym czasie iść tam, gdzie nikt nie chciał iść, wychodzić naprzeciw, do wiosek, do miast, do wielu różnych miejsc.
Braciszkowie św. Franciszka
doświadczenia wiary, nic mnie nie poruszy, dlatego że pójście na misje także dziś może znaczyć także trud, wyrzeczenie, ofiara, dlatego, że niosę coś, niosę życie innym. Jeśli jestem przekonany, by nieść życie innym, nie będę bał się ani trudu ani ofiary.
Braciszkowie św. Franciszka
Najważniejsze jest ukryte… w MIŁOŚCI
Z
6
T
To już 20 lat…
ak, dziękować Panu Bogu potrzeba za tych wiele lat, w czasie których wychodzi nasze czasopismo „Braciszkowie św. Franciszka”. Kiedy chciałem przed laty stworzyć dla niego nagłówek nie mogło mi przejść przez klawisze maszyny do pisania tak poważne określenie jak: pismo czy miesięcznik, i zostało użyte słowo „czasopisemko”, podobnie jak i tytuł stał się zdrobnieniem od poważnego wydarzenia jakim jest powołanie franciszkańskie. Dziś z zadowoleniem stwierdzam, że to już dwadzieścia lat wydawania biuletynu jaki przybliża życie zakonne najmłodszym naśladowcą św. Franciszka z Asyżu. Zostałem niedawno poproszony o napisanie kilku słów do tego jubileuszowego numeru, i jak widać wyżej, zabrałem się raźnie do dzieła próbując coś nowego dopowiedzieć, ale …. pomyślałem sobie w trakcie pisania, może lepiej zamieścić zamiast dłu-
giego wstępu coś z „szuflady”, coś pisanego niedawno z myślą o wszystkich szukających Miłości. Dlatego, jako dokończenie niech będzie kilka myśli o dorastaniu do powołania na podstawie książki „Mały Książę”. Spróbuj poczytać tych kilka stron, pamiętając jednocześnie, że ani tekst książki nie jest moja własnością ani zebrane tu myśli, gdyż zostały podpatrzone dyskretnie u innych autorów. Piszę natomiast to wszystko, aby ośmielić Cię do odczytywania „znaków czasu”, jakie wokół nas samych umieszcza Pan Bóg. Życzę ci byś dostrzegł jak warto żyć dla tej jedynej Miłości, która jak mawiał św. Biedaczyna z Asyżu, jest tak mało kochana. Życzę Ci, dobry człowieku, byś dostrzegł jak niewiele potrzeba by pozwolić się pochwycić tej Miłości i przeżyć to co nazywa się powołaniem w zakonnym życiu.
Br. Jan Fibek OFMCap Braciszkowie św. Franciszka
apraszam Cię, by spędzony nad tym tekstem czas stał się rodzajem rekolekcji, czy też wędrowania w głąb siebie, by odkryć jak porywająca tajemnicą jest dzieło powołania. W tym czasie obok Ewangelii naszego Pana Jezusa Chrystusa spróbuj wziąć do ręki jeszcze inną niewielką książeczkę, dzieło francuskiego pisarza Antonine de Saint Exupery, zatytułowaną „Mały Książę”, która zachwyca nas od samego początku, tym, że zaczyna się od pięknego słowa: PRZEPRASZAM. To zawsze zobowiązuje, jeśli autor pisząc tak bardzo osobisty tekst uznaje się winnym, a przepraszając zaprasza nas byśmy przeczytali te słowa i zgodzili się z tym rozumieniem, że byliśmy kiedyś - bardziej dziećmi, (czyli byliśmy bliżsi wszechświata, bliżsi naszego ja, i wreszcie - bliżsi autora tych dzieł: naszego Stwórcy), to jest to zachęta do nawrócenia. Czyż można o piękniejszą refleksje, niż to proste sformułowanie: „przepraszam, że przestałem być dzieckiem Bożym”, oddaliłem się od tego miejsca gdzie zostawił mnie Stwórca wszechświata, a stałem się zbyt dorosłym. Muszę przeżyć przygodę wyciszenia na pustyni, rozbicia się ze swoimi marzeniami, czy planami o proste delikatne, choć niekiedy bardzo natrętne, pytania Małego Księcia. Muszę konsekwentnie idąc za tym słowem: „przepraszam” powrócić do harmonii istnienia w Bogu i pozwolenia by On jeszcze pełniej zaistniał we mnie. Książka „Mały Książę” jest bardzo prosta w swej narracji, jej akcja dotyczy jednego roku, ale opisana jest w ciągu ośmiu dni rozmów z lotnikiem, który pełni tu rolę narratora. Osiem dni to jak tygodniowy czas ustalony przez Boga na dzieło stwarzania oraz ten jeszcze jeden dzień podarowany by dokonało się dzieło odkupienia. Przy pobieżnej nawet analizie lektury wyróżnić w niej można szesnaście elementów spinanych w jedną całość,
Braciszkowie św. Franciszka
jak poszczególne rozdziały powieści, zbierane w całość przez dialog Lotnika z przygodnie spotkanym Przybyszem z kosmosu. Wszystko po to by nauczyć nas patrzenia w głąb naszej duszy i zachęcić do powrotu do Pana Boga, nauczyć prostych rozwiązań i dla ludzi nie przywykłych do życia modlitwy i wiary w Boga posłać „kod” - nie ma większej prawdy nad prostotę Ewangelii. Zechciejmy poświęcić temu dziełku kilka chwil naszego życia i skonfrontować je z Pismem Świętym, aby wzbogaceni mocą słów samego Boga wniknąć w głębie nas samych i spotkać tam siebie, bo jak powie nam w innym miejscu ten sam Antonine de Saint Exupery: „Nie ma Boskiej amnestii, która by zaoszczędziła człowiekowi stawania się.” Musimy podjąć ten trud stawania się człowiekiem, przejść kolejnych 7 dni kreacji wszechświata, wychowania do odpowiedzialnej miłości, i rozpocząć ten nowy – ósmy dzień, kiedy odnajdziemy się bezpieczni w Miłości, jaka nam pozwoliła się oswoić. Chciałbym by udało się Tobie dostrzec, że nauka o pustyni, czyli poznawanie jej tajników razem z Małym Księciem to właśnie wyruszeniu w głąb człowieka.
7
1. Uznać własną niewystarczalność („nie jest dobrze by człowiek był sam”) *Powołanie pomaga człowiekowi wyzwolić się, to pewne, ale trzeba także wyzwolić powołanie”. [Antonine de Saint Exupery - Wielka Księga Mądrości]. Jak już wiemy z tytułu tego paragrafu, pierwszy krok w rozwoju człowieka polega na tym by uznać własną niewystarczalność, a mówiąc językiem opowiadania trzeba dojść do zrozumienia, że „planeta mojego wnętrza jest zbyt mała, aby zaspokoić wszystkie tęsknoty ludzkiego serca i horyzonty ludzkiego umysłu”. Oczywiście w tym momencie dalecy jesteśmy od odrzucenia własnej planety (własnego życia), lecz kierujemy się tylko do uznania, że jest ono zbyt mała. Porównując ten stan z naszym dzieckiem trzeba powiedzieć, że w tym pierwszym okresie Mały Książę bardzo cieszy się swoją planetą (akceptuje ją), i troszczy się o nią. Widzimy go jak podziwia zachody słońca, jak bardzo regularnie czyści wulkany (można by tu mówić o ograniczeniu i podawaniu kontroli emocji), nie brak też systematycznej pracy nad charakterem, bo z wielką cierpliwością usuwa wszelkie słabości, jak przedstawia to obraz wyrywanie malutkich pędów baobabu. Przełomem staje się odkrycie relacji osobowych, kiedy nasz bohater zauważa, że na jego planecie pojawił się jeszcze inna istota. Jest nią róża, która go intryguje, i zmusza do zmiany dotychczasowego życia. To odkrycie wprowadza w relacje bliskiego odniesienia poprzez staranie się i znoszenie kaprysów, ale jest to też sytuacja, kiedy nasz Książę uświadamia sobie, jak bardzo nie potrafi jeszcze kochać. Dotychczasowy sens życia – staranie o piękno swojej planety i szczęście jej mieszkańca zostaje zachwiany przybyciem nowego gościa. Trzeba albo się pozbyć
tej nowej istoty lub nauczyć ją kochać. Tu nie ma miejsca na obojętność. Tak zaczyna się każda relacja biblijna pomiędzy Bogiem a człowiekiem, to zetknięcie osób nazwane jest w teologii powołaniem. Miejscem wydarzeń opisywanych w książce, jeśli skorygować je o symbolikę biblijną, jest samotność, jaką w opowiadaniu przedstawia pustynia. To tu właśnie nastąpiło spotkanie Małego Księcia z pilotem. Nie pobłądzimy, jeśli stwierdzimy, że to oddalenie, ten bezkres piaszczystej przestrzeni jest symbolem ciszy, jaka sprzyja kształtowaniu dystansu do naszej codzienności. To właśnie samotność pustyni pozwala nam rozwinąć refleksję. Czy musi być ona jednak spędzaniem dłuższego czasu na stosie poukładanych równiutko ziarenek piasku. Przyglądam się takim „budowlą” na położonej obok mojego klasztoru plaży i patrzę, że czasem jest tu bardziej ludno niż w szpitalnej sali, niż w poczekalni dworcowej czy w przedziale kolejowym. Czy trzeba więc jechać na pustynie by się nawrócić? Ba, taka samotność pustyni może być udziałem osoby uwikłanej w społeczną chorobę, (np. narkomanie, czy alkoholizm) lub zdruzgotanych przegraniem życiowych wezwań, kiedy to wszyscy się od nas odwracają. Nastaje wtedy cisza, i usilne dążenie by zmienić sytuacje. Lotnik naprawiający samolot na pustyni, za wszelką cenę starający się naprawić to, co wytrąciło go z dotychczasowego życia. Nawet nie troszczy się o przeżycie, nie szuka wody, nie wzywa pomocy, chce tylko posklejać to, co do tej pory sprawnie działało. Czyż to nie piękny obraz współczesnego człowieka, który za wszelką cenę stara się zagłuszyć łaskę pustyni. W ten angażujący wir pracy wchodzi nowa osoba, niczym św. Franciszek z Asyżu dla feudalnej Europy, czy bł. Matka Teresa z Kalkuty dla współczesnego nam świata,
Braciszkowie św. Franciszka
pojawia się postać przywołująca do dialogu. Tą spotkaną osobą jest dziecko, (to kolejny biblijny obraz, tak bliski nam przez postać Jezusa Chrystusa), które oznacza otwartość na przyjmowanie zapomnianych przez dorosłych prawd. Tylko dziecko (i wszyscy myślący jak dzieci) może uwierzyć, że wąż boa przyjął kształt podobny do kapelusza ponieważ połknął słonia, a w narysowanej skrzynce znajduje się baranek. Teraz razem z Lotnikiem musimy zastanowić się nad wartościami uniwersalnymi, jakim jest przyjaźń i potrzeba ofiarowania życia. Tu będzie potrzeba nam doświadczenia ewangelicznego ziarna, które rozsypując i zatracając się przekazuje życie. Ten czas bezsensownego bałaganu staje się błogosławioną chwilą odkrywania powołania, jakim, bezwątpienia dla każdego człowieka, jest dorastanie do obiecanego przez Stwórcę raju. Wtedy właśnie na pustyni naszego życia potrzeba nam na nowo wiary w to, co niewidoczne, (jakiej piękną ilustracją jest baranek w skrzynce). Dziecko i baranek to również motywy biblijne zapowiadające w adwencie narodzenie Chrystusa a później prowadzące nas do tajemnicy odkupienia, przez obraz pasterzy i groty betlejemskiej; Dobrego Pasterza i zagubionej owieczki; Baranka Paschalnego. Natomiast tajemnicę życia i śmierci w kontekście grzechu uzmysłowią nam pojawienie się kolejnego biblijnego zwierzęcia żmii. Niemniej konkretnym symbolem religijnym jest też wyzbycie się ciała przez Małego Księcia, jego przybycie z daleka, z gwiazd, i nagły powrót po wypełnieniu się przewidzianej liczby jednego roku. Wspomniane już umiejscowienie akcji opowiadania na pustyni i wprowadzenie tam węża każe odwołać się naszej wyobraźni do pobytu Pana Jezusa na pustyni. Jednocześnie rozbudza w nas pragnienie by jak On kształtować się tu ducho-
Braciszkowie św. Franciszka
9
wo, wzbudza niejako apetyt by wsłuchiwać się w ten przedziwny dialog filozofii prostoty dziecka i dekadencji dorosłych i rozpocząć na nowo formację duchową. Wszystko po to, by postawić sobie jednocześnie pytanie o to skąd przybywam i dokąd zmierzam. Warto w tym miejscu stanąć zdziwiony wobec spotkań, jakie zdarzały się w naszym życiu, a które Pan Bóg przygotowywał równie niespodziewanie jak: Abrahamowi na pustyni, Mojżeszowi przy krzewie gorejącym, Hiobowi w samotności choroby, czy wreszcie w Nowym Testamencie Samarytance przy studni lub Szawłowi pod murami Damaszku. Ten dialog z Bogiem jest tak porywający, zmieniający dotychczasowe war-
10
tościowanie, że porównać to trzeba z jakimś wewnętrznym exodus od codziennych wydarzeń i poszukiwanie nowej Ziemi Obiecanej. Obrazem tego wyjścia będzie w książce sytuacja, kiedy Mały Książę opuścił swoją planetę (B-612), ponieważ uznał pewnego dnia, że jest ona zbyt mała. Nieodpowiadająca na wszystkie zapotrzebowania. W tym kroku podróżnika widoczne jest dążenie każdego człowieka do poszerzania własnych horyzontów czy używając terminów z zakresu psychologii - stałej potrzeby rozwoju własnej osoby w kontaktach z nowymi ludźmi i nowymi doświadczeniami. Natomiast w języku religijnym będzie to właśnie powołanie, nieodparty urok Boga pociągający człowieka do nowych wartości, zlecający mu pewne obowiązki, ale zazwyczaj tak delikatnie, że inicjatywa zdaje się wychodzić od nas samych. Szczęśliwy, kto w tym wszystkim nie pobłądzi, i jak apostoł Jan potrafi po latach powiedzieć „było to około godziny trzeciej”, gdy wracając do tamtych wydarzeń na pustyni zobaczył swojego Mistrza w słowach „Oto Baranek Boży”. Szczęśliwy, kto umie określić początek tych przemian Tylko w poszukiwaniu przyjaciela uczy się człowiek zasad prawdziwej miłości, można powiedzieć, że dojrzewa do niej, a wreszcie ją osiąga pomimo początkowych niepowodzeń. Potrzeba tu jednak odwagi, potrzeba zauroczenia lub inspiracji, nawet od zdawałoby się rozkapryszonej róży, by wychodząc od tego, co rani, co pokazuje niedostatek dzisiejszej sytuacji, przejść ku nowemu. Słowa, jakie powtarzamy przy powołaniu św. Franciszka z Asyżu mogą być przepięknym tego komentarzem: „czemu służysz słudze, a nie Panu”. Jeśli je słyszysz, to znaczy jesteś wezwany by wychodzić ku nowemu, wielkiemu wezwaniu. Po co nam to wyjście porzucenie porządków dotychczasowych relacji. Opuszczenie
Kapituła zakonna
czegoś, co znamy i akceptujemy jest przecież takie bolesne. Zobaczmy jednak, podobnie jest w naszej książce, dopóki Mały Książę pozostaje zamknięty w granicach swojej planety, jest jeszcze tylko kimś małym, pochłoniętym ważnymi, lecz nie uniwersalnymi problemami. Kiedy w takiej sytuacji decyduje się na podjęcie wielkiego ryzyka, rozpoczęcia exodusu z własnego ja do innego ty. Podejmuje krok opisany, jako opuszczenia własnej planety i podążania ku innym, mówiąc językiem psychologii to nic innego jak opuszczenie własnego wnętrza i wyjścia ku innym. (Jak już wspomniałem to jest to, co religia nazywa powołaniem). W trakcie czytania lektury dostrzegamy skutki tej decyzji, otóż dla Małego Księcia nie jest to tylko ucieczka od samego siebie, lecz wyruszenie na poszukiwanie tych wartości, które pomogą mu uczyć się myśleć, uzdalnia by widzieć i kochać to, co zakryte. Te wartości znajdzie przede wszystkim w drugim człowieku. Przed nim wielkie wyzwanie, które może zakończyć się dopiero wówczas, gdy stanie się bardziej dojrzały, gdy wzbogaci swoją osobowość szlachet-
Braciszkowie św. Franciszka
nością odkrytych prawd. Każdy z nas, jak ten tajemniczy chłopczyk, musi odważyć się na samotne przemierzanie pustyni, podążania w głębie nieznanego. Ta książka to symbol każdego wychowania a raczej tego, co przeżywa osoba, jaka uwalnia się ze skupienia się wyłącznie na sobie i który zaczyna otwierać się na spotkanie z wychowawcą (najpierw rodzicami, później nauczycielem, a za każdym razem przez pryzmat Dekalogu widzi, że chodzi o spotkanie z samym Panem Bogiem). Na drodze życia religijnego nie ma więc wyjątków, i tu potrzeba podchodzić do coraz trudniejszego, w miarę „wyzbywania się tego, co dziecięce” (por. 1 Kor. 13) lgniemy do większej dorosłości w wierze - szukamy świętych, by obserwować ich życie, oceniać i stawiać im ważne pytania. Początkiem tego jest jednak chwila, kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, że sami jesteśmy jeszcze nazbyt kruchymi, i potrzebujemy przewodnika by pokazał nam jak zmierzyć się z tajemnicą powołania człowieka do miłości.
br. jan fibek
Braciszkowie św. Franciszka
- kolegialny organ władzy w zakonach i zgromadzeniach zakonnych. Wyróżnia się różne rodzaje kapituł ze względu na czas zawiązywania, cel czy rangę. Najważniejszą z nich jest kapituła generalna - najwyższa po papieżu władza danego zakonu, zwoływana np. w celu wyboru nowego przełożonego lub regularnie, co kilka lat w celu omówienia ważnych spraw zakonu. Zgromadzenie przełożonych klasztorów i delegatów z prowincji zakonnej, czyli z określonego kraju lub obszaru, nosi nazwę kapituła prowincjalna. Najniższy szczebel to kapituła domu zakonnego, do której należą zakonnicy danego klasztoru po złożonych ślubach zakonnych, czasowych lub wieczystych, zależnie od reguły. Tak o spotkaniu braci zwanym kapitułą mówi wikipedia. Jest to spojrzenie czysto prawne, które mówi o pewnych regulacjach i sposobach porządkowania życia we wspólnocie. Konstytucje Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów tego rodzaju spojrzenie ubogacają o pierwiastek duchowy widząc we wspólnocie braci Boże Dzieło zakorzenione w samym Chrystusie i Jego Kościele. Początek ósmego rozdziału naszych konstytucji mówi: Pod kierunkiem Ducha Świętego, nasza braterska wspólnota w mistycznym Ciele Chrystusa stanowi jakby organizm, w którym bracia łączą się razem w celu naśladowania Chrystusa, wypełniają różne prace i obowiązki, i przyczyniają się miłością do budowania Kościoła. Dlatego bracia, stosownie do powołania i osobistej łaski, winni uważać za obowiązek troskę o dobro Kościoła i braterskiej wspólnoty, aby w pełni włączyć się w tajemnicę Chrystusa. W pogłębianiu duchowej i zarazem widzialnej jedności naszego Zakonu, kapituły i przełożeni pełnią rolę czynnika jednoczącego, a swoje urzędy i obowiązki przyjęte od
11
12
Boga i przekazane przez Kościół, wykonują w duchu służby. Kapituła w każdej prowincji i dla każdego brata jest ważnym wydarzeniem. W zakonie kapucynów prowincjalne kapituły odbywają się co trzy lata. Rok 2009 jest bardzo bogaty w takie wydarzenia, w miejscach obecności braci z Warszawskie Prowincji Kapucynów. W dniach 27.04 – 01.05 w Zakroczymiu, pod przewodnictwem Ministra Generalnego Zakonu br. Mauro Jöhri odbyła się Kapituła Prowincji Warszawskiej. Oprócz Generała w Zakroczymiu gośćmi byli również: Definitor Generalny br. Jure Sarcevič, Prowincjał Wielkiej Brytani br. James Boner, Wiceprowincjał Gwatemali, Hondurasu i Salwadoru br. Oscar Arnoldo Méndez Santos oraz Kustosz Kustodii Tureckiej br. Oriano Granella. W tym czasie podejmowano wiele ważnych tematów i decyzji związanych z życiem braci. Owocem obrad jest też wybór nowego zarządu naszej prowincji. Nowym Ministrem Prowincjalnym został br. Marek Przeczewski, który na tym stanowisku zastąpi dotychczasowego prowincjała Br. Sławomira Siczka. Brat Marek ma 43 lata, pochodzi z Łasina w diecezji Toruńskiej. Do Zakonu wstąpił w 1985 roku, w 1992 roku przyjął święcenia kapłańskie. Studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i na Papieskim Uniwersytecie Anselmianum w Rzymie. Jest doktorem teologii w zakresie liturgiki. Był prefektem studów w seminarium kapucynów, gwardianem klasztoru we Frascati, gwardianem Kurii Generalnej w Rzymie, sekretarzem Kaznodziei Apostolskiego br. Raniero Cantalamessy - jest tłumaczem jego książek i tekstów. Przez 5 lat był sekretarzem generalnym Zakonu, a od
2007 roku rektorem seminarium kapucyńskiego w Lublinie. Radę Prowincjała stanowią jego definitorzy, na których wybrano (od lewej na zdjęciu) br. Kazimierza Śniega, br. Krzysztofa Lewand ow s k i e g o , Br. Jacka Nowackiego i br. Adama Strojnowskiego (drugi od prawej). Na początku lutego odbyła się kapituła V i c e - P ro w i n c j i Białorusi, na której nowym viceprowincjałem wybrany został br. Andrzej Żylewicz (na środku), a jego definitorami zostali Br. Ariusz Małyska (z lewej) i Aleksander Duliniec (z prawej).
t a r b
Symforian Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. Rz 8, 36-37
Długoletni kandydat do zakonu
11 maja w Angered (dzielnicy Göteborg’a) rozpoczęła się III Kapituła Kustodii Szwecji, pod przewodnictwem Ministra Prowincjalnego Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów, br. Marka Przeczewskiego. Kapituła dokonała wyboru nowego Zarządu. Ponownie Kustoszem wybrano br. Andrzeja Konopkę (na środku) a jego radnymi zostali bracia Ryszard Zieliński (pierwszy z prawej) i Robert Żuczkowski (drugi od lewej). Wszystkich braci oraz cały nasz zakon polecamy waszej modlitewnej pamięci.
br. Łukasz Lewczuk Braciszkowie św. Franciszka
Niewiele dziś wiemy o przeszłości Feliksa Duckiego. Urodził się w 1888 roku w Warszawie i w tym mieście ukończył edukację. Nie wiadomo gdzie zetknął się z kapucynami. Być może powołanie zrodziło się w nim gdy w pobliżu miejsca gdzie mieszkał na krótki czas osiedlili się kapucyni. Było to na Powiślu, kapucyni w latach 1908 - 1912 roku zamieszkali przy obecnym kościele Matki Bożej Częstochowskiej, przy Trasie Łazienkowskiej. Niedaleko kościoła znajdowała się kamienica, którą zamieszkiwali Duccy. W pisanym przez siebie pamiętniku określił siebie, już wtedy br. Symforian, jako długoletni kandydat do zakonu. Trudno dziś jednoznacznie określić co miał na myśli...
Braciszkowie św. Franciszka
Postulant od zadań specjalnych 1 stycznia 1918 kapucyni powrócili do klasztoru na Miodowej w Warszawie (była to odpowiednio przystosowana kamienica, wybudowana w miejscu dawnego konwentu), skąd byli wygnani w wyniku kasaty po Powstaniu Styczniowym. Już dwa dni później Feliks zamieszkał w klasztorze. Zaczął się jego „postulat” - okres próby, w niczym nie przypominający tego co dziś nazywamy postulatem. Pierwsze miesiące bracia przeżywali w skrajnie trudnych warunkach, brakowało dosłownie wszystkiego. Początkowo Feliks sypiał na korytarzu przykryty własnym paltem. Już w miesiąc po objęciu klasztoru komisarzowi prowincjalnemu, o. Kazimierzowi Kuderkiewiczowi, groziło ze strony okupacyjnych władz niemieckich wysiedlenie z powodu braku zgody na zamieszkanie w stolicy. Znajomości Feliksa oraz „warszawski” charakter pozwoliły mu na uzyskanie odpowiednich dokumentów umożliwiających o. Kazimierzowi pozostanie w klasztorze. W swoim pamiętniku Feliks opisał również inne „zadania specjalne” które
13
w tym czasie wykonał – m.in. uzyskanie 8 metrów zboża dla klasztoru, odzyskanie skonfiskowanego przez Niemców klasztornego dzwonu i dywanu, zorganizowanie klasztornej kuchni, tapczanów i innych sprzętów.
Męski duch
14
W roku 1921 ukończył nowicjat w Nowym Mieście nad Pilicą i już jako br. Symforian, złożył swoje pierwsze śluby zakonne. Początkowo pracował w Warszawie, w 1923 r. został przeniesiony do Łomży. Trudno to sobie wyobrazić, ale błogosławiony miał odroczone na rok śluby wieczyste z powodu braku... ducha zakonnego. Wrócił do Warszawy, gdzie był odpowiedzialny za różne urzędowe sprawy. Po złożeniu w 1925 r. ślubów wieczystych kwestował w Warszawie na rzecz budowy Kolegium św. Fidelisa w Łomży. W roku 1932 pracował jako zakrystianin w odzyskanym klasztorze w Zakroczymiu, po czym powrócił na Miodową. Tu objął posługę socjusza komisarza prowincjalnego. We wspomnieniach braci zachował się jako człowiek atletycznej budowy, wysoki, o potężnej tuszy. Był człowiekiem inteligentnym, posiadającym towarzyską ogładę i umiejętność zjednywania sobie ludzi przez bezpośredniość, naturalność i prostotę. O. Ambroży Jastrzębski ciekawie podsumował duchowość br. Symforiana: „Mimo ciągłych kontaktów ze światem nie zatracił ducha pobożności i modlitwy. Miały one jednak u niego wybitnie cechy męskie. Modlił się gorąco i serdecznie, ale krótko. Zresztą na długie modlitwy nie miał czasu.” (o. A. Jastrzębski, „Kapucyni Prowincji Polskiej po kasacie”).
Auschwitz 27 czerwca 1941 r. gestapo aresztowało braci klasztoru warszawskiego, osadzono
ich na Pawiaku. 3 września bracia zostali przewiezieni do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Tu skierowany został do prac fizycznych. Przez 7 miesięcy ciężkiej pracy, braku snu, nieludzkich warunków organizm Symforiana był skrajnie wyczerpany. Skierowano go na blok w Brzezince. W praktyce oznaczało to wyrok śmierci.
się i ostatnim wysiłkiem przeżegnał gromadę zbirów. Może nie wiedział już kogo żegna krzyżem Chrystusowym, a może wierny jego nauce, udzielał im swojego przebaczenia. Mówił coś, czegośmy najbliżej niego stojący już nie rozumieli i ze słowami tymi upadł na skos, zagradzając mordercom drogę do naszej buksy”. Po śmierci Symforiana oprawcy skończyli zabijanie więźniów i wyszli z bloku. Przez kilka następnych dni panował względny spokój. Część więźniów z bloku Symforiana wróciła do pracy. „Przed opuszczeniem bloku rzuciliśmy na wagonik ciało o. Symforiana. Ubrany był w mundur radziecki, w którym przyszedł na blok. Nikt mu tego ubrania nie zabrał. Nieśli go trzej z ocalałych: Staszek, Ziółkowski i ja” - czytamy w dalszej części wspomnień Czesława Ostankiewicza.
„Bij go!” Blok w którym umieszczono Symforiana przeznaczony był do eksterminacji. Noc egzekucji przypadła na 11 kwietnia 1942. Relację z wydarzeń kwietniowego wieczoru zawdzięczamy Czesławowi Ostankiewiczowi, obozowemu towarzyszowi br. Symforiana; razem pracowali w kopalni żwiru. Nie miała to być śmierć w komorze gazowej. Więźniom rozkazano ułożyć się na podłodze korytarza. Grupa egzekutorów zabijała więźniów rozbijając ich czaszki kijami. Trwało to około 15 minut. Zabito co piątego więźnia. Następnie wybranych więźniów wieszano i dopiero okładano kijami. Do śmierci. Przywódcą tej rzezi, za przyzwoleniem strażników, był „Matros”, oficer Armii Czerwonej, denuncjator, odpowiedzialny za śmierć ogromnej ilości osób. Znów rozpoczęto mordowanie leżących. Czesław Ostankiewicz wspomina (: „Willi (blokowy) i SS-mani bili brawo. Na ten znak reszta ruszył z zapałem do roboty. Kije grzechotały w zdwojonym tempie. Blok wył, skowyczał i skamlał jak katowany pies. (…) Nagle tuż przed „Matrosem” stanął wielki kościsty o. Symforian: W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego! Oprawcę zatrzymał szeroki majestatyczny ruch ręki, czyniący znak krzyża. Chłop oczy wytrzeszczył i cofnął się w głąb sali. SS-mani wyszarpnęli pistolety. Zgraja morderców zbiła się w gromadę strwożoną i zdumioną zarazem. Symforian
Braciszkowie św. Franciszka
Błogosławiony
[
Oprawcę zatrzymał szeroki majestatyczny ruch ręki, czyniący znak krzyża.
]
umilkł na chwilę, a potem robiąc znak krzyża nad całym blokiem, rzekł do nas (…): Wszystkim konającym, wszystkim wam, którzy okażecie skruchę i żal za grzechy, w imię Boga Wszechmogącego udzielam rozgrzeszenia. Bij go! - wrzasnął Willi. Nie ruszył się nikt. Przed krzyżem cofnęli się oprawcy i herszty w niemieckich mundurach. W oczach blokowego – wściekłość, strach, szaleństwo. Nieprzytomny rzucił się w przód i okrwawionym kijem trzasnął w siwą głowę. Symforian padł na kolana. Wstał. Zachwiał
Braciszkowie św. Franciszka
13 czerwca 1999 r. Jan Paweł II beatyfikował grupę 108 męczenników II Wojny Światowej, w tym pięciu kapucynów. Wśród błogosławionych znalazł się br. Symforian. Zakonnik, który w natłoku obowiązków często nie znajdował czasu na modlitwę, który dużą część czasu spędzał poza klasztorem załatwiając mnóstwo różnych spraw, który z powodu braku zakonnego ducha... W homilii, wygłoszonej w czasie beatyfikacji męczenników, Jan Paweł II powiedział: „(...) odżywa w nas wiara, iż bez względu na okoliczności, we wszystkim możemy odnieść pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. Błogosławieni męczennicy wołają do naszych serc: Uwierzcie, że Bóg jest miłością!”. W to wołanie, z mocą świadectwa swojej wiary, włącza się rwónież brat Symforian. br. szymon janowski
15
Miejsca Kapucyńskie
AMBONA
W
16
tradycyjnych kościołach kapucyńskich bywa drewniana, zawieszona na jednym z bocznych filarów, ozdobiona ręką przyodzianą w kapucyńskich habit i trzymającą krzyż. W nowych świątyniach zazwyczaj marmurowa, ustawiona niedaleko ołtarza, kształtem przypominająca pulpit. Zawsze, niezależnie od kształtu, formy artystycznej czy materiału, z jakiego jest wykonana, jest miejscem świętym i szczególnym: miejscem odczytywania i głoszenia Słowa Bożego, miejscem bliskim każdemu, kto poszedł w życiu drogą franciszkańską. Święty Franciszek pragnął, aby jego bracia szli przez świat i głosili Ewangelię. Kiedy on sam stanął pierwszy raz na ambonie? Ze Źródeł Franciszkańskich (najstarsze biografie św. Franciszka, spisane jeszcze w XIII wieku) wynika, że Święty wolał głosić Słowo Boże na placach miejskich, rynkach, ulicach, dziedzińcach zamkowych... Tam można było łatwiej znaleźć ludzi, do których inną drogą Słowo Boże nigdy by nie trafiło, bo kościół omijali szerokim łukiem. Ale z ambony też nie rezygnował. Ten „pierwszy raz”, to był chyba wtedy, kiedy w towarzystwie brata Rufina głosił kazanie przyodziany jedynie w spodnie (Kwiatki świętego Franciszka, rozdział 30). Domyślać się możemy, że Franciszek stawał na ambonie częściej. Zresztą jako diakon, miał nie tylko prawo, ale obowiązek, nauczać w imieniu Kościoła. Pamiętam mój „pierwszy raz” na ambonie. Chociaż – mówiąc ściślej – tych „pierwszych razów” było kilka. Jako lektor stawałem na ambonie, odczytując teksty Pisma świętego, będące czytaniem mszalnym przypadającym na dany dzień. Początkowo zże-
rała mnie trema, potem się przyzwyczaiłem. Ale wtedy byłem już diakonem i do moich zadań należało odczytywać Ewangelię i głosić kazania. Trema, owszem, była, ale nieco inna: czy to, co powiem, rzeczywiście będzie Słowem Bożym, a nie moim? Czy dotrę do najgłębszych pokładów duszy u słuchaczy? Czy potrafię pokazać im Jezusa Chrystusa, zbawiającego i miłosiernego? Ten rodzaj tremy towarzyszy mi i dziś, choć jako kapłan wygłosiłem już dziesiątki rekolekcji, a zwykłych kazań niedzielnych i świątecznych (o krótkich homiliach w dni powszednie nie wspominając) nie zliczę. Nie zliczę też chyba ambon, na których przyszło mi stawać: były z mikrofonem i bez, umieszczone wysoko i ustawione – moim zdaniem – zbyt nisko, tak, że widziałem zaledwie pierwszy szereg ludzi w świątyni. Były proste w formie i ozdobne (te ostatnie zwłaszcza w kościołach zbudowanych w stylu barokowym). W latach nauki seminaryjnej wiele razy słyszałem: ten będzie dobrze głosił Słowo Boże, kto sam często je czyta i rozważa, ale przede wszystkim ten, kto pokornie prosi Jezusa o Jego światło, o zrozumienie Słowa, aby dzielić się nim z innymi, aby głosić orędzie Jezusa, a nie swoje własne, wydumane mądrości. Przyznam się, że to trudna lekcja: za każdym razem na nowo pytać Jezusa, co chce mnie i innym powiedzieć, czym mam się podzielić. Właśnie: podzielić. To chyba najlepsze określenie w duchu franciszkańskim. Słowem Bożym mam się dzielić. Otrzymuję światło Jezusa, zrozumienie Jego Słowa, by dzielić się z innymi. Dużo wyjaśnia ręka z krzyżem, o której wspomnieliśmy na początku: przypomina ona kaznodziejom, że mają dzielić się prawdą o Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym, dzielić się prawdą o Jego Męce, Śmierci i Zmartwychwstaniu. Dlaczego ambona może być uznana za „miejsce kapucyńskie”? Przecież jest ona
Braciszkowie św. Franciszka
17
Ambona w katedrze sieneńskiej
w każdym kościele, nie tylko kapucyńskim. Dlatego, że głoszenie Słowa Bożego zawsze było bliskie naśladowcom świętego Franciszka. Kapucyni głoszą Słowo Boże jako misjonarze ludowi, rekolekcjoniści, kaznodzieje. Głoszą je w każdą niedzielę i święto, często także w dni powszednie, czynią to nie tylko na ambonie, ale także podczas katechizacji, w osobistych rozmowach z ludźmi,
Braciszkowie św. Franciszka
w zakrystii i na furcie. Dzielą się Słowem Bożym. To prawda, że te ostatnie miejsca i sposoby głoszenia dokonują się poza amboną. Ale możemy chyba w ambonie widzieć symbol każdego miejsca, w którym kapucyn dzieli się Słowem Bożym z siostrami i braćmi. br. roland prejs
Klasztory Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów
Rywałd Królewski
N
18
ajwcześniejsza wzmianka o kościele w Rywałdzie pochodzi z 1319 r., nie wiadomo jednak, czy był on wówczas kościołem parafialnym. Początki parafii w Rywałdzie związane są z kultem łaskami słynącej figury Najświętszej Maryi Panny, a udokumentowane informacje o parafii pochodzą z XV w. Około 1590 r. zbudowano w Rywałdzie drugą już świątynię w tej miejscowości. W 1693 r. bp chełmiński Kazimierz Jan Opaliński wskutek zniszczeń po wojnach ze Szwedami i zubożenia ludności przyłączył kościół w Rywałdzie do parafii w Bursztynowie, a w latch 1685-1698 kasztelan chełmiński Sebastian Czapski ufundował nowy, trzeci już kościół w Rywałdzie, konsekrowany w 1689 r. przez bpa Tomasza Skotnickiego p.w. św. Sebastiana męczennika. Piotr Czapski, wojewoda pomorski, wybudował w latach 17101733 nowy kościół, murowany (dotychczasowe były drewniane), w stylu wczesnego baroku. Kościół ten konsekrował sufragan chełmiński Karol Hohenzollern 7 X 1779 p.w. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i św. Sebastiana. Wojewodzina pomorska Konstancja Czapska przekazała kościół w 1747 r. kapucynom. Biskup chełmiński Wojciech Leski dekretem z 29 XII 1747 wyraził zgodę na osiedlenie się kapucynów, a 8 II 1748 przekazał prawnie kościół w posiadanie zakonu. Zakonnicy podjęli wówczas szereg przeróbek budowlanych, m.in. rozebrano wieże, a za prezbiterium (zamkniętym półkoliście, a nie – jak zazwyczaj bywa w kościołach kapucyńskich – prostopadle) dobudowano chór zakonny. Generał zakonu przyjął fundację i dokonał kanonicznej erekcji klasztoru 22 I 1748. Budowę klasztoru prowadził architekt warszawski Jan Hildebrand w latach 1756-1766.
Wskutek I rozbioru Polski Rywałd znalazł się pod zaborem pruskim. Władze pruskie, dążąc do systematycznej likwidacji życia zakonnego, od początku narzuciły zakonnikom liczne ograniczenia, m.in. od 24 IV 1817 przeniosły do kościoła klasztornego siedzibę parafii Bursztynowo, co powodowało liczne nieporozumienia i trudności, gdyż kościół miał odtąd dwóch gospodarzy – zakonników i proboszcza, a w 1825 r. skasowały klasztor. Zakonnicy opuścili Rywałd 13 X 1825 roku, a w klasztorze diecezja chełmińska urządziła dom dla księży emerytów, kościół poklasztorny pozostał jako parafialny. Już w okresie międzywojennym bp chełmiński Stanisław Okoniewski nosił się z myślą sprowadzenia na powrót kapucynów do Rywałdu, ale ostatecznie do tego nie do-
Braciszkowie św. Franciszka
szło. Jego następca, bp Kazimierz Kowalski, w 1946 r. zaprosił do Rywałdu kapucynów z Prowincji Krakowskiej, ci jednak wskazali na naszą Prowincję jako na właściwego gospodarza kościoła i klasztoru. 13 I 1947 kapucyni objęli w posiadanie dawny swój klasztor i kościół, 22 VII 1947 otrzymali wymagane przez ówczesne prawo pozwolenie Stolicy Apostolskiej na prowadzenie duszpasterstwa parafialnego i zgodę na erekcję domu zakonnego, a bp chełmiński Kazimierz Kowalski dekretem z 23 III 1972 powierzył naszej Prowincji parafię w Rywałdzie. W latach 1963-1967 klasztor w Rywałdzie był siedzibą nowicjatu. Kościół klasztorny w Rywałdzie jest sanktuarium maryjnym. Łaskami słynąca figura Najświętszej Maryi Panny z Dzieciąt-
Braciszkowie św. Franciszka
kiem Jezus pochodzi ze średniowiecza (XIV w.?) i według tradycji jest dziełem rycerza krzyżackiego z zamku w pobliskim Radzyniu. Prezentuje typ tzw. Madonny Tronującej – dość popularny w przedstawieniach Maryi w sztuce pomorskiej i przez jakiś czas znajdowała się w kapliczce przydrożnej, a potem w kościele parafialnym w Radzyniu. W Rywałdzie znalazła się przed 1590 r. W okresie międzywojennym (około 1930 r.) figura została przyozdobiona peruką z naturalnych włosów – według tradycji darem Cyganki, która ofiarowała swój warkocz jako wotum za doznane uzdrowienie. Jest natomiast faktem, że wizerunek Matki Bożej z Rywałdu cieszy się szczególnym kultem wśród Cyganów i stąd bywa nazywany „Matką Bożą Cygańską”. Figura Najświętszej Maryi Panny została 3 IX 1972 ukoronowana koronami papieskimi przez prymasa Polski, Stefana kardynała Wyszyńskiego, w obecności bpa chełmińskiego Bernarda Czaplińskiego i generała zakonu kapucynów Paschalisa Rywalskiego. Doroczne uroczystości odpustowe odbywają się w niedzielę po 8 IX. Dziś bracia z rywałdzkiego klasztoru posługują w parafii liczącej około 1000 wiernych, zajmują się również duszpasterstwem sióstr zakonnych (spowiedź i konferencje). Krzewią charyzmat kapucyński poprzez liczne wyjazdy z kazaniami i spowiedzi, asystencję duchową Franciszkańskiego Zakonu Świeckich i Żywego Różańca. Zapraszają również do miejscowego sanktuarium maryjnego aby przed Matką Boską Cygańską dziękować za łaski otrzymane i prosić o potrzebną opiekę. Zwiedzić można również salę pamięci i celę w której podczas swego internowania był przetrzymywany Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński.
19
K 20
u radości wielu – jeśli nie wszystkich – zbliżają się wakacje, czas zasłużonego odpoczynku od szkoły. Wakacje jednak nie są czasem zaprzestania wszelkiej aktywności. Może warto zdmuchnąć kurz z plecaka i wybrać się w poszukiwaniu nowych przygód, ciekawych ludzi i Pana Boga… Jak co roku przygotowaliśmy kilka propozycji dla Was. Mamy nadzieje, że każdy znajdzie coś dla siebie i spróbuje – wraz z nami – w pięknych okolicznościach przyrody, wpatrując się w Świętego Franciszka pogłębić swoją relację z Bogiem. aczynamy już w pierwszy dzień wakacji czyli 20 czerwca Pieszą Pielgrzymką Honoracką. Krocząc z Zakroczymia do Nowego Miasta nad Pilicą, pokonując różne trudności związane z trudem pielgrzymowania zbliżamy się do Nowego Miasta nad Pilicą ale – co jeszcze bardziej cenne – zbliżamy się do Boga i drugiego człowieka. Te pięć dni wspólnego marszu, modlitwy, śpiewu i zabawy to bardzo dobry sposób na rozpoczęcie wakacji, na poznanie duchowości franciszkańskiej, oraz osoby błogosławionego Honorata Koźmińskiego i jego dzieła w Kościele. Tegoroczny hasło brzmi: „Abym mógł stać się Twoim Kościołem”. Czas trwania: od 20.06.2009 (zjazd w godzi-
Z
Wakacje tuż tuż... nach popołudniowych) do 25.06.2009 (zakończymy wspólną Eucharystia, a po niej wspólną agapą – jest możliwość przenocowania do 26.06.2009) Miejsce: Zakroczym – Nowe Miasto nad Pilicą Koszt: 35 zł i coś do wspólnej kuchni Dodatkowe informacje można znaleźć na www.honoracka.pl astępne zaproszenie skierowane jest do chłopców, którzy ukończyli gimnazjum. Zapraszamy Was serdecznie na rekolekcje powołaniowe do naszego klasztoru w Rywałdzie Królewskim. To czas kiedy można bliżej przyjrzeć się życiu zakonnemu, a nawet po części w nim uczestniczyć. To bardzo dobra okazja by wsłuchiwać się w głoś Pana Boga i pytać: „co chcesz Panie abym czynił ?” Czas trwania: od 29.06.2009 – 03.07.2009 Miejsce: Rywałd Królewski (najlepszy dojazd to PKP do Jabłonowa Pomorskiego i dalej PKS) Koszt: to dobrowolna ofiara asza następna propozycja jest również skierowana do chłopców, którzy ukończyli gimnazjum. Tym razem zapraszamy Was na rekolekcje powołaniowe do Lejna. Spotkanie w Lejnie będzie miało charakter szczególnie bliskiego
N
N
Braciszkowie św. Franciszka
kontaktu z przyrodą. Wynika to z pięknego położenia małej wioski wśród jezior Pojezierza Łęczyńsko – włodawskiego na granicy Poleskiego Parku Narodowego. Jest to kraina pięknych starych lasów i dużych przestrzeni dzikich łąk. Będziemy tam mieszkać w letniskowym domku. Oczywiście stołujemy się sami licząc na dobre pomysły kulinarne uczestników. Jest to odpowiednie miejsce na spokojne wyciszenie się, gdzie za przykładem św. Franciszka poprzez przyrodę można bliżej poznawać Boga i siebie. Czas trwania: 06.07.2009 – 10.07.2009 Miejsce: Lejno – Poleski Park Narodowy. Najlepszy dojazd jest z Lublina (około 50 km od Lublina, 40 km od Włodawy, 2 km od jez. Zagłębocze) Koszt: to dobrowolna ofiara rzecia propozycja dla chłopców, którzy ukończyli gimnazjum dotyczy również rekolekcji powołaniowych – tym razem na wschodnich rubieżach Polski, a dokładnie w Orchówku. Orchówek to niewielka miejscowość położona tuż przy granicy z Ukrainą, tam też znajduje się nasz niewielki klasztor. Będziemy mieszkać w namiotach – wiec należy przywieźć je ze sobą. Będzie to czas poznawania życia kapucyńsko – franciszkańskiego, a jednocześnie odkrywania Boga w pięknie przyrody, która tam rzeczywiście jest wspaniała.
T
Braciszkowie św. Franciszka
Czas trwania: 20.07.2009 – 24.07.2009 Miejsce: Orchówek, koło Włodawy ( jakieś 90km od lublina na wschód) Koszt: to dobrowolna ofiara ierwsza połowa sierpnia to czas Pieszych Pielgrzymek na Jasną Górę. Zapraszamy wszystkich do kroczenia z nami – braćmi kapucynami ! Grupy kapucyńskie wychodzą z następujących miast: Warszawa (15 brązowa), Lublin (grupa nr 3), Gorzów wielkopolski (grupa brązowa), Biała podlaska (10 brązowa), Nowe Miasto Nad Pilicą (dołącza do Warszawskiej). Pielgrzymka to czas szczególny – trudny i piękny. Warto te sierpniowe dni poświęcić na ten trud zmagania się ze sobą od strony fizycznej i duchowej bo owoce często przerastają nasze oczekiwania. a ostatni tydzień sierpnia zapraszamy wszystkich młodych ludzi ze szkół średnich, studentów i wszystkich którzy czują się młodzi na Golgotę Młodych do Serpelic nad Bugiem. „Różne są okazje do spotkań i w różnych miejscach możemy się spotykać. Jest też wiele znaków pod którymi możemy wspólnie spędzać czas. Jednak my chcemy spotkać się na jedynym w swoim rodzaju miejscu – na Golgocie i pod wyjątkowym znakiem, jakim jest znak Krzyża. Z takiego pragnienia powstała inicjatywa spot-
P
N
21
na początek...
22
kań dla młodzieży Golgota Młodych. Miejsce nie jest przypadkowe. W Serpelicach od wielu lat ludzie chodzą drogami Kalwarii Podlaskiej, aby tam szukać sił do często bardzo trudnego życia. nam również, szczególnie wtedy, gdy jest trudno intuicja serca każe patrzeć na Krzyż. Dlatego my także chcemy wpatrywać się w ukrzyżowanego Chrystusa. Zamierzamy odważnie skonfrontować nasze życie z Męką Jezusa, czyli wejść z całym naszym bagażem osobistego życia na Golgotę, stanąć pod Krzyżem i poddać się życiodajnej mocy płynącej z ran Ukrzyżowanego”. To czas spotkania się wielu młodych ludzi miedzy sobą, oraz bardzo osobistego spotkania z Chrystusem. Dokonuje się to w czasie wspólnej i indywidualnej modlitwy, w czasie konferencji, wsłuchiwania się w świadectwa, w czasie wspólnego śpiewu i również na zabawie. Tegoroczne hasło spotkania brzmi: Jakie masz imię ? (Rdz 32,24) Czas trwania: 24.08.2009 – 28.08.2009 Miejsce: Serpelice nad Bugiem (Oddalone są o 36 km od Białej Podlaskiej i znajduje się przy trasie Lublin – Biała Podlaska – Białystok i podobnej odległości od Łosic. W sezonie letnim istnieje bezpośrednie połączenie autobusowe Warszawa
– Łosice – Serpelice. Możliwy jest także dojazd samochodem trasą E30 Warszawa – Terespol do miejscowości Biała Podlaska później drogą 811 prowadzącą do Sarnak) Koszt: 30 zł Dodatkowe informacje na www.golgotamlodych.ofmcap.pl statnim akcentem naszych wakacji będą Rekolekcje dla studentów w Pieninach, a dokładnie w Żegiestowie Zdrój. Chcemy przyglądać się naszemu życiu wpatrując się w osobę Świętego Franciszka, który prowadzi nas do Chrystusa. Chcemy pytać Pana – jak żyć, aby życie nie uciekło nam między palcami i jak pośród tylu możliwości życia wybrać tę najlepszą, tę moją by być prawdziwe szczęśliwym człowiekiem. Czas trwania: 07.09.2009 – 11.09.2009 Miejsce: Żegiestów Zdrój (tuż przy granicy ze Słowacją) około 15km od Piwnicznej Zdrój Koszt: to dobrowolna ofiara
O
Wszelkie pytania dotyczące wszelkich inicjatyw wakacyjnych można kierować pod adres mailowy: kapucyni.pow@wp.pl lub telefonicznie pod nr 600 407 346.
Braciszkowie św. Franciszka
Święty nasz Ojciec Franciszek, Seraficki Patriarcha, nie miał w zamyśle zakładania jakiejkolwiek wspólnoty zakonnej. Lecz już od początku, gdy zaczął prowadzić życie pokutne - dołączyli do niego jego przyjaciele. Pragnął on, aby brali w swoim życiu wzór przede wszystkim z samego Pana Jezusa, który był niedoścignionym wzorem oddania się Bogu. Po dzień dzisiejszy, zgodnie z zaleceniem św. Franciszka zawartym w Regule - bracia mogą w swoje szeregi przyjmować kandydatów pragnących podjąć ten sposób życia. Dlatego też każdy, kto spełnia określone warunki (jest ochrzczonym mężczyzną, katolikiem wyznającym wiarę i pragnącym poświęcić swe życie Chrystusowi) oraz cechuje się odpowiednimi przymiotami (umiłowaniem modlitwy, pragnieniem służby i zdolnością życia we wspólnocie braterskiej) - może zgłosić się do braci. Każdy z kandydatów, zgodnie z kolejnym zaleceniem św. Franciszka - jest odsyłany do ministra prowincjalnego (przełożonego wyższego), któremu jedynie przysługuje prawo przyjmowania Braci. Minister prowincjalny powinien w rozmowie oraz korzystając z innych uprawnień w tej materii - zbadać autentyczność powołania kandydata do Zakonu i tylko minister prowincjalny może kandydata dopuścić do rozpoczęcia życia zakonnego.
Braciszkowie św. Franciszka
Kandydat po otrzymaniu zgody zostaje najpierw skierowany do odbycia rocznej próby w postulacie. Nie jest wówczas jeszcze zakonnikiem, ale zamieszkując pod jednym dachem z braćmi ma możność z jednej strony przyjrzeć się życiu zakonnemu z bliska oraz, z drugiej strony, ma szanse uzyskać formację chrześcijańską. Po upływie formacji w postulacie kandydat może być dopuszczony do nowicjatu - czyli roku próby zakonnej. Wówczas pierwszego dnia otrzymuje habit zakonny z atrybutami nowicjusza ( tzw. kaparon zakładany na ramiona i sięgający z przodu i tyłu do pasa). Nowicjusz podejmuje już wszystkie zewnętrzne obowiązki - modlitwę, rozmyślanie, praktyki pokutne, wspólne rekreacje, prace na rzecz wspólnoty zakonnej, ale wciąż nie jest zakonnikiem. Dopiero po upływie pełnego roku, za zgodą Przełożonych - nowicjusz składa profesję zakonną (pierwsze śluby zakonne). Od tego momentu staje się formalnie przyjęty do wspólnoty prowincjalnej Braci Mniejszych Kapucynów. Ślubuje Bogu i Kościołowi, że będzie żył w czystości, ubóstwie i posłuszeństwie oraz ślubuje, że będzie żył w ewangelicznej wspólnocie braterskiej Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. W ten właśnie sposób można zostać Bratem Mniejszym Kapucynem. Jeśli więc jesteś w stanie podjąć tę wyjątkową drogę życia, możesz zgłosić się do jednego z naszych klasztorów lub wprost napisać do naszej Kurii Prowincjalnej. Możesz też poprzez uczestnictwo w rekolekcjach powołaniowych zweryfikować swoje oczekiwania odnośnie życia zakonnego, jego wizję i wyobrażenia. Możesz też zaprenumerować nasze pisemko powołaniowe: „Braciszkowie św. Franciszka”.
Braciszkowie św. Franciszka