Duszpasterstwo Powołań Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów
B swietego Franciszka
raciszkowie
Rok XX, nr 117
spis treści Słowo wstępne 3 br. Krzysztof Rekolekcje studenckie 2009 4 Marysia Woźniak Pielgrzymka - czas świetny, bo święty 6 br. Michał Kulczycki Pielgrzymka honoracka 10 Natalia Stomska Drugi nowicjat 13 br. Piotr Hejno bł Florian Stępniak 14 br. Szymon Jankowski Chór zakonny 16 br. Roland Prejs Klasztory Warszawskiej Prowincji Kapucynów 18 Olsztyn Golgota Młodych 2009 20 Asia Skałba Terminy spotkań 22 Na początek 23
Kwartalnik dla kandydatów do kapucyńskiej wspólnoty zakonnej i osób zainteresowanych postacią św. Franciszka. Redakcja: br. Krzysztof Przybylski; Nakład: 2000 egzemplarzy Zainteresowanych regularnym otrzymywaniem biuletynu prosimy o przesłanie swojego adresu do redakcji. Koszt prenumeraty – zupełnie dobrowolna ofiara. Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4 ; 00 – 245 Warszawa tel. O22 831 31 09; kom. 600 407 346 kapucyni.pow@wp.pl ; www.powolania.ofmcap.pl
Słowo wstępne
C
zas wakacji to już historia, pozostały tylko wspomnienia, nowe doświadczenia, nowe znajomości, a może i przyjaźnie na całe życie… Przed wieloma z nas rozciąga się czas „bezkresnych” zmagań z nauką na różnych jej szczeblach. Ale jak powiada Kohelet: „na wszystko pod słońcem jest czas”… i rzeczywiście jest czas odpoczynku, oraz czas nauki i pracy. Jednak każdy z nich może być piękny, bo w każdym momencie naszego życia możemy dzielić się dobrem, miłością, Chrystusem będąc z drugim człowiekiem i pomagając sobie nawzajem… W tym numerze Braciszków świętego Franciszka zostały zebrane wspomnienia i doświadczenia naszych różnych spotkań wakacyjnych. Mam nadzieje, że przeżycia, którymi autorzy poszczególnych artykułów chcą się z Tobą – Drogi Czytelniku – podzielić, ubogacą Twoje życie duchowe i rozpalą większa gorliwością do poszukiwania Boga i Jego Miłości pośród codzienności. Oprócz tych artykułów są nasze stałe punkty: kolejny artykuł o naszym Błogosławionym – tym razem o bracie Florianie Stępniaku, oraz kolejne miejsce kapucyńskie – chór zakonny.
brat Krzysztof
rerefent powołaniowy
Braciszkowie św. Franciszka
3
P
4
rzede wszystkim, mocna ekipa trzymająca władzę. Czterech „nienormalnych” kapucynów (to wyjaśni się niebawem), a na dodatek dwa strzegące porządku i ogólnego ładu anioły wcielone – siostry honoratki, Alicja i Angelika. Wszyscy gotowi do pracy. A było nad kim pracować – mieszanka firmowa złożona z tęgich głów przyszłych (lub świeżo upieczonych) magistrów zebranych na trasie z Lublina, przez Łódź aż do Krakowa, z różnymi przystankami w innych zakątkach Polski włącznie. Głowy te, choć może zorganizowane i w miarę uporządkowane w trakcie roku akademickiego, na rekolekcje do Żegiestowa przyjechały pełne zawiłych, czasem bardzo trudnych pytań, żądne odnalezienia klarownych lub choć częściowych odpowiedzi. Jeżeli ktokolwiek z nas spodziewał się, że Żegiestów to mała, położona wśród malowniczych wzniesień Beskidu Sądeckiego miejscowość, a rekolekcje tam będą raczej „stacjonarne”, okraszone zaledwie „jakimś wypadem” w tamtejsze tzw. „góry”, to jego wyobrażenia dalekie były od rzeczywistości. Otóż nie tylko „góry” tamtejsze okazały się dość wymagające, ale sam program rekolekcji stworzony przez szaloną kadrę naszych przewodników górsko-duchowych dał nam odczuć, że na żadną „stacjonarność” liczyć tutaj nie możemy. Na szczęście, na duchowy zastój, także nie. Większość czasu naszego spotkania spędziliśmy na górskich szlakach, łąkach, polanach i lasach. W praktyce wyglądało to tak, iż we wtorek rano, tj. dzień po naszym przyjeździe na miejsce spotkania, wyruszyliśmy na szlak i na tym szlaku już „zostaliśmy” do końca rekolekcji. Podczas wypraw, między zdobywaniem szczytu a Eucharystią, znalazł się także czas na konferencje, rozważanie słów z Pisma Świętego, a na dodatek, na napełnienie płuc, oczu i duszy pięknem gór. Kiedy nie byliśmy zajęci regularnym dysze-
Rekolekcje
ŻEGIESTÓ
niem (to pod górkę), zajmowaliśmy się naszymi dylematami, rozmawiając (to z górki). Niektóre dyskusje przeciągnęły się długo w noc, niektóre słowa zostaną w sercu na długo. Dzięki temu, że tematy homilii, czy konferencji dotyczyły przyjaźni, poszukiwania własnej tożsamości, roli posłuszeństwa w codziennym życiu, relacji - trafiały w różne nasze pytania, stanowiły mocny fundament do rozmów. To głównie one pozwoliły nam bliżej się poznać, zrozumieć i stworzyć to, co było dla nas tak cenne, prawdziwą wspólnotę. Oczywiście nie wolno zapominać też o wspólnych posiłkach i co ważniejsze, ich przygotowaniu, drobnych acz pieszczot-
Braciszkowie św. Franciszka
studenckie
ÓW 2009
liwych docinkach przy stole, o odmawianiu brewiarza, dzieleniu się spostrzeżeniami i własnymi doświadczeniami w grupach, wieczornych grach, wyśpiewywania całego znanego repertuaru od weselnego po religijno-pielgrzymkowy przy akompaniamencie gitary, wspaniałego ogniska z dziwnymi zabawami (kto by pomyślał, że „głuchy telefon” to taka fascynująca rozrywka?!). Generalnie, nie cierpieliśmy na nadmiar snu. Co to znaczy wstawać „wcześnie” przekonaliśmy się jednak dopiero wtedy, gdy o dziesiątej rano byliśmy już od siedmiu godzin na nogach, po drodze krzyżowej, eucharystii i zdobyciu szczytu.
Braciszkowie św. Franciszka
Udało nam się wyrwać kilka dni na przystanek wśród codzienności, na odkrycie jakiejś niszy, strefy ciszy pośród tych szczytów i lasów. Czy znalazły się odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania? Cóż, tu każdy z uczestników musi odpowiedzieć sobie sam. Z pewnością mogliśmy po rekolekcjach zabrać ze sobą nowy bagaż doświadczeń, nowe adresy mailowe i spory ładunek energii na nadchodzący rok akademicki. Usłyszeliśmy wiele mądrych, ważnych słów. Już teraz wiemy, że przecież nikt „normalny” nie wychodzi o trzeciej w nocy w góry, żeby obejrzeć wschód słońca (który notabene przesłoniły nam szczelnie wspaniałe drzewa iglaste, których pełno na niektórych szczytach Beskidu Sądeckiego...) i uczestniczyć we Mszy Świętej. Rzeczywiście, tak postępują tylko szaleńcy. I takiej nienormalności z całego serca wszystkim życzę. Wpisały się w tę tegoroczną wędrówkę słowa Kasprowicza, które widniały na froncie jednego z mijanych na szlaku schronisk-„...Jest Bóg i czegóż Ci więcej?!...” W imieniu studentów, dziękuję naszym organizatorom - tym, bez których te rekolekcje nie wyglądałyby tak samo. Siostrom: Alicji i Angelice za ciepło, dobroć i pomoc oraz Braciom kapucynom: Cezaremu, Krzysztofowi, Łukaszowi i Michałowi za to, że zawsze byli gotowi by porozmawiać i wytłumaczyć po raz kolejny to i owo. Dziękujemy. A następnym razem życzymy sobie chociażby jeden dzień dłużej zostać z Wami! Na pytanie o motywacje podjętego wysiłku otrzymujemy zwykle szereg odpowiedzi. Przeważnie są bardzo osobiste i związane
marysia woźniak
5
pielg
rzym
ka
6
H
CZAS ŚWIETNY BO ŚWIĘTY
el – JasnaGóra 638 km, Koszalin, Kołobrzeg – Jasna Góra 617 km, Szczecin, Kamień Pomorski – Jasna Góra 613 km. To tylko pewne dane, statystyki, liczby. Kilometry są oczywiście zmienne w zależności od miejsca startu. Jest jednak zastanawiające dlaczego na przełomie lipca i sierpnia te i inne odległości pokonuje tysiące osób zmierzających do Oblicza Czarnej Madonny? Pieszo, rowerem, konno, autokarem, nawet na rolkach, w spontanicznej radości i w zupełnej ciszy. Po raz pierwszy i ponad trzydziesty, siedemdziesięciolatkowie i roczne dzieci. Wielość form, spora różnorodność, wspólna idea – PIELGRZYMKA, bo o niej mowa, jest wciąż wyrazem szczerej wiary w Moc modlitwy połączonej z trudem pokonywanej drogi. Na pytanie o motywacje podjętego wysiłku otrzymujemy zwykle szereg odpowiedzi. Przeważnie są bardzo osobiste i związane
z historią życia każdego uczestnika. Większość osób podejmuje trud w konkretnej intencji własnej lub kogoś, kto nie może wyruszyć na pielgrzymi szlak. To sprawia, że niedogodności, które się pojawiają w postaci obolałych nóg, czy chociażby deszczu, nie prowadzą do zniechęcenia. Wręcz przeciwnie, służą przekraczaniu siebie, bądź też, czasem, łatwej pokusie zwątpienia. Skąd pomysł na pielgrzymkę? Gdzie jest źródło religijnego wędrowania? Pewne światło daje nam Słowo Boże. Spoglądając na księgi Starego Testamentu pielgrzymkę w ścisłym tego słowa sensie odnajdujemy w rozdziale 35 Księgi Rodzaju. W którym to Bóg mówi do Jakuba, żeby wyruszył do Betel, aby tam zamieszkał i wzniósł tam ołtarz dla składania ofiar. Gdy jednak przypomnimy sobie dzieje Abrahama, czy Moj-
Braciszkowie św. Franciszka
żesza śmiało możemy powiedzieć, że czas ich wędrówki, czy to z Ur chaldejskiego, czy z Egiptu, jest także czasem świętym. Czasem obecności Boga pośród „ludu w drodze”. W czasach późniejszych podobnie można zaobserwować istnienie zgromadzeń religijnych, a więc i pielgrzymek do sanktuariów różnego rodzaju: Sychem (Joz 24, 25; Sdz 9, 6), Betel (1 Sm 10, 3; Am 7, 13), Beer-Szeba (Am 5, 5). W końcu za czasów króla Jozjasza obchody Paschy Żydowskiej przeniesione są do Jerozolimy (2 Krn 35) i to Ona staje się miejscem szczególnego kultu. Do świątyni jerozolimskiej będą dążyć na wielkie święta pielgrzymi z całej Palestyny. W Psalmach mówiących o wstępowaniu pątników do świątyni (Ps 120 – 134) odnajdujemy modlitwę i uczucia towarzyszące pielgrzymom, ich wiarę i uwielbienie Boga. W tym duchu także sam Jezus pielgrzymuje do Jerozolimy. Widzimy to w opisie pielgrzymki rodzinnej, gdy Jezus ma 12 lat (Łk 2, 41n). Ponadto także w czasie rozpoczętej misji głoszenia Królestwa Bożego, Jezus „wstępuje” do Jerozolimy przy okazji różnych świąt (J 2, 13; 5, 1; 7, 14; 10, 22n; 12, 12). Równocześnie jednak Jezus zapowiada zburzenie Jerozolimy (Mk 13, 2), a w rozmowie z Samarytanką z Janowej Ewangelii (J 4, 1n) wskazuje, „że nadchodzi godzina, w której prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie”. Rzeczywiście, Zmartwychwstanie skoncentrowało kult wiernych na Osobie Jezusa, a nie w jakimś miejscu na ziemi. Celem chrześcijańskiej pielgrzymki jest zatem Osoba Chrystusa, spotkanie Go w drodze (tak jak spotkali Go uczniowie idący
Braciszkowie św. Franciszka
do Emaus, Łk 24, 13n), a także odkrycie wspólnoty którą tworzy pielgrzymkowa grupa, która staje się specyficznym „Kościołem w drodze”. Samo wędrowanie jest w takim kontekście jedynie środkiem prowadzącym do Celu. Dla mnie samego, klimat pielgrzymki od dawna był bliski. Moją własną drogę życia „konsultowałem” z Bogiem pokonując trasę Lublin – Jasna Góra. Dziś nie mam wątpliwości, że był to czas pytań i szukania odpowiedzi. W tym roku doświadczenie pielgrzymowania stało się także moim udziałem. W towarzystwie zakonnej załogi bratniosiostrzanej, a także, co prawda świeckiej, aczkolwiek w terminologii pielgrzymkowej również bratnio-siostrzanej załodze zachodniej części Rzeczpospolitej i zagranicznej, wyruszyłem w XVII zielonogórsko-gorzowskiej pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. Wędrowaliśmy 13 dni (ja w zasadzie 12, co by prawdzie stało się zadość). 70 osobowa grupa tworzyła specyficzną atmosferę. Możliwości wzajemnego poznawania były zdecydowanie większe (co dla mnie akurat było rzeczą ważną, wszak większość znała się już z poprzednich lat). Można by właściwie rzec, że pielgrzymka jak każda inna – godzinki, różaniec, konferencje, Eucharystia, rozważanie Słowa Bożego, koronka, śpiewanie, siedzenie, śpiewanie, śpiewanie… a i strefa ciszy☺ też). Coś jednak sprawia, że tych 13 (12) dni nie da się porównać z żadnym innym czasem. Myślę, że źródło tej inności tkwi właśnie w odkryciu daru jakim są osoby z którymi pokonuje się kolejne kilometry drogi zdążając do wspólnego Celu. Dlatego, ja sam nie mam wątpliwości co do faktu, że pielgrzymka to czas świetny, bo Święty. ze szczególnymi pozdrowieniami dla całej gorzowskiej Brązowej Trzymajcie się Pana br. michał Kulczycki
Braciszkowie św. Franciszka
9
Braciszkowie św. Franciszka
K
10
rocząc od Zakroczymia do Nowego Miasta nad Pilica, doświadczając sporo trudu fizycznego, psychicznego, ale także trwając w pogodnej sile wspólnej modlitwy, śpiewu i zabawy- właśnie w taki sposób było nam dane przeżyć pierwszy tydzień wakacji. W tym roku po raz kolejny odbyła się Pielgrzymka Honoracka, gdzie przez pięć dni przemierzaliśmy szlaki bł. O. Honorata Koźmińskiego by dotrzeć do wyznaczonego celu. Z każdym rokiem pielgrzymka się rozwija, jest coraz więcej uczestników którzy po raz pierwszy w swoim życiu chcieli doświadczyć wiary od innej strony. Nie wolno zapominać o starych, dobrych pątnikach, którzy ponownie mogli wsiąść udział w naszej pielgrzymce. Honoracka w tym roku liczyła sobie około 160 osób. Po raz pierwszy kroczyła z nami Biała Podlaska na czele z o. Przemkiem Kryspinem. Należy też wspomnieć o tych którzy pielgrzymowali do Nowego Miasta, czyli ich miejsca zamieszkania. Każdy dzień zaczynaliśmy oczywiście od pobudki! Niektórym wstawanie przychodziło z dużą łatwością, innym trochę gorzej z powodu nocnych rozmów na temat portalu nasza klasa… W trasę wychodziliśmy po wspaniałym, obfitym śniadaniu. Pielgrzymi codziennie mieli zapewniony ciepły posiłek w duchu kapucyńskiej sentencji: ,,lepiej dobrze zjeść, niż się byle komu podobać.” Zupy siostro Łucjo były wyśmienite! Nikt nie wyszedł w trasę głodny dzięki zawsze uśmiechniętej siostrze Łucji z Lublina. ,,Kiedy bąbel w stopę pije siostra igłą go przebije!’’ Punkt medyczny to taki sam niezbędnik na pielgrzymce jak sen! Gdyby nie Siostry Franciszkanki od cierpiących to przynajmniej połowa uczestników musiałaby korzystać z usług peugeota. Pierwszego dnia zostaliśmy podzieleni na grupy. Na dłuższych postojach spotykali-
pielgrzymka
śmy się ze swoimi animatorami by móc rozważać słowa Pisma Św. Był to dobry krok do wzajemnego poznania się. Bardzo obawiano się złej pogody podczas pielgrzymowania, obawy się nie sprawdziły :) w odpowiednim porządku rzeczy musiało padać, ponieważ deszcz jest potrzebny człowiekowi do orzeźwienia po takim długim, wyczerpującym i gorącym dniu marszu. Dla wielu czas deszczu będzie niezapomnianym przeżyciem: te przemoknięte ubrania, stworzenie z sali gimnastycznej jednego, wielkiego ciucholandu, suszenie butów, plecaków, szczękanie zębami… Tegoroczne hasło brzmiało ,, Abym mógł stać się Twoim kościołem.” Poruszaliśmy bardzo ważny element naszej wiary jakim jest chrzest święty. Ojcowie głoszący konferencje ukazali piękno nas samych jako mocnego fundamentu na którym mamy budować Kościół wzorując się postawą o. Honorata Koźmińskiego. To tutaj każdy z nas, z pełnią wolności w sercu mógł powiedzieć Bogu,
Braciszkowie św. Franciszka
HONORACKA
że pragnie należeć do Jego Kościoła. Sakrament chrztu świętego przyjmuje się raz w życiu, kiedy jesteśmy bardzo mali i kiedy na znak obmywania wodą z grzechu zazwyczaj reagujemy dość głośnym niezadowoleniem. Mówiąc krótko, to inni podejmują za nas decyzje o włączeniu do wspólnoty Kościoła. W dniach 20- 25 czerwca 2009 roku na trasie Zakroczym - Nowe Miasto mogliśmy sami, dobrowolnie wypowiedzieć: wyrzekam się… Wierzę w Boga… Podczas wieczornych apeli pochylaliśmy się nad kolejno następującymi po sobie elementami sakramentu chrztu. Nasze imiona zostały wypisane na kamieniu, który mieliśmy znaleźć po drodze, na znak nas samych jako mocnego fundamentu wybudowanego na skale. Przyjęliśmy światło, ale nie takie zwykłe po zapaleniu włącznika, przyjęliśmy światło Prawdy - światło Chrystusa. Ostatniego dnia, po dotarciu do Nowego Miasta odbyło się piękne nabożeństwo nawiązujące do chrztu nad Jordanem. Co prawda nie zanurzaliśmy się w rzece
Braciszkowie św. Franciszka
Jordan, ale nasze dłonie zostały odmyte wodą z Pilicy. Białe koszulki sprzedawane w przeddzień tej uroczystości symbolizowały biel wnętrza każdego z nas. Zakończeniem było ,,szybkie” błogosławieństwo. Powrót do klasztoru był bardzo dynamiczny z powodu chmury jaka nadciągała nad Nowe Miasto. Na czas pielgrzymki mieliśmy już dość deszczu. W związku z zeszłym rokiem skład braci kapucynów nie zmienił się w dużej mierze. Tegoroczny zarząd PPH 2009 składał się z następującej kadry: ojcem przewodnikiem był br. Łukasz Lewczuk. Dzięki niemu powracaliśmy na dobrą drogę i w zdrowiu i w szczęściu dotarliśmy do wyznaczonego celu, nie gubiąc nikogo na trasie… Codziennie o nasze ciężkie bagaże i miejsce noclegu dbał niezawodny w swym fachu br. Krzysztof Przybylski wraz z braćmi postulantami Dawidem i Pawłem. Ciekawe ile braciom po pielgrzymce przybyło w bicepsach? Głoszenie wspaniałych konferencji na temat fragmentów Pisma Świętego wprawiających w stan zamyślenia i pobudzania do refleksji - tak, to działo się za sprawą br. Michała Deji. Bratu zawdzięczamy także zapewnienie informacji z kraju i ze świata za pośrednictwem Radia Brąz. Dużym zainteresowaniem cieszyły się na falach naszego pielgrzymkowego radia rozmowy brata Michała z Chłopem z Mazur czyli br. Przemkiem Kryspinem. Konferencje oprócz br. Michała głosił br. Grzegorza Filipiuk z Zakroczymia, który przybliżał nam życie patrona Pielgrzymki Honorackiej, jak również Brat Grzegorz - dolorysta. Poranna modlitwa, każdego dnia coraz dziwniejsze nakrycie głowy, oddychająca odzież - oto krótki opis br. Jacka Romanka, który przywiózł ze sobą najliczniejszą grupę z Łomży. W sumie pielgrzymka liczyła sześciu kapłanów i dwóch kleryków. Oto by czołówka nie przekroczyła prędkości i poruszała się sta-
11
12
łym tempem, oto byśmy mogli bezpiecznie przejść przez ruchliwe drogi dbali bracia postulanci pełniący funkcję porządkowych. Ostatnimi dniami musieli się bardzo namęczyć bo jedna z uczestniczek marzyła o próbie bycia porządkową. Moje uszanowanie dla ich cierpliwości! Po raz pierwszy w tym roku pojawiła się muzyka rodzaju disco polo. Czas drogi tego typu muzyką umilał nam Piotrek Kasza z Nowego Miasta. Ogromną atrakcją były remizy strażackie, które pojawiały się po drodze. Mimo zmęczenia, niewyspania itd., wstęp ,,a teraz łapy w gorę” powodował pobudzenie pielgrzymów do zabawy i tańca. Potwierdziło się, w przypadku naszych braci i sióstr zakonnych powiedzenie, że należy być do tańca jak i do różańca ;) Czas pielgrzymki był czasem bardzo cennym i mam nadzieję, że dla wielu uczestników również tak było. Do domów wróciliśmy umocnieni, odnowieni odkryciem wartości chrztu świętego. Słowa wypowiadane przez konferencjonistów wydawały się takie proste do zrealizowania. Jaka jest prawda?
Tego doświadczyli ci, którzy wrócili do swoich środowisk, problemów życia codziennego. Najważniejsze żebyśmy nie zapominali prawdy jaką usłyszeliśmy – jesteśmy skałą na której mamy budować Kościół. Uczestniczyłam po raz drugi w Pielgrzymce Honorackiej. PPH ma swój klimat i zachowuje swoje zasady, a mimo wszystko każdego roku wyróżnia się zupełnie czymś innym. Dzięki ludziom kroczącym do wyznaczonego celu doświadczamy prawdziwej wspólnoty. Razem przeżywamy chwile radości, zabawy, modlitwy, czasu na refleksje. Zawieramy nowe znajomości, a nawet przyjaźnie. W skrócie przybliżyłam obraz Pieszej Pielgrzymki Honorackiej. Jeśli chciałbyś przeżyć swój pierwszy tydzień wakacji z Chrystusem, poznać ojca Honorata, nowych ludzi, a może nawet samego siebie, to serdecznie zapraszam Cię już dziś na Pielgrzymkę Honoracką.
natalia stomska
Braciszkowie św. Franciszka
drugi
C
zęść czytelników może sobie zadawać pytanie: co to jest? Czy może jest powtórką pierwszego nowicjatu? Czy może trwa również rok? Itp. Nasuwa się na myśl skojarzenie – jeżeli nowicjat przygotowuje do pierwszej profesji (czyt. ślubów) to drugi nowicjat też pośrednio może być czasem przed ślubami. I owszem tak też jest, z tą tylko różnicą, że są to śluby wieczyste. Trwa on zasadniczo ok. 6 tygodni. Jest to szczególny czas ugruntowania podjętej decyzji bycia w zakonie. Życie w seminarium bądź w junioracie nie zawsze pozwala na dłuższą refleksję odnośnie powołania. Wakacje wolne od natłoku zajęć i obowiązków sprzyjają temu, aby przemyśleć różne sprawy, dlatego też drugi nowicjat przypada na sierpień i połowę września. Jak co roku miejscem jego przebiegu jest klasztor w Rywałdzie Królewskim. Każdy dzień wypełniony był modlitwą, rozważaniem Konstytucji i pracą. Wspomniane Kon-
Braciszkowie św. Franciszka
nowicjat
stytucje były tematem naszych dyskusji i refleksji. Owocem tych spotkań były ciekawe wnioski i spostrzeżenia. Warunki sprzyjały, aby w wolnym czasie poznać okolicę. Każdy z nas mógł wykazać się różnymi zdolnościami również w ogrodzie przy naszym klasztorze. Niejako zwieńczeniem naszego pobytu był odpust w sanktuarium MB Rywałdzkiej z racji uroczystości Narodzenia NMP. W tym roku główne uroczystości przypadały na niedzielę 13 września. W tym miejscu chciałbym wyrazić nasze podziękowania br. Sławomirowi Siczkowi, który poprowadził nam drugi nowicjat oraz br. Andrzejowi Makowskiemu, obecnemu gwardianowi klasztoru w Rywałdzie. Gdy kończę ten „artykuł” jestem na progu złożenia profesji wieczystej i myślę, że ten czas jest niesamowitym darem.
Br. Piotr Hejno
13
k a i pn
tę S n
a i r lo
F . ł b 14
zupełnie nic
ł. Florian Stępniak należy do tej kategorii świętych, którzy na pozór niczym szczególnym się nie wyróżniali. Nie pozostawił po sobie zbioru płomiennych kazań czy dzieł ascetyczno-mistycznych. Nie pozostało po nim zupełnie nic – jego doczesne szczątki rozwiał wiatr gdzieś pod Monachium wraz z prochami innych ludzi zagazowanych przez hitlerowców.
B
razem z Józef odbywał naukę w Kolegium tak zachował go w swojej pamięci: „Święta dusza. Koleżeński, szczery, wesoły, a jednak już wtedy trochę inny od nas rozbawionych i rozproszonych chłopaków”. Nie był wybitnym uczniem, nie miał szczególnych zdolności, był natomiast pracowity. W Kolegium należał do Franciszkańskiego Zakonu Świeckich. Po kilku latach nauki poprosił o przyjęcie do zakonu kapucynów.
Żdżary – wioska świętych
W zakonie
Żdżary to maleńka wioska położona w pobliżu Nowego Miasta nad Pilicą, gdzie znajduje się kapucyński klasztor. Dlaczego wioska świętych? W Żdżarach urodziła się i mieszkała bł Franciszka Siedliska – założycielka sióstr nazaretanek. W 1912 r. przychodzi na świat Józef Stępniak – bł. Florian. Dziś w parafialnym kościele w Żdżarach, blisko klasztoru nazaretanek, czci się dwójkę błogosławionych.
Nowicjat rozpoczął w Nowym Mieście w 1931 r., otrzymał zakonne imię Florian. O. Kajetan wspomina, że wyróżniała go wtedy „zdrowa gorliwość, pobożność i ofiarność”. Po ukończeniu nowicjatu i złożeniu profesji zakonnej Florian rozpoczyna studia filozoficzne. Mimo trudności kończy filozofię i składa profesję wieczystą. Jest 1935 r. - Florian rozpoczyna studia teologiczne w Lublinie. W 1938 otrzymuje święcenia kapłańskie. Po święceniach rozpoczyna studia biblistyczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Święta dusza Po ukończeniu szkoły podstawowej Józef rozpoczyna naukę w Łomży w kapucyńskim Kolegium im. św. Fidelisa, które przygotowywało w zakresie gimnazjum kandydatów do zakonu. O. Kajetan Ambrożkiewicz, który
Wojna W 1939 r. wybucha wojna. Przed niespełna trzydziestoletnim kapłanem otwierają
Braciszkowie św. Franciszka
[
]
„Gotowiśmy dać wam nie tylko Ewangelię Bożą, ale i życie nasze” 1 Tes 2, 8
się dwie drogi – pozostania w bombardowanym Lublinie lub ucieczka. Florian decyduje się pozostać w mieście. Całkowicie oddaje się posłudze lubelskiej ludności – m.in. pomaga w grzebaniu zmarłych i poległych w wyniku działań wojennych. Kilka miesięcy po wybuchu wojny – 25.01.1940 – wraz z całą wspólnotą klasztoru lubelskiego zostaje aresztowany przez gestapo i umieszczony na Zamku Lubelskim. Po pół roku wraz z grupą braci zostaje przeniesiony do obozu w Sachsenhausen, niedaleko Berlina, a następnie po kilku miesiącach do Dachau (okolice Monachium).
… gdy przyszła kolej na literę ‘S’ Silny organizm ojca Floriana nie mógł długo opierać się koszmarnym warunkom panującym w obozie. Głód powoli wykańczał dobrze zbudowanego zakonnika. W lecie 1942 r. ciężko zachorował. Umieszczono go w obozowym szpitalu – było to równoznaczne z wyrokiem śmierci. W szpitalu
Braciszkowie św. Franciszka
Florian przychodzi do siebie. Umieszczono go jednak w bloku inwalidzkim – w bloku dla przeznaczonych na śmierć. Według relacji współwięźniów Florian „był słonkiem całego tego nieszczęśliwego baraku. Ludzie zamknięci tam byli przeznaczeni na śmierć. Umierali dziesiątkami z osłabienia, a od czasu do czasu wywożono ich olbrzymimi grupami w niewiadomym kierunku. Później dopiero dowiedzieliśmy się, że uśmiercano ich w komorze gazowej pod Monachium. Kto nie był w obozie, ten nie ma pojęcia, czym dla takich kościotrupów na bloku inwalidzkim, żyjącym wiecznie w atmosferze śmierci, było pogodne słowo pociechy, czym mógł dla nich być uśmiech wynędzniałego jak oni kapucyna...” Przyszła kolej na literę ‘S’. Ojciec Florian Stępniak został zabrany do gazowej komory 12.08.1942 r. Z obozu do rodzinnego domu Floriana przysłano jego habit wraz z informacją, że zmarł na anginę. Kilka lat przed śmiercią na prymicyjnym obrazku umieścił fragment Listu do Tesaloniczan: „Gotowiśmy wam dać nie tylko Ewangelię Bożą, lecz i życie nasze”.
br. szymon janowski
15
Miejsca Kapucyńskie
Chór zakonny Z 16
azwyczaj umieszczony za wielkim ołtarzem, na przedłużeniu kościoła. Dla ludzi obecnych w kościele niewidoczny: mogą słyszeć głosy modlących się tam zakonników, ale ich nie widzą. Chociaż w kilku nowszych klasztorach usytuowany bywa gdzie indziej: w Gorzowie jest na pierwszym piętrze, w pomieszczeniu na styku kościoła i klasztoru; w Lublinie na Poczekajce ma postać kaplicy klasztornej w zupełnie odrębnej od kościoła części, a w Orchówku, w Zakroczymiu czy w Białej Podlaskiej jest na pierwszym piętrze, z widokiem na wnętrze kościoła. Wyposażenie wnętrza również jest zwykle podobne: na środku dość duży krzyż, a jeśli chór jest umieszczony za wielkim ołtarzem, to pod krzyżem jest oszklony otwór (przysłaniany ruchomą płytą), przez który można obserwować ołtarz, wokół ścian ławy z klęcznikami, na ścianach obrazy przedstawiające Najświętszą Maryję Pannę, św. Franciszka, niekiedy także innych świętych franciszkańskich. Do tego droga krzyżowa, czasami portret fundatora klasztoru. Na środku niekiedy ołtarz, tak, że można w chórze odprawiać mszę świętą. No i najważniejsze: Jezus obecny w Najświętszym Sakramencie. To miejsce, gdzie bracia gromadzą się na modlitwę. Zazwyczaj pięć razy w ciągu dnia jest to modlitwa wspólna, ponadto każdy brat może przyjść tu na modlitwę osobistą, jeśli tylko ma po temu chwilę czasu. W klęcznikach można znaleźć księgi Liturgii Godzin, czyli brewiarze. Nimi posługujemy się, by
uwielbiać Pana: rano (jutrznia), około południa (modlitwa w ciągu dnia), wieczorem (nieszpory), przed snem (kompleta) i jeden raz w porze ustalonej przez wspólnotę danego klasztoru, najczęściej wieczorem (godzina czytań). W klęcznikach można też znaleźć Pismo święte i inne książki oraz nasze kapucyńskie modlitewniki zakonne. Rano po jutrzni i jeden raz w innej porze (znów najczęściej wieczorem, bo wtedy najłatwiej
Braciszkowie św. Franciszka
o czas) pół godziny sam na sam z Panem, czyli medytacja, inaczej rozmyślanie. Można – jeśli komuś to pomaga – posłużyć się Pismem świętym lub jakąś książką o treści religijnej, ale przede wszystkim ma wtedy pracować umysł (myślę), serce (rozważam) i wola (postanawiam). Wreszcie w południe, zwykle przed obiadem, około kwadransa wspólnej adoracji Najświętszego Sakramentu, przy pomocy wspomnianego modlitewnika kapucyńskiego. Dużo to czy mało? Dla kogoś z zewnątrz może się wydać, że zakonnik dużo czasu spędza na modlitwie. I słusznie: ostatecznie po to jest zakonnikiem, żeby się modlił. Dla nas? Wielu braci w brązowych habitach pewnie powie, że wcale nie jest tego za wiele. I będą mieli rację: z Jezusem zawsze jest o czym rozmawiać, zawsze jest za co Go uwielbiać, zawsze jest za co Mu dziękować.
Braciszkowie św. Franciszka
A prosić… Ileż razy spotykam ludzi, którzy mówią mi: niech brat się pomodli w takie i takiej sprawie. Proszę o modlitwę w tej i tej intencji. Wierzą, że zakonnika Jezusa wysłucha łatwiej i szybciej, a może po prostu są przekonani, że zakonnik ma swoje sposoby na rozmowę z Panem. Oby się nie mylili co do tego ostatniego przekonania. Nasze chóry zakonne, nie wyłączając nawet tych najmłodszych, w klasztorach pobudowanych kilka czy kilkanaście lat temu, „obrosły” rozmowami z Jezusem, nasiąkły godzinami spędzanymi na modlitwie, wypełniły je i wypełniają sylwetki braci, którzy przychodzą tu, by za przykładem św. Franciszka prosić, przebłagać, dziękować, a zwłaszcza uwielbiać Jedynego Stwórcę, Odkupiciela i Uświęciciela. br. roland prejs
17
Klasztory Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów
B
18
p warmiński Edmund Piszcz pod koniec 1990 r. podjął starania o zorganizowanie w Olsztynie nowej parafii przy ul. Pana Tadeusza, a 4 II 1991 otrzymał od Wydziału Urbanistyki i Architektury Urzędu Miasta w Olsztynie wskazanie lokalizacyjne co do przyszłego kościoła. Jednocześnie porozumiał się z ówczesnym prowincjałem Warszawskiej Prowincji Kapucynów, o. Romanem Kotowskim co do przejęcia przez nasz zakon tej parafii i założenia w Olsztynie klasztoru kapucynów. Prowincjał wniósł 14 II 1991 do biskupa formalny wniosek o zgodę na osiedlenie się zakonu w Olsztynie, na co biskup wyraził zgodę pismem z 18 II 1991, a dekretem z 11 IV 1991 erygował w Olsztynie parafię p.w. Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej, Matki Miłosierdzia i powierzył ją na stałe naszemu zakonowi. Delegowany do zorganizowania nowej placówki o. Andrzej Chludziński zamieszkał w Olsztynie początkowo na plebanii parafii Najświętszego Serca Jezusowego, później w wynajętym mieszkaniu i od 3 V 1991 rozpoczął działalność w parafii. Msze święte zrazu były sprawowane na placu przeznaczonym pod przyszły kościół, następnie w namiocie, a 4 X 1991 bp Piszcz poświęcił prowizoryczną kaplicę, przy której urządzono mieszkania dla braci. 12 III 1992 bp Edmund Piszcz i prowincjał o. Kazimierz Synowczyk podpisali umowę w sprawie prowadzenia parafii przez naszą Prowincję. Dekretem z 2 VIII 1992 prowincjał Kazimierz Synowczyk w oparciu o zgodę Kapituły Prowincjalnej z 1991 r. kanonicznie erygował klasztor kapucynów w Olsztynie. Abp Metropolita Warmiński Edmund Piszcz dekretem z 16 XI 1996 ustanowił nasz kościół Archiprezbiteralnym Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Matki Miłosierdzia. Jednocześnie trwały przygotowania do budowy kościoła i klasztoru. Projekt, na-
wiązujący do tradycyjnego budownictwa kapucyńskiego, opracował architekt Józef Żołądkiewicz. Z ramienia zakonu kierowali pracami kolejni przełożeni: o. Andrzej Chludziński, a od 2000 r. o. Apoloniusz Leśniewski. W 1994 r. rozpoczęto prace budowlane; do 1998 r. wybudowano kościół i klasztor w stanie surowym, w 1999 r. wykonano więźbę dachową i elewacje oraz stolarkę budowlaną, w 2000 r. wyposażono, wytynkowano i pomalowano wnętrza, urządzono łazienki, piwnice, pralnię i kotłownię oraz zagospodarowano plac przed kościołem i klasztorem. Pasterka w 2000 r. była pierwszą Mszą Świętą sprawowaną w nowym kościele. 20 VI 2001 nastąpił techniczny odbiór wybudowanego kościoła i klasztoru. Obecnie w olsztyńskim klasztorze i parafii mieszka i pracuje ośmiu braci na chwałę bożą i ku pożytkowi ludzi.
Braciszkowie św. Franciszka
Ol s
z tyn
Braciszkowie św. Franciszka
19
GOLGOTA MŁODYCH 2009
20
C
hyba każdemu człowiekowi na świecie niezbędna jest od czasu do czasu choć chwilowa zmiana środowiska. Każdy potrzebuje momentu wytchnienia, relaksu przydatnego zarówno dla ciała jak i duszy. Doskonałym miejscem dla takiej osoby, chrześcijanina, który pragnie na chwilę uciec od szarej codzienności stała się Golgota Młodych. “O co chodzi?” - mógłby zapytać ktoś, kto po raz pierwszy usłyszał o tym przedsięwzięciu. Trzy lata temu ja również zadałam to samo pytanie. Teraz natomiast, jako ‘weteran’ owego spotkania mogę na nie śmiało odpowiedzieć. Inicjatorem serpelickich spotkań jest o. Piotr Wardawy, który postanowił zgromadzić młodych ludzi wokół krzyża Chrystusa. Organizatorami GM są bracia kapucyni, a jej wydźwięk jest alternatywny do organizowanych już od ponad piętnastu lat zjazdów młodych w Wołczynie. Jak każde katolickie przedsięwzięcie, ma ona na celu dotarcie
do możliwie największej liczby odbiorców - zarówno tych bezpośrednich, którzy mają chęć i możliwość przyjazdu do tej przepięknej, nadbużańskiej krainy, jak i pośrednich, za pomocą prasy, radia, telewizji, czy Internetu. Golgota ma charakter medytacyjno - modlitewny, co nie stanowi przeszkody, by jednocześnie radośnie i w sposób nieco mniej szablonowy niż na co dzień chwalić Pana, wyrażając swoje uwielbienie grą na instrumentach, a także wszechobecnym śpiewem i tańcem. Połączenie tych wszystkich elementów w całość sprawia, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jest jednym słowem „do tańca i do różańca”, jak odpowiedział zeszłego roku na moje pytanie odnośnie Golgoty jeden z jej uczestników. Niepowtarzalny klimat spotkania wynika także z faktu, że wszyscy biorący w nim udział nocują w namiotach. To właśnie sprawia, że między uczestnikami zawiązuje się więź
Braciszkowie św. Franciszka
wspólnotowa. Polega ona m.in. na tym, że każdy cierpi z powodu konieczności mycia się w lodowatej wodzie, kiedy pada deszcz - wszyscy mokną, a kiedy świeci słońce - tak samo się cieszą. Plątanina kolorowych materiałów, folii, tropików i linek dodaje uroku temu miejscu, w którym od czasu do czasu słychać tylko zakłopotane „przepraszam” kogoś, kto akurat się potknął o jakiś sterczący element czyjejś „noclegowni”. Poza tym, gdyby nie namioty, nie byłoby możliwości przeprowadzenia niezwykle sympatycznych pobudek każdego poranka (swoją drogą nikomu nie polecam rozbijać namiotu blisko tub, z których puszczana jest muzyka na „dzień dobry” ;)). Bardzo istotnym aspektem na Golgocie jest czas, który chyba dla każdego z nas jest bardzo cenny. Codziennie jest kilka chwil, które każdy uczestnik może spożytkować na przebywanie z sobą samym, jeżeli tego właśnie potrzebuje i z Panem Jezusem, obecnym podczas każdej Mszy Świętej, odprawianej każdego dnia lub czekającym w Najświętszym Sakramencie wystawionym w czasie trwania całej Golgoty. Może także spędzić go z bratem lub siostrą, podczas wspólnych posiłków (każdego dnia jest obiad, czyli trzy zupy do wyboru), spotkań w grupach (odbywają się pod czujnym okiem animatorów, którzy realizują dany temat) i w wielu innych momentach w ciągu każdego dnia. Na nudę podczas Golgoty Młodych nikt narzekać nie może, ponieważ program jest bardzo napięty, ponadto ciekawy i dopracowany przez organizatorów z niemal zegarmistrzowską precyzją. W jego ramach zawierają się konferencje, świadectwa, modlitwy, koncerty, Msze św., różnego rodzaju inscenizacje, a także droga krzyżowa po Kalwarii Podlaskiej. Co roku przewidziane są także różnego rodzaju atrakcje, które, jak to jest w ich naturze, mają za zadanie pozytywnie zaskakiwać uczestników.
Braciszkowie św. Franciszka
Nadszedł teraz czas, żeby spojrzeć na GM nieco bardziej subiektywnie. Pytając moich przyjaciół o ich pierwsze skojarzenie związane z Golgotą Młodych, słyszałam bardzo zróżnicowane odpowiedzi. Choć z pozoru nie bardzo powiązane ze sobą, to jednak razem tworzą spójną całość. Postrzegając Golgotę jako wydarzenie odbywające się w pewnej przestrzeni mówili o niej jako Serpelicach - zacisznym, niezwykle zielonym, urokliwym miejscu, którego atmosfera sprawia, że w sercach zatopionych w miłości Boga ludzi panuje boży spokój. Innym Golgota kojarzy się z pytaniem “Jakie masz imię?”, które było tegorocznym hasłem, oraz ze spotkaniami młodych ludzi rozmawiających o Krzyżu. Jeszcze innym - z uwielbieniem Boga, konferencjami, spowiedzią, a nawet z kapucynami. Osobiście utożsamiam się ze wszystkimi odpowiedziami. Dla mnie Golgota jest czasem, kiedy mogę się na chwilę
21
22
zatrzymać, pomyśleć o tym, co naprawdę w życiu jest ważne, zastanowić się nad wieloma sprawami i wiele też zrozumieć. Od trzech lat jest to także miejsce, w którym doświadczam niezwykłej bliskości Pana Boga, szczególnie w drugim człowieku. Dzieje się to poprzez niezapomniane spotkania, wielokrotnie otrzymywaną pomoc, doświadczenie dobrego uczynku, miłego słowa lub szczerego uśmiechu ze strony innych. Każdorazowy pobyt w Serpelicach pozostawił w sercu jakiś ślad - postanowienie lub jakieś „wykopalisko” tj. małe „coś” odkryte na nowo, które w mniejszy lub większy sposób będzie miało wpływ na moje dalsze życie. Niestety zdaję sobie sprawę z tego, że owy ślad nie jest trwały i niezniszczalny, ale cały czas pracuję nad tym, by kiedyś mógł się takim stać.
Pisząc tych kilka słów co chwilę zerkam na koszulkę z logo Golgoty Młodych, którym w tym roku jest symboliczna drabina Jakuba. Odmierzam czas... Następne spotkanie odbędzie się za dokładnie 51 tygodni, 357 dni, 8592 godziny… Na myśl o tym w sercu rodzi się tęsknota, by znów, choć na chwilę, poczuć atmosferę tamtych chwil, doświadczyć obecności jakiegoś Anioła, bądź przypływu niepohamowanej radości i wolności, które wynikają z przywileju bycia dzieckiem bożym. Do zobaczenia za rok! Chwała Panu za wszystkie Jego dzieła!
asia skałba
terminy spotkań W tym roku kalendarzowym zostały nam jeszcze tylko dwa terminy Dni Skupienia: • Warszawa 13 – 15.11 • Olsztyn 04 – 06.12 Serdecznie zapraszamy ! W przyszłym numerze przedstawimy już program na cały następny rok. Braciszkowie św. Franciszka
na początek... Święty nasz Ojciec Franciszek, Seraficki Patriarcha, nie miał w zamyśle zakładania jakiejkolwiek wspólnoty zakonnej. Lecz już od początku, gdy zaczął prowadzić życie pokutne - dołączyli do niego jego przyjaciele. Pragnął on, aby brali w swoim życiu wzór przede wszystkim z samego Pana Jezusa, który był niedoścignionym wzorem oddania się Bogu. Po dzień dzisiejszy, zgodnie z zaleceniem św. Franciszka zawartym w Regule - bracia mogą w swoje szeregi przyjmować kandydatów pragnących podjąć ten sposób życia. Dlatego też każdy, kto spełnia określone warunki (jest ochrzczonym mężczyzną, katolikiem wyznającym wiarę i pragnącym poświęcić swe życie Chrystusowi) oraz cechuje się odpowiednimi przymiotami (umiłowaniem modlitwy, pragnieniem służby i zdolnością życia we wspólnocie braterskiej) - może zgłosić się do braci. Każdy z kandydatów, zgodnie z kolejnym zaleceniem św. Franciszka - jest odsyłany do ministra prowincjalnego (przełożonego wyższego), któremu jedynie przysługuje prawo przyjmowania Braci. Minister prowincjalny powinien w rozmowie oraz korzystając z innych uprawnień w tej materii - zbadać autentyczność powołania kandydata do Zakonu i tylko minister prowincjalny może kandydata dopuścić do rozpoczęcia życia zakonnego.
Braciszkowie św. Franciszka
Kandydat po otrzymaniu zgody zostaje najpierw skierowany do odbycia rocznej próby w postulacie. Nie jest wówczas jeszcze zakonnikiem, ale zamieszkując pod jednym dachem z braćmi ma możność z jednej strony przyjrzeć się życiu zakonnemu z bliska oraz, z drugiej strony, ma szanse uzyskać formację chrześcijańską. Po upływie formacji w postulacie kandydat może być dopuszczony do nowicjatu - czyli roku próby zakonnej. Wówczas pierwszego dnia otrzymuje habit zakonny z atrybutami nowicjusza ( tzw. kaparon zakładany na ramiona i sięgający z przodu i tyłu do pasa). Nowicjusz podejmuje już wszystkie zewnętrzne obowiązki - modlitwę, rozmyślanie, praktyki pokutne, wspólne rekreacje, prace na rzecz wspólnoty zakonnej, ale wciąż nie jest zakonnikiem. Dopiero po upływie pełnego roku, za zgodą Przełożonych - nowicjusz składa profesję zakonną (pierwsze śluby zakonne). Od tego momentu staje się formalnie przyjęty do wspólnoty prowincjalnej Braci Mniejszych Kapucynów. Ślubuje Bogu i Kościołowi, że będzie żył w czystości, ubóstwie i posłuszeństwie oraz ślubuje, że będzie żył w ewangelicznej wspólnocie braterskiej Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. W ten właśnie sposób można zostać Bratem Mniejszym Kapucynem. Jeśli więc jesteś w stanie podjąć tę wyjątkową drogę życia, możesz zgłosić się do jednego z naszych klasztorów lub wprost napisać do naszej Kurii Prowincjalnej. Możesz też poprzez uczestnictwo w rekolekcjach powołaniowych zweryfikować swoje oczekiwania odnośnie życia zakonnego, jego wizję i wyobrażenia. Możesz też zaprenumerować nasze pisemko powołaniowe: „Braciszkowie św. Franciszka”.
Braciszkowie św. Franciszka