Duszpasterstwo Powołań Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów
B Franciszka
raciszkowie swietego
Rok XX, nr 118
spis treści
Słowo wstępne 3 br. Krzysztof Przybylski Taize w Poznaniu 4 Asia Skałba 800 lat pewnego ciekawego sposobu życia 7 br. Adam Mianowski Bł. Fidelis Chojnacki ...do tańca i do różańca 10 br. Szymon Janowski Obchody jubileuszu od świata do serca 13 br. Piotr Anusiewicz Refektarz 15 br. Roland Prejs Papież o świętym Franciszku 17 br. Marcin Galanty Klasztory Warszawskiej Prowicji Kapucynów – Orchówek 19 Terminy na 2010 rok 22 Na początek 23
Kwartalnik dla kandydatów do kapucyńskiej wspólnoty zakonnej i osób zainteresowanych postacią św. Franciszka. Redakcja: br. Krzysztof Przybylski; Nakład: 1500 egzemplarzy Zainteresowanych regularnym otrzymywaniem biuletynu prosimy o przesłanie swojego adresu do redakcji. Koszt prenumeraty – zupełnie dobrowolna ofiara. Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4 ; 00 – 245 Warszawa tel. O22 831 31 09; kom. 600 407 346 kapucyni.pow@wp.pl ; www.powolanie.kapucyni.eu
S Ł O W O
W S T Ę P N E
Braciszkowie św. Franciszka
P
owoli wchodzimy w bardzo szczególny czas roku liturgicznego – Wielki Post. Próbujemy głębiej wejrzeć w swoje serce i pod działanie bożej łaski uporządkować to wszystko, co w wirze codzienności uległo zaniedbaniu. Potrzebny jest nam solidny rachunek sumienia, potrzebna jest nam przestrzeń ciszy i osobistego spotkania z Chrystusem Ukrzyżowanym by w tym miejscu uczyć się jedynej i prawdziwej miłości. My Bracia Franciszkanie wszystkich rodzin, na całym świecie, mieliśmy okazje w minionym roku przeżywać osiemsetną rocznice papieskiego zatwierdzenia pierwszej reguły napisanej przez Świętego Franciszka. Były to piękne uroczystości, ale jednocześnie czas konfrontacji naszego życia z tym, do czego zapraszał i wciąż zaprasza nas Święty Franciszek. W tym numerze Braciszków Świętego Franciszka chcemy podzielić się z Wami tym, co było naszym udziałem przeżywając pamiątkę zatwierdzenia pierwszej reguły. Zapraszamy Was również do lektury pozostałych artykułów i świadectw, że Jezus jest, żyje i chce każdego obdarzać swoja miłością, kto tylko Mu na to pozwoli.
brat Krzysztof
referent powołaniowy
3
4
(...) - A co robisz w Sylwestra? - Wyjeżdżam ze znajomymi... - Wiesz, że mamy propozycje wyjazdu na Taize od moich przyjaciół? - Ale ja już wszystko mam załatwione, będzie świetna impreza! - W porządku. Ja i tak nie mogę pojechać... łaśnie tak się rozpoczęła moja noworoczna przygoda. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, co naprawdę mnie czeka. Żyjąc myślami o zbliżającym się Nowym Roku, którego początek miałam spędzić z przyjaciółmi, nie brałam pod uwagę żadnych nieoczekiwanych „zwrotów akcji”. Dni mijały spokojnie, aż do momentu, gdy nagle mnie olśniło. Może to przez doskwierającą niekiedy samotność, która po raz kolejny dała o sobie znać? Może obawa przed tym, jak rozpocznie się ten Nowy Rok, albo pragnienie podróżowania, które gdzieś głęboko we mnie drzemie? A może to kompilacja tego wszystkiego i jeszcze wpływ innych czynników sprawił, że
W
w mojej głowie zaświeciła się maleńka żarówka opatrzona etykietką “Taize”. Na zapisy internetowe było już za późno. Kilka telefonów, ostatnie ustalenia, pakowanie i w drogę... Po niecałym tygodniu od podjęcia decyzji ruszyłam pociągiem do Warszawy, by stamtąd udać się na zachód. Byłam podekscytowana myślą o „nowej przygodzie”, za jaką niewątpliwie uważałam wyjazd do Poznania. Po dotarciu na miejsce trzeba było załatwić jeszcze kilka formalności, aż w końcu razem z moimi przyjaciółmi, staliśmy się pełnoprawnymi uczestnikami spotkania. Idąc na pierwsze modlitwy czułam się nieco niepewnie, ponieważ nie wiedziałam, czego się spodziewać. Gdy znalazłam się już w jednej z ogromnych hal, które podczas owych kilku grudniowych dni stały się naszym centrum modlitewnym, moim oczom ukazał się niesamowity obraz. W ciemnej przestrzeni majaczyły postacie setek, a nawet tysięcy osób. Czarne sylwetki w niezwykłej ciszy przemieszczały się w poszukiwaniu kawałka podłogi, by móc
Braciszkowie św. Franciszka
swobodnie się rozsiąść. Nie mogłam uwierzyć, że w trzydziestotysięcznym tłumie ludzi może panować atmosfera takiego skupienia. Rozpoczęły się modlitwy. Na początku wydawało mi się niedorzeczne śpiewać ten sam kanon w kółko, po kilkanaście razy. Wkrótce jednak odkryłam “magię” tych pieśni. Słynne kanony z Taize sprawiały, że można było zatopić się w modlitwie i odpłynąć będąc zasłuchanym w ich przepiękne dźwięki. Każdy uczestnik miał możliwość wzięcia udziału w śpiewie, ponieważ posiadał śpiewnik wydany w swym ojczystym języku. Serce rosło, a na ustach gościł uśmiech, gdy zewsząd dawały się słyszeć słowa: “Królestwo Twe, Panie pośród nas jest...”. W takich momentach ludzie z całego świata przestawali być sobie obcy. Zanikały wszelkie bariery związane z narodowością, czy kulturą, a wszyscy posługiwali się wyłącznie jednym językiem - językiem Miłości, który sprawił, że zapatrzeni w krzyż Chrystusa zgromadzeni
Braciszkowie św. Franciszka
chrześcijanie stawali się jedną, ogromną wspólnotą. Nie od razu jednak pojęłam, o co w tym wszystkim chodzi. Po doświadczeniach pielgrzymek, Golgoty Młodych i Wołczyna, na których non-stop coś się dzieje, taka nagła konieczność wyciszenia się była dla mnie nieco przytłaczająca. Tak naprawdę, dopiero po dwóch dniach uczestnictwa w modlitwach zaczęłam tęsknić za tymi wieczorami spędzonymi na rozmowach z Panem Bogiem. Teraz widzę, że doświadczenie owej “przemiany” było również bardzo potrzebne. Zrozumiałam bowiem, jak ważna jest ucieczka od codzienności, kiedy stajemy się niewolnikiem czasu, na którego brak nieustannie narzekamy. Wewnętrzny spokój i radość, które odczuwałam podczas modlitw i hucznie świętowanego Nowego Roku trwają do dziś. Czasem mam ochotę skakać lub krzyknąć z tej niepohamowanej szczęśliwości. Staram się jednak, by znalazła ona swoje odzwierciedlenie na przy-
5
6 kład w postaci uśmiechu, a więc czegoś, co mogę ofiarować drugiemu człowiekowi. Teraz, kiedy spojrzę na tamte wydarzenia z perspektywy czasu, mogę śmiało powiedzieć, że Taize to spotkanie, które zmienia człowieka. Tam na każdym kroku czuło się Miłość Boga, który podczas wspólnej modlitwy niejednokrotnie dotykał licznie zgromadzonych serc. Poza doznaniami duchowymi, uwagę uczestników zwróciła również doskonała organizacja spotkania. Sprawne wydawanie posiłków, klarowne polecenia służb porządkowych i doskonałe oznaczenia terenu nie pozwoliły pielgrzymom na niepotrzebne zmartwienia. Codzienna Eucharystia w parafiach, spotkania w międzynarodowych grupkach, liczne konferencje, warsztaty, a także wycieczki po mieście ubogacały program Taize, które jest doskonałą okazją, by nie tyle zobaczyć, co spotkać ludzi przybywających z najodleglejszych zakątków świata.
Za rok o tej samej porze odbędzie się kolejne spotkanie - tym razem w Rotterdamie. Być może stanie się ono szansą dla ludzi mieszkających w Holandii, by na nowo odnaleźli Boga i siebie nawzajem, o co też należy się modlić. Czasami gdzieś słyszałam powtarzające się pytanie: “czy wybierzesz się jeszcze kiedyś?”. I odpowiadając, że czas pokaże, uśmiechałam się w duchu. Wiedziałam bowiem to wtedy i zdaję sobie z tego sprawę teraz, że nigdy nie jestem sama, a pozornie moje decyzje są ściśle powiązane z planem jaki wobec mnie ma Pan Bóg. Niezbadane są Jego zamysły i drogi jakimi jeszcze poprowadzi. Patrząc jednak na moje dotychczasowe doświadczenia, z pełną ufnością oddaję się w Jego ręce.
ASIA SKAŁBA
Braciszkowie św. Franciszka
800LAT PEWNEGO CIEKAWEGO SPOSOBU ŻYCIA, CZYLI CO NAM MÓWI JUBILEUSZ NASZEJ REGUŁY
G
dy mówimy o regule zakonnej, mamy przeważnie na myśli zestaw przepisów określających życie mnichów (które mówią głównie o tym, co zakonnik powinien wykonać lub czego mu nie można robić). Takie skojarzenie rodzi się w naszych głowach po chwilowym, bardzo powierzchownym kontakcie z surowo wyglądającym zakonnikiem lub lekturze jakiejś popularnej powieści osadzonej w realiach średniowiecza (Np. Imię Róży), bądź obejrzeniu filmu podobnego rodzaju. Tymczasem prawda dotycząca „reguły zakonnej”, w tym również franciszkańskiej, jest trochę inna. Przede wszystkim zaznaczmy, co św. Franciszek umieścił w nagłówku pierwszego rozdziału reguły zatwierdzonej w 1223 r. (różnej od reguły z 1209 r.). Widnieją tam słowa: W Imię Pańskie. Zaczyna się sposób życia braci mniejszych. Otóż reguła zakonna to przede wszystkim sposób życia i odważmy się na śmiałe stwierdzenie, że reguła zakonna o tyle pozostaje żywa, o ile jacyś ludzie żyją według niej. Jeśli żadna wspólnota zakonna nie żyje według danej reguły, naturalnym zjawiskiem będzie zapomnienie o niej.
Braciszkowie św. Franciszka
Stanie się martwym pomnikiem dawnych czasów, interesującym jedynie dla historyka, czy znawcy prawa. Reguła powstaje wtedy, gdy kilku ludzi poruszonych w sercu chce iść za Chrystusem, i postanawiają żyć razem we wspólnocie, w podobny sposób. Po takim pierwszym porywie serca przychodzi codzienność, i to z niej wypływa reguła. Tutaj dodajmy, że te wszystkie zjawiska są przenikane przez Ducha Świętego — to z Jego inspiracji powstaje wspólnota, i jej reguła. Wydaje się, że tak właśnie rozumiał regułę Biedaczyna z Asyżu. Ma ona odpowiadać na podstawowe pytanie: Skoro jestem bratem mniejszym — co to oznacza w praktyce? Jak mam żyć? Jak ma wyglądać moja codzienność? Dla Franciszka odpowiedź była prosta: zachowuj Ewangelię. Jeśli pytasz mnie, jak masz żyć, odpowiadam tak: czytaj Ewangelię i żyj według tego, co w niej odnajdujesz. Sam Biedaczyna nie potrzebował dla siebie innych wyjaśnień, Ewangelia była dla niego odpowiedzią na wyżej postawione pytania, i to chciał przekazać swoim braciom.
7
Niestety tekst tej pierwotnej reguły nie zachował się do naszych czasów, więc możemy jednie domyślać się na podstawie innych pism Franciszka, co w niej było. Prawdopodobnie reguła pierwszych braci: Bernarda, Piotra, Idziego i innych, była zestawieniem kilku wersetów z Ewangelii. Niczego więcej. Franciszek uznał, że na początek tyle wystarczy, by dać braciom inspirację, jak żyć. Jednocześnie wierzył bardzo mocno, że pierwszym autorem tej inspiracji jest Bóg. Czytamy o tym w Testamencie Franciszka:
„I gdy Pan zlecił mi troskę o braci, nikt mi nie wskazywał, co mam czynić, lecz sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej. I ja kazałem to spisać w niewielu prostych słowach, i Ojciec Święty potwierdził mi.” Skoro owych „niewiele prostych słów” przetrwało osiem wieków, jako podstawa wielkiej wspólnoty, wierzymy podobnie jak Franciszek, że Jezus Chrystus jest z nami i wspiera nas do dziś. Wierzymy w to tym mocniej, im bardziej widzimy, to, czego uczy nas nasza codzienność, ale też historia: jesteśmy bardzo kruchymi „glinianymi naczyniami”, które przechowują „skarb” powołania tak jak potrafią, a Chrystus takich słabych powołuje. Sam Zakon przeszedł też przez wiele zawirowań, które jednak go nie zniszczyły. Znakomitym przykładem jest początek reformy kapucyńskiej. Pierwsi bracia kapucyni zostali uznani przez swojego dotychczasowego przełożonego za apostatów, dwóch z nich, Ludwik i Rafał z Fossombrone, uciekło z klasztoru franciszkanów i ukryło się w eremie kamedułów... Wielkim zagrożeniem dla młodego jeszcze zakonu okazało się publiczne odstąpienie od wiary katolickiej i przejście na protestantyzm trzeciego przełożonego generalnego zakonu kapucynów, Bernardyna z Ochino, w 1541 roku. Było to
tym bardziej znaczące, że Kościół wówczas chciał przeciwstawić się postępom rewolucji protestanckiej. Dlatego ówczesny papież, Paweł III, postanowił… znieść Reformę kapucyńską. Zapobiegła temu jednak interwencja kard. Antoniego Sanseverino. Jeżeli też wspólnota Kościoła od ośmiu wieków aprobuje franciszkański sposób życia, i widzimy też małe Boże „cuda” w historii Zakonu, jest to dla nas jasnym znakiem, że Pan wspiera nas i pragnie, byśmy poprzez wierność byli coraz bliżej niego. Ta wspólnota trwa, mimo obaw, które przeżywał już św. Franciszek, widząc słabość braci, którzy wstępowali do Zakonu. Ostatecznie wyznał jednak, że to Pan dał mu braci, i On ich podtrzyma.
Braciszkowie św. Franciszka
Jak wspomniałem wyżej, franciszkański sposób życia wiąże się ściśle z tymi braćmi, którzy pragną nim żyć, dlatego, jeśli dziś przeżywamy 800-lecie reguły franciszkańskiej, to obchodzimy święto tych, których Chrystus zaprosił, by żyli we wspólnocie franciszkańskiej. Ludzi bardzo różnych: przedstawicieli różnych czasów, kultur i środowisk; ludzi o różnych temperamentach, talentach, zaletach i przywarach… Ludzi z bardzo różną przeszłością… O różnych zainteresowaniach… To jest świadectwem niezwykłego bogactwa reguły. Sposobem życia, który pozostawił nam Franciszek mógł żyć św. Wawrzyniec z Brindisi, szesnastowieczny dyplomata z zakonu
Braciszkowie św. Franciszka
kapucynów, który nie bojąc się „wielkich” tego świata, starał się jednocześnie jak najlepiej wypełnić Ewangelię. Innymi naśladowcami św. Franciszka w ciągu wieków byli: włoski kapucyn, Guglielmo Massaia, misjonarz Afryki, który sam udzielił 36000 chrztów i bł. Honorat Koźmiński, twórca 26 zgromadzeń zakonnych. Takim sposobem żył też bł. Anicet Kopliński, jałmużnik przedwojennej Warszawy i pozostali bracia męczennicy. Czy możemy odnaleźć ten sposób życia wśród współczesnych braci św. Franciszka? Na to pytanie odpowiedzcie sami. Rozejrzyjcie się jednak dookoła i zobaczcie tę różnorodność w Zakonie: według reguły stara się żyć brat franciszkanin w Niepokalanowie, będący jednocześnie zawodowym strażakiem. Regułą Franciszka żyje też „brat z Bronxu”, mieszkający w Nowym Jorku w dzielnicy najbiedniejszych, czy o. Raniero Cantalamessa, kaznodzieja papieski, który po wielu latach spędzonych na uniwersytecie, jako wykładowca historii starożytnej, odkrył powołanie głosiciela Ewangelii. Regułę czyta i stara się zachować brat katecheta w szkole i ten żyjący w małej wspólnocie w pustelni na odludziu. Za Franciszkiem idą tysiące braci, których zainspirował do życia ewangelicznego. Paradoksalne jest, że ten, który uważał się za „najmniejszego” spośród wszystkich, pociągnął za sobą aż tylu, zdobył też sławę, o którą inni zażarcie walczą. Dlatego warto popatrzeć na Chrystusa, który zainspirował Franciszka do radykalnego sposobu życia, warto też czytać Ewangelię, z której zrodziła się nasza osiemsetletnia już Reguła.
Br. Adam Mianowski
9
Bł. Fidelis Chojnacki
...do tańca i do różańca
Hieronim i Stanisław
10
Hieronim przyszedł na świat w Łodzi, w 1906 roku, w wielodzietnej rodzinie. Jako mały chłopiec ze starszym o 2 lata wujem (bratem matki) - Stanisławem, często bawił się „w kościół”. W papierowym ornacie, przy organach (ustnej harmonijce, na której akompaniował Stanisław) i przy asyście zakrystiana (dużo starszej od nich ciotki) sprawował Hieronim swoje pierwsze „msze”. Po ukończeniu szkoły średniej Hieronim wstąpił do szkoły podchorążych, Stanisław już wcześniej rozpoczął naukę w seminarium. Po ukończeniu podchorążówki Hieronim nie mógł znaleźć pracy. Dzięki ciotce otrzymał zatrudnienie w PZU w Szczuczynie Nowogrodzkim. Po roku udało mu się dostać pracę w Warszawie, na Poczcie Głównej. W tym czasie cały czas współpracuje z ks. Stanisławem przy kierowaniu Akcji Katolickiej na terenie Warszawy. Zacieśnia się między nimi przyjaźń, uwidacznia się coraz większy wpływ Stanisława na duchowość Hieronima.
Ostatnia Wigilia z Hieronimem W grudniu 1932 Hieronim przyjechał z Warszawy na Święta. Była to jego ostatnia Wigilia w rodzinnym domu – pół roku później wstąpi do kapucynów. W czasie przygotowań do wigilijnej wieczerzy powiedział, że nie usiądzie do stołu jeżeli nie zniknie z niego alkohol. Wybuchła sprzeczka z ojcem. W końcu ojciec dał za wygraną i schował alkohol. Taka postawa Hieronima wynikła z jego dużego zaangażowania w sprawę
szerzenia abstynencji. Z tego czasu zachował się jego referat, napisany dla jednego z abstynenckich kółek, pt. „Alkohol – tyranem królewskiego człowieczeństwa”.
„Jedna chwila...” Po podjęciu pracy w Warszawie Hieronim zaprzyjaźnia się z kapucynami. Przy klasztorze na Miodowej wstępuje do Franciszkańskiego Zakonu Świeckich. Należał w nim do ekipy łagodzenia sporów oraz ekipy odpowiedzialnej za pomoc biednym. Tu miał styczność z o. Anicetem, którego znał już wcześniej. Spotkali się wcześniej, w oficerskim kasynie, gdzie Anicet zbierał jałmużnę dla biednych. Oficerowie próbowali upić Aniceta, oferując mu pieniądze po wypiciu z nimi kolejki. Jednak szybko stwierdzili, że z o. Anicetem taki zakład to niezbyt dobry pomysł. Kontakt, z kapucynami, szczególnie z o. Anicetem, rozbudził w Hieronimie kapucyńskie powołanie. Mimo sprzeciwu rodziców prosi o przyjęcie do zakonu. Pytany o to, dlaczego się zdecydował na taki krok, odpowiadał: „Jedna chwila głębokiego namysłu”.
Okruchy czasu W 1933 roku, w sierpniu, rozpoczął nowicjat, otrzymał habit i zakonne imię Fidelis. Był sporo starszy od współnowicjuszy – w chwili wstąpienia miał 27 lat. Imponował wewnętrznym wyrobieniem, ale i przystępnością i prostotą. Jego współbrat z nowicjatu – o. Benedykt Drozdowski – wspomi-
Braciszkowie św. Franciszka
11
nał, że Fidelis interesował się szczególnie zagadnieniami życia wewnętrznego – dużo czytał i rozmawiał na ten temat z braćmi. Biegle znał niemiecki, francuski, włoski i angielski. W nowicjacie nauczył się łaciny. Nie tracił czasu. O. Benedykt wspomina, że już na początku nowicjatu Fidelis powiedział:
Braciszkowie św. Franciszka
„Życie nasze i praca składa się zasadniczo z okruchów czasu, kto potrafi wykorzystać każdą chwilę – ową kruszynę czasu – ten wiele potrafi zrobić w każdej dziedzinie”. Innym hasłem Fidelisa było: „Normalny człowiek powinien być do tańca i do różańca”.
„Trzeba psuć papier.”
12
W 1934 rozpoczyna studia filozoficzne w Zakroczymiu. Tu pod wpływem ks. Stanisława i za zgodą przełożonych zakłada Kółko Współpracy Intelektualnej Kleryków. Fidelis układa regulamin i statuty Kółka. W jego ramach odbywają się spotkania i referaty. Jednocześnie kontynuuje zaangażowanie w działalność abstynencką – zakłada Kółko Abstynentów. Na sercu leżą mu nieustannie sprawy Franciszkańskiego Zakonu Świeckich. Przełożeni liczyli na to, że w przyszłości będzie odpowiedzialny za kierowanie FZŚ w skali prowincji. Dużo pisze. Zachowało się kilka artykułów (publikował w „Rodzinie Serafickiej”) i kilkanaście listów jego autorstwa. W jednym z nich napisał: „Co do mnie, teraz coraz więcej piszę. Muszę! Gdy się coś we mnie skrupi, to już nie ma rady, trzeba psuć papier”. W tym samym liście przedstawia projekt opracowywanego przez siebie brewiarza dla FZŚ oraz „Podręcznika dla tercjarzy” - książki omawiającej zagadnienia z duchowości franciszkanów świeckich. Warto przypomnieć, że w tym czasie jest dopiero studentem filozofii, a więc dopiero rozpoczyna zakonne życie.
Dojrzał do nieba W 1937 przyjeżdża na studia teologiczne do Lublina. Zostaje dziekanem kapucyńskiego seminarium. Rok akademicki 1939/1940 bracia rozpoczęli w zbombardowanym, okupowanym przez Niemców, mieście. W liście do ks. Stanisława Fidelis nie potrafi ukryć przygnębienia: „Panuje i u nas atmosfera bez jutra, coś co bardzo męczy, nie wiemy ani dnia, ani godziny. (…) O normalnym życiu nie ma u nas mowy. Nigdy nie wiem co będę robił. To dziwne, prawda? Ale też i męczące”. Dalej zaznacza, że już za rok, po święceniach, ma zostać redaktorem naczel-
nym „Rodziny Serafickiej”, wydawanego od 1910 r. czasopisma FZŚ. Miesiąc po napisaniu tego listu, wraz z całą familią klasztoru lubelskiego zostaje aresztowany i umieszczony w więzieniu na Zamku Lubelskim. Po niespełna pół roku więźniów przewieziono do Sachsenhausen, a następnie do obozu w Dachau. To co Fidelis przeżył w obozach odcisnęło na nim swoje piętno. Złamało go wewnętrznie. Stracił właściwy sobie optymizm. W Dachau z powodu fatalnych warunków, braku odzieży i wykańczającej pracy, bardzo zapadł na zdrowiu. Zimą 1942 roku przenosząc kocioł kawy, poślizgnął się i przewrócił. Gorąca kawa poparzyła Fidelisa. Został wtedy ciężko pobity przez blokowego. To wydarzenie jeszcze bardziej przyczyniło się do jego załamania wewnętrznego. Jeden z braci-współwięźniów powiedział o Fidelisie: „Godził się na śmierć i Bogu składał w cichej ofierze wszystkie swoje sny i marzenia o pracy w przyszłości. Ukojenie spływało powoli na serce osłabione, z trudem wybijające ostatnie swe drgnienia na ziemi”. Gdy szedł obozowego szpitala, a więc na śmierć, był „jakby dziwnie ukojony i uciszony w sobie, w oczach miał nawet pogodne błyski, ale były to już błyski nie z tego świata. Ucałował się z każdym z nas i pożegnał nas słowami godnymi syna św. Franciszka: ‘Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Do widzenia w niebie’.” Jego ciało spalono w obozowym krematorium. Rodzina otrzymała od władz obozowych lakoniczną informację o jego śmierci.
br. szymon janowski
Braciszkowie św. Franciszka
Obchody jubileuszu od świata do serca „I gdy Pan zlecił mi troskę o braci, nikt mi nie wskazywał, co mam czynić, lecz sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej. I ja kazałem to spisać w niewielu prostych słowach, i Ojciec św. potwierdził mi”. Św. Franciszek z Asyżu
W
ubiegłym roku - 2009 – wszyscy franciszkanie na całym świecie skierowali swoje myśli ku własnemu charyzmatowi. Nadały temu okazję obchody osiemsetlecia zatwierdzenia Reguły. Owemu świętowaniu chciałbym poświęcić poniży artykuł, uroczystościom, które swym zasięgiem ogarnęły cały świat, a przede wszystkim serca samych synów i córek świętego Franciszka, ale również tych, którzy się tym wydarzeniom przyglądali.
Świat Głównym ogólnoświatowym obchodem była Kapituła Namiotów w dniach od 15 do 18 kwietnia w Asyżu. Zgromadziło się na niej około 2000 braci z 65 krajów. W wielkim Namiocie przed Bazyliką Matki Bożej Anielskiej przez trzy dni odbywały się spotkania Wielkiej Rodziny Franciszkańskiej. Obecni byli także przedstawiciele franciszkanów innych wyznań chrześcijańskich. Świadkiem owych wydarzeń był jeden z braci z naszej prowincji, który to spotkanie relacjonował dla Radia Watykańskiego w sposób następujący: „Mottem kapituły są słowa Biedaczyny z Asyżu: Bracia moi błogosławieni, zachowujmy Regułę, jaką przyrzekliśmy Panu. Program spotkania wypełniają dyskusje, świadectwa, wspólne liturgie i zwykłe rozmowy braci. (…) Dla mnie
Braciszkowie św. Franciszka
osobiście Kapituła Namiotów jest pewnego rodzaju rachunkiem sumienia. Myślę sobie, jak potężny musiał być ten charyzmat Franciszka, że przez tyle wieków nieustannie gromadzi tylu braci. Z drugiej strony jest to pytanie do mnie: w jaki sposób ja żyję tym charyzmatem? Czy jestem w stanie przyjąć ten dar Ducha Świętego, który przez Biedaczynę z Asyżu spłynął na Kościół i na cały świat, i w jaki sposób pragnę go przekazywać osobiście? Nie chciałbym, żeby skończyło się tylko na miłym spotkaniu wielu braci, ale żeby to wydarzenie dotknęło życia nas wszystkich, żeby je zmieniło.¬” Na koniec bracia za wzorem swego Ojca udali się do papieża. Benedykt XVI przemówił:. „Minęło 800 lat i z tuzina braci powstała wielotysięczna wspólnota rozsiana po całym świecie, którą teraz wy godnie reprezentujecie [...] Na koniec tego wspaniałego doświadczenia przyszliście do «Signor Papa» (Pana Papieża), jak powiedziałby wasz seraficki Fundator”. Następnie wezwał franciszkanów z całego świata do naśladowania przykładu życia św. Franciszka i św. Klary. „Również wy - powiedział - starajcie się ze wszystkich sił stosować tę logikę: stracić własne życie z powodu Chrystusa i Ewangelii, aby zachować je i przynieść obfite owoce”
13
Polska
14
Franciszkanie na ziemiach Polski również pragnęli wspólnie dziękować Bogu za dar powołania i charyzmatu. Stworzyli program obchodów, których centralne miejsce stanowił Kraków i okolice. Pięciodniowe obchody 800-lecia zatwierdzenia Reguły zawierały w sobie następujące wydarzenia: Kapitułę Namiotów, sympozjum naukowe, mecz piłkarski między zakonnikami a piłkarzami krakowskich klubów, premiera oratorium o życiu i śmierci św. Franciszka z Asyżu pt. “Transitus” na krakowskim Rynku. Brat Sławomir Laskowski z WSD w Lublinie relacjonuje obchody w sposób następujący: „W duchu braterskiej jedności, również kilku braci z naszego seminarium wzięło udział w tych uroczystościach. Na terenie naszego kraju nie było jeszcze tego typu spotkania, dlatego też już przed wyjazdem, z racji na tą wyjątkowość towarzyszył nam pewien dreszczyk emocji oraz ciekawość doświadczenia bliskości tak wielu braci i sióstr. Gdy w czwartek z rana kilkusetosobowa grupa ludzi w habitach zebrała się na krakowskim dworcu PKP można było przekonać się jak wielką i różnorodną stanowimy rodzinę. Spotkanie w Wieliczce pod namiotem, wspólne modlitwy i wspólne uczestnictwo we Mszy św. sprawiły, że stało się coś niezwykłego. To, co w historii było bardzo trudne stało się rzeczywistością. Bracia i siostry św. Franciszka stanowili jedność duchową, a różnica wyrażała się jedynie w wyglądzie zewnętrznym. Konferencje i świadectwa przedstawicieli niektórych wspólnot potwierdziły duże zaangażowanie apostolskie i jego owocny wpływ na kształtowanie się kultury opartej na wartościach ewangelicznych w Polsce i na świecie.
płaszczyźnie mojego serca. Nie dane mi było być ani na Kapitule Namiotów w Asyżu, ani w Wieliczce. Otrzymałem natomiast wielka łaskę uczestniczenia w dorocznych rekolekcjach zakonnych, prowadzonych przez Profesora Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie, naszego brata Wiesława Blocka. Rekolekcjonista próbował nakreślić nam kolejne etapy powstawania Protoreguły, a ponadto pobudzał nas do refleksji nad tym, co mogła ona zawierać (jak wiadomo, tekst owych „niewielu prostych słów” się nie zachował). Odpowiedzi szukaliśmy w słowach samego Biedaczyny z Asyżu, które wypowiadał, czy pisał w okresie niezbyt odległym od dnia udania się „grupki braci” do papieża Innocentego III. Pod koniec rozważań rekolekcyjnych, na podstawie przemyśleń i podpowiedzi brata Wiesława miałem ową pierwotną Regułę spróbować samemu zredagować. Praca nad stworzeniem tekstu, który miałby odpowiadać zamysłowi Franciszka nie należała do najłatwiejszych zadań. Stała się natomiast inspiracją do uświadomienia sobie, co jest najistotniejsze w charyzmacie franciszkańskim, co faktycznie stanowi naszą tożsamość synów świętego Franciszka. Z pewnością jest to relacja do Boga Trójjedynego. Po ośmiu wiekach od dnia, kiedy to kilkanaście osób zjawiło się przed papieżem Innocentym III prosząc go o uznanie i zatwierdzenie ich ewangelicznego projektu życia mogę jako młody franciszkanin-kapucyn zastanawiać się nad tym projektem i dziękować Bogu, że dane mi jest w nim współuczestniczyć. Dziękuję również Bogu, że mogę własnym życiem o nim świadczyć.
Serce Moje osobiste przeżywanie obchodów osiemsetlecia Reguły dokonywały się na
br. Piotr Anusiewicz
Braciszkowie św. Franciszka
Miejsca Kapucyńskie
Refektarz
15
P
odobnie jak chór zakonny czy sala rekreacyjna, także i to pomieszczenie ma swój wystrój, dość ściśle określony. Na czołowej ścianie duży krzyż, po jego bokach dwa obrazy, zazwyczaj przedstawiające św. Franciszka i jeszcze kogoś ze świętych zakonu franciszkańskiego. Wzdłuż ścian ława, a przy niej stoły, ustawione tak, że siedzący przy nich patrzą na siebie nawzajem. Na ścianach bocznych, ponad stołami – obrazy świętych lub portrety zasłużonych zakonników. W ścianie przeciwnej do ściany z krzyżem – okienko podawcze, łączące się z kuchnią. Refektarz bowiem, to miejsce spożywania posiłków. Dlatego całości wyposażenia
Braciszkowie św. Franciszka
dopełnia kredens lub jakaś szafa do przechowywania naczyń i sztućców, ewentualnie dodatkowy stół, niezbędny po to, aby wazy i półmiski wędrujące z kuchni na stoły zaopatrzyć w sztućce niezbędne do nabierania potraw. I cóż w tym wszystkim nadzwyczajnego? Przecież każdy, także zakonnik, musi gdzieś zjeść śniadanie, obiad, czy kolację. Tak, ale w kapucyńskich (i w ogóle zakonnym zwyczaju) refektarz jest czymś więcej. Przede wszystkim jest miejscem spotkania braci. Bracia posilają się, ale przede wszystkim są razem: rodzina spotyka się przy stole, rodzina dzieli się chlebem. Dzieli się także
16 słowem Bożym lub swymi słowami. Dlatego posiłek poprzedzony jest odczytaniem kilku zdań z Ewangelii lub innej księgi Pisma świętego, a potem posiłkowi towarzyszy czytanie jakiejś książki o treści religijnej lub braterska rozmowa. Słuchanie czytania podczas posiłku może sprawiać nieco trudności: niełatwo jest dzielić uwagę pomiędzy to, co na talerzu, a to, o czym mówi czytana książka. Ale z drugiej strony nie chodzi jedynie o pokrzepienie ciała, ale też o pokrzepienie ducha. Ciało musi otrzymać to, co dla niego konieczne, duch jednak też nie może pozostać bez swego „posiłku”. Braterska rozmowa również powinna być „pokrzepieniem dla ducha”. Najprostsze słowa, dotyczącej banalnych spraw i rzeczy, jeśli są wypowiadane z miłością i radością – krzepią brata, umacniają go na duchu, pozwalają mu wzrastać w powołaniu. Ustawienie stołów naprzeciw siebie też ma swe uzasadnienie: bracia patrzą na
siebie nawzajem. Nie tylko są razem, ale mogą się nacieszyć wspólną obecnością. Inaczej się rozmawia, kiedy się patrzy na siebie. Inaczej się też słucha czytanej książki, kiedy widząc brata, wie się, że ta sama treść dociera do nas wszystkich zebranych na posiłku, wszystkich nas ubogaca, choć każdego inaczej. Wreszcie patrząc na siebie wzajemnie, widzimy też wzajemnie swoje potrzeby: przyniesienie wazy lub półmiska, podanie chleba czy solniczki, nalanie herbaty. To, zdawałoby się, drobiazgi, ale one budują naszą wspólnotę, pomagają przeżywać braterstwo. Refektarz bywa też miejscem innych braterskich zebrań. W klasztorach kapucyńskich zazwyczaj nie ma kapitularza – specjalnej sali, w której zakonnicy gromadzą się na kapitułę, czyli zebranie, podczas którego rozważa się sprawy naszego życia i podejmuje decyzje dotyczące tegoż życia. Kapucyńska kapituła klasztorna odbywa się najczęściej w refektarzu. Ma to swoją wymowę: treścią tej kapituły jest bardzo często sprawa dopuszczenia brata do odnowienia ślubów zakonnych (jeśli jest on na etapie ślubów czasowych) lub dopuszczenia do złożenia ślubów wieczystych. Inaczej mówiąc, chodzi o to, czy ten brat ma nadal dzielić nasze życie, czy ma nadal (albo już na zawsze) pozostać jednym z nas. Czy ma dzielić z nami stół, a wraz z nim całe nasze życie. A bywa, że kiedy zbierze się większa grupa braci, na przykład przyjadą z sąsiednich klasztorów i sala rekreacyjna okaże się za mała, refektarz służy też jako miejsce rekreacji. Nie będzie więc chyba przesady, jeśli powiemy, że refektarz jest przede wszystkim ważnym miejscem w budowaniu naszego braterstwa.
br. Roland Prejs
Braciszkowie św. Franciszka
uarium sankt Domu
W
Papież o Świętym Franciszku…
minionym, 2009, roku minęło 800 lat odkąd święty Franciszek napisał Pierwszą Regułę. Z tej okazji papież Benedykt XVI skierował przemówienie na temat Biedaczyny, do zebranych na kapitule namiotów franciszkanów. Ociec Święty w swojej wypowiedzi dotknął wielu aspektów życia św. Franciszka. Myślę, że te aspekty ogniskują się i biorą początek z dwóch, towarzyszących Franciszkowi od początku jego nawrócenia. Są to pytania: „jak?” i „gdzie?” realizować życie Ewangelią, do którego Pan wezwał młodego chłopaka z Asyżu. Jestem przekonany, że dzisiaj, 800 lat później, Ciebie również nurtują podobne myśli, z tym, że w wersji współczesnej: „co w życiu jest tak naprawdę ważne?”, „czy Kościół jest mi w ogóle potrzebny, by wierzyć w Boga?”. Mi też te pytania towarzyszą, dlatego postawiłem je w centrum tej refleksji. Mam nadzieję, że przy pomocy kilku zdań skreślonych przeze mnie poniżej, święty Franciszek przybli-
Braciszkowie św. Franciszka
ży Cię do sposobu życia, który obrał ponad osiem wieków temu. Może nawet pociągnie Cię, abyś razem z nim wstąpił w ślady Chrystusa, odbite na kartach Ewangelii.
Prawdziwa miłość Ojciec Święty w swoim przemówieniu zarysował postać nawróconego już Franciszka. Do opisu Biedaczyny Papież użył kilku wyrażeń, które św. Paweł odnosi do siebie. W liście do Galatów Paweł pisze: „razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie”. Co za genialna intuicja Ojca Świętego! Franciszek, który tak kochał biesiadować i przebywać z przyjaciółmi; który chciał zgromadzić fortunę wyruszając na wojnę; który marzył o tym, aby zostać rycerzem. Ten Franciszek po doznaniu słodyczy obco-
17
18
wania z Panem, wyrzeka się wszystkiego, co do niedawna stanowiło istotę i cel jego życia. Wyrzeka się tego, aby zyskać nieskończenie więcej! Poślubiając Panią Ubóstwo, zostaje wyśmiany przez ludzi i uznany przez nich za wariata. Franciszek pozwala, aby świat przybił go do Krzyża. Odnajduje jedyną drogę, do zostania uczniem Chrystusa. Jedyną dlatego, że wyłącznie wkraczając w ślady cierpiącego Jezusa, możemy doświadczyć wielkości ofiary, którą dla nas poniósł. Tylko w świetle Ewangelii człowiek może odkryć swoją wartość, wartość swojego życia, a także wartość życia drugiego człowieka. Jest tak dlatego, że cena życia ludzkiego jest zapisana w Krzyżu Chrystusa. Franciszek doskonale to odgadł. Do tego stopnia przylgnął do Jezusa ukrzyżowanego, że ślady Jego Męki nosił na swoim ciele. To ta zelżywość z konającym Panem wzbudziła w nim bezgraniczną miłość do każdego człowieka. Miłość, która biorąc wzór z Chrystusa, daje z siebie wszystko, nie oczekując nic w zamian. Paradoksalnie jest to jedyna droga, prowadząca człowieka do prawdziwej radości.
W łonie matki Papież pisząc o Biedaczynie nie zapomniał poruszyć kwestii miejsca, gdzie Franciszek i jego bracia chcieli realizować radykalne życie Ewangelią. Pomimo ruiny w jakiej znajdował się Kościół w ówczesnym czasie, to właśnie zwierzchnictwu Ojca Świętego, Franciszek powierzył wspólnotę Braci. Ojciec Seraficki mówił, że Kościół jest jego rodziną, w której chce trwać, bez względu na to, czy ta rodzina jest dobra czy zła. W tym patrzeniu Franciszka ujawnia się jego autentyczny „duch eklezjalny.” Zatwierdzenie Reguły Braci Mniejszych przez papieża Innocentego III włączyło zakon franciszkański we wspólnotę Kościoła. Duch Święty,
nieustannie uświęcający i podtrzymujący cały Kościół, ogarnął swoją opieką również Franciszka i jego towarzyszy. Patrząc z perspektywy czasu, podziały wśród franciszkanów, dokonujące się na przestrzeni ośmiuset lat, z pewnością doprowadziłyby do rozpadu dzieła serafickiego, gdyby nie Duch Święty, który nieustannie podtrzymuje i uświęca wszystkie rodziny franciszkańskie włączone we wspólnotę Kościoła.
Dziś Dziś mamy XXI wiek. Franciszek wciąż, od ponad ośmiuset lat, przyciąga wielu ludzi do Chrystusa. Zadziwia ich swoją otwartością na każdego człowieka, miłością jaką nieustannie był przepełniony. Miłością, która chciała być tylko „oknem, przez które można zobaczyć Chrystusa”. Dziękuję Ci czytelniku, że poświęciłeś kilka minut na przeczytanie moich przemyśleń. Życzę Ci, abyś tak jak Franciszek „Jezusa nosił zawsze w sercu, Jezusa miał na ustach, Jezusa w uszach, Jezusa w oczach, Jezusa na rękach, Jezusa w całym ciele”. Życzę Ci, abyś przez tę zażyłą relacją z Panem Jezusem, był oknem, przez które inni zobaczą, że On jest - nieustannie i bardzo blisko każdego człowieka.
br. Marcin Galanty
Braciszkowie św. Franciszka
Klasztory Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów
19
Orchówek
J
erzy i Kryspin Krupscy herbu Korczak, założyciele Orchówka, ufundowali około 1506 r. pierwszy w tym miasteczku kościół katolicki, przy którym w 1507 r. bp chełmski Mikołaj Kościelecki erygował parafię p.w. św. Jana Jałmużnika. Ponieważ kościół położony był na niekorzystnym miejscu, często zagrożonym wylewami Bugu, około 1599-1600 r. pobudowano nową świątynię na wzgórzu, a z inicjatywy kolejnego właściciela Orchówka, Mikołaja Iwickiego, 19 II 1610 parafię powierzono Zakonowi Eremitów św. Augustyna (augustianom). Obecnie istniejący kościół według projektu prawdopodobnie Pawła Fontany zbudował w l. 1770-1777 mistrz kamieniarski Grzegorz Cybulski. Jest to budowla w stylu barokowym o skromnych formach architektonicznych. Kon-
Braciszkowie św. Franciszka
sekrował świątynię sufragan chełmski bp Melchior Jan Kochnowski 23 VII 1780 p.w. św. Jana Jałmużnika. Ostateczne wykończenie budowy kościoła (m.in. wzniesienie charakterystycznych małych wieżyczek na fasadzie) nastąpiło w l. 1846-1848. W kościele znajdowały się dwa obrazy słynące łaskami: Matki Bożej Pocieszenia (wezwanie maryjne charakterystyczne dla zakonu augustianów) i św. Antoniego z Padwy. Razem z kościołem został zbudowany klasztor – jednoskrzydłowy, piętrowy budynek, przylegający do kościoła z prawej strony. Augustianie szerzyli w Orchówku i okolicy właściwe sobie formy pobożności, m.in. Bractwo Matki Bożej Pocieszenia i Bractwo Rzemiennego Paska św. Augustyna, udzielali się także jako kaznodzieje i spowiednicy w okolicznych parafiach.
20
Klasztor augustianów został skasowany przez władze carskie nocą z 27 na 28 XI 1864, a zakonnicy wywiezieni do klasztoru etatowego w Wieluniu. W 1867 r. władze carskie zniosły parafię rzymskokatolicką w Orchówku, przekazując kościół poklasztorny unitom, a w 1876 r. zniosły unię i kościół został wówczas zamknięty. Do 1887 r. stał nieczynny, w tymże roku został zamieniony na cerkiew. Słynące łaskami obrazy przeniesiono w 1876 r. do kościoła parafialnego we Włodawie. Dawny budynek klasztorny uległ zniszczeniu w 1881 r. podmyty przez Bug. Gorliwym obrońcą unii okazał się mieszkaniec Orchówka, Maksym Kossyk (1848-1925), duchowy przywódca miejscowej ludności, animator życia modlitwy, nauczyciel zasad wiary, a po I wojnie światowej inicjator przywrócenia kościoła w Orchówku dla kultu katolickiego. Na przełomie XIX i XX w. podjął on z kilkoma innymi mieszkańcami Orchówka pielgrzymkę do Rzymu, podczas której był przyjęty na audiencji przez Ojca świętego Piusa X, zapewniając go, że unici nadal trwają w jedności z całym Kościołem Katolickim. Jego grób znajduje się na dziedzińcu kościelnym. We władanie Kościoła Katolickiego świątynia w Orchówku wróciła w 1918 r. Miejscowa ludność sama wykonała konieczne remonty, a kościół w 1925 r. został poświęcony. Bp podlaski Henryk Przeździecki reerygował w 1931 r. parafię. Jednocześnie zostały zwrócone obrazy Matki Bożej Pocieszenia i św. Antoniego. Na prośbę bpa podlaskiego Ignacego Świrskiego Warszawska Prowincja Kapucynów objęła kościół i duszpasterstwo parafialne: dekretem z 6 VIII 1947 bp Świrski przekazał naszemu zakonowi kościół, a objęcie nowej placówki nastąpiło 24 VIII 1947. Zakonnicy początkowo zamieszkali w drewnianej plebanii, a w l. 1982-1983 staraniem
Braciszkowie św. Franciszka
gwardiana o. Tomasza Nitkiewicza został zbudowany jednoskrzydłowy murowany klasztor, przylegający z lewej strony do kościoła, wzorowany na dawnym klasztorze augustianów (odbudowa starego klasztoru w dawnym miejscu była niemożliwa z powodu zmiany koryta Bugu). Obraz Matki Bożej Pocieszenia pochodzi z końca XVI lub początku XVII w. Opinie historyków sztuki co do warsztatu i stylu są rozbieżne. Prawdopodobnie obraz przywieźli ze sobą augustianie, przybywając na tę placówkę. Wizerunek pokryty był siedemnastowieczną sukienką z ryngrafem husarskim z XVII w., co świadczyłoby o dawnym kulcie, nie dochowały się jednak do naszych czasów (jeśli kiedykolwiek istniały) księgi łask lub inne dokumenty świadczące o istnieniu formalnego sanktuarium, jedynie pojedyncze wzmianki w aktach augustiańskich świadczą, że istniała w Orchówku rozwinięta cześć Najświętszej Maryi Panny. Jednakże po kasacie klasztoru i zamknięciu kościoła kult zanikł. Odrodził się dopiero po I wojnie światowej, a rozwinął się już w naszych czasach i choć ma tylko lokalny zasięg, ale jest dość intensywny. Skłoniło to władze zakonne do wszczęcia starań o koronację wizerunku Najświętszej Maryi Panny. Koronacji dopełnił nuncjusz apostolski w Polsce Józef Kowalczyk, przy współudziale bpa podlaskiego Jana Mazura i generała zakonu kapucynów Flavio Roberto Carraro 2 IX 1990. Orchówek – dawne miasto, obecnie wieś niedaleko Włodawy (województwo lubelskie), nad stromym zboczem doliny Bugu, przy trójstyku Polski, Białorusi i Ukrainy. Liczy 1.035 mieszkańców (2007). Prawa miejskie Orchówek otrzymał w 1506, które utracił w XVIII wieku. Ponownie stał się miastem w 1775 (do kolejnej utraty praw miejskich w 1869). 1 stycznia 1973 został włączony do Włodawy. Wyłączony z niej 15 lipca 1992 [2], jest obecnie największą wsią na terenie gminy Włodawa. Na terenie Orchówka znajdowały się duże zakłady garbarskie, uruchomione w 1972 - obecnie zamknięte.
żródło: Wikipedia
Braciszkowie św. Franciszka
21
TERMINY SPOTKAŃ NA 2010 ROK DNI SKUPIENIA
REKOLEKCJE
05 – 07.03 Orchówek 19 – 21.03 Łomża 16 – 18.04 Nowe Miasto nad Pilicą 30.04 – 03.05 Majówka ze Świętym Franciszkiem w Krynicy Morskiej 11 – 13.06 Zakroczym 24 – 26.09 Gorzów Wielkopolski 08 – 10.10 Lublin (Poczekajka) 22 – 24.10 Warszawa 05 – 07.11 Biała Podlaska 03 – 05.12 Olsztyn
26.06 – 02.07 Piesza Pielgrzymka Honoracka 07 – 11.07 Rywałd Królewski 15 – 19.07 Orchówek – nad jeziorem Białym (mieszkamy pod namiotami przy naszym klasztorze) 25.07 – 01.08 Obóz franciszkański (w Darowne k/Opola Lubelskiego) 23 – 27.08 Golgota Młodych 02 – 06.09 Żegiestów (dla studentów i studentek)
22
Braciszkowie św. Franciszka
na początek... Święty nasz Ojciec Franciszek, Seraficki Patriarcha, nie miał w zamyśle zakładania jakiejkolwiek wspólnoty zakonnej. Lecz już od początku, gdy zaczął prowadzić życie pokutne - dołączyli do niego jego przyjaciele. Pragnął on, aby brali w swoim życiu wzór przede wszystkim z samego Pana Jezusa, który był niedoścignionym wzorem oddania się Bogu. Po dzień dzisiejszy, zgodnie z zaleceniem św. Franciszka zawartym w Regule - bracia mogą w swoje szeregi przyjmować kandydatów pragnących podjąć ten sposób życia. Dlatego też każdy, kto spełnia określone warunki (jest ochrzczonym mężczyzną, katolikiem wyznającym wiarę i pragnącym poświęcić swe życie Chrystusowi) oraz cechuje się odpowiednimi przymiotami (umiłowaniem modlitwy, pragnieniem służby i zdolnością życia we wspólnocie braterskiej) - może zgłosić się do braci. Każdy z kandydatów, zgodnie z kolejnym zaleceniem św. Franciszka - jest odsyłany do ministra prowincjalnego (przełożonego wyższego), któremu jedynie przysługuje prawo przyjmowania Braci. Minister prowincjalny powinien w rozmowie oraz korzystając z innych uprawnień w tej materii - zbadać autentyczność powołania kandydata do Zakonu i tylko minister prowincjalny może kandydata dopuścić do rozpoczęcia życia zakonnego.
Braciszkowie św. Franciszka
Kandydat po otrzymaniu zgody zostaje najpierw skierowany do odbycia rocznej próby w postulacie. Nie jest wówczas jeszcze zakonnikiem, ale zamieszkując pod jednym dachem z braćmi ma możność z jednej strony przyjrzeć się życiu zakonnemu z bliska oraz, z drugiej strony, ma szanse uzyskać formację chrześcijańską. Po upływie formacji w postulacie kandydat może być dopuszczony do nowicjatu - czyli roku próby zakonnej. Wówczas pierwszego dnia otrzymuje habit zakonny z atrybutami nowicjusza ( tzw. kaparon zakładany na ramiona i sięgający z przodu i tyłu do pasa). Nowicjusz podejmuje już wszystkie zewnętrzne obowiązki - modlitwę, rozmyślanie, praktyki pokutne, wspólne rekreacje, prace na rzecz wspólnoty zakonnej, ale wciąż nie jest zakonnikiem. Dopiero po upływie pełnego roku, za zgodą Przełożonych - nowicjusz składa profesję zakonną (pierwsze śluby zakonne). Od tego momentu staje się formalnie przyjęty do wspólnoty prowincjalnej Braci Mniejszych Kapucynów. Ślubuje Bogu i Kościołowi, że będzie żył w czystości, ubóstwie i posłuszeństwie oraz ślubuje, że będzie żył w ewangelicznej wspólnocie braterskiej Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. W ten właśnie sposób można zostać Bratem Mniejszym Kapucynem. Jeśli więc jesteś w stanie podjąć tę wyjątkową drogę życia, możesz zgłosić się do jednego z naszych klasztorów lub wprost napisać do naszej Kurii Prowincjalnej. Możesz też poprzez uczestnictwo w rekolekcjach powołaniowych zweryfikować swoje oczekiwania odnośnie życia zakonnego, jego wizję i wyobrażenia. Możesz też zaprenumerować nasze pisemko powołaniowe: „Braciszkowie św. Franciszka”.
Braciszkowie św. Franciszka