Duszpasterstwo Powołań Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów
Braciszkowie swietego Franciszka
Rok XX, nr 122
spis treści Słowo wstępne 3 Modlitwa 4 br. Sebastian Piasek Bł. Benedykt z Urbino, kapucyn 6 br. Tomasz Płonka Ponowicjat 10 br. Dawid Napowidzki Zakonne granie – słów kilka o kapucyńskiej muzyce 14 br. Szymon Janowski Ośrodek Apostolstwa Trzeźwości 16 br. Mariusz Zacharkiewicz „Typowa kato-polska, wiejska opowiastka...” cz. II 19 br. Szymon Janowski Klasztory w Prowincji – Lublin I 21 Nasz terminarz 22 Jak zostać Kapucynem 23
Kwartalnik dla kandydatów do kapucyńskiej wspólnoty zakonnej i osób zainteresowanych postacią św. Franciszka. Redakcja: br. Krzysztof Przybylski, br. Zbigniew Fryska Nakład: 1500 egzemplarzy Zainteresowanych regularnym otrzymywaniem biuletynu prosimy o przesłanie swojego adresu do redakcji. Koszt prenumeraty – dobrowolna ofiara. Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4 ; 00 – 245 Warszawa tel. 22 831 31 09; kom. 600 407 346 e-mail: kapucyni.pow@gmail.com ; www.powolanie.kapucyni.eu
Słowo wstępne
J
esienna aura może u niektórych powodować ospałość i ogólną niechęć do działania. Tymczasem w naszym „kapucyńskim świecie” dzieje się sporo. Zapraszamy do lektury kolejnego numeru „Braciszków”, w którym znajdziecie tym razem nieco więcej „strawy duchowej”. Polecamy ciekawy artykuł o modlitwie św. Franciszka oraz prezentację jednego z mniej znanych z kapucyńskich świętych – bł. Benedykta z Urbino. W kolejnych artykułach przybliżamy różne miejsca zaangażowania Braci. Artykuł poświęcony ponowicjatowi przybliży Czytelnikom specyfikę tego nowego etapu formacji młodych kapucynów. Warto zapoznać się także z relacją z koncertu kleryckiego zespołu Broders, który rozwija się coraz prężniej. O swojej pracy w Ośrodku Apostolstwa Trzeźwości opowiada br. Mariusz. W numerze nie zabrakło także miejsca na artykuł o historii kolejnego z naszych klasztorów, a także na oczekiwane przez wielu kalendarium spotkań na przyszły rok. Ten numer jest ostatnim w tym roku, więc korzystając z okazji chcielibyśmy drogim Czytelnikom przekazać nasze życzenia świąteczne: Niech radość z bliskości Boga, który zamieszkał między nami stanie się Waszym udziałem. Błogosławieństwo Jezusa Chrystusa, który uniżył samego siebie, stawszy się Sługą i naszym Bratem, niech Wam towarzyszy na każdy dzień nowego roku. brat
i brat
Krzysztof Zbigniew
referenci powołaniowi Braciszkowie św. Franciszka
3
Rozpoczynamy nowy cykl artykułów o modlitwie św. Franciszka oraz o modlitwie Braci. Na początek poznamy Modlitwę przed krucyfiksem.
modlitwa
J 4
est to najstarszy tekst modlitwy, który uznawany jest za pismo Świętego Franciszka. Datę jego powstania szacuje się na lata 1205-1208. Jest to okres kluczowy na drodze nawrócenia św. Franciszka. Jak podają biografowie to właśnie tą modlitwą miał się modlić święty w kościele św. Damiana koło Asyżu. Skierowana była ona w stronę krucyfiksu, ikony Chrystusa Ukrzyżowanego znajdującej się w tamtejszym Kościele. Jest ona bardzo cennym świadectwem życia wewnętrzn e g o Fran-
Najwyższy, chwalebny Boże rozjaśnij ciemności mego serca i daj mi, Panie, prawdziwą wiarę niezachwianą nadzieję i doskonałą miłość zrozumienie i poznanie abym wypełnił Twoje święte i prawdziwe posłannictwo. Amen.
Św. Franciszek z Asyżu
ciszka z początków jego nawrócenia. Biedaczyna w tym momencie miał już za sobą młodzieńcze marzenia, przegraną bitwę i niewolę w Perugii. Przesta-
ła go pociągać ziemska sława, szukał bardzo intensywnie woli Bożej. Był to czas, kiedy św. Franciszek był już wprowadzony przez Boga w doświadczenie trędowatych oraz po rozdaniu swojego majątku i wyrzeczeniu się swojego ziemskiego ojca. To właśnie w takim momencie widzimy Franciszka w Kościele św. Damiana intensywnie proszącego Boga o ukazanie mu Jego drogi.
Najwyższy, chwalebny Boże Św. Franciszek w tych pierwszych słowach po pierwsze uznaje swoją małość względem Boga, za co należy Mu się chwała. Tylko uznanie kogoś za wyższego od siebie daje mu możliwość i właściwą perspektywę, aby prosić o pomoc. Takiej pomocy święty szuka u Kogoś, od kogo jest pewien, że ją otrzyma i będzie ona rozwiązaniem jego problemów. Uznanie siebie za najmniejszego i bezradnego pozwala wypowiedzieć następne słowa modlitwy:
rozjaśnij ciemności mego serca Faktem jest, że jeżeli prosimy o rozjaśnienie ciemności to znaczy, że jesteśmy świadomi, że taka ciemność jest w nas. Franciszek będąc tego świadom, wie jednocześnie, że są to ciemności, które może rozjaśnić tylko Najwyższy Bóg. Modlitwa ta uświadamia nam również, że biedaczyna wie już, że można snuć wiele rozważań, planów, pomysłów – intelektem czy rozumem, – lecz bez Bożego serca, które je przepełni, będą one niczym. Będą ciemnością. Serce było dla św. Franciszka narzędziem miłości. Miejscem, które było wstanie stać się świątynią Boga.
i daj mi, Panie, prawdziwą wiarę
Franciszek prosi o rzeczy w tym momencie dla niego najważniejsze, podstawowe. O dary największe w życiu chrześcijanina: wiarę, nadzieję i miłość. Jednocześnie dodaje do kolejnych cnót przymioty, które określają jego pragnienia. Mówią o tym, czego nie ma, ale czego bardzo pragnie. Jest to modlitwa dojrzała i głęboka.
abym wypełnił Twoje święte i prawdziwe posłannictwo. Kończąc tą modlitwę prosi o spełnienie woli Bożej w jego życiu. Świadczy to o dojrzałości i otwartości na głos Boga. Co wyraża się w odpowiedzi Boga na wołanie Franciszka.
Franciszku, idź odbuduj mój Kościół. Z mojego doświadczenia w wykorzystywaniu tej modlitwy do rozmowy z Bogiem mogę dać świadectwo. Jest ona niesamowitą modlitwą wyrażającą serce szczególnie takiego człowieka który rozeznaje swoje powołanie. Kiedy Bóg pukał do moich drzwi i prosił , abym go wpuścił do mojego życia, była ona mi ogromną pomocą. Wyrażała to co nie potrafiłem opisać sławami. Ta modlitwa naprawdę pomogła mi odkryć wolę Bożą w moim życiu. Zastanawiając się nad tym o co prosi Franciszek w tej modlitwie możemy stwierdzić , że brak mu: jasności serca, prawdziwej wiary, niezachwianej nadziei, doskonałej miłości, zrozumienia , poznania i znajomości woli Bożej. Dużo tego. Składa się to w kiepski obraz – teraz powiedzieli byśmy o kryzysie. Patrząc na dalsze życie Franciszka można stwierdzić, że Bóg przez tę modlitwę wyprowadził go z tego kryzysu. Podobnie było ze mną.
niezachwianą nadzieję i doskonałą miłość Braciszkowie św. Franciszka
Braciszkowie św. Franciszka
br. sebastian piasek
5
BŁ. BENEDYKT Z URBINO
B 6
enedykt Passionei z Urbino należy do tych błogosławionych naszego Zakonu, którzy są w Polsce mało znani. Dlatego zanim przejdziemy do przedstawienia jego posługi kaznodziejskiej, przyjrzyjmy się krótko postaci bł. Benedykta. Urodził się w 1560 roku w Urbino, w jednej z najbogatszych rodzin arystokratycznych Umbrii, jako syn księcia Dominika Passionei i Magdaleny Cibo. W wieku 22 lat ukończył w Padwie studia, uzyskując doktorat z prawa świeckiego i kościelnego. Dwa lata później został przyjęty do nowicjatu kapucynów w Fano. Jako nowicjusz poważnie chorował i przełożeni myśleli o odesłaniu go do domu. Benedykt był jednak wytrwały. Mówił, że przyjął habit po to, by żyć i umrzeć jako kapucyn. Otrzymał łaskę zdrowia i po 13 miesiącach nowicjatu złożył uroczystą profesję zakonną. Z listu, jaki napisał w 1590 roku wynika, że był już wtedy kapłanem i należał do wspólnoty w Fano. Dziesięć lat później znalazł się w grupie 13 misjonarzy kapucyńskich, którzy pod kierunkiem św. Wawrzyńca z Brindisi pracowali w Czechach. W 1612 roku został wybrany definitorem prowincjalnym. W roku następnym wybrano go kustoszem lub delegatem na kapitułę generalną. Czy to jako gwardian, czy jako podwładny był zawsze bratem radosnym, ale zarazem skupionym w Bogu, pełnym słodyczy, szczerym, kochającym i współczującym. Współczesny Benedyktowi biograf zapisał, że „jaśniała w tym dobrym ojcu prostota
serca tak wielka, że wydawało się, iż nosił swe serce w rękach i mówił z wielką prostotą to, co było odpowiednie, żyjąc z daleka od wszelkiego udawania i dwuznaczności”. Ze świętą stanowczością wymagał zachowania surowego życia kapucyńskiego, ale braciom żyło się z nim tak dobrze, że chcieli być jego podwładnymi. Bł. Benedykt odznaczał się głęboką pokorą. „Tam, gdzie nie był znany, nakazywał socjuszowi, aby nie mówił, że jest on gwardianem”, aby uniknąć wyrazów szacunku. Chętnie spełniał proste prace fizyczne w klasztorze. Także jako gwardian przynajmniej raz w miesiącu udawał się na kwestę, w mieście lub na wsi. Gdy trzeba było się zatrzymać w jakimś miejscu po drodze, nigdy nie szedł dalej, jeśli socjusz czy to był brat zakonny, czy inny młody brat - nie powiedział: „Ojcze, chodźmy”. Wtedy od razu, bez powtarzania zarzucał na plecy torbę kwestarską. Tym, co szczególnie wyróżniało ojca Benedykta z Urbino wśród ówczesnych gorliwych braci kapucynów, był duch modlitwy, surowość życia i apostolstwo. Fundamentalną sprawą, jaką należy podkreślić w kaznodziejstwie bł. Benedykta z Urbino, jest czystość intencji. Można by się spodziewać, że kapucyn z książęcego rodu, doktor obojga praw, głosił kazania w dużych miastach, w miejscach prestiżowych, jak byśmy dziś powiedzieli. Faktycznie krewni
Braciszkowie św. Franciszka
7
chcieli by przepowiadał na słynnych ambonach, dla chwały rodu Passionei. Tymczasem Błogosławiony wybierał ubogie wioski i miasteczka, nauczał ludzi prostych i wzgardzonych, ponieważ szukał nie swojej chwały, ale zbawienia dusz. Konstytucje nakazywały
Braciszkowie św. Franciszka
kaznodziejom, aby nade wszystko „wystrzegali się wszelkiej formy zachłanności, tak aby głosząc Chrystusa w wolności i w szczerości [intencji], osiągnęli owoc bardziej obfity”. O jaki owoc chodziło autorom pierwszych konstytucji? Z pewnością o ten sam,
8
o którym Chrystus powiedział Apostołom w Mowie Pożegnalnej w Wieczerniku: „Przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał” (J 15, 16). Benedyktowi zależało na tym, by słuchacze kazań nawracali się i trwali w Chrystusie, winnym krzewie, wydając owoce świętości. Benedykt z Urbino podejmował każdą posługę apostolską z aktem całkowitego posłuszeństwa przełożonemu, który go wysyłał. Zanim opuścił klasztor, aby głosić słowo Boże w miejscu mu wyznaczonym, czy to jako gwardian, czy jako podwładny, „prosił wszystkich braci, na kolanach, z wielką skruchą i uczuciem, o wybaczenie mu wszelkiego złego przykładu, jaki mógł im dać”. W drodze do miejsca przepowiadania - którą mimo chorób i zmęczenia odbywał zawsze pieszo i zachowując surowy post - Błogosławiony wypełniał czas modlitwą, medytacją i rozmowami o Bogu. Nie pozwalał na próżne pogawędki. Rzeczywiście pragnął wyryć w swoim sercu Chrystusa błogosławionego i oddać „Mu się w łagodne posiadanie, tak by z nadmiaru miłości On był tym”, który w nim przemawia. Ukochaną księgą i źródłem kazań Benedykta z Urbino było Pismo święte. Był posłuszny nakazowi Konstytucji, które wzywały kaznodziei, „aby w swym przepowiadaniu posługiwali się Pismem Świętym, w tym szczególnie Nowym Testamentem, a najbardziej świętą Ewangelią, tak byśmy, będąc ewangelicznymi głosicielami, przyczyniali się także do ewangelizowania ludów”. W swoim przepowiadaniu Błogosławiony potrafił też czerpać z nauczania Ojców Kościoła. Przepowiadanie bł. Benedykta było nauczaniem i zachętą pokornego brata do pokornych ludzi. Było to słowo ewangeliczne, proste, zrozumiałe dla wszystkich, pełne namaszczenia i miłości Bożej. Pamiętał o Franciszkowej zachęcie wyrażonej w Regule, by słowa braci „w
kazaniach, jakie głoszą, były wypróbowane i czyste na pożytek i zbudowanie ludu”. Ulubionymi tematami przepowiadania Benedykta z Urbino była miłość Boża, nienawiść grzechu, zachowanie pokoju ze wszystkimi, nabożeństwo do Chrystusa ukrzyżowanego i do Matki Bożej. Z wielką mocą, miłością i roztropnością gromił wady i nieuporządkowanie moralne, wzywał do nawrócenia, nie zważając na względy ludzkie i pogróżki, jakie czasami dochodziły do niego ze strony ludzi zuchwałych i wpływowych. W każdym czasie głoszenie słowa Bożego wymaga odwagi, wymaga ewangelicznego radykalizmu. Są kraje, w których kaznodzieje często unikają tematów uważanych za trudne i niepopularne takich, jak: konieczność spowiedzi indywidualnej, czystość przedmałżeńska i moralność współżycia małżeńskiego, posłuszeństwo Kościołowi, sąd Boży, niebo i piekło. Dzięki Bogu, w Polsce jest pod tym względem lepiej. Nauczanie bł. Benedykta z Urbino było proste w formie przekazu, ale bogate w treść i okazywało się pożyteczne nie tylko dla ludu, ale i dla duchowieństwa. Biografie podają, że w mieście Cagli z umiarem i ewangeliczną wolnością zwrócił uwagę biskupa i jego kapituły katedralnej na konieczność zachowania zgody i pokoju. Pouczony przez Ducha Świętego, Błogosławiony umiał przemówić do serca człowieka, aby wstrząsnąć i doprowadzić do nawrócenia. Pamiętał, że „Ewangelia jest mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego” (Rz 1, 16) i umiał zastosować prawdę objawioną do konkretnych sytuacji. Po kazaniu w kościele bł. Benedykt chętnie poświęcał czas nauczaniu dzieci, troszczył się o pojednanie skłóconych, odwiedzał więźniów oraz chorych zarówno w domach, jak i w szpitalach. Rzeczywiście przepowiadał i służył z nadmiaru miłości Chrystusowej, jak tego uczyły konstytucje,
Braciszkowie św. Franciszka
głosił bardziej przykładem niż słowem. Modlił się gorąco o nawrócenie grzeszników i jego przepowiadanie przynosiło owoce prawdziwej odnowy duchowej – liczne spowiedzi skruszonych słuchaczy, którzy garnęli się do jego konfesjonału, przynosiło umocnienie małżeństw zagrożonych rozpadem, pojednanie nieprzyjaciół. Widzimy w naszym Błogosławionym ucieleśnienie ideału kapłana, który zarysował sługa Boży Jan Paweł II: „Miłość pasterska jest przede wszystkim darem z siebie, całkowitym darem z siebie dla Kościoła, na obraz daru Chrystusa. Dar z siebie nie ma granic, nosi bowiem cechy oddania apostolskiego i misyjnego Chrystusa Dobrego Pasterza, który powiedział: «Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz». Również gdy bł. Benedykt przebywał poza klasztorem, niewiele albo nic nie zmieniało się w jego stylu życia surowym i uporządkowanym. Dlatego wolał głosić kazania w miejscach, gdzie był zegar publiczny, który pomagał mu utrzymać rytm modlitw i praktyk pokutnych, zarówno we dnie, jak i w nocy, kiedy wstawał na Godzinę czytań i godzinne rozmyślanie. Jeśli to od niego zależało, na swoje miejsce pobytu wybierał zawsze dom najbiedniejszych ludzi w miejscowości. Można powiedzieć: zakonnik i kapłan w każdym calu. Wspomniałem o tym, że Benedykt z Urbino pracował jako misjonarz w Czechach. W wieku czterdziestu lat chętnie pozostawił spokojne życie w Marchii Ankońskiej i wraz ze swoimi współbraćmi podjął trudne zadanie głoszenia w kraju ogarniętym protestantyzmem wiary katolickiej i przeszczepienia tam Zakonu. Bł. Benedykt był nieodłącznym towarzyszem św. Wawrzyńca, posłusznym na każde jego wezwanie. Musiał znieść
Braciszkowie św. Franciszka
wiele zniewag i prześladowań ze strony heretyków, którzy go znienawidzili. Błogosławiony był gotowy poświęcić resztę swego życia pracy nad nawracaniem protestantów, a także przelać krew dla Chrystusa, gdyby Bóg tego zażądał, ale po dwóch latach przełożeni skierowali go z powrotem do Marchii. Benedykt z Urbino żył duchem misyjnym zarówno w Czechach, gdzie podjął działalność apostolską w trudnych i niebezpiecznych warunkach, jak i w swojej ojczystej Prowincji Marchijskiej, gdzie wyniszczał się, pokutując i głosząc niestrudzenie słowo Boże. Bł. Benedykt nie dokończył ostatniego cyklu swoich kazań wielkopostnych, które rozpoczął – mimo znacznego osłabienia fizycznego - w 1625 roku w Sassocorvaro. Po wygłoszeniu 8 lub 10 kazań musiał przerwać nauczanie z powodu choroby. Dwunastu mężczyzn zgłosiło się, by przenieść go na noszach do Urbino, co świadczy o wielkiej miłości i czci, jaką cieszył się wśród ludu. Na własną prośbę przeniesiono Błogosławionego do jego klasztoru w Fossombrone, gdzie przez modlitwę mógł przygotować się do śmierci. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Oto odchodzę w objęcia mojego Boga”. Bł. Benedykt z Urbino wytrwał do końca w gotowości, by głosić kazania słowami i czynami.
BR. TOMASZ płonka
Polecamy Wam wszystkich kapłanów i prosimy Was o gorącą modlitwę za nich, aby – na wzór bł. Benedykta – gorliwie służyli Bogu i każdemu człowiekowi, szczególnie temu najmniejszemu.
9
POnowicjat
10
P
„Mnie, bratu Franciszkowi, Pan dał tak rozpocząć życie pokuty: gdy byłem w grzechach, widok trędowatych wydawał mi się bardzo przykry. I Pan sam wprowadził mnie między nich i okazywałem im miłosierdzie. I kiedy odchodziłem od nich, to, co wydawało mi się gorzkie, zmieniło się w słodycz duszy i ciała; i potem nie czekając długo, porzuciłem świat.” /T 1-3/
onowicjat to etap formacji obejmujący okres 3 lat, od pierwszych ślubów zakonnych. Jego głównym celem jest przygotowanie do podjęcia ostatecznej decyzji przyjęcia ewangelicznego sposobu życia Braci Mniejszych Kapucynów poprzez złożenie profesji wieczystej. Pierwsze dwa lata ponowicjatu odbywają się w klasztorze w Lublinie przy ul. Krakowskie
temu głębsze poznawanie Pisma Świętego, a także pogłębianie wiedzy na wykładach w zakresie między innymi: teologii życia zakonnego, chrystologii, historii zbawienia, historii i duchowości Zakonu. Każdy rok ma swoje pismo przewodnie, nad którym refleksja połączona ze studium Pisma Świętego tworzy cykl czterotygodniowy. Na ten cykl składa się: konferencja, skrutynium Pisma Świętego, liturgia Słowa i kapituła. Dla pierwszego roku takim pismem jest Testament św. Franciszka, dla następnych lat odpowiednio Reguła Braci Mniejszych i Konstytucje Braci Mniejszych Kapucynów. Powołanie kapucyńskie jest przede wszystkim powołaniem braterskim, nawet więcej powołaniem brata mniejszego, co podkreśla św. Franciszek zaczynając Regułę w następujący sposób: „W Imię Pańskie. Zaczyna się sposób życia braci mniejszych.”. Ponowicjat jest czasem pogłębiania relacji braterskich we wspólnocie, ale także stawania się bratem wszystkich, których Bóg stawia na mojej drodze. Poprzez stawanie się coraz bardziej otwartym na Boga, otwierać się na bliźnich, braci. Główny nacisk w tym okresie jest kładziony na apostolstwo, świadczenie o miłości Chrystusa, rozumiane jako doświadczenie przebywania z bliźnimi, zwłaszcza
Przedmieście pod opieką Magistra Ponowicjatu, którym obecnie jest br. Daniel Kowalewski. Trzeci rok, który jest jednocześnie pierwszym rokiem seminarium lub junioratu odbywa się w Lublinie na Poczekajce. W tym czasie bracia zdobywają coraz większą dojrzałość poprzez pogłębianie ewangelicznego życia braterskiego. Służy
Braciszkowie św. Franciszka
Braciszkowie św. Franciszka
z ludźmi ubogimi W programie ponowicjatu służy temu posługa w klasztorach naszej prowincji (w zakrystii i na furcie), w okresie wakacyjnym uczestnictwo w pieszych pielgrzymkach (Jasna Góra, honoracka, Agłona na Łotwie, Wilno) oraz w Przystanku Jezus i Golgocie Młodych, ale przede wszystkim pomoc w hospicjum i Domu Pomocy Społecznej, a także przebywanie z bezdomnymi. Nasza posługa w hospicjum czy Domu Pomocy Społecznej, w których jesteśmy dwa razy w tygodniu po osiem godzin, to prozaiczne, codzienne prace i czynności, jak: karmienie, mycie, przewijanie, przebieranie, przenoszenie, przewożenie, opatrywanie ran. Ponadto w Domu Pomocy Społecznej przygotowujemy Liturgię Słowa na Mszy św., pomagamy w terapii zajęciowej, fizjoterapii, czytaniu prasy, panelach dyskusyjnych, prowadzimy audycję w miejscowym radiu węzeł, ale to nie jest najważniejsze. Natomiast wśród bezdomnych jest to uczestnictwo i pomoc w rekolekcjach w Ojcówku, czy przynoszenie kanapek i ciepłej herbaty w sobotnie wieczory na lubelski dworzec, ale to też nie jest najważniejsze. Najważniejsze to być z drugim człowiekiem, tam, gdzie inni nie chcą. Przebywać z nim, okazać trochę zainteresowania tworząc relację, nie z pozycji wyższości, zdobytej wiedzy, umiejętności, doświadczenia czy intelektu, ale z pozycji równości, a wręcz mniejszości, minoritas, bycia po prostu bratem. Spotkać się jak brat z bratem, jak ci którzy mają jednego Ojca, po prostu okazać zainteresowanie, serce. To być z nim w trudnych momentach, momentach bólu, cierpienia, opuszczenia, uczestnicząc w misterium śmierci. To dostrzegać w obliczu drugiego człowieka, zwłaszcza w ubogim,
11
12
br. Dawid Napiwodzki
fot. Jurek Ledziński
w tym który jest nieuleczalnie chory, zniekształcony cierpieniem, upośledzony, stary, opuszczony, bezdomny oblicza Chrystusa. Nie ujrzy się w ubogim Chrystusa, jeżeli nie będzie się miało żywej, nieustannej relacji z Bogiem. Nie można kochać Boga, którego się nie widzi nie kochając bliźniego, którego się widzi. Bóg jest miłością. Zatem nie można kochać bliźniego nie trwając w Bogu, nie trwając na nieustannym, miłosnym zanurzeniu się w Nim. Dlatego tak ważna jest Eucharystia i modlitwa, nie tylko w życiu zakonnym, ale w życiu w ogóle. W ponowicjacie jest wiele ku temu okazji, miedzy innymi codzienny plan dnia (Eucharystia, Liturgia Godzin, modlitwa mylna – medytacja), a pod koniec drugiego roku jest przewidziany dwumiesięczny pobyt w pustelni. Św. Franciszek, doskonale naśladując Jezusa Chrystusa, łączył modlitwę z apostolstwem. Życie franciszkańskie to podążanie drogą pokuty, ciągłego nawracania się do Pana, czyli po prostu podążanie drogą miłości, miłości Boga, a przez to i miłości bliźniego. Nieustanne podążanie w głąb, w głąb serca. Zanurzać się w Bogu, pozwolić, aby płomień Jego miłości rozpalał się coraz bardziej, aby ogarniał wszystkie sfery mego życia. A przez to w tych obliczach oszpeconych grymasem bólu, choroby, kalectwa, starości, alkoholizmu, narkomani dostrzec oblicze Chrystusa cierpiącego, jak na chuście Weroniki. Św. Franciszek mówi: „Nie zatrzymujcie więc niczego z siebie dla siebie, aby was całych przyjął Ten, który cały się wam oddaje” (LZ 29). Aby ze spotkania z współcześnie trędowatymi, ludźmi ubogimi i odrzuconymi, dojść do słodyczy, radości spotkania z bratem, z Chrystusem.
Ś
w. Franciszek bardzo kochał muzykę. Znane są grafiki na których święty stoi z dwoma skrzyżowanymi patykami i na nich gra, ilustrują one poniższy fragment znany ze „Zwierciadła Doskonałości” (jednej z pierwszych biografii Franciszka): „Skoro najsłodsza melodia ducha kipiąc w jego wnętrzu wypływała często na zewnątrz we francuskiej pieśni, a nurt Bożego szeptu, który słyszał w ciszy, wybuchał pieśnią w tym właśnie języku, upojony miłością i współczuciem dla Chrystusa błogosławiony Franciszek niekiedy tak robił: brał z ziemi patyk i trzymając go na lewym ramieniu, prawą przesuwał po nim innym patykiem, niczym smyczkiem, grając jakby na skrzypcach czy innym instrumencie i wykonując odpowiednie ruchy wyśpiewywał po francusku a Panu Jezusie Chrystusie. Wszystkie te nadmierne radości kończyły się łzami, a wesoły śpiew przemieniał się we współczucie dla Męki Chrystusa.” Św. Bonawentura, który również opisywał życie Franciszka nazwał go śpiewakiem i wielbicielem Boga. Ten element franciszkańskiej duchowości, choć może mało uwypuklany, znajduje mocne odbicie w braciach i siostrach, których Pan wezwał na drogę przeżywania chrześcijaństwa na sposób św. Franciszka. Również wśród braci kapucynów bez trudu można odnaleźć „śpiewaków i wielbicieli Boga”. Jedna z barwniejszych postaci to Fratello Metallo. Cesare Bonizzi, włoski kapucyn, w wieku ponad 60 lat założył zespół…
Braciszkowie św. Franciszka
Zakonne granie
– słów kilka o kapucyńskiej muzyce heavy metalowy, w którym został wokalistą. Nagrał kilka płyt, zagrał wiele koncertów, w tym na dużych festiwalach metalowych. Fratello Metallo na zakonnym pasku nosił łańcuch, na rękach tzw. pieszczochy czyli szerokie skórzane pasy nabijane ćwiekami – jednym słowem prawdziwy metalowiec. Ostatnio doszedł jednak do wniosku, że czas zakończyć muzyczną karierę. Wśród naszych braci w Polsce również jest wielu świetnych muzyków, choć z pew-
Braciszkowie św. Franciszka
nością nie tak intrygujących jak Fratello Metallo. Długą muzyczną tradycją cieszy się nasze seminarium w Lublinie. Z pewnością wielu czytelników zna doskonale „Historię pewnego powołania”… To utwór Czarnych Fasolek, zespołu który na swoim koncie ma płytę „Cap Tour”. Warto wspomnieć także gitarowe „Gorzkie Żale”, nagrane przez dwóch braci czy wspólny koncert Darka Malejonka, Czarnej Mamby (zespołu reggae z Lublina) i kilku braci. Utwory te można
13
14
znaleźć dziś w Internecie. Od kilku lat gramy w zespole o nazwie Broders. To dość przedziwny twór muzyczny ponieważ bardzo często zmieniał skład i repertuar. Te ewolucje nie przeszkodziły jednak w zagraniu kilku koncertów. W maju tego roku po dość długiej przerwie Brodersi znów zaczęli grać. W ciągu kilku miesięcy zagraliśmy kilka większych i mniejszych koncertów. Niedawno na zaproszenie duszpasterstwa akademickiego Kana w Bygdoszczy zagraliśmy koncert w tym mieście. Oto jak odebrał kapucyńskie granie jeden z uczestników koncertu: „W sobotę 6 listopada w auli „Nowego Katolika” w ramach comiesięcznego dnia skupienia miał miejsce koncert zespołu Broders. Ciekawostką jest fakt, iż jest to zespół składający się z… braci kapucynów! Widownia nie była może zbyt liczna tzn. ludzie nie wypadali oknami z braku miejsca w auli, ale osobiście odniosłem wrażenie, iż był to koncert raczej kameralny, niezbyt nagłośniony, skierowany do konkretnych, „imiennych” odbiorców, więc nie ma się co dziwić... dodatkowo, mieli go grać kapucyni i miał być „religijny”, a to jak wiadomo nie zawsze jest modne i nie zawsze przyciąga widownię. Zwłaszcza młodą i taką, która „jeszcze się zastanawia”, co robić w sobotni wieczór. Powiem szczerze... sam myślałem, że „szału nie będzie”, a koncert będzie utrzymany w „standardowym”, modlitewno – delikatnym klimacie, który raczej odpręża... o ile nie usypia! Sami rozumiecie.. atmosfera miłości i radości przyozdobiona dziećmi trzymającymi małego białego baranka.. jednym słowem istna sielanka! I o ile taka sielanka nie jest niczym złym, to jednak nie jest to coś co się wybija z tłumu i jest w stanie przekrzyczeć sobotnio - wieczorne trendy! A sam koncert... hm... i tu niespodzianka! Bardzo szkoda, że nie było więcej ludzi! Bardzo szkoda, że tego typu próba dotarcia
z wiarą i Słowem Bożym do młodzieży nie jest bardziej popularyzowana i propagowana! Bardzo! Bo już od pierwszej piosenki dało się wyczuć energetyczne uderzenie alternatywnego rocka! Coś, czego osobiście bym się nie spodziewał, co pozytywnie mnie zaskoczyło, wzbudziło szacunek i uśmiech na twarzy! I powiem Wam Szczerze, że kto nie był.. kto nie wiedział.. kto nie chciał.. ma czego żałować! Nasi kochani bracia kapucyni popisywali się grą na różnego rodzaju instrumentach, poczynając od gitar, poprzez perkusje, a na akordeonie kończąc! Koncert był energetyczny, skłaniający do tańca i uwalniania energii, jaką ta forma przekazywania wiary nas ładowała! Okazało się, że zakonnik w habicie i „sandałach” nie musi być nudny i usypiający... okazało się, że muzyka religijna nie musi być spokojna i zagłaskująca nas, czy też wymagająca skupienia i wewnętrznej refleksji, a może nas zwyczajnie
Braciszkowie św. Franciszka
ładować! Psalmy śpiewane w tym klimacie okazują się ciekawsze niż to co niosą nam komercyjne muzyczne stacje telewizyjne.. okazują się ciekawsze niż to co na co dzień dostarcza nam zagraniczna i krajowa scena muzyczna.. a wiecie czemu? Bo są czymś innym, czymś co do tej pory dostarczano nam w na ogół jednej, tradycyjnej i przekazywanej od lat w ten sam sposób formie. Dodatkowo.. tym razem tekst niesie ze sobą przesłanie, którego waga nie podlega dyskusji! Wreszcie możemy poczuć, że Wiara, Nadzieja, Miłość i Czyste Serce też mogą być ofensywne! Nie muszą mieć pochylonych głów i wielkich słodkich oczu jak Kot W Butach (patrz „Shrek”). Mogą wylewać się z naszych gardeł, wprost nas rozsadzać i swobodnie konkurować z innymi „atrakcjami”, jakie niesie nam „ziemska droga”.. co więcej.. nie przemijać! Jedyne co, to wystarczy wartości te opakować w odpowiedni sposób.
Braciszkowie św. Franciszka
Nie tandetnie i na siłę, nie poddając się chwilowej modzie, ale też nie standardowo i w sposób znany od lat. Czasami aby coś ożywić, potrzebny jest mały impuls elektryczny, coś co „daje kopa”.. I muzyka prezentowana przez zespół Broders, takim impulsem właśnie jest! Ona nie usypia, nie utula nas do snu! Ona nas ożywia! Zarówno ciało jak i ducha!;) Wśród licznych „kawałków” wykonanych przez braci kapucynów, do gustu przypadł mi szczególnie jeden (zresztą chyba nie tylko mi, skoro został wykonany również na bis), a mianowicie „Historia pewnego powołania”! Wszystkich zachęcam do przesłuchania przynajmniej tej jednej piosenki Czasami warto zaryzykować i dać szanse czemuś nowemu! Nadchodzi nowe pokolenie muzyki religijnej i przekazu Wiary! I przedstawicielami tego pokolenia, bez wątpienia, jest zespół Broders! Zapraszamy do zapoznania się z twórczością Brodersów na stronach: www.facebook.com/brodersband www.youtube.com/user/brodersz www.klerykatijuniorat.pl
br. Szymon Janowski
15
W
16
Ośrodku Apostolstwa Trzeźwości pracuję od trzech lat. Trafiłem tutaj w zasadzie bez jakiegoś specjalistycznego przygotowania (jak np. studia z psychologii czy jakiejkolwiek wiedzy o chorobie alkoholowej). Jak każdy jednak przygotowujący się do kapłaństwa mam ukończoną teologię i to była baza dla mojej pracy w Ośrodku. Reszta przyszła później. Najpierw było poznawanie historii Ośrodka – został założony w 1968 roku przez ojca Benignusa Sosnowskiego, jako dom, w którym mieli się kształcić apostołowie trzeźwości (pierwotnie chodziło tutaj o księży i osoby zakonne). Równolegle do poznawania mojego nowego miejsca pracy przejmowałem pierwsze obowiązki: pomoc Braciom – wtedy, w 2007 roku pracowali tutaj br. Jan Karczewski jako dyrektor; br. Marek Skowroński i br. Rafał Sońta. Tak więc do mnie najczęściej należało odprawienie Mszy św. „na grupie”, czasami jakaś konferencja (na tematy duchowe, jak np. spowiedź, wiara, miłość itp.). Poza tym wspólnota Anonimowych Alkoholików zaprasza nas często na rocznice założenia grupy, więc i tam jeździłem – w ten sposób również pojawiły się pierwsze ciekawe znajomości wśród alkoholików, co było pozytywnym dla mnie sygnałem – jestem akceptowany w tym środowisku. W jakimś momencie wynikła potrzeba głębszego poznania kwestii choroby alkoholowej – trochę żeby uniknąć niepotrzebnych frustracji, poprzez uleganie manipulacjom osób, z którymi pracujemy a trochę dla podniesienia jakości pomocy, którą im oferujemy. Zgłosiłem się do Instytutu Psychologii Zdrowia w Warszawie w celu dokształcenia na Studium Pomocy Psychologicznej. Studium jest, można tak powiedzieć, podstawą dla osób, które komukolwiek pomagają. Tam miałem nie tyle zostać profesjonalistą
Ośrodek Apostolstwa Trzeźwości
uarium sankt Domu
17
w pomaganiu, co wiedzieć gdzie odesłać „biedną owieczkę” do profesjonalisty, gdyby problem przekraczał moje kompetencje jako kapłana. Studium było o tyle cennym doświadczeniem, że również pozwoliło mi poznać wiele ciekawych osób specjalizujących się w terapii uzależnień. Jak się później okazało w środowisku terapeutów hasło „SPP” dużo znaczy – nie jesteś już człowiekiem „znikąd”. Później był jeszcze trzytygodniowy staż w Ośrodku Terapii Uzależnień na ul. Sobieskiego w Warszawie. Tutaj z kolei pod okiem takich „tuzów” jak dr. Bohdan Woronowicz, czy dr Ewa Woydyłło uczyłem
Braciszkowie św. Franciszka
się kontaktu z alkoholikami i działania mechanizmów choroby alkoholowej. Tak wyposażony w narzędzia wiedzy współczesnej o tej trudnej chorobie kontynuowałem moją dalszą pracę w Ośrodku. Po jakimś czasie mojej pracy, pojawiła się potrzeba przejęcia przeze mnie organizowania spotkań dla dzieci z rodzin z problemem alkoholowym. Jest to ciekawy projekt, który prowadzimy w Zakroczymiu od 2000 roku. Potrzeba takich spotkań wyszła w zasadzie od samych dzieci – jednego z naszych zaprzyjaźnionych alkoholików takie dziecko zapytało: „Dlaczego Ty możesz
Braciszkowie św. Franciszka
jeździć do Zakroczymia na spotkania a my nie możemy?”. Tak zrealizowaliśmy pomysł, który funkcjonuje do dzisiaj po hasłem: „Nie jesteś sam masz przyjaciół”. Jak wiemy, dzieci z rodziny z problemem alkoholowym myślą o sobie, że nikt ich nie rozumie; że nie mogą nikomu powiedzieć o tym, co przeżywają w swoich domach, w sobie. Uważają się za nieszczęśliwe, bo inni się potrafią śmiać a oni nie. Oni nie mogą się śmiać, bo mają taki „straszny” problem w domu. I my, w Ośrodku, na spotkaniu chcemy pokazać dzieciakom (12-17 lat): „Owszem masz problem, ale nie musisz go tak trzymać
18
kurczowo w sobie. Naucz się o tym mówić drugiemu człowiekowi; poszukaj sobie pomocy a przede wszystkim zobacz, ile dzieci żyje z takim samym problemem i potrafią się śmiać!” Dzieci mówią, że to rzeczywiście działa – mieć wsparcie od ponad pięćdziesięciu osób (bo tyle średnio przyjmujemy na jedno spotkanie), z którymi mogą porozmawiać w Zakroczymiu. Tak więc od dwóch lat jestem odpowiedzialny za te spotkania. Co ważne zawsze zapraszamy do pomocy kadrę złożoną z dziesięciu osób „w temacie”. Są to terapeuci uzależnień, niepijący alkoholicy, ich żony czy też studenci. Współpracujemy również z fundacją „Pępek” z Warszawy. Jest to fundacja, która specjalizuje się terapią dzieci z rodzin z problemem alkoholowym. Fundacja ta przygotowuje nam na nasze spotkania specjalne scenariusze warsztatów – czyli rozmów z grupą dzieci (10-12 osób), na temat dotyczący jakiejś kwestii ich życia. Poza tym w Ośrodku prowadzimy Kurs Duszpasterstwa Trzeźwości dla księży, kleryków, sióstr i braci zakonnych. Jako odpowiedzialny za ten kurs staram się zaprosić specjalistów z Warszawy, aby różnej maści duszpasterzom, przedstawić kwestię choroby alkoholowej w możliwie przystępny sposób (również od strony teologicznej). Na kursie tym wykładają również duchowni,
którzy z perspektywy swojej pracy z uzależnionymi dzielą się doświadczeniem duszpasterstwa wśród takich osób. Oprócz tego o czym nadmieniłem o sobie pozostali Bracia – obecnie pracuje tutaj br. Krzysztof Kościelecki (dyrektor), br. Marek Długołęcki i br. Marek Strycharski – prowadzą takie spotkania jak dni skupienia dla alkoholików, dla żon alkoholików, dla dorosłych dzieci alkoholików, rekolekcje dla alkoholików i ich rodzin, rekolekcje dla małżeństw sakramentalnych z problemem alkoholowym. W zasadzie nie ma tygodnia w którym nie byłoby spotkania – trwa ono od czwartku od 18.00 do niedzieli po obiedzie. Podstawą w czasie takich spotkań jest wprowadzenie tych osób w życie sakramentalne poprzez celebrowanie Eucharystii, spowiedź czy głoszone przez nas konferencje. Przyznaję, że nas samych czasami zaskakują owoce sakramentów, które tutaj dla nich sprawujemy. Namacalnie doświadczamy z jaką siłą wkracza Bóg w zranione serce i jak wielkich spraw dokonuje dla tych, którzy otworzą mu drzwi swojej duszy; drzwi, które czasami przez wiele lat były dla Niego zamknięte. Z perspektywy czasu widzę, że praca w Ośrodku ma swój specyficzny charakter, choć jest na pewno silnie wpisana w nasz charyzmat życia zakonnego (min. być wśród ubogich moralnie). Specyfiką tej pracy jest to, że żyjemy wśród osób, które tworzą pewną wspólnotę ludzi dotkniętych chorobą alkoholową. Wspólnota ta ma swoje życie, swoje zasady, tworzą ją ludzie często poranieni, ale potrzebujący Boga i drugiego człowieka. Staramy się więc z Braćmi pomóc im, doświadczyć piękna życia w prawdziwej wolności dzieci Bożych.
„Typowa kato-polska, wiejska opowiastka...” … czyli kilka słów o objawieniach Matki Bożej w Gietrzwałdzie (cz.2.) Gietrzwałdzkie zamieszanie
Historia objawień w Gietrzwałdzie jest bardzo bogata w wydarzenia. Nie było dotąd tak długo trwających objawień – w La Salette Maryja objawiła się tylko jeden raz, w Lourdes osiemnaście, dziewczynki z Gietrzwałdu widziały Maryję ponad sto sześćdziesiąt razy. Powiadomiony przez proboszcza biskup Krementz z wielką uwagą zaczął badać wydarzenia w Gietrzwałdzie. Co chwilę ujawniali się nowi „widzący”, warto wspomnieć dwie kobiety, które jeszcze jakiś czas po objawieniach uchodziły za autentyczne wizjonerki. Kilka miesięcy później przyznały się do kłamstw i zmyślania treści objawień. Do Gietrzwałdu przybywało coraz więcej pielgrzymów, ich liczba dochodziła nawet do 20 tysięcy! Wizjonerki żyją pod ciągłą obserwacją, są kilkakrotnie badane w czasie ekstaz. Szczegóły badań znajdują się w protokołach lekarzy: „Czucie w muskułach na powierzchni ciała zupełnie ustaje. Drażnienia, wywołujące zwyczajne drgania jak ukłucia igłą aż do kości, szczypanie skóry nie odnoszą skutku, a ramiona zawsze spadają własnym ciężarem, gdy im się podporę usunie.” (fragment oświadczenia dra A. Dittricha z września 1877).
Polskie Lourdes br. Mariusz Zacharkiewicz
Braciszkowie św. Franciszka
Gietrzwałd, z powodu wielu skojarzeń
Braciszkowie św. Franciszka
19 z objawieniami we Francji, nazywa się polskim Lourdes. 8 września Maryja pobłogosławiła tu źródło znajdujące się kilkaset metrów od kościoła. Obiecała, że tu chorzy będą mogli dostąpić uzdrowienia. 16 września, po ponad dwóch miesiącach objawień, ukazała się po raz ostatni. Maryja rozmawiała z dziećmi po polsku. W czasie zaborów, kiedy próbowano zniszczyć wszelkie przejawy polskości, objawienia nabrały szczególnego charakteru. Jak napisał kilka lat po objawieniach ks. Franciszek Hipler, do Gietrzwałdu pielgrzymowali: „Warcianie niemieccy i polscy, Litwini i Mazurzy, Kosznajdrzy i Kaszubi, górale i mieszkańcy nizin, bardzo licznie Polacy nie tylko z pod pruskiego rządu i z Galicyi, lecz także z Rosyi pomimo kordonów granicznych”. Pielgrzymi doświadczali tu uzdrowień i nawróceń. Nastąpiło przebudzenie, tępionej przez
zaborców, świadomości narodowej Polaków. Władze pruskie próbowały zniweczyć ruch pielgrzymkowy, z tego powodu wielokrotnie karały mandatami i aresztem proboszcza, ks. Weischla. Jednak te zabiegi nie odniosły zamierzonego skutku.
Niedokończony rękopis
20
Objawieniami w Gietrzwałdzie zainteresował się o. Honorat Koźmiński. W czasie objawień przebywał w Zakroczymiu, którego właściwie nie opuszczał. Nie przeszkodziło mu to jednak w rozpoczęciu pisania książki na temat objawień. Informacje czerpał od pielgrzymów oraz dostępnych źródeł. Praca pozostała jednak w rękopisie, ponieważ pojawiły się wątpliwości co do prawdziwości objawień, w tym czasie do kłamstw przyznały się dwie wspomniane wcześniej kobiety. Rok po objawieniach Honorat powołał do życia zgromadzenie sióstr Służek, których zadaniem była praca wśród środowisk wiejskich, bezpośrednią inspiracją do założenia Służek były właśnie objawienia w Gietrzwałdzie. Na początku stycznia 1878 Honorat wysłał dwa listy w których zawiera swoje rozważania na temat objawień. Są to listy do sióstr kapucynek i felicjanek. Czytamy w nich: „Skąd to nam, że Królowa nieba i ziemi przychodzi do nas, i to do ostatniego zakątka tej ziemi (…) i ojczystą naszą mową przemawia tam, gdzie ta mowa już prawie ustaje. (…) Skąd to nam, o których istnieniu i imieniu nawet świat zapomina powoli, że między nami okazują się takie cuda miłosierdzia?”. Dalej mówi o tym, że siostry powinny realizować orędzie Maryi które zawiera się w słowach „aby się modlić”. W liście do felicjanek Matce Bożej Gietrzwałdzkiej przypisuje rozwiązanie bardzo trudnej sytuacji zakroczymskiego klasztoru. Władze carskie umieściły tam gwardiana, który miał
doprowadzić klasztor i wspólnotę do ruiny. Nie było możliwości rozwiązania tej sytuacji, dopiero w wyniku nieoczekiwanych zbiegów okoliczności nastąpiła zmiana gwardiana. W „Notatniku duchowym” bł. Honorata znajdujemy dwa odniesienia do Gietrzwałdu również z roku 1878 – w czasie rekolekcji z rozmyślania o apostolstwie: „Byłbym bardzo szczęśliwy, żebym zasłużył być posłanym od Matki Boskiej Gietrzwałdzkiej” oraz akt ofiarowania ku jej czci.
Sto lat… Obydwie wizjonerki niedługo po objawieniach zostały przyjęte do zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. Justyna po kilku latach nie odnowiła profesji i odeszła, jej losy nie są znane. Barbara, już jako siostra Stanisława wyjechała na misje do Gwatemali gdzie pracowała w szpitalach. Zmarła w opinii świętości, jej proces beatyfikacyjny jest w toku. W 90 rocznicę objawień kardynał Stefan Wyszyński dokonał koronacji słynącego łaskami obrazu Matki Bożej w gietrzwałdzkim kościele. 10 lat później, w 100 rocznicę objawień bp Jan Drzazga, za zgodą Prymasa Polski i Stolicy Apostolskiej wydał dekret o prawdziwości gietrzwałdzkich objawień. Wróćmy na chwilę do tytułu tego artykułu. Mimo, iż wypowiedź z internetowego forum miała na celu wyśmianie objawienia okazuje się całkiem trafna. Objawienia w Gietrzwałdzie są typowe – nie różnią się zbytnio od objawień znanych z innych krajów; są katolickie bo w pełni uznane przez Kościół i polskie, bo Maryja zwracała się do dzieci po polsku; wiejskie… też – objawiła się na wsi, prostym, wiejskim dzieciom…
br. szymon janowski
Braciszkowie św. Franciszka
Klasztory Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów
Lublin
Klasztor lubelski jest chronologicznie czwartą fundacją kapucyńską w Polsce (po Warszawie, Krakowie i Lwowie). Fundatorem był marszałek wielki litewski, książę Paweł Karol Sanguszko wraz z małżonką Marianną z Lubomirskich, który aktem z 1 XI 1721 zobowiązał się do założenia nowego klasztoru. Zakonnicy przybyli na nową placówkę w maju 1724 r. Budowę kościoła i klasztoru według projektu architekta warszawskiego, Karola Baya, prowadzono w latach 1726-1733. Świątynię klasztorną p.w. św. apostołów Piotra i Pawła konsekrował 16 VIII 1733 bp chełmski Jan Feliks Szaniawski. Jest to kościół w stylu baroku toskańskiego, o formach typowych dla budownictwa kapucyńskiego, pierwotnie wyposażony w 9 ołtarzy, z których do dziś przetrwało 7. Obrazy ołtarzowe malował Holender, Peter van Roy. W krypcie pod chórem zakonnym pochowany jest fundator klasztoru wraz z rodziną, portret jego znajduje się w chórze zakonnym. W XVIII w. lubelski klasztor Kapucynów był ośrodkiem kultu św. Fidelisa z Sigmaringen. Nabożeństwa ku jego czci, zwłaszcza uroczystość 24 IV wraz z oktawą ściągały licznych wiernych z miasta i okolicy, a obraz przedstawiający męczeństwo Świętego uważany był za słynący łaskami, choć nigdy nie został za taki uznany przez władze kościelne. Kult św. Fidelisa zanikł po kasacie klasztoru, obraz znajduje się dziś w zakrystii. W XIX w. prężną grupą religijną działającą przy kościele było Bractwo Niepokalanego Serca Maryi. Dla jego potrzeb w latach 1858-1860 staraniem ówczesnego gwardia-
Braciszkowie św. Franciszka
na, o. Prokopa Leszczyńskiego, dobudowano do kościoła neogotycką kaplicę p.w. Niepokalanego Serca N.M.P., z fundacji Jadwigi Bielskiej (późniejszej felicjanki, m. Anny) i Anieli Jezierskiej, a według planów Michała Kamińskiego i Bolesława Podczaszyńskiego. Figurę N.M.P. w ołtarzu kaplicy rzeźbił Władysław Oleszczyński. Kaplicę poświęcił 1 V 1860 sufragan lubelski, bp Walenty Baranowski. Dziś jest to kaplica Adoracji Najświętszego Sakramentu. Klasztor lubelski był siedmiokrotnie miejscem kapituł prowincjalnych, w XVIIIXIX w. mieściło się w nim również studium filozoficzno-teologiczne, którego studentem był w latach 1849-1851 bł. Honorat Koźmiński, składając tu 18 XII 1850 uroczystą profesję zakonną. Zaangażowanie patriotyczne zakonników w powstanie styczniowe (kleryk Wacław Nowakowski był podobno naczelnikiem cywilnym Lublina) spowodowało, że podczas wielkiej kasaty klasztorów w Królestwie Polskim, przeprowadzonej nocą z 27 na 28 XI 1864 klasztor lubelski zamknięto, a zakonników władze carskie wywiozły do Łomży. Na miejscu pozostawiono tylko o. Melitona Wernera, o. Tertuliana Perkowskiego i o. Alfonsa Kuleszę. Pierwszy wkrótce zmarł, drugi się sekularyzował, jedynie o. Alfons podtrzymywał kapucyńską obecność w Lublinie do swej śmierci 8 V 1901. Po kasacie władze carskie sprzedały na licytacji budynek klasztorny i podzieliły ogród na parcele budowlane; część wyposażenia kościoła rozdysponowano wśród okolicznych parafii, a bibliotekę przejęło lubelskie seminarium duchowne ... CDN...
21
Nasz terminarz Dni skupienia
22
21 – 23.01. Łomża 11 – 13.02. Warszawa 25 – 27.02. Orchówek 11 – 13.03. Olsztyn 25 – 27.03. Lublin (Poczekajka) 01 – 03.04. Gorzów Wlkp. 20 – 22.05. Nowe Miasto n. Pilicą 03 – 05.06. Zakroczym 16 – 18.09. Krynica Morska 29.09 – 01.10 Gorzów Wlkp. 07 – 09.10. Lubartów 21 – 23.10. Warszawa 04 – 06.11. Biała Podlaska 18 – 20.11. Łomża 02 – 04.12. Olsztyn Poszczególne terminy mogą ulec drobnym korektom
Rekolekcje i inne inicjatywy
24 – 28.01. Rekolekcje zimowe w Serpelicach 25.06 – 01.07 Piesza Pielgrzymka Honoracka 06 – 10.07. Rekolekcje letnie w Rywałdzie Królewskim 17 – 21.07. Spływ kajakowy
Piesze pielgrzymki na Jasną Górę
16 – 21.08. Światowe Dni Młodzieży w Madrycie 24 – 28.08. Ogólnopolskie spotkanie młodych: Golgota Młodych 01 – 05.09. Rekolekcje studenckie w górach
Braciszkowie św. Franciszka
jak zostać Kapucynem Święty nasz Ojciec Franciszek, Seraficki Patriarcha, nie miał w zamyśle zakładania jakiejkolwiek wspólnoty zakonnej. Lecz już od początku, gdy zaczął prowadzić życie pokutne - dołączyli do niego jego przyjaciele. Pragnął on, aby brali w swoim życiu wzór przede wszystkim z samego Pana Jezusa, który był niedoścignionym wzorem oddania się Bogu. Po dzień dzisiejszy, zgodnie z zaleceniem św. Franciszka zawartym w Regule - bracia mogą w swoje szeregi przyjmować kandydatów pragnących podjąć ten sposób życia. Dlatego też każdy, kto spełnia określone warunki (jest ochrzczonym mężczyzną, katolikiem wyznającym wiarę i pragnącym poświęcić swe życie Chrystusowi) oraz cechuje się odpowiednimi przymiotami (umiłowaniem modlitwy, pragnieniem służby i zdolnością życia we wspólnocie braterskiej) - może zgłosić się do braci. Każdy z kandydatów, zgodnie z kolejnym zaleceniem św. Franciszka - jest odsyłany do ministra prowincjalnego (przełożonego wyższego), któremu jedynie przysługuje prawo przyjmowania Braci. Minister prowincjalny powinien w rozmowie oraz korzystając z innych uprawnień w tej materii - zbadać autentyczność powołania kandyda-
Braciszkowie św. Franciszka
ta do Zakonu i tylko minister prowincjalny może kandydata dopuścić do rozpoczęcia życia zakonnego. Kandydat po otrzymaniu zgody zostaje najpierw skierowany do odbycia rocznej próby w postulacie. Nie jest wówczas jeszcze zakonnikiem, ale zamieszkując pod jednym dachem z braćmi ma możność z jednej strony przyjrzeć się życiu zakonnemu z bliska oraz, z drugiej strony, ma szanse uzyskać formację chrześcijańską. Po upływie formacji w postulacie kandydat może być dopuszczony do nowicjatu - czyli roku próby zakonnej. Wówczas pierwszego dnia otrzymuje habit zakonny z atrybutami nowicjusza ( tzw. kaparon zakładany na ramiona i sięgający z przodu i tyłu do pasa). Nowicjusz podejmuje już wszystkie zewnętrzne obowiązki - modlitwę, rozmyślanie, praktyki pokutne, wspólne rekreacje, prace na rzecz wspólnoty zakonnej, ale wciąż nie jest zakonnikiem. Dopiero po upływie pełnego roku, za zgodą Przełożonych - nowicjusz składa profesję zakonną (pierwsze śluby zakonne). Od tego momentu staje się formalnie przyjęty do wspólnoty prowincjalnej Braci Mniejszych Kapucynów. Ślubuje Bogu i Kościołowi, że będzie żył w czystości, ubóstwie i posłuszeństwie oraz ślubuje, że będzie żył w ewangelicznej wspólnocie braterskiej Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. W ten właśnie sposób można zostać Bratem Mniejszym Kapucynem. Jeśli więc jesteś w stanie podjąć tę wyjątkową drogę życia, możesz zgłosić się do jednego z naszych klasztorów lub wprost napisać do naszej Kurii Prowincjalnej. Możesz też poprzez uczestnictwo w rekolekcjach powołaniowych zweryfikować swoje oczekiwania odnośnie życia zakonnego, jego wizję i wyobrażenia. Możesz też zaprenumerować nasze pisemko powołaniowe: „Braciszkowie św. Franciszka”.
Braciszkowie św. Franciszka