Braciszkowie świętego Franciszka #124

Page 1

Braciszkowie Świętego Franciszka Rok XIX, nr 124


Słowo wstępne

Spis treści

3 Słowo wstępne 4 Zawdzięczam Mu największy dar mego życia - br. Andrzej Derdziuk 7 Kilka słów o św. Fidelisie z Sigmaringen- br.Szymon Janowski 9 Żyj w celi bracie - br. Piotr Bandoch 12 Posługa w hospicjum - br. Łukasz Horajski 14 Transformacja czy deformacja - br. Łukasz Pyśk 16 Camino de Santiago - Joanna Skałba 19 Klasztory w Prowincji - Gorzów Wielkopolski 21 Zaryzykuj - wakacje z kapucynami 23 Nasz terminarz

W

ielkimi krokami, przez zieleń liści i wiosenne burze, zbliża się czas wakacji. Oddajemy do waszych rąk przedwakacyjny numer Braciszków świętego Franciszka. Znajdziecie w nim opis i kalendarium propozycji jakie mamy dla Was na te letnie miesiące. Mając świeżo w pamięci wielką radość z beatyfikacji Jana Pawła II, pragniemy się z Wami także podzielić wspomnieniami jednego z naszych współbraci, który Papieżowi, jak sam mówi, zawdzięcza największy dar swego życia. W kolejnym artykule z cyklu Święci kapucyni przedstawiamy postać męczennika – św. Fidelisa z Sigmaringen. Jest też artykuł traktujący o tym, czym jest cela zakonna oraz refleksja jednego z braci ponowicjuszy o ich posłudze w hospicjum. Zaproszeniem na pielgrzymi szlak niech się

Braciszkowie św. Franciszka

stanie opowieść o zrealizowanym marzeniu – pielgrzymce do Santiago de Compostela. W wakacje czeka nas także Transformacja. To temat tegorocznego ogólnopolskiego spotkania Golgoty Młodych. Znaczenie tego tematu wyjaśni nam artykuł br. Łukasza. W numerze prezentujemy również kolejny z naszych klasztorów – tym razem w Gorzowie Wielkopolskim. Życzymy dobrej lektury i zapraszamy do włączenia w swoje wakacyjne plany franciszkańskich wakacji z kapucynami!

Br. Krzysztof Br. Zbigniew


ZAWDZIĘCZAM

MU

NAJWIĘKSZY DAR MEGO

ŻYCIA 4

B

eatyfikacja Jana Pawła II staje się okazją do jeszcze jednego spojrzenia w przeszłość, by dziękując Bogu za dar powołania, uświadomić sobie zobowiązania, które z niego wypływają. Katecheza życia i posługa pasterska nowego Błogosławionego uczą nas otwierania serc Chrystusowi i przekraczania progu nadziei, że można przeżywać codzienność, jako pielgrzymkę z tej ziemi do nieba. Uprzywilejowani tym, że Papież z Polski został postawiony na wzór dla całego Kościoła winniśmy się starać odczytywać, w jaki sposób jego postawa może wpłynąć na nasze postępowanie. Moje powołanie rodziło się w rodzinnym domu, gdzie otrzymałem łaskę wiary i przywiązania do Kościoła. Kiedy jednak w 1981 roku w okresie przed maturą zastanawiałem się nad wyborem drogi życia, Kościół w Polsce przeżywał dramat śmiertelnego zagrożenia życia swoich dwóch największych synów. Jeden z nich Sługa Boży Stefan kard. Wyszyński był umierający i kończył bieg swojej wędrów-

ki przez ziemię. Drugi z wielkich Polaków, Jan Paweł II walczył o życie w klinice Gemelli, po śmiertelnym postrzale na placu św. Piotra w Rzymie 13 maja. Pamiętam, że wówczas chciałem się poświęcić Bogu, by oni mogli żyć i nadal służyć Kościołowi. Myśl o wstąpieniu do kapucynów jawiła się jako forma oddania swego życia, by Bóg mógł się nim posługiwać na wzór św. Franciszka, który w ubóstwie i pokorze zachowywał Ewangelię Chrystusową. Po ukończeniu formacji zakonnej i seminaryjnej otrzymałem 9 czerwca 1987 roku z rąk Jana Pawła II święcenia kapłańskie, dlatego czuję się związany z jego charyzmatem przez uczestnictwo w tej samej misji kapłańskiej. Gdy w lutym 1987 roku podano do wiadomości program papieskiej wizyty w Lublinie zostałem przez moich przełożonych wyznaczony do otrzymania tej ogromnej łaski. Za radą ojca duchownego z seminarium w okresie przed święceniami prosiłem o dar uczestniczenia

Braciszkowie św. Franciszka

w charyzmacie biskupa, który miał mnie święcić. Prosiłem zatem o łaskę odwagi i głębi w głoszeniu Ewangelii i otwartość na ludzi młodych. W czasie liturgii święceń napięcie i lęk ustępowały pod wpływem rozmodlenia papieża i jego skupienia. Słowa homilii z tak wielką mocą wypowiadane przez namiestnika Chrystusowego, docierały do mnie jako naglące wezwanie do świętego traktowania rzeczy świętych i zaproszenie do współdziałania ze świeckimi w urzeczywistnianiu ich powszechnego kapłaństwa. Dar święceń przyjętych z rąk Jana Pawła II uświadamia mi nieustanną odpowiedzialność za okazane mi miłosierdzie Boże i zaprasza do bycia świadkiem wielkości jego posługi. Szczególnie mocno wraziły mi się w pamięć ostatnie zdania homilii, kiedy Ojciec święty powiedział: ”z Boga, a nie z was, z Boga, jest owa przeogromna moc”. Gdy wkładał na mnie ręce w sakramentalnym rycie święceń odczuwałem jego ogromną miłość i oddanie temu co czyni. To nie był mechaniczny gest położenia rąk, na głowie jednego z tysięcy kapłanów przez niego święconych, ale serdeczny uścisk przekazujący moc miłości i oddania. Znak pokoju przekazywany na zakończenie liturgii sakramentu był przyjęciem do wspólnoty Kościoła i zapraszał do szczególnej więzi z Piotrem naszych czasów. Po Komunii świętej, gdy zaczął padać deszcz, Ojciec święty, mimo wcześniejszego oporu ochroniarzy, zaprosił nas pod zadaszenie, by uchronić nas od zmoknięcia. Po liturgii miała być zrobiona wspólna fotografia wszystkich święconych z Ojcem

Braciszkowie św. Franciszka

świętym. Jednak z powodu deszczu Jan Paweł II podchodził do każdego z nas stojących w szeregu i przekazywał kilka słów pozdrowienia. Kiedy zbliżył się do mnie, zapytał: „Skąd jesteś? Odpowiedziałem: „kapucyn, z Prowincji Warszawskiej” i wówczas on widząc mnie z brodą i w sandałach na bosych nogach odparł: „Domyślałem się”. Uświadomiłem sobie to dopiero potem, że on już wcześniej mnie zauważył i wśród milionowego tłumu dostrzegł jednego brodatego diakona. Jan Paweł II nie widział lasu, on dostrzegał każde drzewo jako coś samo w sobie wartościowego. Podczas kilku audiencji na Watykanie i w Castel Gandolfo moją uwagę zwracało ogromne skupienie Ojca Świętego i zarazem gotowość do kontaktu z innymi. Zatopiony w Bogu nie był obojętny dla ludzi. Bliskość z Chrystusem sprawiała, że jego wyobraźnia miłosierdzia otwierała się na ludzi potrzebujących jego słowa, uśmiechu i gestu miłości. Nawet schorowany i zmęczony poświęcał się dla innych, by sprawić przyjemność pragnącym mieć z nim fotografię. Z tej twarzy emanowały spokój i miłość dające ukojenie i zachęcające do ufności w Bogu. Ogłaszane przez Ojca Świętego prawdy wiary

5


M

6

docierały do ludzi dzięki jego dyspozycyjności i poświęcenia. Szczególny czas jakim są dni pożegnania z Janem Pawłem II ukazał jak bardzo Ojciec Święty znalazł drogę do serc milionów ludzi. Jego gotowość służenia aż do końca, mimo rozsiewanych zachęt do rezygnacji, okazała się największą katechezą, że ten kto zaufa do końca zbiera największy plon. Podczas odsłaniania obrazu nowego Błogosławionego miałem wrażenie, że jest on wśród nas obecny i przypomina, że dążenie do świętości jest ciągle aktualne. Potrzeba ciągle nowych świadków podejmących zadanie ewangelizacji i przeniosą świadectwo o żywotności Kościoła, który ma aktualną propozycję dla współczesnego człowieka. Papieskie przesłanie o nowej nadziei na wiosnę dla Kościoła może się spełnić o ile będą nowi bracia, którzy uwierzą, że Zmartwychwstały Chrystus prowadzi swoich uczniów do zrozumienia, że obecny czas daje sposobność do świadectwa.

Br. Andrzej Derdziuk

arek Roy urodził się w zamożnej niemieckiej rodzinie z Sigmaringen, w 1578 r. Miał kilkoro rodzeństwa, jego ojciec był burmistrzem. Marek był typem artysty, bardzo wrażliwy, przyjazny, otwarty na drugiego człowieka, zakochany w muzyce – sam grał na kilku instrumentach. W 1601 r. ukończył filozofię we Fryburgu, po otrzymaniu dyplomu rozpoczął studia prawnicze. Przed ich ukończeniem wyruszył w sześcioletnią podróż po Europie jako wychowawca i nauczyciel dzieci z rodzin szlacheckich. Podróż ta stała się dla niego okazją do poznania kultury, historii i języków różnych krajów europejskich. Marek przeżył tę podróż również w wymiarze duchowym – miesięczny pobyt w Rzymie był dla niego bardzo mocnym doświadczeniem, szczególnie dzięki codziennemu uczestnictwu w Eucharystii. W roku 1611 Marek zakończył kilkuletnią podróż po europejskich krajach i dzięki solidnemu wykształceniu, miał już dyplomy filozofii oraz prawa cywilnego i kanonicznego, oraz protekcji księcia Hohenzollerna rozpoczął pracę nadwornego radcy prawnego. Jednak po krótkim czasie zdecydował się porzucić tę posadę ze względu na rozpustny sposób życia na dworze księcia. Marek zdecydował się wstąpić do zakonu kapucynów, gdzie otrzymał imię Fidelis (z języka łacińskiego ‘wierny’), a w 1612 przyjął święcenia kapłańskie. Czas na jaki przypadło jego kapłańskie posługiwanie był czasem bardzo trudnym. Dochodziło wtedy do częstych konfrontacji pomiędzy rozwijającą się reformacją a katolicyzmem, który poszukiwał dróg do jej zahamowania i znalezienia drogi obrony przed zarzutami jakie stawiali Kościołowi protestanccy myśliciele. Fidelis odznaczył się wtedy ogromnymi zdolnościami argumentacji i dialogu z protestantami, udało mu się między innymi przekonać do powrotu na łono Kościoła kilku znacznych kalwinistów. Z tego powodu w 1621 r. Kongre-

Braciszkowie św. Franciszka

7

„Dziś przemawiasz ostatni raz!” kilka słów o św. Fidelisie z Sigmaringen gacja Rozkrzewiania Wiary wysłała go z misją przeciwdziałania reformacji w Szwajcarii. Fidelis wraz z grupką braci obchodzili szwajcarskie miejscowości głosząc kazania, w których wykazywali błędy kalwinizmu, który zdobywał coraz większą popularność. W kwietniu 1622 fanatyczni kalwiniści urządzili na niego zasadzkę – po kazaniu które wygłosił w kościele w Grüsch, zaproszono go do Seewis. Wiedział jakie ryzyko podejmuje, gdyż ostrzegano o wzrastających niepokojach wśród okolicznej ludności, która wykazywała coraz większą wrogość wobec katolicyzmu.

Braciszkowie św. Franciszka

24 kwietnia ojciec Fidelis pojawił się w Seewis. Gdy wyszedł na ambonę zobaczył leżącą tam kartkę, na której ktoś napisał: „Dziś przemawiasz już ostatni raz”. Ojciec Fidelis rozpoczął kazanie oparte na fragmencie z Listu św. Pawła do Efezjan – „Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich”. W trakcie kazania któryś z kalwinistów wystrzelił w stronę kapucyna. To co wydarzyło się chwilę potem opisuje o. Bonawentura z Caspano w spisanej na gorąco notatce: „Tak więc mieszkańcy Doliny Partens zawiązali między sobą tajne sprzysiężenie; a nie mając innej


broni do walki, przygotowali różne pałki pełne ołowiu na czubku i uzbrojone na tymże czubku gwoździami i innymi ostrymi przedmiotami. Pewnego ranka, podczas gdy ojciec Fidelis głosił kazanie do żołnierzy w jednym z kościołów, zebrali się wszyscy razem, weszli do tegoż kościoła i zaczęli tymi pałkami robić rzeź i ranić osoby, które były na kazaniu. Żołnierze i ojciec Fidelis widzieli całe to zajście; wielu żołnierzy zostało zabitych, a inni ratowali życie ucieczką; ojciec Fidelis natomiast, zszedłszy z ambony, uciekł się do oręża modlitwy i na klęczkach przed ołtarzem polecił się gorąco Bogu; co uczyniwszy wyszedł z kościoła i, będąc nieco

od niego oddalony, został oto zaatakowany przez kilku z tych heretyków, którzy, jak rozwścieczone wilki, nie pragnęli i nie łaknęli niczego innego, jak zmasakrować tego dobrego ojca. Tak zaatakowany ojciec Fidelis, po kilku słowach skierowanych do nich, został okrutnie ugodzony: jeden z nich wymierzył mu cięcie szablą przez głowę, a drugi, jedną z tych uzbrojonych pałek zadał mu potężny cios w potylicę, tak że ojciec został śmiertelnie zraniony. Te ciosy tak poważnie ugodziły ojca Fidelisa, że upadł na ziemię i gdy już leżał na ziemi, ci niegodziwcy zadali mu kolejne rany, mówiąc że, ponieważ on źle traktował ich religię, tak więc oni chcieli źle potraktować jego osobę. I tak dokończyli zabijania go.” Zanim Fidelis został zamordowany kalwiniści próbowali go nakłonić, za cenę uratowania życia, do odrzucenia katolicyzmu. Fidelis do końca pozostał wierny – wypełnił słowa Apokalipsy, które usłyszał kiedy przyjmował zakonne imię: „Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia” (Ap 2, 10). Św. Fidelis z Sigmaringen jest pierwszym męczennikiem Kongregacji Rozkrzewiania Wiary (dziś Nauki Wiary). Został beatyfikowany przez Benedykta XIII w 1729 r., a kanonizowany w 1746 r. przez Benedykta XIV.

br. Szymon Janowski

Braciszkowie św. Franciszka

Żyj w celi bracie kleryku! Czyli słów kilka o tym, czym cela powinna być, a czym jest.

P

oproszony o napisanie artykułu na temat celi zakonnej zdecydowałem się, że rozpocznę od opisania wyników swego rodzaju sondażu, który przeprowadziłem wśród dwudziestu czterech braci. Mieli oni za zadanie odpowiedzieć na pytanie, „Czym jest dla ciebie cela zakonna?”, w drugiej części postaram się pokrótce przedstawić rys historyczny celi, etymologię słowa, skąd się wywodzi, jak ją postrzegali św. Franciszek i pierwsi kapucyni. Na koniec postaram się porównać jej niegdysiejszy obraz ze współczesnym. Jak to się mówi: „Ad rem!” Według sondażu, o którym wspomniałem. bracia najczęściej określają celę jako miejsce do spania, pracy i modlitwy lub samotności. Z drugiej strony patrząc, zdecydowanie nie utożsamiają jej z miejscem odpychającym lub zwykłym pokojem. Na razie pozostawiam te „wyniki badania” bez komentarza, aby przyjrzeć się postrzeganiu celi w przeszłości. Sama nazwa pochodzi od łacińskiego rzeczownika „cela” oznaczającego: celę, komorę,

Braciszkowie św. Franciszka

9 izbę, spiżarnię, spichlerz, piwnicę, komórkę w ulu, kaplicę. Jak podaje Leksykon Duchowości Franciszkańskiej wywodzi się to słowo z tradycji pustelniczej i określało miejsce odosobnienia i kontemplacji. Hagiografowie św. Franciszka używają je w odniesieniu do mieszkania jego oraz pierwszych braci. Jednak w Źródłach Franciszkańskich oraz Dokumentach i Świadectwach Pierwszego Stulecia jest ono najczęściej używane w odniesieniu do rzeczywistości pustelniczej, Tomasz z Celano pisze w Życiorysie drugim św. Franciszka: „Zawsze szukał miejsca samotnego, w którym mógłby zespolić ze swym Bogiem nie tylko ducha, ale i całe ciało. Gdy w miejscu publicznym doznawał nagle zachwytu, nawiedzony przez Pana, wówczas robił sobie schronienie z płaszcza, by jednak nie pozostać bez celi.” Patrząc jeszcze bardziej wstecz, takie pojmowanie można by przyrównać do sposobu życia Ojców Pustyni, których sposób modlitwy (w sensie miejsca) opierał się na przykładzie Jezusa mo-


10

dlącego się na osobności, a wyrażonego w słowach Ewangelii według św. Mateusza:, „Gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki” (Mt 6,6). Jakby na potwierdzenie tego, Ewagriusz z Pontu pisze: „Próżność doradza modlić się na placach, kto zaś z nią walczy, modli się w swojej izbie.”. Według niego człowiek, podczas modlitwy, modli się cały, duszą czasem i przestrzenią, potrzebują do tego odpowiedniego miejsca. Orygenes ponadto wymieniając pięć rzeczy koniecznych do modlitwy. Stawia „miejsce” obok wewnętrznego usposobienia, postawy, kierunku nieba i czasu. Wracając do św. Franciszka muszę przyznać, że nie znalazłem zbyt wielu informacji na temat celi w czasach kształtowania się pierwszych wspólnot franciszkańskich. Jak wiadomo pierwsi bracia prowadzili wędrowny styl życia, zatrzymując się w opuszczonych kościołach, grotach czy po prostu śpiąc pod gołym niebem. Dopiero później, kiedy zaczęły powstawać klasztory, można by szukać jakiś wzmianek na temat celi w sensie mieszkania. Ograniczony jednak czasowo postanowiłem od razu przejść do poszukiwań wiadomości na ten temat w wieku reformy kapucyńskiej. W Dokumentach i Świadectwach Pierwszego Stulecia jest dość dużo opowiadań i zarządzeń odnoszących się do miejsc zamieszkania pierwszych braci. Jak podają Kroniki kapucyńskie: „W początkach ich mieszkaniem były ubogie chatki i miejsca odludne, o dużych niewygodach. Nie posiadali oni cel, by przebywać w nich na samotności, jak należałoby się zakonnikom.” Ordynacje z Albacina mówią ponadto, by „… nikt z braci nie miał klucza ani kłódki do celi (…), tak aby cele były do otwarcia bez klucza”. Niektóre fragmenty Kronik zaznaczają nawet takie szczegóły, jak wymiary cel, w których bracia mieszkali. Dziewięć piędzi długości, cztery szerokości i dziesięć wysokości, a do tego wykonanie z wikliny i lepiszcza z pewnością nie miało za priorytet zapewnienia wygody „lokatorom”. Mimo to nie zna-

lazłem świadectwa traktującego o narzekaniach na ten stan rzeczy, a wręcz przeciwnie: „I o ile bardziej były nędzne, ubogie i niewygodne, tym bardziej się cieszyli” . Pojęcie celi ma także, a może nawet przede wszystkim wymiar pustelniczy, gdyż w każdym fragmencie, gdzie zawarte są przepisy dotyczące budowy nowych miejsc zamieszkania, jest także mowa o konieczności wybudowania jednej lub dwóch cel w pewnym oddaleniu od pozostałych, aby służyły braciom, którzy chcieliby oddawać się medytacji i modlitwie kontemplacyjnej. Także nasze obecne Konstytucje mówią o tym w numerze 56, 1-3. Mam nadzieję, że tyle wystarczy drogiemu czytelnikowi może nie tyle dziejów celi, ile próby bardzo ogólnego przedstawienia roli, jaką odgrywała cela zakonna w przeszłości. Niestety nie udało mi się znaleźć czegokolwiek traktującego o tym współcześnie, więc postaram się tylko krótko skomentować to, co napisałem dotychczas i podzielić się swoimi własnymi przemyśleniami na ten temat. Jak wspomniałem w pierwszym akapicie, cela zakonna jest najczęściej postrzegana

Braciszkowie św. Franciszka

przez braci jako miejsce spania, pracy i modlitwy. W przeszłości było czymś nie do pomyślenia wykonywanie pracy w celi, ponieważ miała ona służyć do odpoczynku i modlitwy osobistej brata mniejszego. Nawet sam rozmiar tego miejsca uniemożliwiał robienia w niej czegokolwiek poza snem i kontemplacją. Dzisiaj jest czymś normalnym, że bracia wykonują część swojej pracy w celi. Przeważnie chodzi tu o pracę intelektualną, samokształcenie, twórczość naukową lub artystyczną. Z punktu widzenia kleryka drugiego roku muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie uczenia się gdzieś poza celą, na przykład w czytelni, gdzie panuje jak dla mnie zbyt duży ruch, aby w skupieniu rozwijać swoją wiedzę. Czy takie rozszerzenie funkcji celi jest czymś niewłaściwym? Myślę, że nie. Powszechny rozwój szkolnictwa spowodował, że zdecydowana większość ludzkości od dziecka jest wychowywana do zdobywania wiedzy ( z różnym skutkiem), co już samo z siebie zakłada, aby człowiek nauczył się samemu pracować w jakimś zacisznym miejscu, a najczęściej jest nim własny pokój. Taki system bardzo pozytywnie wpływa na efektywność wyko-

Braciszkowie św. Franciszka

nywania szkolnych obowiązków ( zakładając, że będzie się wykonywać szkolne obowiązki). Z takim to wychowaniem przyszedłem do zakonu i naturalną jest dla mnie rzeczą, że mając do zrobienia pracę wymagającą wysiłku intelektualnego wykonuję ją w zamkniętej celi, gdzie mogę w ciszy i spokoju zająć się powierzonym mi zadaniem. Wniosek z tego taki, że dawniej pierwsi bracia byli „ludźmi swoich czasów”, w których edukacja była bardzo droga, a przez to utrudniona dla wielu ubogich braci, dlatego bardziej kładziono nacisk na pracę własnych rąk i przykład życia, aniżeli na kaznodziejstwo wymagające odpowiedniego wykształcenia, co oczywiście się wzajemnie nie wyklucza. Dzisiaj z kolei my jesteśmy „ ludźmi swoich czasów”, wyrośnięci na gruncie panujących systemów edukacyjno – gospodarczo – poglądowo - politycznych.

br. Piotr Bandoch

11


12

Posługa w hospicjum

W

ażniejszym elementem naszej ponowicjackiej formacji są tak zwane „doświadczenia”. Wśród nich niezwykle „mocna” jest nasza regularna praca w jednym z lubelskich hospicjów Nasza posługa w hospicjum polega przede wszystkim na: pomocy przy karmieniu, pomocy przy ćwiczeniach rehabilitacyjnych, Msza Święta, pomoc przy kąpielach, zmiana pozycji ciała, przebieranie i rozmowy. Podczas rozmów wspieramy pacjentów, wyjaśniamy sprawy o jakie nas pytają, często są to bardzo trudne pytania typu: „skoro Bóg jest tak Miłosierny, to dlaczego pozwala na takie ogromne cierpienie człowieka?” – to pytanie zadała mi pani pielęgniarka, kiedy pomagałem jej przy zmianie opatrunku.

Często, gdy przychodzimy jest już stan agonii, pomału zapadają się policzki na twarzy, wargi zaczynają blednąć, źrenice podchodzą z wolna ku górze, oddech staje się coraz bardziej nierówny zaczyna się walka o nowy oddech, następują coraz częściej bezdechy, widać pewnego rodzaju strach w oczach. Wówczas otaczamy taka osobę modlitwą, przede wszystkim koronką do Bożego Miłosierdzia. W tym czasie zauważam, że zawsze na twarzy tej osoby rysuje się pokój, jakby pewne ukojenie, myślę że dzięki tej modlitwie chory odchodzi z tego świata w pokoju ducha. Dla mnie osobiście jest to czas bardzo szczególny, kiedy to staję przed ogromna tajemnicą przejścia człowieka do innego życia. Nasuwają mi się tu słowa Pana Jezusa, który mówi: „Ja jestem Zmar-

Braciszkowie św. Franciszka

twychwstaniem i życiem, kto we mnie wierzy, to choćby i umarł, żyć będzie”. W takich momentach wspieramy również rodzinę umierającego. Przekonałem się też, jak bardzo ważne jest odmawianie tej modlitwy, nie wolno jej odwlekać, odkładać na inną chwilę, w hospicjum nie ma się wiele czasu do stracenia. Jest tam miejsce na 12 chorych, którzy praktycznie co tydzień w większości zmieniają się - umierają, a w ich miejsce przychodzą nowi... Klimat panujący w hospicjum można porównać do atmosfery rodzinnego domu. Składa się na to życzliwość personelu medycznego, otwarcie na bliźniego, wzajemne pocieszanie się w trudnych momentach. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, personel charakteryzuje ogromna pobożność, do wszystkiego podchodzą z wiarą, każdego dnia większość przyjmuje Komunię świętą, odmawia wspólnie z kapłanem różaniec. Dla mnie obecność w hospicjum jest szczególnym czasem, mogę zobaczyć jak bardzo kruche jest życie człowieka: dziś jestem zdrowy, ale za rok mogę być w stanie krytycznym. Jest to też pewnego rodzaju obecność wśród trędowatych tego świata - podobnie jak trąd i tu, w niektórych rodzajach raka, ciało gnije i odpada.

Braciszkowie św. Franciszka

Budzi się też we mnie refleksja nad cierpieniem człowieka.. Dlaczego człowiek musi aż tak bardzo cierpieć? Dlaczego akurat te osoby? Kiedy rozmawiam z pacjentem i dowiaduję się ze w domu ma dziewięcioletniego synka i dwunastoletnią córkę, zastanawiam się dlaczego i te niewinne dzieci muszą cierpieć, kiedy widzą swego ojca w takim stanie? Dlaczego nadal nie ma leku na raka, mimo tego, że medycyna aż tak bardzo poszła do przodu? Czy cierpienie ma sens? – myślę, że jeśli ono jest połączone z cierpieniem Chrystusa, to ma swój głęboki sens, o którym dokładniej się dowiemy w przyszłym życiu... Wielu ludzi przez swoją chorobę bardziej się zbliżyło do Boga, ona sprawiła, że ich życie duchowe stało się głębsze.. Zauważyłem też, że jeżeli np. mnie kiedykolwiek boli głowa to jest, to nic, w porównaniu do bólu, jaki przeżywa chory w hospicjum. Myślę, że gdyby nie Bóg i bracia obecni ze mną tam, sam nie dałbym sobie rady, chodzi mi tu bardziej o duchowe i psychiczne przeżywanie tego czasu.

br. Łukasz horajski

13


DEFO

czy

RMA

T

14

egoroczną inspiracją V Ogólnopolskiego Spotkania Młodych w Serpelicach nad Bugiem – Golgoty Młodych stał się św. Franciszek. Już od kilku lat docierają do nas opinie, że jako organizatorzy spotkania franciszkańskiego powinniśmy zrobić coś o Franciszku. Dopiero od roku temat franciszkowy powracał do nas mocniej i mocniej, aż w końcu znaleźliśmy to, czego potrzebowaliśmy w Pismach św. Franciszka – jego Testament. Ten tekst stał się dla nas inspiracją i bazą dla Golgoty Młodych 2011. W sumie posiada wszystkie elementy niezbędne do przeprowadzenie młodzieżowego spotkania: rys autobiograficzny, dynamikę, historię, która można opowiadać oraz niesamowitą uniwersalną treść – nawrócenie. Właściwie to sam Franciszek opowiada swoją historię i pokazuje, co dla niego było najistotniejsze, co stanowi fundament jego osoby. Żaden życiorys nie mógłby dać takiego efektu, ponieważ każdy z nich przedstawia już z góry zbudowaną wizję drogi nawrócenia Franciszka. W przypadku Testamentu jest to tekst nie okazjonalny, lecz tworzony w kilku etapach, przemyślany i zaplanowany, a do tego bardzo syntetyczny i co najważniejsze, ukazujący w pierwszej części życie Franciszka jako osoby świeckiej – młodego chłopaka.

CJA

Poza Testamentem, motywacją do stworzenia spotkania opartego na doświadczeniu Biedaczyny, było zrozumienie jego bezwarunkowego podejścia do życia Ewangelią. Często się zapomina, że sposób franciszkańskiego życia (życie pokutne) nie został dany tylko zakonnikom, ale w tej samej mierze ludziom świeckim. Mówi się o tym, że jest to projekt życia chrześcijańskiego. Czym był ten projekt? Prostym życiem Ewangelią, drogą Chrystusa. Franciszkowi chodziło, aby iść za Chrystusem, Jego śladami. I właśnie to jest takie wyjątkowe, że Franciszek uczy doświadczenia Ewangelii, a nie jakiejś wydumanej duchowości. Ta niezwykła droga także jest w obrębie pragnień młodego człowieka. Naszym zadaniem jest dać Wam doświadczanie, pokazać drogę, sposób jak można osiągnąć prawdziwe zjednoczenie z Chrystusem. Hasłem tegorocznego spotkania jest „Transformacja”. Chociaż św. Franciszek nie używa słowa „transformacja”, ani nie jest to cytat z jego Pism, to jednak ten termin oddaje to, co dokonało się w nim już na początku spotkania z Panem, a co przedstawia w Testamencie. Pierwsze skojarzenie pokazuje, że słowo transformacja oznacza po prostu przemianę, zmianę formy. Faktycznie, bezpośrednio jest to właści-

Braciszkowie św. Franciszka

we odczytanie sensu tego słowa. Przeważnie używamy go do określenia jakiejś przemiany społecznej, państwowej, ustrojowej, czasami do zjawisk przyrodniczych, ale nigdy do człowieka. Dlaczego? Może dlatego, że człowiek nie może zmienić swojej formy, tego kim jest, stać się nie-człowiekiem? Ale nie mniej ważne wydaje się być postawienie tego słowa jako negacji. Czyli czy jest deformacja człowieka? Czy człowiek może się deformować? To wydaje się być już bardziej przyswajalne i zrozumiałe. Niezmienny jest jednak fakt, że słowo „przemiana” jest w człowieku głęboko zapisane. Ukazuje to już historia Adama i Ewy – opowieść o grzechu pierworodnego, który jest blizną pozostawioną na naturze. Człowiek pragnie przemiany swojej sytuacji, pragnie być wolnym od tego, co nie pozwala mu wyrwać się z więzów śmierci. Pragniemy wyrwać się z nieszczęścia i sytuacji jaka pozostała nam po naszych prarodzicach. Nosimy w sobie obraz Boga, ale nie potrafimy go wydobyć. W Pierwszym Liście św. Jana autor pisze: „jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni”. Jedno jest pewne - będziemy podobni do Jezusa Chrystusa. Stąd

Braciszkowie św. Franciszka

transformowanie się dotyczy stawania się podobnym do Chrystusa. Świat także promuje swoją drogę przemiany, zachęca, aby stać się na jakiś obraz albo reprezentować sobą jakąś formę mentalności – niestety często fikcyjną i zdeformowaną postać człowieka. Ta propozycja świata stawia nam idola, zbiór zachowań, które cieszą się popularnością i akceptacją. Młodzi ludzie mają według tego modelu cieszyć się życiem, być piękni, dobrze zbudowani, szczupli i wymuskani, bez wad w ciele, stawać się na wzór tych, których proponują wielkie korporacje. Świat stawia młodym ludziom spreparowane rozumienie takich słów jak miłość, nienawiść, bezpieczeństwo, samozadowolenie, sprawiedliwość, prawda. Tym samym oszukuje ich. Golgota Młodych 2011 może faktycznie stać się miejscem wyrwania Was z tego fałszywego poczucia szczęścia. Wobec niebezpieczeństwa deformacji dajemy Wam przemianę duchową – nawrócenie na wzór św. Franciszka.

br. Łukasz pyśk

15


Ż

16

ycie ma to do siebie, że cały czas nas zaskakuje, nieustannie czegoś uczy. To od nas samych zależy, na ile przyswoimy wszystkie nowe doświadczenia i przemienimy je w tzw. „życiową mądrość”. Stając każdego dnia w obliczu różnych sytuacji wciąż próbujemy wyciągać jakieś wnioski. I choć wcale nie jest to łatwe, pomimo trudności i własnych ograniczeń, dokonujemy nieraz ciekawych odkryć. A oto jedno z moich... Nie tak dawno poczułam się, jakbym została „okradziona” z marzenia. W pierwszym momencie ogarnął mnie jakiś niewytłumaczalny smutek, jednak pewne przemyślenia uświadomiły mi, że moje zachowanie jest zupełnie absurdalne, że przecież niemożliwym jest zabrać komuś marzenie. Zrozumiałam w końcu, że można jedynie zacząć je z kimś dzielić lub pozwolić na to, by nasze pragnienia stały się także udziałem drugiego człowieka. To takie proste, a jednak do najbardziej oczywistych wniosków dochodzi się nieraz bardzo krętą drogą. Przez tych kilka miesięcy zdążyłam już po prostu zapomnieć, jak oto pewnego razu mój przyjaciel opowiedział o tym, czego pragnie, nie zastrzegając sobie przy tym prawa na wyłączność. Umknął mojej pamięci moment, w którym jedno z jego marzeń bardzo szybko zakorzeniło się także w mojej głowie. Marzenie o tym, by wyruszyć na pielgrzymkę do Santiago de Compostela. Wszystko działo się od wakacji 2009r. Decyzja o tym, by wyruszyć do Hiszpanii na pątniczy szlak nie zapadła od razu. Rodzice patrzyli z rezerwą na mój kolejny „szalony pomysł”, mój przyjaciel natomiast chciał wyruszyć na szlak rok później. Miałam wtedy niecałe 19 lat i byłam tak podekscytowana, że postanowiłam zrobić wszystko, żeby przekonać ich o słuszności pomysłu pójścia na pielgrzymkę podczas najbliższych wakacji w 2010r. Zaczęłam przetrząsać Internet w poszukiwaniu wszelkich informacji. Po jakimś czasie znałam już niemal wszystkie polskie strony internetowe i fora

Camino de Santiago – nie taka zwykła droga...

dyskusyjne poświęcone Camino. Dowiedziałam się m.in., że Camino de Santiago znaczy po hiszpańsku tyle, co „droga Świętego Jakuba”, a ten znany już w średniowieczu szlak, zwany również Mleczną Drogą (ponoć właśnie ta galaktyka wskazywała niegdyś ludziom trasę), prowadzi do miasta Świętego Jakuba, które jest jednym z trzech (obok Rzymu i Ziemi Świętej) najważniejszych dla chrześcijan centrów pielgrzymkowych. Im więcej zagłębiałam się w tym temacie, tym bardziej czułam, że najdłuższe wakacje w życiu będą odpowiednim momentem na to, żeby udać się w to miejsce. Przełom dokonał się w momencie, gdy odkryłam, że 2010 jest tzw. Rokiem Świętym. Ów rok występuje wtedy, gdy 25 lipca, czyli święto św. Jakuba, wypada w niedzielę. Uczestnictwo w uroczystościach tego właśnie dnia gwarantuje uzyskanie odpustu zupełnego. Jest to nie lada wydarzenie, ponieważ taka zbieżność

Braciszkowie św. Franciszka

zdarza się zaledwie raz na kilka lat. W każdym wieku Rok Święty (jubileuszowy) przypada 14 razy co 6, 5, 6 i 11 lat. Pierwszy rok jubileuszowy został ogłoszony przez papieża Kaliksta II a następnie potwierdzony przez kolejnych papieży. W 1179 roku papież Aleksander III przyznał ten przywilej bezterminowo swoją bullą papieską „Regis eterni”. W ubiegłym roku po raz 119 zainaugurowano 1 stycznia rok jubileuszowy poprzez symboliczne otwarcie Świętych Drzwi (tzw. Drzwi Przebaczenia Puerta del Perdon) w katedrze w Santiago de Compostela. Moje zaskoczenie było jeszcze większe w momencie, gdy odkryłam, że następny Rok Święty wypada dopiero za 11 lat, a więc w 2021. Poczułam się wtedy, jakbym zdobyła brakujące ogniwo. Dla mnie był to znak. Dłużej już nikogo przekonywać nie musiałam – ani rodziców, ani przyjaciela i niebawem rozpoczęły się wielkie przygotowania.

Braciszkowie św. Franciszka

Dni mijały coraz szybciej. Razem z przyjacielem, który z zapałem podjął się organizowania wyprawy, znaleźliśmy kilkoro chętnych, którzy chcieli iść z nami – w sumie było nas 7 osób. W końcu nadszedł czas rezerwowania lotów. Gdy kupiliśmy bilety poczuliśmy, że klamka zapadła. Z niecierpliwością czekaliśmy na rozpoczęcie nowej przygody. Upływające miesiące wypełniłam nauką do matury, a także gromadzeniem odpowiedniego sprzętu i zdobywaniem informacji o Camino del Norte – trasie północnej, którą wybraliśmy spośród sześciu możliwych do przebycia. Jak się dowiedziałam, owo pielgrzymowanie do grobu Św. Jakuba ma to do siebie, że może wziąć w nim udział każdy i przeżywać je na swój własny sposób. Stąd też wynika różnorodność narodowości, wyznań, kultur, a także przedziału wiekowego osób idących do Santiago. Każdy ma swój indywidualny czas, sposób i powód, dla którego rozpoczyna wędrówkę. Można wyruszyć zarówno ze względów religijnych, jak i turystyczno-krajoznawczych, traktując drogę jako swego rodzaju wyzwanie, co nie oznacza, że

17


droga nie będzie miała przy tym duchowego wymiaru. Osobiście, doświadczyłam podczas wędrówki bardzo wiele, jednak pomimo szczerych chęci, nie sposób opisać owe przeżycia na dwóch stronach tekstu... Camino było dla mnie przede wszystkim porządną lekcją. Warunki podróżowania sprawiły, że wielokrotnie priorytetową okazywała się dla nas wszystkich myśl o zaspokojeniu najbardziej podstawowych potrzeb, jakimi są prysznic, posiłek czy sen. Każdy dzień był okazją do tego, by uczyć się pokory, której wciąż tak bardzo brakuje. Śmiało mogę stwierdzić, że nasza droga była niezwykła. Mój kolega powiedział: „Od razu widać, że Pan Bóg szedł z Wami”. Miał rację. Obcując każdego dnia z piękną przyrodą zawsze czuliśmy Jego obecność, pozwalającą nam wyjść obronną ręką z wszelkich opresji, która objawiała się także poprzez wielokrotnie wyciąganą do nas pomocną dłoń drugiego człowieka. Ludzka dobroć była jak odrobina cienia w ponad trzydziestostopniowym upale – sprawiała, że pomimo bólu, na twarzy pojawiał się uśmiech, który dodawał energii do dalszego marszu. Nie liczyła się wówczas bariera językowa, ponieważ wszystkich pielgrzymów, których mogliśmy rozpoznać po przymocowanej do plecaka muszli, łączył jeden cel – Santiago. Ta droga miała także moc nauczyć nas, byśmy potrafili doceniać nawet najmniejsze gesty, a także mogli przekonać się o tym, jak niewiele trzeba mieć, by odkryć ogromne po-

Klasztory w Prowincji

Gorzów Wielkopolski kłady prostej radości, którą nosimy w sobie. Podczas długiej wędrówki doskonaliliśmy również umiejętność działania w grupie, kiedy niejednokrotnie trzeba było „podeptać własną dumę” i pójść na kompromis, wybierając dobro wspólne. Długie godziny nieraz samotnego marszu sprawiły, że pokochałam ciszę i spokój, których w XXI wieku często tak bardzo brakuje. Co więcej, Camino stało się także okazją do zawarcia nowych przyjaźni i znajomości, które umocnione wspólnym wysiłkiem i doświadczeniem na pewno przetrwają próbę czasu, a w wielu przypadkach także i odległości. Cała ta hiszpańska przygoda jest dla mnie żywym dowodem na to, że trzeba mieć marzenia, bo one lubią się spełniać. Kiedy patrzę na te wszystkie przebyte kilometry z perspektywy czasu myślę o tym, jak wiele popełniłam błędów, jak nieraz inaczej zachowałabym się w niektórych sytuacjach, gdyby dane mi było doświadczyć ich ponownie. Niestety jednak do tego, co za mną nie ma już powrotu. Pociesza mnie wówczas myśl, że raz rozpoczęte Camino trwa nadal i pomimo wielu trudności, każdy dzień życia daje nową szansę na to, by krok za krokiem stawać się coraz lepszym człowiekiem. Więcej informacji o pielgrzymowaniu do Santiago de Compostela na naszym blogu: www.caminodelavida.blox.pl

joanna skałba

Braciszkowie św. Franciszka

W

1458 r. rada miejska Gorzowa (wówczas Landsberg an der Warthe) ufundowała za murami miasta na Przedmieściu Santockim cmentarz z kaplicą p.w. św. Wawrzyńca i Gertrudy. W tymże roku kaplicę poświęcił bp kamieński Henning Iven. Świątynia położona w pobliżu obwarowań miejskich, często padała ofiarą pożarów podczas oblężeń miasta i za każdym razem była odbudowywana w nowych formach, przez co nie przetrwały w niej wyraźne cechy stylowe. Podczas Reformacji (prawdopodobnie około 1540 r.) została zajęta przez protestantów odłamu augsburskiego. Na przełomie XVII i XVIII w. w mieście i okolicy osiedliło się wielu protestantów odłamu reformowanego (m.in. emigranci z Francji), którzy zgłaszali pretensje do kaplicy, leżącej wówczas w ruinie. Z fundacji mieszczanina gorzowskiego, Adama Sorgenfreya, przy wydatnym wsparciu finansowym króla pruskiego Fryderyka I wybudowano w latach 1696-1703 na miejscu kaplicy kościół, który poświęcono 29 VI 1703. Podczas poświęcenia protestanci augsburscy i reformowani zawarli ugodę w sprawie wspólnego użytkowania świątyni, którą odtąd nazywano Kościołem Zgody (Konkordienkirche). W latach 1794-1796 kaznodzieją kościoła był znany filozof, Fryderyk Daniel Ernest Schleiermacher (1768-1834), którego pomnik znajdował się w latach 1848-1945 r. na skwerze obok świątyni. W 1912 r. dobudowano wieżę, istniejącą do dziś. Po zdobyciu miasta przez wojska sowieckie w 1945 r. wnętrze kościoła zostało wypalone i zdewastowane, uległ wówczas zniszczeniu barokowo-klasycystyczny wystrój, charakterystyczny dla świątyń protestanckich Nowej Marchii i Pomorza Zachodniego.

Braciszkowie św. Franciszka

29 VI 1945 przybył do Gorzowa pierwszy polski kapłan, o. Przemysław Knap, kapucyn z Prowincji Krakowskiej, który osiadł przy jedynym wówczas w mieście kościele katolickim p.w. św. Krzyża (inne kościoły do 1945 r. należały do protestantów). Zorganizował polskie życie religijne w mieście i okolicy, m.in. poświęcił w sąsiednich wioskach 16 zborów protestanckich, przeznaczając je dla kultu katolickiego. Kapucyni Prowincji Krakowskiej duszpasterzowali w parafii św. Krzyża do 1966 roku, kiedy to zdecydowali się opuścić tę placówkę w ramach większej reorganizacji swej obecności na Ziemiach Odzyskanych. Prowincja Warszawska zgłosiła wówczas gotowość dalszego prowadzenia parafii, na pozostaniu kapucynów w mieście zależało bowiem zarówno ówczesnemu prowincjałowi o. Piotrowi Gackiemu, delegatowi generalnemu o. Archaniołowi Brzezińskiemu jak i ordynariuszowi diecezji bpowi Wilhelmowi Plucie. Kongregacja Zakonów wyraziła zgodę na powstanie domu zakonnego 6 II 1967. Z pracy w parafii św. Krzyża kapucyni wycofali się ostatecznie w 1996 roku, przekazując ją duchowieństwu diecezjalnemu. Dawny Kościół Zgody został odbudowany w latach 1947-1948 i poświęcony 6 VI 1948 p.w. św. Stanisława Kostki, z przeznaczeniem na kościół szkolny. Miał osobnego rektora, ale od 1950 r. opiekę duszpasterską sprawowali w nim kapucyni z parafii św. Krzyża. W ramach

19


Zaryzykuj!

- wakacje z kapucynami

K

u radości wielu zbliżają się wakacje, czas zasłużonego odpo­czynku od szkoły i studiów. Wakacje jednak nie są czasem zaprzestania wszelkiej aktywności. Może warto zdmuchnąć kurz z plecaka i wybrać się w po­szukiwaniu nowych przygód, ciekawych ludzi i Pana Boga… Jak co roku przygotowaliśmy dla Was kilka propozy­cji. Mamy nadzieje, że każdy znajdzie coś dla siebie i spróbuje – wraz z nami – w pięk­ nych okolicznościach przyrody, wpatrując się w Świętego Franciszka, pogłębić swoją relację z Bogiem.

Piesza Pielgrzymka Honoracka

20

regulowania stanu własności kościelnej na Ziemiach Odzyskanych w 1971 roku, na mocy porozumienia pomiędzy bpem gorzowskim Wilhelmem Plutą, a prowincjałem o. Gabrielem Bartoszewskim, kościół został notarialnie zapisany jako własność Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. Staraniem gwardianów, o. Bogusława Rosochackiego i o. Józefa Korzeniowskiego świątynię gruntownie przebudowano i powiększono w latach 1974-1978 według projektu Tadeusza Ignatowicza oraz Józefa i Jerzego Hermanowiczów. Zmodernizowany kościół poświęcił prowincjał, o. Pacyfik Dydycz, podczas Pasterki w 1978 r. Kościół nie jest konsekrowany.

Staraniem gwardianów o. Romana Kotowskiego i o. Apoloniusza Leśniewskiego w latach 1983-1988 zbudowano przy kościele klasztor (proj. Marek Kobus) – duży budynek na planie czworoboku z wewnętrznym wirydarzem, mieszczący także sale duszpasterskie. Z chwilą opuszczenia przez kapucynów parafii św. Krzyża została erygowana przy kościele klasztornym parafia p.w. św. Antoniego z Padwy i Stanisława Kostki, dekretem bpa zielonogórsko-gorzowskiego Adama Dyczkowskiego z 24 VIII 1996.

Braciszkowie św. Franciszka

Zaczynamy już w pierwszy dzień wakacji czyli 25 czerwca Pieszą Pielgrzymką Honoracką. Krocząc z Zakroczymia do Nowego Miasta nad Pilicą, pokonując różne przeszkody związane z trudem pielgrzymowania zbliżamy się do Nowe­go Miasta nad Pilicą, ale – co jeszcze cenniejsze – zbliżamy się do Boga i drugiego człowieka. Te pięć dni wspólnego marszu, modlitwy, śpiewu i zabawy to bardzo dobry sposób na rozpoczęcie wakacji, na poznanie duchowości franciszkańskiej, oraz oso­by błogosławionego Honorata Koźmińskiego i jego dzieła w Kościele. Tegoroczny hasło brzmi: „Wspólnota i Kościół”. Czas trwania: od 25.06.2011 (zjazd w godzi­nach popołudniowych, około 18.00) do 30.06.2011 (zakoń­czymy wspólną Eucharystia, a po niej wspól­ną agapą – jest możliwość przenocowania do 01.07.2011) Miejsce: Zakroczym – Nowe Miasto nad Pilicą Koszt: 45 zł i coś do wspólnej kuchni

Braciszkowie św. Franciszka

Dodatkowe informacje można znaleźć na: www.honoracka.pl

Rekolekcje powołaniowe dla chłopaków Następne zaproszenie skierowane jest do chłopców, którzy ukończyli gimnazjum. Zapraszamy Was serdecznie na rekolekcje powołaniowe do naszego klasztoru w Rywałdzie Królewskim. To czas kiedy można bliżej przyjrzeć się życiu zakonnemu, a nawet po części w nim uczest­niczyć. To bardzo dobra okazja by w ciszy klasztoru wsłuchiwać się w głoś Pana Boga i pytać: „co chcesz Panie abym czynił?” Czas trwania: od 06.07.2011 – 10.07.2011 Miejsce: Rywałd Królewski (najlepszy dojazd to PKP do Jabłonowa Pomorskiego i dalej PKS) Koszt: to dobrowolna ofiara

Piesze Pielgrzymki na Jasną Górę Pierwsza połowa sierpnia to czas Pieszych Pielgrzymek na Jasną Górę. Zapraszamy wszystkich do kroczenia z nami – braćmi kapucynami ! Grupy kapucyńskie wychodzą z na­ stępujących miast: Warszawa (15 brązowa), Lublin (grupa nr 3), Gorzów wielkopolski (grupa brązowa), Biała podlaska (10 brązowa), Nowe Miasto Nad Pi­licą (dołącza do Warszawskiej). Pielgrzymka to czas szczególny – trudny i piękny. Warto te sierpniowe dni poświęcić na ten trud zmagania się ze sobą od strony fizycznej i duchowej bo owoce często przera­stają nasze oczekiwania. W tym roku szczególnie zapraszamy do uczestnictwa w jubileuszowej, trzy setnej Pielgrzymce Warszawskiej

21


Golgota Młodych 2011

22

Na ostatni tydzień sierpnia zapraszamy wszystkich młodych: ze szkół średnich, studentów i wszystkich którzy czują się mło­dzi, na Golgotę Młodych do Serpelic nad Bugiem. „Różne są okazje do spotkań i w różnych miejscach możemy się spotykać. Jest też wiele znaków, pod którymi możemy wspólnie spędzać czas. Jednak my chcemy spotkać się na jedynym w swoim rodzaju miejscu – na Golgocie i pod wyjątkowym znakiem, jakim jest znak Krzyża. Z takiego pragnienia powstała inicjatywa spot­kań dla młodzieży Golgota Młodych. Miejsce nie jest przypadkowe. W Serpelicach od wielu lat ludzie chodzą drogami Kalwarii Podlaskiej, aby tam szukać sił do często bardzo trudnego życia. nam również, szczególnie wtedy, gdy jest trudno intuicja serca każe patrzeć na Krzyż. Dla­tego my także chcemy wpatrywać się w ukrzy­żowanego Chrystusa. Zamierzamy odważnie skonfrontować nasze życie z Męką Jezusa, czyli wejść z całym naszym bagażem osobistego życia na Golgotę, stanąć pod Krzyżem i poddać się ży­ciodajnej mocy płynącej z ran Ukrzyżowanego”. To czas spotkania się wielu młodych ludzi miedzy sobą, oraz bardzo osobistego spotkania z Chrystusem. Dokonuje się to w czasie wspól­nej i indywidualnej modlitwy, w czasie konfe­rencji, wsłuchiwania się w świadectwa, w czasie wspólnego śpiewu jak i zabawy. Tegoroczne hasło spotkania brzmi: Transformacja Czas trwania: 24.08.2011 – 28.08.2011 Miejsce: Serpelice nad Bugiem (Oddalone są o 36 km od Białej Podlaskiej i znajduje się przy trasie Lublin – Biała Podlaska – Białystok i podobnej odległości od Łosic. W sezonie letnim istnieje bezpośrednie połączenie autobusowe Warszawa – Łosice – Serpelice. Możliwy jest także dojazd samochodem trasą E30 Warszawa – Terespol do miejscowości Biała Podlaska później drogą 811 prowadzącą do Sarnak)

Koszt: 40 zł Dodatkowe informacje na: www.golgotamlodych.pl

2011

Nasz terminarz

Rekolekcje dla studentów Ostatnim akcentem naszych wakacji będą Rekolekcje dla studentów w górach w Beskidzie sądeckim, a dokładnie w małej górskiej miejscowości - Wierchomla. Chce­my przyglądać się naszemu życiu wpatrując się w osobę Świętego Franciszka, który prowadzi nas do Chrystusa. Chcemy pytać Pana – jak żyć, aby życie nie uciekło nam między palcami i jak pośród tylu możliwości życia wybrać tę najlepszą, tę moją, by być prawdziwe szczęśliwym człowiekiem. Czas trwania: 01.09.2011 – 05.09.2011 Miejsce: Wierchomla, niedaleko Piwnicznej Zdrój Koszt: to dobrowolna ofiara Wszelkie pytania dotyczące wszelkich ini­ cjatyw wakacyjnych można kierować pod adres mailowy: kapucyni.pow@gmail.comlub telefonicznie pod nr 600 407 346. Zapraszamy! Br. Krzysztof Przybylski

Braciszkowie św. Franciszka

Dni skupienia 17 – 19.06. Zakroczym 16 – 18.09. Krynica Morska 29.09 – 01.10. Gorzów Wlkp. 07 – 09.10. Lubartów 21 – 23.10. Warszawa 04 – 06.11. Biała Podlaska 18 – 20.11. Łomża 02 – 04.12. Olsztyn Poszczególne terminy mogą ulec drobnym korektom Rekolekcje i inne inicjatywy 25.06 – 01.07. Piesza Pielgrzymka Honoracka 06 – 10.07. Rekolekcje letnie w Rywałdzie Królewskim 17 – 21.07. Spływ kajakowy Piesze pielgrzymki na Jasną Górę 24 – 28.08. Golgota Młodych - Ogólnopolskie spotkanie młodych 01 – 05.09. Rekolekcje studenckie w Beskidach

Braciszkowie św. Franciszka


Kwartalnik dla kandydatów do kapucyńskiej wspólnoty zakonnej i osób zainteresowanych postacią św. Franciszka. Redakcja: br. Krzysztof Przybylski, br. Zbigniew Fryska; Nakład: 1000 egzemplarzy. Zainteresowanych regularnym otrzymywaniem biuletynu prosimy o przesłanie swojego adresu do redakcji. Koszt prenumeraty to dobrowolna ofiara, którą można wpłacić na konto z dopiskiem „Braciszki”: Bank Polska Kasa Opieki S.A. XI o/Warszawa Konto: 11 1240 1138 1111 0000 0209 3206 Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4; 00-245 Warszawa tel. 22 831 31 09; kom.: 600 407 346 e-mail: kapucyni.pow@gmail.com; www.powolanie.kapucyni.eu Braciszkowie św. Franciszka


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.