Braciszkowie Świętego Franciszka Rok XXI, nr 128
Spis treści 3 Słowo wstępne 4 Kto może być przyjęty do zakonu, czyli o wymaganiach dla kandydatów br. Andrzej Derdziuk
9 Życie jest grą – jak je wygrać? Beata Kozłowska
11
Jezus Chrystus
– przyjaciel grzeszników i celników Karolina Niedzielska
13 Spotkałem Franciszka br. Piotr Owczarz
16 Exodus 1892 br. Szymon Janowski
17 Respiracja – Golgota Młodych 2012 18 Kilka słów z dalekiej – bliskiej Afryki br. Piotr Hejno
22 Reguła Świętego Franciszka z Asyżu br. Janusz Kazimierczak
24 Historia klasztoru – Serpelice 26 Wakacyjne zaproszenie
W
iosna zachwyca nasze serca swoim pięknem bo wokół nas przyroda budzi się do życia. Dotąd szare otoczenie staje się zielone, a smutne gałęzie drzew ukryły się za zielonymi liśćmi i pięknymi kwiatami. Przyroda budzi się do życia! To piękno przypomina nam o Stwórcy całego świata – o Bogu! O Jego dobroci i mądrości. Przyroda przypomina nam również słowa Koheleta, że wszystko ma swój czas. Wielu chciałoby, aby wiosna trwała przez cały rok. Wiosna jednak przemija będąc jedynie czasem przygotowania przyrody do wydania owoców, które zbiera się nie wiosną, a jesienią. Powoli dobiega koniec roku szkolnego. Maturzyści zmagają się z „egzaminem dojrzałości”, a studenci wkraczają w decydujący czas sesji. Potem wakacje, zasłużony wypoczynek. Sposób w jaki je przeżywamy wpływa na naszą zdolność do działania i podejmowania nowych obowiązków, czy to w szkole, na studiach, czy w pracy. Mamy świadomość, że wakacje dają mam możliwość do pogłębienia swojej relacji z Bogiem. Do zadania sobie kilku kluczowych pytań dotyczących naszego życia, oraz poszukania na nie odpowiedzi w świetle spotkania z Jezusem w Jego Słowie. Liczymy, że artykuły, które znalazły się w tym numerze pomogą Wam w odnajdywaniu dróg, które Pan przygotował dla każdego z Was. Serdecznie zapraszamy do lektury.
br. Krzysztof Przybylski
Braciszkowie św. Franciszka
Kto może być przyjęty do zakonu, czyli o wymaganiach dla kandydatów
Z
4
godnie z kanonem 597 Kodeksu Prawa Kanonicznego do instytutu życia konsekrowanego może być przyjęty każdy katolik kierujący się właściwą intencją, posiadający przymioty wymagane prawem powszechnym i własnym instytutu, nie związany żadną przeszkodą. Wynika stąd jasno, że podstawowym wymogiem jest przyjęcie sakramentu chrztu oraz prawa intencja prowadzenia życia ewangelicznego na wzór Chrystusa, zgodnie z charyzmatem danego instytutu. O ile przyjęcie chrztu łatwo sprawdzić przez odpowiedni dokument, to intencja musi być sprawdzana w dłuższym okresie czasu, chyba że od razu zauważa się oczywiste znaki świadczące o braku intencji służenia Bogu. Jeżeli ktoś od razu chce wszystko zmieniać i reformować według własnej recepty, to niech lepiej od razu założy swój zakon, w którym mógłby rządzić. Wymogi stałe mogą być rozumiane jako te walory fizyczne, osobowościowe i moralne, które warunkują przyjęcie kandydata, bowiem ich posiadanie rokuje pozytywny rozwój powołania. Takim wymogiem jest zdrowie fizyczne i psychiczne kandydata pozwalające mu na realizację podjętej drogi. Konieczność przeprowadzenia badań lekarskich stwierdzających stan zdrowia fizycznego, nikogo dziś nie dziwi, natomiast badania psychologiczne uważane są nadal za coś niezwykłego. Jednak tak, jak zdrowie fizyczne jest niezbędnym warunkiem i oznaką powołania,
tak też równowaga psychiczna jest konieczna do podjęcia i kontynuowania powołania do rad ewangelicznych. Stałym wymogiem jest też odpowiedni wiek warunkujący możliwość podejmowania samodzielnych decyzji pod względem prawnym i osobowościowym. Jako regułę należy też stawiać ukończenie rozpoczętej szkoły średniej lub zawodowej, gdyż obok wskazywania pewnej zdolności intelektualnej i osiągnięcia pewnego etapu dojrzałości jest ono znakiem stałości bardzo potrzebnej w życiu zakonnym. Weryfikacji na etapie początkowym winna też podlegać postawa moralna kandydata. Wyraża się ona poprzez codzienne zachowania oceniane na płaszczyźnie ludzkiej, chrześcijańskiej i zakonnej. Jakkolwiek na te płaszczyzny młody człowiek wchodzi sukcesywnie, to jednak w życiu występują one razem i wzajemnie się warunkują. Tak więc podstawą jest dojrzałość ludzka, ale ona zostaje uszlachetniona przez łaskę i wysublimowana przez twórcze włączenie się w realizację charyzmatu wspólnoty zakonnej. Jednym z przejawów osiągnięcia dojrzałości ludzkiej jest panowanie nad popędami własnego ciała. Wcześniejsze doświadczenia erotyczne mogą głęboko zranić osobowość i uniemożliwić normalny rozwój lub przeszkodzić w radzeniu sobie z problemami. Sporadyczne i przejściowe doświadczenia zainteresowania się pornografią
Braciszkowie św. Franciszka
już mają swój negatywny rezonans w psychice, lecz nie stanowią przeszkody uniemożliwiającej powołanie. Podobnie jest z uprawianiem masturbacji, która wprost nie stanowi przeszkody wstąpienia do zakonu, ale w trakcie formacji początkowej kandydat winien uporać się z tym problemem w przeciągu trzech – czterech pierwszych lat. Praca nad sobą pod kierunkiem ojca duchownego i spowiednika winna doprowadzić do wewnętrznej wolności od nałogu i dawać szansę zachowywania ślubu czystości. Inną kwestią jest podejmowanie współżycia z dziewczyną przed wstąpienie do zakonu, gdyż stwarza to więź uczuciową z drugą osobą w pewien sposób osłabiając zdolność więzi z Bogiem. Niektórzy twierdzą, że nawet jednokrotne współżycie dyskwalifikuje od podjęcia powołania zakonnego. Z pewnością zaś, jeśli chłopak chodząc z dziewczyną podejmował z nią regularne współżycie, to stanowi to przeszkodę nie do pokonania w zachowywaniu ślubu czystości. Nie chodzi tu o jakieś przeszkody formalne i stawia-
Braciszkowie św. Franciszka
nie przeszkód ze strony zakonu, ale o troskę o tego młodego człowieka, u którego rozbudzona seksualność niełatwo zostanie uspokojona. Stykając się z wielkimi ideałami, słuchając o konieczności czystej miłości doświadczać on będzie rozbicia, gdyż sumienie wyrzucać mu będzie wcześniejsze doświadczenia. Zdarza się niekiedy, że ktoś nie do końca zerwał wcześniejsze przyjaźnie i stale koresponduje, spotyka się lub podtrzymuje bliski kontakt, czyniąc to na ogół pod niewiedzą przełożonych. Taka postawa jest jednoznacznie klarowna i wskazuje na brak rozumienia istoty powołania i prawdziwego przylgnięcia do Boga. Kto w młodzieńczym zapale nie potrafi zdobyć się na wyrzeczenie, ten w obliczu narastających trudności nie rokuje nadziei, że znajdzie dość siły by oprzeć się pokusom. Z szeregu wymagań dotyczących zdolności do czystości, najpoważniejszą kwestią jest homoseksualizm. Kandydat bojący się iż jest homoseksualistą, bowiem odkrywa u siebie takie skłonności, może być przyjęty o ile nie wyszło to na jaw i w jego zachowaniu, nie tylko nie było aktywnych lub biernych kontaktów homoseksualnych, lecz także nie zauważa się jakichś nieprawidłowości w rozwoju osobowościowym. Jeśli jednak ktoś miał kontakty dobrowolne i aktywne to mimo dobrej woli trudno mu będzie trwać
5
6
w środowisku zakonnym. Brak opanowania ciała w przypadku homoseksualizmu jest do opanowania, ale jest to o wiele trudniejsze niż w przypadku zachowań heteroseksualnych i w sytuacji licznych napięć oraz swoistej samotności w życiu zakonnym jest wyrazem wielkiego ryzyka przez dopuszczanie osoby mającej tego rodzaju problemy do składania ślubów. Stawiając jako wymóg od kandydatów posiadanie cnót teologalnych nie mam na myśli rozpoczynania od razu od rzeczywistości nadprzyrodzonej, co może być odczytane jako przeskoczenie całej rzeczywistości przyrodzonej. Chodzi o takie pojmowanie człowieka, w którym to, co wypływa z natury zostaje uszlachetnione i wzmocnione przez łaskę. Dojrzałość ludzka w wymiarze uczuciowym i intelektualnym ma swoje wyznaczniki w postaci określonych postaw przyjmowanych przez jednostki dojrzałe. Pełna dojrzałość osoby jest możliwa dzięki łasce Bożej wspierającej wysiłki człowieka. Osobowość dojrzała zdolna jest do poznawania rzeczywistości zewnętrznej i przyswojenia sobie pewnej, krytycznej wiedzy na temat świata i praw w nim rządzących. Zdolna jest też do poznania swego
wnętrza i określenia kierunków, według których ma się dalej rozwijać. Wybiera też właściwe środki służące temu rozwojowi i pokonując napotykane trudności trwa w raz dokonanym wyborze. Właściwy wybór drogi życiowej jest więc ukierunkowany poznaniem siebie i świata, ale w przypadku osoby powołanej do życia zakonnego nie jest przecież możliwy bez poznania Boga i usłyszenia jego powołującego zaproszenia. Cnoty teologalne, choć winny być przedmiotem pracy wewnętrznej osoby zakonnej przez całe życie są konieczne, w jakimś zarodku już u początku powołania, by mogło ono nosić znamiona autentyczności i prawdziwości. Wiara, nadzieja i miłość wpisują się w konkretne życie osoby i nie inaczej dają się poznać jak tylko poprzez przyjmowane przez te osoby postawy, ujawniające zaczątkową dojrzałość w wierze, opartą na dojrzałości natury. Jednym z aspektów tej dojrzałości może być zdolność do podejmowania roztropnych decyzji i trwanie w raz podjętym wyborze. W rozumieniu wiary jako wartości, którą winien cechować się kandydat do życia konsekrowanego nie chodzi o teologiczną interpretację
Braciszkowie św. Franciszka
doświadczenia Boga, ale o taki stopień poznania Boga i siebie, by możliwe było świadome przeżywanie. Autentyczne powołanie może zrodzić się tylko z żywej wiary, w której dochodzi do osobistego spotkania z Bogiem. Człowiek odczytując zaproszenie Boga odpowiada na Jego głos i kierując się wiarą wybiera sposób życia odmienny od swoich rówieśników. Stąd naturalnym i stałym wymogiem jest odpowiedni poziom inteligencji potrzebnej do zrozumienia rzeczywistości powołania i umiejętności zinterpretowania go w świetle wiary. Sama inteligencja jednak nie wystarczy, gdyż potrzebny jest pewien zasób wiedzy opartej na prawowiernym nauczaniu Kościoła. Poznanie podstawowych prawd wiary winno cechować się też osobistym przylgnięciem do nauczania Kościoła i umiłowaniem doktryny katolickiej. Kandydat winien też być zainteresowany aktualną sytuacją Kościoła, gdyż pragnie wstąpić w szeregi ludzi podejmujących odpowiedzialność za losy Kościoła w nowym Tysiącleciu. W tym miejscu trzeba zwrócić uwagę na stosunek do Słowa Bożego. Nieznajomość Pisma św. jest nieznajomością Chrystusa. Brak zainteresowania lekturą Pisma św. jest złym prognostykiem dla kogoś, kto ma być człowiekiem ewangelicznym. Z drugiej strony trzeba uważać na jednostki dowolnie interpretujące teksty biblijne, doszukujące się skomplikowanych znaczeń i schematów. Nadzieja uszlachetnia mocą z wysoka naturalny dar i zarazem wymóg otwartości i zdolności do zaufania oraz pogodnego nastawienia do życia ułatwiającego pokonywanie przeszkód i znoszenie trudności. Dar ten jest w istotny sposób uzależniony od otrzymanego wychowania i jest sprawdzianem umiejętności znalezienia się w różnych sytuacjach. Osoby nastawione pesymistycznie i wiecznie niezadowolone łatwo stają się obciążeniem dla wspólnoty zatruwając swoim krytykanctwem, narzekaniem i szemraniem nawet najpiękniejsze inicjatywy i dokonania.
Braciszkowie św. Franciszka
Cnota nadziei związana jest ze zdolnością okazywania zaufania i umiejętności szukania pomocy w przeżywanych trudnościach. Osobowości zamknięte nie mogą być od razu dyskwalifikowane co do zdolności do życia wspólnotowego, gdyż mogą się rozwinąć w dalszej formacji. Takie zamknięcie może bowiem wypływać z naturalnej wstydliwości lub braku doświadczenia życia w większej wspólnocie. Dyskwalifikująca jest natomiast postawa zamknięcia świadomego i metodycznego, wypływająca z pychy czy poczucia samowystarczalności objawiającej się niekiedy w pogardzaniu słabszymi i szukającymi pomocy u innych. Typ twardziela posiadającego określoną i niezmienną receptę na życie jest słabym kandydatem do życia zakonnego, gdyż w przyszłości nie dając sobie rady z napotykanymi trudnościami zazwyczaj wzrasta w cynizmie i cwaniactwie jeszcze bardziej zamykając się w sobie. Nieodzownym wymogiem związanym z nadzieją jest gotowość przyjmowania wskazań jak należy realizować charyzmat zakonu. Zaufanie okazywane starszym docenia ich kompetencje i doświadczenie oraz dobrą wolę dzielenia się przeżywaną duchowością. Miłość chrześcijańska zakorzeniona w Chrystusie, od którego czerpie wzór, motywacje i moc, wyraża się w umiejętności samoposiadania siebie w dawaniu i dyspozycyjności w oddawaniu posługi wobec bliźniego. Jest ona przede wszystkim darem Ducha Świętego, ale jej obecność w działaniu osoby poznaje się po owocach. Stałym wymogiem w tym zakresie jest gotowość do ofiary z siebie leżąca u podstaw każdego powołania, poprzez które młody człowiek pragnie i jest zarazem zdolny do poświęcenia siebie Bogu i Kościołowi. Gotowość do ofiary weryfikuje się w codziennym poddawaniu swojej woli woli wspólnoty, w której się żyje. Wola ta jest poznawana poprzez wyraźne polecenia przełożonych jak też poprzez powierzone i przyjęte obowiązki wypływające z życia wspólnego. Innym pożądanym owocem miłości winna być
7
8
wrażliwość na sprawy bliźniego i zdolność do udzielenia skutecznej pomocy drugiemu. Jednostki nastawione tylko na egoistyczne osiągnięcie własnej świętości są często niezdolni do zaakceptowania wspólnoty z jej wymaganiami i słabościami. Zagrożeniem zdolności do miłości jest narastający indywidualizm zamykający młodego człowieka nie tylko w kręgu własnych potrzeb i oczekiwań, ale też ograniczający go do wąskiego kręgu pragnień niezdolnych do przekroczenia granicy własnego doświadczenia i przeżywania. Powołanie do świadectwa prawdzie i bliskiej zażyłości z Tym, który określił Siebie „Ja jestem droga prawda i życie” wyklucza z szeregu kandydatów, takich którzy nałogowo i świadomie kłamią, posługując się metodycznym kłamstwem jako sposobem na życie. Przyłapanie na kłamstwie w składanym kwestionariuszu, odkrycie kłamania jako stałego zwyczaju u kandydata jest dyskwalifikujące od życia zakonnego. Na ogół bowiem taka postawa rozwija się i prowadzi do podwójnego życia, w którym brak przejrzystości i kontroli doprowadza do coraz większych nadużyć. Uczciwość oznacza tu solidny wysiłek w poznawaniu siebie i umiejętność przyznawania się do własnych win i słabości . Połączona z cnotą pracowitości wskazuje na możliwość rozwoju kandydata i zyskania pożytku z jego przyszłego zaangażowania w Kościele. Powołanie zakonne jest osobistym zaproszeniem powołanego do podjęcia odpowiedzialności za Kościół i zaangażowania w tym dziele wszystkich swoich sił. Miłość przynaglająca do trudzenia się w Bożej sprawie weryfikuje się przez cnotę pracowitości skłaniająca do solidnego i chętnego wypełniania posług w ramach wspólnoty. Konieczność utrzymania domu poprzez spełnianie codziennych prac temu służących daje okazje do sprawdzenia kandydata czy szuka on wygodnego azylu w zakonie, czy też przyszedł dać siebie na służbę Bogu i ludziom.
Nie każdy nadaje się do każdej pracy i dlatego potrzeba sprawdzenia predyspozycji kandydata, gdyż w jednych rzeczach może on sobie nie dawać rady i nie znajdować w nich upodobania, natomiast jest bardzo ofiarny i kompetentny w innych dziedzinach. W ocenie kandydata winno brać się tez pod uwagę zdolność do dotrzymywania słowa i punktualność. Mimo, iż zwłaszcza punktualność, nie jest wymogiem tak dużej wagi i nie ma waloru rozstrzygającego o zdatności lub niezdatności kandydata, to jednak winna być brana pod uwagę przy dopuszczaniu do dalszego trwania w zakonie. Łączy się bowiem ona z szacunkiem okazywanym innym, którym poprzez spóźnienie się przeszkadza i okazuje pewnego rodzaju lekceważenie. Jeśli jest to postawa notoryczna może świadczyć o nie rozumieniu zasad życia wspólnego i lekceważącym podchodzeniu do obowiązków wypływającym z lenistwa. Modlitwa stanowi rdzeń życia duchowego nadającego osobom kroczącym drogą rad ewangelicznych mocy i blasku czytelnego świadectwa. Modlitwa, przez to że odnosi kandydata do Boga jest warunkiem wytrwania w powołaniu i stanowi nieodzowny warunek wstępujących do modlitwy. Można mówić o różnym stopniu tego zamiłowania i znajdowania upodobania w modlitwie oraz umiejętności modlitwy, ale ważnym jest podkreślenie, że w każdym przyjmowanym do zakonu winna być gotowość do uczenia się tej praktyki i realne możliwości do jej opanowania. Świadomie lekceważenie modlitwy wypływające z przekonania o prymacie aktywizmu i pragmatyzmu może świadczyć o braku zrozumienia istoty powołania zakonnego. Jeśli nie da się u kandydata zauważyć umiłowania modlitwy to nie daje to nadziei na właściwy rozwój powołania.
br. ANDRZEJ DERDZIUK
Braciszkowie św. Franciszka
Życie jest grą – jak je wygrać?
Ż
eby wygrać trzeba grać! Bynajmniej nie jest to zachęta do udziału w pewnych grach losowych, ale propozycja do podjęcia walki o własne życie. Z pewnością nikt nie marzy o życiu pełnym trudności i cierpienia. Zazwyczaj wyobrażamy sobie życie w radości, spełnieniu, szczęściu i miłości. Najlepiej gdyby tak jeszcze osiągnąć to bez wysiłku, w łatwy i przyjemny sposób. Każdy z nas jednak zdaje sobie sprawę, że nie jest to możliwe. Trzeba nam byśmy od siebie wymagali, także wtedy, gdy inni tego od nas nie oczekują. Kiedy niewiele od siebie wymagam, niewiele jestem w stanie osiągnąć. Kiedy wymagam od siebie dużo, mogę równie dużo osiągnąć. Współczesny świat oferuje nam wiele rodzajów gier. Jednak to do nas należy podjęcie tej najważniejszej decyzji – w co będziemy grać i z kim? Życie mamy tylko jedno, warto zatem trzymać się zasad. Tak, tutaj rodzi się ”ale…”. Ale o jakie zasady chodzi? No właśnie, kto wyznacza te zasady? Czy ja, moi znajomi, rodzina, przypadkowi przechodnie, celebryci, Dekalog, Pismo Święte, media, moda? Choć możliwości jest wiele, to chyba nie warto wypróbowywać
Braciszkowie św. Franciszka
każdej. Nie oznacza to oczywiście, że od razu wybiorę to, co najlepsze. Ten najlepszy Prowadzący może dać mi się poznać dopiero wtedy, gdy będę gotów Go docenić i przyjąć Jego zasady, a Jego zasady są jasne. Piękne w tej grze jest to, że On mi niczego nie narzuca i nie zakazuje. To ja, słuchając bardziej lub mniej Jego rad, podejmuję decyzję o następnym kroku. Myślę, że jeżeli w ogóle mamy odwagę zrobić krok w przód, to już jesteśmy na pozycji wygranej. Mogę przecież tkwić w jednym tylko polu, być biernym, podziwiać lub krytykować innych. Wtedy życie z całym jego pięknem radosnym i bolesnym, prostym i trudnym, przebiega obok i nim zdążę się obejrzeć – przegrałem. W każdej grze znajdziemy pułapki i zagrożenia, tym bardziej w tej tak realnej. Jednak nie pokonamy ich, gdy będziemy udawać, że ich nie ma, lub gdy będziemy oszukiwać. Do tego wszystkiego potrzeba nam odwagi. Odważny jestem kiedy znam swoje możliwości, kiedy wierzę w siebie, kiedy akceptuję siebie takiego, jakim stworzył mnie Bóg. Czy potrafię wszystko w sobie zaakceptować? Całą swoją hi-
9
storię, ludzi z nią związanych, fakty, zdarzenia. Czy akceptuję to, co obecnie spotyka mnie w życiu? To są właśnie pułapki a ten, który je zastawia jest przebiegły. Z jednej strony pokazuje nam drogę najprostszą. Same przyjemności, wszystko łatwe do zdobycia, kolorowe i pachnące. Z drugiej zaś strony rozstawia zasadzkę tam, gdzie najbardziej boli, gdzie po ludzku myśląc nie ma innej drogi. Zamyka nas w naszych kompleksach, zranieniach, poniżeniach, trudnych przeżyciach. Czujemy żal do Boga, że nas to spotyka… i wtedy dajemy się złapać w tę zasadzkę. Możemy tam siedzieć zamknięci na jedną, dwie lub
piętnaście kłódek. Ale możemy też wziąć klucz, który podaje nam Pan i pootwierać je wszystkie, zerwać kajdany. Klucz przebaczenia sobie, innym ludziom, Panu Bogu. Klucz dziękczynienia za to, jakim jestem i za to, czym zostałem obdarowany. Klucz Miłości, która umarła za mnie na krzyżu bym ja mógł żyć. Możemy zatem stwierdzić, że życie jest nagrodą gwarantowaną, a gwarantuje nam ją krzyż. Wtedy tylko odbierzemy nagrodę, gdy odważymy się przyjąć ten krzyż. Zatem Bóg zawsze ma dla nas wyjście awaryjne, choć wydaje nam się to niemożliwe. Chce nas prowadzić drogą miłości i prawdy, bo inne drogi mogą zaprowadzić tylko do rozczarowania i cierpienia. On jedynie jest drogą, prawdą, życiem. Kiedy wygrywam - jestem najlepszy. Kiedy wygrywam życie – moje życie jest najlepsze. Skoro życie jest grą, to nagroda czeka na mnie po jego ziemskim zakończeniu. Mogę wygrać Niebo! Tak, na końcu tej gry, na mecie czeka na mnie sam Jezus Chrystus. Kiedy nadejdzie ta chwila, kiedy stanę z Panem twarzą w twarz… To co Mu powiem? Pokaże mój dom z basenem, trzy samochody, firmę, którą zarządzam? Pochwalę się uwielbiającymi mnie znajomymi, tytułami naukowymi, zwiedzonymi zakątkami świata, najnowszą kolekcją z Mediolanu? Może wzbudziłbym tym zazdrość czy pochwałę u innych. Lecz co powiem Panu Bogu, kiedy zapyta mnie: Dziecko, co zrobiłeś, aby być bliżej mnie? Czy wykorzystałeś moje wskazówki, zasady, które ci dałem aby wygrać?
Beata Kozłowska
Braciszkowie św. Franciszka
JEZUS CHRY STUS PRZYJACIEL
GRZESZNIKÓ W I CELNIKÓW
11
J
ezus Chrystus. Żarłok i pijak obcujący z celnikami, trędowatymi, prostytutkami i całą resztą marginesu społecznego. Na swoje uczty zaprasza ubogich, kulawych i ślepych. Jakby tego było mało, mówi im, że odpuszczają się ich grzechy. Dlaczego? Dlaczego osoba uważająca się za Boga okazuje tyle miłości ludziom postrzeganym za jednostki drugiej kategorii? Czy nie należy im się jedynie pogarda? Nawet tak wykształconym ludziom, jak uczonym w Piśmie, nie dawało spokoju pytanie: <<Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?>> (Mk 2,16). Takie zachowanie mogło wydawać się ludziom niezrozumiałe, a nawet sprzeczne. Skoro jest prawdziwym Synem Bożym, to dlaczego wciąż przebywa w towarzystwie jawnogrzeszników? Chrystus tłumaczy: <<Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale
Braciszkowie św. Franciszka
grzeszników>> (Mk 2,17). Po spotkaniu z Jezusem „nieczyści” stają się uzdrowieni i nawróceni. Wyrzekają się tego wszystkiego, co stanowi istotę ich grzechu. Przez swoje słowa i czyny Jezus chce nam objawić postawę Boga wobec każdego z nas. On zawsze ma dla nas otwarte serce . To niesamowite! Wszechmogący Bóg i Stwórca pierwszy wyciąga do nas rękę i oferuje swoją pomoc! Na obrazie Jezusa Miłosiernego, namalowanym przez św. Faustynę, to właśnie Chrystus stawia krok w naszą stronę. Pomyślmy, jak wiele wysiłku kosztuje nas wyciągnięcie ręki na zgodę do osoby, która nas bardzo zraniła, sprawiła przykrość, czy też po prostu mocno zalazła nam za skórę. Bywa, że jest to dla nas przez długi czas barierą nie do przełamania. Jesteśmy jednak w stanie przebić się przez ten niewidzialny mur. Dzieje się tak, gdy kieruje nami miłość. Gdy kogoś ko-
chamy bywa, że bierzemy na siebie całą winę i za wszelką cenę próbujemy ocalić wcześniejszą relację z tą osobą. Tak właśnie czyni Bóg. Zadając się z ludźmi odrzuconymi, siedzącymi po uszy w cuchnącym bagnie swoich grzechów - uczy ich MIŁOŚCI. Jezus przygarnia grzeszników z taką samą delikatnością jak ojciec swoje dziecko
w przypowieści o synu marnotrawnym. Jak głębokie są słowa Jezusa: <<A ten, komu się mało
odpuszcza, mało miłuje>> (Łk 7,47). Jak wiele Bóg jest nam w stanie wybaczyć. Bardziej myśli o grzesznikach, niż o grzechach. Nie brzydzi się nami, bez względu na to, jak nisko upadniemy. Jezus nie przekreśla nas. Nie gardzi, mimo że jesteśmy celnikami i nierządnicami. To, czy zasługujemy na Królestwo Niebieskie nie jest kwestią wykonywanego zawodu, tego ile zarabiamy, ile przeczytaliśmy książek i z jakiej pochodzimy rodziny. Jezus piętnuje grzech wszędzie, gdzie tylko on się znajduje, nawet u tych, którzy uważają się za sprawiedliwych. Mówi: <<Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pucha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym>> (Mk 7,21-23). Jezus pokazuje, że nie możemy oceniać innych w tak błyskawicznym tempie, jak zwykliśmy to robić. Czasem nie zdążymy zamienić z kimś ani słowa, a już jesteśmy przekonani, że wiemy jaki jest i co w życiu zrobił złego. Gdy widzimy prostytutki stojące przy drodze, lub pijanego bezdomnego leżącego na ławce, być może myślimy jak faryzeusz: „Dobrze, że ja taki nie jestem. Na pewno nigdy tak nisko nie upadnę. Nie będę takim zerem”. Nie możemy w taki sposób wykluczać innych ze wspólnoty. Przecież to właśnie celnicy i nierządnice wchodzą przed nami do Królestwa Niebieskiego. W Chrystusie każdy ma takie samo prawo do oczyszczenia swojego serca. On nie zwraca uwagi na to, czy przychodzimy do Niego w garniturze za kilka tys., czy też w podartych ubraniach znalezionych na śmietniku. Ten „żarłok i pijak” daje szansę nam wszystkim. Daje szansę Tobie – NIE PRZEGAP JEJ!
Karolina Niedzielska
Braciszkowie św. Franciszka
Spotkałem Franciszka
N
a historię własnego lub cudzego życia patrzymy z różnych stron. Zwracamy uwagę na dzień urodzin, wykształcenie, zdobyte doświadczenie i na wiele innych czynników, które w dużej części nas określają. Opis jednak nam nie wystarcza, Konieczna jest refleksja. Historia nie jest przecież wyłącznie zbiorem faktów. Badając dzieje świata nie trudno wskazać na różne zależności, konsekwencje, czasem nieprzewidziane i nagłe. Osobiście doświadczamy tzw. przypadków, na które szeroko otwieramy oczy i pytamy o sens. Kto zatem może właściwie zinterpretować nasze życie? Czyż nie Ten, który zna nas od początku. „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię...” (Jr 1, 5). Nasze życie jest miejscem, gdzie się objawia Bóg. Pragnę podzielić się tym co Bóg objawił mi przez spotkanie z świętym Franciszkiem z Asyżu. Czas szkoły średniej jest okresem szukania autorytetów, nawiązywania przyjaźni, podejmowania pierwszych, mniej lub bardziej, poważnych decyzji. Szukałem odpowiedzi na pytanie co mam w życiu robić. Nie miałem zwy-
Braciszkowie św. Franciszka
czaju wiele czytać, ale kiedy pożyczyłem od kolegi „Kwiatki św. Franciszka” to pochłonąłem je w kilka dni. Została dziwna sympatia do bohatera tych opowiastek. Wiadomo, święty biegający po łąkach, lasach, rozmawiający ze zwierzętami był bardzo przystępny. Zawsze jest jakiś początek i pierwsze wrażenie. Widziałem, że był szczęśliwy poświęcając swoje życie Bogu. Zacząłem pytać bardzo prosto – kim jest Bóg, a nawet czy jest? Jeśli tak, to gdzie? Takie normalne poszukiwania wieku młodzieńczego. Nastąpił czas wakacji przed klasą maturalną. W moim rodzinnym mieście Bydgoszcz mieszkają i modlą się bracia kapucyni. Z kościoła, którym się opiekują, zabrałem ulotkę z terminami rekolekcji. Pojawiła się okazja tygodniowego pobytu na Mazurach, w krainie pięknych jezior. Podczas tych dni zaznajomiłem się z życiem Franciszka, z tym co przeżywał i czego pragnął. Wszystko dotyczyło jego młodzieńczego życia. Łatwo się zrozumieliśmy. Przeżywał podobne problemy, tylko w innym kontekście historycznym. Miał wzniosłe marzenia. Pochodząc ze stanu miesz-
13
14
czaństwa aspirował do zostania rycerzem. Jedną z dróg do nobilitacji było wsławienie się na wojnie. Szybko jednak dostał się do niewoli. Tutaj znalazłem analogię do mojego życia. Też pragnąłem wielkości, bycia kimś sławnym, dostrzeżonym. Styl ubierania, bycie w towarzystwie, posiadanie własnej grupy miały temu służyć. Jednak nic do końca mnie nie zadowalało. Ludzie są bardzo ważni, ale jest w sercu taka samotność, której żaden człowiek nie może we mnie do końca wypełnić. Bóg wie co robi, ma swoje plany. Szanuje nasze pragnienia i chce ich wypełnienia w naszym życiu. To On jednak decyduje o sposobie ich realizacji. Franciszek przez swoje nawrócenie pociągnął za sobą rzeszę ludzi. Sposób życia jaki Pan mu objawił skonkretyzował się później w postaci reguły, tak aby inni mogli żyć podobnie. „Komu lepiej służyć? Panu czy słudze?” Takie pytanie usłyszał we śnie młody Francesco. Usłyszałem je i ja... Komu? Moim pomysłom, planom? Czy poddawać to wszystko dobremu Bogu, który zrealizuje je w najlepszy sposób? Franciszek odpowiedział wyraźnie – Panu. Też tak chciałem, ale jeszcze nie wiedziałem jak to wyrazić. Zostało dane zaproszenie, aby to On projektował w całości moje życie. Postanowiłem wrócić z rekolekcji autostopem. Takie małe szaleństwo, bez mapy zdając się na Opatrzność i łaskawość ludzi. Do domu nie było blisko. Po dwóch dniach drogi wróciłem, ale rekolekcje jeszcze nie wywietrzały. Pytałem o Kościół. Franciszek zadziwił mnie w tym względzie i utwierdził. Znając kontekst i sytuację XIIIwiecznego Kościoła, aż tak
bardzo nie dziwią słowa, które usłyszał święty pod krzyżem w kościele św. Damiana – „Franciszku, idź i odbuduj mój Kościół, bo jak widzisz chyli się ku upadkowi”. Jednak Boże plany rozpoznaje się stopniowo. Franciszek potraktował to wezwanie bardzo dosłownie. Zaczął odbudowywać pobliskie kościoły. Potrzebował kilku lat, aby zrozumieć, że chodzi o duchową budowlę. Zacząłem myśleć o moim miejscu w Kościele. Do jakiej odbudowy powołuje mnie Pan? Franciszek pokazał, że odbudowa zaczyna się od własnego serca. Widział Kościół jako święty i kochał go takim jakim jest. To Chrystus jest Głową Kościoła, a my wszyscy Jego członkami. Wiedział dobrze, że siłą przemieniającą jest miłość, którą jest sam Bóg. Dlatego tak mocno wskazywał na kapłanów, jako tych którzy udzielają ludziom Chrystusa, bez względu na ich stan moralny. Wakacje jeszcze się nie skończyły. W umyśle mojego brata Mirka pojawił się pomysł dość ciekawy - pielgrzymka do grobu św. Jakuba w Hiszpanii. Sposobem podróżowania miał być autostop i tak też się stało. Nie miałem wątpliwości co wziąć na drogę jako lekturę duchową. Były to Pisma św. Franciszka z Asyżu, które dostałem od jednego z braci kapucynów kilka dni przed wyjazdem. Zaczęła się podróż duchowa i fizyczna. Czekając, aby łaskawie ktoś się zatrzymał, uczyliśmy się cierpliwości, oczywiście z różnym skutkiem. Dwóch chłopaków z dużymi bagażami to mała zachęta dla kierowców. Dziewięć godzin na jednej
Braciszkowie św. Franciszka
z francuskich stacji benzynowych to był szczyt. Na rozmyślanie miałem czasu w obfitości. Słowa Franciszka stawały się dla mnie coraz bardziej żywe. Zdziwił mnie sposób traktowania choroby czy niedogodności fizycznych: I proszę chorego brata, aby za wszystko składał dzięki Stwórcy; i żeby pragnął być takim, jakim chce go mieć Pan: czy to zdrowym, czy chorym, bo tych wszystkich, których Bóg przeznaczył do życia wiecznego (por. Dz 13, 48), przygotowuje przez ciosy doświadczeń i chorób, i przez ducha skruchy, jak mówi Pan: Ja poprawiam i karcę tych, których miłuję (por. Ap 3, 19). Dziwiłem się, że można tak w ogóle myśleć. Niepewność jutra, tego czy w ogóle dożyjemy, zaczynała stopniowo ustępować ufności, że On po prostu się o nas troszczy. Każda minuta była już przewidziana, żadne spotkanie nie było przypadkowe. Franciszek uczył mnie, że Bóg nie pozwoli nam zginąć. Jednak nie chodziło wyłącznie o warunki materialne, ale o moją duszę. On zapewnia wewnętrzny pokój i daje radość nawet z przeciwności. Tutaj pomocą stała się opowieść o doskonałej radości. Deszcz, zimno i głód mieszały się z cieplutkim Słońcem Hiszpanii czy plażą nad Zatoką Baskijską. Wszystko stawało się łaską. Wiele mógłbym przytaczać sytuacji, ale chciałbym wspomnieć szczególnie jedną, bardzo dla mnie ważną. Czasem proste wydarzenie nabiera dla człowieka niesamowitej wartości. Dotarliśmy do jednego z miast hiszpańskich – León. Wysiedliśmy blisko jakiegoś franciszkańskiego kościoła. Obok był piękny park - fontanna, kwiaty. Pośrodku znajdowała się figura św. Franciszka. Trudno opisać co czułem w środku. Do teraz jest to we mnie. Po prostu spotkaliśmy się. Miałem konkretne poznanie, że nasze życie będzie związane w szczególny sposób. W jaki konkretny? Tego jeszcze do końca nie wiedziałem. Boże plany przecież odkrywa się stopniowo! Po miesięcznych wojażach szczęśliwie wróciliśmy do Polski. Dziś, kie-
Braciszkowie św. Franciszka
dy po prawie sześciu latach czynię refleksję nad własną historią życia to widzę pewną ciągłość wydarzeń. Bóg jest rzeczywiście obecny w moim życiu. Świętości nie zdobywa się z dnia na dzień, ale spojrzenie na świętych ułatwia dążenie do niej. Podobnie Izrael odkrywał Bożą miłość. Nie było dla niego przypadkowych wydarzeń. Bóg przez Mojżesza wyprowadził swój lud z Egiptu i zawarł z nim Przymierze. Nawet posłanie do niewoli babilońskiej stało się okazją do odkrycia Jego zbawczego działania. Chrystus naprawdę zmartwychwstał. Ta prawda kształtuje wierzących od dwóch tysięcy lat. Bóg Ojciec obdarzył każdego z nas powołaniem do szczęścia, do bycia Jego synem w Synu. Duch Święty nie tylko pozwala nam je odkryć, ale uzdalnia nas do jego wypełnienia. Na jakiej konkretnie drodze? Tutaj jest miejsce, kiedy ja sam muszę wejść z Panem w dialog. Franciszek bardzo konkretnie pytał – „Panie, co chcesz abym czynił?” i otrzymywał odpowiedzi prowadząc życie modlitwy. Sam Bóg wskazał mu sposób życia, który miał prowadzić. Później zaczęli przyłączać się bracia. Długo się modlił, a nawet prosił o pomoc w rozpoznaniu św. Klarę – czy ma głosić ludziom pokutę, czy oddać się wyłącznie modlitwie. Wola Boża okazała się konkretna – głosić, ale również odchodzić na samotne miejsca. W pewnym momencie z tego pytania uczyniłem modlitwę, która trwa do dziś. Jeśli Bóg ma jakiś plan wobec mnie, to dla mojego szczęścia. Święci, którzy odpowiedzieli na głos Boga, jak Franciszek, są tego pewnym dowodem.
„Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu!” 1 Kor 1, 26
br. Piotr Owczarz
15
Z
16
EXODUS 1892
astanawiało cię może kiedyś, skąd wziął się pomysł na Pielgrzymkę Honoracką? Nie byłoby jej gdyby nie postać bł. Honorata Koźmińskiego, kapucyna. To jego śladami idziemy przez te kilka dni, drogą którą on sam przeszedł dokładnie 120 lat temu. Honorat opuścił klasztor w Zakroczymiu i poszedł do Nowego Miasta w wyniku polityki prowadzonej przez zaborców, która miała na celu zniszczenie życia zakonnego na terenach polskich. Władze carskie wydały dekret o kasacie klasztoru w Zakroczymiu i przeniesieniu wszystkich kapucynów do Nowego Miasta. Jednocześnie wydano zakaz przyjmowania kandydatów do zakonu – mówiąc innymi słowy – oznaczało to koniec zakonu kapucynów w Polsce. 9 czerwca 1892 r. około czwartej nad ranem, ojciec Honorat, po odprawieniu Mszy Świętej, wyszedł przez furtkę ogrodu klasztornego w Zakroczymiu i wyruszył w stronę Nowego Miasta. Zgromadzenie Sług Maryi przydzieliło mu do tej wyprawy towarzysza, br. Leona Krześniaka, który szedł za ojcem Honoratem w pewnej odległości. Honorat szedł z odkrytą głową, boso, z sandałami zawieszonymi za paskiem habitu. W ręku miał tylko brewiarz. Gdy czuł głód, pukał do drzwi i prosił o kawałek chleba, nie zawsze go otrzymując. Miał wtedy 63 lata. Maria Górska, która spotkała Honorata w trakcie tej wędrówki, zapisała w pamiętniku: „Patrzałam, jak znów boso z odkrytą głową odchodził, aż zniknął mi z oczu. Stałam jeszcze długo, bo tak wyglądać
musieli ci pierwsi apostołowie, co nie mieli ani dwóch sukien, ani grosza, a jednak świat zawojowali. Z dziwnie podniesionym sercem wróciłam do domu, z przekonaniem i szczęściem, że widziałam na polskiej ziemi świętego”. Ojciec Honorat dotarł do Nowego Miasta po pięciu dniach wędrówki. Zastał klasztor, w którym mieszkali już niemal wyłącznie sędziwi zakonnicy, pozbawieni nadziei, że zakon może się jeszcze odrodzić. Wtedy bł. Honorat wypowiedział znane słowa, będące proroctwem i wyznaniem wiary, że Bóg ma moc wyprowadzić życie ze śmierci: „Nie martwcie się. Tak, klasztor będzie naszym grobem, ale także i naszą kolebką, stąd rozejdziemy się po całej Polsce”. Ideą Pielgrzymki Honorackiej jest myśl Honorata, z jaką odbywał on swoje piesze podróże – pielgrzymka to rekolekcje i „używanie swobody duchowej”, czyli doświadczenie wolności ducha, jaką daje Jezus Chrystus. I na takie rekolekcje Cię zapraszamy!
Br. Szymon Janowski
Braciszkowie św. Franciszka
W
spółczesny świat jest pełen pośpiechu, hałasu, jaskrawych kolorów i błyskających fleszów. Ciągle poszukujemy czegoś lub kogoś, kto zapewni nam radość, miłość, szczęście. Pragniemy wciąż panować i zarządzać „swoim” światem, który rozwijamy i w pocie czoła stawiamy. Jednak wyścig wciąż trwa, a my nagle odkrywamy, że zaczynamy biec już bez sił, bez pragnień, bez powietrza. Często mówi się o Kościele, że utrzymuje „stare i zacofane” zasady. Wielu oskarża księży o to, że w kościele „wieje nudą” czy „nie czuć w nich Boga”. Czy jednak to tutaj leży problem? Skąd więc tylu młodych ludzi, którzy świadczą o doświadczeniu żywego Boga w Kościele. Ich siła tkwi w niesamowitej i świadomej wierze. Poprzez Golgotę – Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa – odkryli prawdę o sobie samych.
Braciszkowie św. Franciszka
Dlaczego jednocześnie obserwujemy w kościołach ludzi „bez życia”? Może nasze patrzenie jest zbyt pobieżna, niedokładna. A co jeśli nie odczytujemy słów kapłanów w sposób odpowiedni? Może należy poszukać głębiej, dostać się do „Źródła”, które „bije” od zawsze w Kościele. Warto zrozumieć gdzie Kościół wskazuje, jeżeli mówimy o żywym doświadczeniu Boga. Życie kojarzy nam się z ruchem, zmianą, rozwojem, a u człowieka szczególnie z biciem serca i oddechem. Ten ostatni jest niemożliwy, kiedy w jakiś sposób zostaną zablokowane drogi oddechowe. Wiele osób musi oddychać przez respirator, aby utrzymać się przy życiu. Jednocześnie, w krótkim czasie bez tlenu, pozbawia to możliwości pracy serce i człowiek umiera. Tak samo jest z doświadczaniem Boga i naszym życiem duchowym. Blokadą są zwykle jakieś rany, nieprzebaczenie, grzechy. Może być tak, że od wielu lat tak naprawdę „nie żyjemy”, a tylko „wegetujemy” na tym świecie, będąc ciągle smutni i pełni ciemności. Natomiast tym ożywczym procesem oddychania, po usunięciu blokady, jest modlitwa. Kiedy odkryjemy tą prawdę, zaczniemy czerpać o wiele więcej, niż nam się wydawało. Tegorocznym tematem Golgoty Młodych 2012 będzie „Respiracja”. Będzie mowa o modlitwie jako „oddechu miłości” (łac. respiractio amoris). Dowiesz się, dlaczego tak ważna jest modlitwa w życiu chrześcijan i dlaczego warto odnaleźć swoje miejsce w Kościele. Dowiesz się, jak w Nim żyć. Jak na nowo zaczerpnąć w Kościele duchowy oddech? 22 – 26 sierpnia 2012 – Golgota Młodych – „Respiracja”. Więcej informacji: www.golgotamlodych.pl
17
B
rat Piotr Hejno, Sekretarz Misyjny naszej wspólnoty odwiedził braci pracujących na misjach w Gabonie. Wśród wielu owoców tej wizyty jest również wywiad z bratem Piotrem Wrotniakiem. Jest on dla nas tym bardziej cenny, że brat Piotr zanim wyjechał do Afryki pracował jako duszpasterz powołaniowy.
18
Br. Piotr Hejno: Od kiedy rozpoznałeś w swoim życiu powołanie misyjne? Br. Piotr Wrotniak: Kiedy byłem w postulacie przyjechał do nas abp Basil Mve Engone z Libreviile. Było to jeszcze przed otwarciem naszej placówki misyjnej w Gabonie w 2000 r. Kiedy usłyszałem jego zaproszenie na misje do Afryki odkryłem, że Pan zapraszając mnie do głoszenia Ewangelii wzywa mnie do głoszenia Ewangelii na całym świecie. Czyli od samego początku była to tylko Afryka? Nie czułem inspiracji, aby jechać na wschód czy na północ, ale właśnie do Afryki. Co dla początkującego misjonarza było najtrudniejsze tutaj na miejscu, lub w samych przygotowaniach do wyjazdu? Jestem na misjach od kwietnia 2010 roku. I w sumie to można przyzwyczaić się do klimatu, do tego duszpasterstwa, do tej fauny, robaków i malarii, itp. Najtrudniej przyzwyczaić się do mentalności ludzi, która w zasadniczy sposób różni się od naszej. A skoro już o duszpasterstwie mowa, to czy nasze w Polsce może być „kalką” duszpasterstwa w Gabonie? Absolutnie nie. Duszpasterstwo jest tutaj prowadzone zgodnie z zasadami inkulturacji czyli musi odpowiadać bardziej niż nasze duszpasterstwo w Polsce mentalności tubylców, ich kulturze, ich żywotności. Nie można przenieść np. tradycyjnej oprawy Mszy św. jaką możemy
19
Jeżeli ktoś jest już katolikiem to znaczy, że tradycyjne wierzenia (np. popularne w tym rejonie Bwiti1) całkowicie porzucił?
Tak zupełnie to nie. Wiemy, że Polska potrzebowała wielu wieków ewangelizacji, żeby przyjąć chrześcijaństwo, a tym samym wyzbyć się pogaństwa. My jesteśmy 150 lat od rozpoczęcia regularnej ewangelizacji w Gabonie. Ewangelia zatem nie została jeszcze w pełni przyjęta przez tę kulturę, w znaczeniu zwyczajów tutejszych plemion np. Fang. Dla nich ich zwyczaje jeśli chodzi o małżeństwo, rodzinę, i jeszcze inne kwestie są ważniejsze od Ewangelii. Natomiast, jeśli chodzi o ich kulty tradycyjne to jest wiele rodzin i osób, które w dalszym ciągu je
1 Bwiti – jest wierzeniem synkretycznym, zawierającym w sobie elementy animizmu, kultu
przodków i chrześcijaństwa.
Kilka słów z dalekiej – bliskiej Afryki spotkać w Polsce. Jeśli nie ma tutaj na Eucharystii tańców, śpiewów, klaskania to ludzie czują, że ta Msza jest jakaś smutna. Dlatego duszpasterstwo tutaj ma swój rys wyraźnie afrykański.
Braciszkowie św. Franciszka
Braciszkowie św. Franciszka
ce. Z tego względu tutaj nie ma głodu. Występuje niedożywienie, z którym również możemy spotkać się w Polsce, zwłaszcza w rejonach biedniejszych. Według statystyk, Gabon (poza krajami MAGHREBU2 – Północnej Afryki) jest o ile dobrze pamiętam pierwszym lub drugim krajem jeśli chodzi o bogactwo, natomiast jeżeli mówimy o poziomie życia mieszkańców, ten kraj jest na wiele niższej pozycji. Gabon był kolonią francuską, dlatego nie ma dobrze rozwiniętej struktury dróg, kolei, szpitali. Mimo tego, że ludzie tutaj mają dużo pieniędzy z ropy, czy z transportu i sprzedaży drzewa, to dobrze ich nie wykorzystują. Dlatego ten kraj nie rozwinął się w pełni tak jak powinien. Często przyczyną takiego stanu jest korupcja ekipy rządzącej. Niewątpliwym plusem bogactwa Gabonu jest to, że od początku jego niepodległości (1960) nie było tu jeszcze wojny. Były drobne zamieszki ale konflikty, które nawiedzały inne kraje afrykańskie omijały Gabon. Pokój to jest coś co zapewnia względną wyznają. Dlatego jest wielu katolików ochrzczonych, którzy przyjęli także inne sakramenty, ale dalej praktykują pewnego rodzaju synkretyzm. U nas najbardziej popularny jest Bwiti – kult synkretyczny, który przyszedł do Gabonu z zewnątrz, a który jest mieszanką rytu inicjacyjnego plemienia i tego co przyniosła również wiara katolicka. Mało jest chrześcijan, którzy całkowi-
cie akceptują swoją wiarę i żyją nią na co dzień w rodzinie, w pracy. Często mówi się o Afryce że jest to kontynent, na którym panuje susza, głód. A jak wygląda sytuacja w Gabonie? Gabon jest krajem równikowym, co sprawia że nawet w czasie pory suchej są opady, które powodują to, że roślinność ciągle wydaje owo-
Braciszkowie św. Franciszka
Maghreb – z arabskiego al-Maġrib, dosłownie: 'zachód' – określenie stosowane przez Arabów w stosunku do regionu północno-zachodniej Afryki, powstałe w czasie ekspansji arabskiej w średniowieczu. Nazwa ta przyjęła się również w językach europejskich i odnosiła do Maroka, Algierii i Tunezji, a współcześnie również do Libii, Mauretanii i Sahary Zachodniej. Państwa Maghrebu współpracują ze sobą w ramach Arabskiej Unii Maghrebu. 2
stabilność krajowi mimo wielu trudności. Widać to szczególnie na przykładzie sąsiednich krajów, które na skutek różnych wojen są biedne i zdewastowane. Możemy powiedzieć, że w Gabonie, w stolicy Libreville są ludzie bogaci. Te pieniądze tu są, tylko są źle inwestowane. Jak zatem wykorzystuje się środki pochodzące od dobrodziejów, ofiarodawców np. z Polski, które przeznaczone są na misje kapucyńskie w Gabonie? Kościół w Gabonie był zawsze prekursorem szkolnictwa, opieki zdrowotnej, itp. Poza naszą działalnością duszpasterską mamy tutaj projekty socjalne przy naszych kapucyńskich parafiach, typu: przychodnie, szpitale (które np. w Ntum już funkcjonuje, a w Essassa powstaje). Dalszym projektem jest zbudowanie prywatnej katolickiej szkoły średniej prowadzonej przez kapucynów, dzięki której będzie można formować kolejne pokolenia Gabończyków w duchu chrześcijańskim. Dlatego też Kościół w Polsce, ofiarodawcy mogą bardzo dużo pomóc Kościołowi w Gabonie. Potrzebujemy również pomocy modlitewnej, ponieważ podstawową rzeczą, której potrzebują dziś Gabończycy jest Ewangelia. Aby potrafili przyjąć Jezusa Chrystusa do swojego życia. Przede wszystkim to ma na celu nasza obecność w tym kraju. Mamy tę świadomość, że jesteśmy wspierani zarówno duchowo, jak i materialnie, co niewątpliwie nam pomaga i sprawia, że możemy głosić Chrystusa również w imieniu naszych dobroczyńców. I jeszcze ostatnie słowa do naszych czytelników: Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję Wam za pamięć, za wszelką życzliwość. Zachęcam do modlitwy za misje i misjonarzy. Jeżeli kiedyś ktoś z Was poczuje powołanie misyjne to zachęcam, aby nie bać się i spróbować. Są również możliwości wyjazdu dla osób świeckich, choć wcale to nie jest takie proste. Zachęcam do tego bo jest to niesamowite doświadczenie, które zmienia człowieka i otwiera go na ludzi, na świat, na różnorodność... Br. piotr hejno
Braciszkowie św. Franciszka
Reguła świętego Franciszka z Asyżu „Reguła i życie Braci Mniejszych polega zachowywaniu świętej Ewangelii Pana naszego Jezusa Chrystusa przez życie w posłuszeństwie, bez własności i w czystości” Reguła 1,1
R 22
zeczownik pospolity „reguła”, pochodzący z języka łacińskiego, oznacza zasadę postępowania ustaloną przez kogoś lub przyjętą na mocy zwyczaju. Może też oznaczać zasadę, która wyjaśnia jakieś zjawisko funkcjonujące według tego samego schematu. Dla nas tutaj, ważne jest zauważyć, iż każda społeczność ludzka, w jakiejkolwiek formie by nie istniała, zawsze kieruje się jakimś zespołem zasad czy norm postępowania, mniej lub bardziej szczegółowych, bez których jej istnienie i funkcjonowanie byłoby praktycznie niemożliwe. Takie uregulowania są z natury życia społecznego konieczne. Najlepszym przykładem jest tu rodzina naturalna, w której grupa ludzi różnego wieku oraz odmiennych osobowości jest w stanie układać sobie życie codzienne właśnie dzięki zespołowi norm, najczęściej niepisanych, które określają i regulują ich wzajemne prawa i obowiązki. Istnienie i praktykowanie tych zasad czyni życie i funkcjonowanie rodziny możliwym. Na ile te zasady są wiernie respektowane przez wszystkich, na tyle życie staje się bardziej harmonijne i bezkonfliktowe. Jeśli natomiast jedna lub kilka osób w tej małej społeczności rodzinnej zaczyna naruszać zasady współżycia, łatwo prowadzi to do konfliktu, który z czasem – jeżeli nie jest rozwiązany – może doprowadzić do częściowego lub całkowitego zniszczenia rodziny. Zbiór takich zasad określa jednak nie tylko techniczny aspekt funkcjonowania rodzi-
ny, lecz stanowi nade wszystko wyznacznik skali wartości, stylu i klimatu całego życia rodzinnego. Patrząc na rodziny naszych przyjaciół i znajomych, czy także te spokrewnione z nami, z łatwością odkrywamy różnice pomiędzy nimi; a czasem są one bardzo kluczowe. To właśnie dlatego, że dana norma jest zawsze odniesiona do sytemu wartości, jaki wyznają osoby ją ustanawiające. Określając więc zasady praktycznego funkcjonowania jakiejś społeczności – w tym wypadku rodziny – norma staje się wyznacznikiem jej samookreślenia czy też, inaczej, jej tożsamości. Na tym tle bardziej zrozumiałe staje się pojęcie reguły zakonnej, zrodzone już w starożytności chrześcijańskiej. Był to zwykle zbiór podstawowych norm postępowania, ustalonych dla zakonników przez założyciela zakonu i potwierdzonych przez papieża lub biskupa. Reguła zakonna zrodziła się z potrzeby bliższego określenia kształtu życia ewangelicznego danej wspólnoty, czyli sposobu widzenia i przeżywania Ewangelii praktycznie, w życiu codziennym. Św. Franciszek z Asyżu, kiedy w Testamencie, napisanym u kresu swych dni, wspomina początki życia ewangelicznego, które prowadził z pierwszymi braćmi, pisze: „Gdy Pan zlecił mi troskę o braci, nikt mi nie wskazywał, co mam czynić, lecz sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej. I ja to kazałem spisać w niewielu prostych słowach, i Ojciec święty potwierdził mi” /Testament 14-15/. Samo życie według Ewangelii nie jest niczym odkrywczym, jako że Dobra Nowina jest skierowana do całego rodzaju ludzkiego. Każdy więc kto wybiera Jezusa Chrystusa, jako Przewodnika, Pana i Mistrza, w naturalny sposób
Braciszkowie św. Franciszka
odwołuje się do Jego nauczania w Ewangelii. Cała rzecz w tym, że bogactwo i wieloaspektowość propozycji Jezusa są tak wielkie, iż żadna osoba fizyczna ani nawet żadna pojedyncza społeczność nie jest w stanie zrealizować ich w pełni. Stąd potrzeba wyboru. Tak więc fundatorzy zakonów czy zgromadzeń, zainspirowani łaską Ducha Świętego, zwykle proponują ludziom sobie współczesnym jakiś aspekt czy wymiar życia ewangelicznego specyficznie aktualny w sytuacji określonego czasu i miejsca.W ten właśnie sposób postąpił św. Franciszek każąc spisać „w niewielu prostych słowach”, to co wydawało mu się szczególnie istotne, aby „żyć według Ewangelii świętej”. I właśnie te „niewiele prostych słów” stanowi Regułę życia Braci Mniejszych, która została definitywnie zatwierdzona 29 listopada 1223 roku przez papieża Honoriusza III. Ona, przez minione 800 lat określała i określa nadal sposób życia braci św. Franciszka, do których należą Bracia Mniejsi Kapucyni. Reguła, w swych dwunastu rozdziałach, odzwierciedla zamysł św. Franciszka, który chciał stać się ubogi i pokorny z miłości Boga, jak Chrystus, który z miłości dla swego Ojca umiłował ludzi i stał się ubogim człowiekiem, aby nas odkupić przez swą śmierć na krzyżu. Cokolwiek Franciszek napisał w swej Regule, miało wyrażać jego głębokie pragnienie, by we wszystkim
Braciszkowie św. Franciszka
naśladować Chrystusa ubogiego i pokornego. Franciszek potrafił dostrzec Chrystusa w każdym człowieku, dla którego Jezus przyszedł na ziemię; a szczególnie w tym ubogim i potrzebującym. Z tego też względu Franciszek wszystkich ludzi uważał za braci. Taka wizja życia ewangelicznego prawdziwie zafascynowała pokolenia jemu współczesnych. Całe rzesze młodych ludzi wstąpiło w ślady Franciszka chcąc stać się jego braćmi we wspólnocie życia, która przyjęła dar Franciszkowej duchowości zapisany w Regule Braci Mniejszych. Pragnęli gorąco, aby ta Reguła, odtąd już bezustannie, kształtowała ich życie pomagając w upodobnieniu się do Chrystusa. Br. Janusz Kaźmierczak
HISTORIA KLASZTORU
SERPELICE
24
P
ierwsi kapucyni, o. Anioł Dąbrowski i br. Bartłomiej Snochowski, przybyli do Serpelic 15 X 1945, opuszczając klasztor w Lubieszowie, który w wyniku powojennej zmiany granic znalazł się poza Polską. Objęli duszpasterstwo przy istniejącej we wsi drewnianej kaplicy, należącej do parafii w Konstantynowie. Bp podlaski Ignacy Świrski pismem z 10 X 1946 pozwolił na budowę kościoła, który według projektu o. Anioła Dąbrowskiego budowano w latach 1946-1947. Kościół p.w. św. apostołów Piotra i Pawła poświęcił bp Świrski 29 VI 1947. Jest to obiekt drewniany, trzynawowy, z dwiema wieżami i wyodrębnionym niewielkim prezbiterium. Budynek klasztorny, również drewniany, jednoskrzydłowy, przylegający do kościoła, powstał w latach 1955-1956. Generał zakonu,
Klemens Neubauer, erygował klasztor 29 III 1947. Samodzielna placówka duszpasterska została utworzona dekretem bpa podlaskiego Ignacego Świrskiego z 2 VIII 1948, a przekształcona w pełnoprawną parafię dekretem bpa podlaskiego Jana Mazura z 28 X 1988. Bp drohiczyński Pacyfik Antoni Dydycz OFMCap konsekrował kościół klasztorny 11 V 1997. W latach 1981-1999 w lesie otaczającym klasztor z inicjatywy br. Adama Krajewskiego zostały zbudowane stacje drogi krzyżowej (Kalwaria). Początkowo były to proste krzyże drewniane, które stopniowo zastępowano murowanymi kaplicami upamiętniającymi Mękę i Śmierć Zbawiciela. Kanoniczna erekcja Kalwarii nastąpiła 20 II 1981.
Braciszkowie św. Franciszka
Klasztor w Serpelicach jest miejscem odbywania dorocznych rekolekcji młodzieży skupionej w Ruchu Światło - Życie (tzw. oazy) oraz innych duszpasterskich spotkań formacyjnych. Dla organizowania tego rodzaju akcji duszpasterskich powstał Ośrodek Rekolekcyjny, którego początki sięgają połowy lat 70 dwudziestego wieku. Pierwsze grupy oazowiczów przybywały z klasztorów i parafii prowadzonych przez Braci Mniejszych Kapucynów. Początkowo kwaterowano uczestników w tzw. domu sióstr i u gospodarzy na wsi. Z czasem, po pożarze starej stodoły w 1979 r. wybudowano nową, murowaną - z zamiarem adaptowania jej na przyjęcie młodzieży
Braciszkowie św. Franciszka
w sezonie letnim. Znając realia ówczesnego systemu politycznego Ojcowie sprytnie „przystosowali” budynek dla potrzeb młodzieży oazowej, harcerzy i innych grup. Przeżywaniu rekolekcji wydatnie sprzyjało otoczenie: lasy, rzeka Bug i ... sympatia mieszkańców. Młodzież wnosiła do tej małej, wiejskiej społeczności wiele radości i ubogacała Msze św. pięknym śpiewem i oprawą liturgiczną. Z czasem pojawiła się myśl o organizacji Dnia Młodzieży w Serpelicach w ostatnią niedzielę miesiąca lipca. Często zapraszano, w tych trudnych czasach artystów, zespoły muzyczne.. Jednym z owoców Roku Jubileuszowego 2000 jest decyzja Definitorium Prowincjalnego Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów o rozbudowie istniejącego już ośrodka z jednoczesną dobudową i przystosowaniem obiektu do współczesnych wymogów. Należy nadmienić, że prace przy rozbudowie były prowadzone przy zaangażowaniu ówczesnego br. Prowincjała Piotra Stasińskiego i br. Ekonoma Józefa Łaskiego oraz pod pilną uwagą br. Marka Strycharskiego. Budynek został oddany do użytku w 2002 roku. Obecnie dyrektorem ośrodka jest br. Adam Adamczyk.
Wakacyjne zaproszenia!
Z
bliżają się wakacje, czas zasłużonego odpoczynku. Wakacje jednak nie są czasem zaprzestania wszelkiej aktywności. Może warto zdmuchnąć kurz z plecaka i wybrać się w poszukiwaniu nowych przygód, ciekawych ludzi i Pana Boga… Jak co roku przygotowaliśmy dla Was kilka propozycji. Mamy nadzieje, że każdy znajdzie coś dla siebie i spróbuje – wraz z nami – w pięknych okolicznościach przyrody, wpatrując się w Świętego Franciszka, pogłębić swoją relację z Bogiem.
Piesza Pielgrzymka Honoracka Zaczynamy w pierwszy dzień wakacji czyli 30 czerwca Pieszą Pielgrzymką Honoracką. Krocząc z Zakroczymia do Nowego Miasta nad Pilicą śladami Bł. Honorata Koźmińskiego, pokonując różne przeszkody związane z trudem pielgrzymowania, zbliżamy się do Nowego Miasta nad Pilicą, ale – co jeszcze cenniejsze – zbliżamy się do Boga i drugiego człowieka. Te pięć dni wspólnego marszu, modlitwy, śpiewu i zabawy to bardzo dobry sposób na rozpoczęcie wakacji, na poznanie duchowości franciszkańskiej, oraz osoby błogosławionego Honorata Koźmińskiego i jego dzieła w Kościele. Tegoroczny hasło brzmi: „Wróć do domu Ojca”. Czas trwania: od 30.06.2012 (zjazd w go-
dzinach popołudniowych, około 18.00) do 05.06.2012 (zakończymy wspólną Eucharystia, a po niej wspólną agapą – jest możliwość przenocowania do 06.07.2012) Miejsce: Zakroczym – Nowe Miasto nad Pilicą Koszt: 45 zł i coś do wspólnej kuchni www.honoracka.pl
Rekolekcje rozeznania powołania Następne zaproszenie kierujemy do chłopców, którzy ukończyli co najmniej gimnazjum. Zapraszamy Was serdecznie na rekolekcje rozeznania powołania do naszego klasztoru w Rywałdzie Królewskim. To czas kiedy można bliżej przyjrzeć się życiu zakonnemu, a nawet w pewnym stopniu w nim uczestniczyć, to czas wspólnych rozmów, w czasie których szukamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania, ale przede wszystkim to bardzo dobra okazja by w ciszy własnego serca wsłuchiwać się w głoś Pana Boga i pytać: „co chcesz Panie abym czynił?” Rekolekcje rozeznania powołania odbędą się w dwóch terminach i w dwóch pięknych zakątkach naszego kraju. I turnus : Rywałd Królewski (rekolekcje odbywają się w naszym klasztorze) Czas trwania: od 12.07.2012 – 16.07.2012 Miejsce: Rywałd Królewski (najlepszy dojazd to PKP do Jabłonowa Pomorskiego i dalej PKS) Koszt: dobrowolna ofiara II turnus : Czerwony bór Czas trwania : 17.08.2012 – 21.08.2012 Miejsce : Czerwony bór to miejscowość położona 16km od Łomży w kierunku Zambrowa. W tej miejscowości znajduje się „Przystanek w drodze”, to miejsce pomocy dla bezdomnych
Braciszkowie św. Franciszka
i zagubionych ludzi. Mieszkamy w namiotach, dlatego należy ze sobą zabrać zarówno namiot jak i śpiwór oraz karimatę. Koszt : ofiara dobrowolna
Piesze Pielgrzymki na Jasną Górę Pierwsza połowa sierpnia to czas Pieszych Pielgrzymek na Jasną Górę. Zapraszamy wszystkich do kroczenia z nami – braćmi kapucynami! Grupy kapucyńskie wychodzą z następujących miast: Warszawa (15 brązowa), Lublin (grupa nr 3), Gorzów wielkopolski (grupa brązowa), Biała podlaska (10b brązowa), Nowe Miasto Nad Pilicą (dołącza do Warszawskiej). Pielgrzymka to czas szczególny, który łączy w sobie trud i radość. Warto te sierpniowe dni poświęcić na ten trud zmagania się ze sobą od strony fizycznej i duchowej bo owoce często przerastają nasze oczekiwania.
Golgota Młodych 2011 Na ostatni tydzień sierpnia zapraszamy wszystkich młodych: ze szkół średnich, studentów i wszystkich, którzy czują się młodzi, na Golgotę Młodych do Serpelic nad Bugiem. „Różne są okazje do spotkań i w różnych miejscach możemy się spotykać. Jest też wiele znaków, pod którymi możemy wspólnie spędzać czas. Jednak my chcemy spotkać się na jedynym w swoim rodzaju miejscu – na Golgocie i pod wyjątkowym znakiem, jakim jest znak Krzyża. Z takiego pragnienia powstała inicjatywa spotkań dla młodzieży Golgota Młodych. Miejsce nie jest przypadkowe. W Serpelicach od wielu lat ludzie chodzą drogami Kalwarii Podlaskiej, aby tam szukać sił do często bardzo trudnego życia. nam również, szczególnie wtedy, gdy jest trudno intuicja serca każe patrzeć na Krzyż. Dlatego my także chcemy wpatrywać się w ukrzyżowanego Chrystusa. Zamierzamy odważnie skonfrontować nasze życie z Męką Jezusa, czyli wejść z całym naszym bagażem osobistego życia na Golgotę, stanąć pod Krzyżem i poddać się życiodajnej
Braciszkowie św. Franciszka
mocy płynącej z ran Ukrzyżowanego”. To czas spotkania się wielu młodych ludzi miedzy sobą, oraz bardzo osobistego spotkania z Chrystusem. Dokonuje się to w czasie wspólnej i indywidualnej modlitwy, w czasie konferencji, wsłuchiwania się w świadectwa, w czasie wspólnego śpiewu jak i zabawy. Tegoroczne hasło spotkania brzmi: „Respiracja” Czas trwania : 22.08.2012 – 26.08.2012 Miejsce : Serpelice nad Bugiem (Oddalone są o 36 km od Białej Podlaskiej i znajduje się przy trasie Lublin – Biała Podlaska – Białystok i podobnej odległości od Łosic. W sezonie letnim istnieje bezpośrednie połączenie autobusowe Warszawa – Łosice – Serpelice. Możliwy jest także dojazd samochodem trasą E30 Warszawa – Terespol do miejscowości Biała Podlaska później drogą 811 prowadzącą do Sarnak) Koszt : 40 zł www.golgotamlodych.pl
Rekolekcje dla studentów Sezon wakacyjny zamykamy Rekolekcjami dla studentów w górach w Beskidzie sądeckim, a dokładnie w małej górskiej miejscowości o nazwie: Sucha Struga. Chcemy przyglądać się naszemu życiu wpatrując się w osobę Świętego Franciszka, który prowadzi nas do Chrystusa. Chcemy pytać Jezusa – jak żyć, aby życie nie uciekło nam między palcami i jak pośród tylu możliwości życia wybrać tę najlepszą, tę moją, by być szczęśliwym człowiekiem. Czas trwania : 30.08.2012 – 03.09.2012 Miejsce : Sucha Struga, niedaleko Piwnicznej Zdrój Koszt : to dobrowolna ofiara Wszelkie pytania dotyczące wszelkich inicjatyw wakacyjnych można kierować pod adres mailowy: kapucyni.pow@gmail.com lub telefonicznie pod nr 797 907 131.
Zapraszamy!
Kwartalnik dla kandydatów do kapucyńskiej wspólnoty zakonnej i osób zainteresowanych postacią św. Franciszka. Redakcja: br. Krzysztof Przybylski, br. Grzegorz Wacławiak; Nakład: 1000 egzemplarzy. Zainteresowanych regularnym otrzymywaniem biuletynu prosimy o przesłanie swojego adresu do redakcji. Koszt prenumeraty to dobrowolna ofiara, którą można wpłacić na konto z dopiskiem „Braciszki”: Bank Polska Kasa Opieki S.A. XI o/Warszawa Konto: 11 1240 1138 1111 0000 0209 3206 Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4; 00-245 Warszawa tel. 22 831 31 09; kom.:797 907 131 e-mail: kapucyni.pow@gmail.com; www.powolanie-kapucyni.pl