Braciszkowie świętego Franciszka #137

Page 1

braciszkowie

Świętego Franciszka

“Człowiek jest tym tylko,

czym jest w oczach Boga i niczym więcej”

OBŁÓCZYNY O FORMACJI SŁÓW KILKA

LORETAŃSKA RELACJA CZYLI „COŚ NIECOŚ” O POBYCIE W ZIEMI WŁOSKIEJ

rok xxiii, nr 137 / październik 2014


SPIS TREŚCI: “Człowiek jest tym tylko,

03

OBŁÓCZYNY

07

SŁÓW KILKA

09

czym jest w oczach Boga i niczym więcej”

O FORMACJI

KLASZTOR KAPUCYŃSKI

11

KILKA SŁÓW O KAPŁAŃSTWIE

17

REGUŁA BRACI MNIEJSZYCH

20

Błogosławiony Dydak

24

LORETAŃSKA RELACJA

27

TERMINARZ

31

UPOMINANIE I POPRAWIANIE BRACI z Kadyksu

CZYLI „COŚ NIECOŚ” O POBYCIE W ZIEMI WŁOSKIEJ

Zainteresowanych regularnym otrzymywaniem biuletynu prosimy o przesłanie swojego adresu do redakcji. Koszt prenumeraty to dobrowolna ofiara, którą można wpłacić na konto z dopiskiem „Braciszki”:

Bank Polska Kasa Opieki S.A. XI o/Warszawa 11 1240 1138 1111 0000 0209 3206 Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4 00-245 Warszawa

Po wakacjach zwykle zmienia się sceneria życia. Widać to w przyrodzie, bo krajobraz ma charakter wyraźnie jesienny. Jednak nie tylko to wyraża zmianę. W zależności od wieku i obowiązków, od września albo od października, większość młodych ludzi rozpoczyna naukę i systematyczną pracę w dziedzinie zdobywania wiedzy. Dotyczy to również płaszczyzny wiary, ponieważ czas pewnej swobody duchowej minął. Dokonała się weryfikacja owoców pracy wewnętrznej z poprzedniego roku. Można więc kontynuować formację wiary także w tym roku. Prezentując jesienny – 137 numer Braciszków św. Franciszka zapraszamy do lektury ciekawych artykułów. Dowiecie się z nich m. in. jak – wg. św. Franciszka – stawać się człowiekiem błogosławionym – szczęśliwym. Ponadto można poczytać o miejscach kapucyńskich jakimi są: habit i klasztor oraz o tym, co one oznaczają w życiu braci. Swoim doświadczeniem kapłaństwa w kontekście duchowości św. Franciszka podzielił się także jeden z braci neoprezbiterów, a więc niedawno wyświęcony kapłan. Znajdziecie tu także komentarz do kolejnego rozdziału Reguły – tym razem o poprawianiu i upominaniu braci oraz kilka słów o tym, jak do szczęścia wiecznego dochodził bł. Dydak z Kadyksu. Jak co roku, jest także relacja z wakacyjnego wyjazdu braci kleryków. Złota polska jesień zachęca do kontemplowania Boga w tym co stworzył – szczególnie w kontekście przemijania. Patronką w tej drodze niech nam będzie Matka Boża Różańcowa, którą wszakże w październiku czcimy szczególnie. Niech to co udało nam się zebrać w niniejszym pisemku będzie ku pożytkowi doczesnemu i wiecznemu wszystkich czytelników. Życzymy owocnej lektury! Br. Piotr Krawczyk Br. Grzegorz Brzeziński

“Człowiek jest tym tylko, czym jest w oczach Boga i niczym więcej” Na początek dwa pytania. Kim jest człowiek? Kim ja jestem? Zagadnienia, chciałoby się powiedzieć stare jak świat. Pytania na które każdy, czy tego chce, czy nie, musi odpowiedzieć, zająć jakieś stanowisko. Nawet bowiem ucieczka od nich, czy udawanie, że one nie istnieją są już jakąś reakcją. Reperkusją, którą czynimy swoim życiem. Dlaczego te pytania są tak istotne? Odpowiedź na nie jest bowiem bardzo ważnym kluczem do innej rzeczywistości. Jest drogą do realizacji jednego z podstawowych motorów naszego działania, czyli pragnienia szczęścia. Bóg stworzył człowieka do tego, by był szczęśliwym, by żył z Nim w pięknej, pełnej miłości relacji. Człowiek zaprzepaścił to odchodząc od swego Stwórcy. Uwierzywszy pokusie, którą przedstawił mu zły duch, że będzie jak Bóg, okazał nieposłuszeństwo i opuścił Stwórcę. Mimo, iż porzucił pierwotny stan szczęśliwości to pozostało w nim pragnienie utraconego raju i od tamtej pory, jak mówi tekst piosenki „1 moment” duetu K2 i Buka, „w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały świat, przemierzamy wszechświat, dobijamy do bram i tam oczekujemy wejścia”. Braciszkowie świętego franciszka

A Bóg? A Bóg nie zostawił człowieka. Przygotował dla niego plan zbawienia. Zesłał swego Syna, by Ten wybawił ludzkość i przyprowadził ją z powrotem do Niego. Zrobił wszystko, by pragnienie noszone w sercu przez każdego człowieka wypełniło się. I tak jak w raju, tak i dziś, pozostawia On każdemu wolność w odpowiedzi na to Jego wyjście ze szczęściem do człowieka, na zbawienie, na prawdę o sobie samym, na odkrycie ogromnej wartości jaką zostaliśmy obdarzeni. Tytuł tego artykułu to fragment dziewiętnastego napomnienia św. Franciszka. Wprowadza nas w odkrywanie prawdy o sobie. Kim jestem? Jak mogę zrealizować pragnienie szczęścia, które noszę w swym sercu? Tekst, który dotyka właśnie tej delikatnej, wrażliwej i istotnej dla każdego człowieka rzeczywistości, którą jest jego wartość. Właściwe odkrycie własnej wartości, jest bowiem drogą do szczęścia, odpowiedzią na nasze poszukiwania. Miejscem, gdzie czuje się prawdziwie radosnym dzieckiem Boga. Ale byśmy wiedzieli o czym mowa, na początku przytoczmy całość tego 3


Franciszkowego napomnienia: „1Błogosławiony sługa, który nie uważa się za lepszego, gdy go ludzie chwalą i wywyższają, niż wówczas, gdy go uważają za słabego, prostego i godnego pogardy; 2ponieważ człowiek jest tym tylko, czym jest w oczach Boga i niczym więcej. 3Biada temu zakonnikowi, który został wyniesiony do wysokiej godności i sam nie chce dobrowolnie ustąpić. 4A błogosławiony jest ten sługa (Mt 24,46), który został wyniesiony wysoko nie z własnej woli i pragnie być zawsze pod stopami innych.”

Błogosławiony sługa, a opinie. Na początku dziewiętnastego napomnienia Franciszek przedstawia nam błogosławionego sługę. Prezentowany przez niego bohater nazwany jest błogosławionym, czyli człowiekiem szczęśliwym. Jest on również sługą, czyli kimś kto podejmuje się czynności, których panowie

4

nie wykonują, który działa dla dobra innych. I tego szczęśliwego, pełnego poświęcenia człowieka Franciszek zestawia z opiniami na jego temat, które według niego mogą być różne. Święty pokazuje postawę jaką człowiek powinien zachować, by być godnym nazwania go „błogosławionym sługą”. Sam zresztą, jak zanotował jeden z jego biografów, Tomasz z Celano, tę postawę urzeczywistniał swoim życiem. W drugim życiorysie: «3Kiedyś powiedział do swego socjusza: „Nie widziałbym się bratem mniejszym, gdybym nie był w takim stanie, jaki ci opiszę”. 4Rzekł: „Oto, będąc przełożonym braci, idę na kapitułę, przemawiam, upominam braci, a na końcu mówią przeciw mnie: 5«Nie odpowiada nam nieuk i człek wzgardzony, dlatego nie chcemy, byś rządził nami; jesteś bowiem prostak, niemy i głupiec»*. 6Potem wyrzucają mnie z urąganiem, przez wszystkich wzgardzonego. 7Mówię ci, że gdybym tych słów nie wysłuchał z tą samą twarzą, z tą samą radością ducha, z tą samą decyzją dążenia do świętości, to nie byłbym wcale bratem mniejszym»(2 Cel 145,3-7). Błogosławiony sługa jest człowiekiem wolnym od szukania swojej wartości w opinii innych ludzi. Nie stara się, by w ten sposób poczuć się lepiej, bardziej szczęśliwym. Jest wolny od mentalności, w której gdy inni mnie pochwalą i docenią, to jestem kimś lepszym, a gdy mnie zganią i zaczną krytykować, to czuje się kimś bezwartościowym. Franciszek pokazuje, że człowiek, który prawdziwie odnalazł swoją wartość, tak samo przyjmuje zarówno pochwały jak i nagany, wie bowiem, że nie w nich jest ukryta prawda o nim, że poszukując uznania innych dostanie jedynie odpadki, a nie prawdziwe szczęście. Braciszkowie świętego franciszka

Błogosławiony sługa, a zakonnik, któremu biada. W drugiej części, zanim Franciszek przejdzie do ukazania błogosławionego sługi w odniesieniu do władzy i godności, ukazuje najpierw antybohatera całego napomnienia, czyli zakonnika, któremu biada. Powodem jego nieszczęścia jest jego brak chęci do ustąpienia ze stanowiska, na które wcześniej został wyniesiony. Czasem zajmowana godność może nam dawać poczucie szczęścia, spełnienia, i bycia kimś ważnym tak, że w niej upatrujemy swoją wartość. Może to być tak silne, iż pozbawienie jakieś pozycji społecznej oznaczać zacznie beznadzieję, utratę godności i szczęścia w niej położonego. Święty Franciszek dostrzegał zagrożenie jakie niesie ze sobą przełożeństwo i władza nad drugim. Jak cytuje go Tomasz z Celano dziwił się, że tak często o to zagrożenie ludzie się ubiegają: „Przełożeństwo grozi duszy nieszczęśliwym wypadkiem, chwalba grozi upadkiem w przepaść, Braciszkowie świętego franciszka

a pokora podwładnego jest dla niej zyskiem. Dlaczego więc bardziej ubiegamy się o niebezpieczeństwo, niż o zyski, skoro otrzymaliśmy ten czas w celu zasługiwania?” (2 Cel 145, 8-9). Według Franciszka szczęśliwym, czyli błogosławionym sługą jest ten, który nie pokłada swej wartości w zajmowanym stanowisku, pozycji społecznej, a nawet wyniesiony do wysokiej godności jest sługą, czyli tym, który pragnie być zawsze „pod stopami innych”. Franciszkowe „bycie pod stopami innych” bliskie jest z gestem umycia nóg przez Jezusa. Na takie skojarzenie obok podobieństwa obrazu pozwala fakt, że podobnie jak w Napomnieniu 4, w którym znajduje się wyraźne odniesienie do trzynastego rozdziału Ewangelii Jana, także tutaj słowa te są skierowane do przełożonych. Święty z Asyżu chce, aby ci, którzy sprawują władzę, byli sługami innych, posuwając się aż do „bycia pod ich stopami”. Władza i przełożeństwo są miejscem służby. Czyje serce je tak pojmuje, ten nie ulegnie pokusie przywiązania do godności i nie stanie się zakonnikiem godnym „biada”, ale będzie szczęśliwym sługą. Będzie kimś, w kim wypełniają się słowa Chrystusa: „Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, 5


niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,43-45)

wiek, który pragnie poznać prawdę o sobie samym, chce znaleźć prawdziwe szczęście i zrealizować pragnienia serca, musi się zwrócić do Boga. Tylko On może mu to dać. Świat i pozorne szczęście, które on oferuje, nie zaspokoi naszych pragnień, da nam tylko ułudę i półprawdy, które prowadzą do kłamstwa o nas, odbierają sens i kierują ku celom, które nie dają odpowiedzi, a jedynie frustracje. Jak mówią słowa Ewangelii: „Cóż bowiem korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16,26). Ważne jest zatem dla nas to, jak prezentujemy się w obliczu Boga, a nie ludzi. Jeśli bowiem chcemy być szczęśliwi i wolni musimy szukać się w Bogu, odkrywać Jego wolę, patrzeć na nas i na innych Jego wzrokiem. Tylko w Bogu odnajdziemy spokój serca, prawdę i kres poszukiwań, bo jak napisał w swoich wyznaniach św. Augustyn: „Niespokojne jest serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu”.

Nie tu, nie tam. To gdzie? Odrzucając uzależnienie poczucia własnej wartości i szczęścia od opinii innych i zajmowanej pozycji, Franciszek wskazuje nam ich prawdziwe i jedyne pochodzenie. Jest nim sam Bóg. Pisząc „człowiek jest tym tylko, czym jest w oczach Boga i niczym więcej ”, wskazuje na to, iż tylko Stworzyciel, wie wszystko o stworzeniu i zna całą prawdę o nim. Tylko Jego wiedza na nasz temat jest pełna. Czło6

Br. Cezary Szcześniak OFMCap.

Braciszkowie świętego franciszka

O B LÓ - C Z YN Y “Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa” ( Ga 3,27) Obłóczyny – to właściwie dać się przyoblec. Słowo dość stare, rzadko używane. Jednak ciągle aktualne. Czy nie ubieramy się, aby zaznaczyć swoją indywidualność? Nasze przyodzianie jest znakiem dla innych tego, co jest dla nas ważne. Nie inaczej jest z przyjęciem stroju zakonnego. Obrzęd obłóczyn jest zaproszeniem do odbycia drogi z Jezusem, według formy życia, jaką zostawił św. Franciszek z Asyżu. Nowicjusze przyjmują odzienie na czas próby. Zewnętrzny znak ma kierować do wewnętrznej zażyłości z Chrystusem. Życie zakonne, w swojej istocie, jest pogłębieniem życia chrzcielnego na drodze ślubu czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Dlatego obłóczyny nawiązują do tego, co dokonało się na chrzcie świętym. W starożytności przyjęcie białej szaty przez nowoochrzczonego miało swoją bogatą symbolikę. Była ona przede wszystkim znakiem nowego życia w Bogu. Św. Ambroży porównywał szatę chrzcielną do szaty Chrystusa na górze Tabor. Jezus Pan pokazuje prawdziwą naturę człowieka, jej jedność z Bogiem, bycie na nowo w raju. Symbol przyjęcia nowej szaty jest także symbolem symbolem stroju weselnego Braciszkowie świętego franciszka

7


z Ewangelii (Mt 22,12). Wyraża ona gotowość na powtórne przyjście Chrystusa, bycie sprawiedliwym (Ap 3,5). Można powiedzieć, że nie szata zdobi człowieka. To prawda, także w życiu zakonnym. Słowo Boże mówi o przyobleczeniu się w Chrystusa. To już się dokonało w momencie chrztu, ale nasze życie w Chrystusie podlega nieustannemu rozwojowi. Stare konstytuje kapucyńskie mówią o takim kształtowaniu braci nowicjuszy: „Niech troszczą się pilnie, aby nauczyć ich nie tylko ceremonii, lecz rzeczy duchowych, które są konieczne do doskonałego naśladowania Chrystusa, naszego światła, drogi, prawdy i życia.”

słów Kilka o formacji Święty nasz Ojciec Franciszek, gdy zaczął prowadzić życie pokutne, wzbudzał we współcześnie mu żyjących wiele kontrowersji i pytań. Za bożym natchnieniem sposób życia według Ewangelii od początku pociągał wielu naśladowców. Franciszek chciał, by brali oni w swym życiu wzór z samego Pana Jezusa, który był niedoścignionym wzorem oddania się Bogu. Po dzień dzisiejszy, zgodnie z zaleceniem św. Franciszka zawartym w Regule, bracia mogą w swoje szeregi przyjmować kandydatów pragnących przyjąć ten sposób życia. Dlatego też każdy, kto spełnia określone warunki (jest ochrzczonym mężczyzną, katolikiem wyznającym wiarę i pragnącym poświęcić swoje życie Chrystusowi) oraz cechuje się odpowiednimi przymiotami (umiłowanie modlitwy, pragnienie służby Bogu i ludziom, zdrowie fizyczne i psychiczne i mający zdolność do życia we wspólnocie), może się starać o przyjęcie do takiego sposobu życia. Każdy z kandydatów, zgodnie z kolejnym zaleceniem św. Franciszka – jest odsyłany do ministra Prowincjalnego, któremu jedynie przysługuje prawo przyjmowania Braci. Minister Prowincjalny w rozmowie z kandydatem oraz korzystając z innych uprawnień w tej materii, powinien zbadać autentyczność powołania kandydata do Zakonu i może

Br. Piotr Owczarz OFMCap.

8

Braciszkowie świętego franciszka

Braciszkowie świętego franciszka

kandydata dopuścić do rozpoczęcia. Kandydat, po otrzymaniu zgody od Ministra Prowincjalnego, zostaje skierowany do POSTULATU. Nie jest wówczas jeszcze zakonnikiem, ale zamieszkując z braćmi pod jednym dachem, ma możliwość dokładnemu przyjrzeniu się życiu kapucynów, pogłębieniu swojej formacji chrześcijańskiej oraz umocnieniu się w podjętej decyzji pójścia za Chrystusem w sposobie życia ukazanym prze świętego Franciszka. Etap ten trwa rok czasu i odbywa się w klasztorze w Łomży. Po upływie formacji w postulacie, kandydat może być dopuszczony do NOWICJATU – roczny czas próby życia zakonnego. Nowicjat rozpoczyna się od obłóczyn w zakonny habit z atrybutami nowicjusza (kaparon). To czas intensywnego wprowadzenia w tajniki życia zakonnego. Kandydat podejmuje wszystkie obowiązki i praktyki: modlitwę, rozmyślanie, praktyki pokutne, wspólne rekreacje, pracę na rzecz wspólnoty. Żyje już życiem zakonnym, choć jeszcze nie złożył ślubów. Jeśli kandydat okaże się godnym i zdolnym do podjęcia takiego sposobu życia, zostaje dopuszczony za zgodą przełożonych, do złożenia profesji zakonnej (życie w posłuszeństwie, bez własności i w czystości). Od tego momentu zostaje formalnie przyjęty do 9


klasztor kapucyński

Cały Zakon Braci Kapucynów dzieli się na Prowincje lub nieco mniejsze Kustodie, gdzieniegdzie istnieją też zależne od innych jednostek administracyjnych Delegatury. Ale codzienne życie braci toczy się we wspólnotach domowych, zwanych „familiami” (czyli po łacinie „rodzinami”), które mieszkają w klasztorach. Dzisiaj kapucyński zakon na świecie liczy sobie dziesięć i pół tysiąca braci, mieszkających w ponad 1700 wspólnotach. Współczesne klasztory kapucyńskie są bardzo zróżnicowane, ale to co najważniejsze, stanowią one dla braci dom i miejsce duchowej formacji.

wspólnoty Braci Mniejszych Kapucynów. Roczny nowicjat przeżywamy w klasztorze w Nowym Mieście nad Pilicą. Kolejnym etapem naszej formacji zakonnej jest PONOWICJAT. To dwa lata formacji w klasztorze w Lublinie (Krakowskie Przedmieście). To czas zgłębiania duchowości franciszkańskiej, dokładnego poznawania naszej historii. Cechą charakterystyczną tego czasu są doświadczenia posługi wśród ubogich, chorych i cierpiących oraz klasztornych posług w zakrystii, furcie i w kuchni. Jest również czasem rozeznawania powołania do kapłaństwa. Ci, którzy rozeznają Boże wezwanie do kapłaństwa, po dwóch latach ponowicjatu rozpoczynają sześcioletnią formację seminaryjną w klasztorze na Poczekajce, czyli w Lublinie. Zapraszamy…

10

Narodziny klasztoru

Samo słowo „klasztor” wywodzi się od łacińskiego claustrum, oznaczającego miejsce zamknięte (w języku czeskim mamy podobnie brzmiący do naszego: „klášter”, a po niemiecku: „Kloster”). Klasztory prawosławne nazywamy monastera Braciszkowie świętego franciszka

Braciszkowie świętego franciszka

mi, czyli miejscami mnichów. Pierwsze klasztory zakładał mnich Pachomiusz (ok. 287-346), pochodzący z Górnej Tebaidy w Egipcie, który w pierwszym okresie swe go życia konsekrowanego był anachoretą, czyli pustelnikiem. Ponieważ zgłaszało się do niego wielu pustelników, prosząc go o kierownictwo duchowe, postanowił w 323 roku zorganizować razem z nimi pierwszą wspólnotę mnichów, żyjących razem w jednym klasztorze. Od greckiego zwrotu koinos bios czyli „wspólne życie”, taką formę życia zakonnego nazwano „cenobityzmem”. Święty Pachomiusz ułożył dla swych braci regułę, określającą zasady życia we wspólnocie – przełożonym wszystkich był opat, zwany „abbas” czyli „ojciec”, każdy mieszkał w osobnym domku i wykonywał wyznaczony zawód: ogrodnika, piekarza, pasterza, rybaka czy tkacza. Bracia zbierali się razem we wspólnej kaplicy i w refektarzu, czyli zakonnej jadalni. Całość terenu otoczona była murem, by chronić mieszkańców przed dzikimi zwierzętami i stworzyć odpowied 11


nie warunki do modlitwy i odosobnienia. Najsłynniejszy mnich – święty Benedykt z Nursji, zostawił regułę dla pragnących poświęcić się Bogu w klasztorze i w niej opisał ideał zakonnika, prowadzącego życie monastyczne, to znaczy klasztorne. Zakładał on duże opactwa (między innymi na Monte Cassino we Włoszech), gdzie mieszkało kilkudziesięciu mnichów, odciętych od świata dużym murem i pragnących naśladować pierwszą wspólnotę chrześcijan, opisaną w Dziejach Apostolskich. Przedstawieni tam pierwsi chrześcijanie, mieszkający w Jerozolimie, wszystko mieli wspólne, spotykali się razem na modlitwach kilka razy dziennie i odczuwali wobec siebie wielką miłość i jedność. Klasztor benedyktyński pragnął odtwarzać ten model chrześcijańskiego życia, dodatkowo chciał być tu na ziemi przedsmakiem niebiańskiego Jeruzalem, opisanego w Apokalipsie, gdzie zbawieni wychwalają Boga i żyją w Jego obecności. Taka wspólnota mnichów wybierała na swój klasztor miejsca odosobnione, często położone głęboko w lesie lub na wzniesieniach, gdzie można było oddalić się od tego co światowe i we wspólnocie braci stworzyć namiastkę nieba na ziemi. Klasztory mnichów były duże, otoczone murem, w miarę samodzielne, z własną studnią, piekarnią, ogrodem i polami uprawnymi. Całym sobą 12

klasztor mnichów oznajmiał wszystkim, że jest miejscem wyłączonym z tego zepsutego świata i schronieniem dla tych, którzy wybrali życie według woli Bożej. W innym stylu budowali swoje klasztory dominikanie. Nie stawiali ich w niedostępnych miejscach, z dala od skupisk ludzkich, wręcz odwrotnie – w samym centrum miast, by być blisko ludzi, móc ich gościć u siebie i pracować wśród nich, oddając się głównie przepowiadaniu słowa. Dominikański klasztor był otwarty na wyzwania świata, pomagał spotykać się ze spragnionym słowa człowiekiem. Mieszkający w nim bracia wzorowali się na Apostołach, którzy po zmartwychwstaniu Chrystusa szukali dużych skupisk ludzkich, by przepowiadać tłumom Dobrą Nowinę.

Jezus i Apostołowie nie mieli stałego miejsca zamieszkania, często zmieniali miejsca pobytu, korzystając z gościny wielu osób. W podobny sposób pragnął żyć św. Franciszek, dlatego zabraniał braciom budowania klasztorów, a nawet nie pozwalał im mieć na własność żadnego domu czy budynku. U tych pierwszych franciszkanów nie wstępowało się „do klasztoru”, bo po prostu żadnego klasztoru nie było, wstępowało się natomiast „pod posłuszeństwo”, a więc do wspólnoty braci, których jednoczył wspólny przełożony. Większe znaczenie miały wzajemne relacje pomiędzy braćmi, niż fakt wspólnego przebywania w jednym miejscu. Taka wspólnota braci zamieszkiwała pewien rejon kraju, ale mogła co jakiś czas zmieniać miejsce czasowego zamieszkania. W ten sposób ich klasztorem był cały świat, jak to stwierdza jeden z opisów ich

życia. Po śmierci św. Franciszka sytuacja w Zakonie się zmieniła i franciszkanie porzucili prowizoryczne miejsca obecności, by przenieść się do solidniejszych klasztorów, które budowali w miastach, tak jak dominikanie, by móc być blisko mieszkających tam ludzi.

Kapucyni u swoich początków Gdy w XVI wieku wyłania się spośród franciszkanów reforma kapucyńska, jej inicjatorzy pragną wrócić do radykalnego i prostego stylu życia, inspirowanego funkcjonowaniem pierwszych franciszkanów. Porzucają duże klasztory, by mieszkać w leśnych pustelniach lub małych, prostych klasztorkach. Ich wspólnoty liczą tylko kilku braci (najlepiej do ośmiu) i nie chcą by były większe niż 12 osób. Tradycyjnie kapucyńskie klasztory będą budowane bli-

Franciszkańska tradycja Święty Franciszek z Asyżu, zakładający całkiem nową wspólnotę Braci Mniejszych czyli franciszkanów, nie chciał skorzystać z istniejących już wzorów życia zakonnego. Przekonany był, że Bóg powołuje jego braci do naśladowania Jezusa, który wraz ze swoimi najbliższymi uczniami przemierzał Palestynę, wzywał do nawrócenia i do dawania odpowiedzi na miłość Boga Ojca. Podczas tej wędrówki Braciszkowie świętego franciszka

Braciszkowie świętego franciszka

13


sko miast, ale poza ich murami (do jednej mili od miasta), by jednocześnie być blisko ludzi i móc zachować pewien dystans konieczny do zachowania atmosfery wyciszenia i modlitwy. Pierwsi kapucyni zachwyceni byli pustelniczym stylem życia, dlatego starali się mieć jak najmniej sposobności do spotkań z osobami z zewnątrz. Ułożone przez nich zasady życia, zwane Ordynacjami z Albacina (1528/1529), pozwalają na kontakt z odwiedzającymi ludźmi tylko wyznaczonemu furtianowi i przełożonemu wspólnoty. One też precyzują, że wszelkie wyposażenie klasztoru i sprzęty domowe mają być nieliczne i bezwartościowe, tak by bracia odczuwali niedostatek, ubóstwo i surowość. W klasztorze niczego nie zamykano na klucz ani na kłódkę, urządzano specjalne miejsce na uboczu, by któryś z braci mógł przez jakiś czas pomieszkać w samotności jako pustelnik, a same budynki budowano z wikliny, kamienia i gliny. Chciano, by cele braci były skromne i niskie, bardziej przypominające groby niż pokoje. Nie wolno było trzymać w celi żadnych obrazów czy ozdób, z wyjątkiem krzyża, a spano na deskach, matach i słomie lub paprociach, nie używając sienników. Nawet paramenty liturgiczne w kościołach musiały być bardzo proste, szaty liturgiczne bez zdobień, a kielichy nie ze złota czy srebra lecz cynowe. Pięć lat po Ordynacjach z Albaciny (a więc w 1536 roku), pierwsi kapucyni przygotowali Konstytucje swojego Zakonu, uchwalając je w rzymskim klasztorze świętej Eufemii. Te Konstytucje przez kolejne wieki inspirowały życie kapucynów na całym świecie. Powtarzają one wiele wcześniejszych zaleceń dotyczących kapucyńskiego klasztoru, ale dodają także nowe doprecy14

zowania. Podkreślają, że klasztor braci nie może formalnie do nich należeć, lecz musi być wypożyczany od właściciela danego miejsca. Każdego roku, po uroczystości św. Franciszka, gwardian czyli przełożony klasztoru, powinien się do niego wybrać z podziękowaniem i z prośbą o wypożyczenie klasztoru na kolejny rok. Na podobnej zasadzie bracia mieli używać wszystkich innych przedmiotów o większej wartości, w tym paramentów liturgicznych. Jeśli ktoś chciał ofiarować braciom jakieś miejsce na stałe, nie mogli się na to zgodzić. W ten sposób mogli pozostać wolni od zobowiązań i mieli możliwość opuszczenia danego miejsca, gdyby pojawiły się trudności w zachowaniu Reguły franciszkańskiej, albo z innego powodu. Jeśli chodzi o formę samego klasztoru to Konstytucje zachęcały żeby dom braci przypominał raczej małą chatkę,

Braciszkowie świętego franciszka

ruderę albo altanę, a nie monumentalne zakonne klasztory. Ustanowiono nawet pewien oficjalny wzorzec, według którego należało budować kapucyńskie domy. Tak o tym mówią dawne Konstytucje: „Długość i szerokość cel niech nie przekracza dziewięciu piędzi, a ich wysokość dziesię ciu. Wysokość drzwi – siedem piędzi, a ich szerokość – dwie i pół. Wysokość okien – dwie i pół, a ich szerokość – jedna i pół. Szerokość korytarza dormitorium – sześć piędzi. Podobnie inne zabudowania powinny być małe, pospolite, ubogie, liche i niskie, tak aby każda rzecz głosiła tam pokorę, ubóstwo i pogardę świata. Niech starają się także bracia, na ile to możliwe, aby budować to co się da z wikliny i lepiszcza, z trzciny, cegły niewypalanej oraz materiałów pospolitych, za przykładem naszego Ojca Franciszka oraz

Braciszkowie świętego franciszka

na znak pokory i ubóstwa. I niech mają za wzór małe domy ubogich, a nie współczesne siedziby możnych”. Dodatkowo w klasztorze należało przygotować mały pokoik z kominkiem dla gości, a w pobliskim lesie jedną lub dwie malutkie pustelnie, gdyby któryś z braci chciał prowadzić życie pustelnicze. W domu braci przewidziano także mały pokoik do przechowywania Pisma świętego i niektórych dzieł teologicznych, a więc skromną bibliotekę, w której nie było miejsca na książki światowe, uważane za bezużyteczne, a nawet niebezpieczne dla ducha wiary. W przyklasztornym kościele wyposażenie powinno być bardzo skromne, ale utrzymane w wielkiej czystości. Można było montować tylko jeden mały dzwon i nie budowano żadnej zakrystii, przechowując potrzebne paramenty w szafie lub drewnianej skrzyni. Kapucyńskie kościoły były do siebie bardzo podobne i stanowią osobny styl architektoniczny zwany barokiem toskańskim. Wyróżnia się on wielką surowością formy i redukcją przesadnych elementów zdobniczych. Takie kościoły kontrastowały z kościołami jezuitów czy dominikanów, które były bardzo bogato zdobione, zgodnie z duchem baroku. Wchodząc do klasycznego kościoła kapucyńskiego rzuca się w oczy rzeźbiona ręka w habicie trzymająca krzyż, umieszczona na wiszącej ambonie. Miała ona przypominać kapucyńskim kaznodziejom, że w swoim przepowiadaniu powinni poruszać przede wszystkim tematykę paschalną, nauczając o męce i śmierci Chrystusa oraz o darze zbawienia. Normalnie kaznodzieja powinien sam trzymać krzyż podczas głoszenia, ale ponieważ utrudniałoby mu to gestykulację, drewniana ręka z krzyżem została wbudowana w ambonę na stałe. 15


Kapucyńskie klasztory dziś Współcześni bracia kapucyni mieszkają w klasztorach, które mogą przybierać różnorakie formy. Wśród nich są klasyczne kapucyńskie klasztory, zbudowane według dawnych zasad, z kościołami w stylu baroku toskańskiego, ale również klasztory nowoczesne, bardziej lub mniej inspirujące się XVI-wiecznymi kanonami Zakonu. Niektóre wspólnoty mieszkają w jednorodzinnych domach wzorowanych na parafialnych plebaniach, inne w mieszkaniach w blokach lub kamienicach. Zdarza się, że kapucyni zatrudnieni jako kapelani chorych mają swoje pomieszczenia na terenie szpitali, inni mieszkają w prowadzonych przez siebie domach rekolekcyjnych. Wreszcie można spotkać kapucynów żyjących w pustelniach, a nawet takich, którzy nie mają stałego miejsca i prowadzą bardziej wędrowny styl życia. Aktualne Konstytucje 16

Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów tak przedstawiają wymogi dotyczące klasztorów: „Życie nasze winniśmy prowadzić w domach skromnych i ubogich, zamieszkując w nich tak jak przechodnie i podróżni. Przy wyborze miejsca pod nowy dom należy uwzględnić nasze życie w ubóstwie i kontekst mieszkaniowy ubogich regionu, dobro duchowe braci i różne posługi, jakie przyjdzie spełniać. Mieszkania należy tak urządzać, aby były przystępne dla wszystkich, a zwłaszcza dla ludzi niższego stanu. Domy winny być odpowiednio proporcjo nalne do rzeczywistych potrzeb i zobowiązań braterskiej wspólnoty, pomagały do modlitwy i pracy oraz do braterskiego współżycia”.

Br. Łukasz Woźniak OFMCap.

Braciszkowie świętego franciszka

kilka słów o

kapłaństwie Rzeczywistość kapłaństwa bardzo zwięźle i dosadnie, oddając całą jego istotę, wyraził św. Jan Paweł II w słowach będących tytułem jego książki: “Dar i Tajemnica”. Faktycznie, powołanie kapłana jest niezasłużonym darem, a jdnocześnie wielką tajemnicą dla powołanego. Totalne poświęcenie swego życia na odkrywanie tej tajemnicy jest swoistym wyzwaniem

Braciszkowie świętego franciszka

i przygodą, które pozwalają na wytrwanie do końca, mimo związanych z tym trudów. Natomiast świadomość daru budzi postawę odpowiedzialności za złożony w sercu człowieka skarb. Odpowiedzialność ta wzrasta, gdy kapłan uświadamia sobie, do jak wielkich i świętych misteriów pozwla zbliżyć mu się Pan. Z pewnością największym jest sam Jezus Chrystus, zstępujący na ołtarz 17


przez słowa i gesty kapłana, oraz pozwalający, w sposób zwyczajny tylko Jemu, wziąć się do ręki i połamać, by nakarmić wierzących. Z tego też względu św. Franciszek darzył szacunkiem wszystkich kapłanów, ponieważ przez ich posługę dostępuje uświęcenia cały lud Boży. Nawet gdyby moralność i wykształcenie danych pasterzy pozostawiało wiele do życzenia, to fakt, iż Jezus także przez takie ręce i usta może działać i działa, pozwalało Franciszkowi trwać w postawie szacunku. Takie samo zachowanie wobec księży zalecał także swoim braciom. Nie znaczy to jednak, że tolerował niewłaściwe zachowania. Wręcz przeciwnie. W Liście do duchownych zwraca ich uwagę na wielki grzech wobec Ciała i Krwii Pańskiej. Napomina ich: “Niech więc wszyscy szafarze tych najświętszych tajemnic, zwłaszcza ci, którzy to czynią bez szacunku, zastanowią się, jak liche są kielichy, korporały i obrusy, które służą do ofiary Ciała i Krwi Jego. I wielu przechowuje [Ciało] i pozostawia w miejscach niewłaściwych, nosi w sposób godny opłakania i przyjmuje niegodnie, i udziela innym nieodpowiedzialnie. Także imiona i słowa Jego napisane bywają deptane stopami, bo człowiek cielesny nie pojmuje tego, co jest Boże”. Podsumowując to pisze: “Poprawmy się więc bez zwlekania i zdecydowanie z tych wszystkich oraz innych błędów. I gdziekolwiek Najświętsze Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa byłoby niegodnie umieszczone i zostawione, należy je z takiego miejsca zabrać i złożyć w miejscu godnym, i zabezpieczyć. Podobnie gdyby imiona i słowa Pańskie napisane znalazły się gdziekolwiek w miejscu nieodpowiednim, należy je zebrać i złożyć w stosownym miejscu. To wszystko aż do końca obowiązani są wszy18

scy duchowni ponad wszystko zachowywać”. Z tych słów przebija wielka miłość św. Franciszka do Jezusa Chrystusa i wszystkiego, co jest z Nim związane. Oczywiście nie dziwi nas to, gdyż był on heroldem wielkiego Króla i rycerzem Chrystusa. Taką postawę pragnął przekazać także kapłanom ze swego zakonu. Jednak idealnym prezbiter nie staje się automatycznie w dniu święceń. W tym dniu wchodzi na drogę dojrzewania ku pełni ludzkiego kapłaństwa wyznaczonej przez Jezusa Chrystusa. W tym dniu, teoria, będąca wynikiem studiów i formacji oraz pragnienia, przeobrażają się w rzeczywistość. Im dojrzalsza osoba i pełniejsza formacja, tym proces ten jest łagodniejszy. Jednak nie da się całkowicie uniknąć zderzenia teorii z praktyką, gdyż duszpasterstwo zawiera w sobie dynamikę spotkania międzyosobowego, niemożliwego do ujęcia w sposób wyczerpujący w ramach jakiejś teorii. Rozważań na temat kapłaństwa jest wiele, choćby na stronach internetowych. Czynią to osoby bardziej kompetentne niż autor tego artykułu. Dlatego jako młody neoprezbiter, ze stażem dwumiesięcznym, chciałbym na podzielić się własną refleksją z tych kilkudziesięciu dni posługi. Po pierwsze: nawiązując do poprzedniego akapitu, doświadczyłem indywidualności każdego człowieka i jego problemów. Studia seminaryjne mogą opisać tylko pewne zjawiska, ale rzeczywistość ludzka jest bogatsza. Jest to z jednej strony piękne i fascynujące, z drugiej wymaga ciągłej formacji intelektualnej i duchowej. Po drugie: doświadczyłem namacalnie czegoś, co po łacinie tak ładnie jest określane jako “SENSUS FIDEI”, czyli zmysł wiary Kościoła. Oczywiście, poszczególny Braciszkowie świętego franciszka

człowiek myli się i należy kształtować jego sumienie, ale wiara całej wspólnoty Kościoła naprawdę jest potężna i nieomylna. Dlatego młody kapłan, mimo braku doświadczenia, może czuć się naprawdę bezpieczny, gdyż Duch Święty, który podtrzymuje ten zmysł wiary, poprowadzi go dobrą drogą. Potrzeba tylko pokory i cierpliwości. Mógłbym dać na początek taką radę młodym kapłanom: nie przeszkadzajcie Duchowi Świętemu i ludowi wiernemu, a Pan Was dalej poprowadzi. Po trzecie: trochę inaczej patrzę na krzyż. Dlaczego? Przed święceniami żyje się niejako swoimi grzechami. Poznaje się oczywiście kategorie innych grzechów, ale bezpośrednio może się ich nie doświadcza. Sprawując sakrament pokuty i pojednia, wchodzi się w bardzo szeroką perspektywę zła. Można powiedzieć, że jakoś współodczuwa się grzechy innych, czasem wielkie grzechy. Wówczas cierpienia Chrystusa na

Braciszkowie świętego franciszka

krzyżu za nasze grzechy nabierają zupełnie innego wymiaru. Kiedy doświadczy się wielkości ludzkiego grzechu, doświadczy się również wielkości męki Chrystusa. Ból Pana Jezusa był naprawdę wielki. Ale z drugiej strony doświadcza się również wielkiej mocy tego krzyża, gdy widać jak wielkie zło pokonał i pokonuje w każdej spowiedzi. Za doświadczenie mocy Jezusa w kapłaństwie Bogu niech będą dzięki!

Br. Tomasz Okoń OFMCap.

19


reguła braci mniejszych (Rozdział X): UPOMINANIE I POPRAWIANIE BRACI Bracia, którzy są ministrami i sługami innych braci, niech odwiedzają i upominają swoich braci oraz pokornie i z miłością niech ich nakłaniają do poprawy, nie wydając im poleceń niezgodnych z ich sumieniem i naszą regułą. Bracia zaś, którzy są podwładnymi, niech pamiętają, że dla Pana Boga wyrzekli się własnej woli. Dlatego nakazuję im stanowczo, aby byli posłusznymi swoim ministrom we wszystkim co przyrzekli Panu zachowywać, a co nie sprzeciwia się ich sumieniu i regule naszej. I gdziekolwiek są bracia, którzy poznają i zrozumieją, że nie zdołają zachować reguły według ducha, powinni i mogą zwrócić się do swoich ministrów. Ministrowie zaś niech ich przyjmą z miłością i dobrocią i niech im okażą tak wielką serdeczność, aby bracia mogli z nimi rozmawiać i postępować jak panowie ze swoimi sługami. Tak bowiem powinno być, aby ministrowie byli sługami wszystkich braci. Upominam zaś i zachęcam w Panu Jezusie Chrystusie, aby bracia wystrzegali się wszelkiej pychy, próżnej chwały, zazdrości, chciwości (por. Łk 12, 15), trosk i zabiegów tego świata (por. Mt 13, 22), obmowy i szemrania, i ci, którzy nie umieją czytać, niech się nie starają nauczyć, lecz niech pamiętają, że nade wszystko powinni pragnąć posiąść Ducha Pańskiego wraz z Jego uświęcającym działaniem, modlić się zawsze do Niego czystym sercem i mieć pokorę, cierpliwość w prześladowaniu i w chorobie, i kochać tych, którzy nas prześladują, ganią i obwiniają, bo Pan mówi: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za prześladujących i potwarzających was (por. Mt 5, 44). Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, bo do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5, 10). Kto zaś wytrwa aż do końca, ten będzie zbawiony (Mt 10, 22). 20

Braciszkowie świętego franciszka

Św. Franciszek dobrze wiedział, także z własnego młodzieńczego doświadczenia, że natura ludzka, naznaczona skazą trzech pożądliwości: oczu, ciała i pychy żywota (por. 1 J 2,16), ma odruchową skłonność do widzenia rzeczy i spraw codzienności tylko w kluczu zaspokajania własnych potrzeb. Zrozumiał też, że taki egocentryzm stoi w jawnej sprzeczności z największym przykazaniem Ewangelii, czyli miłości Boga i bliźniego. Pamiętając na słowa samego Jezusa, że „Większe jest szczęście w dawaniu, aniżeli braniu” (J 20,35), chciał, aby życie jego braci stało się ewangelicznym znakiem sprzeciwu wobec postaw skrajnego zamknięcia się na pielęgnowaniu i zaspokajaniu własnych ambicji i potrzeb. Zgromadzona wokół niego wspólnota pierwszych braci oczekiwała prostych i jasnych wskazań, jak prowadzić taki tryb życia. A zatem, jak powiada w swym Testamencie: „Gdy Pan zlecił mi troskę o braci, nikt mi nie wskazywał, co mam czynić, lecz sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej. I ja kazałem to spisać w niewielu prostych słowach, i Ojciec święty potwierdził mi”. Te jego nieliczne i proste słowa stanowią właśnie Regułę braci mniejszych. Ponieważ Reguła zawiera wymóg bycia katolikami, Franciszek poprosił też papieża Honoriusza III o jej zatwierdzenie, co tenże faktycznie uczynił 29 listopada AD 1223. W zapisach Reguły widać, jak bardzo wykracza ona poza naturalistyczne odruchy naszej natury. Tak więc jej zachowywanie wymaga nade wszystko autentycznej wiary w słowa i przykład życia Jezusa Chrystusa ukazane na kartach Ewangelii. Bez wiary czystej i głębokiej niemożliwe jest naśladować Jezusa Braciszkowie świętego franciszka

ubogiego, pokornego i ukrzyżowanego; Jezusa, który jest „zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan” (1 Kor 1,23). Reguła braci mniejszych nie stanowi żadnej rewolucji wobec zapisów Ewangelii, lecz każdego kto się z nią zetknie, skłania do postawienia sobie pytań o stopień wierności wskazaniom Jezusa. Szczere pragnienie, by jak najwierniej zrealizować taki ewangeliczny program życia stało się pierwotnym zaczynem XVI-wiecznej reformy franciszkańskiej, która dała początek Zakonowi Braci Mniejszych Kapucynów. Obecna refleksja dotyczyć będzie rozdziału dziesiątego Reguły, który dotyka bardzo istotnego elementu życia braci, jakim jest ślubowane posłuszeństwo, stanowiące swego rodzaju spoiwo całej wspólnoty. Przyjęcie do Zakonu Franciszek określa jako „przyjęcie pod posłuszeństwo” (Reguła 2,11). Rozdział ten należy czytać jako kontynuację ósmego. Jak mogliśmy już wcześniej zauważyć, konstytucja formalno-prawna Zakonu nie jest dla Franciszka celem samym w sobie, lecz stanowi środek do zachowywania Ewangelii (Reguła 1,1; 12,4). Struktura Zakonu ma być narzędziem służącym wspólnocie braci chcących żyć zgodnie z Ewangelią. Mówiąc krótko, wspólnota braterska nie jest tylko jakąś grupą uporządkowaną socjologicznie, ale stanowi ona formę życia ewangelicznego, które potrzebuje pewnych ustanowień instytucjonalnych. Niektórym braciom zostaje powierzony obowiązek bycia ministrami i sługami (10,1). Obowiązek ten złączony jest z realną władzą. Franciszek, aby nie pozostawić wątpliwości co do tego, 21


jak tę władzę rozumie, do słowa „minister” dodaje jeszcze określenie „sługa” (w języku łacińskim „ministrare” znaczy „służyć”, „posługiwać”). Intencja jest jednoznaczna: mają oni spełniać to, co do nich należy, w duchu mniejszości, i nie wolno im nigdy zapomnieć, że są jedynie sługami swych braci. Jeśli więc otrzymaną posługę rozumieją prawdziwie ewangelicznie, to w jej sprawowaniu będą zasadniczo posługiwali 22

się środkami perswazji braterskiej, a tylko w skrajnych przypadach odwoływali do autorytetu władzy. Z drugiej strony, postawa braci poddanych winna być przeniknięta duchem wyrzeczenia się samych siebie. Mocno brzmi zdanie: “Niech pamiętają, że dla Boga wyrzekli się własnej woli” (10,2). Muszą pamiętać, że w naszym życiu chodzi o powołanie polegające na naśladowaniu Braciszkowie świętego franciszka

Chrystusa, który w ofierze złożył samego siebie. Ważne tutaj, aby nie mylić pojęcia własnej woli, jako wyrazu ludzkiego egocentryzmu, z pojęciem wolnej woli, która jest niezbywalnym darem od Boga. Widzimy tu kompletną wizję Franciszkowego rozumienia posłuszeństwa, które integralnie angażuje całego człowieka. Franciszek jest oryginalnym twórcą tej syntezy. W świetle powyższych zapisów należy też widzieć kwestię duchowego odwołania, o którym mowa w 10,4. Ten werset traktuje o niemożności zachowania Reguły według jej ducha. Nie chodzi więc tylko o przypadki ekstremalne, jak często bywa to rozumiane, lecz o zwykłą trudność zachowania tego wszystkiego, co należy do powołania i życia braci mniejszych, w wymiarze doświadczenia wewnętrznego i jego zewnętrznych realizacji. W takiej sytuacji, gdy jacyś bracia nie mogą zachować Reguły, ministrowie powinni przyjąć ich z miłością i dobrocią i okazać im tak wielką serdeczność, aby bracia mogli z nimi rozmawiać i postępować, jak panowie ze swoimi sługami (por. 10,5). Celem jest wspólne zaradzenie sytuacji. Tak rozumiane posłuszeństwo stanowi bardzo trudne i wymagające zadanie, ale właśnie postawione w sposób typowy dla Franciszka. W sumie więc, niełatwo jest określić porządek moralno-prawny posłuszeństwa, które Franciszek nazywa duchowym, ponieważ Duch Święty tworzy w tej materii syntezy dla nas nieobliczalne. W drugiej części rozdziału dziesiątego (10,7-12) znajdujemy uroczystą egzortację, która kreśli najszerszy horyzont w patrzeniu na wszystkie uprzednio zapisane kwestie życia braci. Docieramy w tym miejscu jakby do samego serca Reguły. Gorąca zachęta Franciszka rodzi Braciszkowie świętego franciszka

się z żywego kontaktu ze wszystkimi wyżej wzmiankowanymi konkretami życia braterskiego, ale zarówno jej klimat, jak i zawartość treściowa wykraczają poza tematykę braterstwa. Uderza w niej ton prorocki, z jakim Franciszek przemawia w imię Pańskie: “Upominam zaś i zachęcam w Panu Jezusie Chrystusie”, zapraszając do wierności Ewangelii poprzez oddalenie „wszelkich trosk i zabiegów tego świata” (10,7). Reguła braci mniejszych nie jest dokumentem, który chciałby ująć charyzmat założyciela w bezosobowe terminy prawne. Odwrotnie, Reguła i osobiste doświadczenie Franciszka współbrzmią dokładnie. Dlatego właśnie czytając wersety 10,7-12 mamy wrażenie sięgania samych wyżyn ducha w przeżywaniu Ewangelii. Widać jasno w tym tekście, jak spójne jest życie Dobrą Nowiną: istnieje pewna podstawowa jedność życia i świadectwa osoby i wspólnoty, których nie da się rozdzielić. To, co jest zasadą życia osobistego i wspólnotowego, dokładnie takie samo znaczenie ma też dla misji ewangelicznego bycia pośród świata i pośród ludzi. Jeżeli powołanie brata mniejszego polega na przeżywaniu błogosławieństw ewangelicznych w miłości gotowej na ofiarę, to Reguła naszego życia nie da się ująć fragmentarycznie. Musi być ona pojmowana i realizowana jako jednolity zamysł duchowy: “Niech [bracia] pamiętają, że nade wszystko powinni pragnąć posiąść Ducha Pańskiego wraz z Jego uświęcającym działaniem” (10,8).

Br. Janusz Kaźmierczak OFMCap.

23


„Z cnót świętych muszę brać istotę, a nie przypadłości. Nie muszę być chudą i wynędzniałą reprodukcją choćby najdoskonalszego świętego. Bóg chce, abyśmy za przykładem świętych wchłaniali żywotny sok ich cnót, przetwarzali go w swoją krew i naśladowali ich w naszych osobistych i niepowtarzalnych postawach”.

y n o i w a ł Błogos u s k y d a K z k a d Dy

Rozmyślając o świętości papież Jan XXIII - święty, w swoich zapiskach pozostawił powyższą myśl. Słowa te znajdują potwierdzenie w wielu życiowych historiach świętych, którzy wpatrując się w przykład życia jednego, przez Boga zostawali pociągani do osobistego nawrócenia i wejścia na swoją własną drogę do świętości. Tak właśnie było z bohaterem naszego poprzedniego rozważania, błogosławionym Leopoldem z Alpandeire. Pewnego dnia roku 1894 uczestniczył on w Mszy świętej z okazji beatyfikacji Diego z Kadyksu podczas której kazanie głosił jeden z braci kapucynów. Wówczas to w sercu przyszłego błogosławionego zapadła decyzja, iż chce być kapucynem i żyć jak Diego z Kadyksu. Dziś poznany właśnie jego historię życia i drogę do świętości. 24

Kadyks to miasto położone w południowym rejonie Hiszpanii – Andaluzji. Obecnie to najludniejsza i druga pod względem powierzchni wspólnota autonomiczna Hiszpanii. Obejmuje część regionu historycznego o tej samej nazwie oraz górskie pasmo Sierra Morena. Obecnie to region rolniczo – przemysłowy z licznymi plantacjami oliwek, bawełny, dębu korkowego i cytrusów. Ważniejsze miasta tego regionu to Sewilla, Grenada, Kordoba i Malaga. Właśnie wśród tych malowniczych terenów Andaluzji, w roku 1743, w trzydziestym dniu miesiąca marca, na świat przychodzi Józef , Franciszek. Takie właśnie imię chrzcielne otrzymał późniejszy błogosławiony kapucyn. Jako dziecko i dorastający młodzieniec nie miał zdolności do nauki, Braciszkowie świętego franciszka

a w szkole często był przezywany i wyśmiewany. Jednak drogi Boże są nieprzewidywalne. W sercu młodego Józefa, Franciszka bardzo wcześnie odezwał sie głos powołania do życia zakonnego. W wieku piętnastu lat zapukał do klasztornej furty kapucyńskiego klasztoru w Sewilli. Został przyjęty na czas rocznej próby, po czym złożył śluby zakonne przyjmując imię Dydak. Imię to jest hiszpańską postacią imienia Jakub: Santiago-Sanctus Iacobus. Skrótem mówionym jest Diego lub Diago, co na polski tłumaczą jako Dydak. Innie pochodzenie tego imienia kieruje nas do języka greckiego, gdzie słowo didax oznacza: doktrynę, dyscyplinę nauki. Brat Dydak poświęcając wiele trudu studiom teologicznym, przyjmuje święcenia kapłańskie w roku 1766 i oddaje się ofiarnej pracy duszpasterskiej. Początkowo pracuje w Ubrique. Po kilku latach zostaje posłany przez przełożonych do głoszenia kazań w większych miastach Hiszpanii. Tej posłudze poświęci ponad trzydzieści lat swojego życia. Będąc misjonarzem i apostolskim kaznodzieją przemierzy niemal całą Hiszpanię, głosząc Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie. Święty Franciszek z Asyżu w Regule Braci Mniejszych, prosił braci głoszących kazania: „Niech mówią o wadach i cnotach, o karze i chwale słowami zwięzłymi; bo słowo skrócone uczynił Pan na ziemi”. Takie było przepowiadanie brata Dydaka. Mówił w sposób prosty i zwięzły, zrozumiały dla wszystkich. Jednocześnie był bardzo konkretny i dosadny tak, iż jak podają historycy tamtego czasu, wielu słuchających jego kazania zmieniało swoje życie. Jednocześnie kaznodzieja ten, był bardzo pokorny i otwarty na innych. Swój czas poświęcał również na nawiedzanie chorych w szpitalach. Liczne godziny spędzał na Braciszkowie świętego franciszka

modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Cechowała go kontemplacja i cześć dla Chrystusa Ukrzyżowanego oraz dla Trójcy Świętej. Wszystko to przemieniało jego życie. To, co działo się w jego sercu, było widoczne i na zewnątrz. Podczas głoszonych kazań często unosił się w powietrzu – lewitował. Ze względu na szczególny dar docierania do ludzki serc, był bardzo cenionym i poszukiwanym spowiednikiem. Ale to nie wszystko. Błogosławiony Dydak z Kadyksu, podczas swojej działalności duszpasterskiej miał również swoją osobistą, szczególną „życiową misję”. W swojej działalności, przyczyniającej się mocno do odrodzenia życia religijnego (idee Rewolucji Francuskiej zbierały wtedy swoje żniwo także i w Hiszpanii), propagował kult 25


zatwierdzone przez papieża Piusa VII. W drugiej połowie wieku XVIII praktyką prowincji hiszpańskich było wyznaczenie jednego klasztoru w prowincji, który byłby ostoją dla braci głoszących misje i rekolekcje ludowe. Wyznaczony klasztor miał się odznaczać jeszcze większą surowością życia, głębszym studium Słowa Bożego oraz intensywną modlitwą. Czas spędzony w takim klasztorze, miał być dla braci głoszących misje ludowe, czasem pogłębiania ich osobistej relacji z Chrystusem, którego później głosili ludziom. Klasztory te, jak podają biografowie naszego błogosławionego, często nawiedzał brat Dydak. Jego ziemska pielgrzymka zakończyła się 24 marca 1801 roku. Został beatyfikowany przez papieża Leona XIII w 1894 roku, zaś liturgiczne wspomnienie przezywany 24 marca. Przykład życia Dydaka z Kadyksu umacnia nas w drodze naszej pielgrzymki przez życie. Święci są wśród nas i z nas. I tej świętości każdemu z Was życzę… Trójcy Świętej i kult Matki Dobrego Pasterza. To kult, który w połowie XVIII wieku rozpoczął szerzyć w Hiszpanii Izydor z Sewilli. W przepowiadaniu podkreślano pasterską misję Jezusa Chrystusa oraz rolę Maryi - Matki Dobrego Pasterza. W Hiszpanii powstało wówczas wiele pieśni i modlitw ku czci Matki Dobrego Pasterza. Kult ten rozwijał się zwłaszcza w kościołach kapucynów. Na życzenie króla Filipa V, wszystkie kapucyńskie prowincje Hiszpanii przeżywały święto Matki Dobrego Pasterza w I niedzielę maja, które później przeniesiono na II niedzielę listopada. Uroczystościom towarzyszyła oktawa święta z barwnymi procesjami. Błogosławiony Dydak opracował oficjum brewiarzowe i formularz mszalny dla tego święta, które zostały 26

Br. Grzegorz Brzeziński OFMCap.

Braciszkowie świętego franciszka

Loretańska Relacja CZYLI „COŚ NIECOŚ” O POBYCIE W ZIEMI WŁOSKIEJ

Wakacyjne życie kleryków naszej prowincji zakonnej ubogacane jest różnego rodzaju pielgrzymkami, wyjazdami i posługami w naszych klasztorach. Jednym z zajęć, które prawie każdego roku podejmuje kilku braci z naszego domu, jest pomoc w Loretańskiej Bazylice we Włoszech, znajdującej się w środkowej części Italii, kilka kilometrów od wybrzeża Adriatyku.

O BAZYLICE SŁÓW KILKA Wszystko to za sprawą Matki Najświętszej a konkretnie domu w którym mieszkała Ona, św. Józef i Pan Jezus. Naturalnie nasuwa się pytanie, jak domek znalazł się w Italii? Podobno stało się to za sprawą Aniołów, a dokładniej… Otóż, koniec trzynastego wieku jest na terenie Ziemi Świętej okresem intensywnych walk między wojskami chrześcijan a muzułmanami. W 1291 roku upada ostatnia twierdza Krzyżowców w Akka i zostaje zrównana z ziemią, by uniemożliwić chrześcijanom powrót do Palestyny. Najprawdopodobniej w obawie przed zniszczeniem również Domu Maryi, władca Epiru, Mikołaj Angeli (Anioł), będący w jego prawnym posiadaniu, decyduje się na przetransportowanie go w bezpieczne miejsce. Najpierw Domek trafia na tereny dzisiejszej Chorwacji, a 3 lata później zosta je podarowany przez władcę, swojej córce, Braciszkowie świętego franciszka

Itmahar, w dniu jej ślubu z synem króla Neapolu. Tak domek dociera na teren Loreto i w krótkim czasie staje się przedmiotem coraz liczniejszych pielgrzymek. Z upływem lat wokół niego zostaje wybudowany kościół oraz wzniesione wieże obronne i mur mające chronić przed napadami piratów morskich. Z czasem wieże obronne zostają włączone w powstającą bazylikę i tak, pod koniec XVI wieku bazylika przybiera kształt bardzo podobny do dzisiejszego. Jeśli chodzi o historię należałoby jeszcze dodać, że w trakcie Drugiej Wojny Światowej, w 1944 roku, bazylika zostaje zbombardowana przez Niemców. Wywołuje to pożar, który na szczęście skutecznie gaszą Polscy żołnierze II Korpusu Armii Generała Andersa, którzy stacjonują wówczas w Loreto. Warto dodać, że kapucyni prawie od początku istnienia naszego zakonu (XVI w.) są stróżami Świętego Domku. Tak też pozostaje po dziś dzień. 27


NASZA PRZYGODA Nasza przygoda na Ziemi Włoskiej rozpoczyna się 29 czerwca i ma potrwać do końca lipca. Rano łapiemy w Warszawie samolot, a w południe jesteśmy już w Rzymie, gdzie mamy kilka godzin oczekiwania na pociąg. Tutaj spotyka nas pierwszy przyjazny gest: ksiądz Sebastian, którego poznajemy na lotnisku zaprasza nas na obiad. Potem idziemy jeszcze na spacer po okolicy i przed godziną szesnastą wsiadamy do pociągu. Do Loreto zajeżdżamy po jednej przesiadce w Ankonie i około czterech godzinach jazdy . Przed dworcem spotykamy brata Darka Bryłę, który przyjechał po nas samochodem. Zabiera nas do klasztoru, idziemy na kolację, dosta-

28

jemy pokoje i niedługo potem zapadamy w sen, by nabrać sił na nowe doświadczenie. Pierwsze dni to zapoznawanie się z braćmi i naszymi obowiązkami w bazylice, w które wprowadza nas padre Segio. To też pierwsze podczas naszego wyjazdu próby rozmawiania z braćmi w języku włoskim. Mimo trudności udaje nam się porozumieć w prostych sprawach. Wspólnota do której przyjechaliśmy to prawdziwy mix kulturowy. Większość braci to Włosi, jest kilku Indian, Afrykańczyk, Amerykanin, no i łącznie z nami i bratem Darkiem kilku Polaków. Do naszych obowiązków należy pomoc w zakrystii, służenie na Mszach świętych, udzielanie Komunii świętej, na które mamy specjalne pozwolenie. Za kilka dni mamy też rozpocząć oprowadzanie Polskich

Braciszkowie świętego franciszka

pielgrzymów po bazylice. Na tę okoliczność brat Darek organizuje nam krótki kurs instruktażowy po bazylice. Dostajemy do opanowania przewodnik w języku polskim. Jak się później okaże, oprowadzanie pielgrzymów z jednej strony było dla pewnym wysiłkiem, ale dało też dużo radości i pozwoliło poznać wiele osób, niektórych bardzo niezwykłych. Pewnego razu na kilka dni przyjechała tutaj grupa Angielskich Skautów Polskiego pochodzenia, którzy realizowali projekt „Z Ziemi Włoskiej do Polski”. Podążając krokami Armii generała Andersa, zabierali po garstce ziemi z miejsc, szczególnie naznaczonych obecnością Polaków w Italii. Innym razem wieczorem do bazyliki zajechało czterech rowerzystów, jadących z Tyńca do Rzymu. Pobyt w Loreto był dla nas szczególnym doświadczeniem braterstwa. Bracia bardzo życzliwie przyjęli nas we wspólnocie i sprawili, że w ciągu miesiąca nie tylko poczuliśmy, że gościmy w klasztorze, ale staliśmy się częścią wspólnoty. A wszystko dzięki wzajemnej otwartości, drobnym gestom życzliwości, żartom które nawzajem sobie robiliśmy, cotygod niowej piłce nożnej z braćmi i młodzieżą włoską, wspólnotowym wypadom na Braciszkowie świętego franciszka

plażę i na lody. Szczególnie zapadł nam w pamięci wieczór, w który bracia zabrali nas na uroczystą rodzinną kolację do swoich znajomych. Siedząc wspólnie przy stole mogliśmy doświadczyć typowo włoskiej atmosfery radosnej spontaniczności. Oprócz posługi w bazylice i ciekawych spotkań z ludźmi, podczas naszego pobytu we Włoszech mieliśmy okazję brać udział obchodach siedemdziesiątej rocznicy wyzwolenia terenów Marchii (w tym także Loreto) przez Polskich żołnierzy Armii

29


Andersa. Z tej okazji służyliśmy na Mszy świętej odprawionej na cmentarzu Polskim pod przewodnictwem biskupa Guzdka, Ordynariusza Wojska Polskiego z oprawą kompanii reprezentacyjnej Wojska Polskiego. Podczas homilii ksiądz biskup mówił o potrzebie troski o Ojczyznę i jej historię, wspomniał też z przykrością, o tendencji do zakłamywania historii, czego doświadczył m.in. na tegorocznych obchodach na Monte Cassino. Bardzo ucieszyła nas obecność na uroczystościach rodzin żołnierzy walczących w Loreto i kilku żyjących kombatantów. Jeden z nich, pan Edmund Głowacki, po Mszy świętej wygłosił krótkie przemówienie. W kilku słowach dał świadectwo patriotyzmu i troski o Ojczyznę. Człowiek, który widział swoich kolegów ginących za wolność Europy mówił, że My, Polacy, umiemy ginąć za Ojczyznę, ale nie nauczyliśmy się jeszcze dla Niej żyć. Mamy przed sobą lekcję, którą musimy odrobić, musimy nauczyć się żyć dla Polski.

i braterstwa, ale też trudności. Nie chcemy pisać traktatu o trudnościach, dlatego wymienimy tylko najbardziej nam doskwierającą, jaką był język. Konkretnie chodzi o problemy jakie mieliśmy w swobodnej komunikacji z Włochami. Bardzo często brakowało nam odpowiedniego słowa, by się wyrazić. Pierwszy tydzień był niełatwy, ale z czasem osłuchiwaliśmy się z językiem i ubogacaliśmy słownictwo, tak że pod koniec pobytu radziliśmy sobie całkiem nieźle. Miesiąc, który spędziliśmy we Włoszech, był wyjątkowym i dobrym czasem. Mimo to, im dłużej byliśmy za granicą, tym bardziej odczuwaliśmy tęsknotę za Polską i jej specyfiką zawartą w ludziach, języku, kulturze i przyrodzie. Dobrze było wjechać na miesiąc i dobrze było wrócić.

terminarz 2014: DNI SKUPIENIA

REKOLEKCJE POWOŁANIOWE

10-12.10 Warszawa 07-09.11 Serpelice 05-07.12 Łomża

Ferie 19-23.01 – Nowe Miasto n. Pilicą 26-30.01 – Łomża 02-06.02 – Olsztyn 09-13.02 – Lublin-Poczekajka 16-20.02 – Mogilno Wakacje 06-10.07 Rywałd Królewski 13-17.07 Murzasichle 17-21.08 Lublin – Poczekajka

Rekolekcje studenckie 28.12.2014 – 01.01.2015 (Olsztyn k. Częstochowy) 30.04-04.05 – Ochotnica Górna 17-21.09 – Ochotnica Górna

Dni skupienia

Br. Marcin Galanty OFMCap.

20-22.03 Orchówek 17-19.04 Warszawa 08-10.05 Gorzów Wlkp. 05-07.06 Zakroczym 25-27.09 Serpelice 09-11.10 Mogilno 06-08.11 Łomża 11-13.12 Warszawa

BY ZAKOŃCZYĆ Tak jak każdy kij ma dwa końce, tak też i podczas naszego pobytu we Włoszech doświadczyliśmy nie tylko radości

terminarz 2015:

Br. Sebastian Piasek OFMCap.

INNE WYDARZENIA 27.06-03.07 – Piesza Pielgrzymka Honoracka

Więcej informacji na stronie Duszpasterstwa Powołań: 30

Braciszkowie świętego franciszka

www.powolanie-kapucyni.pl Braciszkowie świętego franciszka

31


Redakcja: br. Piotr Krawczyk, br. Grzegorz Brzeziński; Nakład: 1000 egzemplarzy

Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4; 00-245 Warszawa;

www.powolanie-kapucyni.pl kapucyni.pow@gmail.com

tel. 22 831 31 09; kom. 797 907 131


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.