3 minute read
Hotele muszą obecnie w dużej mierze liczyć na siebie
WIKTOR WRÓBEL PREZES ZARZĄDU SPÓŁKA NOSALOWY DWÓR
Wśród hotelarzy nikt nie będzie tęsknił za 2020 rokiem. Dla branży przyniósł on najbardziej niespodziewany i drastyczny kryzys, grożący przetrwaniu wielu obiektów, nawet tych które do tej pory funkcjonowały doskonale. Rynki dotąd uważane za najbezpieczniejsze w Polsce – takie jak Warszawa i Kraków – zostały niezwykle mocno dotknięte. Poszkodowane są też hotele w miejscowościach wypoczynkowych, nawet przy (tylko pozornym!) oddechu w miesiącach wakacyjnych. Grupy klientów, do których przyzwyczailiśmy się przez ostatnie lata – stały napływ gości zagranicznych, rozwój sektora MICE – praktycznie przestały istnieć. Rynek wewnętrzny dalej trwa i jest relatywnie mocny, ale pogorszenie się sytuacji finansowej wielu Polaków będzie mieć wpływ również i na niego.
Rok 2020 był też rokiem skrajnej nieprzewidywalności działania. Obiekty zarządzane w sposób profesjonalny, przyzwyczajone do planowania budżetów i z góry przyjętych założeń operacyjnych, musiały nauczyć się funkcjonować w zupełnie innych realiach. Nagłe i często nieczytelne decyzje rządu oraz nieprecyzyjne i pełne luk przepisy, dodatkowo utrudniły prowadzenie działalności. Hotelarze działają dziś z dnia na dzień, nierzadko walcząc o przetrwanie. Niektórzy z pełną świadomością wykorzystują nieścisłości w przepisach, co budzi w pełni zrozumiałe kontrowersje, ale często jest spowodowane skumulowanymi problemami finansowymi i rosnącą desperacją firm.
Pomoc rządowa, którą otrzymały hotele w pierwszej połowie roku była niezwykle ważna. Pozwoliła przede wszystkim ocalić miejsca pracy, co jest istotne biorąc pod uwagę skalę kryzysu i ogólne załamanie gospodarki (oraz związaną z tym mniejszą mobilność na rynku pracy). Niestety, bon turystyczny – pomimo, iż szczytny w swojej idei – w moim odczuciu zadziałał bardziej jako element polityki socjalnej niż realny zastrzyk płynnościowy. Sytuacja przedstawiałaby się inaczej gdyby mógł być wykorzystany jedynie do końca tego roku, a nie rozłożony w czasie. W dobie nawrotu choroby rząd próbuje obecnie wyprośrodkować działania pomiędzy potrzebami przedsiębiorców a interesem zdrowia publicznego. Niestety hotele (w przeciwieństwie np. do galerii handlowych) nie są beneficjentami tego kompromisu. Wydaje się, że brakuje czytelnej polityki informacyjnej środowisk branżowych o tym, że skategoryzowane obiekty hotelowe w Polsce wcale nie są siedliskami wirusa oraz że pilnują często wzorowo norm sanitarnych. Brakuje też świadomości, jak wiele osób o niższych pensjach (i niewielkich oszczędnościach) może zostać na lodzie, jeżeli operatorzy hoteli zostaną zmuszeni do masowych zwolnień. Dzieję się to zresztą już dzisiaj i samych hotelarzy nie można za to winić. To państwo, wymagając drakońskiego zawieszenia działalności i ograniczenia do minimum przychodów, powinno w ramach pomocy i solidarności społecznej udostępnić hotelom środki finansowe. To właśnie elementów płynnościowych (dopłat do wynagrodzeń, kolejnych subwencji) brakuje w ostatnim kwartale tego roku. Finansowane z PFRu w styczniu czy lutym 2021 roku dla niektórych obiektów może okazać się spóźnione. Branży hotelarskiej państwo powinno pomóc tu i teraz.
Hotele muszą więc obecnie w dużej mierze liczyć na siebie. Strategii na przejście kryzysu jest wiele, dużo zależy jednak od specyfiki danego rynku i samego obiektu, a może przede wszystkim od rezerw, z jakimi wchodził on w czas pandemii. W moim odczuciu kluczowym elementem przejścia przez obecną sytuację jest zachowanie spokoju oraz ciągła komunikacja z kontrahentami. Ważna jest rozmowa, negocjacje oraz uporządkowanie relacji oraz rozliczeń tak, by w sposób akceptowalny dla obu stron rozdzielić ciężar zaistniałego kryzysu. Przy okazji warto też, by hotelarze pomyśleli o swoich biznesach od nowa, starając się reagować na zmieniającą się specyfikę rynku. Należy się zastanowić czy goście docelowi hotelu to w dalszym ciągu te same osoby, jak dostosować do nich politykę sprzedażową i marketingową oraz czy nie należy odpowiednio zmodyfikować standardu i zakresu świadczonych usług. Trzeba postępować rozważnie, bo goście hotelowi pozostaną wymagający i nie będą brać pod uwagę tego, w jak trudnych warunkach działają dziś operatorzy hoteli. Na pewno większą szansę na przetrwanie będą mieć ci, którzy odpowiednio zmodyfikują działalność tak, aby pasowała do nowej, mającej się utrzymać w 2021 i 2022 roku rzeczywistości. Według mnie nie ma co liczyć na powrót do wyników zbliżonych do lat ubiegłych wcześniej niż w 2023 lub wręcz 2024 roku.