15 minute read

Autograph Collection

Next Article
Wizytówki

Wizytówki

ROZMAWIAŁA KAROLINA STĘPNIAK

Hotel Verte, Warsaw, Autograph Collection

Nowa karta w historii

Warszawski Hotel Verte to pierwszy w Polsce obiekt pod marką Autograph Collection. To także nowa strona w księdze historii dwóch Pałaców – Branickich i Szaniawskich. Udostępniony dla gości w listopadzie, urzeka dbałością o detale, szacunkiem do zachowanych z przeszłości elementów, zachwyca niekonwencjonalnym połączeniem tradycji z nowoczesnością. Mieliśmy niebywałą przyjemność osobiście poczuć ducha tego miejsca. W rozmowie z nami Mirosław Gackowski – dyrektor generalny, Ewa Gawron – dyrektor sprzedaży i marketingu oraz Maciej Majewski – szef kuchni opowiedzieli o tym, jak tworzy się DNA miejsca i kreuje jego własną historię.

Mirosław Gackowski

dyrektor generalny

JJakie to uczucie być częścią tej inwestycji? Czuję dumę. Z tego, że nam się udało. Czuję wdzięczność dla wszystkich osób, które od samego początku prowadziły projekt i przy nim pracowały. To był ogrom pracy, ale też fantastyczna przygoda.

Pamiętam jak manager sieci Marriott, z którą współpracowaliśmy przy inwestycji, powiedziała, że cały projekt można porównać do... starania się o dziecko i wszystkim tym, co potem następuje. I muszę przyznać, że jak się na tym zastanowiłem, przyznałem jej rację. Rzeczywiście tak jest. Gdy okazuje się, że spodziewamy się dziecka, wszyscy nam kibicują, trzymają kciuki, gratulują. Później pojawiają się trudniejsze chwile. Jest ciężej fizycznie i psychicznie. Spotykają nas uczucia, których wcześniej nie znaliśmy. Najciężej jest oczywiście w ostatnim trymestrze. Wtedy kłócimy się ze wszystkimi (śmiech). Jest ból, krew i łzy... Jednak jak już dziecko się urodzi, wszyscy cieszą się i świętują z nami. Teraz jesteśmy na początkowym etapie, w którym hotel – tak jak niemowlę – potrzebuje bardzo dużo uwagi i dużych nakładów pracy. Obiekt jest już otwarty, jednak czas, który mu teraz poświęcimy, będzie procentował w przyszłości.

Dosyć oryginalne porównanie, choć rzeczywiście niezwykle trafne. Idąc dalej. Hotel Verte jest pierwszym w Polsce działającym pod marką Autograph Collection. Poza tym znajduje się w historycznym obiekcie – łączącym dwa Pałace: Branickich i Szaniawskich. Jakie kluczowe działania zostały podjęte, aby sprostać oczekiwaniom zarówno konserwatora zabytków, jak i sieci Marriott?

Największym wyzwaniem pod tym kątem było na pewno to, że Pałace Branickich i Szaniawskich nigdy nie pełniły funkcji hotelowych. Konserwator miał swoje zasady i oczekiwania związane z renowacją, my natomiast mieliśmy swoje, dotyczące przede wszystkim z funkcji użytkowej. Udało nam się przeprowadzić inwestycję tak, aby zadowolić konserwatora i zrealizować założone cele, choć ze względu na historyczność obiektów, nie wszystkie.

Cały szereg pomysłów i zamiarów ewaluowało lub zmieniało się. Na pewno niezwykle ważna w tym wszystkim była współpraca z konserwatorem. Zależało nam, aby jak najwięcej z oryginalnych elementów wyeksponować w nowych wnętrzach, mam tu na myśli ozdobne sztukaterie, balustrady, kamienne zdobienia, rzeźby, elementy stolarki. My wypełnialiśmy wszystkie zalecenia. Co nie ukrywam w kilku sytuacjach spowodowało wzrost kosztów inwestycji.

Odnośnie sieci Marriott, to niezwykle cieszy mnie to, że dzięki pracy całego zespołu, który od początku pracował przy tym projekcie, udało nam się spełnić około 2500 tysiąca wymagań sieci.

fot. Karolina Jóźwiak

Była jeszcze trzecia grupa, o której nie mogli Państwo zapomnieć – Warszawiacy...

Tak, oczywiście. Bardzo zależało nam, aby nie zawieść Warszawiaków i spełnić ich oczekiwania względem tych dwóch, historycznych Pałaców. Chcieliśmy, aby nasz obiekt cieszył oko, aby wzbogacił tkankę warszawskiej Starówki. Przed otwarciem ustawiały się grupy Warszawiaków, którzy dopytywali co powstanie, jak będą wyglądać Pałace po renowacji. Myślę, że podołaliśmy i zarówno Warszawiacy, jak i turyści nas polubią.

Warto zwrócić uwagę na to, że mimo, że Hotel Verte powstał w Pałacach, ma też akcenty nowoczesne...

Tak, Hotel znajduje się w Pałacach, ale chcieliśmy, aby oferował także przestrzenie dla gości, którzy wolą bardziej nowoczesne wnętrza. Dlatego też szukaliśmy kompromisu pomiędzy tym czego wymagał konserwator a właśnie takimi oczekiwaniami.

Mamy siedem rodzajów pokoi, to bardzo dużo. Każdy z nich, ze względu na strukturę budynku, ma realnie inny metraż. W związku z tym musieliśmy zamawiać łóżka na wymiar, tzn. różnią się na długość lub szerokość kilkoma centymetrami. Podobnie było z łazienkami. Na pierwszy rzut oka mogą wydawać się takie same, jednak w przypadku tych przestrzeni, też wiele wyposażenia zamawialiśmy na wymiar.

Pod kątem designu mamy kilka typów wykładzin, mebli, mamy mnóstwo lamp. W każdym pokoju są inne obrazy. Milion szczegółów, które tworzą jedną, wyjątkową całość.

W jaki sposób przygotowywał się Pan do zarządzania obiektem tak bardzo osadzonym w historii Warszawy?

Celem było stworzenie własnego DNA. Co to oznaczało? Musieliśmy zrobić prawdziwy i rzetelny research – co to są za obiekty, kim była rodzina Branickich, kim była Izabela Branicka, Ksawery Branicki. Co się w tych czasach jadło, a czego nie. Jak to miejsce funkcjonowało. Musieliśmy poznać charakterystykę baroku, capriccio czy twórczość Canaletta.

Razem z szefem kuchni spędzaliśmy bardzo dużo czasu w bibliotece. Szukaliśmy detali, które stworzyłby klimat odnoszący się do historii. Te wszystkie elementy, które udało nam się odkryć, przenieśliśmy do naszego DNA.

Jakieś przykłady?

Chociażby ananasy, które były często serwowane na rautach organizowanych przez rodzinę Branickich. Owoc ten przeplata się w wielu miejscach, w naszych wnętrzach.

Jak wskazują filary marki Autograph, działające w jej ramach hotele, są jak żadne inne. Każdy przedstawia swoją własną historię. My korzystaliśmy z tego to, co jest prawdziwe w tych obiektach. Czerpaliśmy z baroku i z historii rodziny Branickich.

Jaka była geneza nazwy hotelu?

W związku z tym, że budynki Pałacu przez te wszystkie lata pełniły przeróżne funkcje, chcieliśmy wskazać na to, że teraz hotel, rozpoczyna nową kartę w ich historii. Stąd nazwa „verte”, co w języku łacińskim oznacz „przerzucić stronę”. Chcemy, aby hotel był nową, piękną stroną w żywocie tych budynków.

Czy może Pan powiedzieć wprost: czym chcecie konkurować?

Zdajemy sobie sprawę, że w niedalekiej odległości jest wiele pięknych, osadzonych już w historii miasta hoteli. Jednak my nie chcemy tworzyć obiektu podobnego do żadnego z nich, z całym szacunkiem. Chcemy stworzyć własną historię naszego miejsca i właśnie naszym DNA przyciągać oraz zatrzymywać gości. To co nas wyróżnia to na pewno lokalizacja. Jesteśmy najbliżej Starówki, kolumna Zygmunta to nasz sąsiad. Poza tym mamy dwa, przepiękne dziedzińce. Już w najbliższym sezonie wiosennym powstaną tam miejsca relaksu, wypoczynku, dla gości oraz Warszawiaków i turystów. Chcemy zaprosić wszystkich za naszą bramę i pokazać co oferujemy. Gwarantujemy wyjątkową enklawę. Poza tym mamy przestronny, słoneczny pawilon, w którym serwujemy śniadania i który już wiemy szczególnie przypadł do gustu naszym gościom.

Naszym wyróżnikiem jest także to, że jesteśmy pierwszym w Polsce hotelem marki Autograph, która obecnie jest bardzo mocno rozwijana przez Marriott.

Jakie najtrudniejsze wyzwania stały przed Panem w momencie uruchamiania hotelu?

Gdyby ktoś mnie kiedyś zapytał, kiedy nie budować hotelu, to bym odpowiedział, że właśnie wtedy, co my. Gdy rozpoczęliśmy prace budowlane, pojawiła się pandemia. Poza tym, że dotknęła branżę hotelarską to, zerwała globalne łańcuchy dostaw. Wiązało się to np. z brakiem stali na polskim rynku, sprowadzaniem ze Szwecji drewna. Część podwykonawców miała fabryki w różnych częściach świata, dlatego zaczęły się komplikacje z otrzymaniem wymaganych materiałów. Podając przykłady. Do naszego hotelu wybraliśmy materace produkcji brytyjskiej, notabene te same dostarczane są do Pałacu Buckingham. Jednak do tych materacy potrzebowaliśmy specjalnych atestów. Zazwyczaj okres oczekiwania na ich przyznanie wynosił kilka miesięcy. My musieliśmy czekać bardzo długo. Olbrzymi problem był też z wyposażeniem hotelu w rozwiązania IT. Brakowało podstawowych części.

Gdy pandemia ucichła, wybuchła wojna w Ukrainie. Wówczas większość pracowników, których mieliśmy na budowie, spakowało się i w ciągu dwóch dni wyjechało bronić swojego kraju. Oczywiście wspieraliśmy te osoby oraz ich rodziny, chociażby goszcząc w hotelu Indigo (Hotel Indigo w Warszawie należy do

tego samego właściciela, firmy Budizol – przyp. red.). Niestety ta sytuacja znów niekorzystnie wpłynęła na proces realizacji naszej inwestycji. Podsumowując, w czasie prac przy hotelu Verte, spotkały nas dwie wyjątkowe sytuacje, które znacznie utrudniły realizację i wydłużyły czas.

A jakie wyzwania są teraz już po otwarciu?

Odnośnie aktualnych wyzwań, to chyba największym jest brak pracowników. Jak widzimy młodzi ludzie nie za bardzo chcą pracować w naszej branży i niestety nie widać perspektyw na zmianę. Choć osobiście – będąc zawsze optymistą – wierzę, że damy radę. Musimy, bo mimo rozwoju nowoczesnych technologii, myślę, że czynnik ludzki nadal jest najistotniejszy.

Drugim jest oczywiście inflacja oraz rosnące ceny. Ta kwestia spędza moim kolegom i mnie sen z powiek. Musimy włożyć wiele pracy i wysiłku w to, aby całe zarządzanie poukładać tak, aby utrzymać obiekt i nie odstraszyć gości zbyt wysokimi cenami. Nie możemy doprowadzić też do sytuacji, w której cięcie kosztów, będzie wpływać na komfort gości. W obecnej sytuacji jest to naprawdę trudne a efektywność i synergia nabierają naprawdę krytycznego znaczenia dla naszego biznesu.

Z których doświadczeń i dotychczasowych praktyk czerpie Pan najwięcej przy zarządzaniu Hotelem Verte?

Mam za sobą pracę w 10 hotelach, należących do trzech sieci. Mimo, że biznes jest ten sam, każdy z obiektów jest inny i każda z sieci charakteryzuje się innymi cechami. Z każdego doświadczenia staram się wyciągnąć najwięcej, jak mogę. Staram się uczyć od wszystkich. Pracowałem na statkach, w liniach lotniczych. Doświadczenia z każdego tego miejsca przekładam na obecną pracę.

Muszę jednak podkreślić, że niezależnie od tego, jak bogate mamy doświadczenie i szeroką wiedzę, w branży hotelarskiej cały czas najważniejsi są pracownicy. Osoby tworzące zespół, którego jestem tylko częścią. Bezsprzecznie.

Serdecznie dziękuję za spotkanie i rozmowę. Życzę powodzenia w realizacji celów.

Ewa Gawron

dyrektor sprzedaży i marketingu

NNa czym była oparta komunikacja marketingowa na etapie preopeningu Hotelu, na jakich aspektach skupiliście przekaz? Które walory aktualnie szczególnie eksponujecie? Prowadzoną przez nas komunikację marketingową rozdzielamy na dwie części: Verte, Warsaw, Autograph Collection oraz na Restaurację KUK. Naszym głównym zamiarem było odwrócenie trendu, w którym restauracja hotelowa stanowi integralną część obiektu. Staje się hermetycznym tworem, odwiedzanym głównie przez gości hotelowych i jednocześnie będąca przezroczystą dla mieszkańców miasta, w tym przypadku Warszawy. Czy nam się to udało? O tym będziemy mogli powiedzieć w dłuższej perspektywie czasu, ale początki są bardzo obiecujące. Pre-openingowa komunikacja Verte była powściągliwa i było to w pełni zamierzone działanie. Zdecydowanie chcieliśmy uniknąć efektu „wyskakiwania z lodówki” i do tej pory trzymamy się tej strategii. Skrupulatnie dobieramy partnerów do współpracy. W działaniach promocyjnych bardzo mocno postawiliśmy na Instagram. Potencjał tego kanału jest naprawdę pokaźny. Nie jest tajemnicą, że historia budynków, w których mieści się Verte, ich renowacja i jej efekt są walorami, z którymi aktualnie czerpiemy pełnymi garściami.

A na ile historia tego miejsca jest wykorzystywana wprost przy tworzeniu ofert, a co jeszcze jest proponowane ponad?

Największą zaletą Verte jest to, że nie musimy udawać. Nie potrzebujemy dobudowywać pompatycznego story do miejsca, w którym na co dzień przyjmujemy gości i grupy konferencyjne. W hotelu jest mnóstwo niezwykłych artefaktów, które inwestorzy postanowili pozostawić w stanie niemal nienaruszonym. To pozwala doświadczać naszym gościom historii miejsca, a wręcz stać się jej częścią.

Nie chciałabym zdradzać więcej szczegółów, zapraszamy na stronę hotelverte.com lub do odwiedzenia hotelu.

Co sieć Marriott bezpośrednio wnosi z narzędzi marketingowych i sprzedażowych do strategii oraz założeń funkcjonowania Hotelu Verte, Warsaw, Autograph Collection?

Największą zaletą członkostwa w sieci Marriott International, podkreślmy to, największej hotelowej rodzinie na świecie, jest możliwość szerokiej dystrybucji oferty. Zauważalny jest postęp jaki Marriott poczynił w ostatnich latach, zwłaszcza jeśli chodzi o kanały cyfrowe. Wystarczy spojrzeć na samą stronę internetową Marriott.com, która obecnie w o wiele przystępniejszy sposób prezentuje ofertę hotelu.

Jako nowy hotel zdecydowaliśmy się m.in. na skorzystanie z programu PLUS. Jest to platforma, która umożliwia prowadzenie płatnych kampanii promujących hotel, zarówno pod kątem kanałów własnych, jak i zewnętrznych. Niezwykle wygodne narzędzie, które w jednym miejscu spina prowadzone działania i daje dostęp do czytelnych raportów.

fot. Karolina Jóźwiak

A z jakich nowoczesnych technologii korzysta dział sprzedaży i marketingu?

Ciężko wymieniać wszystkie narzędzia. Jako hotel będący członkiem Marriott International korzystamy z wielu rozwiązań sieciowych, które każdego dnia ułatwiają nam komunikację i sprzedaż.

W kwestii analizy działań marketingowych polegamy na narzędziach od Google’a, firmy Meta (Facebook, Instagram), ale również na rozwiązaniach innych dostawców. Wszystko po to, by mieć pewność, że prowadzone aktywności przynoszą efekt. Oczywiście, nie zawsze będziemy na plusie, ale właśnie po to analizujemy nasze działania, by wyciągać wnioski i walczyć o dobre ROI.

Jaką ofertę przygotowaliście dla klientów konferencyjnych?

Wielokrotnie podkreślałam historię miejsca, ale Verte to również miejsce spotkań, które wykorzystuje innowacyjne technologie audio-video. W hotelu bez problemu obsłużymy promocję nowego auta, które goście wydarzenia będą mogli podziwiać

bezpośrednio w sali balowej. Co ciekawe, dzięki otwieranym stropom, możemy połączyć salę Warszawa z pawilonem, który znajduje się nad nią. Dzięki temu jesteśmy w stanie zorganizować event na dwóch poziomach. Z łatwością sprostamy również wydarzeniom, podczas których wymagana jest dobra przepustowość infrastruktury sieciowej.

Jakie są główne zalety hotelu, w odniesieniu do konkurencji?

Hotel już dawno temu przestał być miejscem, do którego goście przyjeżdżają tylko po to, by się zameldować, wyspać i wymeldować. Goście mają swoje ulubione marki, z którymi się identyfikują. Goście poszukują opowieści, historii, która kryje się w murach budynku. Nie inaczej jest z hotelem Verte, Warsaw, Autograph Collection.

Uważam, że mamy wielkie szczęście, do inwestorów, którzy z wielkim szacunkiem i pietyzmem podeszli do renowacji Pałacu Szaniawskich i Pałacu Branickich. Tym samym, napisali kolejną kartę historii tych niezwykłych budynków. Z resztą nazwa „Verte” bezpośrednio do tego nawiązuje. Jestem przekonana, że goście pokochają tę niezwykłą historię. Oczywiście, nie bez znaczenia jest lokalizacja hotelu, z którego wychodząc, w ciągu dwóch minut można znaleźć się w historycznym sercu Warszawy. Myślę, że te dwa czynniki, to nasze największe zalety.

Serdecznie dziękuję za spotkanie i rozmowę. Trzymam kciuki.

Maciej Majewski

szef kuchni

JJaką ofertę gastronomiczną proponuje Hotel Verte, Warsaw, Autograph Collection? Przede wszystkim oczywiście ofertę śniadań, które serwowane są w niesamowitym miejscu, jakim jest pawilon. Propozycje jakie mamy dla gości również są niestandardowe. Nasze śniadania mają tzw. formę hybrydową, czyli łączą ofertę a’la carte z bufetową. W tej pierwszej znajdziemy cztery zestawy, w tym sygnowany przez nas „Verte”, w którym mamy m.in. jajka z kawiorem z troci czy marynowaną kaczkę. Mamy oczywiście także pozycję „Zielono mi”, czyli ofertę dla wegetarian i wegan oraz inne śniadaniowe klasyki.

Na naszą gastronomię składa się również Restauracja KUK. To, co muszę podkreślić, to fakt, że nie pozycjonujemy się w segmencie fine dining, a casual dining. Zależy nam na tym, aby przyjmować nie tylko gości hotelowych, ale także z Warszawy, całej Polski i świata. Nasza oferta składa się z dwóch części – Lubię na słono i Lubię na słodko. Nie dzielimy dań na przystawki, dania główne czy desery. Działamy w sposób niekonwencjonalny. Wśród dań słonych mamy sześć dań mięsno-rybnych i sześć wegetariańsko-wegańskich. Bawimy się formą i treścią. Mamy takie nazwy jak np. Kiełba, która jest niespodzianką. Mamy też dania, w których – zgodnie z zasadą zero waste – używamy całego produktu, jak np. sandacz czy kaczka. Desery są tworzone przez Martę Noszczyk, naszą szefową cukierni. Dba o całą ofertę w restauracji, barze i podczas eventów. Lunch serwowany w g. 12-15 to dwa zestawy. W każdym jest pięć propozycji – cztery słone i jedna słodka. Nie ukrywam, że w menu KUK-a widać też moje zamiłowanie do kuchni azjatyckiej. W a’la carte znajdziemy zestaw „KUK Omakase”, czyli wybór dań, degustacyjnych, ale zgodnie z tradycją japońską, o tym, co jest serwowane decyduje szef.

Skąd pomysł na taką koncepcję?

Przede wszystkim sharing to światowy trend w gastronomii. Nasze dania nie są małe, ale idealne do tego, żeby kilku spróbować i się dzielić. Zależy nam na tym, aby każdy znalazł coś dla siebie, ale też zaskoczyć gości, którzy będą do nas wracać, bo będą wiedzieć, że u nas zawsze znajdą coś nowego.

Jakie emocje kierowały Panem przy tworzeniu menu?

Tę restaurację tworzyłem od samego początku. Miałem swój udział podejmowaniu decyzji o koncepcie czy przy projektowaniu kuchni. Chcemy tworzyć restaurację dostępną dla wszystkich, nie tylko dla gości hotelu. Jesteśmy zatem otwarci, dbamy o każdą osobę, która nas odwiedzi. Chcemy zburzyć mit, że restauracje hotelowe są niedostępne, drogie i nudne. Nasza karta nie jest mocno rozbudowana, ale goście zawsze znajdą w niej coś nowego. Chcemy, aby nasza forma i treść były zaskakujące. Np. mamy deser o nazwie chmurka. Nie zdradzamy co się za tym kryje, chyba, że gość sobie tego życzy. Choć widzimy, że często lubią mieć niespodziankę.

fot. Karolina Jóźwiak

Na ile menu inspirowane jest tradycją warszawskiej gastronomii?

Szczególnie inspirację warszawską gastronomią widać w naszej ofercie śniadaniowej. Tworząc ją szukaliśmy informacji o tym co jedzono w latach, gdy Pałac powstał, czyli w Baroku. Stąd też np. na śniadaniach mamy kleik z kaszy, a nie owsiankę. Oczywiście w KUK-u także mamy dania inspirowane historycznymi przepisami. Stawiamy na własne wyroby. Pieczemy chleb, bułki, wędzimy ryby i mięso, robimy kiełbaski, masło, mamy też w zapasach przetwory, które przygotowaliśmy jeszcze przed otwarciem. Zależy nam, aby nasza kuchnia i oferta była uczciwa, szczera. Goście doceniają jakość i właśnie nią chcemy zdobyć ich serca.

Czym szczególnie chce Pan zaskoczyć i przyciągnąć gości?

Na pewno samym konceptem oraz niestandardowymi daniami jakie mamy w karcie i propozycjami na śniadaniach. Dodatkowo na pewno atmosferą i otwartością. Staram się w miarę możliwości wychodzić do gości i z nimi rozmawiać. Opowiadać im o tym,

co serwujemy. Goście zdecydowanie tego oczekują i to lubią. Czują się docenieni i zaopiekowani. Szczególnie, że goście są teraz bardzo wyedukowani i świadomi. Wymieniamy się spostrzeżeniami, kulinarnymi doświadczeniami, inspiracjami z podróży. To zawsze jest niesamowite.

W Waszej ofercie zaskakuje też propozycja dla pupili...

Rzeczywiście jest to dosyć niestandardowe. Na początku zastanawialiśmy się czy będzie to popularne. Jednak szybko przekonaliśmy się, że goście – gdy mają taką możliwość – korzystają z opcji wykupienia przekąsek także dla zwierzaków.

A czy na dzieci również czekają kulinarne niespodzianki?

Tak, zdecydowanie. Każdy kucharz wie, że nie jest łatwo ułożyć menu dla najmłodszych. Są raczej kapryśne i najchętniej jadłyby kurczaka z frytkami. My oczywiście także mamy takie propozycje, ale nieco inaczej ujęte. Nazwy dań w menu dla dzieci również są zagadkowe i śmieszne, np. „Za mamusię” lub „Zjedz mięsko, zostaw ziemniaczki”. Zależy nam, aby wybór dań był dla dzieci i rodziców zabawą i aby pozytywnie zapamiętali doświadczenia w naszej restauracji. Oczywiście w ofercie śniadaniowej również mamy specjalną sekcję dla najmłodszych.

Czy zaopatrzenie oparte jest na dostawcach krajowych, lokalnych czy jednak wiele produktów jest sprowadzanych z zagranicy?

Korzystamy głównie z polskich, lokalnych dostawców. Mamy sprawdzonych partnerów. Z zagranicy sprowadzamy wyłącznie produkty, które w Polsce są niedostępne, jak np. owoce morza.

Serdecznie dziękuję za spotkanie i rozmowę. Życzę wielu powracających gości.

This article is from: