����� 4 • �������� 2015 • ��� ��
Magazyn uczniów V LO im. Ks. Józefa Poniatowskiego w Warszawie W NUMERZE M . IN .:
co w holu piszczy
Wywiad z przewodniczącym SU W Przewięzi i w puszczy Czas na wymianę miasto moje, a w nim
Szukając schronu(ów) nic o nas bez nas
Przekraczać swoje granice pasja jest dla ludzi wielkich
Rujnując wspomnienia. Teorie spiskowe w bajkach sport na v
Vive la Pologne! postać numeru
Terry Pratchett PISZĄ
DLA NAS:
Zuzanna Pękala, Kamil Kozak, Anna Ostoja-Chrząstowska, Anna Jastrzębska,
Aleksandra Sikorska, Kamil Skroński, Przemysław Bedełek, Michał Rawa, Natalia Andrejuk, Anna Nazarewska, Magdalena Wicik, Hanna Jeleńska, Marcelina Cywińska, Julia Jędrzejczak, Agnieszka Wąsowska, Katarzyna Malinowska, Maciej Obrębski, Maksymilian Gawron, Julia Kwiatkowska
Magazyn uczniów V Liceum Ogólnokształcącego im. Ks. Józefa Poniatowskiego w Warszawie aDRes ReDakCJI: Biblioteka Szkolna V LO im. ks. Józefa Poniatowskiego w Warszawie, ul. Nowolipie 8, 00-150 Warszawa e-mail: poniatowski.brudnopis@gmail.com : https://www.facebook.com/pages/Brudnopis-VLO WYDaWCa: Biblioteka Szkolna V LO Pismo ukazuje się przy wsparciu finansowym XXXXXXX V LO.
ZesPÓŁ ReDakCYJnY:
julia kwiatkowska (red. naCzelny) natalia andrejuk (z-Ca red. naCzelnego) zuzanna pękala (Co w holu piszCzy) julia jędrzejCzak (miasto moje, a w nim) natalia andrejuk (niC o nas bez nas) kamil kozak (pasja jest dla ludzi wielkiCh) miChał rawa (sport na V) katarzyna malinowska (trybyliter) WsPÓŁPRaCUJĄ: julia benedyktowiCz, marCelina CywiŃska, maksymilian gawron, anna jastrzębska, maksymilian jaszCzuk, hanna jeleŃska, aleksandra leszCzyŃska, anna nazarewska, anna ostoja-Chrząstowska, julianna rutkowska, jan ryChlewski, artur staChyra, agnieszka wąsowska, magdalena wiCik lOGOTYP: szymon smus PROJekT GRaFICZnY, DTP, kORekTa, kOlPORTaŻ I e-PUBlIsHInG: zespół opiekun merytoryCzny: mgr karol jaworski
Tekstów niezamówianych redakcja nie zwraca. Zastrzegamy sobie prawo do dokonywania zmian redakcyjnych, skrótów oraz zmian tytułów tekstów skierowanych do publikacji. Uwaga! Wszystkie teksty oraz zdjęcia autorskie opublikowane na łamach„Brudnopisu” udostępniamy na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne 4.0 Międzynarodowe. Nakład: niski i ograniczony Dbamy o środowisko naturalne, stawiamy na e-publishing! Wydań internetowych szukajcie na platformie internetowej I S SU U : http://issuu.com/brudnopismagazynvlo
W nUMeRZe:
{CO W HOlU PIsZCZY}: zuzanna pękala Wywiad
z przewodniczącym SU (1) • kamil kozak W Przewięzi i w puszczy (3) • anna ostoja-Chrząstowska Legendarna Przewięź (5) • anna jastrzębska Dekameroniada nad Jeziorem Białym (6) • aleksandra sikorska, kamil skroŃski, przemysław bedełek Czas na wymianę! (7) • zuzanna pękala Z prac Samorządu Uczniowskiego (9) • Sprawozdanie z debaty „Brudnopisu” (10) | {MIasTO MOJe, a W nIM}: miChał rawa Szukając schronu(ów) (11) | {nIC O nas BeZ nas}: natalia andrejuk Nikt nie widzi, czy nikt nie chce widzieć? (13) • anna nazarewska, magdalena wiCik Przekraczać swoje granice (15) • hanna jeleŃska Papuguję wszystkich wkoło (18) • natalia andrejuk A na drzewach, zamiast liści, będą wisieć humaniści (19) | {PasJa JesT Dla lUDZI WIelkICH}: marCelina CywiŃska Już kultowe i już prawie (21) • julia jędrzejCzak Krótkie historie obrazów zaginionych (23) • natalia andrejuk Rujnując wspomnienia (24) • natalia andrejuk Mity na temat gier komputerowych (27) | {POsTaĆ nUMeRU}: zuzanna pękala Terry Pratchett (30) | {sPORT na V}: miChał rawa Trzy sporty w jednej klasie (32) • agnieszka wąsowska Rio (jeszcze) nie dla Biało-Czerwonych (33) • miChał rawa Vive la Pologne! (35) | {TrybyL i t e r }: katarzyna malinowska Słoik (39) • maCiej obrębski Nie taki (40) • maksymilian gawron To jest cena wolności (41)
OD REDAKCJI
Drodzy Czytelnicy! Powakacyjno-jesienno-prawie zimowy numer powinien być okazją do wypoczynku i wyciszenia emocji, ale świat nam na to nie pozwolił – i bardzo dobrze! Aż 40 stron długo oczekiwanych artykułów, relacji z imprez szkolnych, wyjazdów, rozgrywek sportowych oraz twórczości poniatowszczaków. Dodatkowo, specjalnie dla Was stworzyliśmy nowy dział, który poruszać będzie ważne problemy społeczne – te bardziej i mniej aktualne, ważkie, ale i te marginesowe, ogólne, jak i lokalne. Otwieramy więc rubrykę publicystyczną: „Nic o nas bez nas”, szczególnie polecając opublikowane tu artykuły Waszej uwadze i zapraszając do nadsyłania własnych tekstów. Na co warto zwrócić uwagę w tym numerze „Brudnopisu”? Trudny wybór, ale spróbujemy – zbiór teorii spiskowych w bajkach, który zainteresuje każdego fana intryg. Miłośnicy poezji
Co w holu piszCzy powinni rzucić okiem na twórczość Maksymiliana Gawrona – naszego szkolnego przewodniczącego. A przy okazji: wiecie jakie ma plany na obecny rok szkolny? Nie? Zajrzyjcie do działu „Co w holu piszczy” i przeczytajcie wywiad z Maksem! Podczas pracy nad tym numerem (och, jakże już dawno temu!) dotarła do nas smutna wiadomość: odszedł od nas jeden z najbardziej poczytnych pisarzy naszych czasów – legendarny Terry Pratchett. Nie było nawet cienia wątpliwości, że jego pamięć uczcimy tekstem wyczerpująco prezentującym jego sylwetkę twórczą. Dlatego został postacią numeru. Tradycyjnie już przedrukowujemy cały szereg relacji z tegorocznego obozu w Przewięzi. Liczymy, że najnowsze wydanie „Brudnopisu” przypadnie Wam do gustu, a nasza praca, trud i liczne nieprzespane noce zaowocują pozytywnymi opiniami z Waszej strony. Miłej lektury i dobrej zabawy! Oczywiście, stale zapraszamy do współpracy redakcyjnej! Redakcja
K ALENDARIUM P ONIATÓWKI 2015 01.04. Szkolne jajko wielkanocne 01.04. Wyjście klasy 1A na spektakl Szalone nożyczki do Teatru Kwadrat 02–07.04. Wiosenna przerwa świąteczna 13.04. Spotkanie informacyjne dla kandydatów 27.04. Apel z okazji święta Konstytucji 3 Maja Maj Matury Maj Chemiczna Europa– wycieczka po Europie klasy 1C i 2C 18.05 Dzień otwarty 24–29.05 Wycieczka klasy 2B do CERN-u w Genewie 23.06. Dzień Nauki 24.06 DUCH 26.06 Zakończenie roku szkolnego 01–8.09 Obóz dydaktyczno-wychowawczy w Przewięzi klas: 1C, 1D i 1E 01.09 Rozpoczęcie roku szkolnego 2015/2016 08–15.09 Obóz dydaktyczno-wychowawczy w Przewięzi – klasa 1A i 1B 02.09 Zajęcia z wychowawcą, wybór samorządów klasowych (klasy drugie i trzecie) 05–12.09 Wymiana polsko-niemiecka – wyjazd do Bonn 15–23.09 Obóz olimpijski 21–23.09 Warsztaty samorządowe w Przewięzi 12-13.10 Święto Biblioteki Poniatówki 14.10 Dzień Edukacji Narodowej, ślubowanie klas pierwszych 28.10 Złożenie wiązanek na grobach zasłużonych nauczycieli i pracowników V LO 28.10 Wyjazd 1A i 2A do Łodzi (zwiedzanie Muzeum Kinematografii, stacji Radegast, Muzeum Sztuki Współczesnej) 02.11 Rusza Szkolne Radio „Piątka” 10.11 Apel z okazji Święta Niepodległości (zorganizowany przez 1A) 10.11 Wyjście klasy 2E na Młodość do Kina Muranów 13.11 Wyjście 1C na wykłady chemiczne na Politechnikę Warszawską 16.11 Wyjście 1E do Centrum Nauki Kopernik 16.11 Obrady Zespołu Doradczego V LO 16.11 Dzień Przeciw Mowie Nienawiści 17.11 Wyjście do teatru chętnych uczniów na spektakl Madame 18.11 Wyjście 1C na Politechnikę Warszawską na Wydział Chemii 19.11 Światowy Dzień Filozofii w Poniatówce 26.11 Wyjście 3A do Kancelarii Premiera
1
Wywiad z przewodniczącym SU,
Maksymilianem Gawronem rozmawiała Zuzanna Pękala „Specjalizacja wśród gatunków zwierząt jest potrzebna do przeżycia w danym środowisku, a jako że środowisko człowieka jest środowiskiem zmiennym, ja podlegam specjalizacji w wielu dziedzinach” – czyli poznaj naszego przewodniczącego Maksymiliana Gawrona oraz jego plany i marzenia. „Brudnopis”: Maksie, już od ponad czterech miesięcy jesteś naszym pełnoprawnym przewodniczącym, zdążyłeś się więc zorientować w funkcjonowaniu szkoły i wypełniłeś wiele obowiązków. Jak zatem oceniasz swoją dotychczasową pracę? Maksymilian Gawron: Tak, jestem zadowolony z tego, co udało mi się zrobić. Niestety dręczy mnie myśl, że mogłem zrobić o wiele więcej. Jednak z różnych powodów nie udało się.
2
Co w holu piszczy
Wywiad z przewodniczącym SU
„B”: Nie martw się, masz przed sobą cały rok… M.G.: Hmm… plany. Przede wszystkim chciałNo właśnie, jakie są plany Samorządu Uczniow- bym, żeby w szkole sprawniej działał system uczeń skiego na ten rok? – samorząd – nauczyciel. Trzeba stale pokazywać, że uczniowie mogą mieć wpływ na szkołę, M.G.: Moim głównym celem jest to, żeby ten a my im w tym pomożemy. Jeśli mowa o wydarzeSamorząd mógł funkcjonować beze mnie. Sły- niach międzyszkolnych – chciałem w tym roku szałem, że wiele osób chciałoby mnie na drugą zaangażować naszą szkołę w Ogólnowarszawkadencję. To miłe, że doceniają moją pracę, ale ski Konkurs Piosenki w szkołach średnich. Niejestem tylko człowiekiem i mogę sobie zwyczaj- stety druga strona – liceum Witkacego – pracuje nie nie poradzić. Chciałbym aby mój następca/ dość opieszale, więc zobaczymy, co z tego wyjczyni mógł przejąć władzę nad Samorządem dzie. Ponieważ chcemy ożywić i zintegrować bez większych problemów. Żeby mogła poradzić szkołę, planujemy kilka akcji jednodniowych np. sobie z Poniatówką, bo bardzo mi na niej zależy Halloween czy Mikołajki. Każdy chciałby mieć i chciałbym, aby wszystko dobrze się układało. DUCH-a parę razy w roku, to mało realne. Ma„B”: To wspaniale, że mamy tak rozsądnego i odpo- my nadzieję, że uda nam się zrealizować chociaż wiedzialnego przewodniczącego. A jak radzisz te małe projekty. sobie w kontaktach z przedstawicielami klas? „B”: W tym roku chcesz rozpocząć także współpraSą skorzy do współpracy? Czy raczej niechętni? cę z „Brudnopisem”, jak miałaby ona wyglądać?
M.G.: Patrząc na przewodniczących klas trzecich, widzę parę nowych mających w sobie potencjał do czegoś więcej, choć zawsze znajdą się tak zwane elementy wywrotowe, które negują każdy pomysł, ale cóż… Są także osoby, które nie przychodzą na spotkania SU, co mnie martwi. Rozumiem oczywiście, że są zajęte maturą. Jeśli chodzi o klasy pierwsze – dopiero się poznajemy, dlatego nie mogę wiele o nich powiedzieć. Mam nadzieję, że będą chętni do współpracy. Na drugich klasach mogę w większości polegać.
M.G.: Właściwie to ona już się rozpoczęła. Napisałem w tym roku dwa artykuły – jeden w imieniu własnym, a drugi jako przewodniczący. Chciałbym także z redakcją „Brudnopisu” pisać kwartalne podsumowanie prac Samorządu Uczniowskiego. Gazeta jest czwartą władzą tej szkoły, jest bardzo istotna dla jej sprawnego funkcjonowania. Dlatego będę zawsze pomagał jej na wszelkie sposoby. Ach, w „Brudnopisie” ukazuje się także moja poezja. „B”: Dobrze wiedzieć, że nasz przewodniczący jest rozwinięty na tak różnych polach.
„B”: A twoi najbliżsi współpracownicy? Skarbnik, M.G.: No cóż, specjalizacja wśród gatunków zastępca? Możesz na nich liczyć? zwierząt jest potrzebna do przeżycia w danym M.G.: Cała współpraca z nimi przebiega nad- środowisku, a jako że środowisko człowieka jest zwyczaj zadowalająco. Mateusz i Anna bardzo środowiskiem zmiennym, ja podlegam specjami pomagają. Gdy przychodzi mi do głowy ja- lizacji w wielu dziedzinach. kiś pomysł, kieruję się do nich. Bardzo zależy „B”: Skoro już o specjalizacjach, w czym jesteś mi na ich opiniach. Mateusz myśli bardzo racjo- dobry, co Cię interesuje? Jesteś typowym biolnalnie i sprowadza mnie na ziemię, gdy ponie- -chemem, czy preferujesz inne przedmioty? sie mnie wyobraźnia. Anna natomiast ma doświadczenie w załatwianiu wielu spraw, co pokazała M.G.: Idąc na biol-chem interesowałem się i kieświetnie organizując DUCH-a. Także pani se- runkami biologiczno-chemicznymi, jak i humakretarz jest pomocna, mogę na niej polegać i termi- nistycznymi. Moi rodzice zgodnie twierdzili, że powinienem wybrać klasę humanistyczną, a ponowo pisze protokoły. tem pójść na prawo. Ale ja zawsze muszę zro„B”: Zgrany zespół to podstawa. A co zamierzacie bić inaczej, niż chcą tego moi rodzice. Jestem takim zrobić w tym roku? Jakieś intersujące wydarze- typem człowieka, że jeśli ktoś mu powie, że czenia szkolne? goś nie zrobi, to będzie to robił tyle razy, aż mu
Co w holu piszCzy
wywiad z przewodniCząCym su
3
się uda i pokaże swoją wyższość. Nie jestem typowym biol-chemem, lubię Przewodniczący su do uczniów pisać, kiedyś rysowałem. Obecnie za- Każdy z Was, o ile nie spał na języku polskim, zapewne kojarzy postać Atlasa przątają mnie sprawy szkoły, więc nie – tytana zmuszonego do podtrzymywania przez wieki sklepienia niebieskiego. mam dużo wolnego czasu. Pasjonuje Kiedy byłem mały, a ojciec czytał mi mitologię grecką, zastanawiałem się, jakiej to siły trzeba, by samemu unieść niebo. Zdarzało mi się nawet marzyć mnie aktorstwo – współtworzyłem o posiadaniu takiej potęgi, jaką Atlas miał w swoich dłoniach. Dlaczego o tym oraz zagrałem główną rolę w przed- piszę? Otóż jedną z pierwszych rzeczy, jakich nauczyłem się, rozpoczynając stawieniu. Ale staram się także dbać pracę w Samorządzie Uczniowskim V LO, był fakt, że niestety Atlasem nie byo formę – regularnie biegam. Jestem łem i nigdy nie będę. Jestem tylko człowiekiem i jak każdy człowiek potrzebuję pomocy – zwracam się o nią do Was, wszystkich uczniów V LO im. Księcia także harcerzem. Józefa Poniatowskiego. Potrzebuję Waszej chęci, Waszej inicjatywy, Waszych „B”: Harcerzem? To stąd ten dryg do pomysłów. Tylko dzięki naszej współpracy ta szkoła będzie żyła. A przecież tego chcemy, prawda? Dlatego proszę Ciebie. Tak! Ciebie, uczniu Poniatówki. organizacji? Jeśli masz jakiś pomysł lub chcesz coś zgłosić, powiedz mi o tym. Razem mamy M.G.: Może… Jestem harcerzem od szansę stworzyć cos niesamowitego! Maksymilian Gawron około dziesięciu lat i należę do drużyny wędrowniczej. Niestety, ostatnio musiałem ograniczyć swoją działalność, ale chcę wrócić i udzielać się. Otwieram niedługo próbę na Przewodnika ZHP ze specjalizacją w kwatermistrzostwie. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
WczyliPrzewięzi i w puszczy chrzest bojowy pierwszaków, las, Leśnik III i wyprawa na bobry
„B”: Życzymy powodzenia i zapału do dalszej pracy. Czy na koniec chciałbyś powiedzieć coś od siebie pierwszakom?
Droga przez puszczę
M.G.: Chciałbym powiedzieć, że są dla nas najważniejsi. Są przyszłością Poniatówki. To oni będą ją budować za rok, dwa. I już teraz muszą w sobie wyrobić przekonanie, że są poniatowszczakami. A Poniatówka, jak powszechnie wiadomo, jest szkołą z tradycjami i zobowiązuje. Dlatego liczymy, że są zdolni, kreatywni i gotowi do działania. I że jeśli nie będzie im się coś podobało, to to zgłoszą i będą gotowi coś z tym zrobić. Bo chcemy, żeby zobaczyli, że w tej szkole się da, że mogą wpływać na szkolną rzeczywistość. Jeśli oczywiście tego chcą.
Wjeżdżamy na gruntową, wyboistą drogę. Autokarem telepie na prawo i lewo. Po obu stronach gęsty, nieprzebyty, niedostępny, obezwładniający swym ogromem niczym puszcza amazońska, las… Liczne zakręty, niby meandry Amazonki, sprawiają, że kompletnie tracimy orientację. Teraz zdani jesteśmy jedynie na opiekę Indianina (tudzież kierowcy), który doprowadzi nas do swej wioski o wdzięcznej nazwie „Leśnik III”. Nieco zdezorientowani, wysiadamy i rozglądamy się dookoła. Próbujemy zidentyfikować tajemnicze miejsce, w którym się znajdujemy. Nagle wychodzą z powitaniem tubylcy (z IE i IC), wykonując tradycyjny plemienny taniec. Po chwili jesteśmy zaproszeni na posiłek. Co to będzie? Zupa z małpy, gotowany maniok, czy dojrzałe owoce durianu? Gdy dostrzegamy na swym talerzu gulasz z korniszonem, wracamy do cywilizacji…
Kamil Kozak
„B”: Dziękuję bardzo w imieniu całej O ośrodku redakcji. Mamy nadzieję, że twoje pla- Już po pierwszym dniu pobytu tajemnicza „indiańska ny dojdą do skutku, a w pierwszakach wioska” nie ma przed nami tajemnic. Znamy jej każdy odnajdziesz chęć do pracy. zakamarek. Chłopcy objęli w posiadanie pawilon „Czapla”, dziewczęta zaś „Szczupaka”. Gdy w autokarze z ust
4
Co w holu piszczy
Przewięź 2015 Fot. Kamil Kozak
naszej pani wychowawczyni usłyszeliśmy przydział do domków, brzmiało to jak jakiś szyfr np. Kamil, Czapla 24, Leśnik III. Teraz tajemnicze kryptonimy są już wszystkim dobrze znane. Zapewne większość uczniów V LO miała przyjemność przebywać w Przewięzi; jednak, jakby ktoś zapomniał, przypomnę, że w każdym domku nocowały trzy osoby (reguła ta została zachwiana dopiero ostatniej nocy). Posiłki dostawaliśmy w największym budynku – Kormoranie. Jedzenie było smaczne i podejrzewam, że nikt nie chodził głodny. Ciocie spisały się na medal!
Fot. Kamil Kozak
cego z przodu. Jednak najdziwniejsze, a zarazem najbardziej przerażające jest zjawisko… CISZY. Tylko od czasu do czasu przerwie ją huczenie sowy czy trzask łamanej przez sarnę (bądź zaspanego kolegę) gałęzi. Dochodzimy do jeziora. Wedle polecenia siadamy na drewnianym molo i przez 20 minut wpatrujemy się w spokojną taflę wody. Przyznam, że nigdy dotąd nie miałem cierpliwości do czegoś takiego. A naprawdę warto. Czas minął, wzeszło słońce, przestała nas obowiązywać klauzula milczenia. Domyślacie się, jakie pytanie padło jednocześnie od wszystkich? – GDZIE BOBRY!? Z Panem Marianem na bobry – Hahaha – zaśmiał się Pan Pedagog – Nie ma. – Kto chce zobaczyć bobry, jutro o 4:25 [!] stoi – Jak to? zwarty i gotowy przed moim domkiem – usły– Tak to. Gdybym od razu wam o tym powieszeliśmy z ust profesora Mariana Jaroszewskie- dział, to poszlibyście? go na pierwszym posiłku. Nie no! Co jak co, ale bobry trzeba zobaczyć! Zatem punktualnie o wyznaczonej godzinie grupa śmiałków stoi na wpół przytomna przed ubranym w strój taktyczny przewodnikiem. – Tylko przypominam, że w tę stronę nikomu nie wolno się odezwać. Idziemy gęsiego, nie gubimy się! – Dostajemy pouczenie. Wydaje mi się, że z tym pierwszym nie będzie problemu (chyba, że uwzględnia to także zakaz chrapania), jednak faktycznie trzeba się mieć na baczności, by nie zabłądzić. Idziemy. Wszystko jakby przykryte ciemnym całunem – ledwo widać towarzysza idą-
Co w holu piszCzy
przewięź 2015 Zajęcia
Fot. Kamil Kozak
Jedno jest pewne: Nie nudziliśmy się. Zajęcia trwały od 7: 30 (uwielbiany przez uczniów rozruch) do 22: 00 (także ukochana cisza nocna) Braliśmy udział w takich zajęciach jak: kultura debaty, ŻIH (Żydowski Instytut Historyczny – przyp.red.), warsztaty antydyskryminacyjne, WF, EDB i język polski. Mieliśmy także spotkanie z Panem Dyrektorem. Pobyt urozmaiciły zajęcia ze strażą pożarną i wyjazd na wycieczkę do Sejn, gdzie odwiedziliśmy ośrodek Pogranicze i dworek rodziny Czesława Miłosza. Wieczorem wielokrotnie integrowaliśmy się przy ognisku, nie zabrakło także, tradycyjnego w naszej szkole, tańczenia belgijki. W ostatnich dniach pobytu dużo czasu spędzaliśmy w lesie, gdzie razem z Pedagogiem podziwialiśmy okoliczności natury. Jego wiedza wprawiała wszystkich w osłupienie. Rozpozna każde drzewo, każdy kwiatek, każdy ślad… A każdy z nas skończył te wyprawy choć odrobinę mądrzejszy.
Powrotu nadszedł czas… Niestety, wszystko, co dobre, szybko się kończy. Spakowani, zintegrowani, (niektórzy niewyspani), bogatsi w czapki, znaczki i wspomnienia wsiadamy do autokaru, po czym po raz ostatni, (chociaż kto wie) przejeżdżamy przez dżunglę, która w tej chwili okazała się być znajomym, przejrzystym, iglastym lasem.
5
Legendarna Przewięź Anna Ostoja-Chrząstowska Starsi koledzy i koleżanki wielokrotnie opowiadali mi liczne historie o Przewięzi. Byłam niezwykle zaintrygowana tym, co się tam znajduje. Chciałam sprawdzić, czy pogłoski na przykład o tym, że jest to najzimniejsze miejsce na świecie, są prawdą. 8 września moja klasa (1A) wraz z równoległą 1B (o profilu matematyczno-fizycznym) w końcu udała się na wyjazd integracyjny w tym legendarnym miejscu.
Gdzie ta Przewięź?
Przewięź położona jest w północno-wschodniej części Augustowa, w województwie podlaskim, nad Jeziorem Białym. Jej urok sprawił, że stała się miejscem, do którego co roku przyjeżdżają pierwszaki, by się integrować. Już na samym początku poznaliśmy wielu pracowników szkoły, Pana Dyrektora i część grona pedagogicznego. Dowiedzieliśmy się o zasadach panujących w szkole. Nauczyliśmy się także hymnu Poniatówki. Z wielką dumą odebraliśmy również zielone czapki maciejówki i znaczki szkolne, które są symbolami naszego liceum. W trakcie pobytu mieliśmy okazję uczestniczyć między innymi w zajęciach dotyczących kultury debaty, w warsztatach antydyskryminacyjnych, oraz warsztatach przygotowanych przez ŻIH (Żydowski Instytut Historyczny). Udało nam się także spotkać z miejscową strażą pożarną. W czwartym dniu obozu pojechaliśmy do Sejn, by zwiedzić Białą Synagogę oraz obejrzeć wystawę poświęconą poecie Jerzemu Ficowskiemu. Na jednej z lekcji języka polskiego mogliśmy wykazać się inwencją twórczą i w grupach pisaliśmy nowele, które następnie ocenialiśmy w klasowym konkursie.
6
przewięź 2015
Co w holu piszCzy
Niezwykła wyprawa Największym przeżyciem dla niejednej osoby była wycieczka z Panem profesorem Marianem Jaroszewskim nad Jezioro Kalejty. Nie była to zwykła przechadzka. Wyruszyliśmy o godzinie czwartej nad ranem, by podziwiać wschód słońca. Wędrówka zrobiła na nas ogromne wrażenie.
Dekameroniada nad Jeziorem Białym Anna Jastrzębska Podczas pobytu w Przewięzi uczniowie klasy 1A postanowili wcielić się w role młodych twórców i napisać własne nowele. A to wszystko na wzór bohaterów Dekameroniady Giovanniego Boccaccia. Ale może po kolei…
Nowela – z czym to się je?
Integracja pełną parą Nasz grafik, wypełniony przeróżnymi zajęciami, przewidywał też czas na klasową i międzyklasową integrację. Liczne ogniska, dyskoteka czy gra terenowa były okazją do lepszego poznania innych i zawarcia nowych przyjaźni. Codziennie znajdowaliśmy też czas, by zatańczyć belgijkę, z której słynie nasza szkoła.
Na jednej z wyjazdowych lekcji języka polskiego profesor Katarzyna Kozielska opowiedziała nam o dziele Giovanniego Boccaccia Dekameron. W skrócie, dla tych którzy nie wiedzą bądź nie pamiętają: jest to zbiór stu opowieści, które w ciągu dziesięciu dni 1348 roku opowiada sobie grupa dziesięciu szlachetnie urodzonych florentczyków (siedem pań i trzech młodzieńców), ukrywających się przed szalejącą epidemią dżumy. Każdy dzień miał swój temat zadany przez kolejno wybieranych „króla” lub „królową”, czyli autorów najciekawszej noweli. Podczas zajęć wspólnie wyjaśniliśmy sobie, czym charakteryzuje się ten gatunek literacki – otóż jest to krótki, jednowątkowy utwór o przejrzystej fabule. Teraz zostało nam tylko wczucie się w rolę bohaterów Dekameronu i po podziale na grupy przystąpiliśmy do pracy!
Piszemy!
To już jest koniec Nawet nie zorientowaliśmy się, kiedy nadszedł dzień wyjazdu. Z uśmiechami na twarzach wspominamy ten wspaniały tydzień spędzony w Przewięzi, który minął jak w oka mgnieniu. To miejsce na długo pozostanie w naszych sercach. Ania Ostoja-Chrząstowska
Największym problemem dla każdej grupy okazało się wymyślenie tematu swojej noweli. Niestety, nie mieliśmy ,,króla’’ i ,,królowej’’, którzy zrobiliby to za nas, więc musieliśmy wykazać się własną kreatywnością. Grupy były pięcioosobowe, więc czasem ciężko było dojść do porozumienia, ale na szczęście wszystkim się to udało. Potem było już słychać jedynie szmer podekscytowanych głosów, a od czasu do czasu nawet salwy śmiechu. Praca wszystkim sprawiała ogromną przyjemność. Była to również świetna okazja do wzajemnego poznania się i zintegrowania. Ani się obejrzeliśmy,
Co w holu piszCzy
przewięź 2015
a po dwóch godzinach nadszedł koniec naszej wytężonej pracy. Teraz przyszedł czas na najważniejsze – prezentację i ogłoszenie wyników…
The winner is... Znów usiedliśmy w jednym dużym kole i z uwagą przysłuchiwaliśmy się liderom grup odczytujących nowele. I tak oto zapoznaliśmy się z utworami Niecierpliwość, Kotwica, Zgubne ryby, Końska ruletka, Gorączka złota i Świrdygiełło. Wybranie najlepszego było nie lada wyzwaniem. Po namyśle każdy z nas zapisał na karteczce
Czas na wymianę! Polsko-niemiecka współpraca Aleksandra Sikorska, Kamil Skroński, Przemysław Bedełek
W tym roku szkolnym uczniowie Poniatówki uczestniczyli w wymianie z Carl von Ossietzky Gymnasium w Bonn. Na początku września odwiedziliśmy naszych kolegów z Niemiec. W ramach tego wydarzenia realizujemy projekt „Polska młodzież uczy się demokracji, pamiętając o korzeniach”.
7
Fot.: Wojciech Tranda tytuł noweli, która najbardziej mu się podobała. Po skrupulatnym przeliczeniu głosów przez komisję nadszedł czas na ogłoszenie wyników. I tak oto zwyciężyła Niecierpliwość, czyli utwór napisany przez Anię Ostoję-Chrząstowską, Justynę Romańczuk, Marcelinę Cywińską, Juliana Kwiatkowskiego i Janka Gunaydina. Zwycięzcy zostali uhonorowani gromkimi brawami oraz nagrodami w postaci ocen celujących. Pisanie nowel było świetną zabawą, a zachowane utwory – pamiątką na długie lata. Strona niemiecka przygotowała nam bardzo rozbudowany program pobytu. W planach mieliśmy odwiedzenie domu Ludwika van Beethovena, zwiedzanie Kolonii i pobyt w muzeum czekolady. W międzyczasie czekały nas liczne zajęcia w szkole i poza nią. Przedstawiliśmy sobie nawzajem nasze projekty oraz omówiliśmy ich znaczenie.
Projekt „Wymiana”
W wymianie udział wzięli uczniowie klas 2 b, 2d, 1e i 1f. Nasz projekt miał na celu zapoznanie z podstawowymi zasadami demokracji oraz przypomnienie wspólnej historii Polaków i Niemców. Potraktowaliśmy wymianę nie tylko jako miłą wycieczkę szkolną, lecz także jako świetną Z Carl von Ossietzky Gymnasium Poniatówka okazję do nauki. Braliśmy bowiem udział w fewspółpracuje od wielu lat. Wzajemne wymia- stiwalu filmowym „Żydowskie motywy”, podny wpisały się już w tradycję obu szkół. W tym czas którego obejrzeliśmy bardzo poruszający roku Bonn odwiedziliśmy na początku wrze- dokument o eksterminacji Żydów w Europie śnia, spędzając z niemiecką młodzieżą osiem Wschodniej zatytułowany Istota zła. W ramach fantastycznych dni. projektu uczestniczyliśmy w sesji Rady Dzielnicy
8
Co w holu piszczy
Śródmieście, na której przeprowadziliśmy wywiady z radnymi. Poza tym we wszystkich klasach naszej szkoły zostały przeprowadzone ankiety sprawdzające wiedzę uczniów na temat dzielnicy Śródmieście. Projekt okazał się bardzo pouczający i zainteresował naszych kolegów i koleżanki z Bonn.
Wizyta w Radzie Dzielnicy Śródmieście
Wymiana polsko-niemiecka 2015 Ponadto radni zapewnili nas, że każdy niekarany obywatel może zadawać pytania i brać udział w sesji, a bardziej aktywna społecznie młodzież może udzielać się w sesjach Młodzieżowej Rady Dzielnicy Śródmieście, a nawet reprezentować na niej swoją szkołę.
W Niemczech Nasza podróż pociągiem do Bonn była długa i wyczerpująca, ale widok ciepło witających nas na dworcu niemieckich rodzin sprawił, że szybko zapomnieliśmy o trudach podróży. Nie minęło wiele czasu, a już zaprzyjaźniliśmy się z naszymi kolegami i koleżankami z Niemiec. Ani bariera językowa, ani krótki czas trwania znajomości nie przeszkodziły w pogłębianiu relacji. W trakcie dwóch pierwszych dni poszliśmy razem na kręgle i skorzystaliśmy ze świetnych atrakcji parku rozrywki Phantasialand. Później zwiedziliśmy Bonn i Kolonię oraz mieliśmy kilka wspólnych zajęć w niemieckiej szkole. Odbyliśmy także malowniczą podróż statkiem do Linzu. Każdego wieczoru wszyscy razem wychodziliśmy nad jezioro lub do miasta. Również czas spędzony w domach niemieckich rodzin pozwolił nam poznać bliżej kulturę Niemiec i podszlifować język. Niewątpliwie pobyt w Bonn był wspaniałym przeżyciem. Wycieczka umożliwiła nam poznanie nowych przyjaciół i pozwoliła nam odkryć nieznane dotąd Niemcy.
Jednym z najważniejszych punktów realizowanego przez uczniów V LO im. Księcia Józefa Poniatowskiego projektu „Polska młodzież uczy się demokracji, pamiętając o korzeniach” było uczestnictwo w sesji Rady Dzielnicy Śródmieście. Pozwoliło nam to nie tylko pogłębić naszą, zdobytą wcześniej wiedzę o systemie władzy w naszym środowisku lokalnym, lecz także na własne oczy zobaczyć, jak ta władza działa. Radni starali się pomóc nam zorientować się w przebiegu posiedzenia przez wręczenie nam zarówno harmonogramu porządku obrad, jak i programów partii, do których należeli. Dowiedzieliśmy się z nich, jakie są ich cele, co chcą osiągnąć dla dobra mieszkańców, a nawet jakie koalicje zostały utworzone w dzielnicy. Natomiast przyglądając się głosowaniom nad ustawami, można było dostrzec, jak radni się ze sobą zgadzają i wspierają, aby skutecznie przeciwstawiać się opozycji. Staliśmy się także świadkami kilku komentarzy, które nie były ściśle powiązane z głosowaniem, a dotyczyły przekonań przedstawicieli obradujących partii. Dzięki projektowi jesteśmy świadomi także Odprawa końcowa innych podziałów funkcjonujących w struk- Wymiana międzyszkolna to świetna okazja do turze Rady Dzielnicy – wiemy nieco więcej poznania świata i innych ludzi. To wspaniała o działających w jej obrębie komisjach. Ich rola była widoczna, gdy przewodniczący Rady prosił o opinię na temat projektu pewnej ustawy przed głosowaniem nad jej przyjęciem. Ponadto niektórzy członkowie komisji opowiedzieli nam więcej o zadaniach, które są podejmowane w ramach ich prac. I tak na przykład Komisja Oświaty pracowała ostatnio nad zaopiniowaniem projektu nadania nazw przedszkolom, zamknięcia i otwarcia szkół, czy podwyżki dotacji dla nich. Przekonaliśmy się także, że informacji przed podjęciem głosowania mogą dostarczać zaproszeni przedstawiciele firm i organizacji rządowych oraz pozarządowych. Na naszej sesji wypowiadał się na przykład przedstawiciel Zarządu Dróg Miejskich (ZDM).
wymiana polsko-niemieCka 2015
Co w holu piszCzy
9
Z prac Samorządu Uczniowskiego (wrzesień – listopad 2015)
Sprawozdanie
Już od września Samorząd Uczniowski wykazywał duże zaangażowanie w sprawy szkolne. By usprawnić jego funkcjonowanie, zorganizowano trzydniowe warsztaty samorządowe, w których udział wzięli przedstawiciele każdej klasy. Podjęto na nich wiele istotnych decyzji. Utworzono pięć komisji zajmujących się ważnymi zadaniami szkoły: 1. Komisję Dekoracyjną. Przewodnicząca: Aleksandra Wirth (I E). 2. Komisja Humoru i Absurdu. Przewodniczący: Mateusz Osiński (III C). 3. Komisja Informacyjna. Przewodniczący: Michał Wójs (I A). 4. Komisja Muzyczna. Przewodniczący: wspólna przygoda, którą możemy się podzielić Jan Bachniak (II E). z resztą uczniów Poniatówki. 5. Komisja Sportowa. Przewodniczący: Jan Z pewnością wiedza, jaką zdobyliśmy dzięki Łusakowski (II B). tej wymianie, przyda nam się w przyszłości i pozPo dwóch miesiącach każda z komisji może woli osiągnąć nasze cele. Teraz nie możemy się pochwalić się pierwszymi osiągnięciami. Kodoczekać aż nasi przyjaciele z Bonn odwiedzą misja Dekoracyjna zajęła się tablicami szkolnas w Warszawie, a my będziemy mogli wykanymi, co ożywiło korytarze i poprawiło estezać się polską gościnnością. tykę szkoły. Utworzyła także tablice dotyczące SU oraz DUCH-a. Rozpoczęła prace nad „Dużym projektem dekoracyjnym” oraz wspomogła dekoracje takich akcji szkolnych jak „Hello – Win”. Komisja Humoru i Absurdu zorganizowała kilka akcji mających ożywić życie szkoły. Możemy wyróżnić m.in. „Hello – Win” czy „Dzień Walki z Wścieklizną”. HuiA podjęła się także ambitnego projektu „Umilania czasu” uczniom stojącym w kolejce na obiad. Komisja Informacyjna wcieliła w życie plany z warsztatów i na bieżąco informuje uczniów o sprawach szkolnych poprzez tzw. „Środowe Obchody”. Jej członkowie dbają także o aktualizowanie informacji na facebook’owym profilu SU. Komisja Muzyczna poczyniła ogromne kroki w umuzycznieniu szkoły. Przede wszystkim uruchomiła działanie radiowęzła szkolnego „Radio Piątka”, które bardzo efektywnie działa na długich przerwach. Komisja zorganizowała
10
Co w holu piszCzy
także nastrojenie pianin oraz wizytę akustyków. Rozpoczęła również prace przygotowawcze do koncertu świątecznego. Komisja Sportowa, pełna werwy, zabrała się do organizacji wewnątrzszkolnego turnieju koszykówki i prowadziła szczegółowe statystyki z poszczególnych meczy. Umieszczała także relacje z meczów na facebook’owej stronie SU. Zajęła się kwestią udostępnienia uczniom stołów do ping-ponga na przerwach. Poza poszczególnymi komisjami, Samorządowi Uczniowskiemu udało się osiągnąć jeszcze parę istotnych rezultatów. Zmodyfikowano czas przerw, co dało więcej czasu uczniom jedzącym obiady w stołówce. Rozpoczęto współpracę z LXIV Liceum Witkiewicza nad utworzeniem Warszawskiego Stowarzyszenia Szkół Średnich, którego celem byłoby zorganizowanie międzyszkolnego konkursu piosenki „Wawizja”, oraz współpracę z „Brudnopisem”. Wprowadzono także szczegółową dokumentację finansów SU pochodzących ze zbiórek od uczniów i udostępniono ją zainteresowanym. Zawiązano współpracę z Komitetem Studniówkowym. Oprócz tego, SU rozpoczął rzygotowania do nakręcenia własnej reklamówki. W najbliższej przyszłości SU zajmie się realizacją projektu „Poniatówka drugim domem”, mającego na celu zwiększenie komfortu spędzania czasu na korytarzu szkolnym poprzez zakup puf oraz nowych stolików i krzeseł. Ponadto, każda komisja posiada swój indywidualny plan rozwoju, który będzie realizować w trakcie trwania roku szkolnego. Samorząd Uczniowski stara się usprawnić funkcjonowanie szkoły, a także poprawić jej estetykę i uatrakcyjnić szkolne życie. Jest zadowolony z obecnych osiągnięć, ale ma nadzieję na jeszcze prężniejszy rozwój. Bardzo cieszy go aktywność uczniów, szczególnie klas pierwszych, które z zapałem podejmują się rozmaitych inicjatyw i projektów. „Podsumowując – jest dobrze” (Maksymilian Gawron) Zuzanna Pękala
Szkoła dla ucznia, czy uczeń dla szkoły? 8 czerwca 2015 dyrekcja, nauczyciele, przewodniczący Samorządu Uczniowskiego i redaktorzy „Brudnopisu” brali udział w zainicjowanej przez naszą redakcję debacie na temat jakości współpracy różnych podmiotów w szkole. Punktem wyjścia do dyskusji stał się artykuł Marii Rościszewskiej (zamieszczony w poprzednim numerze „Brudnopisu”), która starała się znaleźć i przeanalizować przyczyny zaskakująco niskiej oceny V LO w obszarze „Respektowane są normy społeczne” w ramach badania ewaluacyjnego (pisaliśmy o tej sprawie w numerze 1). Jedną z ważniejszych kwestii omawianych podczas debaty było poczucie wspólnotowości. Owszem, identyfikujemy się ze swoją klasą, ale czy ze szkołą? Czy czujemy się jednością? Mamy wprawdzie wspólne symbole – bluzy, krawaty, czapki, ale jak wygląda w praktyce nasze działanie na rzecz społeczności szkolnej – czyli nas samych? Zeszłoroczna ankieta udowodniła, że wciąż mamy z tym kłopot. Część uczniów żali się, że szkoła nie ma zbyt bogatej oferty… imprez i atrakcji. Czy na pewno? (inne pytanie – czy to jest obowiązkiem szkoły?) Jest wiele okazji, by zintegrować się z innymi poniatowszczakami – wspólne wyjścia, obozy w Przewięzi, wymiany międzynarodowe, festiwale, mecze, apele czy święta. Wystarczy to tylko dostrzec, odłożyć telefon, przerwać towarzyskie rozmowy i choć przez chwilę skupić się na naszym V LO. Poniatówka zobowiązuje – niech to hasło przyświeca nam na co dzień. Pamiętajmy, że nie tylko powinniśmy brać od szkoły, ale także dawać – szacunek, czas, pomysły na nową i lepszą wspólnotę. Najwyższa pora, by dostrzec możliwości, jakie mamy. A jeśli czegoś nam brakuje – żaden kłopot! Wystarczy zgłosić się do któregoś przedstawiciela Grona Pedagogicznego – nasze potrzeby na pewno nie zostaną zignorowane. Tak było z naszym „Brudnopisem”. Najpierw zrodził się pomysł, zebrano skład redakcyjny, a potem? Potem już tylko z górki – realizacja planów i możliwość dążenia do wytyczonych celów. Wystarczy odrobina motywacji do działania oraz chęci do zmieniania na lepsze tego, w czym widzimy ku temu szansę. Wy też działajcie! Redakcja
rys. Kacper Kucharski
Miasto mojeC,oawpiszczy wholu nim
Szukając
Schronu(ów) Michał Rawa Jeszcze do niedawna nikt w naszym kraju nie myślał o realnym zagrożeniu Polski. Sytuacja zmieniła się jednak, od kiedy za naszą wschodnią granicą rozpętała się wojna. Czy Warszawa jest przygotowana do zabezpieczenia obywateli przed nalotem czy atakiem atomowym? Czy mamy gdzie się ukryć? O informacje na temat obiektów ochrony cywilnej zostali zapytani radni miasta. Nie kwapili się jednak do udzielenia odpowiedzi: „Po co siać panikę wśród mieszkańców?” – zapytał jeden z nich. Więcej informacji na ten temat udzielił
11
pan Marek Kujawa, zastępca dyrektora Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Na pytanie, czy Warszawa jest gotowa na wypadek ataku, odpowiedział: „Jest pewna trudność, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Nie ma możliwości przygotowania schronienia dla wszystkich mieszkańców prawie dwumilionowego miasta”. Zatem – czy przynajmniej część z nas będzie miała możliwość schronienia się w razie niebezpieczeństwa? Niestety, ciężko i o informację w tej kwestii: „Nie mamy dzisiaj listy miejsc, gdzie takie schronienia się znajdują. Można się schować do metra czy do podziemnych garaży, ale trzeba pamiętać, że tam nie ma żadnego zaplecza sanitarnego, żadnych zapasów wody czy żywności. Tam nie można przez dłuższy czas bytować. Można się tam schować na chwilę, przed deszczem czy wichurą”. Jeśli chodzi o metro, to początkowo stacje południowe, od Kabat do Politechniki, miały pełnić funkcje schronów. Umacniano w nich stropy, budowano mocniejsze ściany. Te stacje posiadają także „wrota”, które je zamykają. W trakcie trwania budowy zrezygnowano jednak z zabezpieczeń przeciwjądrowych. Dlaczego? Ze względu na zmianę przepisów i z uwagi na koszty takiej inwestycji. Metro pozostaje jednak i bez umocnień największym, najbezpieczniejszym i utrzymanym w najlepszym stanie schronem w Warszawie.
Schronów jest dużo, ale są nieczynne
Czy to, że nie mamy się gdzie ukryć, oznacza, że schronów nie ma? Sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie. Schronów jest dużo, ale zaniedbanych i co jest paradoksalne – niebezpiecznych. Jednym z nielicznych dobrze zachowanych jest schron pod budynkiem biurowym Huty Warszawa, są w nim łóżka, maski przeciwgazowe, a nawet zapasy żywności. Duży bunkier znajduje się także pod kominem elektrowni Kawęczyn. Pełni on jednak rolę bardziej muzealną, chociaż nadal zachowały się w nim polowe łóżka czy systemy wentylacyjne. W opłakanym stanie znajduje się PRL-owskie Tajne Atomowe Centrum Dowodzenia w Puszczy Kampinoskiej zwane Kompleksem 7215. Obecnie może być ono jedynie tematem książek, punktem wyjścia do snucia ciekawych fabuł (zob. chociażby: Bartek Biedrzycki, Kompleks 7215, Lublin 2014). Kompleks jest okradany i popadł w ruinę.
12
Miasto moje, a w nim
Podobno pod Pałacem Kultury i Nauki znajduje się duży schron, który może mieć połączenie nawet z dawną siedzibą KC PZPR przy Rondzie de Gaulle’a. Są to jednak tylko domysły, niepoparte żadną wiedzą.
Jak wygląda schron pod budynkiem mieszkalnym? O tym, że obiektów jest dużo, świadczy także interaktywna mapa stworzona przez Macieja Wieteskę. Są to głównie schrony pod budynkami mieszkalnymi budowanymi za czasów PRL-u, które na wypadek ataku Zachodu miały zapewnić obywatelom bezpieczeństwo. Nie są one jednak w dob-
py albo kraty zamykające szyb ewakuacyjny). Sygnałem może być także brak okien do piwnicy i wieżowe punkty obserwacyjne (które widać z ulicy – wystarczy spojrzeć na dach). Schrony znajdowały się w piwnicach. Jak wyglądały? Wejścia do nich chroniły hermetyczne stalowe wrota. Z reguły każdy powinien mieć tzw. przedsionek czynności sanitarnych, czyli prysznic lub czynniki chemiczne do odkażania odzieży. W standardowym schronie można było wyczekiwać na pomoc ok. 3–4 dni. Na tyle starczały zapasy, choć nie wszędzie gromadzono pożywienie. Wyposażenie było regularnie wymieniane: filtry, zapasy leków, odczynniki chemiczne itd. Pilnowano również, by urządzenia w schronie były w stu procentach sprawne technicznie. Dziś nie ma już obowiązku dbania o wyposażenie budynku ochrony cywilnej. Od 1 lipca 2004 roku przestały obowiązywać przepisy dotyczące m.in. finansowania ich remontów i kosztów utrzymania. Z podziemi udamy się teraz na dach, na wieżowy punkt obserwacyjny. Był on przeznaczony dla służb, do których zadań należało ostrzeganie w razie zagrożenia atomowego bądź lotniczego. Znajdował się tam także telefon.
Czy coś się zmieni? Wyjście zapasowe ze schronu (fot. Kapitan Kloss, za: Wikimedia Commons)
rym stanie i szczelnie zamykane pomieszczenia są teraz często pomieszczeniami gospodarczymi. Jak rozpoznać, czy w danym budynku mieszkalnym znajduje się schron? Na to pytanie odpowiada już wyżej wspomniany Maciek Wieteska: „Są trzy sposoby, żeby odkryć na pierwszy rzut oka, czy w danym budynku są schrony”. Po pierwsze są to czerpnie umieszczone głównie w ścianach budynków (ale też na dachu czy po prostu jako wolnostojące „grzybki” w niezbyt dużej odległości od budynku), czyli miejsca skąd powietrze z zewnątrz trafia do urządzeń wentylacyjnych. Musimy także sprawdzić, czy na budynku znajdują się oknowyłazy (stalowe lub betonowe kla-
Złą sytuację w zakresie Obrony Cywilnej opisuje także raport NIK – „Systematycznie maleje liczba formacji obronnych. Zmniejsza się także liczba osób do niej powołanych. Również wyposażenie, jakim dysponuje obrona, jest niewystarczające” – czytamy w raporcie. Czy ta sytuacja ulegnie zmianie? Komendant Państwowej Straży Pożarnej, który jest jednocześnie szefem Obrony Cywilnej Kraju, powołał zespół, który miał pracować nad opracowaniem „Koncepcji kierunków działań w zakresie budownictwa ochronnego w Polsce”. Prace nad koncepcją kierunków działań trwają od… 2006 roku. Na razie jesteśmy względnie bezpieczni. Ale czy nie powinniśmy pamiętać o wiecznej zasadzie, że pokój nie jest dany raz na zawsze?
Co bez w holu niC o nas nas piszCzy
13
Nikt nie widzi, czy nikt nie chce widzieć? Natalia Andrejuk Każdy z nas miał do czynienia z tym zjawiskiem – niestety stykamy się z nim na co dzień: w szkole, w pracy, w grupie rówieśniczej, w przestrzeni publicznej. Często go nie dostrzegamy, zdarza się nam je bagatelizować. A przecież wiąże się z poważnymi negatywnymi konsekwencjami. Czasem następstwa bywają tak poważne, że trzeba działać natychmiast, zanim przybiorą rozmiary katastrofy. Jedna z poszkodowanych osób opowiada: „(...) psychicznie czuję się o wiele lepiej, mimo że na pewno zapamiętam to do końca życia”. Mowa nienawiści, szczególnie w dobie internetu, to twardy orzech do zgryzienia, nie tylko dla jej ofiar. Czym się przejawia? Dlaczego urosła do rangi powszechnego problemu? Jak powinniśmy na nią reagować? Co to jest mowa nienawiści? Jak możemy przeczytać na stronie internetowej Kampanii Przeciw Mowie Nienawiści, mowa nienawiści (ang. hate speech) „obejmuje wszelkie formy wypowiedzi, które szerzą, propagują czy usprawiedliwiają nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm oraz inne formy nienawiści bazujące na nietolerancji”. Jest to więc używanie języka w celu znieważenia osoby lub grupy osób. Niestety w ostatnich latach to niepożądane zjawisko przeniknęło również do sieci. Stało się narzędziem do rozpowszechniania antyspołecznych uprzedzeń czy dyskryminacji i najczęściej ma charakter ukryty. Do dzisiaj tzw. hejtowanie budzi wiele kontrowersji. Czy hate speech to wyrażanie osobistych opinii, czy narzędzie podsycania nienawiści? Czy wyrażanie każdej, nawet skrajnej opinii jest dobre dla debaty publicznej?
Dlaczego ludzie hejtują? Jak się okazuje, powodów jest dosyć sporo, a ich liczba niepokojąco rośnie. Co z pewnością wielu zdziwi, najczęstszym powodem hejtu jest… chęć dowartościowania się. Osoba, która rozpoczyna cyberprzemoc (czyli mowę nienawiści, ale wyłącznie w internecie), może mieć zaniżoną samoocenę i odczuwać potrzebę podwyższenia jej poprzez zaniżenie wartości osób innych. Kolejnym powodem może być zazdrość wśród komentujących. Jak wiadomo, lubimy się chwalić tym, co posiadamy. Niektóre z komentarzy na forum wywołują zazdrość i wówczas nierzadko pojawia się fala nienawiści w sieci. Nieraz można zaobserwować to również w środowisku szkolnym, kiedy jeden z uczniów jest gnębiony przez innych, ponieważ lepiej się uczy. Brak tolerancji – tu każdy powinien wiedzieć, o co chodzi. Niestety coraz szersze grupy społeczne przejawiają i manifestują nietolerancję. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale ludzie należący do mniejszości szczególnie narażonych na dyskryminację (narodowych, etnicznych, religijnych, seksualnych) nie mają łatwego życia. Mówiąc o przyczynach mowy nienawiści, rozważyć należy problem oddziaływania autorytetu, za którym ludzie często ślepo podążają. Takie zjawisko świetnie opisuje amerykański psycholog z Uniwersytetu Stanowego w Arizonie, Robert Cialdini w swojej książce Wywieranie wpływu na ludzi, która jest owocem ponad 15 lat badań. Wyobraźmy sobie taką sytuację: jest sobie pan X, bardzo znana osoba, dla większości społeczeństwa wielki autorytet. Pan X publicznie oznajmi, że homoseksualiści są źli, a jego zwolennicy przystaną na te słowa, bo przecież tak mówi ich guru. Tak zatem musi być. Swój spory udział
14
Nic o nas bez nas
w szerzeniu nietolerancji mają również media. Często niestety „nakręcają” nienawiść. Czarnoskóry mężczyzna pobił kogoś w pubie – co robi społeczeństwo? Chce zemsty, zaczyna hejtować: „czarni są źli, nie chcemy ich w naszym kraju”. Jak widać, nierzadko pokazują relacje w zupełnie innym, negatywnym świetle. Należy mieć własny rozum i własne zdanie, nie podążać ślepo za innymi ludźmi. Jak można zauważyć, źródeł mowy nienawiści jest wiele, ale żeby to wszystko ograniczyć, mówimy przede wszystkim stanowcze NIE obojętności.
Jak może się czuć ofiara? Rozmowa z jedną z ofiar mowy nienawiści przybliży Wam skalę problemu. Kiedy nagle poprosiłam go, żeby wrócił wspomnieniami do tamtych dwóch miesięcy, w jednej chwili zmarkotniał. Czekałam cierpliwe, aż w końcu zacznie mówić, chociaż wiedziałam, że było to dla niego niezmiernie trudne: „Nowa szkoła, nowa klasa, nowe osoby. Kiedy przyszedłem pierwszego dnia do szkoły, zauważyłem, że oni się już wszyscy bardzo dobrze znają – a to z innej szkoły, a to z treningów sportowych. Jako zupełnie nowa osoba, wiedziałem, że muszę złapać z nimi jakikolwiek kontakt. Już po pierwszym tygodniu czułem, że coś jest nie tak. Przychodziłem rano do szkoły i wszyscy mówili mi «Cześć!», ale po chwili odchodzili i widziałem, że się ze mnie naśmiewają. Każda moja potyczka działała na nich jak pożywka, ich to bawiło. Pamiętam, że najgorszy moment był wtedy, gdy prze-
Nikt nie widzi, czy nikt nie chce widzieć? drzeźniali moją wadę wymowy. Co chwila mnie odrzucali, wytykali palcami, śmiali się. To nie było jednorazowe przeżycie, czułem to każdego dnia szkoły. Znalezienia się w takiej sytuacji nie życzyłbym nawet największemu wrogowi. Udawałem, że jestem chory, tylko po to, aby nie musieć iść rano do szkoły – nagle w poniedziałki dostawałem gorączki i bólu brzucha, wszystko, byleby nie spotkać moich oprawców. Najgorsze były czwartki, kiedy mieliśmy cztery godziny wf-u z rzędu. Czułem ich wzrok na sobie, każdy mój ruch był przez nich śledzony, czekali na kolejną moją potyczkę. Nie zdawali sobie zupełnie sprawy z tego, co robią. Kiedy dostali oficjalną naganę, byli oburzeni”. Opowiadając mi to wszystko, mój rozmówca często przerywał, zamyślał się, głos mu się łamał. Był pod wpływem bardzo silnych emocji. Zapytany o to, czy zwracał się do kogoś o pomoc, opowiada dalej: „I tutaj jest mój największy żal. Żal głównie do dyrekcji, która do końca nie wierzyła moim opowiadaniom i nie chciała mnie przenieść do innej klasy. Dopiero mojej wychowawczyni, której bardzo za to dziękuję, udało się przekonać dyrektora o mojej sytuacji i mogłem zmienić klasę”. Pytałam również, jak czuje się w obecnej klasie: „Jest zupełnie inaczej. Czuję się akceptowany i znowu chcę mi się chodzić do szkoły. Na początku, fakt, bałem się, że cała sytuacja się powtórzy, nabrałem przekonania, że to coś ze mną jest nie tak. Idąc w nowe miejsce, wiedziałem przynajmniej, że mam oparcie chociaż w jednej osobie, ponieważ mój przyjaciel chodzi do tej samej klasy – i to mi wystarczyło. Ludzie
nikt nie widzi, Czy nikt nie ChCe widzieć? z nowego środowiska nie mają żadnych uprzedzeń, potrafią się śmiać ze mną, a nie ze mnie, a także moja wada wymowy gdzieś nagle zniknęła. Dodam jeszcze na koniec, że nawet kiedy zostałem przepisany, oni nie skończyli. Przez pewien czas nadal wytykali mnie palcami na przerwach, szturchali, kiedy mijaliśmy się na korytarzu i wygłaszali głośne uwagi na temat mojej osoby. Po kilku miesiącach wszystko ucichło, nawet teraz, psychicznie czuję się o wiele lepiej, mimo że na pewno zapamiętam to do końca życia”. Mam nadzieję, że ta historia skłoni was do refleksji, a zwierzenia ofiary mowy nienawiści rozbudzą empatię. Wszystkich, którzy mają coś na sumieniu, przekonuję: zanim zaczniecie kogoś hejtować, postawcie się w sytuacji krzywdzonego. Nigdy naprawdę nie zrozumie się człowieka, dopóki nie spojrzy się na sprawy z jego perspektywy, dopóki nie wejdzie się w jego skórę i nie pochodzi się w niej po świecie. Nie jesteśmy przecież bezmyślnymi maszynami, inni ludzie również mają uczucia, z którymi każdy powinien się liczyć! Nie bądźmy egoistami!
Zero reakcji? Czas do akcji! Hejt to nie jest zwykły łańcuch nienawiści, który pęta jednostkę. To także przestępstwo. Należy pamiętać, że w sieci nikt tak naprawdę nie jest anonimowy – to błędne przeświadczenie prowadzi do poczucia „wszystko mi wolno”, a przecież kodeks karny zawiera artykuły mówiące o znieważeniach, groźbach czy nawoływaniach do agresji. Bardzo ważne jest to, aby być świadomym tego, co się mówi bądź robi, ponieważ granica prawna jest bardzo cienka. Gdy jednak zobaczymy, że została przekroczona, należy reagować – podjąć oficjalne kroki interwencyjne. W zależności od rodzaju cyberprzemocy, trzeba odnieść się do odpowiedniego artykułu. Wtedy można złożyć zawiadomienie – ustne lub pisemne. Gwarantem jest to, że każde takie doniesienie musi zostać przyjęte, bez wyjątków. Dodatkowo, w myśl zasady „lepiej jest zapobiegać, niż leczyć”, należy pamiętać, że warto nie tylko reagować na mowę nienawiści, ale również nie dopuszczać do niej. Propagowanie kultury, nie tylko w sieci, jest niezbędnym elementem budującym szacunek, tolerancję i pozytywne relacje. Niech słowa łączą ludzi, a nie będą narzędziem do rozpowszechniania antyspołecznych uprzedzeń.
niC o nas bez nas
15
Redakcja „Brudnopisu” zachęca do odwiedzenia stron internetowych, na których dowiecie się więcej o tym, czym jest mowa nienawiści, oraz o tym, jak jej przeciwdziałać i w jaki sposób na nią reagować. www.mowanienawisci.info www.hejtstop.pl www.beznienawisci.pl www.zgłosnienawisc.otwarta.org
Przekraczać
swoje granice Anna Nazarewska Magdalena Wicik
Coraz częściej w radiu, telewizji, prasie słyszymy o różnych przejawach dyskryminacji. Najcięższymi przypadkami są oczywiście te, kiedy w sposób jawny gwałcone są prawa osób o odmiennym kolorze skóry, różnym rodzaju niepełnosprawności, religii, orientacji itd. Ale dyskryminacja to nierzadko – a nawet najczęściej – szereg działań zaplanowanych i „długofalowych” skierowanych w stronę grup mniejszościowych (czy konkretnych osób) w celu ograniczenia ich roli w życiu społecznym i marginalizacji. Spróbujmy przyjrzeć się temu zjawisku z szerszej perspektywy.
Spotkania z dyskryminacją W życiu codziennym – w pracy, szkole, na ulicy, w miejscach publicznych – spotykamy się niestety z licznymi przejawami wykluczania. Dyskryminowani są ludzie pod różnymi względami odstający od powszechnie przyjętej w danej społeczności normy. Często dyskryminacja ma swoje źródła w strachu lub niewiedzy, które z kolei wynikają z braku zainteresowania
16
Nic o nas bez nas
odmiennością danych grup społecznych. Działa tu następujący mechanizm: mimo że nie poznaliśmy dobrze innej osoby (grupy), z miejsca traktujemy ją gorzej, wzbraniamy się przed integracją, budowaniem wzajemnego szacunku i zaufania, ponieważ wzbudza ona w nas niepewność i pewnego rodzaju obawę związaną z innością – rasową, religijną, światopoglądową, płciową itd. Dyskryminacją jest traktowanie pewnych osób lub grup społecznych w inny sposób, zwykle mniej sprawiedliwy, niż dzieje się to w stosunku do osób czy grup stanowiących przysłowiową „większość” ustalającą normy. Narzędziami dyskryminacji są uprzedzenie i etykietowanie. Warto uściślić, że socjolodzy rozróżniają dwa rodzaje praktyk dyskryminacyjnych. Można mówić zatem o dyskryminacji bezpośredniej – mamy z nią do czynienia wówczas, gdy osoba z jednej bądź z kilku przyczyn wskazanych w wyżej przytoczonej definicji była, jest lub mogłaby być traktowana w porównywalnej sytuacji mniej korzystnie niż inni ludzie. Z dyskryminacją pośrednią mamy do czynienia wówczas, gdy pozornie neutralny przepis, kryterium lub praktyka wywołuje szczególnie niekorzystną sytuację osób danej płci, rasy, pochodzenia etnicznego, wyznających konkretną religię lub mających inne przekonania, o określonym wieku, niepełnosprawnych, o innej orientacji seksualnej.
Rodzaje i przejawy dyskryminacji Wskażmy teraz rodzaje dyskryminacji i ich przejawy. Oto kilka typów postaw dyskryminacyjnych, z którymi mamy do czynienia najczęściej: antysemityzm – niechęć i wrogość w stosunku do osób pochodzenia żydowskiego, homofobia – niechęć i lęk przed homoseksualizmem i homoseksualistami (jest to poważny problem, gdyż ludzie o innej orientacji seksualnej nie są gorsi, a jednak odsuwamy się od nich!), ksenofobia – niechęć, wrogość, lęk wobec obcych, przesadne wyrażanie dezaprobaty wobec cudzoziemców, szowinizm – postawa, którą charakteryzuje brak tolerancji i przyznawanie uprzywilejowanej pozycji własnej płci, rasie lub grupie oraz wyolbrzymianie ich zalet, a pomniejszanie lub negowanie wad. Do innych rodzajów dyskryminacji zaliczyć można chociażby – tu
Przekraczać swoje granice wystarczy, że poobserwujecie i wsłuchacie się w aktualną dyskusje o uchodźcach – islamofobię (antyspołeczne uprzedzenie i dyskryminacja w stosunku do islamu i muzułmanów), handicapizm (dyskryminację ze względu na niepełnosprawność), seksizm (dyskryminację ze wzgledu na płeć), ageizm (dyskryminację ze względu na wiek), transfobia (dyskryminację ze względu na transseksualizm), w końcu lookizm (dyskryminację ze względu na wygląd zewnętrzny). W niniejszym artykule chciałybyśmy przyjrzeć się bliżej jednej z form wykluczenia – mianowicie dyskryminacji osób niepełnosprawnych.
Dyskryminacja ze względu na niepełnosprawność – i jak jej przeciwdziałać? Słysząc o dyskryminowaniu od razu mamy na myśli „izolację” osób o innym kolorze skóry czy nieheteronormatywnej orientacji. Jest to pogląd bardzo stereotypowy, gdyż praktyki dyskryminacyjne dotyczą również – o czym często się zapomina – osób niepełnosprawnych. Bywa, że osoby takie są ukazywane lub opisywane jako gorsze, niezaradne życiowo; zdarza się, że odsuwane są od normalnej pracy. A przecież żyją normalnie, chcą być odpowiedzialne za siebie i samostanowić o sobie. Zdarza się, że osoby niepełnosprawne nie mogą pracować tak jak przeciętny obywatel, gdyż pracodawca boi się zatrudniać pracownika niepełnosprawnego. Lęka się przy tym nie tylko o jego bezpieczeństwo w miejscu pracy, ale także o własne stanowisko, które może zostać narażone w przypadku niedopełnienia obowiązków, wypadku. Jest to błędne rozumowanie. Osoby niepełnosprawne, szczególnie ruchowo, są bardzo zaradne – paradoksalnie – czasem bardziej niż ludzie sprawni. Problem dyskryminacji ujawnia się też, choć na szczęście coraz rzadziej, w zagospodarowaniu przestrzeni publicznej. Jeszcze kilkanaście lat temu architekci nie zawsze uwzględniali potrzeby osób niepełnosprawnych, dziś wygląda to inaczej. Niestety, wciąż jeszcze istnieje wiele powstałych w poprzedniej epoce miejsc i budynków użyteczności publicznej, które należy zmodernizować pod tym katem. To rzecz pilna! Dlaczego nie mielibyśmy ułatwiać dostępu osobom niepełnosprawnym do wszystkich możliwości edukacyjnych, zawodowych? Aby życie takich ludzi było prostsze, może zamiast
Przekraczać swoje granice wyrzucać pieniądze w błoto (jak dzieje się to nierzadko w finansach publicznych), warto by było wybudować specjalne podjazdy czy platformy dla osób poruszających się na wózkach i o kulach, windy, szczególnie w szkołach, dbać w każdy inny sposób o dogodne warunki dla funkcjonowania ludzi z niepełnosprawnością ruchową. Bardzo potrzebne są takie inwestycje, gdyż bez nich osoby niepełnosprawne bywają bezradne. Przykład? Nie trzeba go szukać daleko. W naszej szkole – co wcale nie jest takie powszechne jeśli chodzi o placówki, które nie mają w nazwie określenia „integracyjne” – tajniki wiedzy zgłębiają uczniowie poruszający się na wózkach. Przez rok nauki jedna z uczennic nie mogła dostać się na pierwsze piętro, gdyż nie było żadnego podjazdu, nie mówiąc o windzie, którą oddano do użytku dopiero w zeszłym roku szkolnym. Dzięki funduszom, które dyrekcji udało się wywalczyć w samorządzie, może razem ze swoimi rówieśnikami uczyć się również na górze. Nie da się? Da się!
Przekraczajmy swoje granice Jak wskazałyśmy wyżej, wśród nas żyją osoby z różnym rodzajem niepełnosprawności. Wbrew powszechnemu przekonaniu to właśnie one spotykają się z większą dyskryminacją niż osoby o innym kolorze skóry, religii, orientacji. Coraz częściej porusza się tę problematykę także w kinie – nie tylko ze względów artystycznych, ale także po to, aby uświadamiać społeczeństwo, że nie akceptując tych ludzi, czynimy im (i sobie) wielką krzywdę. Z drugiej zaś strony, obcując z ograniczeniami, stajemy się lepsi, odważniejsi i bardziej zaradni. Paradoksem jest to, że odsuwając się od niepełnosprawnych, sami stajemy się ,,niepełnosprawni’’. Warto podać tu przykłady, które doskonale obrazują nierówną walkę „normalnych” i „nienormalnych”, przykłady które każdy z nas zna z kin.
Żyć i zdobywać bieguny W roku 2013 w kinach mogliśmy obejrzeć film zatytułowany Mój biegun. Opowiada on historię opartą na prawdziwych wydarzeniach z życia Jana Meli, który jako najmłodszy niepełnosprawny zdobył biegun północny i południowy w ciągu jednego roku. Chłopak w wyniku wy-
Nic o nas bez nas
17
padku w 2002 roku stracił lewe podudzie i prawe przedramię. Wbrew opiniom swoich przyjaciół i lekarzy, którzy twierdzili, że nie jest na tyle sprawny, by poradzić sobie w trudnych warunkach, jakie panują na biegunach Ziemi, Mela postanawia przekroczyć swoje bariery ruchowe i udaje się w podróż. Chłopak udowadnia, że pomimo przeciwności, każdy jest w stanie zdobyć swój ,,biegun” bez względu na to, co uważają inni. Druga filmowa fabuła, którą warto przywołać w tym miejscu, to historia chorego na porażenie mózgowe Mateusza, który podejmuje trudną walkę o godność i prawo do normalnego życia. Twórcy filmu Chce się żyć, wzorowali się na życiu jednego z podopiecznych Domu Pomocy Społecznej „Na przedwiośniu”, którego lekarka uznała za „roślinę”. Chłopak przez 25 lat życia uczy się normalnie funkcjonować, aby pokazać to później tym, którzy w niego zwątpili. Mateusz wszystko rozumie, czuje, słyszy i widzi, ale nie umie tego wyrazić, gdyż cierpi na czterokończynowe porażenie mózgowe i nie jest w stanie panować nad własnym ciałem. Wszyscy uważają go za kogoś innego, gorszego, odsuwają się. Film pokazuje walkę z uprzedzeniami i odrzuceniem przez innych, a także siłę, jaka płynie z pogodzenia się z tym, co przyniósł los. ,,– Bóg Cię kocha Mateuszu. – Bogu niech będą dzięki, co by było, gdyby mnie nienawidził?”.
Jak przeciwdziałać dyskryminacji? Nikogo nie można spychać na margines, gdyż każdy ma niezbywalną godność, ma takie samo prawo do bycia wolnym człowiekiem, do życia w sposób taki, jaki definiuje bliska mu kultura, religia, wewnętrzny system wartości. Ze względu na poglądy, pochodzenie, tożsamość seksualną, wyznanie czy wszelkie niepełnosprawności nie powinniśmy umniejszać wartości ludzi innych niż my sami. Każdy z nas jest w stanie nieść światełko pomocy ludziom dyskryminowanym, wystarczą drobne uczynki, akcje charytatywne, a nawet dobre słowo skierowane ku ludziom wykluczanym. W naszych miastach znajdują się specjalne ośrodki, które pracują na rzecz osób narażonych na dyskryminację, warto je odwiedzić, by zaczerpnąć nieco więcej informacji, doedukować
18
Przekraczać swoje granice
Nic o nas bez nas
się (w centrum Warszawy, przy ul. Niecałej 12, ma swoją siedzibę Fundacja na Rzecz Osób Niepełnosprawnych, przy ul. Solec 30a znajduje się siedziba Kampanii Przeciw Homofobii, na Wydziale Psychologii Uniwersytet Warszawskiego przy ul. Stawki 5/7 działa Centrum Badań nad Uprzedzeniami). Funkcjonują też strony internetowe poświęcone problematyce różnych form dyskryminacji i przeciwdziałania jej. Oto niektóre z nich, które warto odwiedzić: „Przeciwdziałaj dyskryminacji – to nie jest trudne”: www.przeciwdzialajdyskryminacji.pl „Nikt nie rodzi się z uprzedzeniami”: www.bezuprzedzen.org Komitet ds. Likwidacji Dyskryminacji Rasowej: www.unic.un.org.pl/dyskryminacja/ct_cerd. Amnesty International: www.amnesty.org.pl Kampania Przeciw Homofobii: www.kph.org.pl Równość: www.rownosc.info
Jak przeciwdziałają szkoły?
Edukacja antydyskryminacyjna na stałe wpisała się już w szkolną praktykę dydaktyczną, daje się to we znaki zwłaszcza w ostatnim czasie. 10 grudnia 2014 – jak co roku – obchodzona była rocznica przyjęcia Powszechnej Deklara-
Papuguję wszystkich wkoło,
czyli co nieco o zjawisku naśladownictwa w naszym codziennym życiu H J
anna eleńska
Często zastanawiamy się, czym kierują się niektóre osoby, kiedy patrzymy na ich zachowanie. Coś może nas szokować, bawić lub denerwować. Jeśli spotkamy się z czymś raz, to o tym szybko zapominamy. Jeśli jednak ludzie powielają pewne zachowania po kimś, szczególnie przebywając w grupie, to budzi się w nas irytacja. Czy słusznie?
Patrz i ucz się!
Od momentu przyjścia na świat każdy człowiek jest otoczony kręgiem ludzi, którzy troszczą się
cji Praw Człowieka, wówczas to Ministerstwo Edukacji Narodowej wystosowało apel do środowisk szkolnych, aby uczciły tę rocznicę w sposób szczególny, a codziennymi działaniami stale wzmacniały edukację przeciw uprzedzeniom. 23 kwietnia 2015 roku w Ośrodku Rozwoju Edukacji w Warszawie pracownikom oświaty zaprezentowano publikację Rady Europy Zakładki. Podręcznik o przeciwdziałaniu mowie nienawiści w sieci poprzez edukację o prawach człowieka (podręcznik dostępny jest online oraz w Bibliotece Szkolnej, warto do niego zajrzeć). Seminarium otworzyła Urszula Augustyn – ówczesna Sekretarz Stanu w MEN, Pełnomocnik Rządu do spraw bezpieczeństwa w szkołach. Dziękując wszystkim, którzy działają na rzecz wypracowania dobrych praktyk antydyskryminacyjnych, wyraziła nadzieję, że zdobyta podczas seminarium wiedza dotrze za ich pośrednictwem do innych środowisk w każdym zakątku Polski. W końcu, 1 września 2015, minister Joanna Kluzik-Rostkowska napisała w liście do nauczycieli i rodziców, że rok szkolny 2015/2016 dedykuje „Otwartej Szkole”, „takiej, która wymyka się rutynie, oferuje współpracę, zaprasza do działania. Jest przyjazna, bezpieczna, bez dyskryminacji i homofobii, wspierająca uczniów i rodziców”. Zadanie dla nas: pokażmy, że szkoła taka rzeczywiście jest! o niego. Z każdym dniem tenże człowieczek staje się większy, ale i też mądrzejszy, uczy się. Jego najlepszymi nauczycielami są bliscy, których wnikliwie obserwuje i stara się ich jak najlepiej naśladować. Skąd dziecko przecież miałoby wiedzieć, jak mówić, trzymać łyżkę, czy wiązać buty? Wszystkie umiejętności, które nabywa człowiek, od urodzenia są wynikiem obserwacji i nie da się temu zaprzeczyć. Jednak im bardziej dorastamy, tym szybciej zjawisko naśladownictwa zdaje się zanikać. Z biegiem lat zapominamy, kto nas czego nauczył, i proste codzienne czynności zdają się nabierać bardzo indywidualnych cech – ktoś może trzymać sztućce w taki, a nie inny sposób, mówić z określonym akcentem czy barwą głosu. Nadajemy zwyczajnym umiejętnościom swoisty charakter, który ukazuje nas jako osoby niepowtarzalne i wyjątkowe. Nie mamy problemu z tym, jeśli ktoś inny robi to podobnie.
Nic o nas bez nas
A na drzewach, zamiast liści... Różni, a jednak tacy sami Co więc z kopiowaniem czyichś powiedzeń, gestów, żartów, pomysłów? Tutaj sprawa się komplikuje. Gdy ktoś napisze podobne wypracowanie do naszego, podświadomie zaczynamy być wrogo nastawieni do takiej osoby, a w naszej głowie pojawia się myśl „Przecież ukradła mi pomysł! Nie mogła wysnuć podobnych wniosków jak ja!”. Czy aby na pewno? Mimo tego, że jako ludzie jesteśmy bardzo różni, myślimy i mówimy inaczej, to w gruncie rzeczy w wielu przypadkach mamy podobne opinie. Wygłaszamy je na wiele sposobów, ale zamysł jest taki sam. Czy nie zdarza się spotkać nam osoby o identycznych poglądach czy hobby? Wtedy wydaje się to normalne. Problem pojawia się, gdy odkrywamy, że nasza oryginalność wcale oryginalna nie jest. Dzieje się tak, ponieważ zapominamy o naszej wrodzonej cesze, jaką jest naśladownictwo.
Raczkująca świadomość Człowiek nigdy nie będzie w stanie się do tego w pełni przyzwyczaić – bo jak tu przyznać się przed samym sobą do takiej ułomności. Chyba że przestaniemy postrzegać to w kategorii wady, a spróbujemy to po prostu zaakceptować i wyciągnąć z tego coś dobrego dla siebie, pamiętając o tym, by nie korzystać z tego w złym celu: plagiat a naśladownictwo nie są tym samym i jedno drugiego nie tłumaczy. To wrodzony instynkt, który jest naszym piętnem, ale i darem. Od nas zależy, w jaki sposób go wykorzystamy.
19
A na drzewach, zamiast liści, będą wisieć humaniści Natalia Andrejuk
Humanista to ktoś, kto bez względu na umiejętności i siłę przebicia ma szansę na pracę co najwyżej w charakterze kierownika Mc Donald’s. Uczeń klasy matematyczno-geograficznej albo biol-chemu ma z kolei niejako zapewnioną tzw. „przyszłość”, chociażby nie odróżniał delty od cosinusa. Przez wiele lat klasy humanistyczne tworzono jako alternatywę dla osób, które za bardzo nie wiedzą, co chcą w życiu robić. W rezultacie spotykało je później bezrobocie. Dlatego oddziały z rozszerzonym polskim i historią zostały owiane złą sławą. Ale czy nie ma już prawdziwych humanistów? O co tak naprawdę tutaj chodzi?
Chodzi o to, że... „W humanie po prostu nie trzeba się uczyć” – myśli wykończony ciężką pracą uczeń klasy matematyczno-geograficznej, rozwiązując ze łzami w oczach zadanie z pięcioma niewiadomymi. „Ma się czas dla siebie, trzeba po prostu zinterpretować kolejny wiersz, podobny do wielu innych i znaleźć prostą analogię między opisem lotu balonu a hasłami rewolucjonistycznymi”. Chyba warto tutaj
20 Nic o nas bez nas przywołać stare polskie przysłowie: ten się śmieje, kto się śmieje ostatni... Zła opinia o klasach humanistycznych nie tylko wśród uczniów klas ścisłych, ale (o zgrozo!) i nauczycieli, wypływa z prostej przyczyny. Można powiedzieć, że do klas z rozszerzonym polskim i historią idą trzy typy uczniów: pierwszy – ludzie, którzy nie mogą żyć bez historii, polskiego, pisania czy chociażby filozofii. Tacy, których to „kręci”. Drugi – ludzie, którzy nie odnaleźli swoich mocnych stron, nie wiedzą, co chcą w życiu robić, ani nie czują się w niczym dobrzy. No i ostatni – ludzie, którzy naprawdę słabo się uczyli, nie dostali się nigdzie indziej i przysłowiowo „wylądowali w humanie” (oczywiście nie dotyczy to szkół wysoko postawionych w rankingu). O ile pierwszy typ robi wszystko, co w jego mocy, aby pokazać, że nauki takie jak historia czy filozofia są piękne, typ drugi i trzeci psuje wszystko. Powinnam się też oburzyć na to, dlaczego każdy uczeń chodzący do klasy „A” jest nazywany humanistą. Dochodzi tutaj do krzywdzącej generalizacji, a w związku z tym, że przedstawiciele drugiego i trzeciego typu poszli do klasy z rozszerzonym polskim i historią, cierpi cały zastęp humanistów. Osobo ubliżająca fanatykom nauk skupionych wokół człowieka! Zamiast gnębić i ubliżać humaniście, zastanów się, czy nie pomyliłeś terminów. Czy chcesz nazwać tych wszystkich niezdecydowanych nieuków „humanistami”? Pomyśl, zanim przez przypadek obrazisz prawdziwego maniaka historii czy ojczystego języka swoją ignorancją i wąskim, w tym zakresie, myśleniem.
… nie profil zapewnia nam przyszłość A przecież nie chodzi w tym wszystkim o to, w jakiej klasie się znalazło. Chodzi o siłę przebicia, ambicję, silny charakter i dużo zapału (byle nie słomianego!) Chodzi o nas samych, a nie o to, czy jesteśmy po humanie, mat-fizie, biol-chemie czy elektryku. Najbardziej intrygująca jest jednak reakcja osób, którym chce się wytłumaczyć, że te z pozoru bezsensowne wiersze w rzeczywistości sens posiadają. Kończy się to zazwyczaj zapieraniem rękoma i krzykiem drugiej strony, że sztuka mnożenia i dzielenia jest bardziej wartościowa i więcej wnosi do życia. A czy ktoś mówił o tym, że jesteśmy ważniejsi od ścisłowców? Ta dyskusja miała na celu
A na drzewach, zamiast liści... uświadomienie, że humanista też jest wartościowy i nie powinno się go postrzegać jako „tegoktóry-nie-umie-matmy”.
Z życia wzięte
Kiedy mój znajomy, który uczy się w liceum w Radomiu, opowiedział mi że tamtejsi nauczyciele straszą uczniów mat-geo tekstami typu: „Jak nie będziecie się uczyć, to skończycie w humanie”, przysłowiowo załamałam ręce. Okazuje się, że nie tylko młodzi ludzie ze szkół średnich mają skłonności do jawnego obrażania ludzi interesujących się naukami skupionymi wokół człowieka. Dodatkowo przeczytałam wiele artykułów na temat kondycji polskiej humanistyki i cytuję: „Humanistykę pozostawcie nieukom, nieudacznikom i nierobom, którzy po studiach mogą tylko uczyć innych lub startować do sejmu...” Można to skomentować jednym słowem – przykre. W jednym z warszawskich liceów powstała idea założenia getta dla humanistów (!), a jego pomysłodawca, który dzisiaj podchodzi do tego tematu dużo łagodniej, mówi: „Idea getta byłaby ciekawym eksperymentem”, ale potwierdza również postawioną przeze mnie tezę: „Oczywiście, że wielu się śmieje, bo pewnie większość to nie humaniści, tylko pseudohumaniści, którzy trafili do klas z rozszerzonym polskim i historią, bo nie widzieli dla siebie innych rozwiązań”. Nie muszę tutaj chyba przytaczać sytuacji z wyjazdu integracyjnego do Przewięzi dla rocznika ‘98, gdzie doszło do kilku mało przyjemnych incydentów na tym tle. Pomimo tego, że nasi rówieśnicy skończyli edukację gimnazjalną na tym samym etapie, mieli taką samą wiedzę z tych samych przedmiotów, nie przeszkadzało to niektórym pozwolić sobie na drwiny i mowę nienawiści, o której piszę w innym miejscu. Z wyższością mówili o sobie „mat-geo-fiz” zręcznie pomijając dumną nazwę klasy humanistycznej. Pragnę również zauważyć, że ten problem został całkowicie zniwelowany w naszej szkole, a z niemęczących żartów na temat „humana” mogą się śmiać obie strony, ponieważ należą one do rzadkości i nie mają negatywnego zabarwienia. Może pora zarazić tym całą Polskę? Serdeczne podziękowania dla mojej koleżanki z klasy, bez której ten tekst najprawdopodobniej by nie powstał. Marysiu – jesteś genialna!
Już kultowe i już prawie
Pasja jest dla ludzi wielkich
Kadr z filmu Miś
Już kultowe
21
i już prawie Marcelina Cywińska
W historii polskiej kinematografii jest niewiele filmów, które można określić mianem„kultowy”. Ostatnio wpadły mi do rąk dwie znane produkcje, zupełnie niezależne i w niczym nie podobne do siebie. Muszę przyznać, że jako zwolenniczka amerykańskiego kina jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
PRL-owskie realia
Kadr z filmu Miś
Film Miś reżyserii Stanisława Barei powstał w 1980 roku, jednak premiera nastąpiła dopiero rok później, w czasach Solidarności. Jego emisja nie byłaby możliwa, gdyby nie częściowa wolność słowa, wynegocjowana w porozumieniach sierpniowych. Miś w krzywym zwierciadle pokazuje PRL-owskie realia – od codziennych drobnych problemów aż do wielkich, „słomianych” inwestycji. Symboliczny rekwizyt znany z filmu, czyli wielki słomiany miś, jest w pewnym sensie ironiczną metaforą poważnych interesów. Na początku filmu poznajemy Ryszarda Ochódzkiego, prezesa sportowego klubu „Tęcza”. Już od pierwszych scen widzimy, że charakteryzuje go niesamowity spryt, a nawet cwaniactwo. Przyświeca mu jeden cel: pragnie jak najszybciej dostać się do Londynu, aby wyciągnąć z banku
duże pieniądze, nim zrobi to jego była żona. Zanim się tego podejmie, musi jednak wyrobić nowy paszport, ponieważ stary został zniszczony przez konkurentkę. Ochódzki na każdym kroku knuje coraz to kolejne intrygi, wplątując w nie po drodze wielu ludzi, jednak nikt tak naprawdę nie wie, jakie ma zamiary. Film jest pełen rozmaitych wątków i groteskowych epizodów. Jednak wszystko to sprowadza się do jednego prostego przekazu: uświadomienia ludziom, jak bardzo ich życie i cały system są śmieszne, gdy ogląda się je z boku.
Wejście do innej rzeczywistości
Film z zupełnie innej beczki, czyli Sala Samobójców reżyserii Jana Komasy powstał dopiero w 2011 roku. Może nijak ma się do twórczości Barei, jednak wywarł na mnie podobnie duże wrażenie. Zaczyna się dosyć niewinnie. Głównym bohaterem jest bardzo wrażliwy, osiemnastoletni Dominik, w którego rolę wcielił się Jakub Gierszał. Od samego początku widać, że ma problemy z odnalezieniem siebie, jest bardzo zagubiony w otaczającym go świecie. Jego rodzice spełniają wszystkie potrzeby materialne chłopaka, jednak nie są w stanie poświęcić mu chwili uwagi. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, nastolatek szuka wsparcia w internecie. Sieć staje się dla niego jed1ynym domem, tu otrzymuje wsparcia po upokorzeniach doznanych w szkole. Poznaje tajemniczą dziew-
22 Pdlaasjaludzijestwielkich
towy, jako że motywy, kadry, sceny i kwestie dialogowe filmu na dobre wpisały się w powszechny polski kod kulturowy. Na taką kwalifikację pozwala zresztą dystans czasowy, który sprzyja rozkwitowi „kultowej” narracji wokół filmu. Ponieważ Sala Samobójców to obraz stosunkowo nowy (2011), trudno mówić o kultowości sensu stricto. Prędzej o widokach na kultowość. A w czym tkwi ten potencjał? Po pierwsze, film zmienia nasze widzenie świata – zaczynamy zupełnie inaczej patrzeć na problemy, które do tej pory wydawały nam się mało istotne, nawet zabawne (tak jak np. uzależnienie od internetu). Po dru-
Kadr z filmu Sala samobójców
czynę Sylwię, która wprowadza go w świat niebezpiecznej gry o enigmatycznym tytule „Sala Samobójców”. Myślę, że niejedna osoba wzruszyła się, oglądając film. Istotną rolę odgrywają tu bowiem emocje, zarówno negatywne, wynikające z poczucia zagubienia, uzależnienia, problemów społecznych, jak i pozytwyne – na przykład miłość Dominika do internetowej koleżanki. W ujęciach przeważają zbliżenia na twarz, nazywane w języku filmu wielkim planem, co jeszcze bardziej skupia uwagę widza na stanach emocjonalnych bohaterów. Do tego znakomicie dobrana muzyka.
Już kultowe i już prawie
Wplecione w narrację animowane scenki z gry komputerowej sprawiają, że widz ma wrażenie, jakby rzeczywiście znalazł się wraz z Dominikiem w zupełnie innym świecie. Film w sposób dobitny ukazuje, jak łatwo wpaść w uzależnienie w obliczu samotności i braku wsparcia ze strony otoczenia.
gie, film wciąż jest bardzo popularny, wielu widzów uważa, że to jedna z lepszych polskich produkcji, jakie powstały w ostatnich latach. Po trzecie wreszcie, film spełnia istotny warunek kultowości – postawy, które prezentuje, i problemy, które porusza (samotność, rozpad więzi rodzinnych i społecznych, wiara w terapeutyczną moc wirtualnej utopii jako fakty późnej noKultowy i… kultowy? woczesności), są odzwierciedleniem powszechMimo wielu różnic oba filmy mają jedną cechę nych doświadczeń pokolenia żyjącego na przewspólną, mianowicie można o nich powiedzieć, łomie wieków. Ostatecznie jednak to, czy i dla że są ponadczasowe, co oznacza ni mniej, ni kogo film stanie się kultowym obrazem, zależne więcej, tylko to, że czas ich społecznego oddzia- będzie od wielu czynników. Właściwie – warto ływania nie będzie krótszy niż jeden kinowy dodać na koniec – nie ma bowiem sztywnych sezon. Co do komedii Barei – w tej kwestii nie kryteriów kultowości, bywa czasem, że o takim mamy żadnych wątpliwości – w stosunku do statusie dzieła sztuki zadecydować może zwytego obrazu użyjemy nawet określenia – kul- kły zbieg okoliczności…
Krótkie historie obrazów zaginionych Julia Jędrzejczak Co każdy hitlerowski rabuś polskich dzieł sztuki trzymał jesienią 1939 roku w kieszeni? Fotografie naszych zbiorów? Tajne niemieckie listy najlepszych obrazów i rzeźb przeznaczonych do rekwizycji? Podczas drugiej wojny światowej Polska straciła wiele swoich cennych zbiorów. Szacuje się, że niemieccy okupanci i Armia Czerwona zrabowali bądź zniszczyli blisko 600 tysięcy obiektów narodowego dziedzictwa kulturowego. Znikoma liczba z nich została odzyskana. Wiele pozostaje wciąż zaginionych (zainteresowanych szczegółowym inwentarzem dóbr utraconych warto odesłać do strony internetowej: www.dzielautracone.gov.pl). Jednak na przestrzeni ostatnich lat niektóre dzieła szczęśliwie powróciły do ojczyzny.
Pasja jest dla ludzi wielkich
23 A. Gierymski, Pomarańczarka, ok. 1881 (reprodukcja za: http://cyfrowe.mnw.art.pl/dmuseion/docmetadata?id=19465
Krótkie historie obrazów...
Pytanie, które sobie zadawali, brzmiało: „Czy to na pewno ona?”. Na aukcji Pomarańczarka miała szokująco niską cenę wywoławczą – 4,4 tys. euro. Gdyby dzieło znalazło się w handlu legalnie, nie mogłoby kosztować mniej niż 1,5 mln zł. Po dokładnym zbadaniu obrazu przez najwybitniejszych historyków sztuki, okazało się, że jest to autorski wytwór Gierymskiego. Dzieło zostało wycofane z aukcji po interwencji resortu kultuWielki powrót Pomarańczarki ry oraz Prokuratury Okręgowej w Warszawie i poRadosne chwile towarzyszyły wszystkim pasjo- wróciło do Polski. Teraz możemy podziwiać je natom sztuki w 2010 roku, kiedy to słynna Po- na co dzień na stałej ekspozycji w Muzeum Narodomarańczarka (Żydówka z pomarańczami) pędzla wym w naszej stolicy. Aleksandra Gierymskiego powróciła do Polski. Obraz został zrabowany z Muzeum Narodowego, Ostatnio odnalezione prawdopodobnie w 1944 roku po upadku powsta- Kolejne niesamowite odkrycie miało miejsce na nia warszawskiego. Od tego momentu jej losy przestrzeni ostatnich tygodni. Zrabowany podpozostawały nieznane. czas drugiej wojny światowej Portret mężczyzny Gierymski namalował dzieło około 1881 roku. autorstwa Krzysztofa Lubienieckiego powraca Przedstawia starszą kobietę, ujętą frontalnie, do Polski. Tym razem, gdyby nie dobra wola doopartą plecami o balustradę. Jest zajęta robie- tychczasowego właściciela, szanse na odzyskaniem na drutach, na wysokości łokci ma przewie- nie obrazu byłyby znikome. Jeden z żołnierzy szone dwa wiklinowe kosze, lewy ma wypełnio- amerykańskich odkrył dzieło w austriackim zamne dno pomarańczami. W tle widzimy zamgloną ku Fischhorn i postanowił po skończonej służpanoramę odległej Warszawy z charakterystycz- bie zabrać je ze sobą do Stanów Zjednoczonych. nymi wieżami kościoła p.w. Świętego Krzyża. Wiele lat po śmierci żołnierza obraz został sprzeTo cenne dzieło miało zostać zlicytowane w dany na aukcji nieświadomym niczego kupcom. domu aukcyjnym Kunst und Auktionshaus Eva Prowadząc badania nad rodzinnym drzewem Aldag w Niemczech. Polscy znawcy sztuki byli genealogicznym, syn amerykańskiego żołniezdumieni, gdy dotarła do nich ta informacja. rza natrafił na zdjęcia obrazu. Kiedy ustalił po-
24 pdlaasjaludzijestwielkiCh
krótkie historie obrazów... K. Lubieniecki, Portret mężczyzny (reprodukcja za: https://www.fbi.gov/cincinnati/press-releases/2015/fbi-announces-return-of-painting-believed-looted-by-nazis-during-wwii)
chodzenie dzieła i to, że jest ono z rabunku, niezwłocznie zwrócił się do polskiego ministerstwa kultury. Nie oczekując żadnej rekompensaty, dotychczasowy właściciel – John Bobb III – zgodził się, aby obraz powrócił do ojczyzny i ponownie zagościł w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie.
Nadzieja na kolejne powroty
Istnieje jeszcze wiele innych niesamowitych historii o dziełach, które po latach odnajdują się i powracają do Polski. Dzięki zaangażowaniu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i gromadzonej przez tę instytucję dokumentacji, do kraju powróciło kilkadziesiąt bezcennych obiektów. Niech z każdym rokiem ta liczba rośnie. Pewne nadzieje w tym zakresie niesie ze sobą „złoty pociąg”, o którym głośno w mediach od paru miesięcy.
Rujnując wspomnienia. teorie spiskowe w bajkach Natalia Andrejuk
Czy Ed, Edd i Eddy nie żyją? Czy Samuraj Jack i Profesor Utonium to jedna i ta sama osoba? A może smerfy to komuniści? Z natury lubimy teorie spiskowe. To nic, że te niesamowite hipotezy dotyczą kosmitów na Ziemi czy globalnego spisku Iluminatów. Gorzej, gdy bezpośrednio dotykają one rzeczy, które budowały nasze dzieciństwo. Poniżej przeczytacie o najbardziej zaskakujących teoriach spiskowych w odniesieniu do bajek. Z pewnością oglądanie kreskówek już nigdy nie będzie wyglądało tak samo.
rys. Gabriela Lasota
Ed, Edd i Eddy
który tęsknił za wiejskim życiem czy osobliwy Johnny, który wszędzie chodził ze swoją deską. Teoria głosi, że akcja kreskówki dzieje się w zaświatach, które przypominają czyściec. Dzieci zmarły w różnych epokach i trafiły do tego samego wymiaru. To tłumaczyłoby dlaczego w bajce nigdy nie pojawiają się dorośli, a wszyscy bohaterowie mają dziwny kolor skóry oraz języków – łudząco podobnych do tych, które posiadają zwłoki. Nie możemy zapomnieć o Siostrach Ohydkach. Według tej teorii są demonami, które przybyły z wymiaru bohaterów, aby ich torturować. Jako jedyne w kreskówce posiadają różowe języki i normalny odcień skóry. Niestety, zabawę internautom zepsuł scenarzysta bajki, który oficjalnie teorię obalił.
Samuraj Jack i Atomówki
Może nie każdy z was pamięta trójkę przyjaciół potocznie nazwanych „Edkami”. W każdym odcinku próbują zdobyć władzę na podwórku lub dodatkowe pieniądze na łamiszczęki. Według jednej z teorii – nie żyją. Tak samo jak reszta dzieci z podwórka – piękna Nazz, Rolf,
Kolejna teoria opowiada o tym, że Samuraj Jack i Profesor Utonium – słynny ojciec Atomówek – to jedna i ta sama osoba. Spójrzcie na screeny z obu bajek i uderzające podobieństwo postaci, jak dwie krople wody, prawda? Teraz przyjrzyjcie się obrazkom niżej: przedstawiają to samo miejsce, tyle że akcja w Samuraju Jacku dzieje
rujnująC wspomnienia... się w przyszłości i mamy w niej ukazane zniszczone miasteczko Townsville – rodzinne miasto Atomówek. To by dodatkowo wyjaśniało dlaczego Samuraj Jack używa tylko pierwszego imienia, a Profesor Utonium – drugiego.
pasja jest dla ludzi wielkiCh
25
ści. Ciężko mi jednak uwierzyć, że nie myślał o politycznych aspektach, kiedy tworzył swój komiks. Smerfy są bowiem przede wszystkim opowieścią o społeczeństwie, o tym, jak jest skonstruowane i jak funkcjonuje. To przecież czysta polityka!”
zaskakujące, prawda? (il. za: http://adventuretime.wikia.com/wiki/File:Professor_Utonium_%3D_Samurai_Jack.jpg)
Smerfy
O tym, że opowieść o małych, niebieskich Smerfach jest metaforą komunistycznego utworu, przekonany był australijski badacz popkultury, Marc Schmidt, który w swojej pracy Socjopolityczne zagadnienie w Smerfach próbował udowodnić, że świat przedstawiony w tej bajce jest niczym innym, jak wielką marksistowską utopią. No bo pomyślcie sami – brak własności prywatnej, kult jednostki (w tym przypadku Papy Smerfa) oraz Gargamel z wielkim nosem, który ma symbolizować samych Żydów. Co więcej, w oryginalnej wersji kot największego wroga Smerfów nazywa się Azrael – to imię anioła śmierci w islamie. Ponadto futrzasty przyjaciel Gargamela w bajce jest ucieleśnieniem klasy robotniczej. Sam Schmidt tak pisze o twórcy Smerfów – Pierre’u Cullifordzie ps. „Peyo”: „Do dzisiaj nie wiem, czy Peyo wymyślał Smerfy jako metaforyczny obraz socjalizmu, czy socjalistyczne idee umieścił w swych książeczkach zupełnie nieświadomie. Być może to jeden wielki zbieg okoliczno-
Chojrak Tchórzliwy Pies
Jedna z moich ulubionych kreskówek na Cartoon Network – kojarzycie walecznego różowego psa Chojraka, który ciągle bronił Muriel i Eustachego przed potworami? Okazuje się, że nasz bohater jednak nie był taki odważny i mądry, jak się wydaje. Teoria głosi, że Chojrak widzi świat oczami psa i jeśli czegoś nie zna lub nie rozumie, bierze to za niebezpieczne. Wszystkie potwory z bajki to tak naprawdę zwyczajni ludzie, których pies nigdy nie widział, dlatego bierze ich za coś strasznego. Również według tej teorii Chojrak wcale nie mieszka w Nigdzie (czyli jedynym domku postawionym na środku pustkowia), tylko po prostu Muriel i Eustachy są za starzy, żeby wyprowadzać naszego różowego przyjaciela na długie spacery. Z tego powodu Chojrak uważa, że wokół nich nie ma żadnych domków – bo nigdy ich nie widział. Teoria tłumaczy też, dlaczego jego właściciele będąc twarzą w twarz z potworami, zazwyczaj się ich nie boją, a rozmawiają z nimi jak ze zwyczajnymi ludźmi.
26 Pdlaasjaludzijestwielkich
Rujnując wspomnienia...
Król Lew
Kadr z filmu Król Lew
Nietypową interpretację kultowego dzieła Disneya Król Lew zaproponował popularny bloger Paweł Opydo. Po pierwsze, wskazuje on na oryginalną wersję językową, w której część hien ma meksykański akcent, co prowadzi do prostej interpretacji – waleczne lwy nie chcą, aby hieny, które razem ze Skazą spiskują przeciwko Simbie i Mufasie, przekroczyły ich granice. „Ałć” – komentuje Opydo. Teorii opartych na różnych konfliktach kulturowych jest więcej. Ciekawa jest interpretacja religijna. Przypomnijcie sobie pierwszą scenę, podczas inicjacji młodego Simby, kiedy to wszystkie zwierzęta padają na kolana. Teraz dodajcie do tego Skazę, lwa o widocznie ciemniejszej karnacji, który pieśń o planowanym przewrocie śpiewa na tle półksiężyca. „No i bum, mamy parabolę wojny religijnej pomiędzy chrześcijaństwem a islamem” – komentuje dalej bloger.
Nielubiany brat Mufasy to w ogóle kontrowersyjna postać, m.in. dlatego, że podczas wspomnianej pieśni widzimy nawiązania do przedwojennych przemówień Adolfa Hitlera. Zły brat Mufasy patrzy z góry na przemarsz wojsk, złożonych z hien, a całość przypomina słynną nazistowską „katedrę światła”. Brakująca scena ma miejsce już po przejęciu „tych złych” i wyjaśnia, że Skaza zrobił z hien coś na kształt gestapo. (Przy okazji bardzo gorąco zachęcam do odwiedzenia bloga Pawła Opydo: http://www.zombiesamurai.pl/2013/10/krol-lew/)
„Teraz najciekawsze: Be prepared to jedynie pierwsza część utworu. Druga została wycięta z filmu przed premierą, bo uznano, że fragment jest… zbyt mroczny i poważny jak na produkcję dla dzieci”– możemy przeczytać na blogu Opydo (źródło: http://www.zombiesamurai.pl/2013/10/krol-lew/)
KUBUŚ PUCHATEK
Jedna z najbardziej rozpoznawanych bajek dla dzieci na świecie, autorstwa brytyjskiego pisarza – Alana A. Milne’a. Kubuś Puchatek przyniósł autorowi wielką sławę w 1926 roku, a już w 1966 roku powstał amerykański film animowany disneyowskiej produkcji pt. Kubuś Puchatek i miododajne drzewo. Historia opowiada o przygodach małego chłopca Krzysia i jego zwierzęcych przyjaciół. Ostatnio bohaterom ze Stumilowego Lasu zaczęto się coraz baczniej przyglądać i przypisywać im różne choroby. Właśnie tym sposobem specjaliści z Wydziału Pediatrii Uniwersytetu Dalhouse stwierdzili, że Puchatek jest otyły przez swoje obsesyjne skupienie na miodzie. Zastanawiali się nawet, czy uznać tytułowego misia po prostu za głupie stworzonko, czy przypisać mu zespół dysfunkcji poznawczych, a nawet zespół Tourette’a (wrodzone zaburzenie charakteryzujące się występowaniem tików ruchowych i werbalnych – przyp. red.) Na kozetkę wzięto również Kłapouchego i, jak się można było spodziewać, nasz smutny osiołek ma oczywiście depresję. Naukowcy postawili taką diagnozę m.in. na podstawie słów wypowiedzianych przez Kłapouchego w jednym z odcinków: „Dzień dobry, Puchatku. Jeśli dzień jest dobry. Co jest jednak wątpliwe”. U Krzysia nie stwierdzono żadnych zaburzeń, ale mamy tutaj do czynienia z brakiem nadzoru rodzicielskiego, nie wspominając o tym, że chłopiec spędza czas ze zwierzętami, z którymi rozmawia. Warto też wspomnieć tutaj o jednej z absurdalniejszych afer, która pokazała, że nasza polska pomysłowość jest u szczytów formy. Radni
Mity na temat gier komputerowych z Tuszyna w województwie łódzkim nie zgodzili się, aby nowy plac zabaw nazwać imieniem Kubusia Puchatka, ponieważ brak mu dolnej części garderoby. Ponadto w oryginale Kubuś Puchatek wcale nie jest Kubusiem Puchatkiem tylko Winnie the Pooh, co tworzy kontrowersje dotyczące płci misia. „Miś nie ma kompletnej garderoby, dlatego lepszym patronem będzie Miś Uszatek. Nasz jest ubrany od stóp do głów, a Puchatek tylko od pasa w górę” – przekonywał radny Ryszard Cichy, nie wiedząc chyba, że imię bezwstydnego misia nosi już kilka ulic
Pasja jest dla ludzi wielkich
27
w kilku polskich miastach, m.in. ta w pobliżu ul. Świętokrzyskiej w Warszawie. Powstaje tylko pytanie, czy dzieci w ogóle to interesuje? Oczywiście, że nie. Dzieci widzą bajki tak, jak należy – jako bajki, całość opowiadanej historii. Wszystkie teorie spiskowe są w stanie wyłapać tylko dorośli. Czy w takim razie należy wyciągać z opowiadań podteksty i rujnować ludziom wspomnienia? A może ma to służyć tylko i wyłącznie rozrywce? Czynność sama w sobie nie jest zła – byleby nie wciągać w to innych.
dla dzieci, jak chociażby Trine Mity na temat 2przeznaczonych – pięknie wyglądająca gra logiczna.
gier komputerowych czyli obraz, który każdy chce widzieć Natalia Andrejuk Wiele graczy wie, że mity wymienione na tej liście wynikają z ciągle mało powszechnej wiedzy o tym, czym naprawdę są gry i na czym polegają. Gry komputerowe obrosły wieloma nieprawdziwymi informacjami. Przyczyniają się do tego media masowe, w których ich obraz jest nieco wyolbrzymiony. Za chwilę postaram się obalić kilka mitów krążących wokół gier komputerowych i, rzecz jasna, z prawdą mają niewiele wspólnego. No to dawać mi te mity!
Mit #1 Gry komputerowe są dla dzieci Zacznijmy od tego, że dzisiaj średni wiek gracza to około 30 lat. Kiedyś, owszem, nowinki technologiczne, gry wideo trafiały najszybciej do najmłodszych, ponieważ to oni byli najbardziej otwarci na nowe świecące zabawki oraz ruszające się obrazki. Wówczas, a mowa tu o początku lat 90., dorośli albo nie mieli czasu, albo inne hobby lub po prostu niespecjalnie chcieli podjąć próbę zrozumienia najnowszych technologii. Wszystko to prawda. Ale to było ćwierć wieku temu! Pokolenie pamiętające skromne początki branży gier ma dziś 35-49 lat, a połowa wszystkich graczy to ludzie powyżej 18 roku życia. Widać to po najlepszych i najlepiej sprzedających się tytułach, które często są oznaczone +16, +18. Nie zapominajmy jednak, że istnieje wiele wartościowych gier
Mit #2 Płeć piękna stanowi mały odsetek graczy Nic bardziej mylnego! Dziewczyny równie często jak chłopcy odpalają peceta i grzeją pady, bo czemu miałyby tego nie robić? Od mężczyzn różni je tylko profil wybieranych gier, chociaż to również nie stanowi reguły. Z tego, co sama zauważyłam, płeć piękna zaskakująco chętnie sięga po tytuły stereotypowo związane z płcią przeciwną. A więc powiedzenie, że kobiety grają tylko w Simsy lub Minecrafta trzeba traktować z przymrużeniem oka. Jeśli chodzi o stronę statystyczną, dane ESA (Entertainment Software Association – przyp. red.) pokazują, że kobiety stanowią 42% graczy.
Mit #3 Gry uzależniają Ktoś w to jeszcze wierzy? Jeśli delikwent siedzi całymi dniami przed komputerem, oznacza to tylko tyle, że mało korzysta z życia. Wynika to z faktu, że świat realny wydał się dla niego mniej interesujący, najczęściej wskutek problemów lub trudności życiowych. Wielogodzinne i regularne granie jest oczywiście głupotą, którą trzeba wybić sobie z głowy, ale nie jest żadnym dowodem na uzależnienie od gier. Przytoczę tutaj opinię szefa jedynej placówki w Europie zajmującej się uzależnieniem od gier – Smit&John clinic. Pan Keith Bakker powiedział, że aż 90% pacjentów w jego klinice nie okazywało jakichkolwiek typowych oznak uzależnienia od gier. Potwierdza to wypowiedź jednego z pacjentów kliniki, 18-letniego Georga, który spędzał minimum 10 godzin dziennie grając w Call of Duty:
28 Pdlaasjaludzijestwielkich „Call of Duty było miejscem, gdzie czułem się akceptowany po raz pierwszy w moim życiu. Nigdy nie uzyskałem pomocy od rodziców ani od mojej szkoły. W klinice również czuję się akceptowany i uzewnętrzniłem się”. Same gry uzależniają tak samo jak 8-godzinne szydełkowanie – czyli wcale. Oczywiście należy tutaj pamiętać, że wyjątki potwierdzają regułę.
Mit #4 Gry to prymitywne produkcje dla maniaków Dyskusje o tym, czy gry są formą sztuki prowadzi się od dłuższego czasu. Prawda jest jednak taka, że z biegiem lat producenci starają się poruszać coraz głębsze tematy, dopieszczając swoje dzieła nie tylko pod kątem graficznym. Przebojowy Bioshock – oryginalna, podwodna antyutopia – pokazywał, do czego może być zdolny człowiek pozbawiony granic moralności. Deux Ex mówił o problemach związanych z transhumanizmem. Natomiast Heavy Rain starał się nam pokazać, jak daleko może posunąć się człowiek, aby ratować swoich najbliższych. Tekst, obraz, dźwięk, gra aktorska – pod tym względem w grach z pewnością można odnaleźć elementy sztuki. Za-
Mity na temat gier komputerowych – elektroniczna rozgrywka jest brutalna czy nie? A czy literatura jest brutalna? Czy filmy są brutalne? Trudno to jednoznacznie określić i wrzucić do jednego worka. Nie istnieją również żadne zweryfikowane badania, które jednoznacznie mówiłyby, że gry skłaniają do przemocy. Warto też wspomnieć, że istnieje tzw. PEGI (Pan European Game Information – przyp. red.), czyli europejski system oceniania gier. Na odwrocie każdego pudełka jest określony minimalny wiek, oznaczający dla kogo, pod względem wieku, powinien być dostępny tytuł oraz gra oznaczana jest maksymalnie siedmioma opisami, oznaczającymi m.in. nadmierną przemoc, dyskryminację, materiały erotyczne itp. Więc w czym leży problem? Może w wychowaniu i przestrzeganiu zasad? Należy pamiętać, że rodzice powinni zwracać uwagę, w co grają ich pociechy i interweniować w razie potrzeby.
Przykłady kilku PEGów widniejących na każdym pudełku z grą
Mit #6 Gry niczego nie uczą
Gry powstały głównie z myślą o dobrej zabawie i oderwaniu się od codzienności, ale nie oznacza to, że są bezmyślne. Coraz częściej sięga się do elektronicznej rozgrywki jako formy nauki, ponieważ jest dużo ciekawsza od nudnych lekcji czy długich wykładów. Nauka poprzez zabawę zawsze jest bardziej atrakcyjna niż przysłowiowe wkuwanie. Nie wspominając już tutaj o wielu wartościowych tytułach, które wręcz zmuszają Trine 2 – przykład świetnej, pięknie wykonanej i zmuszającej do myślenia gry dla dzieci graczy do pobudzenia swoich szarych komóstanówcie się, kiedy ostatnio graliście w grę kom- rek. Aby nie być gołosłowną, przytoczę tutaj puterową i zwracaliście uwagę na detale, jakimi kilka (nie)znanych tytułów, rozwijających umysł. karmią was projektanci. Dużo przyjemniejszy 15 lat temu w Polsce wydano Planescape: Torobraz, prawda? ment–genialnągręfabularną(inaczejRPG–role-playing game – przyp. red.) z niebanalną i głęboką Mit #5 Gry komputerowe stymulują agresję i są fabułą. W dużym skrócie: Planescape to świat przepełnione przemocą złożony z wielu równoległych światów (ForgotTo dosyć znane i popularne stwierdzenie, które ten Realms jest jednym z nich). Już na samym swoje początki wzięło w USA, gdzie doszło do początku czeka nas zaskoczenie, ponieważ nasz kilku mało przyjemnych incydentów na tym tle. główny bohater nie jest pięknym księciem z bajSzybko zostały skojarzone z takimi tytułami ki, a swoim wyglądem przypomina bardziej dr. jak Call of Duty czy GTA. Jak to w końcu jest Frankenstaina. Jest to postać Bezimiennego, czło-
Mity na temat gier komputerowych
Pasja jest dla ludzi wielkich
29
Oryginalne ujęcie z gry Wiedźmin 3: Dziki Gon
wieka, który nie może umrzeć. Cena za każdą śmierć jest wygórowana – budzi się on bez wspomnień. Wędruje po świecie co rusz napotykając na ślady swojej działalności z poprzednich żyć oraz poznając ludzi, na których losy (najczęściej negatywnie) wpłynął. Gra porusza wiele wątków filozoficznych i skłania do refleksji. Innym przykładem, bardziej klasycznym, jest każda gra z legendarnej serii SimCity. Jej głównym założeniem jest budowa swojej własnej metropolii. To niemałe wyzwanie, bo chyba każdy się ze mną zgodzi – zarządzanie miastem jest rzeczą wymagającą strategicznego myślenia i szybkiego reagowania. Poza tym, że wiele tytułów zawiera w sobie tzw. „minigry”, które często polegają na rozwiązywaniu łamigłówek. Przykładem jest chociażby wydana w 2011 roku, najnowsza część TES’a (The Elder Scrolls) Skyrim. Nieraz, aby przejść do dalszych pomieszczeń, trzeba ustawić w odpowiedniej kolejności znaki lub odnaleźć brakujące części. Nie wspominając już o otwieraniu za pomocą wytrychów, zamków do skrzyni lub drzwi, gdzie często gracz musi wykazać się zręcznością i wręcz anielską cierpliwością.
Mit #7 Gracze mają problemy z nadwagą
To stwierdzenie wypływa ze skłonności ludzi do wiary w stereotypy. Wszystko zależy od człowieka. Jeśli dba, aby równoważyć rodzaje zajęć i obok tych stacjonarnych wybiera również ruch, wszystko będzie w porządku, a gry przestaną kojarzyć się z otyłością. Są też produkcje, które stawiają czoła, niestety coraz bardziej popularnemu problemowi wśród młodzieży, jakim jest nadwaga czy otyłość. To wszystko gry ruchowe – głównie z wykorzystaniem kontrolerów ruchowych takich jak Kinect, Wii lub Playstation Move. Każdy,
kto miał z nimi chociaż raz do czynienia, gorliwie potwierdzi, że zmęczył się przy nich bardziej niż na niejednej lekcji wychowania fizycznego. Granie nie musi więc oznaczać tony czipsów zjedzonych przed ekranem monitora i kilkoma dodatkowymi kilogramami w pasie.
Mit #8 Granie to zajęcie dla samotników
Wizja chłopca zamkniętego w ciemnym pokoju, zgarbionego nad ekranem monitora i nieuczestniczącego w życiu rodziny to dość powszechny obraz gracza. Niektórzy fani elektronicznej rozrywki, owszem, wolą bawić się sami w trybie single player, ale nie jest to wina gier, tylko raczej indywidualnych preferencji danej osoby. Ludzie coraz częściej spotykają się, aby usiąść i zagrać w nową FIFĘ czy w nieśmiertelne Mortal Kombat. Twórcy gier już dawno przekonali się, że rewelacyjnie sprawdzają się one również jako zajęcie towarzyskie. Wspomnę tu także o szalenie popularnych grach typu MMO (Massively Multiplayer Online), gdzie do światów fantasy przenosi się jednocześnie miliony graczy z całego świata. Nawet jeśli gramy „solo”, dają one bardzo duże możliwości poznawania nowych ludzi. Przez gry online poznała się już niejedna para i choć może wydawać się to nieco przerażające, właśnie w takich czasach obecnie żyjemy. Jeśli po lekturze tego artykułu nieco przychylniej patrzysz na graczy – spełniłam swoje zadanie. Mam nadzieję, że w mniejszym lub większym stopniu udowodniłam wam, iż elektroniczna rozrywka nie jest banalna i dziecinna, ale potrafi być wciągająca, a momentami czarująca. Dla wielu ludzi na świecie jest ona naprawdę wielką pasją.
30 Postać numeru
Terry Pratchett
Terry Pratchett. Pisarz, filozof,
człowiek obdarzony nieziemską wyobraźnią Zuzanna Pękala „Nikt nie jest ostatecznie martwy dopóki nie uspokoją się zmarszczki, jakie wzbudził na powierzchni rzeczywistości, dopóki zegar przez niego nakręcony nie stanie, dopóki wino przez niego nastawione nie dokończy fermentacji, dopóki plon, jaki zasiał, nie zostanie zebrany.” Autorem tych słów jest, jak może niektórzy zdążyli się zorientować, sir Terry Pratchett – pisarz fantasy zmarły 12 marca tego roku. Gdy wiadomość ta dotarła do polskiego tłumacza, Piotra W. Cholewy, powiedział: „Od 12 marca 2015 roku nasz świat jest nieciekawie kulisty”. Kulisty, ponieważ najpopularniejsza seria Terry’ego Pratchetta opowiada o Świecie Dysku – dysku płynącym przez wszechświat na grzbietach czterech słoni stojących na grzbiecie ogromnego żółwia – A’Tuina. To, co dla niektórych może brzmieć trochę niedorzecznie, wciąż wzbudza i wzbudzać będzie niezwykły zachwyt fanów czekających na kolejną książkę mistrza. Tak jak sam napisał, pozostawił po sobie plon, a on będzie zbierany tak długo, jak następne pokolenia będą czytać i zagłębiać się w świat, który stworzył.
Kto to właściwie był? Terry Pratchett (a właściwie Terence David John Pratchett) urodził się 28 kwietnia 1948 roku w Beaconsfield w Wielkiej Brytanii. W dzieciństwie interesował się astronomią – miał teleskop, zbierał popularne wtedy karty do herbaty Brooke Bond o kosmosie i planował zostać astronomem. Niestety, chociaż na pewno na szczęście dla światowej literatury, nie miał zdolności matematycznych, co przekreśliło marzenia młodego Terry’ego. Jednak fascynacja kosmosem pchnęła go do literatury science-fiction. Od dzieciństwa dosłownie połykał książki – głównie dzięki babci i jej biblioteczce. Wtedy przeczytał dzieła m.in. H.G. Wellsa czy Sir Arthura Conan Doyle’a, a także kilka mniej klasycznych dzieł literatury, jak słownik ortograficzny czy słownik wyra-
zów bliskoznacznych. Gdy porzucił swoje astronomiczne marzenia, z powagą zabrał się do pisania. W wieku 13 lat opublikował swoje pierwsze opowiadanie – The Hades Business (W wydaniu polskim można je znaleźć w Mgnieniu ekranu) na łamach szkolnej gazetki, a dwa lata później tekst pojawił się w czasopiśmie „Science Fantasy”. Komercyjna publikacja dała mu możliwość zakupienia używanej maszyny do pisania. W wieku 17 lat opuścił szkołę i zaczął pracę jako reporter dla „Bucks Free Press” – początki dziennikarskiej ścieżki były dość traumatyczne – tematem jednego z reportaży była historia pewnych zwłok. W tym samym czasie napisał swoją pierwszą powieść – Dywan. Jak sam stwierdził, jej wadą jest to, że napisał ją jako siedemnastolatek, ponieważ wtedy żył przeświadczeniem, że literatura fantasy składa się głównie „z bitew i królów”, jednakże z wiekiem i kolejnymi swoimi książkami skłania się raczej do opinii, że powinno być wręcz odwrotnie. Powieść została wydana w 1971 roku, a krytycy przyjęli ją entuzjastycznie. W 1983 roku wydał swoją pierwszą powieść z serii Świata Dysku – Kolor magii. Niestety przez kiepską kampanię marketingową książka sprzedawała się wyjątkowo źle. Bestsellerem stała się dopiero następna część – Blask fantastyczny z 1986 roku. Kolejna część – Równoumagicznienie była już wyczekiwana – jeszcze przed jej wydaniem fragmenty były czytane na antenie radia BBC. Po publikacji czwartej części cyklu – Morta – pisarz porzucił pracę, by całkowicie skupić się na pisarstwie. Do 2015 roku wydawał średnio dwie książki rocznie. W 1994 roku otrzymał British Book Awards – najważniejszą brytyjską nagrodę literacką. Dwa lata później zyskał miano najlepiej sprzedającego się autora w Wielkiej Brytanii według „The Times”. W 1998 za zasługi dla literatury mianowano go kawalerem Orderu Imperium Brytyjskiego. Był doktorem honoris causa kilku uniwersytetów i jednym z najbardziej wpływowych twórców fantasy – na pod-
terry pratChett stawie jego powieści powstają gry komputerowe, fabularne, komiksy i filmy.
Czym zachwycają dzieła Terry’ego?
Jego dzieła zachwycają przede wszystkim humorem i nawiązaniami do kultury masowej i historii. Zwykle robi to w najmniej spodziewany sposób i z właściwym sobie dowcipem. Cykl Świat Dysku parodiuje wiele zjawisk znanych i obecnych w naszym życiu. Między innymi religie, wojnę i zapędy mocarstwowe, mechanizmy władzy, filmy, Hollywood, muzykę, historię Egiptu, mity greckie, monarchię, politykę, wynalazki. Pratchett ośmiesza, parodiuje, ale nierzadko skłania do refleksji, poruszając tematy takie jak tolerancja, równość czy wiara. Choć mówi o sprawach trudnych i kwestiach natury filozoficznej, napisane jest to w taki sposób, że nie możesz powstrzymać się od śmiechu. Spośród ponad 40 tytułów każdy znajdzie coś dla siebie. Fani kryminałów mogą zaczytać się w cyklu o Straży Miejskiej, a ci preferujący w fantastyce magię i czary zafascynują się seriami o Rincewindzie i magach oraz o Wiedźmach. Polecam także doskonały cykl o Śmierci, jednej z najbardziej interesujących postaci stworzonych przez autora. Pratchett oprócz Świata Dysku, napisał liczne opowiadania, książki dla dzieci (np. Smoki na Zamku Ukruszon), cykl o Długiej Ziemi wraz ze Stephanem Baxterem – opowiadający o alternatywnych światach podobnych do Ziemi, Trylogie Nomów i wiele, wiele innych.
Inne niż wszystkie
Książki Pratchetta są szczególne nie tylko ze względu na treść. Ich charakterystyczną cechą jest brak podziału na rozdziały. „Życie nie dzieje się w rozdziałach” – twierdził pisarz i nie widział powodu, dlaczego miałby zamieszczać je w swoich powieściach. Inną charakterystyczną cechą wyróżniającą twórczość Pratchetta są wielopoziomowe przypisy – często komentujące narracje lub wprowadzające element humorystyczny. Ciekawym zabiegiem jest także akcentowanie wypowiedzi fot.: © Luigi Novi / Wikimedia Commons
postać numeru
31
Śmierci poprzez zapisywanie jej kwestii wielkimi literami. W twórczości Pratchetta odnajdujemy także wątek polski. Słynne kopalnie smalcu pojawiające się w Piątym elefancie wymyślił podczas pobytu w Polsce. Idea kopalni wpadła mu do głowy, gdy razem z Piotrem Cholewą (tłumaczem) odwiedził jedną z restauracji, gdzie zaserwowano mu pierogi pływające w tłuszczu1. Później, podczas jazdy samochodem Pratchett zauważył postkomunistyczne fabryki i stwierdził, że to na pewno tam znajduj się kopalnie smalcu. Snuł teorię, że część dinozaurów zamieniła się w ropę naftową, a część skamieniała w pokłady tłuszczu, które są wydobywane przemysłowo w Schmalzberskich kopalniach.
32 Sport na V
Trzy sporty w jednej klasie
Ogromna strata dla światowej literatury
W 2007 roku świat poraziła informacja o wykryciu u Terry’ego Pratchetta rzadkiej odmiany Alzheimera. Choć walczył o legalizację eutanazji, tworzył dalej, wypuszczając spod klawiatury kolejne bestsellery. I choć każdy fan wiedział o postępującej chorobie autora, łudził się, że może jeszcze rok, dwa, dziesięć będzie mógł pochłaniać i od nowa zakochiwać się w jego twórczości. Tragiczna wiadomość dotarła do nas 12 marca 2015 roku. Terry Pratchett nie żyje. Odszedł w spokoju, w domu, w otoczeniu rodziny oraz kota śpiącego na jego łóżku. Pozostawił po sobie ponad 40 ksią-
żek o Świecie Dysku, a także wiele innych wspaniałych dzieł, przetłumaczonych na 33 języki. I we wszystkich tych językach ludzie śmieją się tak samo i tak samo zastanawiają się nad istotą codzienności, istotą rzeczy, które nie zawsze chcemy zrozumieć – takich jak magia, miłość, śmierć. Pratchett, pisząc swe przezabawne powieści, pokazywał nam istotę naszego istnienia. Dziś siedząc i czytając ten artykuł (jeżeli dobrnęliście do końca) radzę zajrzeć do biblioteki czy księgarni i zapoznać się z jedną z książek tego niezwykłego, XX-wiecznego filozofa.
TRZY SPORTY W JEDNEJ KLASIE Michał Rawa W zeszłym roku szkolnym we wszystkich zawodach sportowych bezkonkurencyjna okazała się klasa III B. Wygrywając turnieje w koszykówkę, piłkę nożną i siatkówkę, powtórzyli wynik ubiegłorocznej III E i zdobyli potrójną koronę. Przypomnijmy sobie, jak to wszystko wyglądało. Po wrześniowym powrocie do szkoły, obozach w Przewięzi i zapoznaniu się z Poniatówką klas pierwszych, w październiku rozpoczął się turniej w koszykówkę – pierwsze międzyklasowe zawody sportowe w roku szkolnym 2014/2015. Klasy drugie i trzecie oglądały z zaciekawieniem i obawą bardzo dobrą grę IB, I C i I E w fazie grupowej. Oprócz nich, do ćwierćfinałów dostały się klasy III B, II E, III C, III E i II D. Wart odnotowania jest wynik meczu rozgrywanego pomiędzy III B i II E, w którym trzecioklasiści pokonali rywali 22:6. Do półfinałów zakwalifikowały się klasy: III B, I B, III E i II D. Najlepsza z klas pierwszych, klasa I B, uległa III B, a III E po zaciętym spotkaniu pokonała II D 28:27. Chłopaki z I B okazali się czarnym koniem turnieju. W fazie grupowej bez większych problemów pokonali wszystkich rywali, między innymi rozstawioną w losowaniu II B. Po udanym ćwierćfinale, w półfinale nieszczęśliwie trafili na III B, która
Rys. Kacper Kucharski
Tak to się zaczęło
potem została mistrzem szkoły. W meczu o trzecie miejsce pierwszoklasiści pokazali charakter i odrobili ośmiopunktową stratę, jaką mieli do klasy II D po trzech kwartach meczu i wygrali 30:25. Jak sami zapowiadają, nie spoczną na laurach i w przyszłym roku postarają się zwyciężyć. W wielkim finale III B bez problemów ograła III E i sięgnęła po złoto w pierwszych zawodach w roku szkolnym. Był to jednak dopiero początek sukcesów sportowych klasy matematyczno-fizycznej w tym roku.
Nowy rok, następny turniej Drugim turniejem, który rozgrywano, były rozpoczęte tuż po feriach zimowych zawody w piłkę nożną. Do ćwierćfinału dostały się dwie kla-
Sport na V
Trzy sporty w jednej klasie sy pierwsze. I B poległa w pojedynku z klasą II E 0:4. Niespodziankę sprawiła za to I E, która ograła klasę III E 5:0. W półfinale I E stworzyła z III C wspaniałe widowisko i o tym, kto wystąpi w finale, musiały zadecydować rzuty karne. W nich wojnę nerwów wygrali trzecioklasiści. W drugim półfinale III B pokonała 2:0 II E. W meczu o trzecie miejsce spotkały się klasy matematyczno-geograficzne – pierwsza i druga. Klasa II E pewnie pokonała I E 3:1. Pomimo że klasa I E zajęła czwarte miejsce w turnieju piłki nożnej, i tak pokazała, podobnie jak I B w turnieju koszykówki, że pierwszaki także mogą grać ze starszymi kolegami jak równy z równym. I E nie osiągnęłaby jednak tego sukcesu, gdyby nie świetna dyspozycja Krystiana Świderskiego i zdobycie przez niego ośmiu bramek. W finale zagrały III B i III C. Po zaciętym meczu (1:0) zwyciężyła III B, która cieszyła się z drugiego triumfu w tegorocznych rozgrywkach.
Na deser – siatkówka
Turniej siatkówki był ostatnim, jaki został rozegrany w roku szkolnym 2014/2015. Do ćwierćfinału dostały się trzy klasy pierwsze. Żadna z nich nie przebrnęła jednak przez ten etap rozgrywek i w półfinale oglądaliśmy zacięte pojedynki pomiędzy II C i II B (2:1 w setach) oraz pomiędzy III B i II D (2:1 w setach). Finał przyniósł wiele emocji. Klasa III B zagrała świetne spotkanie i pomimo dobrej postawy II C, zwyciężyła 2:0 w setach. Tym samym sięgnęła po trzecią wygraną w szkolnym turnieju międzyklasowym. Wynik finału mógłby być inny, gdyby najlepszy zawodnik klasy II C, Paweł Szczypkowski, nie popsuł kilku zagrywek. Pomimo tego pokazał, że jest bardzo ważnym zawodnikiem swojej klasy i że w przyszłym roku może się okazać mocnym ogniwem szkolnej reprezentacji w siatkówkę. Składamy gratulacje ubiegłorocznej klasie III B, która w roku szkolnym 2014/2015 była bezapelacyjnie najlepiej grającym zespołem we wszystkich zawodach. Dzięki swojej postawie zapewnili sobie miejsce na sportowej karcie historii naszej szkoły.
33
Rio (jeszcze) nie dla Biało-Czerwonych Agnieszka Wąsowska Kiedy nadszedł czas rozpoczęcia Pucharu Świata w Japonii, byliśmy przekonani, że nasi siatkarze zaprezentują się z bardzo dobrej strony. Nie pomyliliśmy się – nie zważając na mocnych przeciwników, Polacy dali wielki popis oraz grali światową siatkówkę. W końcu nie bez powodu rok temu zdobyli tytuł Mistrzów Świata. Jednak to, co miało być amerykańskim snem, przerodziło się w koszmar nie do opisania. Pomimo świetnego przygotowania oraz występu w Pucharze Świata, na razie nie uzyskaliśmy przepustki na przyszłoroczne igrzyska w Brazylii. Dlaczego?
Grunt to dobre przygotowanie Już pod koniec lipca trener Stéphane Antiga podał 16-osobowy skład kadry, który pojedzie na sierpniowe zgrupowanie do Arłamowa. Był to pierwszy etap przygotowań do najważniejszej imprezy tego roku. Następnie reprezentacja miała przenieść się do Spały, gdzie, jak się okazało później, walczyła nie tylko ze zmęczeniem i intensywnością treningów, ale także z upałem, jaki wtedy panował. Ostatecznym sprawdzianem formy naszych Orłów przed Pucharem był Memoriał Huberta Jerzego Wagnera rozgrywany w Toruniu. Pokazał on, że my – kibice – nie mamy powodów do zmartwień o dyspozycję drużyny. Niestety na turniej mogło pojechać tylko czternastu zawodników, więc konieczna była ostateczna selekcja dokonana przez francuskiego szkoleniowca.
Puchar Świata czas zacząć!
29 sierpnia siatkarze wraz z całym sztabem wylecieli do Japonii. Przylot do Kraju Kwitnącej Wiśni rozpoczął tym samym ostatni etap przygotowań. W Osace Biało-Czerwoni mieli rozegrać dwa sparingi, jeden z reprezentacją Argentyny, drugi natomiast z miejscowym klubem, Suntory Sunbirds Osaka. Przez kontuzje naszego kapitana, Michała Kubiaka oraz czołowego atakującego, Bartosza Kurka, wyszliśmy zwycięsko tylko z pojedynku z ekipą japońską (3:1). Następnie kadra przeniosła się do Hamamatsu, gdzie
rio (jeszCze) nie dla biało-CzerwonyCh
Fot.: FIVB
34 sport na V
8 września miał odbyć się inaugurujący mecz Polaków w zmaganiach o awans na IO z Tunezją. W ciągu szesnastu dni każda z drużyn miała rozegrać jedenaście spotkań w trzech różnych miastach, a dwa najlepsze zespoły wyłonione w rozgrywkach otrzymają przepustki do Rio de Janeiro. Spośród dwunastu grup, biorących udział w kwalifikacjach w I fazie rozgrywek przeciwnikami polskiej drużyny były, oprócz Tunezyjczyków, reprezentacje: Rosji, Argentyny, Iranu oraz Wenezueli. Bilans wszystkich meczy był na korzyść naszych siatkarzy. W kolejnej rundzie zmierzyliśmy się z Kanadyjczykami, Egipcjanami i Australijczykami – także z wielkim powodzeniem. W końcowej rozgrywce przyszło nam zmierzyć się chyba z najsilniejszymi zespołami tegorocznej edycji Pucharu Świata – Stanami Zjednoczonymi i Włochami, a także z gospodarzami turnieju. I właśnie tutaj zaczęły się schody…
Ostatni…
Z Jankesami musieliśmy się trochę pomęczyć, ale wynik był satysfakcjonujący – 3:1 dla Polski. W meczu z Japończykami początek był trudny, gdyż pierwsza partia należała do Azjatów. Jednak Biało-Czerwoni szybko ocknęli się i szczę-
ście zaczęło im sprzyjać. Wygranie trzech kolejnych setów nie było dla nas problemem. Efekt – dziesięć zwycięstw i coraz większa szansa na awans. Wydawało się, że reprezentacja Włoch jest w naszym zasięgu. Właśnie, wydawało się. Zawodnicy z Półwyspu Apenińskiego okazali się lepsi, ulegliśmy im po długiej walce 1:3. Teraz o naszym być albo nie być na igrzyskach miał zdecydować wynik ostatniego meczu pomiędzy Stanami a Argentyną. Jeśli Albicelestes wygrają, do Brazylii jadą dwie drużyny z Europy. Jeżeli zwycięży drużyPółnoc na z Ameryki Północnej, awansują Amerykanie oraz Włosi. Na nieszczęście dla naszej reprezentacji, miał miejsce ten gorszy scenariusz – wygrana podopiecznych Johna Sperawa oznaczała dla naszych Orłów trzecie miejsce na podium i co za tym szło, brak promocji na przyszłoroczne igrzyska. Na jedenaście spotkań przegraliśmy tylko jedno. Jedno jedyne, które najbardziej zaważyło na naszym awansie. Kiedy nasi siatkarze czekali na udekorowanie brązowymi medalami, w ich oczach pojawiły się łzy smutku, goryczy i poczucia niesprawiedliwości. Wszyscy zgodnie podkreślali w licznych wywiadach przeprowadzanych po ceremonii, że to „najsmutniejszy medal w ich karierze”.
Vive la Pologne! To jednak nie koniec
Rys. Kacper Kucharski
Puchar Świata nie był jedyną szansą na zdobycie wymarzonego biletu do Brazylii. O wejście do grona najlepszych możemy powalczyć już w styczniu podczas imprezy kontynentalnej w Niemczech. W rozgrywkach weźmie udział osiem drużyn najwyżej sklasyfikowanych w rankingu Europejskiej Konfederacji Piłki Siatkowej (CEV), czyli absolutna czołówka, m.in. Polska, Serbia, Rosja oraz gospodarze. Nie będzie łatwo. Przepustkę wywal-
Sport na V
35
czy tylko triumfator całego turnieju. Jeżeli w Niemczech nie dopisze nam szczęście, przed nami jeszcze jedna, ostatnia szansa w Japonii w maju, kiedy to będą rozgrywane kolejne potyczki o aż trzy olimpijskie miejsca. Jest jednak jedno „ale” – żeby któreś z nich zdobyć, trzeba uprzednio zająć drugie lub trzecie miejsce w Berlinie. Czy uda się to naszym siatkarzom? Kibicom pozostaje wierzyć i do końca mieć biało-czerwone serca. Trzymajmy kciuki, by sen o IO się ziścił!
kadrę po zwolnionym kilka dni wcześniej Waldemarze Fornaliku. Kadrę, która nie awansowała na Mistrzostwa Świata 2014, przegrywając uprzednio między innymi z europejskim średniakiem – Ukrainą – i remisując ze słabą Mołdawią. Po wielu niepowodzeniach reprezentacji w ostatnich latach, nie tylko Fornalika, ale także innych selekcjonerów, atmosfera wokół kadry wyraźnie opadła. Michał Rawa Kibice stracili wiarę i nadzieję na sukces, a jedyMamy to! Piłkarska reprezentacja Polski jedzie do ne, co im pozostało, to marzenia o kadrze podobFrancji na Mistrzostwa Europy 2016. Wiara w reprenej do tej, która w 1974 roku zajęła trzecie miejzentację wróciła, a piłkarze stali się bohaterami naro- sce na Mistrzostwach Świata. W zmianie selekcjodowymi. Co było receptą na sukces? Co spowodowało, nera nie widziano żadnej szansy na poprawę rzeczyże go odnieśliśmy? Przeżyjmy eliminacje do EURO wistości, która z roku na rok była coraz bardziej 2016 jeszcze raz! smutna. Autorski pomysł prezesa Bońka na posta26 października 2013 roku – prezes Polskiego wienie na Nawałkę nie wzbudził entuzjazmu. Związku Piłki Nożnej, Zbigniew Boniek, prezentuje na specjalnej konferencji prasowej no- Złe dobrego początki wego selekcjonera reprezentacji Polski – Adama Na wspomnianej wyżej konferencji prasowej, zwoNawałkę. Były trener Górnika Zabrze przejmuje łanej z okazji wyboru nowego selekcjonera, Adam
JEDZIEMY NA EURO
2016 DO FRANCJI!
36 Sport na V Nawałka przedstawił swoją wizję reprezentacji. Zapowiedział, że ma sposób na Lewandowskiego, na to, by wreszcie zaczął strzelać w kadrze tyle goli, ile w klubie. Chciał też wprowadzić zasady, jakie obowiązywały w Górniku, gdzie pot, łzy i krew oddawane przez zawodników są podstawą w każdym meczu. „Piłkarze nie muszą się kochać, mają się szanować i pamiętać, że grają w reprezentacji Polski” – tak trener Nawałka odniósł się do atmosfery, jaka ma panować w zespole. Próba generalna reprezentacji prowadzonej przez urodzonego w Krakowie szkoleniowca odbyła się w meczu towarzyskim ze Słowacją, rozegranym 15 listopada 2013 roku we Wrocławiu. W słabym stylu przegraliśmy 0:2. Następny mecz rozegraliśmy z Irlandią w Poznaniu. Po niezbyt ciekawym meczu zremisowaliśmy 0:0. Na początku 2014 roku kadra wybrała się na zgrupowanie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Rozegrała tam dwa mecze – z Norwegią (wygrana 3:0) i Mołdawią (wygrana 1:0). Wszyscy powołani na te spotkania zawodnicy byli przedstawicielami polskiej Ekstraklasy. W marcu selekcjoner po raz pierwszy poprowadził reprezentację w meczu, który został rozegrany na Stadionie Narodowym – ze Szkocją. Przegraliśmy 0:1. W maju zagraliśmy z Niemcami – nasi zachodni sąsiedzi wystawili zespół złożony z młodych zawodników – spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0. Pierwszą oznaką tego, że drużyna selekcjonera Nawałki może dać nam w przyszłości wiele radości, był rozegrany w czerwcu towarzyski mecz z Litwą. Mecz, który wygraliśmy 2:1.
Historyczny sukces 7 września 2014 roku reprezentacja Polski w portugalskiej miejscowości Faro rozegrała pierwszy mecz eliminacji do Mistrzostw Europy – z Gibraltarem. Mecz zakończył się wynikiem 7:0. Cztery gole strzelił kapitan Robert Lewandowski, jedną bramkę dołożył Łukasz Szukała, a dwie kolejne – Kamil Grosicki. Ten mecz był jednak tylko przedsmakiem prawdziwego początku eliminacji, jakim była rywalizacja z Niemcami. 11 października zajmuje w historii polskiego futbolu bardzo znaczące miejsce – to tego dnia
Vive la Pologne! pokonaliśmy w 2006 roku Portugalię 2:1, a w 2008 roku ósmą wtedy drużynę świata – Czechów, także 2:1. Przed starciem z Niemcami nikt nie dawał nam jednak większych szans – Niemcy to Mistrzowie Świata. Pierwsza połowa meczu to zdecydowana przewaga naszych zachodnich sąsiadów. Niemcy atakowali i gdyby nie ich „skuteczność” oraz wspaniała dyspozycja Wojciecha Szczęsnego w bramce, mogliśmy przegrywać już po pierwszej połowie dwa lub trzy do zera. Druga połowa zaczęła się podobnie do pierwszej, aż do 51 minuty. Po pięknej akcji bramkę dla Polski – po wspaniałym dośrodkowaniu Łukasza Piszczka – zdobył Arkadiusz Milik. Rywalom nie udało się zdobyć bramki. 88 minuta gry – wyrzucamy piłkę z autu, ta trafia pod nogi Roberta Lewandowskiego, podaje ją do Sebastiana Mili i jest 2:0! Kibice na Narodowym jak jeden mąż wyskoczyli ze swoich miejsc. Cała Polska oszalała z radości – prowadziliśmy z odwiecznym rywalem, z którym mecze mają nie tylko podłoże piłkarskie, ale także i historyczne. Po ostatnim gwizdku euforia trwała długo. Zwycięstwo nad Niemcami znowu przywróciło kibicom wiarę w sukces, którego tak potrzebowali. Moda na reprezentację wróciła.
Złota jesień polskiego futbolu Po fascynacji związanej ze zwycięstwem nad Niemcami szybko trzeba było zejść na ziemię – trzy dni później reprezentacja grała kolejny mecz o punkty, ze Szkocją. Emocjonujące spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2. Gole dla Biało-Czerwonych zdobyli Krzysztof Mączyński i Arkadiusz Milik. Ostatnią grę o punkty w 2014 roku Orły Nawałki rozegrały w Tbilisi, z Gruzją. W 51. minucie Kamil Glik, po rozegraniu ćwiczonego na treningach rzutu rożnego, strzelił bramkę na 1:0. Kolejne gole dołożyli Grzegorz Krychowiak, Sebastian Mila i Arkadiusz Milik. Mecz zakończył się wysoką wygraną Biało-Czerwonych 4:0. Przewodziliśmy w naszej grupie eliminacyjnej. Ostatni mecz kadry w 2014 roku został rozegrany we Wrocławiu – ze Szwajcarią. Spotkanie z udziałem naszej reprezentacji dawno nie było na tak wysokim poziomie – akcja za akcją. Za-
Sport na V
Vive la Pologne! kończyło się ono remisem 2:2, po golach Artura Jędrzejczyka i Arkadiusza Milika.
Rok 2015 – walczymy o EURO Pierwsze spotkanie w 2015 roku to od razu walka o kolejne punkty w eliminacjach – mecz z Irlandią w Dublinie. Nie było to porywające starcie. Pierwszą połowę możemy jednak uznać za udaną – prowadziliśmy 1:0 po bramce wracającego do kadry Sławomira Peszki i zdecydowanie dominowaliśmy. Druga połowa była jednak festiwalem błędów naszych zawodników. Niestety, Irlandczycy dopięli swego w 91. minucie spotkania, które zakończyło się remisem 1:1. Mimo remisu pozostaliśmy nadal liderem grupy. W czerwcu 2015 roku rozegraliśmy ostatni mecz sezonu – z Gruzją. Pierwsza połowa tego spotkania to nieustanny atak Polaków. Żadna z akcji nie została jednak zwieńczona golem. Na niego doczekaliśmy się dopiero w drugiej połowie, kiedy piłkę do siatki wbił Arkadiusz Milik. W końcówce meczu niezwykłej rzeczy dokonał Robert Lewandowski – strzelił trzy gole w cztery minuty. Polska wygrała z Gruzją 4:0. Potem był jeszcze towarzyski mecz z Grecją, ale nie jest on wart opisania – zakończył się remisem 0:0. 4 września 2015 roku Polacy rozegrali wyjazdowy mecz z Niemcami – mecz o prowadzenie w grupie, mecz dla obu reprezentacji bardzo ważny. Niestety już po 20 minutach, w których nasza defensywa popełniła sporo błędów, przegrywaliśmy 0:2. Nasi piłkarze nie załamali się jednak tym stanem rzeczy i w 37. minucie po pięknej akcji Robert Lewandowski zdobył gola na 1:2. Niestety – w 82. minucie gola zdobył Mario Goetze i przegraliśmy 1:3. Trzy dni później zagraliśmy na Stadionie Narodowym z Gibraltarem – pewnie pokonaliśmy 8:1 zespół złożony z amatorów. Do rozegrania pozostały dwa decydujące o awansie mecze. Następnym naszym rywalem byli Szkoci. Mecz zaczęliśmy rewelacyjnie – w 2. minucie Robert Lewandowski pokonał bramkarza wyspiarzy i na tablicy pojawił się wynik 1:0. Szkoci strzelili gola w końcówce pierwszej oraz na początku drugiej połowy i do 94. minuty prowadzili
37
1:2. Wtedy stało się coś nieprawdopodobnego – Polacy w ostatniej akcji zdobyli drugą bramkę tamtego wieczoru. Mecz zakończył się remisem, a Szkoci stracili szansę na awans.
Mamy to! Jedziemy do Francji!
11 października 2015 roku – równo rok po historycznym meczu z Niemcami – rozegraliśmy decydujący o awansie mecz z Irlandią, która traciła do nas tylko punkt. W 13. minucie kibice zgromadzeni na PGE Narodowym oszaleli z radości, gdy po rzucie rożnym zdobyliśmy gola na 1:0. Niestety, już minutę później, po kontrowersyjnej decyzji sędziego o podyktowaniu rzutu karnego dla Irlandczyków, straciliśmy bramkę. Na szczęście nasz awans uratował w 42. minucie uratował najlepszy strzelec reprezentacji, Robert Lewandowski. Wraz z ostatnim gwizdkiem kibice, jak i piłkarze wraz ze sztabem szkoleniowym, oszaleli ze szczęścia! Awansowaliśmy na EURO 2016, które zostanie rozegrane we Francji. Piłkarze i kibice świętowali sukces do białego rana. Przypomnieliśmy sobie eliminacje, ale to nie koniec tego artykułu – po długim wstępie przechodzimy do wyjaśnienia – co spowodowało, że reprezentacja osiągnęła sukces?
Zmiany we władzach Piłka nożna to oczywiście przede wszystkim gra na boisku, ale wymagania obecnego świata piłki są bardzo wysokie. Zawodnicy powinni skupiać się na grze, a sprawy formalne powinni załatwiać za nich działacze związku. Tak jest w kadrze Adama Nawałki. Niestety, wcześniej tak nie było. Zwieńczeniem bałaganu w PZPN-ie prowadzonym przez Grzegorza Latę była tzw. afera biletowa. W wywiadzie udzielonym po ostatnim gwizdku w meczu z Czechami (EURO 2012) Kuba Błaszczykowski zaatakował ówczesne władze związku, które nie zapewniły rodzinom piłkarzy biletów, a zawodnicy do ostatnich godzin przed meczem musieli się martwić o to, czy ich rodziny będą miały możliwość zasiadania na trybunach. Czy nie jest to absurdem? Piłkarze przed jednym z najważniejszych meczów w swojej karierze nie mogli się skupić tylko na nim! Na szczęście rok później Lato nie został ponownie wybrany na prezesa.
38 Sport na V
Vive la Pologne!
przypadła mu znienacka – przejął ją po kontuzjowanym i przez dłuższy czas nieobecnym Kadra to nie tylko zawodnicy, jest to także sztab Kubie Błaszczykowskim. Robert poradził sobie szkoleniowy. Ten stworzony przez Nawałkę był z tym zadaniem bardzo dobrze. Statystyki mópomocą dla piłkarzy. Trenerzy, lekarze, masażywią same za siebie – najlepszy strzelec elimiści, kitman (człowiek od wyboru strojów dla nacji (13 goli), ponadto jeden z najpoważniejszych piłkarzy, ułożenia ich w szatni, przygotowania szatni i wielu innych porządkowych rzeczy), lu- kandydatów do zdobycia Złotej Piłki. Jest rzeczydzie z Łączy Nas Piłka (jest to kanał na YouTu- wistym liderem tego zespołu. bie oraz strona internetowa poświęcona reprezentacji, która przybliża kibicom kulisy zgrupo- Drużyna wań) – oni wszyscy stworzyli piłkarzom wa- Zgrupowanie zorganizowane przy okazji meczu runki, które umożliwiły im odniesienie sukcesu, z Litwą uznaje się za moment, w którym powstała drużyna selekcjonera Adama Nawałki. Trejakim jest awans na EURO. ner od początku chciał stworzyć zespół, który Bardzo ważna była rola wspomnianego wyżej tak na boisku, jak i poza nim, będzie jednością. kitmana – piłkarze byli spokojni o swoje stroje, zaopatrzenie, pokoje. Paweł Kosedowski, któ- Wiele atrakcji organizowanych dla zawodników ry w kadrze pełni tę zaszczytną rolę, zadbał o w trakcie zgrupowań było początkowo nazywawszystko. Awans zawdzięczamy także jemu, nych „zabawami dla dużych dzieci” – były to ponieważ piłkarze mogli być spokojni o sprawy wycieczki na rollercoaster, tunel aerodynamiczny organizacyjne i skupiać się wyłącznie na grze. czy golf. Wspólnie spędzany czas budował więź Kolejny człowiek, który jest współautorem suk- między piłkarzami. Wpływa ona korzystnie na cesu to dyrektor kadry – Tomasz Iwan. To on na współpracę zawodników na boisku i procentupoczątku pracy selekcjonera zadbał o zorgani- je dobrymi wynikami sportowymi. zowanie „zabaw dla dużych chłopców”. Był dla piłkarzy dobrym kolegą. Awans na EURO to tak- Selekcjoner Nawałka – człowiek z pomysłem że jego osobisty sukces – w 2002 roku, kiedy to Jako pierwszy trener reprezentacji miał prawdzisam grał jeszcze w piłkę, ówczesny selekcjoner wy pomysł na Roberta Lewandowskiego. PoprzedJerzy Engel nie powołał go na Mistrzostwa Świa- ni selekcjonerzy nie umieli wykorzystać strzeta. Teraz ma wreszcie szansę wyjazdu na wielką leckich umiejętności piłkarza Bayernu. Szkoleniowiec z Krakowa od początku chciał postawić imprezę. Warto jest też wspomnieć o Łukaszu Wi- na duet Lewandowski–Milik. Ten pomysł okaśniowskim – nieoficjalnym członku kadry, od- zał się strzałem w dziesiątkę – Lewandowski powiedzialnym za materiały zza kulis repre- 13 goli, Milik 6 goli i 6 asyst. Ale to nie jedyna zentacji, prezentowane na kanale Łączy Nas rzecz, którą dla kadry odkrył Nawałka. Kiedy Piłka. Dzięki jego pracy my, zwykli kibice, mo- na początku swojej pracy powoływał on takich żemy dowiedzieć się, jak reprezentacja funkcjo- zawodników jak Pazdan czy Mączyński, wszyscy nuje, kiedy nie jest widoczna na telewizyjnych łapali się za głowy. Okazało się jednak, że są to zawodnicy z ogromnymi możliwościami. Jak ekranach. mówi sam Adam Nawałka „selekcjoner musi widzieć to, czego inni nie widzą” – teraz już to wieRobert Lewandowski my Panie Trenerze! Temu człowiekowi chciałem poświęcić jeden Sukces, który osiągnęła reprezentacja obudził akapit artykułu. Gwiazda, najlepszy strzelec oraz apetyt na kolejny. Z niecierpliwością wszyscy kikapitan. Na Roberta można znaleźć wiele okrebice Reprezentacji Polski oczekują na rozpoczęśleń. Pewne jest to, że bez niego tego awansu cie francuskiego EURO 2016. Biało-Czerwoni byśmy nie mieli. To on w trudnych momentach – wierzymy w Was, jesteśmy z Wami! motywował naszą reprezentację. Rola kapitana
Sztab szkoleniowy
Słoik
J
Tryby
Słoik
Liter 39
Katarzyna Malinowska
ak w prawie każdą niedzielę wracam samotnie – będąc wśród tłumu ludzi – do Warszawy. Autobus tym razem nie klekocze, koła sprawnie toczą się w deszczu, a cichy pomruk silnika leje miód w serce każdego dojeżdżającego. Czym zasłużyłam sobie na to szczęście? Każdy, kto miał okazję korzystać z rodzimego Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowych, bardzo dobrze wie, o czym mówię. Nierzadko przejazdy – wydawałoby się niezwykle pospolite – potrafią stać się najprawdziwszymi podróżami w czasie. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy przebierając z nogi na nogę, czekacie na Dworcu Zachodnim, który wbrew powszechnej opinii jest niezwykle ciekawym i godnym uwagi miejscem – nietypowe osobowości, interesująca i wiekowa architektura, a wszystko okraszone niepowtarzalnym klimatem – a tu podjeżdża wam kwiat polskiej motoryzacji. Majestatycznie toczy się na wielkich, czarnych kołach, delikatnie przechylając, gdy wjeżdża na stanowisko. Wszystko to w takt męskiego warkotu przedpotopowego silnika. A ty wiesz, że to tylko rozgrzewka – prawdziwe osiągnięcia potwora poznasz dopiero za chwilę, gdy na trasie będzie wyprzedzał nowiutkie auta biznesmenów. Tak, tych biznesmenów, którzy siedzieli po godzinach w korporacyjnych biurach, zapominając o czymś takim jak życie czy rodzina. Oto on. Błękitno-biała legenda PRL-u – Jelcz. I słyszysz szum westchnień wszystkich oczekujących. Wrażenie, jakie wywiera, nakazuje wielu przewrócić oczami. Wtedy wiesz, że łączy was wszystkich coś więcej. To solidarność. Czujesz ją w powietrzu, wymieniacie się wszyscy delikatnymi uśmiechami i porozumiewaw-
czymi spojrzeniami. Inni wyrażają radość poprzez ciche podśmiewywanie się. Przed tobą zatrzymuje się historia w czystej postaci. To niezwykła okazja, zwłaszcza dla takiego humanisty jak ja. Wtedy myślę sobie, że w końcu zawsze fajnie oderwać się od tej sztucznej współczesności i jej postępu. A nuż, doświadczę natchnienia tylu pokoleń, które przede mną siedziały na tym fotelu. Przecież to okazja, nikt nie spodziewałby się, że to jeszcze kiedykolwiek się ruszy. Myśl pozytywnie! Z melancholii wyrywa mnie jednak dość szybko tłum. Zapomniałam dodać, że jest piątek, godziny popołudniowe. Czując coraz większą bliskość ludzi, którą można śmiało porównać do grupowego przytulenia, starasz się przesuwać stopniowo w stronę wejścia. Im bliżej jesteś, tym większą czułością cię obdarzają. Czy ta wylewność nie jest piękna? No i oczywiście pełna tolerancja, niezależnie od tego, czy jesteś czarny, gruby, czy w ciąży, a dziecko ryczy Ci na ramieniu –swoje musisz odstać. Przyjmijmy jednak, że w przebłysku zaradności, postanowiłeś stanąć od samego początku tam, gdzie powinno być wejście, a gdy autokar podjeżdża, prawie tego upragnionego wejścia dotykasz nosem. Udało się. Wchodzisz jako jeden z pierwszych, to najważniejsze. Pozostali dalej walczą. Starszy pan z wąsem mówi ci, że tu zniżki nie obowiązują i inkasuje 15 zł. Myślisz „trudno, cel uświęca środki”. Bardzo dobrze znasz ten zapach, pierwszy wdech i wiesz, że nie opuści cię on przez przynajmniej najbliższą godzinę. Im szybciej się przyzwyczaisz, tym twoja podróż będzie piękniejsza. Idziesz powoli w głąb żelaznego wehikułu czasu. Wzrasta twoja czujność. Przyglądasz się siedzeniom.
40
Tryby
Liter
Tu jest guma, tam brązowa plama, a tam już nawet nie potrafisz powiedzieć, jaki wzór był na obiciu. Znajdujesz jednak w końcu miejsce, które wydaje ci się najpiękniejsze ze wszystkich i wręcz ci pisane. Obowiązkowo pod oknem. Chowasz bilet do kieszeni płaszcza, stawiasz torbę obok siebie, puste, plastikowe pudełka cicho zastukały. Już czujesz zapach jedzenia, które je wypełni w niedzielę. Siedząc tak, modlisz się o jedno – niech tylko nikt tu nie usiądzie. Marzenia. Sąsiedzi akurat bywają najróżniejsi. Prawdę mówiąc, potrafią trafić się niezwykłe okazy. Różne też rzeczy się słyszy. Jedni opowiadają
Maciej Obrębski
Słoik o swoich wnukach przypadkowym osobom, inni wolą mówić o sobie, zdarzają się też pytania na przykład o to, kto jest prezydentem. Jednak spora część ma mniej społeczny typ osobowości. W autokarowej zbiorowości bardzo się to ceni. Wyciągasz wtedy słuchawki lub książkę (jeśli tylko umiesz skupić się wśród czterdziestu tak skrajnie różnych ludzi, którzy dzielą z tobą tę względnie hermetyczną przestrzeń) i tak tylko czekasz, aż będziesz mógł wysiąść tam, gdzie za każdym drzewem kryje się wspomnienie dzieciństwa.
Nie taki Nie taki miałeś być, mój wierszu.
wiersz został nagrodzony pierwszą nagrodą w X Ogólnopolskim Konkursie Twórczości Poetyckiej Gimnazjalistów „Piękno świata, piękno człowieka...”
Trzecią godzinę już męczę się nad ostatecznością twej formy. A to znowu głębia przekazu za płytka. Tutaj Ci wiersz wystaje niechlujnie Ech, jeszcze te rymy niesforne i nazbyt frywolne. Opasły jesteś w wersy, a tak szczupły w treści niepodważalne. Nudzący potwornie. Bolesny w czytaniu. A o interpretacji twej interpretacji świata już nawet nie wspomnę. Zgorzkniały, zastygły w nadnaturalnie sztucznej pozie. Zlitujże się choć nad twymi biednymi czytelnikami! Nadgryzasz ich dusze swym okrutnym sensem, nadtrawiasz i wypluwasz po chwili, by zaraz znów się za nie zabrać. Wyrodne dziecko matki poezji Ale to przecież nie twoja wina. Takim Cię stworzono. Bezduszny był twój autor. Spokojnie, świat Cię jeszcze poprawi. Wezmą Cię w obróbkę bezbolesną, rozczytają na czynniki pierwsze, pokreślą i przepiszą. Zamkną Ci usta i milczącego położą na samym szczycie sterty spisanych kłamstw i zatwierdzonych niedomówień. A tam napęczniejesz, urośniesz, zaokrągli Ci się buzia, bruzdy w niej i zmarszczki znikną wygumkowane. I przeobleczesz się w hasło reklamowe głoszące chwałę idei jeszcze niewymyślonych.
To jest cena wolności
Tryby
Liter 41
To jest cena wolności Maksymilian Gawron
G
odzina 7.00. Wstaję, korzystam z toalety, ubieram się. Kolejny dzień mojego życia mogę uznać za rozpoczęty. Spoglądam w lustro i przez krótką chwilę przyglądam się sobie. Ostatnio próbuję zrozumieć osobę, którą widzę po drugiej stronie. Czasami odnoszę wrażenie, iż jest smutna – wygląda tak, jak gdyby głęboko coś w sobie dusiła. Ma usta, ale nie może krzyczeć. Wodzi swoim zimnym wzrokiem po mnie, ale ja nie wiem, jakież to krzywdy jej wyrządziłem. Nie potrafię lub nie chcę zrozumieć. Chwilami odnoszę wrażenie, że jest podobna do mnie. Ale co to znaczy „do mnie”? Zwykła codzienność już i tak utrudnia mi odpowiedź na to pytanie – każdego dnia jestem: człowiekiem, synem, uczniem oraz wieloma innymi postaciami. Ponadto, do tego całego teatru dochodzi nowa, przypominająca Hyde Park, scena. W szerszym gronie znana jako internet – prawdziwa kraina „Rób-co-chcesz”. Dała mi tak wiele. Lecz za jaką cenę? Zasady są proste. Niczym w Lewiatanie Thomasa Hobbesa, oddajesz część swej wolności, otrzymując w zamian hojne dary, tu: w postaci spełnienia pragnień w nowym, optymalnym, nierealnym środowisku. Proste, prawda? Tylko głupiec nie skusiłby się na tak atrakcyjną propozycję, a ja, zapewne jak większość, nie uznawałem siebie za głupca, tak więc skorzystałem. W kilka kliknięć wstąpiłem do nowego, wspaniałego świata. To tu, ja i tylko ja jedyny, ograniczałem swoje możliwości stworzenia siebie. Mogłem być każdym: od zwykłego polskiego nastolatka, po ekskluzywną azjatycką prostytutkę hermafrodytę. Dawało mi to pozory wolności w swej najsłodszej postaci. Cudowne uczucie. Przypominały mi się sny z rodzaju tych, w których jesteś kimś innym i czujesz się świetnie. Zresztą, niekiedy zastąpiło mi sny. Jednakże im dalej w las, tym więcej drzew. Z czasem wsiąkłem tak głęboko, że byłem w stanie ujrzeć ciemną stronę raju. Zobaczyłem zło.
Nic nie jest w stanie tego opisać. Moje serce krwawiło na ten widok, wtedy poczułem, iż muszę z tym walczyć, stworzyć swego rodzaju bezpieczną przystań. Byłem w błędzie. „Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich.” Nietzsche miał rację. Przez moje pragnienie walki z chaosem i złem w cyberświecie, nęciło mnie do poznania tego zła. Jak dobrze mi teraz żyć ze świadomością wyzbycia się go. Ograniczyłem siebie i dzięki temu uciekłem od zepsutej cyberprzestrzeni. Zwyciężyłem. Nie długo było mi cieszyć się swym zwycięstwem. Podczas gdy ja otworzyłem oczy, świat nadal miał je zamknięte. Byłem sam. Starałem się być niczym Hiob. Trwać w światłości nocą. Imię Boże często wspominane w nocy pomagało mi pokonać pustkę, ale poległem. Godzina 7.15. Moją kontemplację lustra przerywa dźwięk z kieszeni. Wyjmuję telefon. Patrzę i widzę kolejny stos e-maili, wiadomości z Facebooka oraz informacji o subskrypcji na YouTubie. Przez moją głowę niespodziewanie przebiega myśl o ludziach w klatce. Lekko zmieszany, chowam komórkę i idę do kuchni zjeść śniadanię. Posiłek w ciszy przerywa pytanie ojca: „Czy wszystko w porządku?”. Odpowiadam cichym: „Tak”. Wychodzę następnie z domu i rozpoczynam codzienną pielgrzymkę do szkoły. W drodze zapominam o porannych myślach i zaczynam wyobrażać sobie swoją przyszłość. Pewnie ukończę szkołę. Pójdę na studia. Znajdę pracę. Ożenię się. I w trakcie płacenia podatków będę mógł powtarzać z innymi: „Jestem wolnym człowiekiem to jest cena wolności”. Ewentualnie, moje odbicie nauczy się Krzyczeć.
Drogi Czytelniku! Trwa nabór do redakcji „Brudnopisu”. Piszesz?, redagujesz?, rysujesz?, bawi cię DTP?, a może uwielbiasz poprawiać innych? Lubisz pracę zespołową i chcesz zdobyć cenne doświadczenia?
Dołącz do naszego zespołu! Czekamy na Ciebie!