Brudnopis - numer 10

Page 1

n uczn Ma g a z y

iów V LO

4 ISSN 25 1 2 0 2 iec ) czerw 0 1 ( 1 r n

w numerze: Czas, w którym Książę wrócił Wywiad z Profesorem Maciejem Rusieckim Poniatówka online Nowe stypendium O poezji Louise Glück Epidemia przemocy Upiór

4-042X


od redakcji Drodzy Czytelnicy Nie było nas dwa lata, ale wracamy. Wracamy, by pożegnać Dyrektora Mirosława Sosnowskiego. To dziesiąte, jubileuszowe wydanie „Brudnopisu” chcemy zadedykować właśnie Jemu, w podziękowaniu za ponad trzydzieści lat pracy. Po roku pandemicznych zmagań oddajemy Wam do rąk ostatni numer tego magazynu. W tym pożegnalnym wydaniu będziecie mogli przeczytać wspomnienia z życia i początków pracy Dyrektora Sosnowskiego, wywiad z Profesorem Maciejem Rusieckim rozpoczynającym od września swoją dyrektorską przygodę, co oznacza odpowiedź na wielkie pytanie, które nieustannie powraca: „Kiedy mikrofale?”. Poza sekcją szkolną w „Brudnopisie” znajdziecie także teksty społeczno-kulturalne, felietony oraz debiut literacki Jana Oleksyna, który specjalnie dla naszej gazety napisał opowiadanie „Upiór”. To wydanie jest wyjątkowe także z powodu okoliczności, w jakich powstawało. Pracowaliśmy zdalnie, więc większość czasu spędziliśmy na Teamsach. Kosztowało nas to wiele dodatkowych godzin spędzonych przed komputerem, ale udało nam się pokonać wszelkie trudności i domknąć długo oczekiwany numer. Nie odchodzimy jednak na dobre! Nasz nowy skład redakcyjny, czyniąc ukłon w stronę Redaktorów-poprzedników i domykając rozdział w historii prasy szkolnej, jakim był „Brudnopis”, od przyszłego roku szkolnego rusza z zupełnie nową odsłoną poniatówkowej gazety, magazynem „Czas na Piątkę”. Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami. Do zobaczenia we wrześniu!

SPIS TREŚCI 1 Czas, w którym Książę wrócił 6 Witold Kieżun (1922–2021) 6 Chciałbym pozostać sobą z Profesorem Maciejem Rusieckim rozmawiają Martyna Chojnowska i Julia Półgrabia

9 VLO w kwarantannie 11 Edukacja czasu kwarantanny Khalil Krystian Chaaban

13 Poniatówka online

Karol Jaworski, Piotr Matuszewski

17 Akademia online

Julia Półgrabia

18 Dzień Otwarty online w Poniatówce Jan Kieniewicz

20 Stypendium Fundacji

Księcia Józefa Poniatowskiego 23 Poniatowszczacy o językowym obrazie świata Jan Oleksyn, Dominika Spychalska, Milena Pengryn

24 Niepowtarzalna i mroczna Julia Półgrabia

29 Sasza, jesteś zwolniony! Maria Przychodzień

32 Epidemia przemocy J.S. Sienkiewicz

34 Drapacz chmur, czyli co wyrasta z kryzysu Jan Olsztyński

36 Powolna śmierć psychiatrii dziecięcej Jagoda Woźnicka

37 Benzyna jest passé? Kacper Karpiński

38 Kiedyś nikt im nie rozkazywał Karolina Kruss

40 Push and pull, czyli dlaczego emigryjemy Karolina Kruss

42 Młoda jazzowa Warszawa

Melania Orłoś

43 Progresywność w umysłach i portfelach

J.S. Sienkiewicz

43 To wszystko wina Julki?

Młodzieżowe słowo roku 2020 Weronika Sikorska

44 Łodyżki i korzonki „Brudnopis. Magazyn uczniów V Liceum Ogólnokształcącego im. Ks. Józefa Poniatowskiego w Warszawie”. ISSN: 2544-042X Redaguje zespół: Martyna Chojnowska (redaktor naczelna), Julia Półgrabia (redaktor naczelna), J.S. Sienkiewicz, Adam Ćwierzyński, Emilia Partyka (grafika), Karol Jaworski (opieka merytoryczna, dtp). Adres Redakcji: Biblioteka Szkolna V LO im. Ks. Józefa Poniatowskiego w Warszawie, ul. Nowolipie 8, 00-150 Warszawa e-mail: poniatowski.brudnopis@gmail.com https://www.facebook.com/pages/Brudnopis-VLO. Pismo ukazuje się przy wsparciu finansowym Rady Rodziców V LO. Nakład: niski i ograniczony. Dbamy o środowisko naturalne, stawiamy na e-publishing! Wydań internetowych szukajcie na platformie ISSUU: http://issuu.com/brudnopismagazynvlo

Maja Orzechowska

46 Upiór

Jan Oleksyn

52 Dyngsy, wihajstry i inne ustrojstwa

Mateusz Sieciarek

52 Trudy nadziei

Milena Żołnierzak


Czas, w którym Książę wrócił Wraz z końcem roku szkolnego na emeryturę przechodzi wieloletni dyrektor Poniatówki i twórca jej sukcesu w ostatnim trzydziestoleciu, Mirosław Sosnowski, polonista. Jest najdłużej urzędującym dyrektorem w historii Liceum. Kiedy obejmował funkcję w roku 1987, miał 32 lata, a w środowisku warszawskim znane było powiedzenie: „Nie chcesz iść do zawodówki, idź do Poniatówki”. Dziś V LO należy do najlepszych liceów w Polsce – i to niezmiennie od 30 lat. Kim jest człowiek, który zmienił oblicze warszawskiej Piątki? Początki Urodził się 6 lutego 1955 roku w Toruniu, gdzie ukończył szkołę podstawową i liceum ogólnokształcące. Już w młodości zdradzał pasje literackie, interesował się historią, współtworzył gazetę szkolną, udzielał się w formach kabaretowych. Marzył o tym, by zostać lekarzem, ale ostatecznie w roku 1974 zdecydował się na studia polonistyczne na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Miłość do literatury pięknej, jak się okazało w toku studiów – zwłaszcza literatury młodopolskiej – była silniejsza. Na polonistyce poznał przyszłą żonę Ewę Beatę Sokołowską, pobrali się jeszcze na studiach, które Mirosław ukończył egzaminem magisterskim złożonym 14 grudnia 1978. Wcześniej, jeszcze w trakcie studiów, 1 września 1978 roku (po przeniesieniu się wraz z żoną do Warszawy) podjął pracę w Szkole Podstawowej Nr 211 im. Janusza Korczaka w Warszawie, jednocześnie przygotowując się do obrony pracy magisterskiej. Praca dyplomowa przyszłego dyrektora do-

tyczyła twórczości Jana Kasprowicza. Już wówczas ujawnił się główny wątek zainteresowań badawczych dyrektora Sosnowskiego, które z powodzeniem realizuje po dziś dzień. 1 września 1979 roku został zatrudniony jako nauczyciel języka polskiego w XVIII Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Zamoyskiego w Warszawie, gdzie uzyskał mianowanie. Od 1 września 1985 do 30 sierpnia 1987 roku pełnił funkcję nauczyciela metodyka języka polskiego w Oddziale Doskonalenia Nauczycieli w Warszawie i jednocześnie uczył języka polskiego w dwóch liceach: XVII LO im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego i XVIII LO im. Jana Zamoyskiego. Z czasów pracy Zamoyskim pochodzi wspomnienie Dyrektora: „Kiedy 1979 rozpoczynałem pracę w XVIII Liceum Ogólnokształcącycym im. Jana Zamoyskiego w Warszawie, spotkałem pewnego pana, który dość często odwiedzał pokój nauczycielski, a nawet ponieważ był polonistą, poświecił mi parę godzin, w czasie których gawędziliśmy o literaturze i zawodzie nauczyciela. Ten pan nazywał się dr Jan Gad, był wieloletnim dyrektorem Liceum Zamoyskiego i jednym z pierwszych powojennych dyrektorów Poniatówki. Nie wiedziałem wówczas, że tak jak on dawniej, ja w przyszłości pokierują tą szkołą. Minęło osiem lat mojej pracy zawodowej, w czasie których bardzo rzadko słyszałem o Liceum Poniatowskiego. Byłem w nim chyba dwa razy jako wizytator metodyk. Nie zrobiło na mnie piorunująco dobrego wrażenia. Byłem przyzwyczajony do pracy w Zamoyskim, który wówczas nosił miano szkoły trudnej i dobrej” („Poniatówka. Jednodniówka na 85-lecie V LO”, s. 1).

1


Pierwsze kroki

2

Mirosław Sosnowski obejmuje funkcję dyrektora V Liceum Ogólnokształcącego im. Księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie w roku szkolnym 1987/88. Jak przyznaje – namówiony przez wizytatorkę i późniejszą dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego MEN, Annę Zawiszę. Poniatówka uchodzi wówczas za zwykłe, przyjazne młodzieży liceum, miejsce, w którym można się „schronić”. Dyrektor Mirosław Sosnowski zastaje szkołę w trakcie kapitalnego remontu i w okresie zbliżającego się 70-lecia Poniatówki (1988 rok). To jego pierwsze „sprawdziany” na kierowniczym stanowisku. Od samego początku nawiązuje dobre stosunki z Kołem Wychowanków. Częste kontakty osobiste z Zarządem Koła ułatwiają owocną współpracę w celu budowania i podtrzymania tradycji szkoły o długiej i bogatej historii. Dbałość o pielęgnowanie tradycji dawnego Gimnazjum dla Byłych Wojskowych będzie zresztą cechą wyróżniającą nowego dyrektora. Szybko okazuje się, że Sosnowski wykazuje wybitne uzdolnienia dydaktyczno-wychowawcze i organizacyjne. W gronie pedagogicznym rodzi się idea klas sprofilowanych, powstają autorskie klasy: informatyczna i fizyczno-chemiczna, ta ostatnia staje się niebawem kuźnią olimpijczyków. Żywą legendą szkoły jest wówczas nauczyciel fizyki Tomasz Tratkiewicz, pracę rozpoczyna młody dydaktyk-entuzjasta, Krzysztof Kuśmierczyk, który już wkrótce zgromadzi wokół siebie liczne grono olimpijczyków. W roku 1988 udaje się zatwierdzić nowy tryb naboru do liceum. Od teraz będzie on się dokonywał na zasadzie autorskich egzaminów oraz testów predyspozycji. Poniatówką zaczyna się interesować ambitniejsza młodzież, już niebawem o warszawskiej Piątce zaczyna się mówić jako o szkole: „nowoczesnej”, także za sprawą mediów i to nie tylko stołecznych. Dobrze dobrany zespół stawia sobie za cel: być o krok przed innymi. Tak rodzą się pomysły kolejnych profilów: kulturowo-językowego, przyrodniczego, matamatyczno-filozoficznego. W tym czasie trwają też remonty: dach, hol główny, posadzki w klasach, nowe ogrodzenie, wymiana okien, remont elewacji, wyposażenie pracowni informatycznej. W krótkim czasie Sosnowski wyprowadza szkołę na jedno z czołowych miejsc w rankingu liceów Warszawy i Polski. Liceum na początku lat 90. plasuje się zwykle między 1. a 3. miejscem, konkuruje z Batorym, Zamoyskim, Czackim, Hoffmanową. Jest wśród tuzów.

Dyrektor Mirosław Sosnowski, 1988 rok

Bardzo ważnym elementem nowoczesnego programu wychowawczego szkoły stają się obozy integracyjne, później nazywane integracyjno-naukowymi – w Ostrykole, w Pieczarkach, oferta szkoły wzbogaca się o szereg atrakcyjnych i nowoczesnych zajęć pozalekcyjnych. W tym czasie intensywnych zmian i wytężonej pracy koncepcyjnej do nazwy Liceum powraca też „Książę”. To fakt symboliczny – przez lata było to V Liceum Ogólnokształcące im. Józefa Poniatowskiego, dziś jest to V Liceum Ogólnokształcące im. Księcia Józefa Poniatowskiego. Pierwsze lata dyrktury Mirosława Sosnowskiego to niezwykle twórczy, intensywny czas. Czas, w którym Książę wrócił.

Dyrektor polonista Kierowanie szkołą to nie jedyne powołanie. Od zakończenia studiów polonistycznych dyrektor Sosnowski stale pracuje nad fascynującymi go zagadnieniami literackimi, a także problemami metodycznymi związanymi z nauczaniem języka polskiego w liceum. Publikuje w „Polonistyce” – artykuły i rozkłady materiału. W 1988 wspólnie z Witoldem Ka-


lińskim, także polonistą, wydają wypisy pt. Literatura dla klasy drugiej szkół średnich. Jest wymagający, ale charyzmatyczny. Niekiedy wzbudza skrajne emocje – niektórzy go kochają, inni wolą nie wpaść na „Sosnę” na korytarzu. Sypie cytatami z literatury młodopolskiej jak z rękawa, zadziwia świeżością interpretacyjną. Widać, że kocha to, co robi. Porywa i inspiruje. Pod jego wpływem wielu wybiera kierunki humanistyczne, wśród wychowanków są świetni przyszli poloniści – nauczyciele, redaktorzy, badacze literatury i kultury. Sam Sosnowski też się rozwija. Po „epizodzie brytyjskim” (w roku 1994 dyrektor Poniatówki obejmuje funkcję dyrektora Szkoły Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie, którą sprawuje do 1999) powraca do pracy w Poniatówce, ale i do pracy naukowej. W roku 2001 broni doktorat na Uniwersytecie Gdańskim na podstawie rozprawy Światopogląd Jana Kasprowicza Elementy i fazy rozwoju. Promotorem jest prof. dr hab. Jan Tuczyński. Wspólnie z żoną Beatą oraz Danutą Mońko pisze też podręcznik do języka polskiego dla szkół zawodowych. Na początku lat dwutysięcznych prowadzi zajęcia na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego: wykłada kulturę języka. Poniatówka działa znakomicie, on sam więc coraz więcej publikuje i angażuje się w przedsięwzięcia popularnonaukowe. Pisze o Janie Kasprowiczu i Rabindranathcie Tagore, powstają monografie: Bogom śpiewać i ludziom. Jan Kasprowicz – Rabindranath Tagore. Bliskie i dalekie związki (2002, wyd. 2: 2003); Tagore (2005); Rabindranath Tagore. Osoba i znaczenie (2007); W zgodzie z bytem i przeznaczeniem. Jan Kasprowicz. Psychologiczny portret twórcy (2010); Jan Kasprowicz: opowieść biograficzna. Część 1: Chłopska sukmana (1860–1889) (2015). Podejmuje też pracę edytora tekstów źródłowych – Kazimierz Sokołowski, Dziennik 1920 roku (2010, wyd. 2: 2018); tenże, „Bo dla Ojczyzny”. Wybór wierszy (2012); Andrzej Roch Świętochowski, Moje wspomnienia (1844–1871). Publikuje w księgach zbiorowych oraz czasopismach naukowych, m.in. „Wieku XIX. Roczniku TLiAM”). Zostaje członkiem Stowarzyszenia Przyjaciół Twórczości Jana Kasprowicza i Warszawskiego Oddziału Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza oraz Polskiego Bractwa Kawalerów Gutenberga. Jest pomysłodawcą wydawanego od 2012 w V LO „Głosu Poniatówki” oraz jego redaktorem naczelnym. Ukazują się trzy numery pisma – ostatni, jubileuszowy – w 2018 roku. A to nie wszystkie z podjętych przez Sosnowskiego inicjatyw. Dyrektor z żoną Beatą w gabinecie, pierwsza połowa lat 90. ▶

Apel w holu szkoły, rok 1988

Dyrektor w gabinecie, pierwsza połowa lat 90.

3


Dyrektor w swoim gabinecie, czerwiec 2021 roku

W nowe tysiąclecie. W nowe stulecie Totenberga, nową stołówkę, w końcu – jako pierw-

4

Po powrocie z Londynu w roku 1999 Sosnowski ponownie obejmuje stanowisko dyrektora Liceum. Lata dwutysięczne to czas kolejnych zmian, choć już nie tak burzliwych. Nowy program profilaktyczno-wychowawczy, nowoczesny model absolwenta, nowe profile, wymiany zagraniczne w ofercie edukacyjnej, plenery malarskie, obozy integracyjne w Pieczarkach, a potem w Przewięzi, Obozy Liderów Poniatówki i w końcu: nowe wymogi ministerialne, nowa matura. A poza tym rocznice – 85-lecie, 90-lecie i wreszcie, największa okazja – stulecie szkoły. Szkoła żyje. Ciągle coś się dzieje. Przychodzą nowi nauczyciele, a wraz z nimi nowe pomysły. Klasa humanistyczna przechodzi kilka metamorfoz. Klasy ścisłe rozwijają współpracę z uczelniami wyższymi. Społeczność szkolna bierze udział w wielu zewnętrznych projektach edukacyjnych, a przy tym bujnie rozwija się życie szkoły: Dni Kultury, Dni Nauki, DUCH na stałe wpisują się w kalendarz roku szkolnego. Poniatówka wciąż jest wzorem dla innych. Teraz jest już tzw. liceum elitarnym, szkołą rozpoznawalną, o uznanej renomie. Uczniowie marzą o tym, by móc się w niej uczyć. W ostatnim roku dyrektury wspina się na szczyt – jest na 3. miejscu w Polsce w Ogólnopolskim Rankingu Maturalnym, na miejscu 10. w Ogólnopolskim Rankingu Liceum. Jest czwarta w Warszawie. Sosnowski jest świetnym zarządcą – doprowadza do wybudowania ogromnej hali gimanastycznej, oddaje do użytku salę multimedialną im. Romana

sze inwestycje nowego stulecia szkoły – nowoczesną bibliotekę i odremontowany pokój nauczycielski. Remontuje i wyposaża także pracownie: chemiczną, biologiczną, fizyczną, informatyczną, w szkole pojawiają się szafki, odnowione zostają łazienki, gabinet pielęgniarski. I najważniejsze: szkoła zostaje przystosowana do przyjmowania dzieci niepełnosprawnych, pojawiają się winda oraz inne dostosowania. Wszyscy mogą się tu teraz poczuć dobrze. W ogólnej ocenie społeczności szkolnej dyrektor perfekcyjnie zarządza szkołą w okolicznościach pandemii; już w dwa tygodnie po rozpoczęciu kwarantanny młodzież wraca do realizacji programu nauczania w formie zajęć online. To ostatnie z wielkich wyzwań, jakie przed nim stanęło. 31 sierpnia odchodzi na emeryturę. Pani Beata Sosnowska, długoletnia pracowniczka działu kadr oraz wolontariuszka w Fundacji im. Ks. Józefa Poniatowskiego Wspomagania i Rozwoju Nowoczesnej Szkoły odchodzi na emeryturę wraz z mężem. Można powiedzieć: „Zrobił(li) swoje”. A nawet więcej. Dyrektor Sosnowski jest szesnastym dyrektorem Poniatówki. Pełnił funkcję łącznie przez 28 lat. Jest ojcem Jana, dziadkiem Wiktora i Rozalii. Kocha psy. Teraz najbardziej Dumkę, ale starsi absolwenci pamiętają też czarną labradorkę Misię. Najwięcej nauczył nas, pokazując nam, z jak wielką troskliwością Człowiek może opiekować się Drugim Człowiekiem. To ważna lekcja. Dziękujemy, Panie Dyrektorze!


5


Chciałby Witold Kieżun (1922–2021) 13 czerwca 2021 roku w wieku 99 lat odszedł prof. Witold Kieżun, wybitny ekonomista, żołnierz AK, uczestnik Powstania Warszawskiego, jeden z najwybitniejszych absolwentów V Liceum Księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie, w którym w 1939 roku zdał maturę. W czasie okupacji ukończył studia w Szkole Budowy Maszyn i Elektrotechniki, uzyskał dyplom inżyniera budowy maszyn, studiował także na Wydziale Prawa Tajnego Uniwersytetu Warszawskiego. Wziął udział w Powstaniu Warszawskim w stopniu kaprala podchorążego (ps. „Wypad”). Służył w oddziale do zadań specjalnych „Harnaś” w batalionie „Gustaw”, uczestniczył m.in. w akcji zdobycia Poczty Głównej (plac Napoleona, dziś Powstańców Warszawy) oraz Komendy Policji i parafialnego domu kościoła Świętego Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu. W 1945 został zesłany do łagru. Do kraju powrócił na mocy amnestii w 1946 roku. Rozpoczął studia prawnicze na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, które ukończył w 1949, wówczas wstąpił też do Stronnictwa Demokratycznego i rozpoczął pracę w Narodowym Banku Polskim. W 1964 doktoryzował się w Szkole Głównej Planowania i Statystyki, habilitację uzyskał w 1969. W latach 1971–1973 był kierownikiem Zakładu Prakseologii Polskiej Akademii Nauk. Następnie był kierownikiem Zakładu Teorii Organizacji Instytutu Organizacji i Kierowania Uniwersytetu Warszawskiego i Polskiej Akademii Nauk (od 1977 Wydział Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego). W 1975 uzyskał tytuł naukowy profesora. W latach 70. prowadził wykłady z zakresu zarządzania i administracji w Wyższej Szkole Nauk Społecznych; od roku 1980 wykładał za granicą, m.in. na Temple University w Filadelfii i na Uniwersytecie w Montrealu. W 1995 został profesorem Akademii Leona Koźmińskiego. Wykładał także m.in. w Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku. Był członkiem honorowym PAN. Doktor honoris causa Akademii Leona Koźmińskiego, Akademii Obrony Narodowej, Uniwersytetu Jagiellońskiego i Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Wyróżniony licznymi odznaczeniami państwowymi. 23 czerwca 2021 roku został pochowany w Alei Zasłużonych cmentarza na Powązkach. Cześć Jego pamięci! Więcej o życiu i działalności powstańczej Profesora Kieżuna można przeczytać na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego. Warto także posłuchać wspomnień Profesora „Jestem dzieckiem szczęścia” nagranych w 2012 roku dla Polskiego Radia. Wspomnienia o Poniatówce publikowaliśmy w jubileuszowym „Głosie Poniatówki” 2018, nr 3.

6

Niedowno został Pan siedemnastym dyrektorem Poniatówki. Gratulujemy! Pierwsze emocje już pewnie opadły, a entuzjazm ustępuje skupieniu się na planach i obowiązkach, które nadejdą we wrześniu. Korzystając z tego przejściowego czasu, chcielibyśmy – w bezpośredniej rozmowie – przybliżyć uczniom Poniatówki, zwłaszcza tym, którzy nie mieli z Panem bezpośredniej styczności podczas zajęć, sylwetkę profesora Macieja Rusieckiego. Zacznijmy więc od poczatku. Jak rozpoczęła się Pana kariera nauczycielska? Jak zaczynałem? Skończyłem studia na Wydziale Chemii Uniwersytetu Warszawskiego. Pracę magisterską obroniłem w lipcu 2014 roku, a już od września rozpocząłem swoją przygodę z nauczaniem chemii w II LO z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Stefana Batorego w Warszawie. Po roku pracy i z chęcią dalszego rozwoju zawodowego dostałem się do Poniatówki i tu już zostałem. To w takim dużym skrócie. Tutaj uczę około ośmiu lat, choć dokładnie nie wiem, bo przecież szczęśliwi czasu nie liczą, a mi jest tu bardzo dobrze. Co zainspirowało Pana do decyzji o przystąpieniu do konkursu na stanowisko dyrektora V LO? Wydaje mi się, że moja współpraca z uczniami od samego początku pracy w Poniatówce była bardzo owocna, a bardzo dobre relacje z gronem pedagogicznym uległy jeszcze dodatkowemu wzmocnieniu w czasie strajku nauczycieli w 2019, kiedy wspólnie walczyliśmy o lepszą edukację. Ważne dla mnie było też zaufanie obecnego dyrektora, który powierzył mi w roku 2020 funkcję wicedyrektora szkoły. W pewnym momencie stanąłem pod przysłowiową ścianą – przekonywali i zachęcali mnie wszyscy: uczniowie, nauczyciele, dyrektor i w ostatnim czasie nawet także rodzice uczniów Poniatówki. Innymi słowy, nie do końca miałem inny wybór niż start w konkursie. Wystartowałam i postanowiłem, że dam z siebie wszystko. Chociaż była to swego rodzaju presja, to jednak nie wnosząca negatywnych emocji, a pobudzająca i motywująca do działania. Czy teraz, kiedy będzie Pan dyrektorem szkoły, liczba Pana godzin lekcyjnych ulegnie zmianie? Dyrektor niestety nie może prowadzić więcej niż cztery godziny lekcyjne tygodniowo. Obecnie, jako wicedyrektor, prowadzę dziewięć godzin lekcyjnych,


m pozostać sobą Wywiad z prof. Maciejem Rusieckim

Maciej Rusiecki w Old Melbourne Gaol. Fot. Archiwum prywatne

Być może w końcu uda się odremontować szkołę z zewnątrz, ale nie jest to zależne od dyrekcji, a od miasta. Chciałbym również rozwinąć boisko szkolne i infrastrukturę sportową wokół szkoły. Jakie ma Pan oczekiwania względem przyszłości szkoły? Moim zdaniem oferta edukacyjna szkoły powinna wynikać z potrzeb i zainteresowań uczniów. Szkolnym programem chcemy wypracować odpowiedź na ich zapotrzebowanie. Zaczynamy małymi krokami, bo zmieniamy w klasie społecznej rozszerzoną historię na WOS. Problemem jest spadające zainteresowanie przedmiotami humanistycznymi. Moim zadaniem jako dyrektora będzie znalezienie przyczyny i wyeliminowanie jej. Chcę, żeby aspekt humanistyczny w szkole został mocno rozwinięty. Jestem zwolennikiem zmian. Jeżeli jest małe zapotrzebowanie na jakiś język to można go na cieszący się większym zainteresowaniem. Może hiszpański lub włoski? Trwa pandemia. Liczymy się z tym, że na jesieni ale ze względu na odejście tegorocznych maturzy- znowu będą obowiązywać większe obostrzenia. Jak stów nie będę musiał oddawać żadnej klasy. Zostaję widzi Pan ewentualne nauczanie hybrydowe? tylko z obecna klasą 2Dg. Będę prowadził również Do tej pory byłem hiperoptymistą jeśli chodzi o pojedną godzinę w klasie 1A, ale nie chemii. Nie mogę wrót do nauki stacjonarnej. Teraz ten optymizm teraz powiedzieć, co to będzie za przedmiot – my- przygasł. Jeśli chodzi o nauczanie hybrydowe, to ślę, że warto zostawić to jako niespodziankę. już teraz jesteśmy na nie gotowi. Mamy trzy warian-

ty nauczania hybrydowego i gdyby zależało to od dyrektora, to od razu zostałby wprowadzony jeden z nich. Są one przeróżne, długo by o nich opowiadać. Wszystko zależy od aktów wykonawczych. Obecnie nie ma żadnego nowego przepisu, który określałby Czy ma Pan już zaplanowane jakieś konkretne inizasady działania hybrydy i kiedy pojawi się inforcjatywy? macja o nauczaniu hybrydowym, możemy od razu Ciężko mówić, co będzie – mogę tylko mówić o tym, wprowadzić jeden z wariantów. Wszystko jest opraco chciałbym, żeby było. Na początek chcę przywró- cowane i skonsultowane z nauczycielami. cić obozy integracyjne dla wszystkich klas pierwszych oraz wyjazdy naukowe dla najlepszych ucz- Jak ocenia Pan pracę szkoły podczas pandemii? niów. Niestety przez czas covidowy nie stanie się to Moim zdaniem Poniatówka świetnie prowadziła naw przeciągu najbliższego roku. Kadencja dyrektora uczanie zdalne i uważam to za jeden z naszych najtrwa 5 lat i trzymam kciuki za to, żeby w ciągu tych większych sukcesów w ostatnich miesiącach. Przy5 lat udało się je przywrócić. Było to coś, z czego na- pomnijmy sobie chociażby sytuację z marca zeszłesza szkoła słynęła i szkoda byłoby stracić to na zawsze. go roku: nauczanie zdalne wprowadziliśmy w cią-

Czy możemy się spodziewać jakichś dużych zmian? To pytanie, na które chyba nie znam odpowiedzi. Każdy z nas jest inny, a ja chciałbym po prostu zostać sobą.

7


gu tygodnia, nie mając żadnych narzędzi. Teams nie był wtedy jeszcze platformą dedykowaną i kupioną przez miasto. Każda szkoła musiała zorganizować się we własnym zakresie. My postawiliśmy na najprostszy komunikator, do którego mieliśmy pewność, że każdy będzie mieć dostęp, czyli Skype. Było to coś zupełnie nowego, coś co raczkowało, ale mimo wszystko po tygodniu mieliśmy wprowadzone zajęcia jeden do jednego, czego inne szkoły nam zazdrościły. To był ewenement na skalę warszawską. Być może miało to też wpływ na fenomenalne wyniki z matur. Sukces ma wprawdzie wielu ojców, ale myślę, że to nasze szybkie działanie przyczyniło się do tego sukcesu. Uczniowie mieli komfort pracy, stabilizację emocjonalną i bezpieczne środowisko. Wiadomo, że przez ten rok dużo się zmieniło i teraz funkcjonujemy w tym systemie bardziej swobodnie. Parę miesięcy temu uczniowie wypełniali ankietę na temat nauczania zdalnego – co sądzi Pan o jej wynikach? Ankieta wypadła naprawdę nieźle z punktu widzenia dyrekcji. Oczywiście wyszły mankamenty do poprawy i cały czas staramy się nad nimi pracować. Szczególnie w kwestii sprzętu dla nauczycieli i uczniów, na który przeznaczono ogromne dofinansowanie. Dalej wiem, że są problemy z przestrzeganiem tych 35 minut pracy przez nauczycieli, na które się zdecydowaliśmy i ciągle próbujemy poradzić sobie z tym problemem. Ta ankieta pokazała, że dajemy sobie radę na zdalnych, a nasza postawa jest godna pozazdroszczenia. Mamy dużo próśb o przeniesienie do Poniatówki ze względu właśnie na pracę zdalną.

8

z Ośrodkiem Międzypokoleniowym. Nasi uczniowie pomagają zdalnie starszym ludziom. Czy jeśli zostaniemy dalej przy nauczaniu zdalnym, Koło Kryminalistyczne będzie prowadzone online? Lista gości zaprosoznych na kółko jest cały czas aktualna i czeka na realizację. Ja uważam, że zajęcia zdalne z Koła Kryminalistycznego nie mają sensu, bo chodzi nam o to, żeby to miało formę warsztatów. Jeśli mamy możliwość zbadania odcisków palców, śladów krwawych, to słuchanie o tym wykładu przez internet ma nieporównywalnie niższą wartość niż faktyczne uczestniczenie w tym procesie. Jaki sens ma pokazywanie wam zdjęć, na których ktoś zdejmuje odciski palców ze szklanki, kiedy możemy dać uczniom prawdziwą szklankę, odpowiednie substancje i nauczyć ich, jak robi się to na żywo w rzeczywistości? Jednym z naszych gości będzie biegła, która posługuje się poligrafem, czyli wykrywaczem kłamstw. Zajęcia będą mieć sens tylko wtedy, gdy ona faktycznie pojawi się z tym sprzętem w szkole i będzie można kilka osób sprawdzić tym urządzeniem. Zobaczyć na własne oczy, że nie da się go oszukać. Gdyby te zajęcia były w internecie, straciłyby swój urok. Jak skomentowałby Pan drażliwą kwestię mikrofalówek i czajników w szkole?

Temat mikrofalówek i czajników jest wielowątkowy i nie da się na to jednoznacznie odpowiedzieć, bo to zależy od wielu czynników. Dążymy do stanu, który usatysfakcjonuje obie strony i przede wszystkim będzie zgodny z przepisami. Trzeba pamiętać, że dyrektor poza bezpieczeństwem uczniów musi mieć Czy zamierza Pan podjąć jakieś kroki w celu przyna uwadze przepisy obowiązujące na terenie szkowrócenia życia szkolnego podczas pandemii? ły, o których się często zapomina. Nie o wszystkim Gdyby było to możliwe, to jak najbardziej, ale pamożemy decydować tak, jak chcemy. Natomiast miętajmy o tym, że szkoła jest miejscem publicznym, postaramy się znaleźć jakiś kompromis. podlegającym przepisom, więc wszystko, co możemy w tym momencie zrobić w kierunku integra- Czy jest coś, co chciałby Pan przekazać uczniom? cji, musi pozostać w internecie. Nie ma możliwości, Chcę, żeby pamiętali, że mogą przychodzić do mnie by zorganizować nawet spotkania każdej klasy po- ze swoimi przemyśleniami i pomysłami i problejedynczo. Jest to niewykonalne z punktu widzenia mami. Ja jestem otwarty na realizację pomysłów uczprawa. Jeśli chodzi o integrację online, to mamy niów jeśli są dobre, a jeśli są złe, to po prostu powiem, oczywiście wykłady, odbyły się także warsztaty in- że tego zrealizować nie możemy. tegracyjne dla wszystkich klas pierwszych i drugich. Maciej Rusiecki (ur. 1988) – absolwent Wydziału Chemii Z inicjatywy Samorządu Uczniowskiego odbył się UW (2014), nauczyciel z ośmiletnim stażem, uczestnik konDzień Otwarty 24 kwietnia zupełna nowość – w szkole na jeden dzień zorganizowaliśmy małe studio te- ferencji naukowych i dydaktycznych, inicjator innowalewizyjne. Miałem wgląd w przygotowanie tego przed- cyjnych programów edukacyjnych. Od 2020 roku wicedysięwzięcia, oceniam, że było bardzo profesjonalne. rektor Poniatówki. We wrześniu przejmie obowiązki odchodzącego na emeryturę dyr. dr. Mirosława Sosnowskiego. W ramach wolontariatu jest podjęta współpraca


VLO w kwarantannie

Kalendarium roku szkolnego 2020/2021

23 września męska reprezentacja siatkówki zajęła I miejsce w warszawskim turnieju „Od SKS-u do AZS-u”. Chłopcy grali w składzie: Robert Marcinkiewicz 3B, Kacper Czaplicki 3C, Konstanty Szczepański 2B, Jan Lizińczyk 2B, Przemysław Kowara 2C, Mateusz Ruciński 2Bg, Filip Kozłowski 2Dg, Stanisław Chaciński 1E, Szymon Kowalski 1E, Jan Niewiński 1C. • 30 września członkowie społeczności V LO w Warszawie wybrali w powszechnych wyborach Pawła Witkowskiego na przewodniczącego Samorządu Uczniowskiego. Frekwencja wyniosła 66%. Dnia 6 października Parlament SU w składzie: przedstawiciele wszystkich klas, przewodniczący SU, ustępujący marszałek SU, opiekun SU (prof. Aleksandra Kozłowska), wybrali Olę Koteras na stanowisko marszałka SU, Julię Felak na stanowisko skarbnika SU i Jana Olsztyńskiego na stanowisko sekretarza SU. NOWY SKŁAD PREZYDIUM SU to: Paweł Witkowski – przewodniczący; Aleksandra Koteras – marszałek; Julia Felak – skarbnik; Jan Olsztyński – sekretarz. Jednocześnie żegnamy ustępujące Prezydium SU w składzie: Stanisław Szumowski – przewodniczący; Łukasz Różański – marszałek; Damian Kaczuba – skarbnik; Mikołaj Roszczyk – sekretarz.

W październiku w Poniatówce uformowała się Sekcja Medialna – miejsce dla każdego interesującego się fotografią, tworzeniem filmów, grafiką komputerową. Najważniejszym zadaniem sekcji jest wspólne rozwijanie umiejętności, wymiana doświadczeniami, ale również tworzenie dokumentacji ze szkolnych wydarzeń oraz promocja szkoły. Sekcją zarządza fotograf szkolny Jan Kieniewicz z 2Bg. Jeśli chcesz rozwinąć swoje umiejętności i tym samym wesprzeć V LO, skontaktuj się z Jankiem, pisząc do niego na Facebooku albo na instagramie (@jjajek). • 7 grudnia Samorząd Uczniowski zorganizował „Dzień świątecznej stylizacji”. Zakładaliśmy świąteczne sweterki, czapki Mikołaja lub inne elementy odzieży ze świątecznymi motywami. Ustawialiśmy świąteczne zdjęcia/selfie/grafik na profilowym w Teamsach. Uczniowie, którzy wzięli udział w akcji nie musieli odpowiadać podczas lekcji... Odświętni byli więc prawie wszyscy... ;-)

• W dniach 5–6 grudnia 2020 męska reprezentacja koszykówki naszego liceum wygrała ogólnopolski finał turnieju „Z SKS-u do AZS-u”. Biorąc pod uwagę fakt, iż z powodu pandemii graliśmy w okrojonym Nowe Prezydium SU; od lewej: Julia Felak, Paweł Witkowski, Aleksandra Koteras, składzie, sukces ten jeszcze bardziej cieszy. Tym więkJan Olsztyński sze gratulacje należą się tym chłopakom, którzy ostatecznie zdecydowali się przyjść, zagrać oraz wygrać • te zawody. Drużyna zagrała w składzie: Kuba Bugaj 14 października, w warunkach pandemicznych od- 3E, Kuba Walocha 3C, Antek Pawlak 2Bg, Dawid było się „wyjątkowe” ślubowanie uczniów klas Wasiak 2Bg, Jan Lizińczyk 2B, Jan Olsztyński 2D, pierwszych. Mikołaj Zawrotniak 1B. Trenerem drużyny był prof.

9


Bartłomiej Miecznik. Mikołajkowy weekend 5–6 skończył się sukcesem także dla Amazonek. Mimo utrudnień wynikających z pandemicznych restrykcji, po kilku niespodziewanych zwrotach akcji udało nam się wziąć udział w finale międzyszkolnych zawodów „Z SKS-u do AZS-u”. Nasza drużyna zajęła drugie miejsce w zawodach, przegrywając pierwsze miejsce po dogrywce (z drużyną z Torunia). • Stowarzyszenie Centrum Wolontariatu oraz pracownicy firmy Mondelez zaproponowali uczniom V LO udział w bezpłatnych warsztatach online dotyczących rozwoju kariery zawodowej. W ramach wolontariatu pracowniczego 22 marca przedstawiciele firmy Mondelez przygotowali wartościową propozycję rozwojową dla młodzieży, składającą się z trzech części: 1. Warsztatów dotyczących kariery zawodowej i przygotowania do procesów rekrutacyjnych; 2. Przygotowanie do symulacji rozmów rekrutacyjnych; 3. Symulacje rozmów rekrutacyjnych. Każdy z uczniów spotkał się indywidualnie z jednym z pracowników-wolontariuszy podczas symulacji rozmowy o pracę, która miała również wymiar konsultacji indywidualnych: uczniowie mogli poradzić się w kwestiach dla nich ważnych, zadać szczegółowe pytania itp.Spotkania odbywały się online za pośrednictwem platformy Microsoft Teams.

Franciszek Majewski. Fot. Archiwum prywatne

10

już w szkole realizował swoją wielką pasję, jaką było dziennikarstwo muzyczne, zaczął stawiać w tej dziedzinie pierwsze kroki. Pochowany został na Cmentarzu Bródnowskim (al. 14 P). Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie! • 27 kwietnia o godzinie 16.00 odbyło się spotkanie „Co semiotyka wie o wybieraniu studiów?” z p. Arkadiuszem Kleją. Podczas Spotkanie uczniowie mogli dowiedzieć się, jak komunikują się polskie uczelnie i jak oddzielić marketing od realnej oferty; jakie pytania warto zadawać osobom, które studiują kierunek, który was interesuje; jak dobrze przygotować się do planowania wyboru studiów marzeń. W pierwszej części zostały przedstawione wyniki analiz komunikacji, jaką polskie uczelnie kierują do swoich kandydatów. W drugiej części odbyło się Q&A z Polakami studiującymi w kilku różnych krajach. • Do 22 maja można było wziąć udział w „Gorączce Złota PCK”. Akcja „Gorączka Złota” organizowana była przez Polski Czerwony Krzyż. Polegała na zebraniu jak największej ilości „złotych” monet o nominałach 1 grosz, 2 grosze i 5 groszy. Akcja prowadzona była na rzecz dzieci z terenu Warszawy i województwa mazowieckiego, znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej i rodzinnej. Uzbierane pieniądze zostały przeznaczone na wsparcie edukacyjne oraz letni wypoczynek. • Do 6 czerwca uczniowie Poniatówki mogli wzięcia udziału w projekcie szkolnym „Ja-Teraz 2.0”. Jego zamysłem było stworzenie prac przedstawiających osobiste doświadczenia czasu pandemii. Opowiedzeniu indywidualnych historii związanych z lockdownem i czasem edukacji zdalnej miały służyć przedmioty/obiekty. Aby wziąć udział w projekcie wystarczyło... stworzyć pracę o sobie. Praca powinna była zawierać co najmniej 5 przedmiotów (obiektów). Można było je zebrać w jedno miejsce i sfotografować lub zrobić np. kolaż, grafikę, moodboard zawierające zestawienie tych elementów (i zrobić im zdjęcie). Uzupełnieniem pracy miały być komentarze. Najlepsze prace zostaną nagrodzone. • 30 kwietnia w dniu odbioru świadectw ukończenia liceum maturzyści otrzymali od uczniów klas drugich ręcznie robione pompony antystresowe.

26 marca 2021 odszedł nasz absolwent Franciszek Majewski, który ukończył V LO w 2020 roku. Informacja o śmierci Franka pogrążyła w głębokim smutku całą społeczność szkolną. Od wielu lat Franek zmagał się z ciężką chorobą, dla wielu pozostając wzorem i przykładem do naśladowania. Zapamiętamy go jako sympatycznego, kulturalnego, błyskotliwego, uśmiechniętego młodego człowieka Więcej informacji i wydarzeń na: www.vlo.edu.pl; Facebooku V LO, z dystansem do siebie i swojej choroby. Franciszek Facebooku Samorządu Uczniowskiego VLO.


Khalil Krystian Chaaban

Edukacja czasu kwarantanny

W

listopadzie 2019 roku, w chińskiej prowincji Hubei w mieście Wuhan, wybucha epidemia Covid-19. Chorobę wywołuje tajemniczy koronawirus, nazwany przez naukowców SARS-Cov-2. Wkrótce jedenastomilionowe miasto zostaje zamknięte i odizolowane od świata. Niestety nie zapobiega to rozprzestrzenianiu się nieznanej dolegliwości po całym świecie. Dociera ona do Europy, jej przypadki notowane są też na południu Afryki. W końcu pojawia się też za oceanem, w Ameryce Północnej, a szczególnie w USA, które staje się epicentrum nowej choroby. W marcu 2020 WHO ogłasza pandemię i sygnalizuje, że to Europa jest najniebezpieczniejszym regionem dotkniętym epidemią. Czwarty dzień marca roku 2020 uznaje się za datę dotarcia wirusa do Polski – pierwszy zdiagnozowany przypadek Sanepid odnotowuje w Zielonej Górze, widmo epidemii natychmiast paraliżuje całą gospodarkę oraz życie społeczne. Ogłoszenie kwarantanny ma także negatywny wpływ na edukację dzieci i młodzieży. Podjęta zostaje decyzja zmianie trybu nauczania – ze stacjonarnego na zdalny. Edukacja w przyspieszonym tempie przeniesiona

zostaje do internetu, choć na początku brak i narzędzi informatycznych, i kompetencji. Niedługo po wprowadzeniu rozporządzenia młodzież zostaje zamknięta w domach. Osoby do osiemnastego roku życia nie mają prawa opuszczać swojego miejsca zamieszkania bez opiekuna. Nowe, nieoczekiwane warunki edukacji mają niebagatelny wpływ na psychikę i funkcjonowanie młodych ludzi. Co się z nimi dzieje w tym czasie? Na czyją pomoc mogą liczyć? Odosobnienie w przypadku tak młodych osób, zgodnie z przewidywaniami psychologów rozwojowych i psychologów społecznych, przynosi wiele negatywnych skutków. Konfrontacja z nieznaną, stresogenną sytuacją, izolacja i dystans społeczny, monotonia, ekspozycja na negatywne komunikaty dotyczące pandemii, ograniczenie aktywności towarzyskiej, kulturalnej, sportowej i lęk: o przyszłość, zdrowie i życie rodziny i przyjaciół, o przebieg i ciągłość ścieżki edukacyjnej, przyszłość ekonomiczną itd. – oto wyróżnik pokolenia „Q” (od quarantine). Wszystkie wymienione wyżej czynniki mają bezpośredni wpływ na obniżenie jakości życia, poczucie bezpieczeństwa, satysfakcji. Według badań i obser-

11


12

wacji czynionych w czasie ostatniego roku, a także według ankiety wewnątrzszkolnej przeprowadzonej w V LO na początku II semestru roku 2020/2021 najbardziej dojmujący dla młodzieży okazał się brak możliwości spotkania z najbliższymi. Co prawda ze znajomymi młodzi ludzie kontaktowali się zarówno podczas lekcji zdalnych, jak i przez różne komunikatory internetowe, ale nie oszukujmy się, nie jest to to samo, co kontakt bezpośredni, środowisko szkolne, konkretna przestrzeń pracy intelektualnej, społecznego rozwoju, realnych interakcji. W omawianym okresie w grupie wiekowej dzieci i młodzieży szkolnej zaobserwowano wzrost współczynnika depresyjności oraz występowanie innych zaburzeń psychicznych. Eksperci z Polskiej Akademii Nauk alarmują, że przedłużający się okres pandemii „u niektórych może prowadzić do zaburzeń zachowania, jak samobójstwa i samookaleczenia, zaburzenia jedzenia, snu, lub przemoc wobec innych. Doznawanie pośrednio bądź bezpośrednio aktów przemocy psychicznej i fizycznej we wczesnym wieku może trwale upośledzić rozwój zdolności poznawczych, emocjonalnych i społecznych. Sprzyja także rozwojowi w przyszłości zaburzeń psychosomatycznych i psychiatrycznych, uzależnień czy myśli samobójczych”. Okres pandemiczny sprzyja także częstszemu ujawnianiu się zachowań agresywnych i przemocowych w grupie rówieśniczej, przy czym działania te bywają mniej uchwytne przez fakt przeniesienia ich do sieci (cyberbullying). Według badań zleconych przez grupę LUX Med co czwarta osoba zapytana o pogorszenie nastroju w czasie przymusowej kwarantanny (od marca 2020 roku) odpowiada twierdząco. Jeśli przyjąć wiarygodność podanej statystyki, co najmniej 25% Polaków zaobserwowało u siebie pewne symptomy – lżejszej lub cięższej – depresji. Przedłużający się stan ograniczeń sprzyja też pogłębianiu się nałogów. Osoby szczególnie narażone na pogorszenie się kondycji psychicznej znajdują się w trudnym położeniu, ponieważ dostęp do psychologów i psychiatrów jest utrudniony. Uczniowie V LO, jak i ich rodzice mieli jednak przywilej (bo nie jest to jeszcze normą) opieki psychologiczno-pedagogicznej świadczonej online przez pracowników szkoły przez cały okres trwania zdalnego nauczania – na początku w ramach konsultacji online przez komunikator Skype, a od roku szkolnego 2020/2021 przez platformę MS Teams. Podobne uwagi w odniesieniu do kondycji dzieci zgłaszali rodzice oraz sami uczniowie – ci ostatni w ankiecie szkolnej, której wyniki szerzej przy-

taczamy poniżej. Według rodziców pandemia i przymusowe pozostawanie w domach ograniczają motywację dzieci do nauki, wiele z nich ma problem z koncentracją i skupieniem się przez kilkadziesiąt minut – a sumując dzienny plan lekcji – kilku godzin przed ekranem monitora. Truizmem jest stwierdzenie, że edukacja zdalna to nie to samo, co lekcje prowadzone w szkole, że w rzeczywistości wirtualnej łatwiej jest ulec rozproszeniu czy pokusie zajmowania się czymś innym podczas zajęć. Zresztą nie każda młoda osoba czuje potrzebę czynnego udziału w zajęciach, kontrowersje wzbudza zwłaszcza organizacja i przebieg lekcji wychowania fizycznego w trybie zdalnym. Przyznać trzeba: specyfika tego akurat przedmiotu sprawia, że nauczyciele wuefiści dwoją się i troją, by zapewnić młodzieży minimum aktywności fizycznej, ciężar wychowawczy przesuwając nieraz na teoretyczną profilaktykę prozdrowotną, bo ileż to można zrobić w czterech ścianach? Niewiele. I chociaż w odniesieniu do naszej placówki przeważają opinie pozytywne na temat realizacji programu nauczania i metod edukacji online, to perspektywa ogólnopolska nie jest już tak optymistyczna. Z licznych reportaży, listów do redakcji czasopism i portali, wypowiedziach na forach i w mediach społecznościowych wyłania się obraz cyfrowej indolencji: nie każdy nauczyciel potrafi zdalnie poprowadzić zajęcia, które nie tylko zainteresują odbiorców, ale pozwolą utrzymać to zainteresowanie przez całe 45 minut (w V LO czas lekcji w czasie zdalnego nauczania skrócony był do 35 minut). Z całą pewnością nie każdy także potrafi oceniać pracę i zaangażowanie swoich podopiecznych, których w większości przypadków nawet nie widzi. Epidemia przyniosła wiele negatywnych konsekwencji w życiu społecznym, gospodarczym, edukacyjnym, kulturalnym, w życiu konkretnych rodzin. Według danych WHO na świecie zanotowano już 178 milionów przypadków zachorowań właściwie we wszystkich państwach świata. Wolna od Covid-19 pozostaje tylko Antarktyda, zmarło ok. 3 860 000 osób (stan na 21.06.2021). Jak podaje Ministerstwo Zdrowia na swojej stronie do 21 czerwca 2021 roku w Polsce rozpoznano zakażenie wirusem SARS-Cov-2 u 2 880 000 mln osób, 74 828 zmarło. Pandemia na szczęście wyhamowuje, dzięki największej w dziejach świata akcji szczepień masowych (do 21 czerwca pełną dawkę szczepionki przyjeło ok. 11 ooo ooo osób) oraz dzięki upowszechnieniu nawyków, które pozwoliły ograniczyć transmisję wirusa. Obyśmy we wrześniu na stałe wrócili do szkolnych ławek!


Karol Jaworski, Piotr Matuszewski

poniatówka online

czyli jak sobie radzimy

W dniach 10–16 listopada 2020 roku w V LO przeprowadzono anonimową ankietę na temat nauczania zdalnego, w której wzięło udział 456 uczniów Poniatówki. Młodzież odpowiedziała na 18 pytań – 9 miało charakter pytań zamkniętych, 9 pytań – otwartych. Wyniki mogą cieszyć!

3. Jeśli chcesz i możesz o tym napisać, napisz, jaki miały wpływ? Pytanie nr 3 dotyczyło nauczania zdalnego realizowanego od marca do czerwca 2020 roku. Na to pytanie odpowiedziały 133 osoby, czyli 29% wszystkich ankietowanych. W pytaniu nr 2 235 uczniów (48% wszystkich ankietowanych) odpowiedziało, że sytuacja zdalnego nauczenia miała wpływ na ich relacje rodzinne. Na pytanie 3 odpowiedzi udzieliło 57% ankietowanych, którzy w pytaniu nr 2 zaznaczyli odpowiedź tak. Uczniowie w odpowiedziach nie skupili się tylko na kwestii samego zdalnego nauczania, ale zrozumieli pytanie jako zachętę do refleksji na temat sytuacji przymusowej izolacji spowodowanej pandemią. Odpowiedzi, jakie padły w tym pytaniu, możemy podzielić na trzy zasadnicze grupy. Znaczna grupa ankietowanych pozytywnie oceniła wpływ zdalnego nauczania na relacje rodzinne. Grupę tę oszacowano na podstawie odpowiedzi na 76 osób, czyli 57% ankietowanych, którzy udzieli odpowiedzi na pytanie nr 3. Oto charakterystyczne wypowiedzi dla tej grupy: relacje rodzinne się polepszyły przez częstsze spędzanie wspólnie czasu; polepszyły się przez większą ilość wolnego czasu; polep-

szyły się, wreszcie mam czas, by porozmawiać z domownikami mam więcej czasu na rozmowę z bliskimi, mogę pomóc w pracach domowych mam lepsze relacje z mamą i siostrą, bo siedzimy w domu razem. Druga grupa osób ambiwalentnie ocenia wpływ nauczania zdalnego na relacje rodzinne. Ankietowani dostrzegają pozytywny wpływ omawianej sytuacji, ale również mają świadomość czynników negatywnych. Oszacowano tę grupę na 14 osób, czyli 10% ankietowanych, którzy udzieli odpowiedzi na pytanie nr 3. Charakterystyczne wypowiedzi dla tej grupy: są plusy i minusy. Spędzamy więcej czasu ze sobą. Jemy razem obiady. Czasem pojawiają się konflikty o to, że nie ma spokoju do nauki, bo ktoś hałasuje; relacje z moją rodziną z jednej strony polepszyły się, lecz było też wiele z kłótni z rodzicami, po prostu każdy z nas miał już dość tego zamknięcia; Polepszenie relacji z bratem, pogorszenie z mamą wprowadziło to wiele kłótni, jednak po tym czasie wiele rzeczy udało się wypracować. W trzeciej grupie pojawiły się wypowiedzi wskazujące na negatywny wpływ zdalnego nauczania na relacje rodzinne. Grupę tę oszacowano na 45 osób, co stanowi ok. 34% ankietowanych, którzy udzieli odpowiedzi na pytanie nr 3. Warto zwrócić uwagę, że osoby o trudnej sytuacji rodzinnej odbierały tę sytuację jako bardzo negatywną. Charakterystyczne wypowiedzi dla tej grupy: Negatywny – moje rodzeństwo wielokrotnie swoim głośnym zachowaniem nie pozwalało mi się skupić na zajęciach; Negatywny wpływ – zacząłem częściej wdawać się w kłótnie z rodzicami; Więcej wspólnego czasu to więcej konfrontacji; Wszyscy w domu 24/7 = konflikty 24/7 i brak spokoju. Mam dosyć; Był bardzo negatywny. Negatywne emocje spowodowane brakiem pracy jednego z rodziców miały bezpośredni wpływ na jakość mojej nauki. Plus do tego dochodził fakt, że wiadomo przebywaliśmy 24/7 ze sobą i z tymi emocjami.

13


4. Kiedy po raz pierwszy i do jakich celów użyłaś/eś w komunikacji MS Teams? Odpowiedzi na to pytanie można podzielić na trzy grupy. Około ¼ ankietowanych uczestniczyła w nauczaniu zdalnym na platformie MS Teams już w marcu 2020 roku lub w sporadycznych przypadkach nawet przed tą datą. Druga najliczniejsza grupa, obejmująca około połowę uczestników badania, poznała to narzędzie w V LO w październiku 2020 roku w czasie poprzedzającym wprowadzenie zdalnego nauczania (np. na lekcjach informatyki i niektórych przedmiotach) lub w momencie rozpoczęcia zdalnego nauczania w październiku 2020 roku. Trzecia grupa ankietowanych, licząca około ¼, nie sprecyzowała terminu i udzieliła odpowiedzi „do nauki zdalnej” lub podobnej. Odpowiedzi z tej grupy nie pozwalają rozstrzygnąć, kiedy nastąpiło pierwsze użycie platformy MS Teams przez uczniów. Zdecydowana większość ankietowanych wskazała lekcje zdalne jako powód używania komunikatora MS Teams. W sporadycznych przypadkach ankietowani wskazywali w odpowiedziach zajęcia pozaszkolne jako cel pierwszego użycia tej platformy.

14

7. Jakiego typu problemy techniczne najczęściej pojawiały się podczas logowania i w trakcie zajęć na platformie MS Teams? W pytaniu tym ankietowani, którzy spotkali się z problemami technicznymi (przypomnijmy w pytaniu nr 6 łącznie 91% uczniów zasygnalizowało ich występowanie), najczęściej wskazywali, że trudności pojawiły się w następujących obszarach (od odpowiedzi powtarzających się najczęściej do tych występujących rzadziej): problemy z dostępem lub jakością połączenia internetowego; słaba jakość ob-

razu i dźwięku w trakcie lekcji; samoczynne wylogowywanie uczniów z lekcji; trudności z dołączeniem do lekcji i ponownym zalogowaniem; problem z udostępnieniem ekranu/tablicy multimedialnej – uczniowie nie widzą, co pisze nauczyciel, udostępniany obraz się zacina; nie pokazuje się informacja o trwającym spotkaniu; problemy sprzętowe u ucznia, problemy z mikrofonem, komputerem lub domową siecią wi-fi; problem z załadowaniem plików na platformę. 8. Czy sposób przekazywania treści w systemie nauki zdalnej jest dla ciebie zrozumiały? Odpowiedzi na to pytanie można podzielić na trzy główne grupy. Większość uczniów, ok. 65%, wskazuje, że sposób przekazywania treści w nauczaniu zdalnym jest dla nich zrozumiały. Jednak wielu uczniów z tej grupy wolałoby wrócić do nauczania stacjonarnego. Charakterystyczne wypowiedzi dla tej grupy osób: tak, w stu procentach tak, ale odbiór jest trudniejszy niż na normalnej lekcji; całkiem zrozumiały, ale lepiej było w szkole; jest zrozumiały – jedyny problem to utrudnione skupienie się na lekcji. Druga grupa ankietowanych, licząca ok. 30%, odpowiedziała, że sposób przekazywania wiedzy jest częściowo zrozumiały, co zależy od przedmiotu (uczniowie wielokrotnie wskazywali matematykę i przedmioty ścisłe jako przedmioty, których nauka w systemie zdalnym jest trudniejsza). Odpowiedzi pojawiające się w tej grupie: W miarę. Na pewno nie tak dobry jak podczas nauki stacjonarnej; W większości tak; Zależy na jakim przedmiocie. Na przedmiotach ścisłych, np. matematyka, nie jest zrozumiały, a na przedmiotach humanistycznych (język polski), jest zrozumiały. Raczej tak, chociaż trudniej zrozumieć rzeczy ze względu na to, że są np. rysowane na zdalnej tablicy. Trzecia grupa, licząca około 5%, odpowiedziała na to pytanie jednoznacznie negatywnie. Przykładowe odpowiedzi (poza najczęściej pojawiającą się odpowiedzią nie): Nie jest. Wolałbym nauczanie


stacjonarne; Nie, gdyż przy słabym zasięgu internetu zarówno uczniów, jak i nauczycieli niektóre informacje są nie do zrozumienia (brak widoczności np. tablicy, urywanie się słów).

10. Co w procesie nauczania zdalnego jest dla Ciebie najbardziej obciążające? Na pytanie otwarte odpowiedziało 456 uczniów. Około połowa ankietowanych udzieliła odpowiedzi łączonej, wskazując kilka czynników najbardziej obciążających (od dwóch do pięciu). Tylko 4 uczniów wskazało, że nie praca zdalna nie wiąże się dla nich z żadnym obciążeniem. Ok. 80% ankietowanych wskazuje na wyraźnie odczuwalny dyskomfort związany z monotonią pracy przed komputerem, część (ok. 1/3) tak odpowiadających wskazuje na odczuwalne dolegliwości somatyczne i psychiczne związane z pracą zdalną (ból kręgosłupa, ból oczu, stres – związany zazwyczaj z obawą wystąpienia problemów technicznych). Ok. 35% ogółu uczniów jako najbardziej obciążający czynnik wymienia brak kontaktu z rówieśnikami oraz utrudniony kontakt z nauczycielami (np. momentami mam problem z komunikacją; nie zawsze potrafię wytłumaczyć, czego nie rozumiem na lekcji). Na nierespektowanie czasu lekcji i przerw (zwł. przedłużanie zajęć przez nauczycieli) zwraca uwagę ponad 40 osób, tyle samo uznaje za najbardziej obciążające prace domowe i trudności w skupieniu się nad nimi. 25 uczniów wskazuje na lekcje WF jako obciążenie i chciałoby zmian w tym zakresie, przy czym zmiana ta miałaby polegać na rezygnacji z prowadzenia tych zajęć (np. lekcje WF i jego absolutne niedostosowanie do warunków zdalnych – bardzo nie podoba mi się to, jak bardzo na siłę, nienaturalna i zniechęcająca jest narzucona nauczycielom forma lekcji (zwłaszcza, gdy możemy

o wiele lepiej wykorzystać wykształcenie i zaangażowanie naszych nauczycieli, którzy starają się, jak mogą). Tylko dla 10 uczniów wyraźnym problemem jest zdalne pisanie testów i kartkówek.

12. Jak oceniach sposób zorganizowania pracy Biblioteki Szkolnej w procesie nauczania zdalnego?

14. Jakie są Twoje największe obawy związane z nauką zdalną i domową izolacją? Na pytanie otwarte udzieliło odpowiedzi 453 uczniów. Ok. 7% ankietowanych nie odczuwa żadnych obaw związanych z nauką zdalną. Ok. 30% ankietowanych największe obawy ma w związku z utratą kontaktu z rówieśnikami i rozluźnieniem więzi koleżeńskich i poczuciem osamotnienia i odizolowania. Kilka osób w tej grupie wskazuje, że wirtualizacja procesu dydaktyczno-wychowawczego będzie się dla nich wiązała z obniżeniem kompetencji społecznych w przyszłości lub pogłębi już istniejące problemy. Ok. 9% ankietowanych jednoznacznie wskazuje na obawy związane z pogorszeniem się wyników w nauce i obawia się o wyniki egzaminów

15


maturalnych. Tyle samo uczniów obawia się o własną zdolność utrzymania koncentracji podczas pracy zdalnej; nieco mniej lęka się o to, że nie zdoła przyswoić materiału. Ok. 5% obawia się pogorszenia stanu zdrowia fizycznego (wzrok, kręgosłup) i spadku sprawności fizycznej. Niepokoją wypowiedzi pojawiające się do 10 razy w całej grupie, lecz wymowne (np. Oszaleję; już dłużej nie wytrzymam; zwariuję; [boję się,] że zwariuje, że nie wytrzymam i zrobię coś głupiego; Boję się, że popadnę w pewnego rodzaju chorobę psychiczną; [boję się,] że uzależnię się od komputera). 15. Czy dostrzegasz korzyści wynikające z nauki zdalnej? Jeśli tak, to jakie? Na pytanie odpowiedziało 455 uczniów. Ok 15% nie dostrzega żadnych korzyści w obecnym trybie nauczania. Ponad 350 uczniów stwierdziło zaś, że dzięki takiej organizacji nauczania nie traci czasu na dojazdy, ponad 100 stwierdziło, że zyskany czas może wykorzystać na rozwijanie własnych zainteresowań, pasji, relacji rodzinnych i koleżeńskich, na pracę własną. Blisko 200 osób odpowiedziało, że wysypia się, wielu z nich łączy wysypianie się (i poprawę higieny snu) z poprawą ogólnej kondycji psychicznej oraz wzrostem możliwości poznawczych (typowe odpowiedzi to np. Zdecydowane polepszenie kondycji psychicznej; więcej snu; nietracenie czasu na dojazdy, makijaż itp.; nareszcie zaczęłam się zdrowo odżywiać, bo po prostu mam czas na przygotowywanie lepszych posiłków). Na polepszenie relacji z rodziną wskazuje ok 7% ankietowanych, wzrost umiejętności cyfrowych dostrzega zaś 8%. Warto zaznaczyć, że aż dla 15% uczniów obecna sytuacja oznacza obniżenie stresu szkolnego.

16

lom naprawdę zależy; dobry; dobry, dużo lepsze niż w mojej poprzedniej szkole itp.). 98 uczniów oceniło strukturę organizacyjną zajęć bardzo dobrze. 22 – uznało, że system jest dostatecznie dobry (np. może być itd.). Jednoznacznie źle oceniło system tylko 7 osób. Tylko jeden uczeń ocenił system bardzo źle. 17. Czy masz jakieś propozycje dotyczące usprawnienia zdalnego systemu nauczania? Na pytanie otwarte odpowiedziało 320 uczniów. Ok. 80% uczniów nie ma propozycji dotyczących usprawniania systemu. U pozostałej części wśród najczęstszych odpowiedzi znalazły się prośby dotyczące respektowania punktualności rozpoczynania i kończenia lekcji. Ok. 10 uczniów sygnalizuje, że przedmioty inne niż maturalne powinny trwać krócej, niektóre osoby sugerują, by zredukowano godziny niektórych przedmiotów, a materiał realizowano w postaci samodzielnej pracy, bez korzystania z komputera. Kilkunastu uczniów proponuje zmiany w zakresie prowadzenia lekcji WF (np. Zdecydowanie zmieniłabym sposób prowadzenia wf-u, zamiast puszczać nam filmy, które zacinają się dosłownie co 2 sekundy, miło by było gdyby wf-iści wysyłali nam linki do ćwiczeń i nie kontrolowali każdego naszego machnięcia nogą na kamerkach). Kilkakrotnie pojawiła się sugestia, by lekcje były wpisywane w kalendarzu Tems; dwóch uczniów prosi o możliwość nagrywania lekcji i o prowadzenie lekcji w programie w OneNote, aby mieć późniejszy podgląd do notatek z zajęć.

16. Jak oceniasz sposób funkcjonowania (struktura organizacyjna) zajęć prowadzonych zdalnie? Na pytanie otwarte odpowiedziało 455 uczniów. Odpowiedzi – zazwyczaj powtarzalne i lapidarne – udało się uporządkować według schematu oceniania: bardzo dobrze – dobrze – dostatecznie – źle – inne (gdzie wartość „inne” oznacza najczęściej odpowiedzi typu: trudno powiedzieć, nie wiem, to zależy lub stanowi odpowiedź nie na temat). Uczniowie w zdecydowanej większości opisują strukturę organizacyjną zajęć jako dobrą (310 odpowiedzi) (np. Idzie w świetnym kierunku. Im dłużej pracujemy w takim systemie, tym więcej wiemy, jak w nim funkcjonować i jest to prostsze dla Wyniki oparocowano na podstawie ankiety ewaluacyjnej przygowszystkich; dobry, cieszę się, że naszym Nauczycie- towanej przez Mirosława Sosnowskiego i Macieja Rusieckiego.


Julia Półgrabia

Akademia online

O

d początku 2021 roku uczniowie Poniatówki, a także innych elitarnych polskich liceów, mieli okazję uczestniczyć w cyklu webinarów organizowanych raz w miesiącu przez Hedwig Academy. Projekt był unikalną okazją do zdobycia wiedzy na najwyższym poziomie od najbardziej renomowanych profesorów na świecie i niekwestionowanych ekspertów w sowich dziedzinach. Cykl otwierało styczniowe wystąpienie poprowadzone przez uczennice Poniatówki, Julię Półgrabia i Maję Cortinovis. James Barlow, który jest profesorem Technology and Innovation Management (Healthcare) w Imperial College Business School oraz członkiem Centre for Health Economics and Policy Innovation oraz jest jednym z najwybitniejszych ekspertów w zakresie innowacji w sektorze służby zdrowia, miał okazję przybliżyć zebranym tajniki innowacji w światowych organizacjach zdrowia, nowe modele systemów zdrowia oraz wyzwania z tym związane. Spotkanie w lutym odbyło się z profesor Mierią Las Heras. Wykłada ona w IESE Business School – od 6 lat najlepszej szkole biznesu na świecie według rankingu „Financial Times” oraz najlepszej szkoły biznesu w tegorocznym rankingu programów MBA „The Economist”. Profesor Las Heras specjalizuje się w tematyce zarządzania karierą, networkingu, równowagi między pracą i rodziną oraz przywództwa kobiet. Jest również członkiem Royal European Academy of Doctors. Jej wystąpienie skupiło się wokół trzech kluczowych czynników najważniejszych dla efektywnego rozwoju kariery zawodowej. W marcu sesję zatytułowaną Prometheus or Pandora poprowadził doktor Roland Stephen. Jest on dyrektorem Center for Innovation Strategy and Policy SRI International. Ma ponad 20-letnie doświadczenie w kierowaniu i zarządzaniu projektami w zakresie planowania strategicznego i oceny programów. Podczas webinaru zgłębił temat rewolucji w komunikacji, przekazie informacji, biotechnologii i technologii, która ma miejsce w dzisiejszych czasach. Opowiedział także o rewolucji przemysłowej i o jej skutkach, dostrzegalnych nawet po wielu latach.

Podczas kwietniowego spotkania zebrani mieli okazję uczestniczyć w wykładzie profesora Josepa Valora z IESE Business School. Jest on profesorem Information Systems and Information Technology oraz kierownikiem Indra Chair of Digital Strategy. Otrzymał tytuł doktora w dziedzinie Operations Research w MIT oraz tytuł doktora habilitowanego w dziedzinie Medical Engineering w Harvard-MIT Division of Health Sciences and Technology. Podczas spotkania opowiedział o działaniu określonych modeli biznesowych na przykładzie rozwoju popularnych firm technologicznych. Ostatnią, majową sesję, zamykającą cykl w tym roku szkolnym, także poprowadziły uczennice Poniatówki, Natalia Wnęk oraz Karolina Kozielska. Gościem tego webinaru był Yago de la Cierva. W IESE jest dyrektorem akademickim kursów MBA i Master in Management (MIM) poświęconych umiejętnościom komunikacyjnym. Jego głównym zainteresowaniem zawodowym jest zarządzanie kryzysowe i komunikacja. Wokół tych dziedzin skupiał się także jego wykład. Opowiedział o standardowych protokołach reagowania na sytuacje kryzysowe w dużych firmach. Cykl spotkań, choć odbywał się jedynie w formie spotkań na Zoomie, był niezwykle udany. Zainteresowani mogli poszerzyć swoje horyzonty i to w dodatku na bardzo wysokim poziomie, od ludzi najlepszych z najlepszych w dziedzinach biznesu i nauki. Wszystkie osoby spragnione zdobywania dalszej wiedzy na pewno już odczuwają smutek, że spotkania dobiegły końca, ale, kto wie, być może i w przyszłym roku uda się zorganizować kolejną sesję.

17


Jan Kieniewicz

Dzień otwarty online

w POniatówce

Pandemia zmieniła nas wszystkich – to fakt powszechnie znany i odczuwany. Na każdym kroku – czy to w życiu zawodowym, w edukacji, w kulturze, czy w życiu towarzyskim odczuwamy konieczność wypracowywania nowych strategii komunikacyjnych oraz zwirtualizowanych form i narzędzi prezentacji treści. Wir szybkich zmian technologicznych nie ominął Poniatówki – jak wiele innych instytucji edukacyjnych – w tym roku stanęła przed koniecznością zaprezentowania się potencjalnym kandydatom online. Jak sobie z tym poradziliśmy?

N

18

a pomysł Dnia Otwartego Online wpadłem 11 marca 2021 roku. Idea była prosta: stworzyć możliwości lepszego zapoznania kandydatów z tegoroczną ofertą edukacyjną i z samą Szkołą. Z powodu pandemii cały projekt – zaplanowany na 24 kwietnia – opierać się miał na przekazie medialnym, a wszelkie kontakty członków zespołu pracującego pod opieką prof. Aleksandry Kozłowskiej zostały ograniczone do komunikacji online lub odbywały się ścisłym reżimie sanitarnym. Jaki był nasz cel? Przeprowadzenie transmisji na żywo oraz stworzenie materiałów promocyjnych dla Szkoły, które można by wykorzystać w przyszłości. Samorząd uczniowski pomógł w skompletowaniu członków całego zespołu projektowego, ten zaś miał do dyspozycji niewiele ponad miesiąc na przygotowania. Szybko podzieliliśmy się na podzespoły: Cliparze – osoby odpowiedzialne za przygotowanie materiałów audiowizualnych o poszczególnych aspektach szkoły (o samej Szkole, o profilach, o sporcie i o aktywnościach pozalekcyjnych). Cliparze musieli spełnić wymagania spisane wspólnie w jednym dokumencie (długość, dane techniczne, ilość przekazanych informacji), jednak sposób pracy oraz forma materiału zależała w pełni od wizji danego cliparza. Koordynator sprawdzał jedynie efekt końcowy oraz służył pomocą przez cały okres prac. Graficy – osoby odpowiedzialne za szatę wizualną wydarzenia. Zespół stworzył jeden spójny kod graficzny dla całego projektu, taki, aby jak najlepiej prezentował się w mediach, które były naszym jedynym źródłem przekazu. W ramach pracy zespołu powstały grafiki promocyjne wydarzenia, infografiki o pro-

filach, mapka z lokalizacją szkoły oraz szablony animacji odliczania i napisów końcowych. W projekcie postawiliśmy na schludny minimalizm. Scenariusz i pytania – w tym podzespole pracowały osoby odpowiedzialne za przygotowanie planu wydarzenia, wypowiedzi prowadzących, pytań dla gości oraz „dummy” pytań na wypadek braku aktywności czatu na żywo. Promocja – tutaj pracowały osoby odpowiedzialne za promocję wydarzenia, pisanie postów, opisów oraz pisanie do Warszawskich szkół podstawowych. Prowadzący – to osoby, które prowadziły Dzień Otwarty oraz pomagały przy powstawaniu scenariusza. Koordynator pełnił funkcję lidera, nie tylko nadzorował, ale przede wszystkim sam pracował – pomagał wszystkim podzespołom, miał wyznaczone działania do realizacji. Odpowiadał za całą stronę techniczną transmisji, wszystkie animacje, przygotowanie i montaż filmów promocyjnych, prowadzenie wydarzenia na Facebooku, komunikację całego zespołu, przygotowanie materiałów filmowych z wnętrza szkoły dla clipiarzy itd. Poszczególne podzespoły otrzymywały wsparcie merytoryczne od członków grona pedagogicznego. Scenariusz transmisji Dnia Otwartego oparty był na przemienności form. Było to też bardzo wygodne technicznie w trakcie realizacji samej transmisji na żywo – prowadzący oraz obsługa techniczna miała czas na przygotowanie się na następny blok. Z analiz programów telewizyjnych wynika, że osoba niezainteresowana danym blokiem przestaje oglądać po 2–3 minutach emisji danego elementu. Dlatego sta-


raliśmy się, aby poszczególne bloki nie trwały dłużej niż te trzy minuty (nie licząc tematów interesujących wszystkich, takich jak pytania z czatu, czy clip o pozalekcyjnych aktywnościach w Szkole). Bardzo udanym pomysłem było zaproszenie do współpracy absolwentów V LO, którzy z pasją opowiadali o szkolnych latach w Poniatówce oraz o tym, co zawdzięczają Szkole. Jako platformę transmisji wybrano YouTube ze względu na możliwość transmitowania w jakości 1080p oraz wygodną formę publikacji materiałów. Promocja odbywała się głównie na platformie Facebook, dodatkowo na Instagramie. Na potrzeby Dnia Otwartego w sobotni poranek 24 kwietnia w szkolnym hollu zorganizowano profesjonalne studio wizyjne operujące czterema profesjonalnymi kamerami. Oświetlenie zapewniło Centrum Kultury Izabelin udostępniając dwie mocne lampy. Dodatkowo wykorzystano dwie lampy „led par”, dzięki którym uzyskano efekt niebieskiego konturu postaci siedzących w studio. Podczas transmisji na żywo prowadzący widzieli za główną kamerą telewizor, na którym wyświetlany był tekst scenariusza, oraz pytania w sekcji pytań z chatu. Do komunikacji między prowadzącymi a reżyserką użyto timera – w reżyserce siedziała jedna osoba (przy laptopie do którego był podłączony monitor wyprowadzony do prowadzących) odpowiedzialna za puszczanie timera w momencie, gdy studio wchodziło na wizję. Dzięki temu prowadzący wiedzieli, kiedy zaczynają, ale również wiedzieli, ile czasu już trwa dany blok. Najważniejszym rezultatem projektu był wzrost kompetencji i praktycznych umiejętności osób go współtworzących. Pod koniec projektu, już po transmisji, spotkaliśmy się całym zespołem, dzieląc się uwagami na temat tego, co wyszło super, co wymagało poprawy, przeprowadziliśmy wewnętrzną oraz zewnętrzną ankietę oceniającą poszczególne aspekty naszej pracy. Projekt finalnie zakończył się sukcesem – świetne wyniki Dnia Otwartego (1500 wyświetleń w ciągu tygodnia, stałe około 300 osób oglądających wydarzenie na żywo, ponad 300 wiadomości napisane w czacie na żywo), stworzone gotowe materiały promocyjne do wykorzystania w następnych latach, pozytywny odzew. Udało się w Poniatówce stworzyć niesamowity zaangażowany Zespół, dla którego cały Projekt był przyjemną odskocznią od szarej pandemicznej rzeczywistości oraz źródłem nowych, inspirujących doświadczeń. fot. Maciej Kieniewicz

19


stypendium Fundacji Księcia Szanowni Uczniowie, Rodzice i Nauczyciele, Okres pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 i edukacji zdalnej był dla nas wszystkich czasem trudnym, w którym oprócz nowych wyzwań edukacyjnych mierzyliśmy się także z częściową utratą swoich pasji i ograniczeniami w rozwoju różnego rodzaju zainteresowań. Ponowne podjęcie działań rozwijających nie tylko nas samych, ale także dających nowe umiejętności innym wymaga czasem bodźca zewnętrznego. Wychodząc naprzeciw współczesnym problemom, a także w celu wzmocnienia przynależności do Społeczności Poniatówki Fundacja im. Księcia Józefa Poniatowskiego Wspomagania i Rozwoju Nowoczesnej Szkoły inicjuje program stypendialny mający na celu rozwijanie wśród uczniów V LO: • kreatywności i pomysłowości, • twórczego poszukiwania i inspirującej współpracy z innymi, • umiejętności publicznego prezentowania własnych pomysłów, • kierowania własnym rozwojem i inwestowaniem w obszary zainteresowań, które wpływają inspirująco na grupę lub zespół, • umiejętności dzielenia się ze środowiskiem lokalnym tym, co pożyteczne. Przyjmowanie wniosków/projektów stypendialnych rozpoczyna się już teraz – stypendia przyznawane będą od września 2021 roku (nowy rok szkolny)! Terminy Składanie wniosków stypendialnych – do 10 września 2021 r. Etap 1: weryfikacja spełnienia wymogów formalnych –do 17 września 2021 r. Etap 2: ocena merytoryczna projektów – do 24 września 2021 r. Etap 3: prezentacja konkursowa projektów – 27–30 września 2021 r.

20

Szczegółowe warunki udziału w programie stypendialnym oraz regulamin konkursowy znajdują się obok! Życząc sobie i Państwu, a przede wszystkim Uczniom, aby ten nowy projekt był kolejnym inspirującym wyróżnikiem Poniatówki, dziękuję zarówno Radzie Rodziców, jak i absolwentom Poniatówki za dotychczasowe udzielane szkole wsparcie i owocną współpracę. Absolwenci zachęcają rodziców do dokonywania dobrowolnych wpłat na konto Fundacji im. Księcia Józefa Poniatowskiego Wspomagania i Rozwoju Nowoczesnej Szkoły: 26 1020 1068 0000 1202 0149 7866 – wszystkie środki będą przeznaczone na działalność statutową Fundacji przekładającą się na rozwój szkoły. W imieniu fundatorów stypendiów, Dyrektor Mirosław Sosnowski, Wicedyrektor Maciej Rusiecki

Regulamin projektu Fundacji im. Księcia Józefa Poniatowskiego Wspomagania i Rozwoju Nowoczesnej Szkoły z siedzibą w Warszawie „Co mogę dla innych poprzez pracę nad sobą”. Czyli: TWORZĘ → UDOSKONALAM → WSPÓŁPRACUJĘ → PREZENTUJĘ → INSPIRUJĘ DO ROZWOJU → POTRAFIĘ INWESTOWAĆ I ZARZĄDZAĆ ŚRODKAMI DLA DOBRA WŁASNEGO I WSPÓLNOTY Fundacja im. Księcia Józefa Poniatowskiego Wspomagania i Rozwoju Nowoczesnej Szkoły z siedzibą w Warszawie (zwana dalej „Fundacją”) przyznaje – ze środków fundatora, firmy – Gemius S.A. z siedzibą w Warszawie – stypendia, mające na celu wspomaganie uczniów szkoły w rozwijaniu: • • • • •

kreatywności i pomysłowości, twórczego poszukiwania i inspirującej współpracy z innymi, umiejętności publicznego prezentowania własnych pomysłów, kierowania własnym rozwojem i inwestowaniem w obszary zainteresowań, które wpływają inspirująco na grupę lub zespół, umiejętności dzielenia się ze środowiskiem lokalnym tym, co pożyteczne. § 1. Postanowienia ogólne

1. Niniejszy regulamin (dalej zwany „Regulaminem”) określa zasady ubiegania się, przyznawania oraz realizacji stypendiów dla uczniów V Liceum Ogólnokształcącego im. Księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie. 2. Stypendium Fundacji im. Ks. J. Poniatowskiego Wspomagania i Rozwoju Nowoczesnej Szkoły (dalej zwane „Stypendium”) przyznawane jest na okres od stycznia do grudnia roku kalendarzowego z zastrzeżeniem ustępu 3. 3. W roku 2021 stypendium przyznawane jest na okres od września do grudnia. 4. Stypendium może dotyczyć projektu trwającego jeden rok szkolny albo dłuższego, z uwzględnieniem ustępu 6 niniejszego paragrafu. 5. Stypendium może być przyznane danemu uczniowi więcej niż jeden raz.


Józefa Poniatowskiego 6. O Stypendium mogą się ubiegać wyłącznie osoby posiadające status ucznia V Liceum Ogólnokształcącego im. Księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie. 7. Projekt Stypendialny uczniów klas pierwszych może być maksymalnie pięciosemestralny, klas drugich – czterosemestralny, a klasy trzecich: dwusemestralny (roczny). 8. W przyznawaniu Stypendiów preferowane są projekty indywidualne (tzn. projekty opracowane i składane przez jednego ucznia). W wyjątkowych przypadkach (realizacja projektu wymaga większej liczby osób) dopuszcza się złożenie projektu grupowego (maksymalnie do trzech osób) po wcześniejszym uzgodnieniu z Fundacją. 9. Projekt stypendialny musi posiadać duże prawdopodobieństwo wykonalności. 10. Wysokość (kwota) przyznanego Stypendium dotyczy całego projektu i nie zależy od liczby osób go realizujących ani okresu realizacji projektu. 11. W przypadku projektu grupowego, Stypendium dzielone jest proporcjonalnie do liczby osób go realizujących. 12. Rekomenduje się, aby składany projekt stypendialny posiadał pozytywną opinię osób lub podmiotów związanych ze Szkołą lub tematyką projektu, np. przedstawicieli Samorządu Uczniowskiego, Rady Pedagogicznej, Rady Rodziców, Absolwentów lub specjalistów z dziedziny kultury, sztuki i nauki. 13. Informacje o możliwości ubiegania się o Stypendium oraz o wynikach przeprowadzanego konkursu publikowane są na stronie internetowej i profilu Facebook V Liceum Ogólnokształcącego im. Księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie lub stronie internetowej Fundacji im. Ks. J. Poniatowskiego Wspomagania i Rozwoju Nowoczesnej Szkoły. § 2. Wymogi Projektu Stypendialnego 1. Składany Projekt Stypendialny musi zawierać: • nazwę/tytuł, • opis (w tym abstrakt w języku angielskim), • harmonogram realizacji, • sposób realizacji i sprawozdania z realizacji, • analizę kosztów, a także uwzględniać sposoby publicznej prezentacji projektu, jego przebiegu

i ewaluacji (w tym publikacji na tronie internetowej i profilu Facebook V LO lub stronie internetowej Fundacji). 2. Projekt Stypendialny powinien być złożony w terminie określonym przez Kapitułę i podanym jako komunikat na stronie internetowej oraz profilu Facebook V Liceum Ogólnokształcącego im. Księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie lub stronie internetowej Fundacji im. Ks. J. Poniatowskiego Wspomagania i Rozwoju Nowoczesnej Szkoły. 3. Projekt Stypendialny powinien być złożony w formie papierowej i elektronicznej (pliku komputerowego pdf nagranego na płycie CD lub pendrive).

21


22

§ 3. Rozpoznanie wniosku oraz wypłata Stypendium 1. Wnioski o Stypendium rozpatruje i przydziela Kapituła, będąca jednocześnie komisją konkursową. 2. W skład Kapituły wchodzą: • przedstawiciele dyrekcji szkoły, • przedstawiciele Fundacji, wybrani spośród Członków Rady Fundacji lub Zarządu Fundacji, • główny fundator Stypendium, • zaproszeni przez Radę Fundacji eksperci, w szczególności przedstawiciele różnych dziedzin społecznych i zawodów. 3. Komisja kwalifikacyjna jest powoływana przez Radę Fundacji. 4. Kapituła przyznaje Stypendium na podstawie pozytywnej realizacji poszczególnych etapów: • Etapu 1: tj. spełnienia wymogów formalnych obejmujących zgłoszenie projektu; • Etapu 2: tj. pozytywnej oceny merytoryczna projektu (spełnienia kryteriów Stypendium); • Etapu 3: tj. konkursowej prezentacji dopuszczonych projektów; 5. Opracowany Projekt Stypendialny musi dotyczyć co najmniej jednej z poniżej wymienionych kategorii, tj.: a) polepszenia funkcjonowania środowiska szkolnego i/lub lokalnego („samorządowość”), b) szeroko lub wąsko pojętych rozwiązań ekologicznych (zrównoważony rozwój, ochrona środowiska, zagospodarowania i recykling odpadów), c) różnych elementów wynalazczości i udoskonalania życia, d) rozwijania i tworzenia nowych technologii w szczególności narzędzi ułatwiających komunikację, weryfikację i przepływ informacji, e) samorozwoju: mądrego dysponowania środkami finansowymi w celu nabywania umiejętności i doświadczeń społecznie użytecznych. 6. Stypendium przyznawane jest w sytuacji, gdy autor Projektu przekona Kapitułę, że inwestycja w postaci przyznanego Stypendium na realizację Projektu, wpłynie na jego osobisty rozwój i będzie miała znaczącą przydatność społeczną. 7. Kapituła konkursu może nie przyznać żadnego Stypendium, jeśli uzna, że zaprezentowane Projekty nie spełniają jej oczekiwań (np. są zbyt trudne do zrealizowania, mają małą przydatność społeczną itp.). 8. Kapituła, zamiast rocznego Stypendium, może przyznać autorowi Projektu jednorazową nagrodę, np. gdy Projekt jest „innowacyjny, ale nie daje gwa-

rancji, że uda się go zrealizować” lub jest to najlepszym projektem z kilku przedstawionych w Etapie III. Wysokość nagrody wyznacza Kapituła. 9. Finansowanie Projektu podlega ewaluacji semestralnej na podstawie sprawozdania i oceny realizacji Projektu dokonanej przez Kapitułę w trakcie spotkania ze stypendystą. 10. W przypadku negatywnej oceny realizacji Projektu przez Kapitułę finansowanie Stypendium zostaje wstrzymane. 11. Decyzje Kapituły w przedmiocie przyznania Stypendium są ostateczne, nie przysługuje od nich odwołanie i nie wymagają uzasadnienia pisemnego. § 4. Obowiązki Stypendysty Stypendysta zobowiązany jest do: 1) przestrzegania warunków Regulaminu, 2) realizacji Projektu Stypendialnego zgodnie z harmonogramem, 3) poinformowania Fundacji o utracie statusu ucznia V Liceum Ogólnokształcącego im. Księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie. § 5. Zmiana decyzji o przyznaniu Stypendium 1. Kapitule przysługuje prawo zmiany decyzji o przyznaniu Stypendium, cofnięcia bądź zaprzestania wypłaty jego kolejnych transz. Za przyczyny uzasadniające zmianę decyzji uważa się w szczególności: 1) nieprzestrzeganie zasad Regulaminu przez Stypendystę, 2) rezygnację z realizacji Projektu Stypendialnego przez Stypendystę; 2. Stypendysta ma prawo do rezygnacji z całości lub części przyznanego Stypendium o czym zawiadamia pisemnie Kapitułę Fundacji. § 6. Postanowienia końcowe 1. Wszelkie zmiany w niniejszym Regulaminie uchwala Kapituła będąca jednocześnie Komisją Stypendialną, która przedkłada je do zatwierdzenia Radzie Fundacji. 2. W sprawach nieuregulowanych niniejszym Regulaminem, a dotyczących zasad i trybu przyznawania i wypłacania stypendium, rozstrzyga Rada Fundacji. 3. Regulamin wchodzi w życie z dniem jego zatwierdzenia przez Radę Fundacji. Opracowali: Mirosław Sosnowski, Maciej Rusiecki, Grupa Legalia Kancelaria Prawnicza Szczepanik Sp.k.


Jan Oleksyn, Dominika Spychalska, Milena Pengryn

Poniatowszczacy o językowym obrazie świata

W okresie 8 marca – 21 maja, klasa 1A, w ramach projektu SJM (Szkoła Mistrzostwa Językowego), przygotowywała i opracowywała swój własny problem badawczy z zakresu językoznawstwa. Analizując profilowanie przymiotnika „narodowy”, zastanawialiśmy się, w jaki sposób język wpływa na nasze postrzeganie świata. Badanie przeprowadzono na grupie uczniów i nauczycieli naszego Liceum.

Z

ałożeniem projektu było przybliżenie nam, młodzieży, aspektów projektowej pracy akademickiej oraz wskazanie sposobu, w jaki możemy wykorzystywać znajomość języka polskiego na rynku pracy. Wybraliśmy bardzo aktualny temat – językowy obraz przymiotnika „narodowy”. Zastanawialiśmy się, czy jest on obecnie używany częściej niż kiedyś, czy wzbudza kontrowersje, czy służy manipulacji? Opracowaliśmy m.in. jego rys historyczny, pochodzenie, zabarwienie. Przeprowadziliśmy również ankietę w obrębie szkolnej społeczności, której wyniki były jednoznaczne – badane przez nas określenie jest używane częściej. Celem przeprowadzonych przez nas badań było sprawdzenie, w jaki sposób przymiotnik „narodowy” postrzegany jest z perspektywy rozwoju języka. Miały one zweryfikować, czy w ciągu ostatnich lat obserwowany/badany wyraz nie zaczął wzbudzać większych kontrowersji, skrajnych emocji, oraz ustalić, czy niesie ze sobą stereotypy i manipulacje. Wysunięta hipoteza zakładała występowanie wszystkich tych okoliczności. Zgłębiliśmy to zagadnienie, opierając się w dużej mierze na kolokacjach zebranych na stronie Narodowego Korpusu Języka Polskiego (kolokacja to związek frazeologiczny o znacznej łączliwości elementów będący często używanym zestawieniem słów). Dużą rolę odegrała także przeprowadzona przez nas ankieta. Zebrane zostały także dane o słownikowych definicjach i rysie etymologicznym i historycznym przymiotnika „narodowy”. Najliczniejszą kategorią tematyczną wśród badanych kolokacji było „społeczeństwo”, co pokrywało się zauważalnie z definicjami słownikowymi przymiotnika „narodowy”. Większość z badanych kolokacji nie zawierała stereotypów. Manipulacje pojawiały się natomiast częściej, bo w około 1/3 podanych przykładów. Z pomocą ankiety ustaliliśmy, że poglądy politycznie nie mają znaczącego wpływu na postrzega-

nie tego słowa. Prawie połowa ankietowanych stwierdziła, że przymiotnik pojawia się obecnie w przestrzeni publicznej częściej. Z danych wynikło, że biorący udział w ankiecie słowo „narodowy” utożsamiają głównie z hasłem „ludzie”, które stało się skojarzeniem łączącym nas niezależnie od tego, jakie preferencje polityczne posiadamy. Gruntowne badania częściowo obaliły naszą pierwotną hipotezę. Przymiotnik „narodowy” bowiem jest obecnie używany częściej, jednak nie posiada skrajnego zabarwienia emocjonalnego – słowo to raczej łączy, niż dzieli. Występuje mało związanych z nim stereotypów, a manipulacje nie są w nim wcale dominujące. Pragniemy podziękować za przekazaną wiedzę i doświadczenie nabyte w czasie pracy Pani prof. Joannie Zarembie, Panu Przemysławowi Meggerowi, Fundacji Języka Polskiego, a także wszystkim wykładowcom.

Prezentacja przygotowana przez uczniów, wybrane slajdy

23


Niepowta Zeszłoroczna literacka Nagroda Nobla została przyznana amerykańskiej poetce, Louise Glück. Według członków Akademii Szwedzkiej wyróżnia ją „niepowtarzalny, poetycki głos, który z surowym pięknem czyni ludzką egzystencję uniwersalną”. Trudno się z tym nie zgodzić, gdyż nie tylko jej twórczość, lecz także sama autorka emanuje urzekającą osobowością.

L

24

ouise Glück urodziła się w 1934 roku w Nowym Jorku i wychowywała się na Long Island. Od dzieciństwa uwielbiała mitologię grecką, pierwszą poezję zaczęła tworzyć już jako nastolatka. Życie młodej poetki nie należało jednak do najszczęśliwszych. Bardzo doskwierał jej brak starszej siostry, mimo że zmarła jeszcze przed jej narodzinami. Louise, mając kilkanaście lat, zachorowała na anoreksję, która towarzyszyła jej i komplikowała życie, nawet jako osobie dorosłej. W jednym z esejów opisała zmagania z chorobą, a za jedną z głównych przyczyn pojawienia się jej wymieniała właśnie śmierć siostry. Późniejsza siedmioletnia terapia niemal uniemożliwiła jej kształcenie. Mimo przeciwności postanowiła jednak choć częściowo kontynuować edukację. Zaczęła kurs poezji w Sarah Lawrence College, lecz to warsztaty poetyckie na Uniwersytecie Columbia najbardziej wpłynęły na jej późniejszą twórczość. To właśnie profesorowie z tej uczelni zaszczepili jej profesjonalne podejście to twórczości. Jeszcze podczas warsztatów jej pierwsze utwory zaczęły ukazywać się w najbardziej prestiżowych amerykańskich czasopismach. W późniejszych latach była wykładowczynią na kilku uniwersytetach, w międzyczasie ukazywały się jej tomiki poezji oraz zbiory esejów. Obecnie nadal naucza na Uniwersytecie Yale oraz jest okrzyknięta jedną z najwybitniejszych amerykańskich poetek współczesnych. Co jednak czyni jej poezję tak niezwykłą? Utwory autorki cechują się intelektem oraz głębią uczuć. Dodatkowo podejmują różnorodną tematykę. Większa część twórczości Glück skupia się jednak wokół jej własnych doświadczeń. Co ciekawe, choć może się wydawać, że są to utwory bardzo osobiste, mają uniwersalny przekaz. Poetka w sposób znakomity operuje językiem, by oddać charakter osobistego zwierzenia. Lakoniczny język tej liryki jednocze-

śnie nie ogranicza pola interpretacji. To, co pociąga Louise to „to co niedopowiedziane, a tylko zasugerowane” oraz „wymowna, elokwentna cisza”. Ta niemal prowokująca oszczędność słów sprawia, że jej poezja pozostaje uniwersalna. Twórczość Louise jest często nasycona mrocznymi motywami. Jej poezja, szczególnie ta nawiązująca do wątków biograficznych,, jest przepełniona melancholijnymi i posępnymi emocjami. Pozbawiona ozdobników, niemal bezlitosna, antyromantyczna forma podkreśla gorzką prawdę o życiu. W jej poezji nie znajdziemy „prostych” emocji, na świat patrzy chłodno, z dozą dystansu charakterystyczną dla obserwatora z zewnątrz. Autorka opisuje najtragiczniejszą część swojego życia,. Wydarzenia związane z chorobą, śmiercią bliskich czy problemy rodzinne. W utworach intensywnie zgłębia towarzyszące jej uczucia, jednak robi to bardzo subtelnie. Jej styl pisania jest prosty, przypominający tok swobodnego myślenia. Jest nienachalny, dyskretny. Ponadto charakteryzuje się szczególnym tonem, pozbawionym sztuczności, niezwykle naturalnym. Pozostaje jednak niemal oderwany od rzeczywistości, co czyni każdą sentencję podobną do proroctwa, inkantacji. Noblistka do wielu sfer życia podchodzi bardzo ambiwalentnie, co również widoczne jest w jej twórczości. Poruszane przez nią motywy cielesności i duchowości są traktowane nadzwyczaj obojętnie. Utwory poruszające ten temat są zbudowane na zasadzie kontrastu, odwzorowując takież samo podejście autorki do życia. Źródłem jej inspiracji są osobiste, wręcz dramatyczne przeżycia skupione wokół walki z anoreksją. Louise w swoich utworach mierzy się z naturą ludzką i tak im-


Julia Półgrabia

rzalna i mroczna

O poezji Louise Glück

manentnie związanymi z nią pragnieniami, seksualnością oraz pożądaniem. W wierszu Dedication to Hunger poetka paradoksalnie przedstawia anoreksję jako narzędzie walki z dyktatem natury i wyzwolenia spod władzy seksualności. Choroba nie prowadzi bohaterki utworu do autodestrukcji, lecz oddaje utraconą w wyniku dojrzewania wolność. U Glück, której poezja kojarzona jest raczej jako przyziemna, pozbawiona złudzeń, silna wrażliwość na pragnienia codzienności, przypływy silnych emocji wydają się być abstrakcją. To, że posiada taką umiejętność płynnego operowania różnorakimi stylami i emocjami, czyni jej język poetycki niepowtarzalnym. Poetka ukształtowała się w epoce, w której silnie rozwijał się feminizm. Choć wykazywała wobec niego początkowo niechęć, w jej twórczości odegrał niezwykle istotną rolę. Gluck postrzega kobiecość jako jarzmo narzucone przez patriarchalny porządek świata. Jej twórczość stanowi jawny manifest przeciwko społecznie i kulturalnie wykreowanemu obrazowi natury kobiety, która od zawsze jest postrzegana przez pryzmat seksualności. Poetka nie zgadza się, by płeć pozbawiała ją kontroli nad sobą i własnym życiem. W utworze Lamentations opisuje osobistą wersję stworzenia świata. Wiersz ukazuje Boga jako stwórcę nie tylko mężczyzn oraz kobiet, ale także kobiecego ciała stanowiącego odrębny byt. Poetka długo za wszelką cenę chciała oddzielić duszę od uziemiającej ją cielesności. Starała się niemal zupełnie jej wyzbyć, bo tylko ograniczała ona wolność. Takie podejście było swego rodzaju reakcją obronną na dotkliwe traumy, wynikające z osobistych doświadczeń. Choć w późniejszych latach Louise stopniowo przełamywała wrogość do ciała, co jest wyraźnie zauważalne w tomikach Ararat czy Vita Nova, autorka nadal nie odrzuciła wcześniejszych przekonań. Sama twierdzi, że „jednocześnie mówi tak i nie” wcześniej wykreowanemu obrazowi rzeczywistości, a jej utwory dalej zachowują lakonicz-

ną oszczędność słów i charakterystyczny dla jej poezji dystans. Zaszczepioną w noblistce miłość do mitologii również można dostrzec w jej dziełach. Te klasyczne i stare teksty kultury potrafi na swój oryginalny sposób zaadaptować do współczesności. Skupia się na uchwyceniu kształtowania ludzkich doświadczeń, lecz odchodzi od mitycznych poszukiwań odpowiedzi na pytania egzystencjonalne. W jednym z jej najsłynniejszych dzieł The Triumph of Achilles tytułowy bohater wyraża rozpacz po śmierci Patroklesa. Utwór skupia się na osobistych przeżyciach Achillesa po stracie. Motyw mitologiczny stanowi wyłącznie tło do ukazania emocji towarzyszących ludziom po doświadczeniu śmierci bliskiej osoby. Opisuje, jak na człowieku odbija się taka tragedia, która może być nawet porównana do samego umierania. Nieistotne, czy jest się prawie bogiem, jak Achilles, bo ze stratą spotyka się każdy. Glück w ten sposób przekazuje uniwersalne treści pod postacią przystępnych mitologicznych anegdot. Jej głos wnosi do naszego świata przekonanie, że prosta poezja może nie jest barwna i bogata w środki artystyczne, lecz nadal zachowuje osobliwe piękno. Twórczość Louise jeszcze niedawno była zupełnie nieznana w Polsce i nawet teraz, po światowym rozgłosie, liczba tekstów przetłumaczonych jest znikoma. Przekładem utworów poetki zajmowała się Julia Hartwig i część z nich pojawiła się w antologii Dzikie brzoskwinie, wydanej w roku 2003. Choć Glück została uhonorowana Nagrodą Nobla, nadal może być trudno o jej większą „powszechność”. Autorka ma bardzo minimalistyczne podejście do życia. Nie lubi być w centrum uwagi i często odmawia udzielania wywiadów. Jak sama twierdzi „światowe honory sprawiają, że życie staje się łatwiejsze”, co mija się z jej chęcią bycia zapamiętaną przez twórczość, a nie tytuły. Mimo to miejmy nadzieję, że tłumaczenia zbiorów Louise Glück prędko pojawią się w księgarniach, a nietuzinkowa poezja autorki rozpowszechni się nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie.

25


The Triumph of Achilles In the story of Patroclus no one survives, not even Achilles who was nearly a god. Patroclus resembled him; they wore the same armor. Always in these friendships one serves the other, one is less than the other: the hierarchy is always apparant, though the legends cannot be trusted – – their source is the survivor, the one who has been abandoned. What were the Greek ships on fire compared to this loss? In his tent, Achilles grieved with his whole being and the gods saw he was a man already dead, a victim of the part that loved, the part that was mortal.

26

Oddanie głodowi Odstępstwo Pojawia się po cichu u niektórych dzieci płci żeńskiej: lęk przed śmiercią, pod postacią oddania głodowi, ciało kobiety bowiem jest grobem: przyjmie wszystko. Pamiętam, jak leżąc nocą w łóżku dotykałam miękkich, odstających piersi, piętnastoletnia, dotykałam przeszkadzającego ciała, które chciałam poświęcić, by mieć kształty wolne od kwitnienia i podstępu: czułam to, co czuję, układając te słowa – tę samą potrzebę doskonalenia, której śmierć to ledwie efekt uboczny. (Dedication to Hunger, 1980; fragment w przekładzie Agnieszki Pokojskiej dla „Gazety Wyborczej”)


Louise Glück

mowa noblowska

K

iedy miałam pięć czy sześć lat, urządziłam sobie w głowie konkurs na najlepszy wiersz świata. Dwa doszły do finału: Mały czarny chłopiec Williama Blake’a i Swanee River Stephena Fostera. Chodziłam tam i z powrotem po sypialni w domu mojej babci w Cedarhurst, miejscowości na południowym wybrzeżu Long Island. Swoim zwyczajem, nie na głos, tylko w głowie, recytowałam niezapomniany wiersz Blake’a i śpiewałam, również w myślach, przejmującą, samotną pieśń Fostera. Nie wiem, jak to się stało, że zaczęłam czytać Blake’a. Pewnie rodzice mieli w domu kilka antologii poezji, obok popularnych książek politycznych, historycznych i licznych powieści. Ale Blake’a kojarzę z domem babci. Nie była oczytana. Ale miała Blake’a, Pieśni niewinności i doświadczenia, a także maleńki zbiorek piosenek ze sztuk Szekspira, z których sporo nauczyłam się na pamięć. Szczególnie lubiłam piosenkę z Cymbelina; zapewne nie rozumiałam jej słów, ale słyszałam muzykę, kadencje, dźwięczny tryb rozkazujący, który nieśmiałemu, zlęknionemu dziecku musiał wydać się porywający. „Też go czeka piach i glina” (tłum. Stanisław Barańczak). Miałam taką nadzieję. Tego rodzaju konkursy, których stawką jest zaszczyt, dostojna nagroda, wydawały mi się czymś naturalnym. Nie brakowało ich w mitologii, która była moją pierwszą lekturą. Nawet jako małe dziecko uważałam, że najlepszy wiersz świata to najwyższe z możliwych wyróżnień. Tak zresztą byłyśmy z siostrą wychowane, że mamy ocalić Francję (jak Joanna d’Arc), odkryć rad (jak Marie Curie). Później zrozumiałam, jakie niebezpieczeństwa i ograniczenia wiążą się z tworzeniem hierarchii, ale kiedy byłam dzieckiem, przyznawanie nagród wydawało mi się ważne. Ktoś stanie na szczycie, widocz-

ny z daleka i tylko to jest w tej górze interesujące. Mały człowiek u podnóża pozostawał niewidzialny. Człowiek albo w tym wypadku wiersz. Byłam pewna, że Blake jakoś wie o moim konkursie, zależy mu na jego wyniku. Rozumiałam, że umarł, ale miałam poczucie, że w pewnym sensie nadal żyje, ponieważ zwracał się do mnie, za pośrednictwem wiersza, ale to był przecież jego głos. Mówił tylko, albo szczególnie do mnie. Czułam się wyróżniona, uprzywilejowana. Miałam też poczucie, że właśnie z Blakiem chciałam rozmawiać, że tak naprawdę obok Szekspira, z nim właśnie prowadziłam rozmowę. Mój konkurs wygrał Blake. Ale później zdałam sobie sprawę, jak podobne do siebie były dwa wybrane przeze mnie wiersze. Wtedy, podobnie jak teraz, intrygował mnie samotny ludzki głos, który wyrażał słowa skargi lub tęsknoty. Poeci, do których z biegiem lat często wracałam to byli ci, w których dziełach ja, jako wybrany słuchacz, odgrywałam ważną rolę. Bliscy, uwodzicielscy, często bywali skryci i lubili tajemnice. To nie byli poeci, którzy wykrzykiwali przez megafony. Ani też poeci, którzy mówili do siebie. Podobała mi się ta umowa, poczucie, że to, co mówi wiersz jest ważne, a zarazem osobiste, jak sprawy, o których opowiada się na spowiedzi albo terapii. Ceremonia wręczenia nagród w gościnnej sypialni babci odbywała się w tajemnicy i dzięki temu była jakby przedłużeniem intensywnej więzi, jaką wytworzył wiersz: przedłużeniem, nie zaś naruszeniem. Przez małego czarnego chłopca Blake mówił do mnie; chłopiec był ukrytym źródłem jego głosu. Nie było go widać, tak, tak małego czarnego chłopca nie było widać albo było go widać źle, tak, jak go postrzegał biały chłopiec – niezbyt przenikliwy

27


28

i pełen pogardy. Ale wiedziałam, że mówił prawdę, że w jego przejściowym, śmiertelnym ciele jest ukryta rozświetlona, czysta dusza. Wiedziałam o tym, ponieważ w tym, co mówi czarne dziecko, w tym, jak opowiada o swoich uczuciach i przeżyciach, nie ma oskarżenia, potrzeby zemsty, tylko wiara, że w idealnym świecie, jaki został mu obiecany po śmierci, zostanie doceniony za to, kim jest i z nadmiaru radości ochroni bardziej narażone białe dziecko przed nagłym nadmiarem światła. To, że to nie jest realistyczna nadzieja, że to życzenie lekceważy rzeczywistość, sprawia, że wiersz jest rozdzierający, a przy tym ma głęboki polityczny sens. Krzywda i słuszny gniew, na którego przeżycie chłopiec nie może sobie pozwolić, od którego usiłuje obronić go matka, dociera do czytelnika czy słuchacza. Nawet, gdy tym czytelnikiem jest dziecko. Ale publiczne wyróżnienie to inna sprawa. Wiersze, które przez całe życie najżarliwiej mnie przyciągały to wiersze takie, jak opisałam, utwory, w których dokonany zostaje intymny wybór lub dochodzi do tajnego paktu, wiersze, w których słuchacz lub czytelnik w znaczący sposób uczestniczy, ponieważ do niego adresowane jest zwierzenie albo okrzyk. Czasami utwór wtajemnicza go wręcz w konspirację. „Jestem Nikim!”, mówi Dickinson, „A ty? / Czy jesteś – Nikim – Też? / Zatem jest nas aż dwoje? Jestem Nikim!” (tłum. Stanisław Barańczak). Z kolei Eliot proponuje: „Chodźmy więc, ty i ja, przed siebie, / W ten wieczór, rozciągnięty bezwładnie na niebie / Jak pacjent pod eterem na stole” (tłum. Stanisław Barańczak). Poeta nie zwołuje drużyny harcerskiej. Prosi o coś czytelnika. Inaczej niż, powiedzmy u Szekspira: „Do czego cię przyrównać? Do dnia w pełni lata?” (tłum. Stanisław Barańczak): Szekspir nie porównuje mnie do letniego dnia. Pozwala mi podsłuchać iskrzący wirtuozerią popis, ale wiersz nie wymaga mojej obecności. W sztuce, jaka zawsze mnie pociągała, osądzający głos zbiorowości jest niebezpieczny. To, że indywidualna wypowiedź jest delikatna i narażona, dodaje jej mocy, a także sił czytelnikowi, mającemu swój udział w żarliwej prośbie lub zwierzeniu, które głos w wierszu wypowiada. Co dzieje się z tego rodzaj poetą czy poetką, kiedy zbiorowość, zamiast skazywać go na wygnanie lub pomijać, bije mu brawo i wynosi na piedestał? Moim zdaniem taki poeta może poczuć się zagrożony, wywiedziony na manowce.

To jest temat, który porusza Dickinson. Nie zawsze, ale często. Wiersze Emily Dickinson najżarliwiej czytałam jako nastolatka. Zwykle późno w nocy, kiedy dawno powinnam była już spać, na kanapie w salonie. Jestem Nikim! A ty? Czy jesteś – Nikim – Też?

I dalej, w wersji, którą wtedy czytałam i którą nadal wolę:

Aż dwoje nas, więc cicho bądź, bo nas wygonią stąd. (tłum. Kazimiera Iłłakowiczówna)

Dickinson mnie wybrała, rozpoznała mnie, kiedy tak siedziałam na kanapie. Należałyśmy do elity, byłyśmy towarzyszkami w niewidzialności, dzieliłyśmy fakt znany tylko nam dwóm, który nawzajem sobie gwarantowałyśmy. Dla świata byłyśmy nikim. Ale co byłoby wygnaniem dla ludzi, którzy żyli jak my, w naszym bezpiecznym schronieniu pod zwaloną kłodą? Wygnanie zaczyna się wtedy, kiedy ten pień się usunie. Nie mówię tu o szkodliwym wpływie poezji Emily Dickinson na nastolatki. Mówię o osobowości, która podejrzliwie traktuje życie publiczne lub postrzega je jako obszar, gdzie uogólnienia przysłaniają precyzję, a półprawdy zastępują szczerość i znaczące wyznanie. Dla przykładu: wyobraźmy sobie, że głos konspiratora, głos Dickinson, zostaje zastąpiony głosem trybunału. „Jesteśmy nikim, kim jesteś?”. Ten przekaz nagle brzmi złowieszczo. Byłam zaskoczona, kiedy rankiem ósmego października poczułam ten rodzaj paniki, który tu opisałam. Światło było zbyt jasne. Skala przytłaczająca. Ci z nas, którzy piszą książki zapewne pragną dotrzeć do wielu. Ale niektórzy poeci nie pragną dotrzeć do tłumu w sensie przestrzennym, do publiczności zgromadzonej na pełnej widowni. Myślą o tym, by dotrzeć do wielu w czasie, stopniowo, w przestrzeni czasu, w przyszłości, ale w pewnym głębokim sensie ci czytelnicy zawsze przychodzą pojedynczo, jeden po drugim. Jestem pewna, że przyznając mi tę nagrodę, Akademia Szwedzka postanowiła docenić intymny, prywatny głos. Publiczna wypowiedź może go czasem wzmocnić lub rozszerzyć jego zasięg, ale nigdy nie może go zastąpić.


Maria Przychodzień

Sasza, jesteś zwolniony! Protesty liczące ponad 100 tys. uczestników, brutalność ze strony służb specjalnych, tajne zaprzysiężenie, chaos informacyjny, groźby i represje ze strony władzy – wszystko to, to trwające od kilku miesięcy następstwa wydarzeń z 9 sierpnia 2020 roku, kiedy to na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie. W ich wyniku rzekomo został wyłoniony prezydent kraju. Rzekomo, ponieważ w rzeczywistości zostały one sfałszowane na korzyść panującego od 26 lat reżimu Aleksandra Łukaszenki.

A

l ek sa n der Łu k a sz en k a j e st j edną z najdłużej rządzących głów państw w Europie. Władzę objął w 1994 roku wskutek panującego ówcześnie chaosu spowodowanego upadkiem Związku Radzieckiego w 1991 roku. Jest on zwolennikiem używanych w ZSRR metod kierowania państwem i starał się je zachować bez zmian. Wobec tego na Białorusi większość produkcji jest państwowa oraz największe media w kraju są przynależne i kontrolowane przez władzę. Funkcjonuje tajna policja, która nadal nazywa się KGB i służy władzy do walki z opozycją, a także tłumi wszelkie nastroje opozycyjne. Łukaszenko w swojej despotycznej władzy kreował się przed obywatelami na stanowczego nacjonalistycznego prezydenta, któremu najbliższą sercu jest obrona państwa przed krzywdzącymi zagranicznymi wpływami. Przedstawianie Łukaszenki jako jedynego gwaranta stabilności w państwie dawało mu poparcie, jednakże wybory za jego rządów nigdy nie były uważane za wolne czy też uczciwe. Przed wyborami doszło do wydarzeń, które można by nazwać „kryzysem” po stronie opozycyjnej. Jednak było to celowe działanie i kolejny przykład nieograniczonej władzy Łukaszenki kontrolującego wyniki wyborów. Dwóch kandydatów na prezydenta, Wiktar Babaryka i Siarhiej Cichanouski, zostało aresztowanych, a trzeci, Waleryj Cepkała, został zmuszony do opuszczenia kraju. Doprowadziło to do koalicji trzech bliskich kandydatom kobiet. Jedna z nich, Swiatłana Cichanouska (37-letnia nauczycielka języka angielskiego), została zgłoszona jako kandydatka na urząd prezydenta w miejsce jej aresztowanego męża. Prowadząc

kampanię wyborczą, zrzeszyła sobie tłumy sfrustrowanych sytuacją w kraju i mających nadzieję na zmianę ludzi. Nastroje opozycyjne w kraju jedynie wzrastały. Spotęgowane przez panującą w państwie korupcję, ubóstwo, niskie płace, a także przez pandemię koronawirusa, do której Łukaszenka ma wyjątkowo nieodpowiedzialne i nieracjonalne podejście. Nie wprowadził on na Białorusi lockdownu, usprawiedliwiając to sytuacją na zachodzie Europy – mówił o wysokim bezrobociu i wyolbrzymiał skalę panującego kryzysu, „Ludzie walą w garnki. Ludzie chcą jeść”. Kiedy państwa europejskie odwoływały wydarzenia masowe, prezydent Białorusi odbył towarzyski mecz hokeja razem z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem. W jednym ze swoich przemówień stwierdził, że sposobem na pokonanie wirusa są wódka, sauny i ciężka praca. Jedynym argumentem zwolenników Łukaszenki jest utrzymywanie kraju w stabilności. Jednak ludzie domagają się zmian. Zmian, których nie otrzymali po upadku ZSRR, nowej, demokratycznej władzy i reform ekonomicznych. W dniu wyborów frekwencja wyniosła 79%. Kontrowersje wywołały przypadki złamania procedur wyborczych, jak niedopuszczenie niezależnych obserwatorów i inne odnotowane niedokładności. Po zamknięciu lokali wyborczych oficjalny rządowy sondaż exit poll podał do informacji publicznej wyniki, które nie różniły się znacząco od tych opublikowanych następnego dnia: 79,7% otrzymał Aleksander Łukaszenka, Swiatłana Cichanouska – 6,8%, Hanna Kanapacka – 2,3%, Andrej Dzmitryjeu – 1,1%, Siarhej Czeraczeń – 0,9%.

29


30

Wyniki zostały zatwierdzone bez ich weryfikacji. Swiatłana Cichanouska oznajmiła, że w miejscach, gdzie głosy zostały przeliczone poprawnie, zdobyła 60–70%. Wynik ten jest zgodny z przeprowadzonym za granicą, niezależnym sondażem exit poll, wg którego Swiatłana Cichanouska otrzymała 71%, a Aleksander Łukaszenka 10%. Społeczeństwo oburzone tak bezczelną manipulacją wynikami wyborów wyszło na ulicę. W nocy po wyborach doszło do ponad trzech tysięcy aresztowań w Mińsku i innych białoruskich miastach. Policja z wyjątkową brutalnością starała się rozproszyć tłum przy użyciu gazu, broni na gumowe kule i granatów hukowych. Kolejne noce przyniosły tysiące aresztowań i agresję ze strony władzy. Zatrzymani byli brutalnie bici i przetrzymywani w przepełnionych więzieniach. Stan wielu z nich wymagał interwencji medycznej. W dniu po wyborach Cichanouska starała się złożyć skargę w sprawie sfałszowania ich wyników. Spotkało się to z bezkompromisową odpowiedzią władz. Kandydatka na prezydenta była przetrzymywana przez siedem godzin, a następnie zmuszona opuścić kraj. Udała się na Litwę, gdzie wcześniej wysłała swoje dzieci. Wydała poruszające wideooświadczenie, w którym przyznała, że przeceniła swoje możliwości i siłę przed startem w wyborach prezydenckich oraz iż rezygnuje ze względu na rodzinę. Oznajmiła także, że opozycja nie chce przemocy i wezwała władze do zaprzestania agresji skierowanej ku protestującym: „Zawsze mówiliśmy, że chcemy bronić naszego wyboru prawnie, nie przy użyciu brutalnych środków. Jednak władze obróciły pokojowe protesty w rozlew krwi. Sytuacja jest krytyczna. [...] Życie ludzkie jest największą wartością. [...] Wzywam białoruski rząd do powstrzymania przemocy i nawiązania dialogu”. Swiatłana Cichanouska utworzyła Radę Koordynacyjną ds. Przekazania Władzy na Białorusi, której celem jest opracowanie mechanizmów zapewniających bezpieczny transfer władzy w kraju, w tym jak najszybsze przeprowadzenie wolnych i uczciwych wyborów prezydenckich. Składa się ona z m.in. aktywistów społecznych, prawników, jednak Cichanouska oświadczyła, że mogą się do niej zgłaszać obywatele Białorusi, uważający wyniki wyborów za sfałszowane i darzeni zaufaniem różnych grup społecznych. 17 sierpnia 2020 roku Cichanouska oznajmiła, iż jest gotowa do kierowa-

nia rządem przejściowym i zaapelowała do społeczności międzynarodowej, w tym do ONZ, o pomoc w zmuszeniu Łukaszenki do odejścia ze stanowiska i w ustanowieniu demokracji na Białorusi. Nastawienie władzy do nowo powstałej rady było wrogie. Łukaszenka odmówił jakichkolwiek negocjacji. Powiedział, że utworzenie owego organu przez opozycję jest „próbą przejęcia władzy ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami”, a także, iż niektórzy członkowie rady „są jawnymi nazistami”. Członkowie rady zostali zatrzymani oraz przesłuchani. 19 sierpnia 2020 roku Biuro prokuratora generalnego na Białorusi rozpoczęło postępowanie kryminalne w sprawie rady. Oceniono, że, zgodnie z wcześniejszymi słowami Łukaszenki, rada jest „próbą przejęcia władzy” przez opozycję. Nastroje opozycyjne wśród obywateli jedynie przybierały na sile. Brutalne zatrzymania protestujących po ogłoszeniu wyborów wywołały nową falę demonstracji. Tłumy gromadziły się w miejscach przetrzymywania demonstrantów, domagając się informacji o nich. Odbył się protest kobiet – ubrane w biel, niosąc czerwone róże, przemaszerowały ulicami białoruskich miast. W większości państwowych przedsiębiorstw pracownicy rozpoczęli strajk i tym samym dołączyli się do protestujących. 17 sierpnia strajk rozpoczęli również pracownicy państwowej telewizji, po czym złożone zostały rezygnacje, także z wysokich stanowisk. Na ich miejsce zostali przyjęci Rosjanie niepotrafiący odróżnić języka białoruskiego od ukraińskiego, co wzbudziło w społeczeństwie jeszcze większą niechęć do władzy. Doszło do odejść ze służb – funkcjonariusze, a także oficerowie i wysoko postawieni pracownicy MSW. Tłumy na protestach wołają: „Odejdź!” i „Sasza, jesteś zwolniony”, domagając się rezygnacji ze strony prezydenta. Dyktator Łukaszenka jednak nie ustępuje. Powiedział, że Białoruś nie może utracić stabilności tak, jak miało to miejsce po upadku ZSRR. Zagroził, że każdy dołączający do protestów będzie traktowany jako „terrorysta” i zapowiedział stanowcze postępowanie: „Ukręcimy im szyje jak kaczkom”. Policja stosuje brutalne środki w celu rozpędzania demonstracji – granaty hukowe, armatki wodne i szczególną przemoc na komendach wobec zatrzymanych. Wiele osób odnosi obrażenia na tyle poważne, że konieczne jest przetransportowywanie ich do szpitali. KGB ściśle obserwuje wszystkich


dysydentów, w miarę jak władza szuka sposobów na pozbycie się Rady Koordynacyjnej. Przedstawiciele opozycji są zmuszani do opuszczania Białorusi poprzez zastraszanie, groźby. Pomimo nastrojów w społeczeństwie, 23 września została przeprowadzona tajna ceremonia zaprzysiężenia Łukaszenki jako prezydenta Białorusi. Państwowe media nie informowały o ceremonii, dowiedziano się o niej po fakcie. Utajnienie zaprzysiężenia jest bezprawne. Unia Europejska oznajmiła, iż nie uznaje Aleksandra Łukaszenkę jako prezydenta Białorusi. Potępiła przemoc ze strony policji i zapowiedziała sankcje wobec władzy odpowiedzialnej za krwawe tłumienie protestów, jak i wsparcie demokratycznych przemian kwotą 53 mln euro, które mają trafić do obywateli. Inną postawę przyjął prezydent Rosji, Władimir Putin, który w wywiadach mówił jasno, iż uznaje Łukaszenkę za prezydenta. Dodatkowo utworzył siłę rezerwową, która ma być wysłana na Białoruś w sytuacji interwencji zagranicznych sił zbrojnych. Równocześnie rzecznik prezydenta oświadczył, że Rosja uważa protesty w białoruskich miastach za pokojowe. Trwające od kilkunastu tygodni protesty uświadomiły Łukaszence, że obywateli nie przerazi brutalność i agresja sił specjalnych. Podjął działania,

które mają na celu wyniszczyć społeczeństwo m.in. ekonomicznie. Zamknięcie portali crowdfundingowych uniemożliwia przypływ pieniędzy z zagranicy. Rośnie inflacja, a razem z nią ceny w sklepach. Większość banków zaprzestała udzielania kredytów. Po decyzji Białoruskiego Banku Centralnego o zaprzestaniu kredytowania krótkoterminowego dla banków prywatnych występują braki waluty. Władza wprowadza także chaos informacyjny – obywatele są pozbawiani dostępu do Internetu, a zatem kontaktu ze światem. Zagraniczni dziennikarze są deportowani oraz nieprzepuszczani przez granicę. Te działania mają na celu sprawić, by świat w jak najmniejszym stopniu wiedział, co naprawdę dzieje się pod reżimem Łukaszenki. Jednak rewolucja na Białorusi przybrała takie rozmiary, iż niemożliwe jest jej zatrzymanie. Wydaje się, że nawet sam Łukaszenka obawia się o swoją pozycję, niemalże chowając się w pałacu prezydenckim. W końcu jedyne, co mu pozostało, to siły mundurowe. Jednak jak daleko są w stanie się posunąć? Zdaję się, że obalenie reżimu Łukaszenki jest tylko kwestią czasu. Pozostaje zatem pytanie, ile bólu i krwi będzie to jeszcze kosztować Białorusinów.

31


J.S. Sienkiewicz

Epidemia przemocy Epidemia koronawirusa spowodowała, że wiele ludzi zmuszonych jest do pozostania w domach. Izolacja najbardziej jednak dotyka osoby, których bezpieczeństwo zależy od regularnego kontaktu z innymi. Niepokojące raporty o powszechności przemocy domowej podczas epidemii zwracają uwagę na poważny problem, jaki istnieje w polskim społeczeństwie.

N

32

a spotęgowanie problemu przemocy domowej podczas kwarantanny wskazują zarówno badania WHO, jak i niezależne prace badawcze z krajów takich, jak Wielka Brytania, USA czy Chiny, gdzie przemoc wobec kobiet potroiła się w kwietniu 2020 roku. Podobne zjawisko zaobserwowane zostało podczas kryzysu wywołanego Ebolą i Zika. Dotyka ono głównie osoby, które już przed wybuchem epidemii znajdowały się w niezdrowych i toksycznych relacjach. Na niebezpieczeństwo szczególnie narażone są imigrantki, kobiety starsze i niepełnosprawne. Pogarsza się również sytuacja osób, którym udało się opuścić niebezpieczne środowisko domowe, przez ograniczony dostęp do środków pomocy takich jak opieka medyczna czy psychoterapia. Przyczyn tego fenomenu jest wiele, ale wszystkie sprowadzają się do przymusu pozostania w domu. Przede wszystkim, powoduje on izolację ofiar od świata zewnętrznego, a co za tym idzie, większości źródeł wsparcia, takich jak rodzina, lekarze i przyjaciele, absolutnie niezbędnych w sytuacji np. toksycznego związku. Z ograniczoną możliwością kontaktu z nimi, ofiary są często pozostawione same ze swoimi oprawcami na całe miesiące. Spędzanie tak długiego czasu w zamknięciu z drugą osobą prowadzi również to do konfliktów, często zupełnie arbitralnych, które w toksycznych związkach szybko nabierają charakteru przemocy i nadużyć. Warto też zauważyć, że ciężar większości obowiązków domowych spada na kobiety, co przyczynia się do zwiększonego poziomu codziennego stresu i zmęczenia. Nie należy ignorować lub umniejszać aspektu ekonomicznego w tym fenomenie. Epidemia spowodowała utratę pracy i środków do życia setek tysięcy ludzi – firmy bardzo często tną koszty poprzez zwalnianie pracowników i obniżanie płac. Oznacza to, że kobiety, które średnio zarabiają

mniej od mężczyzn i są uznawane za mniej wartościowych pracowników, pozbawione są własnych środków utrzymania, a oprawcy mogą ograniczać ich dostęp do artykułów sanitarnych, urządzeń elektrycznych, itp. pod pretekstem oszczędzania. Co więcej, dostęp do usług takich jak infolinie, centra pomocy społecznej, organizacje humanitarne staje się znacznie utrudniony w trakcie pandemii. Policja również jest mniej skłonna do pomocy i interwencji, a rodziny pod nadzorem, które powinny być regularnie monitorowane, są zaniedbywane. Oprócz kobiet ofiarami często padają dzieci, które z reguły mają jeszcze mniej siły sprawczej w swoich domach. UNICEF Polska alarmuje, że telefony zaufania otrzymują coraz więcej zgłoszeń od dzieci i młodzieży. Problem przemocy domowej jest tematem nadal nierozwiązanym. Ofiar w Polsce jest rocznie ok. 90 tysięcy, chociaż można przypuszczać, że liczby te są w rzeczywistości wyższe, ze względu na to jak dużo nadużyć, szczególnie seksualnych, nie jest zgłaszanych lub dokumentowanych jako przestępstwa. Średnio trzy kobiety tygodniowo giną na skutek agresywnego znęcania się ich partnerów, jest to również druga najczęstsza przyczyna samobójstw Polek. Na niejasność w tej kwestii nakłada się również niechęć mediów do poruszania tego tematu. Przemoc domowa stanowi w Polsce temat tabu, jeśli nie jest wręcz jawnie akceptowana. Gabinet Mateusza Morawieckiego oraz partia rządząca, wbrew żarliwym zapewnieniom o wyjątkowej roli rodziny w ich polityce, nie traktują chronienia rodzin jako priorytetu. Jedynym rodzajem rodziny, jaki uznają za wart chronienia są wielodzietne, religijne małżeństwa. Widoczne jest to w wypowiedziach samego premiera, który twierdząc, że najwięcej przypadków przemocy domowej występuje w związkach nieformalnych, odwraca uwagę od problemów, które


od wieków tkwiły w patriarchalnym modelu rodzinnym. Oparty jest on na przekonaniu, że mężczyzna ma więcej władzy w rodzinie, a główną funkcją małżeństwa jest wychowanie dzieci. Oznacza to, że w wielu przypadkach sąsiedzi, rodzina i znajomi nie przywiązują wagi do przemocy wobec żon, dopóki jej oprawca jest dobrym ojcem. Niestety, często przywiązanie do tak szkodliwej tradycji znajduje oparcie w religii – niezaprzeczalnym jest, że Kościół katolicki w Polsce ma znaczny udział w samym tworzeniu się tych tradycji. Pomimo współpracy wielu księży z organizacjami humanitarnymi i feministycznymi, zdarza się, że hierarchowie kościelni opowiadają się po stronie działań ideologicznej prawicy w sferze ustawodawczej. W samym tylko roku 2019 Prawo i Sprawiedliwość rozpoczęło proces wycofania Polski z Konwencji Stambulskiej, której celem jest chronienie kobiet. Reakcja taka była spowodowana m.in. wymienieniem w treści Konwencji religii jako jednej z przyczyn przemocy domowej, według słów ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Wiceminister Sprawiedliwości, Marcin Romanowski, określił ten zapis mianem „genderowskiego bełkotu” na swoim Twitterze. Tego samego roku Minister Rodziny, Elżbieta Rafalska złożyła wniosek o zmianę ustawodawczą, której rezultatem byłoby wycofanie możliwości wypełnienia tzw. „Niebieskiej karty”, czyli procedury policyjnej wobec podejrzeń zajścia przemocy domowej, bez zgody osoby poszkodowanej, jak również zmiana definicji samych działań podpadających pod tę procedurę, tak by nie zawierała ona jednorazowego incydentu. Wieloletnim sojusznikiem ofiar nadużyć jest niewątpliwie Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar, który sprzeciwiał się wyżej wymienionym ustawom i współpracuje z wieloma organizacjami feministycznymi. Jego biuro zdiagnozowało problem przemocy domowej jako pochodną inkompetencji instytucji opieki społecznej i policji, niezrozumienia zjawiska oraz pomijania takich przejawów przemocy jak np. przemoc ekonomiczna. Wobec zatrważających statystyk przeprowadzonych w czasie pandemii zaapelował on o stworzenie bazy danych na temat ofiar przemocy w rodzinie i ich doświadczeń, ulepszenie systemu pomocy ofiarom tak, aby był on dostępny nieprzerwanie i niezależnie od okoliczności, a szczególne znaczenie przypisał monitorowaniu rodzin, w których już udokumentowana była przemoc. Bodnar jednak zapewne niedługo odejdzie ze stanowiska, które piastuje od

2015 roku. Jego kadencja skończyła się we wrześniu bieżącego roku, jednak Trybunał Konstytucyjny nie wyznaczył nadal jego następcy, chociaż pierwszym kandydatem był poseł PiS Bartłomiej Wróblewski, autor wniosku do TK o zbadanie zgodności ustawy o aborcji z Konstytucją. Wobec apatii władz organizacje non-profit i fundacje takie jak Centrum Praw Kobiet wzięły walkę w swoje ręce. W porozumieniu z CPK, Bodnar wystosował odzew do Senatu, starając się o zmianę w przepisach, dzięki której osoba znęcająca się nad swoją rodziną zmuszona byłaby do opuszczenia domu. Nowelizacja jednak wciąż nie została zatwierdzona. CPK organizuje wiele kampanii edukacyjnych i prawnych, starając się uświadamiać ludzi o sytuacji kobiet w Polsce, prowadząc badania oraz zmieniając prawo. Jedną z bardziej kreatywnych akcji przeprowadzonych przez tę fundację jest infolinia dla ofiar przemocy domowej, które mogą poprosić o regularne monitorowanie ich sytuacji oraz o zadzwonienie na policję, a wszystko pod przykrywką sklepu z naturalnymi kosmetykami – „Rumianki i bratki”. Podobną inicjatywą jest Twój Parasol, z pozoru zupełnie przeciętna aplikacja do sprawdzania pogody, która w rzeczywistości może wezwać policję i zapewnia dostęp do bazy danych na temat innych organizacji gotowych do pomocy. Temat praw kobiet został wyostrzony w ostatnich miesiącach przez kontrowersję aborcyjną i wydarzenia 30 października. Jednak Trybunał Konstytucyjny bezprawnie zwleka z wydrukiem swojego ostatecznego oświadczenia, a bez niego autonomia Polek zawieszona jest w prawnym limbo. Kraj desperacko potrzebuje chociażby nowelizacji ustaw o ochronie pokrzywdzonych, walce z dyskryminacją w pracy czy aktualizacji definicji gwałtu. Nie zanosi się niestety na to, aby rząd Morawieckiego traktował te kwestie poważnie. Zmiana musi zatem być wynikiem walki organizacji pozarządowych i sprzeciwu obywateli wobec lekceważącego stosunku władzy do ich cierpienia. Być może po zakończeniu tak gigantycznego kryzysu zdrowia legislatura będzie mogła pochylić się nad tym problemem. Najważniejsze co teraz może zrobić każdy z nas, to być gotowym na wspieranie znajomych osób, odizolowanych w niebezpiecznej sytuacji domowej. Pandemia odciska swoje piętno na zdrowiu psychicznym wielu z nas, jednak to one są przez nią wyjątkowo narażone na niebezpieczeństwo.

33


Jan Olsztyński

Drapacz chmur

czyli co wyrasta z kryzysu?

34

Fot. za: Wikipedia

O

statnio, gdy przeglądałem prasę z Polski oraz świata, rzucił mi się w oczy pewien artykuł. W przeciwieństwie do depresyjnych i przerażających informacji o nawrocie koronawirusa, braku szczepionek, czy przerwach w dostawach energii w Kalifornii, dotyczył czegoś pozytywnego, a nawet przełomowego w historii naszego kraju. Tekst był o nowym drapaczu chmur w Warszawie – Varso Tower, który z wynikiem 310 metrów wysokości, 53 kondygnacjami oraz tarasem widokowym na dachu, na wysokości 230 metrów, wyprzedził najwyższy dotąd w stolicy Pałac Kultury i Nauki i, co ciekawe, stał się również najwyższym budynkiem w Unii Europejskiej. Jednak nie to jest dla mnie najciekawsze. Zafascynowała mnie myśl, a w zasadzie zestawienie dat ukończenia budowy najwyższych wieżowców z wybuchem światowych kryzysów gospodarczych. Punktem wyjściowym dla moich rozważań była, co ciekawe, historia biblijna o wieży Babel, która miała sięgać chmur, tak więc można ją śmiało powiązać z określeniem Skyscraper – drapacz chmur. Budowa tej wieży nie została jednak ukończona – Bóg udaremnił ten zamiar. Można oczywiście stwierdzić, iż jest to tylko obraz poetyczny, metafora lub legenda, jednak istnieje szansa, że taki projekt miał kiedyś miejsce i rzeczywiście ostatecznie nie udało się go zrealizować z powodu różnych wizji, czy zwykłego konfliktu interesów. Ważniejsza od historii jest tu natomiast sam mechanizm. Odniosę go teraz do współczesności. Poza Varso Tower w 2020 roku miał zostać ukończony nowy najwyższy budynek na świecie – Jeddah Tower, mierzący 1008 metrów. Jednak tak, jak budowa Varso Tower została zakończona sukcesem, tak Jeddah Tower m.in. przez kryzys spowodowany pandemią Covid-19, nie został ukończony.


Od razu narzuca się nam tu pewna analogia. Za każdym razem, gdy ludzkość doświadczała kryzysu i następowała ogólnoświatowa recesja, stawiano najwyższy wieżowiec w tamtych czasach. W 1930 roku podczas Wielkiego Kryzysu w Nowym Jorku wybudowano Chrysler Building, a w 1931 słynny Empire State Building. Kolejnym przykładem może być kryzys naftowy z 1973 roku lub kryzys azjatycki z 1997 roku. Za każdym razem, paradoksalnie zamiast gromadzić środki i unikać większych inwestycji, pewna grupa osób decyduje się na wykonanie ogromnej inwestycji, jaką jest budowa drapacza chmur. Warto zauważyć, że jeśli taka inwestycja zostaje ukończona, staje się wkrótce symbolem odrodzenia światowej lub krajowej gospodarki. Każdy taki wieżowiec jest swoistym remedium na kryzys. Wielkość inwestycji oraz jej symbolika zdają się dźwigać gospodarkę z kolan oraz nadają jej nowy rytm i kierunek. W średniowieczu, w obliczu kryzysu spowodowanego obniżaniem przez władców stopy menniczej lub później (od momentu powstania Banku Anglii w 1694 r.) dodrukowywaniem banknotów, co przyczyniało się do wzrostu inflacji, jedynym ratunkiem dla państwa było albo pozyskanie nowych terenów, w wyniku ekspansji terytorialnej (zarówno poprzez kolonizację, jak i wojny), albo napływ nowej „świeżej” gotówki. Do XVI wieku jedynym źródłem złota i srebra, które służyły jako środek płatniczy oraz umożliwiały handel ze wschodem, były nieliczne kopalnie srebra oraz jeszcze rzadsze – złota. Sytuacja ta zmieniła się drastycznie, gdy odkryto ogromne pokłady tych drogocennych metali w Ameryce Południowej, która była hiszpańską kolonią. Od tego momentu, aby zapewnić sobie płynność fi-

Wieżowiec 1. New York World, NY (94 m) 2. Single Building, NY (186,5 m) 3. Chrysler Building, NY (319 m) 4. Empire State Building, NY (381 m) 5. World Trade Center, NY (417 m) 6. Petronas Tower, Kuala Lumpur (451 m) 7. Burj Khalifa, Dubaj (828 m) 8. Jeddah Tower, Dżuddla (1008 m) 9. Varso Tower, Warszawa (310 m)

nansową, wystarczyło przejąć kontrolę nad dostawami drogocennego kruszcu, które realizowała słynna Srebrna Armada. To właśnie ona była, przez wiele lat, przyczyną zatrudniania popularnych do dnia dzisiejszego korsarzy, którzy byli po prostu zwykłymi, płatnymi zbirami, odpowiedzialnymi za napadanie na hiszpańskie okręty oraz rabowanie srebra i innych kosztowności. W dzisiejszych czasach rolę rabowanego srebra i dochodowych kolonii przejęły bańki kredytowe. Symbolem wyjścia z tych kryzysów stały się realne, faktyczne, wielkie przedsięwzięcia. Ich zakończenie oznaczało rychły koniec kryzysu. Dlatego sądzę, że pomimo zacofania unijnej gospodarki względem Stanów Zjednoczonych, o czym świadczy nie tylko liczba i wysokość wieżowców, ale chociażby wartość przemysłu elektronicznego i komputerowego względem innych gałęzi przemysłu, w szczególności przemysłu ciężkiego i chemicznego, który nadal dominuje w strukturze niemieckiej gospodarki, jesteśmy w stanie określić ukończenie budowy Varso Tower, jako symboliczny krok w historii Polski, a może i całej europejskiej gospodarki. Fakt, że w czasie recesji, o której od kilku lat coraz częściej możemy usłyszeć, w Polsce został ukończony najwyższy budynek w jej dotychczasowej historii, niewątpliwie jest budujący i bez wątpienia może stać się kołem zamachowym dla Polskiej gospodarki na najbliższe lata. Wierzę również, iż ukończenie tej inwestycji jest również oznaką siły Polaków w obliczu kryzysu oraz zapowiada jego zakończenie. Podobnie jak to miało kilkakrotnie miejsce w Stany Zjednoczonych i innych państwach. Poniżej podaję jeszcze krótkie zestawienie dat ukończenia najwyższych wieżowców na świecie z wybuchem finansowych kryzysów.

Data ukończenia

Kryzys

1890 Panika 1893 1908 Kryzys 1907 r. 1930 Wielki Kryzys 1929 r. 1931 Wielki Kryzys 1929 r. 1973 Kryzys naftowy 1973 r. 1996 Kryzys azjatycki 1997 r. 2008 Kryzys 2008 r. ? Kryzys Covid-19 2020 r. 2021 Kryzys Covid-19 2020 r.

35


Jagoda Woźnicka

Powolna śmierć psychiatrii dziecięcej Smutna prawda na temat obecnej sytuacji psychiatrii dziecięcej w Polsce zostaje przez większość ludzi niezauważona. Niestety, brak zainteresowania problemem jedynie go pogłębia, a jest on bardziej skomplikowany, niż mogłoby się wydawać. Ilość młodzieży cierpiącej na różnorakie zaburzenia drastycznie rośnie i należy dołożyć wszelkich starań, by powstrzymać rozwijającą się tragedię.

P

36

owiedzmy sobie szczerze, bez owijania w bawełnę, sytuacja psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej w Polsce jest beznadziejna. W zależności od źródła liczba oddziałów psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej wynosi od 34 do 40, przy czym należy zwrócić uwagę, że są one nierównomiernie rozmieszczone w kraju. W województwie podlaskim nie ma żadnego, gdy w mazowieckim jest ich aż 8. Problemów jest jednak znacznie więcej. Są to między innymi braki kadrowe, długi czas oczekiwania na wizytę, obłożenie oddziałów oraz niewystarczające dofinansowanie tego sektora medycznego. Oddziały oraz poradnie znajdują się głównie w dużych miastach. Według danych Najwyższej Izby Kontroli w województwie podlaskim nie ma żadnego oddziału, a w pięciu (lubuskim, opolskim, świętokrzyskim, warmińsko-mazurskim i zachodniopomorskim) nie ma żadnego oddziału dziennego. Na oddziałach brakuje miejsc, często przeznaczone są głównie dla osób z grupy wiekowej 13–18 lat, co sprawia, że osoby młodsze oraz starsze (głównie dziewiętnastolatkowie) mają problem ze znalezieniem miejsca. Jednak dla „wybranej” grupy nie ma odpowiedniej liczby łóżek oraz dostawek. Skutkuje to oczekiwaniem dwóch–trzech miesięcy na przyjęcie na oddział osób, których stan określa się jako stabilny. Niektórzy kierowani są na oddziały psychiatryczne dla dorosłych, zwykłe pediatryczne lub neurologiczne. Warto zaznaczyć, że osoby nieletnie nie powinny znajdować się na oddziałach dla dorosłych. Niestety obłożenie niektórych oddziałów wynosi aż 180% (oddział psychiatrii dzieci i młodzieży Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego). Zwiększenie liczby oddziałów nic nie da, jeżeli nie zwiększy się również liczby personelu medycznego

(lekarzy psychiatrów dziecięcych i młodzieżowych, psychologów oraz pielęgniarek psychiatrycznych). Założenia Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego (NPOZP) mówią o jednym psychiatrze dziecięcym na 100 000 osób (czyli ok. 390). Jest to więcej niż szacowana ilość specjalistów z 2016 roku. Jednakże stoi to w sprzeczności ze wskazaniem Światowej Organizacji Zdrowia z 2005, która zaleca zwiększenie liczby psychiatrów do 10 na 100 000 dzieci i młodzieży, psychologów – 16 na 100 000 oraz pielęgniarek – 100 na 100 000. Aby było to jednak możliwe, potrzebne są pieniądze, a jak wiadomo nie są one przekazywane na opiekę psychiatryczną osób nieletnich. Nie w ilościach potrzebnych na sfinansowanie leczenia i utrzymania personelu i pacjentów. Wśród dzieci i młodzieży najczęściej występują zaburzenia eksternalizacyjne (niedostosowania społecznego, niszczycielskie, agresywne), internalizacyjne (związane z lękiem, zaburzeniami nastroju), związane z chorobą somatyczną i/lub niepełnosprawnością, całościowe zaburzenia rozwoju (np. spektrum zaburzeń autystycznych), jak i zaburzenia odżywiania, snu i związane z używaniem środków uzależniających. Przyczyny ich występowania są różne w zależności od osoby, często wymieniane są problemy w rodzinie, z rówieśnikami, samoakceptacją oraz z korzystaniem z Internetu i mediów społecznościowych. Polska znajduje się na drugim miejscu w Europie, jeżeli chodzi o liczbę dokonywanych samobójstw przez osoby w wieku od 10 do 19 lat. Liczba prób samobójczych oraz samobójstw wzrasta z roku na rok. Przy czym nie wszystkie są zgłaszane i odnotowywane w statystykach. Blisko 90% prób spowodowanych jest zaburzeniami psychicznymi, z czego połowę stanowią zaburzenia depresyjne.


Według danych Kampanii Przeciwko Homofobii zebranych w latach 2015–2016 młodzież LGBT+ jest bardziej narażona na depresję, zaburzenia lękowe i próby samobójcze. Aż 69,4% z nich ma myśli samobójcze, a prawie 50% objawy depresji. Jest to spowodowane brakiem akceptacji ze strony rodziny, homofobią, transfobią, jak i nastawieniem społeczeństwa. W styczniu tego roku zapowiadane były zmiany w systemie psychiatrii nieletnich. Miał powstać trzypoziomowy system opieki. Pierwszym poziomem mają być Ośrodki Środowiskowej Opieki Psychologicznej i Psychoterapeutycznej dla dzieci i młodzieży. Jeżeli otrzymana tam pomoc nie wystarczy, należy udać się do Środowiskowego Centrum Zdrowia Psychicznego, a w ostateczności na oddział psychiatryczny. Ma to na celu odciążenie SOR-ów i izb przyjęć. Zapowiadane było również otwarcie ośrodków pomocy dla dzieci i młodzieży w każdym powiacie oraz zajęcie się brakami kadrowymi. Mamy listopad, a o obiecywanych zmianach wszyscy zapomnieli z powodu szalejącej na świecie pandemii. Dużo się mówi o złym wpływie lockdownu na psychikę, ale nie wiadomo, czy Ministerstwo Zdrowia oraz Narodowy Fundusz Zdrowia wrócą do tej kwestii po unormowaniu się sytuacji epidemicznej. Patrząc na przedstawione dane, możesz zacząć się zastanawiać, czy Twój problem jest na tyle ważny, aby zwrócić się o pomoc specjalisty. Czy nie lepiej, by ktoś, kto bardziej jej potrzebuje, otrzymał konieczne wsparcie zamiast Ciebie? Pamiętaj, że Twoje problemy są tak samo ważne, jak problemy innych, i nie można ich określać jako nieistotne. Masz prawo prosić o pomoc i ją otrzymać. Nie bój się tego robić. Są ludzie, którym na Tobie zależy. Zawsze o tym pamiętaj. Jeżeli potrzebujesz pomocy i/lub rozmowy, możesz zgłosić się do szkolnego pedagoga. Warto jest też porozmawiać z osobami, którym ufasz mogą to być znajomi, przyjaciele lub członkowie rodziny. W przypadku, kiedy nie jesteś w stanie to zrobić możesz zadzwonić pod jeden z tych numerów albo zajrzeć na jedną z ich stron internetowych, gdzie znajdują się kontakty do bezpłatnej pomocy. Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży – 116 111 Centrum wsparcia dla osób w stanie kryzysu psychicznego – 800 70 2222 Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka – 800 12 12 12 Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” – 800 12 00 02 Kampania Przeciw Homofobii Stowarzyszenie Miłość nie wyklucza Lambda Warszawa – 22 628 52 22

Kacper Karpiński

Benzyna jest passé? K

olejne marki samochodów wprowadzają na rynek modele hybrydowe i elektryczne. Niedawno rząd Japonii ogłosił, że najpóźniej od 2050 wszystkie nowe samochody w tym kraju muszą być pojazdami elektrycznymi lub hybrydowymi – możliwe jednak, że taki przepis zostanie wprowadzony piętnaście lat wcześniej. To będzie duże wyzwanie dla japońskich firm motoryzacyjnych. Szczególnie tych mniejszych pozostających nieco w tyle za gigantami takimi jak Toyota, które raczej bez problemu poradzą sobie z całkowitym przestawieniem produkcji na samochody niespalinowe. Podobne rozwiązania chcą wprowadzać także inne kraje. W Wielkiej Brytanii rząd ma zamiar zakazać sprzedaży aut spalinowych do 2030 roku. Zbliżone przepisy planuje wprowadzać także Dania czy niektóre z amerykańskich stanów. Na liście tej jednak próżno szukać Polski. Czemu? Przede wszystkim samochody hybrydowe i elektryczne są nadal bardzo drogie. Wersja elektryczna wybranego modelu samochodu potrafi kosztować kilka razy więcej niż jego odpowiednik z silnikiem benzynowym lub Diesla. Polaków po prostu nie stać na takie samochody. W tej chwili większość rejestrowanych w Polsce samochodów to pojazdy używane. Ponad połowa z nich kupowana jest za mniej niż 25 tysięcy złotych. Pokazuje to, że większości Polaków nie będzie stać na samochód elektryczny czy hybrydowy, których ceny przekraczają sto tysięcy złotych. Równie ważną kwestią jest to czy w Polsce samochody elektryczne będą rzeczywiście ekologiczne. Pamiętajmy, że około 80% energii elektrycznej w naszym kraju pochodzi ze spalania węgla. Zatem można powiedzieć, że samochody elektryczne w Polsce będą tak naprawdę samochodami na węgiel. Czy to rzeczywiście pomoże środowisku?

37


Karolina Kruss

Kiedyś nikt im nie rozkazywał Afganistan, rok 1926. Królowa Soraya w siódmą rocznicę niepodległości wygłasza publiczne przemówienie. Nie ma na sobie hidżabu ani burki, jej twarz jest odsłonięta. Mówi o wartości wiedzy oraz o obowiązku służenia społeczeństwu. Jej apel daje początek zmianom na rzecz praw kobiet i ich życia.

D

zisie j s ze Afgaki kojarzone są z kobietami pozbawionymi fundamenta lnych praw. Nie mogą wychodzić samodzienie z domu, mają ograniczony dostęp do edukacji, są ofiarami przemocy, zmuszane są do małżeństw i zakrywania swojego ciała. Jednak nie zawsze tak było. Cywilizacja w Afganistanie przypominała niegdyś tę europejską. Były czasy, w których tamtejszym kobietom żyło się lepiej niż Polkom, które mogły jedynie pomarzyć o równouprawnieniu.

Rewolucja jest kobietą

38

Za pierwszymi liberalnymi reformami stała Babo Jan, monarchini panująca w Afganistanie wraz ze swoim mężem Abdurem Rahmanem Khanem w latach 1880– 1901. To ona jako pierwsza królo-

wa Afganistanu publicznie odsłaniała twarz. Spędzała czas, jeżdżąc konno i uczestnicząc w ćwiczeniach wojskowych. Za jej rządów anulowano prawo, które nakazywało, by każda wdowa poślubiła najbliższego męskiego krewnego swojego zmarłego męża. Kobiety zyskały również możliwość rozwodów oraz podniesiono minimalny wiek, w jakim dozwolone było małżeństwo. Prawdziwa rewolucja zaszła, kiedy w 1926 roku na tronie zasiadł Amanullah Khan wraz ze swoją żoną, Sorayą. Od początku panowania prowadzili publiczną kampanię przeciwko zasłanianiu twarzy oraz poligamii, zachęcali do edukacji dziewcząt nie tylko w stolicy, ale także na wsiach. Soraya stała się symbolem wolności i kobiecej siły. Objęła urząd ministra edukacji i otworzyła pierwszą szkołę dla dziewcząt w Kabulu. Dzięki jej staraniom wysłano do Turcji piętnaście młodych uzdolnionych uczennic na studia wyższe. Królowa założyła pierwszy magazyn dla kobiet o nazwie „Ershad-I-Niswan” („Poradnictwo dla kobiet”). Para królewska odbyła podróż po europejskich stolicach, podczas której Soraya przemawiała do młodzieży. Jednak nie wszystko było tak kolorowe, jakby się mogło wydawać. Konserwatywni obywatele nie pochwalali zachowań władców i nie zgadzali się z wprowadzanymi zmianami. Brytyjczycy rozpowszechniali zdjęcia Sorayi bez zasłony w towarzystwie obcokrajowców. Uznano to za zdradę afgańskiej kultury, religii i „honoru” kobiet. Wybuchło powstanie antyrządowe. Król i królowa zostali zmuszeni do abdykacji i opuszczenia kraju.


Szczęście nie może trwać wiecznie

Dramat Afganek wciąż trwa

Kolejny władca w ciągu dwumiesięcznego panowania anulował wszystkie rozporządzenia wprowadzone przez Sorayę i jej męża. Po upadku monarchii w wyniku puczu władzę przejęli wspierani przez Sowietów członkowie komunistycznej Ludowo-Demokratycznej Partii Afganistanu. Radykalne reformy wprowadzano dzięki przewadze militarnej. Zniesiono opłaty pokrywane przez rodzinę pana młodego za jego przyszłą żonę tak, aby związek mógł być zawierany wyłącznie za zgodą obydwu przyszłych małżonków.

W 2011 roku fundacja Thomson-Reuters uznała Afganistan za najbardziej niebezpieczny kraj do życia dla kobiet. Według przeprowadzonych badań 87% Afganek było wtedy analfabetkami. Można zadać sobie pytanie, dlaczego ustanawiane na przestrzeni lat prawa i udogodnienia nie zostały na stałe wprowadzone w życie afgańskiego społeczeństwa? Przyczyną może być to, że okazały się one zbyt radykalne jak na tamtejsze realia. Bardzo odważne i często szokujące dla obywateli żyjących w niezwykle konserwatywnym państwie. Wywoływały skrajne emocje, a brak dialogu społecznego między władzą i obywatelami nie pomagał we wzajemnym zrozumieniu. Zmiany były bardzo postępowe i kojarzyły się z zachodnią kulturą. W latach 20. przeważały wzorce europejskie, natomiast lata 70. Charakteryzowały się wpływami ZSRR. Ludzie, których życie oparte było na tradycji religijnej, bali się zatracenia własnych zwyczajów i wartości. Starali się bronić ich za wszelką cenę.

Wszystko na nic Kiedy wybuchło kolejne powstanie przeciw rządowi, ZSRR wycofało swoje wojska, a z nadarzającej się okazji skorzystali Talibowie. W 1996 roku przejęli władzę w Afganistanie, tworząc organizację opartą na skrajnie konserwatywnych odłamach islamu. Nałożone przez nich na społeczeństwo restrykcje łamały prawa człowieka. Kobietom ograniczono swobodę poruszania się, pozbawiono je prawa do edukacji i wykonywania zawodu. Nie mogły korzystać nawet z opieki medycznej, ponieważ kontakt z lekarzem mężczyzną był niedozwolony, a lekarkom zabroniono pracować. W przestrzeni publicznej zakazany był stukot obcasów, a nawet śmiech. Afganki zobowiązane były do noszenia burki odsłaniającej jedynie niewielki obszar wokół oczu. Nielegalne było oglądanie telewizji, słuchanie muzyki i korzystanie z internetu, a także prognozowanie pogody, uznawane przez Talibów za formę czarnej magii. 11 września 2001 roku przeprowadzono w Nowym Jorku serię ataków terrorystycznych. Sprawcami byli przedstawiciele organizacji Al-Ka’ida, którzy po przejęciu samolotów skierowali je na budynki World Trade Center oraz Pentagonu. Stany Zjednoczone prawie natychmiast zażądały wydania Osamy bin Ladena, uznanego za organizatora zamachów. Talibowie odmówili. W rezultacie koalicja amerykańska zdobyła Kabul i obaliła rząd w Afganistanie. Obecnie Talibowie działają głównie na prowincji. Na tych terenach, poza walką zbrojną z rządem, organizują też akcje przeciw wprowadzanym przez władze centralne reformom. Uznają je za sprzeczne z zasadami islamu. Dochodzi do zabijania uczennic i nauczycieli. Talibowie nadal dążą do przejęcia władzy.

Uczmy się i pomagajmy Pomoc kobietom w Afganistanie jest bardzo potrzebna. W Polsce działa Stowarzyszenie Aktywne Kobiety. Pod hasłem „Młode kobiety na rzecz zmiany społecznej” organizacja pracuje z liderkami w Afganistanie. Na swojej stronie internetowej piszą: „Wzmacniając ich rozwój, wzmacniamy ich pracę na rzecz innych kobiet w kraju ogarniętym wojną, gdzie zostały one pozbawione większości praw. Wierzymy, że wszystkie kobiety są siostrami, bez względu na kraj, pochodzenie, wiek czy wykształcenie. Robimy to, bo wierzymy, że kobieca solidarność zmienia ten świat na lepsze”. Ludzie na całym świecie codziennie walczą o swoje prawa. Afganki na własnej skórze przekonały się, że raz zdobyte prawa nie są dane na zawsze. Władza może wiele dać, ale także odebrać i niesie to za sobą straszne konsekwencje. Nie bądźmy obojętni na innych, szanujmy się nawzajem, pomagajmy, edukujmy się. Nie wierzmy we wszystko, co widzimy i słyszymy, rozmawiajmy i interesujmy się tym, co dzieje się na świecie. Każdy z nas jako członek społeczeństwa ma prawo głosu i możliwość zmieniania świata na lepsze. Bo tylko od nas zależy, na co się godzimy.

39


Karolina Kruss

Push and pull

czyli dlaczego emigrujemy

W

2004 roku, kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej, poza granicami kraju mieszkało około miliona Polaków. W 2019 roku było to już około 2,5 mln osób. W ciągu sześciu lat od wejścia do Unii ta liczba podwoiła się ze względu na nowe możliwości, ale kolejna dekada przyniosła pewną stabilizację. Zmienność z roku na rok wynikała głównie z tego, że Polacy emigrowali częściej, gdy krajowa gospodarka się pogorszała i wracali, gdy się poprawiała. Emigracja spowodowana jest wieloma czynnikami wpisującymi się w tzw. model push and pull. Przedstawia on powody opuszczania kraju (push factors) oraz te, dla których ktoś decyduje się na pobyt w wybranym miejscu (pull factors). Czynniki „wypychające” (push), wśród których można wskazać uwarunkowania gospodarcze, presję demograficzną oraz wysokie bezrobocie w kraju pochodzenia, zwykle współistnieją z czynnikami „ciągnącymi” (pull), zachęcającymi do wyjazdu do wybranego kraju. Są to m.in. wyższe zarobki, możliwość zatrudnienia, czy łączenie rodzin. Powodem do emigracji mogą być także poglądy czy wyznawane wartości. Sytuacja polityczna nie odpowiada każdemu, wielu młodych Polaków ucieka, bo nie czuje się dobrze w swoim kraju. Brak tolerancji dla różnorodności wpływa na zdrowie psychiczne i poczucie bezpieczeństwa wielu ludzi. Dotyka nie tylko pojedynczych osób, ale i całych społeczności, które rozwiązanie znajdują w wyjeździe z Polski. Innych zachęcają lepsze standardy życia w bogatszych krajach,

a część osób decyduje się na wyjazd, gdy ich znajomi czy bliscy mieszkają za granicą.

Liczby Plany emigracyjne Polaków sprawdzane są w cyklicznym badaniu „Monitor Rynku Pracy” przeprowadzanym przez firmę Randstad. Według tych badań już co trzeci Polak przed trzydziestką chce wyjechać za granicę w celach zarobkowych. Skłonność do wyjazdu z Polski maleje nie tylko z wiekiem, ale przede wszystkim wraz z rosnącym wykształceniem. Najbardziej zainteresowane wyjazdem na dłużej są osoby młode – od 18 do 29 lat. Emigrację zarobkową rozważa aż 36% osób, które ukończyły szkołę podstawową bądź zawodową. Dla porównania, wśród absolwentów uczelni wyższych odsetek ten wynosi zaledwie 17%.

Za pracą W przekonaniu młodych Polaków gospodarka naszego kraju nie jest wystarczająco innowacyjna i nie tworzy się wystarczająco dużo odpowiednich miejsc pracy. Dlatego szukają oni pracy za granicą. Problemem jest też sposób zarządzania przedsiębiorstwami w Polsce. Nadal zwykle wyznacza się sztywne godziny pracy, a w korporacjach występują głównie pionowe struktury i autorytarny system zarządzania. Umowy na zlecenie, niska płaca i akceptowany mobbing (czyli znęcanie się w miejscu pracy) są powodami, dla których wiele osób decyduje się na pracę za granicą. Aktualnie jednak częściej


można liczyć na lepsze warunki pracy. Młodzi oczekują partnerskiego traktowania, a możliwość pogodzenia życia zawodowego z życiem prywatnym jest dla nich bardzo istotna.

Edukacja Najlepsze Polskie uczelnie w światowych rankingach zajmują dalekie miejsca. W 2019 roku czternaście polskich uczelni znalazło się w Times Higher Education World University Ranking. Najlepsze z nich Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski zajęły w nim jednak miejsca w siódmej i ósmej setce. Studia za granicą są szansą nie tylko na otrzymanie dobrej edukacji, ale również na poznanie nowych ludzi z całego świata, naukę języków i pozyskanie nowych doświadczeń. Wyjeżdżając z kraju na studia uczniowie poszukują szkół otwartych na zmiany i unowocześnienia, na których poziom nauczania jest znacznie wyższy. Na zagranicznych uczelniach studiuje około 50 tysięcy Polaków. Według przeprowadzonych badań na zlecenie Boston Consulting Group, 77% młodych Polaków wyjeżdżających na studia za granicę deklaruje chęć powrotu do kraju po uzyskaniu dyplomu. Rzeczywistość wygląda jednak inaczej, kiedy po zakończeniu edukacji zakładają oni rodziny i znajdują pracę na dobrych stanowiskach. Wtedy większość z nich decyduje się na pozostanie w kraju, w którym się znajdują. Młodym Polakom pobyt za granicą umożliwiają programy takie jak Erasmus+, organizujący wymiany dla studentów i doktorantów z krajów w nim uczestniczących. Dzięki zagranicznym studiom można poprawić swoje umiejętności komunikacyjne, językowe i międzykulturowe, a także zdobyć bardzo cenione przez pracodawców tzw. soft skills (komunikatywność, asertywność, kreatywność, odporność na stres, kompetencje przywódcze, umiejętność zarówno współpracy z innymi ludźmi, jak i pracy samodzielnej oraz zarządzanie czasem).

Dokąd emigrujemy? Najwięcej polskich emigrantów przebywa w Wielkiej Brytanii. Jednak obecnie ze względu na Brexit coraz mniej osób decyduje się na wyjazd w tym kierunku. Polacy wyjeżdżają do Anglii często do swoich bliskich, którzy osiedlili się tam już wcześniej. Oczywiście praca tam też jest wciąż jednym z czynników, szczególnie ze względu na język angielski, który większość wyjeżdżających osób zna

co najmniej na poziomie komunikatywnym, więc bariera językowa nie jest problemem. Kolejnym popularnym kierunkiem są nasi zachodni sąsiedzi. W Niemczech bezrobocie jest niewielkie, a rynek ciągle idzie do przodu. Minimalna pensja wynosi tam 1557 euro (około 6965 złotych). Dlatego obecnie jest to państwo, do którego emigruje najwięcej Polaków i to właśnie w celach zarobkowych. Włochy, Francja i Belgia to kolejne najczęściej wybierane kierunki emigracyjne, jednak wyjeżdża tam znacznie mniej osób, ze względu na odległość, język, czy mniejszą ilość ofert pracy. W Belgii, aby znaleźć pracę wystarczy znać podstawy angielskiego lub francuskiego. Inaczej jest w przypadku Włoch czy Francji, gdzie języki narodowe są wymagane.

Konsekwencje Jednym z najbardziej negatywnych skutków emigracji Polaków jest wzrastający deficyt specjalistów. Widoczne jest to w różnych sytuacjach – brak lekarzy, pielęgniarek w szpitalach powoduje, że dostęp do opieki medycznej jest ograniczony. Jednocześnie opuszczenie kraju przez pracowników o odpowiednich uprawnieniach sprawia, że przedsiębiorstwa nie mogą znaleźć dobrze wykwalifikowanych pracowników. Cierpi więc gospodarka krajowa. Kolejnym problemem jest możliwe załamanie systemu emerytalnego, spowodowane dużym odpływem młodych ludzi. Proporcja między osobami pracującymi, młodymi, a tymi które odbierają emeryturę niekorzystnie się zmienia. Przez emigrację spada liczba urodzeń w Polsce, ponieważ wyjeżdżają przede wszystkim osoby młode, jednak dzietność Polek za granicą jest dwukrotnie wyższa niż w kraju. Świadczy to o tym, że cały czas Polacy, młodzi ludzie którzy zakładają rodziny, nie czują się pewnie w kraju. Migracje mają też pozytywne skutki, do nich zalicza się m.in. zmniejszenie bezrobocia i podniesienie standardu życia. Mimo że Polacy zdobywają środki finansowe za granicą, to jednak zarobione kwoty najczęściej inwestują w kraju. Zjawisko emigracji wpływa na życie osób w kraju i poza nim. Wyjeżdżając należy pamiętać o odpowiedzialności, jaką niesie za sobą życie w nieznanym miejscu i obcej kulturze. Dobrze jest znaleźć Polaków, którzy znają lokalne zwyczaje oraz pomogą w zaklimatyzowaniu się, ale i poznawać nowych ludzi. Nowe doświadczenia są zawsze cenne, a praca lub nauka za granicą poszerza horyzonty i zapewnia wiele wrażeń, na które powinniśmy być otwarci.


Melania Orłoś

Młoda jazzowa Warszawa Kto by się spodziewał, że po stu latach od rozkwitu jazzu w Nowym Orleanie, wywodzący się z podziemia kultury czarnoskórych amerykańskich niewolników gatunek, na nowo zdobędzie popularność wśród polskiej młodzieży, tym samym budując nowy intrygujący nurt muzyczny?

J

42

azz jest połączeniem sił indywidualizmu instrumentów. Charakterystyczne swingi, wolność rytmiczna, brak powtarzalności, improwizacja to modelowe cechy tego gatunku. Dzięki nieskończonym możliwościom harmonii i rytmu, jazz od zawsze kradł serca miłośników muzyki. Nieograniczone spektrum barw, niezależne ścieżki instrumentów potrafią porwać, dając odbiorcy możliwość połączenia się z muzyką i wyjątkowego wsłuchania się ciągle przeplatające się i jakby rozmawiające ze sobą ścieżki. W ostatnim czasie na polskiej scenie muzycznej pojawił się cały szereg młodych jazzowych debiutantów, których wiek i obowiązki szkolne nie powstrzymują od rozwijania pasji do tworzenia muzyki. Jazzgot to warszawska grupa siedmiu artystów. Delikatny głos wokalistki, lekkie dźwięki pianina, sekcja instrumentów dętych – saksofon i trąbka, bas, gitara i perkusja. Niedawno wspólnie wypuścili swój debiutancki album New Feels z wiodącym singlem The Story of an Hour. Relaksujące dźwięki muzyki Jazzgotu idealnie nadają się jako towarzysze październikowych spacerów, jak również świetnie sprawdzą się do zadań specjalnych z kategorii towarzyskich wieczorów przy herbatce i tańcu. Kolejnym zespołem o dużo mocniejszym brzmieniu jest Newtone. Niekonwencjonalne mieszanie gatunków, wykorzystujące elementy rocka, jazzu z popowymi wstawkami i domieszką soulu, sprawia, że utwory Newtone brzmią jak odrębny gatunek muzyczny. W skład zespołu wchodzi sześć osób, z wyrazistym głosem utalentowanej wokalistki Zalii na czele, która oprócz Newtonowej twórczości, rozwija indywidualną karierę. W jej utworach Sierpień i In My Heart Again słychać potencjał na prawdziwe wakacyjne hity. Oprócz wokalistki, w zespole nie brakuje świetnego warsztatu klawiszy, perkusji, basu i gitary. Muzycy są niezwykle zgrani i charakteryzują się wybitną energią sceniczną, przera-

stającą wszelkie oczekiwania publiczności. Niestety ich muzyka nie jest jeszcze dostępna na platformach streamingowych, jednak już teraz można śledzić ich działalność na Instagramie, Facebooku oraz na ile obostrzenia pozwalają – na scenie. Zespół debiutował na żywo już jakiś czas temu, na scenach szkolnego festiwalu Batorego – UFO, w klubie Proxima podczas konkursu promującym młodych muzyków „Stage for You” oraz na wielu innych warszawskich wydarzeniach. Wśród debiutantów znajduje się również zespół Warsaw Collective. Grupa gra ambitny jazz, wykorzystując skrzypce, perkusję, bas, gitarę, saksofon i klarnet. Zrzeszający siedmiu młodych Warszawskich muzyków kolektyw, 30 października wypuścił swój pierwszy singiel Replaced na platformy streamingowe. Sześciominutowy utwór rozpoczynają dźwięki intonującego pytania saksofonu, powtarzane akordy pianina budują napięcie, prowadząc do rozwinięcia, w którym słuchacz zostaje porwany w niesamowitą podróż przez doliny mocnej perkusji, solówki gitarowe, melancholijne dźwięki skrzypiec aż po głęboki i wielowymiarowy głos wokalistki. Muzyków można było usłyszeć na żywo na festiwalu UFO, festiwalu Kultura Nieponura oraz na wrześniowym koncercie z zespołem Jazzgot. Niestety przez obostrzenia związane z koronawirusem działalność koncertowa Jazzgotu, Newtone i Warsaw Collective jest tymczasowo wstrzymana. Na szczęście aktywności artystów można śledzić na mediach społecznościowych oraz częściowo na platformach streamingowych. Kto wie? Może właśnie pracują nad nową muzyką, która rozświetli nam ponure zimowe dni i wzmocni wirusową odporność? Tymczasem pozostaje nam tylko wsłuchiwać się w relaksujące brzmienie młodej warszawskiej muzyki i wypatrywać nadchodzących artykułów, w których przedstawię kolejne nowinki z undergroundowej polskiej sceny muzycznej.


J. S. Sienkiewicz

Progresywność w umysłach i portfelach W czasach, gdy konflikty ideologiczne i walka z korupcją zabierają lwią część uwagi medialnej, kwestie gospodarcze często zostają pomijane w dyskusjach dotyczących sprawności funkcjonowania państwa czy ewentualnych reform. W Polsce idea wprowadzenia większej równości ekonomicznej była zawsze kontrowersyjna, m.in. ze względu na złe skojarzenia z przeszłym systemem komunistycznym. Jednak rosnące dysproporcje w dochodach i możliwościach rynkowych mogą to zmienić. Ministerstwo Finansów w swoich najnowszych badaniach podzieliło Polaków na pięć kategorii, od najmniejszych do największych rocznych zarobków. Chociaż procent rocznego obciążenia podatkowo-składkowego wzrastał odpowiednio przez pierwsze trzy kategorie, osoby kategorii czwartej, zarabiające od 100 tysięcy do 500 tysięcy złotych rocznie, płaciły państwu mniej niż osoby z niższej, uboższej, kategorii – 31,7% w porównaniu do 32,9%. Jeszcze dziwniejsze wydaje się to, że osoby najbogatsze, o dochodzie ponad pół miliona złotych rocznie, oddawali w podatkach i składkach zaledwie 21,7% - jest to statystyka tym bardziej szokująca, że najuboższy Polacy zmuszeni są płacić 24%. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest różnica w opodatkowaniu różnych rodzajów zatrudnienia – opodatkowanie prostych umów o pracę jest znacznie wyższe niż to umów cywilnoprawnych (opartych na kodeksie cywilnym, np. umowa na zlecenie lub umowa o dzieło) czy to, którym obarczeni są ludzie prowadzący działalność gospodarczą opartą na B2B, czyli transakcjach pomiędzy firmami – a na takiego rodzaju pracach zarabia się z reguły najwięcej. Odpowiedzialny jest również sam system podatkowy w Polsce, gdzie podatek dochodowy jest płaski i ma tylko dwa progi: 17% i 32%, co wpływa na tworzenie się nierówności. W sondażach przeprowadzonych przez Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) widać, że duża część Polaków ma nadzieję na zwiększenie progresji podatków, co w praktyce oznacza np. obniżenie podatków dla osób, których przychód nie przekracza średniej krajowej – aż 86% zapytanych osób wyraża taki pogląd. Z kolei 59% procent respondentów uważa, że zarobki cztery razy większe od średniego wynagrodzenia powinny zostać opodatkowane stawką przekraczającą 17%, z czego 26% również

opowiada się za zwiększeniem tej stawki powyżej drugiego progu. Badania PIE wskazują na to, że Polacy zgadzają się na uzależnienie wzrostu dochodów od wzrostu stawki podatkowej – wówczas podatki nie zwiększałyby się wraz z dochodem w sensie nominalnym, jak ma to miejsce w systemach płaskich, ale również procentowym, jak w systemach progresywnych. Wygląda na to, że w miarę jak nierówności społeczne, zarówno prawne, jak i ekonomiczne rosną, społeczeństwo naturalnie zwraca się do rozwiązań wcześniej uznawanych za niesprawiedliwe.

Weronika Sikorska To wszystko wina Julki? Młodzieżowe Słowo Roku 2020 Co roku słyszymy o plebiscycie organizowanym przez Wydawnictwo Naukowe PWN na Młodzieżowe Słowo Roku, w którym wyłaniane jest najbardziej popularne słowo, zwrot lub wyrażenie wśród młodych osób. Dzięki temu rozpowszechniono wyrazy takie jak dzban czy alternatywka. Osoby czekające na tegoroczny werdykt jury spotkały się jednak ze sporym rozczarowaniem, gdyż postanowiono... nie wyłaniać zwycięskiego słowa! Odpowiedź na pytanie: dlaczego, znajdziemy w komunikacie kapituły plebiscytu. Dotychczasową zabawę z językiem polskim, w tegorocznej V edycji nazwano „areną walki na słowa”. Z ogłoszenia wynika, że uczestnicy podawali wyrazy wulgarne i obrażające niektóre grupy społeczne lub konkretne osoby. Najczęściej zgłaszano nazwisko jednego z polityków (na literę S) oraz wyrazy od tegoż nazwiska pochodne. Drugie słowo to Julka/julka, zdyskwalifikowane już wcześniej z konkursu. Odnosi się ono do młodej kobiety, zafascynowanej ruchami lewicowymi i amerykańską kulturą oraz bardzo aktywnej w mediach społecznościowych. Wykluczenie Julki z konkursu na Młodzieżowe Słowo Roku 2020 wywołało wiele kontrowersji. Spowodowało to również powstanie neologizmu, który stał się trzecim najczęściej wskazywanym słowem. Czasownik spewuenić (od nazwy organizatora plebiscytu) to forma sprzeciwu uczestników w decyzji jury. Oznacza on brak uznania demokratycznych wyników konkursu z powodu braku ich zgodności z ideologią organizatora. A czy waszym zdaniem organizatorzy powinni uznać wyniki plebiscytu? Czy nierozstrzyganie konkursu było dobrą decyzją?

43


Maja Orzechowska

Łodyżki i korzonki W

44

egetarianizm stał się ostatnio bardzo popularnym sposobem odżywiania wśród wielu ludzi na Zachodzie. Jednak, czy zastanawialiście się kiedykolwiek, skąd wzięła się sama idea bezmięsnej diety? Otóż – jak przeczytać możemy w książce Tristrama Stuarta Bezkrwawa rewolucja. Historia wegetarianizmu od 1600 roku do czasów współczesnych – sięga swoimi korzeniami czasów jeszcze przed narodzinami Chrystusa. Unikanie potraw mięsnych jako strategia żywieniowa ideowo „ewoluowało” i rozprzestrzeniało się przez wieki wśród różnych społeczności ludzkich i kultur. Co zaś się tyczy współczesności, człowiek przełomu XX i XXI wieku coraz częściej decyduje się na zmianę swoich nawyków żywieniowych – i to w dużej części przypadków z pobudek nie tyle ekonomicznych, ile ideologicznych. Wróćmy jednak do początków. Okazuje się, że już w starożytności istniały społeczności żyjące w zgodzie i harmonii z naturą do tego stopnia, że obywały się bez zabijania zwierząt i spożywania ich mięsa. Pitagorejczycy jedli liście, korzonki, owoce i warzywa, które sami wyhodowali. Prawdopodobnie inspiracją dla ich stylu życia byli indyjscy kapłani – gymnosofiści. Mieli oni bardzo rygorystyczną dietę – nie spożywali mięsa zwierząt, pili jedynie wodę i posilali się roślinami. Pitagoras podczas swojej wędrówki do Indii poznał społeczność duchownych i postanowił po powrocie do Europy wdrożyć ich idee do swojego życia. Dużo później – już w okresie renesansowych odkryć geograficznych w XV i XVI wieku to Indie stały się dla Europejczyków źródłem nowych nurtów wegetarianizmu. Mieszkający tam bramini – następcy gymnosofistów nie jedli mięsa od kilkunastu wieków. Hindusi byli w bliskiej relacji ze zwierzętami, budowali dla nich szpitale oraz oddawali im cześć w niektórych świątyniach.

Dlaczego rezygnowano z mięsa? Otóż, częste spożywanie dużych ilości mięsa bywało – jak twierdzili „pierwsi dietetycy” – przyczyną problemów zdrowotnych. Tacy myśliciele jak John Evelyn czy Thomas Tryon zachęcali do wzbogacenia diety o warzywa i owoce. Pierwszy z nich był niezwykle barwną postacią siedemnastowiecznej Anglii. Należał do elitarnego Towarzystwa Królewskiego, w którym pełnił funkcję sekretarza. W czasach Olivera Cromwella odsunął się od władzy i osiadł na wsi, aby uprawiać własny ogród. W swojej książce Acetaria. Rozprawa o sałatach zawarł informacje o pielęgnacji roślin oraz wskazał, jakie produkty spożywać, aby zadbać o swój organizm. Pragnął zmotywować w ten sposób czytelników do wprowadzenia zieleniny do potraw. Jego dzieło miało również charakter teologiczny. Evelyn chciał, aby ludzkość zbliżyła swoja dietę do tej pierwotnej. Uważał, że „Adam i jego niewinna wciąż małżonka żywili się warzywami i innymi produktami ogrodu przed swoim fatalnym wypadkiem”. Zatem wegetarianizm był najbardziej nieskalanym sposobem pożywiania się. Jeśli ludzkość miała nawrócić się ku Bogu, powinna, tak jak Adam, posilać się surowymi warzywami i owocami. Natomiast publikacje Thomasa Tryona dotyczące zarządzania gospodarstwem, zdrowia, czy ogólnych zasad „dobrego życia” były niezwykle popularne w Anglii XVII wieku. Sprzedał on więcej egzemplarzy swoich prac niż Isaac Newton czy John Locke, wspominał je nawet Daniel Defoe w swoich powieściach. Zwany „brytyjskim braminem” wywyższał wiarę hinduistyczną ponad chrześcijańską. Pragnął powrotu człowieka do pierwotnego sposobu życia, jaki reprezentowali bramini. Wskazywał na ich wrażliwość względem zwierząt: ratowanie przed rzezią, leczenie w zbudowanych dla nich szpitalach oraz niespotykany dotąd w Eu-


Johann Wenzel Peter, Adam i Ewa w ogrodzie Eden ropie szacunek do krów. Tryon uwolnił się od antropocentrycznego systemu wartości chrześcijańskich i przewartościował swoje zasady moralne. Inicjował reformy społeczne i polityczne w oparciu o idee braminów. Uczony, zanany z odkryć w dziedzinie fizyki – Isaac Newton także ukazał w swoich Filozoficznych źródłach teologii pogańskiej oraz rozprawie Poprawiona chronologia starożytnych królestw, że wegetarianizm jest naturalnym sposobem pożywiania się człowieka przekazanym przez Boga. Wierzył, że potomkowie Noego mieli rozpowszechnić podstawowe zasady moralne wśród wszystkich ludów. Jednym z tych przykazań miało być „miłosierdzie wobec zwierząt”. Zakaz spożywania mięsa był bardzo istotny dla Newtona. Uważał on, że miłosierdzie wobec zwierząt miało być uzupełnieniem przykazania Jezusa „kochaj bliźniego swego”, a oddawanie szacunku naturze miało wiązać się z miłością do Boga. Kolejnym przełomowym etapem w historii wegetarianizmu była wykonana w 1699 roku sekcja orangutana przez Edvarda Tysona, wykładowcę anatomii w Surgeon’s Hall. Była to pierwsza w historii sekcja zwłok małpy człekokształtnej. Tyson prowadził badania empiryczne nad pierwotną dietą człowieka. Analizowano budowę, wielkość

i ustawienie zębów oraz rozmiar żołądka czy jelita. Już siedemdziesiąt lat wcześniej filozof Pierre Gassendi rozpoczął badania empiryczne. W rozprawie O jedzeniu mięsa zaprezentował anatomiczną argumentację, że istota ludzka jest roślinożerna. „Zwierzęta mięsożerne mają nierówno rozmieszczone zęby z ostrym czubkiem, podczas gdy zęby roślinożercy są krótkie, tępe i gęsto upakowane”1 – pisał Gassendi. Podkreślał również fakt, że soki zawarte w mięsie są trudne w strawieniu przez nasz żołądek. Jego rozważania wskazywały także na moralny aspekt jedzenia mięsa. Od tamtego czasu wegetarianizm zyskuje coraz większa popularność. Z badań przeprowadzonych przez Pyszne.pl wynika, że co najmniej milion osób w Polsce nie je mięsa. Z sondażu Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych na zlecenie stowarzyszenia Otwartych Klatek wynika, że blisko 60 proc. zamierza ograniczyć spożycie mięsa. IQS twierdzi, że liczba osób ograniczających jedzenie zwierząt jest mniejsza i wynosi 43 proc. A czy wy także spróbujecie tej prastarej diety opartej na korzonkach i łodyżkach?

1 T. Stuart, Bezkrwawa rewolucja,Warszawa 2011.

45


Jan Oleksyn

Upiór Ból

46

Jedyne, co odczuwał, to przeszywające całe ciało cierpienie. Jego głowa, niegdyś zarośnięta bujną, kruczoczarną czupryną, pulsowała, jak gdyby palona kawałkiem rozżarzonego do czerwoności żelaza. Obtarte do samych mięśni stopy krwawiły przy każdym kroku, ścięgna zrywały się przy najmniejszym nawet ruchu. Wątłe kolana uginały się pod ciężarem i tak już wychudzonego ciała, na skórze wyraźnie odciskały się nienaturalne kształty kości. Ciemne, milczące drzewa, ponuro odwracały od niego swój wzrok. Całe jego ciało zajęło się żywym ogniem, on zaś bezradnie krzyczał w niebogłosy. Skóra wrzała pod wpływem piekielnego gorąca. Musiał od tego uciec. Puścił się panicznym biegiem. Nie interesowało go to, gdzie trafi, ani to, jak daleko uda mu się zapuścić. Pragnął jedynie prześcignąć swoje cierpienie. Jego płuca były na skraju wyczerpania, serce kołatało, jak gdyby miało się zaraz wyrwać z ciała. Wśród gwiezdnej nocy pokonywał pole za polem, zagajnik za zagajnikiem, łąkę za łąką, aż trafił na odludne, położone niedaleko rozpadającego się traktu, ruiny. Tworzyły one pozostałość sporej wielkości dworu. Za czasów swojej świetności musiał z pewnością górować nad całą okolicą, teraz jednak niegdysiejsze bogactwa dawno zostały przywłaszczone przez okolicznych chłopów, natomiast sama budowla dawno już zapomniana, z biegiem czasu niszczała, coraz bardziej przemieniając się w ruinę. Po dawnej chwale nie pozostało już zupełnie nic. Upiór, kierowany przez niejasne przeczucie, zaczął zwalniać, aż wreszcie zatrzymał się tuż obok na wpół zburzonej, ceglanej ściany. Jedno spojrzenie wystarczyło, aby obudzić w nim dawno uśpione wspomnienia. A więc to taka była jego historia. Nieśmiało uniósł swą umęczoną, poranioną dłoń i ułożył ją na bordowym bloku. Pamiętał.

*** Sala jadalna witała gości niezwykłym przepychem, który przywodził na myśl pałac samego króla. Srebrne wazy i pozłacane świeczniki zdobiły cały stół, dzisiaj to bowiem młody dziedzic miał stać się prawą ręką swego ojca. Lud wielbił starego władcę nade wszystko. Rządził on mądrze i sprawiedliwie – nigdy nie żądał zbyt wysokich danin, nigdy nie odmówił nikomu pomocy. Na ścianach widniały portrety przedstawiające członków rodziny szlacheckiej – przodków władcy. Na samej górze umieszczono na wpół legendarnego protoplastę rodu, odzianego jeszcze w skóry dzikich zwierząt. Na wizerunku sprawiał wrażenie mądrego i doświadczonego. Nie miał w sobie żadnej buty, jego twarz pojednawczo patrzyła na świat. Na tym antycznym obrazie po raz pierwszy pojawił się również późniejszy symbol całego


rodu – żelazny miecz z gładką, wykonaną z drewna orzechowego rękojeścią, nie dzierżony wcale przez człowieka, lecz stojący tuż przy nim, wbity swym pięknie oszlifowanym ostrzem prosto w ziemię. W następnych portretach ten ornament pojawiał się tylko w takiej formie. Na samym dole tego rozległego drzewa genealogicznego znajdował się portret młodego księcia. Lico z opadającymi na czoło kosmykami kruczoczarnych włosów, odbiegało jednak od pozostałych obrazów; młodzieniec nie zdołał jeszcze wyzbyć się właściwej dla wieku zuchwałości, a jego dumna twarz zdawała się wyzywać cały świat na pojedynek. Dziedzic korzystał z tej okazji, by bawić zgromadzonych wokół niego gości opowieściami. Gawędził o tym, jak to wraz ze swoimi towarzyszami wyprawił się niedawno na dręczącego okoliczne wsie niedźwiedzia. – Ten krwiożerczy potwór tak zasmakował w ludzkim mięsie, że nie interesowała go już żadna inna zwierzyna. Tak się w swych działaniach rozzuchwalił, iż pewnej nocy dotarł do wioski, wyłamał drzwi chaty i zagryzł wszystkich jej mieszkańców. Następnego dnia zebrałem wiernych mi ludzi, po czym udaliśmy się wytropić bestię. Musiała jednak zwietrzyć nasze przybycie, bowiem gdy tylko zbliżyliśmy się do lasu, wyskoczyła na nas z zagajnika. Przerażający był to widok: pędząca prosto na nas, wielka, porośnięta czarnym futrem, pazury przy każdym kroku ryły ziemię. Przyznaję, na moment obiegła mnie trwoga, lecz mając w pamięci jej straszliwe zbrodnie, naraz się otrząsnąłem i z pieśnią na ustach ruszyłem w jej stronę. Czując na swych barkach Boską opatrzność, doskoczyłem do potwora i jednym tylko ruchem miecza rozciąłem jego tors. Bestia wydała z siebie ostatni dech, po czym upadła nieżywa. Tak mijała biesiada, pełna ożywionych rozmów, śmiechów i swawoli. W tłumie osób prawie nikt nie zwrócił jednak uwagi na stojącego w kącie pomieszczenia zgarbionego staruszka, skrytego pod długą, czarną szatą. Z postaci biło coś tajemniczego, choć sprawiał wrażenie człowieka dobrodusznego i przyjaznego. Powolnym krokiem, unikając zwracania na siebie uwagi i podpierając się nierównym, drewnianym kijkiem, zbliżył się do księcia. – Widzę, iż nasz przyszły władca czerpie z biesiady nie mniejszą przyjemność niż my – zaczął spokojnym głosem – Pozwól, o Panie, abyśmy nie pozostali ci dłużni. Trochę już czasu spędziłem na tym ziemskim padole, to i sporo widziałem. Na

usta ciśnie się pewna opowieść, którą zaszczytem będzie dla mnie przedstawić. Musiało to być dawno zanim się urodziłeś. Byłem wtedy na służbie jako doradca pewnego króla, którego syn miał przejąć schedę. Zgodnie z odwieczną tradycją królewicz postanowił zorganizować objazd swych nowych włości. Zebrał przeto swoją kompanię, osiodłał konie i ruszył. Z nadania króla jechałem ja u jego prawicy i zaprawdę mówię, czego to oni nie dokonali! Dość powiedzieć, że na sam koniec tej eskapady, przyszły władca dokonał czynu, wydawałoby się, niemożliwego, i przegnał precz złego ducha, co się w tysiącletnim podówczas dębie zalęgł. Nic dziwnego, że jeszcze za życia trafił do legend, zaś bardowie po dziś dzień snują peany na cześć jego męstwa i pobożności. Kiedy książę słuchał relacji starca, jego oczy iskrzyły, wpatrzone już w przyszłość. Ludziom młodym nic nie wydaje się tak znamienite, jak zapisanie się na kartach historii swym męstwem i odwagą. – Szykować konie – rozkazał swym towarzyszom.

*** Pędził jak wiatr. Pchany nieustępliwym lękiem, nie zatrzymywał się. Po niedługim czasie znalazł się we wsi. Niewielkie, pogrążone w głębokim śnie domy zdawały się zapraszać do środka. Nad drzwiami, nieznacznie tylko ponad framugą wisiały cudowne hafty, z wplecionymi weń ptasimi piórami i świeżo zerwanymi kwiatami. Naraz uświadomił sobie, jak wielkie zmęczenie odczuwa. Zwolnił nieco kroku, jednak natychmiast dogoniła go fala nagłego bólu. Wkrótce dotarł do opuszczonej chaty. Niewielki dom, którego ściany wyłożono mchem musiał zostać porzucony dawno temu. Deski, w większości przegniłe i przeżarte przez korniki skrzypiały pod wpływem nawet najdelikatniejszego powiewu wiatru. Upiór czuł, że podobnie jak uprzednio ruiny, miejsce to przyciąga go swą tajemniczą aurą. Zatrzymał się. Ogarnął go kojący spokój. Chwilę przyglądał się rozpadającej się chacie, po czym pewnym krokiem wszedł do środka. Pozostałości wilgotnej słomianej strzechy przykrywały wszystko wewnątrz niewielkiego pokoju. Upiór usiłował sobie przypomnieć, dlaczego to miejsce jest dla niego tak ważne. Wtem ujrzał leżącą na podłodze, wystającą spod słomy płócienną chustę. Odznaczała się niezwykle żywym, czerwonym kolorem. Misterna

47


prezentowała się nadzwyczaj dworsko, piękniejsza była nawet od wiejskich haftów. Natychmiast zaczął się zastanawiać, co tak piękny przedmiot mógł robić w takim miejscu. Upiór miał wrażenie, że chusta ciągnie do niego jak do właściciela. Wtedy to zauważył, że na samym jej rogu widnieje wyszyty srebrną nicią symbol – wbity w ziemie miecz. Zalała go fala wspomnień, choć wcale nie były one dobre. Czuł, jak dręczą go zarazem żal i nienawiść do samego siebie. Jak bardzo pragnie zmienić przeszłość. Czuł, że znów staje w płomieniach. Błyskawicznie rzucił się na ziemie, chcąc zgasić tlący się na ciele ogień, jednak był to brzemienny w skutkach błąd. Po niedługim czasie zapłonęła cała chata.

48

*** Galopowali po trakcie. Konie spinane przez swoich jeźdźców otrząsały się powoli z nocnego odrętwienia i coraz szybciej przebierały swymi nogami. Towarzysze księcia dzierżyli długie pochodnie, którymi przyświecali sobie drogę. Pomimo pełni księżyca panował całkowity mrok, niebo zasnute było przez gęste, nieprzeniknione chmury. Stary władca nie chciał się zgodzić na wyprawę syna, który jednak zdołał powściągnąć swe emocje i ze spokojem zbijał każdy argument ojca. Wyjaśniał, że uroczystość potrwa przecież jeszcze kilka dni, natomiast on nie zniknie na dłużej, jak parę godzin. Ojciec rozłożył bezradnie ręce. - Synu – błagał – Jeżeli zdecydujesz się na te eskapadę, nie zatrzymam cię. Dzisiejszej nocy mam jednak złe przeczucia, błagam cię przeto, zrezygnuj, póki jeszcze nie jest za późno! Słowa ojca, przepełnione żalem, poruszyły księcia dogłębnie. Z pochyloną głową wrócił na swoje miejsce i zasiadł zaraz obok tajemniczego staruszka, który natychmiast rozpoczął z nim rozmowę. - Wybacz mi proszę, panie, ale przypadkiem posłyszałem twą rozmowę z naszym władcą. Czyżby wzbudził on w tobie poczucie winy? Każdy rodzic próbuje chronić swe dzieci, nawet, kiedy już tego nie potrzebują. Nie ma się czego bać, ręczę za to własnym imieniem. Starzec mówił pięknie i wyraźnie. Jego słowa znacząco spotęgowały emocje księcia. Swoim blaskiem przyćmiły przemowę ojca, która, straciła swoje, wydawałoby się, przyrodzone piękno, jawiąc się teraz jako mierna i nic nie znacząca. Nic dziwnego, że w tamtej chwili w mgnieniu oka opuściła umysł księcia.

Jeźdźcy znaleźli się w niewielkiej wiosce. Książę zatrzymał swojego wierzchowca i oddał lejce towarzyszowi. Zapukał do drzwi najbliższej mu chaty. Po chwili wyłonił się zza nich duży mężczyzna, którego młodzieniec zaczął pytać, czy aby w okolicy nie dzieje się nic niepokojącego. Gospodarz przez długi czas zbierał myśli, po czym opowiedział księciu, że mieszkająca w okolicy zielarka twierdzi, iż w okolicznej puszczy zalęgła się pewna nieczysta siła. Młodzieniec podziękował mu wylewnie, po czym wskoczył na swego rumaka. Drużyna szybko dotarł do niewielkiego, położonego za wsią domu. Zielarka już z daleka usłyszeć musiała tętent kopyt, bowiem powitała ich jeszcze na trakcie. Gdy tylko młodzieniec ją ujrzał, oczarowała go jej nieziemska uroda. Dziewczyna była jednak wyjątkowo obojętna wobec przyjezdnych i dopiero po dłuższej chwili niedbałym ruchem ręki zaprosiła księcia do środka. Wewnątrz izba prezentowała się wyjątkowo przytulnie. Szafę zdobiły położone luźno rośliny, tuż pod ścianą znajdował się dębowy blat, na którym spoczywało kilka pełnych ciemnego płynu fiolek. Dziewczyna usiadła na łóżku. Nie mogąc oderwać od niej swego wzroku, młodzieniec dosiadł się tuż obok niej. Z tej odległości wyraźnie czuł spowijający ją zapach polnych kwiatów. Jej jasne, brązowe oczy, zaszkliły się od łez. - Ten las od zawsze był tajemniczy. - odezwała się w końcu apatycznym głosem - Cóż, to w końcu dla tego moja… - tu dziewczyna przerwała na moment, jakby nie mogąc odnaleźć siły na dalszy wywód – moja matka zdecydowała się, tu zamieszkać. Przez całe życie pomagała okolicznym mieszkańcom, lecząc chorych i sprowadzając szczęście na osady, zaś ten las… jest specyficzny. Zioła, w innych miejscach wymarłe, tutaj rosną na byle polanie, a jednak mimo takiej obfitości, puszcza nigdy nie chciała się dzielić swoimi bogactwami - byłyśmy tu obce i niechciane. Matka wyprawiła się któregoś dnia po potrzebne jej zioła, do samego serca lasu. Czekałam na nią dnie i noce, aż pewnego wieczoru… Na twarz dziewczyny wstąpiła nagle trwoga. Nie była w stanie wyrzec żadnego zdania. Młodzieniec łagodnie ją przytulił, zaś ona objęła go mocno, jak gdyby miał on być jej tarczą, chroniącą przed strachem. Książę czuł na swoim policzku jej miękkie jak aksamit włosy. W końcu dziewczyna ochłonęła na tyle, by usiąść prosto. - Dziękuję ci, ale nie mogę przed tym uciekać.


Jakkolwiek chciałabym wyrzucić to z pamięci– rzekła nierównym głosem - Muszę się z tym zmierzyć. Tamtego wieczoru panowała przeraźliwa aura przygnębienia. Wielka, odcinająca się na tle łąki granica lasu uwydatniła się jeszcze bardziej tak, że nie sposób było dostrzec czegokolwiek, co znajdowało się za nią; niebo zaszło chmurami. Istna cisza przed burzą. Wtedy to z zagajnika nagle wypadła moja matka. Kulała. Natychmiast wybiegłam jej naprzeciw. Gdy znalazła się nieco bliżej, ujrzałam jej twarz – tu zielarka zatrzymała się na moment – nigdy wcześniej ani nigdy później nie widziałam tak przeraźliwej trwogi. Patrzyłam na twarze dziesiątek chorych, którzy zajrzeli śmierci prosto w gardło. Pamiętam doskonale ich nabiegłe krwią oczy i bladą twarz, a jednak żaden z tych obrazów nie dorównywał w najmniejszym stopniu grozie wypisanej na jej licu. Szybko chwyciłam ją pod ramię i razem udałyśmy się w stronę chaty. Upiorny grymas na jej twarzy nie ustępował, cały czas wrzeszczała w niebogłosy, abym przyśpieszyła me tępo. Tu dziewczyna przerwała na moment. Książę widział, że walczy sama z sobą, toteż ponownie wyciągnął w jej kierunku rękę, jednak zielarka ją odtrąciła. Dobrze wiedziała, że musi wygrać ten pojedynek sama, bo w przeciwnym wypadku już nigdy nie odnajdzie spokoju. - Byłyśmy już prawie u progu naszych drzwi. Prawie już znalazłam się w bezpiecznym miejscu. Matka wbiegła prosto do środka. Ja tymczasem zatrzymałam się, aby zamknąć drzwi i spojrzałam w stronę lasu. Koszmaru, który wtedy ujrzałam nie da się przedstawić w słowach. Z pomiędzy ciemnych drzew spozierały na mnie wielkie, czerwone ślepia, których krwawy płomień przebiegał przez całe pole, świdrując mój umysł i wypalając życie. Nie jestem pewna, ile czasu spędziłam spetryfikowana przez tę piekielną moc. Głos rozsądku nawo-

ływał, abym uciekła do wnętrza chaty, jednak ja nie potrafiłam go usłuchać. Przekonana byłam, że utracę wszelkie zmysły, jednakże w ostatniej chwili skoczyłam do środka zamykając za sobą drzwi. Ujrzałam wtedy… ujrzałam moją matkę leżącą na podłodze. Na próżno próbowałam ją obudzić, na próżno opatrywałam rany. Zmarła. Głos zielarki zaczął się załamywać. - Od tamtej pory, ten demon nieustannie mnie prześladuje. Nie widzę go, a jednak nie mogę wejść do lasu, nie czując na sobie jego straszliwego wzroku. Nawet teraz… - dziewczyna szlochała. Jej widok powodował, iż pękało mu serce, jednak młodzieniec doskonale wiedział, że jakkolwiek chce jej pomóc, tak ona sama musi wygrać tę walkę. Wyjął trzymaną w płaszczu piękną, czerwoną chustę i wręczył ją dziewczynie. Ta z wdzięcznością przyjęła gest i starła ze swego lica łzy. Książę poprzysiągł sobie, że uwolni zielarkę spod tego straszliwego jarzma. Obiecał jej, że wróci, po czym wstał i udał się w stronę drzwi. Już miał dołączyć do swoich towarzyszy, kiedy zielarka podniosła się i zbliżyła do niego. Z łagodnym uśmiechem złożyła na jego usta delikatny pocałunek. *** Obudził się pod grubą warstwą popiołu, przygnieciony wilgotnymi, nadpalonymi deskami. Przygotowany był już na ból łamanych palców i drzazgi wbijające się w nieosłoniętą skórą rękę, jednak nie uczuł nic. Powoli podniósł się do góry. Na wpół otępiały dochodził do siebie. Powoli wracała doń pamięć, a wraz z nią żal. Wyrzuty sumienia krążyły nad nim, niczym wygłodniałe ptactwo, coraz bardziej zacieśniając swe kręgi – o to on, który niegdyś był panem tych ziem stał się teraz nędznym żebrakiem, błagającym obojętne, skryte ponad czarnymi chmurami niebiosa o łaskę. Cóż musiał zrobić, aby zasłużyć na tak plugawy los? Zwrócił swój wzrok na ciemną ścianę lasu. Coś w tym mrocznym zagajniku przyciągało go do siebie – nie pamiętał, co na niego czyha, ani którymi ścieżkami tam zawędrował, lecz podświadomie znał kierunek. Powoli, spokojnym krokiem, ruszył w stronę prastarego boru. Zielona dotąd trawa nagle uschła, a porastające łąkę kwiaty zwiędły w żałobie. Miękka, brunatna ziemia uginała się pod jego stopami. Dobrze wiedział, że doświadcza tego wszystkiego po raz ostatni. Gdy dotarł do wysokich, upiornych drzew zawahał się. Czuł, że od tej decyzji nie będzie już odwrotu. Że to co ujrzy

49


okaże się być dla niego bezlitosne i bolesne. Zdjęty strachem cofnął się o krok i wtedy właśnie przypomniał sobie o przeżywanych cierpieniach. Nie mógł teraz stchórzyć. Nie mógł powrócić do tamtego niekończącego się koszmaru. Jeżeli gdzieś tam majaczył koniec lub przynajmniej odpowiedź na jego pytanie, musiał spróbować. Po raz ostatni napełnił płuca rześkim, polnym powietrzem, po czym wkroczył prosto w leśne ostępy; wielkie, pnące się wysoko ku niebu drzewa przywitały go milczeniem. Mech przykryty był sękatymi patykami oraz ostrym igliwiem. Od czasu, kiedy wstąpił do puszczy, toczący go rozkład całkowicie zniknął. Nie oznacza to, że nie odczuwał bólu – myśli, które badał teraz w swojej głowie skutecznie zastępowały niedawną kaźń. Puszcza przepełniona była zupełną ciszą, której nie przerywał nawet najmniejszy podmuch wiatru. Idąc co rusz zmuszony był do przedzierania się przez roślinność, która jak gdyby usilnie próbowała przesłonić niepożądany widok. Duże, wapienne wzniesienie górowało nad całym lasem. Całkowicie nagie, strome i poszarpane zdawało się nie pasować do otoczenia zupełnie, jakby nie było ono wcale miejscem jego narodzin, a on sam został siłą tam przeniesiony. Nisko, tuż nad linią gruntu znajdowało się wejście do wnętrza skały; niekończącego się labiryntu jaskiń. Otchłań patrzyła na niego spokojnym wzrokiem – przerażająca, mroczna, a zarazem wołająca go do siebie. Upiór wiedział, że to tu znajduje się odpowiedź. Że gdzieś tam, głęboko pod ziemią czeka na niego utęskniony koniec wędrówki. Powolnym krokiem zbliżył się do skały i dotknął jej wilgotnej ściany. Uśmiechnął się ponuro, po czym wkroczył w głąb szczeliny. Zapanowała zupełna ciemność. ***

50

Książę przedzierał się przez ciemną jaskinię, przyświecając sobie drogę pochodnią. Niski strop i wąskie korytarze wielokrotnie zmuszały go do czołgania się przez wąskie gardła; cały czas schodził w głąb ziemi. Był sam, jego towarzysze zostali na zewnątrz groty, czekając na jego powrót. Od czasu wejścia do puszczy strach na stałe zagościł w ich oczach i chociaż należeli do odważnych ludzi, żaden z nich nie zdobył się, aby towarzyszyć mu wewnątrz skały. Zdawało się, iż pełzał po mrocznych korytarzach całą wieczność, gdy nagle dotarł do wielkiej, prze-

stronnej groty, która doprawdy zapierała dech w piersiach. Naraz jednak poczęła się zmieniać. Nagły podmuch wiatru zgasił jego pochodnie, a cały świat zdawał się jakoby pochłonięty przez czarną mgłę. I nagle w tych nieprzeniknionych ciemnościach ujrzał oczy. Wielkie, gorejące czerwienią; jasne, a zarazem ciemne ślepia, które patrzyły wprost na niego. – A więc oto przybyłeś – odezwał się donośnym głosem – Widzę niewiedzę wypisaną na twej twarzy, pozwól więc, iż się przedstawię: Jestem wszystkim, jestem panem i władcą tych ziem. Jam jest ten, który mieszkał tutaj na długo przed waszym przybyciem i jam jest ten, który mieszkać będzie tutaj długo po waszym odejściu. Książę nie wiedział, czy rzeczywiście słyszy wypowiadanie doń słowa, czy raczej odbiera je bezpośrednio swoim umysłem. Ta koszmarna postać i jej złowrogi głos wzbudziły w nim strach i trwogę, mimo to rzekł niezmącony: – Jesteś aberracją, która swym istnieniem zatruwa te ziemię i stanowi jawną obelgę dla wszelkiej egzystencji! – odrzekł z gniewem książę. – Nie waż się stosować wobec mnie tych słów! – głos, czy może też myśli, stały się niemal ogłuszające – Jesteś jedynie nędznym prochem, który istnieje na tym świecie jedynie dlatego, że na to zezwalam! Czy naprawdę sądzisz, iż to, że mnie tu odnalazłeś zawdzięczasz czemukolwiek więcej, niż mej woli?! Czerwone ślepia boleśnie świdrowały duszę księcia naraz jednak uczucie bólu ustąpiło. – Na przestrzeni tysięcy lat, wielokrotnie dane mi było wpływać na sprawy wielkie i małe – zaczął demon stanowczo, lecz bez żadnych emocji – Poznanie jest moim najważniejszym celem i dążę do niego za wszelką cenę, a jednak pomimo wszystkiego co osiągnąłem nie dane mi nigdy było zaznać jednego – uczucia przegranej. Dlatego też pozwoliłem pewnemu śmiałkowi, aby uwięził mnie w tej jaskini. Moje zachowanie może ci się wydać bezmyślne, lub nawet szaleńcze, lecz zważ, iż nie postrzegam czasu tak jak ty. Oczywistym było, że to pewnego dnia, ktoś odnajdzie tę jaskinię i mnie uwolni. – Czemu zdecydowałeś się, aby mi to powiedzieć? – spytał, nie siląc się na ukrywanie zdumienia książę. – Lata przebywania w tym świecie nauczyły mnie jednego – każde zwycięstwo musi mieć swą cenę. Jest nią chociażby ryzyko. Człowiek, który mnie tu uwięził, nie miał żadnego wyboru – nie dałem mu możliwości, aby sprzeciwić się mej woli. Właśnie dlatego ta niewola, jakkolwiek, zdawałoby się, nosiła


znamiona przegranej, w rzeczywistości była moim triumfem. Całkowita porażka jest dla mnie niemożliwa, bowiem niemożliwe jest jakiekolwiek działanie wbrew moim decyzjom. Chyba że będziesz miał wybór – książę poczuł, jak spojrzenie demona wwierca się w niego – Jesteś wyjątkowym człowiekiem; podatnym na emocje i porywczym, a zarazem głęboko oddanym własnym wartościom. Poznałeś moje motywy, rozumiesz co gotów jestem zrobić. Teraz chciałbym zaoferować ci wybór. Zaraz otrzymasz przedmiot, który stanie się symbolem twej decyzji. Proszę, podejmij ją podług własnego zdania. Książę chciał coś wyrzec, lecz słowa ugrzęzły mu w gardle; i tak były one bez znaczenia w obliczu tak wielkiej potęgi. Nawet nie zwrócił uwagi, kiedy w jego dłoni pojawił się długi, pięknie zdobiony miecz. – Schowaj klingę za pas, a możesz opuścić to miejsce i powrócić do swego domu. Nigdy nie skrzywdzę ni ciebie, ni twoich bliskich, klęski zaś ominą twe ziemie. Będę służyć ci radą i pomocą w każdej sytuacji, aż po kres twoich dni. Nie dasz rady jednak zapomnieć o swym wyborze i jego konsekwencjach. Na zawsze zagości w tobie rozpacz i ból. Drugą opcją, jest walka ze mną. Chociaż bezcelowa i z góry skazana na porażkę, to jako jedyna zapewni ci prawdziwe wybawienie, poprzez szybką i bezbolesną śmierć. Nie zaznasz szczęścia i miłości, lecz nie zaznasz również cierpienia i żalu. Możesz też zdecydować się na moje ponowne uwięzienie, co chwilowo powstrzyma nieuchronną w żadnym innym wypadku falę zniszczenia. Ty jednak okupisz to straszliwą męką. Jak bowiem wielka jest ma potęga, tak wielkie będą twoje cierpienia, jak bowiem oczy me goreją, tak ty będziesz płonął. Nie trwało to dłużej, niż kilka sekund, jednak książę miał wrażenie, że przeciągają się one w niekończące się pasmo udręk. Po chwili ból zniknął, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.Książę pogrążył się w swoich myślach. Ze wsparciem takiej siły z pewnością mógłby zyskać bardzo wiele, jednak dobrze wiedział, że po prostu nie może tego zrobić– nie kosztem całego świata. Nie był również tchórzem. Walka z demonem być może naprawdę stanowiła najlepszą opcję, ale była ona tak naprawdę zwyczajną ucieczką, w panicznej obawie przed decyzją i jej konsekwencjami. Jego brawura nie mogła pozwolić na ten wybór.W końcu zaczął rozważać trzecią możliwość. Wiedział przecież, że jako jedyna jest słuszna, a jednak w tamtej chwili ogarnął go strach. Czysty lęk przed cierpieniem. Demon zdoła się przecież

wyrwać, z nawet najpotężniejszego więzienia, zaś on skaże samego siebie na wieczne katusze. Już miał się poddać, naraz jednak przed oczami wystąpił mu obraz jego pierwotnego, odzianego w zwierzęce skóry przodka. Jego korzącej się przed światem twarzy, która zaakceptowała nieuchronną prawdę. Nie mógł ulec teraz zwątpieniu, nie mógł pozwolić, by strawił go lęk. Zakręcił w powietrzu mieczem i trzymając za jego wykonaną z drewna orzechowego rękojeść z całej siły wbił go przed siebie. Pradawna moc została uwięziona. Świat zaczął wokół niego wirować. Czerwone ślepia rozmyły się, zlewając z wszechobecnym mrokiem. Wtedy to Demon odezwał się po raz ostatni, głosem, od którego młodzieniec postradał zmysły. – Jak długo miecz ten tkwił będzie w skale, tak i ja pogrążony będę w śnie. Zważ jednak, że nastanie dzień, kiedy to ktoś wyciągnie ostrze i uwolni mnie na zawsze. Podjąłeś już swoją decyzję, czas na jej konsekwencję! Książę zaczął płonąć. Wrzeszczał w niebogłosy, opętany szałem zrywał z siebie płaty skóry i tarzał się po ziemi. Wkrótce zapanowała całkowita ciemność. *** Upiór siedział wpatrzony w wystający z ziemi miecz. Naraz dosłyszał dobiegające z przeciwległego końca jaskini głosy. Niemalże równocześnie poderwał się i ruszył w kierunku, z którego dochodziły. Prawdopodobnie byli to zwykli, miejscowi ludzie, którzy udali się do lasu w poszukiwaniu drewna i przypadkiem natknęli się na tę jaskinię. Jakakolwiek była jednak prawda, on nie mógł pozwolić, aby jego poświęcenie poszło na marne – cena była zbyt wielka. Jego ciało płonęło nieprzerwanym ogniem, on jednak nie zwracał uwagi na ból. Demon za wszelką cenę musiał pozostać uwięziony. Powolnym krokiem dotarł do miejsca, gdzie kończyła się grota, a następnie wkroczył w zimne, czarne korytarze. Naraz oddalone rozmowy zmieniły się w gorączkowe krzyki, aż wreszcie na całą jaskinię rozlały się straszliwe, błagalne wrzaski, które, chociaż wydawane przez człowieka, nie miały w sobie już nic ludzkiego, poza trwogą. Chwilę później upiór wrócił i z powrotem zasiadł na swoim miejscu, tuż obok zagłębionego w skałę ostrza. Od stóp do czubka głowy pokryty był bordową, zastygłą pod wpływem ognia krwią. Nie odczuwał już zupełnie nic.

51


Mateusz Siciarek

Dyngsy, wihajstry i inne ustrojstwa Czy mieliście kiedyś taką sytuację, że w trakcie rozmowy z kimś chcieliście powiedzieć, że w danym miejscu był jakiś przedmiot, ale sami właściwie nie widzieliście, jak się ta rzecz nazywa i jak ją najlepiej opisać? Domyślam się, że tak. Mnie na przykład nieraz tak się przydarzyło. Właśnie w takiej sytuacji, gdy zdaje się ona rozpaczliwa i nie widać perspektywy ratunku w wysłowieniu się, wchodzi do akcji wihajster (albo dyngs, cyngwajs, tenteges lub ustrojstwo), czyli słowo wytrych.

Czym jest słowo wytrych? Słowo wytrych jest ciekawym zjawiskiem językowym. To wyraz, który sam w sobie nic nie znaczy, przez co mogłoby się wydawać, że nie ma prawa istnieć. Słowa służą do komunikacji, a wyraz nieniosący ze sobą treści jest niepotrzebny i nie będzie używany. Jednak cały fenomen słów wytrychów polega na tym, że przez swą uniwersalność wyraz nabiera różnych znaczeń zależnie od kontekstu. Przekłada się na niezbędność istnienia takich słów, gdy nie jesteśmy w stanie nazwać danego przedmiotu.

Słowa wytrychy Wihajster (także: wichajster) To prawdopodobnie najbardziej popularne słowo wytrych. Wyraz pochodzi od niemieckiego zwrotu wie heißt er? (jak się nazywa?). Błędne jest stwierdzenie, że jest ono zapożyczeniem z języka niemieckiego. Kompresja zwrotu w jedno słowo nastąpiła już na ziemiach polskich. Najstarsza drukowana wzmianka o wihajstrze pochodzi z 1950 roku (Roman Hussarski, Próba, 1950). Istnieje spór między językoznawcami dotyczący czasu pojawiania się tego słowa w języku polskim. Część z nich twierdzi, że wyraz powstał po drugiej wojnie światowej, jednak istnieją podstawy, aby sądzić, że był on używany także wcześniej.

Tenteges (także: teges)

52

Tenteges nie jest wyrazem opisywanym przez językoznawców i ciężko znaleźć cokolwiek na jego

temat. Jest on najmłodszym z wymienionych słów wytrychów, na co wskazuje jego potoczność charakterystyczna dla nowomowy. Prawdopodobnie pochodzi on od określenia „ten taki”. Dyngs (także: dinks, drings, dynks itp.) Dyngs w przeciwieństwie do wihajstra jest bezpośrednim zapożyczeniem z niemieckiego (das Ding) i przetłumaczone znaczy tyle, co rzecz. Jednak spolszczone znaczenie – według definicji: narzędzie lub rzecz – jest węższe od rodzimego, gdzie możemy go użyć także jako określenie osoby lub miejsca. Dyngs używany jest w gwarze poznańskiej i na Śląsku, lecz można spotkać się z nim w całej Polsce. Najstarsze udokumentowane pojawienie się tego słowa znajduje się w tym samym fragmencie co wihajster (Roman Hussarski, Próba, 1950). Wyraz występuje tam w formie drings. Ustrojstwo Ustrojstwo jest słowem zapożyczonym z języka rosyjskiego (устройство), gdzie oznacza narzędzie. W Polsce używane także jako nazwa na urządzenie, którego przeznaczenia nie znamy. Spośród pozostałych słów wytrychów chyba najbardziej zakorzeniony w języku polskim.

Trudy nadziei My porcelanowym ludem, ludem zebranym, niejednolitym, kruchym, nagłym podmuchem choroby, w kąt strachu wepchniętym. Stabilni, niezniszczalni, żyliśmy normalnie. Nagle ogień pandemii, zniszczył to, co nam znane. Marzymy o wspólnym balu. Spragnieni ludzkiej bliskości, dusimy się w czterech ścianach, szukając cienia radości. Za oknem puste ulice. W zaludnionych krajach, brat tęskni za bratem, w tak trudnych czasach. My ludem cierpliwym, ludem wytrwałym. Ze sztandarem pomocy, idziemy dalej. Z maseczką na twarzy, z uśmiechem w oczach, z nadzieją patrzymy w górę. To co dobre w końcu nas spotka. Milena Żołnierzak



Szukam nauczyciela i mistrza niech przywróci mi wzrok słuch i mowę niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia niech oddzieli światło od ciemności Tadeusz Różewicz, Niepokój

Szanowny Panie Dyrektorze, Żadne słowa nie są w stanie wyrazić wdzięczności, którą cała społeczność uczniowska Poniatówki czuje wobec Pana. Wdzięczności za wieloletnią, oddaną pracę na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa i dobrych warunków do nauki i rozwijania pasji. Nam, którzy należymy do poniatówkowej wspólnoty dopiero od niedawna, trudno objąć myślą i ocenić całokształt Pańskiego wkładu w rozwój naszego Liceum. Sądząc jednak i mierząc według tego, czego zdążyliśmy doświadczyć, możemy być pewni wagi tego wkładu. Dlatego przede wszystkim dziękujemy za zaangażowanie, które każdego dnia nam Pan okazywał. Dziękujemy za wspaniałe, niepowtarzalne lekcje, dające nam nowe spojrzenie na rzeczywistość, otwierające nam oczy na literaturę, jakiej nigdy wcześniej nie znaliśmy. Wiedzę przekazywał nam Pan z pasją i prostotą, wzbudzając w nas dziecięcą ciekawość i pragnienie dalszej nauki. Dziękujemy za tworzenie tej niezastąpionej, ciepłej, rodzinnej atmosfery Poniatówki. To Pan dawał jej duszę, którą czuł każdy, gdy tylko przekroczył progi szkoły. To Pan łączył pokolenia, bo chociaż wszyscy jesteśmy różni, mamy jedno wspólne wspomnienie: Dyrektora Mirosława Sosnowskiego. Dziękujemy za obecność, za równe traktowanie, za to, że z dumą mogliśmy mówić o Poniatówce w niej i poza nią. W naszych sercach pozostanie Pan zawsze – przez te wszystkie lata stał się Pan po prostu częścią Poniatówki, którą my, uczniowie, zapamiętamy i z nostalgią będziemy wspominać latami. Dziękujemy za to, że tak ukochał Pan tę Szkołę, bo dzięki temu my mogliśmy pokochać Poniatówkę tak mocno, jak kocha się dom rodzinny. Uczniowie Poniatówki Warszawa, 25 czerwca 2021


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.