5 minute read

Epidemia przemocy

32

Epidemia koronawirusa spowodowała, że wiele ludzi zmuszonych jest do pozostania w domach. Izolacja najbardziej jednak dotyka osoby, których bezpieczeństwo zależy od regularnego kontaktu z innymi. Niepokojące raporty o powszechności przemocy domowej podczas epidemii zwracają uwagę na poważny problem, jaki istnieje w polskim społeczeństwie.

Advertisement

Na spotęgowanie problemu przemocy domowej podczas kwarantanny wskazują zarówno badania WHO, jak i niezależne prace badawcze z krajów takich, jak Wielka Brytania, USA czy Chiny, gdzie przemoc wobec kobiet potroiła się w kwietniu 2020 roku. Podobne zjawisko zaobserwowane zostało podczas kryzysu wywołanego Ebolą i Zika. Dotyka ono głównie osoby, które już przed wybuchem epidemii znajdowały się w niezdrowych i toksycznych relacjach. Na niebezpieczeństwo szczególnie narażone są imigrantki, kobiety starsze i niepełnosprawne. Pogarsza się również sytuacja osób, którym udało się opuścić niebezpieczne środowisko domowe, przez ograniczony dostęp do środków pomocy takich jak opieka medyczna czy psychoterapia.

Przyczyn tego fenomenu jest wiele, ale wszystkie sprowadzają się do przymusu pozostania w domu. Przede wszystkim, powoduje on izolację ofiar od świata zewnętrznego, a co za tym idzie, większości źródeł wsparcia, takich jak rodzina, lekarze i przyjaciele, absolutnie niezbędnych w sytuacji np. toksycznego związku. Z ograniczoną możliwością kontaktu z nimi, ofiary są często pozostawione same ze swoimi oprawcami na całe miesiące. Spędzanie tak długiego czasu w zamknięciu z drugą osobą prowadzi również to do konfliktów, często zupełnie arbitralnych, które w toksycznych związkach szybko nabierają charakteru przemocy i nadużyć. Warto też zauważyć, że ciężar większości obowiązków domowych spada na kobiety, co przyczynia się do zwiększonego poziomu codziennego stresu i zmęczenia. Nie należy ignorować lub umniejszać aspektu ekonomicznego w tym fenomenie. Epidemia spowodowała utratę pracy i środków do życia setek tysięcy ludzi – firmy bardzo często tną koszty poprzez zwalnianie pracowników i obniżanie płac. Oznacza to, że kobiety, które średnio zarabiają mniej od mężczyzn i są uznawane za mniej wartościowych pracowników, pozbawione są własnych środków utrzymania, a oprawcy mogą ograniczać ich dostęp do artykułów sanitarnych, urządzeń elektrycznych, itp. pod pretekstem oszczędzania. Co więcej, dostęp do usług takich jak infolinie, centra pomocy społecznej, organizacje humanitarne staje się znacznie utrudniony w trakcie pandemii. Policja również jest mniej skłonna do pomocy i interwencji, a rodziny pod nadzorem, które powinny być regularnie monitorowane, są zaniedbywane.

Oprócz kobiet ofiarami często padają dzieci, które z reguły mają jeszcze mniej siły sprawczej w swoich domach. UNICEF Polska alarmuje, że telefony zaufania otrzymują coraz więcej zgłoszeń od dzieci i młodzieży.

Problem przemocy domowej jest tematem nadal nierozwiązanym. Ofiar w Polsce jest rocznie ok. 90 tysięcy, chociaż można przypuszczać, że liczby te są w rzeczywistości wyższe, ze względu na to jak dużo nadużyć, szczególnie seksualnych, nie jest zgłaszanych lub dokumentowanych jako przestępstwa. Średnio trzy kobiety tygodniowo giną na skutek agresywnego znęcania się ich partnerów, jest to również druga najczęstsza przyczyna samobójstw Polek. Na niejasność w tej kwestii nakłada się również niechęć mediów do poruszania tego tematu. Przemoc domowa stanowi w Polsce temat tabu, jeśli nie jest wręcz jawnie akceptowana. Gabinet Mateusza Morawieckiego oraz partia rządząca, wbrew żarliwym zapewnieniom o wyjątkowej roli rodziny w ich polityce, nie traktują chronienia rodzin jako priorytetu. Jedynym rodzajem rodziny, jaki uznają za wart chronienia są wielodzietne, religijne małżeństwa. Widoczne jest to w wypowiedziach samego premiera, który twierdząc, że najwięcej przypadków przemocy domowej występuje w związkach nieformalnych, odwraca uwagę od problemów, które

od wieków tkwiły w patriarchalnym modelu rodzinnym. Oparty jest on na przekonaniu, że mężczyzna ma więcej władzy w rodzinie, a główną funkcją małżeństwa jest wychowanie dzieci. Oznacza to, że w wielu przypadkach sąsiedzi, rodzina i znajomi nie przywiązują wagi do przemocy wobec żon, dopóki jej oprawca jest dobrym ojcem. Niestety, często przywiązanie do tak szkodliwej tradycji znajduje oparcie w religii – niezaprzeczalnym jest, że Kościół katolicki w Polsce ma znaczny udział w samym tworzeniu się tych tradycji. Pomimo współpracy wielu księży z organizacjami humanitarnymi i feministycznymi, zdarza się, że hierarchowie kościelni opowiadają się po stronie działań ideologicznej prawicy w sferze ustawodawczej. W samym tylko roku 2019 Prawo i Sprawiedliwość rozpoczęło proces wycofania Polski z Konwencji Stambulskiej, której celem jest chronienie kobiet. Reakcja taka była spowodowana m.in. wymienieniem w treści Konwencji religii jako jednej z przyczyn przemocy domowej, według słów ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Wiceminister Sprawiedliwości, Marcin Romanowski, określił ten zapis mianem „genderowskiego bełkotu” na swoim Twitterze. Tego samego roku Minister Rodziny, Elżbieta Rafalska złożyła wniosek o zmianę ustawodawczą, której rezultatem byłoby wycofanie możliwości wypełnienia tzw. „Niebieskiej karty”, czyli procedury policyjnej wobec podejrzeń zajścia przemocy domowej, bez zgody osoby poszkodowanej, jak również zmiana definicji samych działań podpadających pod tę procedurę, tak by nie zawierała ona jednorazowego incydentu. Wieloletnim sojusznikiem ofiar nadużyć jest niewątpliwie Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar, który sprzeciwiał się wyżej wymienionym ustawom i współpracuje z wieloma organizacjami feministycznymi. Jego biuro zdiagnozowało problem przemocy domowej jako pochodną inkompetencji instytucji opieki społecznej i policji, niezrozumienia zjawiska oraz pomijania takich przejawów przemocy jak np. przemoc ekonomiczna. Wobec zatrważających statystyk przeprowadzonych w czasie pandemii zaapelował on o stworzenie bazy danych na temat ofiar przemocy w rodzinie i ich doświadczeń, ulepszenie systemu pomocy ofiarom tak, aby był on dostępny nieprzerwanie i niezależnie od okoliczności, a szczególne znaczenie przypisał monitorowaniu rodzin, w których już udokumentowana była przemoc. Bodnar jednak zapewne niedługo odejdzie ze stanowiska, które piastuje od 2015 roku. Jego kadencja skończyła się we wrześniu bieżącego roku, jednak Trybunał Konstytucyjny nie wyznaczył nadal jego następcy, chociaż pierwszym kandydatem był poseł PiS Bartłomiej Wróblewski, autor wniosku do TK o zbadanie zgodności ustawy o aborcji z Konstytucją.

Wobec apatii władz organizacje non-profit i fundacje takie jak Centrum Praw Kobiet wzięły walkę w swoje ręce. W porozumieniu z CPK, Bodnar wystosował odzew do Senatu, starając się o zmianę w przepisach, dzięki której osoba znęcająca się nad swoją rodziną zmuszona byłaby do opuszczenia domu. Nowelizacja jednak wciąż nie została zatwierdzona. CPK organizuje wiele kampanii edukacyjnych i prawnych, starając się uświadamiać ludzi o sytuacji kobiet w Polsce, prowadząc badania oraz zmieniając prawo. Jedną z bardziej kreatywnych akcji przeprowadzonych przez tę fundację jest infolinia dla ofiar przemocy domowej, które mogą poprosić o regularne monitorowanie ich sytuacji oraz o zadzwonienie na policję, a wszystko pod przykrywką sklepu z naturalnymi kosmetykami – „Rumianki i bratki”. Podobną inicjatywą jest Twój Parasol, z pozoru zupełnie przeciętna aplikacja do sprawdzania pogody, która w rzeczywistości może wezwać policję i zapewnia dostęp do bazy danych na temat innych organizacji gotowych do pomocy.

Temat praw kobiet został wyostrzony w ostatnich miesiącach przez kontrowersję aborcyjną i wydarzenia 30 października. Jednak Trybunał Konstytucyjny bezprawnie zwleka z wydrukiem swojego ostatecznego oświadczenia, a bez niego autonomia Polek zawieszona jest w prawnym limbo. Kraj desperacko potrzebuje chociażby nowelizacji ustaw o ochronie pokrzywdzonych, walce z dyskryminacją w pracy czy aktualizacji definicji gwałtu. Nie zanosi się niestety na to, aby rząd Morawieckiego traktował te kwestie poważnie. Zmiana musi zatem być wynikiem walki organizacji pozarządowych i sprzeciwu obywateli wobec lekceważącego stosunku władzy do ich cierpienia. Być może po zakończeniu tak gigantycznego kryzysu zdrowia legislatura będzie mogła pochylić się nad tym problemem. Najważniejsze co teraz może zrobić każdy z nas, to być gotowym na wspieranie znajomych osób, odizolowanych w niebezpiecznej sytuacji domowej. Pandemia odciska swoje piętno na zdrowiu psychicznym wielu z nas, jednak to one są przez nią wyjątkowo narażone na niebezpieczeństwo.

33

This article is from: