7 minute read

Sasza, jesteś zwolniony

Maria Przychodzień sasza, jesteś zwolniony!

Protesty liczące ponad 100 tys. uczestników, brutalność ze strony służb specjalnych, tajne zaprzysiężenie, chaos informacyjny, groźby i represje ze strony władzy – wszystko to, to trwające od kilku miesięcy następstwa wydarzeń z 9 sierpnia 2020 roku, kiedy to na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie. W ich wyniku rzekomo został wyłoniony prezydent kraju. Rzekomo, ponieważ w rzeczywistości zostały one sfałszowane na korzyść panującego od 26 lat reżimu Aleksandra Łukaszenki.

Advertisement

Aleksander Łukaszenka jest jedną z najdłużej rządzących głów państw w Europie. Władzę objął w 1994 roku wskutek panującego ówcześnie chaosu spowodowanego upadkiem Związku Radzieckiego w 1991 roku. Jest on zwolennikiem używanych w ZSRR metod kierowania państwem i starał się je zachować bez zmian. Wobec tego na Białorusi większość produkcji jest państwowa oraz największe media w kraju są przynależne i kontrolowane przez władzę. Funkcjonuje tajna policja, która nadal nazywa się KGB i służy władzy do walki z opozycją, a także tłumi wszelkie nastroje opozycyjne. Łukaszenko w swojej despotycznej władzy kreował się przed obywatelami na stanowczego nacjonalistycznego prezydenta, któremu najbliższą sercu jest obrona państwa przed krzywdzącymi zagranicznymi wpływami. Przedstawianie Łukaszenki jako jedynego gwaranta stabilności w państwie dawało mu poparcie, jednakże wybory za jego rządów nigdy nie były uważane za wolne czy też uczciwe.

Przed wyborami doszło do wydarzeń, które można by nazwać „kryzysem” po stronie opozycyjnej. Jednak było to celowe działanie i kolejny przykład nieograniczonej władzy Łukaszenki kontrolującego wyniki wyborów. Dwóch kandydatów na prezydenta, Wiktar Babaryka i Siarhiej Cichanouski, zostało aresztowanych, a trzeci, Waleryj Cepkała, został zmuszony do opuszczenia kraju. Doprowadziło to do koalicji trzech bliskich kandydatom kobiet. Jedna z nich, Swiatłana Cichanouska (37-letnia nauczycielka języka angielskiego), została zgłoszona jako kandydatka na urząd prezydenta w miejsce jej aresztowanego męża. Prowadząc kampanię wyborczą, zrzeszyła sobie tłumy sfrustrowanych sytuacją w kraju i mających nadzieję na zmianę ludzi.

Nastroje opozycyjne w kraju jedynie wzrastały. Spotęgowane przez panującą w państwie korupcję, ubóstwo, niskie płace, a także przez pandemię koronawirusa, do której Łukaszenka ma wyjątkowo nieodpowiedzialne i nieracjonalne podejście. Nie wprowadził on na Białorusi lockdownu, usprawiedliwiając to sytuacją na zachodzie Europy – mówił o wysokim bezrobociu i wyolbrzymiał skalę panującego kryzysu, „Ludzie walą w garnki. Ludzie chcą jeść”. Kiedy państwa europejskie odwoływały wydarzenia masowe, prezydent Białorusi odbył towarzyski mecz hokeja razem z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem. W jednym ze swoich przemówień stwierdził, że sposobem na pokonanie wirusa są wódka, sauny i ciężka praca. Jedynym argumentem zwolenników Łukaszenki jest utrzymywanie kraju w stabilności. Jednak ludzie domagają się zmian. Zmian, których nie otrzymali po upadku ZSRR, nowej, demokratycznej władzy i reform ekonomicznych.

W dniu wyborów frekwencja wyniosła 79%. Kontrowersje wywołały przypadki złamania procedur wyborczych, jak niedopuszczenie niezależnych obserwatorów i inne odnotowane niedokładności. Po zamknięciu lokali wyborczych oficjalny rządowy sondaż exit poll podał do informacji publicznej wyniki, które nie różniły się znacząco od tych opublikowanych następnego dnia: 79,7% otrzymał Aleksander Łukaszenka, Swiatłana Cichanouska – 6,8%, Hanna Kanapacka – 2,3%, Andrej Dzmitryjeu – 1,1%, Siarhej Czeraczeń – 0,9%.

29

30

Wyniki zostały zatwierdzone bez ich weryfikacji. Swiatłana Cichanouska oznajmiła, że w miejscach, gdzie głosy zostały przeliczone poprawnie, zdobyła 60–70%. Wynik ten jest zgodny z przeprowadzonym za granicą, niezależnym sondażem exit poll, wg którego Swiatłana Cichanouska otrzymała 71%, a Aleksander Łukaszenka 10%.

Społeczeństwo oburzone tak bezczelną manipulacją wynikami wyborów wyszło na ulicę. W nocy po wyborach doszło do ponad trzech tysięcy aresztowań w Mińsku i innych białoruskich miastach. Policja z wyjątkową brutalnością starała się rozproszyć tłum przy użyciu gazu, broni na gumowe kule i granatów hukowych. Kolejne noce przyniosły tysiące aresztowań i agresję ze strony władzy. Zatrzymani byli brutalnie bici i przetrzymywani w przepełnionych więzieniach. Stan wielu z nich wymagał interwencji medycznej.

W dniu po wyborach Cichanouska starała się złożyć skargę w sprawie sfałszowania ich wyników. Spotkało się to z bezkompromisową odpowiedzią władz. Kandydatka na prezydenta była przetrzymywana przez siedem godzin, a następnie zmuszona opuścić kraj. Udała się na Litwę, gdzie wcześniej wysłała swoje dzieci. Wydała poruszające wideooświadczenie, w którym przyznała, że przeceniła swoje możliwości i siłę przed startem w wyborach prezydenckich oraz iż rezygnuje ze względu na rodzinę. Oznajmiła także, że opozycja nie chce przemocy i wezwała władze do zaprzestania agresji skierowanej ku protestującym: „Zawsze mówiliśmy, że chcemy bronić naszego wyboru prawnie, nie przy użyciu brutalnych środków. Jednak władze obróciły pokojowe protesty w rozlew krwi. Sytuacja jest krytyczna. [...] Życie ludzkie jest największą wartością. [...] Wzywam białoruski rząd do powstrzymania przemocy i nawiązania dialogu”.

Swiatłana Cichanouska utworzyła Radę Koordynacyjną ds. Przekazania Władzy na Białorusi, której celem jest opracowanie mechanizmów zapewniających bezpieczny transfer władzy w kraju, w tym jak najszybsze przeprowadzenie wolnych i uczciwych wyborów prezydenckich. Składa się ona z m.in. aktywistów społecznych, prawników, jednak Cichanouska oświadczyła, że mogą się do niej zgłaszać obywatele Białorusi, uważający wyniki wyborów za sfałszowane i darzeni zaufaniem różnych grup społecznych. 17 sierpnia 2020 roku Cichanouska oznajmiła, iż jest gotowa do kierowania rządem przejściowym i zaapelowała do społeczności międzynarodowej, w tym do ONZ, o pomoc w zmuszeniu Łukaszenki do odejścia ze stanowiska i w ustanowieniu demokracji na Białorusi.

Nastawienie władzy do nowo powstałej rady było wrogie. Łukaszenka odmówił jakichkolwiek negocjacji. Powiedział, że utworzenie owego organu przez opozycję jest „próbą przejęcia władzy ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami”, a także, iż niektórzy członkowie rady „są jawnymi nazistami”. Członkowie rady zostali zatrzymani oraz przesłuchani. 19 sierpnia 2020 roku Biuro prokuratora generalnego na Białorusi rozpoczęło postępowanie kryminalne w sprawie rady. Oceniono, że, zgodnie z wcześniejszymi słowami Łukaszenki, rada jest „próbą przejęcia władzy” przez opozycję.

Nastroje opozycyjne wśród obywateli jedynie przybierały na sile. Brutalne zatrzymania protestujących po ogłoszeniu wyborów wywołały nową falę demonstracji. Tłumy gromadziły się w miejscach przetrzymywania demonstrantów, domagając się informacji o nich. Odbył się protest kobiet – ubrane w biel, niosąc czerwone róże, przemaszerowały ulicami białoruskich miast. W większości państwowych przedsiębiorstw pracownicy rozpoczęli strajk i tym samym dołączyli się do protestujących. 17 sierpnia strajk rozpoczęli również pracownicy państwowej telewizji, po czym złożone zostały rezygnacje, także z wysokich stanowisk. Na ich miejsce zostali przyjęci Rosjanie niepotrafiący odróżnić języka białoruskiego od ukraińskiego, co wzbudziło w społeczeństwie jeszcze większą niechęć do władzy. Doszło do odejść ze służb – funkcjonariusze, a także oficerowie i wysoko postawieni pracownicy MSW. Tłumy na protestach wołają: „Odejdź!” i „Sasza, jesteś zwolniony”, domagając się rezygnacji ze strony prezydenta.

Dyktator Łukaszenka jednak nie ustępuje. Powiedział, że Białoruś nie może utracić stabilności tak, jak miało to miejsce po upadku ZSRR. Zagroził, że każdy dołączający do protestów będzie traktowany jako „terrorysta” i zapowiedział stanowcze postępowanie: „Ukręcimy im szyje jak kaczkom”. Policja stosuje brutalne środki w celu rozpędzania demonstracji – granaty hukowe, armatki wodne i szczególną przemoc na komendach wobec zatrzymanych. Wiele osób odnosi obrażenia na tyle poważne, że konieczne jest przetransportowywanie ich do szpitali. KGB ściśle obserwuje wszystkich

dysydentów, w miarę jak władza szuka sposobów na pozbycie się Rady Koordynacyjnej. Przedstawiciele opozycji są zmuszani do opuszczania Białorusi poprzez zastraszanie, groźby. Pomimo nastrojów w społeczeństwie, 23 września została przeprowadzona tajna ceremonia zaprzysiężenia Łukaszenki jako prezydenta Białorusi. Państwowe media nie informowały o ceremonii, dowiedziano się o niej po fakcie. Utajnienie zaprzysiężenia jest bezprawne.

Unia Europejska oznajmiła, iż nie uznaje Aleksandra Łukaszenkę jako prezydenta Białorusi. Potępiła przemoc ze strony policji i zapowiedziała sankcje wobec władzy odpowiedzialnej za krwawe tłumienie protestów, jak i wsparcie demokratycznych przemian kwotą 53 mln euro, które mają trafić do obywateli. Inną postawę przyjął prezydent Rosji, Władimir Putin, który w wywiadach mówił jasno, iż uznaje Łukaszenkę za prezydenta. Dodatkowo utworzył siłę rezerwową, która ma być wysłana na Białoruś w sytuacji interwencji zagranicznych sił zbrojnych. Równocześnie rzecznik prezydenta oświadczył, że Rosja uważa protesty w białoruskich miastach za pokojowe.

Trwające od kilkunastu tygodni protesty uświadomiły Łukaszence, że obywateli nie przerazi brutalność i agresja sił specjalnych. Podjął działania, które mają na celu wyniszczyć społeczeństwo m.in. ekonomicznie. Zamknięcie portali crowdfundingowych uniemożliwia przypływ pieniędzy z zagranicy. Rośnie inflacja, a razem z nią ceny w sklepach. Większość banków zaprzestała udzielania kredytów. Po decyzji Białoruskiego Banku Centralnego o zaprzestaniu kredytowania krótkoterminowego dla banków prywatnych występują braki waluty. Władza wprowadza także chaos informacyjny – obywatele są pozbawiani dostępu do Internetu, a zatem kontaktu ze światem. Zagraniczni dziennikarze są deportowani oraz nieprzepuszczani przez granicę. Te działania mają na celu sprawić, by świat w jak najmniejszym stopniu wiedział, co naprawdę dzieje się pod reżimem Łukaszenki.

Jednak rewolucja na Białorusi przybrała takie rozmiary, iż niemożliwe jest jej zatrzymanie. Wydaje się, że nawet sam Łukaszenka obawia się o swoją pozycję, niemalże chowając się w pałacu prezydenckim. W końcu jedyne, co mu pozostało, to siły mundurowe. Jednak jak daleko są w stanie się posunąć? Zdaję się, że obalenie reżimu Łukaszenki jest tylko kwestią czasu. Pozostaje zatem pytanie, ile bólu i krwi będzie to jeszcze kosztować Białorusinów.

This article is from: