Maria Przychodzień
Sasza, jesteś zwolniony! Protesty liczące ponad 100 tys. uczestników, brutalność ze strony służb specjalnych, tajne zaprzysiężenie, chaos informacyjny, groźby i represje ze strony władzy – wszystko to, to trwające od kilku miesięcy następstwa wydarzeń z 9 sierpnia 2020 roku, kiedy to na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie. W ich wyniku rzekomo został wyłoniony prezydent kraju. Rzekomo, ponieważ w rzeczywistości zostały one sfałszowane na korzyść panującego od 26 lat reżimu Aleksandra Łukaszenki.
A
l ek sa n der Łu k a sz en k a j e st j edną z najdłużej rządzących głów państw w Europie. Władzę objął w 1994 roku wskutek panującego ówcześnie chaosu spowodowanego upadkiem Związku Radzieckiego w 1991 roku. Jest on zwolennikiem używanych w ZSRR metod kierowania państwem i starał się je zachować bez zmian. Wobec tego na Białorusi większość produkcji jest państwowa oraz największe media w kraju są przynależne i kontrolowane przez władzę. Funkcjonuje tajna policja, która nadal nazywa się KGB i służy władzy do walki z opozycją, a także tłumi wszelkie nastroje opozycyjne. Łukaszenko w swojej despotycznej władzy kreował się przed obywatelami na stanowczego nacjonalistycznego prezydenta, któremu najbliższą sercu jest obrona państwa przed krzywdzącymi zagranicznymi wpływami. Przedstawianie Łukaszenki jako jedynego gwaranta stabilności w państwie dawało mu poparcie, jednakże wybory za jego rządów nigdy nie były uważane za wolne czy też uczciwe. Przed wyborami doszło do wydarzeń, które można by nazwać „kryzysem” po stronie opozycyjnej. Jednak było to celowe działanie i kolejny przykład nieograniczonej władzy Łukaszenki kontrolującego wyniki wyborów. Dwóch kandydatów na prezydenta, Wiktar Babaryka i Siarhiej Cichanouski, zostało aresztowanych, a trzeci, Waleryj Cepkała, został zmuszony do opuszczenia kraju. Doprowadziło to do koalicji trzech bliskich kandydatom kobiet. Jedna z nich, Swiatłana Cichanouska (37-letnia nauczycielka języka angielskiego), została zgłoszona jako kandydatka na urząd prezydenta w miejsce jej aresztowanego męża. Prowadząc
kampanię wyborczą, zrzeszyła sobie tłumy sfrustrowanych sytuacją w kraju i mających nadzieję na zmianę ludzi. Nastroje opozycyjne w kraju jedynie wzrastały. Spotęgowane przez panującą w państwie korupcję, ubóstwo, niskie płace, a także przez pandemię koronawirusa, do której Łukaszenka ma wyjątkowo nieodpowiedzialne i nieracjonalne podejście. Nie wprowadził on na Białorusi lockdownu, usprawiedliwiając to sytuacją na zachodzie Europy – mówił o wysokim bezrobociu i wyolbrzymiał skalę panującego kryzysu, „Ludzie walą w garnki. Ludzie chcą jeść”. Kiedy państwa europejskie odwoływały wydarzenia masowe, prezydent Białorusi odbył towarzyski mecz hokeja razem z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem. W jednym ze swoich przemówień stwierdził, że sposobem na pokonanie wirusa są wódka, sauny i ciężka praca. Jedynym argumentem zwolenników Łukaszenki jest utrzymywanie kraju w stabilności. Jednak ludzie domagają się zmian. Zmian, których nie otrzymali po upadku ZSRR, nowej, demokratycznej władzy i reform ekonomicznych. W dniu wyborów frekwencja wyniosła 79%. Kontrowersje wywołały przypadki złamania procedur wyborczych, jak niedopuszczenie niezależnych obserwatorów i inne odnotowane niedokładności. Po zamknięciu lokali wyborczych oficjalny rządowy sondaż exit poll podał do informacji publicznej wyniki, które nie różniły się znacząco od tych opublikowanych następnego dnia: 79,7% otrzymał Aleksander Łukaszenka, Swiatłana Cichanouska – 6,8%, Hanna Kanapacka – 2,3%, Andrej Dzmitryjeu – 1,1%, Siarhej Czeraczeń – 0,9%.
29