Barwy Słońca nr 26

Page 1

SZCZEP 134 WDHiGZ, JAKIEGO PRAGNIEMY

jednodniรณwka 134 WDHiGZ 13.05.2015 Nakล ad: XX egz.

NUMER 26


SZCZEP 134 WDHiGZ

Marcin Maryl

Ewa Czarkowska

Gabrysia Kamińska

Piotrek Kawęcki

WSZYSTKIM SZCZĘŚLIWEGO 2

Z TYŁU OKŁADKI


JAKIEGO PRAGNIEMY W PRZYGOTOWA NIU OKŁADKI NUMERU UDZIAŁ WZIĘLI:

Jana Melchiar

(MIĘDZY INNYMI)

Tytus Kaliniec

Ada Chojnacka

ŻYCZYMY 134. DNIA ROKU ! 3

Z TYŁU OKŁADKI


Wydarzenia 5

JAKI MA BYĆ TEN NASZ SZCZEP...

o wydarzeniach z hufca, chorągwi i całego ZHP

Wywiady

Kolejny już numer naszego czasopisma otwierają puzzle. Nie są to pierwsze lepsze fragmenty jakiejkolwiek układanki. Każdy z nich został przygotowany przez zucha, zuchenkę, harcerza, harcerkę, instruktora lub instruktorkę z 134. Razem zaś przedstawiają plakietkę naszego przyszłego szczepu.

10

o powstawaniu nowego szczepu 134 WDHiGZ - wywiad z hm. Marcinem Marylem

Opowiadanie

Nie jest to oczywiście taka plakietka, jak te, które trafią na ramiona naszych mundurów. Te haftowane będą miały jednokolorowe tło odpowiadające gromadzie (zielone dla Poszukiwaczy Zaginionego Szlaku, granatowe dla Słonecznego Bractwa), drużynie (brązowe dla Czarneckich) oraz kręgowi (szare dla TFK Powiśle). Nasze puzzle są zaś w niemal wszystkich kolorach.

14

o zwycięstwie, którego nie było - część druga opowiadania

Historia

Ta wielobarwność symbolizuje to, jakim nasze środowisko się odrodziło, a zarazem oddaje to, jakim chcemy, żeby pozostało. Każdy z tych fragmentów ma swoje kolory, swojego autora… jednocześnie są częścią czegoś większego. Same piękne, razem tworzą jeszcze wspanialszą całość. Tak samo my - nasze jednostki, harcerze, instruktorzy - przyszliśmy tutaj z różnych miejsc, z różnych środowisk. Mimo to, a może właśnie dzięki temu, warto się starać, by pamięć o tym nie została utracona.

16

o przygodzie z 134 -historia hm. Jakuba Czarkowskiego

18

o kalendarium wydarzeń

Rozrywka

hm. Marcin Maryl HR funkcyjny drużyny Czarneckich redaktor numeru

19

o łamigłówkach

20

o labiryncie

21

o rebusach (na krańcach stron 20 i 21 znajdują się rozwiązania do łamigłówek, wykreślanek i krzyżówek z poprzednich numerów)

22

o Lidze Rugby Harcerskich

Wiedza 28

4

WSTĘPNIE

o harcerskiej oznace - plakietce szczepu


KRÓLEWSKIE ŚWIĘTO HUFCA Ósmego grudnia, zastępy i patrole ze śródmiejskich drużyn harcerskich spotkały się na warszawskim Starym Mieście. Wszystko to, by wziąć udział w grze z okazji Święta . Święto to było nietypowe z kilku powodów. Po pierwsze wzięły w nim udział wszystkie drużyny z hufca, dzięki czemu krąg kończący imprezę liczył niemal 70 osób. Była to również pierwsza od dawna, szykowana przez zespół, impreza. Kierował nim hm. Marcin Maryl (134 Czarneccy) przy pomocy Ani Kominek (404 Załoga Bee), Wiktorii Ryszkiewicz (243 Szwadron) i Justyny Ławnickiej (328 Ordu).

Kolejną nowością było święto w formie Harcerskiego Biegu Terenowego oraz przesłanie wcześniej do drużyn materiałów przygotowawczych. Tematem przewodnim Święta byli królowie Polski (i to w ich rolę wcielali się punktowi)

Dwie strony dyplomu ze Święta Hufca oraz zdjęcie harcerzy z drużyny Czarneckich

DRUGA CZĘŚĆ ZJAZDU CHORĄGWI

Komendantka Chorągwi wręcza złote sznury Sylwii Pokorskiej i Kubie Czarkowskiemu

Podczas gdy pierwsza część zjazdu upłynęła pod znakiem złego prowadzenia obrad, druga stała się ofiarą niekompetencji Komisji Uchwał

i Wniosków. Druhowie, którzy w niej zasiadali niestety nie wykonali swojej pracy prawidłowo, przez co niemal cała sobota (13 grudnia) na którą zwołano delegatów, upłynęła na zapoznawaniu się z dokumentami i formułowaniem nowych zapisów. Na szczęście, przy dużym udziale naszego delegata - hm. Marcina Maryla, udało się zredagować i uchwalić przełomową zmianę w chorągwianych opłatach. O ich wysokościach decydować będzie od tej pory Zjazd, a nie samowolnie Komenda!

ASIA I ADA ZDAŁY MATURĘ KADETA Harcerki prowadzące wtorkowe zbiórki Poszukiwaczy Zaginionego Szlaku nie mogły wziąć udziału w grudniowym kursie przewodnikowskim „Excalibur” organizowanym przez Zespół Kadry Kształcącej naszego hufca. A szkoda, bo spotkało się na nim niemal całe pokolenie młodych drużynowych ze Śródmieścia: Gabrysia z 186, Justyna z 328, Gosia z 328, Justyna z 404. Mimo trudności szukania kursu w innym hufcu, Asia i Ada postanowiły się nie poddawać. Wkrótce znalazły odpowiednią formę organizowaną przez hufiec Nowy Dwór Mazowiecki. Jej komendantem był hm. Marcin Janiszewski (był również kadrą na kursie „Excalibur”). Kurs nosił nazwę „Matura kadeta” i miał obrzędowość zbudowaną wokół bohatera hufca Nowy

Dwór Mazowiecki - drugiego Korpusu Kadetów z czasów II Rzeczpospolitej. Na kursie dziewczyny uczestniczyły, między innymi, w zajęciach prowadzonych przez hm. Marcina Maryla (historia harcerstwa, harcerski system wychowawczy) oraz przez phm. Martę Modelską (cechy i elementy Metody harcerskiej). hm. Marcin Janiszewski wręcza dyplomy ukończenia kursu Asi i Adzie

5

WYDARZENIA

Marcin Maryl podczas trwania zjazdu


DYSKUSJA O PRZYRZECZENIU I PRAWIE HARCERSKIM dzonych wśród harcerzy, harcerzy starszych i wędrowników (informację o wypełnianiu ankiet zamieściliśmy w poprzednim numerze „Barw Słońca”). Już w lutym, na stronie internetowej Związku Harcerstwa Polskiego ukazał się raport podsumowujący pracę Zespołu do spraw Przyrzeczenia i Prawa Harcerskiego. Jego wnioski oparte były między innymi na ankietach przeprowa-

Na podstawie wysuniętej przez Zespół propozycji zmian w Przyrzeczeniu i Prawie, organizowane są obecnie dyskusje w hufcach. Nasi instruktorzy wypowiedzieli się na ten temat podczas marcowej odprawy kadry hufca. Ocena hufca Centrum to w większości aprobata zmian przy kilku wątpliwościach i dwóch propozycjach innej redakcji. Dalsze konsultacje instruktorskie mają się odbyć podczas serii spotkań na przełomie maja i czerwca tego roku.

INSTRUKTORSKI BAL HUFCA Z okazji Dnia Myśli, harcerki i instruktorki z środowiska 404 WDHiGZ zorganizowały hufcowy bal instruktorski. Zaprosiły na n i e go c ał ą kadrę hufca Centrum. Z okazji do integracji

i wspólnego spędzania czasu skorzystało ponad dwadzieścia osób. Podczas imprezy: słuchano muzyki, tańczono, brano udział w zabawach i konkursach. Wspólne spotkanie było również okazją do rozdania listów pochwalnych od Komendanta Hufca i listów pochwalnych od Komendanta Chorągwi. W tym roku aż trzy listy hufcowe trafiły do naszych instruktorów: Asi, Mateusza i Gabrysi. Gabrysia zajęła również drugie miejsce w konkursie na najlepszą kreacje wieczoru!

DZIEŃ MYŚLI HARCEREK W niedzielę, 22 lutego, zuchenki, harcerki i instruktorski z 134 zebrały się w Szkole Podstawowej nr 29, żeby wspólnie obchodzić Dzień Myśli. Ustanowiono kilkadziesiąt lat temu, na pamiątkę urodzin Roberta i Olave BadenPowellów (tak! Obydwoje urodzili się tego samego dnia!). W tym dniu skautki na całym świecie mają za zadanie nie tylko myśleć

o wszystkich potrzebujących na całym świecie, ale też starać się ich lepiej zrozumieć. Dlatego też organizatorka tegorocznego Dnia Myśli, phm. Gabriela Pawlak, przygotowała szereg gier i zabaw dotyczących różnych regionów świata. Tegoroczne obchody bardzo przypadło do gustu dziewczynom głównie ze względu na różnorodność zajęć - znalazł się czas tak na pląsy, jak i na rysowanie. Uczestniczki Dnia Myśli w 2015 roku

6

WYDARZENIA


EWA U PREZYDENTA Nasza instruktorka - hm. Ewa Czarkowska - uczestniczyła w spotkaniu z Prezydentem Bronisławem Komorowskim w pałacu prezydenckim. Okazją do zorganizowania spotkania były niedawne obchody Dnia Myśli (wizyta w pałacu miała miejsce w poniedziałek, 23 lutego). Prezydent przemawiając do uczestników spotkania wspominał swoje uczestnictwo w harcerstwie i przygody z tym związane. Nie omieszkał dodać, że to wybór kierunkujący całe życie - wszak sam w harcerstwie poznał swoją przyszłą żonę (obecną Pierwszą Damę)

Prezydent Bronisław Komorowski w otoczeniu harcerzy. Za jego plecami widać naszą Ewę.

NOWA HARCMISTRZYNI W 134 W trakcie lutowych obrad Komisji Stopni Instruktorskich naszego hufca, nastąpiło uroczyste wręczenie podkładki harcmistrzowskiej Ewie Czarkowskiej - instruktorce 134 WDHiGZ. Podkładkę wręczył jej ksiądz Janusz Strojny, który był opiekunem jej próby. Podczas wręczenia, obok członków KSI, obecni byli również instruktorzy 134 WDHiGZ. Ewa jest już drugim harcmistrzem w naszym środowisku.

NASI INSTRUKTORZY - WPŁYWOWI W HUFCU w kolejności od najbardziej wpływowej do tej, która w najmniejszym stopniu oddziałuje na kadrę i hufiec jako taki. Po przeliczeniu wyników, okazało się, że aż trójka naszych instruktorów znalazła się wśród najczęściej wskazywanych osób. Dodatkowym powodem do dumy może być fakt iż pierwsze miejsce zajął nasz instruktor - hm. Marcin Maryl.

Uczestnicy marcowej odprawy kadry hufca

Podczas marcowej odprawy kadry hufca Warszawa Centrum, przeprowadzono ankietę, która może pomóc w wyborze przyszłej Komendy Hufca. Udział w niej wzięło kilkadziesiąt osób. Ich zadaniem było wpisanie od 5 do 15 osób

Wśród pozostałych wyników znaleźli się: phm. Karolina Kozłowska (6 miejsce), phm. Patrycja Kozłowska (7), hm. Halina Bożek (8), hm. Andrzej Chojnacki (9), phm. Konrad Rokiciński (10), pwd. Krzysztof Kacprzak (11), pwd. Tomasz Jednorowski (13), pwd. Krzysztof Krystman (14) oraz pwd. Agnieszka Barańska (15).

7

WYDARZENIA


CZARNECCY INWESTUJĄ W POSZUKIWACZY skie plakietki gromady), największą część inwestycji stanowiły naszywki.

Podobnie jak w poprzednich latach, część swoich dochodów drużyna Czarneckich przekazała na rozwój gromad zuchowych. Tak jak w przypadku Słonecznego Bractwa (w zeszłym roku harcerze zakupili im niebie-

Na dobry start działalności, do dyspozycji Asi i Ady są naramienniki, okrągłe plakietki gromady oraz plakietka szczepu (zamówienie składano z myślą o przyszłości). Prócz plakietek, gromada otrzymała również prawie trzydzieści koszulek ze swoim logo. Za nie jednak, chociaż częściowo, będzie musiała zwrócić pieniądze Czarneckim. Ma to być impulsem do rozpoczęcia pracy ze składkami i dobrego prowadzenia kasy jednostki.

WYNIKI DWÓCH ETAPÓW TURNIEJU ZASTĘPÓW Po zakończeniu dwóch etapów ogólnopolskiego turnieju zastępów, Sowy z Czarneckich uzyskały 393,5 punktów. Do tej pory nie wiadomo jak uplasowuje to harcerzy z 134 we współzawodnictwie, gdyż wciąż nieznane są wyniki innych zastępów, które brały udział

w II etapie. Po pierwszym, z wynikiem 142,3 punktów, nasi harcerze zajmowali odpowiednio 2 miejsce w klasyfikacji harcerzy oraz 6 w zestawieniu wszystkich zastępów. W ramach turnieju harcerze wykonują zadania pogrupowane w sześciu kategoriach: Harcerstwo w ruchu, Aktywność społeczna, Ciekawość świata, Sprawności na całe życie, Braterstwo oraz Radosny patriotyzm.

393,5

Za każde zadanie można zdobyć od 10 do 50 punktów.

SPOTKANIE KADRY 134 O UMOWIE SZCZEPOWEJ 20 kwietnia odbyło się spotkanie kadry 134 WDHiGZ. Było to pierwsze spotkanie po dość długiej przerwie (wcześniej widzieliśmy się

w pełnym składzie w sierpniu). Spotkanie poświęcone było finansom (głównie składkom), akcjom organizowanym wspólnymi siłami (podsumowaniu dotychczasowych i planowaniu kolejnych), akcji letniej (w Świętej Lipce) oraz kwestii reaktywacji szczepu 134 WDHiGZ (w tym umowie

szczepowej). Na spotkanie wszyscy przyszli dobrze przygotowani. Ujawniło się to przede wszystkim podczas pracy nad umową szczepową. Padło wówczas wiele ciekawych uwag. Najdłużej dyskutowaliśmy nad członkostwem w szczepie, formą i celem działania Kręgu Instruktorskiego oraz prawem weta w Radzie Szczepu dla drużynowych. Prócz tych kwestii, odbyło się uroczyste wręczenie Mateuszowi kontraktu, który reguluje jego udział w zgrupowaniu 186, 243 i 404 w Kurnędzu. Będzie on musiał nas tam godnie reprezentować i wykonać szereg zadań (oczywiście prócz pełnienia funkcji oboźnego na ich kolonii zuchowej).

8

WYDARZENIA


DZIEŃ ŚWIĘTEGO JERZEGO HARCERZY W piękny, słoneczny czwartek, 23 kwietnia, zuchy i harcerze z 134 zebrali się aby uroczyście obchodzić dzień patrona skautów - Świętego Jerzego. By uczcić rycerza z Kapadocji, który pokonał smoka, zebraliśmy się na Cyplu Czerniakowskim, gdzie odbył się szereg konkurencji odgrywających sekwencję działań Świętego. Wpierw tropiliśmy smoka (szyfry), później podchodziliśmy do jego jamy (podchody), uczyliśmy się jak

zaradzić na oparzenia od ognistego oddechu jaszczura (pierwsza pomoc), by wreszcie: ucztować przy ognisku. Tegoroczne obchody organizował pwd. Mateusz Ignaczak razem z hm. Marcinem Marylem.

NASZE INSTRUKTORKI NA KONFERENCJI W sobotę, 25 kwietnia, w budynku Biblioteki Narodowej, odbyła się ogólnopolska konferencja instruktorska Chorągwi Stołecznej pod tytułem: „Od Małego na całego: 5- i 6-latki w gromadzie? 9-latki w drużynie?”. Głównym celem konferencji było wspólne wypracowanie propozycji i wskazówek dotyczących pracy coraz młodszymi zuchami i harcerzami, którzy już działają w harcerskich jednostkach. Gabrysia, Asia i Ewa podczas konferencji Mimo szum-

OFICJALNE ZAŁOŻENIE GROMADY POSZUKIWACZY Na stronie internetowej hufca już ukazał się rozkaz L8/2015 z 5 maja 2015 roku. Znajduje się w nim informacja o rozpoczęciu okresu próbnego gromadzie 134 WGZ „Poszukiwacze Zaginionego Szlaku”. Jest to ukoronowanie dosyć długiej drogi jaką przeszły razem Asia i Ada od rozmów o własnej jednostce w 2012 roku, przez nabywanie doświadczenia i doszkalanie się w roku 2013 i 2014, aż po zamknięciu próby na stopień instruktorski przez pierwszą z nich w 2015 roku. Do tej pory zuchowe zbiórki Poszukiwaczy odbywały się pod kuratelą drużynowej Czarneckich - phm. Gabrieli Pawlak. Działo się tak, gdyż obie harcerki mianowane były funkcyjny-

mi drużyny harcerskiej i właśnie w jej ramach rozpoczęły dział a l n o ś ć z zerówkowicza mi. Oficjalne mianowanie, wręczenie p r o p o r c a i pieczęci odbędzie się podczas obchodów 134 dnia roku w Łazienkach.

9

WYDARZENIA

nych zapowiedzi niektórych instruktorów z naszego hufca, ostatecznie w wydarzeniu tylko trzy harcerki z 134 reprezentowały hufiec Centrum. Na samej konferencji obecni byli też przedstawiciele Rzecznika Praw Dziecka, a także urzędnicy Biura Edukacji Urzędu m.st. Warszawy.


10

WYWIAD


MOJA DRUŻYNA, MÓJ SZCZEP HM. MARCIN MARYL, FUNKCYJNY DRUŻYNY CZARNECKICH

To chyba Twój ostatni wywiad, w którym możesz mówić o sobie, jako o zastępcy komendanta hufca.

działam hufcu. A mowy o odejściu z Czarneckich nie ma. Chyba, że ja o czymś nie wiem (śmiech).

No... tak. Teraz mamy maj i już tylko kilka miesięcy dzieli mnie od momentu w którym oddam srebrny sznur. Stanie się to, tak jak każe zwyczaj: na zjeździe zwykłym hufca. Odbędzie się od we wrześniu lub październiku... czyli mam dość niewielką szansę udzielić do tego czasu całej masy wywiadów.

No dobrze, to porozmawiamy o 134. Mamy mówić o środowisku, czy już o szczepie? Obecnie wciąż jesteśmy środowiskiem. To takie ogólniejsze pojęcie, w którym mieści się zarówno szczep jak i pojedyncza drużyna. Zarazem jesteśmy w przededniu stania się szczepem, czyli sformalizowania tego, co i tak już robimy.

A jest o czym mówić? A wiadomo kiedy się to odbędzie? Pewnie, że jest. Choć to dość niezręczny temat, bo nie chciałbym chwalić własnej pracy. Mimo to, warto powiedzieć, że przez te długie cztery lata udało nam się zmienić hufiec na niespotykaną dotąd skalę. W 2011 roku mieliśmy dwa zgrupowania, dziś jest ich dwa razy więcej. Na poprzedni zjazd zwykły, Komendantka wchodziła z prawie trzydziestoma tysiącami długu, dziś hufiec utrzymuje się z tego, co uda nam się wpłacić do jego kasy i nie ma długów… Myślę, że mógłbym tak długo porównywać. Najważniejsze jest jednak to, że jesteśmy, jako hufiec, na dobrej drodze do stworzenia wspólnoty. To nie przypadek, że dopiero po czterech latach mojego i Ewy (Czarkowskiej - dop. red.) działania w Komendzie udało się doprowadzić do wspólnej akcji zarobkowej niemal wszystkich środowisk. Jeśli uda się to pociągnąć dalej… to możliwości nie mają granic! To może jednak chciałbyś zachować sznur, zmienić hufiec jeszcze trochę. Nie czujesz ani trochę pokusy? Nie, nie. Wywiadów zawszę mogę udzielać jako funkcyjny czy jako wybitny harcmistrz (śmiech). Tak na poważnie: namawiano mnie już, żebym wystartował w najbliższych wyborach i został kolejnym komendantem hufca. Proponowano mi również wejście do przyszłej komendy hufca. Obu propozycjom powiedziałem: nie. Czy to oznacza, że kończysz pracę w hufcu? Co to, to nie. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Wciąż będę chodził na odprawy kadry hufca, dalej będę brał udział w pracach Komisji Stopni Instruktorskich. Nie zabraknie mnie również podczas warsztatów i kursów. Całe to pytanie jest dość nieprecyzyjne, bo przecież dalej będę instruktorem w 134 WDHiGZ. Pracując w naszym środowisku, jednocześnie

Na ostatnim spotkaniu kadry 134 już o tym rozmawialiśmy. Padła bardzo dobra propozycja, bodajże od Przemka, żeby utworzenie szczepu uczcić uroczystością we wrześniu. Wcześniej myśleliśmy o obozie i takim klimatycznym przejściu z jednego miejsca do drugiego przy ognisku. Niemniej argumenty, jakie padły za rozwiązaniem wrześniowym mnie już przekonały. Mówiliśmy o tym, że my sami i tak wiemy, że będziemy szczepem. Dobrze zaś by inni też mogli się o tym dowiedzieć. Poza tym dali byśmy w ten sposób dobry sygnał: utworzenie szczepu nie oznacza, że zamykamy się na innych. Chcemy by było przeciwnie. No właśnie, już wiadomo jaki ma być ten szczep? Chyba bardziej jaki już jest - przecież nie zmienimy tego, jacy jesteśmy od samego zdania w rozkazie Komendanta Hufca. Jesteśmy trochę jak te puzzle z okładki - poskładani w całość z różnych układów kolorystycznych. A jednak okazuje się, że do siebie pasujemy. Mówię oczywiście o kadrze. Dziś to już może nie być takie oczywiste, bo współpracujemy już któryś rok z rzędu i coraz bardziej upodabniamy się do siebie. Na wejściu nie było tak łatwo. Ja i Gabrysia przyszliśmy do Czarneckich z 328 i wiele naszych obrzędów, zwyczajów i zachowań ma swoje źródło w tamtym szczepie. Mateusz był harcerzem w 243 i jego wyobrażenie o tym jak powinniśmy działać jest w dużej mierze wypadkową obozów, zbiórek i wspomnień z tamtego środowiska. Ewa była instruktorem w 186. Z tym samym środowiskiem pierwsze kroki stawiała Asia. Przemek swojego czasu był zuchem w 220. Słowem: przyszliśmy ze wszystkich możliwych krańców świata.

11

WYWIAD

To bardzo utrudnia pracę? Już bardziej utrudniało, bo tak jak powiedziałem: z czasem te różnice się zacierają. Niemniej tak, na początku to była duża lekcja pokory i nauka szanowania swoich przyzwyczajeń i nawyków. Patrząc na to z dłuższej perspektywy, myślę, że to tylko pozornie przeszkoda. W rzeczywistości to olbrzymie możliwości. Dzięki temu, że mamy różne doświadczenia i nie kisimy się tylko we własnym sosie, potrafimy spojrzeć na różne sprawy z wielu perspektyw. Poza tym, mając świadomość tego, że się różnimy, wciąż musimy dbać o to, co jest wspólne dla nas wszystkich. Czy to nie właśnie szczep ma być taką rzeczą wspólną? Dokładnie tak. Trochę wracając do wcześniejszego pytania, dziś nasze środowisko jest takie, jakie jest. Jest w tym miejscu w którym się spotkaliśmy. No może nawet kilka kroków dalej, które udało nam się wspólnie przejść. Na te pięć minut przed założeniem szczepu, mamy jedyną w swoim rodzaju szansę, żeby zadać sobie pytanie: jakiego szczepu chcemy być członkami w przyszłości?


zakątków świata, przynosząc nowe idee i zwyczaje. Myślę, że naszym pomysłem na tą różnorodność było utrzymanie różnic w chustach i barwach jednostek. To też trochę dowód, że chcemy by nasz przyszły szczep był taki, jak tego pragniemy, a zarazem już dziś na to pracujemy. Ta lista jest dość długa, może warto ją gdzieś spisać? I jaki to ma być szczep? Znów, trochę jak z tych puzzli z bieżącego numeru „Barw Słońca”. Ma stwarzać możliwości, okazje do robienia i poznawania nowych rzeczy. Ma szanować samodzielność harcerzy i jednostek, żeby zawsze była gdzieś przestrzeń do próbowania własnych sił, uczenia się na swoich błędach, działania bez sztucznego wspomagania. Żebyśmy pozostali częścią większej wspólnoty i nie wahali się przed pomaganiem innym - tak jak w 2012 roku zdecydowaliśmy się przekazać pieniądze z naszego zgrupowania na załatanie długu hufca. To była dobra rzecz do zrobienia i nigdy nie powinno nam zabraknąć odwagi do robienia dobrych rzeczy. W naszym szczepie powinniśmy pielęgnować naszą historię, zarazem dbając by kolejne karty kronik były zapisywane doniosłymi czynami. Żebyśmy utrzymywali dobre stosunki z naszą szkołą, w której działamy, bo już z samej życzliwości czerpiemy niesamowite korzyści. Wreszcie, żeby nigdy nie zabrakło nam otwartości na nowe pomysły, rozwiązania i na nowe osoby. Nowy szczep 134 powinien być miejscem, do którego kadra będzie ciągnąć z różnych

Nawet trzeba. To tak jak w haśle z patentów rozdawanych na którymś z kursów zastępowych Czarneckich: „ Żaden wiatr nie jest dobry dla okrętu, który nie zna portu swego przeznaczenia”. Oczywiście staramy się to robić. Myślę, że naszą odpowiedzią na to gdzie idziemy i jaką drogę chcemy obrać jest umowa szczepowa. To taki dokument jak porozumienie obozowe? Trochę tak, choć bardziej jak umowa między Czarneckimi a Słonecznym Bractwem. Porozumienia zawieramy w konkretnych sprawach: gdy jedziemy z kimś na obóz, albo nawet w sprawie plakietki szczepowej. Umowa to taki poziom wyżej - dotyczy wielu spraw i trwa przez dłuższy czas. To jest ona już gdzieś dostępna? Nie, bo dopiero nad nią pracujemy. Dopiero to zresztą złe słowo. Pierwsze rozmowy o tym, jak ma wyglądać budowany przez nasz szczep, a zarazem jak powinien wyglądać regulujący go dokument, prowadziliśmy na wyjeździe kadrowym w marcu 2012 roku, czyli sporo czasu temu. Mówiliśmy wtedy o umowie szczepowej, o tym, żeby drużynowi mieli dużo do powiedzenia (a przynajmniej więcej niż wskazuje praktyka w znanych nam szczepach…). Poruszyliśmy kilka istotnych kwestii i zostawiliśmy je tam na dłuższy czas. Nie chcieliście wtedy tworzyć szczepu? Nie tyle nie chcieliśmy, co nie mogliśmy. Koniec końców, do tego potrzebne jest kilka jednostek, a wówczas była tylko gromada zuchowa i drużyna harcerska. Jednak bardziej problematyczne było to, że jesteśmy wciąż zajęci. Nie wiem czy to dobrze widać, ale cała kadra naszego środowiska… nie ma czasu wolnego! Może się to wydawać śmieszne, ale wszystko staje się problematyczne gdy próbujemy się umówić na jakieś spotkanie w większym gronie. Wtedy właśnie wychodzi na jaw, że tu ktoś ma zbiórkę, tam są obrady Komendy Hufca, u kogoś innego znów jest zuchowa impreza, gdzieś jeszcze trzeba zmieścić czas na udział w konferencji instruktorskiej… Słowem: nie na wszystko znajdujemy warunki i siły. Ofiarą tego zabiegania na prawie dwa lata stała się właśnie kwestia umowy szczepowej... Czy to znaczy, że przez te dwa lata nikt nie rozmawiał o przyszłym szczepie?

12

WYWIAD

Nie, no. Oczywiście, że rozmawialiśmy - choćby odwiedzając swoje zbiórki czy na stołówce podczas Akcji Letniej. Wydaje mi się, że próbuję powiedzieć, że jesteśmy bardziej ludźmi czynów niż słów. Zamiast gadać o tym jaki to ten szczep mógłby być, organizowaliśmy imprezy: 22 lutego dla harcerek, 23 kwietnia dla harcerzy, obchody 29 listopada i 134. dzień roku w maju… Wychodzi z tego, że poszliśmy taką anglosaską drogą rozwoju. Mniej poprzez projektowanie czegoś w ciemno, a bardziej przez spisywanie już istniejących zwyczajów i mechanizmów. Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej wydaje mi się, że podobnie było z umową między Czarneckimi a Słonecznym bractwem. Podpisaliśmy ją po roku współpracy, a nie przed pierwszą wizytą na swoich zbiórkach… To może wpierw powołać szczep, a później zajmować się umową? No, nie. To też nie byłoby dobre. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że nasze środowisko już ma wypracowany szereg form współpracy oraz mechanizmów koordynowania działań. O tym pierwszym już wspomniałem - to głownie imprezy. Zaś przykładem mechanizmów mogą być zarówno umowy podpisywane między poszczególnymi jednostkami, jak i spotkania kadry 134, które przybierają formę takiego walnego zgromadzenia osób pracujących w tym środowisku. W przyszłości będzie to pewnie Rada Szczepu. Właśnie. Z czego będzie się składał przyszły szczep? Będzie Rada, będzie Komendant… Komendanta raczej nie będzie. Dawny szczep 134 WDHiZ miał dziesięciu komendantów i nie planujemy wydłużać tej listy. Na czele naszego przyszłego środowiska stanie Szczepowy. Niby niewielka zmiana w nazwie, ale oddaje dobrze filozofię zgodnie z którą ma to być instruktor skupiający się bardziej na budowaniu porozumienia niż na komenderowaniu czy tworzeniu jakichś podległości służbowych. W związku z tym, że Szczepowy ma stać na czele Rady Szczepu oraz zważając na to, że Rada sama w sobie będzie miała szereg kompetencji, nie planujemy tworzyć żadnych komend szczepu, zarządów ani niczego takiego. Rządy sprawować będziemy razem, z zaznaczeniem pewnego uprzywilejowania dla drużynowych i przewodniczącego Kręgu Instruktorskiego. Będą mogli robić coś więcej? Raczej będą mogli powiedzieć, że czegoś nie chcą robić. Tu wciąż sprawa nie jest rozstrzygnięta. Jesteśmy obecnie na etapie poszukiwania rozwiązania, które nie będzie pozwalało ingerować szczepowi w działanie jednostek, a zarazem będzie umożliwiało załatwienie różnych kwestii. Nawet tych najbardziej drażliwych. Zresztą mogę tu pochwalić naszych drużynowych. Podczas ostatniego, kwietniowego spo-


tkania kadry 134, o którym już wspominałem, byłem bardzo mile zaskoczony. Na rozmowę o przyszłym szczepie wszyscy przyszli przygotowani. Ba! Mieli także swoje pomysły i spostrzeżenia. Z takimi ludźmi warto budować wspólną przyszłość! A gdzie Ty widzisz swoją przyszłość. Raczej nie we władzach hufca… może w szczepie? Obecnie jestem tu, gdzie po wielu latach udało mi się znaleźć „moje miejsce” - czyli w Czarneckich. Zresztą, co jakiś czas jestem pytany czy jestem zadowolony z tego gdzie jestem i z tego jak rozwijają się Czarneccy. Zawsze odpowiadam tak: to jest moja wymarzona drużyna. Takiej zawsze pragnąłem i biorę ją z całym inwentarzem - z tym co się udaje i z tym co nie. Z lepszymi i gorszymi latami. Ze wszystkim.

Jak próbuję sobie przypomnieć rzeczy, których pragnąłem w harcerstwie, a które udało się różnymi drogami osiągnąć, to było ich wcale niemało. Założyłem drużynę swoich marzeń, oddałem ją wspaniałej i przygotowanej do tego instruktorce, znalazłem środowisko w którym czuję się „u siebie”... A w przyszłości? Może odwiedzimy miejsce narodzin Traugutta? Albo pojedziemy na Jamboree? Na pewno chciałbym też, żeby za ileś lat zadzwonił do mnie drużynowy Czarneckich i zaprosił mnie na ognisko. Mógłby powiedzieć: „Przyjeżdżaj, u nas zawsze jesteś u siebie…”

Czy będę tu działał jeszcze długo? Ciężko mi coś obiecywać, choć nie planuję żadnej harcerskiej przeprowadzki w najbliższej przyszłości. Jestem w sobie wyobrazić, że na przykład zostanę kiedyś przewodniczącym Kręgu Instruktorskiego i jako taki będę nosił barwy Kręgu. Niemniej gdy je już zdejmę, i dostanę pozwolenie od aktualnego drużynowego Czarneckich, z nieopisaną przyjemnością wrócę do brązowożółtych barw. Takich, jak w mojej wymarzonej drużynie. To skoro już mowa o marzeniach, masz jakieś rzeczy, które chcesz jeszcze zrobić z drużyną? Może odwiedzić jakieś miejsca? No, trochę tego jest. Mam chyba takie przekonanie, że gdyby ktoś odczuł, że nie ma tu nic więcej do zrobienia i osiągnięcia, nie ma żadnego marzenia przed sobą, to powinien spakować manatki i ruszać w drogę gdzieś indziej. Sam, jak już mówiłem, sporo marzeń osiągnąłem. Kiedyś nie byłem w stanie uwierzyć, że założę granatowy sznur. Gdy ktoś mnie o to pytał, mówiłem, że nie chce, bo wydawało mi się, że lepiej odrzucać to, co jest nieosiągalne. Minęło kilka lat i bach - byłem drużynowym.

13

WYWIAD


ZWYCIĘSTWO, KTÓREGO NIE BYŁO, CZ. 2 HM. MARCIN MARYL

W POPRZEDNIEJ CZĘŚCI Zastęp Dzięciołów doznał straszliwej klęski. Podczas nocnych podchodów został złapany nie jeden i nie dwóch harcerzy… ale cały ich zastęp! Wszystko przez noktowizor i przemądrzałego wartownika. Zamiast jednak załamać ręce, najbystrzejsi z Czarneckich obmyślili plan i zaczęli działać... PRZEDPOŁUDNIE - OBÓZ KRUKÓW Gdy w obozie Gruby z Muchą uwijali się jak w ukropie, Dżony z Bojanowskim kręcili się wokół obozu Kruków. Przez kilkanaście minut obserwowali statyczne namioty, nim zdecydowali się wykonać kolejny ruch. Janek powoli wstał zza krzaków, które stanowiły jego osłonę i, jak gdyby nigdy nic, przeszedł kilkadziesiąt kroków do głównej drogi. Stamtąd, nieco szybszym temptem, zaczął iść w kierunku bramy obozu Kruków. Przy wejściu do ich obozowiska stał znudzony do granic możliwości wartownik. Był tak czujny, że dopiero głośne chrząknięcie Janka sprawiło, że podniósł głowę i zobaczył niespodziewanego gościa. -Nikogo nie ma w obozie - oznajmił beznamiętnie, nawet nie podnosząc się

z wartowniczej ławeczki.

-Ciszej! - uciszył go Dżony - Tam też sobie pozwalałeś. Głośniej się już nie dało?

-Ciebie też nie ma? Wartownik spojrzał na Dżonego tak, jak się patrzy na nauczycielkę od matematyki, która zaczęła tłumaczyć nowy dział kombinatoryki pięciolatkowi. Widocznie nie zrozumiał żartu… -No wiesz… To miało być śmieszne - Dżony podjął próbę ratowania konwersacji - Tak naprawdę przyszedłem Cię trochę podpytać o tego Bartka, wy go w ogóle lubicie?

Obrażona mina Bojanowskiego mówiła więcej niż jego słowa: - A skąd miałem wiedzieć, że będzie trzymał menażkę obok sprzętu? Ciesz się chociaż, że wszystko zrobione. -Nam się udało, pytanie co z pozostałymi… - dodał Janek patrząc w kierunku namiotów zgrupowania. PRZEDPOŁUDNIE - ZGRUPOWANIE

Przy zmianie tematu, Wartownik natychmiast się ożywił: -Ten, który Was wyłapał w nocy? On jest nowy i do tego jakiś dziwny… Sam nawet nie wiem kto… Jego przemyślenie przerwał metalowy stukot. Niezbyt głośny, a zarazem dość donośny, by wartownik przycichł, nasłuchując okolicy. Wytrwał tak kilkanaście sekund, nim wrócił wzrokiem do Janka. -Pewnie komuś spadła menażka z półki… wytłumaczył, po czym zaczął na nowo objaśniać układy koleżeńskie w ich drużynie. Zastępowy Dzięciołów wysłuchał cierpliwie całej opowieści, po czym zapytał jeszcze o dzisiejszą rozpiskę wart (oczywiście, jeśli to nie tajemnica). Młodemu wartownikowi nie bardzo chciało się ruszyć, więc powiedział mu, że Bartek będzie stał od pierwszej do trzeciej w nocy. Janek podziękował i powiedział, że w sumie i tak musi już lecieć, bo ma jakieś zajęcia w obozie. Odwrócił się na pięcie i znów, jak gdyby nigdy nic, zaczął iść główną drogą w stronę swojego obozu.

Jak co dzień, wszystkie obozy drużyn zajęte były programem. Dla instruktorów w zgrupowaniu oznaczało to kilka godzin czasu wolnego. Wykorzystywali go różnie. Jedna druhna malowała sobie paznokcie (cóż za smród z tego lakieru!). Kwatermistrz przelewał jakieś płyny do samochodu, a Komendant zajadał się batonikami z wczorajszego podwieczorka. Widocznie byli to niezwykle zajęci ludzie i jako tacy, raczej nie lubili gdy się im przerywało. Dlatego też już w pierwszych dniach obozowania postawili przy wejściu tabliczkę z zakazem wejścia dla „ryb, dzieci i harcerzy”. Ominięcie przeszkody i dostanie się do zgrupowania było pierwszym zadaniem naszej trójki. Do kręgu namiotów wchodziliśmy kuśtykając w niewygodnej pozycji. Trzymaliśmy Chudego tak, jakby on sam nie mógł ustać na swoich nogach. -Piguł! Jest tu gdzieś piguł? - zawołał Kowal na tyle dramatycznie, by nas wpuszczono, a zarazem na tyle nużąco, żeby nie wyglądało to zbyt poważnie. Nie chcieliśmy, żeby wszyscy rzucili się na pomoc Chudemu.

Przy drodze, oparty o drzewo, czekał na niego Bojanowski z szelmowskim uśmiechem.

Na szczęście nie doceniliśmy obojętności całej kadry zgrupowania. Najaktywniejsza z nich była druhna od śmierdzącego lakieru, która zdobyła się na powiedzenie do nas kilu słów: -Nie ma go.

-Udało się!

Gdy wciąż staliśmy w miejscu i zrozumiała, że

14

OPOWIADANIE


nie odejdziemy, dodała: -Poszedł z Ratownikiem na pomost. -A możemy na niego poczekać w namiocie? -Tak, tak - usiądźcie sobie. W ten sposób dostaliśmy pozwolenie nie tylko na wejście do zgrupowania, ale i na schowanie się w namiocie z leżanką i lekami. Normalnie przeszlibyśmy tam w kilka sekund, teraz jednak musieliśmy uwiarygodnić naszą przykrywkę. Dlatego droga do namiotu zajęła nam niemiłosiernie długo. W samym ambulatorium nie musieliśmy już udawać i szybko puściliśmy Chudego. Spojrzałem na Kowala i bez zbędnej zwłoki zaczęliśmy przeszukiwać namiot w poszukiwaniu rozgałęziacza. Nie było go tutaj, a to mogło oznaczać tylko jedno: musimy sprawdzić inne namioty. Szepcząc, dogadaliśmy się, że obaj wyjdziemy tylnym wyjściem, po czym ja pójdę w prawo, a on w lewo. Tak też zrobiliśmy i wkrótce przeskakiwałem od namiotu do namiotu w poszukiwaniu okablowania. Nie znajdywałem go w kolejnych namiotach, więc cicho przeskakiwałem do kolejnych. Robiłem tak aż został mi tylko namiot Komendanta. Tego samego, który zajadał się batonikami tak bezkarnie, że można go było obserwować z wejścia do zgrupowania. Chwilę się wahałem, ale ostatecznie stchórzyłem. Wejść do pustej dziesiątki to jedno. Ale szukać kabli pod okiem Komendanta całego zgrupowania? Z poczuciem klęski wróciłem do Chudego. Był przy nim Kowal, który powiedział: -Udało się! Spadamy. Skoro jemu się udało, to chyba nie musieli wiedzieć o tym, że nie szukałem w jednym z namiotów… Nie zastanawiając się nad tym zbyt długo, wziąłem Chudego za ramię. To samo po drugiej stronie zrobił Kowal. Ledwo wyszliśmy z namiotu, gdy w oddali zobaczyliśmy Piguła i Ratownika. Nie było czasu! Bez żadnego hasła puściliśmy Chudego i szybkim krokiem skierowaliśmy się do wyjścia.

POPOŁUDNIE Na obiedzie mieliśmy wszyscy kiepskie humory. Nawet fakt, że wszystko szło według planu nie mogło poprawić naszej sytuacji. Otóż: na samym środku stołówki ta życiowa niedojda Bartek - chełpił się swoim nocnym „wyczynem”. Niewiele było osób, które go słuchały. Ale to nie miało znaczenia. Byliśmy tam my i, chcąc nie chcąc, słuchaliśmy o tym, jak to sam stawił czoła siedmiu. -Gdyby nie binokle, to dopiero by nam stawił czoło - powiedział z dozą złości Kowal -Cicho - przerwał mu Janek - dzisiaj będzie miał szansę spróbować swoich umiejętności. Póki co, mam jeszcze jedną niespodziankę dla niego. Gdy tylko skończył mówić, wziął swoją menażkę i przesiadł się do stołu, przy którym obiad jadły harcerki z drużyny Rzeka. Ku naszemu zdziwieniu, zaczął rozmawiać z Mają, jedną z najładniejszych dziewczyn na całym zgrupowaniu. O czym rozmawiali nie wiedzieliśmy tego nie było w naszym planie. RANEK KOLEJNEGO DNIA Pobudki w obozie nie należą do najprzyjemniejszych. A jednak! Otwierający swoje zaspane oczy harcerze z zastępu Dzięciołów uśmiechali się od ucha do ucha, życzyli sobie miłego dnia i nieśpiesznie wychodzili z namiotu. Tam już jednak czekał na nich ich Drużynowy w otoczeniu Oboźnego i Drużynowego Kruków. -Czy wy pamiętacie, co do was mówiłem? Miało być fair-play, jak między dżentelmenami. A jak jest? Z twarzy słuchających go Dzięciołów znikały powoli uśmiechy. Drużynowy kontynuował: -Po pierwsze: gdy budzę się rano, to chcę wiedzieć, jak poszły wam pochody. Ale nie musicie mi wstawiać zdobytych proporców do namiotu. Nawet wskazane jest, żebyście tego nie robili. Bo, kto wie, może wstając nie będę się ich spodziewał i uderzę się w głowę? Na przykład tutaj - dodał wskazując na swoje czoło. -Po drugie: mówiłem, żadnego niszczenia. A teraz słyszę od zaprzyjaźnionego drużynowego - tu wskazał na przywódcę Kruków - że popsuliście temu Bartkowi jego noktowizor…

-Jemu już na pewno nic nie jest? - usłyszałem z tyłu zaniepokojony męski głos, chyba Kwatermistrza. -Nie, nie. Rozmasował i jest mu lepiej. Gdyby coś to wrócimy - odkrzyknął Kowal gdy już byliśmy za ostatnim namiotem. Nam się udało. Ciekawe, jak poszło w obozie Kruków?

-Nie popsuliśmy - twardo przerwał mu Zastępowy dzięciołów. -To czy możecie nam wyjaśnić jak to się stało, że tej samej nocy jego zabawka przestała działać, Wy zabraliście wszystkie pięć proporców

15

OPOWIADANIE

naszej drużyny oraz mój osobisty proporzec? - zapytał Drużynowy Kruków -Jeszcze kartka. wszyscy spojrzeli na Grubego - No co? Zostawiłem kartkę z przypiętą świecącą laską na samej górze ich bramy… Patrzyliby na niego dalej, gdyby Janek nie zaczął odpowiadać: -Noktowizor nie jest zepsuty. Po prostu się rozładował. Podobnie energii nie ma w zapasowej baterii, którą ładował w zgrupowaniu. Dlaczego tak się stało? Nie wiem, może powinien ją lepiej podłączyć… -Już na pewno powinien lepiej wartować! błysnął myślą Boja i cały zastęp zarechotał. -O, to już moje zmartwienie - powiedział lider Kruków, po czym przeprosił za niesłuszne oskarżenie i wyszedł z obozu. Drużynowy Czarneckich zapytał ich: -Macie świadomość, że wczoraj straciliście punkty, dziś zyskaliście. To w sumie tak, jakby waszego zwycięstwa w ogóle nie było? Jakby nikt o nim nie wiedział... -Było, było - odpowiedział Dżony - Ważne, że wie o tym Maja. Ona miała się umówić z pogromcą Dzięciołów, a tak? Nici z randki…


MOJA PRZYGODA ZE STO TRZYDZIESTYMI CZWARTYMI, cz.2 HM. JAKUB CZARKOWSKI

Jest to kontynuacja artykułu opublikowanego w „Barwach Słońca” w maju 2014 roku.

kręgi instruktorskie też mogły je mieć. To była możliwość dla mocnych środowisk, gdzie funkcjonowało silne grono instruktorskie oraz, tak jak w naszym przypadku, dla kręgów międzyśrodowiskowych.

Po tym pamiętnym obozie w pierwszych Sajzach, w 1986 roku, zapadła decyzja o utworzeniu kręgu. Chodziło oczywiście o krąg instruktorski.

W praktyce działało to tak, że te próby otwierano i prowadzono w kręgu, a Komendant hufca tylko ogłaszał to w swoim rozkazie. Wtedy po raz pierwszy odczuliśmy różne próby nacisku ze strony niedawno wybranego Komendanta.

Sama decyzja była dla nas o tyle oczywista, że mieli w nim być nasi przyjaciele: Kasia Knap, Andrzej Wyrozembski, Halinka Bożek i inni. Gdyby nas wtedy wszystkich zebrać, to było nas około ósemki, a może nawet nieco więcej. Musiało to być wystarczająco dużo, gdyż nie tylko założyliśmy krąg, ale i wystąpiliśmy od razu o możliwość posiadania przy nim komisji stopni przewodnikowskich. Wtedy było tak, że

Jemu ewidentnie nie pasowało każde środowisko, które myślało inaczej czy choćby starało się budować swoją niezależną pozycję. Chciał mieć stałą kontrolę, żeby móc blokować robienia stopni przez niektóre osoby, czy wyznaczać kadrą tych, którzy byli dla niego wygodni. W tym czasie to były jedynie sugestie czy różne podchody, a nie otwarte działania. Dość, że była to niepokojąca zapowiedź problemów, jakie dopiero miały nadejść. Działanie międzyśrodowiskowego kręgu trwało przez jakieś dwa lata. Wszystko skończyło się tym, że trochę tak naturalnie: poszliśmy wszyscy swoimi ścieżkami. Toteż nie było tam żadnej kłótni ani niczego innego. My, jako 134, mieliśmy wtedy wystarczający potencjał do założenia własnego kręgu. Było tak w dużej mierze dzięki Mirkowi i Eli Złoczańskim. Oni, gdy się dzieliliśmy, postanowili przyjść do nas do środowiska. To dosyć mocno zdziwiło Halinkę, która myślała, że oni przejdą d o

16

HISTORIA

220. Widać woleli naszą politykę kadrową i w ogóle atmosferę w 134. Ostatecznie znaleźli się właśnie do nas i w efekcie: od razu mogliśmy utworzyć własny krąg. Już na początku wystąpiliśmy też o prawo do prowadzenia stopni instruktorskich. Ówczesny Komendant Śródmieścia poczynał sobie wtedy już bez ogródek i chciał to zablokować. Ale ja też już wtedy potrafiłem niejedno wskórać. Zrobiłem wściekłą awanturę, która otarła się w pewnym momencie nawet o Komendę Chorągwi. Ostatecznie udało nam się zarówno powołać krąg, jak i zdobyć uprawnienia. Nie bez znaczenia był fakt, że Mirek był dawnym Komendantem hufca, a zarazem pracownikiem Głównej Kwatery. On też został przewodniczącym składu przyznającego pierwszy stopień instruktorski. Zakładanie kręgu pokazało, że Komendant hufca może i raczej będzie działać przeciwko nam. Apogeum miało jednak dopiero nadejść na obozie w Maciejowicach. To był bardzo trudny wyjazd. Nie jest łatwo to wytłumaczyć tym, których tam wtedy nie było. A był to okres niezwykle dynamicznych zmian w Polsce. W tamtym roku wdrożono plan Balcerowicza, który uwolnił ceny i sprawił, że na obozie mieliśmy wiele trudności i przygód z zaopatrzeniem. Na domiar złego, obozowaliśmy nieopodal 88 czyli Rodła. Ich komendantką, a zarazem zastępcą Komendanta hufca była Anka Mieczyńska. Z racji tej bliskości n a -


szych zgrupowań, ona potrafiła co i rusz przyjeżdżać do nas na wizyty i kontrole. To oczywiście nie pomagało w i tak już niełatwej sytuacji. Nic prostego nie czekało nas też po powrocie. W naszej szkole był wówczas remont i sprzęt, który normalnie trzymaliśmy w podziemiu, trzeba było zostawić obok budynku szkoły. Oczywiście zabezpieczyliśmy go na tyle, na ile było to możliwe i czekaliśmy aż będzie można go wstawić do magazynu. Jakimś sposobem dowiedział się o tym Jacek Trzoch, kwatermistrz hufca, który zakomunikował mi, że to nie powinno tak leżeć. Nie trafiały do niego tłumaczenia, że kiedy tylko będziemy mogli wstawić namioty do szkoły, to to zrobimy. Przyjechał i zabrał namioty, które wzięliśmy wcześniej od hufca. To, że zabrał pożyczone, to jego święte prawo. Szkoda, że zniknęło przy tym też kilka namiotów 134...

wały mi pomóc. Ich szeptanie do różnych uszu sprawiło, że zrobiło się głośno o tym, że jestem niesłusznie oskarżony. Ale trzeba było jeszcze odeprzeć zarzuty. Wtedy właśnie przypomniałem sobie o kwicie od Kwatermistrza. Sprawa wydawała się z początku przegrana. Sam znałem swój stosunek do papierów i podejrzewałem, że wyrzuciłem go przy okazji któregoś sprzątania. Niemniej, gra była warta świeczki i zacząłem go szukać. Jakież było moje zdziwienie gdy odnalazłem go na dnie jednej z szuflad. Leżał sobie tam, jak gdyby nigdy nic!

Od razu poszedłem z tym kwitem do Komendy Hufca, żeby oddalili te swoje śmieszne zarzuty. Komendant powiedział mi na to, że chce dostać ten papierek, żeby go niby dołączyć do dokumentów. Ja, znając już jego elastyczne podejście do etyki, zaoferowałem mu co najwyżej kserokopię pokwitowaTo był jednak uczciwy człowiek nia. Jedyny dowód mojej niewinJAKUB CZARKOWSKI i, gdy już zabrał te namioty, nikoności wolałem zatrzymać przy DZIAŁAŁ W 134 WDHiZ mu nic nie mówiąc, wystawił mi sobie. IM. PIOTRA WSOCKIEpokwitowanie. Kto mnie zna, wie, GO W LATACH że nie przykładam jakiejś dużej Później okazało się, że mimo po1983 - 1992 wagi do takich papierków toteż siadania kwitu, dalej byłem oskarwsadziłem go gdzieś do szuflady żony. Doszło do tak absurdalnej i zapomniałem o nim. Wkrótce miało się okasytuacji, że druhny i druhowie, którzy mieli zać, że ten świstek będzie jedynym dowodem orzekać o mojej winie lub niewinności, byli mojej uczciwości. naciskani przez Komendanta hufca, żeby mnie skazać. Na szczęście, wśród nich znalazła się Po kilku miesiącach, to właśnie pożyczenie choć jedna osoba, która powiedziała, że nie namiotów na nasz obóz stało się podstawą do wolno ludziom robić takich rzeczy. oskarżenia mnie o kradzież. Komendant hufca postanowił wykorzystać okazję żeby mnie usuJa też naciskałem, żeby sprawa się w końcu nąć z hufca i z ZHP w ogóle. W swoim pomóskończyła, bo już ponad rok trwałem tym zawiewieniu nie wspomniał o tym, że namioty już szeniu. Mówiłem w hufcu, że nawet mogą mnie wróciły do hufca, bo znając mnie, myślał, że skazać, bylebym dostał ich decyzję na piśmie i z uzasadnieniem - tak, żebym mógł się od niej wszystko załatwiliśmy z kwatermistrzem ustnie odwołać. Mając pokwitowanie, byłem pewien, i, że jedynymi dowodami będzie jedno słowo że każdy sąd mnie uniewinni. przeciw drugiemu. Z początku tak właśnie to wyglądało, bo nawet ja sam nie pamiętałem o tym pokwitowaniu. Wszystko szło po myśli Oskarżyciela: zwolnił mnie z funkcji Komendanta Szczepu (oficjalnie z powodu błędów popełnionych na obozie) oraz wytoczył mi sprawę w hufcu o kradzież namiotów.

Ten skład orzekający jeszcze przez miesiąc lub dwa próbował jakoś zadowolić Komendanta przy jednoczesnym unikaniu napisania jawnej nieprawdy w uzasadnieniu. W końcu nie można już było udawać i w rozkazie zostałem przywrócony do służby. Łatwo się domyślić jak gorzka była ta pigułka do przełknięcia dla Komendanta.

W tym czasie, żeby nie szkodzić 134, odsunąłem się wtedy od bieżącej działalności. W rozkazach pewnie byłem drużynowym którejś gromady, ale to już nie ja ją prowadziłem. Na funkcję Komendanta powołano Monikę Grzybowską, a szczep musiał działać dalej - odbywały się zbiórki, organizowano uroczystości… Wszystko było robione jak gdyby nigdy nic, żeby zuchy i harcerze nie musieli ponosić konsekwencji zachowania Komendanta hufca.

Tym gorsze było dla niego moje uniewinnienie, że byłem pierwszym, który przetrwał próbę wyrzucenia z hufca, a zarazem wszyscy zobaczyli czarno na białym do czego był on zdolny by osiągnąć założony przez siebie cel.

On zresztą przekonał się, że nie pójdzie mu ze mną tak łatwo jak z poprzednimi instruktorami, których pozbywał się kolejno z hufca. Otóż, kilka lat wcześniej, podczas praktyk, które musiałem odbyć w ramach studiów… pracowałem w biurze chorągwi. Z tamtego czasu pamiętały mnie wszystkie druhny stamtąd i, kiedy tylko usłyszały o oskarżeniu, na różne sposoby próbo-

Póki co, wróciłem do 134, ale nie bardzo było tu dla mnie miejsce. Kilkanaście miesięcy to sporo czasu w harcerstwie i w szczepie wytworzyła się już nowa kadra. Byłoby bez sensu, gdybym wracając miał komuś zabrać jego funkcję. Dlatego byłem w szczepie, czasem trochę pomagałem. Ale to wszystko bardziej z przywiązania niż pełnienia jakichś ważnych obowiązków. Myślę zresztą, że dobrze się stało. Gdy Komendant hufca próbował usunąć Halinkę Bożek, miałem dużo czasu i energii by stanąć w jej obronie. Zresztą nie tylko ja. Wielu instrukto-

17

HISTORIA

rów dowiedziało się podczas mojego „procesu” jak bardzo źle dzieje się w hufcu. Jego wystąpienie przeciw Halince oznaczało jeszcze jedną rzecz nikt nie był bezpieczny. Ona pełniła wówczas funkcję Komendantki szczepu 220 i samo to nie znaczyło może wiele. Jednak była lubianą w hufcu harcmistrzynią - jeśli udałoby mu się ją usunąć, każdy mógłby być następny. Obrona Halinki szybko przerodziła się w walkę o założenie nowego hufca, w którym środowiska mogłyby działać bez ciągłej inwigilacji i oskarżeń. Po drodze było jeszcze wiele wydarzeń, w tym słynny obóz w Koronowie w 1992 roku. Grunt, że razem grupa instruktorów i trzy środowiska (134, 220 i 281), tacy założyciele hufca, osiągnęli swój cel. W tamtym czasie postanowiłem zostawić moje 134 i pójść szukać służby instruktorskiej gdzie indziej. To był moment, w którym oni już stanęli na swoich nogach i nie potrzebowali mojej pomocy. W tym samym czasie, wśród zaprzyjaźnionych instruktorów pojawił się pomysł odrodzenia szczepu 186. Razem z grupą starej kadry z 134, zaangażowaliśmy się w ten projekt. Ale to już historia innego środowiska…


KALENDARIUM

8 XII Marcin organizuje obchody Święta Hufca

19 XII Organizujemy wigilię drużyny Czarneckich

12 I Czarneccy opłacają składki z góry za cały rok

13 II Ewa zostaje harcmistrzynią

21 II Listy pochwalne dostają aż trzy osoby z 134

22 II

6-8 III

7 III

Harcerki obchodzą Dzień Myśli

Jedziemy na biwak do Regut

Pomagamy w dniu otwartym S.P. 29

23 IV Harcerze obchodzą Dzień Świętego Jerzego

1-3 V Jedziemy na biwak majowy do Ostrołęki

13 V

18

HISTORIA

20 XII XIX obrady Konwentu Funkcyjnych

Obchodzimy 134 dzień roku


ŁAMIGŁÓWKA - TRZECH FUNKCYJNYCH Trzech harcerzy pełniących różne funkcje usiadło obok siebie podczas obrad Konwentu Funkcyjnych. Czy dasz radę odgadnąć kto jest kim? Wiemy na pewno, że był wśród nich jeden drużynowy, jeden przyboczny i jeden zastępowy. Wiadomo też, że zastępowy siedzi na prawo od drużynowego i nie styka się z przybocznym. Nie jest też tajemnicą, że Maciek siedzi na

lewo od Damiana i na prawo od Tomka. Te informacje powinny wystarczyć do podania imienia i funkcji każdego z harcerzy.

ŁAMIGŁÓWKA - RAJD DRUŻYNY Idący na rajdzie harcerze byli bardzo ciekawi ile już kilometrów udało im się przejść. Pytali więc drużynowego, który szedł obok nich z mapą. On z początku odpowiadał, ale szybko zauważył, że harcerze dużo głośniej narzekają na wysiłek, gdy wydaje im się, że przeszli już wiele kilometrów. Dlatego, pragnąc zobaczyć czy to zmieni ich nastrój, drużynowy specjalnie zaniżał przebytą

przez nich odległość. Gdy w rzeczywistości przeszli całe 10 kilometrów, on im mówił, że pokonali dystans 8 kilometrów. Jaką odległość drużyna przeszła po trzech dniach, jeśli zapytany o to drużynowy powiedział, że pokonali 65 kilometrów?

ŁAMIGŁÓWKA - PIONIERKA W NAMIOTACH Tuż przed wyjazdem na obóz, kadra drużyny usiadła przy planach tegorocznej pionierki. Oprócz budo-

wanych co roku bramy i tablicy ogłoszeń, postanowiono postawić też wieżę ciśnień i huśtawkę. Do postawienia dodatkowych konstrukcji potrzebni będą harcerze i czas. Żeby być pewnymi, że obydwu wystarczy, kadra drużyny oszacowała, że pięciu harcerzy buduje pięć pryczy w ciągu pięciu godzin.

ŁAMIGŁÓWKA - BAŁAGAN W NAMIOCIE W namiocie zastępu dzięciołów straszliwe poruszenie! Podczas porannych porządków, chłopakom rozsypały się rogatywki. Niestety żaden z nich nie wpadł na to, by oznaczyć swoją własność. Na szczęście aż sześciu z nich potrafi rozpoznać swoje nakrycia głowy. Pomóż siódmemu, Frankowi, znaleźć jego rogatywkę. Wiemy, że rogatywka Maćka leży na rogatywce Grześka, ale tuż pod nakryciem głowy Kuby.

Rogatywki Igora i Wiktora są na pewno niżej niż ta, która jest Grześka. Nakrycie głowy Wiktora leży niżej niż Kamila, ten zaś widzi swoją rogatywkę wyżej niż ta, która należy do Maćka. Rogatywki Igora, Kuby, Franka i Wiktora leżą parami. Już wiesz która należy do Franka?

19

ROZRYWKA

Teraz potrzebują wiedzieć ile czasu zajmie 30 harcerzom wybudowanie 30 pryczy. Pomożesz im?


LABIRYNT WYJŚCIE

Rozwiązania rebusów, krzyżówek i łamigłówek z poprzednich numerów: IX 2013 nr 23 Rebusy: bohater drużyny jeden trzy cztery V 2014 nr 24 Rebusy: latarnie referendum Krzyżówka: 1 poz.: Ada 1 pion.: alarm 2: Asia 3: mapa 4 poz.: Miłosz 4 pion.: marca 5: Wierchy 6: kadra 7: Bastion 8: Wysocki 9: Alek 10: Czarny 11: obóz 12: ONC 13: rajd 14 poz.: pięciu 14 pion.: Pawlak 15: Fabryczna 16: Adam 17: zieloną 18: Michał 19: majowy 20: Krzyż 21: Juras 22: Romuald 23: krąg 24: sto 25: HBT 26: granatową 27: getry IX 2014 nr 25 Rebusy: Smolna trzy proporzec

WEJŚCIE

20

ROZRYWKA


REBUSY

Rozwiązania rebusów, krzyżówek i łamigłówek z poprzednich numerów:

Ń

SPI

ROZWIĄZANIE TO:

_________ Noszone na chustach przez Czarneckich jest związane z legendą. Otóż ponoć właśnie to zobaczył Romuald Traugutt, gdy wkroczył po raz pierwszy na polane, na której bazę wypadową miał mieć jego oddział powstańców. Nie wszyscy wiedzą, że przez pierwsze dwa lata działania Czarneckich, na ich chustach widniał inny znak. Na bordowych chustach było naszyte filcowa plakietka, bez promieni.

ICZYNA

AT

ROZWIĄZANIE TO:

___________

WADŁO

A=E

Dopiero w 2010 roku, gdy drużyna rozpoczęła współpracę z gromadą „Słonecznego bractwa”, harcerze po raz pierwszy założyli chusty z naprasowanym symbolem z jedenastoma promieniami. Po kolejnych dwóch latach, gdy drużyna zmieniała numer, cała chusta otrzymała barwy brązowo-żółte.

W

CZA

NIK=A

Był to tak ważny zapis, że przez pewien czas czytano go podczas rozpoczęcia każdej zbiórki!

Obecnie, najważniejszym dokumentem regulującym to jak działa drużyna Czarneckich jest Uchwała Roku Czwartego. Kiedyś jej funkcję pełnił właśnie ten dokument. Określał on rolę Drużynowego, Konwentu Funkcyjnych, Zastępu Zastępowych, mówił o prawach zastępów…

zdjęcie krańca chusty drużyny

harcerze czytający konstytucję w grudniu 2010 r.

21

Pracę nad tym tekstem trwały kilka miesięcy i prowadzili je członkowie pierwszej Konstytuanty: Janek, Igor, Filip i Magda.

ROZRYWKA

IX 2014 nr 25 - cd. Łamigłówki: Gwoździe harcerz powinien nabrać jedną miskę różową(1,3), odsypać z niej część do żółtej(0,4) i resztę wsypać do przyniesionego worka. Żółta miska powinna trafić z powrotem do zielonego worka. Później wystarczy nabrać miskę różową i zieloną (0,7) by w zielonym worku pozostały 3 kg. Szyszki udało się zebrać więcej niż 2 tysiące szyszek (dokładnie: 2100). Alarm mundurowy właściwe komplety to B, D i E. Wykreślanka: 1:Czarneccy 2:Bractwo 3:Maryl 4:Centrum 5:Krzyż 6:chusta 7:gromada 8:Pokorska 9:Stołeczna 10:cztery 11:Traugutt 12:zgrupowanie Znajdź różnice: 1.wąsy Tomka 2.telewizor 3.czarny nieśmiertelnik 4.wisiorek Tomka 5.brak harcerza przy stole


LIGI RUGBY HARCERSKICH DALEKA OD ROZSTRZYGNIĘCIA HM. MARCIN MARYL

Liga Rugby Harcerskich trwa już od ośmiu miesięcy. Przez ten czas odbyło się wiele treningów, zorganizowano kilka meczy, wielu harcerzy poznało swoich kolegów z innych drużyn… Mimo to Ligi nie można jeszcze określić mianem „udanej”. Na drodze do sukcesu wciąż stoi fakt, że po ponad pół roku udało się rozegrać zaledwie... 10 z 30 meczy! Dzieje się tak zgodnie z obawami wyrażanymi już w poprzednim numerze „Barw Słońca”. Jeden z naszych

komentatorów, Tomek Latoch, pisał wówczas: „(…) Za to pod znakiem zapytania stoi determinacja i konsekwencja w działaniu samych drużynowych. Ich porozumienie zdążyło rozpocząć rozgrywki, ale do ich przeprowadzenia i planowego zakończenia potrzeba będzie czegoś więcej. Już trudności w ustaleniu terminów pierwszych spotkań pokazały, że pomyślne zakończenie Ligi nie jest tak oczywiste, jak mogło się niektórym zdawać.” Niestety opinia naszego komentatora okazała się prorocza. Niemal każdy termin, w którym mógłby się odbyć mecz kolidował z biwakiem, zajęciami, spotkaniami, pracą zawodową kadry… W sumie, przez te wszystkie miesiące, drużynowym udało się zorganizować zaledwie dwa spotkania wszystkich drużyn biorących udział w Lidze oraz nie więcej niż dwa spotkania

dwóch jednostek… Nie wszystko jednak stracone! Nadchodzi maj i Ligę Rugby Harcerskich można jeszcze poruszyć z posad - tak, by w już w czerwcu wyłonić jej zwycięzcę. Właśnie dlatego kadra drużyny „Czarneckich” zaproponowała kolejny termin spotkania wszystkich drużyn. Gabrysi i Marcinowi udało się przekonać wszystkich drużynowych, by w poniedziałek (25 maja) rozegrać jak najwięcej meczy. W ten sposób może udać się dokończyć jesienną rundę meczy oraz zakończyć całą Ligę do końca czerwca!

ZWYCIĘZCA LIGI WCIĄŻ NIEZNANY Po dziesięciu meczach, wciąż nie widać jednej drużyny, którą można by określić liderem ligi - drużyny, która by wyraźnie dominowała w tabeli punktacji. Dobrze przedstawia to wykres umieszczony na tej

stronie. Widać na nim wyniki czterech meczy oraz tyle samo drużyn, których reprezentacje spotkały się na boisku. Wyniki tych meczy pokazują, że każdy zwycięzca wkrótce ulegał innej drużynie. Pierwszy mecz między drużyną Szwadronu a Bastionem zakończył się wyraźną dominacją harcerzy z Muranowa. Wystarczyło jednak kolejne spotkanie 186, tym razem z Czarneckimi, by z dominującego zespołu, stać się przegranymi. Nie lepszy los czekał harcerzy z Fabrycznej. Po sensacyjnym zwycięstwie ze starszymi harcerzami, 134 uległy swoim rówieśnikom z Hożej. Po udzieleniu lekcji dawnym kolegom ze szczepu, drużyna 328 WDHiS przegrała z kretesem mecz o punkty z Szwadronem. Ci sami harcerze z Wierchów, którzy pokonali pogromców Czarneckich, sami ulegli Bastionowi. To zestawienie dosadnie ukazuje, że w naszej lidze wciąż nie ma dominującego lidera.

22

ROZRYWKA


23

ROZRYWKA


WALKOWER WIERCHÓW ZAMIAST MECZU Z ORDU drużyna

pkt - liga

pkt - mecz

328 WDHS

+3 (4)

5

:

pkt - mecz

pkt - liga

drużyna

0

+0 (0)

243 WDH

Niestety był to pierwszy mecz, w którym zwycięstwo zostało osiągnięte poza boiskiem. Wszystko z powodu braku stawienia się w określonym terminie drużyny z Kruczkowskiego. W związku z tym, że Szwadron nie pojawił się na umówionym spotkaniu, drużynowi postanowili przyznać 5 punktów drużynie Ordu.

Komentarz eksperta - Darek Karpiowski wyłącznie dla „Barw Słońca” Po dwóch remisach i tylu samych walkowerach drużynowa Ordu wysłała rezygnację z dalszego udziału w Lidze Rugby Harcerskich. To wielka szkoda. Choć w tej części rozgrywek nie mieli już szans na zajęcie pierwszego miejsca, przed nami jeszcze runda wiosenna. Zespoły wystartują w niej niemal od zera i każdy będzie miał szansę na ostateczne zwycięstwo. Żałować można również samych harcerzy, którzy nie wyjdą już na boisko, by spróbować swoich sił w tej wspaniałej grze. Tegoroczna Liga Rugby Harcerskich to przede wszystkim gra harcerzy. Bardziej od wyniku poszczególnych meczy, liczy się dobra zabawa i przyjaźnie - nowe znajomości. Największą szkodą w odejściu jednej z drużyn z rozgrywek jest utrata kolejnej szansy na włączenie się drużyny Ordu we wspólnotę hufcową. Jednym z głównych założeń Ligi, było właśnie integrowanie drużyn harcerskich z hufca Warszawa Centrum - taka inwestycja w jego przyszłość. Pozostaje, nam komentatorom, uczestnikom rozgrywek, jak i pozostałym członkom hufca, mieć nadzieję, że pozostałe pięć drużyn udźwignie ciężar odpowiedzialności i doprowadzi rozgrywki do szczęśliwego końca.

24

ROZRYWKA


LEKCJA OD WDHiS DLA CZARNECKICH drużyna

pkt - liga

pkt - mecz

328 WDHiS

+3 (7)

5

:

Punktowali: Natalia, Natalia, Patrycja, Natalia, Paulina.

pkt - mecz

pkt - liga

drużyna

3

+0 (6)

134 WDH

Punktowali: Tytus, Natalia (328), Tytus. Znów osiągnięto remis.

Ten arcyciekawy mecz rozpoczął się w nierównych składach. Podczas gdy po stronie harcerzy z Hożej ustawił się najmocniejszy skład, drużyna Czarneckich wystawiła piątkę graczy dobraną „na ostatnią chwilę”. Mimo rażącej dysproporcji, oba zespoły stanęły na wysokości zadania i dostarczyły widzom niemałych emocji.

ny. Tam, choć został złapany na polu 328, udało mu się przekazać chustę na swoją połowę. Niestety radość ze zdobytego punktu była chwilowa. Gdy rozkojarzenie obrońców Czarneckich sięgnęło zenitu, tuż obok nich przebiegła Natalia. Tylko szczęściu harcerze z Fabrycznej mogą zawdzięczać to, że w drodze powrotnej, niesione przez nią chusta dotknęła do ziemi. Tym samym osiągnięto remis.

Reprezentacja 328 WDHiS jeszcze przed meczem dostrzegła nierówność między składami i rozpoczęła ustawieniem bez obrońców. Ich przeciwnicy z 134 grali ustawieniem z dwoma obrońcami. W tę rolę wcieliła się dwójka najmłodszych graczy: Zosia i Krzysiek.

Czarneccy jeszcze raz poderwali się do ataku. Mimo faktu, że przez pole 134 zdążyła przebiec Patrycja (328), Tytus zdecydował przedostać się na drugą stronę boiska. Udało mu się nie tylko to. Dzięki szybkiej decyzji, również powrócił na pole Czarneckich, przynosząc ze sobą chustę i trzeci punkt.

Ustawienie obrony 134 zostało już na samym początku meczu złamane przez Natalię z 328. Stało się tak aż dwukrotnie! Za pierwszym razem, było to wykorzystanie nieuwagi młodych graczy.

Bardziej aktywna, szybsza i zdecydowana w działaniu reprezentacja 328 WDHiS wystraszyła się zmiany sytuacji i gracze z Hożej cofnęli się głęboko na swoje pole. Teraz oni również grali w ustawieniu z dwoma obrońcami.

Drugi punkt zdobyty przez Natalię, wiązał się już z sytuacją na boisku. Zosia (134) stała już wówczas złapana na połowie przeciwników. Ratować próbował ją Roch (134), który otworzył tym samym drogę do drugiego punktu dla 328 WDHiS.

Również w tym ustawieniu harcerze z 328 podejmowali próby ataku. Swój bieg sprzed chwili próbowała powtórzyć Patrycja. Została jednak złapana. Na nieszczęście Czarneckich, podobny los spotkał Tytusa i Karola (134), tak, że ratować ich musiał Roch. W tym czasie jednak ich przeciwnicy uratowali Patrycję, ta zaś przebiegła po chustę i przekazała ją na swoje pole.

Na szczęście nie pozostało to bez odpowiedzi Czarneckich. Jeden z czołowych graczy harcerzy z Fabrycznej - Tytus (134), samodzielnie przebiegł przez pole przeciwników, podniósł chustę i nie czekając na nic zaczął bieg powrot-

Nie mogło to jednak przysłonić ogólnego obrazu mecz i szala zwycięstwa nie przeważała już więcej na stronę Czarneckich. Czwarty punkt dla zespołu znad skarpy zdobyła ponownie Natalia. Udało jej się przebiec przez pole 134 i samodzielnie powrócić na swoją połowę z chustą. Ostatni i zwycięski punkt dla drużyny z Hożej zdobyła Paulina. Jej mała aktywność we wcześniejszej części meczu musiała uśpić czujność obrońców Czarneckich. Przebiegła ona bokiem, tuż pod ich nosem. Nie tylko nikt jej nie dotknął - pozostała również niezauważona!

ZWYCIĘSTWO BASTIONU BEZ WEJŚCIA NA BOISKO drużyna

pkt - liga

pkt - mecz

186 WDHy

+3 (6)

5

:

pkt - mecz

pkt - liga

drużyna

0

+0 (1)

328 WDHS

Kolejnym starciem zakończonym walkowerem był mecz w którym udział mieli wziąć harcerze z 186 Bastion oraz 328 Ordu. Spotkanie to przez wielu typowane było jako starcie rundy (patrz: komentarz Przemka Damiarza w poprzednim numerze „Barw Słońca”).

ska, otrzymaliśmy serię telefonów i maili między dwójką drużynowych. Skoro zaś nie udało się ustalić terminu i miejsca spotkania między tymi dwoma drużynami, konieczne było wskazanie winnych, by móc przyznać 5 punktów ich przeciwnikom.

Niestety, rzeczywistość musiała zweryfikować nadzieje kibiców. Zamiast porządnego widowi-

Drużynowi przyznali pięć punktów reprezentacji Bastionu, w związku z czym wygrali oni

25

ROZRYWKA

spotkanie bez konieczności wyjścia na boisko. Oby takich sytuacji w Lidze było jak najmniej.


NIEZACHWYCAJĄCY REMIS DLA 134 I 328 drużyna

pkt - liga

pkt - mecz

134 WDH

+1 (7)

1

:

Występujący w sztukowanym składzie Czarneccy, uzupełnili swój zespół o członka kadry drużyny - Marcina (134). Miał on być równoważnikiem dla wysokich i ciężkich graczy z Twardej i, zgodnie z regulaminem rozgrywek, został wpuszczony na boisko.

pkt - liga

drużyna

1

+1 (2)

328 WDHS

Punktowała: Zosia z 134 (strata).

Punktował: Marcin. Aż dwadzieścia minut trwały zmagania reprezentacji: 134 WDH Czarneccy i 328 WDHS Ordu. Stało się tak z powodu bardzo złego zgrania starszych harcerzy oraz lichego składu drużyny z Fabrycznej.

pkt - mecz

nia na linii środkowej, lecz tam skutecznie ich powstrzymywał Marcin. Swój udział miał również Tytus, który przeciągnął większego od siebie Eryka (328).

Choć z początku wydawało się, że jego obecność będzie wyrównywać szansę, szybko okazało się, że silnym i wysokim graczom z Ordu brakuje podstawowych umiejętności gry w rugby harcerskie (mimo iż jest to gra uprawiana głównie w szczepie 328 WDHiGZ „Horda”)!

Wkrótce udało im się wpierw złapać Zosię i Tytusa, a w dalszej kolejności wciągnąć: Rocha i Karola. W ten sposób znaleźli się w doskonałej sytuacji - czterech przeciwko jednemu. Nie potrafili jednak przekuć tej przewagi na sukces. Jedyny obrońca 134 - Marcin przerywał kolejne łańcuchy 328, które pojawiały się na polu Czarneckich oraz złapał dwóch graczy, którzy nieumiejętnie próbowali go obiec. Po wciągnięciu dwóch pozostałych, uratował harcerzy z Czarneckich, dzięki czemu zespół z Fabrycznej zdobył wyrównujący punkt.

Dlatego też harcerze z 134 szybko zaczęli przebiegać między graczami z Twardej. Choć harcerzom z 328 udało się złapać Rocha, Tytusa i Zosię (wszyscy z 134), mieli już oni przy sobie chustę. Mimo starań obrońców, bez problemu przekazywali ją sobie. W ten sposób znalazła się ona blisko linii środkowej. Niestety, prosty błąd popełniony przez Zosię kosztował Czarneckich utratę punktu. Przy przekazywaniu chusty na swoje pole, najmłodsza zawodniczka dotknęła nią ziemi! Zdobycie punktu nie rozruszało jednak graczy z Twardej. Próbowali oni co prawda przeciąga-

Po tym pozostało sześć minut, w których oba zespoły walczyły o zachowanie wyniku, niczym nie zachwycając.

PRZEWAGA SZWADRONU NAD DRUŻYNĄ Z HOŻEJ

Niezwykle ciekawie zapowiadało się starcie Dawida z Goliatem: 328 WDHiS - jednego z zespołów prowadzących w tabeli z 243 WDH Szwadron, którzy do tej pory nie zdobył żadnego punktu. Mecz odbył się na korytarzu szkoły przy ul. Kruczkowskiego na Powiślu. Obie drużyny zaczynały z takim samym ustawieniem: czterech atakujących i jeden obrońca. W WDHiS bronił Bartek (328), w Szwadronie

drużyna

pkt - liga

pkt - mecz

328 WDHiS

+0 (7)

2

:

pkt - mecz

pkt - liga

drużyna

3

+3 (3)

243 WDH

Punktowali: Dominika, Dominika.

Punktowali: Nadia, Piotrek, Nadia.

rolę tę pełniła Nadia (243)

ne wykorzystał Piotrek (243), który wrócił na pole z chustą i drugim punktem dla zespołu z Kruczkowskiego.

Można by się spodziewać, że natłoczenie ośmiu zawodników przy linii środkowej zapewni dużo akcji, lecz tak się nie działo. Dopiero przeciągnięcie Dominiki (328) przez Maksa (243) uruchomiło głośny doping: „Szwa-dron! Szwadron!”. Falę entuzjazmu wykorzystuje Maks przeciągając kolejno: Bartka (328) i jeszcze raz Dominikę, którą chwilę wcześniej uratowano. Przez tak przerzedzone pole przebiegają: Eryk i Antek (obaj z 243). Temu pierwszemu udaje się wziąć chustę, lecz zostaje złapany podczas powrotu. Na ratunek idzie mu Nadia, która przejmuje chustę i podaje ją na swoje pole. Kolejny punkt dla Szwadronu znów zaczął się od przeciągania Maksa. Tym razem jego ofiarą była Ula (328), a zamieszanie tym spowodowa-

26

ROZRYWKA

Trzeci punkt dla gospodarzy zdobyła Nadia, przejmując chustę od Eryka. Mimo sporej przewagi, Szwadron wciąż atakował, ale i harcerze z Hożej nie mieli zamiaru się poddać. W końcu wysiłki gości przyniosły efekt. Wykorzystując zamieszanie powstałe kolejnym biegiem Antka, Dominika przebiegła w dwie strony, przynosząc swojej drużynie upragniony, pierwszy punkt. Kolejny punkt również był jej udziałem. Tym razem biegła tuż przy linii bocznej przy kompletnej bezradności obrońców 243. Był to zarazem ostatni punkt zdobyty w tym meczu. Jak się okazało, zespół w teorii słabszy, pokazał swoim przeciwnikom, że w tej grze wszystko jest możliwe!


Komentarz eksperta - Mateusz Borek wyłącznie dla „Barw Słońca” Wśród ostatnio rozegranych meczy, dość wyraźnie brakuje jednej drużyny. Chodzi oczywiście o 404 WDH Załoga Bee. Jest to głównie żeńska jednostka ze szkoły przy ulicy Skorupki. Dziwić może, że przy braku tej jednostki wśród aktywnie grających oraz przy ewidentnym opóźnieniu rozegrania meczu trzeciej kolejki z 243 Szwadron, harcerki z 404 nie zostały ukarane walkowerem (jak choćby 243 czy 328). Źródła tego specjalnego traktowania należy szukać w spotkaniu wszystkich zespołów na początku grudnia 2014. Właśnie wtedy „pszczółki”, jak się o nich familiarnie mówi, przybyły na spotkanie… mimo tego, że nie udało im się zebrać pełnego, pięcioosobowego składu (na miejscu pojawiła się Ania Kominek z jedną harcerką). Według regulaminu, oczywiście powinny oddać najbliższy zaplanowany mecz walkowerem. Tyle, że drużyna, której powinno się przyznać punkty… w ogóle się nie pojawiła! Ich tłumaczeniem było… że nie mogli zebrać pięciu osób, więc postanowili nie przyjechać. Po zapoznaniu się z tą sytuacją, tym bardziej popieram postawę fair-play i stanowisko drużynowych. Nie tylko przełożyli termin spotkania 404 i 243, ale i wyznaczyli kolejne miejsce spotkania wszystkich drużyn w szkole przy Skorupki, w czasie gdy zbiórki ma tam drużyna 404 WDH Załoga Bee. Może to ułatwić tej wspaniałej drużynie zebranie pełnego składu na kolejne mecze.

NAJLEPSI ZAWODNICY ROZEGRANYCH SPOTKAŃ W każdym meczu staramy się dostrzec tego jednego zawodnika, który swoimi umiejętnościami, zapałem bądź szczęściem zapewnił przewagę swojemu zespołowi. Zawodniczką meczu między 328 WDHiS a 134 WDH Czarneccy była Natalia z 328. Nie tylko zdobyła największą liczbę punktów, ale również potrafiła dać sygnał do ciągłych ataków. Bez wątpienia był to kamień węgielny zwycięstwa harcerzy z Hożej. O wyniku starcia 134 WDH Czarneccy przeciwko 328 WDHS Ordu bezdyskusyjnie zadecydo-

wał Marcin z 134. To właśnie on, stojąc sam na polu 134 zdołał przeciągnąć aż czterech graczy z Ordu. Jednoosobowo zdobył punkt dla swojej drużyny, a zarazem zabezpieczył dla niej remis jeden do jednego. Nad wyborem najwartościowszego gracza spotkania 243 Szwadron z 328 WDHiS można by się długo zastanawiać. Z jednej strony to Maks z 243 niepodzielnie rządził przy linii środkowej, lecz to dopiero Nadia z 243 potrafiła przekuć te przewagę na punkty. To właśnie jej należy się tytuł zawodniczki meczu.

TABELA WYNIKÓW IV KOLEJKI RUNDY JESIENNEJ

Punkty

Mecze

Zwyc.

Rem.

Przegr.

Bilans punktów Zdob. - Strac.

1/2 328 WDHiS

7

4

2

1

1

13 - 10

1/2 134 WDH Czarneccy

7

4

2

1

1

10 - 8

Drużyna

3

186 WDH-y Bastion

6

3

2

0

1

8-2

4

243 WDH Szwadron

3

3

1

0

2

4 - 10

5

404 WDH Załoga Bee

0

2

0

0

2

4-9

27

ROZRYWKA

Z oczywistych powodów - dwa pozostałe spotkania były walkowerami - nie możemy wskazać więcej najlepszych zawodników.


HARCERSKIE OZNAKI - PLAKIETKA SZCZEPU 134 WDHiGZ FRAGMENT „PEŁNYCH ZASAD MUNDUROWYCH CZARNECKICH”

Barwy Słońca to czasopismo środowiska 134 WDHiGZ i jest to ich 26 wydanie.

WYDAWCA 1 3 4 W D H „Czarneccy” im. Romualda Traugutta działająca przy ul. Fabrycznej 19 w Warszawie ( 00-446 )

SKŁAD REDAKCJI hm. Marcin Maryl hm. Ewa Czarkowska phm. Gabriela Pawlak pwd. Mateusz Ignaczak

GRAFIKI Wszystkie zdjęcia i grafiki użyte w numerze pochodzą z archiwum drużyny bądź zostały jej podarowane. Ich autorzy zgodzili się na publikację. _ Numer złożono w programie Microsoft® Office Publisher 2007 przy użyciu fontów: Times New Roman oraz Museo 500. Wszystkie egzemplarze wydrukowano w punkcie kserograficznym za pieniądze drużyny Czarneckich

Plakietka szczepu to haftowana oznaka naszyta na lewym rękawie koszuli mundurowej. Plakietkę z brązowym tłem noszą harcerze i instruktorzy z "Czarneckich", z granatowym: zuchy i kadra „Słonecznego bractwa”, z zielonym: zuchy i kadra „Poszukiwaczy Zaginionego Szlaku”, z szarym: instruktorzy 134 z „TFK Powiśle”.

była właśnie syrenka, choć nie od początku wyglądała tak jak dziś. W najstarszych pieczęciach i dziełach sztuki, miewała ona skrzydła, wężowaty ogon, ptasie łapy. Czasem nawet była ukazywana jako mężczyzna! Niemniej zawsze trzymała w rękach: miecz i tarczę. Dopiero szesnasty wiek i panujący wówczas renesans utrwalają jej wizerunek jako pół kobiety-pół ryby.

Na plakietce przedstawiona jest warszawska syrenka z włosami spiętymi w kok wzorowana na tej z herbu Warszawy. Jest tam, bo nasze środowisko działa tuż przy Wiśle, w samym środku Warszawy. W prawej dłoni trzyma ona szablę nad którą widać napis „SZCZEP”. Symbolizuje to gotowość zrobienia czegoś dla wspólnoty. W drugim ręku dzierży tarczę z naszym numerem – 134. Jest to obietnica obrony każdego, nawet najmniejszego zucha z naszego szczepu w imię zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Ogon syrenki zwrócony jest w drugą stronę – tak jak miało to miejsce w plakietce starego szczepu. Jest to wyrazem naszego przywiązania do historii i tradycji. Od tarczy rozchodzi się sześć promieni słonecznych – po jednym na każdą literę akronimu „WDHiGZ” - oznaczającego Warszawskie Drużyny Harcerskie i Gromady Zuchowe, które współtworzą nasz szczep.

Herb syrenki towarzyszył Warszawie w chwilach dobrych i złych. Rosjanie, po upadku powstań narodowych w których Warszawa stanowiła ważny punkt oporu, w jej miejscu umieścili wpierw herb państwa carów, później zastąpili go herbem guberni warszawskiej – snopem zboża przeciętym w pół srebrną rzeką.

PRZYSZYWANIE: Plakietkę szczepu przyszywamy nicią około półtora centymetra (szerokość jednego palca u dłoni) poniżej plakietki hufca, na lewym rękawie munduru. Jeśli nie ma jeszcze na nim hufcowej, plakietkę szczepu przyszywamy około 11 centymetrów od szwu łączącego rękaw i naramiennik. ZDOBYWANIE: Plakietkę szczepu zuchy, harcerze i instruktorzy 134 zdobywają wykonując zadania. Po potwierdzeniu wykonania zadań przez drużynowego, plakietkę wręcza szczepowy dwa razy w roku: 134. dnia roku oraz 29 listopada. HISTORIA: Symbolem Warszawy od najwcześniejszych lat

28

WIEDZA

Na szczęście Syrenka powróciła triumfalnie w XX wieku, wraz z odzyskaniem niepodległości przez Polskę. Podobnie jak z godłem państwa, istniało wiele jej wersji. Widniały one na bramach, obrazach, studniach, latarniach. Różniły się one znacząco od siebie, dlatego też w 1915 roku postanowiono urządzić konkurs na nowy wizerunek syrenki. Oficjalne dokumenty miejskie zdobiła odtąd syrenka mająca charakterystycznie zakręcony ogon. Nie rozstrzygało to jednak kwestii herbu miasta. Ta musiała jeszcze czekać dokładnie dwadzieścia lat. Wówczas, za prezydentury słynnego Stefana Starzyńskiego, artysta Feliks Szczęsny Kwarta opracował syrenkę nam współczesną. Aż trzy lata trwały dyskusje nim ten wybór zatwierdziła Rada Miejska! Wojna znów przekreśliła ujednolicenie symbolu Warszawy. Odbudowująca się po okrucieństwach wojny stolica przyozdabiana była różnorodnymi syrenami. Nowi włodarze miasta postanowili znów podjąć wysiłek ujednolicenia wizerunku syrenki. W 1967 roku uproszczono nieco poprzedni herb i rozpuszczono włosy syrence. Właśnie takie włosy miała syrenka na plakietce starego szczepu 134. Podczas przemian państwa w 1989 roku, władze miejskie pochyliły się ponownie nad sprawą syrenki. Postanowiono symbolicznie powrócić do projektu przedwojennego. Taka syrenka jest dziś symbolem naszego miasta. (opracowano na podstawie książki: Stefana Kuczyńskiego „Herb Warszawy”, wydanej w 1977 roku w Warszawie).


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.