8 minute read
Skarb w Kanale La Manche
n urkowanie na wraku parowca ss c astor
Tekst i zdjęcia: Stefan Panis
Tłumaczenie: Tomasz Andrukajtis
Przez te wszystkie lata, podczas których spędziłem niezliczoną ilość godzin poświęconych na poszukiwania prowadzone w najrozmaitszych archiwach, kilkukrotnie zupełnym przypadkiem natknąłem się na bardzo ciekawe historie niezwykłych jednostek. Jedną z nich, o której chciałbym powiedzieć wam nieco więcej, był holenderski parowiec SS Castor.
Odkąd pierwszy raz zetknąłem się z historią tego statku, parowiec Castor momentalnie znalazł się bardzo wysoko na mojej liście wraków „Do zrobienia!”. W 2015 roku zaprosiłem Selçuka Kolaya z Turcji do wygłoszenia wykładu na zorganizowanym przeze mnie evencie International Dive Show. Słyszał on już o tej historii wcześniej, a ja dzięki jego kontaktom zdobyłem bardzo cenne informacje w prowadzonym przeze mnie śledztwie!
Podczas wyprawy nurkowej zorganizowanej na Kanale La Manche latem 2017 roku, byliśmy zmuszeni zanurkować w rejonie Dungeness, który jest stosunkowo mniej podatny na wpływ złej pogody niż inne miejsca, tak więc wybór zanurkowania na wraku parowca SS Castor padł bez chwili namysłu. W końcu nadarzyła się ku temu dogodna okazja i mogłem zrealizować swój plan!
ZATONIĘCIE SS CASTOR
Parowiec SS Castor został zbudowany w 1870 roku przez stocznię Glasgow Ship Builders dla Koninklijke Nederlandse Stoomboot Maatschappij (K.N.S.M.) w Holandii. Był to statek o napędzie śrubowym z silnikiem złożonym z dwóch cylindrów, mierzący lekko ponad 77 metrów (253 stopy) i posiadający wyporność rzędu 1500 ton. W 1873 roku SS Castor został wyczarterowany przez Holland Amerika Line, aby transportować pasażerów przez północny Atlantyk do Ameryki, gdzie czekało na nich nowe życie. Łącznie jednostka odbyła dwanaście rejsów do Nowego Jorku, a ostatnia taka podróż miała miejsce w 1883 roku. Następnie SS Castor powrócił do obsługi tras znajdujących się w regionie Morza Śródziemnego, zazwyczaj transportując w swoich ładowniach drobnicę do Amsterdamu, często z Turcji.
Ówczesny konsul holenderski Van Lennep pełnił nie tylko to zaszczytne stanowisko, ale znaczną część swego czasu poświęcał również na pasję, jaką był handel antykami. W związku z tym wysyłał wiele eksponatów do kilku europejskich muzeów, korzystając z usług jakie świadczyło w tej materii K.N.S.M. Jednym z jego klientów było m.in. holenderskie muzeum archeologiczne „Rijksmuseum” w Lejdzie. Van Lennep wydatnie przyczynił się do stworzenia przez muzeum pokaźnej kolekcji eksponatów z okresu grecko-rzymskiego. W 1894 roku kolejne eksponaty w postaci czternastu marmurowych rzeźb i płyt z inskrypcjami zostały zapakowane do dwóch skrzyń umieszczonych w ładowni SS Castor i wysłane do Europy z tureckiego portu Smyrna (Izmir).
Niestety, zabytki te nigdy nie dotarły do Holandii. Kiedy 28 lipca 1894
roku kapitan J.R. Visser płynąc w gęstej mgle minął przylądek Dungeness, zderzył się z niemiecką barką Ernst. W następstwie tego zdarzenia Castor został trafiony w okolicy śródokręcia i zatonął. Cała załoga i pasażerowie w liczbie 25 osób zostali uratowani i zabrani na brzeg. Nie podjęto żadnych prób wydobycia zatopionej jednostki i Castor wraz z ładunkiem pozostał na dnie morskim nie niepokojony przez nikogo przez następne 80 lat.
LOKALIZACJA WRAKU
Podczas jednej z moich pierwszych podróży do Dover, mój przyjaciel Eddy Huzzey skontaktował mnie z Colinem White’em, jednym z odkrywców wraku. W 1985 roku wyszedł on zanurkować na nieznanym wówczas wraku parowca. Nurkowanie było owocne, a jego uczestnicy wydobyli na powierzchnię część ładunku w postaci przedmiotów wykonanych z marmuru. W końcu droga, która rozpoczęła się w Turcji pod koniec dziewiętnastego stulecia, doprowadziła je do Canterbury Archeological Thrust w celu identyfikacji. Znalezisko zostało zgłoszone też do odpowiedniego urzędu (Reciver of Wreck), który zarządza prawem dotyczącym wraków morskich na terenie krajów posiadających brytyjskie dziedzictwo administracyjne. Podjęte działania w końcu doprowadziły do szczęśliwego finału i pozwoliły poznać historię konsula Van Lennepa i jednostki SS Castor.
Podczas późniejszych nurkowań ich uczestnicy wydobyli jeszcze kilka porcelanowych talerzy, na których widniał napis K.N.S.M. – monogram potwierdzający tożsamość eksplorowanego wraku.
Badania korespondencji Van Lennepa przechowywanej przez muzeum w Lejdzie, pozwoliły uzyskać szczegółowy wykaz starożytnych eksponatów, który zawierał jeden z listów.
Dwie skrzynie wydobyte z wraku zawierały najwyraźniej mniej cenne przedmioty. Za to zawartość kolejnej, w której znajdował się kompletny posąg, została opisana przez Van Leppeda jako „oszałamiająca!” Jednak wciąż czeka ona na swoje odkrycie…
EKSCYTUJĄCE NURKOWANIE!
Zmierzając na miejsce nurkowania moje myśli skierowały się w stronę konsula i jego drugiego zajęcia. Myśl o dwóch pozostałych skrzyniach, a także rozważana przeze mnie możliwość, że wysłane do „Rijksmuseum” w Lejdzie zabytki nie były jedynymi znajdującymi się na pokładzie, wzbudziła we mnie niepokój i zdenerwowanie przed nurkowaniem.
Po zanurzeniu się na wrak, przez gnijące deski pokładu mogłem zobaczyć wewnątrz ładowni Tony’ego Goodfellowa. Wyglądało na to, że poręczówką zaczepiliśmy się w okolicy rufy. Ponieważ kadłub znajdował się w kiepskim stanie, mogłem z łatwością przedostać się do środka, a Tony pokazał mi leżące wokół skrzynie wypełnione starymi butelkami.
Cały wrak był pokryty lekkim osadem i gdybym się zatrzymał, widoczność natychmiast spadłaby do
zera! Wycofałem się ostrożnie i kontynuowałem nurkowanie w kierunku dziobu. Na śródokręciu zauważyłem dwucylindrowy silnik parowy. Otoczony przez ryby wyglądał po prostu wspaniale! Nieco dalej dostrzegłem pozostałości po mostku, a tuż przed nimi kilka głazów, które sprawiły, że był to fantastyczny kadr do wykonania zdjęcia.
Paul Wilkin, który akurat szperał w tej okolicy, dał mi znak. Zaciekawiony ruszyłem w jego kierunku. W jego dłoni zalśnił piękny srebrny imbryk, który znalazł w jednym ze zlewów znajdujących się na statku. (W wyniku przeprowadzonych później procesów czyszczenia i konserwacji okazało się, że przedmiot posiada herb statku. Oczywiście został on zadeklarowany odpowiedniemu urzędowi). Ruszyłem dalej i dotarłem do ładowni usytuowanej tuż przed dziobem, gdzie musiały być skrzynie z zabytkami! Nie mogłem się powstrzymać od uważnego poszukiwania śladów drewna czy marmuru, ale niestety nie znalazłem nic znaczącego. Tuż przed dziobem znajdowała się zapasowa kotwica – wspaniała modelka… i kolejna tuż obok wraku, usytuowana na mulistym morskim dnie.
Na dziobie parowca była jeszcze nadbudówka, której stan nadal pozwalał na zajrzenie do środka. Jednak po kolejnym wzburzeniu osadów i spadku widoczności zdecydowałem, że to najwyższa pora, aby wracać. Płynąc po drugiej stronie pokładu zauważyłem, że żurawiki wciąż znajdują się na swoim miejscu. Zapamiętałem je z archiwalnych zdjęć statku, które widziałem wcześniej. Wtedy natknąłem się na rząd jufersów, co sprawiło, że nagle cała sceneria wydała się dosyć straszna!
Wynurzając się uśmiechałem się do siebie po niezwykle ekscytującym nurkowaniu, podczas które-
go miałem przywilej eksplorować tak fantastyczne miejsce wypełnione atmosferą historii i suspensu!
EPILOG
Podczas moich późniejszych badań miałem szczęście osobiście spotkać Colina Whyte’a, który był jednym z pierwszych nurków BSAC Folkestone 501. Dowiedziałem się również, że wszystkie marmurowe zabytki znalezione podczas wcześniejszych nurkowań, zostały przekazane w ramach współpracy pomiędzy rządami Wielkiej Brytanii i Turcji na ręce ambasadora Özdema Sanberka. Przedmioty wykonane z marmuru zostały zbadane przez Muzeum Brytyjskie, a wartość znaleziska oszacowano na 25 tys. funtów! Nurkowie biorący udział w wydobyciu przedmiotów z wraku otrzymali od władz tureckich nagrodę, która została przekazana za pośrednictwem urzędu (Reciver of Wreck). Zabytki z wraku SS Castor nadal są eksponowane w Muzeum Cywilizacji Anatolijskich w Ankarze.
Jak dotąd nie pojawiły się żadne nowe informacje na temat pozostałej części skarbu, z którego w szczególności jeden element – posąg Nysy, księżniczki syryjskiej i królowej Pontu, jest wymieniony na liście odnalezionej w korespondencji konsula Van Lennepa, w której informuje muzeum w Lejdzie o zatonięciu statku i roszczeniu ubezpieczeniowym.
REWIZYTA W ROKU 2019
W czerwcu 2019 roku zorganizowaliśmy wyprawę „The Dover Wrexpedition”, w której udział wzięło międzynarodowe grono świetnych nurków technicznych z Wielkiej Brytanii, USA, Włoch i Belgii. Pogoda i warunki panujące pod wodą ponownie
zmusiły nas do nurkowania na wraku SS Castor i po raz kolejny nie byliśmy rozczarowani!
Po przeszkoleniu chłopaków i opowiedzeniu im całej historii SS Castor powstał problem, ponieważ… wszyscy byli bardzo chętni, aby zejść na wrak jako pierwsi! Zanurzając się stwierdziłem, że Brian Robinson i kapitan Dave Batchelor z naszej jednostki „Neptune” dokonali bardzo dobrego wyboru, jeżeli chodzi o miejsce, ponieważ widoczność pod wodą była najlepsza z jaką mieliśmy do czynienia przez cały tydzień i już od samego początku zapowiadało się, że będzie to bardzo udane nurkowanie!
Widziałem, jak mój przyjaciel z Włoch Edoardo Pavia skierował się w stronę dziobu i zdecydowałem się podążać za nim. Wszędzie dookoła znajdowały się porozrzucane elementy wyposażenia i osprzęt statku, wśród nich m.in. piękne wciągarki, przy których mój kumpel Kenneth Dupont zatrzymał się na chwilę, żeby wcielić się w rolę modela i zapozować do zdjęcia. W ładowni tuż przed dziobem zauważyłem wielki kabestan, który spadł do środka przez przegniły pokład. W części dziobowej, która wciąż była całkiem nieźle zachowana, zobaczyłem, jak Edoardo i Eddie wpadają do ładowni i rozglądają się dookoła. Ponieważ wizura się poprawiła, postanowiłem skierować się w stronę rufy. Pływy osłabły, a widoczność jeszcze się poprawiła, co pozwoliło mi zobaczyć cały silnik. Cóż za wspaniały widok!
Muszę przyznać, że kiedy w kolejnej ładowni zobaczyłem resztki drewnianych desek, to moje serce zaczęło bić nieco szybciej… Oczywiście natychmiast zbadałem zawartość, ale niestety były to tylko butelki… Pływy się odwróciły, a prąd zrobił się mocniejszy, więc zasalutowałem naszym amerykańskim przyjaciołom, którzy badali rufę, a następnie ruszyłem w stronę powierzchni.
Wprawdzie i tym razem nie udało nam się odnaleźć posągu Nysy, ale dzieląc się wrażeniami spod wody wszyscy zgodziliśmy się, że było to kolejne niesamowite nurkowanie w Kanale la Manche!